Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Eliksir miłości [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:20, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Cralite napisał:
Ciekawa jestem jak to się skończy, naprawdę.

Dowiesz się, za jakieś 4, może 5 postów.

Wilson dość szybko odpuścił sobie próby dotarcia do diagnosty bo znał jedną podstawową prawdę go dotyczącą. To, że o czymś nie mówił, nie znaczyło, że o tym nie myślał. Wiedział, że jeżeli przez jakiś czas sam pomęczy się z tematem będzie bardziej skory do słuchania jego rad. Teoria ta wypróbowana przez lata działała bezbłędnie. Szczególnie, że na prawdę ciężko było House'owi nie myśleć o Cuddy gdy co rusz trafiał na nią w szpitalu. Po porannej interwencji z żoną pacjenta, niezbyt zręcznej dla obojga, natknął się na nią po lunchu. Stała w pewnej odległości, zajęta rozmową z...o dziwo, Amber. Na szczęście stał w pewnej odległości więc żadna z nich go nie zauważyła. Tego dnia Cuddy miała na sobie czarną bluzka i grafitową idealnie podkreślającą jej figurę spódnica. Czy chciał się przespać z Cuddy? Oczywiście, że chciał. Wątpił w istnienie zdrowego, heteroseksualnego faceta, który by nie chciał. Mimo to gdy wszystko zmierzało w tym kierunku instynktownie się odsunął. Sam nie do końca rozumiał czemu to zrobił. Nie prawda, to akurat była bzdura. Dokładnie wiedział czemu to zrobił. Może nie łatwo było mu się do tego przyznać, ale żałował by bardziej budząc się rano ze świadomością, że ją wykorzystał. Po tylu latach nie takiego chciał dla nich początku. Jasne, co z tego, że przez jedną noc mogło być wspaniale skoro był pewny, że na tym się nie skończy. Z wiekiem przekonał się, że nie istniał seks bez jakiś konsekwencji. Poprawka, nie istniał darmowy seks bez konsekwencji. Co więcej w przypadku swoim i Cuddy mógł to stwierdzić z całą pewnością bo przekonał się o tym na własnej skórze.
Z rozmyślań wyrwał go uśmiech brunetki słuchającej czegoś co mówiła Amber. Pierwszy raz widział, żeby tak się do niej uśmiechała. Wyglądało na to, że panie jednak się dogadają. Teraz był już pewny, że nigdy nie pozbędzie się Amber. Ta myśl nie przerażała go jednak tak bardzo jak jego reakcja na uśmiech szefowej. Z trudem uświadomił sobie, że zaczynał czuć coś do Cuddy. W porządku, znał kogoś kto parsknął by śmiechem na użycie w tym zdaniu słowa 'zaczynał'. Wilson upierał by się, że od zawsze mu się podobała i w jakimś stopniu zawsze mu na niej zależało. Gdyby się chwile nad tym zastanowić coś pewnie w tym było dlatego właśnie postanowił się nad tym nie zastanawiać Nie zmieniało to jednak faktu, że uczucie do Cuddy stawało się coraz silniejsze. Było to o tyle gorsze bo on nie wypił żadnego przeklętego eliksiru. Po raz kolejny wyrzucał sobie, że nie przemyślał sprawy dokładnie. Wiedział, że powinien był podejść i szczerze z nią porozmawiać. Teoretycznie miał teraz trochę czasu, a nie można było tego tak zostawić. Zdeterminowany zrobił krok do przodu, potem drugi.
Tyle rzeczy chciał jej powiedzieć, że nie wiedział od czego zacząć. Chciał ją zapewnić, że to nie jej wina, jakoś to wszystko jej wytłumaczyć, ale nie miał pojęcia jak to osiągnąć nie robiąc z siebie kompletnego idioty.
Zatrzymał się w miejscu obserwował ją jeszcze przez jakiś czas po czym cofnął się i wrócił do swoich zajęć.

Podczas gdy House'a dręczyły skutki, Cuddy zamartwiała się o przyczyny. Cały ranek próbowała dojść do tego jaki błąd popełniła. Nie było to łatwe bo wciąż nie rozumiała co się stało. Nie miała pojęcia co zrobiła nie tak.
Co sprawiło, że nagle zmienił zdanie. W jednej chwili wydawało się jej, że się rozumieją, że emocjonalnie po raz pierwszy są w tym samym miejscu, że był gotowy dać im szanse, a w następnej została wystawiona za drzwi. Dobra, sama się wystawiła, ale nie mogła czekać na taksówkę w jednym pomieszczeniu z nim.
Była rozczarowana bo długo im zajęło dojście do tego punktu, za długo. Na dodatek była pewna, że była to jej jedyna szansa na stworzenie związku z House'm i najwyraźniej coś spieprzyła. Podejrzewała, że wszystko potoczyło się nieco za szybko. Dodając do siebie jego przyzwyczajenie do samotności, niechęć do związków oraz trudności w nawiązywaniu emocjonalnych więzi pewnie można się było tego spodziewać. Nie mogła mieć mu tego za złe, sama też nie była w tym najlepsza. Pewnie, że też się bała, ale chciała zaryzykować. Jednego była pewna: pięć minut dłużej myślenia o tym i oszaleje. Z nadzieją na zyskanie potrzebnej perspektywy wstąpiła do gabinetu Wilsona. Nie chciała tego robić, ale nie miała innego wyboru. Posiadanie wspólnego przyjaciela miało swoje plusy i minusy. Słysząc pukanie onkolog odwrócił głowę od rentgena na rtg, któremu właśnie się przyglądał.
Widząc w drzwiach szefową wiedział już o co chodzi.
- Hej, Wilson – przywitała się z nieco nerwowym uśmiechem - Minęłam się dziś z Amber.
- Wpadła na lunch przed swoim dyżurem -
wyjaśnił krótko dostrzegając, że wciąż stoi w progu. Był ciekaw ile zajmie jej przejście do sedna.
- Chyba jestem ci winna przeprosiny jeśli o nią chodzi.
- Nie ma sprawy, martwiłaś się o mnie–
zbagatelizował onkolog wzruszając ramionami i decyduj ac się oszczędzić jej więcej zdenerwowania zaproponował - Skróćmy czajenie się i przejdźmy do pytania o House'a.
- Rozmawiałeś z nim?
- Ostatnio więcej niż bym sobie tego życzył
– wymamrotał nieco sfrustrowany.
- Opowiadał ci o naszym wyjściu?
- Nie, a stało się coś? -
spytał w nadziei, że coś się wreszcie wyjaśni. Szczerze powiedziawszy sam już nie wiedział co myśleć o całym tym eliksirze. Musiał być jakiś powód dla którego Cuddy nagle przejęła inicjatywę. Mimo swoich wątpliwości trzymał język za zębami.Nie zamierzał wystawiać na próbę ich przyjaźni. Były rzeczy których po prostu nie mógł jej powiedzieć, tak samo jak były rzeczy, których nie mówił House'owi.
- Nie jestem pewna. Wieczór był udany - zaczęła ostrożnie dobierając słowa - Świetnie się razem bawiliśmy, tak mi się przynajmniej wydawało dopóki ...– urwała niepewna, czy powinna powiedzieć, skoro nie zrobił tego House.
- Dopóki?
- Nic...
- pokręciła głową zmieniając zdanie - Po prostu muszę wiedzieć, czy to jego typowa awersja do związków, czy chodzi o mnie?
- O ciebie -
oparł bez zastanowienia Wilson. Nie zabrzmiało to szczególnie pocieszająco.
- Nie w tym sensie – zapewnił widząc jak posmutniała - Znasz go, nie cierpi zmian. Nadal radzi sobie z tymi w pracy. A ty jesteś jedną z nielicznych stałych w jego życiu. Musi przywyknąć do zmiany waszych relacji. Daj mu trochę czasu. Na pewno porozmawia z tobą, kiedy już wszystko sobie poukłada - poradził mając nadzieje, że to wystarczy - Mogę o coś spytać?
- I tak spytasz.
- Racja. Co sprawiło, że zdecydowałaś się umówić z Housem? Czemu teraz?
- Nie wiem -
przyznała zastanawiając się przez chwile - Jednego dnia zobaczyłam go w pracy i jakbym przejrzała na oczy. Zaczęłam się zastanawiać na co tak właściwie czekamy.
- Mhm
– była to odpowiedź, która nie bardzo mu pomagała - Pogadam z nim.
- Nie chciałabym...
- Nie martw się –
przerwał zanim dokończyła myśl - Słowem nie wspomnę o naszej rozmowie.
Ulga na jej twarzy była ewidentna. Wilson dopiero wtedy przyjrzał się jej uważniej. Zauważył, że ma ze sobą torebkę i jest gotowa do wyjścia. Nieco za wcześnie jak na nią.
- Wychodzisz?
- Jadę do rodziców, mają rocznicę ślubu
– wyjaśniła podwód jej nietypowego zachowania - Mamy z tej okazji rodzinną kolacje. Wracam jutro popołudniu.
- Przekaż im ode mnie najlepsze życzenia i baw się dobrze.
- Dzięki, do zobaczenia.

Wychodząc z gabinetu onkologa Cuddy postanowiła wstąpić jeszcze do House'a. Mogła wykorzystać to, że była tak blisko. Akurat szykował się do wyjścia. Miał na sobie swoją czarną, skórzaną kurtkę, która działała na nią bardziej niż na kobietę w tym wieku powinna działać. Obserwowała jak diagnosta pakuje rzeczy do plecaka. Albo rozwiązał przypadek, albo miął dosyć siedzenia i przyglądania się objawom na tablicy, w jego przypadku ciężko było stwierdzić. Chciała powiedzieć mu coś pocieszającego, spytać co o tym wszystkim myśli, przekonać, że jej na nim zależy, że mają szanse zamiast tego stała i przyglądała mu się przez szybę. W końcu cofnęła się i zanim ją zauważył poszła do windy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 14:23, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:44, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

Dlaczego oni nigdy nie mogą zdobyć się na odwagę?

Cuddy i Amber się dogadują
Przypomniałam sobie odcinek w który Cuddy rozmawia z Wilsonem czy jest pewny,że Amber nie chce złożyc w nim jaj

A ja wiedziam, że to był House w kostiumie

Jak to tylko 4 albo 5?? ciągnij może wene się nie pogniewa

A propo, życzę ci go jak najwięcej Agniesiu

Kiedy mogę liczyć na więcej?
PS. Ostrzegam mam podróbkę made by Tajwan Zestawu małego zabójcy

Papa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cralite
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wieczność
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:19, 20 Wrz 2009    Temat postu:

No właśnie dlaczego ani jedno ani drugie nigdy nie może pierwsze podejść pogadać?
House uciekł się do eliksirów miłości (o ile to spowodował eliksir) i teraz żałuje, przeraża go zbytnia bliskość, jak zawsze. Cuddy natomiast nie wie o co chodzi.
Dość niezręczna sytuacja i jestem ciekawa jak to pociągniesz do końca
4 albo 5 postów? Coś krótkie to opowiadanie x]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:01, 20 Wrz 2009    Temat postu:

agnieszka2372 napisał:

Chciała powiedzieć mu coś pocieszającego, spytać co o tym wszystkim myśli, przekonać, że jej na nim zależy, że mają szanse zamiast tego stała i przyglądała mu się przez szybę. W końcu cofnęła się i zanim ją zauważył poszła do windy.


e tam, spotkają sie na parkingu i razem pojadą na kolację do rodziców Cuddy.

Nadal doszukuję się jakiejś podpuchy z tym całym eliksirem i nic. Nie mogę przejrzeć zamiarów Agnieszki, więc cierpliwie czekam na kolejny part.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:04, 21 Wrz 2009    Temat postu:

Wiem już komentowałam, ale muszę jeszcze raz

No, bo to było takie śliczne I chcę jeszcze powiedzieć, że kocham twojego House'a, kocham twoją Cuddy i kocham twojego milczącego Jimmiego Noi kocham twojego wspaniałego Wena
Że Ciebie Agniezko kocham napewno wiesz, bo Ciebie wszyscy kochają

Izabela napisała:
Cytat:
e tam, spotkają sie na parkingu i razem pojadą na kolację do rodziców Cuddy.


Ja bym nic przeciwko temu nie miała

:Wychodzi z transparentem "House do rodziców Lisy!" :

Ile słodkich oczek trzeba, żebyś wstawiła wieczorem kolejną część?

To tak na zapas


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:08, 21 Wrz 2009    Temat postu:

Zraniona napisał:

Że Ciebie Agniezko kocham napewno wiesz, bo Ciebie wszyscy kochają


Nie przesadzałabym, ale miło słyszeć.
Z dedykacja dla P.
Pozdrawiam wytrwałych.

Okazało się, że gdy House sprytnie wykalkulował sobie, że adoracja Cuddy przydałaby mu się w pracy nie wziął kilku rzeczy pod uwagę. Przekonał się o tym szybciej niż mógłby przypuszczać.
Dokładnie tak jak przewidział poprawiły się ich relacje zawodowe. Ostatnie dni jego szefowa była otwarta, ugodowa i pomocna, szlag by to trafił, nawet uśmiechała się częściej. Bez trudu przekonywał ją do czego tylko chciał, co skutkowało poprawą atmosfery i łatwiejszą współpracą. Mimo to entuzjazm diagnosty zamiast wzrosnąć zupełnie zgasł. Zalety dla których wymyślił ten układ teraz wyraźnie mu przeszkadzały.
Wszystko z powodu jednego drobiazgu. Świadomości, że nie robi tego z własnej woli. Nadal nie mógł uwierzyć, że w ogóle się tym przejmuje, ale najwyraźniej się przejmował. Szczerze powiedziawszy z każdą mijającą sekundą był coraz bardziej wściekły na Cuddy. Im więcej pozytywnych różnic dostrzegał w jej postępowaniu, tym większe miał do niej pretensje. Pewnie, było to zupełnie irracjonalne, nie miał prawa jej obwiniać i nie powinien był tego robić, jednak jego uczucia najwidoczniej o tym nie wiedziały. Czemu normalnie nie mogła go tak traktować? Przecież się nie zmienił, nadal proponował ryzykowne rozwiązania, wciąż był arogancki, uparty i bezczelny, zdolny niemal do wszystkiego by postawić na swoim.Tyle, że teraz jej to nie przeszkadzało. Czemu nie mogła się tak zachowywać bez tego pieprzonego eliksiru? Jedyną osobą na którą był w tej chwili bardziej zły niż ona był on sam. Był wściekły na siebie, że strzeliło mu do głowy by tego spróbować i jeszcze bardziej wściekł, że faktycznie podziałało. Na okrągło wyrzucał sobie własną głupotę. I po jaką cholerę poszedł z nią na ten koncert? To przez ten wieczór granice, których do tej pory kurczowo się trzymali zostały zatarte, a to, co do tej pory było jedynie abstrakcją stało się wyraźnym obrazem tego co tracił. Przez te kilka dni zmieniło się między nimi więcej niż przez lata. Stało się dla niego jasne, że gdyby tylko się odważyli mieliby prawdziwą szanse. Dokładnie, jak nigdy wcześniej widział jej zalety. Na nowo trafiło go to, że jest inteligenta, zabawna, opiekuńcza i piękna. Wprost idealna kobieta dla niego. I jakby tego wszystkiego było mało zaczął dostrzegać swoje błędy. Zrozumiał, że ich kłopoty z porozumieniem się w pracy to nie tylko wina Cuddy, że ma swój udział w budowaniu ich relacji. Sam wprowadził te gierki więc nie powinien się dziwić, że za każdym razem próbowała go przechytrzyć. Z każdą kolejną refleksją stawał się coraz bardziej sfrustrowany. Właśnie dlatego jego następnym błyskotliwym planem było trzymać dystans. Zamierzał unikać szefowej dopóki sam trochę nie ochłonie i czegoś nie wymyśli. W poniedziałek nie było to wcale takie trudne biorąc pod uwagę, że administratorka nie pojawiła się w pracy.
Gdy do lunchu niczego się nie dowiedział postanowił posunąć się do ostateczności i spytać o nią Wilsona.
Tym razem siedzieli w gabinecie onkologa.
- Gdzie właściwie jest Cuddy? - pytając House starał się brzmieć jak najbardziej nonszalancko.
- Ma wolne, wczoraj pojechała do rodziców - odparł na wszelki wypadek odsuwając od niego swój talerz z jedzeniem.
- Czemu to wiesz?
- Mam lepsze pytanie; czemu ty tego nie wiesz?
- spytała z uśmiechem. Wiedząc, że nie ma co liczyć na odpowiedź kontynuował - Widzę, że dziecinne unikanie problemów nadal działa - mówił konwersacyjnie
- Planujesz to robić do końca tygodnia? Kariery? Życia?
- Chyba zacznę unikać też ciebie –
uczciwie uprzedził diagnosta.
- Powodzenia.
Diagnosta wrócił do jedzenia nie dodając już nic więcej, w tym czasie James układał sobie ostatnie wydarzenia. James Wilson miał mnóstwo irytujących cech, ale jedna z nich szczególnie wyróżniała się na tle pozostałych. Czasem wystarczyło, że przyjrzał się House'owi uważniej i wiedział co go gryzie. Zupełnie z powietrza, jakby siedział w jego głowie. Nazwijcie to jak chcecie: szóstym zmysłem, instynktem, kobiecą intuicją, narzędziem do torturowania House'a. Kojarzył fakty, składał razem poszczególne rozmowy, pewnych rzeczy zwyczajnie się domyślał. Niestety, w większości przypadków trafiał. Tak również było i tym razem.
- Chwila, masz wyrzuty sumienia – mówił wreszcie rozumiejąc o co chodzi - Uświadomiłeś sobie, że czujesz coś do Cuddy, dlatego to ci nie wystarcza.
- Uważasz to za oszukiwanie -
dedukował podekscytowany, był ewidentnie na fali - Chcesz, żeby cię kochała normalnie nie pod wpływem jakiegoś naparu.
Fakt, że burza spodziewanych sprzeciwów nie nadeszła utwierdził go jedynie w przekonaniu.
- O mój Boże.
- Mylisz się –
oświadczył spokojnie i całkiem przekonująco House, ale oboje wiedzieli, że to brednie.
- Trochę za mało i trochę za późno.
- Mógłbyś tego nie wyolbrzymiać? -
prosił przecierając oczy. Był zmęczony samym myśleniem na ten temat, nie miał zamiaru dodatkowo o tym rozmawiać.
- Jasne – ironizował onkolog - W końcu twoje przyznanie się do posiadania wyższych uczuć to nic wielkiego.
- Do niczego się nie przyznałem.
- Może, ale to rozważasz –
powiedział z przekonaniem i znowu miał racje. Przed długą, emocjonalnie wyczerpującą rozmową uratowała House'a godzina.
- Cholera, mam pacjenta – oznajmił onkolog patrząc na zegarek. Greg z ulgą wstał z krzesła by opuścić gabinet.
- Wrócimy do tej rozmowy.
- Chyba się nie doczekam.


Jego ulga nie trwała jednak długo. Po swoim powrocie, Cuddy pogorszyła jeszcze sytuacje. Wyglądało na to, że to jej nowa specjalność. Zajrzała na chwile do szpitala pod koniec dnia. Zdaniem House'a byłą szurnięta. Ludzie normalni nie pojawiali się w pracy w swoje dni wolne. Był zaskoczony gdy pojawiła się w jego gabinecie, bardziej jednak zaskoczyła go własna reakcja na jej wizytę. Zamiast skupić się na taksowaniu jej tyłka przyszło mu do głowy, że ładnie jej w fioletowym kolorze. Co się z nim działo?
- Nie powinnaś być w domu? - spytał biorąc się w garść. Był mistrzem w ukrywaniu emocji.
- Mam coś dla ciebie - poinformowała wyjmując coś zza pleców. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest siebie dumna, a nawet podekscytowana. Zrozumiał czemu, kiedy podała winylową płytę Jimiego Hendrixsa.
Jedyna, której brakowało mu do kolekcji. Prezent był nie tylko przemyślany, ale przede wszystkim trafiony.
Nie łatwo było to osiągnąć, ale była to jedna z tych chwil w których Greg House był pod wrażeniem. Mało tego, nie udało mu się tego ukryć.
- Musiała sporo kosztować – zauważył dokładniej oglądając płytę. A teraz jeszcze robiła mu prezenty.
- Buziaka.
- Gdzie? -
żartował nie mogąc się powstrzymać.
- Twoja dojrzałość mnie powala - stwierdziła Cuddy, ale uśmiech nie zniknął z jej twarzy ani na sekundę
- Odwiedziłam rodziców. Tata też zbiera płyty. Kiedy ją zobaczyłam pomyślałam o tobie. Na koncercie wspominałeś, że ci jej brakuje.
- Więc ukradłaś ją własnemu ojcu? Nieźle.
- Nie jestem tobą -
droczyła się - Poprosiłam go i mi ją oddał. Powiedział, że mogę ją wziąć pod warunkiem, że dostanie ją ktoś kto ją doceni.
- Ten album jest niesamowity
– stwierdził podnosząc wzrok na brunetkę - Do tego oryginalna okładka, pierwsze wydanie.
- Wiedziałam, że ci się spodoba
- oznajmiła zadowolona z siebie. Jej radość nie trwała długo.
- Nie mogę – powiedział oddając jej płytę. Niewielu ludzi by uwierzyło, ale miał pewne nieprzekraczalne granice. Niedużo, ale zawsze.
- Pomyliłam coś? Masz ją? - pytała nie rozumiejąc jego zachowania. Automatycznie posmutniała.
Myślała, że się ucieszy, a on znowu miał jakiś problem.
- Nie.
- Wiem, że masz adapter.
- Mam.
- To w czym problem?
- zastanawiała się głośno - Znowu odezwała się twoja alergia na szczęście?
- Dzięki za pamięć, ale oddaj ją komuś innemu.

Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Czasami tak jej działał na nerwy.
- Jest twoja - stwierdziła uparcie, nie zamierzała odpuścić - Nie oddam jej. Co mam zrobić, żebyś ją wziął? Odtrącić ci ją od pensji?
- Nic. Po prostu jej nie wezmę.
- To prezent
– przekonywała z nadal wyciągniętą ręką - Gdy ktoś ci daje prezent nie filozofujesz, nie rozpaczasz. Mówisz dziękuje, uśmiechasz się i bierzesz podarunek.
Diagnosta wciąż milczał, choć teraz wyglądał jakby się wahał, ale wciąż nie sięgnął po płytę.
- Jeśli jej nie weźmiesz złamie ją na twoich oczach – zagroziła, zrobiła to na tyle wiarygodnie, że w końcu wziął od niej prezent. Przez chwile patrzyli sobie w oczy.
- Dziękuje.
- Widzisz, nie zabiło cię to –
mówiła, a na twarzy wrócił jej uśmiech. Miała niesamowity uśmiech.
- Jeszcze.
- Ale popracuj nad uśmiechem –
poradziła kierując się do wyjścia - Do jutra, Dr House.
- Nie spytałaś o pacjenta?
- zauważył zatrzymując ją zanim wyszła.
- Żyje, widziałam go z żoną na balkonie. A mówiłeś, że nie jesteś poranią małżeńską.
- Do jutra, Dr Cuddy –
powiedział gdy wyszła z gabinetu, wciąż stał w miejscu i patrzył na płytę.

Wytrzymał dwa dni. Tyle minęło od ich nieszczęsnej randki. Dwa dni myślenia, analizowania, dręczenia się najróżniejszymi scenariuszami. Więcej nie mógł. Był pewny, że jeszcze jeden dzień i zwariuje. Nie mógł tak dłużej. Musiał wiedzieć, musiał mieć pewność. Postanowił działać i jakoś to wszystko odkręcić. Sprawić, że Cuddy znowu będzie normalna, upierdliwą Cuddy. Nie wiedział co zrobi potem, kiedy już to odkręci, ale po prostu musiał. Doszedł do wniosku, że jak już będzie sobą wtedy coś wymyśli. Miał tylko nadzieje, że ten cały proces jest odwracalny. I tak, gdy we wtorkowy poranek Wilson wszedł do gabinetu diagnosty ten gorączkowo przeszukiwał szuflady, kieszenie marynarki i wszystkie prawdopodobne, mniej prawdopodobne i zupełnie nieprawdopodobne zakamarki.
- Zgubiłeś coś?
Właśnie wtedy znalazł upragnioną karteczkę.
- Idziesz ze mną do wróżki – poinformował Wilsona kierując się do drzwi. Przyjaciel spojrzał na niego jak na wariata, mrugnął oczami i spytał.
- Gdzie?
- Do tej wróżki
– powtórzył diagnosta pokazując wizytówkę.
- Miałem nadzieje, że powiedziałeś gruszki – westchnął załamany. Po czym przyjrzał się karteczce z napisem
' Niekonwencjonalne rozwiązania konwencjonalnych problemów.' Chwytliwe.
- Jeszcze nie skończyłeś z tym nonsensem? - zapytał w zamian.
- Nie widzisz, że mam problem?
- Tak widzę
- zapewnił poważnie wsiadając z nim do windy - I jeśli opowiesz o nim psychiatrze na pewno przypisze ci na to odpowiednie leki.
- Jesteś taki ...
- Błyskotliwy?
- Mało pomocny –
poprawił go House, nie mając ochoty na żarty - Skoro stworzyła ten przeklęty wywar pewnie ma antidotum, prawda?
- Poważnie?-
spytał nie wierząc w to co słyszy - Masz dwa doktoraty? Jesteś pewny, że nie znalazłeś ich w płatkach?
- Nie mam teraz na to czasu.
- Uważam, że powinniśmy jednak znaleźć na to czas.
- Muszę odwrócić ten nienaturalny proces –
upierał się House.
- Musisz zrobić sobie tomografie głowy.
- To nie jest śmieszne.
- Przynajmniej tu się zgadzamy
– mówił gdy wychodzili ze szpitala i szli do samochodu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 18:51, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
000paulina000
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:35, 21 Wrz 2009    Temat postu:

tym fragmentem mnie totalnie zaskoczyłaś i cofam swoje poprzednie słowa pisz jak najwięcej jak najdłużej jesteś w tym dobra! i przepraszam nie słuchaj następnym razem jak z czymś głupim wyskoczę pozdrawiam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:15, 21 Wrz 2009    Temat postu:



Następna część zapowiada się bardzo interesująco. Zazdroszczę Wilsonowi, bo sama bym się wybrała z Housem do tej wróżki.

Cytat:
Przez te kilka dni zmieniło się między nimi więcej niż przez lata. Stało się dla niego jasne, że gdyby tylko się odważyli mieliby prawdziwą szanse.


Ten fragmencik to perełka. Bardzo trafny.

P jeszcze raz bardzo dziękuje za dedykację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:18, 21 Wrz 2009    Temat postu:

uwielbiam "Cię czytać" .
obojętnie, jaki nie byłby mój dzień i tak zawsze potrafisz poprawić humor swoim tekstem.
Zazdroszczę Ci talentu.

i czekam na c.d.
okaże sie , że Cuddy wcale nie wypiła tego eliksiru, prawda ?
że kocha House bez tego
oby! oby!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:32, 21 Wrz 2009    Temat postu:

Aga, jesteś nie tylko mistrzynią dialogów.
Wewnetrzny monolog Housa na poczatku tej części przekonał mnie do tego stwierdzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agusia85szyszunia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: opole/ lubliniec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:21, 22 Wrz 2009    Temat postu:

ach dzisiaj w nocy przysnilo mi sie zakonczenie, ciekawa jestem jakie bedzie w twoim wydaniu.czekam z niecierpliwosicia na dalsza czesc;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:04, 22 Wrz 2009    Temat postu:

Początek tego fragmentu - świetny. Aż trudno uwierzyć, że House jest takim idiotą (no dobrze, niech będzie, że ma zasady). Przynajmniej dzięki temu będzie fragment u wróżki. Wróżka pewnie powie, że na to nie ma lekarstwa.
Coraz bardziej podoba mi się ten fik. Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarah_amelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:16, 22 Wrz 2009    Temat postu:

House u wróżki^^ Aż nie mogę się doczekać. Ciekawa jestem co mu doradzi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:54, 23 Wrz 2009    Temat postu:

runiu napisał:

Coraz bardziej podoba mi się ten fik.


Zawsze im bliżej jestem końca, tym bardziej Wam się podoba

Dziękuje za ciepłe słowa.

Wysiadając z auta w słabo znanej dzielnicy na drugim końcu miasta House dostrzegał tylko jeden plus całej tej sytuacji, przynajmniej nikt go tu nie znał. Pod wskazanym adresem stał imponujących rozmiarów dom z wieżą
i ogródkiem. Jakiekolwiek wątpliwości rozwiewał szyld z księżycem w pełni przy bramie dowodzący, że dobrze trafili. Przeszli przez oszkloną werandę, następnie salon służący za poczekalnie; obecnie zupełnie pusty , by przez otwarte, drewniane drzwi wejść do pół-okrągłego pokoju. Przyjaciele rozejrzeli się dookoła; żadnych kadzidełek, kotów, kryształowej kuli. Były za to granatowe ściany z wymalowanymi konstelacjami gwiazd, witraż w suficie, a na przeciwko drzwi zajmujący całą powierzchnię regał po brzegi wypełniony książkami. Po jednej stronie stała szafka z fiolkami, sakiewkami i proszkami, po drugiej komoda z tysiącem małych szufladek.
Wolał nie zgadywać co w nich trzymała. W powietrzu unosił się silny aromat migdałów, a wszystkie wolne powierzchnie zajmowały różnej wielkości świeczki. Zaś w samym środku pomieszczenia za okrągłym stołem przy żółtym laptopie siedziała kobieta. Wyglądała jak Helen Bonham Carter w przerwie jednego z swoich filmów. Szczególną uwagę przyciągała burza kasztanowych włosów upiętych w takim nieładzie, że dziwiło go iż w ogóle trzymały u góry. Obaj lekarze wydawali się równie zaskoczeni widokiem, ewidentnie nie tego się spodziewali.
Nie był to jednak koniec niespodzianek.
Widząc potencjalnych klientów kobieta odstawiła czarny kubek z kawą i zamknęła komputer.
- Witam – uśmiechnęła się wstając z fotela - Nazywam się Crista.
- Nieomylna Crista? Wszechwiedząca Crista?
- zgadywał diagnosta podając jej rękę. Kobieta była zgrabna, miała na sobie długą, dopasowaną czarną sukienkę na ramiączkach oraz ażurowy sweter z dekoltem w łódkę i szerokimi rękawami. Jej strój ożywiał jedynie spory, intensywnie zielony medalion na szyi.
- Po prostu Crista.
- Jestem oficjalnie rozczarowany
– rzucił przechodząc do prezentacji - Gregus Jasnowidz i Jimmi Zielarz.
- Skoro nie wierzysz w takie rzeczy po co tu przyszedłeś?
- spytała wracając na swoje miejsce.
- On w ogóle w mało co wierzy – wtrącił Wilson w ramach wyjaśnienia, po czym usiedli na przeciwko na wskazanych przez kobietę krzesłach.
- Nie wierzę, że nasz rząd wie co robi, a mimo to płace podatki - stwierdził w dość typowy dla siebie sposób diagnosta - Zostałem zmuszony do tej wizyty przez okoliczności i wrodzoną głupotę.
- To dr James Wilson, a ja nazywam się Greg House i jestem architektem –
dodał przedstawiając się już normalnie. To jest normalnie gdyby rzeczywiście był architektem. Wróżka spojrzała na niego sceptycznie.
- Nie chcesz mi nic o sobie mówić, nie mów, ale nie lubię być okłamywana – uprzedziła zaskakując mężczyzn po raz drugi. W jej spojrzeniu było coś więcej niż chęć naciągnięcia naiwnych, czy aprobata widoku, który się przed nią pojawił. House wiedział jedno: nie podobał mu się sposób w jaki się mu przyglądała. Tak jakby już coś na jego temat wiedziała. Sprawiało to, że czuł się niekomfortowo. Zwykle to on miał przewagę nad rozmówcą.
- To w czym mogę panom pomóc?
- Nie jestem pewny, czy w ogóle możesz
- zaczął ostrożnie House chcąc wybadać grunt - Mogę poznać jakiś zakres twoich działań. Wróżysz z fusów? Umiesz sprawić, że Statua Wolności zniknie? Wiesz, ile kasy mam w portfelu?
- Nie jestem magikiem –
sprostowała stanowczo, lecz spokojnie - Jestem wróżką.
- Jest jakaś różnica?
- Zajmuje się sprawami metafizycznymi –
mówiła nic sobie nie robiąc ze złośliwości - Doradzam ludziom w potrzebie. Dostrzegam pewne rzeczy, zajmuje się zielarstwem, astrologią, stawiam tarota. Czasami przekazuje informacje od bliskich zmarłych.
- Czyli możesz porozmawiać z moim ojcem?
– spytał z entuzjazmem po raz kolejny wystawiając kobietę na próbę.
- Twój ojciec żyje, ale masz racja powinieneś z nim porozmawiać – doradziła z miną z serii' nie ze mną te numery, koleś'. Przyjaciele wymienili spojrzenia. Ta cała wizyta szybko robiła się niepokojąca, a oni czuli się coraz bardziej nieswojo.
- Chodzi o napój miłosny - przyznał przechodząc do rzeczy - Wypiła go kobieta, która nie powinna.
- Wypiła go przypadkowo?
- Nie całkiem przypadkowo.
- Nie czytałeś instrukcji?
- Oczywiście, że czytałem i ją zignorowałem.
- Czemu nikt nie traktuje tego poważnie?
- pomstowała poirytowana wróżka - Napisałam wyraźnie: Bądź przygotowany na konsekwencje. Nie stosuj bez szczerych, głębokich uczuć. Nie igrasz z ludzkimi uczuciami dla zabawy.
- To świetnie, ale ile działa to świństwo? I co to w ogóle jest?

Wilson obserwował ich w milczeniu. Musiał przyznać, że nie żałował przyjazdu tutaj. Obserwowanie ich rozmowy był całkiem zabawny.
- Eliksir składa się ze skrupulatnie dobranych ziół. Nie mogę zdradzić zawartości mieszanki, ale zapewniam, że jego składniki są zupełnie naturalne i nieszkodliwe.
- Naturalne, taaaa. Wczoraj namieszałem kolesiowi w głowie przy pomocy mąki.
- Czy on na wszystko ma komentarz?
- spytała Crista zwracając się do onkologa.
- W zasadzie tak.
- Współczuje –
zapewniła szczerze dostrzegając główny problem - Wyjaśnijmy coś sobie. Nie da się magicznie zmusić kogoś do miłości, to nie tak. Eliksir nie tworzy uczuć, on je tylko budzi. Otwiera ludziom oczy, popycha w odpowiednim kierunku. Sprawia, że nabierają odwagi. Nie działa na każdego. Nie wywoła żadnych skutków jeżeli konkretna osoba czegoś do ciebie nie czuje – tłumaczyła po czym wskazując Wilsona zaczęła - Gdybyś na przykład dał go jemu...
- Po co miałbym to robić? -
wtrącił zdezorientowany House - On już mnie kocha.
Następnie spojrzał na przyjaciela.
- Co ty na to, Jimmi? - zaproponował puszczając do niego oczko.
- Nawet o tym nie myśl – ostrzegł stanowczo.
- Weźmiesz łyk i przekonamy się raz na zawsze.
- Narobiłeś już wystarczająco dużo zamieszania, nie sądzisz? -
przypomniał z pobłażliwym uśmiechem.
Crista dokładnie przyglądała się ich wymianie zdań. Dobrze było widzieć taką przyjaźń. W dzisiejszych czasach uchodziła za prawdziwy skarb.
- A co z zmianami zachowania ?- wrócił do tematu diagnosta - Facet od którego to dostałem twierdził, że dziewczyna się zmieniła. Bezgranicznie mu ufała, zrobiła się słodziutka i za wszelką cenę chciała go uszczęśliwić. Z Cuddy było podobnie.
- To nie jest działanie eliksiru. To część jej charakteru. Znaczy po prostu, że mu ufała. Zakochani ludzie patrzą na siebie nieco inaczej. To normalne, że chcą uszczęśliwić drugą osobę.
- A jak ma imię Cuddy?
- Lisa –
podsunął onkolog widząc, że House nic nie mówi.
- Lisa Cuddy...Lisa Cuddy. Mam ważne pytanie – zaczęła po zastanowieniu Crista – Co cię tu sprowadza? Boisz się, że jej uczucie nie jest autentyczne?
- Milcz –
rzucił najpierw przez ramię do przyjaciela.
- Nie, chce to odwrócić.
- Odwrócić? -
tego typu przypadki nie zdarzały się jej często.
- Lubisz odpowiedzi, ale żeby je poznać musisz się nieco otworzyć – zauważyła przechodząc do kolejnych wyjaśnień - Przykro mi, ale obawiam się, że skutki są nieodwracalne.
- Co? Cudnie.
- Wreszcie się doigrałeś
- stwierdził zachwycony onkolog - Chyba jestem w niebie.
- Powiedziałem milcz.
- Spokojnie. To znaczy proces jest naturalny, napar działa do wyczerpania autentycznego uczucia danej osoby.
- Niech zrozumiem –
mówił Greg próbując ogarnąć swoje położenie - Jeżeli to tylko zauroczenie to trwa tygodnie, jeśli głębokie uczucie to miesiące, lub lata?
- Właśnie.
- Mam jej unikać pół roku
? - dopytywał, teraz widocznie puszczały mu nerwy - A jeśli wierzysz w brednie typu bratnie dusze i jakimś cudem okaże się ona jest moją może nawet do końca życia?
Zamiast skupiać się na frustracji przyjaciela onkolog skupił się na jego interesującym doborze słów.
- Czy właśnie wziąłeś pod uwagę, że Cuddy może być twoją bratnią duszą?
- Powiedziałem 'jeżeli' ktoś wierzy
– podkreślił stanowczo zdając sobie sprawę z tego co opuściło jego usta
- Użyłem też słowa 'brednie'.
- Jasne. Widzisz z czym muszę sobie radzić? -
poskarżył się Wilson.Wróżka tylko się uśmiechnęła.
- W porządku. Potrzebuje czegoś co należy do tej kobiety – poinformowała chcąc pomóc. House zawsze przygotowany na każdą ewentualność wyjął z kieszeni marynarki znajomo wyglądający szalik. Wilson patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Zwinąłeś jej apaszkę?
W tym czasie Crista wzięła do ręki szary materiał.
- Pośpieszmy się madam.
Nie zwracając uwagi na ponaglenia powąchała szal.
- Hmmmm.
- To było pomocne.
- Kim dla ciebie jest ta kobieta?
- Trafne pytanie
– pochwalił James – Ale nie mamy całego dnia.
To powiedziawszy odwrócił się do House'a nadstawiając uszu. Zastanawiał się, czy pójdzie na łatwiznę, czy choć raz w życiu będzie ze sobą szczery.
- Szefową.
- Pfffffff.
- Właścicielka tego szala jest piękna zarówno fizycznie jak i duchowo
– zaczęła przeciągając materiał w palcach, obaj ponowie umilkli - To idealistka, silna, ale jednocześnie wrażliwa. Ma duży instynkt macierzyński. Jest kimś w rodzaju matki bez dziecka.
Przyjaciele słuchali z ciekawością. Z każdym kolejnym słowem House robił się coraz cichszy i coraz bardziej nerwowy. Od razu zwrócił uwagę, że kobieta nie wymieniła cech oczywistych jak inteligencja, której można się było domyślić skoro była jego szefową.
- Widzę napięcie, mnóstwo niedopowiedzeń, pewnego rodzaju stałość.
- Jest niezła
– pochwalił Wilson. Widać było, że mu zaimponowała.
- Zamknij się – usłyszał jednocześnie czując jak łokieć wbija mu się w bok.
- Jest między wami zrozumienie, silna więź....Widzę też obustronny żal - mówiła zamykając oczy
- Niespełnione oczekiwania i coś jeszcze...
Podczas gdy ona starała się skupić diagnosta w napięciu obserwował kobietę. Nie odrywał od niej oczu.
- Namiętność – powiedziała otwierając oczy i patrząc na House'a - W przeszłości łączył was związek czysto fizyczny, albo jedna noc.
I w ten właśnie sposób wiarygodność wróżki gwałtownie wzrosła, przynajmniej w oczach diagnosty.
- A tak dobrze jej szło – szepnął nieco rozczarowany James, ale House już go nie słuchał. Gorączkowo myślał jak mogła się tego domyślić? Odtwarzał w głowie całą dotychczasową konwersacje próbując znaleźć szczegół, który doprowadziłby ją do tego wniosku. Z niepokojem stwierdził, że nie powiedział nic co sugerowałoby jakąkolwiek wcześniejszą zażyłość. Celowo przedstawił ją jako szefową. Choć uwagi Jamesa mogły ją na coś naprowadzić, on sam nie miał o nich zielonego pojęcia.
- Nie widzę niczego czego byś nie wiedział, a co mogło by ci się przydać – zakończyła oddając kawałek materiału - Greg, mogę dać ci radę?
- Wolałbym nie.
- Pomów z nią. Izolowaniem się od innych nie rozwiążesz wszystkich swoich problemów.
- Zaczynam myśleć, że jesteście ze sobą spokrewnieni -
skarżył się głośno rozdrażniony House.
- Mam też radę dla ciebie James – w tym miejscu lekarze stracili rachubę niespodzianek towarzyszących temu spotkaniu.
- Słucham?
- Widzę, że coś ci ciąży. Przestań się nieustannie zamartwiać i ciesz się swoim szczęściem. A słowa we właściwym czasie przyjdą same.

Przyjaciele po raz kolejny wymienili spojrzenia.
- Skąd to wiesz?
- Mówiłam już, że dostrzegam pewne rzeczy. Masz rozedrganą aurę. Piękną, ale rozedrganą. Pełną niepewności i troski.
- Więc ile jestem ci winny? 500, 1000 dolców? -
pytał ironicznie House zastanawiając się, czy go oskubie.
- Nie, nic nie jesteś winny. Następnym razem.
Zdezorientowani House i Wilson wstali z miejsc i ruszyli do wyjścia. Obaj zastanawiając się nad tym co usłyszeli.
- Poczekajcie – zatrzymała ich wróżka. Wstała z fotela i podeszła do szafki, otworzyła jedną z szuflad i wyjęła z niej zielone pudełko z pokrywką. Podeszła do nich i podała je diagnoście.
- Weź to.
- Niczego od ciebie nie kupię.
- Niczego ci nie sprzedaje –
odparła z równym zdecydowaniem - Weź to.
Obie pary oczy skupiły się na pudełku. Zaintrygowany House otwierał jej powoli. Ciekawe czego według niej tak bardzo potrzebował?
- Puste pudełko. Wow! - drwił nie rozumiejąc dowcipu - Dzięki, moje puste pudełko straciło już swoją moc.
- Skończyłeś?
- spytała wróżka, kiedy skinął twierdząco głową poradziła:
- Od czasu do czasu włóż tu swoją dumę, żeby szczerze porozmawiać z tymi których kochasz.
- Potrzebne będzie większe pudełko
– skomentował uśmiechnięty Wilson.
- Może zacznij od powiedzenia swojej szefowej co do niej czujesz – dodała na odchodnym.
- Uwielbiam ją - podsumował wniebowzięty onkolog, odpowiedziało mu zgryźliwe
- To się z nią ożeń.
- Miło było cię poznać
– zaoferował przed wyjściem Wilson.
- Wzajemnie – zapewniła wróżka odprowadzając ich wzrokiem po czym wróciła do kawy i komputera.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 12:00, 23 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamylka
Córka Rozpusty


Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z bocianiego gniazda
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:52, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
- Od czasu do czasu włóż tu swoją dumę, żeby szczerze porozmawiać z tymi których kochasz.
- Potrzebne będzie większe pudełko – skomentował uśmiechnięty Wilson.
- Może zacznij od powiedzenia swojej szefowej co do niej czujesz – dodała na odchodnym.

Świetna rada. Ale tylko od czasu do czasu, bo nie chciałabym żeby House zmienił się, tylko żeby czasem pokazał się z innej strony, tej wrażliwszej.

A fik, cóż ja mogę powiedzieć: Świetny, genialny!

agnieszka2372 = Mistrzyni Świata Dialogów

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:42, 23 Wrz 2009    Temat postu:

agnieszka2372 napisał:
runiu napisał:

Coraz bardziej podoba mi się ten fik.


Zawsze im bliżej jestem końca, tym bardziej Wam się podoba
Oj tam zaraz im bliżej końca, od początku się wszystkim strasznie podobało.

Wróżka nieprzeciętna, nie taka typowa naciągaczka, wiedziała kiedy House kłamie, w ogóle wiedziała dużo o Housie.

Cytat:
Gregus Jasnowidz i Jimmi Zielarz


Cytat:
Zostałem zmuszony do tej wizyty przez okoliczności i wrodzoną głupotę.
Ja bym postawiła bardziej na to drugie

Cytat:
Czy on na wszystko ma komentarz? - spytała Crista zwracając się do onkologa.
- W zasadzie tak.
- Współczuje – zapewniła szczerze dostrzegając główny problem
Lubię tą wróżkę, wyszła genialnie

Czyli co do eliksiru: Nie da się magicznie zmusić kogoś do miłości, to nie tak. Eliksir nie tworzy uczuć, on je tylko budzi. Otwiera ludziom oczy, popycha w odpowiednim kierunku. Sprawia, że nabierają odwagi. Nie działa na każdego. Nie wywoła żadnych skutków jeżeli konkretna osoba czegoś do ciebie nie czuje.
Podoba mi się to wytłumaczenie.

Cytat:
Właścicielka tego szala jest piękna zarówno fizycznie jak i duchowo – zaczęła przeciągając materiał w palcach, obaj ponowie umilkli - To idealistka, silna, ale jednocześnie wrażliwa. Ma duży instynkt macierzyński. Jest kimś w rodzaju matki bez dziecka.
No proszę, ile można wyczytać z szalika.

Cytat:
W przeszłości łączył was związek czysto fizyczny, albo jedna noc.
I w ten właśnie sposób wiarygodność wróżki gwałtownie wzrosła, przynajmniej w oczach diagnosty.
- A tak dobrze jej szło – szepnął nieco rozczarowany James
Tym mnie Twoja wróżka powaliła. Szkoda, że Jimmi nic nie wie.

Cytat:
-Widzę, że coś ci ciąży. Przestań się nieustannie zamartwiać i ciesz się swoim szczęściem. A słowa we właściwym czasie przyjdą same.
Przyjaciele po raz kolejny wymienili spojrzenia.
- Skąd to wiesz?
- Mówiłam już, że dostrzegam pewne rzeczy. Masz rozedrganą aurę. Piękną, ale rozedrganą. Pełną niepewności i troski.
Wilsona też rozgryzła, piękna aura - ciekawe i nawet nie chciała pieniędzy.

Cytat:
- Od czasu do czasu włóż tu swoją dumę, żeby szczerze porozmawiać z tymi których kochasz.
- Potrzebne będzie większe pudełko – skomentował uśmiechnięty Wilson.
Słuszna rada. Tylko nie wiem, czy istnieje takie duże pudełko

To była zdecydowanie najlepsza część fika. Czekam na cd
Możesz się na łamach forum podzielić numerem do tej wróżki, będzie miała większe obroty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarah_amelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:52, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Boskie, boskie, boskie!! Nie będę wymieniać wszystkich momentów które mi się podobały, zgadnij dlaczego...^^Wszytsko mi się podobało. Znów bije pokłony do samej ziemi za twoje dialogi, jesteś ich mistrzynią!
Pozdrawiam i czekam na więcej:* ^^
Sarah Amelia
P.S. Ta wróżka jest świetna...Dasz mi jej numer??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sarah_amelia dnia Śro 13:53, 23 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:25, 23 Wrz 2009    Temat postu:

świetnie
ciekawe, co teraz zrobi House...

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:34, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Wróżka genialna, ale pewnie powtarzam za innymi
Co do odczytywania z szalika, kiedyś czytałam fika związanego z innym serialem, gdzie to obdarzony pewnymi paranormalnymi umiejętnościami bohater (w serialu pod tym względem przeciętny, raz miał tylko sen proroczy) z przedmiotu potrafił odczytać całą przeszłość i przyszłość posiadacza, wyświetlając je sobie w głowie jak film. A co dopiero taka wróżka potrafi...
Tekst z większym pudełkiem też ekstra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:50, 24 Wrz 2009    Temat postu:

joasui napisał:
Wróżka genialna, ale pewnie powtarzam za innymi


Komplementów nigdy za wiele Dziękuje, cieszy mnie to. Taka miała być.

A teraz fragment dla podejrzliwych

Kiedy ponownie znaleźli się na podwórku House był nienaturalnie milczący. Na okrągło analizował całe zajście z wróżką. Z kolei buzia Wilsona się nie zamykała, paplał jak najęty.
- To świetna rada, powinieneś jej posłuchać - zauważył na samym początku - Choć niestety miałeś racje.
To oszustka i naciągaczka. Tyle, że to drugie jakoś gorzej jej wychodzi
- stwierdził zdziwiony, że nie starała się ich naciągnąć - Muszę przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie. Była niezła... Więcej, wprost imponująca – poprawił pod wciąż widocznym podziwem - Uwierzyłbym jej we wszystko dopóki nie wyjechała z tą całą namiętnością. Pff. Uważa, że ze sobą spaliście. Niewiarygodne...– urwał nagle zatrzymując się w miejscu. House jak gdyby nigdy nic szedł sobie dalej. Wilson przyjrzał się przyjacielowi dokładniej. Zauważył pewną niepokojącą prawidłowość od opuszczenia domu wróżki nie tylko się nie odezwał, ale nawet nie spojrzał mu w oczy.
- House?
- House? -
powtórzył nieco dobitniej. Dopiero wtedy diagnosta zatrzymał się i zrezygnowany odwrócił do przyjaciela. Wilson z oczekiwaniem patrzył na House'a, a spodziewanego zaprzeczenia jak nie było, tak nie było. Jego rozbawienie zniknęło w nieognieniu oka.
- Spaliście ze sobą?
W jego głosie nadal słychać było jakieś niedowierzanie. Jednak wyraz twarzy House'a mówił sam za siebie.
Bez żadnych słów zrozumiał, że wróżka miała racje.
- O mój Boże! - wyrwało się James'owi nieco głośniej niż zamierzał - Ty i Cuddy?
- Czemu nic o tym nie wiem ?
- spytał z ewidentną pretensją, była to pierwsza logiczna myśl jaka przyszła mu do głowy.
- Powiedzieć tobie to jak krzyknąć to z balkonu w szpitalu – zauważył spokojnie House po czym ruszył dalej w nadziei, że zakończy to temat. Choć znając Jimmie'go marne miał na to szanse.
- Wiesz, że dotrzymałbym tajemnicy - powiedział Wilson nieco urażony - I sam rozsiewasz o was plotki.
- Ale mi nikt nie wierzy.

Prawda była taka, że diagnosta doskonale wiedział, że może liczyć na dyskrecje przyjaciela i wcale nie dlatego trzymał to w tajemnicy. Miał ku temu dwa inne powody: po pierwsze wiedział, że Wilson zrobi z tego wielkie halo i utwierdzony w swoim romantycznym przekonaniu nie odpuści dopóki on i Cuddy nie będą razem, po drugie chciał zachować tą noc dla siebie. A może to było po pierwsze. W każdym razie do tej chwili nikomu o tym nie powiedział i był pewny, że Cuddy też tego nie zrobiła. Ta jedna, niesamowita noc w Chicago była ich słodka tajemnicą.
- Spałeś z nią i mi nie powiedziałeś? - powtarzał onkolog jakby coś podobnego nie mieściło mu się w głowie
- Kiedy?
- To nieistotne.
- I wszystko jasne –
rozważał głośno Wilson zyskując całkiem nowe spojrzenia na dotychczasowe relacje przyjaciół - To dlatego się tak zachowujesz, stąd ta zazdrość o jej facetów. Myślałem, że boisz się konkurencji, a ty pilnujesz swojego terytorium.
Słysząc jego nieudolną próby podpuszczenia go House tylko wywrócił oczyma. Nie wierzył, że dyskutowali o tym stojąc na czyimś podwórku.
- To nic takiego.
- Naprawdę w to wierzysz?
- Możemy zmienić temat?
- Oczywiście, jak tylko powiesz kiedy
– postawił warunek onkolog. Zawsze potrafił coś wytargować.
- W porządku – uległ z dramatycznym westchnieniem - Czemu nie zaprzyjaźniłem się z facetem?
To powiedziawszy zamilkł na chwile zastanawiając się jak najlepiej to powiedzieć.
- To była tylko jedna noc – zaczął diagnosta , opowieść jednak wymagała wstępu - Znaliśmy się na studiach...
- Co ty nie powiesz?
- Bo w ogóle nic ci nie powiem –
zagroził House nie wiedząc ile wtrąceń będzie w stanie znieść.
- Nie byliśmy parą, ani nawet przyjaciółmi....Sam nie wiem czym właściwie byliśmy – dodał po chwili zastanowienia - W każdym razie coś między nami było. Wpadaliśmy na siebie na imprezach, łatwo nam się rozmawiało i jeszcze łatwiej kłóciło. Przez większość czasu wymienialiśmy między sobą złośliwości.
Raz pomogłem jej uczyć się do egzaminów –
wspominał z lekkim, lecz wyraźnym uśmieszkiem i jakąś taką nostalgią, która nie umknęła Wilsonowi - Można powiedzieć, że mieliśmy potencjał na znacznie więcej, ale nigdy go nie wykorzystaliśmy. Tak, czy owak skończyłem studia i wyjechałem.
Wyjeżdżając myślał, że już więcej jej nie zobaczy, kto by pomyślał, że tak to się skończy.
- Jakiś czas później spotkaliśmy się na medycznym zjeździe. Zdarzało się nam to jeszcze parę razy. Aż w końcu podczas jednego takiego zjazdu wylądowaliśmy w łóżku – zakończył swoją historię.
- Powiedz, że byliście chociaż pijani?
- Nie szczególnie -
odparł House i ruszył do samochodu. Temat uważał za zamknięty. Choć wątpił by onkolog podzielał jego opinie.
- Więc?
- Więc co? -
zapytał diagnosta zatrzymując się po raz kolejny.
- Czemu skończyło się na jednej nocy? - dopytywał ciekawy Wilson, wszystko trzeba było z niego wyciągać.
- Chciałeś wiedzieć kiedy to było, nie co było potem.
- Nie możesz tego tak zostawić.
- Założymy się?
- Czasami straszny z ciebie dupek.
- Dopiero teraz to wpadłeś?
- Tyle już powiedziałeś, co ci szkodzi?
- przekonywał nie dając za wygraną - Niech zgadnę zwiałeś zanim się obudziła?
- Nie –
zaprzeczył House, w tym momencie Wilsona nic już nie było w stanie zdziwić - Zjedliśmy razem śniadanie i odbyliśmy dojrzałą konwersacje w której oboje kłamaliśmy jak najęci. A wierz mi w tym jesteśmy nieźli.
- Najwyraźniej.
- Każde z nas miało inne plany więc ustaliliśmy, że na tej nocy się skończy –
mówił przypominając sobie tamten poranek - Jakiś miesiąc później poznałem Stacy. Resztę już znasz.
- Wow.

Wydawało się Wilsonowi trafnym podsumowaniem tego co usłyszał i jedyną rzeczą jaka mu wtedy przychodziła do głowy. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Pewnie jeszcze długo by tam stali gdyby nie pośpiech House.
Chciał odjechać z stąd jak najszybciej.
- Świetnie. Możemy już... - poprosił robiąc wymach ręką na przód. Wciąż oszołomiony przyjaciel zgodnie z instrukcją zrobił krok na przód.
- Niewiarygodne.
- Żałuje, że nie przyjechałem tu sam
– narzekał House otwierając drzwi od samochodu.
- Moment – ponownie zatrzymał go Wilson - Znaczy, że ta wróżka jest prawdziwa?
- Na to by wychodziło.
- Dziwaczne.
- To świetnie –
oznajmił po chwili w przypływie entuzjazmu - Znaczy to również, że Cuddy zawsze coś do ciebie czuła. A ten eliksir tylko to wzmocnił. Czyli możesz czuć się rozgrzeszony, racja?
- Powiedzmy.
- Zrobisz coś z tym, prawda?
- nalegał gdy wsiadali do auta, nie zamierzał mu tego odpuścić.
- Powiedzmy.
Zapinając pasy Wilson zdał sobie z czegoś sprawę.
- Znajdziesz jakiś powód, żeby to zbagatelizować i nic z tym nie zrobić, prawda? - przewidywał włączając silnik.
- Tak.
Jak zwykle gdy nie chciał o czymś rozmawiać jego barwne metafory zamieniał się w monosylaby.
Wilson postanowił dać mu trochę czasu zanim wrócą do tematu, bo nie ulegało wątpliwości, że do niego wrócą.
Całą powrotną drogę do szpitala spędzili w milczeniu. Obowiązki służbowe przeszkodziły Wilsonowi w dalszym dręczeniu House'a. Diagnosta raz w życiu był wdzięczny za limit godzin w przychodni. Tym bardziej, że były to godziny, które musiał odpracować onkolog. Mimo pozytywnego obrotu sprawy i zapewnień wróżki House nadal czuł, że wszystko jest nie tak. Był zbyt uparty i niepewny aby otwarcie porozmawiać z Cuddy. Prześladowała go świadomość, że nic by się między nimi nie zaczęło gdyby nie eliksir. Pewnie nie na tym powinien się skupiać, ale taki już był. Zastanawiał się ile potrwa zanim napar przestanie działać. Potrzebował czasu by przetrawić całą sytuacje. Przestać myśleć o podrasowanych uczuciach Cuddy i zastanowić się nad własnymi.
'Wróżka mu powiedziała ' nie dowierzał idą korytarzem do gabinetu. Od kiedy to wierzył wróżką? W porządku, ta była cholernie przekonująca. Trzeba też dodać, że zrobiła na nim wrażenie, ale wróżka? Chodziło o trwałe zmiany w jego życiu... Skoro mowa o zmianach. Kawałek przed nim na jednym z korytarzy stała przyczyna jego szaleństwa. Cuddy omawiała coś z Cameron. I tak, plan z unikaniem szefowej nieco się skomplikował.
Diagnosta przyśpieszył korku w nadziei, że uda mu się prześliznąć niezauważenie. Nie udało mu się. Gdy tylko go zauważyła administratorka przerwał prowadzoną rozmowę i podeszła do niego. Miała na sobie błękitną koszulę i granatową spódnicę z wysokim stanem i na grubszych szelakch. Guziczki w tych swoich bluzkach odpinała chyba tylko po to, żeby utrudniać mu życie.
- Możemy wreszcie porozmawiać?
- Nie, nie możemy -
rzucił krótko idąc dalej. Niespodziewanie, zamiast odpuścić chwyciła go za nadgarstek.
- Co jest z tobą? - spytała zdezorientowana gdy spojrzał w jej oczy.
- Nic, ale nie możemy porozmawiać – odparł, wypadło trochę bardziej nerwowo niż planował.Miał już wszystkiego dość, był już tym wszystkim zmęczony pewnie dlatego powiedział pierwszą rzecz, która mu przyszła do głowy.
- Moglibyśmy gdybyś nie wypiła kawy od Jimmiego.
Słysząc to Cuddy była już zupełnie zdezorientowana. Ze wszystkich wymówek świata jakie mogła usłyszeć, tej jednej nie przewidziała. Wyglądało na to, że był większym szaleńcem niż myślała.
- Nie mam pojęcia co to ma do rzeczy, ale jej nie wypiłam.
Teraz przyszła kolej na zdziwienie diagnosty.
- Co? Jak to nie wypiłaś? Sam widziałem jak ją piłaś.
- Widziałeś jak piłam kawę. Nie tą którą przyniosłeś –
sprostowała nie rozumiejąc w czym tkwi problem - Zauważyłeś chyba, że wszystkie jednorazowe kubki są tu takie same? Nie zdążyłam jej wypić – tłumaczyła wiedząc, że ma to dla niego jakieś znaczenie - Sprzątaczka przychodzi sprzątnąć mój gabinet w porze lunchu. Kawa stała zimna na parapecie więc ją wylała. Kiedy wróciłam już jej nie było dlatego kopiłam sobie nową.
House szybko przyswajał kolejne zmieniające wszystko informacje. Jednego nie rozumiał.
- To czemu jesteś tak potwornie miła?
- Nadal nie widzę związku -
stwierdziła zastanawiając się co tym razem strzeliło mu do głowy - Ale miałam rozmowę z Bartonem, pamiętasz? Przerwał nam naszą kłótnie. Przekazał mi decyzje zarządu – wyjaśniła to czego nie udało się jej powiedzieć mu wcześniej - Zagrozili, że jeżeli nie będziemy się dogadywać jedno z nas straci stanowisko. Starałam się nie wywoływać konfliktów do chwili gdy sprawa przycichnie.
- Wiedziałbym o tym -
zauważył pewny swego diagnosta - Wilson by mnie uprzedził.
- Wilson nic o tym nie wie
– zapewniła szefowa wciąż zirytowana całą sytuacją - Założyli, że jest twoim przyjacielem i spotkali bez nas.
House patrzyła na brunetkę zdumiony. Musiał przyznać, że tego się nie spodziewał.
- Więc spiskują ponad naszymi głowami?
- I akurat ciebie to dziwi? -
pytała rozbawiona jego reakcją. Sam robił dokładnie to samo. Mimo, że to co mówiła brzmiało logicznie i wyjaśniło kilka rzeczy, House wciąż był zdezorientowany.
- I tyle? - nie był do końca przekonany do tego co mówiła - Chwila. To czemu się ze mną umówiłaś?
- To ty jesteś geniuszem domyśl się –
powiedziała z uśmiechem. Patrzył jej w oczy i nie dowierzał.
- Chciałaś się ze mną umówić? - spytał upewniając się, że dobrze ją rozumie - Naprawdę ci się podobam?
- A coś ty myślał?
- Nic.

Nagle poczuł się niewiarygodnie głupio. Niesamowita randka, idealny pocałunek, płyta.To wszystko była Cuddy. Mało tego wyglądało na to, że traktowała go poważnie. Nie były to kolejne gierki, jakieś nieporozumienie, czy brak faceta, chciała z nim trwałego związku.
- Coś jest z tobą poważnie nie tak – poinformował zdegustowany jej wyborem.
- To nie ja wykręcam się kawą z rozmowy o związku – zważyła Cuddy nieświadoma całego zamieszania. Niestety zanim zdążyli powiedzieć coś więcej podszedł jej asystent.
- Dr Cuddy, miałem pani przypomnieć o zebraniu.
Problem z ich pracą polegał na tym, że gdy nie mieli ochoty na swoje towarzystwo byli do niego zmuszani, gdy natomiast chcieli choć na chwile zostać sami zawsze coś im wypadało.
- Typowe - westchnęła rozczarowana administratorka - Muszę iść.
- Mogę obiecać, że nie będę nic piła bylibyśmy wrócili do tej rozmowy.
- Wrócimy do tej rozmowy.
- Obiecujesz?
- Obiecuje
– zapewnił cicho, chwile później patrzył jak szefowa się oddala. Zanim zniknęła za rogiem odwróciła jeszcze głowę, żeby spojrzeć na niego po raz ostatni. Dopiero teraz miał o czym myśleć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Czw 15:55, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:13, 24 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
- Zrobisz coś z tym, prawda? - nalegał gdy wsiadali do auta, nie zamierzał mu tego odpuścić.
- Powiedzmy.
Zapinając pasy Wilson zdał sobie z czegoś sprawę.
- Znajdziesz jakiś powód, żeby to zbagatelizować i nic z tym nie zrobić, prawda? - przewidywał włączając silnik.
- Tak.


Kolejna perełka do kolekcji. Dialog idealny, jakby wyjęty z serialu. Świetnie zachowane charaktery postaci, po prostu cudo.

Na początku byłam pewna, że Cuddy podpuszcza House'a a tu taka niespodzianka. O tym, że wcale kawy nie wypiła nawet nie pomyślałam.

Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i mam ogromną nadzieję, że nie będzie przerwy w dostawie, bo chyba zwariuję.

I bardzo proszę o telefon do tej wróżki. Jest fantastyczna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Saph dnia Czw 16:16, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:15, 24 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
Nie mam pojęcia co to ma do rzeczy, ale jej nie wypiłam.

Ha! WIEDZIAŁAM! Wiedziałam, że Cuddy wcale nie wypiła tej kawy!
Świetnie

Cytat:
Wrócimy do tej rozmowy.
- Obiecujesz?
- Obiecuje –


Trzymam Was za słowo

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:19, 24 Wrz 2009    Temat postu:

O tak jaka to rewelacyjna wiadomość,że Cuddy nie tknęła tej kawy.
Teraz to szybko wklej cd aby oni wrócili to rozmowy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:29, 24 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
- Wow.
Też tak bym podsumowała tą historię.

Pięknie z tego wybrnęłaś, ja się zastanawiałam, o co chodzi z tym eliksirem, a tu Cuddy po prostu nie wypiła kawy.

Cytat:
Nagle poczuł się niewiarygodnie głupio.
Bo tak się powinien poczuć.

Biedna Cuddy, zupełnie nie wiedziała, o co chodzi z tą kawą. Ciekawe, czy House jej to wyjaśni

Mam nadzieję, że jak to bywa w Twoich fikach, House będzie długo myślał (co najmniej jakieś pół strony tekstu), ale w końcu wymyśli i będzie happy end.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:31, 24 Wrz 2009    Temat postu:

Hura!!!
Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam!
Pewnie teraz zasanawiacie się co wiedziałam
Wiedziałam, że u Agnieszki Huddy Love zawsze jest prawdziwe
Za to uwielbiam twoje fiki
Wena
PS. Objecanki cacanki Ja uwieżę jak zobaczę nowa część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin