Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Prędzej już 3 wojna światowa wybuchnie, nim oni będą raze[/P
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:11, 21 Maj 2013    Temat postu: Prędzej już 3 wojna światowa wybuchnie, nim oni będą raze[/P

Witam tych co jeszcze tu wchodzą W oczekiwaniu na przeczytanie mojego innego ficku przyszedł mi ten pomysł do mojej chorej łepetyny xD Powiem szczerze że jest to mój pierwszy fick o Huddy i ogólnie to drugi fick w życiu, więc proszę o wyrozumiałość a przy tym jakbyście się dopatrzyli jakiś błędów(gramatycznych, stylistycznych, w fabule, logicznych czy co tam jeszcze) to żebyście od razu mi zwrócili uwagę- nie chciałabym tych błędów powtarzać Mam nadzieję że chociaż odrobinę przypadnie wam do gustu
Na koniec(a może od razu? dobra-nieważne xD) powiem że to nie jest słodkie, cudne idealne życie House'a i Cuddy- jest ono takie.... no cóż- mało tam jest słodkiego, spokojnego, mega szczęśliwego życia. Lubię pisać bardziej takie dramaty czy coś... a zresztą sami zobaczycie!
Niestety mimo licznych prób nie udało mi się określić czasu tej opowieści . Chyba moja własna.. jest Rachel i ma 5 lat. House nigdy nie był z Cuddy w związku. Nie ma Lucasa. Jeśli chodzi o zespół House'a jest taki jak pierwszy skład czyli Chase, Foreman i Cameron - mój ulubiony To by było na tyle- miłego czytania




Prędzej już 3 wojna światowa wybuchnie, niż oni będą razem [NZ]

Rozdział 1 "Po co wymyślać do niego tytuł jak można dać "Początek"? xD"

"Wszystko wydarzyło się w jednej chwili- na początku ziemia jakby się zatrzęsła. Kobieta zachwiała się niebezpiecznie w stronę ściany z oknem. Zdołała utrzymać równowagę na niecałe 3 sekundy, po czym ktoś ją popchnął w kierunku tej ściany, przez co nieźle przywaliła głową i plecami w twardą, pionową powierzchnię.
-CZYŚ TY OSZALA...-zaczęła, ale jej dalsze słowa zagłuszył trzask łamiącego się sufitu. Wszystko zaczęło się walić."

Niecały miesiąc wcześniej

-Nie zgadzam się! I twój monolog, szantaż, groźby czy inne rzeczy twojego codziennego użytku, które nastąpią na chwilę nie zmienią mojego zdania- rzuciła, po czym powróciła wzrokiem i myślami(przynajmniej tak chciała) do dokumentów, leżących na jej biurku. On przechylił głowę w bok i z miną smutnego szczeniaka plus dzióbek rzucił:
-Mamooo, nie gniewaj się już za ten wazon zbity w salonie...
-Nie chcę wiedzieć jaki znów, jak to ty nazywasz metaforycznie "wazon" zbiłeś. Chodzi mi to, że trzymasz w ręku już czwartą zgodę do podpisania, na czwartą biopsję, na czwartą, inną część ciała, tego samego pacjenta! W pół tygodnia zrobiłeś same biopsje a i tak nie posunąłeś się z diagnozą dalej...
-Byłem zajęty posuwaniem czegoś innego- rzucił, udając że to miało być pod nosem. Ona jak zwykle przewróciła oczami i głośno westchnęła- jest jak zwykle.
-Nie! Podpiszę to jak dasz mi pełne uzasadnienie tej biopsji, wyniki tych wcześniejszych i w ogóle....
-No cóż... w takim razie może... -zaczął House, udając że się namyśla. -załatw numer jakiegoś dobrego zakładu pogrzebowego....
-Zabiję cię chyba dopiero, jak mi wysadzisz cały szpital, albo przestaniesz być potrzebny...
-No cóż- tym razem nieboszczykiem będzie nasz obecny pacjent.
Nagle odezwał się jego pager . Rzucił okiem, schował go z powrotem do kieszeni, po czym rzucił... :
-Możesz już zacząć pisać do niego numer, bo pewnie skończysz akurat jak ogłosimy zgon- i wyszedł szybkim, jak na niego krokiem z gabinetu.
Zanim się jeszcze drzwi zdążyły zamknąć, Lisa zaczęła się zastanawiać:
" Mógł skłamać- zresztą to było do niego typowe, aby mnie podpuścić. Gorzej jak mówił prawdę- to oznaczałoby, że naprawdę nie mają pojęcia co mu może być i chwytają się wszystkiego co można....Zresztą co ja myślę?! Jak mówi prawdę to pacjent naprawdę umiera!... A co jeśli specjalnie mu coś zrobił, aby uległa?".
Ukradkiem rzuciła okiem na oszklone drzwi. Nikt nie stał za nimi kto by czekał aż szefowa się złamie i zmieni decyzję.
"Cholera! On musiał mówić prawdę ". Wybiegła szybko z gabinetu, na ile pozwalały jej na to szpilki. Dobiegła na wdechu do windy, przeklinając w myślach to że dawno nie poszła na jogging- głównie przez Rachel. Wciskała gorączkowo przycisk wywołujący windę, do momentu, aż sobie przypomniała że jest od wczoraj zepsuta, a mechanik który miał przyjść akurat był na chorobowym. Za to druga odjechała akurat wtedy jak była w portierni. Zgrzytnęła zębami, po czym wbiegła, na ile tym razem jej pozwalała sztywna spódnica po schodach, na drugie piętro. Jeszcze parę metrów korytarzem i w końcu dobiegła do drzwi konkretnej sali. Na zewnątrz stał House. Jego zespół przeprowadzał defibrylację. Cuddy zakryła dłonią usta, wpatrując się przez szybę na zapis EKG.
-Myślałaś że ciebie wrabiam?!- zapytał diagnosta, również wpatrując się tam gdzie ona, po czym zaśmiał się nerwowo- Wtedy bym zostawił u ciebie zgodę. Możesz już ją sobie wziąć- nie będzie nam już raczej potrzebna...-dodał podając jej kartkę.
-Czemu stoisz tutaj tak spokojnie jak twój pacjent umiera?!-wykrzyknęła nerwowo Cuddy.
-Po pierwsze- wszyscy umierają. Po drugie oni-wskazał głową na swój zespół- go już nie uratują. Po trzecie noga mnie boli. Jest już za późno- siedzieli tutaj prawie non stop przez te całe 4 dni, robiąc przerwy na kawę i mini lunch i nic nie wymyślili. Wiedzieli że muszą się śpieszyć z diagnozą. Nawet ja mimo woli dłużej tu siedziałem i udzielałem konsultacji przez telefon . Resztę ci oni dośpiewają- jest już nawet po ósmej- idę do domu-rzucił po czym przykuśtykał parę kroków.
-A co z pacjentem?-zapytała zdesperowana.
-To już jest trup. Wrócę do niego jak już będzie w kostnicy-powiedział, jednak przystanął widząc jej minę. Po chwili z głośnym westchnięciem wrócił przed salę.
-Nie wiem czemu ty się nim tak przejmujesz-to nie jest mała, słodka dziewczynka tylko dorosły facet!
-Bo umiera, House! W naszym szpitalu! Jak trzeba być nieczułym żeby tego nie rozumieć?!
-Dobrze że Wilson nie każe mi stać przy każdym jego umierającym pacjencie...
-nagle przerwało mu urządzenie od EKG które wykonało ciągły odgłos. Po pół minucie obejrzał się na ich dwójkę Chase, kręcąc głową z lekko grobową miną.
-Czas zgonu- 20:07-powiedział House, patrząc na zegarek na ręce. -Zabrałaś mi 2 całe cenne minuty z życia- kiedyś mi je oddasz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sarape dnia Czw 14:46, 23 Lut 2017, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:59, 24 Maj 2013    Temat postu:

Witam
Przyznam, że bardzo się ucieszyłam widząc nowy piszący nick. Wielka radocha, bo będę mogła sobie poczytać coś nieznanego

"jest Rachel i ma 5 lat. House nigdy nie był z Cuddy w związku. Nie ma Lucasa. Jeśli chodzi o zespół House'a jest taki jak pierwszy skład czyli Chase, Foreman i Cameron - mój ulubiony" - tym ostatecznie kupiłaś moją uwagę i wielką ochotę na tego fika.

Początek intrygujący, lubię, gdy jest retrospekcja, coś się dzieje, czytelnik umiera z ciekawości wymyślając różne rzeczy, a autor powoli odkrywa wszystkie wydrzenia. Pisałaś, że nie będzie słodko i spokojnie i faktycznie się tego trzymasz, i dobrze. Ogólnie to lubię jak nie ma zbyt dużo dramatów, ale przyznam Ci się, że ostatnio nabrałam ochoty na coś nie spokojnego i nie słodkiego, tym bardziej się cieszę, że zdecydowałaś się coś napisać. Huddy rozmowa bardzo fajna, i już wyraźnie widać, że nie będzie różowo, nie wiem, ale da się to wyczuć już nawet po tym, jak rozmawiają, trochę ostrzej niż zwykle, tak to odbieram. Wielki plus za pościg Cuddy, jak sobie to wyobraziłam...
Za to później nie było już do śmiechu:
"-Bo umiera, House! W naszym szpitalu! Jak trzeba być nieczułym żeby tego nie rozumieć?!
-Dobrze że Wilson nie każe mi stać przy każdym jego umierającym pacjencie..." - bardzo House'owa odpowiedź.

"Czas zgonu- 20:07-powiedział House, patrząc na zegarek na ręce. -Zabrałaś mi 2 całe cenne minuty z życia- kiedyś mi je oddasz." - a to zabrzmiało jak groźba.

Jeśli mówisz, że to drugi Twój fik, to ja mówię "łał", jak chodzi o błędy to może czasem inaczej ustawiłabym kolejność słów w zdaniu i jakieś litterówki mi mignęły, ale osobiście mi nie przeszkadzały, czasem nawet jak czyta się swój tekst po pięć razy i tak się ich nie wyłapie. Poza tym w tej kwestii nie jestem specjalistą, mogę jedynie powiedzieć, czy fik mi się podoba, czy nie. A ten zdecydowanie mi się podoba.
Na koniec powiem, że czekam na ciąg dalszy, bardzo mnie zaintrygowałaś.

pozdrawiam, lis.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 8:03, 24 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:38, 30 Maj 2013    Temat postu:

Dobra- słowa ode mnie będę pisać innym kolorem, aby oddzielić to od reszty tekstu, bo z mniejszą czcionką coś mi nie pasi xD
Lisku- nawet nie wiesz jaką ty mi sprawiłaś radochę pisząc ten komentarz
i to że przeczytałaś coś ode mnie powiem że aż mi się oczy zaświeciły, kiedy w piątek, po przyjściu do domu zobaczyłam twój komentarz i to że ktoś to czyta już zdążyłam zauważyć że troszkę ciężko jest tu zaczynać, ale mam nadzieję wytrwam w postanowieniu i będę dalej to pisać(i mieć dla kogo pisać ) Tak czy siak wiele dla mnie znaczył, zwałszcza dlatego że dopiero tutaj zaczynam, a ten pierwszy fick coś mi nie idzie z zainteresowaniem house'o-fanów. Uszczęśliwiłaś jedną osobę na świecie tym komentarzem
Miałam to dodać w weekend, ale coś z weną mi nie szło. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału no ale zawsze 2 rozdział idzie mi najgorzej Tak czy siak obiecuję się starać aby następny był lepszy Dobra- kończę już- miłej lektury
PS. Ta nieznana choroba pacjenta jest przeze mnie wymyśloną na potrzeby opowieści- mówię tak, żeby nie było jakiś niedomówień czy coś


Rozdział 2 "Irytuje mnie bo... jest irytująca"

-Mężczyzna, 35 lat. Nie żonaty, nie ma dzieci. W ciągu tych czterech dni nikt go nie odwiedził w szpitalu. Nie wspominał również o żadnej rodzinie....
-Cameron- możesz przejść do medycznych informacji?! Chciałbym w końcu już iść do domu
- przerwał jej nagle Foreman. Chase, który dotąd podpierał głowę ręką i co jakiś czas mrugał sennie swoimi szarymi oczami, teraz trochę popatrzył "przytomniej" wpatrywał się w pozostałych członków zespołu, z których płeć piękna przybrała dość zaciętą minę.
-Eee, uważam że parę informacji bardziej osobistych też się trochę przyda- bąknął lekko speszony.
-Chase, przecież ty tu na naszych oczach zasypiasz!- warknął Foreman z zażenowaniem, wpatrując się w austrialijczyka.
-Dość! Cameron- jak masz jeszcze jakieś ważniejsze informacje to podaj a potem przejdźmy do medycznych,ok?-powiedziała opierająca się o tablicę House'a, Cuddy, widząc że Cameron już otwiera usta aby coś odpowiedzieć. Alison na chwilę zrobiła niezbyt zadowoloną minę, ale rzekła:
- Typ samotnika, nawet jakby mizantrop- przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Mówił, że pracował na stacji benzynowej, więc mógł się tam narazić na różne toksyny czy coś, co Foreman uważa na niezbyt ważne. Było tak krótko jak umiałam, zadowolony?-spytała na końcu, patrząc znacząco na Erica. -Historia choroby- przywieźli go nam, po tym jak zemdlał na ulicy, tak mniej więcej w porze lunchu. Miał gorączkę, ale nie wiemy czy ją dostał dopiero wtedy- nasz były pacjent nie uznawał takiego przedmiotu obcego pochodzenia, o nazwie termometr. Wcześniej tego samego dnia, na jego szyi pojawiła się dziwne znamiona w miejscach gdzie pod skórą znajdują się żyły. Następnego dnia, już u nas pojawiły się one na całym ciele i cała skóra mu zbledła pod koniec 2 dnia.....
-Niczym ognista gorączka w Mieczu Prawdy?
-mruknął pod nosem Chase, czym naprowadził na siebie zdziwione spojrzenia pozostałych lekarzy. -No co? Lecą powtórki jak mam dyżur i nic specjalnego do roboty.
-Aaa-to ten! Ten, którym mnie ostatnio obudziłeś w nocy!-
odpowiedziała Cameron.
-Miałem powód- ciekawy serial, a w nocy lecą oprócz niego jeszcze jakieś pseudo medyczne których ścierpieć nie mogę-rzucił Chase.
-Ok...teraz będę ględzić jak Foreman, możecie to przełożyć na później?- spytała z lekkim naciskiem Cuddy
-Robiliśmy rezonans, badania krwi i na metale ciężkie. Nic nie wykazały, jedyne co zdołaliśmy odrzucić z pomysłów to trucizna, bo w badaniu krwi by to wyszło- a pacjent umierał. Był coraz słabszy, wczoraj miał problemy z oddychaniem. Zrobiliśmy m.in biopsję nerek, po tym jak powoli odmawiały współpracy, ale jeszcze jakoś ciągnęły i mieliśmy zrobić biopsję płuc, po tym jak zaczął mieć problemy z oddychaniem, no ale nie zdążyliśmy...
-Czyli co? Jakaś niezindyfikowana choroba?
- zapytała Cuddy przygryzając wargę.
- Na to wygląda...chyba że spieprzyliśmy wszystkie badania-odparł Chase.
- No dobrze... jeśli to wszystko to dziękuję -odpowiedziała Cuddy, z zmartwionym wzrokiem opuszczając salę.

-Mam wyrzuty sumienia- rzuciła Cuddy pocierając swoje dłonie na kolanach, tym razem w gabinecie Wilsona.
- Przecież to nie twoja wina- nawet jakbyś się zgodziła na tę biopsję od razu, to i tak by nie zdążyli jej zrobić. Ten pacjent musiał umrzeć...-odpowiedział onkolog, podnosząc co jakiś czas wzrok znad papierów.
- To ostatnie zdanie kierujesz do wszystkich rodzin swoich pacjentów?- zapytała kąśliwie, po czym się podniosła i od razu poprawiła ołówkową spódnicę.
- Czasem mi przypominasz House'a- aż za bardzo...-mruknął pod nosem. Ona udała że tego nie słyszała i szybko wyszła z gabinetu.

Parę dni później później

"Jeszcze tylko parę kroków...parę metrów i misja wykonana..."
-House, a ty dokąd?!-nagle usłyszał za sobą znajomy, bardzo irytujący(według niego) głos. Przystanął i odwrócił się z niezadowoloną miną.
-Jeszcze nie ma nawet pierwszej!-ciągnęła dalej Cuddy wyostrzając ton. -Jak nie masz pacjenta to wracaj do kliniki!
-Wychodzę. Zostawiłem ci kartkę na biórku.

Cuddy z politowaniem wyciągnęła z przedniej kieszeni spódnicy mały, zmięty świstek papieru. Z uniesionymi brwiami rozwinęła go i przeczytała na głos:
"Wychodzę w ważnej sprawie"- po czym spojrzała na niego z zażenowaną miną.
-Wiedziałem że nie przeczytasz na głos post scriptum! A tak się przy nim napracowałem! Jeśli dobrze pamiętam brzmiało tak: "PS. Czasami nie wiem czy stoisz do mnie przodem czy tyłem. Twój urzędniczy tyłek jest tak samo krągły jak piersi"- rzucił, po czym ruszył parę kroków w kierunku wyjścia. Jednak ona była szybsza- podbiegła kawałek zgrabnie na szpilkach i zagrodziła znów mu drogęm z zdecydowaną miną.
-Posuń się albo sam ciebie posunę-odpowiedział unosząc jedną brew i na dowód swoich słów podniósł kawałek do góry swoją laskę.. -Nie, to nie jest przenośnia. Przynajmniej w tej chwili. Mam teraz inne sprawy do załatwienia, ale potem...
-Masz na myśli czekającą dziwkę na ciebie w salonie?
-zapytała z drwiącym uśmiechem.
-Nie, właśnie stoi przede mną i wyszczerza paczę, myśląc że to odwróci moją uwagę od jej cycków-odpowiedział lekceważącym tonem.
-Nie wypuszczę cię, dopóki nie podasz mi powodu, który mam nadzieję, że jest na tyle ważny i warty tracenia mojego czasu na tę rozmowę!
-Masz rację- przez tę konwersację będziemy mieli mniej czasu na seks!
-rzucił, po czym zamilknął na chwilę, wpatrując się w dekolt szefowej, która po chwili strzeliła mu palcem w brodę z lekką mieszanką zażenowania i oburzenia na twarzy. On lekko się skrzywił po "pocisku w brodę" i zamrugał parę razy, jakby obudziła go właśnie z transu.
-Następnym razem wezmę ze sobą przenośny dźwig i różowe, puchowe kajdanki, bo innego sposobu na ciebie nie ma!-wykrzyknął na cały hol, jednak ona nie ustąpiła, wpatrując się w niego z wyczekiwaniem. -Długo tu będziesz jeszcze tak stać?... Spóźnię się przez ciebie na mowę pogrzebową!-odpowiedź, na którą tak długo Cuddy czekała dość mocno ją zaskoczyła, no ale w końcu to House... Teraz to ona parę razy zamrugała nieprzytomnie.
-Pogrzeb? Czyj?
-Twojej matki
-odpowiedział kąśliwie. Widząc jej zdenerwowaną minę rzucił po chwili: -Chciałbym, no ale nie zawsze możemy dostać tego czego pragniemy... Chociaż nawet w postaci trupa, bym z nią nie wytrzymał. Już współczuję twojemu przyszłemu mężowi- mieć taką teściową?! Chociaż... jest ona raczej na tyle odstraszająca, że raczej do ślubu nie dojdzie... chyba że do ślubu "popogrzebownemu"
-Skończyłeś?
-zapytała uśmiechając się drwiąco. -Mów czyj jest ten pogrzeb albo nie wyjdziesz!
-Naszego najnowszego nieboszczyka
-odpowiedział i niezbyt delikatnie popchnął Cuddy swoją laską. Mógł to zrobić od razu- ale tak uwielbiał się z nią posprzeczać, że nie mógł przegapić takiej okazji.

Spóźnił się. Ale było warto,a poza tym nie musiał siedzieć w tym zimnym, obłąkanym budynku nazywanym "Kościołem". Teraz stał z dala od żałobnego tłumu, przy drzewach, alejkę cmentarną dalej. Szczerze to go niewiele obchodziła ta cała ceremonia. Miał inny, trochę dla niego intrygujący powód.
-Szczerze to postawiłabym ciebie jako ostatnią osobę, która miałaby się pojawić na pogrzebie pacjenta- podskoczył na głos dobiegający zza jego pleców. Nie musiał się odwracać- wiedział do kogo należy.
-Co ty tu robisz?-zapytał.
-Siedzieliśmy ostatnio w szpitalu non stop, a wczoraj wzięłam dyżur więc mam cały dzień wolny-odpowiedziała Cameron, przystając obok niego. Miała na sobie czarną sukienkę do kolan i bolerko tego samego koloru. -A poza tym jego rodzina się zapytała czy pójdę na pogrzeb...
-Taa-rodzina która dotąd nie wiedziała że ich krewny jest chory. A zresztą pogrzeb bez ciała to jak chrzciny bez dziecka
-dodał po chwili. Całe szczęście że słyszała to tylko Cameron, bo u krewnych wywołałby fontannę albo awanti. Jedno i drugie to zło.
-Nie wierzę że porównałeś to z jednym sakramentów-rzuciła z lekko rozbawioną miną. - Jeszcze nie masz wyniku jego autopsji?
-Chiiicho! Jak możesz o to pytać- w dzień pogrzebu?
-zapytał udając zgorszenie.
-Dobra, a więc inne pytanie brzmi- co TY tutaj robisz?
-Uwielbiam pogrzeby
-rzucił od niechcenia.
-Taaak- bardzo wyraźnie to pokazałeś jak nie chciałeś iść na pogrzeb ojca-odpowiedziała kąśliwie. -Widzisz tę dziewczynę? Tą, co stoi tak bardziej z boku? W czarnej minispódniczce, co tak żywo zapisuje ciągle coś w notatniku?
-Noo, powiedzmy że widzę, a co? To twoja ukryta kochanka?
-Coś mnie w niej niepokoi- wydaje mi się że widziałam już ją dzisiaj, w szpitalu... No nie wiem- może mam już lekką paranoję?
-Może
-odpowiedział obojętnym tonem.
-To przez te ostatnie wiadomości- oglądałeś?
-Ciężko było się powstrzymać, jeśli o tym gadały całe Stany Zjednoczone..
-Myślisz że Korea wypowie nam woję?
-zapytała, odwracając głowę w jego stronę, Spojrzał na nią lekko zdumiony- co jak co, ale sądził że z Cameron o wojnie to raczej nie pogada.
-Wszystko jest możliwe...
-No dobra-nawet jeśli, ale przecież oni nie mają szans- jesteśmy zbyt potężni, to przyniesie im tylko klęskę... no chyba że zrzucą na nas bombę atomową, na co raczej się nie zbiera...No bo jak mieliby niby nas zaatakować z jakąś korzyścią dla nich?
-Nie wiem..., ale uważam że jest to możliwe
-Jak?
-Nie wiem-jakiś podstęp? Tak czy siak nie nastawiam się na to, że po prostu powiedzą że nam odpuszczają
-odpowiedział, po czym odwrócił się i opuścił z cmentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:19, 31 Maj 2013    Temat postu:

Więc radochę mają obie strony. Lubię czytać nowe rzeczy. Pamiętam, jak sama zaczynałam. Straszne to było choć okoliczności miałam o wiele bardziej sprzyjające niż teraz. Mało osób już tu zagląda, jeszcze mniej pisze komenty, a wiem, jak to pomaga, ale mam nadzieję, że mimo wszystko, tak jak piszesz, nie zniechęcisz się, bo jak widzę po wyświetleniach masz dla kogo pisać. Mnie to miejsce wiele nauczyło, jeśli chodzi o pisanie. Rady innych, czasem krytyka, czytanie innych fików, dla mnie to była świetna zabawa. Nadal jest

Pierwszy plus masz za wprowadzenie medycznych elementów, bardzo je lubię. Pacjent w tle zawsze sprawia, że jeszcze łatwiej umiejscowić mi fik w serialowej rzeczywistości. No i zespół. Podoba mi się, że o nim nie zapomniasz. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to może do ich rozmowy na początku. Taka nie wiem, jak to określić, niby wszystko ok, ale momentami coś zgrzytało, na przykład Foreman mówiący, że chce iść do domu, bardziej pasowałoby mi to do House'a, zwłaszcza, że była tam Cuddy. Ale to szczegóły, piszę, bo mnie samej takie uwagi pomagały, sprawiały, że czasem próbowałam się hamować lub zmienić to i owo. Zwykle wychodziło na korzyść.
Ogólnie naprawdę dobrze ci idzie, widać momentami, że tekst jest nierówny, ale na początku zwykle tak jest, ale zdarzają Ci się świetne fragmenty i to bardzo dobrze wróży. Pozy tym, podoba mi się, że dbasz o detale i szczegóły opisując różne sytuacje i osoby. To kolejny duży plus, a im więcej będziesz pisać, tym będzie jeszcze lepiej.
Ostatnia Huddy rozmowa jest idealnym przykładem na to, co mówiłam, o tym, że tekst raz jest świetny, a raz mam problem z wyobrażeniem sobie tego co przeczytałam. Czasem nasz wen potrafi nas zgubić, nie wolno go puszczać samopas, bo czasem potrafi się zagalopować.
Np.
"-Masz na myśli czekającą dziwkę na ciebie w salonie?-zapytała z drwiącym uśmiechem.
-Nie, właśnie stoi przede mną i wyszczerza paczę, myśląc że to odwróci moją uwagę od jej cycków-odpowiedział lekceważącym tonem."
O ile tekst Cuddy jest bardzo realny i prawdopodobny, bez trudu wyobrażam ją sobie przed Housem, gdy to mówi (może przestawiłabym tylko kolejność na - Masz na myśli czekającą na ciebie w salonie dziwkę?) o tle odpowiedź House'a mi zgrzytnęła, jak dla mnie wystraczyłoby "Nie, ta właśnie stoi przedemną" lub raczej coś w stylu jesteś zazdrosna, albo późniejszy tekst o pogrzebie i matce Cuddy. Postać House'a ma to do siebie, że cholernie kusi, by ją tak umroczniać, wen zwykle łatwo to podchwytuje, ale tutaj trzeba uważać i mieć go na wodzy, ale powtarzam moje uwagi to tylko takie sygestie i absolutnie nie bierz ich do siebie za bardzo, bo pisząc trzeba pamiętać, że to twój tekst i liczyć się z tym, że ktoś może patrzeć inaczej. Chyba zaczynam się plątać W każdym razie chcę pomóc. Dobra, może lepiej jak na tym zakończę swoje porady.
A... jeszcze bym zapomniała o trzecim plusie, tajemniczość. Intrygujesz mnie swoim pomysłem. House na pogrzebie, Cameron, wyrzuty sumienia Cuddy, no i ciągle pamiętam początek fika. Mam wielką nadzieję, że wen dopisze i już niedługo będę mogła przeczytać ciąg dalszy. I obiecuję już więcej tak nie bredzić. Tak tylko nadmieniam, gdyby moje ględzenie miało Cię zniechęcić
Pozdrawiam, lis.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 12:27, 31 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:21, 31 Maj 2013    Temat postu:

Lisku- dla mnie każdy twój komentarz dużo znaczy, a zwracanie uwagi tym bardziej- wiem co idzie mi gorzej/źle a, jak ty to nazywasz "ględzenie/bredzenie" bardzo mi pomaga, więc pisz ile wlezie(o ile jest o czym ) i mam szansę to poprawić Z weną mi idzie ciężko, dogadujemy się jak Cuddy z Housem- uwielbiamy się ale robimy sobie na złość zbyt często. Wena to House, która/który zbyt często odmawia mi posłuszeństwa, przychodzi spóźniona a ja, jakby Cuddy próbuje wymusić wenie posłuszeństwo- ale i tak się kochamy xD Dlatego często mi coś nie wyjdzie i dlatego nie podoba mi się ten rozdział
Co do medycyny to niestety ci powiem że oprócz tego rozdziału to będzie jej mało. Staram się jej dużo dać w moim innym ficku, w dziale Inne (reklama! nie wiem czy można, ale niech będzie- będę żyła na krawędzi! xD) gdzie też zaczynam, a piszę tam parę rozdziałów wprzód i powiem że z medycyną jest masa roboty, zwłaszcza jak się wie z niej tyle samo co woźny, który ogląda House'a Nie chcę spojlerować( jak mnie to korci!) ale w następnym rozdziale wyjaśni się ten początek... kurde- powiedziałam chyba za dużo niż chciałam -,- hańba mi! xD Tak czy siak następny rozdział nie będzie szybko, mam dużo zaległości z innymi, jak ja to nazywam "bazgrołami" które zaczęła pisać w podobnym czasie xD Dlatego jak wyjdzie mi coś dziwnego, to może dlatego że pomyliłam ficki (akurat mam ogromną fazę na House'a, więc piszę wszystkie z niego xD)
Jeszcze raz dziękuję za uwagi, obiecuję że przyjmę je sobie do serca, żałuję za nie i pragnę się poprawić


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sarape dnia Pią 14:23, 31 Maj 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:24, 06 Cze 2013    Temat postu:

Króciutki rozdzialik, nie mam siły pisać dłuższych ostatnio jakoś nie mam nastroju, weny i tyle :c Krótki, może nie zadowolę do końca, ale postaram się aby następny rozdział był zadowalający

Rozdział 3 "Zanim rozpętało się piekło"

To był zwykły dzień. Taki jak każdy inny-jak zwykle wstała o 7, poszła do łazienki, wzięła prysznic, zaparzyła kawę, a dla Rachel kakao, którą wyciągnął z łóżka zapach grzanek, parę minut później, Potem pomogła córce się ubrać- pamięta jeszcze jak tego dnia dała jej biały sweterek i dżinsową spódniczkę. Sama miała na sobie ciemną, wydekoltowaną bluzkę z przeźroczystymi krótkimi rękawami, czarną spódnicę i szpilki tego samego koloru. Za piętnaście ósma wyszła z domu- najpierw zawieść Rachel do przedszkola, potem do szpitala. Jak zwykle ucałowała córkę, rzuciła: "Do zobaczenia później". Dzień jak zawsze. Jednak gdzieś, w dalekiej podświadomości czuła, że to nie będzie zwykły dzień. Porzuciła szybko tę myśl, skupiając się na planowaniu dzisiejszych obowiązków. Gdyby wiedziała, jak bardzo podświadomość miała rację!
***
U House'a była podobna sprawa, pomijając czynności związane z Rachel, zmieniając ubiór i godzinę dotarcia do szpitala oraz dodając do tego Vicodin. Tak jak zawsze przyszedł spóźniony . Tak jak zawsze... a może jednak?
-House, zaczekaj!
Odwrócił się i zrobił znudzoną minę do podążającej za nim Cameron. -Autopsja nic nie wykazała, mam tu wyniki....
-Nie mogłaś mi tego dać w biurze?! Niech powtórzą badania!
-No właśnie w tym problem- rodzina się nie chce zgodzić....
-Idioci!-odpowiedział wchodząc do windy.
-Są teraz w kostnicy-dodała, zatrzymując ręką zamykające się drzwi windy.
-Świetnie. Jakby Cuddy mnie szukała, to jestem na psychiatrii.
***
-Gdzie jest House?!- jakiś czas później, w sali diagnostycznej. Zapadła cisza. Dyrektorka popatrzyła po kolei na każdego członka zespołu.
-Chyba jeszcze nie przyszedł- odpowiedział po chwili Chase, po czym wziął do ręki jedną z teczek.
-Tak się nie spóźnia nawet House. Gdyby naprawdę nie przyszedł zapytalibyście się, czy nie widziałam go w przychodni czy coś.., ale byście nie milczeli! Co kazał wam powiedzieć?
-Że jest na psychiatrii- odpowiedziała Cameron, przygryzając wargę.
Administratorka skinęła głową w zamyśleniu i wyszła na korytarz.
"A więc są 2 wyjścia- albo on naprawdę tam poszedł, a kazał im to powiedzieć, myśląc, że nie będę go tam szukać, albo to jakaś metafora miejsca, gdzie naprawdę się znajduje"- myślała idąc powoli w kierunku wind.
-Pani jest doktor Cuddy?-wyrwała ją z zamyśleń młoda kobieta, tak koło 25, która podbiegła do niej lekko zdyszana.... A może raczej wściekła?
-Niestety tak. Zgaduję, że chce pani złożyć pozew na doktora House'a?- zapytała znudzonym tonem.
-Nie... Na doktora... zaraz, on miał chyba Wilson....
-Wilson?!
-Chyba tak, on niby leczył mojego brata, zrobił mu sekcję zwłok, chciała jeszcze wykonać parę badań, ale my- jako rodzina się nie zgodziliśmy. Przez jakiś czas próbował nas przekonać, aż w końcu powiedział że się poddaje, wyzwał nas od idiotów, a potem jak wyszliśmy to coś mu wstrzyknął!
-No tak- to było do przewidzenia.. -westchnęła Cuddy
-Proszę?
-Nie, nic. Zaraz porozmawiam sobie z Hou... doktorem Wilsonem-odpowiedziała, siląc się na sztuczny uśmiech.
***
-Co ty sobie wyobrażasz?! Ja wiem, że słowa:" Nie zgadzam się" są dla ciebie tak samo ważne, co pacjent z katarem w przychodni, ale to już przegięcie! Zgodzili się na wszystkie poprzednie badania. zrobili nawet pogrzeb bez ciała, na który przyszedłeś, chyba tylko po to, aby bliskich pownerwiać... Nic ci z badań nie wyszło- mieli prawo się nie zgodzić! Teraz masz iść, przeprosić ich i... nie wiem co jeszcze... Byleby cofnęli pozew, bo tym razem nie wstawię się za tobą...
-Mówiłaś coś? Pewnie musiało to być niezwykle interesujące
-To nie żarty, House- badania na zwłokach bez zgody rodziny, obrażanie jej i podszywanie się pod innego lekarza....
-Słodkiego lekarza, który trzyma umierających pacjentów za rączkę- wiesz jaka to byłaby sensacja?! Mamo, odpuść mi- mogę już iść się z kolegami pobawić?- brak odpowiedzi, nie licząc zawziętej i zdenerwowanej twarzy administratorki.
Otworzyła usta, pewnie by znowu mu przemówić do rozumu, kiedy usłyszeli przeraźliwy krzyk. Potem już wszystko wydarzyło się w jednej chwili- na początku ziemia jakby się zatrzęsła. Kobieta zachwiała się niebezpiecznie w stronę ściany z oknem. Zdołała utrzymać równowagę na niecałe 3 sekundy, po czym ktoś ją popchnął w kierunku tej ściany, przez co nieźle przywaliła głową i plecami w twardą, pionową powierzchnię.
-CZYŚ TY OSZALA...-zaczęła, ale jej dalsze słowa zagłuszył trzask łamiącego się sufitu. Wszystko zaczęło się walić."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sarape dnia Czw 22:30, 06 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:17, 11 Cze 2013    Temat postu:

Cały czas widzę potencjał i cały czas mam ochotę na kolejną część. Oczywiście, jest kilka spraw do którym można się przyczepić, ale myślę, że większość można łatwo wyelminować. Tak się zastanawiam, czy po wrzuceniu tekstu czytasz go jeszcze raz, zamiast najpierw opcję wyślij, robisz sobie podgląd. Wtedy można wiele rzeczy wyłapać, czytając uważnie jeszcze raz. Oczywiście nie wszystko, ale jednak. Tutaj mam wrażenie, że tego nie robisz, bo cały tekst psują takie niepotrzebne niedopatrzenia. Już pierwsze zdanie "a dla Rachel kakao, którą wyciągnął z łóżka zapach grzanek, parę minut później," nie wiem, czy coś uciekło, czy jakoś się nie zgrało. Naprawdę szkoda tego tekstu, bo jest wiele osób, które bardzo dużą wagę do tego przywiązują czytając, do dbałości i staranności, ja potrafię na wiele rzeczy przymknąć oko skupiając się na pomyśle i całości, ale z pewnością podobałoby mi się o wiele bardziej bez takich literówek i przestawionych zdań Bo jak pisałam na wstępie tekst ma potencjał, ja przynajmniej go widzę i wciąż czytam i czekam na ciąg dalszy. Jest Huddy, jest pomysł, jest jakiś klimat, myślę, że masz spore szanse, żeby wyciągnąć z tego więcej, tylko tak jak mówię, musiałabyś się przyłożyć do technicznej strony, raz, dwa lub nawet trzy razy przeczytać przed wrzuceniem.
A teraz do setna wracam...
Nie mów mi, że to ta trzecia wojna światowa, tego jeszcze nie było, a byłam pewna, że w Huddy napisano już wszystko. Ha, tylko wiesz, jak skończy się wojna Huddy musi być razem
Cóż wiecej, chyba nic, poza wenem, mnóstwem wena i czasu.
Pozdrawiam, lis.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 11:22, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:47, 21 Cze 2013    Temat postu:

Więc tak- nie wiem czy coś takiego się pisze tutaj, ale dodam to na wszelki wypadek- ja znikam na dość długi czas(2 wyjazdy się nakładają, czyli wracam w połowie lipca) i mnie nie będzie ale ficka nie porzucam! Broń boże- za bardzo go lubię pisać i pewnie będzie mi brakować wrzucania co jakiś czas rozdziału, czytania komentarzy od Liska które mnie bardzo motywują

lisek napisał:
Nie mów mi, że to ta trzecia wojna światowa, tego jeszcze nie było, a byłam pewna, że w Huddy napisano już wszystko

Masz tu do czynienia z moją chorą wyobraźnią, więc wszystko jest możliwe pamiętam jak chciałam coś napisać nowego, a akurat miałam wenę i do znajomej: "Mam pomysł na ficka! Wywołam wojnę!" Tak czy siak cieszę się, że Cię zaskoczyłam

lisek napisał:
jak skończy się wojna Huddy musi być razem


RAZEM pochowani też się liczą? pomyślę- po raz pierwszy jeszcze nie mam wymyślonego zakończenia :c ale postaram się
Rozdział uważam za kiepski, ale chciałam coś jeszcze wrzucić ptzed wyjazdem(pisanie na szybko, o 1 nocy rządzi!

Rozdział 4 "Amnezja wsteczna- wielki powrót"

Czuła, jakby spadała. Długo, z jakiejś większej wysokości. Nie czuła nic- bólu, wiatru we włosach- pustka. Niestety tylko aż do "zderzenia się z gruntem". Tam, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wrócił ból. Czuła jakby ktoś zrzucił z 10 głazów na jej głowę. Miała zamknięte oczy. Nie miała siły by się ruszyć. Gdyby tylko ta głowa tak nie bolała!
Tak więc leżała, nie otwierając oczu. Nie wiedziała gdzie jest, co się stało... Ostatnie co pamiętała to House w jej gabinecie,a potem... Pustka. Musiało się więc coś stać, skoro leży gdzieś z przeszywającą bólem głową. W końcu postanowiła powoli otworzyć oczy. Ukazał im się widok... białej ściany, po prawej stronie były drzwi. Była w małym pokoju, a leżała na jakimś łóżku polowym... Nie! To na pewno nie był jej szpital! W takim razie to co- w Mercy? Nowym Yorku? Żaden nie pokrywał się z tym pokojem.
Lekko ruszyła noga, przez co skrzywiła się mocno z bólu. Rezygnując z ponownej próby poruszenia czymkolwiek, co nie jest powieką, próbowała sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia.
"Byłaś z Housem... w SWOIM gabinecie... Skup się Lisa! Gadaliście o.... pewnie o jego nowym pacjencie... chwila, nie! Przecież ten ostatni mu umarł.... to pewnie jakiś pozew... tak! Od rodziny tego mężczyzny...Pamiętam jak miałam mu jeszcze raz przemówić do rozumu, ale... No właśnie- coś się musiało stać! Chyba że House ma nowy sposób na ludzi- za każde kazania powoduje ból czaszki, przez który ma się ochotę wyskoczyć oknem"
Jej przemyślenia przerwała młoda brunetka, wchodząca właśnie do pomieszczenia.
-O! Widzę że się pani w końcu obudziła-rzuciła z udawanym uśmiechem. Była to najprawdopodobniej pielęgniarka.
-W końcu?-wychrypiała, z pewnym wysiłkiem.
-No, troszkę sobie pani poleżała.. Boli panią coś?
-Wszystko-odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-Do jutra powinno być trochę lepiej.. No, poza głową. W nią to pani nieźle przydzwoniła...
-Jak? I czemu nie dostałam żadnych środków przeciwbólowych?-zapytała, po czym od razu skrzywiła się mocno z bólu.
-Nie pamięta pani nic?!-zapytała zaskoczona. Oj bardzo młoda pielęgniarka. Nie czekając na odpowiedź rzuciła pod nosem: -No, w sumie chyba nawet lepiej tego jest nie pamiętać.
-Proszę?!
-Nie, nic. Przepraszam, muszę iść się zająć innymi pacjentami. Jakby coś się działo...-nie dokończyła. Po prostu wyszła w sali.
Co to za szpital w którym nie dają środków przeciwbólowych?! Chyba że nie mają.... nie no, bez przesady, co to musiałby się dziać żeby ich zabrakło.... Ogólnie dziwnie jest tutaj- nie słychać za bardzo gwaru rozmów, jak to bywa w szpitalu, ani szumu samochodów za oknem... Jednak Cuddy nie miała więcej siły na przemyślenia-opadła na cienką poduszkę i zasnęła.

Jak się obudziła, czuła się o wiele lepiej. Już ją wszystko tak bardzo nie bolało, poza głową. Zamrugała parę razy, wpatrując się w sufit. Co się stało z pozostałymi? Z Housem, Wilsonem? Co się z nią stało? Co się ogólnie stało? Musi to wiedzieć!
-O, widze że jest już o wiele lepiej- jej przemyślenia przerwała nagle wchodząca do pokoju pielęgniarka. To nie była ta sama, co poprzednim razem- ta była blondynką.
-Jak dostałam w końcu środki przeciwbólowe, to nic dziwnego- odpowiedziała lekko marudnym tonem.
-To pani naprawdę nic nie wie?-zapytała z zaskoczeniem blondynka.
-A co mam wiedzieć?!
Pielęgniarka przygryzła wargę, odwróciła głowę, spojrzała w lewo i prawo, sprawdzając czy nikt nie podsłuchuje.
-Nie powinnam tego robić-to wszystko jest temat tabu, mogą mnie za to pojmać...
-Kto? Za co?!
-No, ONI! Zanim pani straciła pamięć, napadli na nas Koreańczycy... I zdobyli większy obszar, mieliśmy niewielu żołnierzy... Nikt nie wie co się stało z tą całą armią! Tak czy siak, my jesteśmy po tej lepszej stronie muru...
-Jakiego muru?-zapytała zaskoczona Cuddy. Teraz to już zupełnie nic nie rozumiała.
-Boję się więcej powiedzieć. Nie tutaj. Teraz mam przez parę dni pod rząd dyżur, może za 3 dni? Wtedy pani raczej wyjdzie, a ja będę miała czas... Jestem Julie, jakby co... muszę teraz biec do rannych dzieci, wytłumaczę wszystko pani za 3 dni....
Nagle Cuddy olśniło. Jak mogła o niej nie myśleć?! Jak mogła zapomnieć!
-Niech pani poczeka! Czy jest tam taka mała dziewczynka,wyglądająca na pięciolatkę, kasztanowe włosy, niebieskie oczy?-zapytała błagalnym tonem, powtarzając w myślach: "Oby była, zaraz powiesz że tak, kojarzysz i wszystko będzie dobrze"
Julie zasępiła się na chwilę, po czym odparła:
-Nie, nie kojarzę. Tak za bardzo to ja się im nie przyglądam, obiecuje się rozejrzeć, dobrze?
-Tak, dziękuję-odpowiedziała Cuddy. Czar który pojawił się kilka sekund temu prysł. Małe prawdopodobieństwo przecież, że jeśli ogólnie znajdzie dziewczynkę podobną do opisu Rachel, to jeszcze mniejsze szanse że to na pewno będzie ona. albo czy też nie ma amnezji, czy coś... Nie wiedziała dlaczego, po prostu z tym ostatnim zdaniem pielęgniarki jej nadzieja prysła.
-Aha i jeszcze jedno-dodała Julie wychodząc. -Prosiłabym, aby pani nie wychodziła przez te 3 dni ze szpitala. Dla.... dla własnego bezpieczeństwa.

Minęły 2 dni. Słowa Julie ciągle nawiedzały Lisę. Nie dawały jej spokoju: "wychodziła przez te 3 dni ze szpitala. Dla.... dla własnego bezpieczeństwa" .... " jesteśmy po tej lepszej stronie muru..." Nic z tego nie rozumiała, a przy tym nie umiała sobie nic przypomnieć. Ostatnie z tego, co pamięta był czyiś krzyk... kobiecy krzyk i House i ona w swoim gabinecie... Tylko co działo się później? Co się ogólnie działo? Czy są szanse, aby Rachel dalej żyła? Zawsze myśląc o tym ostatnim łzy napływały jej do oczu. Czuła, jakby była odpowiedzialna za to wszystko- za ich rozłąkę, za to że nie jest pewna czy córka jeszcze żyje...
Jednak, pamiętając prośbę Julie nie wyszła ani razu ze szpitala. Dzień później zaczęła nabierać sił, jednak wolała jeszcze nie wstawać z łóżka. Drugiego dnia zaczęła robić krótkie przechadzki po szpitalu. Stwierdziła, że żadnego z pozostałych pacjentów nie znała.. zresztą lekarzy też za bardzo nie kojarzyła.
Jednak trzeciego dnia czuła, że musi w końcu wyjść. Koniec tej niepewności! Wystarczyłoby jej tylko wyjście z próg drzwi od szpitala! A że była kobietą upartą, jak postanowiła tak zrobiła. Teraz stała tuż za progiem i wdychała głęboko powietrze. Jakieś inne było, nie takie jak zwykle. Jednak nie dowiedziała się dzięki tej przechadzce czegoś "odkrywczego". Ten szpital musiał stać gdzieś na odrębach miasta.
-A jednak nie posłuchała pani- nagle zza jej pleców rozległ się znajomy głos. Nie odwracając się, rzekła:
-Wiem... ale ja zwariuję, jeśli chociaż na parę minut nie wyjdę na dwór, nie wiedząc dalej o co tu w tym wszystkim chodzi....
-No cóż- zrobi pani jak chce. Tak czy siak szukałam panią, aby powiedzieć że jutro panią wypisujemy, bo czuje się pani wystarczająco na siłach, a u nas brakuje łóżek dla chorych, oraz oznajmić, aby pani czekała na mnie o.... 16 przed tym szpitalem. Wtedy będę mogła wszystko pani wytłumaczyć-rzuciła, po czym wróciła do środka.
"Ta Julie, to jedyna osoba, który stara mi się pomóc coś zrozumieć- reszta pielęgniarzy stara się jak najmniej rozmawiać, a o lekarzach to już nie wspomnę! Widziałam chyba raz jednego, który leciał na jakąś zardzewiałą salę operacyjną...."
Przemyślenia Cuddy zastopował nagły widok pewnego mężczyzny, który pojawił się znikąd. Miał krótkie, brązowe włosy. Cały był rozczochrany, ubranie miał brudne i lekko podarte. Dopiero po paru sekundach ją zauważył i aż przystanął w osłupieniu. Zamrugał parę razy, po czym powoli podszedł do niej, z niedowierzającym wzrokiem.
-C,C,Cuddy?-zapytał jąkając się.
-em... tak...-odpowiedziała nieśmiało. Kojarzyła go skądś. Na pewno, na dodatek on kojarzył ją... Musiała się mocno chyba uderzyć w tę głowę, skoro on ją poznał od razu, a ona jego nie.
-Cuddy, wszystko w porządku? Pamiętasz mnie?-spytał z lekką nadzieją w głosie.
"Jasny szlag kto to jest?! Pamiętała tylko House'a, z ostatnich wydarzeń... musi to być jeden z lekarzy... Tak, napewno! Tylko który? I jak się nazywał? Cuddy, myśl, na pewno go pamiętasz!"
W końcu wydusiła nieśmiało:
-W,W,Wilson?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:19, 25 Cze 2013    Temat postu:

Hej. Sara, znasz mnie i wiesz, że mam świra na punkcie ortografów itd. Nie chce mi się przytaczać błędów interpunkcyjnych, bo padam dzisiaj na pysk, ale "trzasnę" np to:

Cytat:
-No cóż- zrobi pani jak chce. Tak czy siak szukałam panią, aby powiedzieć że jutro panią wypisujemy, bo czuje się pani wystarczająco na siłach, a u nas brakuje łóżek dla chorych, oraz oznajmić, aby pani czekała na mnie o.... 16 przed tym szpitalem. Wtedy będę mogła wszystko pani wytłumaczyć-rzuciła, po czym wróciła do środka.


powtórzenia, powtórzenia, powtórzenia. Unikaj ich. Wiem, ze czasem to trudne, ale tak trzeba. Dodatkowo... nie "szukałam panią", tylko "szukałam pani".

Cytat:
-Wychodzę. Zostawiłem ci kartkę na biórku.


na biurku.

Popracuj trochę nad stylem.

Cytat:
-No, troszkę sobie pani poleżała.. Boli panią coś?


"Dość długo pani leżała... Czy coś panią boli?" może lepiej tak.

Cytat:
-No, w sumie chyba nawet lepiej tego jest nie pamiętać.


Może lepiej: Właściwie chyba lepiej tego nie pamiętać.

Ogólnie fabuła ciekawa, wyjątkowa, bo chyba o trzeciej wojnie jeszcze nikt nie pisał, więc jest to odmiana. Musisz dbać tylko o detale. Czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:52, 08 Lip 2013    Temat postu:

Będzie dalszy ciąg.??
Bardzo mi się spodobałoo ;}


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:12, 13 Lip 2013    Temat postu:

Nie ma to jak wrócić z wymiany, a potem z koloni i zobaczyć nowego czytelnika *.* Endymion nawet nie wiesz jak się ucieszyłam z twojego komentarza dobra wiem- mam świra na punkcie tego, jak ktoś coś napisze ale... chyba nie ma w tym nic złego, co? Już już mówię- dopiero dzisiaj jestem pierwszy dzień w domu, a nie miałam czasu pisać nowego rozdziału przez te 3 tygodnie(pochłonął mnie wymyślony nowy, kolejny fick ) ale postaram się do poniedziałku wrzucić nowy może jak się uprę, to dam radę dziś ale nic nie obiecuję.
No cóż- to chyba wszystko. Tak czy siak WRÓCIŁAM!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:32, 15 Lip 2013    Temat postu:

Malinowa_Rozkosz nie wierzę że przeczytałaś kolejne moje bazgroły (kolejne z błędami, co? ) Rozdział krótki bo wen mnie ostatnio nie lubi A i jedna uwaga- zrobiłam coś mocno niekosekwentnego, otóż- zapomniałam o nodze House'a- no cóż, trochę byłoby mu ciężko na tej wojnie co? Uznajmy wszyscy że wątek "Noga,laska,vicodin House'a " jest pominięty, ok?

Rozdział 5"I...puf"
Nie zastanawiając się długo mężczyzna mocno chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
-A, ale co...
-Nie tutaj.... Nigdy nie wiesz co się kryje za rogiem- odpowiedział nerwowo, skręcił za róg szpitala, kierując się do ławek w oddali.
-Możesz mi powiedzieć o co tutaj chodzi?-zapytała już bardziej nerwowo.
-Wybacz mi, nie chciałbym, żeby ktoś to usłyszał. Stąd widać będzie jak ktoś się zbliża, a w tej dzielnicy aż się roi od szpiegów.....
-Jakich szpiegów?
-Nie mów mi że ty nic nie wiesz....
-Wiem tylko że ponoć napadli nas Koreańczycy i to wszystko! Proszę, wytłumacz mi, bo ja już naprawdę...- nagle przerwała, po czym przejechała prawą dłonią po twarzy.
-Postaram się.....
-Powiedz mi proszę jak do tego doszło i co chodzi z tym murem?!
-Tego pierwszego nikt nie wie. Pojawili się, nasze radary ich nie wykryły, nie wiem co się stało z tymi wszystkimi wojskowymi.... po prostu zrzucili parę bomb w prawej części Stanów Zjednoczonych i... puf- koniec z niepodległością, nie mieliśmy żadnych szans-powiedział, po czym przerwał na chwilę, biorąc głęboki oddech. -Lewej stronie Stanów zdążyła nadejść jakaś mini pomoc, Koreańczycy się przelękli i anulowali atak, ale jestem pewien, że tego tak nie zostawią.... Tak czy siak przedzielili Stany Zjednoczone na dwie części- lewą, tą lepszą i prawą, w której... nie chcesz wiedzieć jak jest....
-To my jesteśmy w lewej?
-Nie- ty jesteś....
-A ty nie?
-Każdy był przypisany tam, gdzie akurat się znajdował. Tylko nielicznym udało się zdobyć "Lewe obywatelstwo", jakimś bogatszym ludziom, krewnym Koreańczyków albo ciężej chorym. Tobie się udało, mimo że nic wielkiego poza tym urazem głowy nie było, ale oni tam wszyscy znali się na medycynie tyle co ja na wyszywaniu, więc przenieśli cię na tę stronę. Niedługo pewnie wypełnisz, a potem dostaniesz dokumenty- musisz podać fałszywe dane...
-Ty jesteś z prawej, prawda?-rzuciła, obdarzając go pytającym wzrokiem. Przytaknął. -Więc co ty tutaj robisz? Myślałam że mają jakiś rygol czy coś.... Nie żebym mówiła, że masz iść czy coś...Wybacz, jestem dzisiaj niepozbierana..
-Doskonale ciebie rozumiem-odpowiedział, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. -Ja... znaczy House-nagle Cuddy podskoczyła na dźwięk jego imienia. -...on działa w ruchu oporu i mnie też do tego wciągnął... Nie wiem czy jest to jakaś super rzecz, ale przynajmniej nie siedzimy bezczynnie... czy coś.... Ciągle się przemieszczamy, lepiej jest być tutaj, jednak nie możemy naszą wielką grupą siedzieć ciągle tutaj, zostalibyśmy wyśledzeni przez szpiegów... Wszystko się zmieniło od tego ataku na szpital...
-Nic z tego nie pamiętam...
-Może i to nawet dobrze?
-Już to raz od kogoś słyszałam-opowiedziała, przygryzając wargę. -Dalej mi nie powiedziałeś o co chodzi z tym murem.
-On nie istnieje naprawdę... Na razie... To nie jest taki mur z cegieł i cementu, to mur mentalny, dzielący nasz kraj na lepszą i gorszą część, niczym Berlin po drugiej wojnie światowej. Granicę łatwo dostrzeżesz, dzięki mini bazom Koreańczyków wzdłuż niej i wielkiego obrazu nędzy drugiej strony... Już nic nie będzie takie jak dawniej-rzucił z lekkim westchnieniem, po czym wstał z ławki i otrzepał już i tak całe usmarowane spodnie. -Muszę już iść, znajdę ciebie potem...
-Dzięki-odpowiedziała, dyskretnie obejmując go prawą ręką. -A...
Chciała zapytać:"A House?" ale coś ją powstrzymało. -A.... uważaj na siebie....-dopowiedziała, nie mając lepszych pomysłów.
-Ty też.. Do zobaczenia...uważaj, aby nikt za tobą nie szedł... Szpiegiem może być każdy, częściej nawet ten co wygląda na miłego, niż jakiś zgrzybiały samotnik-odpowiedział, po czym oddalił się szybkim krokiem.

Nie aż tak trudno było udawać zdziwioną, słysząc drugi raz to samo, tylko że tym razem od pielęgniarki... Wystarczało tylko przytakiwać, udawać zainteresowanie, zdziwione miny również mile widziane itp. Bardziej się zastanawiała nad słowami Wilsona:"szpiegiem może być każdy, częściej nawet ten co wygląda na miłego, niż jakiś zgrzybiały samotnik". No właśnie- każdy, czyli ona też... Fakt, chciała być miłą i jej pomóc, ale coś jej w tym nie pasowało...
-Mam rację?-nagle z zamyśleń wyrwała ją Julie.
-Co? Wybacz, nie słuchałam-odparła lekko speszona.
-Mówiłam, że teraz, skoro już nie nocujesz w szpitalu, musisz mieć gdzie mieszkać. Nie wyglądasz na miejscową, więc przydałoby się załatwić ci dach nad głową, nie sądzisz?
-Zrobiłabyś to?-zapytała zdziwiona Cuddy.
-No jasne, akurat niedaleko mnie jest puste mieszkanie. Poprzedni lokatorzy mieli się przeprowadzić do Europy, większość rzeczy zabrali, jednak zostawili parę, po które mieli się wrócić, no ale cóż.. Tak czy siak jestem pewna że szybko w takiej sytuacji tutaj nie wrócą-odpowiedziała Julie, z lekkim uśmiechem. -Chodź zaprowadzę się.
***
Rzeczywiście, mieszkanie było wolne. Zapadł już zmrok, zanim do niego dotarła(było zima). Znajdowała się w nim mała sofa, piekarnik i parę małych drobiazgów, między innymi mały piecyk. Nie było prądu, w jakiejś szafce znalazła pudełku zapałek. Zapaliła świeczkę i powoli podeszła do okna. Miała z niego widok na długą ulicę Waschingtona, o ile dobrze zapamiętała nazwę. Nie była zbyt ruchliwa, ale bardzo długa, znajdowała się tuż obok głównej. O tej godzinie tylko parę samochodów przejeżdżało.
-Na pewno po drugiej stronie muru obowiązuje takie coś jak godzina policyjna- przemknęło jej przez myśl. Kiedyś interesowała się 2 wojną światową, jakie wtedy były zasady, jak ludzie żyli itd. Teraz to zainteresowanie stało się fobią. Bała się tego, co będzie, co może nastąpić niedługo.
Nagle zimny wiatr dostał się przez otwarte okno do mieszkania i zgasił świeczkę. Lekko zadrżała, po czym zamknęła okno i siadła na kanapie, otulając się jedynym, trochę dziurawym kocem. Teraz jej jedynym marzeniem było położyć się spać, a jutro obudzić się w swoim domu, w swoim starym świecie, w ciepłym łóżku a nie podczas 3 wojny światowej, na małej kanapie pod tym cienkim kawałku materiału.
Jednak ani jedna, ani druga część życzenia się nie spełniała. Przez długi czas przewracała się z boku na bok, co było trudne, biorąc pod uwagę szerokość wersalki. W końcu, po paru godzinach udało jej się zasnąć. Tym razem jednak Morfeusz miał dla niej niezłą niespodziankę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sarape dnia Pon 22:35, 15 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:50, 16 Lip 2013    Temat postu:

Sarape, cieszę się, że już jesteś
Zawsze miałam słabość do historii, lubię ją, naprawdę, przez moment kiedyś rozważałam nawet jej studiowanie Wielkim plusem Twojego tekstu jest pomysł, w Huddy napisano już praktycznie wszystko, jeśli chodzi o kanon serialowy, nowe teksty różnią się podejściem i spojrzeniem, co oczywiście nie jest niczym złym, tak przynajmniej myślę, ale takie nietuzinkowe jak Twój przełamują tę rutynę. Podoba mi się. Sama kiedyś zaczęłam taki fik oderwany od serialu, Romeo i Julia, ale nie dałam rady dokończyć, to trudne, bo trzeba mieć niezłą wyobraźnie, gdy nie ma się wzorca w serialu. Myślę jednak, że Tobie jej nie zabraknie, nawet jestem tego pewna. Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:10, 16 Lip 2013    Temat postu:

Koreańczyki jeśli zrobicie coś Cuddy zabije!

Chciała zapytać:"A House?" ale coś ją powstrzymało. -A.... uważaj na siebie....-dopowiedziała, nie mając lepszych pomysłów.
-Ty też.. Do zobaczenia...uważaj, aby nikt za tobą nie szedł... Szpiegiem może być każdy, częściej nawet ten co wygląda na miłego, niż jakiś zgrzybiały samotnik-odpowiedział, po czym oddalił się szybkim krokiem.
Czyli jeśli szpiegiem może być ten najmilszy osobnik to znaczyłoby, że Wilson mógłby być szpiegiem ?! Jak sobie wyobrażam tak Wilsona to mi się
strasznie śmiać chce..
Czekam na dalszy ciąg byle żeby pojawił się przed moim wyjazdem. Wtedy będę się bardzo cieszyć jak sobie coś takiego przeczytam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Wto 10:14, 16 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:55, 21 Lip 2013    Temat postu:

Pierwsze co chciałabym powiedzieć to... dziękuję za komentarze, jesteście kochani guys! Te rozdział jest pisany specjalnie szybciej dla edynemion- czytelnik=mój pan. Lisku dziękuję za ten komentarz- chcę żebyś wiedziała że cenię wszystko, co popłynęło i popłynie(mam nadzieję przynajmniej ) z twojej klawiatury. Jeszcze parę słów- otóż rozdział nietypowy, istnieje tylko dlatego, że się uparłam i tyle xD Tak czy siak, ci co wolą iść do przodu, nie myśleć o przeszłości itd. nie wiem czy się spodoba ale niech będzie. Ten rozdział miałam zapisany na kartce tak mniej więcej. Znając moje szczęście kartkę zgubiłam, a ten rozdział mi nie wyszedł za bardzo No cóż-zobaczymy
Miłego czytania!

Rozdział 6 "Odgapili to z Titanica"

Czuła się dziwnie. Znaczy- przez zdarzenia
tych paru ostatnich dni nie powinno jej to dziwić ale żeby we śnie? No nie przesadzajmy! No bo to raczej jest sen... Chyba... Tak czy siak nie przypominała sobie żeby wstała czy obudziła się. Ogólnie znów czuła pustkę. Jakby ktoś całą pamięć od momentu "Cudownego przebudzenia" w szpitalu jej wymazał. Teraz widziała tylko ciemność. Czyżby? Nie! Jednak z każdym momentem zaczęły się pojawiać jakieś kształty.

Najpierw powoli, wszystko było niewyraźne jakby była krótko wzrokiem. Z czasem zaczęła rozpoznawać te kształty- pomarańczowe ściany, kanapa, regał, obrazy...Stała w swoim gabinecie... Stała? Znaczy... Czuła się jakby widziała film z perspektywy kamery. Film, w którym ona sama była głównym bohaterem. Nie było to trudne do uświadomienia sobie, od kiedy pojawiła się ona i House.

Nagle ziemia jakby się zatrzęsła. Kobieta zachwiała się niebezpiecznie w stronę ściany z oknem. Zdołała utrzymać równowagę na niecałe 3 sekundy, po czym ktoś ją popchnął w kierunku tej ściany, przez co nieźle przywaliła głową i plecami w twardą, pionową powierzchnię.
-CZYŚ TY OSZALA...-zaczęła, ale jej dalsze słowa zagłuszył trzask łamiącego się sufitu. Wszystko zaczęło się walić. Siedziała jak oniemiała. Nie, to się nie dzieje!
Uprzytomniała dopiero po paru potrząśnięciach przez House'a.
-Wstawaj! Szybko no!... Cuddy rusz w końcu swój wielki administratorski tyłek!
Powoli się podniosła na drżących nogach. House coś przeklnął pod nosem, po czym chwycił ją za rękę i pociągnął przez gabinet, unikając spadających kawałków sufitu.
Wyszli do holu. Tutaj był kompletny chaos- wszyscy pacjenci, dzieci, dorośli wrzeszczeli, ktoś płakał na cały regulator, ktoś się przepychał. Tylko cały personel szpitala nie stracił głowy. Wszyscy pomagali w ewakuacji, dwaj pediatrzy ciągnęli za sobą łóżko z chorym, jakaś stażystka uspokajała małego chłopca... Wyglądało to, jakby byli na to przygotowani, jakby ćwiczyli taką sytuację wiele razy, jakby ktoś dał im scenariusz w którym krok po kroku było wszystko opisane. Tylko nie jej. Tylko ona- Lisa Cuddy straciła głowę, nie mogła się ruszyć ze strachu. Gdyby nie House to już dawno pewnie leżała w swoim gabinecie pod większym kawałku sufitu... A właśnie, gdzie on jest?(House, nie sufit xD). Dopiero po chwili dostrzegła go przy schodach.
Podbiegła tam na ile pozwalał jej ten cały tłum pacjentów.
-Po co za mną łazisz? Ratuj swój własny wielki tyłek!
-Idę z tobą-uparła się, nie wiedząc czemu. Tak po prostu, coś jej mówiło że powinna iść z nim.
-Wyjście jest w drugą stronę! Szpital to nie titanic- pomyliłaś go z własnym tyłkiem! Nie musisz wyjść jako ostatnia!
-A ty niby gdzie idziesz?!
Nie odpowiedział. Po prostu ruszył do góry. Nie zastanawiając się długo ruszyła za nim.Na pierwszym piętrze było jeszcze gorzej. Tam nie było widać podłogi, większość przykryły wielkie kawały sufitu. W niektórych, nieodsłoniętych już jego częściach było słychać ognień. House ruszył korytarzem, starając się nie wejść na ostry kawałek sufitu. Cuddy miała z tym większe trudności, głównie przez szpilki. Na pewnym kawałku nie było prawie nikogo. Domyśliła się gdzie House zmierza- jego celem były boczne schody, rzadziej używane przez pacjentów, którymi wychodziło się akurat przed jego gabinet. Idiota! Czego on tam szukał?!
Nagle omal się nie wywróciła na cały ten wciąż spadający gruz przez młodą dziewczynę, która biegła jak oszalała.
-Bardzo przepraszam-wyjąkała, po czym nagle zaczęła histeryzować: -Widziała pani mojego synka? On, ja... byliśmy w odwiedzinach u dziadka, a jak to wszystko zaczęło się walić....-nie dokończyła bo znów zaczęła się rozklejać. Cuddy nie miała czasu jej uspokoić- House zaczynał jej znikać z oczu.
I pewnie nie umiałaby tego zrobić- sama w środku nie czuła się lepiej. Nagle rozległ się głośny, w tej sytuacji przerażający dźwięk. Tuż nad nimi zaczął dość w szybkim tempie walić się sufit. Cuddy szybko zaczęła biec przed siebie. Słyszała za sobą również tę młodą dziewczynę. Skręcając za róg poczuła że ktoś ją chwyta za rękę i pociąga w stronę ściany. Sekundę później rozległ się głośny krzyk za jej plecami. Dziewczyna szukająca dziecko została przygnieciona gruzem. Cuddy zamknęła oczy, przygryzając wargę.
-Dzięki-rzuciła dysząc ciężko.Gdyby nie House, też by już leżała pod gruzem z sufitu. Znowu!
-Nie ma za co- rachunek przyślę pocztą-odpowiedział, próbując wejść po już bardzo zniszczonych schodach na górę.
Jeśli myśleliście że bardzo źle jest na 1 piętrze, to na 2 jest... piekło. 3/4 dachu zostało zniszczone, paliło się wszystko.
Mimo wszystko House uparcie poszedł w stronę swojego gabinetu. Ściana dzielona z korytarzem była prawie cała zniszczona. W środku płonął stół, krzesła, tablica była przewrócona. Cameron i Chase z trudem opatrywali na szybko jakiegoś pacjenta.
-Co wy tu robicie?!-Chase próbował przekrzyczeć inne, dobiegające dźwięki. -Tu już nikogo nie ma, on-wskazał na pacjenta- Jest już ostatni!
-Świetnie-to zejdź mi z oczu-odpowiedział House, grzebiąc w szafkach. W końcu znalazł teczkę, której szukał. Nie zastanawiając się schował ją za marynarkę.
-I przyszedłeś specjalnie tutaj, po jakąś głupią teczkę?!-krzyknęła, nie kryjąc wściekłości.
-A czego się spodziewałaś?!-odkrzyknął. -Trzeba było nie iść za mną...
Jego dalsze słowa zagłuszył krzyk dobiegający z korytarza. Krzyk dziecka.
-Mamaaaaaaaaaaaaa-było słychać na całym korytarzu.
-Trzeba mu pomóc
-Droga wolna- ale mnie w to nie mieszaj-odparł lekceważącym tonem.
-House, tu jest bezbronne, przerażone dziecko, które się samo stąd nie wydostanie!-krzyknęła Cuddy po czym ruszyła w kierunku chłopca. Coraz bardziej kaszlała od tego dymu, który się unosił wszędzie. Chwilę potem ruszył House, z bardzo niezadowoloną miną.
-Kochanie, musimy iść na dół...
-Ja chcę do mamyyyyy-zawył chłopiec.
-Ale mamy tutaj nie...-nagle przerwała,
odwracając się. Schody, którymi tu weszli
były całe zasypane. Nie było mowy, jak przez
nie przejść i do tego z małym dzieckiem.
-Pięknie-sapnął House, po czym chwycił energicznie dziecko za rękę i zmusił, by poszedł za nim jedyną drogą do drugich schodów- przez największe skupisko płomieni.
Chłopiec znów chciał płakać, ale nie miał jak- cała trójka kaszlała już jak gruźlicy.
Cuddy zwolniła kroku. Nie miała siły iść, do tego jeszcze nie było czym oddychać. Podeszła parę kroków, po czym upadła na
kolana. Kaszlała strasznie, już nawet nic nie widziała poza pomarańczowymi płomieniami i pyłem, który się unosił wokół. Poczuła jak ktoś ją łapie za rękę. Znów House. Znów on. Znów jej ratuje życie. Ale nie dbała o to. Podeszła parę kroków, po czym zemdlała.

Film się skończył, teraz powinny być napisy
końcowe- przemknęło jej przez myśl. Obudziła się. Wszystko sobie przypomniała. Całe to zdarzenie, od początku do końca. Nie mogła uwierzyć że to wszystko stało się tak szybko. Pewnie musiała dostać w głowę kawałkiem sufitu czy coś, zaraz po tym jak odpłynęła. Ale jednego była pewna- House był przy niej, mimo tego, że to przez nią i tego dzieciaka miał wszystko utrudnione. Czy ten
chłopiec przeżył? Czy to był syn ten dziewczyny, która zginęła pod gruzem? Nagle jej przemyślenia przerwał zamka w drzwiach. Ktoś próbował wejść do mieszkania!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:00, 21 Lip 2013    Temat postu:

Mam nadzieję, że nie usnęłaś jak pisałaś. można powiedzieć, że wyglądałam tak jak połączenie tych dwóch buziek jak
zobaczyłam kolejną część.
najbardziej to mi się chyba spodobały słowa Housa, że szpital
to nie tytanic, który pomyliła ze swoim wielkim tyłkiem i że nie musi opuszczać go ostatnia
Bardzo mnie zaciekawiło co było w tej teczce, po którą się House wrócił . Się tak zastanawiam, ale nic mi nie przychodzi do głowy
a pewnie mi nie powiesz, ale zresztą sama wolałabym się dowiedzieć
czytając dalej.
Suppppperr pisz dalej, tylko nie rób dużego hałasu tą muzyką


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:04, 28 Lip 2013    Temat postu:

Endymion wiem, że pewnie minie trochę czasu, zanim to przeczytasz, ale chciałam podziękować tobie oraz oczywiście Liskowi, za że czytacie te moje wypociny tutaj Naprawdę, gdyby nie wy, to moje wrzucanie rozdziałów nie miałoby tutaj sensu Dziękuję *.*

Rozdział 7 "Z bronią czy bez- i tak trzeba uważać"

Próbował tak z 3 razy, napierając na drzwi. Przestał dopiero, jak jakiś głos go zbeształ. Cuddy nie namyślając się długo schowała się na podłodze między kanapą a ścianą i skuliła się, aby nie było jej widać. Bała się- a co jeśli to byli Koreańczycy?! Dyszała z przerażenia, czując jakby te szybkie wdechy słyszała już cała klatka schodowa. Nagle zamek zaczął się otwierać- jak widać ten drugi mężczyzna musiał użyć drutu. Nie miała czasu na ucieczkę, no bo gdzie?! Zabarykadować drzwi też nie miało sensu, powstrzymałaby ich tylko na krótki czas, a przy tym potwierdziła swoją obecność.
W końcu zamek ustąpił i drzwi powoli stanęły otworem, skrzypiąc strasznie przy tym. Jednak dwaj mężczyźni nie przejmowali się tym- obaj weszli prawie równo do pomieszczenia. Coś ich spowalniało-jakby mieli coś z nogami, albo ciągnęli coś za sobą. Po minucie okazało co- był to człowiek, którego położyli na kanapie. Musieli go oprzeć na swoich ramionach. Cuddy zadrżała. "Co jeśli oni niosą trupa?!"
Pierwszy z mężczyzn, "ten nie od drutu" wrócił się żeby zamknąć drzwi. Wtedy rozległ się cichy jęk. Nie tak cichy, aby nie mógł dojść do zasięgu słuchu Cuddy- był to bardziej żeński dźwięk!
- A więc nie mają trupa- pomyślała Cuddy i odetchnęła z ulgą. Przynajmniej na jakieś 10 sekund.
Wyglądało na to, że chcą się tu trochę zatrzymać- pewnie ze względu na poszkodowana dziewczynę, która nie mogła iść o własnych siłach. Prędzej czy później odkryją Cuddy i... wolała nie wiedzieć co będzie dalej. W sumie przebywali tak samo legalnie jak ona... No dobra- ona miała klucze, ale poza tym, to nic. A ich było dwóch, mogli wziąć tą dziewczynę jako zakładnika czy coś... Dość Cuddy! Nie każdy przecież włamujący się nie do twojego domu i ciągnący za sobą w pół przytomną dziewczynę musi być psychopatą!
Dziewczyna jęknęła z bólu. Sądząc po głosie, miała nie więcej niż 16 lat. Tym razem jednak syknęła z bólu i oddychała ciężko. Ten "od drutu" siedział obok niej niewzruszony, zaś drugi podszedł do kanapy i rzucił z troską:
- Zaraz będzie lepiej...
- Wiem, że nie będzie!- wydyszała dziewczyna. - Tu jest zimno, ciemno, nie macie sprzętu, warunków... Nie macie nic!
- Czasem tak trzeba... Ale z elektrycznością ma rację- będziemy musieli poczekać do rana.. Jesteś pewny że tu nikt nie mieszka?
- Jasne że tak. Chyba tylko ktoś, kto nazywa się Jery Dick nie podkradłby elektryczności i ogrzewania sąsiadowi...
- Ale on *(sąsiad-dla jasności ) podobno jest za Koreanami... Dobra wtyka dla naszego wroga- odpowiedział Jery, po czym zwrócił się do dziewczyny- Wytrzymasz do rana?
- A mam wybór?!- odburknęła pod nosem. -Poza tym nogi i ręce tak bolą, że się wytrzymać nie da, to na pewno dam radę! Bez obaw!- dorzuciła kpiącym tonem.
- Nie o nogi bym się teraz martwił...
- No to cholera zrób coś! Szybkie czary mary, żeby wytrzymała i przeżyła do rana...- zaczął Jery, jednak przerwał widząc minę swojego towarzysza.
- Czary mary, to były twoje narodziny- nie powinny się zdarzyć! Tutaj jest ciemniej niż w tyłku jednego z moich podwładnych, szukanie świeczek też nie ma sensu- ja tu potrzebuję światła dnia, chyba że jednak nie stchórzysz i podkradniesz szpiclowi tych Chinczyków ogrzewanie...
- A dlaczego ja?- zapytał z wyrzutem Jery.
- Dlatego, że panie mają pierwszeństwo. Dobra- poszukam jakiejś apteczki, może znajdę mocne środki przeciwbólowe... Wygląda na to, że spędzimy tutaj noc... Szykuj się do snu- ja będę czuwał...
- No nie musisz już być taki szlachetny- znam cię krótko, co prawda, ale trochę już, więc..- Urwał w pół zdania, widząc minę "Tego od drutu". Bez słowa położył się na drugim końcu kanapy. Nie minęło 5 minut i zasnął.
Za to Cuddy walczyła z zaśnięciem. Musiała iść stąd, przecież rano będzie ją widać jak na dłoni! Jednak towarzysz Jery'ego nie miał zamiaru przerwać czuwania. Bo tym, jak jakimś cudem wygrzebał z apteczki stojącej w łazience parę silnych tabletek przeciwbólowych, podał je dziewczynie, po czym usiadł na podłodze i zaczął bawić się pistoletem. Tak.. nie ulegało wątpliwości, że właśnie nim. Odbezpieczał go i zabezpieczał na zmianę, nie siląc się na myśl, czy nie przeszkadza reszcie w spaniu. A Cuddy czekała, mrugała parę razy nieprzytomnie, wpatrywała się w ściany... Byle nie zasnąć! Jednak już po chyba 40 odbezpieczeniu oczy same się jej zamknęły i opadła na podłogę, ponownie zanurzając się ramionach Morfeusza.

***

Obudził ją znów dźwięk odbezpieczonego pistoletu. "Jezu- ten kretyn dalej się nim bawi?!" przemknęło jej przez myśl, po czym powoli otworzyła oczy. Ujrzała nad sobą twarz mężczyzny, z dłonią w ręku wycelowaną prosto w nią. Tak się przeraziła że miała zacząć krzyczeć, ale on zdążył w porę zatkać jej usta drugą ręką(tą bez pistoletu). Teraz mogła jedynie wpatrywać się z przerażeniem w jego twarz. Miał już parę blizn- wyglądały na świeże. Wojna dawała o sobie znać. Miał odrobinę za mocno zapuszczoną brodę, wąsy, rozczochrane włosy i... Nie, to niemożliwe! A jednak dałaby sobie rękę uciąć, że skądś zna te błękitne oczy... Nieee, Lisa, proszę, nie wpadaj w jakąś paranoję! To nie może być ON!
Uniósł brwi wpatrując się w nią czujnie i szepnął:
- Teraz grzecznie wstaniesz i nie będziesz krzyczeć, bo inaczej musiał strzelić, a szkoda bo trupom nawet takie cycki się nie przydadzą.
Wziął rękę z jej usta i osunął się 2 kroki. Wstała powoli, zastanawiając czy się śmiać czy bać. Ona go poznała, a on ją nie- i właśnie dlatego miała powód do strachu. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
- Jak cię zwą- spytał szeptem.
- A co- będziesz na nagrobku skrobał inicjały?- zapytała drwiąco.
- Nie- napiszę je w moim Notatniku Śmierci, szkoda mi nabojów- odparł lekceważącym tonem. Nagle skrzywił się nieznacznie i wygiął się lekko do przodu, jakby ktoś mu przywalił w plecy.
- House?- spytała zapominając o tym, że chciała udawać, że go nie zna i od razu pożałowała tego. On zaczął się nagle śmiać, starając się przy tym nie obudzić Jery'ego i dziewczyny.
- Bardzo śmieszne- wycedziła przez zęby.
- Chciałem się przekonać, czy to na pewno ty- niezłe to było z tym prawie wrzaskiem na początek. Przy okazji- obśliniłaś mi całą dłoń..
- Chciałbyś- mruknęła pod nosem z obrażoną miną. Dalej miała mu na złe, za udawanie, że coś mu jest.
- Każdy normalnie by się przestraszył, zrobił w gacie ale nie! Ona za to woli poprzekomarzać się z szaleńcem z bronią w ręku...
- Szaleńcem to ty jesteś cały czas- mruknęła pod nosem.
- Ej- nie zapominaj kto uratował twój wielki, było administracyjny tyłek!
Przewróciła oczami, chociaż wiedziała, że w ciemności tego nie było widać. Tak jakoś odruchowo, z przyzwyczajenia to zrobiła. W środku jak zwykle skakała z radości, że go zobaczyła. Miała ochotę w końcu go uciszyć i rzucić mu się w ramiona z radości. Ale nie mogła- ona była Cuddy, a on był Housem. Takie coś nigdy nie powinno i zdarzy się.
W końcu po dłuższym milczeniu postanowiła się odezwać:
- Co to za oni?- spytała wskazując na Jery'ego i dziewczynę.
- Umówiliśmy się na trójkącik- jak zgodzą się na kwadracik tam ci znać- rzucił pod nosem, jednak po chwili dodał: - Potrzebuję ciebie...
- Tak- najlepiej mnie poobrażaj, a potem nagle stań się miły i "Potrzebuję ciebie" -mruknęła niezadowolonym tonem.
- Nie ja, tylko Magie- odparł, udając oburzenie.
- Kto?
- No ta młoda! -odpowiedział zniecierpliwiony. - Z tego co mówiła ma połamaną rękę i nogę, plus jakaś głębsza rana gdzieś- nie dokończyła gdzie, bo zemdlała. Musiałby jakiś lekarz się nią zająć, ale ja nie mogę...
- Więc proponujesz mi niańczenie tej małej?!
- Nie- chciałem powiedzieć DOBRY lekarz, ale skoro się zgłosiłaś, a lepszych propozycji nie mamy....-odparł wpatrując się w nią. Już wygrał... chociaż nie- ona nawet nie walczyła- w sumie chciała się tym zająć.
- A poza tym nie udawaj, że nie chcesz- chciałaś zająć się dzieckiem to masz- czternastoletnia dziewucha, na parę tygodni...
- A czemu ty nie możesz, pani DOBRY lekarzu?- zapytała drwiącym tonem.
- Będę musiał się stąd zwijać, bo mnie jedna czwarta północnej Korei szuka. Jak będę siedział w jednym miejscu i to na powierzchni, to mnie szybko znajdą- jeszcze z tym szpiclem w sąsiedztwie.
- Na powierzchni? Co wy w kanałach siedzicie?!
- Nie, pod wodą- odparł ironicznie. -Mamy takie niby miasta podziemne... A zresztą idź spać już lepiej! Nad ranem pójdę z Jerym- nie pytaj dlaczego akurat z nim współpracuję a wcześniej załatwimy ci apteczkę, bo większość co tu masz jest przeterminowana.
Po pół godzinie zasnęła. House dalej siedział, kręcąc młynka pistoletem. Popatrzył na Lisę. Musiał przyznać, że ładnie wyglądała jak spała. Delikatnie uśmiechnął się pod nosem, po czym zawahał się, ale w końcu podszedł do fotela, na którym spała, po czym ściągnął bluzę i przykrył śpiącą, byłą administratorkę. Potem wrócił do swojego "posterunku" i dalej bawił się bronią. Nie zauważył, że na twarzy Lisy pojawił się na parę sekund delikatny uśmiech.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:36, 03 Sie 2013    Temat postu:

I come back!!!!

No i ten nowy kawałek mmm boskii!!! Co ja tam mogę więcej Ci napisać.?
Ach ciekawe - Będę musiał się stąd zwijać, bo mnie jedna czwarta północnej Korei szuka. Jak będę siedział w jednym miejscu i to na powierzchni, to mnie szybko znajdą- jeszcze z tym szpiclem w sąsiedztwie. Co ty takiego zrobiłeś,że Ciebie tyle osób szuka?
Masz już jakiś pomysł dotyczący tego?? :



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:22, 17 Wrz 2013    Temat postu:

Wróciłam! Jakoś ostatnio nie umiałam się pozbierać z pisaniem, ten rozdział co prawda nabazgrałam już dawno, ale jakoś... nie miałam siły i chęci aby go doedytować od bety.. Kac do pisania? No nic- tak czy siak mam nadzieję że zrobię większy come back i znów będę pisać tyle co przed wakacjami. Mam nadzieję że mimo bardzo długiego czekania rozdział będzie jako tako.
Miłego czytania


Rozdział 8 "Mandy"

Obudziły ją jakieś dziecięce głosy, dobiegające zza okna. Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. House ze swoim towarzyszem zniknęli. Gdyby nie ta młoda dziewczyna, śpiąca teraz na kanapie, na pewno Cuddy uznałaby te nocne wydarzenia za sen... I jeśliby nie zobaczyła, że w kuchni pali się światło?
Przetarła dłońmi zaspane oczy i powoli zwlekła się z fotela. Na blacie stała apteczka oraz papierowa torba z jedzeniem. Cuddy uśmiechnęła się pod nosem. Teraz miała prąd, wyżywienie, apteczkę i być może jeszcze ogrzewanie, ale tak naprawdę, chciałaby zamienić to wszystko na House'a. Przy nim czuła się jakoś bezpiecznie i... "Głupia!" – pomyślała.
Jeśli ten szpiclowski sąsiad odkryje jej obecność i zechce na nią donieść swoim koreańskim kumplom, to House nie będzie mógł jej pomóc. Miała tylko siebie. No, a teraz jeszcze tą młodą, ale w tej kwestii nie liczyła się, jeszcze do tego, będąc ranną. Właśnie, tylko co ona ma z nią zrobić? Fakt – miała być przy niej w roli lekarza, aż wyzdrowieje, ale co potem? Tak po prostu odprowadzi ją do domu, który podczas tego czasu może zdążyć zniknąć czy spalić się.
– Chce mi się pić – nagle przemyślenia Cuddy przerwał głos jej "myślowego obiektu zainteresowania". Jak widać dziewczyna się już obudziła i nie wyglądała najlepiej – miała trzy duże siniaki na twarzy, podbite lewe oko i parę większych rozcięć na policzku, nie mówiąc już o złamanej ręce i nodze.
Pewnie bez tych wszystkich ran, byłaby normalną, ładną dziewczyną o kruczoczarnych włosach.
Cuddy posłusznie nalała wody z kranu do pierwszego lepszego kubka i wróciła z nim do salonu. Dziewczyna chciała złapać zdrową ręką, ale nagle skrzywiła się i naczynie wylądowało na podłodze.
– Wybacz – mruknęła pod nosem, speszona.
– Pokaż to – rzuciła Cuddy. – Masz skręcony jeszcze nadgarstek.
– Mam się tym przejąć?
– Nie wiem – jak chcesz – odparła Cuddy, unieruchamiając nadgarstek bandażem.
– To tak jakbyś miała przestrzelone ramię, a dowiadujesz się, że masz tam siniaka.
– Jak masz na imię?
– Jestem Madeleine, ale wolę Mandy.
Cuddy zamilkła. W końcu unieruchomiła nadgarstek.
– Muszę ci to czymś schłodzić. Mów mi Lisa.
– Dzięki, ale raczej nie zatrzymam się tutaj na długo. Już mi le... – zaczęła, lecz skrzywiła się i opadła na poduszki.
– Widać – zauważyła Cuddy.
Nagle wszystkie głosy dobiegające z zewnątrz ucichły. Cuddy podeszła z ciekawością do okna. Jakieś dziecko krzyknęło, po czym uciekło do budynku. Zza rogu wyłoniło się trzech mężczyzn w czarnych mundurach, o azjatyckim pochodzeniu.
– Koreańczycy – szepnęła Cuddy.
– Co?! Tutaj idą?!
– Wygląda na to, że tak.
– No to ja się stąd zwijam.
– Ciekawe jak?
– Nie wiem! Tak czy siak nie chcę się ponownie dostać w ręce gestapo.
Nagle ucichła, słysząc głośne kroki na klatce schodowej. Obie wstrzymały oddech. Otworzyły się drzwi mieszkania obok. Było słychać krótką rozmowę, po czym mundurowi ruszyli do góry.
Zdając sobie sprawę z ryzyka, Cuddy, uchyliła jednak drzwi o parę milimetrów. Widziała jak pukają do drzwi, wchodzą, po czym wychodzą z jakimś facetem, w którego celują karabinami. Bezszelestnie przymknęła drzwi, kiedy Koreańczycy znaleźli się na ich piętrze. Usłyszała jakieś krzyki, po czym kroki, świadczące o tym, że już zeszli ze schodów. Chciała jeszcze raz zerknąć na nich, kiedy zauważyła JEGO. Kiedy zorientował się, że został nakryty szybko zatrzasnął drzwi i zniknął w mieszkaniu. Cuddy zrobiła po chwili to samo, oddychając głęboko.
– Widzieli cię?
– Ten... sąsiad – wykrztusiła.
– No to ja się zaczynam pakować – odparła Mandy, znów próbując usiąść, o własnych siłach.
– Nie! Nie masz jak tego zrobić, siły też nie...
– To co, mam czekać, aż ten goguś nakapuje i wsadzą mnie z powrotem na przesłuchanie?!
– Czemu mieliby cię wsadzić?! – zdziwiła się Cuddy. – Czekaj – powiedziałaś znowu?
– Tak znowu – już tam byłam i widać taki skutek– wycedziła przez zęby, po czym odrobinę uniosła skręcony nadgarstek – Jakbyś się nie domyśliła twój chłopak i ten idiota odbili większość ludzi z tego miejsca i przy okazji mnie! – Cuddy zamilkła. Miała nadzieję, że dziewczyna jeszcze bardziej się otworzy przed nią.
– To było parę tygodni temu. W dzień bombowego ataku, spadł duży ładunek na wielkie biuro moich rodziców. Rozwaliło wszystkich. Został mi tylko mój starszy brat – Michael... Potem zrobili ten niby mur, myśmy oczywiście dostali się na gorszą stronę...
– Dlaczego?
– Nie mają na to reguły. Biorą tych, co mają jakieś korzenie azjatyckie, albo na zasadzie – ty tak, a ty nie. A – no i rannych. Wzięli taką kobietę jak uznali, że jej nic nie jest, to taki gościu zaczął kłócić z Koreańczykami. Pewnie by oberwał, albo by go wsadzili do paki czy coś, jakby nie jakiś oficer. Coś tam szepnął do ucha strażnikom granicy i w końcu ją przenieśli. Ale to był jedyny przypadek, w którym zmienili zdanie.
– A co się stanie jak się tę granicę przekroczy?
– A ty co – wczoraj urodzona?! Jak będziesz miała szczęście to cię nie zastrzelą, po prostu poproszą dokumenty i albo areszt, potem powrót na swoją stronę, albo biorą cię na przesłuchanie. Tak czy siak po tej "mojej" granicy żyje się strasznie. Wszystko dyktują, sprawdzają ci Chińczycy. W sklepach mało co jest, a nawet jeśli to 75% zgarniają ci idioci, godzina policyjna zaczyna się o ósmej.
– A co z wojną? – zapytała zszokowana Cuddy
– Na razie dali sobie spokój. Pewnie jeszcze te resztki naszych będą się tłuc, ale nie podkładam w nich jakiś wielkich nadziei. Paru ludzi tam mówiło, że podobno ma nam pomóc parę krajów, ale nie są zdecydowani. Wszystko się pochrzaniło jednym słowem – odpowiedziała Mandy, wpatrując się w okno. – Tak czy siak, ten gościu, co się kłócił wtedy przy granicy, wymyślił ruch oporu. Ukrywali się w kanałach, przełazili z jednej na drugą stronę, akcje sabotażowe, okradali koreańskie gliny, itp. Mój brat w tym brał udział. Raz postrzelił jednego Chińczyka, to się wściekli. A że zrobili sobie taką łapankę, jak Niemcy, to akurat wpadłam do nich. Skojarzyli nazwisko i chcieli coś ode mnie wyciągnąć, na temat tego gdzie mój brat przebywa. No cóż... pewnie by mnie w końcu tam zatłukli, gdyby nie twój chłopak.
– To nie jest mój chłopak – odparła Cuddy.
– Serio? Jak usłyszałam tą waszą wczorajszą "rozmowę" w nocy myślałam, że to jakieś małżeństwo. No nic – jak już będę w miarę sprawna wezmę trochę żarcia za pozwoleniem i wrócę za "mur".
– Dlaczego?
– Nie chcę żebyś miała przeze mnie kłopoty, a poza tym muszę odnaleźć brata.
– Mówiłaś przecież, że po drugiego stronie nie da się żyć – zauważyła Cuddy.
– Lepiej gdy sama to zrobię, zanim mnie zmuszą, a po drodze zabiorą na przesłuchanie. Koniec opowieści – teraz twoja kolej!
– Ja się w to nie bawię. Wolę ci zdezynfekować rany na policzku – odpowiedziała Cuddy, biorąc mokrą gąbkę do ręki.
– Ukrywasz coś?
– Ludzie lubią mieć sekrety – odparła Lisa. Zawahała się, po czym dodała: – I wszyscy kłamią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:45, 11 Lis 2013    Temat postu:

Sarape, zadziwiasz mnie... Gdzieś ty się nauczyła tak pisać??? To jest świetne!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:14, 21 Lis 2013    Temat postu:

Muszę ci niezłego kopa w dupę sprzedać, abyś mi tu cosŚ wymyśliła.

To je właśnie moja motywacja dla ciebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:04, 23 Lis 2013    Temat postu:

Gdyby to było tak łatwo, już mielibyście przynajmniej 2 rozdziały dodane
Więc tak:
1 i jedyny rozwiązany problem - chęci - są ale jak każdemu z nas wiadomo - same chęci nie wystarczą
2 problem - pomysł. Nie chodzi mi tu nawet o wenę, tylko pomysł - co dalej? Znaczy wiem albo raczej - wiedziałam Muszę sobie wszystko przypomnieć , zaplanować itp. Z moim lenistwem oznacza to masę roboty
3 problem - kwestie logiczne wojny. Nad tym nie będę się rozpisywać, bo nawet tego za bardzo wytłumaczyć nie umiem Tu trzeba poczytać trochę, posłuchać czyiś rad, zapamiętać je, ułożyć wszystko w jako taką całość.
4 problem - jak to wszytko napisać, żeby nie wyszedł kolejny bełkot Tu chyba nie muszę tłumaczyć dokładniej, co?
5 problem - come back po ponad 2 miesiącach do tego Bazgrołu (specjalnie dla HelpMe z dużej litery napisane ). Tu chyba też to jedno zdanie tłumaczy wszystko
Więc nie bijcie, nie groźcie włamaniem do domu i wzięciu zakładników (dla mojego biednego komputera, taki stres doprowadza szybko do śmierci Która i tak nadejdzie lada moment ) i... nie nastawiajcie się na szybki powrót Ale obiecać, że zobaczę co da się zrobić zawsze mogę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:36, 24 Lis 2013    Temat postu:

Sarape, nie denerwuj się... My (a przynajmniej ja) zdajemy sobie sprawę z tego, jakie to jest trudne. Próbuję coś napisać od kilku miesięcy, nigdy nie wychodzi mi tak, jak bym chciała. Tobie wychodzi... Dlatego cię pilnujemy, żebyś nie marnowała talentu... A z tym kopaniem w tyłek to Endymion tylko żartuje przecież...
Na szybki może nie, ale liczę na powrót Wierzę, że dasz radę A jak coś wymyślisz, to notuj sobie, żeby nie zapomnieć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:14, 24 Lis 2013    Temat postu:

Ej jestem spokojna mówię Spo-koj-na! Koniec kropka. A ten kto sądzi inaczej pożałuje tego na własnej skórze
A teraz bardziej na poważnie (poważnie? z sarape?! ) to mam już mniej więcej na następne 3, nieco dłuższe (mam nadzieję przynajmniej ) rozdziały... Teraz trzeba tylko znaleźć kogoś kto to wszystko ładnie napisze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:04, 24 Lis 2013    Temat postu:

O rany, już się boję... Zabarykaduję się w łazience...
Cytat:
A teraz bardziej na poważnie (poważnie? z sarape?! ) to mam już mniej więcej na następne 3, nieco dłuższe (mam nadzieję przynajmniej ) rozdziały... Teraz trzeba tylko znaleźć kogoś kto to wszystko ładnie napisze

To czemu nas straszysz? I mówisz, żebyśmy nie nastawiały się na szybki powrót, jak masz wymyślone trzy rozdziały? Oj, ty... Też pożałujesz Nie, żartuję przecież. Ty masz pisać, a nie w szpitalu leżeć
To, w takim razie, czekam, aż coś wrzucisz ^^ Powodzenia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HelpMe dnia Nie 16:05, 24 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin