Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Doskonała imitacja [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:30, 03 Wrz 2010    Temat postu: Fic: Doskonała imitacja [Z]

Kategoria: love

Zweryfikowane przez Richie117


Cytat:
omg... co tu tak cicho i pusto? wszyscy pojechali do babci czy co?
No nic, trudno, będzie sztuka dla sztuki

Ten fik złapał mnie za serce jeszcze przed wyjazdem i nie chciał puścić, więc nie miałam innego wyboru jak go przetłumaczyć. Chyba się starzeję i robię zbyt sentymentalna, bo przy niektórych kawałkach aż mi łzy wzruszenia i współczucia napływały do oczu

Spragnionych ambitnej literatury ostrzegam, że fabuła jest do bólu przewidywalna, ale z drugiej strony ficzek jest IMO na tyle uroczy, że grzechem byłoby pozwolić mu się zmarnować

Enjoy! (o ile ktokolwiek jeszcze tu jest...)



Tytuł: Doskonała imitacja ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: triedunture


- Niezłe to twoje mieszkanko, doktorku. - Przechodząc obok stolika, mężczyzna przesuwa palcem po jego blacie, rysując niewyraźną kreskę w warstwie kurzu. - Jesteś jakimś profesorem czy co?

- Pogaduszki. Żadnemu z nas nie są one potrzebne - mamrocze pod nosem House. Kuśtyka do kanapy i ciężko opada na siedzenie. - W twoim zawodzie czas to pieniądz, mam rację?

- Mówiono mi, że dotyczy to wszystkich zawodów. Mam na imię Tony - przedstawia się mężczyzna - na wypadek, gdybyś chciał wiedzieć.

- Nie chciałem. - House wyjmuje pojemnik z tabletkami i połyka bez popijania dwa Vicodiny. - Jesteś obrzezany? - pyta.

- Mhm. - Tony opiera się o fortepian, prezentując swoją szczupłą sylwetkę i bajeranckie ciuchy. - Dziewczyny ostrzegały mnie przed tobą. - Spogląda pytająco na House'a. - Większość klientów nie zmienia swoich upodobań. Zazwyczaj pozostają przy tym, co ich kręci.

- Dziewczyny już mnie nie kręcą. - House przypatruje się sylwetce mężczyzny, który przed nim stoi. - Na twoim profilu pisało, że masz metr osiemdziesiąt siedem wzrostu.

Tony uśmiecha się z zakłopotaniem i puszcza do niego oko. - Być może mam raczej równe metr osiemdziesiąt, ale jaką różnicę robi kilka centymetrów między przyjaciółmi?

House podnosi szklankę ze stolika do kawy i pociąga długi łyk. - Szkoda, że nie zamówiłem egzemplarza, który nie jest przemądrzały - mówi, kiedy kończy pić, po czym mruczy sam do siebie: - Metr osiemdziesiąt i tak bardziej pasuje.

- Bardziej pasuje do czego? - pyta z nadąsaną miną Tony.

- Nie ważne. - House macha ręką w powietrzu. - Co nie wchodzi w grę?

Tony zastanawia się przez chwilę. - Nie uprawiam seksu bez zabezpieczenia - odpowiada w końcu. - Cała reszta może być.

- Całowanie? - pyta House, unosząc brew.

Tony parska śmiechem. - To nie "Pretty Woman". Całowanie nie złamie mi serca. Nie mam nic przeciwko.

House kiwa głową w zamyśleniu, wciąż przyglądając się twarzy nieznajomego. Podobieństwo jest niesamowite.

Mężczyzna oczywiście jest młodszy i odrobinę szczuplejszy. Jego włosy są nieco przydługie, ale to łatwo poprawić. Ma brązowe oczy, odpowiednio zarysowane usta oraz idealne kości policzkowe.

House pociąga kolejny łyk aromatycznej szkockiej. - Będą obowiązywały pewne zasady - mówi powoli.

Tony błędnie interpretuje jego ton jako oznakę niepewności, a nie metodycznych przemyśleń, i odzywa się uspokajająco: - Hej, cokolwiek chodzi ci po głowie, nie może być aż takie dziwne, zaufaj mi. Spotkałem się już ze wszystkim, nie wstrząśniesz mną.

House posyła mu ostre spojrzenie. - Pierwsza zasada: żadnego gadania. Od momentu gdy wejdziesz przez te drzwi - wskazuje szklanką na zieloną powierzchnię - nie chcę słyszeć ani słowa z twoich ust.

- Czemu, czyżby mój głos był zbyt ochrypły? - pyta Tony z szerokim uśmiechem.

- Chodzi o niewłaściwe brzmienie. - House pociąga kolejny łyk. - Nie włączaj światła. Poza tym będziesz musiał przyciąć swoją grzywkę. I ubierzesz się w to. - House wykopuje spod stolika płaskie pudełko, które prześlizguje się po podłodze i zatrzymuje w u stóp Tony'ego. Mężczyzna pochyla się, by je podnieść i zdejmuje pokrywkę. W środku znajduje wyprasowaną koszulę, spodnie od garnituru, krawat i butelkę wody po goleniu. Tony z zaciekawieniem przygląda się wszystkim przedmiotom.

- Wow - mówi, przeciągając samogłoskę. - Więc twoja fantazja dotyczy... księgowego?

House potrząsa głową i spogląda przez okno z roztargnionym wyrazem twarzy. - Nie, lekarza.

Tony unosi brew. - No cóż - wyciąga z pudełka krawat w paski - z pewnością nie jest to [link widoczny dla zalogowanych].

- Nie płacę ci za to, żebyś wyglądał jak McDreamy. Ani [link widoczny dla zalogowanych]. - House pociera dłonią czoło, po czym wskazuje na swoją niesprawną nogę. - Będziesz też musiał zatroszczyć się o to.

Usta Tony'ego rozciągają się w figlarnym uśmiechu. - Więc chcesz, żebym udawał pielęgniarza?

- Nie - zaprzecza beznamiętnie House. Wyjmuje zwitek złożonych banknotów z kieszeni jeansów, wiercąc się przy tym na kanapie, żeby zdołać wsunąć rękę do środka. - Zaczynasz od przyszłego tygodnia, co drugi czwartek punktualnie o ósmej.

- Czemu nie zaczniemy dzisiaj?

- Dzisiejszy wieczór nie jest odpowiedni. Nie jesteś tym, kim masz być.

Tony bierze pieniądze i szacuje ich ilość wprawnym spojrzeniem, zamiast je rozwinąć i przeliczyć. - To tylko połowa.

- Resztę dostaniesz w przyszły czwartek, plus jeszcze dwie stówy - mówi House, opadając na skórzane oparcie. - Nie możesz powiedzieć nikomu o szczegółach naszej umowy. Ani swojemu szefowi, ani przyjaciołom, ani księdzu.

Tony prycha. - Musisz kochać zasadę tajemnicy lekarskiej. - Zamyka pudło i chwyta swoją kurtkę z wieszaka. - Mam cię nadal nazywać po prostu "doktorkiem"? - pyta.

- Nie będziesz mnie nijak nazywał, pamiętasz? Zasada numer jeden. - House włącza telewizor, nie zwracając więcej uwagi na swojego gościa. - I będziesz reagował na nazwisko "Wilson" - dodaje, po czym odprawia mężczyznę machnięciem ręki.

<center>~~~~~~~~~~</center>

W ciemności House rzeczywiście nie dostrzega różnicy. Pomagają mu w tym ubrania: tak znajoma śnieżnobiała koszula oraz piżmowy zapach nie za drogiej wody kolońskiej. Zanurza palce w brązowych kosmykach, niecierpliwie przyciągając głowę drugiego mężczyzny do swojego krocza.

- No dalej, Wilson - mruczy ponaglająco. - Obciągnij mi.

Na tym polu House czuje się swobodnie; nie różni się to aż tak bardzo, niż gdyby kobieta robiła mu loda. Włosy, za które szarpie, są krótsze, ale usta to usta.

Może gdyby opuścił spodnie aż do kostek, byłby w stanie poczuć dotyk szorstkiego policzka na skórze uda. Ale House nie chce pokazać swojej blizny. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

- Mocniej - mówi łagodnie i cicho, że brzmi to prawie jak sapnięcie. Czuje zażenowanie. - No już, mocniej - powtarza głośniej i bardziej natarczywie.

Z gardła Tony'ego wydobywa się pomruk, co powoduje surową reprymendę: - Nie hałasuj. - Następnie, wracając do swojej fantazji, dodaje: - Sąsiedzi mogliby cię usłyszeć, Wilson.

Żadnych liźnięć, ani draśnięć zębami - House nie jest zainteresowany niczym, co byłoby niespodziewane albo co odbiegałoby od scenariusza. Niemal wyrywa Tony'emu garść włosów, kiedy ten pochyla głowę, by przesunąć językiem po jego jądrach.

- Nie rób tak - mówi House głosem pozbawionym tchu. Jego ciało drży z rozkoszy, ale mimo to powtarza: - Przestań.

Oczywiście, Tony jednak robi to ponownie. (Klienci często mówią "nie", kiedy mają na myśli "proszę o jeszcze".) House odpycha go, zaciskając mocno trzęsące się ręce na jego ramionach. Włącza stojącą w pobliżu lampę i scena zostaje przerwana.

- Mówię poważnie. Nie rób tego - mówi jeszcze raz. - To nie jest coś... to nie pasuje, okay?

Tony wzdycha. - Chcesz powiedzieć, że "Wilson" by tego nie zrobił, tak?

House przybiera urażoną minę, ale nie jest to proste, kiedy jego członek wystaje mu z rozporka.
- A ty co, teraz bawisz się w terapeutę?
Doprowadza się do porządku i wstaje z kanapy, po czym rusza do kuchni, przytrzymując się mijanych po drodze mebli.

Tony wypuszcza z ust krótki oddech frustracji i przysiada na piętach. Jego niedawno przycięte włosy są zmierzwione, a pożyczone ubrania pogniecione i w nieładzie. - Nie chcesz, żebym dokończył?

- Pieniądze leżą na stole - woła House. Jego głos jest przytłumiony, bo równocześnie szpera w lodówce.

- Nawet się nie spuściłeś!

- Nie z twojej winy - stwierdza niechętnie House. - Potrzebowałem kilku miesięcy, żeby znaleźć faceta o właściwym wyglądzie. Jesteś inwestycją. - Wyjmuje z lodówki słoik i zmaga się z nakrętką. - Następnym razem kiedy powiem ci, co masz robić, zrób to.

- Seks bez niespodzianek to żadna zabawa - mówi Tony. Podnosi się z podłogi i idzie za House'em do kuchni. - Tobie nie chodzi o zachowanie kontroli. Chcesz mi mówić co kilka sekund, co mam robić? Znudzi ci się to i to naprawdę szybko.

Mężczyzna spogląda na słoik marmolady, który House trzyma w dłoniach. Wzdychając, wyrywa mu go i poluzowuje wieczko.

- Na moje oko, nie doceniasz tego swojego wymarzonego kolesia - stwierdza, oddając słoik z łobuzerską miną. - Być może nie polizałby cię po klejnotach. I co z tego? Jeżeli jest on taki wspaniały, jak wydajesz się sądzić, zrobiłby to, gdyby wiedział, że to lubisz. A tak najwyraźniej jest.

House smaruje kromkę chleba grubą warstwą marmolady. W zamyśleniu wgryza się w swoją przekąskę. - Pierwszy raz mi się zdarza, żeby prostytutka musiała mnie namawiać do lizania klejnotów - mamrocze z pełnymi ustami.

Tony poluźnia krawat i wzrusza ramionami. - Jeśli ma to być długoterminowy układ, muszę robić, co do mnie należy, bo inaczej zaczniesz być niezadowolony, a ja przestanę dostawać pieniądze. Zatem pozwól mi robić to, w czym jestem dobry. - Sięga do lodówki i wyciąga biały karton z resztkami chińszczyzny. - Będziesz to jadł?

House przeżuwa chleb przez kilka sekund, po czym odpowiada: - Uh. Owszem.

Tony bez pośpiechu odstawia karton z powrotem do lodówki.

<center>~~~~~~~~~~</center>

Wszystko zmierza ku lepszemu.

Tony jest co najmniej skrupulatny oraz wart każdego wydanego centa. Zaczyna nabywać pewnych drobnych manieryzmów, wiedząc dzięki reakcjom House'a, że odzwierciedlają one owego tajemniczego Wilsona.

Jedno zachowanie nigdy nie zawodzi: Tony wchodzi do mieszkania, otwierając drzwi zapasowym kluczem, staje na tle okna w ciemnym pokoju i masuje sobie kark, wydając przy tym zmęczone westchnienie. Pierwszego razu gdy ta mała scenka zostaje odegrana, House atakuje go brutalnym pocałunkiem.

- Pieprzony kusiciel - mruczy, dotykając ustami jego szyi, po czym popycha Tony'ego na podłogę. Kilka chwil dzikiego tarzania się po ziemi i jedno profesjonalne zwalenie konia później, i House dołącza do grona zadowolonych klientów.

- Dobranoc, doktorku - odzywa się cicho Tony, a następnie wychodzi, bo House chrapie już na sofie.

<center>~~~~~~~~~~</center>

- Jezu, Wilson - szepcze House, rytmicznie napierając na ochocze ciało, przechylone ponad oparciem kanapy. Wspierając się obiema rękami o kanapę, House jest w stanie utrzymać ciężar swojego ciała bez obciążania nim swojej nogi.

Posuwanie go od tyłu daje jeszcze bardziej zdumiewający efekt. Wilgotne od potu ciemne włosy u nasady karku, rozległa powierzchnia bladej skóry, znajomy układ piegów na ramionach...

House przygryza jedną z niewielkich plamek, wydobywając stęknięcie ze swojego zastępczego Wilsona.

- Jesteś już blisko? - pyta, poruszając coraz szybciej biodrami.

Dubler kiwa głową, z nieartykułowanym skowytem stawiając opór penisowi House'a. House otacza ramieniem tors aktora, szczypie go w sutek i przyciąga mężczyznę do własnej klatki piersiowej. Tony obraca głowę i całuje House'a gorącymi i chciwymi ustami.

Pocałunek smakuje miętą i House z łatwością może wyobrazić sobie ten smak na języku prawdziwego Wilsona. Ta myśl popycha go do krawędzi, a on nie próbuje się powstrzymywać.

- Kochasz tego faceta? - pyta Tony, chowając do kieszeni swój wieczorny zarobek.

- Zamknij się - odpowiada House bez śladu autentycznej złości w głosie.

<center>~~~~~~~~~~</center>

Kilka tygodni później ma miejsce dosyć niezręczny wieczór. Obaj znajdują się na łóżku (Tony ma wrażenie, że wreszcie zasłużył sobie na opuszczenie salonu), kiedy rozlega się dzwonek telefonu. House znajduje się wewnątrz niego, więc nie zwracają uwagi na uporczywe dzwonienie.

Włącza się automatyczna sekretarka i po mieszkaniu niesie się męski głos, wzmocniony przez taśmę kiepskiej jakości: - House, jesteś tam? Mówi Wilson.

Tony podnosi głowę, lekko zaintrygowany. Na wpół oczekiwał, że Wilson jest dziełem wyobraźni House'a: doskonałym, nierealnym mężczyzną.

House zastyga w bezruchu, majacząc ponad nim w ciemności, jego dłoń w dalszym ciągu otacza jedną z kostek Tony'ego.

Z sekretarki dobiega westchnienie. - Wiem, że tam jesteś; jest czwartek, więc grasz w pokera. Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz miał wolną chwilę.

Tony nie jest pewien jak powinny potoczyć się sprawy od tego momentu. Sięga do ramion House'a, ale w tej samej chwili starszy mężczyzna schodzi z niego i wymyka się z pokoju.

- Partyjka pokera, co? - mruczy Tony sam do siebie.

Pieniądze leżą na stole tak jak zwykle i Tony czuje jedynie niewielkie wyrzuty sumienia, kiedy je zabiera.

<center>~~~~~~~~~~</center>

Jednego wieczoru Tony siedzi pomiędzy rozchylonymi nogami House'a, opierając się plecami o tors starszego mężczyzny. Wszystkie jego ubrania leżą na ziemi. Koszula będzie potrzebowała niewielkich napraw; guziki trzymają się wyłącznie na pojedynczych nitkach.

House masturbuje go jedną ręką, drugą bez pośpiechu przesuwając po jego ciele. Tony kilkakrotnie próbuje sięgnąć do tyłu i pobawić się sprzączką przy pasku House'a albo dotknąć jego piersi przez cienki t-shirt, ale House powstrzymuje go za każdym razem.

- Dzisiejszy wieczór należy do ciebie - mówi mu prosto do ucha. Jego ruchy są powolne i ostrożne, koniuszki jego palców wędrują z nieskończoną cierpliwością. Na podstawie na wpół wyszeptanych przez House'a słów Tony jest w stanie zebrać historię do kupy: to był ciężki dzień w pracy i Wilson zasługuje na odrobinę wytchnienia.

Dygocząc bezsilnie w objęciach House'a, Tony zastanawia się, co prawdziwy Wilson robi tego wieczoru, żeby zaradzić swojemu napięciu.

<center>~~~~~~~~~~</center>

Jeszcze jeden czwartek. Tony klęczy bez słowa pomiędzy nogami starszego mężczyzny, ale House odpycha jego dłonie od rozporka swoich jeansów.

- Nie dzisiaj, Wilson - mówi. Jego słowa zlewają się ze sobą.

Tony nie ma pewności, czy to element fantazji, ale na wszelki wypadek się nie odzywa.

- Chodź tu. - House poklepuje siedzenie kanapy tuż obok siebie.

Tony siada na sofie, zastanawiając się nad tą zmianą scenariusza. House bez skrępowania opiera się o jego bok, jak mogłoby to zrobić dziecko.

- ...stem zmęczony - mamrocze z ustami tuż przy szyi Tony'ego. Młodszy mężczyzna niezgrabnie otacza ręką jego ramiona i pozwala, żeby spał, przytulając się mocno do niego.

Około północy Tony zbiera się do wyjścia i znajduje na stole zwitek banknotów. Jak gdyby nic się nie zmieniło. Mężczyzna waha się, jego ręka zawisa nad leżącą na blacie gotówką. W końcu jednak decyduje się ją zabrać.

<center>~~~~~~~~~~</center>

- Nie mogę już tego dłużej robić - narzeka Tony nad kubkiem przesłodzonej kawy. - Ten facet staje się zbyt dziwny. Kto płaci sześćset dolców za zdrzemnięcie się na czyimś ramieniu, Nikki?

Nikki wzrusza ramionami i dmucha na swoją parującą herbatę. - Uważam, że to tragiczne - odpowiada. - Ale nie aż tak zajebiście tragiczne. Bierz pieniądze od starucha. Potrzebujesz ich.

- Aż tak bardzo ich nie potrzebuję - stwierdza Tony. - Mogę wrócić do kelnerowania albo robić coś innego - dodaje, obserwując niewielką kawiarnię kalkulującym spojrzeniem.

- Byłeś gównianym kelnerem - mówi rzeczowo Nikki. - I nigdy nie zarobisz takich pieniędzy, jakie proponuje ci ten kuternoga.

- Mówię ci, pewnego wieczoru facet osiągnie jakieś morderczo-samobójcze stadium. - Tony dygocze dramatycznie. - Nie, dziękuję. Doktorek może zadźgać tego prawdziwego Wilsona na amen.

Klient siedzący przy pobliskim stoliku upuszcza portfel z okrzykiem zaskoczenia. Drobne turlają się po podłodze.

- Pomogę panu - mówi Tony, zbierając monety i przy okazji zgarniając kilka ćwiartek dla siebie. (Pralnia w jego budynku wyposażona była w pralkę na monety.)

Wreszcie podsuwa garść jedno- i pięciocentówek mężczyźnie, który gapi się na niego z rozdziawionymi ustami. Uśmiech na twarzy Tony'ego zanika, ponieważ chłopak właśnie wpatruje się we własne odbicie. Tamten mężczyzna mógłby być jego bratem.

- O kurwa - wykrztusza Tony.

- Mhm - przytakuje mu Wilson.

<center>~~~~~~~~~~</center>

Kiedy drzwi do mieszkania House'a się uchylają, na zewnątrz i wewnątrz panuje nieprzenikniona ciemność.

- Spóźniłeś się - mówi House, leżąc rozciągnięty na kanapie.

Tony wzrusza ramionami i w ramach przeprosin przesuwa dłonią wzdłuż wewnętrznej strony nogawki jeansów House'a. Klęka na podłodze i w ciemności mocuje się z zamkiem błyskawicznym i tkaniną spodni. House wydaje westchnienie i odchyla głowę do tyłu. Jego palce zanurzają się we włosy Tony'ego tak jak zazwyczaj.

- Potrzebuję tego w tej chwili - warczy House, ostrzegawczo i rozkazująco.

Dotyk na jego członku, wilgotny język, powiew powietrza. House pozwala swoim oczom się zamknąć i spuszcza ze smyczy wyobraźnię. Dłonie i usta Tony'ego są zawsze mistrzowskie w tym, co robią. Ale mężczyzna powstrzymuje cichy jęk wzbierający w jego piersi i House wie, że coś jest nie tak.

- Ciiii - ostrzega, troskliwie głaszcząc brązowe włosy.

Ale sytuacja się powtarza, rozlega się cichy odgłos, kiedy usta mężczyzny zajęte są ssaniem członka House'a. Dźwięk jest ledwo słyszalny, ale nie da się go zignorować.

- Zamknij się - odzywa się House, wkurzony, że jego fantazja została zakłócona w tak niegrzeczny sposób.

Wtedy Tony wydaje z siebie niski i przeciągły jęk, a House'a ogarnia wściekłość na tę małą męską dziwkę. Za kogo on się uważa, że ot tak odstępuje od ustalonych reguł i wszystko rujnuje?

House ciągnie go mocno za włosy, na tyle mocno, że mężczyzna krzyczy z bólu, a penis wysuwa się spomiędzy jego warg.

House zamiera w całkowitym bezruchu, ponieważ już wcześniej słyszał ten odgłos. Tony odsuwa się, przecierając usta i włącza lampkę do czytania.

Okazuje się, że to zdecydowanie nie Tony klęczy na podłodze w brązowych spodniach od garnituru i białej koszuli, we francuskich butach i krawacie w paski. Z czerwonymi i wilgotnymi wargami oraz z potarganymi włosami, rozczochranymi przez dłonie House'a.

- Cześć - odzywa się Wilson.

House przykrywa ozdobną poduszką swoje obślinione genitalia, jakby to miało w czymś pomóc.

- Wziąłem cię za kogoś innego. - Więcej nie jest w stanie z siebie wydusić.

Wilson przeczesuje palcami włosy, próbując doprowadzić je do porządku. - To akurat jest oczywiste - odpowiada lakonicznie.

House obraca w palcach zwisający z poduszki sznureczek. - No więc...?

- Właśnie zapłaciłem pewnemu dzieciakowi osiemset dolarów, żeby został dzisiaj w domu. - Wilson wzdycha. - Myślę, że to kwalifikuje się jako największa suma pieniędzy, jaką kiedykolwiek zapłacono prostytutce, żeby nic nie robiła.

- To on był prostytutką? - pyta House, otwierając szerzej oczy w udawanym zaskoczeniu. - A ja wziąłem go po prostu za bardzo nieudolnego fizykoterapeutę.

Wilson posyła mu delikatny uśmiech. Nachyla się z powrotem ku niemu i szturcha beżową poduszkę. - Mogę dokończyć to, co zacząłem? - pyta, przybierając minę niewiniątka. - A może masz zamiar wyrwać mi resztę włosów?

<center>~~~~~~~~~~</center>

Jest piątkowy poranek i House z trudem usiłuje się obudzić. Mruga powiekami w jasnych promieniach słońca, które wpadają przez okno i rozlewają się po bladoniebieskiej pościeli. Spogląda w dół na mężczyznę śpiącego wciąż na jego klatce piersiowej.

Nie jest pewien, czy to się dzieje naprawdę. Jest niemal przeświadczony, że to mu się tylko wydaje.

House zabiera rękę z ramienia Wilsona i ostrożnie odsuwa kosmyk brązowych włosów z jego zamkniętych oczu. Wilson przesuwa się odrobinę, ociera się policzkiem o nagą skórę House'a, po czym znowu się uspokaja.

House wypuszcza oddech, który wstrzymał w swojej piersi. Pozwala swojej głowie opaść z powrotem na poduszkę. Wciąż jest wcześnie, żaden z nich nie musi wychodzić do pracy jeszcze przez kilka godzin. House zamyka oczy i na nowo zapada w sen, trzymając ciepłe ciało Wilsona w swoich ramionach.


<center>~~~~~ the end ~~~~~</center>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 7:34, 03 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iskrzak
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:25, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Urocze. Naprawdę, ten fik był taki pocieszny, że aż perspektywa pójścia do szkoły... nie polepszyła się, ale mam przynajmniej lepszy humor
Aczkolwiek sam pomysł mógłby zostać bardziej rozwinięty... tak myślę. Co nie znaczy, że taka wersja jest zła.
Tłumaczenie genialne, jak zawsze. Każde słowo zgrabnie umieszczone na swoim miejscu. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że twoje tłumaczenia są lepsze od oryginałów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:53, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Słodko - gorzki, ale uroczy fik. Damn, nawet nie wiesz, jak bardzo brakuje mi w serialu House'a zachowującego się in character. Dobrze, że fiki takie jak ten czasami ratują sytuację. Thx za tłumaczenie (i że ci się jeszcze chce coś robić, w tym rozleniwionym jak leniwiec świecie ).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyLatte
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Uć
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:26, 03 Wrz 2010    Temat postu:

No cóż... Najpierw o tłumaczeniu. Czy ja wspominałam, że je uwielbiam w twoim wydaniu, Richie? Po przeczytaniu oryginału, cóż, wspaniale oddany klimat, chylę czoła

A teraz troche o tekście. Zgadzam się z iskrzakiem, temat mógły być trochę bardziej rozwinięty... Co jest trochę tragiczne - H. tak bardzo Hałsowy, że potrzebuje - tu cytat - 'męskiej dziwki' (ponoć jedno z najgorszych określeń dla mężczyzny ). Trochę mi szkoda pana T, ale na szczęście szybko mi to przeszło.


Cytat:
- Cześć - odzywa się Wilson.


tak jest! I wszystko na swoim miejscu Zważywszy na sytuację, to genialne przywitanie... Takie wylewne

*czeka z przytłaczającym ciężarem na 8 part Fairy God Doctor* *tak, to była sugestia :B*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:23, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Po pierwsze: nawiązanie do McDreamy i McSteamy Uwielbiam Chirurgów tak samo, jak House'a^^

Wg mnie Tony mógłby być McSteamy - męska dziwka

Ok, Muniashek jest już spokojny.

God, to jest... Smutne. You know what i mean. Gorzkie. Nawet końcówka mnie nie ucieszyła. I mean... To smutne, że House musiał kupować Tony'ego i jeszcze zmuszał go do ubierania się jak Wilson i na reagowanie na to nazwisko... God.

Ale to dobrze, że Wilson ostatecznie się dowiedział i skończyło się niejako dobrze. Niejako.

Tłumaczenie cudowne, nie mam pojęcia, jakim cudem tak genialnie radzisz sobie z czasem teraźniejszym, ale jestem pod ogromnym wrażeniem *___*

O, Mistrzyni Pisania i Tłumaczenia Hilsonowego!

Munio.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:12, 04 Wrz 2010    Temat postu:

iskrzak - to dopsz, że humor Ci się poprawił Dobry humor w piątek to podstawa dotrwania do weekendu

Hmm... z jednej strony się zgadzam, że rozwinięcie tej fabuły mogłoby dać ciekawy rezultat, ale z drugiej uważam, że w sumie po co - chyba można się domyślić, co się działo pomiędzy tymi czwartkami (tzn życie toczyło się zupełnie jak zawsze, a House zupełnie nic nie dawał po sobie poznać), a brak rozwiniętego opisu przeżyć wewnętrznych House'a jak dla mnie ma nawet swój urok (gdyby przez kilka stron ciągnęły się dywagacje o tym, jaki House jest nieszczęśliwy i chociaż wizyty Tony'ego przynoszą mu chwilowe wytchnienie, to potem cierpi jeszcze bardziej, bo wie, że prawdziwy Wilson nigdy nie będzie jego, to ten fik byłby zdecydowanie zbyt angstowy - plus to, że fików z takimi refleksjami jest na pęczki i już wystarczy ).

Dzięki za uznanie
A czy tłumaczenia są lepsze od oryginałów to trzeba zapytać kogoś, kto zna oba języki Pewnie w jednych miejscach są lepsze, a w innych gorsze - wszystko zależy od bogactwa języka w danym temacie (Ostatnio dokopałam się do angielskiego oryginału jednej z moich ulubionych książek i po porównaniu kilku fragmentów stwierdziłam, że polskie tłumaczenie jest zdecydowanie bogatsze niż ten oryginał. Ale trafiałam też na takie polskie przekłady, które były bardziej koślawe, niż wypracowanie ucznia podstawówki - niektórzy ludzie po prostu nie nadają się na tłumaczy )

***

Oj wiem, Este, wiem Też mi brakuje prawdziwego House'a i gdyby nie fiki, to już dawno zakończyłabym przygodę z tym serialem

Cała przyjemność tłumaczenia po mojej stronie. Wreszcie będę mogła pójść dalej, zamiast ciągle myśleć, jaki House w tym fiku był uroczy



***

LadyLatte, pięknie dziękuję

Gdzieś tu na Horum plącze się niedokończone tłumaczenie (z niemieckiego niestety) fika o podobnej tematyce. Tłumaczka (Huragius) stwierdziła, że fik nie wyszedł tak ciekawie, jak się zapowiadał, więc... Ale może gdzieś w szerokim internecie plącze się jeszcze jeden podobny fik - tylko trzeba go znaleźć.

Eee tam, "męska dziwka" to zawód jak każdy inny

Wiem, że przemawia przeze mnie Hilsonkowa stronniczość, ale House który kocha Wilsona, prawie nigdy nie wydaje mi się nieHouse'owy Zwłaszcza wtedy, kiedy jego miłość do Wilsona jest tak wielka, że - nie mogąc obdarzyć nią oryginalnego obiektu uczuć - musi przelać ją na jakiegoś zastępczego Wilsona (za to taki na przykład House, który masuje nogi Cuddy po ciężkim dniu, House'owości nie ma w sobie za grosz )

LadyLatte napisał:
tak jest! I wszystko na swoim miejscu

tylko ta poduszka trochę przeszkadza
LadyLatte napisał:
Zważywszy na sytuację, to genialne przywitanie... Takie wylewne

Wilsonowi pewnie zaschło w ustach i dlatego nie powiedział nic więcej
LadyLatte napisał:
*czeka z przytłaczającym ciężarem na 8 part Fairy God Doctor* *tak, to była sugestia :B*

Oooo... To ktoś to jednak jeszcze śledzi? Bo jakoś nie zauważyłam... *tak, to też była sugestia*
Ale spoko, będzie kolejna część - być może w niedzielę. Najpierw muszę nową część Gimme przepisać

***

Muniashek napisał:
Uwielbiam Chirurgów tak samo, jak House'a^^

to można tak samo uwielbiać dwa takie odmienne seriale?
Czytałam ostatnio fika, w którym Wilson dowiaduje się, że ma 11-letnią córkę (z Sam) i musi się nią zająć (bo Sam umiera, hehe ). Owa córka też uwielbia GA i chce zostać chirurgiem jak McDreamy Wspominam o tym jednak dlatego, że House bronił się rękami i nogami przed oglądaniem "Chirurgów" razem z córeczką i jej ojcem, bo Wilson mógłby się zrobić zazdrosny, gdyby zobaczył, że mały Greg ożywia się na widok McDreamy'ego

Muniashek napisał:
Nawet końcówka mnie nie ucieszyła.

a buuu Ciesz się końcówką! Teraz chłopaki będą żyli długo i szczęśliwie, a za zaoszczędzone pieniądze House'a pojadą na eroty... to znaczy EGZOTYczne wakacje

Muniashek napisał:
To smutne, że House musiał kupować Tony'ego i jeszcze zmuszał go do ubierania się jak Wilson i na reagowanie na to nazwisko...

a ja uważam, że to nie było wyłącznie smutne, ale również piękne i urocze Byłoby bardziej smutno, gdyby wynajął sobie tego zastępczego Wilsona jedynie w charakterze erotycznej zabawki - ale House poszedł o krok dalej i dzięki Tony'emu mógł dać upust swojej trosce o Wilsona *znowu się wzruszyła, chlip, chlip*

Muniashek napisał:
się niejako dobrze. Niejako.

a dlaczemu tylko "niejako"?

Każdy czas - teraźniejszy czy przeszły - ma swoje wady i zalety. Problem jedynie w tym, żeby się pilować i czasów nie pomieszać

Dzięki
(PS. damn, i znów nie zdążę uzupełnić komenta u Ciebie
... "rzucanie i trafianie argumentami"... )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LadyLatte
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Uć
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:35, 04 Wrz 2010    Temat postu:

Nie ma za co, nie ma za co C:

Cytat:
Wiem, że przemawia przeze mnie Hilsonkowa stronniczość, ale House który kocha Wilsona, prawie nigdy nie wydaje mi się nieHouse'owy


cóż, tak, House, kochający Wilsona, kocha Wilsona w House'owy sposób (mam nadzieję, że się nie plączę tak bardzo)... Ale ta sytuacja, przedstawiona w powyższym fiku, jest smutna... House nie chce nawet spróbować, bo obawia się reakcji blah blah blah... No, ale w końcu się udało

Cytat:
Wilsonowi pewnie zaschło w ustach i dlatego nie powiedział nic więcej


Zaschło w ustach? PO CZYMŚ TAKIM?! I tak prz okazji, sądzę, że w tej sytuacji to House był... ekhem, <b>wylewny...</b>


I a propos 'śledzenia' FGD... Cóź, po prostu rozważałam napisanie b a r d z o d ł u g i e g o komentarza, takie siedem w jednym (mam nadzieję, że nie przerażam zbytnio ).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:05, 04 Wrz 2010    Temat postu:

Richie napisał:
to można tak samo uwielbiać dwa takie odmienne seriale?


Jak widać, można, a owo uwielbienie łączy się z obecnością medycyny w obu - jestem zdrowo... khem. Lubię medycynę

Richie napisał:
mały Greg ożywia się na widok McDreamy'ego


Widzisz, nawet mały Greg lubi McDreamy'ego! ^^

Richie napisał:
Ciesz się końcówką! Teraz chłopaki będą żyli długo i szczęśliwie, a za zaoszczędzone pieniądze House'a pojadą na eroty... to znaczy EGZOTYczne wakacje


No jakoś nie mogę się cieszyć, bo czemu to nie mógł być od razu Wilson? Czy naprawdę potrzeba było Tony'ego...?

Mam jakieś negatywne spojrzenie na tego fika To do mnie niepodobne

Richie napisał:
a ja uważam, że to nie było wyłącznie smutne, ale również piękne i urocze Byłoby bardziej smutno, gdyby wynajął sobie tego zastępczego Wilsona jedynie w charakterze erotycznej zabawki - ale House poszedł o krok dalej i dzięki Tony'emu mógł dać upust swojej trosce o Wilsona *znowu się wzruszyła, chlip, chlip*


Damn, może faktycznie to było piękne i urocze... Chociaż nie potrafię tego zauważyć, wg mnie to po prostu smutne, gdy jakaś osoba, nie mogąc zająć się (czy to jest poprawne? niedawno się obudziłam ), i mean być z kimś, kogo kocha, wynajmuje męską dziwkę, żeby mieć coś podobnego... Wiesz, to chyba dlatego, że nie uznaję zastępstw w życiu. Jeżeli się czegoś nie ma, to trzeba się nauczyć żyć bez tego i czekać, aż może w końcu się to coś dostaję. Nie mogłabym, w starszym życiu, wynająć kogoś takiego, będąc jednocześnie zakochaną w innej osobie. Nawet gdyby oboje/obie byliby/łyby podobni/e. No nie, nie mogłabym, me sorry.

Nie płaaaacz! *biegnie z chusteczką i... potyka się o własne laczki*
Damn.

Richie napisał:
a dlaczemu tylko "niejako"?


Może nie spodobał mi się seks na końcu? A może to dlatego, że gdyby nie rozmowa Tony'ego w restauracji/pubie/whatever i nie podsłuchanie jej przez Wilsona, to nic by się nie zmieniło. House wciąż byłby nieszczęśliwy, wciąż wynajmowałby Tony'ego i udawał, że to Wilson.

Oh, me dont know, nie mam zielonego czemu mi się ten tekst nie podoba. Tłumaczenie, jak już pisałam, jest świetne, więc to nie Twoja wina, ale... Nie wiem. Chyba jednak chodzi o moje zdanie na temat zastępstw.

Richie napisał:
Każdy czas - teraźniejszy czy przeszły - ma swoje wady i zalety. Problem jedynie w tym, żeby się pilować i czasów nie pomieszać


Wieeeeem, a ja, pisząc w teraźniejszym, za mało myślę i mylę z przeszłym

Richie napisał:
Dzięki


Ależ nie masz za co, tym bardziej że mi się tekst nie spodobał... Ale tłumaczenie - jak pisałam - naprawdę cudowne, jak Twoje każde

Dont worry, Muniashek is patient, a poza tym to i tak już dzięki za komentarz

Weny Munio.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 10:21, 04 Wrz 2010    Temat postu:


Po pierwsze to muszę powiedzieć, że postać Tony'iego przypomniała mi pewną książkę, którą czytałam jakoś czas temu xD Właśnie tam był jeden z bohaterów o tym imieniu i był on raczej niegrzecznym psem na panienki^^

Czytałam z wielką przyjemnością i nie dziwię się, że załapał Cie za serce

Cały wysiłek, który Hosue włożył w wynalezienie substytutu Wilsona jest piękny! No... Tak urzekło mnie to *__*

Szczerze początek mnie jakoś tak zadziwił. W stylu House'a, ale mnie zadziwił[w sumie co się dziwić? Przecież serial jest już bez stylu house'owego...]
Czytając każdy kolejny kawałek coraz bardziej zaczynało mi być szkoda Hosue'a. To takie smutne, ze musiał się posunąć do takiej rzeczy, żeby poczuć hmm... no właśnie xD Dobra moje wywody są bez sensu i w ogóle xD

Moment kiedy Tonny rozmawiał z kumplem. Nie wiem miałam przeczucie, że to Wilson będzie słyszał.

Richie117 napisał:
- O kurwa - wykrztusza Tony.

- Mhm - przytakuje mu Wilson.

To pięknie oddaje całą sytuację, która się dzieje w tym ficku. Nic dodać nic odjąć

A potem to całe "zamieszanie". I House z tą poduszką. Malutki uśmieszek wdarł mi się na usta. House, który stał sie hmmm... "nieśmiały"? xD Tak, tak xD

Gorzko - słodki smak ficka. Coś wspaniałego! Takie, takie jakie właśnie powinno być.
Bardzo dobrze się czytało. Genialne tłumaczenie *__*
Dobrze, ze wróciłaś

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 4:58, 05 Wrz 2010    Temat postu:

LadyLatte napisał:
I tak prz okazji, sądzę, że w tej sytuacji to House był... ekhem, wylewny...

Ofkors - wprost tryskał radością

LadyLatte napisał:
I a propos 'śledzenia' FGD... Cóź, po prostu rozważałam napisanie b a r d z o d ł u g i e g o komentarza, takie siedem w jednym (mam nadzieję, że nie przerażam zbytnio ).

nope, absolutnie nie przerażasz To już pisz ten b a r d z o d ł u g i komentarz

***

Munio napisał:
Jak widać, można, a owo uwielbienie łączy się z obecnością medycyny w obu

well... dla mnie medycyna stanowiła raczej tło - ale serial lubiłam tak samo, jak Gotowe na wszystko

Munio napisał:
Widzisz, nawet mały Greg lubi McDreamy'ego! ^^

zastanawiam się, co na to mały Jimmy
Za to Duży Greg uważał, że McDreamy nawet skalpela trzymać nie potrafi

Munio napisał:
bo czemu to nie mógł być od razu Wilson? Czy naprawdę potrzeba było Tony'ego...?

wiesz, jaki jest House... Może najpierw chciał spróbować, co z tego wyjdzie? (jak z tymi próbami spuszczania krwi ze zwłok przezd prawie-autopsją )

Munio napisał:
wg mnie to po prostu smutne, gdy jakaś osoba, nie mogąc zająć się (czy to jest poprawne? niedawno się obudziłam ), i mean być z kimś, kogo kocha, wynajmuje męską dziwkę, żeby mieć coś podobnego...

no samo to wynajmowanie dublera Wilsona było smutne, temu nie przeczę. Urocze (chociaż to słowo nie do końca wyraża to, co mam na myśli) jest to, że House do pewnego stopnia odsłonił się przed Tonym i że mu zaufał... I mean, niby zażądał pełnej dyskrecji, ale - jak na House'a - to musiał być spory wysiłek, żeby pokazać swoje wrażliwe wnętrze (jak z wizytą u lekarza - wiesz, że Cię nie wyśmieje, jak się przed nim rozbierzesz, ale to i tak krępujące ).

Munio napisał:
Wiesz, to chyba dlatego, że nie uznaję zastępstw w życiu. Jeżeli się czegoś nie ma, to trzeba się nauczyć żyć bez tego i czekać, aż może w końcu się to coś dostaje. Nie mogłabym, w starszym życiu, wynająć kogoś takiego, będąc jednocześnie zakochaną w innej osobie.

Tu podzielam Twoje zdanie. I teoretycznie też mi się wydaje, że nie mogłabym próbować zadowolić się jakąś imitacją. Ale życie lubi płatać figle i czasami... człowiek po prostu nie daje rady wytrzymać ze swoimi uczuciami, nie tylko miłością. Efektem tego są nałogi, samobójstwa i inne tego typu rzeczy - wszystko przez to, że człowiek nie potrafi się nauczyć żyć bez tego, czego nie może mieć i nie ma siły dłużej czekać.
...
Btw, gdzieś tu w dziale jest temat o podobieństwie Stacy do Wilsona i śmiała teza yourico, że House wcale nieprzypadkowo się z nią związał A czemu Wilson zakochał się w Amber, tego chyba przypominać nie muszę

Munio napisał:
Może nie spodobał mi się seks na końcu?

oj od razu seks... może Wilson dokończył, co zaczął i poszli spać?

Munio napisał:
A może to dlatego, że gdyby nie rozmowa Tony'ego w restauracji/pubie/whatever i nie podsłuchanie jej przez Wilsona, to nic by się nie zmieniło. House wciąż byłby nieszczęśliwy, wciąż wynajmowałby Tony'ego i udawał, że to Wilson.

Nie wiadomo, czy nic by się nie zmieniło - jest wiele możliwości Wilson mógłby wpaść bez zapowiedzi na wieczorek pokerowy albo minąć się z Tonym na ulicy pod blokiem House'a, albo Tony spróbowałby odszukać "prawdziwego Wilsona" i powiedzieć mu, co się dzieje, albo Wilson sam wykonałby pierwszy ruch (bo przecież gdyby nie kochał House'a, to nie wydałby 800$, żeby zrobić swojemu przyjacielowi niespodziankę [i loda] )

Munio napisał:
Oh, me dont know, nie mam zielonego czemu mi się ten tekst nie podoba.

Czasem tak bywa W każdym razie tym bardziej się cieszę, że komętnęłaś ficzka i że sobie tu dyskutujemy na temat jego fabuły

Munio napisał:
Wieeeeem, a ja, pisząc w teraźniejszym, za mało myślę i mylę z przeszłym

to po napisaniu, trzeba przeczytać jeszcze kilka razy i poprawić - przynajmniej ja tak robię, bo nie raz odruchowo napiszę coś w nie tym czasie, co trzeba



***

Agusss napisał:
Właśnie tam był jeden z bohaterów o tym imieniu i był on raczej niegrzecznym psem na panienki^^

ech te książki... a dobrej homo-powieści ze świecą szukać

Agusss napisał:
Szczerze początek mnie jakoś tak zadziwił. W stylu House'a, ale mnie zadziwił[w sumie co się dziwić? Przecież serial jest już bez stylu house'owego...]

ano... teraz to już naprawdę nie wiadomo, w które cechy House'a wierzyć I mam wścieka na scenarzystów, kiedy czytam fiki, których autorzy poświęcają mnóstwo miejsca na opisanie kłopotów i ograniczeń, z jakimi House musi się zmagać z powodu swojej nogi

Agusss napisał:
Czytając każdy kolejny kawałek coraz bardziej zaczynało mi być szkoda Hosue'a. To takie smutne, ze musiał się posunąć do takiej rzeczy, żeby poczuć hmm... no właśnie xD Dobra moje wywody są bez sensu i w ogóle xD

czemu "bez sensu"? Mi też było szkoda House'a z każdym kolejnym czwartkiem, a przy ostatnim to trochę żałowałam, że nie jest dłuższy, bo mogłabym sobie popłakać

Agusss napisał:
Moment kiedy Tonny rozmawiał z kumplem. Nie wiem miałam przeczucie, że to Wilson będzie słyszał.

(kumpelą ) To było sort of oczywiste

Agusss napisał:
To pięknie oddaje całą sytuację, która się dzieje w tym ficku. Nic dodać nic odjąć

Dobrze, że to nie Wilson powiedział "O kurwa", bo Tony mógłby się obrazić

Agusss napisał:
House, który stał sie hmmm... "nieśmiały"? xD Tak, tak xD

Nieśmiały? Ja bym powiedziała, że spanikował, bo nie mógł uwierzyć w spełnienie swoich fantazji

Dzięki za uznanie dla tłumaczenia i samego fika
I mi też dobrze, że wróciłam

Thx jeszcze raz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 5:28, 05 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:22, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Richie napisał:
well... dla mnie medycyna stanowiła raczej tło - ale serial lubiłam tak samo, jak Gotowe na wszystko


Ja w zasadzie nie lubię seriali, ale wyjątek ostatnio zaczęły stanowić medyczne - najpierw House, później Chirurdzy (tak jak House swoją osobą mnie zaintrygował, potem do tego doszło zafascynowanie medycyną, tak Chirurdzy przyszli znikąd, po prostu w styczniu od siostry wzięłam wszystkie sezony, a pod koniec marca byłam chora i zaczęłam oglądać po części z nudów, a po części też mnie wciągnęło ), teraz przyszedł czas na ER, które mam zamiar ściągać w całości i obejrzeć. Wyjątkiem też, nie wiem na jak długo, jest serial Tancerze, ale mniej mnie to przyciąga, niż medyczne. Dzięki House'owi odkryłam ogromne zainteresowanie medycyną A Chirurdzy...? To śmieszny przecież serial, poza medycyną momenty Mere/Cristine są zabawne, a poza tym, to niestety perypetie bohaterów mnie wciągnęły

Damn, ciekawe, czy mnie zrozumiesz, bo ja sama siebie nie rozumiem

Richie napisał:
zastanawiam się, co na to mały Jimmy
Za to Duży Greg uważał, że McDreamy nawet skalpela trzymać nie potrafi


Mały Jimmy powinien się cieszyć, bo w bodajże 5 albo 6 sezonie McDreamy ubiera się podobnie do niego (i mean koszula, krawat... ). A poza tym, powinien być zazdrosny
Bo on jakoś dziwnie ten skalpel trzyma i nie mam pojęcia, jaki sposób trzymania jest dobry

Richie napisał:
wiesz, jaki jest House... Może najpierw chciał spróbować, co z tego wyjdzie? (jak z tymi próbami spuszczania krwi ze zwłok przezd prawie-autopsją)


Ehh, no tak. Zapomniałam, że House jest skomplikowanym człowiekiem. Gupi, gupi, gupi...

Richie napisał:
no samo to wynajmowanie dublera Wilsona było smutne, temu nie przeczę. Urocze (chociaż to słowo nie do końca wyraża to, co mam na myśli) jest to, że House do pewnego stopnia odsłonił się przed Tonym i że mu zaufał... I mean, niby zażądał pełnej dyskrecji, ale - jak na House'a - to musiał być spory wysiłek, żeby pokazać swoje wrażliwe wnętrze (jak z wizytą u lekarza - wiesz, że Cię nie wyśmieje, jak się przed nim rozbierzesz, ale to i tak krępujące ).


No tak, generalnie masz rację Faktycznie dla House'a to musiał być wysiłek, żeby przed kimś nieznanym się otworzyć, ale - i znowu przyznaję Ci rację ogólnie - to jest chyba łatwiejsze, niż otworzyć się przed najlepszym przyjacielem. No ok, zaczynam rozumieć House'a

Richie napisał:
Tu podzielam Twoje zdanie. I teoretycznie też mi się wydaje, że nie mogłabym próbować zadowolić się jakąś imitacją. Ale życie lubi płatać figle i czasami... człowiek po prostu nie daje rady wytrzymać ze swoimi uczuciami, nie tylko miłością. Efektem tego są nałogi, samobójstwa i inne tego typu rzeczy - wszystko przez to, że człowiek nie potrafi się nauczyć żyć bez tego, czego nie może mieć i nie ma siły dłużej czekać.


Racja, ale ja też jestem zdania, że człowiek jest w stanie przeżyć wszystko i wytrzymać wszystko, jeśli tylko tego chce. Wiem, człowiek jest teoretycznie słabym nikim, który musi walczyć z przeciwnościami losu. Ale wg mnie może być na tyle silny, żeby te wszystkie przeciwności zwyciężyć i cieszyć się prawdopodobnie lepszym życiem. Co nas nie zabije, to nas wzmocni, podpisuję się pod tym zdaniem całą sobą, a wg mnie niemal nic nie może nas zabić. Tylko musimy to odkryć

Richie napisał:
Btw, gdzieś tu w dziale jest temat o podobieństwie Stacy do Wilsona i śmiała teza yourico, że House wcale nieprzypadkowo się z nią związał A czemu Wilson zakochał się w Amber, tego chyba przypominać nie muszę


Hm, nigdy nie patrzyłam na Stacy w ten sposób Z Amber zdawałam sobie sprawę, ale Stacy... Faktycznie, oni są podobni^^

Richie napisał:
oj od razu seks... może Wilson dokończył, co zaczął i poszli spać?


Wierzysz w to?

Richie napisał:
Nie wiadomo, czy nic by się nie zmieniło - jest wiele możliwości Wilson mógłby wpaść bez zapowiedzi na wieczorek pokerowy albo minąć się z Tonym na ulicy pod blokiem House'a, albo Tony spróbowałby odszukać "prawdziwego Wilsona" i powiedzieć mu, co się dzieje, albo Wilson sam wykonałby pierwszy ruch (bo przecież gdyby nie kochał House'a, to nie wydałby 800$, żeby zrobić swojemu przyjacielowi niespodziankę [i loda])


Well, no w sumie masz rację Ale to tylko przypuszczenia, a mogło się nic nie zmienić *pesymizm mode on*

Richie napisał:
Czasem tak bywa W każdym razie tym bardziej się cieszę, że komętnęłaś ficzka i że sobie tu dyskutujemy na temat jego fabuły


Me też się cieszy, uwielbiam takie dyskusje i rzeczy, które wychodzą w trakcie A komętnęłam sobie, bo ogólnie fik jest naprawdę dobry, no i warto było

Richie napisał:
to po napisaniu, trzeba przeczytać jeszcze kilka razy i poprawić - przynajmniej ja tak robię, bo nie raz odruchowo napiszę coś w nie tym czasie, co trzeba


No właśnie, teraźniejszy jest nie odruchowy, to jest straszne ;D

Dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:55, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Ja pojechałam, ale pociągiem ekspresowym do Krainy Wiecznej Bezczynności, a teraz wracam. Na piechotę. _^_

Przewidywalna fabuła prawie zepsuła mi cudny tytuł (wygrałaś z angielskim! ) i chęć do czytania, ale skoro tłumaczysz to musi być tego warte.

Cytat:
- Całowanie? - pyta House, unosząc brew.


To JEST smutne.

Cytat:
- No dalej, Wilson - mruczy ponaglająco. - Obciągnij mi.


Niee. To jest... niewłaściwe

Cytat:
Tony wchodzi do mieszkania, otwierając drzwi zapasowym kluczem, staje na tle okna w ciemnym pokoju i masuje sobie kark, wydając przy tym zmęczone westchnienie. Pierwszego razu gdy ta mała scenka zostaje odegrana, House atakuje go brutalnym pocałunkiem.
- Pieprzony kusiciel - mruczy, dotykając ustami jego szyi, po czym popycha Tony'ego na podłogę.


W tym momencie, za całą resztą, brakuje mi trochę rozpisania ich relacji. Skoro obcy facet budzi w nim takie emocje, czemu nie pobawić się ideą kompletnego zastąpienia Wilsona? Zła, mroczna ja wysłałabym ich na kawę i ROZMAWIANIE, a potem jakimś mocnym kontrastem uświadomiła House'owi, że jednak co Wilson, to Wilson. ^^

Cytat:
Włącza się automatyczna sekretarka i po mieszkaniu niesie się męski głos, wzmocniony przez taśmę kiepskiej jakości: - House, jesteś tam? Mówi Wilson.


Oh, to było dobrze zagrane. Nie jestem tylko pewna, czy prawdziwy głos Wilsona nie popchnąłby House'a w stronę przeciwną niż wyjście (No dobrze; "dojście" nie jest tak do końca przeciwną stroną, ale na pewno leży gdzieś po drugiej stronie)


Cytat:
- O kurwa - wykrztusza Tony.
- Mhm - przytakuje mu Wilson.


WIEEM. Wiem, co teraz będzie *cieszy się nieprzyzwoicie*

Cytat:
Z czerwonymi i wilgotnymi wargami oraz z potarganymi włosami, rozczochranymi przez dłonie House'a.
- Cześć - odzywa się Wilson.


Taak.

Richie, wybacz za jakość i długość tego komentarza (a miałam okropną ochotę użyć słowa "stosunku" zamiast komentarza ). Świetna robota

Weny, czasu, itd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:13, 06 Wrz 2010    Temat postu:

Munio napisał:
Ja w zasadzie nie lubię seriali, ale wyjątek ostatnio zaczęły stanowić medyczne - najpierw House, później Chirurdzy (...)

to ja seriale oglądałam od zawsze - chyba nie dałabym rady wszystkich wymienić Ale medyczno-obyczajowe chyba przeważały, tak jakoś wyszło. Chirurgów czy co tam leciało o tej porze na Polsacie oglądałam jako tło przy odrabianiu zadań domowych, za to zauroczenie House'em zawdzięczam mojemu psu Pewnego czwartku włączyłam mu telewizor, żeby nie czuł się samotny, kiedy będę siedzieć w łazience i jak wróciłam, to weszłam akurat na scenę z kobietą w ciąży, która myślała, że ma pasożyta... Jessu, gdyby nie Rex, to pewnie by mnie nawet na Horum nie było

Munio napisał:
Damn, ciekawe, czy mnie zrozumiesz, bo ja sama siebie nie rozumiem

raczej rozumiem - chyba że tylko mi się wydaje

Munio napisał:
Mały Jimmy powinien się cieszyć, bo w bodajże 5 albo 6 sezonie McDreamy ubiera się podobnie do niego (i mean koszula, krawat... )

mały Jimmy w koszuli i krawacie? To już stringi z krawatem albo silikonowe wdzianko nie wystarczą?
No dobra, dobra, wiem, co masz na myśli Kurcze, muszę kiedyś zassać Chirurgów i sobie co nieco odświeżyć, bo nawet nie pamiętam, w co McDreamy ubierał się we wcześniejszych sezonach

Munio napisał:
Bo on jakoś dziwnie ten skalpel trzyma i nie mam pojęcia, jaki sposób trzymania jest dobry

skalpel trzeba trzymać tak, jak nóż do steków [żarcik]
heh, i znów - nawet nie pamiętam, żebym widziała go ze skalpelem

Munio napisał:
Faktycznie dla House'a to musiał być wysiłek, żeby przed kimś nieznanym się otworzyć, ale - i znowu przyznaję Ci rację ogólnie - to jest chyba łatwiejsze, niż otworzyć się przed najlepszym przyjacielem.

Z pewnością House'owi było łatwiej otworzyć się przed kimś obcym, bo niczym nie ryzykował - zawsze mógł wywalić Tony'ego i więcej by się nie spotkali. A otwarcie się przed Wilsonem wiązało się z ogromnym ryzykiem, bla bla bla...
Dlatemu tak mnie wkurza wycofanie medycyny na dalszy plan w serialu - przez 3/4 6. sezonu House siedział zamknięty w swojej skorupie, potem wspomniał pacjentowi stojącemu nad grobem o tym, że coś łączyło go z Lydią, a na koniec - suprajs, suprajs! - Huddy

Munio napisał:
No ok, zaczynam rozumieć House'a

Jupi

Munio napisał:
Racja, ale ja też jestem zdania, że człowiek jest w stanie przeżyć wszystko i wytrzymać wszystko, jeśli tylko tego chce. Wiem, człowiek jest teoretycznie słabym nikim, który musi walczyć z przeciwnościami losu. Ale wg mnie może być na tyle silny, żeby te wszystkie przeciwności zwyciężyć i cieszyć się prawdopodobnie lepszym życiem. Co nas nie zabije, to nas wzmocni, podpisuję się pod tym zdaniem całą sobą, a wg mnie niemal nic nie może nas zabić. Tylko musimy to odkryć

dokładnie tak jest Człowiek jest w stanie osiągnąć niemal wszystko, jeżeli tylko wystarczająco się postara. Inna sprawa, że ludzie są różni i nie wszystkim chce się próbować - jeden zadowoli się nagrodą pocieszenia i bez ekscesów prześlizga się do kresu życia, a drugi nie ustanie w wysiłkach, nawet jeśli nigdy nie osiągnie celu. Szkoda tylko, że z góry nie wiadomo, jaki będzie finał, więc można zmarnować życie zarówno próbując, jak i siedząc na tyłku...

Munio napisał:
Hm, nigdy nie patrzyłam na Stacy w ten sposób

jakby co, to znalazłam ten temat
http://www.housemd.fora.pl/hilson,22/porownanie-czy-tylko-mnie-uderza-to-podobienstwo,1901.html

Munio napisał:
Wierzysz w to?

właściwie czemu nie? Czytałam raz fika, w którym era została odłożona na nieokreśone później, bo House potrzebował czasu, żeby na początek przywyknąć do tego, że ktoś po latach znów śpi z nim w jednym łóżku...

Munio napisał:
Ale to tylko przypuszczenia, a mogło się nic nie zmienić *pesymizm mode on*

pesymizmowi do działu FF Hilson wstęp surowo zabroniony! Tutaj ma być optymistycznie i happy, bo inaczej zginiemy pod kopytami huddy-jednorożców

Munio napisał:
Me też się cieszy, uwielbiam takie dyskusje i rzeczy, które wychodzą w trakcie

oł jeee A jak już te rzeczy wyjdą w dyskusji, to przestają mnie męczyć i dręczyć *egoizm mode on*

Munio napisał:
A komętnęłam sobie, bo ogólnie fik jest naprawdę dobry, no i warto było

siem cieszem

***

333 napisał:
Ja pojechałam, ale pociągiem ekspresowym do Krainy Wiecznej Bezczynności, a teraz wracam. Na piechotę. _^_

lepiej na piechotę, niż polskim air force one
*wysyła po Bullet hulajnogę z napędem na 4 koła*

333 napisał:
(wygrałaś z angielskim! )

rzutem na taśmę, w ostatniej rundzie... ale za to przez nokaut

333 napisał:
To JEST smutne.

a właśnie, zapomniałam się wzruszyć przy tym nieco rozpaczliwym pytaniu *wzrusza się*

333 napisał:
Niee. To jest... niewłaściwe


(I nigdy nie przyzwyczaję się do używania takich sformułowań w rozmowie chłopaków. Nigdy.)

333 napisał:
W tym momencie, za całą resztą, brakuje mi trochę rozpisania ich relacji. Skoro obcy facet budzi w nim takie emocje, czemu nie pobawić się ideą kompletnego zastąpienia Wilsona? Zła, mroczna ja wysłałabym ich na kawę i ROZMAWIANIE, a potem jakimś mocnym kontrastem uświadomiła House'owi, że jednak co Wilson, to Wilson. ^^

Nooo... ja to widzę inaczej. Bo takie emocje Tony budzi w House'ie tylko wtedy, kiedy jest ciemno i House uważa go wówczas za Wilsona, a po włączeniu świateł Tony co najwyżej może liczyć na sympatię House'a (a to i tak sporo, zważywszy, że Tony bawi się w terapeutę, czego House normalnie nie toleruje ).
Jednakowoż rozpisanie ich relacji mogłoby dać ciekawy efekt. (Tony w pewnym momencie stwierdza, że zakochał się w tym wrażliwym, smutnym facecie i daje mu to do zrozumienia, a House myśli: What the hell, why not save the cash and give it a chance? ) Tylko trudno mi wyobrazić sobie tę fabułę bez wątku zazdrosnego Wilsona, a to już dosyć ograne...
U see, Bullet? Jak będziesz się nudzić na wykładach, to masz temat do kolejnego fika

333 napisał:
Nie jestem tylko pewna, czy prawdziwy głos Wilsona nie popchnąłby House'a w stronę przeciwną niż wyjście

może - gdyby House znajdował się bliżej krawędzi
Ale podejrzewam, że gdyby Wilson jakimś cudem nakrył ich w mieszkaniu, to House umarłby ze wstydu (niepotrzebnie) i zwiał na koniec świata, a Wilson musiałby go odnaleźć i przywlec z powrotem do Princeton

333 napisał:
(a miałam okropną ochotę użyć słowa "stosunku" zamiast komentarza )


komentarze są jak antykoncepcja - "stosunek do stosunku po stosunku"

333 napisał:
Richie, wybacz za jakość i długość tego komentarza

nie mam czego wybaczać - w czasach kryzysu trzeba się cieszyć z tego, co jest
And dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:55, 19 Wrz 2010    Temat postu:

O, i tu jeszcze trzeba odpisać...

Richie napisał:
to ja seriale oglądałam od zawsze - chyba nie dałabym rady wszystkich wymienić Ale medyczno-obyczajowe chyba przeważały, tak jakoś wyszło. Chirurgów czy co tam leciało o tej porze na Polsacie oglądałam jako tło przy odrabianiu zadań domowych, za to zauroczenie House'em zawdzięczam mojemu psu Pewnego czwartku włączyłam mu telewizor, żeby nie czuł się samotny, kiedy będę siedzieć w łazience i jak wróciłam, to weszłam akurat na scenę z kobietą w ciąży, która myślała, że ma pasożyta... Jessu, gdyby nie Rex, to pewnie by mnie nawet na Horum nie było


Ja mogę czasami pojedyncze odcinki różnych seriali oglądać, ale nigdy się do końca nie orientuję, o co chodzi A medycznych kiedyś w ogóle nie oglądałam...
*próbuje sobie wyobrazić psa oglądającego House'a* Ja swojej psicy nie włączałam tv, zresztą ona jakąś połowę dnia zazwyczaj bywała sama w domu, to się przyzwyczaiła Za to potem jak się cieszyła, gdy wracaliśmy... *ociera łezkę z oka*

Khem, o czym to było?

House'a pierwszy raz oglądałam, jak byłam na działce, jeszcze nie wiedziałam co to jest i z czym się to je, zdziwiło mnie tylko, że tak późno jest I miał kropkę czerwoną, dla dorosłych! A ja byłam na tyle młoda, że się nią przejmowałam i chyba zmieniałam kanał za każdym razem, jak rodzice wchodzili do chatki

Richie napisał:
mały Jimmy w koszuli i krawacie? To już stringi z krawatem albo silikonowe wdzianko nie wystarczą?
No dobra, dobra, wiem, co masz na myśli Kurcze, muszę kiedyś zassać Chirurgów i sobie co nieco odświeżyć, bo nawet nie pamiętam, w co McDreamy ubierał się we wcześniejszych sezonach


Niee, nie wystarczą Koszula i krawat dla małego Jimmiego będą ok

Ja mam wszyyyystkich Chirurgów, ja mam wszystkich... Ale też nie pamiętam

Richie napisał:
skalpel trzeba trzymać tak, jak nóż do steków [żarcik]
heh, i znów - nawet nie pamiętam, żebym widziała go ze skalpelem


Ja przez wakacje kilka odcinków na wyrywki obejrzałam i w jednym z nich właśnie McDreamy operuje, no to... No dziiiiiwnie

Richie napisał:
Z pewnością House'owi było łatwiej otworzyć się przed kimś obcym, bo niczym nie ryzykował - zawsze mógł wywalić Tony'ego i więcej by się nie spotkali. A otwarcie się przed Wilsonem wiązało się z ogromnym ryzykiem, bla bla bla...
Dlatemu tak mnie wkurza wycofanie medycyny na dalszy plan w serialu - przez 3/4 6. sezonu House siedział zamknięty w swojej skorupie, potem wspomniał pacjentowi stojącemu nad grobem o tym, że coś łączyło go z Lydią, a na koniec - suprajs, suprajs! - Huddy


Mogę do tego pierwszego dopisać: bla bla bla? I mean, zgadzam się, ale nie mam weny, żeby dopisać coś jeszcze

A ten suprajs, to żaden suprajs nie jest. W zasadzie było to widać od początku 5 sezonu, że Huddy w końcu będzie -.-

Richie napisał:
Szkoda tylko, że z góry nie wiadomo, jaki będzie finał, więc można zmarnować życie zarówno próbując, jak i siedząc na tyłku...


To jest cecha naszego życia - nigdy nie wiemy, jak się potoczą nasze losy, ale wg mnie to jest magiczne i lepsze, niż gdybyśmy mieli wiedzieć, co robić i jak to się skończy... Wtedy życie straciłoby urok tej walki

Richie napisał:
właściwie czemu nie? Czytałam raz fika, w którym era została odłożona na nieokreśone później, bo House potrzebował czasu, żeby na początek przywyknąć do tego, że ktoś po latach znów śpi z nim w jednym łóżku...


Ok, to jest urocze *___*

Richie napisał:
pesymizmowi do działu FF Hilson wstęp surowo zabroniony! Tutaj ma być optymistycznie i happy, bo inaczej zginiemy pod kopytami huddy-jednorożców


No doooobrze, dobrze. *chowa pesymizm do kieszeni* Chodź tu, tu Ci będzie ciepło i bezpiecznie, będziesz mógł się spokojnie rozwijać...

Richie napisał:
oł jeee A jak już te rzeczy wyjdą w dyskusji, to przestają mnie męczyć i dręczyć *egoizm mode on*


Taaak! (znowu nie mam wany na dopisanie czegoś bardziej logicznego i mądrego )



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:07, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Munio napisał:
Ja mogę czasami pojedyncze odcinki różnych seriali oglądać, ale nigdy się do końca nie orientuję, o co chodzi

nie no, to ja jak już zacznę, to muszę obejrzeć całość - chyba że w końcu robić się zbyt beznadziejnie jak na mój gust, co do tej pory miało miejsce może... dwa razy

Munio napisał:
*próbuje sobie wyobrazić psa oglądającego House'a*

hmm... wyglądał wtedy mniej-więcej tak:
[link widoczny dla zalogowanych]
chociaż on i bez oglądania zachowuje się jak House: wywala mnie z fotela na kanapę, krednie moje jedzenie, wchodzi mi do łazienki bez pukania i dźga mnie laską (tzn patykiem) na spacerze

Munio napisał:
swojej psicy nie włączałam tv, zresztą ona jakąś połowę dnia zazwyczaj bywała sama w domu, to się przyzwyczaiła

well... jak wychodzę, to zostawiam Rexowi włączone radio


Munio napisał:
nie mam weny, żeby dopisać coś jeszcze

wena obecnie to w ogóle deficytowy towar, heh

Munio napisał:
W zasadzie było to widać od początku 5 sezonu, że Huddy w końcu będzie -.-

zatem muszę być bardziej ślepa, niż mi sie wydaje, bo jeśli chodzi o serial, to widziałam coś zupełnie przeciwnego A że Shore i spółka robią, co chcą, zaprzeczając ogólnie przyjętym zasadom, to już inna para kaloszy

Munio napisał:
To jest cecha naszego życia - nigdy nie wiemy, jak się potoczą nasze losy, ale wg mnie to jest magiczne i lepsze, niż gdybyśmy mieli wiedzieć, co robić i jak to się skończy... Wtedy życie straciłoby urok tej walki

oczywiście masz rację Ale niech się przyzna ten, kto choć raz nie miał ochoty dowiedzieć się, co się czai za "zakrętem"

Munio napisał:
Ok, to jest urocze *___*
gdyby zainteresowanie fikami jeszcze jako tako istniało, to może bym się kiedyś za tego fika zabrała...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin