Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fics: Sekrety & Obserwując Wilsona [House IN LOVE x) ]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:28, 03 Wrz 2008    Temat postu: Fics: Sekrety & Obserwując Wilsona [House IN LOVE x) ]

Kategoria: love


Zweryfikowany przez Richie117


Cytat:
Miałam to od dawna w planach, ale ciągle wyskakiwało coś nowego... A dzisiaj po południu nabrałam ochoty na tłumaczenie... :smt003
Taki krótki fikuś, może nie najwyższych lotów, ale nie tak łatwo znaleźć fika z zakochanym Housem w roli głównej :smt007

Potem kiedyś wrzucę tu drugiego fika, którego sobie upatrzyłam - chyba, że ktoś mnie ubiegnie :smt016 (I ewentualne kolejne, jeśli się znajdą...)
Enjoy :smt040



Tytuł: Sekrety ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: HDLuff4Eva


- Okłamujesz mnie.

- Ja nigdy nie Kłamię - powiedział House. - Tylko zatajam informacje.

- Więc masz jakieś sekrety? - Wilson oparł dłonie na biodrach. - Sekrety powodują raka. Jako specjalista, muszę ci powiedzieć, że Rak to zła rzecz.

House przewrócił oczami. - Mówisz to tylko po to, żeby zmusić mnie, żebym ci powiedział - odparł. - Cóż, nie powiem.

- Chcę wiedzieć! Ta informacja, którą trzymasz w tajemnicy, sprawia, że jesteś bardziej drażliwy, niż kiedykolwiek! Nie widziałem się z tobą tak naprawdę od tygodni, House! Martwię się!

House zmarszczył brwi i usiadł na brzegu swojego biurka. - Jeśli ci powiem, wtedy ty będziesz musiał zachować to w tajemnicy, a zatem ty będziesz mieć raka. Ja już udawałem, że go mam. Właściwie chorowanie na raka sprawi tylko, że będę słaby...

Wilson westchnął i zamknął oczy. - Zdajesz sobie sprawę, że żartowałem, prawda?

- Jasne, że tak! Mówię tylko, że... nie powinieneś brać na siebie moich osobistych problemów. Powiedziałem ci... może ja nie chcę naciskać zbyt mocno.

- Facet w śpiączce... - mruknął Wilson, opuszczając ręce.

House skinął głową. Siedzieli przez chwilę w ciszy, aż House ją przerwał. - Naprawdę musisz wiedzieć?

Wilson wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze. - Nie, House, nie muszę wiedzieć. Ale jeśli mi powiesz, będę mógł spełnić mój obowiązek jako przyjaciel i ci pomóc.

- Pffft! - House zachichotał, zasłaniając usta dłonią. - Powiedziałeś "obowiązek" - rzucił drwiąco. Uspokoił się i wstał. - W tym nie możesz pomóc - powiedział. - To trwa już od jakiegoś czasu... po prostu ostatnio stało się to bardziej... intensywne - dodał, kuśtykając wokół biurka, żeby usiąść na swoim krześle.

Wilson spojrzał na House'a, marszcząc ze smutkiem brwi i odwrócił się, by odejść. - Ale wiesz - powiedział - jestem tutaj, żeby zdjąć to z twoich barków i możesz mi zaufać.

House wymamrotał coś, co podejrzanie zabrzmiało jak "Tritter".

Wilson przewrócił oczami. - Potrzebowałeś tego - powiedział. - A poza tym, już mi to wybaczyłeś.
Trzymał dłoń na klamce, kiedy House powiedział: - Poczekaj!
Wilson odwrócił się i zobaczył, że House ma taką samą minę, jak wszyscy pacjenci z przerażonym "klamkowym pytaniem".

- To jest... - House się skrzywił. - To jest krępujące. Będę naprawdę wdzięczny, jeżeli będziesz uda... nie. Mniejsza z tym. Nie chcę, żebyś cokolwiek udawał. Nie chcę ci powiedzieć, ponieważ to jest związane z... - urwał i westchnął. - Nie jestem przyzwyczajony do czegoś takiego... wyznania... Przeprosiny to coś, co mogę zrobić... Powiedzenie "Kocham cię" jest odrobinę trudniejsze...

Wilson uniósł dłoń za głowę. - Co... co mówisz, House...?

House odwrócił się, by spojrzeć na komputer. - Już powiedziałem - wymamrotał. - Nie zmuszaj mnie, żebym to powtórzył.

- Ty... - Wilson popatrzył w dół, na podłogę, a potem zerknął znów na House'a. - Mnie?
House przełknął ślinę, wciąż wbijając wzrok w ekran komputera.
- Jak długo?

- Ah... - House chrząknął. - Jakiś czas.
Czekał, aż Wilson coś powie, a kiedy się nie odezwał, House zaśmiał się, ale bez cienia wesołości. Podniósł wzrok na Wilsona i uśmiechnął się szeroko. - No - powiedział - teraz przynajmniej nie zachoruję na raka, racja?
Wilson nadal milczał, więc House przewrócił oczami. - Widzisz - powiedział - dlatego ci nie powiedziałem. Powiedziałem ci, że nie chcę naciskać i zniszczyć tego, ale zażądałeś, żebym nacisnął, więc ci powiedziałem, a to wszystko dlatego, bo powiedziałeś, że sekrety powodują raka.

Wilson wciąż był cichy, ale podszedł do House'a. Obaj nie spuszczali z siebie wzroku. Zatrzymał się dokładnie obok głowy House'a, zmuszając go, by podniósł wzrok. - Nie rozumiem cię - powiedział cicho Onkolog. - Wydaje mi się, że wiem, czego oczekiwać, a wtedy ty robisz coś jak udawanie raka... albo... to... - przełknął ślinę i pochylił się lekko. - Jestem zaskoczony, że nie zauważyłeś tego wcześniej - dodał. - Potrzebujesz mnie bardziej, niż ktokolwiek, z kim się kiedykolwiek spotykałem, żeniłem, miałem romans. I nadal będziesz mnie potrzebował.
Jest tak, jak powiedziałeś. Cierpię na kompleks potrzebujących ludzi. A ty nie zdawałeś sobie sprawy, że jesteś bardziej potrzebujący, niż ktokolwiek z nich?

House z uśmieszkiem na ustach chwycił krawat Wilsona i ciągnął go w dół, by ich wargi się spotkały. Całowali się leniwie, Wilson oparł dłoń na biurku, żeby zachować równowagę, kiedy House użył swojej drugiej ręki, żeby przyciągnąć bliżej jego głowę. Przerwali, by zaczerpnąć powietrza. Kiedy House ponownie ciągnął go w dół, Wilson roześmiał się i powiedział:
- Jak na geniusza, House, faktycznie jesteś idiotą.

- Tak - odparł House po kolejnym krótkim pocałunku. - Ale przynajmniej nie zachoruję na raka!


the end


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 3:33, 02 Gru 2008, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:40, 03 Wrz 2008    Temat postu:

- Ja nigdy nie Kłamię - powiedział House. - Tylko zatajam informacje.

Jak zawsze błyskotliwy :smt003

Powiedzenie "Kocham cię" jest odrobinę trudniejsze...

Taak, tylko odrobinę... Ja go kocham za tą jego nieśmiałość :smt007

Potrzebujesz mnie bardziej, niż ktokolwiek, z kim się kiedykolwiek spotykałem, żeniłem, miałem romans. I nadal będziesz mnie potrzebował.
Jest tak, jak powiedziałeś. Cierpię na kompleks potrzebujących ludzi. A ty nie zdawałeś sobie sprawy, że jesteś bardziej potrzebujący, niż ktokolwiek z nich?

jednak po tym fragmencie doszłam do wniosku, że Wilsona kocham bardziej

- Jak na geniusza, House, faktycznie jesteś idiotą.
Zdarza się ^^

Pięknie, Richie, gratuluję tłumaczenia i czekam na więcej takich perełek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Śro 19:40, 03 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:43, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Cudowne!!! House wyznaje miłość Wilsonowi. :smt007 To zakrawa na cud. ;D
Takie rzeczy nie zdarzają się często nawet na naszym horum. :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:42, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Poziomko, i dobrze, że tylko u nas się zdarzają, bo świat byłby nudny, gdybyśmy nie byli wyjątkowi. XD

Richie, ficzek śmieszny jest. Nie przepadam za slashami, co już wielokrotnie mówiłam, ale nie zmienia to faktu, ze i tak na slashe ciągle trafiam. ... Wchodzę. Nie przepadam, ale nie potrafię się obyć. XD A "Sekrety"... Cóż, są UROCZE. To jest właśnie świetny przykład fluffa - mnóstwo ciepła, miłości, cukierków, szczeniaczków i słoneczek.

U-ro-cze!
Kat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Śro 20:43, 03 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:33, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Sympatyczne opowiadanie

Sekrety powodują raka. Jako specjalista, muszę ci powiedzieć, że Rak to zła rzecz.
Właśnie do mnie dotarło, że tak z 90% populacji ma raka! Sama lecę się przebadać...

Oj, ale się House plątał, zanim wydusił TE dwa słowa. Rozczulające to było

Widzisz - powiedział - dlatego ci nie powiedziałem. Powiedziałem ci, że nie chcę naciskać i zniszczyć tego, ale zażądałeś, żebym nacisnął, więc ci powiedziałem, a to wszystko dlatego, bo powiedziałeś, że sekrety powodują raka.
Piękny wywód. Jak on to jasno i klarownie przedstawił


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:33, 04 Wrz 2008    Temat postu:

miłe

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:26, 04 Wrz 2008    Temat postu:

Dziękuję wszystkim bardzo pięknie za komentarze :smt058

**

Inko - ja zawsze kocham bardziej Wilsona :smt003 Ale House'a tylko ciutkę mniej :smt003

**

Poziomko - widocznie cuda czasem się zdarzają... ale gdyby zdarzały się często, nie byłyby cudami :smt016 Mam nadzieję, że jeszcze trafią mi się jakieś ficzki z zakochanym Housem :smt007

**

Kat - no ja wiem, że nie przepadasz :smt001 Ale jakoś ostatnio nie trafiłam na wyjątkowo porywający friendshipowy fik do tłumaczenia (może dlatego, że celowo szukam ery :smt077 )... Ale planuję się w końcu za czymś rozejrzeć - tylko zaległości muszę nadrobić :smt003

Aaaa :smt003 zastanawiałam się, czy napiszesz, że to fluffik :smt003 chociaż do tego "mnóstwa" dorzuciłabym jeszcze trochę... :smt007

Dzięki :smt058

**

marengo - on to tak przedstawił, żeby mimo wszystko wina leżała po stronie Wilsona... Ah ten House


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:42, 04 Wrz 2008    Temat postu:

Richie, mogę do tego jeszcze dorzucić cud, miód, orzeszki prażone, miętowe cukierki pudrowe, lody czekoladowe z polewą toffi, pitną białą czekoladę, najlepszy koktajl mojej byłej polonistki... Jeszcze za mało? To sklep z czekoladą belgijską w Magnolia Park. XD

"Sekrety" to słodkości ogółem. Aż zęby bolą. Po czymś takim to powinniśmy się na próchnicę, nie na raka przebadać. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:24, 04 Wrz 2008    Temat postu:

Aż mnie brzuch rozbolał... To przypomina menu Wilsona w ciąży :smt005

A w następnym fiku jest słynne...
"Your eyes are the same color as that commercial for Dove chocolate."
:smt007


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:46, 04 Wrz 2008    Temat postu:

...
To lista rzeczy, które lubię.
...
Potraktuję tę część Twojego komentarza jako komplement. XD

Ja bym powiedziała, że najlepszej Toblerone, ale może wyjdę na czekoladowego ignoranta. ... Za Dove nie przepadam. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:27, 04 Wrz 2008    Temat postu:

To jest prześliczne! Taka malutka rzecz, a jak cieszy ^^

siedzę i wzdycham do monitora... ahhhh :smt007

Piękne! pozwolę sobie nie pisać dłuższego komentarza. Nie widzę takiej potrzeby. Ten fik mówi sam za siebie :smt007

Richie gratuluję tłumaczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:48, 04 Wrz 2008    Temat postu:

Kat - ja też lubię większość z tych rzeczy :smt003

Toblerone nie próbowałam, a Dove jadłam chyba 10 lat temu i wtedy też nie uważałam jej za coś wyjątkowo dobrego... Teraz niestety w całych Tychach nie mogę dostać czekoladki Dove, zatem nie wiem, co bym powiedziała teraz. Póki co wolę bakaliową czekoladę z Biedronki :smt005

***

Dzięki, Kasinko :smt058


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:44, 08 Wrz 2008    Temat postu:

zwała xD
ale jak najbardziej pozytywna.
i hepiend Hilson to tygryski lubią najbardziej ]:->


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:35, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Zakochany House - odsłona druga (i póki co, ostatnia, chlip, chlip, chlip) :smt003



Tytuł: Obserwując Wilsona ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: Gena



House pokuśtykał przez drzwi ich balkonu i do biura Wilsona, tylko po to, by stwierdzić, że jest puste. Zerknął na zegarek - 12:30 - pora lunchu. Gdzie u diabła był Wilson? Nie miał żadnych spotkań tego ranka i nie był to dzień jego dyżuru w klinice. Powinien ślęczeć nad papierkową robotą, tak jak zwykle. House zmarszczył brwi i przeszedł przez gabinet do biurka recepcjonistki Wilsona.
- Gdzie jest Wilson? - zapytał natarczywie, jak gdyby celowo ukrywała onkologa.

Odporna na urok House'a, kobieta spojrzała w górę. - W pokoju 421.

- Z pacjentem?

- Z migreną.

Migrena. Niech to szlag. House rozważał zabranie jego lunchu i zakradnięcie się z powrotem do gabinetu, ale każde obecne wspomnienie budzenia się z wypełnionych bólem snów, by znaleźć Wilsona siedzącego przy nim w milczeniu, dotknęło pewnego miejsca w jego sercu, które uważał za pokryte betonem. Nie pozwalając sobie na rozważanie własnych motywów, House porwał bajgla i kawę z poczekalni oddziału położniczego i ruszył do pokoju 421.

Żaluzje były zasłonięte, kiedy House ostrożnie otworzył drzwi. Głębokie, aksamitne cienie spowijały pokój, rozlewając się po antyseptycznych, twardych krawędziach, w jakiś sposób sprawiając, że wydawał się przytulny. House skarcił się za swoje nieżyciowe myśli - szpitalne pokoje nigdy nie były przytulne, oświetlenie czy starania, by stały się one kojące, nie miały znaczenia. Spędził w nich zbyt wiele ze swojego dorosłego życia, zarówno jako lekarz jak i pacjent, by uważać je za naprawdę gościnne. Mimo to, zbliżając się do krawędzi łóżka, House czuł jak ciężar znika z jego serca na dźwięk cichych oddechów Wilsona. Ale kiedy przyjrzał się leżącej tam postaci, pochwyciła go nowa, z lekka niepokojąca, bolesna emocja.

Wilson leżał na boku, twarzą do drzwi i House'a, jego ciemne włosy opadły mu na czoło. Wyglądał tak niemożliwie młodo, że House nagle zastanowił się, czy nie wszedł do niewłaściwego pokoju. Stroił sobie żarty z Wilsona na temat jego wyglądu, nieustannego połysku młodości utrzymującego się na jego wysokich kościach policzkowych, ale to było jedynie droczenie się. Wystarczyło tylko spojrzeć w oczy Wilsona, by wiedzieć, że nie był dzieckiem, nie był nim od dawna. Te głębokie, brązowe oczy widziały zbyt dużo bólu, zbyt dużo śmierci, by było w nich cokolwiek innego, niż znużenie życiem. House usadowił się obok łóżka, zadowolony, że nie musi już stać. To był długi tydzień i jego plecy i prawa noga bolały bardziej, niż zwykle, sprawiając, że czuł się słabo w wolnych chwilach. Postawił kawę na szafce, wyciągnął z kieszeni bajgla i twarożek, i odgryzł mały kęs. Bursztynowa fiolka przyciągnęła jego spojrzenie i House zerknął na etykietkę - Imitrex, przeciwmigrenowe lekarstwo Wilsona. Wzdrygnął się, ten lek był trochę silniejszy od poprzedniego. House westchnął.

Wiedział, że Wilson cierpiał od lat. Stresy wynikające z jego pracy, napięcie związane z trzema małżeństwami i - nienawidził tego przyznawać - zaspokajanie własnych potrzeb House'a, często dawały się we znaki młodszemu lekarzowi. Sam House był przyzwyczajony do bólu, który od lat był jego towarzyszem, czymś, co określało jego dni, wyznaczało godziny i przypominało mu o wszystkim, co stracił. Ale wydawało się potwornie niesprawiedliwe, że ktoś taki jak Wilson musi znosić ten sam los. Wilson był jedyną rzeczą, której nigdy nie stracił i ten fakt znaczył dla House'a więcej, niż chciał przyznać. Nachylił się bliżej, przyglądając się badawczo twarzy śpiącego Wilsona. Jak on mógł wyglądać tak młodo, tak niewinnie - tak pociągająco. House wyprostował się, zastanawiając się nad faktem, że uważał twarz Wilsona za pociągającą. Zawsze wiedział, że James jest atrakcyjny - do diabła, sposób w jaki kobiety wzdychały do chłopięcego Wilsona przyprawiał o mdłości, ale rzeczywiste odniesienie wiedzy, że jego przyjaciel jest przystojny, do jego własnych uczuć, powinno spaść jak grom z jasnego nieba. A jednak tak się nie stało. House wrócił myślami do czasów, które spędził z Wilsonem - cały ten śmiech, wsparcie, cichy związek, który stał się ich udziałem od pierwszego momentu ich znajomości. Wyraźny, ostry ton zdawał się zabrzmieć w jego głowie, kiedy spostrzegł zmianę we własnych uczuciach - ze zwykłej przyjaźni w coś, z czym walczyli od lat. Kochał Wilsona. I uważał go za bardzo atrakcyjnego.

- House? - Wilson zamrugał na jego widok, unosząc jedną dłoń, by potrzeć twarz. - Co się dzieje?

- Myślałem, że byłeś w śpiączce - odparł House - więc przyniosłem lunch.

- To miłe. Jestem pewien, że gdybym był w śpiączce, twoje okruszyny rozsypane na mnie znacznie poprawiłyby sytuację. - Wilson przewrócił się na plecy, wzdychając. - Jestem zmęczony.

House patrzył na niego, miękkie brązowe włosy, odstające we wszystkich kierunkach dziwnie zachęcały go, żeby dotknął Wilsona, ale nie potrafił się na to zdobyć. - Cóż, jestem pewny, że Cuddy nie będzie zachwycona tym, że śpisz w czasie pracy.

- Mmmm, ona wie - powiedział Wilson, wciąż nieco oszołomionym głosem i wyglądając dwa razy bardziej pociągająco, niż kiedy spał. - Przyłapała mnie, kiedy wymiotowałem w toalecie.

- Znów kręciła się w pobliżu, szukając partnera na randkę? - domyślił się House.

- Ktoś wyprowadził mnie na zewnątrz - powiedział mu Wilson ze zrezygnowanym westchnieniem. Intensywne spojrzenie House'a w końcu przeniknęło przez mgłę i Wilson popatrzył na niego pytająco. - Coś się stało? Obśliniłem się czy coś?

- Nie - odparł House. Przysunął się bliżej, nachylając głowę tak, by móc spojrzeć prosto w oczy Wilsona. - Twoje oczy mają taki sam kolor jak tamta reklama czekolady Dove.

Wilson mrugał w milczeniu przez pełną minutę, zanim zmarszczył brwi. - O...kay.

- A twoje brwi mają takie małe skrzydełka na końcach - szepnął House.

- Jak w reklamie wkładek higienicznych?
House posłał mu zgorzkniałe spojrzenie, ale nie odpowiedział.
- Zdajesz sobie sprawę, że będę musiał zadzwonić na psychiatrię, prawda? - spytał Wilson, wolno podnosząc się do pozycji siedzącej. - Ja cierpię z powodu migreny, a teraz ty masz urojenia sensoryczne.

- To nie są urojenia - stwierdził House - jeśli są prawdziwe.

Wilson odwzajemnił spojrzenie House'a. - Czy jest coś jeszcze w mojej twarzy, co chciałbyś poddać krytyce?

- Jestem wyraźnie przekonany, że jest - House przyjrzał mu się, przymykając jedno oko. - Tak, twoje kości policzkowe są niemożliwie wysokie, a ten pieprzyk w kąciku twoich ust jest bardzo ujmujący.

- House - powiedział Wilson, a jego ton zmienił się z rozbawionego w coś surowego, ale delikatnego. - Przerażasz mnie. Co się, do diabła, dzieje? - zsunął nogi z łóżka, chwiejąc się odrobinę, kiedy ostatnie tętnienie bólu głowy dało o sobie znać. Siedzieli, stykając się kolanami, i kontynuowali swoje analizy.

- Miałem objawienie - oznajmił House, przyjmując postawę człowieka, który odkrył sens życia. - Tak, drwij, jeśli chcesz, ale siedząc tutaj i patrząc na ciebie, zdecydowałem, że jesteś miłością mojego życia.

Wilson nie odpowiadał przez chwilę, ale House dostrzegł kilka emocji przemykających po jego twarzy: zaskoczenie, niezdecydowanie, rozdrażnienie i w końcu coś, co wyglądało jak odrobina nadziei zmieszana z mnóstwem gniewu. - Yeah, to ja. Planowałem zaproponować ci, żebyśmy uciekli do Vegas, jak tylko Julie mnie rzuciła, a teraz pokrzyżowałeś mi plany. Sądzę, że zaproponuję to Cuddy.

- Mówię poważnie.

- Aha. Twoja reputacja opiera się na powadze, House - wymamrotał Wilson, próbując zsunąć się z łóżka, nie wpadając przy tym na prawą nogę House'a. - Zechcesz się przesunąć?
House potrząsnął głową.
- Więc mam po prostu wleźć na ciebie?

- Masz tu siedzieć i pozwolić mi to przemyśleć.

- Przemyśleć co? - spytał Wilson. - Powiedziałeś, że jestem miłością twojego życia. Zabrzmiało to, jakbyś już się nad tym zastanowił.

House zachichotał. - Zastanawiałem się, ale tylko przez jakieś dziesięć minut - wycelował ostrzegawczy palec w Wilsona. - Ahhh, nie patrz tak na mnie, Wilson. Dziesięć minut pracy mojego mózgu jest porównywalne z dziesięcioma miesiącami u kogoś innego.

- Oczywiście, zapomniałem - powiedział Wilson i opadł z powrotem na łóżko, bezmyślnie bawiąc się kocem. House nadal mu się przypatrywał, ale Wilson zdecydował nie podejmować czy zachęcać do dalszej rozmowy, ponownie odwzajemniając spojrzenie.
Zatem cisza zakradła się wokół nich, kiedy wskazówka minutowa wędrowała po tarczy, aż w końcu House wziął głęboki oddech i zacmokał językiem z zadowoleniem.
- Co?

House uśmiechnął się. Nie był to jego kpiący uśmieszek, ani jego zły uśmiech "Jestem sprytniejszy od ciebie". To był prawdziwy "jestem-zadowolony-ze-świata" uśmiech. Sprawił on, że Wilson przesunął się niewygodnie, ale czekał z wykonaniem jakichś pochopnych ruchów, aż House się odezwie.
- Powodem tego, że wszystkie twoje małżeństwa były nieudane jest to, że zakochałeś się we mnie.

- Co takiego? - Wilson skrzyżował ramiona na piersi i przewrócił oczami. - To było twoje objawienie?

- Tak. - Tym razem House uśmiechnął się z całych sił.

Wilson westchnął. - House. Powiedziałbym ci to, gdybyś mnie zapytał kiedykolwiek w ciągu ostatnich... oh, dziesięciu lat - to była jego kolej, by powstrzymać House'a, więc podniósł rękę. - Tak, kocham cię. Tak, jestem w tobie zakochany. Ty jednakże być może mnie kochasz, ale nie jesteś we mnie zakochany - wzruszył ramionami. - Nie ma takiej możliwości.

House zmarszczył brwi. - Właśnie powiedziałem, że jestem.

- Nie jesteś.

- Jestem!

- Nie jesteś!

- Co, do diabła, muszę zrobić, ty kretynie - wrzasnął House - żebyś uwierzył, że cię kocham?

- Coś się stało? - pielęgniarka wsunęła głowę do pokoju i spojrzała na dwóch lekarzy.

- Tak...

- Nie...

Wymieniając spojrzenia, obaj odpowiedzieli: "Nie" i zaczekali, aż pielęgniarka opuści pokój.

- Więc nagle jesteś gejem? - oznajmił z warknięciem Wilson.

House wyglądał na odrobinę skrępowanego, ale odparł: - Może zawsze byłem gejem. Skąd wiesz, że nie bawiłem się z Chasem w ukrywanie salami?

- Ponieważ on ma lepszy gust - ciemne oczy Wilsona błysnęły ogniem. - Ludzie nie zmieniają się tak po prostu - nawet ty.

House westchnął, opuszczając podbródek na klatkę piersiową i wpatrując się w laskę w swoich dłoniach. - Nie wydaje mi się, żebym się zmienił, Wilson. Myślę, że kochałem cię od dawna. Po prostu nie wiedziałem, co to było. To nie było to, co czułem przy Stacy - podniósł wzrok i zobaczył urazę na twarzy Wilsona. - Ona i ja jesteśmy tacy podobni. Jesteśmy jak materiały łatwopalne, benzyna i olej z wrzuconą w nie zapaloną zapałką. Ja... z tobą jest inaczej, ty ze mną nie walczysz, ty do mnie pasujesz - odwrócił wzrok, zakłopotanie było wyraźnie widoczne w każdej linii jego ciała. - Lepiej pójdę. - Opierając laskę mocno na podłodze, zaczął podnosić się na nogi, ale powstrzymała go dłoń.

Wilson chwycił jego nadgarstek. - House - powiedział z rezygnacją, z nadzieją i z miłością.
House spotkał spojrzenie jego ciemnych oczu. - Przepraszam. - House wzdrygnął się i spróbował uwolnić nadgarstek z uścisku Wilsona, ale Wilson odmówił puszczenia go. - Nie, posłuchaj, przepraszam, że ci nie uwierzyłem. Wiesz, że cię kocham i masz rację - za każdym razem brałem ślub, ponieważ nie mogłem znieść myśli o samotnym życiu - bez ciebie.

- Wiedziałem - powiedział House, głosem tylko odrobinę brzmiącym jak jego zwyczajne, aroganckie ja.

- To nie będzie łatwe. To może się nawet nie udać, ale chcę spróbować.
House skinął głową i odwrócił się.
- Hej, dokąd idziesz?

House zatrzymał się i obejrzał się na Wilsona. - Nie teraz, głowa cię boli.

- Prawie przestała - uśmiechnął się do House'a z łagodnym, iskrzącym spojrzeniem, które House do tej pory uważał jedynie za oznakę przyjaźni, a teraz wiedział, że była to miłość w jej najczystszej formie. Uśmiechając się w odpowiedzi, podszedł do łóżka, pochylił się, aż jego usta musnęły czoło Wilsona i pocałował go czule.

- W takim razie - szepnął House - nie proś Cuddy, żeby uciekła z tobą do Vegas i wieczorem wróć razem ze mną do domu.
Zostawił Wilsona siedzącego na łóżku z wielkim uśmiechem na twarzy. Uśmiechając do siebie, House wyszedł na korytarz i wrócił do swojego biura, szczęśliwy po raz pierwszy od lat.


end


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sukebe
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Tomyśl
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:59, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Może zawsze byłem gejem. Skąd wiesz, że nie bawiłem się z Chasem w ukrywanie salami?


no poprostu spadłam z krzesła :smt005 :smt005 :smt005 no salami...

Cytat:
- Ponieważ on ma lepszy gust


ach, rispota Wilsona

szkoda, że już więcej nie będzie :-( jednak fik świetny :smt001


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:21, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Jejku, Richie, to jest śliczne. Wywołałaś przeogromniastego banana na mojej twarzy

Te głębokie, brązowe oczy widziały zbyt dużo bólu, zbyt dużo śmierci, by było w nich cokolwiek innego, niż znużenie życiem.
:smt056

Kochał Wilsona. I uważał go za bardzo atrakcyjnego.
Uważam zupełnie tak jak House.

miękkie brązowe włosy, odstające we wszystkich kierunkach dziwnie zachęcały go, żeby dotknął Wilsona
mrauuu....

Tak, twoje kości policzkowe są niemożliwie wysokie, a ten pieprzyk w kąciku twoich ust jest bardzo ujmujący.
I znów się zgadzamy
Co prawda House prawiący komplementy to coś przekraczającego granice mojej wyobraźni, ale mniejsza o to.

Tak, drwij, jeśli chcesz, ale siedząc tutaj i patrząc na ciebie, zdecydowałem, że jesteś miłością mojego życia.
No i dobrze zdecydowałeś

Jimmy, Ty paskudny niedowiarku

Tak, kocham cię. Tak, jestem w tobie zakochany.
Usłyszenie czegoś takiego od Wilsona.... :smt007

uśmiechnął się do House'a z łagodnym, iskrzącym spojrzeniem, które House do tej pory uważał jedynie za oznakę przyjaźni, a teraz wiedział, że była to miłość w jej najczystszej formie
a tego skomentować się nie da....

Pięknie. Wielkie brawa i dla Autorki i dla Tłumaczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:44, 12 Wrz 2008    Temat postu:

opis Wilsona z migreną <3333
i <3333


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dedos
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:02, 12 Wrz 2008    Temat postu:

świetne :smt003
najbardziej mnie rozwaliło "Skąd wiesz, że nie bawiłem się z Chasem w ukrywanie salami? " :smt005 :smt005 :smt005


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:53, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Świetne to opowiadanie. Zabawne. Bardzo mi się podobało.

Cytat:
Te głębokie, brązowe oczy widziały zbyt dużo bólu, zbyt dużo śmierci, by było w nich cokolwiek innego, niż znużenie życiem.
No, to akurat zabawne nie było. Aż się serce ściska. Nic, tylko przytulić...

Cytat:
House patrzył na niego, miękkie brązowe włosy, odstające we wszystkich kierunkach dziwnie zachęcały go, żeby dotknął Wilsona, ale nie potrafił się na to zdobyć.
Ile ja bym dała, żeby być na miejscu House'a!

Cytat:
- Jak w reklamie wkładek higienicznych?
Tak, Jimmy. House o czekoladzie, a ty o wkładkach. Co za wyczucie xD.

Cytat:
- Więc mam po prostu wleźć na ciebie?
Pomysł całkiem... intrygujący xD.

Cytat:
- Prawie przestała - uśmiechnął się do House'a z łagodnym, iskrzącym spojrzeniem, które House do tej pory uważał jedynie za oznakę przyjaźni, a teraz wiedział, że była to miłość w jej najczystszej formie.
Jakie to słodkie. A House'a wreszcie oświeciło. Urocze .

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Sob 0:05, 13 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:02, 16 Wrz 2008    Temat postu:

Ach, urocze Richie. Co prawda bardzo nie-House'owe ale nie szkodzi. :smt040

Richie117 napisał:
Wystarczyło tylko spojrzeć w oczy Wilsona, by wiedzieć, że nie był dzieckiem, nie był nim od dawna. Te głębokie, brązowe oczy widziały zbyt dużo bólu, zbyt dużo śmierci, by było w nich cokolwiek innego, niż znużenie życiem.

Poor Jimmy... :smt056

Richie117 napisał:
Wilson był jedyną rzeczą, której nigdy nie stracił i ten fakt znaczył dla House'a więcej, niż chciał przyznać.

Ojeja. :smt007

Richie117 napisał:
Kochał Wilsona. I uważał go za bardzo atrakcyjnego.
Zdecydowanie Jimmy jest bardzo atrakcyjny. I hurra, hurra, House przyznał sam przed sobą, że go kocha. :smt041

Richie117 napisał:
- Nie - odparł House. Przysunął się bliżej, nachylając głowę tak, by móc spojrzeć prosto w oczy Wilsona. - Twoje oczy mają taki sam kolor jak tamta reklama czekolady Dove.

Czyli inaczej mówiąc, Jimmy jesteś jak słodka czekoladka, którą mam ochotę zjeść. ;P

Richie117 napisał:
- A twoje brwi mają takie małe skrzydełka na końcach - szepnął House.

- Jak w reklamie wkładek higienicznych?

:smt005 :smt005 Umarłam. Wilson jest rozbrajający. :smt003

Richie117 napisał:
- Miałem objawienie - oznajmił House, przyjmując postawę człowieka, który odkrył sens życia. - Tak, drwij, jeśli chcesz, ale siedząc tutaj i patrząc na ciebie, zdecydowałem, że jesteś miłością mojego życia.

Objawienie pierwsza klasa, na miejscu Wilsona zemdlałabym z wrażenia. :smt003

Richie117 napisał:
- Więc mam po prostu wleźć na ciebie?

Właź Jimmy, właź, będzie era. :smt003 :smt016

Richie117 napisał:
- Oczywiście, zapomniałem - powiedział Wilson i opadł z powrotem na łóżko, bezmyślnie bawiąc się kocem.

Skojarzyło mi się to ze słodkim małym kociakiem, który leży na łóżku i bawi się jakimś frędzelkiem z koca. :smt003 Ojjj, cudny widok. ;D

Richie117 napisał:

House wyglądał na odrobinę skrępowanego, ale odparł: - Może zawsze byłem gejem. Skąd wiesz, że nie bawiłem się z Chasem w ukrywanie salami?

:smt005 Ten tekst wymiata. Ukrywanie salami... :smt043 Nie wierzę w to co czytam... :smt042

Richie117 napisał:
- Ponieważ on ma lepszy gust - ciemne oczy Wilsona błysnęły ogniem.

Jimmy cięta riposta. ;P

Richie117 napisał:
Ja... z tobą jest inaczej, ty ze mną nie walczysz, ty do mnie pasujesz -

No oczywiście, że do Ciebie pasuje idioto. Jakby mógł nie pasować. ;P

Richie117 napisał:

House zatrzymał się i obejrzał się na Wilsona. - Nie teraz, głowa cię boli.

Not now House, I've got a headache. ;P

Richie można liczyć jeszcze na inne takie słodkości?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pattyczak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Sie 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:58, 16 Wrz 2008    Temat postu:

Nie no... nie mogę <chicha> kolejny, dobry fik. Bardzo dobry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:08, 16 Wrz 2008    Temat postu:

widzę, że "ukrywanie salami" i "włażenie na Wilsona" to hity tego fika :smt043 (i oczywiście wzmianka o wkładkach :smt005 )
no i dobrze :smt042
powiem tylko, że "hiding salami" pewnie ma jakiś polski, niekoniecznie dosłowny odpowiednik, ale chyba i tak wszyscy zrozumieli, o co chodziło Natomiat "włażenie" uważam za drobne nadużycie z mojej strony, bo "climb over you" można przetłumaczyć na kilka sposobów, a ja wybrałam najbardziej... dwuznaczyny (zaraz po "wspiąć się na ciebie") :smt077

***

Sukebe - kto wie, może będzie... jak się potknę o jakiegoś fika z zakochanym Housem, który nie będzie ociekał nieprzetłumaczalną (czyt. +++1 erą, to z pewnością się pojawi :smt003

***

anyway - ja też nie wyobrażam sobie House'a prawiącego komplementy... Chyba, że są zaczerpnięte z reklam :smt005

***

ceone - to trochę sadystyczne, rozkoszować się Wilsonem z migreną :smt003 (jednak krótki opis tego stanu jest w mojej "Zagadce", a cały mały fikuś o migrenie znajduje się w temacie "Krótko o Hilsonie" )

***

Poziomka - już sam pomysł Zakochanego House'a jest... nie-House'owy :smt003
jak już pisałam wyżej - jak coś znajdę (albo ktoś znajdzie i da mi znać) to będzie więcej słodkości :smt003

***

dziękuję pięknie za komentarze :smt058


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:31, 17 Wrz 2008    Temat postu:

A ja powiem, że House zakochany W TEN SPOSÓB - czyt. jak przedstawiono powyżej - jest zjadliwy. I nawet wyobrażalny. Jak na geniusza, House go genialnych wniosków dochodzi straaasznie wolno. A jak już prawi komplement, to na zabój!

Cytat:
Twoje oczy mają taki sam kolor jak tamta reklama czekolady Dove.

Aaa! To tu jest mowa o czekoladzie Dove! XD Słodkie. Jak... czekolada.

Ficzek śliczny.
(Z innych kwestii... Skoro piszesz erę, czmu nie przetłumaczysz ery? XD)
Gratuluję.
Katuś.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Śro 7:32, 17 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:04, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Katty, jakże się cieszę, że dotarłaś :smt003
Pomyśl, co by było, gdyby House nie był geniuszem i zamiast 10 minut musiałby patrzeć na Wilsona z migreną 10 miesięcy... :smt005

Tak, dokładnie - stąd pożyczyłam i podrzuciłam evay wątek oczu jak czekolada Dove :smt007

(Z innych kwestii... Kiedy się pisze erę, to można pisać - a raczej nie pisać :smt002 - co się chce... Ale jak przychodzi do tłumaczenia "stroking", "jerk off", "suck off" itp, to niestety wysiadam... Era ma być piękna i romantyczna, a nie pisana ze słownikiem wulgaryzmów w ręku :smt077 )

Dzięki :smt058


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:14, 17 Wrz 2008    Temat postu:

ubawiłam się rozmowę między nimi ukazała bym w sklepie warzywno-owocowym kiedy House wybiera kokosa a Wilson sałate.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin