Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[niestety, tytuł skradziono]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:05, 21 Lip 2009    Temat postu:

bij na gg to ci pomogę ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzelika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:43, 27 Lip 2009    Temat postu:

śliczne opowiadanie. Mam nadzieję, że będą kolejne części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:38, 28 Sie 2009    Temat postu:



Cytat:
Tak, moje hilsony, oto koniec beztytulika! Era by soft, love you. I nie bijcie mnie XD Jeszcze coś, ktoś jest chętny do betowania? ;3


Mijały dni, tygodnie, miesiące. Wszyscy byli szczęśliwi, bo widzieli, że oni są szczęśliwi. To szczęście aż od nich biło, sprawiało, że niebieska koszula diagnosty zdawała się bardziej niebieska, krawaty onkologa zaś jeszcze mocniej lśniły, połyskując w słońcu. Może taki był właśnie drogocenny wpływ częstego zrzucania obu tych części garderoby na podłogę, wkopywania pod łóżko w pośpiechu..? Kto wie. Faktem jest jednak, że byli szczęśliwi. House nie krzyczał już tak często, Wilson nie krzyczał wcale.

Wszyscy w szpitalu wiedzieli, co się dzieje. Jak mogliby nie wiedzieć? Nie dało się nie zauważyć ukradkowych pocałunków na korytarzu, spojrzeń posyłanych sobie przez cały korytarz, czasem ręki diagnosty niezbyt niewinnie trzymanej w tylnej kieszeni Wilsonowych spodni..

Żyło im się dobrze. Wspaniale wręcz. Ale historia, którą dziś przeczytacie nie ma mówić o tym, jak było im cudownie i wspaniale, a przynajmniej.. nie od samego początku.

Dzisiejsza historia zaczęła się od... potępieńczego wrzasku. Towarzyszył mu także trzask bogu ducha winnego urządzenia, które tylko spełniało dane mu zadanie, o ścianę. Taki był koniec budzika.

House podniósł się z przeświadczeniem, że świat rano nie jest aż tak piękny, jak świat wieczorem. Westchnął więc i na pokaz jęknął głośno w przestrzeń. Odpowiedział mu jedynie dźwięk suszarki do włosów. Za jakie grzechy?! Ruszył w kierunku łazienki, z zamiarem zniszczenia kolejnego niewinnego bytu elektronicznego. Wilson stał przed lustrem i układał swoją idealną i bez tego fryzurę. Choć House nie przyznałby się do tego przed nikim, cała złość ulatywała z niego, gdy tylko widział swojego Wonder Boy. Zmrużył więc błękitne oczy i podszedł od tyłu do niczego nie spodziewającego się mężczyzny. Onkolog oczy miał akurat zamknięte, inaczej dostrzegłby napastnika i całą zabawę diabli by wzięli. Jednak, jak wiecie, nie wzięli i kilka sekund później Wilson o mało nie dostał ataku serca, gdy chwyciły go od tyłu dwie silne ręce. Chwyciły, by za łatwo nie puścić.. Nie, żeby specjalnie się opierał i wyrywał. Wiedział, że ani nie chce, ani nie da rady. Tak, przegra z kaleką. Cóż poradzić. Pozwolił się więc ciągnąć ku kabinie prysznica. Jednak w najgłębszym zakamarku jego umysłu od dawna błądziło ukłucie strachu. Prawdę mówiąc, nigdy jeszcze nie zaszli dalej niż do zwykłego pocałunku. I właśnie tego się bał. Niestety, czy może na szczęście, diagnosta nie podzielał jego obaw. Często zachowywał się tak, jak teraz. I jeśli Wilsonowi coś nie pasowało, musiał to powiedzieć. Choć czuł się wtedy jak ostatnia świnia, właśnie to robił. I musiał wtedy znosić to zasmucone spojrzenie House'a. Ale cóż, myślał, że tak będzie lepiej.

- House, proszę cię... - zaczął nieudolnie. Jednak nie został zrozumiany. Bo diagnosta nie chciał rozumieć. Zaczął więc głośniej:
- House! Zostaw mnie!

- Jimmy, tu psujzabawo.. Zawsze musisz mi to robić? - usłyszał poirytowanego House'a. I znów czuł się jak świnia.

- Przecież wiesz, jestem twoim zdrowym rozsądkiem - zaśmiał się nerwowo. - Poza tym, musimy się pospieszyć. Nie chcesz chyba dostać dodatkowych godzin w klinice za kolejne spóźnienie? - położył nacisk na 'kolejne'.

- Psujzabawa - mruknął House, dając za wygraną. Kurdesz, znów to samo..

Oczywiście nie uniknęli spóźnienia. Co dziwne jednak, uniknęli Cuddy. Rozstali się więc z uśmiechami triumfu na ustach. Jednak nie trwał on długo. Gdy diagnosta otworzył drzwi gabinetu, szanowna dziekan medycyny już na niego czekała.

- Dzień dobry, doktorze House. - uśmiechnęła się zimno.

- Też cię witam, partypants - warknął.

- Powiem to szybko, bo akurat muszę znikać. Ty - do kliniki. Nie macie dziś żadnego przypadku, więc spędzisz tam cały dzień. Wyślę kogoś, żeby sprawdzał, czy pracujesz. - uśmiechnęła się szerzej i odeszła, zostawiając go z poczuciem dziejowej niesprawiedliwości. Ruszył ku znienawidzonym gabinetom i zabarykadował się w jednym z nich.

Jego zdumienie było wielkie, kiedy okazało się, że nadzorować jego pracę ma.. Wilson. Czyżby Cuddy jako jedyna nie zauważyła?! No tak, przecież ciągle siedzi w swoim gabinecie.. Nic dziwnego. Z uczuciem ulgi i szczęścia, House przyciągnął do siebie onkologa i mocno pocałował. Mimo cichych protestów, sięgnął dłonią ku zapięciu jego spodni.

- Błagam cię, nie tutaj!

- Też bym wolał Hawaje, ale trzeba brać, co jest, wiesz?

Wilson westchnął. Uczepił się ostatniej deski ratunku.

- House, chce ci przypomnieć, że jesteśmy w pracy...

- Tak? Nie widzę w tym żadnego problemu.

- Jeśli Cuddy nas złapie to zostaniemy wykastrowani termometrem!

- Więc musimy się pośpieszyć, a twoje gadanie w tym nie pomaga.

Diagnosta nakrył usta przyjaciela swoimi i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, czyli walki z upartym rozporkiem wilsonowych spodni. Zadanie było dość trudne z faktu, że musiał to robić jedną ręką, ponieważ druga wplątana była we włosy Wilsona i najwyraźniej nie miała ochoty opuszczać swojego miejsca. W końcu, po zaciętej bitwie zamek przesunął się w dół, a całkowicie niepotrzebna część garderoby czekoladowookiego mężczyzny opadła mu do kostek. Korzystając z tego, że onkolog zaplątany był we własne spodnie, House pchnął go na jedną ze szpitalnych kozetek.

- I co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał James, patrząc na niego z rosnącą iskierką pożądania.

- Zjeść drugie śniadanie, którego mama nie zrobiła mi do szkoły, bo śpieszyła się do szpitala - zażartował diagnosta, z diabelskim błyskiem w oku. - Jakbyś raz w życiu nie mógł się spóźnić do pracy.

Wilson już miał mu przypomnieć dlaczego prawie się spóźnił, lecz przerwały mu gorące wargi diagnosty, które nagle przyssały się do materiału jego bokserek. Onkolog poczuł jak jego męskość twardnieje jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Jęknął cicho i zadrżał gdy do ust House'a dołączył też język.

Diagnosta uśmiechnął się lekko, widząc przed sobą wijącego się w rozkoszy Wilsona. Jego oczy były zamknięte, oddychał płytko i szybko. Czy był piękniejszy widok? Na pewno nie na tym świecie. Przynajmniej nie dla niego. Przejechał dłońmi po brzuchu kochanka i zatrzymał je dopiero przy gumce bokserek. Podniósł ją lekko i powoli zsunął niepotrzebny materiał. Plecy onkologa wygięły się w łuk, gdy jego członek znalazł się w ustach House'a. Uchylił powieki i zobaczył głowę diagnosty unoszącą się i opadającą pomiędzy jego nogami. Westchnął cicho. Ponownie zamknął oczy, oddając się temu niebiańskiemu dotykowi. Nie minęło wiele czasu, zanim doszedł, wystrzeliwując prosto w usta przyjaciela. Odetchnął głęboko, próbując opanować drżenie.

- I widzisz, Jimmy, ta czarownica pewnie nawet nie wie, że tu jesteśmy - powiedział House, podając mu rękę i pomagając mu wstać. Kilka sekund później rozległo się gwałtowne pukanie do drzwi sali.

- House, Wilson? Wiem, że tam jesteście... - usłyszeli gniewny głos Cuddy.

Diagnosta syknął, zirytowany. Może jednak wiedziała? Hmm. Postanowił iść na żywioł. Ruszył ku drzwiom, gestem nakazując onkologowi szybko się ubrać. Ten nieudolnie spęłnił polecenie.
House uchylił drzwi.

- A gdzie mamy być? Wysłałaś tu Wilsona, prawda?

Zmrużyła oczy, jak lwica przed atakiem.
- Owszem, jednak spodziewałam się, że w ciągu całego dnia pojawi się też choć jeden pacjent!

- No widzisz, kryzys jest, oszczędzają na czym mogą...

- House... Poddaję się, nie mam do ciebie cierpliwości! - machnęła ręką, chcąc rozładować frustrację.

- Wybacz, niezmiernie mi przykro - zamrugał oczami, chcąc wyglądać maksymalnie niewinnie.

- Mógłbyś chociaż nie ciągnąć za sobą Wilsona. To najlepszy z naszych onkologów.

House uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Cuddy, widzę, że nie rozumiesz.. - odwrócił się w stronę gabinetu. - Wilson, rusz swoje seksowne dupsko i wytłumacz się mamusi!

Z satysfakcją patrzył, jak twarz dziekan medycyny zmienia kolor.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Revy Koto-san dnia Pią 13:39, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:47, 28 Sie 2009    Temat postu:


jezzuu.. kocham twojego beztytulnika i ciebie of korz także

Cytat:
No widzisz, kryzys jest, oszczędzają na czym mogą...

wszystko w okół jest w herbacie...

no bardziej niż z siebię wydobyć nie mogę. cudowne. cudowne. cudowne i ku zdziwieniu wszystkich: cudowne!
no to teraz czekamy na twoje kolejne cudowne dzieło
wenuu, wenuu, wenuu życzę
sofć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:52, 28 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
wszystko w okół jest w herbacie...

Bo herbata zapanuje nad światem

Dzięki za koma, również cię kocham
A dzieło może jeszcze dziś... Mam przypływ Wennu ;3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:54, 28 Sie 2009    Temat postu:

taaak... herbata na prezydenta.
no i wpadłam na kolejny pomysł na rysunek w stylu kłólika zombii.

czyli smycz dla Wena działa? ;p
no to czekam z niecierpliwością na twą nową tffórczość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Pią 14:09, 28 Sie 2009    Temat postu:

Revy Koto-san napisał:

ręki diagnosty niezbyt niewinnie trzymanej w tylnej kieszeni Wilsonowych spodni..

Hmm ten fragment mi się bardzo spodobał

Revy Koto-san napisał:
Taki był koniec budzika.

I bardzo dobrze mówimy budzikom nie xD

Revy Koto-san napisał:
- Psujzabawa - mruknął House, dając za wygraną. Kurdesz, znów to samo..

Ale psujzabawa! A ja już miałam nadzieję xD


Revy Koto-san napisał:
Jego zdumienie było wielkie, kiedy okazało się, że nadzorować jego pracę ma.. Wilson.

O ta Cuddy z kim najlepiej będzie House'owi ^^


[quote="Revy Koto-san"]- Też bym wolał Hawaje, ale trzeba brać, co jest, wiesz?[quote="Revy Koto-san"]
Taaa xD "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma" xD


Revy Koto-san napisał:
- Jeśli Cuddy nas złapie to zostaniemy wykastrowani termometrem!

nie wytrzymałam tu! po prostu śmiałam się na cały głos xP Już sobie to wyobrażam^^


Revy Koto-san napisał:
Diagnosta uśmiechnął się lekko, widząc przed sobą wijącego się w rozkoszy Wilsona. Jego oczy były zamknięte, oddychał płytko i szybko. Czy był piękniejszy widok?

Ależ oczywiście, że nie ma piękniejszego

Revy Koto-san napisał:
- I widzisz, Jimmy, ta czarownica pewnie nawet nie wie, że tu jesteśmy - powiedział House, podając mu rękę i pomagając mu wstać. Kilka sekund później rozległo się gwałtowne pukanie do drzwi sali.

Ups! Chyba instynkt House'a zawiódł



Revy Koto-san napisał:
- No widzisz, kryzys jest, oszczędzają na czym mogą...




Revy Koto-san napisał:
- Wilson, rusz swoje seksowne dupsko i wytłumacz się mamusi!

O tak seksowne^^



Nie myślałam, że takie będzie zakończenie tego ficka ale w sumie w ogóle nie wiedziałam jakie będzie
Śliczne^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin