Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Greg House: Uwodziciel [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:18, 01 Cze 2010    Temat postu: Fic: Greg House: Uwodziciel [Z]

Kilka słów tytułem wstępu

No więc po pierwsze... miałam przetłumaczyć tego ficzka już jakiś czas temu, ale z powodów różnych (w tym nękającego mnie od kilku dni koszmarnego kataru ) udało mi się go dokończyć dopiero na dziś. Zatem potraktujcie to jako prezent na Dzień Dziecka

Po drugie - to nie jest taki zwyczajny fik, który się czyta od deski do deski. W tym fiku za bieg fabuły odpowiedzialność ponosi czytelnik - dokonując wyboru, co takiego następnie zrobi/powie House Zatem nie próbujcie czytać wszystkich części fika po kolei, tylko klikajcie w linki i pozwólcie się przenieść do odpowiedniego posta, bo zepsujecie całą zabawę!!!

Po trzecie - fiki pisane w drugiej osobie zawsze wzbudzały we mnie awersję, ale w tym wypadku taka forma narracji wydaje się wyjątkowo na miejscu

Po czwarte - nie zapomnijcie się pochwalić, jak wam poszło (tylko proszę nie oszukiwać, że wszyscy za pierwszym razem dotarliście do najszczęśliwszego zakończenia

Zatem życzę wszystkim miłego wczuwania się w Gregory'ego House'a i podejmowania trafnych wyborów przy uwodzeniu Jimmy'ego

***

Gdyby komuś nie chciały "wyskakiwać" odpowiednie posty, to zapraszam do zabawy z tym fikiem w inne miejsce: KLIK


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 8:23, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:20, 01 Cze 2010    Temat postu:

Kategoria: love

Klasyfikacji wiekowej brak (w zależności od tego, co wybierzecie - od 'bez ograniczeń' do +18 )




Tytuł: Greg House: Uwodziciel ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: evila_elf



Czujesz, jak kropla potu spływa ci za uchem, zbiega po twoim karku i wsiąka w t-shirt. Ale ty nie przestajesz wpatrywać się w telewizor, udając, że jesteś zafascynowany każdym ruchem Johna Wayne'a. Dziś jest ta noc. Nawet z kilkutygodniowym wyprzedzeniem zakreśliłeś zagadkowo tę datę na wszystkich swoich kalendarzach, odmawiając uchylenia choćby rąbka tajemnicy na temat tego, czemu ma ona dla ciebie takie znaczenie. Greg House nie boi się niczego, powtarzasz w duchu, próbując zwilżyć swoje suche wargi równie suchym językiem. Dziś wieczorem zamierzasz wyznać swoją dozgonną miłość Jamesowi Wilsonowi i masz nadzieję nie zrujnować tym jedynej przyjaźni, która ma dla ciebie znaczenie. Tego właśnie się boisz. To cię przeraża. Zrujnowanie wszystkiego. I to zrujnowanie na całej linii.

Zerkasz na zegar. Pozostało jedynie 15 minut filmu. Potem Wilson wyjdzie. Przepadnie kolejna szansa. Nie tym razem. Teraz albo nigdy.


Jaki jest twój pierwszy ruch?

Pocałunek

Dotykasz dłoni Wilsona

Wypowiadasz trzy specjalne słowa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 23:51, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:22, 01 Cze 2010    Temat postu:

Patrzysz, jak Wilson szamocze się ze swoją marynarką. Masz wrażenie, że język stanął ci kołkiem i nie możesz znaleźć słów, które mogłyby powstrzymać Wilsona przed wyjściem. Wrzeszczenie na niego doprowadziłoby jedynie do tego, że wyszedłby jeszcze szybciej, o ile to w ogóle możliwe, a grzeczne poproszenie go, by został, mogłoby najwyżej sprawić, że by się zawahał - ale tylko dlatego, że grzeczność do ciebie nie pasuje.

Zanim decydujesz się odezwać, Wilson jest już na zewnątrz i zamyka za sobą drzwi.

Oblizujesz wargi, ale wyczuwasz jedynie smak piwa.


Koniec


Wróć


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:05, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:22, 01 Cze 2010    Temat postu:

Obserwując kątem oka reakcję Wilsona, powoli wyciągasz rękę, dopóki czubkami palców nie muśniesz jego skóry. Twoja dłoń - niczym pięcionogi pająk - przesuwa się, by w końcu opaść pewnie na dłoń Wilsona. Jego dłoń wzdryga się pod twoją, a ty przyłapujesz Wilsona na tym, że zerka na ciebie, spogląda bokiem, w sposób bardzo podobny do tego, jak ty patrzysz na niego ukradkiem.

- Czyżbyś się bał tych wielkich, złych facetów z ich wielkimi, złymi pistoletami? - żartuje nieprzekonywająco, ale nie zabiera swojej ręki.

Pocierasz kciukiem o jeden z jego kłykci i Wilson próbuje się wyrwać. Zaciskasz mocniej dłoń, nie chcąc, żeby twoja zdobycz ci się wymknęła.

- House - odzywa się ostrzegawczo. Wyraźnie czuje się nieswojo i przesuwa się, żeby spojrzeć prosto na ciebie. - Coś ci chodzi po głowie?

Plącze ci się język, jeszcze zanim choćby pojedyncza sylaba przechodzi ci przez usta. Kiedy zdążyłeś się cofnąć w rozwoju do bycia nieporadnym, niezgrabnym nastolatkiem, który obawia się odrzucenia?
- Tak - udaje ci się w końcu wydusić. Odwracasz się, żeby spojrzeć na Wilsona i patrzysz mu w oczy.

- Nie masz zamiaru mnie pocałować, co? - żartuje, śmiejąc się przy tym słabo.

- Dlaczego, do licha, miałbym zrobić coś takiego? - Tak. Dlaczego? DLACZEGO?

- Bo gapisz się w tej chwili na moje usta.

Cholera. Szybko przenosisz wzrok na coś innego... na prawe ucho Wilsona.
- A chcesz, żebym to zrobił? - Starasz się zabrzmieć swobodnie.

Mrugnięcie. Drugie mrugnięcie. I trzecie. Wilson mruży oczy, próbując odszukać dowcip. - Że co?

- Czy chcesz, żebym to zrobił? - Znowu gapisz się na jego usta, czekając na odpowiedź.

Wilson zerka na stolik do kawy, najpierw patrząc na twoje puste butelki, a następnie na swoją własną, po czym spogląda z powrotem na ciebie.
- Tak - mówi ostrożnie. Znów mruży oczy, wciąż jest pełen podejrzeń.

Wykorzystujesz pozwolenie i pochylasz się ku niemu, obejmując palcami jego kark, kiedy próbuje się odsunąć. Zatrzymujesz się o centymetry od jego ust, wdychając powietrze, które on wypuszcza z płuc szybkimi oddechami.


Co robisz potem?

Tchórzysz

Całujesz go


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:22, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:23, 01 Cze 2010    Temat postu:

Przysuwasz się do niego centymetr po centymetrze, starając się obliczyć najlepszy kąt do ataku. Wilson wierci się odrobinę, jak gdyby wyczuwał, że coś kombinujesz. Ale ty zawsze coś kombinujesz.

Bierzesz głęboki oddech, po czym pochylasz się w jego kierunku, chwytając od tyłu jego głowę i przyciągasz jego wargi do swoich. Wilson nie robi nic przez niemal minutę, a ty swobodnie penetrujesz jego usta, stopniowo stając się coraz śmielszy. Trwa to do momentu, kiedy twój język dotyka jego języka i wówczas Wilson cię odpycha.

Jego policzki pokrywa rumieniec i Wilson spogląda na ciebie, jakbyś właśnie spowodował u niego największy wstrząs w jego życiu. No cóż, prawdopodobnie to prawda. Przełyka ślinę raz i drugi, nie patrząc ci w oczy.
- Co to, do cholery, było? - pyta wreszcie.

- Chyba za dużo wypiłem - mamroczesz w ramach usprawiedliwienia. Czujesz, że kręci ci się w głowie, ale wiesz, iż nie ma to nic wspólnego z alkoholem. Odchylasz głowę i gapisz się w sufit.

- Zgadzam się. Twój oddech to stu procentowy dowód. - Wilson wyciąga rękę i lekko klepie cię w ramię, po czym wstaje z kanapy. - Jeżeli w taki sposób reagujesz na western, nie zniósłbym siedzenia przy tobie, kiedy zobaczysz reklamę Hallmarku.

Kiepskie dowcipy. Zdecydowanie nim wstrząsnąłeś.

- Do zobaczenia jutro, House.

Twoją odpowiedzią jest chwycenie ze stolika do kawy na wpół pustej butelki piwa Wilsona i wzniesienie jej jak do toastu.

- Nieźle poszło - mówisz sobie, kiedy rozbrzmiewa kliknięcie zamykanych drzwi. Odstawiasz piwo na stolik i wzdychasz.


Koniec


Wróć


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 6:58, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:23, 01 Cze 2010    Temat postu:

Muskasz ustami jego wargi, ledwo ośmielając się oddychać. Nie chcąc spłoszyć go nieoczekiwanymi ruchami lub zamiarami, zastygasz w bezruchu, nie odrywając się od jego ust. Jego wargi nie są tak miękkie, jak mogłoby ci się wydawać, biorąc pod uwagę ile razy widziałeś go, jak używał ochronnej pomadki.

Dłoń Wilsona unosi się, by spocząć na twoim ramieniu, płynnym ruchem przesuwa się na twój kark, naśladując sposób, w jaki ty go trzymasz.

Uświadomiwszy, że teraz twoja kolej, żeby coś zrobić, otwierasz usta. Czując, że on robi to samo, składasz drobny pocałunek na jego górnej wardze.

Wilson odsuwa się, patrząc ci w oczy. Prawdopodobnie próbuje się dowiedzieć, czy nie zostałeś podmieniony przez Obcych albo przez krasnoludki.

- Ja... muszę już iść - odzywa się nagle, a ty masz ochotę go udusić. Wstaje pośpiesznie z kanapy i pędzi do drzwi.


Co powiesz teraz?

Nic.

- Dokąd się wybierasz?

- Proszę, zostań.

- Nie waż się tego tak tego zostawiać!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:26, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:24, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Chcesz się bzykać? - wymyka się z twoich ust i słyszysz, jak Wilson obok ciebie krztusi się ze śmiechu. Odwracasz się, spoglądając ze złością, wściekły z powodu reakcji na twoje słowa. W końcu pochodziły one prosto z serca.

Gdy Wilson przestaje się śmiać na tyle, by móc znów oddychać, jego twarz jest czerwona, a on sam się uśmiecha. Patrzy na stolik do kawy i liczy puste butelki - cztery należące do ciebie i półtorej należące do niego - a następnie patrzy znów na ciebie, kręcąc głową. Jest rozbawiony. Sukinsyn.
- Więcej piwa już nie dostaniesz.

- To moje mieszkanie - przypominasz mu. Krzyżujesz ramiona na piersi i posyłasz mu wściekłe spojrzenie, kiedy wstaje.

- Ale mój sześciopak - on przypomina tobie, nie przerywając zbierania ze stołu pustych butelek.

- Nie wychodzisz jeszcze, co?

Wilson chichocze. - Film się skończył - woła, zmierzając do kuchni. - Zapytałbym cię, czy miałeś coś na myśli, mówiąc o tym, co chciałeś robić, ale obawiam się, że mógłbyś potraktować się dosłownie.

- Czy to w ogóle ma sens? - Zazwyczaj podchmielony Jimmy był dosyć zabawny, ale w tym momencie nie za bardzo.

- Poza tym jestem niemal do tego stopnia pijany, że mógłbym dać ci się namówić. - Wilson przystaje obok kanapy, próbując dojrzeć wyraz twojej twarzy. Patrzysz, jak jego oczy rozszerzają się nieco, kiedy nerwowo przełyka ślinę. - Mówiłeś poważnie.
Szept. Stwierdzenie. Wilson odwraca się i w pośpiechu zmierza do drzwi, podczas gdy ty z trudem stajesz na nogi. Czego on się obawia? Że zostanie poturbowany?

- Wilson! - wrzeszczysz, gdy drzwi się zamykają. Przeklinając, rzucasz się, żeby je otworzyć i wychodzisz na zewnątrz, żeby ponownie go zawołać.

Tym razem Wilson się zatrzymuje i powoli odwraca. Wydaje się być bardziej odprężony, ponieważ znalazł się na otwartej przestrzeni.

- Do zobaczenia w poniedziałek - mówi, robiąc tym samym pierwszy krok do pozostawienia tego za sobą, prawdopodobnie mając nadzieję, że ty zrobisz to samo.

- Do poniedziałku - zgadzasz się i kiwasz głową.

Obserwujesz, jak Wilson przechodzi obok swojego samochodu, po czym śpiesznie do niego wraca, próbując zachowywać się swobodnie.
- Kretyn - szepczesz z czułością pod nosem.


Koniec


Wróć


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 6:59, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:25, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Nie waż się tego tak tego zostawiać! - krzyczysz do jego oddalających się pleców.

Wilson odwraca się, zaskoczony tonem twojego głosu. - Co takiego?

- Zawsze starasz się mnie nakłonić do rozmowy o moich "uczuciach". No to teraz porozmawiamy sobie o twoich. Wracaj tutaj.

Spodziewasz się, że Wilson ucieknie i jesteś zaskoczony, kiedy on wraca powoli i ostrożnie siada ponownie obok ciebie. Co teraz? Skoro nalegałeś, żeby powiedział, co czuje, to jedynym uczciwym wyjściem będzie wysłuchanie go. Niech to szlag.

- House... jaki jest w tym dla ciebie cel?

- Możesz zgadywać jeden raz... słowo rymuje się z "tenis".

- No widzisz? Nigdy nie wiem, czy mówisz poważnie, czy tylko próbujesz doprowadzić mnie do szaleństwa. - Wilson patrzy na ciebie ostro, jakby rzucał ci wyzwanie, czy skomentujesz jego dobór słów.

Podnosisz ręce, udając, że się poddajesz. Nie ma mowy, żebyś dał mu się sprowokować.

- Dlaczego, House?

- Co "dlaczego"?

- Dlaczego próbowałeś mnie pocałować?

- Pięć minut temu nie wyglądało na to, żeby ten pomysł napełniał cię obrzydzeniem.

- Ponieważ nie sądziłem, że rzeczywiście to zrobisz! - Głos Wilsona się załamuje.

W tym momencie wzruszasz ramionami, bo naprawdę nie jesteś w stanie wymyślić, co jeszcze mógłbyś powiedzieć, poza wyznaniem mu swojej dozgonnej miłości.


Co robisz?

Wyznajesz miłość

Trwasz w milczeniu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:28, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:25, 01 Cze 2010    Temat postu:

Nagle odsuwasz się, twoje serce bije szaleńczym rytmem. Przełykając ślinę, sadowisz się z powrotem na swojej połowie kanapy, starając się zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Odsunąłeś się z powodu spojrzenia w oczach Wilsona, które powiedziało ci, że on pragnie tego tak samo mocno jak ty? Być może naprawdę jesteś tchórzem.

Patrzysz na przesuwające się na ekranie napisy końcowe, próbując ignorować spojrzenie, które usiłuje przeniknąć przez twój pancerz. Wstajesz szybko, zanim jakiekolwiek pęknięcie zdoła się na nim pojawić, chwytasz laskę i ruszasz w kierunku drzwi. Przepuściłeś taką okazję, kołacze ci się w kółko po głowie, gdy uciekasz ze swojego własnego mieszkania


Koniec


Wróć


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:02, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:26, 01 Cze 2010    Temat postu:

Decydujesz się na roztropniejszą z dwóch opcji i zachowujesz milczenie. Musisz odwrócić się od niego, od ciemnobrązowych oczu, które domagają się wyjaśnienia.

Wilson wzdycha i przysuwa się bliżej. Sprawia wrażenie, jakby na coś czekał, więc odwracasz się ponownie, tym razem po to, by spojrzeć na niego. Właśnie wtedy Wilson nakrywa twoje usta swoimi i jesteś zaskoczony, kiedy on przez chwilę delikatnie pieści twoje wargi.

- Czemu to zrobiłeś? - pytasz zakłopotany, kiedy Wilson w końcu odrywa się od ciebie.

- Pięć minut temu nie wyglądało na to, żeby ten pomysł napełniał cię obrzydzeniem - odpowiada, powtarzając twoje słowa.

Parskasz śmiechem, ledwo będąc w stanie w to uwierzyć. Przyciągasz go do siebie i Wilson musi przytrzymać się kanapy, zanim całkowicie wyląduje na tobie. Zatrzymujesz się po raz ostatni, dając mu bardzo krótką okazję na powiedzenie "prima aprilis" - chociaż jest już czerwiec - a następnie ponownie przyciskasz usta do jego warg.

Z początku Wilson nadal wydaje się niepewny. Zaczynasz odchylać się do tyłu, pociągając go za sobą, aż Wilson większą częścią ciała leży na tobie, jedną nogę opierając pomiędzy twoimi, a drugą podpierając się o podłogę. Ten delikatny nacisk działa na ciebie podniecająco i jesteś pewien, że Wilson to wyczuwa.


Jaki jest twój następny krok?

Przenosicie się do sypialni

Zdejmujesz Wilsonowi koszulę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:31, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:26, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Dokąd się wybierasz? - wołasz do niego, kiedy on z trudem stara się założyć marynarkę.

- Do domu, House.- W głosie Wilsona słychać zmęczenie.

- Nie musisz...

- Owszem, muszę. Posłuchaj - odwraca się, żeby spojrzeć na ciebie - to nie jest dobry pomysł i nie ma mowy, żeby to się udało.

- To? Ja tylko chciałem pocałunku, a nie związku - wyrzucasz z siebie bez zastanowienia.

Usta Wilsona wykrzywiają się w smutnym uśmiechu. - No właśnie. - Otwiera cicho drzwi i znika ci z oczu.

Masz wrażenie, że właśnie przegrałeś wojnę. Bitwa skończyła się, zanim się w ogóle zaczęła. Kurwa.


Koniec


Wróć


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:05, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:27, 01 Cze 2010    Temat postu:

Musisz odchrząknąć, żeby odzyskać głos, a Wilson odsuwa się, patrząc na ciebie wyczekująco.
- Sypialnia? - pytasz.

Wilson, którego wargi są lekko zaczerwienione po twoich ugryzieniach, wygląda na odrobinę zaniepokojonego.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł...

- No co, boisz się, że kaleka odbierze ci "cnotę"? Odpręż się.

Wilson ani trochę nie sprawia wrażenia, że się odpręża.

- W porządku, możemy zostać na tej wyboistej kanapie, na której znajdują się ślady twojego moczu.

Wilson marszczy nos. - Nagle naprawdę przestałem być w odpowiednim nastroju.

- O nie, nieprawda. - Chwytasz za laskę i wstajesz, podnosząc brwi na Wilsona.

Wilson przenosi wzrok z sypialni na ciebie, a ty zaczynasz się martwić, że on faktycznie upił się połową butelki piwa i teraz wraca mu trzeźwość myślenia.

- Poprzestaniemy na całowaniu, jeśli tego właśnie chcesz. - Pocierasz ukradkiem swoją nogę, jak gdyby bolała. To działa jak zaklęcie, ponieważ Wilson od razu wstaje, gotów podążyć za tobą dokądkolwiek.

Zdenerwowanie Wilsona znów daje o sobie znać, kiedy wchodzi on do pokoju, a ty uświadamiasz sobie jak niewiele razy Wilson był w twojej sypialni.
- Nic poza całowaniem? - pyta.

- Jasne.

Siadasz na brzegu łóżka z westchnieniem zadowolenia, po czym kładziesz się i przesuwasz na środek materaca. Odwracasz głowę, żeby obserwować Wilsona, kiedy jego oczy lustrują pokój, przyglądając się mu pobieżnie, zanim zatrzymują się na tobie. Wilson nerwowo oblizuje wargi, po czym rusza w kierunku łóżka. Musisz zapanować nad sobą, żeby nie sięgnąć ręką i nie chwycić go, by przyciągnąć go do siebie. Wilson i tak sprawia już wrażenie, jakby szukał pęknięć w lodowej powierzchni, które mogłyby go pochłonąć albo które mógłby uznać za zbyt niebezpieczne, by iść dalej.

W końcu siada na brzegu łóżka, plecami do ciebie. Po minucie jego bezruchu, zaczynasz się niecierpliwić.


Co zrobisz?

Wyciągniesz rękę i go dotkniesz

Wypowiesz jego imię


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:33, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:27, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Proszę, zostań.

Wilson odwraca się, jego krzaczaste brwi zniknęły gdzieś pod linią jego włosów. - Czy ty właśnie powiedziałeś "proszę"?

- Nie udawaj takiego zaskoczenia - mamroczesz sarkastycznie, splatając ramiona na piersi i patrząc na niego z wyrzutem.

Wilson robi kilka kroków w twoją stronę, a ty czujesz przypływ nadziei. Jednak on zatrzymuje się, kiedy jest już wystarczająco blisko, by mówić cicho i wciąż być słyszanym. - No widzisz? Nigdy nie wiem, kiedy mówisz poważnie, a kiedy próbujesz jedynie ze mną pogrywać.

- Ja mówię poważnie.

- Możliwe. Ale poza tym jesteś pijany.

Nadal patrzysz na niego z wyrzutem, nie dbając o to, jak dziecinne jest to zachowanie.

- Posłuchaj. Poproś mnie następnym razem. Zanim cokolwiek wypijesz. Może będziesz zaskoczony. - Posyła ci łagodny uśmiech, a następnie wychodzi. Drzwi zamykają się za nim z cichym trzaskiem.

Wprawiony w zakłopotanie, chwytasz jedną z jego na wpół pustych butelek i pociągasz łyk, zaczynając się zastanawiać.


Koniec


Wróć


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:06, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:28, 01 Cze 2010    Temat postu:

Wyciągasz rękę, gotowy go szturchnąć, ale zamiast tego zastygasz w bezruchu, z dłonią oddaloną o kilka centymetrów od pleców Wilsona. Dociera do ciebie, jak strasznie nie chcesz tego spieprzyć. Nawet jeśli ten układ wam nie wyjdzie, sprawy mogą nigdy nie wrócić do stanu z przeszłości.

Łagodnie kładziesz dłoń na jego plecach, tuż obok jego kręgosłupa. Wilson wzdryga się nieco, ale wydaje się odprężać pod twoim dotykiem.

- Wybacz - mówi, odwracając się w twoją stronę. - Próbowałem podjąć decyzję.

- Przestań się tyle zastanawiać, do cholery!


przejdź dalej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:35, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:28, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Kocham cię - wyrzucasz z siebie i spotyka cię milczenie. Wcześniej nie byłeś zadowolony z milczenia, ale teraz marzysz o tym, by móc to wszystko odwołać.

Wilson prycha. - Jesteś pijany, House.

Czy to, co słyszysz w westchnieniu, które nastąpiło po jego słowach, to rozczarowanie?

- Posłuchaj, pojadę teraz do domu. Będzie lepiej dla nas obu, jeśli to odeśpisz. Sam. Może kiedy nie będziesz po czterech piwach, będziemy mogli jeszcze raz uciąć sobie tę "pogawędkę".

Marne szanse, że odważysz się na to, kiedy będziesz trzeźwy. I o to prawdopodobnie mu chodzi. Obserwujesz, obserwujesz go, jak zakłada marynarkę.

Wilson odwraca się i posyła ci krótki uśmiech. - Do zobaczenia jutro w pracy. Branoc.
Drzwi do twojego mieszkania zamykają się z cichym trzaskiem.

Och, nieźle poszło.

Rozsiadasz się na kanapie z należącą do Wilsona niedopitą butelką piwa i zastanawiasz się w ilu językach potrafisz nazwać siebie idiotą.


Koniec

Powrót


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:08, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:29, 01 Cze 2010    Temat postu:

Wilson uśmiecha się i wstaje. Przygotowujesz się, żeby go złapać, na wypadek gdyby chciał zwiać, ale zamiast tego Wilson wspina się na łóżko, przysiada na piętach i spogląda na ciebie. Jego dłoń drży, kiedy sięga nią do twojego pokrytego zarostem policzka i głaszcze go czubkami palców.
- Od jak dawna się znamy? - pyta.

- Od piętnastu lat? - Naprawdę nie potrafisz sobie przypomnieć, a jego palce dotykają twoich warg, wyczuwając każdy twój oddech.

- Od siedemnastu - poprawia cię. Jego palce muskają twoją szyję, dłoń okrywa policzek, kciuk dotyka kącika twoich ust. Wilson nachyla się, żeby cię pocałować.

Zamykasz oczy i oddajesz pocałunek. Próbujesz zdominować go ze swojej pozycji, napierając na jego usta.

Nie przerywając kontaktu waszych warg, Wilson zmienia pozycję, by usiąść na tobie okrakiem, a ty wydajesz z siebie odgłos aprobaty. Kiedy Wilson odsuwa się, żeby odzyskać oddech, ty unosisz brodę i dosięgasz jego szyi, nie siląc się na delikatność. Twoje usta przesuwają się coraz niżej, póki ubrania nie stają im na przeszkodzie.

Nie sądziłeś, że to możliwe, ale oddech Wilsona przyspiesza, gdy zaczynasz rozpinać krótki rząd guzików u jego koszuli. Zachowanie się jak [link widoczny dla zalogowanych] i zerwanie tkaniny z jego ramion byłoby szybsze, ale z każdym kolejnym guzikiem czujesz, jak narasta w tobie podniecenie. Po tym, jak Wilson drży i nie rusza się z miejsca, poznajesz, że na nim wywiera to podobny efekt.

Jeszcze jeden guzik i koszula zawisa luźno na jego ramionach. Nigdy nie byłeś dobry w trzymaniu rąk przy sobie i obecna sytuacja nie jest wyjątkiem. Sięgając do miejsca, w którym zatrzymały się twoje usta, wiedziesz palcami w dół odsłoniętego pasa skóry, zbaczając na moment, by delikatnie musnąć nimi jego sutek, a następnie jeszcze raz - mocniej - bo najwyraźniej sprawia to Wilsonowi przyjemność.

Lekko szturchasz go w brzuch, nieznacznie zaokrąglona talia świadczy o jego wieku. Wilson wierci się nerwowo, jakby czuł się zażenowany, ale to ignorujesz. Przenosisz palce dalej na południe, by musnąć linię rzadkich włosów, wiodącą do jego jeansów. Kładziesz dłoń na guziku spodni, następnie na suwa...

- House...

Jego zdyszany głos prawdopodobnie ma oznaczać groźbę, ale zupełnie nie brzmi odstraszająco. Zmuszasz swoje ręce do pozostawienia w spokoju dodatkowego trójkąta odsłoniętej skóry i nurkujesz nimi pod jego koszulę, tańcząc palcami wzdłuż kręgosłupa Wilsona i przyprawiając go o dreszcz.

- Proszę...

Zagłębiasz palec w jego spodnie, przesuwając nim wzdłuż rowka pomiędzy pośladkami Wilsona.

- ...przestań.


Czy posłuchasz Wilsona?

Tak

Nie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 8:19, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:30, 01 Cze 2010    Temat postu:

Wsuwasz dłonie pod jego koszulę i przesuwasz nimi po jego skórze, zaskoczony tym, jaki jest ciepły w dotyku. Wilson sprawia wrażenie, że nie ma nic przeciwko temu, więc z wolna zaczynasz rozpinać guziki jego koszuli. Podnosisz wzrok, by zerknąć na jego minę, ale Wilson pochylił głowę, obserwując twoje dłonie.

Posuwasz się w dół, zaczynając od jego szyi, odsłaniając skrawek skóry, który powiększa się coraz bardziej, im niżej schodzisz. Wreszcie kończą ci się guziki i zsuwasz koszulę z jego ramion. Ocierasz się zdrowym udem o jego krocze i chłoniesz jęki Wilsona.

Pragnąc poczuć dotyk jego skóry na swojej, zdejmujesz własną koszulkę. Wilson obserwuje cię z miną wyrażającą tłumione pożądanie. Rozpościerasz dłonie na jego piersi, przypatrując się kontrastowi kolorów. Dochodzisz do wniosku, że Wilson naprawdę powinien częściej wystawiać się na działanie słońca.

Ponownie pocierasz go przez spodnie, tym razem ręką, i widzisz, jak bieleją mu kłykcie, kiedy zaciska dłonie na kanapie. Jego biodra napierają na ciebie i Wilson zamyka oczy, przygryzając zębami wargę. Przyciągasz go blisko i całujesz, ssąc to miejsce, gdzie jego zęby pozostawiły na skórze niewielkie rowki, uśmierzając ból swoim językiem.

Twoja ręka wydaje się poruszać kierowana jakimś instynktem, kiedy rozpina spodnie Wilsona i się w nie zagłębia. Gdy obejmujesz go swoimi długimi palcami, podniecenie osiąga niewiarygodny poziom. Wyczuwasz tętno, nierówny oddech Wilsona dociera do twojego ucha, kiedy mężczyzna opiera głowę na twoim ramieniu. Z pomocą drugiej ręki zsuwasz niżej jego spodnie, by móc uwolnić członek Wilsona i głaskać go od podstawy do samego koniuszka.

Wilson dygocze, po czym szepcze coś, co przypomina twoje imię. Uciszasz go, ponownie przesuwając dłonią po jego erekcji. I jeszcze raz. Mocniej, szybciej. Próbujesz go pocałować, ale Wilson za bardzo stracił nad sobą kontrolę, żeby zareagować.

Wydając zduszony szloch, Wilson spuszcza się na twoją koszulkę i opada na ciebie jak szmaciana lalka. Czujesz, jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada, gdy próbuje on odzyskać oddech.

- Czy to ten moment, kiedy uciekasz i przez resztę życia nie wiemy, jak się wobec siebie zachować? - pytasz.

Wilson, nadal wtulony w twoją szyję, chichocze bez tchu, a następnie odsuwa się powoli. Podciąga z powrotem spodnie, nie zadając sobie trudu by je zapiąć, a ty przesuwasz nogi, żeby mógł usiąść.

- Nie masz takiego zamiaru, prawda? - Na to pytanie naprawdę chcesz usłyszeć pozytywną odpowiedź.

Wilson przysuwa się do ciebie i muska ustami twoje wargi. Czujesz dłoń na swoim rozporku, niepewną, a zarazem stanowczą.
- A jak ci się wydaje?


Koniec


Powrót


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:10, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:30, 01 Cze 2010    Temat postu:

Z żalem zabierasz swoje wędrujące palce i całkowicie odrywasz swoje dłonie od Wilsona, pozwalając im opaść na łóżko. Nie mogąc zmusić się, by spojrzeć mu w oczy, zamiast tego wpatrujesz się w jego klatkę piersiową, obserwując jak porusza się i drży przy każdym jego oddechu.

- Nie idę na całość na pierwszej randce - mówi niemrawo po upływie kilku chwil.

- Więc to jest to? Pierwsza randka? - pytasz.

Wówczas Wilson się odsuwa, a ty musisz zacisnąć dłonie w pięści, żeby zostały na swoim miejscu. Przesuwa się w górę łóżka, żeby oprzeć się plecami o wezgłowie, więc masz uroczy widok na jego... kolano.

- Robiłeś to już wcześniej z jakimś facetem?

Wspomniane kolano drga lekko, po czym Wilson odpowiada: - Tak.

Jesteś zdziwiony i przekrzywiasz szyję, żeby na niego spojrzeć.

- Bolało jak cholera i przysiągłem sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię. - Wilson spogląda w dół na ciebie. Ma na twarzy łagodny uśmiech, ale wygląda bardziej na smutnego, niż na szczęśliwego. - Poza tym nigdy nie myślałem, że mógłbym tego ponownie chcieć.

- Słuchaj. Kondomy i żel są tam - wskazujesz ręką na szafkę nocną. - To twoja decyzja. Weź je teraz, później albo nigdy. Tylko kładź się już z powrotem.

Wilson uśmiecha się, tym razem naprawdę. Kilka razy uderza lekko głową o wezgłowie, a następnie zsuwa się w dół, by położyć się obok ciebie. Koszula marszczy mu się za plecami, więc Wilson siada, żeby ją zdjąć.

Zauważasz, że jego twarz pokrywa rumieniec, który rozprzestrzenia się na klatkę piersiową. Wilson odwraca się i przyłapuje cię na tym, jak na niego patrzysz, więc wyszczerzasz zęby w drapieżnym uśmiechu. Ty również siadasz i ściągasz koszulkę, spragniony dotyku jego skóry na twojej.

Wilson wyciąga rękę i dotyka cię, wodząc palcami po delikatnych włosach na twojej piersi.

- Przestań mnie głaskać, jeśli nie planujesz posunąć się dalej.

I Wilson faktycznie posuwa się dalej, ale tylko na tyle, by musnąć ręką linię włosów, która biegnie w dół od twojego pępka. Następnie Wilson pochyla się nad tobą, po chwili wahania całuje cię w usta, a jego kciuk pociera twój sutek i przesuwa się niżej, wzdłuż twojego boku.

Ostrożnie kładziesz rękę na jego ramieniu i czujesz, że pocałunki ustają, a jego mięśnie tężeją. Podnosisz drugą rękę do jego drugiego ramienia i zaciskasz na nim dłoń, zachęcając Wilsona, żeby usiadł na tobie okrakiem tak jak poprzednio. Następuje krótki moment niezdecydowania, po którym Wilson robi to, czego się domagasz. Jego spojrzenie jest ma cię zniechęcić do niestosownych działań, a mimo to sposób, w jaki przygląda ci się uważnie, jest tak niezwykle seksowny.

Czujesz w spodniach pulsującą erekcję, uwięzioną pod bawełną i jeansem. Brak stymulacji jest zabójczy i nie jesteś w stanie powstrzymywać się ani chwili dłużej.

Wilson ponownie zastyga w bezruchu, kiedy słyszy odgłos rozpinanego zamka.

- Swoje spodnie możesz zostawić w spokoju - mówisz mu, spuszczając wzrok na ułamek sekundy, by uwolnić swój członek. Zamykasz oczy i nareszcie się dotykasz. Czujesz, jak Wilson zmienia pozycję i sama myśl, że on cię obserwuje rozpala cię jeszcze bardziej. Masujesz się delikatnie za pomocą kciuka i palca wskazującego, poświęcając szczególną uwagę podstawie penisa.

Czujesz drgnięcie łóżka i otwierasz oczy, zaskoczony widokiem stojącego obok Wilsona. Przestajesz zabawiać się ze sobą.
- Wilson?

Podczas gdy jego spojrzenie wędruje po twoim ciele, zastanawiasz się, dlaczego ta jedna osoba ma dla ciebie tak wielkie znaczenie. Starasz się pochwycić jego wzrok i przesłać mu wiadomość bez słów, ale on spogląda w inną stronę. No cóż, przynajmniej nie wyszedł.

W końcu decydujesz się dać mu prawdziwy pokaz i unosisz biodra, żeby móc zepchnąć w dół spodnie razem z bielizną i kompletnie się ich pozbyć. Z pomocą prawej nogi skopujesz wszystko na podłogę. Teraz, całkowicie nagi, wracasz na swoją poprzednią pozycję.

- Wilson?

Wreszcie Wilson spogląda na ciebie, przebiegając oczyma po pokiereszowanej skórze uda, po twojej erekcji i po płaszczyźnie twojej klatki piersiowej, by zatrzymać się na twojej twarzy.

- House... to naprawdę wykracza poza moje poczucie swobody. Jedyne na co mam ochotę, to zacząć uciekać i nie oglądać się za siebie.

- Więc czemu tego nie zrobisz?

- Ponieważ chcę również zostać... Boże, to brzmi jak tekst z któregoś twojego serialu.

Nie możesz powstrzymać parsknięcia śmiechem i rosnące napięcie nareszcie opada.

Wilson przygląda ci się badawczo jeszcze chwilę, po czym podchodzi do szafki przy łóżku. Waha się przez moment, a następnie otwiera ją i zaczyna w niej szperać nieco niepewnie - za co nie możesz go winić - dopóki nie znajduje tego, czego szuka. Wówczas siada z powrotem na łóżku, upuszczając przedmioty przy twojej ręce.

Słyszysz, jak rozpina spodnie i obserwujesz jego plecy, kiedy wstaje, żeby je zdjąć.
- Chcesz, żebym zgasił światło? - pyta. Jego głos jest odrobinę zbyt głośny, a ty próbujesz się nie roześmiać.

W normalnych warunkach wolisz, żeby pokój był pogrążony w ciemności, kiedy masz "gościa". Ale tym razem?
- Nie - udzielasz mu odpowiedzi.

Wilson odwraca się powoli, a ty starasz się zachować kulturalnie i nie odrywać oczu od jego twarzy. Starasz się. Mały Wilson zaczyna okazywać odrobinę zainteresowania. Duży Wilson wzdycha i dołącza do ciebie na łóżku. Przesuwa dłonią po włosach i zauważasz, że jego ręka się trzęsie. Wspaniale.
- Więc jak chcesz to...

Uciszasz go, obracając się w jego stronę i wpijając się w jego usta.
- Co to za zabawa, jeśli będziesz z góry znał plan? Poza tym, plany mogą się zmienić. - Przetaczasz się na niego, upewniając się, że wasze członki się dotykają. - Noga - przypominasz mu. Nic nie jest w stanie szybciej zabić nastroju, niż trącenie cię kolanem w udo, więc chcesz mieć pewność, że nie umknie to jego uwadze.

- Wybacz, czy ja...

- Zamknij się. - Wyszarpujesz poduszkę spod jego głowy. - Podłóż ją sobie pod biodra.

Masz świadomość, że byłoby lepiej dla ciebie, gdyby Wilson leżał na brzuchu, ale możliwość oglądania jego twarzy wynagrodzi ci doznany ból. Zastanawiasz się. Sięgasz po żel i prezerwatywę i kładziesz je na brzuchu Wilsona, po czym spoglądasz mu w oczy, w milczeniu pytając go, czy jest gotowy.

Mina Wilsona świadczy o czymś wręcz przeciwnym.


Co robisz teraz?

Dajesz sobie spokój z seksem

Pochylasz się, żeby go pocałować


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 5:17, 02 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:31, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Wilson? - wypowiadasz jego imię po cichu, próbując go nie wystraszyć i zastanawiając się, od kiedy takie coś zaczęło mieć dla ciebie znaczenie.

- Hmmm?

Jego głos brzmi tak, jakby oderwano go z głębokiego zamyślenia.

- Już o mnie zapomniałeś? Czuję się dotknięty.

- Wybacz. Próbowałem podjąć decyzję.

- No to przestań się tyle zastanawiać, do cholery, i chodź tutaj!


przejdź dalej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:36, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:31, 01 Cze 2010    Temat postu:

Zamaszystym ruchem zmiatasz wszystko z brzucha Wilsona i kładziesz się na nim. Przysuwasz wargi do jego ust i czujesz jego smak na własnym języku. Wilson reaguje niemal natychmiast, wysuwa język, by powoli musnąć nim twój. Jego palce naciskają na twoje plecy, przyciągając cię bliżej.

Całując go raz za razem, schodzisz niżej, do jego podbródka i wzdłuż karku. Czujesz, jak wierci się pod tobą, a jego oddech staje się nierówny.

Sięgasz po żel i otwierasz buteleczkę jedną ręką, nie przestając składać pocałunków na jego szyi. Wyczuwasz jego wahanie - Wilson dokładnie wie, do czego zmierzasz. Chwilę później odrzuca głowę do tyłu, poddając się wszystkiemu, co masz zamiar mu zrobić.

A czy ty jesteś na to gotowy? Głęboki wdech i jeszcze jeden. Jego ręka dotyka twojego policzka i ujmuje cię za podbródek, a ty napotykasz jego spojrzenie, po czym pozwalasz mu zaprosić cię do pocałunku. Wilson zgina nogi w kolanach i napiera na ciebie. Czy kiedykolwiek było ci przyjemniej? Nie, stwierdzasz zdecydowanie.

- Jaciępieprzę - dyszysz, kiedy Wilson po raz drugi unosi do góry swoje biodra.

- O tak.

Jego głos jest tak cichy, że prawie go nie słyszysz. Nie pytasz go, czy jest pewien, jedynie kiwasz głową i siadasz na piętach, wykorzystując ten moment, by przyjrzeć się jego ciału - jego klatka piersiowa unosi się miarowo, a jego w pełni wzwiedziony członek wygina się lekko w kierunku jego brzucha.

Kiedy wyciskasz na palce niewielką ilość żelu, uświadamiasz sobie, że teraz to twoje ręce się trzęsą. Podnosisz wzrok i widzisz, że Wilson cię obserwuje. Wymierzasz mu lekkiego klapsa w udo.
- Podnieś nogi. - Nakierowujesz je na swoje ramiona, zmieniasz pozycję, by odzyskać równowagę i posyłasz Wilsonowi ostre spojrzenie na wypadek, gdyby przyszło mu do głowy zapytać cię, czy wszystko w porządku. Wilson nie zadaje pytania, ale widzisz, że ma na to ochotę.

- Okej, odpręż się i pomyśl o swoim ostatnim badaniu prostaty. Tylko że tym razem nie musisz umierać ze wstydu z powodu erekcji.

Wilson przewraca oczami. - Nie ma nic bardziej seksownego, niż badanie prostaty.

- Święta racja, że się tak wyrażę. - Naciskasz palcem na jego wejście, rozsmarowując żel dookoła, po czym zaczynasz wsuwać się w niego.

Wilson wzdryga się, a ty przerywasz.

- Moja lekarka ma mniejsze palce - mówi w ramach wytłumaczenia, wypuszczając drżący oddech. - Nie przerywaj.

Obserwujesz jego twarz, wsuwając swój palec coraz głębiej i jesteś w stanie dokładnie określić moment, w którym dosięgasz jego prostaty - powieki Wilsona opadają nagle, jego członek drga, a z jego ust wydobywa się przeciągły jęk. Pocierasz ją jeszcze raz, po czym wysuwasz palec do połowy, a następnie wracasz, pieprząc go wolno swoim palcem.

Kąt nie jest najlepszy, ale i tak pochylasz się do przodu, żeby pocałować Wilsona, kiedy wchodzisz w niego kolejnym palcem, i tym pocałunkiem uciszasz jego chrząknięcie sygnalizujące dyskomfort. Jego nogi ześlizgują się z twoich barków, więc dajesz mu chwilę na otoczenie cię nimi w pasie.
- Wszystko dobrze? - pytasz, powoli obracając palcami.

Wilson nie odpowiada. Jego powieki są zaciśnięte, a biodra poruszają się nieznacznie w odwrotnym tempie niż ruchy twoich palców. Domyślasz się, że to wystarczająca odpowiedź.

Twoje palce pozostają we wnętrzu Wilsona, kiedy sięgasz po prezerwatywę i otwierasz foliowe opakowanie, pomagając sobie zębami. Dopiero gdy twój członek jest dokładnie pokryty lateksem, zabierasz palce i wykorzystujesz żel, który na nich pozostał do posmarowania swojej erekcji - wszelkie resztki żelu wycierasz o brzeg łóżka.

- Wilson. Popatrz na mnie - żądasz sciszonym głosem i czekasz, aż jego oczy się otworzą. - Gotów? - Tym razem nie możesz popełnić żadnego błędu. Jesteś zbyt blisko, żeby zdołać znieść myśl, że Wilson mógłby cię teraz zostawić.

Jego nogi drżą przyciśnięte do twoich boków, a ty czekasz, kiedy on rzuca przelotne spojrzenie na pokój i na ciebie, usiłując się skoncentrować. Obawiając się, że po tym wszystkim Wilson powie "nie", pochylasz się i muskasz jego usta swoimi, przesuwając językiem po jego zaciśniętych zębach. Jego dłonie unoszą się i obejmują twoją twarz, kciuki ocierają się o twój zarost. Wreszcie Wilson kiwa głową, nie przestając przyciskać swoich warg mocno do twoich, po czym otwiera usta i wpuszcza cię do środka.

- Powiedz mi, jeśli będę miał przestać - szepczesz, nie odrywając się od niego i sięgasz ręką w dół, by chwycić swój członek. Napierasz nim na jego wejście i Wilson niemal przygryza twoje wargi do krwi, kiedy z trudem wsuwasz się w jego wnętrze. - Dobrze się czujesz? - pytasz, zanim udaje ci się wejść na znaczną głębokość. Podniecenie sprawia, że ciężko jest ci oddychać i z niepokojem czekasz, aż Wilson da ci zielone światło.

Wilson przytakuje, ostrożnie zmieniając ułożenie swoich nóg, a ty czujesz, jak napięte jest całe jego ciało.

Z większą samokontrolą niż wydaje ci się to możliwe, napierasz na niego, aż całkowicie znajdujesz się w jego wnętrzu. Oczy Wilsona są zamknięte, a wargi zaciśnięte w cienką kreskę.
- Spójrz na mnie, Wilson.
Jego powieki się unoszą i dostrzegasz wilgoć w kącikach jego oczu.
- Dobrze się czujesz? - pytasz ponownie, próbując się skoncentrować pomimo zachwycającego gorąca, które cię otacza.

Wilson kiwa głową, kładąc dłonie na twoich biodrach i biorąc głęboki wdech: - W porządku.

Z początku zaczynasz jedynie łagodnie kołysać biodrami, zauważając z ulgą, że bolesny grymas powoli znika z twarzy Wilsona i i zmieniasz kąt penetracji, by dosięgnąć jego prostaty.

Wilson gwałtownie łapie powietrze, tym razem z rozkoszy i odrzuca głowę do tyłu, przyciskając ją do materaca.

Narzucasz spokojny rytm i przykładasz się do tego, żeby poświęcić mnóstwo uwagi prostacie Wilsona, ubóstwiając odgłosy, które Wilson wydaje w takim samym stopniu, jak on ubóstwia to, co ty mu robisz.

Blisko. Jesteś już blisko. Czujesz, jak orgazm majaczy na granicy twojego pola widzenia, grożąc, że cię oślepi, ale ty siłą woli trzymasz go na dystans, pragnąc zachować to intensywne uczucie przy sobie tak długo, jak to możliwe. Z drugiej strony, Wilson...

Dłonie Wilsona tak mocno zaciskają się na prześcieradle, że cieszysz się, iż nie wczepiają się w tym momencie w twoje plecy. On sam wydaje z siebie przejmujące odgłosy, które zamierają przy każdym pchnięciu, jego oddech jest ciężki, usta wilgotne i rozchylone...

Boże.

Twoja zdrowa noga zawodzi cię, kiedy zaczynasz szczytować i opadasz bez sił na Wilsona. Sięgasz ręką w dół, żeby doprowadzić go do orgazmu i wtedy odkrywasz nadal ciepłą, lepką wilgoć, pokrywającą wasze brzuchy.

- Wow - mówisz.

- Wow - powtarza za tobą Wilson, a ty czujesz, jak jego klatka piersiowa podnosi się gwałtownie z każdym jego oddechem.


Co teraz robisz/mówisz?

Zasypiasz

- Mam ochotę na papierosa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:43, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:32, 01 Cze 2010    Temat postu:

Ignorujesz go, poruszając sugestywnie palcem, ale zachowując kilka centymetrów odległości od jego wejścia.

Niespodziewanie, Wilson odwraca się od ciebie, a ty jesteś zbyt zaskoczony, żeby zdążyć go złapać. Staje on obok łóżka i zapina spodnie.

- Nie idziesz na całość na pierwszej randce? - pytasz głupio, ale to jedyna rzecz, jaka przychodzi ci do głowy.

- Wiem, że może cię to zdziwić, ale nie. - Wilson zaczyna zapinać guziki koszuli, ale po dwóch się poddaje, a ty widzisz, że jego ręce się trzęsą.

- Wilson.

Twój głos wyrywa go z transu, w którym się znalazł i Wilson rusza w kierunku drzwi. - Przepraszam. Ja... nie mogę. - I już go nie ma.

Słyszysz go, jak potyka się o coś w salonie, a potem brzęk butelek po piwie i trzaśnięcie frontowych drzwi.

Ty zaś nadal masz erekcję.


Koniec


Powrót


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:13, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:32, 01 Cze 2010    Temat postu:

Twoje powieki stają się ciężkie i zaczynasz drzemać, czując radość i ciepło.

Czujesz, że Wilson próbuje zepchnąć cię z siebie, ale odsunięcie się od niego, żeby zrobić mu miejsce wydaje się być zbyt wielkim wysiłkiem. Przewracasz się na bok, a Wilson przyciska swoją lepką klatkę piersiową do twoich pleców.

Zbyt zmęczony, być zrobić cokolwiek innego, niż wydać pomruk niezadowolenia, pozwalasz mu nakryć się kocem, a potem otoczyć cię ramionami w pasie.

Spowija cię ciepło. Jesteś zadowolony. Szczęśliwy.

Ramiona Wilsona obejmują cię w pasie, usta przyciskają się do twojego barku, włosy łaskoczą cię w kark. Masz zamknięte oczy, oddychasz spokojnie.

Zapadasz w sen.


Koniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:16, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:33, 01 Cze 2010    Temat postu:

NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PIEPRZONY IDIOTA!


Powrót


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:15, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:33, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Mam ochotę na papierosa - mówisz.

Wilson śmieje się, przytulony do twojego ramienia, po czym popycha cię lekko. - Przewróć się. Zaraz mnie zgnieciesz.

Stękasz z niezadowoleniem, ale pozwalasz mu, żeby cię z siebie zrzucił.
- To było całkiem zabawne. Co byś powiedział na jeszcze jedną rundę? - pytasz, próbując odwrócić się ponownie w jego stronę.

Wilson jedynie wydaje z siebie żałosny jęk.


Koniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:17, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Wto 14:54, 01 Cze 2010    Temat postu:

O matko Richie!
Weszłam przypadkiem na forum[i tylko na chwilę] i co tutaj spotkałam? Piękne opowiadanie od Richie!
I jestem z siebie bardzo zadowolona! Wyszło mi pozytywnie bardzo xD No może nie aż tak jak sie spodziewałam czyli bez +18, ale zawsze coś
Już jestem po tylu kombinacjach, ze nawet nie wiem, którą komentować xD Ale jednak pierwsza jaka wyszła zacheciła mnie do dalsze zabawy!^^
Jesteś wspaniała, że przetłumaczyłaś ten fic

Dobra ja może skończę gubię się w zeznaniach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin