Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: One Blind House [5/5]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:02, 05 Sty 2009    Temat postu:

Richie, ja nadal uważam, że to jest lepsze od oryginału

Bardzo ciekawe Komunikacja poprzez dotyk jest wśród ludzi niewidomych wręcz wymagana, a w przypadku House'a jest to jeszcze bardziej ciekawe, biorąc pod uwagę jego niechęć do kontaktów fizycznych z drugim człowiekiem. I może się przez to wiele nauczyć, bo dotąd oczami widział świat w dany sposób, a teraz ten sposób widzenia drastycznie się zmieni, z pewnością na lepsze I kto wie, może to też będzie taka swoista "terapia" dla House'a i Wilsona, w końcu ten drugi również się czegoś nauczy

Co do Cameron, to czy nie uważacie, że nazwanie jej przez House'a psem nie było trochę "uwłaczające" godności, czy coś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:39, 11 Sty 2009    Temat postu:

początek mnie zdziwił House jest niewidomy?, ten psychiatryk, taki smutny był wtedy.a późnej reakcja na pomoc Cameron

dziwie,że wczesnej nie zajrzałam tu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:44, 12 Sty 2009    Temat postu:

Cytat:
Mój komp znów musi udać się do serwisu (mam nadzieję, że nie na długo), więc posiedziałam sobie do rana i przetłumaczyłam jeszcze ten kawałek.

Czas uchylić rąbka tajemnicy

Enjoy



Rozdział 3


- Jestem ślepy, a nie opóźniony w rozwoju. Do tej pory całkiem nieźle udawało mi się przetrwać. Nic mi nie będzie. Zaczekam tutaj.

Wilson obdarzył go podejrzliwym spojrzeniem.

- Przestań tak na mnie patrzeć i idź - powiedział House, przeganiając go skinieniem dłoni.

Wilson uniósł ręce w geście pokonanego. Nie będzie go tylko przez kilka minut. Potrzebowali jedynie paru rzeczy ze sklepu spożywczego. House sobie poradzi.
- Okej, okej. Trzy metry po lewej jest ławka - powiedział i odwrócił się, by odejść.

____________________________________________________________________

Wilson upuścił torby. Dziesięć minut. Nie było mnie tylko dziesięć minut. Co może się stać przez dziesięć minut?

House siedział na ziemi obok ławki, trzymając w rękach dwie połówki swojej połamanej laski. Wzdrygnął się lekko, kiedy Wilson położył dłoń na jego ramieniu, ale się nie poruszył.

- House? - Wilson zapytał niepewnie po chwili. - Dobrze się czujesz?

House wypuścił drżący oddech i przesunął dłonią po ustach, rozsmarowując krew po brodzie.
- Nie, Jimmy, nie czuję się dobrze. W żadnym sensie tego pieprzonego słowa.

____________________________________________________________________

- Trzymaj to nieruchomo, do jasnej cholery - warknął sfrustrowany Wilson, próbując ciąć wzdłuż linii prostej.

- Staram się.

- Nie wiń mnie, jeśli utnę na złej wysokości.

- Nie, Jimmy. Nie będę cię winił - krzyknął House, wypuszczając laskę z rąk. Nagły brak oparcia pozbawił Wilsona równowagi.

Onkolog zbladł. - House! - zawołał.
Ale House rozbijał się już w dół korytarza, zbierając po drodze siniaki.

Dźwięk zatrzaskiwanych drzwi zakończył wybuch, a Wilson został w kuchni, trzymając w ręku przepiłowaną do połowy laskę. Położył ją na taborecie i z wolna podjął na nowo swoją pracę - uciął laskę na odpowiedniej wysokości i dopasował małą gumową końcówkę.

To była piękna laska: czarna i lśniąca ze złotym pierścieniem. Chociaż House się o tym nie dowie, pomyślał ze smutkiem.

Wilson podreptał cicho w dół korytarza i zostawił ją opartą o drzwi sypialni House'a.

____________________________________________________________________

- Witam, nazywam się doktor House, ale możecie mówić mi Greg. Będę dziś waszym lekarzem. Być może niektórzy z waz zauważyli, że jestem nie tylko kaleką, lecz również jestem ślepy, ale to nie oznacza, że nie mogę was zdiagnozować posługując się jedynie węchem.

- House... co ty wyprawiasz? Jak się tu dostałeś? I gdzie jest Cameron?

Odwrócił się w kierunku bardzo zirytowanego żeńskiego głosu. - Ależ doktor Cuddy. Odrabiam mój dyżur w klinice - powiedział.

Cuddy podeszła do niego. - House. Nienawidzę tego mówić, ale: Jesteś chwilowo zwolniony z dyżurów w klinice.

Próbowała zaciągnąć go do swojego biura, ale wyrwał się jej. - Co?... Jestem aż tak żałosny, że nie mogę nawet leczyć hipochondryków i chorych na grypę?

- Nie tutaj - syknęła. - Chodź do mojego gabinetu - natychmiast!

- Wskażesz mi drogę, bo sam nie trafię? - krzyknął głośno.
Wszyscy w klinice gapili się na nich. Drastyczna akcja była potrzebna. Dlatego właśnie płacili jej ciężką forsę.

Wyciągnęła rękę i złapała go za lewe ucho. - Tędy - powiedziała, przekręcając mocno dłoń.

House próbował ją odepchnąć, ale Cuddy trzymała mocno i ruszyła przed siebie. Jedyne, co mógł zrobić, to iść za nią.

____________________________________________________________________

Wilson zjawił się, by go odebrać. Ogarnął całą scenę. Cuddy siedziała za biurkiem, w skupieniu wykonując robotę papierkową i ignorując House'a. House siedział nieszczęśliwie na jej kanapie. "Laseczka Czwarta", jak House ją nazywał, stała oparta obok biurka Cuddy.

- Och - powiedział jedynie.

- W rzeczy samej, "och" - powiedziała Cuddy, podnosząc wzrok.

____________________________________________________________________

Wiele może się wydarzyć w ciągu dwunastu godzin.

W ciągu dwunastu godzin możesz przejść od bycia relatywnie szczęśliwym do bycia zalanym w trupa*. W ciągu dwunastu godzin możesz oślepić swojego najlepszego przyjaciela.

Każdej nocy to sobie wyobrażał. Wrzaski: przykre, ochrypłe, urywane odgłosy agonii, które po prostu trwały i trwały bez końca. Wicie się na brudnej ziemi. Ból sprawiający, że wykręcał się i walczył, gdy próbowali go przytrzymać i zakuć w kajdanki. Przyprawiający o mdłości głuchy odgłos policyjnej pałki, gdy miłosiernie pozbawiła go świadomości.

A gdzie ty byłeś, mały Jimmy? Gdzie byłeś?



Cytat:
* oryg: In twelve hours you can go from being relatively happy to blind (now there was a word he had come to hate) drunk.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 5:45, 12 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amanda
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z dalekich stron :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:53, 12 Sty 2009    Temat postu:

Wciąż mi się podoba i wciąż mam poczucie jak bardzo realnym i pomimo swojej ślepoty house'owym jest House. Jego ślepota tylko pogłębiła moje wrażenie, jak wiele w tym człowieku emocji i uczuć, jak wielka jest jego frustracja i jak to, że odebrano mu jedną rzecz w której czuł się świetnie - pracę - sprawiło, że zagubił się w świecie.

I Wilson, przyjaciel, który jest zawsze kiedy go potrzeba, który znosi to czego pewnie wielu by nie przetrwało, a on jest i wraca. Boi się, walczy czasami na Grega i dla niego.

Cuddy, nie wiem dlaczego ale mam do niej w tym opowiadaniu mieszany stosunek. W tym odcinku w zasadzie nie odegrała żadnej znaczącej roli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:46, 12 Sty 2009    Temat postu:

Richie, na temat tego fika wypowiadałam się już parokrotnie i dość dogłębnie. Dlatego teraz powiem tylko: Doskonała robota

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:04, 13 Sty 2009    Temat postu:

Najchętniej powtórzyłabym po przedmówczyni: ''Doskonała robota'', ale to by było takie bezosobowe

Powiało tajemnicą. Policyjne pałki, kajdanki? Mam nadzieję, że nie ma z tym nic wspólnego Tritter? Bo ostatnio zaczęłam gościa tolerować, nie chciałabym więc, żeby to uczucie zniknęło.

A gdzie ty byłeś, mały Jimmy? Gdzie byłeś?
A po czymś takim mam ochotę wrzasnąć: WILSON, TY IDIOTO NIEMYTY, GDZIE BYŁEŚ, JAK CIĘ WTEDY NIE BYŁO?!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:40, 17 Sty 2009    Temat postu:

Mhm. Tak w ogóle, to przeczytałam oryginał. I jednak uważam, ze daleko mu do "Retrospect". xDDD Ale lepsze to od "Kontraktu" jest. Nie wieje tak nudą.

Więc... Niezły tekst i bardzo dobre tłumaczenie. Naprawdę, cieszę się, że się za to wzięłaś, Richie.
Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:43, 18 Sty 2009    Temat postu:

Kat, co do "Retrospect" - naprawdę mamy różne gusta. Kompletnie mi się nie podobało...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:23, 18 Sty 2009    Temat postu:

Muszę przyznać, że czytanie i wyobrażanie sobie House'a ślepego i zupełnie bezradnego jest... zarazem interesujące, jak i nieciekawe (w znaczeniu: smutne, przykre). Ale cały fik jest świetnie napisany, a intryguje na tyle, że będę z niecierpliwością czekać na dalszą część. A może spróbuję przeczytać sama xD
Kurczę, to jest wzruszające, jak Wilson się nim opiekuje, jak House musi szukać wsparcia w innych ludziach, a mimo to się nie zmieniają obydwaj. I cały czas nie mogę wyłapać, jak blisko są ze sobą (może to kwestia moich zdolności logicznego myślenia, myślenia jakiegokolwiek, gdy jestem zmęczona ). I wkurza mnie podejście House'a do Cameron. Ale cóż.
Jeszcze raz: czekam na następne części xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:10, 18 Sty 2009    Temat postu:

Amanda napisał:
I Wilson, przyjaciel, który jest zawsze kiedy go potrzeba, który znosi to czego pewnie wielu by nie przetrwało, a on jest i wraca.

Żeby nie zdradzać wielkiej tajemnicy tego fika, powiem tylko tyle, że jestem szalenie ciekawa, jak zareagujesz, kiedy ta historia dobiegnie końca
(a poza tym podziwiam kunszt Autorki, która podsuwa drobne wskazówki, ale do samego końca nie ujawnia, o co chodzi )

Lady M. napisał:
W tym odcinku w zasadzie nie odegrała żadnej znaczącej roli.

nie mogę się zgodzić - Cuddy w tej części zrobiła dokładnie to, co zawsze: zepsuła mu zabawę, upokorzyła go i wykorzystała szansę, żeby udowodnić mu, że ma nad nim władzę (i za to jej nie lubię )

***

Lady M. - jak zawsze, dziękuję

***

any napisał:
Mam nadzieję, że nie ma z tym nic wspólnego Tritter? Bo ostatnio zaczęłam gościa tolerować, nie chciałabym więc, żeby to uczucie zniknęło.

w tych okolicznościach żałuję, że Tritter nie maczał w tym palców

any napisał:
A po czymś takim mam ochotę wrzasnąć: WILSON, TY IDIOTO NIEMYTY, GDZIE BYŁEŚ, JAK CIĘ WTEDY NIE BYŁO?!

any, nie krzycz na Jimmy'ego - jemu i tak już jest źle
a poza tym Wilson był w pobliżu, tylko nie był w stanie nic zrobić...

***

Katty napisał:
Mhm. Tak w ogóle, to przeczytałam oryginał. I jednak uważam, ze daleko mu do "Retrospect". xDDD Ale lepsze to od "Kontraktu" jest. Nie wieje tak nudą.

Może nie jest nudno, bo wszystko dzieje się szybciej, niż w "Kontrakcie"? Chociaż ja do "Kontraktu" nic nie mam - wręcz przeciwnie, uważam go za jedno z lepszych moich tłumaczeń
Do "Retrospect" się na razie nie zbliżam - mój organizm domaga się fluffu i zamierzam mu go dostarczyć w maksymalnej dawce

Też się cieszę, że się za to zabrałam A jeszcze bardziej, że przypadkiem na niego wpadłam - nadal jestem w szoku z tego powodu

***

Muniashek napisał:
I cały czas nie mogę wyłapać, jak blisko są ze sobą (może to kwestia moich zdolności logicznego myślenia, myślenia jakiegokolwiek, gdy jestem zmęczona ).

chociaż bardzo bym chciała, to ja tam love!Hilsona nie widzę... Ale gdyby ten fik miał jakąś kontynuację, to zacieśnienie więzi chłopaków wcale by mnie nie zaskoczyło (jakby mogło mnie zaskoczyć w jakimkolwiek przypadku )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Wto 20:34, 20 Sty 2009    Temat postu:

Ależ mnie intryguje ta historia. Lubię te sceny między House'em a Wilsonem, gdzie jeden drugiemu praktycznie czyta w myślach, gdzie nie ma nic oprócz przyjaźni

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:05, 20 Sty 2009    Temat postu:

Dżuczek - a może tam jest coś oprócz przyjaźni, tylko Autorka tego nie napisała czarno na białym?
Cieszę się, że tu zajrzałaś

********************************************************************


Cytat:
Chciałam tylko powiedzieć, że mnie także jest niewymownie przykro, że to już przedostatni rozdział I wcale nie dlatego, że czerpię sadystyczną przyjemność z męczenia House'a... Po prostu ten fik ma w sobie coś




Rozdział 4


House nie powiedział ani słowa. Po prostu pociągnął za krawat.

- Nie.

- Masz skazę na charakterze, wiesz o tym?

- Wiem. Mówiłeś mi o tym wiele razy. Najczęściej wtedy, gdy brałem ostatni kawałek pizzy.

____________________________________________________________________

- Chcesz pójść ze mną zebrać wywiad?

- O tak. To będzie budzić zaufanie.

- Wiesz, że chodzi tylko o to, że nie wolno ci spacerować samemu po szpitalu... a jeśli wyjdę?

- Wiem, wiem. Jestem uziemiony z rozkazu mamusi. - Odprawił ją. - Idź. Posłucham telewizora, dopóki nie wrócisz z informacjami.

Odwrócił się i położył nogi na - teraz kompletnie bezużytecznym - medycznym czasopiśmie, które czytał w zeszłym tygodniu i udawał, że próbuje zasnąć. Dał jej pięć minut i wtedy spróbował zwiać. Miał dosyć ludzi patrzących na niego, jakby był jakimś "kaleką". Przypatrujących mu się z troską. Pieprzyć to: czy w języku angielskim była choć jedna metafora, która nie dotyczyła nerwu wzrokowego? Zamierzał skończyć z byciem maminsynkiem. Bądź tam, zrób to, kup t-shirt. Mógł poczuć, jak się gapią. A to było niesprawiedliwe, ponieważ on nie mógł spojrzeć na nich. Zawsze sądził, że jego zimne jak lód spojrzenie jest jedną z jego najlepszych cech. Dobrą do straszenia praktykantów i głupich młodych kobiet.

A skoro o nich mowa, Cameron powinna być do tej pory daleko, daleko poza szczeniaczkową tęczą. Przy odrobinie szczęścia mogłaby spotkać głodnego rottweilera. Czas uciekać. House złapał swoją laskę i trzymając jedną rękę wyciągniętą przed sobą, ostrożnie ruszył do drzwi gabinetu.

Ja i Steve McQueen, dwóch najlepszych uciekinierów w kraju, pomyślał, próbując przekręcić gałkę. Szarpnął nią kilka razy, ale bez rezultatu. Stracił zapał. Te sukinsyny. Pokuśtykał do drugich drzwi. Z nimi było tak samo. Była jeszcze jedna szansa, o której mogli nie pomyśleć - balkon. Ale on również był zamknięty.

Z wściekłością złapał za telefon. - To moje życia. To moja noga i mój wzrok - powiedział bez wstępów, gdy słuchawka po drugiej stronie została podniesiona.

Cuddy milczała przez chwilę. - Właściwie to nie jest. Nie w tej chwili.

- Co masz na myśli? - zapytał złowrogo.

- Pociągnęłam za kilka sznurków. Doktor Martin wypisała cię wbrew medycznym przesłankom, pod opiekę Wilsona... ponieważ uczyniłeś go swoim pełnomocnikiem. - Urwała, zanim ciągnęła dalej. - Nie powiedzieliśmy ci. Myśleliśmy, że tak będzie najlepiej.

House nie odpowiedział, tylko z trzaskiem odłożył słuchawkę.

____________________________________________________________________

- Dzięki, Ernie, jesteś fenomenalny. Nie wiem, jak te drzwi się zacięły - powiedział gładko House.

- Nie ma sprawy, doktorze House. Wygląda na to, że przypadkowo się zablokowały.

House spojrzał przekonująco w kierunku Ernie'ego i uśmiechnął się. - Wyobrażam sobie.

Ernie wyszedł, a House podążył za nim za drzwi. Nadaremno "rozejrzał się" w górę i w dół korytarza, na chybił trafił wybrał kierunek i wyruszył, wpadając natychmiast na coś wielkiego, miękkiego, puszystego i w kształcie Wilsona.

Próbował uciec w przeciwnym kierunku, ale zatrzymała go dłoń na ramieniu.

- House... ty...

- Nie, do cholery - wrzasnął. Wyrwał się i odkuśtykał kilka kroków w górę korytarza. Nie miał pojęcia, gdzie się teraz znajdował, ale napędzała go wściekłość. - Czujesz się winny i jesteś nadopiekuńczy - wyrzucił w próżnię. - Nie potrzebuję, żebyś pilnował mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, upewniając się, że nie wpakuję się w kłopoty. Jestem dużym chłopcem. Potrafię o siebie zadbać.

To trafiło w czuły punkt. - A więc dobrze - wrzasnął Wilson. - Radź sobie sam.

- Dziękuję za pozwolenie, panie Jimmy - syknął House, ruszając naprzód.

Wilson skrzywił się, gdy House wszedł prosto na ścianę.

House cofnął się chwiejnie o kilka kroków i upadłby, jednakże Wilson był tam, otoczył go ramionami, podtrzymując go.

Odepchnął Wilsona i odzyskał równowagę, ale wówczas, po chwili, ciche, pełne zazdrości "dzięki" wyrwało się z jego ust.

- Daj spokój, wracajmy do twojego biura.

House przybrał podejrzliwą minę.

- Nie zamierzasz mnie znowu zamknąć?

Wilson drgnął. House wciąż był wściekły, ale zabrzmiał jak mały chłopiec, niemal błagalnie. Uśmiechnął się. - Nie, ale nadal musisz zostać u siebie, dopóki Cuddy nie przestanie się wściekać. Powiedziała, że na jak długo jesteś uziemiony?

House westchnął. Życie po prostu nie było sprawiedliwe. - Mniej więcej do czasu, aż piekło zamarznie.

____________________________________________________________________

- Masz zamiar zgadywać?

- Nie, dzisiaj nie mam na to ochoty.

- Nawet jeśli dam ci podpowiedź?

- Nieee, w porządku. Jestem pewien, że będzie świetnie smakować.


____________________________________________________________________

Wiele może się wydarzyć w ciągu dwunastu godzin.

W ciągu dwunastu godzin możesz przejść od bycia relatywnie szczęśliwym do bycia godnym pogardy. W ciągu dwunastu godzin możesz zawieść swojego najlepszego przyjaciela.

Każdej nocy wyobrażał to sobie. Obudzenie się w samotności, zdezorientowany, zmarznięty, w agonii... czołganie się, wpadanie na ostre narożniki. Krzyczenie o pomoc. Bez odpowiedzi.

A gdzie ty byłeś, mały Jimmy? Gdzie byłeś?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 21:06, 20 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:39, 20 Sty 2009    Temat postu:

Wyobraźcie sobie, że zupełnie nie wiem co napisać No ale pozbieram jakoś myśli i spróbuję

No a więc, przede wszystkim to mnie też jest smutno, że to już przedostatni rozdział, no ale co poradzić, w końcu, to co dobre, kiedyś się kończy. Ale mimo wszystko będę miała z tym fikiem cudowne wspomnienia, szczególnie dzięki tobie Richie

Cytat:
Nadaremno "rozejrzał się" w górę i w dół korytarza, na chybił trafił wybrał kierunek i wyruszył, wpadając natychmiast na coś wielkiego, miękkiego, puszystego i w kształcie Wilsona.

Teraz już zawsze Jimmy będzie mi się kojarzył z pluszowym misiem, to było cudowne określenie - wielki, miękki i puszysty

Co do rzeczy nieco poważniejszych, to widać, że pomimo ślepoty House nie stracił nic ze swojego uporu. Brak wzroku jedynie ten upór wzmocnił. Nienawidzi jak ludzie się nad nim litują, tak samo było z jego nogą. Nigdy nie chciał być widzianym jako kaleka i tym bardziej teraz tego nie chce.

Najpiękniejsza jest ten ostatni wers. Bo wyobraźcie sobie jak sami nagle tracicie wzrok i odtąd wszystko spowija dla was ciemność. House'a to spotkało, a mimo to nadal chce funkcjonować jak najmożliwiej normalnie. Właśnie dzięki Wilsonowi, bo gdyby nie on, House nadal siedziałby zamknięty w domu sam z własną ciemnością.
Ale teraz będzie tylko lepiej, mam nadzieję. No bo w końcu teraz Jimmy przy nim jest, nieprawdaż?

Jeszcze raz dziękuję za piękne tłumaczenie, Richie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Śro 12:09, 21 Sty 2009    Temat postu:

no dobra, może jest tu coś więcej niż "tylko" przyjaźń Ale ja na to zamykam swe oczy i uszy
Również cieszę się, że tu zajrzałam, a jakże

Cytat:
House spojrzał przekonująco w kierunku Ernie'ego i uśmiechnął się. - Wyobrażam sobie.


Wilson jak zawsze na miejscu, żeby złapać House'a przed kolejnym upadkiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:53, 04 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Zabierałam się do tego i zabierałam, i się zabrać nie mogłam, bo tak mi bardzobardzo smutno, że to już koniec

Podobieństwo do serialu naprawdę jest powalające. Aż można by podejrzewać, że scenarzyści jednak zaglądają na fanfikowe strony

Btw, Katty – to chyba jeden z tych fików, które powinny mieć kilkanaście sequeli i brakujących scen (choćby po to, żeby dodać tam szczyptę ery )



T/N: Wielki dziękczynny *hug* dla Dark Angel


Rozdział 5


- Co się stało? Radziłeś sobie... - Wilson chciał powiedzieć "świetnie", ale w jakiś sposób nie wydawało się to stosowne. - Jakoś sobie radziłeś, a teraz znów schodzisz na złą drogę. Wkurzasz Cameron. Wkurzasz Cuddy.

- Nic mi nie jest - odparł House, przeszukując lodówkę. - Powiedz jeszcze raz, po której stronie stoi piwo?

- Po lewej, dolna półka - powiedział automatycznie. - Co się stało przed sklepem?

House zamarł na sekundę, ale potem wrócił do swoich poszukiwań. - Moja laska się złamała. To wszystko.

- Gówno prawda - prychnął Wilson, ale House nie dał się podpuścić. Wilson usłyszał pobrzękiwanie butelek piwa, gdy House wyciągnął jedną i zdjął kapsel.

Po kilku chwilach ciszy Wilson praktycznie kręcił się w koło z rozdrażnieniem. - Nie czujesz się dobrze. Musisz być trochę bardziej... jakiś. Musisz sobie pomóc.

House z gwałtownie postawił butelkę na stole kuchennym. Piwo się przelało i zaczęło rozlewać się w kałużę i kapać.
- Nic mi nie jest - warknął.

- Chcesz, żebym wysłał cię z powrotem na trzecie piętro? Tego właśnie chcesz? - powiedział Wilson, nieświadomie uosabiając Taksówkarza. Obszedł kanapę i przysunął swoją twarz blisko do twarzy House'a. - Zrobię to - zagroził.

- Czemu?

To zbiło Wilsona z tropu. Starał się znaleźć odpowiedź. - Nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę - odpowiedział niepewnie.

House milczał przez chwilę, po czym skinął głową i zaśmiał się cicho do siebie. - Świetnie, Jimmy. Dobrze wiedzieć, że mogę na ciebie liczyć. Zawsze mnie osłaniasz. - Rzucił Wilsonowi jego własne słowa: - Upewniasz się, że nie zrobię sobie krzywdy. Jimmy Wilson: wielki obrońca.

House porzucił piwo, które wciąż pieniło się na kuchennym blacie i przepchnął się obok Wilsona, celowo lub niechcący uderzając go w ramię, zmierzając do sypialni.

Wilson po prostu stał tam. Zamknął w oczy i patrzył w ciemność, którą House widział w każdej chwili każdego dnia. Cholera, House. To była jedna noc. Jedna głupia noc.

____________________________________________________________________

- Czego mi nie mówisz? - spytała Cuddy.

- O czym?

- Doskonale wiesz.

- Wiesz, co się stało.

- Nie, wiem jak to się stało. Nie wiem dlaczego to się stało.

Potarł kark. - Powiedzmy po prostu: wiele się wydarzyło.

Wiele może się wydarzyć w ciągu dwunastu godzin.

W ciągu dwunastu godzin, na które go zostawili. Po prostu kolejny głupi pijak. Pozwólmy mu to odespać. Został przeoczony, jak powiedzieli. Ktoś zapodział akta. Dwanaście godzin agonii, kiedy chemikalia wypalały jego wzrok. Dwanaście godzin zanim ktoś zorientował się, że on tam jest. Dwanaście godzin zanim ktoś zorientował się, że jęczy nie z powodu kaca. Dwanaście godzin zanim ktoś spróbował przemyć mu oczy.

Nie wyszło z tego nic dobrego. Potrzeba było czterech z nich, żeby go przytrzymać, a on tylko wrzeszczał i wrzeszczał.

Dwanaście godzin zanim wezwali lekarza. Dwanaście godzin, zanim wysyczał pomiędzy pełnymi cierpienia oddechami, że lekarz jest kretynem i że zaszła reakcja alergiczna.

Zbyt wiele czasu upłynęło, zanim przywieźli go do szpitala.

A gdzie ty byłeś, mały Jimmy? Gdzie byłeś?

Powinieneś był tam być. Ponieważ to była twoja wina.

A gdzie ty byłeś?

____________________________________________________________________

Wilson z wyczerpaniem otworzył oczy. Gdzie się znajdował? W domu... na kanapie House'a. Skacowany i śmierdzący wymiocinami. Podniósł się mozolnie i chwiejnym krokiem ruszył do łazienki. Dobre trzydzieści minut spędzonych pod prysznicem później i wyłonił się, czując obrzydzenie do samego siebie, ale czysty. Zapukał cicho do drzwi pokoju House'a i wsunął głowę do środka. Być może House będzie pamiętać. Och, był pewien, że House będzie pamiętać i urządzi mu piekło z powodu karykatury siebie, jaką przedstawił ubiegłej nocy. Ale House'a tam nie było. Łóżko było niepościelone, ale nikt w nim nie spał.

House musiał gdzieś pójść. Powlókł się do kuchni napić się kawy. Właśnie wtedy, gdy zobaczył Steve'a, który piszczał na niego z wściekłością w szczurzym błaganiu o jedzenie, dopadło go niepokojące przeczucie. House kiepsko się odżywiał, zbyt dużo pił i myślał, że Wilson nie wie o skrytce z morfiną na górnej półce, ale bez względu na wszystko, House zawsze karmił Steve'a.

____________________________________________________________________

Wiele może się wydarzyć w ciągu dwunastu godzin.


W ciągu dwunastu godzin możesz przejść od bycia relatywnie szczęśliwym do bycia zalanym w trupa*, ponieważ twoja żona cię zdradza. W ciągu dwunastu godzin możesz oślepić swojego najlepszego przyjaciela.

To właśnie ty byłeś pijany. On wypił tylko jedno piwo, ponieważ był tam tylko po to, żeby cię przypilnować. To właśnie ty wszcząłeś tę bójkę, ponieważ byłeś wściekły. On wyszedł, żeby cię poszukać i zapobiegł pobiciu cię do nieprzytomności. To ty zostałeś odciągnięty na bok - zbyt nieskładny, by powiedzieć policji, że to nie o niego chodziło. Pomyśleli, że to właśnie on trzymał broń. Ostatnią rzeczą, jaką widziałeś, zanim zemdlałeś, był tył taksówki. Ostatnią rzeczą, jaką on widział, był gliniarz z gazem łzawiącym.

____________________________________________________________________

- Jesteś wściekły.

- Oczywiście, że jestem wściekły - wrzasnął House wymachując pięściami.

- Na mnie?

To go powstrzymało. - Co? - House umilkł na chwilę. - Nie. Nie na ciebie. - Oprzytomniał nagle. - Jestem wściekły, bo jestem ślepy. Jestem wściekły na ciebie za to, że czujesz się winny. Jestem wściekły na życie w ogóle. Znasz mnie. Zawsze jestem wściekły.

House wskazał na swoją chorą nogę. - To była głupota - powiedział.

Następnie wskazał na swoje oczy. Mina na jego twarzy praktycznie krzyczała: "Wilson jest idiotą". - To zrobiłbym ponownie bez chwili namysłu - powiedział po prostu, jakby był zdziwiony, że Wilson nie zdawał sobie z tego sprawy.

Wilson był zadowolony, że House jest ślepy. Nie mógł zobaczyć bezgłośnych łez w jego oczach. To było tak proste dla House'a, że nawet nie pomyślał, iż to wymagało wyjaśnienia. Wilson był Wilsonem i Wilson był tego wart. To dopiero była powalająca aliteracja**.

Przełamując impas, House przykuśtykał do niego i pociągnął za krawat Wilsona w niemym pytaniu. Kolejny Housyzm. On nigdy nie pytał: on przechodził do czynów.

- Kwa kwa - odparł Wilson. - To zawsze jest kwa kwa. Nigdy nie kupuję żadnych innych.

- Okłamałeś mnie - powiedział ze zdumieniem House.

- Ciągle cię okłamuję. To wspaniałe. A ty nigdy o tym nie wiesz.

House wydął wargi. - Twoją nikczemność, którą później przedyskutujemy głębiej, odłóżmy na bok. Naprawdę nigdy nie kupiłeś innych krawatów.

Wilson wyglądał na zamyślonego. - Cóż, podchodząc do sprawy praktycznie - czy rzeczywiście było mi to potrzebne?

- Jesteś pobłażliwym, skąpym sukinsynem.

Wilson uśmiechnął się i ukłonił teatralnie. - Dziękuję, uczyłem się od mistrza.

- Więc nosiłeś je przez cały czas, czy wciąż zakładasz te paskudne?

- Nie, tylko z Daffym.

- Co się stało ze wszystkimi paskudnymi?

- Pozbyłem się ich.

Wyraz twarzy House'a był bezcenny. - Chcesz powiedzieć, że miałeś na sobie krawat z Kaczorem Daffym na spotkaniach zarządu? - zapytał z niedowierzaniem.

Wilson mimowolnie oblał się rumieńcem i w tym momencie dłoń House'a znalazła się na policzku Wilsona.

- No i słusznie - powiedział z uśmiechem.

____________________________________________________________________

- Między nami wszystko w porządku?

- Pamiętasz, jak kiedyś naprawdę porządnie cię upiłem, a potem ukradłem ci spodnie i przykułem cię kajdankami do ulicznej latarni?

- To nie jest coś, o czym można tak łatwo zapomnieć. Przynajmniej byłeś na tyle uprzejmy, że wpłaciłeś za mnie kaucję.

- A mimo to - proszę bardzo - wciąż ze mną rozmawiasz.

- Przypuszczam, że to był jakiś rodzaj zagadkowej, aczkolwiek ostatecznie wiele mówiącej metafory, nad którą będę rozmyślał we wczesnych godzinach porannych, ponieważ uzyskanie od ciebie prostej odpowiedzi przypomina pobieranie krwi z kamienia.

- Użyłbym bardziej pomysłowej metafory, niż pobieranie krwi z kamienia, ale trafnie to ująłeś, Jimmy. Trafnie to ująłeś. Widzisz, jestem tym głębokim i skomplikowanym gościem, na którego lecą panienki. Z drugiej strony ty jesteś głęboki niczym akwarium.

____________________________________________________________________

Wiele może się wydarzyć w ciągu dwunastu godzin.

W ciągu dwunastu godzin możesz przejść od nieszczęśliwości do pewnego rodzaju zadowolenia. W ciągu dwunastu godzin twój najlepszy przyjaciel może przejść od chęci znokautowania ciebie do szczęśliwego zapadnięcia w sen na kanapie.

A gdzie ty byłeś, mały Jimmy? Gdzie ty byłeś?

Tuż obok niego.



~~ the end ~~



Cytat:
* (znów to samo, co w 3. rozdziale, damn English) In twelve hours you can go from being relatively happy to blind (now there was a word) drunk
** aliteracja - zaburzenie mowy z częstszym używaniem słów o podobnej literze początkowej (za ling.pl)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 18:58, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:16, 05 Lut 2009    Temat postu:

Czemu wszystko co piękne tak szybko się kończy?

*tupta czytać*

Jakoś sobie radziłeś, a teraz znów schodzisz na złą drogę. Wkurzasz Cameron. Wkurzasz Cuddy.

Przecież nigdy taki nie byłeś! Zawsze wcielenie dobra, a teraz co? House, jak możesz, co się z Tobą dzieje, skąd taka zmiana?!

Musisz być trochę bardziej... jakiś.
O tak, święta racja. To stwierdzenie na pewno bardzo House'owi pomogło.

To była jedna noc. Jedna głupia noc.
Nie mam żadnych brudnych myśli.

Powinieneś był tam być. Ponieważ to była twoja wina.
Tak, to prawda (tym razem już bez ironii). Jimmy, dałeś ciała na całej linii.

To zrobiłbym ponownie bez chwili namysłu
Kocham go...

- Kwa kwa - odparł Wilson. - To zawsze jest kwa kwa.
Err... w tym momencie mnie zatkało. Umiem wyobrazić sobie wszystko, tylko nie kwaczącego Jimmy'ego.

Wilson mimowolnie oblał się rumieńcem i w tym momencie dłoń House'a znalazła się na policzku Wilsona.
Jejku, jakie to piękne...

- Pamiętasz, jak kiedyś naprawdę porządnie cię upiłem, a potem ukradłem ci spodnie i przykułem cię kajdankami do ulicznej latarni?
Boże, jeśli pozwolisz mi to kiedyś ujrzeć, pójdę pieszo do Rzymu!

Co mogę powiedzieć.
Pięknie. I tyle.
Richie, dzięki za wspaniałą robotę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:32, 05 Lut 2009    Temat postu:

Richie napisał:
Podobieństwo do serialu naprawdę jest powalające. Aż można by podejrzewać, że scenarzyści jednak zaglądają na fanfikowe strony

O tym chyba wiemy od dawna, co? xD

Richie napisał:
Btw, Katty – to chyba jeden z tych fików, które powinny mieć kilkanaście sequeli i brakujących scen (choćby po to, żeby dodać tam szczyptę ery )

Taak. Z drugiej strony jest to jeden z tych fików, po których przeczytaniu czuję niedosyt i mam wrażenie, że Autor o czymś zapomniał, ale nie jestem opowiadaniem tak zachwycona, by czytać ewentualne kontynuacje.

Cytat:
To była jedna noc. Jedna głupia noc.

Jimmy playing dirty...? *smug*

Cytat:
- Czego mi nie mówisz? - spytała Cuddy.

- O czym?

- Doskonale wiesz.

- Wiesz, co się stało.

- Nie, wiem jak to się stało. Nie wiem dlaczego to się stało.

Ten dialog = epic FTW.

Cytat:
Wilson był Wilsonem i Wilson był tego wart. To dopiero była powalająca aliteracja**.

Aww, w oryginale lepiej brzmi. xD Są jednak rzeczy, których NIGDY nie przetłumaczysz. "Wilson was Wilson and Wilson was worth it." xDDD

No. Jak zwykle ładnie przetłumaczone, Richie. Bravissimo.

***

any napisał:
Nie mam żadnych brudnych myśli.

Ja Cię .

any napisał:
Umiem wyobrazić sobie wszystko, tylko nie kwaczącego Jimmy'ego.

xD A moje jajka w kształcie kaczuszek? xD

Cytat:
Boże, jeśli pozwolisz mi to kiedyś ujrzeć, pójdę pieszo do Rzymu!

Do Rzymu...? Ale czemu do Rzymu...? (Pomijając oczywistą oczywistość, że swego czasu Rzym był miastem pełnym par gejowskich, z cesarzem na czele. ^^)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:24, 05 Lut 2009    Temat postu:

Kat napisał:
xD A moje jajka w kształcie kaczuszek? xD

Uwierz, już prędzej.

Kat napisał:
Do Rzymu...? Ale czemu do Rzymu...?

Bo do Częstochowy jest zbyt blisko.

Kat napisał:
Pomijając oczywistą oczywistość, że swego czasu Rzym był miastem pełnym par gejowskich, z cesarzem na czele. ^^

Well, to też zawsze można podać za powód.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:04, 05 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:
Bo do Częstochowy jest zbyt blisko.

Ach. Chyba że.

any napisał:
Well, to też zawsze można podać za powód.

Bo starożytny Rzym był taki hot!

xDDDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:26, 05 Lut 2009    Temat postu:

Przede wszystkim, to najpierw wybacz mi Richie, że dopiero teraz A tak w ogóle, to najlepiej będzie zacząć od podziękowań za świetnie wykonaną pracę. Twoje tłumaczenie jak zwykle jest genialne pod każdym względem

Co do treści, to nie powinno dziwić poczucie winy Wilsona (świetnie, że dowiedzieliśmy się wreszcie z czego ono wynikało). Wilson czół się winny za kalectwo House'a, natomiast House nie mógł znieść poczucia winy Wilsona. Ludzie często działają w taki pokręcony sposób
Samo oślepnięcie przypomina nawet, to co stało się z nogą House'a, czyli Jimmy już nie pierwszy raz nie mógł spać po nocach

Generalnie cała historia strasznie mi się podobała. W takich przypadkach zawsze mam nadzieję, że scenarzyści faktycznie czytają te fiki Przydałby się taki wątek w serialu.

A na koniec to stwierdzę, że tak końcówka fika to wprost cudowny początek prostej drogi do ery. No ale generalnie jako zakończenie samo w sobie jest piękne i takie romantyczne mimo wszystko

A więc podsumowując, Richie, jesteś wielka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izzie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mosina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:17, 07 Lut 2009    Temat postu:

hmmm a mnie szczerze fik nie bardzo się podoba...
Przyznaję że historia sama w sobie jest dość ciekawa ale strasznie przewidywalna... Już w momencie kiedy pojawiło się poczucie winy Wilsona byłam pewna że House w jakiś sposób poświęcił swój wzrok dla niego.
Ale głowny minus to zero oddania uczuć... No bo ile tam mamy opisów uczuć? Nie wiadomo co dokładnie czuje Wilson ani nawet czy to o nim jest ten fik bo przeskakujemy z postaci na postać na żadnej dłużej się nie skupiając... Nie daje to żadnego wglądu na to jak bohaterowie postrzegają tą sytuacje...
Pozatym dialogi w pewnych momentach są nieoznaczone ani tym co akurat bohaterowie robią ani tym kto to mówi... Wszystkiego się trzeba domyślać...
No i ostatnim argumentem przeciw jest to że ciągle powtarza się jedna kwestia która niby buduje jakieś dziwne pytania w wyobraźni i budzi ciekawość ale potem staje się oklepana... Mianowicie ta o 12 godzinach....

Najbardziej bolał ten brak jakichkolwiek opisów... no ale tak czy inaczej fik mi się nie bardzo podobał... Spodziewałam się chyba czegoś lepszego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:36, 07 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:
Czemu wszystko co piękne tak szybko się kończy?

może właśnie dlatego, żeby pozostało piękne, zamiast spowszednieć i się znudzić?

any napisał:
Przecież nigdy taki nie byłeś! Zawsze wcielenie dobra, a teraz co? House, jak możesz, co się z Tobą dzieje, skąd taka zmiana?!


ale wiadomo, że Wilsonowi nie chodziło o zwykłe "wkurzanie"

any napisał:
To stwierdzenie na pewno bardzo House'owi pomogło.

(any, czemu mnie rozśmieszasz? )
pewnie Wilson wyraziłby się precyzyjniej, gdyby istniał podręcznik "Jak powinni się zachowywać i czuć niewidomi"...

any napisał:
Nie mam żadnych brudnych myśli.

yeah, uważaj, bo Ci uwierzę!
...
i kto tu jest zuy?

any napisał:
Jimmy, dałeś ciała na całej linii.

eee tam, to był przypadek. każdemu może się zdarzyć... *broni Wilsona*

any napisał:
Kocham go...

jak wszyscy
może powinniśmy zmienić nazwę forum na "wszyscykochamyhousea.fora.pl"??

any napisał:
Umiem wyobrazić sobie wszystko, tylko nie kwaczącego Jimmy'ego.

...
ja też wolę, kiedy mruczy jak kociak

any napisał:
Boże, jeśli pozwolisz mi to kiedyś ujrzeć, pójdę pieszo do Rzymu!

anyway, Ty perwersie!!! Jak możesz chcieć oglądać upokorzonego Jimmy'ego?
*ślini się na samo wyobrażenie*

any napisał:
Richie, dzięki za wspaniałą robotę.

Cała przyjemność po mojej stronie
Dzięki, any

***

Katty napisał:
O tym chyba wiemy od dawna, co? xD

wiemy, wiemy Tylko szkoda, że jakoś nie wpadają na fiki z erą...

Katty napisał:
ale nie jestem opowiadaniem tak zachwycona, by czytać ewentualne kontynuacje

zawsze będziesz kręcić nosem, co?
a może zalinkujesz jakiegoś fika, który jest na tyle dobry, że zasługuje na sequel i na dodatek główny bohater nie ginie, więc taki sequel byłby możliwy? (to nie jest sarkazm, po prostu chciałabym lepiej poznać Twój gust)

Katty napisał:
Jimmy playing dirty...? *smug*

następna...
a jak ja robię aluzje do ery, to się mnie czepiają

Katty napisał:
Są jednak rzeczy, których NIGDY nie przetłumaczysz.

no niestety
tyle dobrych fików się marnuje z powodu "nieprzetłumaczalności"

Katty napisał:
No. Jak zwykle ładnie przetłumaczone, Richie. Bravissimo.

*kłania się nisko*
dziękuję

***

Lady M. napisał:
Przede wszystkim, to najpierw wybacz mi Richie, że dopiero teraz

nawet tak nie żartuj - mojego opóźnienia w komentowaniu i tak nikt nie pobije


Lady M. napisał:
Co do treści, to nie powinno dziwić poczucie winy Wilsona

nie tam ono nigdy nie dziwi Jak głoszą słowa mojej ostatnio ulubionej piosenki: "Cuz I have the potential to be the guiltiest" - tekst jak o Wilsonie i na dodatek w całości pasuje doskonale do 5x04 (sami zobaczcie: tutaj)

Lady M. napisał:
Ludzie często działają w taki pokręcony sposób

i dzięki temu psycholodzy mają pełne ręce roboty

Lady M. napisał:
Przydałby się taki wątek w serialu.

z jednej strony, owszem, zobaczenie czegoś takiego byłoby ciekawe, ale z drugiej strony... House musiałby odzyskać wzrok i byłby to kolejny gwódź do trumny serialu

Lady M. napisał:
końcówka fika to wprost cudowny początek prostej drogi do ery.

a który nie-erowy fik nie jest prostą drogą do ery? przecież kiedy tylko chłopaki są razem, w powietrzu aż iskrzy i niemal widać te unoszące się nad nimi małe serduszka
a tutaj dodatkowo House mógłby zechcieć wykorzystać Wilsona jako brajlowski podręcznik do anatomii

Lady M. napisał:
A więc podsumowując, Richie, jesteś wielka

jeszcze kilka takich komplementów, a moje ego nie będzie mieścić się w drzwiach
Dzięki, Lady

***

Izzie napisał:
hmmm a mnie szczerze fik nie bardzo się podoba...

hurra wreszcie trafił mi się jakiś negatywny komentarz, ergo okazja do bronienia fika

Izzie napisał:
Już w momencie kiedy pojawiło się poczucie winy Wilsona byłam pewna że House w jakiś sposób poświęcił swój wzrok dla niego.

też od początku o tym wiedziałam, ale głównie dlatego, że trochę poznałam twórczość Autorki fika. Z drugiej strony Wilson mógł czuć się winny z innych powodów: bo on po prostu już tak ma, że zawsze czuje się winny, gdy House'owi dzieje się krzywda; bo House stracił wzrok z powodu jakiegoś Wilsonowego zaniedbania; w ekstremalnym przypadku - bo Wilsonowi nie udało się odpowiednio wcześnie zdiagnozować u House'a jakiegoś paskudnego raka...

Izzie napisał:
Ale głowny minus to zero oddania uczuć... No bo ile tam mamy opisów uczuć?

rzeczywiście, takich długaśnych kawa-na-ławę opisów uczuć nie ma. Ale jak dla mnie, tak jest właśnie ciekawiej - to, jak zachowują się House i Wilson, pozwala wczuć się w sytuację i wyobrazić sobie, co można wtedy czuć.
np ta sytuacja, gdy House dzwoni do Cuddy, bo zorientował się, że zamknięto go w jego gabinecie - jest wściekły, bo właśnie odkrył, że nie tylko stracił wzrok, ale również próbuje mu się odebrać kontrolę nad jego życiem, po czym dowiaduje się, że jego przyjaciele go okłamują, a wiadomo, jak bardzo tego nienawidzi. Czuje się oszukany, zdradzony, bezradny - w końcu choćby wyszedł z siebie, nie da rady funkcjonować bez ich pomocy, a do tego dochodzi jeszcze strach, że jeśli spróbuje z nimi walczyć, przegra i trafi na to przeklęte trzecie piętro, gdzie pozostanie sam w całkowitej ciemności...

Izzie napisał:
Nie wiadomo co dokładnie czuje Wilson ani nawet czy to o nim jest ten fik bo przeskakujemy z postaci na postać na żadnej dłużej się nie skupiając...

imho, wszystkie odczucia Wilsona zdominowało poczucie winy - ono naprawdę nie pozostawia wiele miejsca na cokolwiek innego. A "przeskakiwanie z postaci na postać"? - zasadniczo są tylko dwie, więc można się zorientować, o kim mowa...

Izzie napisał:
Najbardziej bolał ten brak jakichkolwiek opisów... no ale tak czy inaczej fik mi się nie bardzo podobał... Spodziewałam się chyba czegoś lepszego...

Każdy ma własny gust, z którym nie będę się kłócić. A jeśli tak bardzo zależy Ci na opisach, a nie dotarłaś jeszcze do fika "Kontrakt", to zapraszam tutaj - o ile pamiętam, tam opisów uczuć i nie tylko nie brakuje


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 4:39, 07 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Nie 19:35, 08 Lut 2009    Temat postu:

Strasznie mi się podobało Mimo iż jest tu to coś więcej niż tylko przyjaźń. Aż musiałam ochłonąć kilka dni anim zdecydowałam się cokolwiek napisać.
Uwielbiam wpędzanie w poczucie winy przyjaciół głównych bohaterów.
Czytałam ostatni dodany rozdział i stopniowo wraz z odsłanianiem się prawdy zatykało mnie. Naprawdę wstrząsająca historia

Do oryginału nie zaglądam, bo pewnie tłumaczenie jest sto razy lepsze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:24, 09 Lut 2009    Temat postu:

WOW, Dżuczek, dziękuję za kredyt zaufania dla mojego tłumaczenia No i cieszę się, że fik Ci się podobał, bo wiem, jak wysokie są Twoje wymagania

I - szczerze - osobiście nie widzę w tym fiku nic, poza przyjaźnią, czego nie mogłabym uznać za nadinterpretację mojej chorej wyobraźni...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaandziaa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:43, 09 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
A gdzie ty byłeś, mały Jimmy? Gdzie ty byłeś?

Tuż obok niego.


Richie to jest piękne! Tylko dlaczego takie krótkie? *tupie nogą*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin