Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trzy strony medalu - odsłona pierwsza [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:21, 18 Kwi 2009    Temat postu: Trzy strony medalu - odsłona pierwsza [M]



Zweryfikowane przez autorkę (Naczelny Perwerch - ECC)

Cytat:
Wiem, że zostanę za to zabita, ale chcę to opublikować. To rodzaj radzenia sobie z moimi wewnętrznymi potworami, które dzień w dzień nakłaniają mnie do pisanie takich rzeczy.
Tyle ode mnie.

-Wiem, że House nie ma klawiatury pianina pokrytej kością słoniową. To moje pianino i moje szczerbione klawisze
-Długi tekst pochyłym drukiem to wspomnienie.
-Krótkie teksty to rozmowy z Istotą Wyższą.

Żeby nie było, że nie ostrzegałam, że to jest zagmatwane.

Z dedykacją dla JEANNE - Wielebnego Perwercha, która trzyma w szafie Foremna, Hałsia, Wilsonia, Czejsa, Bota, Ridża i wielu wielu innych.






„Jak inni uważnie patrzę
umierającym w twarze
aby w nich dojrzeć
swój strach”

M.C. A.





TRZY STRONY MEDALU – odsłona pierwsza.




Łóżko.


Bez baldachimu. Bez miękkiej, atłasowej pościeli. Niewyposażone w wodny materac, ani w hypoalergiczną kołdrę. Nie różowe, nawet nie błękitne. Nigdy niewidzące dziewczyny, chowającej w fałdach kołdry wszystkie swoje smutki. Niebędące świadkiem pierwszych złamanych serc. Niechłonące łez lepiej, niż najdroższa chusteczka firmy velvet.

Nie polowe. Bez materaca z wystającymi sprężynami. Niestojące w obskurnym namiocie, gdzieś na końcu świata. Nieprzesiąknięte zapachem starego potu, nieposiadające kolekcji wszystkich rodzajów roztocza, pod wymiętym prześcieradłem. Uwolnione od tęgiego, męskiego ciała, bezwiednie spoczywającego na pościeli, śmierdzącej stęchlizną.

Nie dwuosobowe. Bez szerokiej poręczy i wyszytych na poduszkach delikatnych kwiatów. Niemieszczące pary kochanków, spajających swoje rozgrzane ciała w miłosnym uścisku. Bez miękkich jak chmury poduszek, pachnących rozkoszą. Niestojące na dębowych deskach przytulnej sypialni. Bez rozrzuconej słonecznym porankiem pościeli, w nieładzie okrywającej nagie ciała, oświetlone wiązanką światła.


Łóżko szpitalne.
Świadek niejednej śmierci, niejednych narodzin



***


Świtało.
Pierwsze dopiero, co obudzone promyki światła, rozpoczynały właśnie morderczą gonitwę w kierunku burych chmur. Poganiane, co sił w drobnych, świetlistych nóżkach pokonywały kolejne metry wędrówki ku ziemi. Dysząc z wysiłku, przebijały ścianę obłoków kłębiących się nad zaspanym New Jersey. Rozdmuchiwały desperacko zasłonę, by przedostać się jak najprędzej na jej drugą stronę. W końcu, umęczone, lecz zwycięskie mogły znów przyspieszyć. Coraz szybciej i szybciej. Z zawrotną prędkością pokonywały każdy milimetr trasy, by w końcu wpaść do przestronnego pokoju.
Bezszelestnie przechodząc przez idealnie wypolerowaną szybę, natrętnie oświetlały wszystkie powierzchnie sali numer 261. Tańczyły na błyszczących, białych taflach ceramiki położonej na podłodze. Odbijały się od niej delikatnie i chichocząc bezgłośnie wpadały na ściany. Ledwo widoczne, prawie niedosłyszalne. Wariackie skoki i przewroty, prezentowane tak dumnie, z każdą chwilą nasilały się, by oświetlać coraz większe obszary owianego złocistym blaskiem pokoju.
Złota kurtyna została spuszczona.
Promienie słońca zawładnęły przestronnym wnętrzem.



Pośród tych magicznych promieni i woali światła, wyróżniała się jedna postać.
Siedząca w głębokim fotelu, z nisko spuszczoną głową. Z oczami błądzącymi po posadzce, rękami zastygłymi w geście bezradności. Spowita w ciemne ubranie niepierwszej świeżości. Pochylona i wygięta niczym kot, do przodu i w dół. Ciężko oddychająca, jakby trudność sprawiało jej samo nabieranie powietrza.
Ta postać nie należała do świetlistego kręgu, wytworzonego przez promienie.
Ta postać była spowita w mrok. Okalał ją, niczym najsubtelniejszy, a zarazem najbardziej gwałtowny kochanek. Porywał całą, począwszy od butów i szczupłych kostek, na oczach pełnych rezygnacji kończąc. Unosił nad nią obłok smutku. Rozpościerał ramiona nad całą sylwetką, tworząc niewidzialną zasłonę, nie do przebycia przez złociste światło.

Gregory House nie należał do świetlistej rzeczywistości.
Nie dziś.


***


Zimne, grudniowe powietrze smagało szczupłe policzki, muśnięte delikatnie warstewką różu. Wiatr przebiegał między precyzyjnie umalowanymi rzęsami, chroniącymi powieki przed chłodem. Stuk obcasów niósł się wraz z mocnymi podmuchami powietrza, przez całą ulicę.
Był wieczór.
Temperatura spadała w zastraszającym tempie, wskazując na razie kilka stopni poniżej zera. Niewiele osób zapuszczało się na ulice, wybierając wieczór w domu, przed telewizorem albo ze szklanką fikuśnego trunku w pobliskim barze.
Lisa Cuddy nie należała do tego grona szczęśliwców. A może… Może to właśnie ona była tego wieczoru szczęściarą?

Przez próg przeszła dumnie, z uniesioną wysoko głową.
Pierwsze dwa schodki pokonała pewnie, bez cienia strachu.
Na kolejne trzy weszła nieco wolniej.
Na szóstym zatrzymała się, by spuścić głowę.
Pokonując ostatni, wzięła głęboki oddech.

Stała teraz przed ciemnozielonymi drzwiami, a cała pewność siebie, z którą tu przychodziła uleciała z niej, niczym delikatny aromat kawy, po pierwszym otworzeniu pudełka.

Przez drzwi przebijały się donośne dźwięki pianina. Leniwe, rozchodzące się powoli po każdym zakamarku klatki schodowej. Ukazywały brutalnie obecność Jego w tym domu.
Wcale nie chciała tam wchodzić. Stawić czoła wszystkim wątpliwościom, które zadomowiły się już na dobre w jej sercu. Nie chciała skonfrontować się z prawdą, którą on niewątpliwie byłby w stanie rzucić jej prosto w oczy. Perspektywa pozbycia się złudzeń i skoczenia na głęboką wodę, paraliżowała całe jej ciało, pozbawiając racjonalnego myślenia i zabierając oddech.
A mimo to nacisnęła delikatnie klamkę.


Siedział tyłem do niej.
Poruszał się delikatnie w rytm granego przez siebie utworu.

Noga, oparta na prawym pedale pianina, przedłużała życie wybranym dźwiękom. Szczupłe palce, biegały po klawiaturze, wprawiając struny w drganie. Kość słoniowa, tak misternie wyżłobiona na każdym klawiszu, delikatnie łaskotała jego palce. Uszczerbiona przy górnym D, poszarzała w całej okolicy dolnego F-moll. Niedoskonałość, zapisana w jego pamięci od najmłodszych lat życia, wyznaczała ścieżkę palcom, błądzącym po plątaninie klawiszy.

Podeszła do niego bardzo cicho. Nachyliła się powoli.


Pochłonięty muzyką, nie słyszał delikatnego skrzypienia podłogi pod naporem kobiecych stóp.
Poczuł tylko delikatną woń perfum, pieszczącą nozdrza. Powietrze połaskotało delikatnie kark, wywołując gęsią skórkę na całej jego skórze.
Nie musiał się odwracać. Doskonale wiedział, kto stoi z rękami opartymi o jego krzesło.


Strach ją paraliżował. Znów.
Wchodził w najgłębsze obszary podświadomości, spłycając oddech.


Dotknęła wargami jego skóry.
Zadrżał.

Ponowiła pieszczotę, czując jak jego mięśnie naprężają się pod wpływem jej delikatnych ust. Podniosła rękę, przejeżdżając powoli po jego tułowiu, wygiętym lekko do tyłu. Uniosła dłoń do policzka. Dotknęła opuszkiem palca zarośniętej skóry, obracając jego twarz w swoim kierunku.
- Lisa… - jedno ciche słowo zagubiło się pod lekkim naporem palca na jego wargach.
Popatrzyła w jego oczy. Utonęła w niezgłębionych przez nikogo zastępach emocji, ukrytych głęboko w ciemnym więzieniu źrenic. Zaskoczenie, chowające się przy ciemnej obwódce oka. Pożądanie, maskujące się pod niebieską osłoną tęczówki.

Sięgnął dłońmi do jej twarzy, odgarniając z oczu kosmyk kręconych włosów. Zbliżył twarz do jej rozwartych w niemym oczekiwaniu warg.
Smakowała tak cudownie. Nie potrafił się opamiętać.

Z każdą sekundą, zagłębiali się w pocałunku jeszcze bardziej. Z każdym westchnieniem, lekkim muśnięciem dłoni, z każdą pieszczotą języka zatapiali się w sobie z coraz większą siłą. Chłonęli każdą cząstkę siebie.

Sięgnął do jej tali i przyciągnął delikatnie do siebie. Czuł jak siada mu na kolanach, rozszerzając nogi, wyginając tułów do tyłu. Wszystkie hamulce, jakie jeszcze posiadał puściły. Nerwowo, jakby całe podniecenie skierowało się ku dłoniom, rozpinał guziki jej bluzki. Czuł jak jej szczupła dłoń zbliża się do jego koszuli. Pamiętał, jak w zachwycie podziwiał jej ciało, prężące się przed nim. Czuł jej słodki smak, gdy ustami znaczył ścieżki na jej skórze. Coraz niżej przesuwał gorący język.

Wzięła jego twarz w dłonie. Dyszał ciężko. W jego oczach błąkały się iskry pożądania, tak cudownie współgrające z gorącymi rumieńcami na policzkach. Chciała mu powiedzieć. Tu i teraz, jak jeszcze nigdy w życiu. Ale nie była w stanie wydusić z siebie słowa, czując ręce obejmujące ją w tali.
Złożyła na jego ustach czuły pocałunek.




Ranek, owiany mroźnym wiatrem, natrętnie budził dwoje kochanków. Złączeni w miłosnym uścisku, nie mieli najmniejszej ochoty by cokolwiek wyrywało ich z objęć Morfeusza. Powieka kobiety drgnęła, ciało mężczyzny poruszyło się nieznacznie.
Lisa Cuddy, wtulona w kogoś, z kim niebezpiecznie było przebywać w jednym pomieszczeniu, a co dopiero łóżku, niepewnie wracała do rzeczywistości. Wszystkie wczorajsze niepewności, cały strach, wróciły z dwukrotnie większą siłą.
I pomyśleć, że wystarczyło jedno krótkie spojrzenie niebieskich oczu, by cała niepewność uleciała z niej nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Teraz wiedziała gdzie jest…




***


Gęstość powietrza przeszył donośny odgłos.
Sekundy na zegarze zaczęły się cofać.
Świat pękł na pół.



***


Chciałam żyć…
Nie zawsze mogę ci dać to, czego chcesz Liso…



***


Czasem śmierć ma kolor zielony.
Ale nie zielony jak pierwsza skoszona na wiosnę trawa, błyszcząca feerią barw w miedzianym, popołudniowym słońcu. Nie zielona jak absynt, oblewający leniwie, grube ścianki szklanej butelki.

Ta śmierć zakrada się, niezauważalnie zaciskając swoje palce pianisty na zimnym metalu klamki. Otwiera drzwi cicho, lecz zdecydowanie. Kołysząc się lekko, podchodzi do sterylnie czystego łóżka i kładzie swoje zmarznięte na kość ręce na starannie wykrochmalonym prześcieradle. Wydobywa z nas spazmatyczne jęki, wprawiające wzrok, żołądek oraz mózg w dziki kołowrót. Śmierć błyszcząca, pachnąca lizolem.
Poparta cichym akompaniamentem pisku, wydawanego przez szpitalną maszynę. Śmierć koloru fluorescencyjnie zielonego, jak śmiesznie płaska linia na ekranie szpitalnego elektrokardiogramu.


***


W lustrze odbijał się mężczyzna. Z zapuchniętymi oczami, zapadłymi policzkami, trzydniowym zarostem. Spoglądał nieprzytomnie przed siebie, błądząc wzrokiem po niewyraźnych kształtach odbijających się od gładkiej, lśniącej tafli.
I nagle jego twarz rozpadła się na miliony kawałków. Poorana bruzdami, nie ukazywała już człowieka, lecz zwierzę.

Krew uchodziła strumieniem z zaciśniętej pięści.
Niemy okrzyk bólu rozdarł serce mężczyzny.
Kawałki rozbitego zwierciadła rzucały na jego nieruchomą twarz promienie zachodzącego słońca.


***


Nigdy nawet nie powiedziałem, że Ją kocham…
Nie musiałeś Gregory. Ona to wie…



***




Tak, tak wiem.
Jestem zÓa, jeanne już mnei uświadomiła jaki haniebny czyn popełniam pisząc nie-miłe-i-nie-hepi rzeczy.
Przepraszam za błędy, dziękuję za uwagę.

Odsłona druga za tydzień o tej samej porze.


A.


E: błąd, za którego pokazanie dziękuję Scribo ( ) poprawiony, ramka i weryfikacja dodana.

E2: zastrzegam, że nie będzie takiej kontunuacji fika jaka miała być. Zamiast tego zakwalifikowałam TO jaki miniaturkę i "odsłona druga" (odrębne opowiadanie) pojawi się w terminie.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez ECC dnia Czw 16:07, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Smilerka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:28, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Piękne

Naprawdę masz talent


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:33, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Cudo *zachwycona*
Czekam już na kolejną odsłonę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:35, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Bardzo mi się podoba!
Aż trudno mi wycisnąć z siebie jakiś sensowny komentarz... Pozostaje mi czekać do przyszłego tygodnia.

Cytat:
Jestem zÓa, jeanne już mnei uświadomiła jaki haniebny czyn popełniam pisząc nie-miłe-i-nie-hepi rzeczy.


Takich też potrzeba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:01, 18 Kwi 2009    Temat postu:

*pora na dobranockę, czyli Jeanne pisze komentarz!*
ECC kochana, szargasz mym biednym serduchem na wszystkie strony (jak go urwiesz, to będziesz musiała jakoś przykleić, pamiętaj). Raz wyginasz je w tę stronę, pełną jasności, gdzie miłość (i zÓo!) staje na pierwszym planie, uśmiechając się zalotnie, a potem w strefę mroku, teraźniejszości, której nie rozumiem. Mam wrażenie, że nie mogę oddychać, a o myśleniu nie ma mowy (jeśli kiedykolwiek to robię) jest tylko Twój fik i to, co w nim chciałaś przekazać. Niesamowicie bawisz się słowami (perwer). Każde z osobna jest tak wyważone, ale i napisane z taką powabnością, dopasowaniem. O i popełniam przez Ciebie 4 grzech główny, pamiętaj. ( )
Cała część jest pełna fragmentów, z których można by było zrobić dobrą książkę Hałsowych cytatów:
Cytat:

Gregory House nie należał do świetlistej rzeczywistości.
Nie dziś.

Cytat:

Czasem śmierć ma kolor zielony.

Cytat:
Ta śmierć zakrada się, niezauważalnie zaciskając swoje palce pianisty na zimnym metalu klamk

Cytując Ciebie - mruuuu!
Ekhem, podsumowując, ogromnie mi się podobało (nie myśl, że to tylko dlatego, że było +16 )
No i ta dedykacjaa No normalnie cud, miód i bita śmietana Zaprzeczam jakoby miałabym Wilsona w szafie. Z oczywistych powodów Sama jesteś Perwerch! Ale dziękuję ooo tak bardzo! *pokazuje jak bardzo* Chociaż wyłudziłam
Cytat:

Jestem zÓa, jeanne już mnei uświadomiła jaki haniebny czyn popełniam pisząc nie-miłe-i-nie-hepi rzeczy.

Ogromnie haniebny! *rusza z dezaprobatą głową* Ma być hepi, dirty i sexy fik! o!
Cytat:

Takich też potrzeba

Hej, hej hej! Proszę mi tu jej nieprzekabacać
No i czekam Niecierpliwie dodam nawet


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jeanne dnia Sob 22:04, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napleonka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:10, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Teraz wiem co znaczy wyrażenie czytać z zapartym tchem. Nie z podręcznika, lecz z autopsji.

Piszesz prozę poezją. Nie pamiętam bym coś takiego wcześniej czytała, a mówi to niezgorszy mol książkowy.


przeczytam jeszcze raz ten kawałek, a potem jeszcze raz i jeszcze raz
choć z reguły tego nie robię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:14, 19 Kwi 2009    Temat postu:

ECC...

Brakuje mi słów, serio. Bo to było piękne. Po prostu piękne, uderzające do głębi, przenikające swoją esencją... Kiedy zaczełam czytać nie mogłam oderwać wzroku.

Już początek mnie zachwycił. Wiele razy czytając książki denerwuję się, widząc całe strony nudnych i zupełnie niepotrzebnych opisów. Tu było inaczej. Wstęp o łóżkach - magiczny. Nie niepotrzebny. Nie nudny. Jak najbardziej na miejscu, jak najbardziej ciekawy. Intrygujący. Interesujący. Zachęcajacy do zapoznania się z resztą.

Wędrówka światła - świetny pomysł. Z twoim stylem pisania czytał się to tak, jakby to była bajka. I w tym moemnecie to światło było jakby czarnym charakterem. Jak ktokolwiek może sie cieszyć, gdy ktoś inny odczówa taki ból? Ano świat. Bo nic nie jest sprawiedliwe, a świata nie obchodzi śmierć jednego człowieka. Dlaczego jedni odchodzą w milczeniu, po wspaniałym życiu, wielu światłych czynach takich jak ratownie ludzkiego życia i tylko nielicznych ta smierc obejdzie? Tylko nieliczni będą pamiętać? Tylko nielicznych ta śmierć obejdzie? Dlaczego gdy ma miejsce jakaś katastrofa i ginie kilkunastu przypadkowych ludzi, którzy mogliby być kazdym, wszyscy są tak bardzo zainteresowani tym wydarzeniem? Dlaczego tylko wtedy ma mijesce ogólnokrajowa żałoba? A kim oni byli? Czego dokonali, oprócz spektakularnej śmierci? No właśnie. Niczego, nikogo, nic. A śmierć pozostanie. Jedna i ta sama, choć pod wieloma postaciami.

I tu przechodzimy do zielonej śmierci. Tak, wiem, nie pokolei. Ale w ten sposób będzie wygodniej. Znowu pięknie opisane, zmuszajace do zastanowienia, do wrócenia wzrokiem do tego fragmentu. Bo ta śmierć - jest przecież taka zwykła. Codziennie zabiera tylu ludzi w taki sam spoóśb. A jednocześnie inaczej. Bo każdy odchodzi inaczej, z innymi emocjami, uczuciami,m lękami. Do każdego musi podejść od innej strony. A jednoczesnie tak samo. Bo to śmierć. Nie można jej zmienić. Bo to ona. Nicość. Koniec.

Lisa u House'a w domu. Milczące świadectwo ich miłości. Żadne z nich nigdy nie powiedziało 'kocham', a mimo to o tym wiedzieli. Oboje. Pięknie opisane, również motym z pianinem. Ostatni raz razem. Pięnie opisany, tak emocjonalnie.

Mam tylko jedną uwagę.
Cytat:
Utonęła w niezgłębionych przez nikogo zastępach emocji, ukrytych głęboko w błękitnym więzieniu źrenic.

Żrenic są czarne Myślę, że myślałaś już o tęczówce i stąd ten błąd

Cytat:
Gęstość powietrza przeszył donośny odgłos.
Sekundy na zegarze zaczęły się cofać.
Świat pękł na pół.

I tymi trzema linijkami, tymi trzema zdaniami, do końca podbiłas moje serce. Bo to wlaściwie nic nie wyjasnia, nic nie mówia, ale jest przeiśkanięte czymś takim... Takim, co nie pozwala odwrócić wzroku, zmusza do zastanowienia, budzi zaintereosowani, a w piersi pojawia się niezapełniona szczelina w kształcie znaku zapytania. Co dalej?

Dialogi z istotą wyższą. One jako jedyne do mnie nie przemawiają. Ale to akurat nie wina twoja ani tekstu, bo prostu nie wierzę w boga, więc siłą rzeczy nie uwarzam takiego rozwiazania za najlepsze. Poza tym skoro jest taki wszechomcny i miłosierny, to dlaczgo nie może dać jej tego, czego chce. Czy to tak wiele? A skoro nie moze dać, to dlaczego zabierał? Nie, nie odpowiadajcie, wiem, że to głupie pytania.

Scena z lustrem... Pięknie opisana, chwilami trochę gubiąca, ale to dobrze, bo w tym wypadku oddaje olbrzymią emocjonalność, wewnętrzne rozdarcie House'a. Pięknie opisane. Wiem, że się powtarzam, ale co jeszcze mogę powiedzieć?

Tu nie było happy endu. Ale też nie powinno go być. W życiu prawie nigdy ich nie ma, więc czemu nie przełożyć życia na papier? Albo ekran. Cóż. Niemniej szczęśliwe zakończenie by tu nie pasowalo. Bo cały tekst mówi własnie o tragedi, która się rozegrała. O śmierci.

Nie będę cytować jeszcze inncyh najlepszych fragmentów czy zdań, bo musiałabym zacytować cały tekst. Mam nadzieje, że wybaczysz, że tego nie zrobie

Pozdrawiam Cię cieplutko i proszę twojego wena o kolejną porcję czegoś takiego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:18, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Jacy wy kochaniiiii

Smilerka
Cytat:
Naprawdę masz talent

powiedz to mojej polonistce

Martusia14
Cytat:
Cudo *zachwycona*

dziękuuuuuję *banana wyskakuje na twarz ECC*

Cytat:
Czekam już na kolejną odsłonę

już za 6 dni......

Pietruszka
Cytat:
Bardzo mi się podoba!
Aż trudno mi wycisnąć z siebie jakiś sensowny komentarz... Pozostaje mi czekać do przyszłego tygodnia.

Ale mi słodzicie, no!

Cytat:
Takich też potrzeba

OOO! WIDZISZ JEANNE?!

jeanne
Cytat:
*pora na dobranockę, czyli Jeanne pisze komentarz!*

*śmiech* chyba chciałaś napisać - pora na coś + 18

Cytat:
ECC kochana, szargasz mym biednym serduchem na wszystkie strony (jak go urwiesz, to będziesz musiała jakoś przykleić, pamiętaj).

*gUaszcze* Już ja znam różne sposoby przyklejania... serduszek

Cytat:
Mam wrażenie, że nie mogę oddychać, a o myśleniu nie ma mowy (jeśli kiedykolwiek to robię) jest tylko Twój fik i to, co w nim chciałaś przekazać. Niesamowicie bawisz się słowami (perwer). Każde z osobna jest tak wyważone, ale i napisane z taką powabnością, dopasowaniem. O i popełniam przez Ciebie 4 grzech główny, pamiętaj

O boże, rozpłynęłam się totalnie... teraz będziesz musiałą zetrzeć mokrą plamę jaka po mnie została...
A tak serio to musiałam sobie policzyć przykazania i przypomieć o które ci chodziło

Cytat:
Cytując Ciebie - mruuuu!

Mruuuuuau

Cytat:
Ekhem, podsumowując, ogromnie mi się podobało (nie myśl, że to tylko dlatego, że było +16 )
No i ta dedykacjaa No normalnie cud, miód i bita śmietana Zaprzeczam jakoby miałabym Wilsona w szafie. Z oczywistych powodów Sama jesteś Perwerch! Ale dziękuję ooo tak bardzo! *pokazuje jak bardzo* Chociaż wyłudziłam

1) jeanne kłamie - podobało jej się głównie przez + 16
2) Nie ma Wilsona w szafie bo on siedzi w mojej (rarrr)
3) Jestem, ale nie aż taki jak ona
4) O tak, przywiązała mnie do łóżka i zagroziła że zgwałci jak jej nie dam dedyka... ( )

Cytat:
Ogromnie haniebny! *rusza z dezaprobatą głową* Ma być hepi, dirty i sexy fik! o!

ale mi takie nie wychodzą...


Napoleonka
Cytat:
Piszesz prozę poezją.

To zdecydowanie największy komplement jaki do tej pory usłyszałam... i chyba nic więcej nie muszę dodawać.


Scribo,
Cytat:
Brakuje mi słów, serio. Bo to było piękne. Po prostu piękne, uderzające do głębi, przenikające swoją esencją... Kiedy zaczełam czytać nie mogłam oderwać wzroku.

Moja samoocena podniosła się o 45233% w górę.

Cytat:
Mam tylko jedną uwagę.
Cytat:
Utonęła w niezgłębionych przez nikogo zastępach emocji, ukrytych głęboko w błękitnym więzieniu źrenic.

Żrenic są czarne Myślę, że myślałaś już o tęczówce i stąd ten błąd

No tak!
Już poprawione bardzo dziękuję.

Tak mnie skonfudowało po twoim komentarzu, że nie wiem co powiedzieć... Czemu wy mnie tak chwalicie to ja nie wiem
dziękuję.


Jesteście cudowni, cudnowni, cudowni.
Wasza ECC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:21, 19 Kwi 2009    Temat postu:

*łapczywie łapie powietrze*

Ponieważ Twoje arcydzieło odebrało mi mowę i nie jestem w stanie wykrzesać z siebie ani jednej spójnej myśli- swój zachwyt wyrażę w inny sposób W ramach podziękowania za tak wspaniałego fika składam u Twych stóp ten oto bukiet kwiatów




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kiciak100
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 1735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:46, 19 Kwi 2009    Temat postu:

*cisza*
MATKO BOSKA
*cisza*


Nie potrafie wyrazic slowami tego, co czuje po przeczytaniu tego. Niestety bardzo czesto mi sie to zdarza. Nie jestem tak uzdolniona jak ty. Nie potrafie opisac najprostszej sytauacji, a juz na pewno nie wymyslic cos tak cudownego...

Ach, bede z niecierpliwoscia czekac na kolejna czesc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erato
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:15, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Wchodzę wczoraj wieczorem na Horum, patrzę: "ECC coś napisała!" Natychmiast zajrzałam, ale jak przeczytałam, że to będzie o wewnętrznych potworach i że zostaniesz za to zabita, to nabrałam dziwnych podejrzeń (patrz: "Amentia") i nie czytałam. Stchórzyłam, i już. I wcale nie dlatego, że nie lubię Huddy ficów bez happy endu. Lubię je, a te Twojego autorstwa to w ogóle KOCHAM. Ale wiedziałam, że na ten fic potrzebuję więcej czasu. Że potrzebuję się wczuć, posiedzieć, podumać. I dlatego piszę teraz.

Tyle tytułem przydługiego wstępu. Przejdźmy do treści.

Ja już chyba przy okazji "P.S. I love you" Schevo pisałam, że uwielbiam takie początki. Najpierw czasownik, potem ciąg skojarzeniowo-refleksyjno-filozoficzny. Nie zamierzam się z tego wycofywać; tu też mi się to bardzo podoba.
A najbardziej podobało mi się chyba to, że nie przesadziłaś w żadną stronę. I to łóżko szpitalne mnie zaskoczyło. Jakoś tak nieprzyjemnie, ale zaskoczyło.
Czarujesz słowem, ECC. Opis świtu jak z bajki. I nie, nie infantylny; taki... słoneczny Normalnie nie lubię personifikacji wszystkiego, co się tylko da, ale tutaj tańczące, chichoczące, a na końcu zamienione w kurtynę (!) promienie zrobiły na mnie wrażenie. I to spore, bo od razu jakoś się jaśniej zrobiło. A zaraz potem mamy upersonifikowany mrok. Też cudo.
Potrafisz robić wrażenie takimi krótkimi, metaforycznymi zdaniami. Takimi, które dają do myślenia i budują coś, co ogólnie nazywa się KLIMATEM, a nad czym nie chce mi się rozwodzić, bo to Twój znak firmowy
Co mi się również podobało? Że nie opisałaś seksu. Nie dosłownie. Zbyt wiele ostatnio czytałam opowiadań spod znaku "Jeszcze nigdy nie uprawiałam seksu, ale postanowiłam o tym napisać, bo to pewnie tak wygląda". A tu było super, bo tego nie było.
Opis śmierci to w ogóle osobna historia. Jedyny tutaj, co do którego nie mam ani grama zastrzeżeń (cii... nie zwracajcie na mnie uwagi ). Zmroziło mnie. Najpierw myślałam, że to może będzie taka dobra śmierć, śmierć przyjaciółka, z ręką na ramieniu, ale nie. Znowu zaskoczenie i znowu nieprzyjemne.


Moje ukochane zdania:
Cytat:
Ta postać była spowita w mrok.

Nawet nie wiem, czemu, ale to było takie... Mocne, o.

Cytat:
Gregory House nie należał do świetlistej rzeczywistości.
Nie dziś.

Idealne podsumowanie House'a. Takiej trafności spostrzeżeń gdzieś uczą?

Cytat:
Stała teraz przed ciemnozielonymi drzwiami, a cała pewność siebie, z którą tu przychodziła uleciała z niej, niczym delikatny aromat kawy, po pierwszym otworzeniu pudełka.

Metafory, które sprawiają, że siedzę i z uśmiechem na ustach gapię się na ekran, powinny być zakazane

Cytat:
Czasem śmierć ma kolor zielony.

Tak się NIE ROBI.
Czemu to jest tak wspaniałe?

Cytat:
I nagle jego twarz rozpadła się na miliony kawałków. Poorana bruzdami, nie ukazywała już człowieka, lecz zwierzę.

A Ty mnie kupiłaś do reszty. Jestem tania.

Co to będzie w tej części drugiej? Już się nie mogę doczekać.
I wiesz co? Jesteś mistrzynią właśnie takich ficów. W których nie jest wesoło ani radośnie, a choć pozornie jasno, to światło nie dociera do czytelnika.
Kocham ten fic. I już.

...

Mnie ktoś powinien zamknąć Ale ja już tak mam (spytaj Scribo!):

Cytat:
Świadek nie jednej śmierci, nie jednych narodzin

Świadek niejednej śmierci, niejednych narodzin.
Wg nowej uchwały na temat pisania partykuły "nie" z imiesłowami przymiotnikowymi (czynnymi i biernymi) piszemy ją ZAWSZE łącznie. Jedynymi wyjątkami są zestawienia przeciwstawne, ale żeby takie zaszło, musiałabyś napisać:
Świadek nie jednej, a wielu śmierci; nie jednych, a wielu narodzin.

Cytat:
Spowita w ciemne ubranie nie pierwszej świeżości.

To samo, co wyżej.

Było przecinków w nadmiarze trochę, ale to - w razie czego - PM-ką. Po co zaśmiecać komentarz pod czymś, co mi się tak podobało?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Erato dnia Nie 18:33, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:26, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Jig,
Cytat:
*łapczywie łapie powietrze*

*poganie powietrze do płuc Jiga*

Cytat:
Twoje arcydzieło odebrało mi mowę

nieee, nie wierze że coś odebrało ci mowę! a moój potworek to już w ogóle

Cytat:
W ramach podziękowania za tak wspaniałego fika składam u Twych stóp ten oto bukiet kwiatów

*ECC wydaje z siebie jęk zachwytu* o, Jig to taaaaakie milusie. dziękuję

kiciak100
Cytat:
Nie potrafie wyrazic slowami tego, co czuje po przeczytaniu tego.

uahaha, czemu wszyscy przestajecie mówić?!

Cytat:
Ach, bede z niecierpliwoscia czekac na kolejna czesc.

Bardzo mi miło

Erato:
Wiesz że to, że powstrzymałaś się od przeczytania tego, bo chciałaś "czuć" moje słowa, jest dla mnie naprawdę ważne. No i oczywiście to że kojarzysz mnie nie tylko przez to co piszę teraz ale to że pamiętasz to, co pisałam i pisać będę.

Cytat:
Potrafisz robić wrażenie takimi krótkimi, metaforycznymi zdaniami. Takimi, które dają do myślenia i budują coś, co ogólnie nazywa się KLIMATEM, a nad czym nie chce mi się rozwodzić, bo to Twój znak firmowy

Nie myślałam, że ktoś kiedykolwiek powie, że mój znak firmowy to klimat. Opadła mi szczęka i no... nie wiem co powiedzieć.

Co do seksu. Pomyślałam że bezpośredni opis, nazywający wszystko po imieniu nie będzie tu pasował. Poza tym nie lubię wykładania kawy na ławę. Cieszy mnie to, że nie czujesz się zawiedziona brakiem właśnie TEGO momentu.

Dziękuję za wszystkie twoje słodzenia kochanie, no i oczywiście za te błędy
Wiesz, już ci mówiłam jaka to ja DYS-... jestem Tym bradziej dziękuję za pilnowanie mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:51, 19 Kwi 2009    Temat postu:

*milczy*
*milczy, a po policzku spływa jej pojedyncza łza*
*w ciszy przeżywa tekst*

ECC, czy wiesz, że to, co napisałaś, było...
Może zacznę od tego, czy nie było.
Nie było zwykłym fikiem.
Nie było pierwszą lepszą opowiastką o życiu i śmierci.
Nie było opowiadaniem, po którym tylko "przemyka się wzrokiem".
Było czymś więcej.

Zawarłaś tu wspomnienia, sączące się niczym dym przez szparę w drzwiach. Wspomnienia innego, lepszego życia, które istniało w kompletnie nierealnej rzeczywistości. Nierealnej, bo śmiertelnej. Takiej, która umarła wraz ze śmiercią Cuddy. Skończyła się nieodwołalnie i żadne krzyki jej nie przywrócą.

Zostało tylko cierpienie.
Zostały tylko wyrzuty, co mógł zrobić, ale czego nie zrobił.
Zostało życie bez niej, które nawet życiem nie jest.

Cytat:
Gęstość powietrza przeszył donośny odgłos.
Sekundy na zegarze zaczęły się cofać.
Świat pękł na pół.


Cytat:
W lustrze odbijał się mężczyzna. Z zapuchniętymi oczami, zapadłymi policzkami, trzydniowym zarostem. Spoglądał nieprzytomnie przed siebie, błądząc wzrokiem po niewyraźnych kształtach odbijających się od gładkiej, lśniącej tafli.
I nagle jego twarz rozpadła się na miliony kawałków. Poorana bruzdami, nie ukazywała już człowieka, lecz zwierzę.
Krew uchodziła strumieniem z zaciśniętej pięści.
Niemy okrzyk bólu rozdarł serce mężczyzny.
Kawałki rozbitego zwierciadła rzucały na jego nieruchomą twarz promienie zachodzącego słońca.

niesamowity fragment.............

i cudownie opisane wspomnienie, dające pryzmat na całe ich życie. Delikatne, niepewne, pełne miłości i wiary, którą tylko ona może dać...

najchętniej zacytowałabym cały tekst... ale nie mogę, więc po prostu powiem, że długo go nie zapomnę...
Ściskam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:40, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Piękne
Szczerze to zaczęłam czytać tego fika bez większych emocji.
Ale z każdym wersem, z każdym epitetem coś we mnie pękało.
Nie wiem co, ale łzy spływały mi po policzkach jak małej dziewczynece, której ktoś zabrał ukochaną lalkę. Wiem kiepskie porównanie, ale z właśnie z taką sytuacją, moja reakcja mi się skojarzyła...
Dawno nie czytałam takiej histori, histori tak naładowanej emocjami.
Jestem pod wielkim wrażeniem.
Pozdrawiam i czekam na kolejną stronę metalu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez minnie dnia Nie 20:48, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:32, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Niesamowity fik, wspaniale budowałaś emocje, aż do samego końca. Jesteś mistrzynią opisów (niestety w Twoich fikach ujawnia się to w postaci opisów tragedii), szczególne wrażenie wywarł na mnie początek i "zielona śmierć". Twoje opowiadanie pasowało mi do słów Cameron, że ludzie zasługują na to, żeby po ich śmierci świat zadrżał. Tylko, że "świata" żadna śmierć nie obchodzi. Pozostaje tylko ból tych, którzy zostają.
Oby kolejna część była równie dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:08, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Powiem, że mną wstrząsnęło.
I dobrze, że nie zawsze wszystko jest "hepi".

Coś naprawdę cudownego.
Barwność języka i moc metafor zaparła mi dech.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katarzyna
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice/Kluczbork

PostWysłany: Pon 21:50, 18 Maj 2009    Temat postu:

Zastanawiam się, jakim cudem przeczytałam to dopiero teraz?!

ECC - I'm speechless. Najlepiej napisany fik, jaki czytałam. Amen!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin