Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niespodziewana Wizyta [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:30, 03 Cze 2009    Temat postu: Niespodziewana Wizyta [Z]

Kategoria: love

Zweryfikowane przez soft.

Tiaa... Dopiero co skończyłam jednego fanfick'a, a już zaczęłam kolejnego. Jak widać zmotywowały mnie te wszystkie kopniecia w dupę. ^^
Nie bijcie za pierwszego parta, który moim zdaniem nie za bardzo wyszedł. Następne części będą chyba ciekawsze. Fick pisany prawie na bierząco, więc okres czekania między nowymi partami może być różny. Nie jestem pewna co do klasyfikacji wiekowej, więc ta może się jeszcze zmienić
Dedykowane tym wszystkim kopiącym ;P


Part I

Obudził go dzwonek do drzwi. Otworzył oczy mając nadzieję, że to była tylko część jego snu. Niestety irytujący odgłos powtórzył się, a on był zmuszony otworzyć. Oczywiście, mógł krzyknąć, do House'a, żeby zrobił to za niego, lecz ten pewnie nie zwlekłby się z łóżka nawet pod groźbą odcięcia Vicodinu. O ile w ogóle nie spał.

Wilson zwlekł się z kanapy, patrząc po drodze na zegarek. Była druga w nocy. Miał ochotę zabić, tego co śmiał przerwać mu sen o tak bezbożnej godzinie. Ruszył w stronę drzwi, potykając się o własne stopy i wpadając na meble. Gdy w końcu do nich dotarł był już na tyle rozbudzony, żeby trafić w włącznik światła. Jasna poświata zalała przedpokój, przy okazji drażniąc jego oczy. Zaklął w duchu i spojrzał przez wizjer. W ciemności korytarza jedyne co mógł zobaczyć to lekkie poruszenie. Miał nadzieję, że to nie jakiś głupi żart. Przekręcił klucz i otworzył drzwi.

Przed nim stała ciemnowłosa dziewczyna. Ze względu na ubiór i wzrost uznał, że ma piętnaście, szesnaście lat, lecz zdecydowanie wyglądała na więcej. Była szczupła i bardzo ładna. Jej skóra miała lekko oliwkowy odcień, a oczy kształt migdałów. Kolor tęczówek był jasno błękitny, zupełnie jak u House'a. Atramentowo czarne włosy związane były w dwa warkocze. Ubrana była w czarnego t-shirta z napisem "I wear this t-shirt, when everything I have in the ass!", dżinsy i wściekle pomarańczowe trampki. Na plecach miała mały, podróżny plecak z doczepionym u dołu śpiworem. W ręku trzymała wytarty, zielony pokrowiec z gitarą. Wydawało mu się, że już kiedyś ją widział.

- Hmm... Cześć? Mieszka tu Gregory House? - zapytała. Jej głos był lekko zachrypnięty, ale przyjemny dla ucha.

- Tak - odpowiedział powoli. - Ale to nie ja - dodał szybko, uprzedzając jej pytanie, którego wcale nie chciała zadać. Od razu wiedziała, że to nie wujek Greg. - A ty to?

- Annie Moreau, jestem... jego chrześniaczka - uśmiechnęła, widząc zdziwienie na jego twarzy. Wilson dłuższą chwilę trawił tą informację. Dziewczyna przestąpiła niecierpliwie z nogi na nogę i poprawiła plecak. Onkolog otrząsnął się, widząc ten ruch. Nie bardzo wiedział co zrobić. Sama wiedza, że House, mógłby być kogokolwiek chrzestnym wybiło go z równowagi. Przecież był ateistą...

- Wejdź - powiedział w końcu, przesuwając się by mogła wejść. Przecisnęła się obok niego. Zsunęła plecak, który spadł z cichym hukiem na podłogę, ale gitarę ostrożnie oparła o ścianę z najwyższym namaszczeniem. Nic się nie zmieniło od jej ostatniej wizyty pięć lat temu. Ściągnęła trampki i popatrzyła na mężczyznę. Pamiętała go, lecz nie potrafiła sobie przypomnieć kim był.

- Nie wiem czy budzenie go o tej godzinie jest dość mądrym rozwiązaniem... - uprzedził, podchodząc do drzwi sypialni.

- Do odważnych świat należy - powiedziała, szczerząc zęby w uśmiechu, który niezależnie u kogo, nie wróżył nic dobrego. Z duszą na ramieniu zapukał do drzwi. Odpowiedziało mu kilka niezadowolonych pomruków.

- House, ktoś do ciebie - oznajmił.

- Jeśli to Cuddy i jest napalona, to jej problem... Niech jej wielki tyłek powykorzystuje ciebie, a nie mnie.... - głos diagnosty stłumiony był przez poduszkę.

- To nie Cuddy.

- To go wywal! - starszy mężczyzna, był coraz bardziej zły, że ktoś przerywa jego sen. Chyba przyjedzie do szpitala później niż zazwyczaj.

- To jest ona, a nie on.

- Nie zamawiałem dziś żadnych dziwek, więc ją spław...

- Przedstawiła się jako Annie Moreau, mówi, że jest twoją chrześniaczką - Wilson także miał dość tej rozmowy. Odpowiedziało mu coś co brzmiało jak bardzo przeciągłe 'nie'. Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę, która stała trzy metry od niego z rękoma w kieszeniach. Przyglądała się książką na jednej z półek, a jej wyraz jej twarzy nie mówił nic. Po chwili się rozległo charakterystyczne stukanie. Drzwi otworzyły się gwałtownie.

- Jeśli powiesz, że uciekłaś z domu to wsadzę ci tą laskę w... - zaczął, lecz nastolatka wpadła mu w słowo.

- Cześć wujku! Ciebie też miło widzieć. U mnie wszystko okej. Dzięki, że pytasz. A po za tym tak, uciekłam z domu! - jej głos wręcz ociekał ironią. Diagnosta przewrócił oczami. Dlaczego tylko jemu przytrafiały się takie rzeczy? Nie widział dzieciaka pięć lat, w ciągu tego czasu może dwa razy rozmawiał z nią przez telefon, a ta zjawia się u niego jak gdyby nigdy nic.

- Uh... - mruknął. Pokuśtykał do stolika, mijając ją po drodze bez słowa. Złapał opakowanie Vicodinu, wyciągnął dwie tabletki i połknął je. - Czyli uciekłaś z domu, twoja matka o tym nic nie wie i przyjechałaś do mnie... Jeezz... Może od razu zadzwonię do Caroline by cię stąd zabrała...

- Nie - powiedziała szybko. - Proszę...

Spojrzał na nią zaskoczony. W jej oczach dostrzegł ciche błaganie. Podniósł ręce do góry i zrobił zbolałą minę. Nie miał pojęcia co teraz zrobić. Nie miał ochoty na trzymanie w domu drugiej kobiety (oczywiście chodziło mu o Wilsona), ale w głębi duszy chciał by została, choć nawet przed sobą nie potrafił się do tego przyznać. Gdy jeszcze ona, jej matka i ojciec mieszkali w Princeton, a sama dziewczynka była jeszcze mała, miał z nią całkiem dobry kontakt. W sekrecie przed wszystkimi swoimi przyjaciółmi i znajomymi przyjeżdżał do niej na urodziny by dać jej prezent i trochę . Była między nimi dziwna więź. Potem ona poszła do szkoły, a on sam miał zbyt wiele na głowie by o niej pamiętać. Takim sposobem się od siebie oddalili, a on nie zrobił nic żeby to naprawić.

Otrząsnął się z zamyślenia. Boże, czy na stare lata robił się sentymentalny? Samo to słowo budziło w nim odrazę, więc szybko je z siebie wyrzucił. Spojrzał na prawie śpiącego na stojąco Wilsona, a następnie na wpatrującą się w niego dziewczynę.

- Okej, ale tylko jak twoja matka będzie wolna to cię stąd zabiera - mruknął, samemu nie wierząc, że dał się złamać. Onkolog podniósł głowę na te słowa i spojrzał na niego nieprzytomnie. Annie rozpromieniła się i wyglądała jakby miała się na niego rzucić ze szczęścia.

- Żadnego przytulania - ostrzegł, celując w nią laską. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się.

- Jest jeden problem - zauważył Wilson, wstając i przeciągając się. Odwrócili głowy w jego kierunku. - Nie ma gdzie spać - wyjaśnił. House zamrugał kilkakrotnie. Rzeczywiście, to było znaczącą przeszkodą.

- Mam śpiwór, mogę się rozłożyć gdziekolwiek - powiedziała Annie, wskazując ręką na plecak. Diagnosta kiwnął głową, chcąc jak najszybciej wrócić do łóżka. Odwrócił się i bez słowa udał do sypialni, mając przeczucie, że jeszcze może pożałować swojej decyzji.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Wto 14:45, 23 Mar 2010, w całości zmieniany 20 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:11, 03 Cze 2009    Temat postu:

Kocham tego ficka xD już go kocham całym sercem. Chyba się przemogę i wrzucę ficka z moją wymyśloną postacią >D

Soft, kocham cię xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:27, 03 Cze 2009    Temat postu:

aaaaaaaaaa!! mówiłaś, że dasz nowe opowiadanie, ale nie sądziłam że będzie tak szybko! już mnie zaciekawiło, pisz więc daleeej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 4:57, 04 Cze 2009    Temat postu:

kotek przemóż się! ja kocham czytać twoje ficki! ^^ xd
Sovereign rozmumiem, że miło zaskoczona? ^^

dlaczego ostatnio wszyscy mówią, że mnie kochają... XD eh.

cieszę się, że jednak początek nie zraża, bo dla mnie najczęściej jest to najtrudniejsza część opowiadania i co za tym idzie najgorzej wychodzi.
drugi part wpadnie niedługo. za to mam już napisany part piąty, szósty i ósmy xd (efekty chorowania i okupowania kompa przez dwa dni )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Czw 4:59, 04 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaandziaa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:03, 09 Cze 2009    Temat postu:

Cóż... zapowiada się interesująco
Czekam na kolejne części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:59, 10 Cze 2009    Temat postu:

Co do dalszej części... Nadejdzie niebawem ;P Strasznie się przy niej męczę.
Narazie zmieniam tytuł ficka bo za długi jest


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Śro 12:59, 10 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:32, 16 Cze 2009    Temat postu:

Khm.. Pisałam, że pierwszy part było mi trudno pisać? Kłamałam. Drugi part to była prawdziwa katorga. Nie dość, że w ogóle nie miałam pojęcia jak się do niego zabrać to jeszcze dopadł mnie taki blok, że lepiej nie mówić. Wczoraj po prostu prawie waliłam głową w ścianę z tego powodu.
Na szczeście, jakiś (bardzo nijaki) pomysł naszedł mnie dziś na internetowym kurskie html'u XD i tak o to powstał ten zły, zły i jeszcze bardziej zły i do dupy part, który ogółem jest bardzo dialogowy ;P No i z powodu długości musiałam rozbić go na dwie połowy.
Mam nadzieje, że nie poumieracie podczas czytania.
Enjoy!


Part IIa

Była ósma rano, gdy obudziła go muzyka, która według niego była zdecydowanie zbyt głośna i zbyt dudniąca jak na tak pogańską porę. Założył poduszkę na głowę, lecz to nie uciszyło zbytnio nieprzyjemnego hałasu. Jęknął przeciągle i wyciągnął jedną rękę w stronę szafki nocnej w poszukiwaniu Vicodinu. Po chwili macania różnych, bardziej lub mniej dziwnych przedmiotów, zalegających na meblu, trafił w końcu na pomarańczową fiolkę. Podniósł głowę i wsadził do ust trzy tabletki. Odczekał chwilę zanim zaczęły działać i dopiero wtedy postanowił zwlec się z łóżka i zamordować sprawczynię tego całego hałasu.

Annie siedziała na kanapie z nogami opartymi o stolik. W jednej ręce trzymała słoik masła orzechowego, a w drugiej łyżkę. Kiwała głową do punk-rockowej muzyki, lecącej z telewizora. Na blacie stał otwarty karton mleka, a w okół niego rozrzucone były żelki.

- Zabił cię ktoś kiedyś? - zapytał, siadając obok niej. Dziewczyna spojrzała na niego z triumfalnym błyskiem z oku. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek, obrazujący jaką niewiarygodną przyjemność czerpała z możliwości irytowania innych ludzi.

Zapadła cisza. Jedna z tych chorych, nieprzyjemnych cisz, gdy nie wiesz co powiedzieć, albo od czego zacząć.

- Więc... - zaczął w zamiarze rozpoznania terenu i osobowości nastolatki. - Powiedz coś o sobie.

- Co? - dziewczyna oderwała wzrok od telewizora.

- Powiedz coś o sobie. Możesz zaczać od rozmiaru miseczek stanika, idąc po kolei przez swój wiek, dlaczego nie jesteś w szkole, wyznanie, poglądy, co chcesz robić w przyszłości, a kończąc na jak się tu dostałaś, z jakiego powodu i dlaczego akurat ja jestem na ciebie skazany - powiedział tonem jakby tłumaczył coś małemu i bardzo nierozumnemu dziecku.

- Coś za coś. Odpowiem na twoje pytania, a następnie ty odpowiesz na moje.

Skrzywił się. Dzieciak wiedział jak grać.

- Pamiętaj, że zawsze mogę cię wywalić...

- Ale wtedy nie uzyskasz odpowiedzi.

Zastanowił się przez chwilę. Miała rację. Mógł ją wywalić choćby za tą muzyczną pobudkę, ale zbyt bardzo chciał dowiedzieć się coś o niej... i jej matce.

- Okej - zgodził się. - Odpowiadaj

- Eh.. Miseczka C...

- Wyglądają na większe. D? - rzucił, bez namysłu. Brwi dziewczyny uniosły się do góry. Pokręciła głową i ostentacyjnie przewróciła oczami.

- Życie. Jak więc mówiłam, miseczka C, jutro kończę szesnaście, w szkole nie jestem, bo właśnie zaczęły się wakacje, ateista, poglądy... hm... jestem raczej pacyfistką, popieram ochronę środowiska, w przyszłości chcę zajmować się antropologią sądową*, trafiłam tu samolotem, a dlaczego... pokłóciłam się z mamą - wyrzuciła z siebie bez zastanowienia. - Zadowolony?

- Nie.

- Co...? - ramiona jej opadły.

- Zbyt często odpowiadasz 'co'. Wiesz, że grzeczne dziewczynki używają 'słucham'.

- Nie mówiłam, że jestem grzeczną dziewczynką - założyła buntowniczo ręce na piersi. Nie odpowiedział. Może jednak dzieciak nie był tak zły jak myślał. Po córce Caroline, tym bardziej tej 'nowej' Caroline, spodziewał się raczej miłej, cichej dziewczynki z idealnymi stopniami i celującym zachowaniem.

- Fakt - przyznał w końcu.

- To chcesz jeszcze wiedzieć.

- Po pierwsze: wciąż nie odpowiedziałaś mi na pytanie dlaczego ja - wyciągnął kolejną tabletkę Vicodinu, wsadził ją do ust, a następnie popił mlekiem. - A po drugie: kłótnia z matką nie jest dla mnie wystarczającym wytłumaczeniem. Statystycznie rzecz biorąc jest to najczęstszy powód ucieczek z domu, zaraz obok ojca alkoholika, co w twoim wypadku jest nie możliwe. Chyba, że twoja matka znalazła sobie kolejnego faceta.

- Nie, nie znalazła. Pokłóciłyśmy się.. o całokształt. Zaczęło się od oceny z zachowania, przeszło przez podejście do życia, szkoły, nauczycieli, a potem jakoś tak samo.. Spakowałam rzeczy, wzięłam portfel i wyszłam. Mama musiała mnie nie słyszeć. Na początku nie wiedziałam co zrobić. Poprzypominałam sobie wszystkich wujków i tym podobnych, aż w końcu trafiłam na ciebie. Pojechałam na lotnisko i akurat miałam samolot do Princeton. Kupiłam bilet i poleciałam.

- W ciąż nie tłumaczy dlaczego ja.

- Bo się stęskniłam za kochanym wujaszkiem... - odparła sarkastycznie. - Nie wiem. Sama nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu.. Nie. Nie mam pojęcia.

Teraz on wyglądał na zdziwionego. Zapadła cisza, przerywana tylko muzyką, lecz na krótko.

- Teraz moja kolej - Annie przeczesała włosy palcami.

- Na co?

- Na zadawanie pytań - na jej twarzy pojawił się nie wróżący nic dobrego uśmieszek. House nie był zbytnio zadowolony z tego powodu. Tak naprawdę nie miał ochoty, ani przymusu opowiadania o sobie jakiejś nastolatce, ale jakaś nieznana dotąd część niego w końcu zechciała wydostać się na zewnątrz.

- Wal...

- Jesteś lekarzem, diagnostą...?

- Ta.

- Fajnie jest ratować ludzi?

- Nie wiem. Nie robię tego po to by ich ratować.

- To po co?

- Za ciekawości.

Dziewczyna przymrużyła oczy, zastanawiając się czy jej nie okłamał. Kiedy stwierdziła, że powiedział jej prawdę, szybko zanalizowała posiadane informację.

- Okej. Następne pytanie. Łączy cię coś z tym kolesiem z kanapy?

- Zacznijmy od tego, że ten koleś z kanapy to James Wilson, onkolog i leczył twojego ojca, zanim pożegnał ten świat i udał się do Krainy Wiecznych Łowów. A po za tym jesteśmy przyjaciółmi.

- Tylko przyjaciółmi?

- Coś sugerujesz? - zesztywniał. Do czego ten dzieciak dążył?

- Ja? Nie, nic! - zrobiła minę aniołka i kilkakrotnie zamrugała powiekami. - Tylko on cały czas mruczał twoje imię przez sen. Nawet zastanawiałam się, czy mu nie zakleić czymś ust.

Jego usta rozchyliły się lekko ze zdziwienia, lecz opamiętał się szybko i je zamknął. Czy ona powiedziała to co powiedziała? Nie mógł w to uwierzyć. Jeśli jednak Wilson coś do niego czuł... Nie to było nie możliwe. Wyrzucił tą myśl ze swojej głowy i udał, że nic go to nie obchodzi, choć było całkowicie inaczej...

- Jakieś jeszcze pytania?

- Masz zamiar dzwonić do mamy?

- A ty nie powinnaś tego zrobić?

- Może i powinnam, ale nie chcę z nią rozmawiać - mruknęła. - I kulturalni panowie nie odpowiadają pytaniem na pytanie.

- Nie mówiłem, że jestem kulturalny - zauważył. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Po raz kolejny pokręciła głową.

- Idę się wykąpać - podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę plecaka. Wyciągnęła z niego kilka przydatnych rzeczy i skierowała się do łazienki. Patrzył jak znika za białymi drzwiami. Nie mógł w to uwierzyć, ale ten dzieciak go fascynował. Nigdy nie spotkał szesnastolatki, która zachowywała się w ten sposób. Ona była inna. Widać to było w jej spojrzeniu błękitnych oczu, sposobie mówienia i poruszania się. Podczas tej krótkiej rozmowy postanowił ją rozgryźć, ale nie bardzo mu się udało. Cały czas ukazywała tylko rąbek samej siebie i nie pozwalała zajrzeć mu głębiej. Dokładne poznanie jej było dla niego wyzwaniem, a on lubił wyzwania.

Porwał jednego żelka z blatu stołu i wstał z zamiarem wykonania telefonu. W połowie drogi jego laska trafiła na coś miękkiego. Schylił się i podniósł z ziemi kremowo-szary stanik ze Snoopy'm. Na metce widniała literka D. Uśmiechnął się do siebie. Jego wprawne oko nigdy się nie myliło, tym bardziej w tego typu sprawach. Złapał telefon jedną ręką i odszukał na liście odpowiedni numer. Wcisnął zieloną słuchawkę. Dopiero po trzecim sygnale odpowiedział mu zmęczony, kobiecy głos.

- Tak słucham?

- Hej Caroline, tu Greg House - zagadnął wesołym głosem.

- House?

- We własnej przeuroczej osobie.

Odpowiedziało mu prychnięcie.

- Miło, że dzwonisz Greg, ale Annie uciekła z domu i nie mogę zbytnio rozmawiać - głos kobiety zadrżał lekko. Próbowała być twarda, ale nie bardzo jej to wychodziło.

- Och, naprawdę? Tak mi przykro - udał smutny ton. - W każdym razie dzieciak jest u mnie cały i zdrowy - dodał po chwili ciszy.

- Co?!

- Teraz wiem skąd u niej ten brzydki nawyk coowania. Jak ty ją wychowujesz - rzucił do słuchawki karcąco.

- Jak to jest u ciebie? - Caroline otrząsnęła się z zaskoczenia.

- Ano jest. Przybyła do mnie o drugiej w nocy...

- Przyleciała do ciebie aż z Bostonu?

- Najwyraźniej.

Zapadła cisza. Kobieta najwyraźniej zastanawiała się co zrobić. Znając ją pewnie zaraz zaklepie bilet i przyleci ją zabrać albo... Albo będzie chciała, żeby dziewczyna została u niego na kilka dni, na co w głębi duszy miał nadzieję.

- House...

- Zrobisz coś dla mnie?

- Na szybki numerek przez telefon nie licz. Szefowa będzie zazdrosna.

- Annie może zostać u ciebie do końca lipca?

Tak. Tak. Tak! To znaczy, musi się zastanowić. Wciąż był pewien, że jeszcze będzie żałował swojej decyzji, którą już praktycznie podjął.

- Proszę... Jesteś jej chrzestnym, dawno się nie widzieliście, a ja...

- Mam ci przypomnieć dlaczego jestem jej chrzestnym? - wpadł jej w słowo zrzędliwe.

-... a ja nie mam z nią najlepszego kontaktu i chyba musimy od siebie odpocząć - dokończyła, nie zawarzając na jego uwagę.

- No nie wiem...

- Proszę...

Westchnął teatralnie do słuchawki.

- Okej. Ale ostatniego dnia lipca ją zabierasz - podobało mu się to udawanie niezadowolonego.

- Dzięki. Przepraszam, ale muszę kończyć. Pa!

- Ta. Cześć.

Odłożył słuchawkę na miejsce i uśmiechnął się z satysfakcją. Przynajmniej będzie miał zapewnioną rozrywkę przez połowę lata.

cdn

Cytat:
* antropologia sądowa zajmuje się m. in. identyfikacją, osoby na podstawie zdjęć fotograficznych i innych nośników obrazu, rekonstrukcją twarzy na podstawie czaszki, portretami pamięciowymi, progresją wiekową, identyfikacją zwłok i szczątków ludzkich, ustalaniu czasu zgonu przy mniej lub bardziej zaawansowanym rozkładzie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Wto 8:34, 16 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:39, 16 Cze 2009    Temat postu:

Lubie tą dziewczynę. Jest super. Ich rozmowa była świetna.

Życzę dużo weny i czekam na następna część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:58, 11 Lip 2009    Temat postu:

W końcu powstała kolejna część drugiego parta, który jednak rozbiję na trzy części. Wiem, pisała się dość... hmm... długo? Ale nie mogłam się zebrać, aż do dziś. Jak cały drugi part nie bardzo mi się podoba, ale życzę miłej lektury ;p

Part IIb

Wrócił na kanapę i wziął następnego żelka. Dziewczyna wyszła pod dwudziestu minutach, wycierając włosy ręcznikiem. Jego ręcznikiem. Skrzywił się na to spostrzeżenie, lecz nic nie powiedział. Kilka wilgotnych kosmyków opadło jej na twarz. Odgarnęła je i usiadła obok niego, biorąc do ręki słoik z masłem orzechowym. Zebrała resztę żelek ze stołu, wrzuciła do środka i wymieszała.

- Rozmawiałeś z nią? - spytała po chwili.

- Taa.. - odpowiedział, przełączając kanał w tv. Tak się ułożyło, że trafił na powtórkę General Hospital.

- I co?

- Zostajesz do końca lipca.

- To fajnie - mruknęła. Obklejona brązową papką łyżka trafiła do jej ust.

- Tylko tyle? To fajnie? Nie będziesz do mnie piszczeć jak bardzo mnie kochasz z tego powodu, albo nie ułożysz wiersza na moją cześć?

- Wies, sawse moge cy sie sucić na syje, ale powiedzales, se sadnego psytulania - wysepleniła, nie wyciągając łyżki z ust.

- Powiedziałaś, że jesteś niegrzeczną dziewczynką, a takowe chyba mają gdzieś narzucane im zasady.

- Nieprawda. Powiedziałam, że nie jestem grzeczna, co automatycznie nie oznacza, że jestem niegrzeczna.

- Mam rozumieć, że jesteś neutralna? - jego brwi uniosły się lekko do góry w oznace rozbawienia.

- Może - uśmiechnęła się tajemniczo. Łyżka znów trafiła do słoika z masłem orzechowym i tam już została. Z wyrazem obojętności wpatrywała się w telewizor. Jedną ręką bawiła się swoim telefonem komórkowym, który znalazł się tam w jakiś magiczny i niezauważalny sposób. Podniósł się z kanapy, czując jak jego żołądek domaga się jakiegoś posiłku. Skierował swoje kroki do kuchni i otworzył lodówkę, w której powinno znajdować się śniadanie przegotowane dla niego przez Wilsona. Powinno, lecz zamiast naleśników lub kanapek znalazł tylko pusty talerz pokryty okruchami. Zmrużył oczy, będąc stuprocentowo pewien kto jest sprawcą zniknięcia jego posiłku. Zamknął drzwi od chłodzącego urządzenia i wrócił do salonu. Widok, który go tam zastał był z lekka zadziwiający. W ciągu trzech minut dziewczyna przełączyła tv ponownie na kanał muzyczny (i teraz jakiś ciemnowłosy wokalista śpiewał o zatruwającym go czarnym sercu), zwinęła się w kłębek i zasnęła, co było dla normalnego człowieka niemożliwe przy głośno dudniącej muzyce.

Gdyby był teraz w jakiejś kreskówce, pewnie nad głową zaświeciłaby mu mała żaróweczka, lecz z faktu, że się tam nie znajdował, na jego twarz wpełzł tylko demoniczny uśmieszek. Ponownie poszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki butelkę wody mineralnej. Wraz ze swoją 'bronią' stanął nad śpiącą nastolatką i odkręcił korek. Wyciągnął z pomarańczowej fiolki dwa Vicodiny i połknął, popijając wodą. Była bardzo, bardzo zimna... Demoniczny uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Przechylił butelkę i wylał całą jej zawartość na dziewczynę. Annie obudziła się z piskiem i sturlała z kanapy. Natychmiast podniosła głowę i spojrzała na niego tak morderczym wzrokiem, że przez chwilę wierzył, że naprawdę wstanie i go zabije.

- A teraz: gdzie moje śniadanie? - zapytał, celując w nią laską. Nastolatka zamknęła oczy, odwróciła głowę i założyła ręce na piersi co pokrótce oznaczało tylko jedno - foch. Przewrócił ostentacyjnie oczami i spojrzał na zegarek. Było wpół do dziesiątej, co uznał za idealną porę do zaczęcia szykowania się do pracy. Skierował swoje kroki do sypialni. Już naciskał klamkę, gdy do jego głowy wpadł kolejny zły i mroczny plan.

- Radzę ci wyschnąć przez piętnaście minut, bo za tyle masz być gotowa do wyjścia - rzucił przez ramię. Popatrzyła na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Po co? Do jakiego wyjścia? - zapytała, podnosząc się z podłogi.

- Chyba nie chcesz pojechać do szpitala, ociekając wodą? Chyba, że to taka nowa moda... - wzruszył ramionami i zanim zdążyła jeszcze coś powiedzieć, zniknął w sypialni. Z westchnięciem usiadła na kanapie i sięgnęła po leżący na oparciu ręcznik. Nie rozumiała po co jest mu potrzebna w szpitalu, ale nie miała zamiaru zbytnio protestować. W końcu mogła się tam dowiedzieć o nim więcej, niż siedząc w domu i wyjadając mu to co znajdzie w lodówce. Kiedy już wytarła włosy, sięgnęła do plecaka po jakieś suche ubranie. Znalazła czarną koszulkę na ramiączkach, szorty do kolan tego samego koloru i zaplątaną w nie dwurzędową pieszczochę. Założyła wszystko na siebie, a stroju dopełniły pomarańczowe trampki, naszyjnik z koniczynką i srebrny kolczyk w brwi. Włosy związała w dwa krótkie warkocze. Pośpiesznie spakowała potrzebne jej rzeczy - między innymi stary odtwarzacz mp3, duże słuchawki, portfel oraz notes z ołówkiem - do małego, podręcznego plecaka. Tak przygotowana stanęła pod drzwiami czekając na diagnostę, który pojawił się kilka minut później.

- Masz - rzucił jej jeden z czarnych kasków. Oczy dziewczyny zrobiły się okrągłe jak spodki, gdy skojarzyła je z stojącym przed domem motocyklem.

- W życiu - wyciągnęła rękę, chcąc oddać mu ochraniacz. - Nigdzie tym z tobą nie pojadę...

House spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Właśnie, że pojedziesz. Nie masz wyjścia.

- Mam. Możemy pojechać autobusem.

- Nie będę tłuc się tym złomem do szpitala.

- A ja tą maszyną śmierci... - mruknęła, odwracając wzrok. Diagnosta zdawał się być całkowicie zaszokowany tym stwierdzeniem.

- Maszyną śmierci? Masz jakąś traume z dzieciństwa czy szalony motocyklista ściga cię w sennych koszmarach? - zadrwił.

- Coś w tym rodzaju... - burknęła, lecz House na to nie zareagował, czekając jak rozwinie swoją wypowiedź. Westchnęła zrezygnowana. - Pół roku temu ja i mój przyjaciel Mike jechaliśmy motorem na koncert. Walnął w nas samochód. Nic poważniejszego nam się nie stało, ale ja... - dwie wściekle błękitne tęczówki wpatrywały się w nią z dziką intensywnością. - Poprostu się boje. I tyle - warknęła, będąc zła, że musi się do tego przyznawać. Co jak co, ale okazywanie uczuć i swoich słabości było czymś co nigdy jej nie wychodziło.

Diagnosta przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Wyglądała teraz na taką... taką... zagubiona byłoby chyba najlepszym określeniem jej stanu. Z początku zła, teraz jakby skuliła się w sobie, unikając jego spojrzenia i nerwowo przestępując z nogi na nogę. Przez chwilę był nawet rozbawiony jej strachem przez jazdą na motorze i miał ochotę ją wyśmiać, lecz uświadomił sobie, że nie potrafi tego zrobić. Jakaś nieznana mu dotąd część jego samego, która do tej pory ukryta była w którymś zakurzonym kącie jego genialnego umysłu dała o sobie znać. Większość ludzi nazwała by to poprostu troską, lecz on nie troszczył się o nikogo. No może tylko o Wilsona, lecz sam przed sobą nie potrafił się do tego przyznać. Zignorował to dziwne uczucie, zastanawiając się, którą z dwóch opcji wybrać. Po burzliwej wojnie myśli, zdecydował się na trzecią, która właśnie mu się nasunęła.

- Nic się nie stanie. Potrafię jeździć... - rzucił obojętnie. - A teraz wychodzimy.

Przecisnął się obok niej i otworzył drzwi. Wyszli na zewnątrz, a on od razu usiadł na swojej ulubionej zabawce. Dziewczyna stanęła obok, nieufnie przyglądając się czarno-pomarańczowej maszynie. House przewrócił oczami.

- Wskakuj - mruknął ponaglająco. Poprawiła plecak, założyła kask i zrobiła to co kazał. Niepewnie objęła go ramionami w pasie.

- Jednak jesteś niegrzeczną dziewczynką - zakpił z niej i bez ostrzeżenia ruszył spod domu.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Sob 13:00, 11 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:14, 16 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
- A ja tą maszyną śmierci... - mruknęła, odwracając wzrok. Diagnosta zdawał się być całkowicie zaszokowany tym stwierdzeniem.

- Maszyną śmierci? Masz jakąś traume z dzieciństwa czy szalony motocyklista ściga cię w sennych koszmarach? - zadrwił.


House'a i jego teksty <marzenie>
Super pomysł, ta dziewczyna wydaje się kopią House'a (Ej, a może jednak to jego córka?). Ciekawe jak to rozegrasz (czeka z utęsknieniem patrząc w monitor:P). Kiedy next częśc?;> Szkoda, że tak żadko się pojawiają . Czekam z utęsknieniem (i namiotem pod monitorem) na next część... Weny (bo to cuś jest zóe i nie chce się pojawiać)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Czw 20:15, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:57, 17 Lip 2009    Temat postu:

agaSek dziękuję za koma i cieszę się, że się podoba ;3 nowy part albo dziś jeżeli jeszcze mi się uda go dotworzyć i dopracaować, albo w weekend.

jej. już myślałam, że tego nikt nie czyta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:11, 19 Lip 2009    Temat postu:

tak więc, obiecana kolejna część. I jednak rozciągnę ten part aż do podpunktu 'd' (sam rozdział ma już jedenaście abiwordowskich stron). jeżeli mi się uda to wrzuce następną część przed pierwszym, jednak jeśli nie to będziecie musieli zaczekać aż do końca sierpnia, ponieważ jadę na obóz.
co do samego parta. Cóż, tak jak zwykle mam nadzieję, że się spodoba.
miłego czytania. ;3


Part IIc

Droga do szpitala jednak nie była tak zła jak myślała. House starał się jechać 'powoli' i 'ostrożnie' na tyle ile potrafił. Choć czasami musiał przyśpieszyć by pokazać tym 'idiotom, którzy nie potrafią nawet porządnie trzymać kierownicy i mają gówniane zabawki' jak się jeździ. Mowa oczywiście o innych osobnikach dosiadających motory. Tak więc trasa minęła w względnym spokoju. Zatrzymali się pod budynkiem szpitala równo o dziesiątej. Dziewczyna ze stoickim spokojem ściągnęła kask i odgarnęła grzywkę z twarzy. Na jej twarzy błąkał się ledwo dostrzegalny, drwiący uśmieszek.

- I jak? - padło pytanie ze strony House'a.

- Kłamałam.

- Co?

- Kłamałam na temat wypadku. Nie boje się jeździć motorem. Szczerze mówiąc nawet kocham. Chciałam zobaczyć jak zareagujesz - uśmieszek z ledwo dostrzegalnego zmienił się w całą gamę wyszczerzonych idealnie równych, białych zębów.

- I co psze pani? Dostałem szóstkę? - rzucił sarkastycznie.

- Myślę, że trzy z plusem jest jak najbardziej na miejscu - odpowiedziała pewnym powagi tonem.

- Głupi dzieciak.

- Zrzędliwy staruch.
Spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem. Tak poprostu, beztrosko, jakby znali się całe lata. W końcu teoretycznie tak było. House nie pamiętał by śmiał się tak przy kimś innym niż Wilsonie. Ten dzieciak zdecydowanie dziwnie na niego działał. Dziwnie, bo jeszcze nie potrafił stwierdzić czy to jest dobre czy złe.

Zatrzymali się pod drzwiami szpitala. Diagnosta zerknął do środka czy przypadkiem gdzieś w zasięgu ich wzroku nie ma Kaczuszek albo Cuddy. Na szczęście nie było.

- A więc plan gry jest taki: siedzisz w moim gabinecie, starasz się nie rozrabiać, ale robisz swoją skromną, irytującą osobą jak najwięcej sensancji. I najważniejsze, nie przeszkadzasz mi w pracy i nikomu nie mówisz kim dokładnie jesteś. Łapiesz?

- Nie, jestem aż tak głupia, że nie łapię - zadrwiła. - Możesz mi wytłumaczyć tylko po co to?

- Bo wujek Greg lubi szokować, a ty jesteś do tego całkiem niezłym narzędziem.

- Och? Jestem narzędziem. Mam przyjąć to jako komplement?

- A podobno ja tu jestem zrzędliwy...

Prychnęła i wsadziła ręce do kieszeni spodenek. Weszli do budynku i natychmiast prawie wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę. Pielęgniarki zamilkły na chwilę. Przez chwilę można rozumieć tylko kilka sekund, ponieważ zaraz usłyszeć dało się cichy szept. Przynęta została rzucona i złapana. Teraz Cuddy.

***

Siedziała w swoim gabinecie i rozmawiała z przyszłymi inwestorami, gdy w jej polu widzenia pojawiła się najbardziej irytująca, a zarazem najbardziej genialna osoba jaką udało jej się poznać. Diagnosta szedł korytarzem z tradycyjnym kpiącym uśmiechem na twarzy i nie był sam. Towarzyszyła mu zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna. Na pierwszy rzut oka mogła by jej dać nawet dwadzieścia pare lat, ale jej ubiór wskazywał na osobę dużo młodszą. Rzeczą, która najbardziej rzuciła jej się w oczy były jaskrawo pomarańczowe trampki i tak samo jasnobłękitne tęczówki jak te diagnosty. Z ciekawością omiatała wzrokiem każdą część szpitala, zaczynając od ścian i podłogi, a kończąc na niej.

House zatrzymał się i pomachał jej z uśmiechem, który prawie zahaczałby po uroczy, gdyby tylko był prawdziwy, a następnie ruszył dalej. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się lekko i poszła za nim.

- Doktor Cuddy? - siedzący przed nią mężczyzna, przyglądał się jej pytająco. Otrząsnęła się i spojrzała na niego.

- Przepraszam, ale myślałam o tym co pan powiedział - skłamała, nie mając pojęcia o czym mówił ten facet.

House mógł się czuć z siebie zadowolony. Nie mogła przestać o dziwnej dziewczynie.

***

- Dzień dobry wszystkim! Co za nieszczęśnik trafił dziś w nasze ręce, które leczą? - diagnosta wszedł do pokoju i spojrzał na siedzące przy stole Kaczuszki, lecz oni nie mieli zamiaru odpowiedzieć, zbyt zdziwieni obecnością Annie.

- Myślałem, że Cuddy nie pozwala sprowadzać ci swoich dziwek do pracy - stwierdził Foreman, wciąż zły na szefa za odsunięcie go od ich ostatniego przypadku. Za nim House zdążył odpowiedzieć, Annie już to zrobiła.

- A ja myślałam, że niewolnictwo w New Jersey zniesiono w 1786... - mruknęła. Teraz wszyscy patrzyli na nią oniemiali. - Co? Powiedziałam to na głos? Och, jak mi przykro... - każde słowo wręcz ociekało sarkazmem. House pierwszy otrząsnął się, ze zdziwienia, a na jego twarzy pojawił się kolejny drwiący uśmiech z gamy Cudownych Uśmiechów Doktora House'a.

- Nie zwracajcie na nią uwagi, to tylko wysłanniczka Szatana, którą wysyła by pozatruwała mi życie, gdy wygram z nim w szachy... A więc co mamy? - spytał ponownie, stając przy tablicy i otwierając markera. Dziewczyna zajęła miejsce na krześle obok Kutnera, który wyglądał na zafascynowany jej osobą.

- Mężczyzna, biały, lat 27. Ataki padaczki, upośledzenie pamięci świeżej, zaburzenia... - zaczął Taub.

- Idealny przykład guza płata skroniowego. Zróbcie tomografie i idzicie po nasze cudowne dziecko - przerwał mu diagnosta, znudzony tak banalnym przypadkiem.

- Pacjent narzeka jeszcze na ból brzucha - zauważyła Trzynastka.

- Może mieć poprostu nowotwór, a zjadł coś nieświeżego i teraz go boli - powiedziała Annie, bujając się na krześle. Po raz kolejny pięć par oczu zwróciło się w jej stronę. Wzruszyła ramionami i zapatrzyła się w krajobraz za oknem.

- Tomografia - powtórzył House. - Na wszelki wypadek zróbcie jeszcze USG brzucha i zbierzcie wywiad. A w tym czasie tata pójdzie się rozerwać z kolegą w śpiączce, zanim ta czarownica Cuddy stwierdzi, że klinika to idealne miejsce dla biednych kalek - dodał i wyszedł szybciej niż, ktokolwiek zdążyłby powiedzieć masło orzechowe. Kaczuszki popatrzyły na siebie, a następnie na Annie bawiącą się leżącym na stole długopisem.

- Jesteś jego córką? - zapytała Trzynastka. Dziewczyna podniosła wzrok i zamrugała kilkakrotnie.

- Może - odpowiedziała z najbardziej tajemniczym uśmiechem, jaki miała w swoim repertuarze.

- Jeśli nie, to kim jesteś? - tym razem pytanie padło ze strony Kutnera.

- Wysłanniczką Szatana - roześmiała się. Wiedząc, że nic od niej nie wyciągnął, Kutner, Taub, Trzynastka i Foreman wyszli z pokoju wykonać zlecone im zadania. Po raz kolejny odchyliła się na krześle. No i co teraz miała robić? Przecież on chyba nie chciał, żeby naprawdę tylko siedziała w tym głupim gabinecie i robiła za ozdobę? Jeśli tak to był śmieszny.

Wstała z krzesła i zastanowiła się co teraz zrobić. Mogłaby pozwiedzać szpital, albo dorwać się do jakiegoś komputera i poserfować po necie, albo pójść coś zjeść, albo znaleźć jakieś przyjemne miejsce do spania. Jednak musiała trzymać się swojego pierwotnego planu, a następnym punktem po przyjeździe do Princeton było dowiedzenie się o diagnoście jak najwięcej, tak więc na dobry początek postanowiła 'zwiedzić' gabinet owego lekarza.

cdn.. ;p


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Nie 16:12, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:06, 19 Lip 2009    Temat postu:

Super część.. chociaż narazie nie widać jakiegoś powiązania z Wilsonem... bardzije z Cuddy. Jetsem mega ciekawa jak to rozegrasz
Cytat:

wysłanniczka Szatana


mówiłam, że to dziecko House'a... te same korzenie ;D

Mam nadzieje, ze dasz rade szybciej napisac czesc niz ostania tzn, tak do tygodnia?:>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:54, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:23, 19 Lip 2009    Temat postu:

jeżeli dostanę nagłego napływu wena to może nawet we wtorek następna będzie, albo gdzieś tak za tydzień i kawałek, jeżeli nie to dopiero pod koniec sierpnia bo na obóz jadę. no chyba, że najdzie się ktoś mieszkający w białym borze i podzieli się internetem gdy skoczymy na co tygodniową wycieczkę do sklepu ;3

a co do powiązań z wilsonem - wszystkow swoim czasie ;pppp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vincent
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:31, 19 Lip 2009    Temat postu:

Bardzo podobają mi się dialogi między Annie a House'em. Fabuła się rozwija i robi się coraz ciekawiej

Pisz dalej i wena życzę, bo już nie mogę się doczekać następnej części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:40, 19 Lip 2009    Temat postu:

Świetna część. Annie to taka mała kopia Housa. Boję się myśleć co dziewczyna może znaleźć w gabinecie diagnosty

Życzę dużo weny i czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:14, 20 Lip 2009    Temat postu:

Kocham Annie XD Moja Nikka musi ją poznać xDDDDDDDD A tak serio, część cudowna Mam nadzieję, że w gabinecie Annie spotka co najmniej zdjęcia śpiącego Wilsonka bez koszulki

Wennu^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:37, 20 Lip 2009    Temat postu:

e tam zdjęcia ;p bardziej w stylu grzesia, że zamontuje ukrytą kamerą pod prysznicem, a annie znajdzie kasety z kompieli jimmy'iego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:00, 20 Lip 2009    Temat postu:

Kyaaaaaa

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:16, 20 Lip 2009    Temat postu:

sama lepiej bym tego nie ujęła... oh, gdyby istniały takie kasety to chciałabym być w ich posiadaniu...

ostatnio podczas rozmowy z przyjaciółką, która jak każdy dobry przyjaciel groziła mi śmiercią , doszłabym do wniosku, że jakbym umarła to jeszcze nie byłoby tak źle, poniważ mogłabym chodzić po tym świecie jako zbłąkana dusza i leonarda pod prysznicem podglądać

a tak nawiasem pisząc - nie wiem czy się wyrobię do sierpnia znową częścią...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:08, 20 Lip 2009    Temat postu:

Ja bym chciała być taką duszą, co by mogła wpływać na otoczenie XD To bym wepchnęła Laurie'go do mieszkania Leonarda i czekała co będzie ;3 No, może trochę bym załatwiła za nich.. I wzięłabym ciebie, żebyś zrobiła fotki

Wyrób się, wyrób :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:12, 20 Lip 2009    Temat postu:

kya. a by było. obśliniłabym się koszmarnie, albo na zawał zeszła...

wyrobienie się zależy od mojego wyjątkowo kapryśnego wena, który przyszeł i właśnie sobie poszedł. prócz tego jeszcze muszę napisać na obóz harcerski scenariusz 40 min przedtawienia... hum. oh, niech mnei ktoś kopnie bo mi się tak nie chce... hum. nawet pomysła nie mam, a do obozu niecały tydzień został.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:18, 20 Lip 2009    Temat postu:

Napisz może coś o... kalece-lekarzu-narkomanie i pracoholiku-onkologu-wonder boy'u? :3 Zmień im imiona i będzie git przeCtawienie >3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:09, 21 Lip 2009    Temat postu:

taak.. to by było dobre, tyle, że mój przyboczny (o którym wspomniałam na wiesz którym forum ) by mnie z tego powody powiesił, albo zabił śmiercią nieśmiertleną... ;p
spróbuję coś wymyśleć, spróbuję coś napisać, ale nie wiem jakiej to będzie jakości bo mam doła, więc nie oczekujcie zbyt dużo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:06, 29 Lip 2009    Temat postu:

Ciekawe, ciekawe. Annie to mały diabełek, nic dziwnego, że tak dobrze dogaduje się z House'm. Sympatyczna postać xD
Mam nadzieję, że już niedługo Wilson zacznie odgrywać większą rolę. Czyżby Annie miała zabawić się w swatkę? Wydawała się być raczej zainteresowana reflacją między Wilsonem a House'm

Jedynym minusem jest obecność Cuddy xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin