Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trzy strony medalu - odsłona druga [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:25, 25 Kwi 2009    Temat postu: Trzy strony medalu - odsłona druga [M]


Zweryfikowane przez autorkę ( Naczelny Perwerch - ECC )

Cytat:
Długi wstęp, nie sądzę, że ktokolwiek przeczyta.
Zastrzegam, że nie jestem dobra w pisaniu takich historyjek. Ogólnie to nie jestem zbyt dobra, ale cicho.
Ta strona medalu jest inna. Zdecydowanie różni się od poprzedniej. Jest napisana ze świadomością tego, że taki koniec nigdy nie nastanie. Dlatego jest dziecinnie naiwna, chwilami wydaje mi się, że wręcz infantylna. Takie było zamierzenie. A ponieważ Ja nie bardzo sprawdzam się w pisaniu miłych dla serca historii, to wyszło niestety jak wyszło.

Od autorki:
- Tak, kompozycja jest podobna, prawie taka sama jak poprzednio. O to mi chodziło.
- Długi tekst pisany pochyłą czcionką to wspomnienie.
- Krótkie teksty pochyłą czcionką to zdania House/Cuddy.
- Przepraszam za błędy, mam beznadziejnego Worda.

Tę część dedykuję Tobie. Wiem, że wieczorami, kiedy twoja młodsza siostra udaje, że śpi, odpalasz komputer i wchodzisz na to forum. Szukasz mojego nicku, czytasz moje posty. Na dłużej zatrzymujesz się przy opowiadaniach. Pochylasz wtedy głowę i wzdychasz ciężko. Wiem, Maja mi o tym mówi. Potraktuj to opowiadanie jako lekarstwo. Kiedyś powiedziałeś, że taki może być nasz koniec.
Dla P.









„Więc otulam cię ciszą i szeptem gwiazd,
choć nie wiem, bo skąd wiedzieć mam,
czy podarunkiem jesieni ta miłość”

M.A. C.






TRZY STRONY MEDALU – odsłona druga





Dom.

Nie był biały. Nie miał płotu z drewnianych sztachet, ani furtki obrośniętej winną latoroślą. Niezamieszkały przez szczęśliwe małżeństwo z dwójką potomków. Bez samotnie kołyszącej się na wietrze dziecięcej huśtawki, nawet bez równo skoszonej trawy przy ganku. Nie stał na przedmieściach, w towarzystwie innych domów, przepełnionych po brzegi ludźmi, kładącymi się spać po dziewiątej.

Nie była to willa, stojąca gdzieś nad szumiącym oceanem, spowita kłębami bryzy morskiej, od rana wdzierającej się w szczeliny między okiennicami. Przestronna, jasna, z półkami całkowicie wypełnionymi rzędami wypolerowanych butelek tequili. Nie miała basenu, sauny, ani rzeszy fotoreporterów koczujących przed monumentalną bramą wjazdową.

Nie wyglądał jak rezydencja rodem ze starych horrorów, gdzie na szarych ścianach złuszcza się farba, a w każdym wolnym kącie, włochaty pająk plecie pajęczynę wielkość dłoni. Nie miał gburowatego służącego w wymiętym garniturze, grubych i zakurzonych dywanów, ani kilku małych nietoperzy na strychu. Nawet nie wydawał żadnych odgłosów, gdy wiatr za oknem hulał podczas burzy.


Ot, najzwyklejszy w świecie dom.
Skrywający najzwyklejszą historię miłości.



***



Wrzesień.

Miesiąc, gdy zmęczone dwumiesięcznym grzaniem słońce, powoli zmienia swoją barwę na miodową. Czas, gdy pierwsze złoto-rude liście opadają z drzew, by niesione zachodnim, ciepłym wiatrem, spocząć na plątaninie korzeni, wywróconego nieopodal drzewa. Pora, którą babie lato, wplątuje swoje srebrzyste nitki w brązowe pukle dziewczynki, szukającej w lesie pierwszych grzybów.
Miesiąc przesiąknięty słodkimi nutami konfitur i trzaskaniem pierwszych suchych gałęzi w kominku.

Jesień życia dwojga ludzi.
A może już zima?


Lisa Cuddy, ubrana w długie, lniane spodnie kierowała swoje kroki do pokoju na piętrze. Jeden schodek. Drugi, trzeci. Wchodzenie pod górę wyraźnie sprawiało jej trudności. Mimo to na jej twarz wystąpił uśmiech, a wraz z nim wokół jej koralowych ust zadomowiły się maleńkie zmarszczki.
Schodek po schodku. Metr po metrze, była bliżej mężczyzny swojego życia.



***



Kto by pomyślał, że zestarzeje się w towarzystwie Gregorego House’a, gdy pewnej grudniowej nocy zostawała dłużej w szpitalu?


Wszystkie wskazówki na zegarkach w Princeton-Plainsboro Teaching Hospital układały się pod kątem jakiś dziewięćdziesięciu czterech stopni, dumnie oznajmując światu szesnaście minut po północy.
Administrator szpitala, Lisa Cuddy, ubrana w dopasowaną czarną garsonkę, siedziała nad stosem dokumentów mających zachęcić kolejnych sponsorów do wyskoczenia z kilku ważnych dla szpitala milionów.

Miarowe tykanie zegara, powoli wprowadzało ją w letarg. Głowa, pochylona od tylu godzin nad białymi arkuszami papieru zaczynała jej coraz bardziej ciążyć. Nawet nie zauważyła, że kartka, którą ma przed sobą jest już ostatnią, na której powinna złożyć swój podpis. Po kilku minutach wpatrywania się tępo, w leżący przed nią długopis, westchnęła cicho i wstała.
W końcu nie jest męczennicą. Pójdzie do domu, weźmie długą kąpiel i położy się do łóżka

- Pustego łóżka… - zaśpiewał jej w głowie czyjś głosik.

Spuściła głowę. Rzeczywiście, pustego. Czekała ją kolejna długa, samotna noc.


Stukot szpilek rozchodził się po pustym już prawie szpitalu. W końcu święta za pasem, nikt nie miał ochoty chorować. Jedynym żywym duchem w holu była postać przy drzwiach. Ciemna, spowita w gruby płaszcz, z laską w ręku.
Odwróciła się do niej.

- Królowa Śniegu wychodzi na polowanie?
Kpiący głos wdarł się bezczelnie do jej uszu, przyspieszając bicie jej serca.
- Od kiedy przysługuje ci ten tytuł? – Pierwszy raz tego dnia, uśmiech zagościł na twarzy administratorki.
- Od kiedy ty zrezygnowałaś z niego na rzecz Wielebnej Rozpustnicy.
Tak… Gregory House. Naczelny dupek szpitala we własnej osobie.

Podeszła do drzwi i pchnęła je lekko. Była zbyt zmęczona na słowne gierki.

- Hej Cuddy, zaczekaj. Chciałem ci coś pokazać. – House przytrzymał jej ramię. Nagle jego ton spoważniał.

Popatrzyła w jego oczy, oświetlone jaskrawym światłem jarzeniówki.
Mogłaby w nich utonąć. I jak miałaby się nie zgodzić?


- Masz piętnaście minut.



Po upływie pół godziny żałowała wypowiedzianych słów.
Włóczyli się ulicami miasta, obserwując spadające leniwie z nieba, płatki śniegu. Powietrze wokół nich wypełniała cisza. Zagęszczała atmosferę w każdą sekundą, paraliżowała spojrzenia i zatrzymywała głos gdzieś w okolicach krtani. Spojrzała na mężczyznę idącego obok. Odwrócił głowę. Jego wzrok przeszył ją na wskroś, wywołując szybsze bicie serca.

Zatrzymał się.
Ona zrobiła to samo.

Podniósł wzrok do góry, jakby dając jej do zrozumienia, co chciał jej pokazać.
Wzniosła oczy, wpatrując się ze skupieniem w czerń nieba, miejscami oświetloną przez blady blask księżyca.


I nagle, poczuła czyjeś ciało na swoim.
Zupełnie niespodzianie odkryła, że czyjeś usta zachłannie przywierają do jej własnych.


Czas się zatrzymał.
Czuła ciepło jego rąk, błądzących nerwowo po jej szyi. Słyszała ciche westchnienie, wydobywające się z jego lekko rozwartych ust. Widziała rumieniec, subtelnie wypływający na coraz większe obszary jego zarośniętego policzka. W jej nozdrza wchodził tak charakterystyczny zapach. Na języku czuła słodko-gorzki smak jego śliny.
Wszystkie zmysły zwariowały pod wpływem jego pieszczoty.

Przyparł ją do zimnej, ceglanej ściany. Złączył jej ręce ze swoimi, jakby w obawie, że mogłaby mu uciec. Wpił się w jej usta jeszcze głębiej, czując jak jej język wychodzi mu naprzeciw.
Wyswobodziła ręce z jego delikatnego uścisku zarzuciła mu je na szyję, pogłębiając pocałunek. Przywarła do niego mocniej, chcąc poczuć go całym ciałem. Wplotła rękę w jego pokryte płatkami śniegu włosy.

Zegar wybił pierwszą, a ona, drżąc z zimna, a może z miłości, całowała na środku chodnika Gregory’ego House’a. Surrealistyczne.

- Lisa… - wyszeptał, odrywając się od niej.
- Cii… - położyła mu palec na ustach.


Mężczyzna i Kobieta.
Dzielące ich centymetry.
Elektryczność, wypełniająca resztki tlenu między nimi.


Milczeli.
Nie był to kwestią tego, że nie wiedzieli, co powiedzieć. Nic nie musieli mówić. Wszystko zawarte był o w tym jednym pocałunku, odsłaniającym prawdę o ich uczuciach.

- Wiesz, że teraz już nie mamy odwrotu? – patrzył ze strachem w jej oczy.
- Wiem, Greg… Wiem.




***



- Cuddy… – zachrypnięty, męski głos potoczył się szybko po piaskowych ścianach sypialni. – Podejdź tutaj…
Pochyliła się i składając na jego skroni pocałunek, położyła się na miękkim materacu.

Koc, którego wszystkie fałdy, wypełnione były słodkim zapachem spokoju, okrył dwójkę leżących koło siebie ludzi.
Pomarańczowe słońce zaszło za horyzont, chowając się za fiołkową zasłoną chmur.
Fala spokoju zalała dwa ciała, złączone w czułym uścisku.


***


- Greg, czy to już?
- Tak Lisa… Już czas…



***



Blado niebieskie oczy, pełne zrozumienia patrzyły na nią jakby przez mgłę.
Uniosła dłoń do jego twarzy.

Opuszek palca, tak doskonale znający każdy zakamarek jego skóry, podążył po znaczonej zmarszczkami ścieżce. Od skroni, przedzierając się przez pajęczynę naczyń krwionośnych widocznych na skórze, dotarł aż do ust. Zatoczył koło nad górną wargą, gdzie od zawsze wyczuwał kilkudniowy zarost. Obrysował delikatnie usta, które tak często dawały jej zapomnienie. Przejechał po linii szczęki, cały czas ze skupieniem błądząc po skórze. Przeniósł się na przymknięte powieki, by gładzić ich wiotką, starczą skórę. Zatoczył łuk, podążając w stronę płatka ucha, które pieścił delikatnie.

Zamknęła oczy, czując na swoich ustach delikatny pocałunek.

Minęło tyle lat. Przetrwali tyle kłótni. Przeszli przez dwa rozstania. Widział ją bez makijażu nie raz, nie dwa. Spędzili razem tak wiele chwil, a ona nadal czuła motyle skrzydła, odbijające się od ścian jej żołądka, za każdym razem, gdy jego wargi zbliżały się do niej.

Piękne, szczupłe palce, dotknęły jej włosów. Przejechały po szyi, wywołując gęsią skórkę na karku. Odgarnęły niesforne kosmyki siwych loków za ucho, by napawać się bliskością ukochanej kobiety.
Przysunął się od niej.

- Dziękuję – cichy szept wpadł jej do ucha, łaskocząc skórę. – Za to, że stałem się szczęśliwym głupcem.

Delikatny, prawie niezauważalny uśmiech wypłynął na oblicze Lisy Cuddy, powoli zapadającej w cichy sen.



***



Czasami śmierć ma zapach malin.
Lekko stąpając po deskach orzechowej podłogi, przekracza próg naszego domu. Późnym popołudniem siada przy bujanym fotelu i kołysząc go lekko, wpatruje się w nas złotymi oczami. Z czułością okrywa grubym, wełnianym kocem. Słodkie nuty kołysanek, szeptanych przez nią do ucha, mieszają się z leniwym świergotem ptaków, dochodzącym z jesiennego ogródka.
Śmierć o zapachu malin. Okrywa nasze dłonie pajęczyną, misternie utkaną przez życie. Chłodnymi opuszkami gładkich palców zaciąga zasłonę powiek na nasze zmęczone, starcze oczy. Gładząc delikatnie, pomarszczony policzek pozwala odejść cichutko i bezboleśnie.



***



Mężczyzna i Kobieta.
Leżący w miłosnym uścisku śmierci.
Łapią za rękę przeznaczenie, by wspólnie wejść na kolejny stopień drabiny nieskończoności.


***



- Greg..
- Już po wszystkim Cuddy…Już po wszystkim.



***




Cytat:
Tracę Wena. Wiem.
Trzecia część za tydzień o tej samej porze.

A.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ECC dnia Sob 19:48, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:24, 25 Kwi 2009    Temat postu:

ECC i co ja Ci mogę powiedzieć? Dla mnie ta część była duża smutniejsza niż pierwsza. Dlaczego? Bo szczęśliwych zakończeń nie ma. Bo cała ta historia, którą tu opisałaś, nie zdarzy się, a jeśli nawet, gdzieś daleko, to już nie zwrócimy na nią uwagi. Chociaż Ty, opisałaś to tak, że gdyby nie to, że dzisiaj stoję tak twardo na ziemi, uwierzyłabym w to i siedziała z przysłowiowym bananem na twarzy, dołączając kolejne zakończenie do szczęśliwych. I nie mów, że tracisz wena, bo dostaniesz w łep. Wiesz ile osób (ja ^^) chciałoby umieć tak pisać? Mieć tę umiejętność wydobywania najskrytszych uczuć, pragnień, wątpliwości u czytelnika. Ty masz ten dar. Potrafisz jednym zdaniem sprawić, że zastanawiam się nad życiem. A scena pod gwiazdami - zapierająca dech w piersiach. Piękna. taka rozczulająca, taka idealna. No i oczywiście perełki:
Cytat:
Metr po metrze, była bliżej mężczyzny swojego życia.

Cytat:
Chłodnymi opuszkami gładkich palców zaciąga zasłonę powiek na nasze zmęczone, starcze oczy.

Cytat:
Łapią za rękę przeznaczenie, by wspólnie wejść na kolejny stopień drabiny nieskończoności.

No i oczywiście hałsowy dialog, przywołujący na moją twarz uśmieszek rozbawienia.
Cytat:
- Królowa Śniegu wychodzi na polowanie?
- Od kiedy przysługuje ci ten tytuł?
- Od kiedy ty zrezygnowałaś z niego na rzecz Wielebnej Rozpustnicy.

ECC dziękuję Ci, że dzięki Twojemu dziełu mogłam chociaż na chwilę oderwać się od tych pierdół w rzeczywistości. Że dzięki niemu mogłam znowu poczuć tę nutkę zazdrości I ty wiesz, że ja Cię kocham bardzo perwerchu i że mi bardzo się podobało! (tylko nie wiem, czy mam bać się kolejnej części...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:36, 25 Kwi 2009    Temat postu:

ECC...
Kompozycji już nie bedę wychwalać - zrobiłam to przy poprzedniej odsłonie - bo i tak wiesz, że znowu jestem nia zachwycona.

Dom. Jedno jedyne miejsce na ziemi, którego nie znajdziesz nigzie indziej. Dla każdego wygląda inaczej i dla każdego jest inny - a może nie do końca, bo niektóre osoby mają wspólny dom - i nie mówimy tu o domu jedynie w sensie materialnym, fizycznym. Bo ten dom, jaki by nie był, musi miec podparcie duchowe.

Cytat:
Ot, najzwyklejszy w świecie dom.
Skrywający najzwyklejszą historię miłości.

No tak. Bo miłość jest zwykła. Najzwyklejsza, najnormalniejsza wświecie. Codziennie się z nią stykamy - z róznymi rodzajami miłości, ale również z tym najbardziej interesujacym - codziennie ją widujemy. A w pwnym momenci również doświadczamy. Ale do czasu kiedy ją znajdziemy jest dla nas czymś niezwykłym, w pewnym sensie nieosiąglnym ,idealizowanym, wychwalanym, wręcz czczonym. A mimo wszysko na koniec okazuje się być taka zwyczajan - a może właśnie o to chodzi. Najważniejsze jest piękno tego co zwykłe.

Piękny opis września, znowu taki bajkowy... Przybierający formę wstępu do opowieści przy ognisku. Piękny po protu i nie ma co się nad tym rozwodzić - słowa i tak tego nie oddadzą.

Wspomnienie. Buzące wiele emoci. Od zaciekawianie, przez wyczekiwanie do zachwytu. Teortycznie ni było am styistyczni budowanego napiecia, a jednak... Napicie było, kuuminowane,czekało by wybuchnąć. I tak się stało.
Doskonale opisane, perfekcyjna gra na uczuciach.Było takie... No takie zwykłe. Jedno zwykłe wydarzenie - a jakiej wagi. Jak trudno było się na to zdobyć, jak długa droga do niego wiodła. Jak wiele zdarzeń prowadzi do tego jednego - czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, co życie dla nas przygotowuje. Wiele długich lat nieświadomości potrafi doprowadzić do jednej krótkiej chwili, która wynagradza nam wszystko.

Cytat:
Koc, którego wszystkie fałdy, wypełnione były słodkim zapachem spokoju, okrył dwójkę leżących koło siebie ludzi.
Pomarańczowe słońce zaszło za horyzont, chowając się za fiołkową zasłoną chmur.
Fala spokoju zalała dwa ciała, złączone w czułym uścisku.

I po raz kolejny znalazłam sobie trzy linijki, trzy zdania, które mnie urzekły. Masz do tego talent ECC.

Cytat:
podążył po znaczonej zmarszczki ścieżce.

I tu jest błąd, który wypatrzyłam. Zamiast "zmarszczki" może być "zmarszczkami" lub "przez zmarszczki". Ale to tylko jedne drobny błąd

Cały ten opis był taki emocjonaly, przejmujący i... zwyczajny. A jak już napisałam wyżej własnie to jest najpiękniejsze. Taka zwyczajność, normalność, powszedniość. No i Greg starym głupcem - urocze

Śmierć o zapachu malin... To chyba najlepsza smierć. Po długim życiu - nie zawsze szczęśliwym, ale na pewno bogatym w doświadczenia i wiele uczuć, wydarzeń, wspomnień - nadchodząca w chwili spokoju, kiedy człowiek jest już pogodzony ze swoim losem, zamknął wszystkie sprawy, osiągnął to, co chciał. Idealna w swej prostocie.

Jedyne co mi się nie spodobało - co za niespodzianka, tak jak poprzednio - to te krótkie wypowiedzi kursywą. Po prostu mi tam nie psaowały, nie wiem czemu. Wydaje mi się, że nie oddawały charakteru postaci i tego ficka. Jakies takie inne, gorsze.

Że całość mi się podobała i że jestem zachwycona chyba mówić nei muszę, prawda? No przeciez wiesz...

Pozdrawiam cieplutko i czekam z niecierpliwością na trzecią odsłonę

PS. Przepraszam za błądy, ale pisałam na szybko, dopóki miałam wena na komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:01, 25 Kwi 2009    Temat postu:

jeanne:

Cytat:
ECC dziękuję Ci, że dzięki Twojemu dziełu mogłam chociaż na chwilę oderwać się od tych pierdół w rzeczywistości.

Czuję, jak ciepło rozchodzi się po moim ciele powoli. Od stóp, aż po uszy. Wiesz czemu? Bo to, że mogę Ciebie kochana oderwać chociaż na małą chwilkę od całej tej szarej rzeczywistści, w której przecież tkwimy razem po szyję. Fakt, że moje fiki są dla ciebie swoistą odskoczniąznaczy dla mnie...no strasznie dużo.

Cytat:
I ty wiesz, że ja Cię kocham bardzo perwerchu i że mi bardzo się podobało!

I ja cię kocham bardzo, bardzo, bardzo mocno.
dziękuję

Scribo
Nawet nie wiesz, jak doceniam to że piszesz mi na gorąco. Widzę Twoje emocje po przeczytaniu mojego opowiadania. To dla mnie dużo, naprawdę.

Ach, ja wiem że cię nie przekonują te dialogi! Nawet pisząc je dzisiaj, pomyślałąm " Scribo mnie opiepszy, albo od razu zje"
Ale doceniam krytykę.


P.S. - Powiem ci że przymierzam się do skomentowania twojej miniaturki, i nie mogę. Bo czytałam ją 6 razy i za każdym nie wiedziałam co napisać. Ale może niedługo zdołam wykrzesać z sbiebie coś głębszego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:03, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Kurczę. Muszę ochłonąć.

Miałam to przeczytać już wczoraj przed zaśnięciem, ale szwagier wygonił mnie od komputera. A szkoda, bo nie wątpię, że dzięki temu opowiadaniu przyśniłaby mi się najsubtelniejszą, najbardziej miękka historia miłości... Nie wiem, dlaczego, ale zawsze, jak czytam takie opowiadania, mam wrażenie przytulania się do bardzo delikatnego, cudownego w dotyku materiału. Widocznie u mnie bodźce emocjonalne przenoszą się na wrażenia fizyczne ... Jednak nie zdarza się to często .

Co do tekstu... nie będę chyba znowu powtarzała, jak bardzo, ale to bardzo uwielbiam Twój styl pisania, bo o tym wiesz . Znalazłam tylko jedną, nieznaczną literówkę:"ć" zamiast "ci". Zamiast tego skupię się na treści...

kiedy napisałaś we wstępie, że opowiadanie ma być dziecinne, z lekkim dystansem przystąpiłam do czytania. Jednak każde kolejne słowo, każde kolejne zdanie wciągało coraz bardziej - zatraciłam się w tym teście.. Wręcz przeciwnie - było napisane bardzo dojrzale . O zwykłej, prostej miłości dla otoczenia, która jednak była tą jedną jedyną, tą wyjątkową dla bohaterów. Miłością życia. Pełną romantyczności i codzienności. Kłótni, nawet rozstań, ale zawsze powrotów. Trwania razem aż do końca, kuszącego zapachem malin. Przejścia do wspólnej wieczności...

Co prawda, poprzednie wspomnienie bardziej mi się podobało, ale to też było niezwykłe... I ten dialog, wywołujący u mnie uśmiech na ustach, mimo całkowitego, wyciszonego skupienia na tekście - świetny . Czyli to House potem dostał tytuł Królowej Śniegu ? Zebrał się w sobie, wyprowadził ją na dwór i pocałował wśród lecących z nieba płatków śniegu... Słodkie

Całe opowiadanie jest pełne perełek... zdań, które już na zawsze zostaną czytelnikowi w pamięci. Tak, jak opisy domu i września - prawdziwe, a zarazem pełne magii i poezji... I idealnie dobrany cytat na początku..

Kurczę, znowu się wzruszyłam... To może na tym skończę ten komentarz, póki jeszcze jestem w miarę opanowana... ECC, kochana, nawet nie waż się mówić, że czegoś nie potrafisz napisać - ty za pomocą słowa potrafisz zdziałać wszystko ! Ściskam gorąco


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:35, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Po przeczytaniu tej części łza mi się kręci w oku.W pierwszej części pomyślałam sobie że już lepiej napisać chyba nie możesz a tu jednak taki szok.Wzruszyłaś mnie.Ty potrafisz w człowieku wzbudzić uczucia o których nawet nie miał pojęcia. Ten fik daje mi dużo do myślenie i wywiera na mnie różne emocje.
Gratuluje ci bo ty nie masz talentu ty masz ogromny dar do pisania .
Muszę wziąć orzeźwiający prysznic aby ochłonąć.

Powodzenia w pisaniu kolejnej odsłony


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:21, 01 Maj 2009    Temat postu:

Śliczne.
Śmierć to trudny temat, ale w jej przypadku ma się wielkie możliwości, i widać to u ciebie, w kolorze zielonym i zapachu malin.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:54, 01 Maj 2009    Temat postu:

ECC Fika przeczytałem od razu po wrzuceniu, ale komentarz piszę dopiero dzisiaj Mam nadzieję, że mi wybaczysz ten "poślizg" spowodowany zbyt wielkim wrażeniem jakie wywarła na mnie ta strona medalu

Wiesz, że wszystko co wyjdzie Twojego autorstwa jest mistrzostwem i plasuje Cię to w ścisłej czołówce Horumowych fikopisarzy

Chciałbym, żeby w serialu wszystko było tak piękne i potoczyło się jak w Twoim arcydziele

Ciężko jest ukazać i opisać śmierć, szczególnie w tak poetycki i subtelny sposób, dlatego padam przed Twoim talentem na kolana i oddaję Ci pokłon

Mam nadzieję, że Cię nie zamuliłem moim słodzeniem, ale to najczystsza prawda


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:42, 01 Maj 2009    Temat postu:

Świetnie.
Twoje opisy totalnie mnie zauroczyły.

Z niecierpliwością czekam na część trzecią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:57, 03 Maj 2009    Temat postu:

Amandi, kochanie
Ty już wiesz jak na mnie działają twoje komentarze... Wiesz prawda? Gapię się w nie jak głupia i baranieję.
Wcale nie zasługuję na takie pochwały, a ty cały czas mi je piszesz. Przez ciebie wpadnę w samozachwyt. I co będzie?!

Ściskam Cię gorrrrąco.

martusia14
Cytat:
ty nie masz talentu ty masz ogromny dar do pisania

*zbiera szczękę z podłogi* nie no... dziękuję

Pietruszka
Dzięki, ja o śmierci lubię pisać. To takie .. bliskie każdemu z nas. Po prostu w tym temacie łatwo się odnajduję.

Jig,
Nie no wybaczę ci każdy poślizg (bez podtekstów proszę!) po takim komentarzu...
Jejj, twoje stwierdzenie o plasowaniu mnie w czołówce fikopisarzy... no zamurowało mnie.
I fakt, twoje słodzenie niczego dobrego nie dało. Teraz znowu jestem w stanie ciekłym...

Ale wiesz, że to strasznie fajne, jak facet odbiera moje fiki tak... emocjonalnie i miło.

czarna kawa.
Ey, bardzo mi miło. Następna część już w pt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:26, 05 Maj 2009    Temat postu:

po przeczytaniu, nie wiedziałam co mam napisać, więc przeczytałam jeszcze raz.
niesamowite...wyjątkowe...
a opisy to po prostu zwalają z nóg.
my biedne szare myszki musimy się chować po kątach w obliczu takiego talentu
powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin