Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cisza mówi więcej - Zajączek 2010 dla gehnn [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:16, 10 Kwi 2010    Temat postu: Cisza mówi więcej - Zajączek 2010 dla gehnn [M]


Zweryfikowane przez Autorkę.

A/N
Prawdopodobnie nie tak krwawe, jak chciałaś, ale psychodeliczne, głównie dzięki narracji. Mam nadzieję, że się spodoba. A, i jest to przeokrutny future!fic.

Najlepszego poświątecznego.

KTO: Katty B.
DLA KOGO: gehnn
ŻYCZENIE NR 3: długa, bardzo psychodeliczna miniaturka Huddy, najlepiej pełna obłędu, krwi, przemocy, z przygnębiającym i piorunującym zakończeniem;

Cisza mówi więcej

Lisa Cuddy zrywa z Lucasem Douglasem w sobotę 5 października 2014 roku, w piątą rocznicę ich pierwszej prawdziwej randki, zakończonej pierwszym prawdziwym pocałunkiem i pierwszym szybkim seksem w holu jej domu. Nie jest to niespodzianką dla żadnej ze stron – Lucas od dawna widział, że Lisa uśmiecha się coraz rzadziej i rzadziej i że coraz więcej czasu spędza w szpitalu, w swoim gabinecie, zamiast prędko wracać do domu, do niego i Rachel. Cuddy również była przygotowana na tę chwilę, nawet jeśli nie świadomie; zawsze śniła o rodzinie, która byłaby ukoronowaniem jej idealnego życia. Pragnęła jej tak bardzo, że zdecydowała ustatkować się z pierwszym mężczyzną, który wyraził nią i jej adoptowanym dzieckiem zainteresowanie. Wierzyła, że ten związek będzie miał przyszłość. Wierzyła, że sama wiara w to zapewni temu związkowi przyszłość. Tak jednak się nie stało, a Lucas – mimo swych wielu zalet, mimo iż Rachel go uwielbiała – okazał się nie być mężczyzną jej snów.

Decyzja o rozstaniu podjęta jest spokojnie, w czasie obiadu, na który Lisa przygotowała kurczaka w sosie żurawinowym. Rachel jest u przyjaciółki i nie wróci aż do następnego poranka. Lisa uważa, że sprawy dorosłych powinny być załatwiane pod nieobecność córki.

- Daj mi dwa dni na spakowanie się, dobrze? – prosi opanowanym głosem Lucas. Lisa kiwa głową. Ulżyło jej, że jej (były) chłopak przyjął to tak dobrze.

- W porządku – odpowiada. Wie, że Lucas potrzebuje tych dwóch dni – w ciągu pięciu lat bycia razem udało mu się – stopniowo i całkiem nieoficjalnie, jako że nigdy w końcu nie kupili tego wspólnego mieszkania – wprowadzić do domu Lisy i znalezienie wszystkich rzeczy może okazać się problematyczne. Lucas chrząka.

- Podałabyś mi miskę z ryżem?

***

House będzie pierwszą osobą, która powie, że zerwanie dobrze Lisie zrobiło, bo to nigdy nie był udany związek. Paradoksalnie będzie też jedyną osobą, która powie, że przykro jej z tego powodu. Powie, że przykro mu, że Cuddy się nie udało. Lisa parsknie śmiechem i stwierdzi, że wie, że tak naprawdę przykro wcale mu nie jest. House wzruszy ramionami i wyjdzie z jej gabinetu. To będzie ich ostatnia rozmowa o związku Lisy i Lucasa.

***

Rachel zacznie spędzać dwa razy więcej czasu w szpitalu. Będzie włóczyć się korytarzami i jak każda przesadnie ciekawska sześciolatka będzie za często zaglądać na diagnostykę. To sprawi, że House będzie Lisę odwiedzał dwa razy częściej niż zwykle, narzekając na wszędobylską dziewczynkę. Lisa będzie spędzać dwa razy więcej czasu na kłótniach z diagnostą i będzie dwa razy szczęśliwsza.

- Czy moglibyście wyświadczyć mi przysługę i przestać tak wokół siebie tańczyć? – poprosi któregoś dnia Wilson, wchodząc bez pukania do jej gabinetu i zakładając ręce na biodra.

- Nie wiem, o czym mówisz – stwierdzi Lisa, celowo unikając wzroku przyjaciela. Doskonale będzie wiedzieć, o co mu chodzi, ale nie będzie jeszcze gotowa na rozmowę o tym. Wilson westchnie teatralnie.

- Wszyscy w tym szpitalu i ich babcie wiedzą, że podobasz się House’owi, a on tobie. Po prostu… Dajcie spokój tym podchodom i po prostu idźcie na randkę, bo to niespełnione napięcie seksualne któregoś dnia was wykończy.

Wilson wyjdzie z gabinetu, pozostawiając zszokowaną Lisę samą.

***

Wieczorem Lisa zostanie w pokoju Rachel, mimo że dawno już przestała czytać jej bajki, a dziewczynka od kwadransa leżała grzecznie pod kołdrą. Rachel zmarszczy cienkie brwi i spojrzy pytająco na matkę.

- Co sądzisz o wujku Gregu? – spyta Lisa. Rachel zmarszczy brwi jeszcze bardziej, a na jej buzi pojawi się pełen niezadowolenia grymas.

- Jest dziwny – odpowie. Lisa uśmiechnie się do siebie. O tak, to chyba była najlepsza odpowiedź. – A co?

- Wujek Greg chyba chce mnie zaprosić na randkę – powie konspiracyjnym szeptem Lisa. – Myślisz, że powinnam się z nim umówić?

Rachel wzruszy ramionami. Lisa uśmiechnie się i pocałuje córkę w czoło, zgasi światło i wyjdzie z pokoju. Nie usłyszy odpowiedzi Rachel.

- Chcę, żebyś umówiła się z Lucasem.

***

Po miesiącu od rozmowy z Wilsonem, House wreszcie pojawi się w jej gabinecie osobiście i zaprosi ją na randkę. Lisa uśmiechnie się radośnie i się zgodzi. W piątek wieczorem pójdą do ulubionej meksykańskiej restauracji Lisy. Później House odwiezie ją pod sam dom, odprowadzi do drzwi i pocałuje w policzek na dobranoc. Nic więcej się nie stanie. Będzie to strasznie nastolatkowe, ale będzie to też najlepsza randka, na jakiej Lisa była od bardzo dawna.

***

Zaczną ze sobą chodzić, jak prawdziwa para. Będą randki w drogich restauracjach, wspólne wyjścia do kina, spacery w parku z Rachel. House będzie się naprawdę starał i Lisa będzie zaskoczona. Wilson wytłumaczy jej, że House od dawna chciał się z nią związać, ale wtedy na obrazku był Lucas. Teraz, kiedy go nie ma… wszystko się zmieniło.

Po jedenastu miesiącach bycia parą – oraz jakichś dwudziestu latach znajomości – Lisa spyta się, czy House chce z nią zamieszkać. Diagnosta zgodzi się niemalże bez wahania – kolejna rzecz, która dużo o nim powie – i w ciągu tygodnia wyprowadzi się z mieszkania, które od tylu lat dzielił z najlepszym przyjacielem. Początkowo będzie miał łagodne wyrzuty sumienia, że zostawia przyjaciela samego w wielkim apartamencie, ale Wilson wyśmieje jego obawy. Onkolog wytłumaczy, że przez wiele lat jego największym zmartwieniem był House właśnie i teraz, kiedy pozbył się go na rzecz Cuddy, wszystko będzie w porządku. Zakochani mu uwierzą.

- Cieszysz się? – spyta Lisa głosem pełnym podekscytowania. Rachel uśmiechnie się, a Lisa nie zauważy, że będzie to uśmiech smutny i nieszczery.

- Tak, mamusiu.

***

House nie będzie wielkim fanem Rachel, ale będzie rozumiał, co dziewczynka znaczy dla Lisy. Będzie się starał jak mógł, by być dla siedmiolatki ojcem, którego nigdy nie miała. Będzie woził ją na lekcje baletu, a gdy zrezygnuje – na ćwiczenia z baseballu. Będzie odbierał ją ze szkoły – będzie naciągał swoje kompetencje jako szefa oddziału, ale Lisa przymknie na to oko – będzie chodził na wszystkie wywiadówki, będzie pomagał w lekcjach, a gdy któregoś dnia kilku chłopców z sąsiedztwa Rachel obrazi – będzie tym, który nauczy ją, jak delikwentowi przywalić.

Nigdy jednak nie powie małej, że ją lubi czy kocha i nigdy ni będzie kładł jej spać. Wilson bąknie, że zachowuje się jak jego ojciec, ale Lisa nie zrozumie, o co mu chodzi.

Rachel również nie będzie wielką fanką House’a, ale to przejdzie niezauważone.

***

Któregoś dnia Rachel nie będzie czekać w szkole, aż House ją odbierze. Lisa będzie przerażona, bo jej córka nie będzie odbierać telefonu, a nauczycielka nie będzie w stanie powiedzieć, gdzie dziewczynka poszła. House odwiedzi domy wszystkich koleżanek Rachel licząc na to, że dziewczyna zapomniała rodzicom powiedzieć, że idzie do kogoś w odwiedziny. Rachel jednak nie będzie pod żadnym znanym diagnoście adresem i mężczyzna wróci do domu niepocieszony. Około ósmej wieczorem Lisa będzie odchodzić od zmysłów i zdecyduje się zadzwonić na policję. I w tym momencie odezwie się dzwonek przy drzwiach wejściowych.

- Powinnaś lepiej pilnować swojej córki – powie Lucas, gdy tylko Lisa otworzy drzwi. Mężczyzna będzie trzymał dłoń na ramieniu dziesięciolatki, która będzie wbijała wzrok z czubki swoich butów. Lisa będzie tak szczęśliwa, widząc córkę, że zapomni być na nią wściekła.

- Dziękuję – powie byłemu chłopakowi, którego nie widziała od czterech lat. Lucas kiwnie głową, ściśnie pocieszająco ramię Rachel i odejdzie. Lisa wciągnie córkę do domu i mocno przytuli. – Więcej tego nie rób – szepnie.

Rachel niczego jej nie obieca.

***

Rachel będzie miała jedenaście lat i skończy podstawówkę, kiedy zdarzy się to po raz pierwszy. Będą wakacje, a dziewczyna będzie się uważać za za dużą na czekanie w szpitalu, aż rodzice wrócą do domu; Rachel będzie spędzała dzień u przyjaciółki i Lisa będzie wdzięczna, że jej córki przy tym nie ma.

Około drugiej po południu Lisa odbierze telefon od roztrzęsionej Trzynastki. Lekarka wyjąka, że House miał jakiś atak i że nie wiedzą, co robić. Lisa rzuci słuchawkę i wybiegnie z gabinetu jeszcze zanim Trzynastka skończy chlipać. Kiedy w swoich niebotycznie wysokich szpilkach i obcisłej spódnicy dobiegnie w końcu na diagnostykę, Chase będzie podtrzymywał zgiętego w pół szefa. House będzie kaszlał, kaszlał krwią, jak Lisa szybko się zorientuje. W ciągu kilku minut przestanie i straci przytomność, a Chase niemal osunie się z nim na podłogę, obarczony ciężarem nagle bezwładnego ciała. Żadne z Kaczątek nie będzie w stanie powiedzieć, co się stało.

- Przyjmuję go na oddział – powie Lisa, siląc się na spokój, choć widok bladej (i zakrwawionej) twarzy ukochanego mężczyzny wcale nie będzie jej tego ułatwiać. – Macie przebadać go na wszystko, co wam przyjdzie do głowy. Macie dowiedzieć się, co mu dolega i macie go wyleczyć, zrozumiano?

Nikt się nie odezwie.

***

Wieczorem Lisa nie będzie chciała wypuścić córki z objęć. Rachel przewróci oczyma, zniecierpliwiona, ale pozwoli się ściskać przejętej matce.

- Greg jest chory, kochanie – wyszepce Lisa, przyciskając głowę do brązowych loków dziewczynki. – Musi zostać w szpitalu, ale nie martw się, Foreman i drużyna dowiedzą się, co mu jest.

Rachel wyślizgnie się z objęcia i spojrzy na matkę poważnie.

- Zamierzasz go zostawić? – spyta cicho i niepewnie i to rozczuli Lisę. Przez tyle lat błądzenia po szpitalu Rachel widziała za dużo par, które rozstawały się w obliczu choroby któregoś z partnerów. Cholera, Rachel znała historię House’a i Stacy. Lisa nigdy nie chciała, aby jej córka miała takie wyobrażenie o miłości i związkach, ale nie zawsze można mieć to, czego się chce.

- Oczywiście, że nie – odpowie, głaszcząc córkę po włosach. – Oczywiście, że nie.

***

Będzie to niedługo po czternastych urodzinach Rachel. House jak zwykle będzie miał nie cierpiący zwłoki (ani na zwłoki i to jest złą grą słów) przypadek, i jego pacjentowi pogorszy się akurat w dzień Bożego Narodzenia. Lisa zostanie więc sama ze stertą rzeczy do zrobienia – na szczęście tych domowych, po tych wszystkich latach dorobiła się wreszcie zastępcy, który potrafi nie dopuścić do upadku szpitala przez jeden dzień – i wciąż nie przygotowanym śniadaniem. Rachel zejdzie do kuchni jeszcze w piżamie, ziewając, i zaoferuje pomoc. Lisa przez moment poczuje świąteczny nastrój i zadzwoni do Wilsona, który (i ona o tym będzie wiedzieć) będzie miał wolne i będzie samemu siedział w wielkim, pustym lofcie. Przyjaciel zjawi się pod jej domem w ciągu kilkunastu minut, czerwony od mrozu i ze szczęśliwym uśmiechem. We trójkę przygotują śniadanie, zjedzą je, pozmywają, zagrają w Scrabble, zaczną robić obiad. House nie wróci.

- Nie uważasz, że to już najwyższa pora? – spyta się Wilson, gdy będą sprzątać po obiedzie, który również zjedzą tylko we trójkę.

- Najwyższa pora na co? – odbije piłeczkę Lisa, biorąc do ręki jeden z talerzy, które przyniosła Rachel.

- Żebyście wzięli ślub, ty i House – wyjaśni Wilson z błyskiem w oku. – Jesteście parą od sześciu lat. Razem wychowujecie Rachel. Może powinniście się pobrać. House mógłby wtedy adoptować Rachel; w końcu i tak jest jej ojcem.

Lisa pokręci głową z uśmiechem, choć pomysł ten nie będzie się jej wydawał wyjątkowo nietrafiony. Odwróci się, by wziąć kolejny talerz, i napotka wzrok Rachel. Z wyrazu twarzy jej córki nie da się nic odczytać; pewnie nie będzie jeszcze wiedziała, jak zareagować na pomysł wujka. Lisa mrugnie wesoło do córki, tym samym dając jej znak, że jej się pomysł podoba. Rachel kiwnie głową i wyjdzie z pokoju.

House wróci dopiero po północy.

***

Wiadomość o śmierci Wilsona będzie dla nich jak kubeł zimnej wody. Policja orzeknie, że onkolog został zastrzelony w czasie napadu rabunkowego; swoją hipotezę podeprą brakiem portfela, co House uzna za żaden dowód. Kiedyś Lisa naiwnie śniła, że nawet największa tragedia nie podzieli jej i House’a, bo przecież byli parą na swój sposób idealną; wierzyła, że tragedia tylko ich wzmocni. Jej sny zostały w najbardziej brutalny sposób zweryfikowane przez tępy ból w sercu, permanentnie zamknięte drzwi gabinetu jej szefa onkologii i ogrom poczucia winy House’a.

- To nie była twoja wina! – krzyknie Lisa wieczorem, w dniu pogrzebu. Będzie płakała, niedbale nałożony makijaż będzie jeszcze bardziej rozmazany, a mężczyzna jej życia będzie siedział na fotelu, zalany w trupa po raz pierwszy od dwunastu lat.

- Dzwonił do mnie. Zaprosił mnie do tego baru – wymruczy mało zrozumiale House i naleje sobie kolejnego drinka. Kiedy Lisa zabierze mu szklankę, po prostu napije się z butelki. – Powiedziałem mu, że mam plany na wieczór i nie mogę. – Zaśmieje się nieprzytomnie. – Dziewczyny przed przyjaciółmi, kurwa, kiedy stałem się takim pierdolonym hipokrytą?

- To nie twoja wina – powtórzy Lisa, tym razem zabierając butelkę. – To był przypadek. To się po prostu wydarzyło.

- Amber – burknie House, wstając z fotela i chwiejnym krokiem podchodząc do barku. Lisa zrozumie, o co mu chodzi i to rozzłości ją bardziej.

- Naprawdę uważasz, że świat się kręci tylko wokół ciebie? Sądzisz, że tylko twoje decyzje mają jakikolwiek wpływ na ludzkie życia?!

House uderzy wyciągniętą butelką whiskey w blat barku. Butelka rozbije się, a bursztynowy płyn zacznie spływać, spływać i skapywać, i wsiąkać w dywan. Mężczyzna odepchnie się gwałtownie od barku, pójdzie do przedpokoju, chwyci kurtkę i kluczyki i wyjdzie z domu. Lisa będzie tak zła, tak zrozpaczona, że nie będzie jej obchodzić, czy diagnosta rozbije się gdzieś tym swoim pieprzonym motorem.

Po raz pierwszy od wielu lat Lisa Cuddy zaśnie na zapłakanej poduszce. Sama.

***

Rano House’a wciąż nie będzie w domu i Lisa będzie miała okropne wyrzuty sumienia. Że była za ostra, że powinna była go wspierać, a nie się z nim kłócić (to był też jego przyjaciel, więcej, to był jego najlepszy przyjaciel), że nie powinna była go wypuścić z domu w takim stanie. Że powinna była za nim pójść.

- Pojedziesz do szkoły autobusem, dobrze? – powie schodzącej na śniadanie Rachel. – Ja muszę znaleźć Grega.

- Nie wrócił do domu? – spyta się Rachel, nasypując sobie płatków. Nie będzie wyglądała na przejętą, ale to pewnie przez towarzyszące jej jeszcze uczucie senności. Lisa pokręci głową, narzuci na siebie płaszcz i wyjdzie z domu. Wsiadając do auta zadzwoni do gabinetu House’a, ale Chase potwierdzi tylko jej przypuszczenia – diagnosty w szpitalu nie będzie. Lisa pojedzie więc do jedynego miejsca, które przychodzi jej na myśl, a do którego House mógłby się bez większych problemów dostać.

***

Apartament będzie wyglądał dokładnie tak samo, jak ostatnim razem, gdy w nim była – sześć lat temu, kiedy pomagała House’owi wynieść ostatnie pudła z rzeczami.

- House?

Drzwi sypialni Wilsona będą uchylone. Lisa pchnie je lekko i wejdzie do środka. Jak podejrzewała, na podwójnym łóżku znajdzie swojego mężczyznę, leżącego na wznak, ze wzrokiem wbitym w sufit. Lisa zdejmie szpilki, wejdzie na łóżko i położy obok diagnosty.

- Bardzo mi przykro – powie, chwytając dłoń mężczyzny. Będzie miała na myśli swoje zachowanie, ich sprzeczkę. To, że pozwoliła mu wyjść.

- Mnie też – odpowie House, nie ściskając jej dłoni. Jemu będzie chodziło o coś zupełnie innego.

***

Pozbieranie się zajmie im kilka miesięcy. Pozbieranie, nie pogodzenie i to jest kluczową różnicą. House nie będzie się odzywał do nowego szefa onkologii i do jakichkolwiek konsultacji będzie wysyłał któreś z Kacząt. Lisa też będzie miała trudności z pamiętaniem, że to Simon, a nie James odbierze słuchawkę, kiedy zadzwoni. Największa zmiana zajdzie jednak w ich wzajemnych relacjach. House się wycofa, zamknie w sobie i tym razem Lisa nie będzie miała przy boku kogoś, kto potrafiłby jej wytłumaczyć enigmę, jaką – mimo tylu lat razem – wciąż był dla niej Gregory House.

- Jesteś szczęśliwa, mamo? – spyta się Rachel, kiedy będą razem odrabiać zadanie domowe z trygonometrii. Lisa zawaha się, tylko przez chwilę.

- Nie wiem – odpowie. Po czym się uśmiechnie. – Ale na pewno będę.

***

Drugi raz będzie po prawie czterech latach i przerazi pacjenta w klinice, nieszczęśnika, który akurat przy tym będzie. I tym razem najszybciej u boku House’a znajdzie się Chase, i tym razem będzie on podtrzymywał słaniającego się szefa. Podobnie jak wtedy, nikt nie będzie wiedział, co House’owi jest, tylko że jest o wiele gorzej.

Jednak w przeciwieństwie do ostatniego razu, nie stanie się to raz. Ataki będą się powtarzać z regularną nieregularnością i nawet House nie będzie tego rozumiał.

***

- Vicodin? – zapyta ze złością Lisa, rzucając House’owi najnowsze wyniki jego badań.

- Przepraszam, nie zrozumiałem – odpowie spokojnie House. Lisa wskaże ręką na kartkę z wynikami; House weźmie ją do ręki i przeczyta. Mrugnie zdziwiony i odłoży kartkę. – To nie są moje wyniki.

- Nie wierzę ci - oświadczy Lisa. – Masz tak długą historię notorycznego kłamania i nadużywania Vicodinu, że mam prawo ci nie wierzyć.

- Jasne – odgryzie się House. – Dwanaście lat bez picia i ćpania, sześć lat bycia z tobą zniknęło gdzieś w próżni, tak?

Lisa westchnie.

- Jeśli masz problem – a wiem, że masz, nie próbuj kłamać – powinieneś przyjść z tym do mnie, a nie sięgać po Vicodin!

- Będę o tym pamiętał, jeśli kiedykolwiek zechcę sięgnąć po Vicodin.

House położy nogi na biurku i ostentacyjnie odwróci głowę i wbije wzrok w sufit. Lisa oprze dłonie o blat biurka i nachyli się w stronę partnera.

- Greg, porozmawiaj ze mną – poprosi. House na nią nie spojrzy.

- Straciłem ochotę.

***

Nie będą się do siebie odzywać przez tydzień. Oczywiście, nadal będą ze sobą pracować, mieszkać, House nadal będzie odbierał Rachel ze szkoły. Tylko… będą to robić w ciszy. Richard Garnett sugerował kiedyś, że cisza przemawiająca za miłość ma o wiele więcej do przekazania. Lisa będzie miała szczerą nadzieję, że się nie mylił.

***

- Przepraszam – powie Lisa ósmego dnia po kłótni, rano. Będzie znała House’a wystarczająco długo, by wiedzieć, że sam nie przeprosi, bez względu na to, jak bardzo by mu przykro nie było. Diagnosta uśmiechnie się, położy dłoń na jej policzku, pochyli i pocałuje. Będzie poranek, ona będzie się spieszyć do szpitala, a on do szkoły, z Rachel, więc będzie to szybki pocałunek. Będzie on jednak i obietnicą na więcej i tego więcej Lisa nie będzie mogła się doczekać.

- Wybaczam – szepnie. Lisa uśmiechnie się rozmarzona. House cmoknie ją jeszcze w czoło, po czym zawoła Rachel i wraz z jej córką – ich córką i Wilson miał rację – wyjdzie z domu. Lisa na szybko wrzuci talerze do zmywarki i zakręci butelkę z sosem klonowym, którego House jako jedyny w domu używał. Ubierze się i wyjdzie do pracy.

Nie będzie podejrzewać, że do domu nigdy nie wróci już taka sama.

***

Gregory House umrze 26 maja 2022 roku, w swoim samochodzie, na trasie z liceum do PPTH. Przyczyna zgonu zostanie określona jako „silny krwotok wewnętrzny nieznanego pochodzenia”. Lisa spędzi godzinę wpatrując się tępo w telefon – w oczekiwaniu, że zadzwoni, że on zadzwoni i że to będzie nieprawdą – po czym wstanie i wyjdzie z gabinetu, zapominając torebki, płaszcza czy kluczy od samochodu. Będzie padać, ale do domu wróci na piechotę.

W deszczu nikt nie będzie widział jej łez.

***

Następny tydzień będzie ciągiem obrazów i kolorów, i Lisa nic z niego nie zapamięta. Wierzchnią częścią świadomości zarejestruje, że Chase kilkakrotnie ją przytulał, że Trzynastka nie przestawała płakać, że Blythe House patrzyła na nią i nic nie mówiła.

Później Lisa przypomni sobie beznamiętny wyraz twarzy Rachel, jej znudzenie przygotowaniami do pogrzebu, dezaprobatę na widok łez matki. I Lisa mogłaby to zrozumieć, gdyby Rachel miała znowu cztery lata i nie rozumiała, co się dzieje. Ale Rachel będzie miała lat piętnaście, bliżej jej będzie do dorosłego niż do dziecka i Lisa nie będzie mogła tego zrozumieć.

- Czy ty nie masz serca?! – spyta Lisa ze łzami w oczach, gdy Rachel przyjdzie i zapyta się, czy będzie mogła pojechać z przyjaciółkami na jakiś kretyński koncert. – Twój ojciec nie żyje…

- To nie był mój ojciec – odpowie chłodno dziewczyna.

- Zejdź mi z oczu – wycedzi Lisa przez zaciśnięte zęby. – Proszę cię… po prostu odejdź.

***

Lisa będzie żałować swoich słów, ale będzie też uważać, że Rachel się należało. Kobieta przekona się, że każdy rozpacza w inny sposób, i powie sobie, że emocjonalne wycofanie się jest sposobem Rachel, sposobem, który najwyraźniej przejęła od House’a. W dniu, w którym wróci do pracy, postanowi, że tego wieczoru przeprosi Rachel. Do domu wróci dopiero po dziewiątej, ale zapalone światło w kuchni powie jej, że jej córka jeszcze nie śpi.

- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak mi było trudno – powie Rachel, gdy tylko Lisa wejdzie do kuchni. Będzie siedzieć przy kuchennym stole i będzie trzymać w ręce pistolet. – Zachowywać pozory.

- Rachel, kochanie, co… - zacznie Lisa, spoglądając to na nastolatkę, to na broń. Rachel zaśmieje się chłodno.

- To? – Dziewczyna spojrzy na pistolet. – To należało do House’a. Pewnie nawet nie pamiętał, że go ma. Znalazłam go w piwnicy, kiedyś, przed Bożym Narodzeniem. Okazał się być całkiem przydatny.

Lisa pokręciła głową. Nie. Boże Narodzenie… Nie.

- W sumie to była ta prostsza część – będzie kontynuować Rachel. – O wiele bardziej problematyczne było, jak pozbyć się Gregory’ego House’a tak, żeby nikt o niczym nie wiedział. – Dziewczyna wyszczerzyła zęby. – Ale zawsze powtarzałaś, mamo, że jestem zdolna. Znalazłam rozwiązanie.

- Rachel, to nie jest śmieszne.

- Widzisz, żebym się śmiała? – Rachel spojrzy na Lisę poważnie. – Nie. Wiesz, mamo? Zniszczyłaś mi dzieciństwo. Odebrałaś jedyną osobę, którą naprawdę obchodziłam, i zastąpiłaś przez upośledzonego emocjonalnie „ojca”. – Rachel podniosła do góry ręce, robiąc w powietrzu cudzysłów wokół słowa ojciec. – Marzyłam, by odszedł. Ale ty nie chciałaś go puścić, więc musiałam ci pomóc.

- Co zrobiłaś? – spyta Lisa, ukradkiem rozglądając się po kuchni. Telefonu jednak nie będzie i Lisa zrozumie, że Rachel musiała go wynieść.

- Byłam grzeczną dziewczynką i robiłam rano śniadanie. – Rachel wzruszy ramionami. - Myślałam, że znów będziemy tylko my, ale ty oczywiście musiałaś być zrozpaczona. – Dziewczyna przewróci oczyma. – Mamo, ty naprawdę nie widziałaś, że on cię tylko unieszczęśliwiał?

- To nie jest prawda – powie Lisa, robiąc mały krok w tył, bliżej drzwi kuchennych, bliżej wyjścia.

- Jest – potwierdzi Rachel. – Ja naprawdę dużo wiem, mamo. Wiem, jak działają przestępcy i wiem, co robić, żeby nikt cię nie podejrzewał. A wiesz, skąd to wiem? – Rachel wstanie od stołu, wciąż ściskając pistolet. – Bo tak naprawdę nie mam żadnych przyjaciół. – Zrozumienie pojawi się na twarzy Lisy, podczas gdy Rachel podniesie pistolet i wyceluje w głowę Lisy. – Lisa Cuddy, dziekan medycyny. Pogrążona w rozpaczy po śmierci partnera popełnia samobójstwo w swoim domu. To niezupełnie tak miało wyglądać, ale pozostawiasz mi mały wybór, mamo. – Rachel zrobi krok do przodu. – Wiem, jak celować, by wyglądało to na samobójstwo. I o mnie się nie martw, mamuś. – Rachel uśmiechnie się smutno. – Poradzę sobie.

Rachel pociągnie za spust i pistolet wystrzeli. Wszystko skończy się w kuchni, przy dębowym stole.

***

Pukanie do drzwi odrywa go od analizowania materiałów z całego dnia. Wstaje, przeciąga się i ospałym krokiem idzie do holu. Otwiera drzwi.

- Cześć, tatusiu.

- Rachel? - Dziewczyna kiwa głową, po czym wybucha płaczem i rzuca się w jego ramiona. Lucas mruga zdziwiony i przytula do siebie szlochającą nastolatkę. – Rach, co się stało?

- U-uciekłam z-z domu – chlipie dziewczyna, podczas gdy detektyw prowadzi ją do salonu i sadza na kanapie. – B-byłam w k-kinie i j-jak w-wróciłam t-to mama… Mama…

Płacz nasila się. Lucas rezygnuje z pójścia do kuchni i zrobienia herbaty; zamiast tego siada na kanapie obok dziewczyny i mocno ją tuli.

- Pokłóciłyście się? – pyta z troską. Wie o wszystkich kłótniach i problemach w rodzinie Rachel; dziewczyna przychodziła do niego z każdym problemem, ostatnio coraz częściej. Lucas jest szczęśliwy, że dziewczynka, o której od dawna myślał jak o córce, nie zapomniała o nim tak, jak jej matka. Chociaż wątpi, czy Lisa – gdyby wiedziała, co Rachel robi gdy podobno „odwiedzała znajomych” – byłaby równie ucieszona.

- Ona n-nie żyyyje! – chlipie Rachel i ukrywa głowę w ramieniu detektywa. Lucas nie wie, co powiedzieć. Doskonale zdaje sobie sprawę, że ostatnie kilka miesięcy było dla Lisy trudnych, ale nigdy nie podejrzewał, że kobieta mogłaby stoczyć się tak nisko, że targnęłaby się na swoje życie i zostawiła tego aniołka samego.

- Zawiadomiłaś policję? – Rachel kręci głową i Lucas się nie dziwi. Widok martwej matki pewnie był wystarczająco traumatyczny, by zmusić dziewczynę do ucieczki bez zastanowienia. – Zaraz zadzwonimy. Mam tam przyjaciół, poproszę, by przesłuchali cię dopiero jutro, dobrze? – Rachel kiwa z wdzięcznością głową. Lucas zostawia ją na chwilę i idzie do biura, zadzwonić. Ustala z zaprzyjaźnionymi śledczymi, że dziewczyna zostanie u niego do jutra – dopiero wtedy policjanci z nią porozmawiają. Lucas dziękuje przyjaciołom i odkłada słuchawkę. Wraca do salonu, gdzie Rachel dalej siedzi na kanapie, zapłakana i zszokowana. – Chodź, księżniczko – mówi detektyw, po czym bierze nastolatkę na ręce. Jest wyjątkowo drobna, jak na swój wiek. – Wciąż nie pościeliłem w twojej sypialni.

Lucas zanosi dziewczynę do pokoju gościnnego, który dawno ochrzcili „sypialnią Rachel”. Kładzie dziewczynę na łóżku i głaszcze ją po włosach, jak wtedy, kiedy miała dwa latka i śniły jej się koszmary, kiedy wszystko było idealne.

- Nie bój się, księżniczko – szepce detektyw i całuje ją w czoło. – Wszystko skończy się dobrze.

KONIEC


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pon 22:37, 12 Kwi 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:07, 10 Kwi 2010    Temat postu:

Jeżu, Katty. To jest właśnie to, o czym po cichu sobie marzyłam. To znaczy, może nie. Spodziewałam się, że przy takim opisie fika każdy pójdzie na łatwiznę i uszyje mi ubranie. W mojej głowie siedział raczej inny pomysł. Ale to... to. Jeżu.

Najbardziej mi się podoba, z jakim kunsztem spełniłaś tę część, w której mówiłam o piorunującym zakończeniu. Przez chwilę myślałam, że to House zabił Wilsona, potem byłam pewna, że ich obu wykończył Lucas. A koniec. Koniec to najbardziej nieoczekiwana rzecz, jaką mogłaś wymyślić. Uwielbiam cię i ten fik za to. Poza tym narracja spełniła swoją rolę. Och, i to jak! Aż mi w pewnych chwilach brakowało tylko nastrojowej muzyki w tle. Zresztą, zamierzam to przeczytać jeszcze z kilkadziesiąt razy, żeby wypełnić sobie niedopowiedzenia moimi przypuszczeniami i puścić podczas czytania coś psychodelicznego i klimatycznego. Ale ja o narracji - wprowadziła niesamowite uczucie, uczucie zagrożenia, które kazało mi myśleć, że zaraz w następnym zdaniu będzie wielkie bum! i ktoś kogoś zabije, napadnie, zgwałci, etc. Ogólnie, w pewnej chwili byłam przekonana, że House molestuje Rachel. I do ostatniej linijki czekałam na kwestię Lucasa 'Dobrze się spisałaś, mała'. To oczywiście nie ma na celu wytknięcia, że się zawiodłam, broń Boże! Wręcz przeciwnie - dostałam więcej, niż mogłam oczekiwać. I to o wiele więcej. Moment zaskoczenia był naprawdę piorunujący. I wszystkie te opisy, które trzymały w niepewności, wszystkie te perełki (a Lisa była dwa razy szczęśliwsza, ten akapit zapadł mi w pamięć). Genialne, Katty, genialne! Chyba się tego nauczę na pamięć.
Cytat:
Wszystko skończy się dobrze.

A tu przeszedł mnie dreszcz. Wszystko jest idealne. Tytuł dopełnia całość i jest wisienką na ogromniastym, czekoladowym torcie ^^

e2: (nie mogę patrzeć na to, jak pominęłam tyle znaczących kwestii) Nakreślenie postaci! Jak mogłam zapomnieć o tym. Nie mogłam się po prostu otrząsnąć z wrażenia. House. Ten zmieniony, tajemniczy House, który w opisach wydaje się być dobry i kochający (choć tak samo house'owy, jak wcześniej), ale między wierszami mam wrażenie, że skrywa jakąś tajemnicę, a to każe mi trzymać się na baczności. I trzymam i czekam, aż ogłosisz, że House wymordował całą swoją rodzinę. A nagle okazuje się, że wszystko jest nie tak, jak myślałam. Rachel z tego fika to zdecydowanie moja najulubieńsza Rachel. Jest tak cudowna, tak świetnie trzymająca pozory, ale kiedy już zorientuję się, co się wydarzyło... Dziewczynka staje się przerażająca, potworna w swojej dokładności, umiejętnościach, grze aktorskiej. To, jak z zimną krwią zabija swoją matkę, to mrozi krew w żyłach. Och, kocham to uczucie. Rachel była genialna. Cuddy. Ona wydała mi się osobą, która na pewno zbrodni nie popełniła. Była tą Lisą, którą tak bardzo lubię - charyzmatyczną, ale opiekuńczą, kochaną. Taką dzielną, ale też szukającą oparcia w Housie, w córce, w kimkolwiek.

Wszystkie wypowiedzi bohaterów były takie... mocne. Czasem raniące, czasem zmuszające do powiedzenia sobie 'stop' i zastanowienia się nad ich sensem. Zawsze pozostawiały po sobie jakieś uczucie, to złość, to smutek, przerażenie. Żadna nie była bezbarwna. Opisy mistrzowskie, zwłaszcza, że narracja w czasie przyszłym. Takie przedstawiające rzeczywistość, tylko prawdę, bezlitośnie opisujące to, co się naprawdę zdarzyło, nie pozostawiające czytelnikowi nadziei na oszukiwanie się, że 'wszystko będzie dobrze'. I końcówka, która mrozi. Mój borze. Takie coś chciałabym czytywać częściej...

Jesteś niesamowita. Dziękuję, dziękuję, baaaaardzo dziękuję
G.

Btw. Czytając życzenie, możecie sobie, drodzy czytelnicy, wyobrazić, jak chorą psychikę posiadam ja xD

e: Żałość mnie bierze, jak patrzę na długość tego komentarza. Twój twór, Katty, zasługuje na o wiele dłuższy wywód. Z wszelkimi wyrazami zachwytu w środku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Sob 23:49, 10 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:11, 11 Kwi 2010    Temat postu:

Nie mogę pozostawić tego bez komentarza. Nie mogę, naprawdę. Przeczuwam, że będzie on wysoce niekonstruktywny, ale cóż, po prostu muszę jakoś wyrazić mój niepomierny zachwyt.

I tu już zaczynają się schody, bo nie wiem, od czego zacząć - może od moich skojarzeń dotyczących Rachel, może być? Otóż podejrzewałam ją. Serio. Ale taki koniec uznałam za niemożliwy, bo nie sądziłam, że to będzie aż tak psychodeliczne! W pewnym momencie przywiodła mi na myśl postać Gage'a ze "Smętarza dla zwierzaków" Kinga (gwoli ścisłości - Gage'a, nazwijmy to, po, coby nie zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły xD), ale takie przedstawienie bardzo mi odpowiadało.
Swoją drogą - znielubiłam Rachel, bo nie lubiła House'a - co ona sobie niby, cholera, myślała, hmm? Z drugiej strony jednak to było dosyć interesujące spojrzenie, bo mała we wszystkich odsłonach uwielbiała wujka Grega, a tu proszę, zamierzała go wykończyć.
I na dodatek to tak idealnie współgra z tytułem.

Po drugie: narracja. Tutaj całkowicie zgodzę się z gehenn:
Cytat:
(...) wprowadziła niesamowite uczucie, uczucie zagrożenia, które kazało mi myśleć, że zaraz w następnym zdaniu będzie wielkie bum! i ktoś kogoś zabije, napadnie, zgwałci, etc.

Taak, to jest to, co czułam przy czytaniu. Chyba nigdy nie spotkałam się z czymś napisanym w taki sposób. Miałam wrażenie, że zaraz skądś wyłoni się błyszczące ostrze i po chwili będzie po nim ściekała krew postaci, może jestem nienormalna, ale naprawdę podobała mi się taka perspektywa! A Ty i tak poradziłaś sobie z tym w inny sposób, przedstawiając nam zupełnie zaskakujący finał.

Numer trzy: postacie. I tu zapala mi się czerwona lampka sygnalizująca, że powinnam kończyć, bo za chwile sama zaplączę się w tym, co chcę powiedzieć. Posłucham jej (pierwszy raz w życiu chyba), powiem tylko tyle, żeby było w miarę zrozumiale: wszystkich nakreśliłaś tak, jak być powinno - nikt nie mówił na tyle dużo, żeby go nie podejrzewać. I to zaledwie malutka część tego, co myślę, pomijająca z pięćdziesiąt punktów widzenia, jednak nie będę dalej brnąć w rozważania. xD

Cytat:
ŻYCZENIE NR 3: długa, bardzo psychodeliczna miniaturka Huddy, najlepiej pełna obłędu, krwi, przemocy, z przygnębiającym i piorunującym zakończeniem

Jej, gehenn. Kocham Cię za to życzenie. A Ciebie, Katty, kocham za to, że je tak cudownie spełniłaś! To znaczy, hmm, fick nie był dla mnie, ale jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam go przeczytać.
Mam niedługo urodziny, napiszesz mi coś psychodelicznego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:35, 11 Kwi 2010    Temat postu:

gehnn, nawet nie wiesz, jak mi ulżyło, gdy zobaczyłam Twój komentarz. Cały czas bałam się, że nie trafię w Twój gust, że nie będzie to wystarczająco krwawe i pokręcone. (Krwawe nie jest, przepraszam.)

Cytat:
Przez chwilę myślałam, że to House zabił Wilsona, potem byłam pewna, że ich obu wykończył Lucas.

Oooch, nie chcesz wiedzieć, jak ten fik miał wyglądać w pierwszej wersji. Miała być większa masakra i mieli wszyscy zginąć. Ale ostatecznie stwierdziłam, że mniej krwi, ale bardziej zaskakujący morderca będzie lepsze.

Cytat:
Ale ja o narracji - wprowadziła niesamowite uczucie, uczucie zagrożenia, które kazało mi myśleć, że zaraz w następnym zdaniu będzie wielkie bum! i ktoś kogoś zabije, napadnie, zgwałci, etc.

Cieszy mnie, że tak sądzisz. To drugi fik w czasie przyszłym, jaki napisałam, i muszę stwierdzić, że taka narracja jest świetna. Wprowadza nastrój grozy, jest idealnie katastroficzna. Po prostu nie nadaje się do opisywania szczęśliwych wydarzeń.

Lucas. Lucas jest taki, a nie inny częściowo dlatego, że osobiście postać bardzo lubię i sprzeciwiam się słownemu znęcaniu się nad nim. A częściowo również dlatego, że on jest po prostu jedynym całkowicie niewinnym, całkowicie poza.

Cytat:
Rachel z tego fika to zdecydowanie moja najulubieńsza Rachel.

Prawdę mówiąc bałam się, że zostanę zlinczowana za taką charakteryzację słodkiej, malutkiej córki Lisy.

Bardzo dziękuję, za życzenie i za komentarz. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego poświątecznego.

***

a_cappella, bardzo dziękuję. Zastanawiałam się, jak najlepiej oddać groże i nieuniknioność - jest takie słowo? - sytuacji i pomyślałam o czasie przyszłym. On świetnie pokazuje, że tak, tak będzie, to się po prostu stanie i nic na to nie poradzimy.

Cieszę się, że postaci są realistyczne. Zależało mi, by przez cały fik wrzucać drobne wzmianki o tym, co naprawdę się dzieje, ale które Lisa by ignorowała, z braku wszystkich informacji. Jednak kiedy już ma się je wszystkie, cała reszta staje się oczywista.

Dziękuję za komentarz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:50, 11 Kwi 2010    Temat postu:

gehnn, masz duuuże wymagania

ten fick jest genialny! jeden z najlepszych, które czytałam!
zrobienie z Rachel morderczyni - nigdy nawet by mi coś takiego do głowy nie przyszło!
no i jeszcze ta narracja! idealna do takiego ficku!
bardzo mi się podobało! kocham takie ficki!
to, że masz talent do pisania chyba wiesz, ale i tak muszę to napisać: świetnie piszesz!

PS Wybacz, że mój komentarz nie jest tak długi i dokładny, jak gehnn i a_capelli ale nie umiem takich pisać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:08, 17 Kwi 2010    Temat postu:

Świetny fick wow Powinnać pisać jakieś książki kryminalne Świetnie zbudowałaś napięcie... ta narracja
Na początku mnie odrzuciła, bo po prostu nie lubię takiej Ale im dalej czytałam tym bardziej mi pasowała.... Na końcu zrozumiałam, że tak musiało być
Tyle jestem narazie w stanie napisać
Jesteś GENIUSZEM
Pozdrawiam i życzę chęci na dalsze pisanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:29, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Zajrzałam tu tylko na moment: "Zobaczę o czym to jest i idę spać, bo nie mam już na nic siły...". I oczywiście przeczytałam wszystko do końca, z komentarzami włącznie

Przepraszam, że powtórzę za Przedmówczyniami, ale muszę - narracja jest po prostu genialna! Chyba wcześniej nie spotkałam się z czymś podobnym i nie spowdziewałam się, że użycie czasu przyszłego może mieć taki piorunujący efekt. Efekt hipnotyzujący, wciągający, budujący ten niesamowity nastrój, jakby ów ktoś, kto opowiada o tym, co ma się zdarzyć, z taką precyzją, z taką przerażającą pewnością, naprawdę miał władzę nad przyszłymi zdarzeniami... Brrr.


Zakończenie absolutnie powalające. Scena, gdy Rachel strzela do matki, jest naprawdę przerażająca... To chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie w ogóle można sobie wyobrazić... Po prostu robi się lodowato... Niesamowicie oddałaś ten psychopatyczny aspekt Rachel, z zimną krwią planującej i wykonującej kolejne morderstwa... Choć w pełnej krasie widzimy to dopiero w samej końcówce. Razem z Lisą, patrzącą na córkę mierzącą do niej z ppistoletu, najpierw nie chcemy uwierzyć w to, co widzimy, potem powoli dociera do nas, że to wszystko układa się w logiczną całość, i wtedy ogarnia nas totalna panika... Scena - mistrzostwo.
A potem Rachel odgrywająca histerię u dobrodusznego i nie mającego o niczym pojęcia Lucasa, któremu z łatwością będzie mydlić oczy tak jak i innym, i który teraz być może stanie się jej kolejną ofiarą... I ta świadomość, że dziewczynie udało się popełnić zbrodnię doskonałą, że nikt nigdy nie pozna prawdy, że nikt za to nie odpowie... Że można mieszkać pod jednym dachem z potworem, kochając go całą duszą i zupełnie niczego nie podejrzewać... Naprawdę przerażająco dobrze to oddałaś...

Muszę przyznać, że wątek Rachel od początku wzbudził moje zainteresowanie. Te krótkie spojrzenia, urywki zdań, gesty... Zdradzały, że coś z nią jest "nie tak". Dziwiło mnie tylko, że Lisa niczego nie zauważa... Ale to są drobiazgi, których przypuszczalnie sami jakże często nie zauważamy. To tylko narrator jest wszechwiedzący... Czekałam zatem, co z tego wyniknie. Pomyślałam, że Rachel poprosi matkę, by ta odeszła od House'a i Cuddy w końcu jej ulegnie i z tego powodu będą się dantejskie sceny między nimi wszystkimi naraz i każdym z osobna rozgrywać... Ale takiego zakończenia się nie spodziewałam... Tak, frapowało mnie to, że Rachel jest nieszczęśliwa. No i w zasadzie była... Tylko ja sądziłam, że w taki bardziej "normalny" sposób Ale naprawdę powody miała. Musiała przecież być bardzo do Lucasa przywiązana. Znała go od kiedy pamięta, spędziła z nim pierwsze - najważniejsze - lata swojego życia. Był jej ojcem. Gdy odszedł, rozpadł się jej świat. I zjawił się House. A House jaki jest, każdy widzi Nie nawiązuje zbyt łatwo relacji z innymi, ma trudności z okazywaniem uczuć, i bywa naprawdę nieprzyjemny. A poza tym w jej odczuciu - rozbił jej rodzinę. Mieli prawo nie zapałać do siebie gorącym uczuciem. Rachel miała prawo czuć się niezrozumiana i osamotniona... Już ten wątek sam w sobie był ciekawy... Zwłaszcza, że zazwyczaj w fikach R. i H. dogadują się doskonale... Ale że to wszystko doprowadzi do takiego finału, to zupełnie się nie spodziewałam...

A gdy już się o tym wszystkim wie i czyta się tekst drugi raz, można podziwiać, można obserwować, jak to wszystko pięknie zbudowałaś, jak ta frustracja w Rachel rośnie, po troszku, pomalutku, pozornie mało istotne sytacje, niby-drobiazgi kumulują się w jej psychice... U kogoś innego wywołałyby "zwykłą" depresję, młodzieńczy bunt... Ale tu mamy prawdziwą, śmiercionośną eksplozję. Tak piorunująca mieszanka genów i okoliczności nie zdarza się na szczęście często (choć oczywiście ZBYT często - w idealnym świecie nie powinna się zdarzać wcale...), ale może to być jednak swego rodzaju przestroga dla nas - dla nas wszystkich, nie tylko tych mających na wychowaniu psychopatów Przestroga, że czasem nie słuchamy najbliższych uważnie, że nie dostrzegamy drobnych, a tak wiele mówiących gestów... Że częściej powinniśmy się zatrzymywać i w spokoju porozmawiać, opowiedzieć o ważnych dla nas sprawach, po prostu pobyć, być razem... By nie umknęły nam rzeczy naprawdę istotne. Zabicie ojca i matki może tu być metaforą zabicia własnych - i czyichś - uczuć, wzajemnych relacji... Ze wszystkich sił musimy starać się temu zapobiec. Takie przesłanie tu wyczytałam...

Ależ analizę zrobiłam... Wybaczcie

Katty - świetnie się czyta, ciekawe postaci, emocje rosną z każdym kolejnym zdaniem... Gratuluję szczerze

Pełna podziwu
Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 4:34, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin