Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Aspen w święta jest magiczne...[Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:01, 21 Gru 2011    Temat postu: Aspen w święta jest magiczne...[Z]

Cytat:
Nie macie mnie już dość? Wchodzi, pisze i myśli, że świeci Mam nadzieję, że jednak nie. A mnie naszło na świąteczny fick. Właściwie pomyślałam o tym, że wypadałoby coś napisać i dzięki mojej kochanej Ann, która jest genialna, oto ten fick. Podzieliłam na trzy części : > Co tu dużo mówić, zapraszam do czytania
Później wam złożę życzątka
Enjoy!


Aspen w święta jest magiczne...


Na razie +16, zobaczymy później

Last Christmas,
I gave you my heart,
but the very next day you gave it away...


Słowa śpiewane przez Wham! niosły się po korytarzach Princeton Plaisboro Teaching Hospital. Magiczny nastrój udzielił się zarówni pracownikom jak i pacjentom szpitala. Lisa Cuddy kończyła podpisywać ostatnie dokumenty, uśmiechając się przy tym pod nosem. Przerwała na chwilkę i spojrzała za okno. Zbliżał się wieczór, śnieżynki o jedynych i niepowtarzalnych kształtach spadały na ziemię, obsypując New Jersey białym, skrzącym się puchem. Jednak nie na nich skupione były myśli pani dyrektor. Ona była już daleko na stoku narciarskim w Aspen. Już czuła wiatr we włosach i tą oszałamiającą prędkość, dzięki której człowiek wie, że żyje. Mało kto wiedział, że opanowana i profesjonalna dziekan medycyny i dyrektor szpitala potrafi jeździź na nartach jak szalona. On wiedział... Wspomnienie nauki wywołało na jej twarzy uśmiech. Miała świetnego nauczyciela, co tu dużo mówić. To było dawno temu, gdy oboje chodzili na studia. Tak, to były piękne czasy. Zanim wszystko się zepsuło. Zanim on się taki stał... Lisa bardzo tęskniła za tymi czasami i za nim, chociaż za nic by się nikomu do tego nie przyznała.

Zdecydowała się spędzić święta bez przyjaciół i rodziny. Chciała odpoczać, nabrać sił na nowy, pełen nowych wyzwań rok. Głęboko w sobie pragnęła, żeby on z nią był, ale zaraz potem przeganiała te myśli.
- Gdzie ty chcesz jechać?! - ''O wilku mowa'' , pomyślała i podniosła wzrok. Czemu on nigdy nie pukał?
- Puka się. Jeżeli chodzi ci o Aspen, to wydaje mi się, że to raczej nie twoja sprawa, czyż nie? - spytała retorycznie. - Ale jeśli już tu jesteś, to tak, jadę tam na święta i mam zamiar świetnie się bawić. Poza tym, House, czemu cię to tak interesuje? - spojrzała na niego, mrużąc oczy.
- Pomyśl, jak ty tam pojedziesz, to wystraszysz wszystkich turystów! Działam dla dobra świata i ciebie! - odpowiedział.
- Czasem jesteś tak żałosny, że nawet śmiać mi się nie chce. Poza tym, mógłbyś wymyśleć już coś nowego, to z odstraszaniem ludzi jest stare jak świat. - W tym momencie zbiła go z tropu. Nie zdenerwowała się? Nie kazała mu wyjść? Co się z nią stało? House był zdezorientowany, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Masz rację, muszę skończyć z tym tekstem. Twój tyłek jest za cenny, żeby go pomijać. - uśmiechnął się sarkastycznie. - Wiesz, że będzie musiała jechać wyciągiem sama? Twój tyłek zajmie całą ławeczkę! - powiedział zadowolony z siebie. Cuddy wstała zza biurka i podeszła do niego bardzo blisko. Stanęła na palcach, ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. House kolejny raz nie wiedział co ma zrobić.
- Wiem, że na mnie lecisz, nie bój się, nie powiem nikomu. Ale skończ wreszcie z tymi tekstami w stylu piętnastolatka i zabierz się do tego jak prawdziwy facet. - powiedziała, patrząc mu w oczy. - A teraz, jeśli pozwolisz, wyjdę. - dotknęła jego ramienia, założyła fartuch i wyszła, zostawiając ją pogrążonego w myślach.


Stał dalej w miejscu i wpatrywał się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła. Uświadomił sobie, że właśnie pierwszy raz przegrał utarczkę słowną. Ona się musiała stuknąć w głowę, gada takie głupoty, że szok. Poza tym co jej strzeliło do głowy, żeby jechać do jakiegoś Aspen? Pełno tam złodziejaszków, gwałcicieli i innych typów spod ciemnej gwiazdy. Nie to, żeby się o nią martwił. Przecież to w końcu jego szefowa. Gdy Wilson powiedział mu, że Cuddy wybiera się w święta do tej miejscowości turystycznej, był zdziwiony. Zawsze spędzała ten czas z mamą, swoją siostrą i jej rodziną. Czemu nagle zmieniła zdanie? Tego był najbardziej ciekaw. A jak wiemy, Gregory House nie ustanie, dopóki nie dowie się wszystkiego. Z błyskiem w oku wyszedł z pomieszczenia. Tylko osoby, które znały go przez całe życie wiedziały, co oznacza ten błysk. House wpadł właśnie na jakiś genialny, szatański pomysł. I właśnie ten wzrok ujrzał Wilson. Zainteresowany onkolog pomknął za swoim przyjacielem. Wpadł do jego gabinetu w momencie, gdy ten kończył rozmowę przez telefon.
- ... lot o 18.00, dobrze. Dziękuję, do widzenia. - odłożył słuchawkę i spojrzał na przyjaciela. Wiedział, że zaraz zacznie się przesłuchanie.
- House, czy ty przed chwilą zabukowałeś lot? - spytał.
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy? Przecież przed chwilą nie słyszałeś, jak zamawiam bilet. - House przewrócił oczami.
- Co ty znowu wyprawiasz? Tylko mi nie mów, że nagle zachciało ci się gdzieś lecieć.
- Zachciało. Do Aspen. - odpowiedział spokojnym głosem. Wilson zrobił wielkie oczy.
- Słucham?! House, jeżeli to się tyczy Cuddy, to natychmiast to odwołaj! Dość jej przykrości narobiłeś. Niech odpocznie przynajmniej od ciebie. - krzyknął James.
- Nie wiesz, że tam jest niebezpiecznie?!
- Czekaj, tylko nie mów, że się o nią martwisz, bo to by znaczyło... - Onkolog uśmiechnął się dwuznacznie.
- Już tu sobie teorii nie dopisuj. Muszę ostrzeć wszystkich tych ludzi, że przyleciała wiedźma z Salem!
- Wiesz co, mów sobie, co chcesz, ja wiem lepiej. - stwierdził zadowolony James. House miał ochotę walnąć go w łeb. - Tylko jak tam już pojedziesz, to nie skrzywdź jej, co? - westchnął Wilson i wyszedł.
- Ale ja przecież nie mam zamiaru jej skrzywdzić... - wymruczał i wyszedł ze szpitala, aby się spakować.

Cuddy biegła terminalem tak szybko, na ile pozwalały jej bagaże. Wszystko przez śnieżycę! Spóźniła się i teraz pędziła co tchu, aby zdążyć na samolot.
- Jeszcze ja! - krzyknęła do stewardessy, zamykające drzwiczki od korytarza prowadzącego na pokład.
- Ma pani szczęście, w ostatniej chwili. - uśmiechnęła się do niej dziewczyna, sprawdziła jej bilet i przepuściła. -Wesołch Świąt.
- Wzajemnie, wzajemnie! - odkrzyknęła Lisa i podążyła do samolotu.


Przyglądali się spadającym śnieżynkom. Było jej zimno, śmiesznie wyglądała z czerwonym nosem. Zaśmiał się cicho i otulił ją szczelniej ramieniem. Słychać było kolędy lecące cichutko gdzies koło nich. Dzięki muzyce atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej świąteczna.
- Cieszę się, że jednak jesteś, wiesz? - uśmiechnęła się do niego.
- Ja też. Kocham cię...


Lisa otworzyła oczy, wybudzona ze snu.
- Przepraszam, że panią budzę, niedługo lądujemy. - uśmiechnęła się stewardessa i poszła dalej. Cuddy przytaknęła i wróciła myślami do swojego snu. Co to było? Jak sen na jawie, tak realny. Dotyk jego ciepła, te słowa, które do niej powiedział. '' O czym ja myślę? Przecież to już nie wróci..'' pomyślała o tych czasach. Już któryś raz w bardzo krótkim czasie. Może po prostu w święta przypominało jej się to wszystko. W czas, kiedy powinniśmy cieszyć się razem z bliskimi... Lisa uśmiechnęła się smutno. Nie miała nawet najmniejszego pojęcia, że za nią, w klasie turystycznej jedzie ktoś ze snu...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Sob 16:04, 08 Wrz 2012, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:22, 21 Gru 2011    Temat postu:

Cytat:
Ah, ta twoja skromność ;P Gdzież tam. Wiesz co ja o tym myślę


1. "Last Christmas" to moja ulubiona świąteczna piosenka!
2. Powinnam być krytyczna? A gdzież tam! Ładnie ujęłaś Huddy w czasie studiów. Już mogę sobie wyobrazić tą szusującą kupę sarkazmu po śniegu ;P Jupijajej Mając Cuddy pod ręką wtedy pewnie czuł się tak, jakby wypił pół litra szkockiej i poszedł zjeżdżać^^
3.Ej no, ale jest ryzyko, nie ma zabawy Albo jakoś odwrotnie to leciało. Takiej muzyki nie puszczali w radio 'Welcome in Aspen' ;P Skad on wie o Aspen? Wilson się wygadał? Cuddy by tego nie zrobiła, nawet wtedy gdy jej serce krzyczy "Bierz mnie" (
Cytat:
chociażby na śniegu
)+18 O.o
Cytat:
- Pomyśl, jak ty tam pojedziesz, to wystraszysz wszystkich turystów! Działam dla dobra świata i ciebie! - odpowiedział.
- On nie! Potwora w postaci House'a znalazła juz swojego amatora i vice versa... zazdrośnik jeden
4.
Cytat:
Cuddy wstała zza biurka i podeszła do niego bardzo blisko. Stanęła na palcach, ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. House kolejny raz nie wiedział co ma zrobić.
- And the Bitch Is Back! Moja Cuddy z 5-tego sezonu Moja miłość
Cytat:
- A teraz, jeśli pozwolisz, wyjdę. - dotknęła jego ramienia, założyła fartuch i wyszła, zostawiając ją pogrążonego w myślach.

5. Woah, House się zastanawia... Ale wiesz, ja co do tego Aspen też się zastanawiam... hm... No to niech historia płynie dalej
6. A jednak Wilson! Papla jedna! Biedna Cuddy, on zawsze nie umie trzymać języka za zębami.
Cytat:
Z błyskiem w oku wykuśtykał z pomieszczenia. Tylko osoby, które znały go przez całe życie wiedziały, co oznacza ten błysk. House wpadł właśnie na jakiś genialny, szatański pomysł.
- A MAM CIĘ! Chcieliśmy zabawy... mamy ją yeah!
7. Mówiłam już, że absolutnie kocham twoje, a raczej House'a teksty? Może zamienisz się z nim rolą i powinnaś już dawno zająć miejsce Hju w tym serialu Cokolwiek robisz, a wiem co robisz i co cię interesuje, rób to, co robisz, bo będziesz świetna!
8. Gópi ten nasz Wilson. Puścił go tak tylko z morałem. Nie szarpał, nie nic. A gdzie tu ochrona słabszych? Przed wyjazdem do Aspen, powinni zamknąć House'a na co najmniej 24h bez dostępu do vicodinu i dziwek. serio. Może późniejsze skutki byłyby bardziej optymistyczne ( Czy ja nie za dużo gadam? Dobra, za dużo, ale TO jest Świetne! )
9.
Cytat:
Przyglądali się spadającym śnieżynkom. Było jej zimno, śmiesznie wyglądała z czerwonym nosem. Zaśmiał się cicho i otulił ją szczelniej ramieniem. Słychać było kolędy lecące cichutko gdzies koło nich. Dzięki muzyce atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej świąteczna.
- Cieszę się, że jednak jesteś, wiesz? - uśmiechnęła się do niego.
- Ja też. Kocham cię...
- Ej, no? !!! To zwykły sen? A ja myślałam już, ze to chociażby jakaś retrospekcja

10! No właśnie, sensowną wypowiedzią pod numerem dziesięć miałam zakończyć mój niebanalny (szczerość i no cóż, skromność ), aczkolwiek skromny komentarz Ale właściwie nie muszę nic więcej mówić. Wystarczą mi te słowa:
Cytat:
Nie miała nawet najmniejszego pojęcia, że za nią, w klasie turystycznej jedzie ktoś ze snu...


+ ostatnie, najważniejsze dwa słowa - ŚLICZNE, DZIĘKUJĘ


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Śro 23:25, 21 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
siwa9900
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: TeeM

PostWysłany: Czw 19:42, 22 Gru 2011    Temat postu:

Brakowało mi jakiegoś świątęcznego fika na forum, no i proszę doczekałam się.
Bardzo dobrze się czyta, tylko czemu tak krótko!!!!!
Czy możemy się spodziewać kolejnych dwóch części jeszcze przed świętami?

Pozdrawiam i życzę wena
S.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:19, 23 Gru 2011    Temat postu:

Thankju, Thankju, Thankju, LissLady! Kocham takie fiki, gdzie akcja dzieje się na wyjazdach.. Albo jakoś tak .
Chociaż, tak w sumie, to ja każdy Twój fik, więc w sumie nic się nie liczy tak bardzo, jak to, że piszesz!

Pozwolę sobie na krótką wypowiastkę w mym wydaniu:

Cytat:
Last Christmas,
I gave you my heart,
but the very next day you gave it away...


( Z tąą piosenką przez święta brnę.. Serio, to jest piosenka, której tekst mogłabym wyrecytować, gdyby ktoś obudził mnie w trakcie zimowego snu )




Cytat:
Jednak nie na nich skupione były myśli pani dyrektor.


I tu mój umysł zaczyna się nakręcaćć..

Jednak tylko po to, by:

Cytat:
Ona była już daleko na stoku narciarskim w Aspen.


i tu, za darmo, w tym momencie, mój fejs: .

OŁKEj, to tylko takie moje bezsensowne myśli padają( to słowo może mieć kilka znaczeń ) ..

However, I ju!


Dziękujęę za świątecznego fikaaa !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:00, 23 Gru 2011    Temat postu:

Dziękuję bardzo
Nowa część zapewne pojawi się za jakąś godzinkę, może trochę dłużej A następna jakoś na dniach, pewnie 26 grudnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
siwa9900
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: TeeM

PostWysłany: Pią 20:38, 23 Gru 2011    Temat postu:

Miałam właśnie wychodzić z domku, ale jeżeli nową część będzie za chwilkę to jeszcze poczekam z wielką niecierpliwością

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:55, 23 Gru 2011    Temat postu:

Cytat:
I jestem z kolejną częścią Będzie się w niej działo Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
Pewnie jutro nie będę mogła wejść, dlatego jeszcze raz życzę wszystkim Wesołych Świąt, zdrowia, mile spędzonego czasu z bliskimi, prawdziwych przyjaciół i dużo miłości. Obyście w swoim życiu przeżyli jak najmniej smutków, a jak najwięcej radości
A teraz, nie przedłużając, zapraszam na nową część


Część druga

House ze spokojem słuchał nut Rolling Stonesów na swoim iPodzie. Zapomniał o bożym świecie, wschłuchując się w słowa Micka Jaggera.

I saw her today at the reception
A glass of wine in her hand


Zastanawiał się, co ona zrobi, jak go zobaczy. Postanowił ją śledzić i potajemnie pilnować przed jakimiś typami rodem z ''Kill'a Bill'a''. Nie to, żeby się o nią martwił, to tylko jego szefowa... chociaż? Pomyślał, jakby się wszystko ułożyło, gdyby go wtedy nie wyrzucili z uczelni. Na pewno inaczej. Może byliby szczęśliwi? ''Ale ja i szczęście? To chyba nigdy nie będzie możliwe...''. Nie było mu jednak dane tego rozpamiętywać, gdyż stewardessa oznajmiła mu, że za parę minut będą lądowali. '' Zabawa się zaczyna'', pomyślał z uśmiechem.

Lisa wyszła z lotniska i odetchnęła świeżym powietrzem. Wszędzie było widać święta. Prószył śnieg, tu i ówdzie stały przystrojone choinki. Cuddy pierwszy raz poczuła, że nie żałuje decyzji przyjazdu tutaj. Zapowiadała się fajna zabawa, nawet w pojedynkę. Wiadomo, zawsze milej byłoby mieć przy sobie tę drugą osobę, ale jak wiadomo, nie można mieć wszystkiego. ''Niestety...'' , westchnęła Lisa i ruszyła do taksówki, która się przed nią zatrzymała.
- Do The St Regis Resort Aspen. - odrzekła do taksówkarza, który spytał ją o miejsce dojazdu. Ruszyli do hotelu, a Cuddy znów pogrążyła się w myślach.

- Jak będziesz się bała, to nigdy nie będziesz jeździła.- zaśmiał się Gregory, patrząc jak Lisa spogląda w dół trasy.
- Ale ja się nie boję, tylko...A jak nie jestem wystarczająco przygotowana? - spytała, opuszczając głowę. Ujął jej podbródek i pocałował w usta.
- Cuddles, jesteś doskonale przygotowana. Wiesz dużo więcej, niż ja i Wilson razem wzięci. - zaśmiał się i pogłaskał ją po policzku. - Gotowa?


''Po cholerę ja sobie to przypominam.!'' , krzyknęła do siebie w myślach. '' Było pięknie, ale się skończyło, pogódź się z tym, Lisa. '' , mówiła sama do siebie, starając się zapanować nad swoimi myślami. A było jej tak ciężko codzienne maskować uczucie względem niego. Odpowiadała na jego słowne zaczepki, czasami były zabawne. Ale czasem raniły do szpiku kości. Nie wiedziała, czemu on się tak wobec niej zachowuje. Czasem był miły, wręcz czarujący, mogłaby przyznać. A momentami tak odpychający i zwyczajnie niemiły. Wilson wiele razy tłumaczył jej, że to wszystko przez przejścia ze Stacy i tak dalej. Ona to rozumiała, ale każdy normalny człowiek nie zniesie tyle przykrości.

House jechał taksówką do The St Regis Resort Aspen, dokładnie tam, gdzie miała zamiar zatrzymać się Lisa. Tak właściwie sam do końca nie wiedział, co nim kierowało. To było jasne, coś go do niej ciągnęło. Ale mimo, że najbliższy przyjaciel widział gołym okiem, że to coś wisi w powietrzu, House ciągle się przed tym wzbraniał. Codziennie głośno komentował jej wygląd, dogryzał jej i obrażał... Ale w chwili gdy dowiedział się, że nie będzie widział jej przez całe święta i że jakiś kretyn mógłby się dobrać do Cuddles, krew się w nim zawrzała. W jednej chwili już wiedział, że pojedzie za Lisą do Aspen. Może nawet jak go zobaczy, to go nie zabije. '' W końcu święta do czas miłości'' , pomyślał. Nagle dźwięk dzwoniącego telefonu wyrwał go z zamyślenia.
- Halo? Wiem, Wilson, że to ty, nie wiedziałem, że tak się stęskniłeś. - powiedział sarkastycznie.
- House, nie rób sobie żartów, tylko powiedz, jak się sprawy mają. - rozkazał James.
- Myślisz, że ci powiem? Z ciebie taka papla, że wygadasz Cuddy. Już ja cię znam, mój niedoszły przyjacielu.
- Gdybym chciał jej powiedzieć, już dawno bym to zrobił. Powiedzmy, że czekam na pewny rozwój wydarzeń, ktory - mam cichą nadzieję - nastąpi. - rzekł Wilson. - Poza tym, daj spokój, House, oboje wiemy, że coś jest na rzeczy.
- Myślę, Watsonie, że ta rozmowa nie ma sensu. Gdybym chciał posłuchać sumienia, sam zadzwoniłbym do ciebie.
- Dobrze, ale pamiętaj o tym, co ci powiedziałem. Nie rób nic, czego byś później żałował. Powodzenia w szpiegowaniu, Sherlocku. - odpowiedział James i się rozłączył. House westchnął z dezaprobatą i spojrzał przez okno taksówki. Jego oczom ukazał się wspaniały hotel. Z zewnątrz wyglądał jak zamek, ale gdy diagnosta wszedł do środka stwierdził, że wszystko jest nowoczesne. Teraz tu i ówdzie wisiały girlandy ze światełkami i dekoracje świąteczne. Nad recepcją wisiał wdzięczny napis ''Merry Christmas!''. W centralnym punkcie, na środku hotelu stała wielka, pięknie ubrana choinka. Miała gdzieś z 3 metry wysokości, żółte i czerwone bombki mieniły się tysiącem kolorów. ''Jak barwy Gryffindoru... '' , pomyślał House z ironią, chociaż musiał przyznać, że bożonarodzeniowe drzewko wyglądało całkiem ładnie. Jak dowiedział się chwilę później od recepcjonistki imieniem Shane, w hotelu znajdowało się SPA z pełnym zakresem usług, łaźnia parowa oraz sauna, a także inne atrakcje, z których można było skorzystać, gdyby pogoda nie dopisała. '' Zapowiada się nieźle'' , pomyślał Gregory, odbierając kluczyk i kierując się do pokoju.

Lisa z zachwytem rozglądała się po pokoju. Duży, przestronny, z wielkim łóżkiem stojącym na przeciwko wejścia. Z okna miała przepiękny widok na Aspen Mountain. Zajrzała do łazienki. Była ładnie urządzona, pod wielkim lustrem znajdowały się dwie umywalki, po lewej stronie stała wanna, zaś po prawej przysznic. Ściany pokrywał szary marmur. '' Pierwszą rzeczą, jaką zrobię będzie relaksująca kąpiel '' , pomyślała z uśmiechem. '' A potem witaj, Aspen Mountain!''

Po rozlokowaniu się w swoim pokoju, House stwierdził, że musi dowiedzieć się, gdzie znajduje się pokój Lisy. Uznał, że głupio by wyglądało zaglądanie gościom do pokoi, zresztą przecież Cuddy nie mogła się dowiedzieć, że on tu jest. Postanowił zejść do recepcji i spytać Shane o swoją dyrektor.
- Witaj, Shane. - powiedział do dziewczyny, zmuszając się do uaktywnienia czarującej strony swojej osobowości.
- O, dzień dobry ponownie. Czy coś nie tak? - spytała, marszcząc zabawnie nosek. Diagnosta musiał przyznać, że dziewczyna jest ładna. Miała na oko z 25 lat. Śliczne, rude włosy związane miała w dwa zabawne kucyki, a za długimi rzęsami skrywała zielone oczy. '' No tak, rude włosy i zielone oczy, co za zgrana para...''.
- Nie, nie... Wiesz, chciałem się dowiedzieć, w którym pokoju zamieszkuje niejaka Lisa Cuddy.
- Oh, to ta urocza brunetka! - rozpromieniła się Shane.- Była bardzo miła, powiedziała, że przyjechała tu na święta. Tylko przykro mi, nie mogę pana poinformować o numerze pokoju. - '' Tak właśnie myślałem.''
- Ale, Shane, ty nic nie rozumiesz. To moja... narzeczona i ona nie wie, że ja tu jestem. Wiesz, jestem lekarzem, powinieniem mieć teraz zabieg, pacjent jednak niespodziewanie zmienił szpital i... postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Muszę wiedzieć, w którym pokoju się zatrzymała. - Co jak co, ale bajerować to on potrafił. Shane zrobiła niezdecydowaną minę, po czym uśmiechnęła się do niego.
- A niech to, z miłości robi się różne rzeczy. No dobrze, powiem panu. - Jej palce chwilę stukały w klawiaturę, a jej wzrok utknął w monitorze komputera. - Pokój... 205. - '' Hm... piętro pode mną.''
- Dziękuje, Shane, jesteś niesamowita. Tylko proszę, nie mów jej o niczym, dobrze? Nie mów jej, że tu jestem.
- Tak jest! - zaśmiała się dziewczyna. - Miłej zabawy!

'' 205, 205, 205...'' , House powtarzał w myślach numer apartamentu szefowej. Nieświadomie znalazł się pod jej pokojem. Rozejrzał się, czy nikt nie znajduje się na korytarzu i przyłożył ucho do mahoniowych drzwi.
- ... Jest naprawdę pieknie, James. Gdybyś tylko mógł tu być. - dźwięk był przytłumiony, ale Gregory wszystko doskonale rozumiał. O nie, tylko nie Wilson! '' Przysięgam, że jak się wygada, to go zabiję. Przysięgam! ''
- A jak u ciebie? A co u House'a? Pewnie znów uparł się, że święta spędzi sam. Ja właśnie wzięłam relaksującą kąpiel i mam zamiar zaszaleć na Aspen Mountain. - zaśmiała się uroczo. Cholera, tylko nie to! Wilson nie umie kłamać!
- Wilson? Halo, Wilson? James, słyszysz mnie? - ''Ha, moja krew! Trick ze straceniem zasięgu. Czyli Aspen Mountain... Czas uszykować narty. ''

Cuddy stała w kolejce po bilet na wyciąg. Spoglądała w górę na Aspen Mountain, ciesząc się na zjazd. Na pierwszy raz wybrała trasę o średnim stopniu trudności. Na początek wolała się rozgrzać, niż później spędzić czas wolny w hotelu, ze złamaną reką lub nogą.
- Pani pierwszy raz w Aspen? - usłyszała głos za sobą. Odwróciła się i ujrzała dość wysokiego bruneta o niebieskich oczach. Uśmiechał się do niej, czekając na odpowiedź.
- Nie, jeździłam tu jako studentka. - odpowiedziała z uśmiechem. Musiała przyznać, że facet był przystojny. - Jestem Lisa.
- Josh, miło mi. - uścisnął jej rękę. - Jaką trasą planujesz zjechać?
- Na początek średnią. Muszę się rozgrzać przed trudniejszymi zjazdami.
- Ja też będę z niej zjeżdżał. - uśmiechnął się. Lisa odpowiedziała mu tym samym. ''Cóż, chyba mam towarzystwo''.

House poczuł, że skóra mu cierpnie na plecach. Skąd on się wytrzasnął, kretyn. I co to za podryw, co on, z lat 50. się urwał? '' Pani pierwszy raz w Aspen? Tra ta ta ta...'', Gregory powtarzał pod nosem słowa mężczyzny, ktory rozmawiał z Lisą. Diagnosta dziwił się, że Cuddy go nie zauważyła. Stał w tej samej kolejce co ona, metr za nią. Widocznie była za bardzo zaabsorbowana nowo poznanym lalusiem. Widział, jak jadąc razem na ławeczce, śmieją się, jakby znali się od dawna. Siedzący obok niego szesnastolatek popatrzył na niego, później na Lisę i Kretyna i później znowu na House'a, po czym pokręcił głową.
- A tobie co? -warknął Gregory, widząc gest chłopaka. - Masz problem z szyją?
- Ja nie ma problemu z szyją, za to ty masz problem z laską. Widać, że tamten koleś na nią leci. Jeżeli się nie weźmiesz w garść, to ci ją sprzątnie sprzed nosa. I będziesz mógł sobie śpiewać ''Last Christmas, I gave you my heart.'' przez caały rok samotnie. - powiedział chłopak. House popatrzył na niego z szeroko otwartymi oczami. '' Skąd się biorą takie dzieciaki? '' Chwilę później wyciąg się skończył i Greg wysiadł. Szesnastolatek życzył mu powodzenia, po czym śmignął w dół góry. '' No cóż, trzeba walczyć o swoje. Kretynie, szykuj się na jazdę bez trzymanki. ''


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pią 13:26, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:13, 23 Gru 2011    Temat postu:

Ha, nie, a jednak nie mogłam, po prostu nie mogłam się powstrzymać przed komentarzem. Jest łaźnia parowa, jest sauna, jest przestronna pokojwa łazienka i jest... Josh, cholibka, a po co on? ZzzzzZzzz

W każdym bądź razie Haws musi zabierać swoją laskę w troki i do dzieła! Pokoju 205, przybywam!!!! xD

"Last Christmas", dzięki ci za nią, nawety w tych najsmutniejszych, choć prawdziwych słowach chłopca. Ma rację. Czas, żeby w tym roku Haws i Lisa nie byli samotni, tylko mieli siebie nawzajem. Należy im się.

Bardzo mi się podobało, zresztą jak zwykle
WESOŁYCH ŚWIĄT


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Pią 23:13, 23 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Paź 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Poznania
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:19, 29 Gru 2011    Temat postu:

Huuh. Dawno mnie tu nie było, ale wiem jedno:
To jest pięękne Nawet nie mogę napisać zdania składnie, po prostu dzięki wielkie . Mój najulubieńszy moment:

Cytat:

- A jak u ciebie? A co u House'a? Pewnie znów uparł się, że święta spędzi sam. Ja właśnie wzięłam relaksującą kąpiel i mam zamiar zaszaleć na Aspen Mountain. - zaśmiała się uroczo. Cholera, tylko nie to! Wilson nie umie kłamać!
- Wilson? Halo, Wilson? James, słyszysz mnie? - ''Ha, moja krew! Trick ze straceniem zasięgu. Czyli Aspen Mountain... Czas uszykować narty.

Czyli czego Wilson nauczył się od House'a ^^.
Nie mogę doczekać się dalszej części. Wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anne dnia Czw 13:23, 29 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:30, 29 Gru 2011    Temat postu:

LissLady.. to jest takie cudowne! Błagam, nie każ dłużej czekać!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blanka. dnia Czw 17:31, 29 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flea-bitten mongrel
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: czeluści własnej psychozy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:25, 01 Sty 2012    Temat postu:

Dobrze przeczytać nowego Huddy fika w tak dobrze znanej konwencji, ale jednak wciąż nie nudzącej, a obecnie, obserwując przebieg wydarzeń w serialu, chyba najbardziej pożądanej.
Cuddy wyjeżdża w miejsce z przeszłości, podrywa gościa, House będzie ich szpiegował i układał szczwany plan, a końcu skończy się to, mam nadzieję, dobrym HuSem

Jednak, z tego, co zrozumiał dotychczas, House ma zamiar jeździć na nartach O.O LissLady, to moje zaburzenia w aksonach czy serio serio? Bo nie wiem, czy z bezużytecznym mięśniem uda da się zjeżdżać na nartach.

Jeszcze jedno zastrzeżenie, a właściwie pytanie - co taki krótki fick?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:23, 01 Sty 2012    Temat postu:

A więc, flea-bitten mongrel, jak to w fickach bywa, nie wszystko jest tak samo jak w serialu Nie ma Rachel, akcja nie dzieje się w szpitalu, a House nie ma chorej nogi
A fick? Szczerze powiem, że chyba mi to wyjdzie dłuższe, ale zobaczy się
Pozdrawiam.[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:24, 19 Sty 2012    Temat postu:

Czekam, czekam i doczekać się nie mogę Chyba nikt mnie nie kocha.. a tak mi się marzył jakikolwiek fik Twojego autorstwa LissLady

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:21, 20 Sty 2012    Temat postu:

Blanko, ja też czekam, ale Pan Wen chyba nie nadchodzi do naszej Liss. W sumie poniekąd ją rozumiem, ale to już z innej strony. Z pewnością doczekamy się nowej części, może, gdy będzie miała wolne

JA też TU czekam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:27, 20 Sty 2012    Temat postu:

No ja mam nadzieję blackzone Czekamy i wspieramy duchowo

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:19, 22 Sty 2012    Temat postu:

Kurcze, bardzo, ale to bardzo was przepraszam.!
Blackzone, ty poniekąd wiesz, ale i tak mi głupio. Blanka, przepraszam. Wiem, jak to jest tak czekać na fick. Ale tak mi się komplikuje tutaj wszystko, że szkoda gadać. I jak słowo daję, kompletnie nie mam głowy do pisania. Ale obiecuję, że w ferie będzie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:19, 22 Sty 2012    Temat postu:

Liss, kochana, mam nadzieję, bo wtedy może i ja będę miała chwilkę oddechu
P.S.: Czekamy, oj czekamy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:53, 05 Lut 2012    Temat postu:

Cytat:
Czyż za mną nie tęskniliście? No dobra, mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta.! Wiem, wiem. Długo mnie nie było, ale miałam kompletny brak czasu i na dodatek wena mnie opuściła totalnie Ale już teraz wracam z częścią. Po tej będzie jeszcze jedna, finałowa A ta teraz jest taka trochę... inna? Dużo humoru, w końcu kiedy Cuddy jest uznana za psychicznie chorą? No nic, zapraszam!


Część trzecia

House obserwował Cuddy rozmarzonym wzrokiem. Dawno nie widział jej takiej. Nie mówił o opanowanej, profesjonalnej dyrektorce, którą widział prawie codziennie, ale o uroczej, zabawnej i spontanicznej dziewczynie, która obudziła się w Lisie. Patrzył, jak zjeżdża slalomem z szalonym tempem w dół góry. Na nieszczęście niebieskookiego diagnosty, Kretyn, którego Cuddy poznała przy kasie, jechał tuż za nią. Prawde mówiąc, krew go zalewała.` Przed tym wyjazdem za nic by tego nie przyznał, ale być może pod wpływem tej magii świąt i wspaniałego miejca, w którym przebywali, zaczął rozmyślać, co by było, gdyby ją stracił. I w chwili gdy zadał sobie to pytanie, już wiedział, że nie wytrzymałby bez niej. Już sam wyjazd do Aspen świadczył o tym, że Gregory nie wyobrażał sobie świąt bez Lisy. No bo dlaczego zareagował tak a nie inaczej, gdy Wilson powiedział mu o świątecznych planach Cuddy?
- A ty się znowu gapisz, zamiast działać! Co ty facet, czy baba?! Litości... - House spojrzał w bok i ujrzał Młodego, który towarzyszył mu na wyciągu. Miał ochotę zepchnąć go z tego stoku, ale chłopak bardzo go zaciekawił. Szczerze mówiąc trochę przypominał mu samego siebie z dawnych lat.
- Zajmij się swoimi sprawami... Skrzacie! Ja tu muszę się namyślić. To trzeba sposobem, a nie wszystko naraz. Ale co ja się dziwię, hormony to cię pewnie rozsadzają. - Gregory zaśmiał się szatańsko i popatrzył na dzieciaka.
- Po pierwsze, Wielkoludzie, jestem Shay. Po drugie, żadne hormony mnie nie rozsadzają, tylko zwyczajnie płakać mi się chce, jak na ciebie patrzę. - odpowiedział chłopak i spojrzał n a niego z wyższością.
- No, no... rozszczekany jesteś, nie ma co! Jak taki z ciebie filozof, to co ty byś zrobił, co? - House uniósł brwi, czekając na jego odpowiedź. Zastanawiał się, co takiego ciekawego wpadło Młodemu do głowy.
- Po pierwsze, ja bym nie dopuścił do takiej sytuacji... ałaj.! Dobra, zasłużyłem... - Shay pomasował sobie tył głowy. - Wracając do sprawy, zacząłbym od tego lalusia.
- O, widzę, że w tym się zgadzamy - uśmiechnął się House.
- No proszę cię, gdy na niego patrzę, widzę tylko kupę misiaczków, lustereczek i słodkich aż do mdłości cukiereczków. - Shay skrzywił się z niesmakiem. - Czyli tak - dopadnij go, gdy będzie sam i wymyśl coś, żeby dał spokój...yym...
- Cuddles.
- Cuddles? Co ona, jakaś przytulanka? *
- Ty, uważaj, Młody... Ona jest... najlepsza. - wymruczał Gregory cicho. Nie dowierzał, że to powiedział. Ale.... ona naprawdę jest najlepsza. Wilson naprawdę miał rację.
- Dobra, dobra. No, i wymyśl coś, żeby dał jej spokój. To chyba umiesz zrobić, czy mam odwalać za ciebie całą robotę?
- Nie pochlebiaj sobie. Umiem sam zadbać o swoje interesy. - odpowiedział House obrażony. Będzie go jakiś dzieciak pouczał...
- Taa, właśnie widać. - zaśmiał się Shay. - Na razie, życzę powodzenia. Chcę was widzieć razem! - odkrzyknął, zjeżdżając w dół. House pokręcił głową z uśmiechem. Skąd on się wytrzasnął? Jakby naprawdę widział samego siebie z nastoletnich lat. Ciekawe, gdzie są jego rodzice..., pomyślał Gregory, szykując się do zjazdu. Wśród turystów wypatrzył Kretyna, który, jakby dla niego, był sam. Nie zauważył śladu Cuddy, więc odepchnął się kijami i poszusował w dół stoku. Zatrzymał się dosłownie milimetr od Josha, obsypując go śniegiem od stóp do głów.
- Uważaj trochę! - krzyknął na niego Laluś, otrzepując się z białego puchu. Podniósł głowę i popatrzył na winowajcę jego wyglądu. I teraz znowu będzie musiał wrócić do hotelu i poprawić sobie wszystko.
- Bardzo przepraszam. - powiedział przymilnie Gregory, pomagając mu strzepywać śnieg z kurtki. Ktoś, kto znał go dobrze, wiedział, że diagnosta musi mieć bardzo ważny, często szatański powód, aby tak się zachowywać. - Po prostu szukam swojej... pacjentki. Jestem doktorem szpitala psychiatrycznego... Mayfield. Uciekła moja pacjentka z zaawansowaną schizorenią, a pan, zdawało mi się, przed chwilą z nią rozmawiał. Ona jest bardzo niebezpieczna!
- Lisa? Ta brunetka? - Laluś zrobił oczy jak stamtąd do Berlina. Gregory o mało nie parsknął śmiechem, ale zdołał się opanować.
- Tak, dokładnie! Nie wie pan, gdzie ona pojechała?
- W tamtą stronę! - Josh wskazał diagnoście drogę. Zanim House odjechał, ten złapał go za ramię. - Niech ją pan znajdzie, proszę. Przecież ja jestem w niebezpieczeństwie! - krzyknął wystraszony Joshua.
- Proszę się nie martwić, wszystko w moich rękach. Oczywiście nie może się pan do niej zbliżać. Choćby pana goniła, proszę uciekać.
- Jak najbardziej, muszę teraz uważać! - Laluś spojrzał na niego ostatni raz i odjechał. House wybuchnął śmiechem, po czym ruszył w kierunki wskazanym przez Josha.


Cuddy, zaróżowiona od mrozu panującego na dworze, weszła do hotelu. Już od wejścia poczuła przyjemne ciepło otulające jej twarz. No to teraz gorąca kawa i może... sauna?, pomyślała, podchodząc do recepcji.
- I jak pierwszy dzień na stoku? - zagadnęła Lisę Shane, gdy ta pytała o zostawione dla niej wiadomości.
- Naprawdę dobrze. Myślałam, że będzie gorzej z moją kondycją, ale jednak nie jest źle. Teraz tylko kawa i sauna.- uśmiechnęła się do niej Cuddy.
- To dobrze. W najbliższych dniach czeka na Panią wiele atrakcji. - Shane puściła do niej oczko. Lisa spojrzała na nią zdezorientowana. - W każdym razie do zobaczenia następnym razem. - ucięła rudowłosa dziewczyna i już rozmawiała z innym klientem. Gdy Cuddy odeszła od lady, recepcjonista odetchnęła z ulgą. Mało brakowało bym się wygadała, pomyślała. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i ujrzała zdyszanego ''narzeczonego'' Cuddy.
- O, pan też już wrócił! Dosłownie przed chwilą pani Cuddy weszła do pokoju. - uśmiechnęła się Shane. - A czemu pan taki zmęczony?
- A nie... wiesz, ten pęd na nartach. - uśmiechnął się Gregory. No przecież nie mógł jej powiedzieć, że ganiał za Lisą jak głupi. Pilnował jej, byle tylko nie poznała tam kogoś. Nie mógł wytrzymać ze śmiechu, gdy zobaczył na horyzoncie Lalusia. Gdy ten tylko zobaczył zbliżającą się Cuddles natychmiast odwrócił się i poszusował, gdzie pieprz rośnie. Mina Cuddy była bezcenna.
- A tak, to jest coś. A właśnie! Pana narzeczona ma zamiar skorzystać z sauny. - powiedziała szeptem Shane. Gregory uśmiechnął się pod nosem. Dziewczyna chyba wczuła się w intrygę.
- Hm... sauna. Dzięki, Shane. - Gregory wziął kluczyk i skierował się do swojego pokoju. Sauna, czyż to nie magiczne miejsce? , pomyślać diagnosta, biorąc ręcznik.

___________________________________

cuddles* - (ang.) coś to przytulania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Nie 13:56, 05 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:24, 05 Lut 2012    Temat postu:

Dobrze. A miałam taki ładny wstęp dla Ciebie, który mi ucięło Ale jejeje, wróciłaś kochana Samo to poprawiło mi humor. Brakowało mi przebiegłości House'a i zapowiedzianego udanego wypadu dla Cuddles. No to teraz czytam i komentuję na bieżąco (ej no, komentarz był naprawdę fajny )

Hej, a może House to baba w początkowym stadium rozwoju
Cytat:
- A ty się znowu gapisz, zamiast działać! Co ty facet, czy baba?! Litości...

Ale niesamowite jest to, jak Shy jest/mógłby być podobny, tak jak kochana sama piszesz, do młodego House'a Ma na wszystko ciętą ripostę i rady sercowe
Joshua, Joshua... facet-lalka przypomina mi hollywódzkich maminsynków, którzy jeżdżą sportowymi autami i bajerują na nie każdą dziewczynę, która im się nadarzy. Nie, on stanowczo nie jest dla Cuddy. Ona kocha stanowczy i męski typ mężczyzny. I tym sposobem sama się z nim ściera, bo Cuddles = facet w stringach i ołówkowej spódnicy

Jejeje
Cytat:
Po prostu szukam swojej... pacjentki. Jestem doktorem szpitala psychiatrycznego... Mayfield. Uciekła moja pacjentka z zaawansowaną schizorenią, a pan, zdawało mi się, przed chwilą z nią rozmawiał. Ona jest bardzo niebezpieczna!
- Lisa? Ta brunetka? - Laluś zrobił oczy jak stamtąd do Berlina. Gregory o mało nie parsknął śmiechem, ale zdołał się opanować.
Hahahaha Boziu, ale ten Joshua jest porąbany. gorzej niż z jakieś trelenoweli xD Obawia się o własne bezpieczeństwo To Cuddy ma schizofrenię? O.o czy on?

Tiaa i Sauna Sprytnie to House obmyślił
Hahaha, ktoś tu jest bez kondycji, w przeciwieństwie do Cuddles
Cytat:
- A czemu pan taki zmęczony?
- A nie... wiesz, ten pęd na nartach. - uśmiechnął się Gregory.


Od razu poprawiłaś mi humor. Ależ, kochana, co się będzie działo potem?! Oczekuję +18 Dziękuję ślicznie za wszystko, za wyczekiwane Aspen... Sama bym sobie tak poszusowała jak Cuddy, tylko cholibka jeździć nie umiem. Ale ale, narty to nordic walking + łyżwy, prawda Uwielbiam cię i czekam na finał


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Nie 14:34, 05 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:18, 17 Lut 2012    Temat postu:

Kochana! Z niecierpliwością czekamy na ostatnią część!! Mam nadzieję, że o nas nie zapomniałaś!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:00, 04 Wrz 2012    Temat postu:

Cytat:
LissLady wraca! Mam nadzieję, że nie wygonicie mnie stąd, rzucając kamieniami za tak dłuugą nieobecność Wen odszedł w najmniej spodziewanym momencie, ale, ale! Powrócił i przyniósł ostatnią część. Podchodzi ona pod +18 Dodam jeszcze epilog w najbliższym czasie. Miłego czytania!



Część czwarta

Tak...sama w saunie, pomyślała Lisa z przymkniętymi oczami, czując jak gorąca para i powietrze ją rozpalają. Po paru minutach była odprężona i zrelaksowana. Jej myśli galopowały tu i tam, nie skupiała się na niczym konkretnym. No dobra, może raz przemknęły jej przez myśl niebieskie oczęta, ale tylko chwilkę! Nie zwróciła nawet specjalnej uwagi na to, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Westchnęła tylko, myśląc, że tak dobrze przebywało jej się tutaj samej. No, ale przecież to nie jej własność. Chwilę później usłyszała przekręcany zamek i ten głos. Głos, który znała doskonale, że odtwarzała go już w pamięci.
-Dzień dobry, kochana Pani Dyrektor. - powiedział ze śmiechem... House! Lisa z wrażenia zerwała się z ławeczki i przytrzymała ręcznik, który już powoli zaczynał odsłaniać to, co niepotrzebne. Patrzyła na niego oczyma wielkimi jak spodki, a ten nie mógł się powstrzymać i parsknął niepohamowanym śmiechem.
- Al.. ja... kied... House! Co Ty tu, do cholery jasnej przeklętej, robisz?! Jakim cudem się tutaj znalazłeś?! - Wiedział, że szybko odzyska trzeźwe myślenie i zacznie się na niego krzyczeć. A on? A on mógł stać i na nią patrzeć. Wróć! Mógł ją podziwiać, kompletnie jej nie słuchając. Ach... jej złość i to gorąco, niebezpieczne połączenie. O krok od ogromnego pożądania. Którym, nawiasem mówiąc, już w tej chwili ją darzył. Spojrzał na nią od samego dołu, aż do jej oczu. Te długie nogi, króciutki, biały ręcznik, który delikatnie podkreślał jej opaleniznę, obojczyki, które tak odznaczały się pod jej skórą... Widział przyśpieszony puls na jej szyi, aż w końcu oczy. Oczy, które zionęły ogniem. Te śliczne szaro - niebieskie oczy. Włosy kleiły jej się już do twarzy od tej pary, która unosiła się w powietrzu. W pewnym momencie miał wrażenie, że temperatura jeszcze się podniosła, ale nie.. To ona tak na niego działa. Po prostu rozpalała go od środka.
- Ach, wiesz. Jakoś przejeżdżałem przypadkiem właśnie przez Aspen, nawet przez St Regis, no i też pomyślałem, że tak wyjątkowo wstąpię do sauny. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem Ciebie - udał ogromnie zdziwionego. - By the way, w tym ręczniczku, który zarywa tyle co nic, wyglądasz naprawdę pociągająco... a zwłaszcza Twój tyłek! - Lisa gwałtownie odwróciła się, co pogorszyło jeszcze sytuację, bo śnieżnobiały ręcznik, którego tak pilnowała, opadł powoli na podłogę, ukazując Lisę całą, tak jak ją Pan Bóg stworzył. Z jej ust dało się słyszeć stek przekleństw, ale House stał tak osłupiały, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co ona mówi. Była zdecydowanie najpiękniejsza. Nie, to nawet za słabe słowo. Była... idealna.
- Cholera, no! – podniosła szybko ręcznik i się nim zakryła, jednak Gregory zdążył zobaczyć ją całą i to bardzo dokładnie. – I co się tak lampisz? Czyżby gorąca para stopiła Ci już mózg? – spytała Cuddy z przekąsem, próbując zamaskować zażenowanie. Jezu, co on tak stoi… Zastanawiała się nad tym, przyglądając mu się uważnie. Chyba… cieszyła się z jego obecności. Tym razem musiała to przyznać przed samą sobą.
- A… tak jakoś się zamyśliłem. To co tam u Ciebie? – spytał diagnosta, szczerząc zęby.
- Że co proszę?! House, przyjechałeś za mną do Aspen! Śledziłeś mnie i zobaczyłeś nagą, a teraz pytasz mnie co u mnie?! – Hu hu… Wściekła się niesamowicie. A Gregory’emu coraz bardziej się tu podobało.
- No co?! Chciałem być grzeczny! – powiedział tonem przedszkolaka. Lisa, czy chciała tego, czy nie, musiała się roześmiać. Usiadła z powrotem na ławeczce i spojrzała na niego. Musiała przyznać, że w tym ręczniku przepasanym w biodrach wyglądał całkiem… pociągająco. Popatrzyła na nią, a potem zajął miejsce obok Lisy. Dotknął jej ramienia. Cuddy zadrżała.
- Czego chcesz? – spytała zaraz. Jego dotyk.. jego dotyk był po prostu magiczny. Działał na nią niesamowicie. Nagle zadał pytanie, którego najmniej się spodziewała.
- Cuddles, mogę Cię pocałować? – Lisa nawet nie zdążyła odpowiedzieć, bo ten już przyparł ją do ściany i zaczął całować. Była tak zaskoczona, że nie mogła się ruszyć. House czuł, że stawia opór. Nie przejął się tym, całował ją dalej, a przestrzeń między nimi w magiczny sposób przestała istnieć. Czuł jej gorącą skórę, trzymał jej całe ciało w swoim objęciu. Poczuł, że się rozluźnia, a po chwili zaczęła oddawać pocałunki. Nie przejmowała się tym, że ręcznik dawno opadł z jej ciała. House położył ją na podłodze i całował jej szyję i obojczyki. Jego ręce wędrowały gdzieś w okolicach jej ud. Lisa rozchyliła usta i westchnęła głęboko. To nakręciło go jeszcze bardziej. Powrócił do ust Lisy i całował ją tak, jak dawniej. Tak, jak za czasów ich studiów. Z pasją, tak namiętnie… Cuddy zdarła ręcznik z jego bioder. House przerwał i spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami. Pogłaskał ją po jej rozpalonym policzku. Jak on uwielbiał jej skórę. Była taka.. jak aksamit. A zapach Lisy działał na niego niczym narkotyk.
- Jesteś tego pewna? – wyszeptał. Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Jak niczego innego, House. – odpowiedziała. Niczego więcej nie było mu potrzeba. Znów ją pocałował, tym razem tak… delikatnie. Jakby przekazując jej to wszystko, co chciał jej powiedzieć. To skrywane pożądanie, tę… miłość do niej. Złapał jej obie ręce i położył nad głową. Opuszkami palców przesuwał od jej nadgarstka, powoli, nieznośnie powoli. Słyszał płytki oddech Cuddy, słyszał jak wzdycha, czując jego dotyk.
- House.. – westchnęła. Była już na skraju. Gregory pocałował ją jeszcze raz w usta, a potem? A potem oboje byli już w innym świecie. Starał się jak tylko mógł. Jeszcze nigdy w życiu nie był z kimś tak związany jak teraz z Cuddy. Nawet ze Stacy tak nie było. Miał wrażenie, że jego dawna miłość odżyła. A tak właściwie nigdy się nie skończyła względem niej. Ona zburzyła mur, który tak dokładnie budował przez te wszystkie lata. Otworzyła jego dobrą stronę, która gdzieś zanikła z odejściem prawniczki.
Czuł, jak Lisa zaciska oczy, jak wbija palce w jego plecy, jak rozluźnia uścisk i opada powoli na podłogę. Nie była w stanie się ruszyć, była jak sparaliżowana. Jej wzrok błądził gdzieś po pomieszczeniu, była jakby nie tutaj. Jakby sięgnęła gwiazd.
- Cuddles… wszystko w porządku? – spojrzała na niego, uśmiechnęła się lekko i delikatnie pocałowała go w usta.
- Nawet nie wiesz jak w porządku. –odpowiedziała. House położył się obok niej i przytulił mocno. Nie musiał długo czekać, zaraz się w niego wtuliła. I wreszcie wszystko było na swoim miejscu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:16, 04 Wrz 2012    Temat postu:

Yo! Madame and Monsieur! LissLady wróciła! Nio to czytam

Ooooh Goooodies! Housik w saunie. Moje marzenia stają się faktem (wybaczcie mi moje małe ekscytacje, ale się stęskniłam za Aspen i za tym, że a nóż widelec coś się wydarzy w saunie )!
Cytat:
- Al.. ja... kied... House! Co Ty tu, do cholery jasnej przeklętej, robisz?! Jakim cudem się tutaj znalazłeś?!
UUUh, pani doktor jest zła... Zaczyna się zabawa z lekarza ^^
Cytat:
- Lisa gwałtownie odwróciła się, co pogorszyło jeszcze sytuację, bo śnieżnobiały ręcznik, którego tak pilnowała, opadł powoli na podłogę, ukazując Lisę całą, tak jak ją Pan Bóg stworzył.
Pechunio Haha. Biedna Cuddy, będzie musiała się jakoś teraz wybronić z rąk tej wydzierającej najmniejszy jęk ekstazy harpii. xD
O rajuśku! Ale fajne!
Ej no, ale pry tej pewności wołałabym już jakby powiedziała Greg. Jakoś tak bardziej intymnie brzmi niż House w przychodni, House w sypialni. Dobra, czepiam się i zamykam;)

P I Ę K N E!!!
Dziękuję Liss

(epilog - come to me )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:02, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Cytat:
Yay, jakiż tu mały ruch. Ale epilog dla mojej Ann musi być Więc i dzisiaj żegnam się z historią w Aspen. Dziękuję za czytanie mojego ficka


Epilog

Otworzył oczy. Jego niebieskie tęczówki rozglądały się po pokoju, w którym się znajdował. A za chwilę na jego usta wypłynął... uśmiech? Tak, to był lekki uśmiech. Rzadko spotykany u słynnego Dr Gregory'ego House. A jednak. Powód jego nastroju znajdował się bardzo blisko niego.. Jej śliczne, lekko kręcone włosy rozrzucone były po całej poduszce. Dotknął delikatnie jej ramienia, a ona odwróciła się i mocno przytuliła się do niego. Gregory przysunął ją jeszcze bliżej do siebie i pocałował w czoło.
- To co, dzisiaj wracamy?
- Tak... ale ten wyjazd zapamiętam na zawsze. - Lisa uśmiechnęła się do House'a. Była taka szczęśliwa. Wyjeżdżała z Jersey smutna, nieszczęśliwie zakochana, sama... a wraca z najlepszym, co ją mogło spotkać. To były najszczęśliwsze święta Bożego Narodzenia w jej życiu. Całe trzy dni - Wigilię i dwa dni Bożego Narodzenia - spędzili we dwoje. Każdy ranek spędzali w łóżku, potem spacery, narty, a wieczory przy kominku z butelką wina i dobrą kolacją. Nie zdążyli kupić sobie podarunków, ale chyba dla Cuddy, jak i dla House'a najlepszym prezentem na świecie było to drugie. I tego się trzymali. Lisa tylko zastanawiała się nad jedną sytuacją. Gdy późnym południem zeszli do recepcji, po tej historii w saunie, trzymając się za ręce, Shane rozpromieniła się strasznie na ich widok i krzyknęła coś w rodzaju ''Niespodzianka się udała!'' Cuddy zrobiła zdezorientowaną minę i już miała coś odpowiedzieć, lecz Gregory pociągnął ją za rękę na świeże powietrze. Do tej pory nie wiedziała, o co chodziło rudowłosej dziewczynie.
- No raczej, w końcu byłaś ze mną! Jestem najlepszy, Kochanie! - wykrzyknął diagnosta, a Cuddy ze śmiechem uderzyła go w ramię.
- Tak, tak, pochlebiaj sobie dalej... Kochanie! Czas wstawać! - Lisa chciała zerwać się z łóżka, ale House przytrzymał ją. W końcu po długich namowach, gdzie Cuddy musiała spełnić życzenia Grega, zeszli w końcu na śniadanie.
- Nareszcie! - krzyknął ktoś w ich stronę. Oboje zaczęli rozglądać się, poszukując właściciela głosu. W końcu młody chłopak, na oko 16 - latek podszedł do nich. Cuddy popatrzyła ze zdziwieniem na House'a.
- Nie, Cuddles, to nie mój syn. Chociaż... mógłby nim być!
- Miło Cię poznać, wreszcie! Ał! Znowu?! Za co? - wykrzyknął chłopak, masując sobie kostkę.
- Wiesz za co, krasnoludzie. - odpowiedział Greg.
-Dobra, dobra! Więc miło Cię poznać, Cuddy. Jestem Shay. - Chłopak przywitał się z Lisą, która dalej nie wiedziała co ma powiedzieć. - Słówko wyjaśnienia. Ja pomagałem temu... - Ach, złowrogi wzrok House'a - kochanemu, najlepszemu Gregory'emu... zdobyć Ciebie.
- Co? Jak to? - Cuddy zrobiła wielkie oczy. Spojrzała najpierw na House'a, potem na Shay'a.
- Dziewczyno, on jechał za Tobą aż do Aspen! Musiałem mu pomóc, bo był całkiem bezradny.
- Ekhem...
- No dobra, nie całkiem, ale wiesz... On jest w Tobie caałkiem zakochany.... Dobra, ja spadam, nie przeszkadzam wam. Szczęścia! - Shay puścił im oczko i poszedł. Lisa spojrzała z uśmiechem na House'a, który patrzył w punkt gdzieś na podłodze.
- Czyli mówisz, że jesteś we mnie zakochany? - spojrzała na niego uważnie.
- Ja? No... jakby Ci to powiedzieć.. Mo..
- Dobrze, nie odpowiadaj. - Wiedziała, to za wcześnie. - To co, jedziemy? - Zabrali bagaże ze swojego pokoju i zjechali z powrotem na dół. A tam, niespodzianka!
- Złapał ja Pan?! - House westchnął. Tylko tego mu brakowało! Laluś podbiegł do niego i rzucił mu się na szyję. Lisa była coraz bardziej zdziwiona. Czemu, do cholery, Josh przytula się do House'a?! - Dziękuję, dziękuję! Boże, co za szczęście! Już nie muszę bać się o swoje bezpieczeństwo! Lisa, mam nadzieję, że wyzdrowiejesz w tym Mayfield! - powiedział tylko szybko i odszedł. House spojrzał na Cuddy, szczerząc się jak nigdy. W całym hotelu dało się słyszeć krzyk.
- HOUSE! CZY TY POWEDZIAŁEŚ, ŻE JESTEM CHORA PSYCHICZNIE?!

Koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin