Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Jeszcze raz [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:04, 24 Cze 2009    Temat postu:

A zatem kolejna część czegoś, co niegługo zamieni sie w Modę na Sukce ^^. Niestety, mam wrażenie, że robi sie coraz gorzej Niemniej, zostały mi do wprowadzenia już tylko 2 pomysły, a potem moje zakończenie (wymyślone jeszcze przed samym fikiem ) i konieeec

Odc. 9 "Instykt macierzyński"

House wparował do pokoju i natychmiast trzasnął drzwiami, budząc Connora.
– Jesteś trup! – oświadczył od progu.
Kumpel spojrzał na niego nieprzytomnie.
– Aleszeoszochozi? – wymamrotał niewyraźnie.
– Przez ciebie moje plecy umarły śmiercią tragiczną, wiec wydaje mi się sprawiedliwe, byś ty w ramach rekompensaty również udał się na wieczny spoczynek.
Connor powoli zaczynał przytomnieć i wracać do realnego świata.
– W jakim sensie plecy cię bolą? Ona była na górze?
House jęknął w duchu.
– Nie idioto!... To znaczy tak, ale nie w takim sensie. Spaliśmy w lesie i było bardzo niewygodnie, a to wszystko twoja wina.
Connor zamrugał.
– Poczekaj… Twierdzisz, że jej nie przeleciałeś, oraz, że spaliście w lesie… Te dwie rzeczy się ze sobą kłócą, ale mają coś wspólnego: obie są niezwykle niezrozumiałe.
House przewrócił oczami.
– Jesteś idiotą Napalonym idiotą.
– Wiem – odparł Connor z szerokim uśmiechem.
Greg zrezygnowany pokręcił głową.

*
Padał deszcz. Nie był to dobry znak – oczywiście, jeżeli ktoś wierzył w takie rzeczy. Greg złapał za parasol, rozwalając przy okazji stertę rzeczy, w którą był wciśnięty. Zwalając sprzątanie na Connora, wyszedł z pokoju.
Pod drzwiami żeńskiego akademika już stała Lisa. Patrzyła na krople deszczu z nietęgą miną. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do niej.
– Zamawiała pani parasol?
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i natychmiast przeszła pod „deszczochron”.
– To dokąd idziemy?
– E… Przed siebie?
– Może być – zgodziła się.
Ruszyli do przodu, opuszczając teren uczelni. Kierowali się do miasta.
– I jak? Connor jest martwy?
– Okazałem mu łaskę – oznajmił House litościwym tonem.
Zaśmiała się.
– Też odpuściłam Lily. Biedaczka, chyba się zakochała w tym twoim kumplu.
– Żartujesz sobie!
– Na serio – wyszczerzyła się.
– Ale numer… – mruknął House. – Biedny Connor…
– Biedna Lily – nie zgodziła się Cuddy.
– Wiesz, już sam nie wiem komu bardziej współczuć.
Dobrze było tak po prostu pogadać o niczym, spacerować…
Nagle Cuddy zwolniła… Potem przyspieszyła, odbiła trochę w bok, stanęła. House nie odzywał się, tylko cały czas podążał za nią, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi. Niespodziewanie Lisa wróciła do normalnego, równego kroku. Uśmiechała się z wyraźną satysfakcją.
– O co chodzi? – zapytał podejrzliwie Greg.
– Spisałeś się.
– Tak? – zapytał zdumiony.
– Tak. Przez cały czas nie spadłą na mnie ani jedna kropla deszczu – odparła z zadowoleniem.
Na jego usta wypłynął mimowolny śmiech.

*
Ich swobodną, luźną, wesołą konwersację przerwano dość brutalnie. Konkretnie przerwał ją paniczny krzyk:
– STÓJCIE!
Oboje obrócili się jednocześnie. Z ogrodu wybiegł własnie mały chłopiec i najwyraźniej zmierzał ku nim. Zatrzymał się, spojrzał na coś, co chował w dłoni, potem na nich, znowu na owe coś, znowu na nich.
– To wy – oświadczył z przeświadczeniem w głosie.
– Co „my? – zapytała zdumiona Lisa.
Tymczasem z ogrodu wychodziła już za chłopcem kobieta w podeszłym wieku. Białe włosy ciasno spięła w koka, biały fartuch już dawno utracił swą barwę, a jej policzki ozdabiały dwia idealnie okrągłe, czerwone rumieńce.
– Jesteście moimi rodzicami – oświadczył chłopczyk.
Powiedzieć, że osłupieli to mało.
Tymczasem kobieta zdołała już do nich dojść i najwyraźniej usłyszała słowa chłopca, bo zmierzyła go dość nieprzychylnym spojrzeniem.
– Bardzo państwa przepraszam, nie wiem co go opętało. Nigdy się tak nie zachowywał.
Wzrok Grega uciekł na budynek, do którego przylegał ogród. Szary gmach domu dziecka wznosił się ponad inne domki stojące w uliczce. W furtce już pojawiło się kilkoro dzieci, zainteresowanych zbiegowiskiem.
– Ale to naprawdę są oni – zaperzył się maluch.
– Nie wygaduj bzdur Kyle! Przecież są za młodzi.
Mina chłopca wyraźnie zrzedła. Argument musiał do niego przemówić. Nie było to jednak najlepsze posunięcie, bo broda malca zaczęła drżeć. Odbieranie nadziei pięciolatkowi nie należało do najprostszych zadań.
Lisa odchrząknęła.
– Ale… Dlaczego myślałeś, że jesteśmy twoimi rodzicami?
To najwyraźniej odciągnęło uwagę chłopczyka od ataku histerii, którym miał własnie wywołać. Spojrzał na nią bystrymi, niebieskimi oczami.
– Bo mam to – oświadczył i pokazał jej przedmiot tak gorączkowo wcześniej ściskany. Była to fotografia dwójki ludzi, mniej więcej w ich wieku. Grega zatkało. Rzeczywiście byli bardzo podobni. Nie dziwił się chłopcu, że się pomylił.
– Hmm… No tak. Przykro mi Kyle, ale to nie my – powiedziała cicho Cuddy.
Chłopiec spojrzał na nią z wyrzutem.
– Szkoda. Mogliście chociaż udawać – oświadczył.
Greg delikatnie pociągnął Lisę za rękaw.
– Nie sądzę, żeby pozostanie tutaj było dobrym pomysłem – mruknął cicho.
– Chyba masz racje – powiedziała i spojrzała z żalem za chłopczykiem.
Opiekunka z domu dziecka najwyraźniej wpadła na jakiś pomysł.
– A może wejdziecie państwo, napijecie się kawy, porozmawiacie trochę z Kylem? Jest tutaj od urodzenia, jesteście pierwszymi ludźmi, którzy go zainteresowali… Przy których się otworzył – uderzyła w poczucie winy. House oddał jej w duchu, że było to sprytne zagranie.
Najwyraźniej kobieta próbowała pozbyć się wychowanka domu dziecka wciskając go im.
– Przepraszamy, ale nam się spieszy… –mruknął House, szukając w myślach pretekstu… Czegoś co na pewno odrzuciłoby kobietę… i chłopca, który najwyraźniej zapalił się do tego pomysłu. – Musimy odebrać córeczkę z przedszkola – wypalił.
Kobiecie zrzedła mina. Kyle za to najwyraźniej już zupełnie się obraził, bo obrócił się na pięcie i smętnie pomaszerował z powrotem do domu dziecka. Kiedy zostali sami Cuddy nie wytrzymała:
– Córeczkę?! – i wybuchła śmiechem.
House wzruszył ramionami.
– Przecież zadziałało.
– Byłeś zbyt brutalny – oświadczyła.
– Jeśli chcesz to możemy tam wrócić. Jestem pewien, że z chęcią wciśnie ci do adopcji nie tylko Kyle’a ale tez inne dzieci.
To najwyraźniej ją przekonało. Niemniej jej właśnie obudzony instynkt macierzyński dał o sobie znać chwilę później, kiedy Cuddy ujrzała na ulicy małego, przemoczonego, czarnego kundelka. Sierść żałośnie mu oklapła, a oczy rzucały światu pełne wyrzutu spojrzenie.
– Przygarnijmy go!
– Co?!
– Będzie się nazywał… Jak będzie się nazywał? – zapytała House’a. – Masz jakiś pomysł.
Greg spojrzał na nią przerażony. A myślał że ten problem wystąpi dopiero za jakieś dwadzieścia lat.
– Wcześniak – burknął, mając na myśli szybkie pojawienie się istoty, którą chciała opiekować się Lisa. Najwyraźniej, ona uznała, że to jego propozycja imienia.
– Czemu nie, będzie oryginalnie – zgodziła się, po czym wzięła pieska z ulicy. Spojrzała na House’a rozpromieniona. – Jest śliczny, prawda?
– Bardzo – zgodził się, nawet na niego nie patrząc. Po chwili jednak dostrzegł coś znacznie ciekawszego, co natychmiast wywołało uśmiech na jego twarzy. – Dla tego widoku jestem gotów otworzyć schronisko dla bezdomnych psów – ogłosił.
– Czemu? – zapytała zdumiona.
– Bo właśnie osikał ci kurtkę – oświadczył wesoło.
Jęknął.
– Brzydko Wcześniak! Tak nie wolno!
Nagle perspektywa posiadania wspólnego psa nie wydawała mu się taka zła. Chciał zobaczyć jak Lisa będzie próbowała go wychować.
Zmienił zdanie, kiedy godzinę później to jego nogi zostały potraktowane jak hydrant.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ILikeBigBoom
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Innej Bajki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:54, 24 Cze 2009    Temat postu:

Scribo napisał:
A zatem kolejna część czegoś, co niegługo zamieni sie w Modę na Sukces ^^.


Ja to nazwę Modą na Sukces gdy zobaczę napis: Odcinek 3259.
Cały czas tak samo dobrze
Scribo napisał:
– Dla tego widoku jestem gotów otworzyć schronisko dla bezdomnych psów – ogłosił.
– Czemu? – zapytała zdumiona.
– Bo właśnie osikał ci kurtkę – oświadczył wesoło.

Zły Wcześniak Ja chcę zobaczyć jej minę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alria
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:25, 24 Cze 2009    Temat postu:

Scribo napisał:
A zatem kolejna część czegoś, co niegługo zamieni sie w Modę na Sukce ^^.


Jaka tam Moda na Sukces! Toż to jest dużo lepsze!

Scribo napisał:
Niestety, mam wrażenie, że robi sie coraz gorzej


Przykro mi to mówić, ale musisz przestać opierać się na swoich wrażeniach! Prędzej coraz lepsze

Scribo napisał:
Niemniej, zostały mi do wprowadzenia już tylko 2 pomysły, a potem moje zakończenie (wymyślone jeszcze przed samym fikiem ) i konieeec


I co potem tak po prostu nas zostawisz? Proszę powiedź, że zapomniałeś napisać tam zero i to nie są 2 pomysły a 20? Tak wiem nadzieja matką głupich. No nic, każdy fik kiedyś się kończy Szkoda tylko że i ten nieuchronnie zbliża się do końca. I przez ciebie humor mi się zepsuł. Chyba przeczytam jeszcze raz tą część, żeby go poprawić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:27, 24 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
Najwyraźniej kobieta próbowała pozbyć się wychowanka domu dziecka wciskając go im.
– Przepraszamy, ale nam się spieszy… –mruknął House, szukając w myślach pretekstu… Czegoś co na pewno odrzuciłoby kobietę… i chłopca, który najwyraźniej zapalił się do tego pomysłu. – Musimy odebrać córeczkę z przedszkola – wypalił.
Kobiecie zrzedła mina. Kyle za to najwyraźniej już zupełnie się obraził, bo obrócił się na pięcie i smętnie pomaszerował z powrotem do domu dziecka. Kiedy zostali sami Cuddy nie wytrzymała:
– Córeczkę?! – i wybuchła śmiechem.


Przy tym zaczęłam się śmiac, gdy Greg wywalił tekst ze schroniskiem to już poleciały łzy:P Jesteś złą kobietą, nie wolno napisac cos takiego nie uprzedzajac o ewentualnych przezyciach. Czekam na następną czesc


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:55, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:56, 24 Cze 2009    Temat postu:

Scribo.
Nie będę się rozwodzić nad twoim cudownym stylem, wspaniałymi dialogami, wciągającą fabułą. Bo to nie ma sensu. Zrobiła to cała rzesza twoich fanów, która wypowiadała się przede mną, i na pewno zrobi to cała rzesza twoich przyszłych fanów, która wypowie się po mnie.
Twoje fiki robią wrażenie. Jest to fakt potwierdzony i niezaprzeczalny.

Na prawdę, nie wiem jak to robisz, że czasem aż brakuje mi słów i potrafię tylko pisnąć z zachwytu, gdy czytam twoje kolejne dzieła. Nie wspominając już o "tancerce", "monologu..." i wielu wielu innych, których po prostu nie skomentuję. Bo nie potrafię wykrzesać z siebie aż tyle uznania, ile należy się Tobie.

Więc po prostu musisz wiedzieć, że każdą część z osobna, wszystkie razem, miniaturki, odcinki, całe fiki... wszystko to robi na mnie naprawdę duże wrażenie. Wszystkie je czytam z tak samo wielkim zachwytem, jak tę część.

Pozdrawiam Cię cieplutko,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:07, 24 Cze 2009    Temat postu:

Wcześniak
Scribo mi tam się cały czas podoba twój fik i mi się nie znudził.
Jest ok pisz dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:20, 24 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
– Wcześniak – burknął


Hah to było dobre

Twój fik świetny Mam nadzieję, że House wszystko naprawi i z Cuddy będą razem szczęśliwi.

Czekam z niecierpliwością na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Śro 16:21, 24 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:10, 25 Cze 2009    Temat postu:

O_O
Wcześniak ! xD
Wiesz, po tytule i pojawieniu sie domu dziecka, na prawdę się wystraszyłam wizją Syna House'a! o.o
Żeś namieszała! XD
Dobra, jak zwykle, i monotonie, genial, genial, genial....^.^
Czekam na C.D (przecież schronisko i House XD?)
Muszę to zobaczyć!!!

Mad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:59, 26 Cze 2009    Temat postu:

Dziękuję wam wszystkim, te komentarze są baaardzo motywujące ECC, dedykuję tobie, bo po tym co mi napisalaś cala się zarumieniłam i przez dlugi czas czerwień mi z policzków nie schodziła, szeczególnie, że to wszystko usłyszałam własnie od Ciebie, autorki tylu wspaniałych fików
No nie wiem czy moje opowiadanie czymś się etraz różni od mody na sukces - w tej części chyba trochę przesadizłąm z dramatyzmem. Mimo to, dziękuję za zapewnienia,. że na razie się to w nią nie zamieniło.

Odc. 10 "Witajcie w Las Vegas"

– W jakim sensie pies?! – wykrzyknął zdumiony Connor.
House przewrócił oczami.
– No, w normalnym. Pies i tyle.
– Ale dlaczego macie wspólnego psa? Przecież nie mieszkacie w domku z kominkiem i ogródkiem, którego musiałby pilnować, ani nie macie gromadki dzieci, z którymi miałby się bawić. Więc po co wam on?
Wzruszył ramionami.
– No tak nie do końca…
Connor wybałuszył na niego oczy.
– Macie domek?
– Nie…
– DZIECI?!
– Spokojnie Connor, nie tak nerwowo… To skomplikowana historia…
– Wiesz co? Ja chyba jednak nie chcę jej znać. I oficjalnie się ciebie boję – oznajmił kumpel.

*
Według wszelkich praw świta, po pewnym czasie nawet największe niedorzeczności zostają uznane za coś zwykłego, na porządku dziennym. Tak więc, pod koniec listopada nikogo już nie dziwiło to, że TEN Greg House, chodząca legenda uczelni przestał zaliczać dziewczyny jedna za drugą i został przy jednej: Lisie Cuddy. Stali się oni wręcz reprezentacyjną, wzorową parą uniwersytetu. Zaskoczenia nie wywoływała już ich wspólna nauka na korytarzach, w parku czy bibliotece jak i również spacery z Wcześniakiem. Nikt co prawda nie palił się do nawiązywania znajomości z futrzakiem, którego zwyczajem było obsikiwanie lubianych przez siebie ludzi, ale też nikt nie wchodzi mu w drogę, kiedy uganiał się za kotami po całym kampusie uczelni (w tym miejscu uczcijmy minutą ciszy biednego Mruczka, który bohatersko zakończył swój żywot w walce, ku rozpaczy jego właścicielki).
Niestety sielanka nie mogła trwać wiecznie.
Siedzieli własnie w kopule – Greg wyraził zgodę na podzielenie się nią z Lisą i Wcześniakiem – kiedy usłyszeli pukanie. Cuddy zmarszczyła brwi i ruszyła, żeby otworzyć. Jedynymi osobami wiedzącymi o kryjówce byli Lily i Connor, a nawet oni nie przychodzili tam bez ważnego powodu.
Teraz w progu stali oboje, z niewesołymi minami.
Greg wstał z podłogi, na której własnie bawił się z wcześniakiem. W powietrzu unosił się zapach nadciągającej katastrofy.
– Twoja mama dzwoniła – powiedziała w końcu Lily. – Nie mogli cię znaleźć, więc ja podeszłam do telefonu. Powiedziała tylko, że… – Lily urwała, jakby nie umiała dodać nic więcej.
Connor mocniej ścisnął ją za rękę. Lisa poczuła, że już wie jaką informacje chcą jej przekazać.
– Kto? – zapytała cicho.
– Twoja babcia umiera – wyjaśnił Connor. – Twoja mama mówiła, że masz do niej przyjechać.
Lisa cofnęła się o krok. Wpadła na Grega, który stał tuż za nią. Nic nie mówiąc, objął ją ramionami, w opiekuńczym geście.
– Która babcia? – wykrztusiła z siebie po chwili.
– Kendra.
Powoli skinęła głową. Umiera. Ale jeszcze nie umarła, a ona może ją zobaczyć, porozmawiać. Nagle zaliczenia i wykłady straciły większe znaczenie. Obróciła się przodem do House’a.
– Jadę do niej. Pójdziesz do dzie…
– Do pokoju się spakować – wszedł jej w słowo.
– Ale…
– Naprawdę sądzisz, że puszczę cię tam samą?
Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Nie. Nie sądzę.

*
39 godzin później schodzili z pokładu samolotu w Las Vegas.
– Twoja babcia tu mieszka? – upewnił się House, patrząc na migające światełka, wysokie budynki i rozpoznając charakterystyczny miejski zgiełk.
Lisa wzruszyła ramionami.
– Tu się urodziła, potem musiała wyjechać, ale na starość chciała wrócić do swojego miasta. Nikt nie śmiał się sprzeciwiać. Kiedy babcia Kendra czegoś chce… Cóż, powiedzmy, że nie znam osoby, która umiałaby jej odmówić.
Greg uśmiechnął się półgębkiem.
– No, to prowadź.
Z pewną miną poprowadziła go ku wyjściu z lotniska, potem do ulicy. I tam własnie ta jej pewność zmarła śmiercią naturalną.
– Ee… Greg…
– Taaaak? – spytał, specjalnie przeciągając samogłoskę.
– Byłeś tu kiedyś?
– A dlaczego pytasz?
– Hmm… Pamiętasz naszą wycieczkę do lasu?
– Całkiem dobrze, a co ona ma do tego?
– Cóż, jeszcze nas nie zgubiłam, ale to niedługo nastąpi. I mam wątpliwości, czy wtedy uda nam się odnaleźć, po prostu idąc przed siebie.
– Co ty nie powiesz – mruknął.
– Prawo czy lewo? Może orzeł czy reszka, co?
– Ja stawiam, na taksówkarza – odparł ze złośliwym uśmieszkiem i podszedł do najbliższego postoju. Ruszyła za nim, w duchu przeklinając swoją gafę. Jak mogła nie pomyśleć o taksówce?!
– Na Cross Road 134 – rzuciła w kierunku kierowcy. House tymczasem wstawił walizki do bagażnika.
Już piętnaście minut później stali przed drzwiami małego, zielonego domku, wciśniętego pomiędzy dwie, wielkie kamienice. Greg uniósł brwi.
– Twoja babcia ma dziwny gust.
– Mnie to mówisz?
Podeszła do drzwi i wcisnęła dzwonek. Otworzyła im ciemnowłosa kobieta w średnim wieku, ze zmęczoną twarzą pooraną zmarszczkami. House gotów był postawić wiele, że to nie była ta biedna, schorowana herod – babcia.
– Lisa! – westchnęła z ulgą kobieta i porwała Cuddy w objęcia. – Zdążyłaś…
Greg stał z boku z lekkim zakłopotaniem.
– Hmm… Cześć mamo – wymamrotała Lisa, nie bardzo mogąc złapać oddech w maminych objęciach. Kobieta puścił ją po chwili, dopiero teraz dostrzegając House’a (który zaczynał sądzić, że przyjazd tu może nie był wcale takim dobrym pomysłem).
– Och – powiedziała niepewnie.
– Greg House – przedstawił się pospiesznie, wyciągając dłoń.
– Julia Cuddy.
Lisa szybko rzuciła się do wyjaśnień.
– Mamo, to jest mój… chłopak. Przyjechał tu ze mną. Ee… Nie gniewasz się, prawda?
Julia zmierzyła nieszczęsnego Grega wzrokiem.
– Nie. Nie gniewam – zgodziła się po chwili i wpuściła ich do środka. House zostawił torby w holu i podążył za kobietami, kierującymi się na piętro. Tam, w najmniejszym, zaciemnionym pokoiku, na poduszkach spoczywała Kendra. House natychmiast zrozumiał, dlaczego budziła taki .
Choć starsza i schorowana, roztaczała wokół siebie aurę władzy, takiej dominacji nad innymi. Jej twarz była surowa i lekko napięta, choć w oczach błyszczały zadziorne ogniki. Siedziała prosto, wyprostowana jak struna. Białe włosy upięła w ciasny kok. Mimo wszystko rysami twarzy kogoś mu przypominała. Spojrzał w bok i zrozumiał: Lisę. Od obu dało się wyczuć pewność siebie, każda zadawała się mieć każdą sytuację pod kontrolą. Podobieństwo ujawniało się tez w rysach twarzy. Obie delikatnie marszczyły brwi, nieustannie martwiąc się o innych.
– No, przyjechała wreszcie wnuczka marnotrawna. Ładnie to tak, nie interesować się babcią przez lata, potem przyjeżdżać na ostatnie dni?
– Ależ to nieprawda! – oburzyła się Lisa. – Przyjeżdżam na każde wakacje.
– Tak, tak – zaskrzeczała staruszka. – No, ale widzę, że w końcu kogoś ze sobą przywiozłaś. Kim jest ten szczęśliwy młodzieniec?
– To Greg – oświadczyła z dumą Cuddy.
– Wreszcie – ucieszyła się Kendra. House doszedł do wniosku, że zapewne babcia już od dawna próbowała znaleźć dla Lisy jakiegoś chłopaka. A teraz, na łożu śmierci, wnuczka przyprowadza jej młodego kawalera… Staruszka musiała być wniebowzięta. – Chodź no tu chłopcze, nich ci się przyjrzę.
Greg podszedł bliżej łóżka. Czuł się prześwietlany tym spojrzeniem niebieskich oczu Kendry. Po chwili kobieta z zadowoleniem oświadczyła:
– Będą z niego ludzie.
I House, nie wiedzieć czemu poczuł, że zdał jeden z najważniejszych sprawdzianów swojego życia.
A wtedy z torby na dole dobiegło ich szczekanie.
– Wcześniak! – wykrzyknęli jednocześnie.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Scribo dnia Pią 12:00, 26 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:23, 26 Cze 2009    Temat postu:

Oj....

Raczej, jest pewna różnica, jest.
No, na razie nic nie mówię....nie, nie dlatego, ze nie wiem! (kłamiesz, kłamiesz Mad!)

To, to ja czekam na kolejne, części ^^.

Mad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:37, 26 Cze 2009    Temat postu:

Mruczek! [*]

Zwalczyłam lenia i oto komentuję.
I na wstępie chciałam zaznaczyć, że Moda na sukces to kultowy serial i proszę się nie nabijać z Ridża i jego rodziny ( i tych którzy nią nie są, ale ogólnie przyjęło się, że jednak są ponieważ tak naprawdę nie wiadomo kim są ich biologiczni rodzice) .
To jest Fik przez duże f. Strasznie podoba mi się Greg jako romantyczny Edłardo i lisa jako niewinna Elinor. Od początku byłam pewna, że to będzie fantastyczny fik i nie zawiodłam się

pogrążona w żalu po śmierci Mruczka,
Cocci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:29, 26 Cze 2009    Temat postu:

[*] Mruczek
[*] Jackson

To może ja nieinteligentnie, podążając za pierwotnym instynktem, powiem: chcę ostrego +27!

Świetny odcinek.

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:07, 26 Cze 2009    Temat postu:

House czuł się przeświatlany niebieskim oczyma staruszki ... Ciekawe... badawcze spojrzenie bardzooo niebieksich oczu to chyba jego specjalność. Jakby to ująć, trafiła kosa na kamień ...;-) Fick świetny ! czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:13, 26 Cze 2009    Temat postu:

świetne.

Ale mam pytanie skąd pomysł na imię Kendra?
bo mi się od razu skojarzyło z Króliczkami Playboy`a!

pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:15, 26 Cze 2009    Temat postu:

Mam wrażenie, że House wyrwany z przyszłości cieszy się każdym dniem, który ma szansę przeżywać od nowa. Bardzo angażuje się w związek z Lisą, zależy mu, żeby tym razem niczego nie spieprzyć, decyduje się nawet na pieska
Myślę jednak, że ostatnie części są gorsze od tych pierwszych: nieco za dużo w nich słodyczy, przypominają środek komedii romantycznej, kiedy wszystko jest cudne, wspaniałe i och, ach Zaraz po nich następuje wielkie BUM a potem trzeba jechać na lotnisko, żeby nie pozwolić na ucieczkę miłości życia.

Cytat:
– Wiesz co? Ja chyba jednak nie chcę jej znać. I oficjalnie się ciebie boję – oznajmił kumpel.


Ja też zaczynam się bać Mam wrażenie, jakby to była bardziej gra. A House to nie aktor, który się długo utrzymuje w swojej roli.
Ale to tylko takie wrażenie

Cytat:
(w tym miejscu uczcijmy minutą ciszy biednego Mruczka, który bohatersko zakończył swój żywot w walce, ku rozpaczy jego właścicielki).


*w tym miejscu odczekuje 60 sekund.*

Btw, wcześniak ma świetne imię! Martwi mnie tylko kwestia psa w akademiku. Nie stracimy go, prawda?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:23, 26 Cze 2009    Temat postu:

House_addict napisał:
To może ja nieinteligentnie, podążając za pierwotnym instynktem, powiem: chcę ostrego +27!

H_a, niestety, rozczaruję Cię To już ostatni część,a ja byłabym hipokrytką, gdybym wstawił ogrniczenie wiekowe większe niż +13, któr to zresztą sama jeszcze mam ^^. Tak więc musisz się zadwolić tym, co jest

Hania napisał:
Ale mam pytanie skąd pomysł na imię Kendra?

A kaoś tak samo mi do głowy wpadło

Dziękuję wam za odczekanie minuty za Mruczka
Na resztę pytań i komenatrzy odpowiada chyba sam tekst... Aha i dedyk dla wszystki: dla tych, którzy dotrwają do końca i dla tych, którzy posłuchają ostrzeżenia i zrezygnują w połowie... Kazde z was na pewno dokona słusznego wyboru

Odc. 11 "Przebudzenie"

Na całe szczęście udało się uratować Wcześniaka przed śmiercią w wyniku braku dopływu tlenu do mózgu. Pierwszym co zrobił po wyjęciu z walizki, bez względu na głośne protesty Lisy, było obsikanie kołdry Kendry. Staruszka wahała się gdzieś pomiędzy rozbawieniem, a oburzeniem.
Czas w Las Vegas spędzali siedząc przy łóżku Kendry i rozmawiając z nią. House znalazł godnego przeciwnika. Nastrój psuło im tylko widmo postaci w czarnej szacie, unoszącej kosę nad szyją Kendry. Niestety, na to nie mogli nic poradzić, więc starali się to ignorować.
Problemy pojawiły się trochę później, kiedy rak trzustki dawał o sobie znać. Starsza pani czuła się coraz gorzej i choć starała się trzymać fason, widać było, że wszystko już dobiega końca.
Pewnego wieczoru siedzieli wszyscy wokół łóżka, na którym rozłożone były scrabble. Kendra własnie ułożyła wyraz „wedding”, z który zdobyła dwadzieścia dwa punkty. Przy okazji spojrzała znacząco na Lisę i Grega. Oboje to zauważyli, ale starali się udawać, że było na odwrót.
Niestety, na nic się to zdało, bo babcia nie miała zamiaru się poddać. Po skończonej partii zagadnęła młodych.
– Myślę, że to już koniec.
Oboje zamarli. Wiedzieli jaką kartą zagra teraz Kendra.
– Jednak przed śmiercią chciałabym cos jeszcze zobaczyć – ciągnęła. – Zrobicie tę przyjemność starszej pani, co?
Greg przełknął ślinę.
– Do tego trzeba miesięcy przygotować, zaręczyn przede wszystkim… Chciałbym, żeby Lisa miała piękne wesele…
Kendra rozpromieniła się, tak jakby powiedział dokładnie to, czego oczekiwała.
– Ależ mój drogi, przecież nie liczy się pompa z jaką dojdzie do ślubu, a uczucie, które jest jego fundamentem! – wykrzyknęła. Jak na umierającą miała sporo energii.
Greg i Lisa wymienili przerażone i spłoszone spojrzenia.
– Nie jesteśmy gotowi… – zaczęła Cuddy.
– Bzdura! Oczywiście, że jesteście gotowi. Nigdy nie widziałam nikogo, kto bardziej by do siebie pasował niż wy dwoje.
Kompletnie zabrakło im argumentów.
– Nie zrobicie tego dla mnie? Nie spełnicie mojego ostatniego życzenia…? – W tamtym momencie Kendra cieszyła się, że młodzi nie zdawali sobie prawy z jej kariery w kółku dramatycznym.
– No dobra – warknęła sfrustrowana Lisa. Wstała z fotela i ruszyła do drzwi.
– Ej, a ty dokąd? – zapytał zdumiony Greg.
– Dwie przecznice stąd jest kapliczka. Możemy podjechać samochodem. Weź dwadzieścia pięć dolców i załatwione – oświadczyła zrezygnowanym tonem.
Kendra patrzyła za wychodzącymi z satysfakcją wymalowaną na twarzy.

*
Pół godziny później wchodzili do domu jako pan i pani House. Państwo House. Mąż i żona.
– Jakoś nie czuję różnicy – mruknęła Lisa.
Zaśmiał się.
– Jeśli chcesz możemy kupić za małe obrączki. Ucisk na palcu sprawi, że ją poczujesz.
Przewróciła oczami. Nagle z góry dobiegł ich głos Kendry:
– Nie ma takiej możliwości. Tutaj mam dla was obrączki.
Oboje spojrzeli na siebie zdumieni. Wbiegli po schodach i dotarli do łóżka starszej pani. Obok niej, na kołdrze leżały dwa złote kółeczka. Zwykłe, złote kołeczka.
– To dla was – oświadczyła z zadowoleniem.
Greg wahał się przez chwilę, po czym złapał tę mniejszą i założył Lisie na palec. Pasowała idealnie. Następnie ona założyła mu jego… Światło odbiło się w złocie i wpadło wprost do oka, oślepiając go na chwilę swym błyskiem…

*
OSTRZEŻENIE! Jeśli dotarłeś aż dotąd i podoba ci się obecny rezultat moich wypocin, pod żadnym pozorem nie czytaj dalej. To zakończenie wymyśliłam już na samym początku i jego będę się trzymać. Nie zmienię na prośbę. Odważnym, którzy dotarli aż tu gratuluję i zapraszam do ostatniego etapu naszej wspólnej wędrówki po krainie wyobraźni.

*
Powoli otworzył oczy. Widział biel. Dopiero po chwili dotarło do niego gdzie jest.
Jęknął i przewrócił się na drugi bok. Dlaczego to musiało przytrafić się własnie jemu?! Czemu jego własna podświadomość tak go karała?!
Jeszcze nigdy białe ściany jego pokoju w zakładzie psychiatrycznym nie jawiły mu się jako tak wielkie więzienie, pomieszczenie nie wydawało się takie klaustrofobiczne, a samotność tak dotkliwa.
Dopiero teraz zrozumiał jak nietrafne były wybory, których w życiu dokonał. Zrozumiał jak skrzywdził wszystkich – siebie, Cuddy… Każdego kto ich znał. A mogli być szczęśliwi, mogli być razem… Gdyby mógł to wszystko przeżyć jeszcze raz, choćby raz, tylko jeden raz.
Nienawidził tego, że nie mógł.
A jeszcze bardziej nienawidził tego, że to zrobił.
A już najbardziej nienawidził tego, że okazało się to być nieprawdą.
Tak bardzo chciał, żeby Wcześniak znowu obsikał mu buty. Tak bardzo chciał, żeby Kyle wziął ich za rodziców. Tak bardzo chciał znowu zgubić się w lesie. A najbardziej to chciał pojechać do Las Vegas.
Nie mógł. Nic nie mógł. Był sam, pogrążony w zamęcie własnego umysłu, uwięziony w czterech ścianach.
– Naprawdę sądziłeś, że to była prawda? Że mogłeś cofnąć się w czasie? – zdziwiła się Amber.
Czy tak sądził…? Tak, właściwie to tak. Uwierzył, bo… miał nadzieję. Był głupi. Dopiero teraz dostrzegł jak bardzo.
Jęknął z frustracją. Gdyby dostał wybór… podejrzewał, że wolałby wrócić do świata halucynacji, choćby nieprawdziwego i nierealnego, ale za to szczęśliwego, niż wyleczyć się i znów zanurzyć w rzeczywistość złych decyzji i nieszczęść.
Uderzył głową w poduszkę. Nie bolało, ale liczył się sam gest. Wyrażał wszystko: tą bezsilność, tą bezradność.
Z rezygnacją spojrzał w sufit. Czy może… Oczywiście, kiedy już stąd wyjdzie… Czy może będzie mógł spróbować coś zmienić? Może kupić jej psa? I zabrać na Romea i Julię? I na spacer? I do Las Vegas?
Amber uśmiechnęła się nieco złośliwie.
– Przecież i tak tego nie zrobisz. Po co planować?
Nie spojrzał na nią. Nie musiał – i tak wiedziała co myślał na ten temat.
Miała rację. Nie był pewien czy wart próbować… Nie, chyba nie. Miał świadomość, że mogło być inaczej, ale nie było nie jest i nie będzie. On tego nie zmieni. Nie da rady. Nie spróbuje.
Bo strach przed porażką jest większy niż nadzieja na sukces.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:37, 26 Cze 2009    Temat postu:

Przedostatnia część genialna.Bardzo spodobała mi się postać babci Cuddy.
A co do ostatniej części na początku serduszko zrobiło mi koziołka z radości jak przeczytałam że Greg i Lisa wzięli ślub lecz sama końcówka normalnie brak mi słów.Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji sądziłam że House się obudzi i pobiegnie do Cuddy a tu proszę psychiatryk.
Scribo najważniejsze,że nie jestem rozczarowana twoim fikiem nawet z takim zakończeniem mi się podobało
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koszałek
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z za siedmiu gór, z za siedmiu rzek

PostWysłany: Sob 10:12, 27 Cze 2009    Temat postu:

Przepraszam, CO TO MA BYĆ ZA ZAKOŃCZENIE!!!
Dlaczego House cały czas ma mieć halucynacje? Czy tylko mi wydaje się to nie w porządku? Nawet jeśli, musiałaś mnie tak skrzywdzić? Byłam grzecna Święty Mikołaju.
Przeczytałam pierwsze zakończenie, i super, myślę "Przeczytam drugie co mi szkodzi". Szkodzi, szkodzi. Zaserwowałaś nam drugi odcinek 23/24 (niepotrzebne skreślić). Totalny psychodelik ze Zdzirą na czele.
Przyjmij tego posta jako hymn pochwalny do wpuszczania czytelnika w uprawy ryżu bez kaloszy W znaczeniu: zaskoczyłaś mnie. Ani to dobre, ani złe. Po prostu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:45, 27 Cze 2009    Temat postu:

To może ja powiem tak: spodziewałam się od początku takiego zakończenia, więc nie jestem zaskoczona, tylko mi smutno.
O!

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:37, 27 Cze 2009    Temat postu:

Scribo. Mówiłam to już wiele razy, powiem kolejny.
Jesteś jedną z niewielu osób, które zaskakują i zachwycają mnie swoją twórczością. Nic nie poradzę na to, że to właśnie twoje fiki są moimi ulubionymi. A ten plasuje się bardzo wysoko. Właśnie przez zakończenie. Jest... brak mi słów. Jest na pewno mocne i na pewno prawdziwe. Właśnie takie zakończenie mnie zadowala. Brutalne.

Przyznam się szczerze, że nie napisze nic konstruktywnego, bo po prostu jestem zachwycona. I zła. Bo nie lubię się powtarzać. Wręcz tego nie cierpię. A kiedy komentuję coś twojego, to po prostu muszę. Inaczj nie potrafię, bo wyczerpałam już wszystkie synonimy słowa "cudowny".
I to chyba jest największy komplement od ECC do Scribo.

Pozdrawiam,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:26, 28 Cze 2009    Temat postu:

Um.
Dobra, dobra. Domyślałam się, że tak będzie. Ale wiesz, można było zapomnieć. I chyba ja zapomniałam...
Och...tak, nadal mi jest smutno, no...
Dobra, zakończenie było piękne, choć może nie w formie happyend'ów. No ale, trudno, bo ja takie lubię.

Wieeeelki dla tego genialnego fika. Dziękuję, za taki inny odbiór House'a.

Mad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 29 Cze 2009    Temat postu:

przez moment myślałam, że znów okaże się, że to cukierkowe życie i sama sielanka, ale jak tylko zobaczyłam pierwsze zdanie ostatniego akapitu wiedziałam, że to tylko chore wyobrażenie House'a.
podobało mi się, naprawdę.
gratuluję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin