Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Osiem prostych zasad [T][M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:01, 26 Gru 2010    Temat postu: Osiem prostych zasad [T][M]

Cytat:
Kolejny rozdział "Niemoralnej propozycji" się tłumaczy, a w międzyczasie nawiedziło mnie urocze opowiadanko. Po prostu uznałam, że grzechem byłoby go nie przetłumaczyć.
Potraktujcie to jako prezent na Święta


Autorka: Ijemanja
Tytuł oryginału: Eight Simple Rules for Dating Greg House
Oryginał do znalezienia [link widoczny dla zalogowanych]
Zgoda na tłumaczenie: tu jest problem, bo autorka nie odpowiada na wiadomość... Stwierdziłam więc, że wrzucę - gdyby autorka zaprotestowała, oczywiście tekst zdejmę.



<center>Osiem prostych zasad, obowiązujących w związku z Gregiem Housem</center>

Rozmawiała przez telefon, kiedy wszedł. Patrzyła z roztargnieniem, jak podchodził do kanapy, usiłując podzielić uwagę między niego, osobę z którą rozmawiała i komputer.
Zasłoniła mikrofon, pomachała do niego i syknęła:
- Nogi!
Całkowicie ją zignorował, nie ruszając ich z miejsca – to znaczy z blatu jej stolika na kawę.
Nie mogła zareagować bardziej zdecydowanie, gdyż musiała wrócić do rozmowy.
- Niestety, w poniedziałek nie mogę – powiedziała. - Ale we wtorek po południu dałabym radę... Może pan? Świetnie. Mogę zjeść późniejszy lunch.
Podziękowała i rozłączyła się, patrząc na swój kalendarz i wpisując spotkanie.
- Dentysta? - odezwał się House i natychmiast sam udzielił odpowiedzi, nie dając jej szans otworzyć ust. - Nienawidzisz dentysty, nie brzmiałabyś tak radośnie. Nie ginekolog – zastanawiał się. - Chodzisz do Branson i nie musisz się umawiać, bo pracuje dla ciebie. A ponieważ twoje bikini miało spotkanie z woskową wróżką w zeszłym tygodniu, stawiam na fryzjera.

Zasada pierwsza: Zaakceptuj, że nie masz prywatności. On ci na nią nie pozwoli.

- Mógłbyś po prostu zapytać – zauważyła.
- Ale zgadywanie samemu daje większą satysfakcję.
Rzucił jej zadowolony uśmieszek. Westchnęła i wróciła do organizowania swojego grafiku – wtorek był lekkim dniem, ale nie wolnym. Musiała przesunąć spotkanie o godzinę. Napisała notatkę dla asystentki, prosząc ją by to zorganizowała.
- Wyglądało na to, że zależy ci na szybkiej wizycie – rzucił. - Czyżbyś zaczęła siwieć? Wiesz, jest dopiero czwartek – na pewno możesz czekać aż do wtorku?
- Nie siwieję – zaprotestowała. - Ale gdybym zaczęła, każdy siwy włos byłby twoją winą.
- Więc...
- Ostatnio jest bardzo gorąco. Rozdwajają mi się końcówki, jasne?
Wzruszył ramionami.
- Jasne.
- Chciałbyś wiedzieć coś jeszcze? - spytała sucho, zamykając grafik i zaczęła sprawdzać maile.
- Zawsze uciekasz z pracy, żeby wpaść do fryzjera?
- Nigdy nie mają miejsc w soboty – powiedziała nieco obronnym tonem. - A co robię z moją godziną na lunch, to moja sprawa. Twoja godzina na lunch trwa z reguły całe popołudnie, więc nie masz prawa głosu.
Przez chwilę panowała cisza.
- Jeszcze jedno – zaczął znowu. - Potem możesz wrócić do organizowania planu odnowy biologicznej.
- Dobra – rzuciła krótko. Chociaż jej przyzwolenie i tak nie miało dla niego znaczenia.
Chwilę jeszcze milczał, bawiąc się laską.
- Co robisz dziś wieczorem? - spytał w końcu.
- Och – odparła, nie przestając pisać na komputerze. - Podgrzeję sobie jakiś obiad, nadrobię zaległości w czytaniu... A ty?
- No, teraz próbuję zaprosić cię na randkę. Nie współpracujesz, więc i wieczór nie szykuje się specjalnie obiecująco.
- Zdejmij nogi ze stołu – rozkazała, obdarzając klawiaturę lekkim uśmiechem. - Potem pogadamy.

Słuchała radia i jednocześnie nuciła pod nosem, nakładając kosmetyk na włosy. Nie mogła więc usłyszeć parkującego motoru.
Nie słyszała też otwieranych i zamykanych drzwi. Jego laska i buty niemal nie wywoływały dźwięku, gdy szedł po dywanie. Drzwi jej sypialni i łazienki były już otwarte. Zorientowała się więc, że nie jest sama dopiero wtedy, gdy odwróciła się od lustra, by obejrzeć swoje włosy z tyłu i podskoczyła kilka metrów w górę, widząc go w korytarzu.

Zasada druga: Zabierz zapasowy klucz.

- Boże! - przycisnęła dłoń do piersi, gdy jej serce biło jak szalone z powodu nagłego skoku adrenaliny. - Co ty, do cholery, robisz?
- Straszę cię na śmierć, jak widać. Przepraszam – powiedział niezbyt skruszonym tonem. - Wiesz, kiedy zasugerowałem, żebyś założyła coś wyuzdanego, nie miałem pojęcia, że aż tak weźmiesz to sobie do serca. Muszę ci częściej dawać rady co do ubrań.
Popatrzyła na swoją czarną halkę.
- To nie sukienka, to się zakłada pod spód. Nie odpowiedziałeś mi – dlaczego tak po prostu wchodzisz? Słyszałeś kiedyś o pukaniu?
- A po co trzyma się zapasowy klucz w pobliżu drzwi, jeśli się go nigdy nie używa? Poza tym – tłumaczył. - w ten sposób mogę popatrzeć, jak się przygotowujesz. Nigdy nie układałabyś tyle czasu włosów, gdybyś wiedziała, że tu jestem. To zawsze trwa tak długo czy postarałaś się specjalnie dla mnie?
Zastanawiała się przez chwilę. Wybranie pierwszej opcji spowoduje serię komentarzy na temat jej próżności. Ale druga opcja była jeszcze mniej bezpieczna.
- Wcale nie było długo – odparła, zręcznie wymijając pytanie i odwróciła się z powrotem do lustra. - A teraz idź sobie. Nie jestem jeszcze gotowa.
Nie była specjalnie zaskoczona, gdy nie ruszył się z miejsca.
- Nawet nie zaczęłam się malować – ostrzegła. - Pooglądaj sobie telewizję.
Skrzyżował tylko ramiona na piersi. Cała jego postawa niemal wrzeszczała: „Nigdzie nie idę, nie zmusisz mnie.”
Wzruszyła ramionami.
- Niech będzie. Ale to naprawdę rozprasza, kiedy tak stoisz i się gapisz. Nie wiń mnie, jeśli krzywo pomaluję oczy i będę musiała zaczynać od nowa. Możemy tu siedzieć całą noc – mówiła, sięgając po słoik z podkładem.
Gdy zerknęła na drzwi dwie sekundy później, już go tam nie było.

Odwróciła się, zamknąwszy drzwi wejściowe i zobaczyła House'a, który szedł w stronę krawężnika, gdzie stał jego motor.
- Nie – powiedziała, kręcąc zdecydowanie głową.
- Daj spokój – odparł. - Będzie fajnie.
- Nie będzie... Zobacz, co mam na sobie!
- Dam ci moją kurtkę.
Popatrzyła na swoje gołe nogi i buty na wysokich obcasach.
- Dasz mi też swoje spodnie?
- Nie jedziemy daleko, nic ci nie będzie. Zawiniesz spódniczkę między nogi.
- Raczej nie.
Westchnął, zirytowany.
- Nigdy nie jeździłaś na motorze...
- Wiem. I nie zamierzam.
- Podaj jeden dobry powód.
- Mogę wymienić kilka.

Zasada trzecia: Zawsze miej plan B.

Wpływ kasku na fryzurę, brak myśli samobójczych, niechęć do wyglądania jak „jego laska”... Jak dla niej to wszystko były całkiem sensowne powody, by nie wsiadać na motor. On, oczywiście, widział to inaczej.
Zwykle udawało jej się uniknąć jazdy, bo nosiła ze sobą jakąś rzecz, która nie nadawała się do przewożenia na motorze: neseser, laptop, torbę podróżną... Coś, co trudno było schować w bagażniku albo zawiesić jak jego laskę.
Ale w tej sytuacji ta strategia nie miała racji bytu i Cuddy musiała posunąć się do innych środków. Jak przekupstwo.
- Zapłacę za obiad.
Prychnął.
- I tak planowałem, że zapłacisz. Nie zarabiam u ciebie tyle, żebym mógł sobie pozwolić na wypady do takich miejsc.
Była pewna, że blefował – nie wychodzili zbyt często, ale gdy już się im zdarzało, był raczej tradycjonalistą. Zwykle to on płacił, zresztą robił też inne, nietypowe dla niego rzeczy – otwierał przed nią drzwi i odsuwał jej krzesło.
Ale teraz było inaczej – trwały negocjacje. Taka sama sytuacja miewała miejsce, gdy spędzali wieczór u niej w domu i przychodził dostawca pizzy – obowiązywały zupełnie inne zasady.
Wiedziała o tym, więc już z góry zakładała, że House nie zaakceptuje pierwszej oferty.
- Zapłacę za obiad. I dorzucę masaż pleców.
- Trzy masaże całego ciała – zażądał. - I sam wybieram kiedy i gdzie.
- Dwa. I nie w czasie pracy.
Zastanawiał się przez jakieś pół sekundy.
- Niech będzie – powiedział. Odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę ulicy.
Westchnęła i poszła za nim.
To naprawdę było mniejsze zło. Zwłaszcza, że wiedziała, jaka byłaby jazda na motorze – ona w krótkiej, powiewnej sukience i on, wybierający najbardziej widowiskową drogę do restauracji i łamiący kilka ograniczeń prędkości.
Tym razem nawet nie musiała się uciekać do usług seksualnych.

- Przestań się gapić na mój dekolt! - Zamilkł na chwilę. - Czemu to zabrzmiało dziwnie?
- Bo to zwykle moja kwestia.
- To inaczej: przestań marzyć o moim torsie. To niemoralne. I risotto robi się zazdrosne.
- O niczym nie marzę. Moje risotto jest naprawdę dobre, chcesz spróbować? - zaoferowała.
- Taaa, a potem musiałbym ci dać trochę mojego. Próbuj dalej.
Przewróciła oczami.
- Bez zobowiązań, obiecuję.
Sięgnął przez stół i nabrał na widelec trochę ryżu.
- Niezłe – przyznał. - Moje jest lepsze.
Potrząsnęła głową i sięgnęła po swój kieliszek z winem.
- To twoja wina – ciągnął. - Mogłaś zamówić coś smacznego, zamiast poświęcać się i skazywać na pieczarki, szpinak i groszek.
- Lubię pieczarki, szpinak i groszek.
- Jasne, jasne – prychnął. - Nie udawaj, że jesteś roślinożerna. Mam ślady po ugryzieniach, które świadczą o czymś innym.
- Nie powinno się jeść zbyt dużo mięsa.
- Nie powinno się odmawiać sobie czegoś, na co ma się ochotę. To się w końcu mści.
Uśmiechnęła się złośliwie.
- Prawdziwa z ciebie Nancy Reagan.
- Po prostu przyznaj mi rację – rzucił zaczepnie, odkrawając kawałek jagnięciny. Jednak tym razem nie zjadł go sam, lecz sięgnął przez stół, podając jej widelec.
Uniosła brwi.
- Mam własne sztućce – powiedziała, wahając się.
- Karmienie cię jest seksowne.
- Ach tak?
Oparła się dłonią o stół i pochyliła się, dotykając lekko jego nadgarstka, gdy wsuwał widelec do jej ust. Powoli i ostrożnie zamknęła usta. Potem odsunęła się wolno, pozwalając, by sztuciec lekko wysunął się spomiędzy jej warg.
Patrzyła na niego z satysfakcją, gryząc i przełykając.
- House?
- Hm? - mruknął nieuważnie.
- Przestań się gapić na mój dekolt.

- Powiedz to jeszcze raz.
- Nie.
- Ale nie słuchałam – zaprotestowała ze śmiechem.
- Słuchałaś, słuchałaś. Widziałem, jak błyszczały ci oczy. Dostajesz jeden komplement dziennie. Żebyś się mną nie znudziła.
Uśmiechnęła się słodko.
- To raczej szybko nie nastąpi.
- Uznam, że to był komplement, a nie subtelny prztyk.
- Chodziło mi to, że jesteś niezwykły. Wyjątkowo niezwykły. – Wciąż się śmiejąc, wyciągnęła rękę, by poklepać jego dłoń.
- Hej, hej – zaprotestował, odsuwając się. - Bez poufałości. Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy parą.
Rozejrzała się dookoła, a potem znacząco popatrzyła na ich stolik.
- Jesteśmy.
- Siedzimy razem. Gdyby ktoś pytał: umówiłem się z tobą z litości, bo nikt nie chce chodzić z tobą na kolacje. Mimo twoich błagań, perswazji i łapówek.

Zasada czwarta: Jego zachowanie i to, co mówi, nie mają znaczenia. Jest z tobą w związku, więc nie może utrzymywać, że jesteś mu obojętna. Przypominaj o tym jemu (i sobie) tak często, jak trzeba.

Przez moment patrzyła na niego uważnie, spokojnie pijąc wino. Odstawiła kieliszek na miejsce.
A potem uniosła się lekko, ryzykując, że przewróci naczynie i pobrudzi sukienkę deserem. Pochyliła się przez stół, chwyciła kołnierzyk jego koszuli i pocałowała go delikatnie i niespiesznie. Pozwoliła pocałunkowi trwać przez dłuższą chwilę. Czuła, jak jego początkowa, wynikająca z zaskoczenia rezerwa zmienia się w ciepło. A potem puściła go.
- Bardzo cię proszę – powiedziała, siadając na krześle. Nie zwracała uwagi na spojrzenia, które rzucano im z innych stolików. - Powiedz, że nie sprawiło ci to przyjemności.
W ogóle nie udało mu się udać, że jest zły. Był niesamowicie rozbawiony.
- A co byś zrobiła, gdybym zaznaczył: „Tylko żadnego nurkowania pod stół i witania się z Panem Sympatycznym”?
- Powiedziałabym, że straciłeś szansę, żeby się przekonać gdy stwierdziłeś, że umówiłeś się ze mną z litości.

- Musisz tu skręcić.
- Nieprawda.
- Oczywiście, że tak.
- Nie...
- Tak, jeśli jedziemy do mnie.
- Och. - Rzuciła mu szybkie spojrzenie, a potem dalej patrzyła na drogę. - Czemu chcesz, żebyśmy pojechali do ciebie?
- Czemu nie chcesz żebyśmy pojechali do mnie?
- Hm. Bo twój motor jest u mnie. I nie mam ochoty na twoje jęki i narzekania, kiedy będziesz musiał wstać ze mną wcześnie rano, bo ja będę szła do pracy, a ty nie będziesz miał jak dotrzeć do szpitala?
- Przegapiłaś skręt. Teraz musisz jechać naokoło.
Zacisnęła zęby i mocniej chwyciła kierownicę. Włączyła kierunkowskaz, sprawdziła lusterko i zmieniła pas.

Zasada piąta: Zawsze zakładaj, że on ma ukryte zamiary. Bo zwykle ma.

- Musi być jakiś powód.
- Co masz do mojego mieszkania?
- Nic! Po prostu zwykle...
- Zawsze jeździmy do ciebie.
Westchnęła.
- Mam tam wszystkie rzeczy – zauważyła. - A ty lubisz jeść moje jedzenie, przeglądać moje rzeczy i zrzucać na ziemię moje poduszki. Oboje na tym korzystamy, nie?
- Zabierasz mnie na kolację swoim wypasionym samochodem, płacisz rachunek, a potem zamierzasz zabrać mnie do siebie, gdzie wykorzystasz mnie dla swojej przyjemności... Robisz ze mnie męską dziwkę – oznajmił. - Jestem dla ciebie tylko nieziemsko atrakcyjną zabawką, ozdabiającą twoje życie.
Zaśmiewała przez dłuższą chwilę.
- Po pierwsze, naprawdę fajnie by było, gdybyś to ty prowadził – ale twój pojazd to śmierć na kółkach. A dziś zapłaciłam z tego samego powodu. Nie wspominając o tym, że, o ile pamiętam, podobało ci się, gdy używałam cię dla swojej przyjemności.
- I tak jedziemy do mnie. Przestań mnie poniżać i jedź.

- No dobrze – odwróciła się do niego, gdy zamknął za nimi drzwi. - A więc z jakiego powodu chciałeś, żebyśmy tu przyjechali?
Ściągnął z siebie marynarkę i rzucił ją na stolik, przechodząc obok niej.
- Już ci mówiłem. Chcesz coś do picia? Mam red bulla i piwo. Może mleko. Ja biorę piwo.
Wzruszyła ramionami. Jeśli miał jakiś ukryty powód, nie wyjawi go tak po prostu. On działał inaczej.
- Jasne. Poproszę piwo.
- Świetnie. Jest w lodówce – powiedział, podchodząc do kanapy i chwytając pilota, zanim ciężko usiadł.
Zrezygnowana, poszła do kuchni. Nie miała problemów, żeby zlokalizować piwo – niewiele poza nim było w lodówce.
Wzięła dwa, zamknęła drzwi i rozejrzała się. Następnie zawołała.
- Gdzie masz otwieracz do butelek?
- Kobiety – prychnął. - Daj je tu.
W pokoju obeszła kanapę, żeby usiąść po jego lewej stronie. Podała mu butelki i obserwowała, jak odrywa kapsle o blat stolika. Podał jej piwo, a potem otworzył własne.
- Na zdrowie – powiedział, stukając się z nią butelkami, a potem usiadł wygodnie i znów wziął pilot.

Zasada szósta: Naucz się płynąć z prądem. On nigdy nie będzie normalny ani przewidywalny. Ale przynajmniej nie będzie nudno.

- Nic nie ma – zdecydował po kilku minutach skakania po kanałach. - Wspaniała, cudowna telewizjo, czemuś mnie opuściła?
- No tak, Boże broń, żebyśmy robili coś innego.
- Telewizjo broń – poprawił. - Co jeszcze można robić?
- Naprawdę nic ci nie przychodzi do głowy?
Patrzył na nią z zastanowieniem przez chwilę.
- Chcesz w coś zagrać?
- Zagrać? - Zaśmiała się, przysuwając się bliżej. Oparła brodę o jego ramię i objęła go w pasie. - No, to już ciekawsze...
Popatrzył na nią, unosząc brwi.
- Nie umiesz myśleć o niczym innym? Myślałem o grze planszowej.
Odsunęła się, rozczarowana.
- Niech zgadnę... twister.
- Ałć. Słowa mogą ranić – powiedział poważnie. - I teraz nie pozwolę ci wybrać gry.
Wzruszyła ramionami.
- Dziwi mnie, że w ogóle masz jakąś grę planszową. Nie mówiąc już o wyborze. No, chyba że mowa o tych, które można dostać w sex shopach.
- Wyrzuć szóstkę i zrób coś partnerowi? Na pewno jesteś w tym dobra.
- To miałeś na myśli? Bo zdecydowanie za mało na taką grę wypiłam – wskazała swoją do połowy opróżnioną butelkę.
- Właściwie to myślałem o czymś lepszym.

Zasada siódma: Nigdy nie graj z nim w Omnibusa. Nigdy niczego nie zapomina i uwielbia rywalizację. A do tego świetnie się bawi tak wygrywając, jak i patrząc, jak inni przegrywają. Pomnóż to razy dwa, gdy chodzi o rozbieranego Omnibusa.

- Zimno mi – powiedziała.
- Widzę – odparł, patrząc na nią ze złośliwym uśmiechem.
Spojrzała po sobie, przewróciła oczami i sięgnęła po kolejną kartkę z pytaniem.
- Która z trzynastu pierwszych kolonii była nazywana Nową Szwecją?
- Delaware – odpowiedział bez zastanowienia, chwycił kostkę i potrząsnął nią. - No to szczęśliwa trójeczka.
Zauważyła, że gdyby wyrzucił trójkę, wylądowałby na polu, które dawałoby mu niebieski pionek. Wyrzucił dwójkę, a ona uśmiechnęła się.
Za każdym razem, gdy jedno z nich wygrywało kolorowy pionek, druga osoba musiała coś z siebie zdjąć. On do tej pory zdjął jeden but. Ona nie miała na sobie już obu butów i sukienki.
Nie chodziło o to, że źle odpowiadała. Po prostu nigdy nie dostawała szansy. On skakał pionkiem po planszy, odpowiadając na ciąg pytań bez jednej pomyłki.
- Powinnam była wiedzieć, że będziesz dobry – mruknęła, chwytając kolejną kartę. - Twoje życie to jeden wielki Omnibus.
- Cieszy mnie, że przegrywasz z godnością. Następne pytanie – powiedział, przesuwając się na kolejne pole. - Niebieski.
Popatrzyła na planszę, by zobaczyć, gdzie stanął. Westchnęła.
- Jaki był artystyczny pseudonim Węgra Ericha Weissa?
W zamyśleniu podrapał się w podbródek.
- Podstępne pytanie.
- Wcale nie. Po prostu odpowiedz.
- Skoro ty to wiesz, to musi być łatwe. Harry Houdini.
Usiadł wygodnie i czekał.
Westchnęła jeszcze raz. Miała jeszcze bieliznę i halkę. Sięgnęła na plecy, odpięła stanik i wysunęła go spod halki.
Rozbawiony wyszczerzył zęby, patrząc na nią.
- Jeszcze dwa pionki – to śliczne czarne i cokolwiek uroczego masz pod spodem. Które zdejmiesz najpierw? - zastanawiał się, pochylając się do przodu, by wziąć niebieski pionek i dodać go do swojej kolekcji.
- Co konkretnie jest w tym przyjemnego? - spytała, gdy chwycił kostkę, by znowu rzucić. - Chcesz mi pokazać, jaki jesteś mądry? Mały pokaz niezmierzonych ilości w zasadzie nieprzydatnej wiedzy? Ja już wiem, że jesteś mądry. A teraz jest mi tylko coraz bardziej zimno. I jestem coraz bardziej wkurzona.
- Im dłużej będziesz narzekać, tym dłużej będzie trwało, zanim... Jakby to się mówi? Ogram cię do naga? Następne pytanie.
Sięgnęła po kartę, ale zamarła. Biorąc pod uwagę zadowolenie na jego twarzy... I pewność, że właśnie po to nalegał, żeby dziś przyjechali tutaj – żeby ją maltretować i upokarzać... Nie wspominając już o tym, że nie znosiła przegrywać...
Oparła się o stół, po czym wstała.
- Problem z grami polega na tym, że ktoś musi z tobą grać – rzuciła. Następnie sięgnęła ręką pod halkę, chwyciła za gumkę od majtek i ściągnęła je. A potem rzuciła nimi w jego stronę.
- Masz. A kiedy będziesz gotowy, żeby wziąć się do czegoś, co nam obojgu sprawi przyjemność... Przyjdź do mnie.
I gdy ruszyła w stronę sypialni, on tylko uniósł brwi i gapił się na bieliznę, która uderzyła go w klatkę piersiową i spadła mu na kolana. Była ledwo w połowie korytarza, gdy usłyszała kroki za sobą.
- Psujesz zabawę – powiedział, idąc za nią. - To nie w porządku, kiedy zmieniasz zasady podczas gry.
Biorąc pod uwagę, kto to powiedział, była to jedna z najgłupszych rzeczy jakie w życiu słyszała. Jej śmiech był trochę stłumiony, gdyż właśnie zdejmowała ostatnią część ubrania, która jej została. Rzuciła nią przez głowę, nie zatrzymując się i wkroczyła do jego sypialni.
Śmiech ustąpił miejsca zadowolonemu uśmiechowi, gdy zrównał się z nią i poczuła jego dłonie na swojej talii.
- Miło, że wpadłeś – powiedziała, opierając się o jego pierś.
- Tak jakbym mógł się kłócić z taką beksą – wymamrotał, dotykając ustami jej ramienia. - Jesteś strasznie drażliwa i wymagająca... To bardzo kręci.
Jedną ręką pogłaskał jej brzuch, po czym złapał za biodro, drugą przesunął po żebrach. Obróciła się w jego ramionach i przycisnęła nos do jego szyi, ciało do ciała.
- Mmm – mruknęła. - Jesteś taki ciepły...
Jego uścisk stał się silniejszy. Objął ją mocniej. Czuła, jak oddycha w jej włosy. Uniosła ręce i zwinnie zaczęła rozpinać jego koszulę i odwiązywać muchę.
Gdy wylądowali w łóżku, uśmiechnęła się do siebie. Doskonale wiedziała, kto kogo ograł do naga.

- Widzisz? - powiedziała, opadając na poduszkę z westchnięciem. - Czy to nie było bardziej interesujące niż twoja omnibusowa prezentacja sił?
Założył ręce za głowę, wzdychając z zadowoleniem.
- Seks tylko odrobinę przewyższa prezentację sił. Ta odrobina byłaby jeszcze mniejsza, gdyby nie to, co zrobiłaś pod koniec. Nawiasem mówiąc, wyrazy uznania dla twojej instruktorki od jogi.
Zaśmiała się.
- Powiem Gordonowi, że ma fana.
- Gordon? To przykre. Myślałem, że to jakieś urocze maleństwo pomaga ci z podstępnymi pozycjami...
- „Urocze maleństwo” w zasadzie całkiem nieźle go opisuje.
Odwrócił głowę, popatrzył na nią przez chwilę, a potem wrócił do kontemplowania sufitu.
- Ale jest gejem – rzucił.
Wzruszyła ramionami.
- Może. Nie interesowałam się tym. Lubię sobie na niego popatrzeć.
- Jakiś zjadacz otrębów, leniwy wyrzutek z college'u... - kontynuował.
Oparła głowę na ręce i popatrzyła na niego.
- Jesteś zazdrosny? - spytała ze śmiechem.
- O gejowskiego hippisa? Tak. To mnie zabija.
Przewróciła oczami.
- House, to, że tobie nie podoba się czyiś styl życia nie oznacza...
- House – powtórzył, z powodzeniem zagłuszając jej moralitet. - Czy ty kiedykolwiek nazwiesz mnie Gregiem?
- Greg? - zastanowiła się, zgadzając się na tę nagłą zmianę tematu. - Jejku, nie wiem. Znamy się tylko dwadzieścia lat... To nie za wcześnie na zwracanie się do siebie po imieniu?
- Przyznam, że przyzwyczaiłbym się do tego „Boże, Boże” sprzed kilku minut, ale to trochę zbyt oficjalne na co dzień. A ciebie jak mam nazywać? Nasuwa mi się dowcip o dziewicy Maryi, ale to zbyt banalne...
- To ty masz obsesję na temat zwracania się do ludzi po nazwisku, jakbyśmy byli w jakiejś snobistycznej angielskiej szkole. Nazywaj mnie jak chcesz.
Natychmiast tego pożałowała, orientując się, co zaraz usłyszy.
- Jasne, Lisutku.
- Poza tym.
- Wolisz Ciasteczko? Puchaty Króliczek? Kizia Gorąca? - Rzuciła mu ostre spojrzenie, starając się nie śmiać. - Masz rację, to ostatnie niemal wrzeszczy „striptizerka”, nie? A tak naprawdę naszym celem jest „dziwka”.
- Hej!
- Ekskluzywna dziwka – zaznaczył, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. - Biorąc pod uwagę twoje umiejętności...
- Och, pocałuj mnie w dupę – warknęła, odwracając się do niego tyłem.

Zasada ósma: „Pocałuj mnie w dupę” nie jest dobrą odpowiedzią na żadną jego złośliwość. I nie ma znaczenia, jak wkurzająca czy obraźliwa by była.
I tak uzna, że to zaproszenie.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Nie 15:23, 26 Gru 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:31, 26 Gru 2010    Temat postu:

ha ha
racja, to tłumaczenie to idealny prezent na święta.
rewelacyjne opisy i dialogi i akcja i emocje i wszystko! Huddy w najpiękniejszej postaci


pozdrawiam i gratuluję talentu tłumacza


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: W-wa

PostWysłany: Nie 15:05, 26 Gru 2010    Temat postu:

Moja droga, podziwiam Cię.
Poczynając od umiejętności wyszukiwania najlepszych Huddy-fików, a kończąc na niezwykłym darze do tłumaczenia.
Bo przetłumaczenie tekstu też wymaga talentu. Jeśli nie masz daru do pisania, tłumaczenie nie wyjdzie. Ale Ty masz to coś. To coś, co sprawia, że czytelnik widzi te sceny opisane tuż przed sobą. I co najważniejsze, nie czuje, że to jest tłumaczenie. Bo czasami to czuć, w taki sposób, że ja zastanawiam się, jak to brzmiało w oryginale. A tutaj... Nic. Zostałam wciągnięta, dokładnie i dokumentnie wciągnięta.
Jesteś świetna. Po prostu świetna.
I musisz się z tym pogodzić

Co do 'Niemoralnej propozycji'... W piętnaście minut wchłonęłam w siebie trzy rozdziały. I tam też zaraz pójdę komentować.

Trzymaj tak dalej!

Pozdrawiam,
Tygrys


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:01, 26 Gru 2010    Temat postu:

Pirania I jak Cię tu nie kochać i nie wielbić za takie teksty
Właśnie miałam zacząć Cię molestować o kolejną część niemoralnej propozycji, ale trochę się zrehabilitowałaś Nawet bardziej iż trochę Co nie zmienia faktu, że już nie mogę się doczekać tej czwartej części
Tygrys ma rację, masz niezwykły dar do wynajdywania niezwykłych tekstów, a o Twoich umiejętnościach w tłumaczeniach możnaby pochwalne eseje pisać
Tekst przezabawny, Huddy z najlepszych czasów jak żywe
Umieram cały tekst miałam taką minę, dosłownie taką - Czasem myślę, że byłby dobrze, gdyby Shore poczytał trochę takich fików
Śmiałam się jak głupia. Śliczny prezent na święta nam sprawiałaś. Taki z wielką czerwoną kokardą i błyszczącym papierem
Dziękuję kochana
Jesteś wielka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pon 18:05, 27 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shattered
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:12, 26 Gru 2010    Temat postu:

Już dawno tak się nie uśmiałam!!!
REWELACJA:D
To coś w stylu "zabij mnie śmiechem".
Huddy w... szczytowej formie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:48, 26 Gru 2010    Temat postu:

Aż chce się powiedzieć, że szkoda że jest tylko osiem zasad bo się tak dobrze czyta
To jest cudowne!
Oczywiście siódma zasada najlepsza


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin