Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trzy strony medalu - odsłona trzecia [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:39, 11 Maj 2009    Temat postu: Trzy strony medalu - odsłona trzecia [M]


Zweryfikowane przez Kat.

Cytat:
Dziś nie będzie rozwodzenia się nad pierdołami.

Dla Kuby, mojego własnego, kochanego męża. Dlatego, że jest najcudowniejszym człowiekiem na Ziemi, choćby się tego wypierał nie wiem jak bardzo. Silnym i niezwykłym. To dla Ciebie


„Cynobrowymi duktami
codziennie chodzę
do Źródła Spokoju”

M.C. A.


TRZY STRONY MEDALU – odsłona numer 3

Padało.

Nie jak na amerykańskich filmach z ponętnymi brunetkami, tonącymi w kłębach nikotynowego dymu, raczących się papierosem, przez lufkę długości przedramienia. Nie padało lekko, a krople nie staczały się leniwie po brudnej szybie, kryjącej przed światem tajemnice pokoju o ścianach pokrytych karminową farbą rozkoszy.

Nie jak w gangsterskich serialach, w których dwóch opryszków w dwurzędowych płaszczach, przemyka mokrymi ulicami Nowego Yorku, uciekając przed pościgiem. Wiatr nie zacinał. Nie rozwiewał włosów na głowach ostatnich przechodniów, kryjących się w uliczkach na widok dwóch ciemnych postaci, szybkim krokiem zmierzających ku wąskiej szczelinie między kamienicami.

Nie padało też jak w letni dzień, podczas spaceru rozgrzanymi chodnikami miejskiego parku, gdy słońce przedziera się przez małe kropelki wody, rzucając błyszczące pierścienie na zielone liście. Powietrze nie było przepełnione zapachem burzy, a betonowe płyty parkowych alejek nie parowały, ani nie wznosiły ku kolanom przechodniów kłębów prawie niewidocznych oparów.


Padało jak nigdy wcześniej.

***

Krople deszczu, zwykle tak delikatnie szarawo-błękitne, teraz prezentowały swoją ciemną, brunatną barwę w całej jej okazałości. Zawzięcie uderzały we wszystkie powierzchnie z siła, o jakie nikt by ich nie podejrzewał. Ścigały się w morderczym wyścigu, zaciskając swoje wilgotne kły na zmarzniętych szyjach przechodniów. Rozbryzgując się o czarną powierzchnię jezdni, rozbijały się na tysiące mniejszych, nie mniej brudnych kropel, podążających w ulicznych, rwących potokach. Nachalne, szybkie, niezmordowane. Boleśnie kłuły zaczerwienioną skórę twarzy, rozdrapując zimnymi pazurami martwy naskórek.

Pośród wszystkich niezliczonych cząsteczek wody, można było dostrzec jedno blade, małe światło. Nic nie znaczące, prawie niezauważalne. Tak zwykłe, tak normalne. Po prostu światło. Desperacko próbujące rozszarpać ścianę ciemności, by zastać zauważonym, choć na chwilę. Przez złowrogi szum wiatru przebijał się ledwo dosłyszalny warkot silnika. Po prostu dźwięk. Z ogromnym wysiłkiem wibrujący w każdej cząsteczce wody. Intensywnie i szybko wpadający do ucha, drażniąc bębenek i ślizgając się po wilgotnej skórze małżowiny.


Gregory House, ubrany w ciemną, skórzaną kurtkę, przedzierał się przez całą tę ścianę deszczu, rozciągającą mroczne ramiona nad całym New Jersey. Wygięty do przodu, z głową nisko pochyloną nad kierownicą swojego pojazdu.

Wracał do domu. Szeroki uśmiech wylał się na jego twarz. Cholera, wracał do DOMU! W miejsce, gdzie czekała jego kobieta, ubrana w kusą koszulę nocną, z seksownie upiętymi włosami. Gdzie grzechotanie vicodinu o ścianki fiolki mieszało się z chlupaniem Burbona o ścianki butelki, gdzie nie było tablicy, markerów ani żadnych zagadek.

Wracał.
Już nie do czterech ścian, kolekcji alkoholu i gitar opartych o ścianę salonu. Wracał do niej.


***

Kilkanaście dni wcześniej, przy akompaniamencie wiatru uderzającego w szyby pozamykanych szczelnie okien walił laską w drzwi jej domu.

Zero odpowiedzi.
Światła w salonie były zapalone. Zasłony szczelnie zasunięte na okna, rzucały pomarańczowe cienie na równo przystrzyżony trawnik.

Nacisnął klamkę. Wszedł.
Siedziała na kanapie. Nie sama.

Z ożywieniem rozmawiała z mężczyzną siedzącym naprzeciwko niej. W idealnie skrojonym garniturze, wyprasowanej koszuli i pod krawatem. Pewnie był doskonale pachnący, wymuskany, przystojny. Patrzyli sobie w oczy. Ich twarze, pełne błogiej radości i spokoju były niebezpiecznie blisko siebie.

I nagle, brutalnie coś uderzyło go w brzuch. Zabrało dech, zacisnęło się na żołądku niczym sznur na szyi wisielca.
Zazdrość? Furia?
Wszystkie ludzkie odruchy, wszystkie zahamowania, jakie jeszcze ostały się szczątkowo w jego organizmie, nagle jakby wyparowały. Wszystkie racjonalne zachowania nie miały już dla niego najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko tu i teraz. Liczyło się tylko wyeliminowanie obcego, który wygodnie rozsiadł się na miękkiej, biszkoptowej sofie.

- Cuddy! – Wypowiedziane gardłowo słowa rozdarły gęste powietrze w salonie.
Podniosła wzrok. Znała ten głos. Zesztywniała i jednym szybkim ruchem poderwała się z kanapy. Uszła niecałe cztery kroki, po czym z impetem wpadła na mężczyznę, którego ciekawskie dłonie oplotły ją wokół talii.

Przywarł zachłannie do jej ust, szukając językiem zaproszenia. Znalazł je.
Czuł jak sztywność jej ciała ustępuje miejsca pełnemu rozluźnieniu, a na zimne policzki wylewa się strumień gorącego pożądania. Oddała pocałunek.
W jego brzuchu kołatało się tysiące motyli, obijających skrzydłami o ścianki żołądka. W głowie wirowało mu jak po butelce Burbona. Boże, jak cudownie było ją całować!

Oderwała się od niego. W oczach buzowała jej nienaturalne mieszanka strachu, złości i czegoś, czego nie był w stanie zdefiniować. Odwróciła się i spojrzała na mężczyznę na kanapie, siedzącego z twarzą zastygłą w grymasie złości, mieszającej się z niedowierzaniem.

- Kochanie, kto jest naszym gościem? – Spytał miękkim głosem House.
- Ko…Kochanie? Eee… Liso, widzę, że nic tu po mnie. – Ten facet był wyraźnie zdezorientowany – W takim razie… Na mnie chyba już czas.
Podniósł się pospiesznie i zabierając płaszcz z oparcia fotela, zaczął ubierać buty.
- Zaczekaj, Nick. Wszystko ci wytłumaczę! – Cuddy była przerażona – To nie jest tak jak myślisz!
- Nie? No jasne. Po prostu to pewnie twój brat przychodzi tutaj i rzuca się na ciebie, a ty oplatasz go ramionami i płonąc rumieńcem badasz jego gardło językiem. Lisa… Nie chce mi się wierzyć, że taka kobieta jak ty może wykorzystywać mężczyzn w ten sposób! A ja… Zresztą.
Wyraźnie poirytowany wyszedł, trzaskając drzwiami.


Drżała.
Odwróciła się. Jej wielkie, zielone oczy patrzyły na niego zza lśniącej zasłony łez.

- Co…Ty…Sobie do cholery…Wyobrażasz?! – wycedziła wolno, zaciskając drobne dłonie w pięści.
- No wiesz. Miałem nadzieje na szybki numerek na kanapie, która została właśnie zwolniona przez tego niedorobionego pajaca… - Przybrał swój zwykły, kpiący ton.

Natychmiast pożałował słów, które zdradliwie wyślizgnęły się z jego ust. Podeszła do niego wolno i patrząc z nienawiścią w jego niebieskie oczy wymierzyła mu policzek.
Jej dłoń. Dłoń, której nigdy nie podejrzewałby o taką siłę, uderzyła w jego skórę z głuchym plaśnięciem. Miejsce, w które padły jej palce, płonęło żywym ogniem.

- Nienawidzę cię House. Wynoś się stąd.
Stał nieruchomo. Zupełnie jakby ktoś wmurował go w ziemię.
- Lisa… - patrzył na łzy, spływające po jej policzkach. Dusiły go, miażdżyły resztki jego serca.
- Wynoś się – Ukryła twarz w dłoniach.

Podszedł do niej. Znów, jak kilka minut temu, wyłączyły mu się wszystkie zahamowania. Nie wiedział, co robi. Nie mógł nad tym zapanować.
Była tak blisko. Bezbronna, zapłakana.
Wziął jej twarz w dłonie, patrząc uważnie w zielone oczy. Nie widział tam złości. Widział tylko bezsilność, smutek i jakby zdziwienie tym nagłym przejawem czułości z jego strony.

- Naprawdę nie wiesz, że to nie jest nienawiść?

Pytanie utonęło w burzy jej loków. Powoli, bojąc się popełnić jakikolwiek fałszywy ruch, podniósł dłoń, i dotknął jej skroni. Przesunął się niżej, wodząc opuszkiem po gładkiej skórze jej twarzy. Dotarł do ust. Zatrzymał palec, by po chwili zastąpić go ustami.
Delikatnie, prawie niewyczuwalnie musnął jej wargi swoimi. Podniósł wzrok i zobaczył jej przymknięte oczy. Ponowił pieszczotę, przysuwając się bliżej. Poczuł uległość i ręce oplatające się wokół jego szyi. Przywarł do niej mocniej. Przesunął językiem po jej rozwartych wargach, musnął nim podniebienie. Wyszła mu naprzeciw, włączając się do subtelnej gry ciała. Przejechała paznokciem po linii jego szczęki, jednocześnie coraz namiętnej go całując. Czuł jej słodko-winny smak…



***

Światło.
Ból.
Szybkość.

Ściana miękkiego, zimnego deszczu zmieniła się w gorącą, metalową kurtynę.
Pęd powietrza nagle stał się twardą, betonową płytą.
Życie niespodziewanie zatańczyło miłosne tango ze śmiercią.

***

- Gregory. Wiesz, co się stało?
- Świat wypadł mi z rąk…


***

Czasami śmierć ma smak krwi.
Wiedziona nagłym, zwierzęcym instynktem, rzuca nasze bezbronne ciała w wir neonowych barw. Warczy groźnie, przeszywając ciała niewyobrażalnym bólem. Milimetr po milimetrze. Wpuszcza w nas swój gorzki jad, paraliżując wszystkie komórki naszego organizmu. Każda cząstka nas, wirująca w agonii, błaga ją, by przestała. Lecz ona, dumna i bezlitosna, spycha nas w czarną, asfaltową otchłań. Kąciki jej wąskich, bladych ust unoszą się lekko, gdy patrzy na uchodzące z nas z zawrotną szybkością, ostatnie iskry życia.

Śmierć o intensywnym smaku krwi. Sączy się z każdego milimetra zmasakrowanego ciała. Ciemnym, lepkim jak smoła potokiem, spływa po połamanych kończynach, brudząc włosy i mocząc ubranie.
Zatrzymuje świat na sekundę, by obejrzeć sobie to krwawe przedstawienie.


***

- Lisa…
- On nie żyje, prawda?

***

Żarówka lekko migotała. Rzucała roztrzepotane refleksy świetlne na szare, dokładnie wypolerowane kafelki.
Długi, smukły cień wdarł się na ścianę. Podążył powoli w kierunku stołu. Pochylił się nad nim.

- Greg…
Cichy, kobiecy szept utonął w zimnych ustach mężczyzny.
Niczym była dla niej temperatura jego ciała. Nie ważny był brak reakcji. Połamane kończyny, krwotok wewnętrzny. Brak jakichkolwiek funkcji życiowych. To nie miało dla niej znaczenia. Nie liczyła się śmierć. Liczył się on.

Splotła swoje dłonie z jego. Zacisnęła szczupłe koniuszki palców na nieruchomych członkach jego pokiereszowanych dłoni. Wplotła rękę w przerzedzone włosy. Przejechała palcem po otarciu na twarzy, jedynym widocznym na policzku, znamieniu katastrofy. Dotknęła koniuszkiem języka kącika jego ust. W końcu, zatopiła wargi w jego spierzchniętych ustach. Smakował inaczej niż zwykle. Nie czuła gorzkiego posmaku vicodinu ani tej charakterystycznej, lekko słodkawej nuty jego ust. Czuła tylko słony smak krwi.

Mimo to, dalej delikatnie błądziła językiem po jego wargach. Dalej gładziła go delikatnie po policzku. Dalej poznawała lepki smak śmierci, ucząc się na pamięć kształtu tych ukochanych ust.


Wreszcie, czując po powieką piekącą łzę, oderwała się od niego.
Nie mogła patrzeć na jego nieruchome ciało. Wyszła.

***

Wysoki, przeraźliwie głośny, kobiecy krzyk rozdarł kruczoczarną noc nad New Jersey.
Zmieszał się z błotem na ulicach, zatańczył w kroplach ulewnego deszczu.
Zbłądził, by po chwili zniknąć pod kołami rozpędzonego samochodu.


***

- Greg… Dlaczego Bóg dał nam tak niewiele czasu?

- Mała... Teraz mamy całą wieczność…


***
Cytat:
Wiem, że to jest dziwne, ale inaczej nie potrafię. Aha, Scribo… *patrzy wymownie* Wiem że to małe pochyłe dalej Cię nie przekonuje…


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez ECC dnia Pon 19:02, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:00, 11 Maj 2009    Temat postu:

I co ja mam napisać? Hmm...?
Że mi się podoba? Że jestem pod ogromnym wrażeniem? Że siedzę na podłodzę i patrze się w monitor jak idiotka? Że w momencie, w którym zaczęłam czytać odsłonę III, materiały na uczelnię poszły w siną dal?
Nie wiem.... Wiem jednak, że podoba mi się niesamowicie,że jestem pod wrażeniem wszytskich trzech odsłon...Nie skomentowałam II, ponieważ nie potrafiłam sklecić nic co miało by jakiś sens. Odsłona I zagościła w mej pamięci chyba na dobre, ale wszystkie są świetne. Zauważyłam, że ostatnio piszę coraz bardziej rozwiązłe komentarze, ale to chyba dlatego, że mi sie podoba to co czytam. Nie wiem, czy nazwać to pechem, czy nie, ale wszystkie genialne teksty kończą się źle...
Kończąc moją wypowiedź, napiszę, że Ci gratuluję i zazdroszczę takiego talentu.

Pozdrawiam i Weny życzę
Minnie.

Cytat:
- Greg… Dlaczego Bóg dał nam tak niewiele czasu?
- Mała... Teraz mamy całą wieczność…
......

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez minnie dnia Pon 19:07, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:01, 11 Maj 2009    Temat postu:

Wysoki, przeraźliwie głośny kobiecy krzyk rozdarł mój pokój...
Greg nie żyje...ale wiedziałam, wiedziałam że tak zrobisz ty zÓa kobieto...
Nie będę pisać, że to jest piękne, szokujące, boskie, bo ty to wiesz i musisz mnie teraz pozbierać z podłogi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuba
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:05, 11 Maj 2009    Temat postu:

ECC napisał:
Dla Kuby, mojego własnego, kochanego męża. Dlatego, że jest najcudowniejszym człowiekiem na Ziemi, choćby się tego wypierał nie wiem jak bardzo. Silnym i niezwykłym. To dla Ciebie


Ja... nie spodziewałem się. Naprawdę. Dziękuję...

Pisałem to już, Ty o tym wiesz, wiedzą o tym wszyscy inni. Piszesz tak wspaniale, jak... nikt. W najprostrze zdania ubierasz tak skomplikowane, złożone emocje i uczucia jak nie potrafi tego nikt inny.

To trafia. Do serca, do umysłu, do wnętrza, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Nigdy.

Temat tego jest... najgorszy. Najtrudniejszy, najbardziej bolesny, zostawiający tylko cierpienie. Śmierć. Wiesz, że wiem, o czym mówię. Tego... nie da się opisać. U Ciebie to wcale nie wydaje się być łatwiejsze, prostrze... Nie wiem, może po prostu mniej boli...

Nie wiem, co jeszcze mógłbym napisać, naprawdę. Tego, co teraz czuję, nie da się wyrazić słowami.

Odnajduję w tym opowiadaniu znacznie więcej niż tylko cząstkę samego siebie... Wiesz o tym, jako jedyna.

ECC napisał:
Czasami śmierć ma smak krwi.
Wiedziona nagłym, zwierzęcym instynktem, rzuca nasze bezbronne ciała w wir neonowych barw. Warczy groźnie, przeszywając ciała niewyobrażalnym bólem. Milimetr po milimetrze. Wpuszcza w nas swój gorzki jad, paraliżując wszystkie komórki naszego organizmu. Każda cząstka nas, wirująca w agonii, błaga ją, by przestała. Lecz ona, dumna i bezlitosna, spycha nas w czarną, asfaltową otchłań. Kąciki jej wąskich, bladych ust unoszą się lekko, gdy patrzy na uchodzące z nas z zawrotną szybkością, ostatnie iskry życia.


Dziękuję Ci. Coś tak pięknego nie zasługuje na dedykację dla mnie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kuba dnia Pon 21:05, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[H]ouse
Chirurg plastyczny
Chirurg plastyczny


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2711
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Atlantyda
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 11 Maj 2009    Temat postu:

ECC widzę że coś ci siedzi na sercu...
piszesz pięknie...ale.. coś jest nie tak z tobą.uszaki do góry


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:15, 11 Maj 2009    Temat postu:

...
To zdecydowanie moja ulubiona odsłona... I... Kurczę, ECC... Ja nie jestem w stanie nic napisać. Naprawdę. Tekst wywołuje u mni etyle emocji, uczuć, a ja... Czuję jak krążą wokół mnie, pozwalają się przeżywać, ale nie dają się ubrać w słowa. Bo tego się nie da opisać. Ten tekst wywołuje odczucia na całkiem innych płaszczyznach - to już nawet nie przemyślenia. Nie umiem tego nazwać.

Z powyżeszego chyba już ię omyśliłaś, jak bardzo mi się spodobało Cóż musz się wziąć w grść i napisać sensowny komentarz - jak zwykle kawałek po kawałku.

Deszcz - dobry na wstęp. Pasujący. Chyba podobał mi się najbardziej - lepszy od łóżka i od domu. Szczególnie, że ten deszcz odgrywa ważną rolę. Przewija się przez całość tekstu - odnoszę wrażenie, że właściwie jest samodzielną postacią. Świetny zabieg stylistyczny - nawet przyroda ubolewa nad tragedią, która ma się rozegrać. Mówi się, że deszcz to łzy bogów. Jeśli jednak istnieją i są choć trochę wrażliwi - w tym wypadku to chyba prawda. Bo nad tragedią śmierci bez pożeganań, uprzedzenia, z taką prozaicznoscią w sobie - trzeba płakać. Bo tylko łzy są milczącym świadectwem rozpaczy. Po śmierci coś się kończy - i nic się nie zaczyna.

Następny fragment - mogę go nazywać bajkowym, prawda? - jednak nie dorównał temu z pierwszej odsłony - światło było lepsze. Nie znaczy to jednak, że było źle - bo było cudownie - tylko troszkę gorzej.

House miał do czego wracać - w końcu. Do domu, Prawdziwego domu, nie złożonego ze ścian, drzwi, okine, mebli czy przedmiotów - do domu złożonego z osoby i z uczucia. Bo taki dom jest najważniejszy.

Wspomnienie - uwielbiam tą część tekstu we wszystkich odsłonach - przekonało do siebie caaaałe moje serducho. Takiego House'a uwielbiam - zazdrosnego, walczącego o Cuddy, bezczelnego... Kiedy napisałąś o mężczyźnie siedzącym z nią na kanapie aż się zbulwesrowałam -no bo tak nie wolno, o! A potem... Ta mieszanka uczuć House'a i pierwszy pocałunek i tlumaczenie się przed Nickiem... Mistrzostwo. A potem... Ta druga część wspomnienia - czytałam ze ściśniętym gardłem. Wzruszające, poruszajace, pełne czułości, takie... No i znów słowe znikjają w niełądzie, chaosie, zostają same odczucia, których jest tak dużo, że kłębią się, nie chcę czekać na swoją kolej, nie pozwalają myśleć i się wyrazić. To pytanie czy nie wie, że to nie nienawiść, ten opis pocałunku... Bo to nie był zwykły pocxałunek. To było coś, co zatrzęsło niebem i ziemią, co zatrzymało czas na tę jedna krótką chwilę. ECC, wielbię cię za ten pocałunek.

Cytat:
Ściana miękkiego, zimnego deszczu zmieniła się w gorącą, metalową kurtynę.
Pęd powietrza nagle stał się twardą, betonową płytą.
Życie niespodziewanie zatańczyło miłosne tango ze śmiercią.

Moje trzy zdania, trzy linijki, którymi mnie urzekłaś - znowu i kolejne. Nie muszę mówić nic więcej, prawda?

Śmierć o smaku krwi - ta, która do mnie najbardziej przemawia (jedynie w opisie oczywiście) - bo jest taka... prawdziwa. Taka bezlitosna. Taka niecuła. Taka zwyczajna. Bo ta śmierć uderza - jak bezwładne ciało o asfalt - uderza i zbija z nóg. Nie daje czasu, kradnie go podstępnie, nie pozwala na nic. Kiedy czytałam opis tej śmierci, jej smaku wszystko stawało mi przed oczami. To co piszesz jest aż zbyt plastyczne - czułam, jakbym nie mogła złapać oddechu, a na języku słony posmak. Coś strasznego - ale i pięknego w swoim okrucieństwie i tragedii.

Lisa przy zwłokach Grega... Tu musiałam się zatrzymać. Na chwilę, by złapać oddech. Nawet teraz coś mnie śiska w dołku. Bo to... takie przejmując, prawdziwe. Ona i on - rozdzieleni przez czas, przez wymiary, przez śmierć. Zbyt daleko by się spotkać, zbyt blisko, by móc całkiem ię rozdzielić. Bo uczucie pozostaje zawsze. I to najbardziej boi - że choć najlepsze byłoby szybkie, bezblesne ucięcie tej nici, która ich łączy - nie mogą. Bo to zbyt silne, zbyt mocne. Zawsze razem, zawsze osobno. A potem ona też umiera. I tutaj... Ale to za chwilę.

Cytat:
Aha, Scribo… *patrzy wymownie* Wiem że to małe pochyłe dalej Cię nie przekonuje…

Wiesz... I tutaj właśnie... NO bo tym razem jest trochę inaczej. Owszem, nadal mnie ni eprzekonuje Ale w innym sensie. Nie przekonuje mnie bo... Bo ja nie wierzę, że tu jest happy end. Nie wierzę, że się spotkają, że po śmierci coś jest. Nie mam nadzieji - bo tak jest łatwiej, bo się nie rozczarujesz. Śmierć kończy wszystko - i dlatego jest tak piękna i okrutna jednocześnie. Ale... Może się mylę? Może oni się spotkają? Tylko, że tu to nie pasuje. Bo tutaj śmierć jest najgorszą z możliwych - tą najprostszą, najzwyklejszą najabrdziej bezlitosną, najszybszą.

Styl... Chyba nie muszę nic mówić? Urzekający, taki... Kiedy piszesz, opowiadasz, szeczesz czytelnikowi do ucha, malujesz mu obrazy przed oczami. Uwielbiam to w twoich tekstach. Było kilka błędów, ale już dzisiaj nie zdążę ich wypisać - zresztą to drobnostki, prawie ni eistotne. Kto by się tym przejmowął - kto by w ogóle zwracał na nie uwagę przy takiej treści?

Ech... Podsumowując - jestem zachwycona. Już dawno nie czytałam czegoś takiego... Wiesz, kiedy czytałam przypomniał mi się mój "Monolog..." bo w obu tekstach jest to samo - ta sama śmierć, w swojej przerażajacej postaci. Chylę przed Tobą czoła ECC, bo takich tekstów nie czyta się codziennie.

Twoja największa fanka
Scribo.
PS: Wena Ci życzę, żebyś nas jak najczęściej raczyła takimi cudami!
PS2: I mam nadzieję, że się rozczytasz, bo ja tak na gorąco nie umiem sprawdzać błędów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
galena
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:09, 12 Maj 2009    Temat postu:

O nie, popłynęły mi na końcu łzy.
Nienawidzę tego fika.
Za to, że jest katalizatorem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:38, 12 Maj 2009    Temat postu:

Piękne *-*
Pozdrawiam *-*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:14, 16 Maj 2009    Temat postu:

minnie
Bardzo Ci dziękuję. I nie chciałam żeby twoja czelnie poszła w odstawkę... Nie wiesz jak strasznie miło mi czytać takie komentarze.

Cocci
*zbiera z podłogi i otrzepuje*
Baannanna na mojej twarzy zagościła na dobre po twojej wersji "wysokiego krzyku"

[H]ouse
*Ciągnie się za uszy do góry*
no może coś tam siedzi.... coś, coś na pewno.

galena
Czy wszystkich muszę doprowadzać do płaczu?!

Madness
dzięki


Scribo
Kurczę no Scribo. Po twoim komentarzy zamarłam i padUam.
Po prostu tak mi słodzisz, że od razu nabieram ochoty na pisanie czegoś nowego. Ale i tak nie dorównam nigdy twojemu "monologowi..." bo to mistrzostwo!

Kuba
Czytam kochanie ten twój komentarz... I tak sobie myślę.
Właściwie to po cholerę piszę takie rzeczy. Pogłębiam twój nie najlepszy humor, no i co poza tym? Czuję się z tym źle. Naprawdę.
A dziś, po moim wczorajszym popisie czuję się jeszcze gorzej. I nie wiem, czemu nie napiszę Ci tego na pw... Ale... Czuję się jak s*ka. Bardzo, bardzo mi z tym niewygodnie... I bardzo, bardzo chciałbym, byś jednak teraz mnie znienawidził...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ECC dnia Sob 18:18, 16 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:52, 16 Maj 2009    Temat postu:

Tak pięknie piszesz,że aż moje serduszko się raduje i jakis dziwne salta wyprawia ze szczęścia po przeczytaniu kolejnego twojego wielkiego dzieła.

Byle tak dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuba
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:04, 16 Maj 2009    Temat postu:

ECC napisał:
Kuba
Czytam kochanie ten twój komentarz... I tak sobie myślę.
Właściwie to po cholerę piszę takie rzeczy. Pogłębiam twój nie najlepszy humor, no i co poza tym? Czuję się z tym źle. Naprawdę.
A dziś, po moim wczorajszym popisie czuję się jeszcze gorzej. I nie wiem, czemu nie napiszę Ci tego na pw... Ale... Czuję się jak s*ka. Bardzo, bardzo mi z tym niewygodnie... I bardzo, bardzo chciałbym, byś jednak teraz mnie znienawidził...


Nie chcę, żebyś źle się z tym czuła. Wszystko, co napisałaś, to prawda. Żałosna, ale prawda. I już.

Nie potrafię Cię znienawidzić. I nie chcę, żebyś Ty tego chciała. Nigdy.

Jestem wściekły. Nie na Ciebie, bo nie potrafię się na Ciebie wściekać. Jestem wściekły na siebie. Wiesz, za co. Za to, co dokładnie przewidziałaś. Za to, o czym wiesz.

Co mi to daje poza pogorszeniem humoru? Z pozoru, nic. Łzy, pierwsze od bardzo dawna. I to wspaniałe uczucie w sercu, że jest Ktoś, kto rozumie więcej niż inni. Że jesteś Ty.

Dziękuję Ci za to. To wspaniałe, i nawet nie próbuj przestawać pisać. Tak cudowny talent nie może być niedoceniany.

Kochanie. Czekam na obiecaną niespodziankę w dziale Huddy!

Twój,
K.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kuba dnia Sob 0:12, 24 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:34, 18 Maj 2009    Temat postu:

Ugh! Chyba nie dam rady się pozbierać.
Aż zaparło mi dech w piersiach.
Cudownie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:01, 19 Maj 2009    Temat postu:

ECC kochana

Miniaturkę przeczytałem zaraz po umieszczeniu jej w dziale

Do napisania jakiegoś sensownego komentarza, który oddałby moje uczucia po przeczytaniu tego cuda (tak dobrze słyszysz - CUDA!) podchodziłem ok. 3 razy z marnym skutkiem. Dzisiaj postanowiłem wziąć się w garść, ale dalej nic nie mogę z siebie wykrzesać

I tutaj powinnaś popaść w samozachwyt ponieważ miniaturka wzbudziła we mnie emocje których nie jestem w stanie wyrazić słowami. Mogę oczywiście napisać że podczas czytania wbiło mnie w fotel, pojawiła się gęsia skórka, a oczy lekko zaszkliły - ale nawet to nie odda w pełni moich uczuć....



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:15, 15 Wrz 2009    Temat postu:

Przeczytałam wszystkie odsłony jeszcze raz i stwierdzam, że ten cykl jest jednym z najpięknięjszych i najbardziej wzruszających tekstów jakie czytałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
queen eLISAbeth
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Sty 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:17, 19 Paź 2011    Temat postu:

Zamiast się uczyć, siedzę z otwartymi ustami i czytam wszystkie 3 osłony.
Trudno cokolwiek napisać, bo po przeczytaniu tych ARCYDZIEŁ mój mózg odmawia tworzenia jakichkolwiek zdań.Jestem pod wrażeniem.
Wszystkie fragmenty o tym, jak smakuje śmierć są BOSKIE.

Kocham Cię za te testy ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin