Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Czy leci z nami instrukcja obsługi? [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rehab
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:11, 21 Lut 2009    Temat postu:

Syśka napisał:

- To Trzynastka – powiedział Greg wskazując palcem dr Hadley – Jak trochę podrośniesz da nam namiary na swoje młodsze koleżanki.
Porozumiewawczo mrugnął okiem do syna.
Lupus zadowolony z zainteresowania ojca jego osobą wyszczerzył swoje jedyne dwa dolne zęby.
- Ślini się na samą myśl – rzucił House z lubieżnym uśmieszkiem.
Tych tu natomiast - kiwnął głową w stronę pozostałych lekarzy – możesz z łatwością rozróżnić po …yyy… stopniu opalenizny.
Pochylił się nad synem i zasłonił twarz ręką przed pracownikami.
- Dr Forman to chłopak Trzynastki – dziecko otworzyło buzię i przypatrywało się uważnie bliźniaczym oczom swojego ojca. – Jakbyś kiedyś chciał zobaczyć zebrę to poproś Fourteen żeby się przytulili.


Osobiście padłam ze śmiechu xD Po prostu jeden z lepszych tekstów jakie czytałam.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rehab dnia Sob 22:11, 21 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:15, 21 Lut 2009    Temat postu:

Uwielbiam tego fika - Pozytywną Dawkę Codziennej Energii, Przedłużacza Życia, Wspaniale Napisaną Prozę! !

Oczywiście, że szpital pogrążał się w chaosie, bo kto (lub co ), jest w stanie funkcjonować poprawnie bez Cuddy ?? Wróciła na stanowisko - i bardzo dobrze, bo odzyskała tą cząstkę jej dotychczasowego życia, której jej ostatnio bardzo brakowało... i chyba nie tylko jej . Albowiem wróciły też jej stroje ..

Aa!! Lupus (zaczynam naprawdę lubić to imię ) w gabinecie tatusia! I już ma własnych tragarzy.... czy tam tych od noszenia lektyki . widać, że dziecko kocha ojca i jest zachwycone każdą chwilą poświęconej mu uwagi... ale trudno się dziwic - ja sama byłabym w siódmym niebie ... A to przedstawienie zespółu? GENIOUS!

Cytat:
- To Trzynastka – powiedział Greg wskazując palcem dr Hadley – Jak trochę podrośniesz da nam namiary na swoje młodsze koleżanki.
Porozumiewawczo mrugnął okiem do syna.
Lupus zadowolony z zainteresowania ojca jego osobą wyszczerzył swoje jedyne dwa dolne zęby.
- Ślini się na samą myśl – rzucił House z lubieżnym uśmieszkiem.

Ciekawe, KTO się ślini . Bardziej chyba tata, choć nie powinien

Cytat:
– Tych tu natomiast - kiwnął głową w stronę pozostałych lekarzy – możesz z łatwością rozróżnić po …yyy… stopniu opalenizny.
Pochylił się nad synem i zasłonił twarz ręką przed pracownikami.
- Dr Forman to chłopak Trzynastki – dziecko otworzyło buzię i przypatrywało się uważnie bliźniaczym oczom swojego ojca. – Jakbyś kiedyś chciał zobaczyć zebrę to poproś Fourteen żeby się przytulili.

zabiłaś mnie tym tekstem ! Już nigdy, przenigdy nie wybiorę się do ZOO, bo nie wytrzymam ze śmiechu na widok tego biednego zwierzęcia - a co tu mówic o przejściu po pasach dla pieszych! Będę musiała uważać, żeby nie nadepnąć tych białych

Cytat:
- Ten średnio wysmażony – kontynuował House – przygotowuje się do „Mistrzostw w reanimacji w każdych warunkach”

Niedawno zrobiłam sobie z nich powtórkę

Cytat:
- Wszystkie badania potwierdzają – powiedział rzeczowo neurolog. – Poziom białka w moczu, niedokrwistość. Wykluczyliśmy kiłę. To musi być toczeń.
House spojrzał na syna mrużąc z ciekawości oczy.
- Lupus – zapytał poważnie – czy Ty zarażasz?!

House, czy na toczeń można się zaszczepić ? Jeśli tak, to...

Aww....... a House chyba dobrze się czuje w roli ojca.... gra dziecku na gitarze z niekłamaną radością, a ono... ono stanęło! Zrobiło chyba pierwszy krok! przybrało ludzka postawę ! Słodkie....

Cytat:
- House! On stoi… - wyjąkała Lisa.
- No popatrz – Greg spojrzał z uznaniem na syna, który oparty o stolik uginał nóżki w rytm granej przez niego piosenki. – a nawet nie zaczęliśmy oglądać pornosów…

Ale tym mnie zastrzeliłaś, pervecie



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:22, 22 Lut 2009    Temat postu:

Ostatnie zdanie powaliło mnie na kolana!
Uśmiałam się jak głupia. Najbardziej podobał mi się tekst o zebrze. Bardzo celny!
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:51, 22 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
- Dr Forman to chłopak Trzynastki – dziecko otworzyło buzię i przypatrywało się uważnie bliźniaczym oczom swojego ojca. – Jakbyś kiedyś chciał zobaczyć zebrę to poproś Fourteen żeby się przytulili.

OMFG! To jest chyba tekst tygodnia ;D nie widze co pisze, oczy mam załzawione ze śmiechu hah, mistrzostwo podwójne!
A co do reszty...potrójne mistrzostwo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:11, 23 Lut 2009    Temat postu:

PART 4

- Jimmy! – do wnętrza gabinetu Wilsona dobiegał krzyk Housa zduszony taflą szkła. Z nosem przyklejonym do drzwi wejściowych balkonu Greg stał na tarasie i robił do przyjaciela głupie miny, nie przejmując się zupełnie obecnością pacjentki onkologa.
Wilson wiedział, że ignorowanie go nie przyniesie żadnego rezultatu. Może być tylko gorzej.
- Pani wybaczy – zwrócił się do pacjentki z przepraszającym uśmiechem. – To mój wieloletni pacjent. On bardzo cierpi, a ja nie potrafię mu pomóc.
- Może dlatego, że nie jest Pan psychiatrą – mruknęła pod nosem kobieta i wyszła z gabinetu.

- Co Ty wyprawiasz, House? – zapytał James otwierając drzwi i wpuszczając Grega do środka.
- Testuję, czy nadajesz się na niańkę mojego syna – uśmiechnął się rozbrajająco diagnosta.

***

- Tu jest mleko, James – Lisa pośpiesznie po raz trzydziesty przedstawiała Wilsonowi topografię swojej kuchni.
- Spokojnie, nie martw się, wszystko będzie w porządku – powiedział Wilson uspokajająco jednocześnie wypychając Cuddy z kuchni. – Idźcie już!
Przecież opieka nad niemowlakiem nie mogła być, aż tak trudna. Nakarmi, przebierze i położy spać. Proste.

Lisa i Greg bardzo rzadko gdziekolwiek wychodzili. Cuddy mimo swego towarzyskiego usposobienia spędzała większość wieczorów z Lupusem i jego „nie-wyjściowym” ojcem w domu. Dziś jednak House został zmuszony do towarzyszenia jej na ważnym bankiecie. Włożył nawet wyprasowaną koszulę!?!

Wilson spojrzał na małego chłopca, który siedząc w kojcu próbował wcisnąć do plastikowej żyrafki z okrągłymi otworami sześcienny klocek.
Uśmiechnął się z pobłażaniem i poszedł do kuchni przygotować mleko.
Miało być 3 miarki na 70 mililitrów czy 7 na trzysta?! – zastanowił się onkolog i za chwilę skarcił się w myślach – Trzeba było sobie zapisać!
Zrobił mleko „na oko” i wrócił do pokoju.
- Ma-ma! – krzyknął radośnie Lupus na widok Wilsona lub butelki z jedzeniem.
James podniósł malucha i wyjął mu z rąk plastikową zabawkę.
W środku grzechotał klocek. Wilson zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
- Ma-ma! – powtórzyło dziecko wyrywając onkologa z zadumy nad zabawką.
Usiadł kładąc dziecko na kolanach. Malec z radości gwałtownie pomachał rączkami tak, że butelka wytracona z rąk Jamesa wykonała dwa i pół obrotu zanim z łoskotem spadła na podłogę. Pedantyczna natura Wilsona nakazała mu natychmiast zerwać się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do wytarcia rozlewającego się z butelki mleka.
Posadzony na podłodze Lupus zwinnie zmienił styl poruszania się na raczkowanie i postanowił rozejrzeć się po pokoju. Szczególnie zainteresował go jeden, ciekawy przedmiot.

Wilson po 15 sekundach przebywania w kuchni zreflektował się, że zostawianie niespełna rocznego dziecka bez opieki może być uznane przez niektórych za nieodpowiedzialne. Chwycił więc jedną z ulubionych, haftowanych ścierek Lisy z zamiarem przekwalifikowania jej na szmatę do podłogi.
Był już prawie w salonie gdy bliżej nieokreślony hałas zatrzymał go w progu. Następny był już tylko rozdzierający płacz dziecka. Przerażony rzucił się w kierunku chłopca.
Jednak biegnący James Wilson plus niewielka plama mleka na podłodze zaowocowały głośnym krzykiem:
- O żesz w du…!!! – i trzaskiem łamanego stolika, na którym poległo ciało onkologa.
Jedynym pozytywnym efektem jaki odniosła ta scena był głośny, zanoszący się śmiech małego Lupusa.
Wilson spojrzał w stronę dziecka nienawistnym wzrokiem i w tym momencie dostrzegł ukochaną gitarę Housa, z nienaturalnie wygiętym gryfem, leżącą obok chłopca.
Zerwał się z podłogi, a właściwie szczątków stolika, jednak ból w kostce spowodował, że opadł z jękiem na kanapę.

Przez chwilę zastanowił się czy nie powinien zadzwonić do Lisy, ale oznaczałoby to narażenie się na zarzut nieudactwa. Najpierw musi posprzątać to Waterloo.
Spojrzał na swoja kostkę. Zaczynała puchnąć.
Musi coś z tym zrobić. Najpierw jednak trzeba unieruchomić tego małego…
- Lupus?! - Wilson szukał wzrokiem po całym pokoju dziecka, które jeszcze sekundy temu siedziało obok połamanej gitary.
Stanął na jednej, zdrowiej nodze i gorączkowo rozglądał się. Chłopca jednak nigdzie nie było.
- Boże! Schody! – wrzasnął James i opierając się o ścianę dokuśtykał do korytarza.
Tu jednak dziecka na szczęście nie było. Swoim kulawym krokiem sprawdził też kuchnię.
Wilson zaczynał przypominać kłębek nerwów nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dźwięk wydobywający się z telewizora skierował jego podskoki na jednej nodze spowrotem do salonu.
Lupus stał 5 centymetrów od włączonego ekranu z kawałkiem kolorowego papieru w buzi.
- Wypluj to! – zawołał w stronę dziecka próbując dostać się w jego pobliże.
Było to jednak "delikatnie" utrudnione ze względu na stan jego kostki oraz zmyślny tor przeszkód, który malec ustawił ze swoich zabawek. James przeskakiwał kolejne klocki i maskotki asekuracyjnie trzymając się zasłonki.
Ten wieczór jednak nie należał do jego najbardziej fartownych i zaczepił o jedną z ostatnich na swej drodze zabawek. Przechylił się do przodu.
Wtedy zrozumiał, że zasłonki nie są w stanie utrzymać ciężaru dorosłego człowieka. Runął na ziemię pokryty jasnym płótnem w kwiaty.

W tej chwili James Wilson miał już dość.

Wygrzebał się ze swojego całunu, doczołgał się do chłopca i przygarnął go do siebie. Wyjął mu z buzi na wpół zjedzony papier, z którego uśmiechała się lubieżnie kompletnie naga modelka.
Pod fortepianem dostrzegł stos kolorowych skrawków, które jak się domyślał były kiedyś „magazynami dla dorosłych” Housa.
Tam się ukrywałeś?! - spojrzał z rezygnacja na dziecko.
- Nie wiem czy mama będzie zachwycona, że w tym wieku dokonałeś już konsumpcji?! – powiedział słabo.
- Ma-ma! - odpowiedział radośnie Lupus patrząc na onkologa rozbrajającymi, niebieskimi oczami.
- Mama, mama – powtórzył zirytowany Wilson przedrzeźniając dziecko – Mama to nas zabije jak zobaczy…
Nie miał już nawet siły rozglądać się po tych zgliszczach. Postanowił przeprowadzić krótką analizę sytuacji i przedsięwziąć konkretne kroki.
Po pierwsze – jedzenie!
Miał do wyboru dać dziecku pół butelki zimnego mleka z podłogi lub rozpocząć całą procedurę przygotowywania pokarmu od początku. Wybór był prosty.

Trzymając dziecko na ręku przesunął się po mleko, a następnie doczołgał do kanapy.
- Mam nadzieję, że już nie raz wylizywałeś rodzicom podłogę – powiedział wkładając dziecku do ust brudny smoczek.
Chłopiec jadł łapczywie powoli przymykając oczy ze zmęczenia. James ułożył się wygodniej na kanapie, tak by nie rozbudzić dziecka zmianą pozycji. W duchu oddał już pół majątku na cele dobroczynne o ile tylko dziecko zaśnie.
Wiedział, że powinien chociaż spróbować uprzątnąć ten bajzel, pomyślał jednak, że na kilkuminutowy odpoczynek sobie zasłużył. Zamknął oczy i momentalnie zasnął.

Było przed dwunastą, gdy Lisa i Greg otwierali drzwi swojego mieszkania.
Lisa stanęła w progu salonu i miała tylko dwie myśli.
Albo to nie jej dom albo to wizyta Trittera.
- Joł! Jimmy! Jestem pod wrażeniem – głupkowaty śmiech House rozbudził onkologa, który spojrzał na przyjaciół zaspanym wzrokiem.
- James, co tu się… - Lisa nie potrafiła zrozumieć.
Zasłony, zabawki, rozlane mleko, szczątki stolika… - wszystko to rejestrowała z załamana miną.

Wilson zdążył już powrócić do rzeczywistości i jedyny plan jaki obecnie miał to natychmiastowa ewakuacja. Zanim House znajdzie gitarę.
Delikatnie przełożył dziecko ze swojego brzucha na zwalnianą właśnie kanapę. Wstał szybko na swoja jedną nogę i dokuśtykał do przedpokoju.
Cuddy nadal w szoku, widząc grymas bólu na twarzy Wilsona, zapytała jednak:
- Co Ci się stało? Potrzebujesz pomocy, James?
- Jedyne czego potrzebuję – powiedział wydawałoby się wrogim tonem – to wysłać do matki Housa kwiaty wraz z kondolencjami. Bo jeśli choć raz w życiu przeżyła to co ja tego wieczoru to jej posąg powinien stać na Liberty Island zamiast Statuy Wolności.
Wychodząc trzasnął drzwiami.

...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Syśka dnia Pon 21:11, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:25, 23 Lut 2009    Temat postu:

Cudowne!
Śmiałam się i śmiałam, i przestać nie mogłam!
Lupus to niezły rozrabiaka jest. Do gazetek taty się dobiera?
Biedna, biedna gitara. I biedny, mój kochany Wilson!
Pięknie, czekam na ciąg dalszy.
Byleby James nie wylądował w drewnianym pudle!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:56, 23 Lut 2009    Temat postu:

Gitara?!?! GITARA?!?!
Moje rockowe serce krwawi, jak można ZŁAMAĆ GITARĘ?!
Bosz, ja cierpię a ona nawet nie była moja, co na to biedny House?!

Podobnie jak Czarna Kawa - zanosiłam się śmiechem czytajac
Lupus tresuje wujka Wilsona, tak ma być!
House i Cuddy razem... na bankiecie... o jak pięknie

Czekam niecperrrrpliwie na CD. Tym niecierpliwiej, że nie mogę sie doczekać reakcji House'a. Wilson może ucierpieć o wiele bardziej, niż ucierpiał w starciu z House'm w wersji mini


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pannaX
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:57, 23 Lut 2009    Temat postu:

Absolutnie kapitalne!!!!!
House jako ojciec bezbłędny ! I ta prezentacja ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:20, 23 Lut 2009    Temat postu:

Jak tylko zalogowałam się na forum, to do tego fika rzuciłam się jako do pierwszego ! I z efektem natychmiastowym miałam gigantycznego banana na twarzy , a wszystko dzięki Tobie . A wiesz, że podobne przygody miałam (miałam, ekh.. MAM ), ze swoim trzyletnim siostrzeńcem? - te dzieci są niesamowite ...

Cytat:
Z nosem przyklejonym do drzwi wejściowych balkonu Greg stał na tarasie i robił do przyjaciela głupie miny, nie przejmując się zupełnie obecnością pacjentki onkologa. Wilson (...)
- Pani wybaczy – zwrócił się do pacjentki z przepraszającym uśmiechem. – To mój wieloletni pacjent. On bardzo cierpi, a ja nie potrafię mu pomóc.
- Może dlatego, że nie jest Pan psychiatrą – mruknęła pod nosem kobieta i wyszła z gabinetu.

jestem tego samego zdania , chociaż House wyjątkowo starannie dobiera sobie OPIEKUNKI .. jakie metody ... jeśli ktoś/coś sprawdza się przy nim - będzie dobry i dla dziecka . Ale czy to dziecko będzie dobre dla tego kogoś ?

Cytat:
Wilson spojrzał na małego chłopca, który siedząc w kojcu próbował wcisnąć do plastikowej żyrafki z okrągłymi otworami sześcienny klocek.
Uśmiechnął się z pobłażaniem i poszedł do kuchni przygotować mleko. (...) James podniósł malucha i wyjął mu z rąk plastikową zabawkę.
W środku grzechotał klocek. Wilson zmarszczył brwi nie rozumiejąc.

Czego on nie rozumie?? Nie rozumiem . W końcu to syn House'a - wszystko potrafi !

Cytat:
Miało być 3 miarki na 70 mililitrów czy 7 na trzysta?! – zastanowił się onkolog i za chwilę skarcił się w myślach – Trzeba było sobie zapisać!
Zrobił mleko „na oko” i wrócił do pokoju.

Oj, Jimmy... a co z przepisem na opakowaniu?

Cytat:
Był już prawie w salonie gdy bliżej nieokreślony hałas zatrzymał go w progu. Następny był już tylko rozdzierający płacz dziecka. Przerażony rzucił się w kierunku chłopca.
Jednak biegnący James Wilson plus niewielka plama mleka na podłodze zaowocowały głośnym krzykiem:
- O żesz w du…!!! – i trzaskiem łamanego stolika, na którym poległo ciało onkologa.
Jedynym pozytywnym efektem jaki odniosła ta scena był głośny, zanoszący się śmiech małego Lupusa.

I mój !! Ach, co to musiał być za widok - szybujący w powietrzu Wilson

Cytat:
Wilson spojrzał w stronę dziecka nienawistnym wzrokiem i w tym momencie dostrzegł ukochaną gitarę Housa, z nienaturalnie wygiętym gryfem, leżącą obok dziecka.

Taki kochany, dobry, współczujący, cierpliwy Wilson i już leci z nienawistnym wzrokiem do takiego słodkiego maluszka?
następne odcinki:
"- House, przeprosiiiiiiiłeeeeem!!
- Połamałeś moją gitarę, Jimmy!!! "

A to, jak James wywalił się na zabawce, ciągnąc za sobą te zasłonki - bezcenne ...

Cytat:
- Mama, mama – powtórzył zirytowany Wilson przedrzeźniając dziecko – Mama to nas zabije jak zobaczy…


Miał do wyboru dać dziecku pół butelki zimnego mleka z podłogi lub rozpocząć całą procedurę przygotowywania pokarmu od początku. Wybór był prosty.

Cytat:
Trzymając dziecko na ręku przesunął się po mleko, a następnie doczołgał do kanapy.
- Mam nadzieję, że już nie raz wylizywałeś rodzicom podłogę – powiedział wkładając dziecku do ust brudny smoczek.
Chłopiec jadł łapczywie powoli przymykając oczy ze zmęczenia. James ułożył się wygodniej na kanapie, tak by nie rozbudzić dziecka zmianą pozycji. W duchu oddał już pół majątku na cele dobroczynne o ile tylko dziecko zaśnie.

Pewnie wylizywało, ale żeby już wciskać mu do buzi taki oblepiony kłakami smoczek ? Skoro zasnęło... no, Jimmy, oddaj teraz pieniądze na domy dziecka

Cytat:
Cuddy nadal w szoku, widząc grymas bólu na twarzy Wilsona, zapytała jednak:
- Co Ci się stało? Potrzebujesz pomocy, James?
- Jedyne czego potrzebuję – powiedział wydawałoby się wrogim tonem – to wysłać do matki Housa kwiaty wraz z kondolencjami. Bo jeśli choć raz w życiu przeżyła to co ja tego wieczoru to jej posąg powinien stać na Liberty Island zamiast Statuy Wolności.
Wychodząc trzasnął drzwiami.

Idealne podsumowanie....... bo cóż może być prostszego od opieki nad dzieckiem ?

Uwielbiam tego fika, gorące buziaki dla Ciebie, Syśka, za tak plastyczne i cudne opisanie tego placu boju i duużo Weny do kolejnych części - czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:55, 23 Lut 2009    Temat postu:

Aaaa... kapitalna część !!!

Szalejesz!!! Oby tak dalej ....

Wilson nie sprawdził się w roli niańki, ale za to Pełen Szacun dla Lupusa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:55, 23 Lut 2009    Temat postu:

Oj, biedny Jimmy, nieźle go urządzili, zostawili go samego z tym małym terrorystom. Próbowałam sobie wyobrazić to wszystko, co opisałaś i omal nie umarłam ze śmiechu.
Podziwiam Cię za Twoje poczucie humoru i sposób w jaki to wszystko opisujesz.
Czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:43, 24 Lut 2009    Temat postu:

I znów mi miło, że się obśmialiście
Mam tylko nadzieję, że od tego spadania z krzeseł nie będzie żadnych kontuzji - wystarczy, że Wilson ma problem

Cytat:

Byleby James nie wylądował w drewnianym pudle!

Czarna kawa, znając Housa tego akurat nie mogę obiecać
Cytat:
Moje rockowe serce krwawi, jak można ZŁAMAĆ GITARĘ?!

Sarusia, wybacz ale mnie nic nie bolało jak ją "łamałam" Zawsze mnie kręciły roztrzaskiwane gitary
Cytat:

Czego on nie rozumie?? Nie rozumiem . W końcu to syn House'a - wszystko potrafi !

Amandi, ja tez się dziwiłam, że on się dziwi jak to pisałam
Cytat:
Podziwiam Cię za Twoje poczucie humoru i sposób w jaki to wszystko opisujesz.

Runiu, bardzo dziękuję... cieszy mnie, że jeszcze ktoś ma podobne poczucie humoru i odbiera to co ja nadaję
Cytat:
Pełen Szacun dla Lupusa

Tak jest JigSaw - LUPUS HOUSE RULEZZZZZZZZ!!!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:17, 25 Lut 2009    Temat postu:

to się porobiło biedny Wilson
czekam cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:57, 25 Lut 2009    Temat postu:

Łomatuchno... było strasznie ciężko i w bólach urodziło się takie coś...

PART 5

- Lupus! – House patrzył na roześmianego chłopca leżącego w łóżeczku z udawaną złością – wiem, że tatuś prosił by dać wujkowi Wilsonowi w kość, ale z tą gitarą to już troszeczkę przesadziłeś!
- Ma-ma! – Lupus z radością zaprezentował ojcu jedyne słowo, które znał.
- Masz szczęście, że znalazłem na e-bayu aukcję oryginalnej gitary Slash’a…
Lisa przyglądała się im z uśmiechem stojąc w progu pokoju.
- Myślisz, że możemy wykreślić już Jamesa z listy naszych awaryjnych opiekunek? – zapytała ze śmiechem.
Kto jak kto, ale Cuddy wiedziała, że za tymi błękitnymi oczętami, ciemnymi loczkami i anielskim uśmiechem krył się złośliwy diabełek, z którym tylko House potrafił sobie poradzić. Przynajmniej na razie!
- No coś Ty?! – spojrzał na nią Greg mocno zdziwiony – damy mu dwa dni oddechu i zamówimy znowu na sobotę!
Uśmiechnął się złośliwie.
- Prędzej każe się wykastrować niż tu wróci! – Cuddy parsknęła śmiechem – widziałeś wczoraj jego minę? I jeszcze coś mu się stało nogę…
Skarciła się w duchu za naśmiewanie się z Wilsona.
Ale cóż! Kto z kim przystaje…

***
Tego dnia Wilson wcale nie miał ochoty wstawać. Poprzedni wieczór był jednym z najkoszmarniejszych w jego życiu. Sam na sam z małym chłopcem okazało się być ponad jego siły. Choć wydawać by się mogło, że wieloletnia przyjaźń z Gregorym Housem zaprawiła go w bojach.

Machinalnie pchnął drzwi wejściowe szpitala. Jego twarz oprócz zmęczenia wyrażała jeszcze zdenerwowanie i strach. Strach przed spotkaniem z Lisą… i z Housem.
- Wilson! – usłyszał za sobą głos dr Chase’a – Co Ci się stało? – zapytał chirurg wskazując na jego nogę.
Przed położeniem się spać James zrobił sobie okład dzięki czemu kostka wróciła do normalnych rozmiarów. Bolała jednak okrutnie.
- Strasznie wyglądasz… - skomentowała współczująco Cameron, którą Chase oplatał ramieniem. – Piłeś wczoraj i wpadłeś pod pociąg?
- Chciałbym… - mruknął Wilson – Miałem bliskie spotkanie z Dzieckiem Rosemary!
Aż wzdrygnął się na wspomnienie wczorajszych wydarzeń.
- Opiekowałeś się Lupusem? Przecież on jest przesłodki … i taki grzeczny! – roztkliwiła się Cameron na wspomnienie posłusznie bawiącego się w kojcu pulchnego niemowlaka z niebieskimi oczkami.
James spojrzał na nią jakby przekonywała go do istnienia latających wróżek.
- Żartujesz?! – James czuł się jak jedyny normalny w wielkim domu wariatów. – Połamał gitarę Housa! A z salonu Lisy zrobił pobojowisko!
- Gitarę?! No to masz przerąbane! – Chase wyszczerzył garnitur białych zębów. – Wiesz, w collage’u trenowałem hokej i mam jeszcze gdzieś ochraniacz na genitalia. Może Ci się przydać!
Dzięki za słowa wsparcia - pomyślał Wilson i pokuśtykał w stronę windy.

James Wilson mknął przez korytarze PPTH z intencją zabarykadowania się we własnym gabinecie i spędzenia tam całego dnia.
Otwierał szybko drzwi zerkając na boki, czy nikt się nie czai.
W progu zatrzymała go ściana smrodu.
Ale pozostawanie na korytarzu nie było zgodne z jego pierwotnym planem.
Wszedł więc i usiadł za biurkiem.
Ledwo mógł oddychać. Gdyby nie to, że zostawił wczoraj salon Cuddy w stanie jak po przejściu huraganu już dzwoniłby żeby się dowiedzieć czy to czasem nie jakaś awaria rury kanalizacyjnej.
Jedyny pomysł jaki mu przyszedł do głowy to otwarcie balkonu pomimo dziesięciostopniowego mrozu.

- Co tu tak śmierdzi Jimmy?! – w drzwiach gabinetu Wilsona stanął House z grymasem obrzydzenia na twarzy. – Nie zdążyłeś do kibla czy wdepnąłeś w końskie łajno?! I czemu jest tak cholernie zimno?!
James spojrzał na przyjaciela niepewnie szczękając zębami zasłoniętymi szalikiem.
- Prawdopodobnie jakaś awaria kanalizacji, próbowałem wywietrzyć, ale chyba z marnym skutkiem – wybełkotał Wilson nadal nie będąc pewien czy House nie trzyma za pazuchą wielkiej, nabijanej gwoździami maczugi, którą miał zamiar go zaatakować.
- No to wybacz, że nie zostanę – Greg ostentacyjnie zatkał nos i złapał za klamkę. – Nie mówiłeś o tym Cuddy?! – zdziwił się.
Wilson westchnął głęboko. Rozmowa nieuchronnie zmierzała ku drażliwemu tematowi.
- Wiesz, po wczorajszym wieczorze jest pewnie na mnie trochę zdenerwowana – onkolog przełknął ślinę i zapytał cicho. – A Ty, House? Co z gitarą?
- Z gitarą? – House spojrzał na niego łagodnie i machnął ręką – już zupełnie zapomniałem… Poza tym i tak była już stara!
Wilson spojrzał na niego marszcząc brwi i próbując zgadnąć dlaczego ma jeszcze głowę na swoim miejscu.
- Chyba nie będziesz jadł w tych warunkach?! – zapytał House pokazując na pudełko z lunchem onkologa.
Zabrał jedzenie i zniknął za drzwiami.

James był skonsternowany i gdyby nie ten smród chyba rozdziawiłby buzię ze zdziwienia.
Powinien znów przewietrzyć. I natychmiast zadzwonić po hydraulika.

Po krótkim pukaniu otworzyły się drzwi jego gabinetu i wśród słowotoku wpadła do środka jego pacjentka.
- Witam Panie doktorze! Mam ze sobą wyniki badań i pomyślałam, że rzuci Pan okiem... – w miarę jak mówiła siedząc naprzeciwko biurka Jamesa robiła się na twarzy coraz bardziej zielona.
Wreszcie krzywiąc twarz spojrzała na Wilsona pytająco.
- Tak? – onkolog, aby nie tracić autorytetu postanowił udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Zaraz poszukam Pani karty.
Kobieta schyliła się i spojrzała na jego buty. Potem na swoje.
James wstał i odwrócił się by poszukać w szafce dokumentów medycznych pacjentki.
Otworzył szafkę, z której wypadło kilka zwiniętych pampersów, a smród stał się jeszcze większy.
Na jednym z zawiniątek było coś nabazgrane czarnym markerem.

JIMMY!
TERAZ JESTEŚMY PRAWIE KWITA.
PS. SPRAWDŹ SWOJE KONTO NA E-BAYU.


...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pannaX
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:50, 26 Lut 2009    Temat postu:


Ale bosko! Biedny Wilson, bo nie dość, że miał wieczór z hm... uroczym dzieckiem, to jeszcze House się mści... Kto by pomyślał, że jest taki troskliwy o swojego synka. Urocze.

A ja czekam na ciąg dalszy. Fajnie by było gdyby House znowu go wziął do pracy, albo gdyby team musiałby się zaopiekować Lupusem. Czekam, czekam!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:02, 26 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
JIMMY!
TERAZ JESTEŚMY PRAWIE KWITA.
PS. SPRAWDŹ SWOJE KONTO NA E-BAYU.

kocham Cię i ubóstwiam i.... i zamierzam do końca życia jarać się jak dz*wka twoimi fikami bo są przecudne przepiękne idealne i w ogóle ach!

ekhm... btw; Pan od informatyki - Dziecko, wiedziałem że z tobą jest źle ale żeby się cieszyć do monitora? Co ty tam ja jakąś pornografię oglądasz?!


sciaskam i całuję w oczekiwaniu na cd ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:09, 26 Lut 2009    Temat postu:

OMG! Zabiłaś mnie tą częścią !
Jest Boska! Motyw ze smrodkiem--> zabija!
No i pomysł z pampersami *najs*



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:16, 26 Lut 2009    Temat postu:

Ojej...biedny Wilson
Dostało mu się za wczorajszą noc z Lupusem - pogromcą
A House udawał, że wszystko OK, a tutaj taka niespodzianka się wysypała z szafy!
Czekam na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:12, 26 Lut 2009    Temat postu:

Mmm... House chce w kolejną sobotę Wilsona wykorzystać ? Dobrze, że chociaż Lisa ma trochę miłosierdzia w sercu ..

Biedny Jimmy! Bidulek! Najpierw drżąc przed zemstą ucieka do swojego gabinetu, po drodze natykając się na Chaseronka , z którego pierwszy człon proponuje mu ochraniacz na genitalia , a drugi roztkliwia się nad "słodkim Lupusikiem" . Potem Jimmy idzie do gabinetu, gdzie go normalnie zatyka, ale ze strachu przed Cuddy nie dzwoni, by sprawdzić, co się stało. Następnie House wchodzi jak gdyby nigdy nic do gabinetu, mistrzowsko udaje zdziwienie, co tu tak śmierdzi i co tak zimno jest... ('Nie zdążyłeś do kibla?" )... wychodzi, pozostawiając osłupiałego, przemarzniętego Wilsona. Wchodzi pacjentka, ostentacyjnie sprawdzając czystość butów onkologa... ten z udanym spokojem otwiera szafkę i...........
Cytat:
Otworzył szafkę, z której wypadło kilka zwiniętych pampersów, a smród stał się jeszcze większy.
Na jednym z zawiniątek było coś nabazgrane czarnym markerem.

JIMMY!
TERAZ JESTEŚMY PRAWIE KWITA.
PS. SPRAWDŹ SWOJE KONTO NA E-BAYU.


! B-O-S-K-I-E!!! nie dość, że wrzucił mu bombę biologiczną do gabinetu, to jeszcze za jego kasę kupił nową gitarę ! I jeszcze to mrocznie i groźnie brzmiące słowo "PRAWIE" ! Biedny, biedny Jimmy -aniołeczek Lupus chyba nie wystarczająco go wymęczył , bo jeszcze ojciec daje poprawkę !

awwww...... jestem absolutnie zachwycona tą częścią - zabiłaś mnie . Tarzałam się na biurku ze śmiechu . Strasznie i w bólach rodzą się największe arcydzieła ! Czekam niecierpliwie - oj, bardzo niecierpliwie, bardzo, bardzo - na kolejny odcinek - fika z TAKIMI pomysłami to można czytać na okragło .

Pozdrawiam cieplutko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:23, 26 Lut 2009    Temat postu:

No i dobrze mu tak!
Za gitarę się należy!

Uśmiałam się strasznie. Świetna część
Podejrzewałam, że za zapaszkami w gabinecie Wilsona czai się House, ale tekst na pampersie przebił wszystko

Jedyne słowa krytyki, które przychodzą mi na myśl, to że fik jest bardziej Hilsonowy niż Huddzinkowy. Ale w Twoim wykonaniu nawet Hilsona zaczynam mocniej lubić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:18, 26 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
JIMMY!
TERAZ JESTEŚMY PRAWIE KWITA.
PS. SPRAWDŹ SWOJE KONTO NA E-BAYU.

Pampersy!!!
Ale Wilson to się ma z Housem i Juniorem
No i wiadomo za czyje pieniążki House sprawi sobie nową gitarę. Byle nie za swoje, reszta się nie liczy.
czekam cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:26, 26 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Jedyne słowa krytyki, które przychodzą mi na myśl, to że fik jest bardziej Hilsonowy niż Huddzinkowy.


Sarusia, chciałam wstawić do działu Hupus, ale nie wiedzieć czemu jeszcze takiego nie ma...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:48, 27 Lut 2009    Temat postu:

Tym razem... wcale nie było lepiej, ale cóż... czytajcie

PART 6

- Czy ta szopka jest naprawdę konieczna? – House przewrócił oczami zadając to pytanie po raz 10 w ciągu dzisiejszego dnia.
Siedział przed telewizorem oglądając Monster Trucki i trzymał na kolanach umorusanego szpinakiem Lupusa.
- To, że Ty oprócz Burbona i Wilsona nie dysponujesz przyjaciółmi to jeszcze nie powód, żeby Twój syn miał być takim samym odludkiem – powiedziała Cuddy w pośpiechu. Była już czternasta i za dwie godziny mieli przyjść goście, a w pokoju panował codzienny bałagan. – Nie liczę, że tu posprzątasz więc chociaż doprowadź tego Popey’a do ludzkiej postaci!
Pochyliła się by zebrać rozrzucone zabawki.
- Cukiernik, u którego zamawiałam tort urodzinowy Domka – ciagnęła z wyrzutem Lisa – powiedział, że pierwszy raz robi ciasto z okazji rocznicy wygrania z chorobą…
Wychodzącą z salonu Cuddy odprowadziły dwie pary przechylonych na bok oczu, które przyglądały się jej biodrom.
Może jednak Domek jest już tak spaczony genetycznie, że jej próby zrobienia z niego normalnego chłopca są z góry skazane na porażkę?

***
- Jest i Matka Teresa z Kalkuty wraz ze swym Kangurem… - zawołał House wpuszczając do środka Cameron i Chase’a, który targał pod pachą wielki, strażacki samochód.
Greg stojąc w korytarzu rozejrzał się po salonie.
Nigdy nie lubił takich imprez. Banda idiotów skupiona w pokoju i uśmiechająca się do siebie. Cuddy ubrana w elegancką czerwoną sukienkę krążyła wokół z uśmiechem numer 5 przyklejonym do twarzy.
Jeszcze tylko brakuje żeby zaczęli śpie… - jego myśli przerwało gromkie „Sto lat, sto lat…”
W du** jeża! Jak zaraz czegoś z tym nie zrobi to ta trauma może mu nie przejść do końca życia!
W korytarzu minął go śpieszący do toalety Wilson.
- Jak się bawisz? – zagadnął go House niczym gościnny Pan domu.
- Zdecydowanie gorzej niż ostatnio! – rzucił ironicznie onkolog.
Mówisz i masz mój drogi Wilsonie! – Greg uśmiechnął się łobuzersko do pleców przyjaciela.

House przyłożył do ucha telefon Lisy i z impetem wpadł do salonu.
- O Boże!? – krzyknął rozpaczliwie do telefonu – Już jedziemy!
Goście zastygli w bezruchu wlepiając w diagnostę pytające spojrzenie.
- Twój gabinet… - wyjąkał do Cuddy przejętym tonem. – Pali się!
Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
- Bierz płaszcz! – podał jej okrycie – A Wy bądźcie tak mili i zajmijcie się dzieckiem – wychodząc rzucił w kierunku skonsternowanych gości.

Wypchnął zszokowana Lisę za próg i trzasnął drzwiami.
- Co? co się stało? – próbowała ogarnąć sytuację Cuddy.
- Powiem Ci w samochodzie. Wsiadaj! - zarządził Greg.
Usmiechnął się z satysfakcją patrzac na rozświetlone okna swojego salonu.

Wywabiony coraz głośniejszym zamieszaniem Wilson wyszedł z łazienki. Stanął w progu salonu przyglądając się bezładnie przemieszczającym się gościom i ich zdenerwowanym minom.
- Co się stało?! – zapytał zdezorientowany mrużąc brązowe oczy. Krótki rekonesans wzrokowy pozwolił mu zauważyć, że Pan domu zniknął. – I gdzie jest House?
- Ktoś dzwonił do niego ze szpitala, żeby przyjechali – Forman zdawał relację z wydarzeń jak zwykle beznamiętnym tonem trzymając telefon przy uchu. – Właśnie próbuję się dodzwonić, żeby się czegoś dowiedzieć…
- Pali się gabinet Lisy! – wtrąciła Cameron zdenerwowanym głosem.
Wilson spojrzał na zgromadzonych mrużąc oczy i analizując fakty.
- Idioci! – wybuchnął James w sposób, który House zapewne by pochwalił – I wyście w to uwierzyli???
Zastanawiał się dlaczego to on uważany jest za naiwnego, skoro całe to towarzystwo łyknęło taki, niezbyt wyszukany numer Housa.
- Musimy zająć się Lupusem… - powiedziała nadal nie zorientowana Cameron i podniosła dziecko na ręce.
Podeszła do Wilsona.
- Ma-ma! - chłopiec wyciągnął ręce do onkologa uśmiechając się szeroko.
- O nie, nie, nie – James kręcił przecząco głową cofając się przed swoim „sennym koszmarem” – Wy musicie się nim zająć, a ja poszukam jego rodziców!
- Wilson! – krzyknęło jednocześnie kilka osób starając się przywołać onkologa do rozsądku.
Ale ten tylko chwycił płaszcz i wyszedł.

W tym momencie przeraźliwy wrzask małego gardełka rozdarł ciszę wśród zagubionych gości.
- Może jest głodny? – Cameron próbowała utulić dziecko na ręku.
- Albo ma zaburzenia neurologiczne jak jego ojciec – burknął Foreman siadając na kanapie jak najdalej od chłopca.
- Ti, ti, ti – Kutner nachylił się do Lapus próbując go uciszyć śmieszną miną.
Dziecko zareagowało jednak świdrującym w uszach jazgotem, od którego zadrżały szyby w oknach.
- No tak, to się chyba nazywa impreza w stylu techno – skomentował Taub zwijając skrawki serwetki w dwie małe kulki, które włożył sobie do uszu.
- Odłóżcie go do kojca. Za chwilę mu się znudzi – zaproponował Chase nakładając sobie na talerzyk ciasto.
Cameron posłała mu piorunujące spojrzenie.
- No co?! – żachnął się chirurg. – Pamiętasz jak wyglądał Wilson po opiece nad tym dzieckiem?! Bezpieczniej będzie trzymać go w kojcu! Bezpieczniej dla nas!
- Mam mleko – rzuciła Trzynastka, która właśnie wróciła z kuchni z butelką.
- No nareszcie! – Foremna próbował pogłośnić TV aby zagłuszyć płacz Lupusa. – Ganiałaś tę krowę czy jak?!
Płacz dziecka trwał już kilkanaście minut i nic nie wskazywało na to by miał się szybko skończyć.

...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:15, 27 Lut 2009    Temat postu:

Do Matki Teresy z Kalkuty i Kangura mogłaś dodać jeszcze 'strachliwy'
Hah biedna ta krówka ganiana przez Trzynastke jak sobie to wyobraziłam to padłam
House nieźle wykiwał gości ciekawie ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:21, 27 Lut 2009    Temat postu:

Hahahaha
Padłam i leże Cudne to jest, dawno się tak nie uśmiałam czytając jakiegoś fika
Cytat:
No nareszcie! – Foremna próbował pogłośnić TV aby zagłuszyć płacz Lupusa. – Ganiałaś tę krowę czy jak?!

Jakoś mnie to rozbawiło
Czekam na cd i Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez minnie dnia Pią 23:22, 27 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin