Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

małe tęsknoty jesienną porą [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:39, 19 Lip 2009    Temat postu: małe tęsknoty jesienną porą [M]


Zweryfikowane przez autorkę

Ukłony w stronę H_a , za poprawę.

Myślę, że dobrze wybrałam dział, bo moje zdanie skłania się ku jednemu.
To jest takie moje małe wyobrażenie (czy trafne?), co by było gdyby House dokonywał różnych wyborów. Czy z każdą z kobiet byłby równie szczęśliwy.
Nie liczę na to, że się wam spodoba, ale ciekawią mnie wasze opinie.




I.


Czekał. Po upływie pół godziny darował sobie spoglądanie na zegarek co dwie minuty. Zostawił napiwek, rzucił jeszcze jedno spojrzenie na kawiarnię, po czym wstał i skierował się ku wyjściu. Uchylił drzwi, oddzielające ciepłe przytulne pomieszczenie od całej tej chłodnej i zaśnieżonej reszty Jersey, i przy pomocy laski pokonał kilka stopni, by stanąć na chodniku. Zamówił taksówkę, by w drodze do domu móc w spokoju ustalić, czemu Stacy się nie pojawiła. Znowu. Miał oczywiście w zanadrzu gotowe, oklepane formułki z rodzaju tych, które usprawiedliwiają nawet nie zjawienie się na własnym ślubie, ale nie był na tyle głupi, żeby oszukiwać samego siebie. Wybrała coś ważniejszego. Znowu.
Wróciła do domu godzinę później, obsypana płatkami śniegu, ostentacyjnie sapiąc. Pokazywała tym samym, jak strasznie się śpieszyła, żeby się z nim spotkać. Zbyt naiwne, jak na Gregory’ego House’a. Ściągnęła kurtkę.
- Greg! – krzyknęła od progu. – Bardzo cię przepraszam, ale wypadło mi strasznie ważne spotkanie z tym klientem od przekrętów podatkowych. Mówiłam ci o nim, pamiętasz? Dzisiaj znalazły się dowody w postaci dokumentów, przemawiające na jego korzyść. Musiałam przygotować go do zeznań i…
- I nagle twój telefon postanowił uciec, żeby uniemożliwić ci skontaktowanie się ze mną. Nie! Czekaj. Twój telefon pewnie zorganizował masową ucieczkę, żeby nie pozwolić ci też skorzystać z aparatu kogoś innego. – Zmierzył ją od szpilek po niedbale zapiętą bluzkę. – Albo po prostu byłaś zbyt zajęta obmacywaniem się z klientem.
Stacy rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie.
- Greg, ja przecież nie…
- Niedopięta bluzka, roztarta szminka, tu w kącikach ust. Albo miziałaś się z klientem, albo postanowiłaś zmienić zawód i pieprzyć się z kim popadnie. – Tu Greg spokojnie wziął łyk kawy, po czym rzucił jej pogardliwe spojrzenie.
- Jak śmiesz! – wysyczała Stacy, zgarnęła torebkę i trzasnęła drzwiami. Znowu.
Kochała go i nienawidziła na przemian. Potrafiła trzaskać drzwiami nawet trzy razy w tygodniu. Głośno trzaskała, po czym wracała do niego, po to, aby nazajutrz trzasnąć drzwiami znowu. Kochał ją za mocno, aby po prostu przekręcić zamek.


II.


- Pamiętaj – ostrzegła Cameron – zero chamskich odzywek, zero sarkazmu, zero ironii. Wiem, że raczej nie przypadnie ci do gustu, ale staraj się chociaż odegrać wymarzonego zięcia.
Stali przed drzwiami schludnego, dwupiętrowego domku z rodzaju tych, w których mieszkają wszystkie te szczęśliwe rodzinki z kochanymi bachorkami na filmach familijnych. Gregory House przyglądał się swoim wypastowanym butom i przeszły go ciarki. Drzwi otworzyła przysadzista kobieta w tweedowej spódnicy i uśmiechem prawdopodobnie na stałe przygwożdżonym do twarzy. Z wyglądu nie była taka zła. Przeraziła go jednak myśl, że jest tylko trochę starsza od niego.
- Mamo – zaczęła Cameron. – Poznaj Grega.
Choć na oko uśmiech pani Cameron mógł wydawać się przeogromny, teraz z pewnością wyglądał na nienaturalnie rozciągnięty.
- Miło mi panią poznać. – Wyciągnął rękę w myślach powtarzając mantrę „Wieczorem za te katusze dostanę zapłatę w naturze”, co momentalnie poprawiało mu nastrój. Bo trzeba podkreślić, że seks z młodą dziewczyną taką jak Cameron jest lekarstwem na wszystko.
Przeszli do salonu. House sprawiał wrażenie po uszy zakochanego w Cameron, która naprawdę była po uszy zakochana w nim.
- Więc Greg, może opowiecie mi jak się poznaliście? – Zagadnęła matka, częstując parę ciastkami kawowymi
- To bardzo zabawna historia, – tu Greg zrobił minę pod tytułem „ Słodki zięć” - ponieważ zatrzasnęliśmy się w windzie, w dzień rozmowy kwalifikacyjnej, podczas której Allison ubiegała się o posadę u mnie. - Naturalnie nie dodał, że w pewnym momencie rzucili się na siebie i umyślnie zatrzymali windę, aby nikt im nie przeszkadzał. Cameron wydała się łatwą, naiwną sztuką, w sam raz na szybki numerek.
- Błyskawicznie jednak nas wydostano i po takiej przygodzie Greg zaprosił mnie na kawę – dodała Allison.
W zasadzie było trochę inaczej. To Cameron zaprosiła Grega, a raczej zaciągnęła siłą. W czasie spotkania naprawdę się polubili. House nie miał nic przeciwko, gdy ktoś mu pochlebiał. Cameron była dumna, że udało się jej uwieść wybitnego diagnostyka.
- Alis, pokazuj to cudo – zażądała matka. Dziewczyna posłusznie wyciągnęła rękę, na której zalśnił zdecydowanie drogi pierścionek.
Reszta wieczoru minęła im przyjemnie na błahej rozmowie, do której wplatały się drobne kłamstewka o planach weselnych. W tej części spotkania, House najzwyczajniej się wyłączył i potakiwał od czasu do czasu, udając uwagę.
Widok jej rozpromienionej młodej twarzy, kiedy snuła plany w pewien sposób i jemu zapewniał szczęście. Niedługo miał się ustatkować, na co liczyli już od dawna wszyscy znajomi. Choć jemu samemu na tym najzupełniej nie zależało, w końcu uległ. Zdawał sobie sprawę, że nie kochał Cameron tak jak powinien kochać oddany mąż. Była mu jednak bliska.
Kochał ją na tyle, aby wybrać małżeństwo, od samotności do końca świata i jednego dnia dłużej.


III.


Zbliżył kubek do ust i wyłapał ostatnią kroplę kawy spływającą po ściance filiżanki. Wilson przyglądał mu się z uwagą.
- Może jeszcze jedną? – Zapytał onkolog.
House przecząco pokiwał głową. Cuchnął jak gorzelnia. Nieogolony bardziej niż zwykle z sińcami pod oczami wyglądał naprawdę żałośnie. Do tego stopnia, że jeśli stanąłby pod kościołem z puszką na datki, do wieczora zarobiłby na porządny obiad.
- Słuchaj – zaczął znowu – wiem, że ci ciężko. Minęły dopiero cztery miesiące. Wszyscy strasznie to przeżywamy. Nie jeden na twoim miejscu po prostu załamałby się i odstawił życie na boczny tor. Ale ty nie możesz. Masz Lis. Masz dla kogo żyć, do jasnej cholery. Przychodzenie do pracy w takim stanie, raczej nie spodoba się Adamsowi i wylecisz na zbity pysk.
Wilson wyszarpał mu filiżankę z dłoni trzasnął nią o stół, chcąc by zwrócił na niego uwagę. Kilka pielęgniarek obróciło się w ich stronę z wyraźnym współczuciem.
- Jak chcesz, mogę wziąć małą do siebie na kilka dni. Odpoczniesz, przemyślisz parę spraw.
- W sumie – wreszcie odpowiedział Greg – lubi cię bardziej niż mnie, więc… jak chcesz, to bierz.
Wilsonowi puściły nerwy i niechcący wrzasnął o kilka tonów głośniej niż zamierzał.
- To twoja córka House! Kocha cię, a ty kochasz ją! Ale jak tak dalej pójdzie to skończysz pod mostem, a ona nadal nie nauczy się nazywać cię tatą! Chcesz tego! No chcesz?!
- Zamknij się – warknął House i opuścił pomieszczenie, nie zwracając uwagi na słowa otuchy.

*

Jesień nie jest najweselszą porą roku, a już na pewno nie sprzyja spacerom. Mimo to House postanowił zabrać Lis do parku. Widok jej małej uśmiechniętej twarzyczki podczas maltretowania kaczek, sprawiał, że odzyskiwał chęć do życia. Tak bardzo przypominała matkę. Nos, policzki, uśmiech, włosy i po części charakter. Choć sypała jeszcze pojedynczymi wyrazami, zawsze jej było na wierzchu. Żałował tylko, że oczy ma niestety jego. Niebieskie, zamiast szarych. Duże, zamiast szczerych. Jego, zamiast jej. Czasem jedno spojrzenie na nią odbierało mu tlen.

Kiedy przystanęli przy fontannie, mignął mu przed oczami oliwkowozielony płaszcz, który zwiastował tylko jedno – Wilsona.
- Wiedziałem, że was tu znajdę – zagaił. – Przepraszam, poniosło mnie trochę w stołówce.
W tym momencie podbiegła Lis niosąc w dłoni zrolowane pudełko po papierosach.
- House? Patrz – uśmiechnęła się łobuzersko i dodała cienkim głosikiem. – Pierosy.
Wilson skonfiskował znalezisko i polecił jej zbieranie liści. Dziewczynka zrobiła obrażoną minę i poprosiła o wzięcie na ręce.
- Brakuje mi jej… - powiedział House i odwrócił głowę.
- Wiem. Wiem też, że bardzo Cię kochała.
- Nic do cholery nie wiesz! Właśnie to jest najgorsze! Gdyby mnie nie kochała, może byłoby mi łatwiej. Nie mogę patrzeć na jej zdjęcia, bo nie mogę pogodzić się z tym, że już jej nie zobaczę! Nie chcę budzić się rano z myślą, że nie ma jej przy mnie…
Kiedy emocje opadły dodał.
- Zaopiekuj się małą przez jakiś czas. I tak woli zostać z tobą – rzucił i oddalał się powoli wyłożoną kolorowymi liśćmi ścieżką.
Nie obrócił się, nie patrzał na boki, po prostu szedł. W pewnym momencie poczuł jak cieplutka dłoń wsuwa się pomiędzy jego własną. Lis uśmiechnęła się do niego, by po chwili pierwszy raz nazwać go tatą. Był wdzięczny Lisie, że zostawiła mu na ziemi kogoś, kogo będzie mógł kochać równie mocno jak ją.

Nasuwa się proste pytanie. W którym alternatywnym świecie kochałby najbardziej?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Nie 8:42, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:03, 19 Lip 2009    Temat postu:

Moja opinia jest taka, że to jest absolutnie cudowne, piękne, choć smutne. *rozpływa się*
Mru.

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamylka
Córka Rozpusty


Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z bocianiego gniazda
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:04, 19 Lip 2009    Temat postu:

Ze mną jest chyba coś nie tak, bo zawsze najbardziej przypadają mi do gustu najsmutniejsze historie.

Cytat:
Nie obrócił się, nie patrzał na boki, po prostu szedł. W pewnym momencie poczuł jak cieplutka dłoń wsuwa się pomiędzy jego własną. Lis uśmiechnęła się do niego, by po chwili pierwszy raz nazwać go tatą. Był wdzięczny Lisie, że zostawiła mu na ziemi kogoś, kogo będzie mógł kochać równie mocno jak ją.


Ten fragment jest cudowny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:49, 19 Lip 2009    Temat postu:

Uhh... Piękne... Ale czemu smutne?!
Aż płakać mi się zachciało...

Następnym razem proszę o cos weselszego a nawet śmiesznego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:51, 19 Lip 2009    Temat postu:

Pięknie ... smutno, ale pięknie. A, w którym świecie kochałby najbardziej ? Na to pytanie chyba nikt nie potrafiłby jednoznacznie odpowiedzieć, chociaż można przypuszczać, że w tym, w którym miałby obok siebie cząstkę siebie i ukochanej kobiety.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:34, 19 Lip 2009    Temat postu:

Myślę, Cocci, że postawiłaś tutaj bardzo trudne pytanie.
Bo miłości mnie można zmierzyć. A ty spróbowałaś to zrobić. Mimo, że jest to być może tylko i wyłącznie moja subiektywna opinia, to wyraźnie widać tu „huddy-skłonności”, które kazały Ci pokazać, że mimo wszystko miłość do Lisy, mimo że przepełniona bólem, jest właśnie najmocniejsza.

Teraz po kolei:
W pierwszym akapicie pokazujesz, na jakie poświęcenia stać House’a. (Mimo, że „poświęcenia”, to może słowo, które nie do końca oddaje charakter tego, czym House Stacey obdarza.) Nie jest w stanie zdobyć się, na zamknięcie drzwi przed ukochaną kobietą. Bo mimo, że wie, że nie powinien zostawiać ich otwartych, robi to. Dlaczego?
Cytat:
Kochał ją za mocno, aby po prostu przekręcić zamek.

W drugim widać, jak bardzo House pełen jest sprzeczności. Mimo wyraźnej fizyczności między nim a Cameron, którą pokazałaś przy okazji opowieści z cyklu miłość-H/C-od-pierwszego-wejrzenia-w-windzie, nie jest pewien swoich uczuć do niej. Uczuć na wyższym poziomie, niż przywiązanie. A mimo to, postanawia wziąć z nią ślub, by uciec od samotności.
Właściwie, to mam bardzo mieszane uczucia, co do tego fragmentu. Nie pasuje mi to do House’a, nigdy nie pomyślałabym, że może związać się na całe życie z kimś, kogo nie kocha na zabój.

Trzeci…
Trzeci podoba mi się zdecydowanie najbardziej. I nie jest to kwestia tego, że jest w nim mowa właśnie o Huddy. Ten fragment jest inny niż pozostałe, może ze względu na to, że brak jest w nim fizycznej obecności kobiety House’a, a może dlatego, że jest po prostu pełen bólu. Tak… myślę, że ból Grega, momentami aż wypływa z tekstu. Szczególnie spodobał mi się fragment, na temat podobieństwa jego córeczki, do Lisy, tak bardzo chwilami sprawiającego mu ból.

A!Cudowny tytuł, tylko dlatego w ogóle to otworzyłam, bo coraz rzadziej czytam fiki. Fantastyczny, nie mam pojęcia czemu mi się tak spodobał.



Już się za bardzo rozpisałam. Chyba mam dzisiaj dziwny humor, ale jakoś spodobał mi się nawet twój tekst.
Nie męczę Cię już kochana, tylko ściaskam i pozdrawiam.

A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:56, 19 Lip 2009    Temat postu:

Wspaniałe choć smutne.Po przeczytaniu twojej miniaturki zaczęłam się zastanawiać nad miłością czy wiadomo kiedy to jest właśnie ten jedyny albo ta jedyna itp.Fajnie ci wyszła ta miniaturka jest taka inny a za razem taka prawdziwa.Pozdrawiam i ciesze się,że postanowiłaś to tu zamieścić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:15, 19 Lip 2009    Temat postu:

No to tak.
H_a ty mruczku ty ! *sprowadza H_a z powrotem w stan stały*

Kamylka Nie martw się, ECC też lubi przygnębiasy, nie jesteś sama . Dziękuję

Wela
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że stForzyłam wreszcie coś, przy czym w trakcie pisania nie wpadło mi nic głupiego do głowy, bo wyszedłby jakiś odmóżdżacz. I właśnie mam pomysł na coś, moim zdaniem zabawnego. Ale ja to ja, spaczony umysł. Śmieszy mnie słowo kisiel
dziękuję

Lisie
Dziękuję.

ECC
Wiem, że nie da się zmierzyć uczucia. Ale jestem przesiąknięta Huddy i dla mnie ich miłość ma długość równika, a reszta to zaledwie zwrotniki . I tak, tak, tak, rozgryzłaś mnie. Miałam to tak delikatnie zasugerować, ale chyba wyszło subtelnie jak czołg.

Co do H/C . To jest taka jakby inna rzeczywistość. House miałby nigdy nie spotkać Stacy. Miał nie kochać wcześniej innej kobiety. I nagle poznał dziewczynę oddaną, piękną, młodą. Zdawał sobie sprawę, że nie jest dla niego tym kim powinna być, mimo to było mu z nią dobrze. Lepiej niż samemu. A, że jest egoistą... plum i ślub.

A tytuł jest taki fajny *skromna* bo jest mój i H_a

ECC! kochana, nie męczysz. Miło czytać takie komentarze. Staranne, budujące, ? To chyba dobre słowa. Dziękuję.

Martusia14
Oh, oh dziękuję ci bardzo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Nie 17:16, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:26, 19 Lip 2009    Temat postu:

w skrócie:

PODOBA MI SIĘ, ZASTRZEŻEŃ "0" /zero/

W tych miniaturkach jest wszystko to, czego oczekuję od fików.

Celujący


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:04, 01 Sty 2010    Temat postu:

Piękne. Wzruszyłam się. Bardzo.
Oryginalne.
I prawdziwe.
Gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:22, 01 Sty 2010    Temat postu: Re: małe tęsknoty jesienną porą [M]

Trochę interpunkcji mi się nasunęło.

Coccinella napisał:
- To twoja córka, House!


Coccinella napisał:
W tym momencie podbiegła Lis, niosąc w dłoni zrolowane pudełko po papierosach.

(niosąc to imiesłów, czyli mamy tu zdanie złożone i trzeba użyć przecinka ^.^)

I to w sumie koniec moich zarzutów. Zestawienie światów alternatywnych różnych parringów to świetny pomysł. Bez nadmiernego zachwytu stwierdzam, że bardzo często masz świetne pomysły. Poza tym widać (a przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie), jak łatwo idzie ci opisywanie Huddy, płynnie, spójnie i całkowicie naturalnie, w porównaniu do dwóch pozostałych historii, które nie dość, że są króciutkie, to jeszcze o wiele mniej ładne od tej ostatniej. Wątek ze śmiercią jest średni (trochę oklepany i tandetny), ale na pewno nie w tym przypadku. Imię Lis cholernie mi się nie podoba (jest gorsze, niż Rachel O.o), ale i tak część trzecia jest śliczna. Pierosy :3 I, jak zwykle, ślicznie wpleciony Hilson, który jest odpowiedni w każdym fiku.

Jeżeli chodzi o rozpisywanie się nad psychologią, to nie jestem w tym najlepsza. Dałaś nam doskonale do zrozumienia, że miłość do Cameron jest najsłabsza (taak, nie da się mierzyć uczuć), ponieważ przejawia się raczej przyjacielsko i jest ułatwieniem i umileniem życia House'a, niczym poważniejszym. Potem Stacy i House, których więź jest już silniejsza, ale jednak jest w niej sztuczność i w sumie House wydaje się nie dbać zbyt o związek, skoro toleruje skoki w bok Stacy. Zakończenie pierwszego to bardziej strach, niż miłość. No i w końcu najsilniejsza więź, która w ogóle nie powinna być zestawiana z pozostałymi dwiema. Nie podzieli ich nawet śmierć, więc to coś znaczy.

Koniec rozprawiania się z tekstem. Podobało mi się, jak zwykle ^.^

G.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Pią 14:26, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin