Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nadajesz sens czemuś bez sensu! [debiut ;)] [6/6]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:24, 11 Lip 2008    Temat postu: Nadajesz sens czemuś bez sensu! [debiut ;)] [6/6]

Kategoria: love


Zweryfikowane przez Richie117


To jest mój pierwszy fik, pisany wczoraj, więc proszę Was o wyrozumiałość


Nadajesz sens czemuś bez sensu

część 1

-Dobra wiadomość. Twoja córka będzie żyła długo i szczęśliwie, o ile znów nie zje jakiejś zabawki.
-Dziękuję, doktorze.
-Nie dziękuj mi, nadal jestem za tym, że powinnaś trzymać ją w klatce przez najbliższe 10 lat.
To mówiąc, Gregory House opuścił gabinet w poradni, dotarł do swojego pokoju, usiadł przy biurku i głęboko się zamyślił.
To się zdarzało coraz częściej.
Znamy się przecież 20 lat, to niemożliwe, żebym nagle zaczął dostrzegać w nim to, czego nie widziałem wcześniej-myślał, obracając w dłoniach gameboya. Wspominał dzisiejszą sytuację, która miała miejsce w czasie lunchu. Siedział przy stoliku z markotnym Wilsonem, który zastanawiał się, jak powiedzieć 16-letniej dziewczynie, że lada dzień umrze.
-Powiedz, że tam, gdzie idzie, jest lepiej, że czeka na nią stworek w błękitnym płaszczyku, z aureolą i skrzydełkami-zasugerował House ze znudzeniem.
-Mam powiedzieć osobie, której prawdziwe życie dopiero się rozpoczyna, że nigdy nie poprowadzi samochodu, nie pójdzie do łóżka ze swoim chłopakiem, nie wyjdzie za mąż, krótko mówiąc, nie zazna prawdziwego szczęścia, a ty mi gadasz takie bzdury?!-spytał rozżalony Wilson.
-Samochód prowadzisz codziennie, bzykałeś mnóstwo lasek, miałeś 3 żony, ale czy jesteś szczęśliwy?-spytał House, patrząc na niego badawczo
-Na pewno szczęśliwszy od ciebie. Mi brakuje do szczęścia tylko jednego…-tu James urwał, zamyślił się i spojrzał gdzieś w dal.
-Nocy z Cuddy?
-Nie!-tego spojrzenia House nie miał zinterpretować. Była w nim złość, ale jednocześnie żał i…no właśnie, co to było?

Gdyby Wilson był dziewczyną, to pomyślałbym, że się we mnie zabujał. Ale to niemożliwe. Poza tym on zwykle zakochuje się z wzajemnością, a to nierealne, żebym ja…-tu House przerwał potok swoich myśli, by wrócić do wspomnień.

On i Wilson na spacerze z psem. Zbyt gwałtowne szarpnięcie smyczy Wilson ląduje na trawie. House podaje mu ze śmiechem rękę. To ciepło, które go wtedy przeniknęło, było niezapomniane.
Spojrzenie brązowych oczu Jamesa, gdy tyle razy siedzieli w mieszkaniu House’a, gdy James był w trakcie rozwodu. To niepewne, wrażliwe, pełne ciepła spojrzenie.
Powaga, gdy mówił „dobranoc, House”. Ten wyjątkowy uśmiech, z jakim oznajmiał przyjacielowi, że rak pana X jest w remisji.

Im później się robiło, tym więcej wspomnień wracało. W każdym mógł dostrzec dowody przyjaźni Wilsona, oddania Wilsona, tolerancji Wilsona. I coraz intensywniej zastanawiał się, czemu od dłuższego czasu jego myśli krążą głównie wokół tej postaci. Przypomniał sobie przyspieszone bicie serca, gdy James wieczorami niespodziewanie wpadał do niego do gabinetu lub do domu. Wewnętrzny spokój, tak bardzo mu wtedy potrzebny, gdy trzymał dłoń w dłoni przyjaciela niedługo po zakończeniu związku ze Stacy. Teraz żałował, że wtedy nie spojrzał mu w oczy. Może dostrzegłby to coś, co do tej pory widział nie raz. To by dało jeszcze większe prawdopodobieństwo, że nie jest dla Wilsona tylko kumplem po fachu.

Chwila, zagalopowałem się. To już wygląda tak, jakbym ja był w nim zakochany
House roześmiał się drwiąco, ale wtedy pewne fakty, które wróciły wraz ze wspomnieniami, kazały mu się uspokoić.
Cały świat znał go jako sarkastycznego drania. Cały świat poza Wilsonem.
Te długie godziny spędzone na poważnych rozmowach. Wspieranie, choć mało widoczne dla postronnych, go podczas kolejnych rozwodów i rozstań. Tylko przy Jamesie w Housie można było dostrzec człowieka. Miał gdzieś, co myśli o nim świat. Ale…jakoś wyjątkowo zależało mu, by nie był w oczach przyjaciela (uparcie nazywał go przyjacielem, nie chciał dopuścić do siebie większego słowa) tym, za kogo uważali go wszyscy. Pytanie tylko – czemu?

Co jest, do licha, grane?

Wzrok Grega padł na ścianę, gdzie wisiała fotka całej ekipy. Uśmiechnięty łobuzersko Chase, pogodnie Cameron, radośnie Cuddy, poważny Foremana. Pośrodku ich dwóch. Łagodny uśmiech Jimmiego. Tego House nie mógł wyrzucić z pamięci. Obok on sam. Bez cienia uśmiechu, jak zwykle na zdjęciach.

Słońce i chmura.
Niebo i ziemia.
On i Wilson.
Wilsona lubił każdy.
Jego mało mało kto, zresztą nie dbał o to.
Dwie tak różne postacie.
Przyszło jeszcze jedno wspomnienie. Wzrok Wilsona, gdy został nazwany przez House’a tchórzem. To spojrzenie. Tak dobrze je zapamiętał. Zapamiętał też, jak sam się po tych słowach czuł.

Dopuścił do siebie myśl, którą od dłuższego czasu odpychał. Przychodziła i przychodziła, choć tak dobrze znana, spadła teraz na niego jak grom z jasnego nieba. Zniknęła cała pewność siebie. Ta cicha, wrażliwa postać była teraz dla niego postacią pierwszoplanową, lecz nie umiał się jeszcze w tym odnaleźć.
Ukrył twarz w dłoniach.
Na Boga, ja kocham Wilsona!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Czw 9:20, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:38, 11 Lip 2008    Temat postu:

Cudowny debiut! Mi sie bardzo podobało. Ta analiza wszystkich swoich zachowań i postępowań Wilsona. I te piorunujące, końcowe wnioski:)
Czekam na ciąg dalszy:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:06, 11 Lip 2008    Temat postu:

Bardzo fajne!
Przemyślenia House'a, jego wspomnienia, wszystko ładnie opisane
I ten wniosek końcowy! Śliczne!

Wzrok Grega padł na ścianę, gdzie wisiała fotka całej ekipy. Uśmiechnięty łobuzersko Chase, pogodnie Cameron, radośnie Cuddy, poważny Foremna. Pośrodku ich dwóch. Łagodny uśmiech Jimmiego. Tego House nie mógł wyrzucić z pamięci. Obok on sam.
Ja chcę takie zdjęcie!!! :smt007 :smt089


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:47, 11 Lip 2008    Temat postu:

Dzięki :smt002

Cytat:
Ja chcę takie zdjęcie!!!

Sama dałabym wszystko za taką fotkę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:21, 11 Lip 2008    Temat postu:

Po pierwsze - serdelecznie witam kolejną autorkę Hilsonowych fików (bo mam nadzieję, że na jednym się nie skończy...) :smt003

Po drugie: zaczynam czytać...

Wspominał dzisiejszą sytuację, która miała miejsce w czasie lunchu. Siedział przy stoliku z markotnym Wilsonem, który zastanawiał się, jak powiedzieć 16-letniej dziewczynie, że lada dzień umrze.
poor Wilson
aż przykro myśleć, że taki pogodny człowiek musi się babrać w takiej gównianej robocie
ale z drugiej strony - gdybym była nieuleczalnie chora, wolałabym, żeby mnie leczył Wilson niż House

a ty mi gadasz takie bzdury?!-spytał rozżalony Wilson.
cósh... House is House...

Samochód prowadzisz codziennie, bzykałeś mnóstwo lasek, miałeś 3 żony, ale czy jesteś szczęśliwy?
dogłębna psychoanaliza przy lunchu... :smt007
eh... Greg, kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że jesteś jedyną osobą, która może dać Wilsonowi szczęście? (i vice versa )

Na pewno szczęśliwszy od ciebie. Mi brakuje do szczęścia tylko jednego…
Jimmy - patrz wyżej :smt002

Gdyby Wilson był dziewczyną, to pomyślałbym, że się we mnie zabujał. Ale to niemożliwe. Poza tym on zwykle zakochuje się z wzajemnością, a to nierealne, żebym ja…
"szefc bez butów chodzi", chciałoby się rzec
House diagnozuje wszystkich, a nie potrafi postawić diagnozy sobie :smt003
albo nie potrafi wyjść z fazy zaprzeczania

On i Wilson na spacerze z psem. Zbyt gwałtowne szronicie smyczy Wilson ląduje na trawie. House podaje mu ze śmiechem rękę. To ciepło, które go wtedy przeniknęło, było niezapomniane.
:smt007 *rozpływa się*

Chwila, zagalopowałem się. To już wygląda tak, jakbym ja był w nim zakochany
aha, miałam rację - definitywnie jest w fazie zaprzeczania

Pośrodku ich dwóch. Łagodny uśmiech Jimmiego. Tego House nie mógł wyrzucić z pamięci. Obok on sam. Bez cienia uśmiechu, jak zwykle na zdjęciach.
awww... chciałabym mieć takie zdjęcie :smt007
(wycięłąbym całą ekipę i zostawiła sobie środek :smt003 )
House, nie martw się, ja się nie tylko nie uśmiecham na zdjęciach, ale w ogóle bardzo rzadko ktoś mnie zmusi, żebym do zdjęcia pozowała :smt002

Dwie tak różne postacie
przeciwieństwa się przyciągają i to jest wspaniałe :smt007

Przyszło jeszcze jedno wspomnienie. Wzrok Wilsona, gdy został nazwany przez House’a tchórzem. To spojrzenie. Tak dobrze je zapamiętał. Zapamiętał też, jak sam się po tych słowach czuł.


Ukrył twarz w dłoniach.
Na Boga, ja kocham Wilsona!

Juuuuuupi :smt007

******
świetne, świetne, świetne
fików z zakochanym House'em jest jak na lekarstwo, więc są podwójnie cenne :smt003
(i jak ja mam wyjechać, jak tu się będą działy taaakie rzeczy??? (((( )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:08, 11 Lip 2008    Temat postu:

Richie, ja też wyjeżdżam i to we wtorek, więc zastanawiam się nad 2 opcjami, albo skrócić tego fika tak, by zdążyć go tu wrzucić przed wyjazdem, albo storzyć nieco więcej części, ale zjawić się z nimi dopiero w sierpniu....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:22, 11 Lip 2008    Temat postu:

jeśli chcesz znać moje zdanie, to oczywiście opcja no. 2

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magann78
Gość





PostWysłany: Pią 21:15, 11 Lip 2008    Temat postu:

Inka, ja jestem za opcją nr 1. Skończ i wrzuć tego fika szybko bo chciałabym znać ciąg dalszy i zakończenie. Początek jest dobry i intrygujący! A jak wrócisz z urlopu wrzucisz coś nowego - może wpadniesz na jakiś Hilsonowy kawałek wypoczywając? Na przykład House'a i Wilsona przygoda wakacyjna w polskich Tatrach???

PS. Uważaj na literówki. (wiem, wiem - czepiam się!) Yellow_Light_Colorz_PDT_43
Powrót do góry
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 21:32, 11 Lip 2008    Temat postu:

Witamy nową Hilsonkę.
I gratulacje, bo to bardzo udany debiut jest. Śliczna scena ze wspomnieniami House'a o Wilsonie. Czekam na ciąg dalszy - i wolę poczekać dłużej na skończonego, całego fika. Chyba, że możesz wybrać wariant pośredni - dojść do jakiejś zamkniętej sceny, żeby nas nie trzymać w paskudnej niepewności, a po powrocie pisać dalej.

Mam tylko jedno małe zastrzeżenie (ale może ja dziwna jestem i się czepiam) - tytuł mi się średnio podoba, jakoś tak niezgrabnie to dla mnie brzmi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:16, 12 Lip 2008    Temat postu:

Dzięki za wszystkie komentarze i rady.
Literówki poprawiłam. Musicie mi je wybaczyć - pośpiech robi swoje.
Niestety, nie zdążę przed wyjazdem wrzucić tu całej historii, wątpię nawet, czy zdążę ją stworzyć, a co dopiero przepisać.
Mam niewiele czasu, a spraw naprawdę dużo.
Tak więc - o ile dobrze obliczyłam czas, to oprócz dzisiejszej części, wrzucę jeszcze jedną, w poniedziałek, a następne 2 lub 3 już po powrocie, w sierpniu. Więc pomęczycie się trochę w niepewności

Co do tytułu - chciałam,żeby był właśnie taki, ponieważ to cytat jednej z przyszłych wypowiedzi...nic więcej nie ujawnię

To by było tyle ze spraw organizacyjnych.




część 2

Odrzuci mnie, wyśmieje, poniży, czy odwzajemni to uczucie? – takie myśli kołatały się po głowie House’a. To był z pewnością jeden z najdłuższych wieczorów w jego życiu. Odkrył w sobie nieznaną dotąd cząstkę duszy, która przekonywała go, by poszedł natychmiast do przyjaciela i wszystko mu wyznał. Jednak rozsądek mówił nie. House wiedział, że przyznanie się Wilsonowi do tego uczucia to postawienie wszystkiego na jedną kartę. Może stracić 20 lat przeszłości i całą przyszłość. Ale może zyskać coś, czego od dawna szukał – miłość.

Przypomniał sobie wszystkie nieudane związki Wilsona. Tyle ich było. Więc – on też szukał. Szukał szczęścia, którego do tej pory nie znalazł.
A może…House zadrżał. Może te spojrzenia, ten rumieniec, co nieokreślonego we wzroku Jamesa, było tylko tworem jego wyobraźni? Teraz, gdy był już pewny swoich uczuć, pragnął wzajemności. Nie mógł znieść myśli o życiu bez Wilsona. Nic już nie będzie takie samo. Ale jeśli nie dostanie od niego miłości, niczego innego nie będzie chciał ani umiał przyjąć. Zniknie stąd. Wiedział też, że jeśli cokolwiek mogłoby dać szczęście Wilsonowi, to to zrobi. Wstał i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę gabinetu przyjaciela. Zastał Wilsona z głową na biurku, między ramionami. Gdy ten podniósł wzrok na House’a, zobaczył, jak bardzo blady jest jego przyjaciel.
-Wszystko w porządku? -spytał
-Jak zawsze. Powiedziałeś jej?
-Tak.
-I jak? Potrzymałeś ją za rączkę, powiedziałeś, że jesteś z nią, a teraz się łamiesz? –ten sarkazm był częścią House’a, już nie umiał się go pozbyć.
-Gdybyś widział tę nadzieję na jej twarzy, gdy wszedłem do pokoju! I gdybyś widział, jak gasła, gdy jej powiedziałem!
-Taak, wtedy już bym płakał z głową na dekolcie Cuddy.
-Och, wybacz, zapomniałem, że ty masz gdzieś innych. Obchodzi cię tylko twoje dupsko i fiolka Vicodinu! –krzyknął z niespodziewaną złością Wilson.
-Mam się łamać razem z tobą? Opanuj się. Nie ona pierwsza, nie ostatnia. Pomyśl, ilu pacjentom przywróciłeś życie –House starał się mówić swobodnie, choć ogarniał go strach, że tym razem może już przegiął, że Wilson nie wybaczy mu kolejnych drwin.
-Ona miała plany! Chciała normalnie żyć ,być szczęśliwa! Czułem się jak morderca. Ten smutek w jej wzroku był najgorszy. Ufała mi. Liczyła na mnie. A ja nie dałem rady –tu Wilson napił się z butelki, która stała obok. – W ogóle wszystko jest do dupy. Tracę pacjentów, wszystkie moje związki szlag trafił, a osoba, która jest dla mnie wszystkim, siedzi tu sobie i…o Boże –na jego twarzy odmalowało się przerażenie. Spojrzał na House’a, który siedział z wyrazem osłupienia na twarzy. –Przepraszam, to wódka, gadam od rzeczy. Jadę do domu.
-Odwiozę cię –powiedział cicho House. –Pogadamy w drodze.
-Daj mi święty spokój! – krzyknął Wilson. W jego głosie słychać było panikę i ….łzy?
Szybkim krokiem wyszedł z pokoju, zostawiając przyjaciela z kompletnym mętlikiem w głowie.

------

Bezsenna noc.

Czy on wyznał mi miłość, kazał się odwalić, czy upił się i nie wiedział, co mówi?
Czy śmierć tej pacjentki tak na niego podziałała?
Co ja wtedy zrobiłem? Zamiast kpić, powinienen go wysłuchać, tak jak on słuchał mnie, posiedzieć w milczeniu.

House co chwila musiał się hamować, żeby nie sięgnąć po słuchawkę i nie wykręcić numeru Wilsona. Teraz, gdy sytuacja w jego sercu była już pewna, chciał mu wszystko wyjaśnić.
Podziękować za te 20 lat. Za każdy lunch, każda pobłażliwość, ciche zrozumienie. Za to,że kłamał dla niego glinom, ryzykując złamaniem kariery i więzieniem.
Przeprosić za wszystkie dziwactwa, które Wilson musiał znosić. Kpiny, obelgi. Za te, które były i za te, które będą – bo House wiedział,że nie znajdzie innego sposobu na życie. Maska obłudnika zbyt mocno przylgnęła mu do twarzy…ale tylko James umiał ją odchylić.

Chciał zadzwonić…i jednocześnie wiedział,że i tak by nie zadzwonił, nie umiałby powiedzieć tych kilku prostych słów. To nie jego styl.
Ale w końcu trzeba się przełamać.
Jutro wieczorem wszystko będzie już jasne.
Nie wiedział jeszcze, jak się mylił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:32, 13 Lip 2008    Temat postu:

wow

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 18:20, 13 Lip 2008    Temat postu:

Co mogę powiedzieć? Fik podbił moje serce, niecierpliwie czekam na c.d. Dalej, House, powiedz, co czujesz .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:42, 14 Lip 2008    Temat postu:

Zgodnie z obietnicą, jest trzecia część, pozostałe 2 na początku sierpnia. Uwielbiam trzymać ludzi w niepewności

część 3

Następnego dnia Wilsona nie było w pracy. Zapytana o niego Cuddy wzruszyła ramionami i powiedziała, że poprosił o dwutygodniowy urlop.
-A należał mu się, jak nikomu – dodała. –Naprawdę, był już porządnie zmęczony.

House przez cały dzień chodził jak pijany. Zlecił drużynie zajęcie się przypadkiem mężczyzny z uporczywym kaszlem. Gdy po półgodzinie cała trójka zameldowała mu ze zdziwieniem, że to nie dziwna odmiana gruźlicy, a zapalenie oskrzeli, wyprawił wszystkich do domu.
Sam natomiast udał się na izbę przyjęć, gdzie przez kilka godzin opatrywał rozbite kolana, przepisywał leki przeciwgrypowe i robił prześwietlenia złamanych kończyn. Na bandażowaniu nadgarstka jakiemuś nastoletniemu tenisiście zastała go Cuddy.
-House?? Ty….tutaj…co ty, u diaska, wyczyniasz?
-Wybacz, mamusiu, pomyliłem piętra – powiedział z udawaną skruchą. –A tak poza tym, to ta bluzka odsłania zdecydowanie zbyt dużo, rozpraszasz mnie i zaraz zabandażuję temu dzieciakowi coś innego.
-Co ty robisz na izbie przyjęć? Jeśli chcesz w ten sposób wymusić na mnie nadprogramowe opakowanie Vicodinu, to nawet o tym nie marz.
-Nie uważasz, że toczeń, którego nigdy nie ma, czy zapalenie rogów przednich rdzenia kręgowego to pestka w porównaniu z tym zwichnięciem?
Cuddy machnęła ręką i odeszła. House wstał, kazał nastolatkowi przez miesiąc nie dotykać rakiety tenisowej, wyszedł ze szpitala i wrócił do domu.

Włączył płytę Rolling Stonesów i sięgnął po gameboya.
Wszystko, byleby nie myśleć o Wilsonie, jego ucieczce. Zresztą, ona wcale nie musiała być spowodowana ich wczorajszą rozmową.
Może zachorowała mu ciocia….
Nagle uświadomił sobie, że mija pierwszy od niepamiętnych czasów dzień, gdy nie zamienił z przyjacielem ani słowa, ba, nawet go nie zobaczył.
A tęsknota paliła.
Jeśli tak miało być przez następne 2 tygodnie…
Wiedział, że nie zniesie tej niepewności.
Tak bardzo tęsknił za czekoladowymi oczami Jamesa, jego niepewnym, nieśmiałym uśmiechem, który zawsze pojawiał się na jego twarzy, gdy siedzieli razem, po pracy i rozmawiali na przeróżne tematy. Za wyrazem zdumienia w oczach, gdy House od czasu do czasu przyznawał mu w czymś rację. Za radością, gdy stawał się choć na chwilę człowiekiem. Za skupieniem podczas rozmów z pacjentami. Przede wszystkim zaś za ciepłem, które go otaczało w obecności przyjaciela. Za tym milczącym współczuciem, gdy Gregowi dokuczał ból nogi. Za ich stałym pożegnaniem:
dobranoc Wilson.
dobranoc House.


Z głośników płynęła muzyka.
„You can’t always get what you want” – z tą piosenką wiązał tyle wspomnień.
Słuchali jej z Wilsonem po rozstaniu House’a ze Stacy, a także wcześniej, przed ostatnim egzaminem kończącym ich studia, modląc się, by w tym przypadku ich nie dotyczyła. I wczoraj, w tę pamiętną chwilę, gdy Wilson wspomniał coś o najważniejszej w jego życiu osobie, ten utwór puszczony był w radiu i cicho rozbrzmiewał w pokoju, gdy House siedział tam samotnie i przetrawiał to, co usłyszał.
Gdybym za nim pobiegł, może to by się inacz…- myśl przerwało pukanie do drzwi. Ostre, gwałtowne. Wilson nigdy tak nie pukał, a jednak House wiedział, że to musi być on. Że teraz wszystko będzie jasne.
Przynajmniej w tej pierwszej kwestii się nie mylił.
To był Wilson. Zdecydowanym krokiem wszedł do mieszkania.
-Oj, nieładnie, nie było się w szkole, wytłumacz tatusiowi, kogo bzykałeś, że się nie zjawiłeś?- House był na siebie wściekły, ale nie umiał się pohamować.
-Wyjeżdżam. 2 tygodnie w górach, rodzina zostawiła mi klucze do domu, sami lecą na Karaiby uczcić ślub syna. Chciałem cię prosić, żebyś przechowywał gdzieś moją pocztę, nie chcę, żeby zapychała mi skrzynkę- powiedział spokojnie Wilson.
-Robi się, szefie –odrzekł House, stajać na baczność. –Będę gromadził twoje listy w swoim koszu na śmieci, tak będą całkowicie bezpieczne.
-Aha, dziękuję –to był zupełnie inny Wilson. Co jest grane? – Trzymaj się. A, i jeszcze jedno. Co do tego, co powiedziałem wczoraj. Nie bierz tego do siebie. W collegu po paru mocnych chciałem sobie przekłuć język. Nawet nie pamiętam, co wtedy ci gadałem. Więc ty też to zapomnij. To cześć –to mówiąc, Wilson wyszedł.

House nie mógł wiedzieć, ile kosztował Jamesa ten udawany spokój i chłód.
Siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Więc stało się. Mimo iż nic nie powiedział o swoim uczuciu, stracił najlepszego przyjaciela i osobę, która kochał. Skoro taka była jego decyzja, musiał ją uszanować…nawet kosztem własnego życia. Gdy Wilson wróci, powie mu prawdę, a potem odejdzie stąd na zawsze. Gdzieś, gdzie nikt go nigdy nie znajdzie. Gdzie będzie sam ze swoim uczuciem, które go wyniszczy. Z pragnieniem uścisku, pocałunku, które spali go od środka. Ze wspomnieniem tych 20 lat z Wilsonem. Do tej pory uważał ten czas, zresztą jak całe swoje życie, za bezsensowny. Teraz zrozumiał, że były to najpiękniejsze lata. Miał przy sobie kogoś tak bliskiego oddanego. Ich przyjaźń była doskonała. Był pewny, że Wilson też tak uważa. BYŁA doskonała. Mimo wszystkich docinków, James był przy nim w każdej sytuacji. Gdy widział problem, wyciągał dłoń. House robił to rzadziej, ale robił i Wilson to doceniał. Trwali tak w harmonii aż do niedawna. Teraz to wszystko musiało się skończyć.

House wbił wzrok w miejsce na kanapie, które zwykle zajmował Wilson, a które teraz miało już zawsze pozostać puste i po raz pierwszy od wielu lat, poczuł pod powiekami łzy, które gorącymi strumyczkami spłynęły po jego policzkach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:11, 14 Lip 2008    Temat postu:

no, no , dojrzałe wyznanie przed samym sobobą uczuć do Wilsona

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:16, 15 Lip 2008    Temat postu:

Właśnie przeczytałm Twój tekst... (na potwornie wolnym kompie w uczelnianej bibliotece... == 8 min czekania az otworzy JEDNĄ stronę! ==)
Nyah... ^^ czy słowa... CHCĘ WIĘCEJ! coś sugerują? ^^ Kiedy będzie c.d.? ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magann78
Gość





PostWysłany: Pią 15:33, 18 Lip 2008    Temat postu:

:smt058
jedno słowo: CUDNE!
I Greg taki biedny... Wreszcie głośno powiedział to, co od dawna czuł a do czego sam przed sobą nie chciał się przyznać.
I James też biedny... Dużo go musi kosztować taka samokontrola (żeby się nie rzucić na GH).
Inka - jest mi ciężko czekać na ciąg dalszy. Ale jestem pewna, że warto. Pozdrawiam.
Powrót do góry
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:23, 19 Lip 2008    Temat postu:

GENIALNE!!!
Zgadzam się Magann78, poor House, poor Jimmy.

Świetnie ukazane rozumowanie House'a i powolne odkrywanie przez niego co tak naprawdę czuje do Wilsona. Analizowanie ich przyjaźni krok po kroku, wszystkich gestów itp, po prostu cudowne. :smt003

Tylko jak ja się teraz doczekam ciągu dalszego??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Waniliowy Miś


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:28, 19 Lip 2008    Temat postu:

świetne xD genialnie dobrane słowa, no i to uczucie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:58, 19 Lip 2008    Temat postu:

Madeline to uczucie jedyne w swoim rodzaju. :smt003 Najpiękniejsze ze wszystkich. :smt040

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Poziomka dnia Sob 21:59, 19 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Nie 22:18, 20 Lip 2008    Temat postu:

Hej! Ja chcę ciąg dalszy!!!
To chyba wystarczy za całą litanię pochwał i komplementów. Może tylko powiem, że to interesujący tekst :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:06, 21 Lip 2008    Temat postu:

obijasz sie, a my tu konamy bez następnego odcinka.
cudowny, trzymający w napięciu i wzruszający Hilson 3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brandy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:45, 23 Lip 2008    Temat postu:

Ale to jest fajne :smt003 Tylko szkoda trochę chłopaków :smt085 Mam nadzieję, że teraz jest smutno, ale potem będzie słodko i fajnie :smt003 No to czekam do sierpnia :smt002

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brandy dnia Pon 23:00, 28 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:00, 02 Sie 2008    Temat postu:

Dopiero teraz sie odzywam, ale nie miała dostępu do komputera.
Jest i kolejny fragment.
Miłego czytania życzę

część 4

To było najgorsze kilka dni w życiu House’a. W pracy nie było z niego żadnego pożytku, jego zespół sam musiał sobie radzić z diagnozowaniem i leczeniem kobiety wpadającej często w tak silny letarg, że nijak nie dało się go przerwać.
Cuddy, myśląc, że dokucza mu ból nogi, przepisała Gregowi dodatkowy Vicodinu i zaproponowała kilkudniowy odpoczynek od szpitala, spotkało się to jednak z odmową. House robił wszystko, byleby tylko nie zostać sam w domu. Zakazał sprzątaczkom wejścia do jego gabinetu, wziął się za porządki. Gdy Cameron zastała go w pokoju z odkurzaczem, zaniemówiła.
-Wiem,że z tą rurą wyglądam sexy, ale nie gap się tak, bo się zarumienię.

Nie miał z kim chodzić na lunch, sam nie chciał, gdyż widok pustego miejsca naprzeciwko, przyprawiał go o obłęd.
Wrzeszczał na wszystkich wokół z byle powodu. Gdy pielęgniarkę nazwał śmierdzącą dziwka, ponieważ jego zdaniem nie przyniosła zbyt szybko strzykawki, sprawa trafiła do Cuddy.
-Myśl sobie o mnie, co chcesz, House, ale nie chcę cię tu widzieć przez przynajmniej 3 tygodnie. Nie jesteś niezastąpiony…no dobra, jesteś, ale tymczasowo damy sobie radę.
-Jesteś absolutnie pewna, że mam wziąć ten urlop? A co, jeżeli zatrzasnę się w mieszkaniu, burza spowoduje awarię elektryczności, nie będę mógł pójść po Vicodinu i skonam z bólu?
-Znając ciebie, prędzej byś wygryzł dziurę w podłodze i zrobił podkop niż wytrzymał jakiś czas bez Vicodinu. Nie martwię się.


No i stało się.
Został sam.
Przez pierwsze kilka dni praktycznie nie wychodził z pubów. Pił tyle, by nie myśleć.
Nie myśleć, nie pamiętać tych rozgniewanych, czekoladowych oczu. Oczu, które potrafiły wpatrywać się z taką mocą. Tych mocnych dłoni, pokrytych ciemnymi, delikatnymi włosami. Doskonałej sylwetki. Głosu, głębokiego, przyprawiającego o dreszcze.
Nie umiał żyć bez Wilsona. Nie dawał sobie rady.

Pewnego dnia stwierdził, że dłużej nie wytrzyma.
Postanowił wybrać najlepszą drogę.
Nie będzie przeszkadzał Wilsonowi w jego normalnym, prostym życiu.
Nie może żyć z nim, to nie będzie żył w ogóle.
Poczwórna dawka Vicodinu.
Później może to wyglądać na zwykłe przedawkowanie ćpuna.
Nikomu nie przyjdzie do głowy,że sam chciał to zrobić.

Naszykował tabletki, wodę do popicia.
Jeden ruch, jedno przełknięcie i będzie wolny…
Kochał Wilsona tak bardzo, tak bardzo pragnął jego szczęścia…a jednocześnie był tak mocno przekonany,że on mu tego szczęścia nie da. Nie da, bo Wilson go nie chce. Nie przyszło mu nawet do głowy,że to uczucie może być odwzajemnione.
Nagle usłyszał w swojej głowie głos przyjaciela.
To tylko i wyłącznie twoja decyzja, ja na nią wpłynąć nie mogę. Ale wiesz, że chcę twojego szczęścia. Zastanów się, czy to może ci je dać. Jeśli nie…to może nie warto?
Słowa te zostały wypowiedziane 5 lat wcześniej, gdy Greg leżał w szpitalu, a Stacy namawiała go na amputację nogi. Poprosił wtedy o radę przyjaciela. Ten odpowiedział właśnie takimi słowami.
I właśnie w tej chwili je sobie przypomniał. W wyobraźni ujrzał poważną, skupioną twarz Jamesa.
Taak, Jimmy…Miałeś rację, nie warto.
I kolejny cytat z wypowiedzi przyjaciela. Usłyszał te słowa kiedyś, gdy wszedł jak zwykle bez pytania do gabinetu Wilsona, gdy ten rozmawiał z pacjentką.
O marzenia zawsze warto walczyć, nieważne, jak nierealne by były. W przeciwnym razie pozostanie żal, że się nie spróbowało.
Już wiedział, co zrobi. Innego wyjścia nie widział.
Chwycił za słuchawkę telefonu. Po 10 minutach miał już zarezerwowany bilet na wieczorny lot. Lot do miejscowości, w której James spędzał urlop.
Pamiętał to miejsce. Byli kiedyś tam zaraz po skończeniu studiów. 2 małe domki stojące w odległości 20 metrów, za ogrodzeniem z żywopłotu. W dali wszędzie wokół widać było góry. Pamiętał nawet miejsce na ognisko. Siedzieli tam we dwójkę do białego rana, wyśpiewując wszystkie znane sprośne piosenki. Nie myślał,że kiedyś tam wróci…a tym bardziej,że w takich okolicznościach.
Pakował się szybko, nie myśląc prawie o tym, co wrzuca do torby. Był pewny, tego, co chce zrobić. Powie Wilsonowi wszystko. Nie chciał dłużej kłamać. Przynajmniej sytuacja będzie jasna. Wielkie szczęście lub…no właśnie, co jeśli Wilson stwierdzi,że ich przyjaźń może pozostać w dalszym ciągu tylko przyjaźnią? Albo, co gorsza, powie,że wszystko między nimi skończone? Wyobraźnia szalała. Ale decyzję już podjął i jej nie cofnie.
Wyszedł w domu tak szybko, jak tylko potrafił.

Nie wiedział,że w tym samym momencie, gdy on jechał na lotnisko, w pewnym małym domku w górach, najlepszy przyjaciel House’a siedzi w twarzą wtuloną w szalik. Szalik był czarny, jedwabny.... House rozpoznałby go dopiero po dłuższej chwili…był to jego szalik z czasów studenckich. Nie nosił go od dawna, był dla niego, jak twierdził, zbyt elegancki. Mimo to czuć było jeszcze w nim wodę kolońską Grega. Nie zmieniał jej od wieków. Wciąż ta sama nutka goryczy i czegoś nienazwanego, a pieknego, drażniła nozdrza Wilsona. Wtulając twarz w ten szalik, wyobrażał sobie House’a. Tak bardzo pragnął go zobaczyć. Opowiedzieć o uczuciu, które się w nim obudziło, a przed którym chował się za maską wrogości. O uczuciu, przed którym chciał uciec właśnie tu, ale które bez problemu go odnalazło. Był pewny, że House tego by nie zaakceptował. Ale podjął pewną decyzję. Po powrocie powie mu o wszystkim. Cokolwiek by to nie dało, nie będzie dłużej nosił maski. Za bardzo kochał.
Teraz w pewien sposób żegnał się z Gregiem. To ostatnie dni, kiedy mógł go jeszcze uważać za przyjaciela. Po tym wyznaniu House pewnie będzie odnosił się do niego wrogo, o ile nie zerwie totalnie wszelkich relacji.

Za oknem szalał deszcz. Mimo to w pewnym momencie usłyszał pukanie do drzwi.
Zdziwienia, które go dopadło, gdy na progu zobaczył House’a, nie da się do niczego porównać.
-Jimmy…nie pożyczyłbyś mi kluczy do tego drugiego domu? Chciałbym się przebrać w coś suchego…A jutro wieczorem musimy pogadać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:18, 02 Sie 2008    Temat postu:

O marzenia zawsze warto walczyć, nieważne, jak nierealne by były. W przeciwnym razie pozostanie żal, że się nie spróbowało.
piękne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:03, 02 Sie 2008    Temat postu:

Tak się zastanawiałam właśnie, jak to ująć...i to było najlepsze z tych wszystkich pomysłów, które mi wpadły do głowy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin