Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Różnica zdań [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:06, 11 Paź 2010    Temat postu: Fic: Różnica zdań [Z]

Kategoria: love

Zweryfikowane przez Richie117

Cytat:
Wiem, powinnam zająć się poganianiem korników do pisania Gimme, ale one uparcie się lenią (nie mylić z jesiennym linieniem zwierząt futerkowych ), więc w międzyczasie chciałam się z Wami podzielić niniejszym fikiem, o bardzo ciekawej i niespotykanej formie
Żebyście nie musieli zbyt długo dochodzić, o co , powiem od razu, że to dialog-only między narratorką/autorką a House'em i Wilsonem Pozmieniałam tylko odrobinę format tekstu, żeby łatwiej się było połapać. Ach, no i fik został napisany przed 5. sezonem, więc nie zdziwcie się przy fragmencie o tym, w jakich okolicznościach i jak dawno temu chłopaki się poznali

Enjoy!



Tytuł: Różnica zdań ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: daasgrrl


House zaplanował wszystko, aż do najmniejszego szczegółu. Wiedział, że dokładnie o tej porze Wilson będzie siedział na jednym ze swoich niekończących się spotkań pracowników jego oddziału, ale wiedział również o tym, że to konkretne spotkanie było jedną z prezentacji kompanii farmaceutycznej, a Wilson miał być tam obecny bardziej na pokaz, niż z jakiegokolwiek innego powodu. House planował wezwać Wilsona na pilną konsultację do Gabinetu Zabiegowego nr Jeden, a tam zamierzał...

- Żenada.

- ...dopuścić się wielu niecnych czynów z... Słucham? A kto cię pytał?

- Powiedziałem: żenada. Seks w klinice był na topie w zeszły piątek.

- Co to ma znaczyć: zeszły piątek?

- Wtedy ostatni raz...

- ...uprawiałeś z Wilsonem seks w klinice. Kapuję. Bardzo zabawne. No cóż, musisz mi wybaczyć, ale tak się składa, że mnie się ten pomysł bardzo podoba. Podobnie jak tobie i Wilsonowi, mogłabym dodać, na podstawie tego, co widziałam. W każdym razie, naprawdę wspaniałe w tym pomyśle było to, że nikt nie mógł narzekać, że House nie stawia się na dyżury w klinice. Albo że w trakcie dyżurów mu nie staje. Czy coś.

- Nie. Widzisz, to nawet nie było śmieszne. Oklepane i żałosne. Odmawiam.

- Nie możesz odmówić. To ja decyduję tutaj o wszystkim, i naprawdę chcę sprawdzić, czy poradzę sobie z napisaniem jakiegoś niezłego, fluff'owego [ ] erotyka, które innym ludziom tak dobrze wychodzą. Czy to aż takie trudne? I żeby zakończyć tę dyskusję - jeżeli stwierdzę, że będziesz uprawiał z Wilsonem seks w klinice, to to zrobisz.

- Obawiam się, że wszystkie stanowiska naszych bogów są obecnie obsadzone, ale jeśli zostawisz swój życiorys u recepcjonistki...

- Zamkniesz się wreszcie? House spławił swojego ostatniego pacjenta, wręczając mu nagryzmolone zalecenie, by zgłosił się na oddział, który nawet nie istniał, żeby przeprowadzić badania, które nie były potrzebne, i zajął się przygotowaniem pomieszczenia zgodnie ze swoim planem. Ponieważ jego aspiracje jako dekoratora były niewielkie, polegało to głównie na upewnieniu się, że lubrykant i kondomy znajdują się w zasięgu ręki, zanim...

- ...schował je do szuflady i ułożył się na stole do badań z egzemplarzem "People", żeby trochę odpocząć.

- Wolisz czytać, zamiast uprawiać seks z Wilsonem? Czuję się urażona.

- To się po prostu robi takie cholernie przewidywalne. Zawsze w klinice. Albo w windzie. Albo w gabinecie któregoś z nas. W szpitalu znajduje się mnóstwo pomieszczeń. Wiesz o tym, prawda? Biuro Cuddy. Najlepiej z siedzącą w nim Cuddy. Kostnica. Pomieszczenie z rezonansem. Kafeteria. Może nawet garaż, jeśli chcesz się zdobyć na kreatywność.

- Tak, tak, ale również inne kwestie, które trzeba wziąć pod uwagę. Atmosfera. Prywatność. Naprawdę chcesz uprawiać seks w kafeterii? Wilson wyciągał rękę, żeby wręczyć kasjerce pieniądze, kiedy poczuł dłoń na swoim tyłku. Jedno spojrzenie za siebie na nad wyraz niewinną minę House'a jedynie potwierdziło jego przypuszczenia. "Chyba przelecę cię tu na miejscu, mój mały Jimmy", oznajmił radośnie House. "A jeżeli pozwolisz mi poczęstować się tymi chipsami, może nawet zajmę się twoim małym problemem." Po jego ostatnich słowach rozmowa niespodziewanie się urwała, ale wyglądało na to, że nie wywarły one żadnego efektu. Wilson westchnął z rezygnacją, schował resztę pieniędzy do kieszeni, ostrożnie odłożył tacę na najbliższy wolny stolik, po czym sięgnął do sprzączki swojego...

- Chyba sobie żartujesz.

- Nie. ...paska. Następnie, po chwili zastanowienia, przerwał, zabrał ze stolika swoją nieotwartą paczkę chipsów i posłusznie podał ją House'owi, który...

- ...wziął ją bez słowa podziękowania i wrócił do swojego gabinetu, oszołomiony idiotyzmem, który w tych kilku zdaniach wydawał się przekraczać granice dobrego smaku.

- Słuchaj, czego ty ode mnie chcesz? Rozumiem. Jesteś znudzony. Chcesz czegoś oryginalnego? Dobra. Proszę, oto coś oryginalnego: Gregory House wyjrzał przez chronione polem siłowym okna, obejmując surowe piękno jałowego marsjańskiego krajobrazu ponurym spojrzeniem. Zadowolony? Żałował, że w ogóle przyjął posadę doradcy medycznego na tej zapomnianej przez Boga kolonii górniczej, ale wtedy wydawało się to być dobrym pomysłem. Po tym, jak Stacy go zostawiła, Ziemia wydawała się zbyt małym miejscem, więc podpisał kontrakt niemalże bez chwili zastanowienia. Pociągały go obietnica cieszy i spokoju na prawie niezamieszkanej planecie, wspaniałe pieniądze, lekka praca oraz niewielkie prawdopodobieństwo zetknięcia się z nową i naprawdę interesującą chorobą. Przez pierwsze dwa miesiące działało to na niego niezwykle kojąco, ale teraz zwyczajnie zaczęło się robić nudno. Wciąż miał przed sobą większą część roku do wywiązania się z kontraktu i przez ten czas sam musiał znaleźć sobie jakąś rozrywkę. A skoro o tym mowa - był to idealny moment, żeby pójść poszukać Wilsona. Kolonia starała się przez cały czas utrzymywać zespół złożony z co najmniej pięciu osób personelu medycznego, a spośród pozostałych stacjonujących lekarzy Wilson był jedynym, którego House potrafił znieść. Tak właściwie, jeśli miał być szczery, kiedy spoglądał w te ciemne, pełne wyrazu oczy, czasami odczuwał coś, co można by nawet zaklasyfikować jako...

- ...niesamowite i niepohamowane obrzydzenie.

- Och, nieźle. Zakładam, że nie mówimy już o Wilsonie. Bo w przeciwnym razie byłoby to po prostu chamskie.

- Przepraszam, czy ktoś wzywał...? A, to ty. Znowu. Czemu nie jestem zaskoczony? To samo powtarza się co tydzień.

- Taa, pomyślałby ktoś, że zdążyłeś już zmądrzeć, mój mały Jimmy.

- Ale tym razem przynajmniej naprawdę masz pacjentkę.

- Ona nie jest pacjentką, ona jest jedną z... nich.

- "Nich"?

- No wiesz.

- Ach.

- Co tydzień ta sama historia. Właśnie pomyślałem, że najwyższy czas, żebyśmy dla odmiany stanęli w obronie tego, kim naprawdę jesteśmy. Sic semper tyrannis!*

- Jasne. Ty zawsze byłeś typem buntownika.

- James, tak się cieszę, że przyszedłeś. Słuchaj, czy mógłbyś powiedzieć House'owi, że właśnie usiłuję zaaranżować dla was dwóch odrobinę przyjemnego, fluff'owego, niezobowiązującego, rekreacyjnego seksu, a on powinien się po prostu zamknąć i dać mi wolną rękę?

- Dlaczego?

- Co "dlaczego", słodziutki? Masz jakieś obiekcje do rekreacyjnego seksu?

- Chodziło mi o to, czemu chciałabyś, żebym uprawiał seks z House'em? Nie jestem gejem.

- Ależ Jimmy, być może ta pani ma jakieś urojenia, ale ty nie musisz się w to włączać.

- Przecież ja miałem żony! Zauważ: liczba mnoga. I dziewczyny... I... inne dziewczyny. Poza tym, z... House'em? Z nim?

- Och, jasne, bo ty jesteś takim ideałem, panie Uzdrowię-Chorych, Przelecę-Umierających.

- Zgadza się, z House'em. Widziałam, jak robicie to dla każdego, więc teraz możecie cholernie dobrze zrobić to dla mnie. Tylko bardzo proszę bez żadnych waszych wewnętrznych rozterek, dzięki wielkie. Doprawdy nie interesują mnie w tym momencie wasze opinie.

- Ale z House'em, właśnie z nim? On jest taki...

- Uważaj, co mówisz, Jimmy...

- Posłuchaj, w tej chwili wychodzę z bardzo prostego, bardzo podstawowego założenia, że jesteś ślepo zakochany w House'ie i przez większą część dnia pragniesz wepchnąć go do najbliższego składzika. Albo vice versa. To bez znaczenia. Nie zależy mi, żeby to było oryginalne, chcę tylko, żeby było zabawne. Jak na przykład to: House zawsze zwracał uwagę na szczegóły, więc Wilson był tylko odrobinę zaskoczony, kiedy zatrzymał się on w pół kroku na korytarzu i otworzył nieoznakowane, ukryte w niewielkiej wnęce drzwi, których Wilson nigdy wcześniej nie zauważył. Tym, co zaskoczyło Wilsona o wiele bardziej, była ręka, która w następnej kolejności wylądowała w dolnej części jego pleców, popychając go ku ciemnemu pomieszczeniu, zanim zdołał zaprotestować. Kiedy obaj byli już w środku, Wilson usłyszał raczej, niż zobaczył, jak palce House'a po omacku szukają włącznika światła, a gdy światło wreszcie zapłonęło, zobaczył, jak House zamyka drzwi do końca, trzymając je ostrożnie za ich krawędź. Po wewnętrznej stronie drzwi nie było klamki, co do pewnego stopnia miało sens. Żadna racjonalnie myśląca osoba nie chciałaby przecież zatrzasnąć za sobą drzwi, będąc w środku. A skoro mowa o racjonalności - specyficzny blask w oczach House'a nie do końca dodawał Wilsonowi otuchy. "O, zobacz, jesteśmy razem w schowku," powiedział House. "To dość symboliczne, nie sądzisz?" Wilson nie zdążył nawet zebrać myśli, kiedy usta House'a znalazły się na jego wargach, a jedna z dłoni Wilsona...

- ...pchnęła pośpiesznie drzwi, żeby mogli się stamtąd wydostać, jak przypuszczam. Chyba miałeś rację w tej sprawie, House.

- Oczywiście, że miałem.

- Ten cały scenariusz jest... niedorzeczny.

- Chwila, próbujesz powiedzieć, że nie chciałbyś uprawiać ze mną seksu?

- Ja... po prostu... Nie. To nie dokładnie to, co miałem na myśli. Chciałem powiedzieć, że... słuchaj, ta rozmowa to jakieś szaleństwo. Nie zamierzam, ot tak, uprawiać przygodnego seksu z House'em. Ani w schowku, ani nigdzie indziej.

- Czy moglibyście po prostu spojrzeć prawdzie w oczy, że wy dwaj stanowicie cholernie seksowną parę, a ja byłabym wam niezmiernie wdzięczna, gdybyście zwyczajnie się z tym pogodzili? Tylko ten jeden raz. Potem będziecie mogli pójść na terapię w waszym wolnym czasie. Poza tym, to nie jest rozmowa. Ani dyskusja. To naprawdę bardzo proste. Ty, House, przelecisz Wilsona. Ty, Wilson, przelecisz House'a. Najlepiej w wyjątkowy i pełen obrazowych szczegółów sposób. I tak długo, jak długo trwa ten fik. Bo inaczej...

- Bo inaczej co?

- House... to mógł być dobry moment, żeby zacząć trzymać gębę na kłódkę.

- Powietrze było chłodne, ale House niemal nie zauważał zimna, stojąc nad grobem swojego najlepszego przyjaciela. Wilson umierał długą, powolną i nadzwyczaj bolesną śmiercią, a House opiekował się nim na jej każdym paskudnym etapie. Teraz, w szybko gasnącym świetle, łzy spływały po policzkach House'a, kiedy złapał w lewą rękę żyletkę, podczas gdy jego prawa dłoń w dalszym ciągu była mocno zaciśnięta na lasce. Odwrócił odrobinę prawą rękę, żeby odsłonić poznaczoną bliznami wewnętrzną stronę przedramienia, uniósł dłoń, w której trzymał żyletkę i...

- ...ponownie ją opuścił.

- Niezła próba, House. Ale tylko na chwilę, bo cała siła woli, żeby się temu oprzeć, uleciała z niego i był bezradny wobec tego syreniego śpiewu. Fragmenty muzyki popłynęły przez jego osamotnioną, obolałą duszę: I hurt myself today / to see if I still feel / I focus on the pain / the only thing that’s real.** Ponownie uniósł żyletkę, która zrobiła się już tępa od częstego używania, i...

- Przestań, to jest nieludzkie!

- A na co ty narzekasz? Ty już jesteś trupem! A ja musiałem się tobą opiekować! Niedobrze mi się robi, jak tylko o tym pomyślę.

- Powoli i boleśnie, House!

- No i? Przynajmniej oszczędzono ci upokorzenia. Oczywiście prawdziwa ironia tkwi w tym, że ja używam elektrycznej maszynki do golenia.

- A zatem będziecie już współpracować, czy mam sprawić, że House zacznie pisać wylewne wiersze miłosne do Cameron? A może zmienię płeć któremuś z was, uzupełniając to o gromadkę wrzeszczących bachorów? Nawet pozwolę wam wybrać, który z was będzie je miał. A może wolelibyście trójkącik z Voglerem? Vogler chrząknął z satysfakcją na widok Jamesa Wilsona na czworakach na podłodze sali zarządu, nagiego i z wypiętym tyłkiem. Uderzył [link widoczny dla zalogowanych] w swoją prawą dłoń, testując jej ciężar i masę. Następnie sięgnął po gigantyczną tubkę żelu, leżącą na stole konferencyjnym. House siedział bezradnie w kącie pokoju, związany i zakneblowany, czekając na swoją kolej. Ręce Voglera przesunęły się ku tyłkowi Wilsona i...

- Nie! Proszę... tylko nie to.

- O, widzisz, o wiele lepiej, James! Wprost uwielbiam, kiedy błagasz. Za to pozwolę ci wybrać miejsce akcji. Oraz możesz być na górze.

- Zaraz, jedną chwileczkę. Jeżeli ktokolwiek ma być na górze czegokolwiek, to tym kimś będę ja.

- House!

- W porządku, możecie się potem zamienić, chociaż nie jestem pewna, czy na to zasługujesz. Możemy już przystąpić do rzeczy? Jeśli naprawdę nie podoba wam się w szpitalu, z pewnością uda mi się wymyślić coś innego. Założę się, że House uzna sypialnię za zbyt konwencjonalną, ale przynajmniej tam będzie wam wygodnie. Wysoce zalecałabym ten wybór. A może mogłaby zaproponować wam lekki [link widoczny dla zalogowanych]? Jeśli o mnie chodzi, to podoba mi się wykorzystywanie krawatów, ale to zależy od was. Albo mogłabym przygotować dla was przyjemny basen, otoczony palmami, z kojącą wieczorną bryzą? Naprawdę chciałabym, żeby to było dla wszystkich miłe i przyjemne doświadczenie, ale wy tak uparcie wszystko komplikujecie.

- Musi istnieć jakiś rozsądny powód, żebyśmy nie musieli tego robić...

- Chcesz użyć wobec niej rozsądku? No to już po nas!

- House, chciałbyś się dowiedzieć, co mogę zrobić z tobą, chomikiem, odrobiną olejku migdałowego i tamtą miłą starszą panią chorą na kiłę? Mów tak dalej, a się przekonasz.

- Hmm... urządzilibyśmy sobie w parku pachnący migdałami piknik?

- Zgaduj dalej.

- On nie mówił poważnie. Przepraszam, nie dosłyszałem pani nazwiska, panno...

- To nie twój interes, słodziutki. Możesz mnie nazywać Susan, jeśli chcesz. Być może poznałeś moją siostrę-bliźniaczkę, Mary? Kiedy wparowała do kliniki, wszystkie oczy natychmiast zwróciły się w jej kierunku. Była niemożliwie piękną, wysoką i smukłą blondynką, o opadających na ramiona blond włosach. "Szukam doktora House'a," powiedziała głębokim głosem. Jego niedająca spokoju melodia wypełniła ciszę, która zapadła po jej przybyciu. Brenda, zazwyczaj upierdliwa i poirytowana, była tak oszołomiona jej dojmującą godnością, że odparła uprzejmie: "On... jest w jednym z gabinetów. Pójdę go przyprowadzić." "Serdecznie ci dziękuję," odpowiedziała blondynka. "I jeśli możesz, chciałabym się również zobaczyć z tym miłym doktorem Wilsonem."

- Susan, bądź rozsądna.

- OK, wybaczcie, już nieważne. Po prostu przez chwilę mnie poniosło.

- Nie daj jej przestać mówić, a ja ucieknę i się uratuję.

- House... zaczekaj chwilę. Ona nie zrobi nam krzywdy...

- O ile mnie nie wkurzycie, nic wam nie zrobię. W porządku, zamieniam się w słuch. Ale tylko dlatego, że podoba mi się brzmienie twojego głosu.

- Może zatrzymajmy się na chwilę i popatrzmy na czym stoimy. Od jak dawna znam się z House'em?

- Wiesz, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. To może być pięć lat albo dziewięć, od czasów college'u, wszystko jedno. I wiem, że nie masz zamiaru mi powiedzieć, więc możesz od razu sobie darować.

- Racja. Zatem chcesz, żeby doszło między nami do tego czegoś, a nie masz zielonego pojęcia o tym, jak się poznaliśmy, ani nawet od jak dawna się znamy. Pomijając to, gdybyś się chwilę nad tym zastanowiła, nie istnieją żadne dowody. Chodzi mi o to, że nawet kiedy z nim mieszkałem, kazał mi spać na kanapie! Poza tym, gdybyśmy... byli kiedyś razem, i byłoby nam tak wspaniale, jak najwyraźniej sądzisz, czemu teraz już razem nie jesteśmy?

- Istnieje masa dobrych powodów. Być może stało się to jakiś czas temu, kiedy obaj byliście w związkach z innymi osobami. A skoro nic nie wiem o tym jak i gdzie, po prostu coś wykombinuję. Wszystko ma swoje plusy i minusy, sami wiecie. Tak, w porządku, może tak będzie dobrze: Wilson z całą pewnością sobie tego nie zaplanował, tamtego pierwszego razu. Wciąż był żonaty z Julie, bardziej lub mniej szczęśliwie - w zależności od tego, za jak bardzo rozciągliwą uzna się definicję szczęścia, a House i Stacy ciągle mieszkali razem, aczkolwiek od niedawna. House przechodził własną wersję rehabilitacji, która składała się w mniejszej części z fizykoterapii, a w większej ze środków przeciwbólowych, a Stacy spędzała przy nim coraz mniej i mniej czasu, co miało być jej sposobem na samoobronę, więc Wilson zaczął dotrzymywać mu towarzystwa, kiedy House był akurat sam. Przyglądał się, jak House zaciska zęby, ćwicząc ze swoją nową, wielce-pogardzaną laską i ukradkiem kontrolował ilość zażywanego przez House'a Vicodinu z tygodnia na tydzień. Tym sposobem jednego wieczoru, kiedy House, przeklinając, opadł bezsilnie na kanapę, Wilson pochylił się nad nim i pocałował go w usta. House przez chwilę przypatrywał mu się podejrzliwie, a wówczas Wilson położył swoją dłoń House'owi na...

- ...ramieniu, rzucił mu pośpieszne "dobranoc" i wyszedł z budynku. To nie miał być pomysł na fabułę, to była część naszego sporu. Mogłabyś, proszę, przestać i posłuchać przynajmniej przez chwilę? Żadnego pisania.

- Dobra, dobra, mów dalej.

- Zrozum, nie ma żadnych konkretów, na których można by się oprzeć. My naprawdę nie zachowujemy się, jakbyśmy byli ze sobą aż tak blisko. Nawet nie zwracamy się do siebie po imieniu.

- Może to tylko takie dziwactwo. A House od czasu do czasu zwraca się do ciebie per "Jimmy".

- W porządku, ale kiedy House sprawia wrażenie, że być może - że tak powiem - pociąga go Cameron albo chce wrócić do Stacy, mi to w ogóle nie przeszkadza. Nawet go do tego zachęcam.

- Ale spędzasz okropnie dużo czasu marudząc im obu, żeby nie skrzywdziły House'a. Przez to sprawiasz wrażenie zazdrosnego. I nie zapominajmy o przemowie "Poznałem kogoś..."

- Mówiłem o kobiecie! Tylko zachowywałem dyskrecję!

- Oczywiście, że tak, słodziutki.

- Chwila... o jaką przemowę chodzi? Za to tamto marudzenie można by nawet uznać za dowód...

- Zamknij się, House.

- A więc to wszystko, co macie do powiedzenia? Bo jakoś nie jestem przekonana. Ciągle zostaje jeszcze to, jak się uśmiechacie, sposób w jaki chodzicie obok siebie, sposób w jaki na siebie patrzycie, to jak zawsze wydajecie się wiedzieć, co nawzajem myślicie. To naprawdę powinno wystarczyć do napisania jednego małego opowiadania. Mam dosyć tych wszystkich skomplikowanych manipulacji i prób odgadnięcia, co chodzi wam po głowie, żeby sprawy wyglądały wiarygodnie. Chcę tylko, żebyście chociaż jeden raz zeszli się ze sobą w przyjemny, bezstresowy sposób i, no wiecie, zróbcie to dla mnie. Natychmiast.

- Posłuchaj, wiem, że może być ci trudno w to uwierzyć, ale faceci mogą być po prostu... naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Gdyby naprawdę ci na nas zależało, dałabyś nam spokój. Spędzam z House'em tę całą masę czasu, najwyraźniej zależy mi na nim... czy to nie wystarczy? Ja po prostu... nie myślę o nim w ten sposób. Czy wszystko zawsze musi kręcić się wokół seksu? Proszę. Po prostu zostaw nas w spokoju.

- Och, przestań patrzeć na mnie w ten sposób. To podpada pod zdradę. Zadałam sobie wiele trudu, żeby ściągnąć tutaj was obu, a teraz próbujesz wpędzić mnie w poczucie winy? Nie wydaje wam się, że moglibyście się chociaż zdobyć na odrobinę... delikatnego obmacywania?

- Jeżeli się nad tym zastanowisz, zrozumiesz, że tak jest najlepiej. Dzięki temu nie będziesz musiała się przejmować usprawiedliwianiem przed kimkolwiek, że nie zachowujemy się tak jak powinniśmy. Moglibyśmy z House'em po prostu zajmować się miłymi, wiarygodnymi rzeczami, które zawsze robimy - widywać się z pacjentami, jeść lunch, spędzać razem czas, rozmawiać... tego typu sprawy.

- Zaśpiewaj to, bracie Wilson. Alleluja!

- Współpracuj ze mną, House.

- Myślałem, że właśnie to robię.

- Ale to takie, takie... Nie mogę tego zrobić. Nie mogłabym tego napisać, nawet gdyby zależało od tego moje życie. Już samo ograniczenie się do fluff'owego porno będzie wystarczająco trudne. Słuchajcie, zadowolę się pocałunkiem. Tylko jeden? Moglibyście udawać, że to platoniczny buziak, jeśli chcecie. Ja nikomu nie powiem.

- Przykro mi, ale tak właśnie stoją sprawy.

- Uścisk? Może moglibyście chociaż złapać się za ręce?

- Nie.

- No cóż, Jimmy, był ten jeden raz, kiedy...

- Chodziło mi oczywiście o coś, co nie wiązałoby się z medycyną.

- Nie.

- Och, już wiem! Oddychanie usta-usta! To całkowicie usprawiedliwione.

- OK, to jest jakaś opcja. Ale musisz trochę poszperać w temacie, żeby ustalić przyzwoite okoliczności i nie próbować przemycić potem żadnego seksu.

- Co oczywiście przekreśla cały cel tego ćwiczenia. No... dobra. Świetnie. Niech więc będzie po waszemu. Powinnam była wiedzieć, że tylko stracę czas, próbując namówić was obu na odrobinę prostej, nieszkodliwej zabawy. Gdybyście tylko przestali zachowywać się w tak cholernie trudny i porąbany sposób, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze dla każdego. A mówiąc "każdego", mam na myśli siebie.

- Ale to dlatego nas lubisz, Susan.

- Wiem, wiem. Róbcie sobie, co chcecie. Poddaję się. I idę stąd. Jesteście zadowoleni? Żadnego fluff'u. Żadnego porno. Żadnego fluff'owego porno. Może gdybym napisała dla Wilsona przyzwoity życiorys, dorzucając trochę wątpliwości natury seksualnej oraz zagłębiła się odrobinę w demony House'a...

- Jesteś w tym mistrzem, Jimmy, wiedziałeś o tym?

- Ależ dziękuję. Powiedziałem ci, że dam sobie z tym radę.

- Myślisz, że naprawdę sobie poszła?

- Cóż, ciągle mam na sobie wszystkie ubrania.

- Przynajmniej na razie.

- Może było to odrobinę okrutne. Ale mam dosyć tego, że ciągle ktoś nas obserwuje.

- Ja nie miałem nic przeciwko. Chciałem tylko zobaczyć, ile czasu minie, zanim się podda.

- Tak, ale poza tym sądzisz, że uprawianie seksu w czasie dyżuru w klinice, kiedy w poczekalni jest pełno ludzi, to dobry pomysł.

- Skoro już o tym wspomniałeś... ciągle mam tutaj tę tubkę żelu. Dopiero co ją schowałem.

- Byłoby strasznie szkoda, gdyby miała się zmarnować.

- No to się pospiesz i przywlecz tutaj swój tyłek. Tylko najpierw zamknij drzwi. I zasłoń żaluzje. A jeśli zajrzysz do szafki, to wydaje mi się, że nadal powinny tam być kajdanki z zeszłego piątku.


~ * ~ the end ~ * ~



Cytat:
* Sic semper tyrannis! - z łac. "Śmierć tyranom!"
** Nine Inch Nails - Hurt - klip na YT, [link widoczny dla zalogowanych]

Richie's Note - oto mój post nr 3101!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 3:14, 11 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:01, 11 Paź 2010    Temat postu:

Buahahahaha Koncepcja fika cudna, śmiecho-banano_na_twarzy-genna - poor chłopaki.

Cytat:
Ty, House, przelecisz Wilsona. Ty, Wilson, przelecisz House'a.

Prawie jak przysięga mąłżeńska.

Cytat:
Poddaję się. I idę stąd. Jesteście zadowoleni? Żadnego fluff'u. Żadnego porno. Żadnego fluff'owego porno.

Łaj, Susan, łaaaj?!

Cytat:
No to się pospiesz i przywlecz tutaj swój tyłek. Tylko najpierw zamknij drzwi. I zasłoń żaluzje. A jeśli zajrzysz do szafki, to wydaje mi się, że nadal powinny tam być kajdanki z zeszłego piątku.



Reszty nie cytuję, bo musiałabym przekleić cały fik. Richie, aj law cię za ten fik. Wena życzę do pozostałych projektów i wyszukiwania takich perełek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:19, 11 Paź 2010    Temat postu:

To było przeurocze na swój sposób...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 5:42, 12 Paź 2010    Temat postu:

Este napisał:
Prawie jak przysięga mąłżeńska.

wiedziałam, że z czymś mi się to kojarzy, tylko nie wiedziałam z czym

Este napisał:
Łaj, Susan, łaaaj?!

czasem lepiej nie naciskać, bo można coś komuś połamać

Este napisał:
Wena życzę do pozostałych projektów i wyszukiwania takich perełek.

dziękować (choć ta "perełka" jest kolejnym dowodem na to, że one znajdują mnie same )

***

elfchick, zgadzam się z Tobą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Wto 16:19, 12 Paź 2010    Temat postu:

Nieźle się przy tym ficku uśmiałam xD Napisać to w taki sposób. W sensie, że ejst to płaszczyzna realna i idzie się po "pomysł" Chyba bym na to nie wpadła
Zaczynając od tego jak wymagający jest House w sytuacji, poprzez absurdalne tłumaczenia Wilsona... Perfekcyjnie xD I tak w sumie dość "kanonicznie" xD Po prostu wielkie ukłony w stronę autorki xD

Richie117 napisał:
Ty, House, przelecisz Wilsona. Ty, Wilson, przelecisz House'a.

To jest tekst tego ficka!! xD

Richie117 napisał:
Nie mogłabym tego napisać, nawet gdyby zależało od tego moje życie. Już samo ograniczenie się do fluff'owego porno będzie wystarczająco trudne. Słuchajcie, zadowolę się pocałunkiem.

Trudne, nie? xD Ale przepraszam... Może Ty się zadowolisz, ale nie ja!

Richie117 napisał:
- Uścisk? Może moglibyście chociaż złapać się za ręce?

To już kompletna desperacja xD ale nie dziwię sie, też pewnie bym wpadła xD

Richie117 napisał:
- Jesteś w tym mistrzem, Jimmy, wiedziałeś o tym?

A ja tu widzę jawną prowokację W sumie ja juz we wszystkim widzę prowokację xD

Richie117 napisał:
- No to się pospiesz i przywlecz tutaj swój tyłek. Tylko najpierw zamknij drzwi. I zasłoń żaluzje. A jeśli zajrzysz do szafki, to wydaje mi się, że nadal powinny tam być kajdanki z zeszłego piątku.

Po co komentować? W sumie nie ma co komentować xD

Jesteś wspaniała Richie, że nam takie cuda tłumaczysz

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:11, 14 Paź 2010    Temat postu:

Niech żyje kanon w tym fiku - od początku do KOŃCA

Agusss napisał:
Ale przepraszam... Może Ty się zadowolisz, ale nie ja!

więc nie krępuj się (bo szkoda sznurka ) i napisz (nie)przyzwoite porno

dzięęęki, robię co mogę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Czw 12:51, 14 Paź 2010    Temat postu:

Tak zwłaszcza na końcu, prawda? xD

Hmmm... To się zdecyduj czy ma być przyzwoite czy jednak nie? xD Bo a nuż coś napiszę?

W sumie to ogólnie jesteś wspaniała! [teraz zauważyłam, że się źle wyraziłam! ]

Rób dalej tak [dobrze ]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:06, 15 Paź 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Tak zwłaszcza na końcu, prawda? xD
zaiste, prawda to

Agusss napisał:
To się zdecyduj czy ma być przyzwoite czy jednak nie? xD Bo a nuż coś napiszę?
Nieprzyzwoite w treści, przyzwoite w długości (co najmniej 10 stron samej ery )

Agusss napisał:
W sumie to ogólnie jesteś wspaniała! [teraz zauważyłam, że się źle wyraziłam! ]
już się tak nie tłumacz... I tak wiem, że chodzi tylko o erę

Zrobię, co się da (na to, czego się nie da, będę potrzebowała więcej czasu )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 17:26, 16 Paź 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Nieprzyzwoite w treści, przyzwoite w długości (co najmniej 10 stron samej ery )

Czy Ty nie za duzo wymagasz? xD Toż to nawet Ty chyba tak nie napisałaś nigdy [w sensie długości^^] A mogę odbić o na tworze graficznym/rysunkowym? xD Może jakaś lekcja mnie zainspiruje

Richie117 napisał:
już się tak nie tłumacz... I tak wiem, że chodzi tylko o erę

o.O No wiesz co?! Córce nie wierzyć?

Richie117 napisał:
Zrobię, co się da (na to, czego się nie da, będę potrzebowała więcej czasu )


No dobra to jakoś spróbuję uzbroić się w cierpliwość xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:28, 16 Paź 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Czy Ty nie za duzo wymagasz? xD
wolę wymagać więcej niż mniej - żeby potem móc się targować

Agusss napisał:
A mogę odbić o na tworze graficznym/rysunkowym? xD Może jakaś lekcja mnie zainspiruje
omg... lekcje inspirujące do graficznego przedstawiania ery?

Agusss napisał:
No wiesz co?! Córce nie wierzyć?
to nie wiesz, że dzieci to najbardziej kłamliwe stworzenia na świecie?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:09, 17 Paź 2010    Temat postu:

Chciałabym zobaczyć taką kłótnię charakterów z Shorem. Który bezskutecznie próbowałby ciągnąć Huddy, a któremu chłopcy zrobili pranie mózgu szarym mydłem, a później wylądowali w bardzo jedno-płciowym zestawie w łóżku. No.


Oddałabym wszystko za dzień przebywania w obecności umysłu House'a. Choćby miał się wypowiadać w Wordzie i kłócić ze mną o Wilsona. Zresztą, my wszystkie doskonale wiemy (i p. Laurie TEŻ), jak to wszystko naprawdę było.

Wiesz, że nie oglądam dalej siódmego sezonu, tylko czytam Twoje (i innych hilsonek) teksty i tłumaczenia? Stworzyłam sobie alternatywny świat *jest szczęśliwa*

Nie mam zastrzeżeń co do tłumaczenia (byłoby naprawdę dziwne, gdybym miała ), jak zawsze super, jesteś wspaniała Nie ma chyba rzeczy, z którą nie dałabyś sobie rady (nie, bez chyba!)

Wenyy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:37, 17 Paź 2010    Temat postu:

333 napisał:
Chciałabym zobaczyć taką kłótnię charakterów z Shorem. Który bezskutecznie próbowałby ciągnąć Huddy, a któremu chłopcy zrobili pranie mózgu szarym mydłem
czytałam kiedyś takiego RPSa Panowie poszli do Shore'a, żeby zademonstrować mu Hilsonową chemię i DS natychmiast porzucił myśli o Huddy-crapie, sięgnął po swój różowy długopis i zaczął pisać to, co trzeba
Ale zaraz, zaraz... pranie MÓZGU Shore'a? Jak można wyprać coś, czego najwyrażniej NIE MA?

333 napisał:
później wylądowali w bardzo jedno-płciowym zestawie w łóżku. No.
mam nadzieję, że we dwójkę, a nie w większym gronie...

333 napisał:
Wiesz, że nie oglądam dalej siódmego sezonu, tylko czytam Twoje (i innych hilsonek) teksty i tłumaczenia? Stworzyłam sobie alternatywny świat
no to prawie tak jak ja Tylko że szczęśliwa nie jestem, bo jak widzę dookoła, do czego doprowadził najnowszy sezon, to tak mi się wszystkiego odechciewa...

333 napisał:
Nie ma chyba rzeczy, z którą nie dałabyś sobie rady (nie, bez chyba!)
owszem, są tylko je ukrywam przed światem, żeby pielęgnować we wszystkich wrażenie, że jestem genialna



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Pon 17:50, 18 Paź 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
wolę wymagać więcej niż mniej - żeby potem móc się targować

A ja nie lubię się targować xD Wolę mieć przedstawione na początku realne warunki^^

Richie117 napisał:
omg... lekcje inspirujące do graficznego przedstawiania ery?

Nie od razu w takim sensie! Ogólnie graficznie mnie inspirują Nie mam co robić to rysuję Ale jak siedzę na wos-ie to naprawdę potrafię miec przed oczami erę byle tylko nie patrzeć na sora o.O

Richie117 napisał:
to nie wiesz, że dzieci to najbardziej kłamliwe stworzenia na świecie?

Jak widać nikt mnie nie uświadomił, po drugie ja jestem <i>grzeczną</i> dziewczynką i <i>nigdy</i> nie kłamię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:53, 18 Paź 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
A ja nie lubię się targować xD Wolę mieć przedstawione na początku realne warunki^^
no dobra, to niech będzie 5 stron

Agusss napisał:
Nie mam co robić to rysuję
kurcze, a za moich czasów, to w szkole było się zajętym nauką...

Agusss napisał:
Ale jak siedzę na wos-ie to naprawdę potrafię miec przed oczami erę byle tylko nie patrzeć na sora o.O
w gimnazjum miałam kolegę, który twierdził, że nasz nauczyciel od historii i wosu ma obspermione spodnie (tak mi się przypomniało...)

Agusss napisał:
po drugie ja jestem grzeczną dziewczynką i nigdy nie kłamię
uff, to teraz przynajmniej mam pewność, że zostałaś adoptowana - po mnie byś takich cech z pewnością nie odziedziczyła



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:42, 02 Gru 2010    Temat postu:

Richie uwielbiam cię!
Miałam bardzo długą przerwę od od Hilsonowych ficków, więc stwierdziałm, przeczytajmy sobie coś krókiego i przyjemnego coś od....Richie. Czytam, czytam czytam i włąśnie sobie uświadomiłąm jak stęskniłam się za Hilsonkiem:D

Co do opowiadania, nie będę cytować, bo bym musiała chyba cały tekst zacytować, ale napiszę, że bardzo podobało mi się wsparcie House'a w dyskusji Susan z Wilsonem ("Alleluja!"^^), trójkącik z Voglerem - moja wyobraźnia wymiękła podobnie jak chłopców, przypomnienie Wilsona "Powoli i boleśnie!", fragment o odległej planecie rozłozył mnie na łopatki, no i oczywiście że w trakcie dyżurów mu nie staje, tzn że on nie staje, tzn że się nie stawia chciałam rzec^^

No dobra, przełamie się i zacytuję jeden fragment, który może być mottem przewodnim Hilsonek:
Cytat:
- Wolisz czytać, zamiast uprawiać seks z Wilsonem? Czuję się urażona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:54, 03 Gru 2010    Temat postu:

*Richie oblewa się rumieńcem*

uff, całe szczęście, że szukając czegoś przyjemnego, nie wpadłaś przypadkiem na któryś z nieprzyjemnych fików. W ten sposób jest szansa, że wrócisz po więcej, żeby zaspokoić tęsknotę

eletariel napisał:
no i oczywiście że w trakcie dyżurów mu nie staje, tzn że on nie staje, tzn że się nie stawia chciałam rzec^^
oh yeah, to jest ZUO w najczystszej postaci

Podoba mi się Twój pomysł na motto
Aczkolwiek House Z PEWNOŚCIĄ wolałby seks z Wilsonem niż czytanie. To nie tak jak z Cuddy, że po tygodniu romansu bardziej kręci House'a granie w gry wideo niż seks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
królewna_śnieżka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Gru 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska xD .
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:39, 01 Sty 2011    Temat postu:

* chrząknęła *

dobra , komentuje ;d

* siada wygodnie na krzesełku , zaciera rączki *

a więc ;
tłumaczenie genialne - każde Twoje tłumaczenie jest wprost wyborne , bo przeczytałam już wszystkie fiki Twojego autorstwa (no dobra , ogólnie WSZYSTKIE hilsonowe fiki xD) .
za to ; ''- No to się pospiesz i przywlecz tutaj swój tyłek. Tylko najpierw zamknij drzwi. I zasłoń żaluzje. A jeśli zajrzysz do szafki, to wydaje mi się, że nadal powinny tam być kajdanki z zeszłego piątku.'' - będę Cię wielbić , modlić się do Ciebie i wystawiać Ci ołtarzyki na biurku ^^

no cóż ... weny życzę , żebyś WRESZCIE <b> mogła napisać kolejny rozdział gimme , bo umieraaaaaam . !

byee


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:01, 02 Sty 2011    Temat postu:

awwwwwwww, dziękuję bardzo

tyle osób mi powtarza, że genialnie tłumaczę, że może w końcu w to uwierzę
no ale ołtarzyków to mi chyba jeszcze nikt nie obiecywał Jednak chyba lepszy byłby ołtarzyk ku czci Hilsona, bo bez chłopaków to by ani fików nie było, ani tłumaczeń...
(jezzzu, wszystko już przeczytałaś? To muszę moją wenę od Gimme kopnąć w tyłek, żeby się ruszyła, bo dopiero jak skończę ten kolejny rozdział, zabiorę się za następne tłumaczenie )

i nie waż się umierać



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
królewna_śnieżka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Gru 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska xD .
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:08, 02 Sty 2011    Temat postu:

wiesz , a ja myślałam że jestem nienormalna albo co , zawsze jak House'a oglądałam , to każdy jego uśmiech do Wilsona , albo odwrotnie , przyprawiał moje serce o radosnego koziołka ;D
no , myślałam tak , dopóki nie znalazłam tego forum


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:12, 03 Sty 2011    Temat postu:

to zazdroszczę intuicji (czy jak to nazwać), bo ja owszem, uwielbiałam głównie sceny z chłopakami (ze względu na Wilsona ), ale póki nie trafiłam na Horum i nie zobaczyłam w dziale Shippers Hilsonowych obrazków, to jakoś mi love!Hilson do głowy nie przyszedł Na szczęście lepiej późno niż wcale
Za to Twój przypadek potwierdza tezę, że między chłopakami MUSI coś być, skoro tyle osób to dostrzega bez żadnych wcześniejszych sugestii


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin