Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tu i teraz [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:11, 13 Cze 2011    Temat postu:

A więc tak, fik miał się właściwie skończyć na poprzedniej części, bo tak widziałam to w serialu. Bez dramatów i ostatecznych rozwiązań, po prostu bez odpowiedzi. Ale ja to ja więc dorzucam coś bardziej w moim stylu. Ostatnia część.
LissLady, tym razem to chyba Cuddy zagra i to vabank. A zwycięzcą, jak zwykle i tak okaże się House. Bo dla mnie to taka postać, która nie przegrywa. Po prostu



V

- Na pewno nie chcesz, żebym został? - Wilson spojrzał na wciąż milczącego przyjaciela.
- Dzięki, dam sobie radę. - Mężczyzna z laską wysiadł z samochodu.
- Jesteś pewien?
- Wilson, nie zamierzam się zaćpać - rzucił, będąc już pod drzwiami. - No, może trochę upić.
- House!
- Żartowałem. - Diagnosta przewrócił oczami.
- Do jutra. - James uśmiechnął się i odjechał. House tak naprawdę był mu wdzięczny. Rozmowa z nim, nie ważne, jak męcząca zazwyczaj była, to zawsze poprawiała mu humor. Mimo wszystko. Pozwalała spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy.
- Mój Boże!!! - Omal nie dostał zawału, gdy wszedł do mieszkania. - Jak chciałaś mnie zabić to znam lepsze sposoby niż zawał. - Przywitało go tak dobrze mu znane spojrzenie szarych oczu i uśmiech, który sprawiał, że serce zaczynało bić dwa razy szybciej.
- Właściwie to zamierzałam użyć twojej szabli do otwierania szampanów, ale nie mogłam jej znaleźć. - Zrobiła zawiedzioną minę.
- Za to w kuchni nie miałaś problemów. - Spojrzał na szklankę z sokiem i niewielki talerzyk leżący na stole.
- Rachel była głodna. Przewidywałam, że możesz wrócić dopiero nad ranem więc postanowiłam się rozgościć.
- Chyba wyjeść moje ostatnie zapasy - sprostował, rozsiadając się na kanapie po drugiej stronie.
- Zaskoczyłeś mnie. Odkąd robisz zakupy?
- To Wilson. Znasz go. Trochę się o mnie martwił. - Ani na moment nie odrywał wzroku od swojej rozmówczyni. Krępującą ciszę przerwał niezidentyfikowany hałas dochodzący z pokoju obok. - Czy to był dźwięk spadających płyt?! - Z przerażeniem w oczach spojrzał w kierunku sypialni.
- Rachel, wszystko w porządku? - Zapytała. House, podpierając się na lasce, zerwał się z kanapy. Cuddy zrobiła to samo.
- I właśnie to mógłby być racjonalny powód naszego zerwania! - Wskazał na dziewczynkę siedząca na dywanie. Wokół niej leżały porozrzucane w nieładzie płyty. Mała uśmiechała się promiennie.
- Chce bajkę o piratach - wyjaśniła, przegrzebując kolejne stosy pudełek.
- Chyba najwyższa pora, żeby ktoś wyjaśnił jej różnicę pomiędzy płytami CD i DVD.
- Nie ja faszerowałam ją zboczonymi bajkami. Sam jesteś sobie winny. - Cuddy wzruszyła ramionami, wyraźnie dumna z córki i jej małego występku. - A powód naszego rozstania był...
- Idiotyczny, durny, bezsensowny? - Wszedł jej w słowo. Mordercze spojrzenie brunetki wyraźnie ostrzegało, że wpływa na niebezpieczne wody.
- Siadaj. - Zwrócił się do dziewczynki. Rzucił kilka poduszek na łóżko i włączył duży telewizor. - To odcinek przedpremierowy - zaznaczył. - Będzie się działo. - Puścił oczko tym razem do jej mamy. Mała już zupełnie nie zwracała na nich uwagi. Była kompletnie pochłonięta bajką. - Nicponiu, daj znać, jak zwiążą piratkę z wielkim biustem, to moja ulubiona scena. - Mała spojrzała na niego uśmiechnięta od ucha do ucha. - Jasne, cholelny piracie - rzuciła, wracając do oglądania bajki. Cuddy przewróciła oczami.
- No co? To naprawdę świetna scena. - Dodał, mijając ją w drzwiach.
- Właśnie w takich chwilach zastanawiam się, co ja tu robię?
- Uwielbiasz takie chwile. - Ponownie rozsiadł się, ale tym razem na fotelu. Cuddy przyglądała się mu bardzo uważnie. Od ich ostatniej rozmowy wiele sobie poukładała, wiele zrozumiała. Od razu wyczuł na sobie jej badawcze spojrzenie. - Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Chciałeś, żebym przyszła. - Usiadła na stoliku tuż przed nim.
- Nie mam nic przeciw, choć osobiście wolałbym, żebyś nie zabierała ze sobą małej bestii. Liczyłem, że to my pobawimy się w piratów. - Jego nieprzyzwoity wyraz twarzy nie pozostawiał wątpliwości, o czym myślał.
- Tak chcesz rozmawiać?
- W ogóle nie chce rozmawiać. - Westchnęła. Atmosfera gęstniała z każdą sekundą.
- Dlaczego wyszedłeś?
- Dlaczego tu jesteś? - Odbił piłeczkę, przybliżając się do niej.
- A zatem nie zamierzasz odpowiadać na moje pytania? - Ona również się do niego przysunęła.
- Moja odpowiedź zależy od tego, co ty powiesz.
- Nie zrobisz tego, prawda? - Uśmiechnęła się. - Nie zaryzykujesz pierwszy? - Wpatrywała się w niego, jak zahipnotyzowana. Jak gdyby mrugnięcie oka miało okazać się jej porażką. On postępował dokładnie tak samo.
- Zrobiłem wszystko, co mogłem.
- A vicodin? - Na moment wszystko zamarło. W pomieszczeniu dało się wyczuć tylko narastające napięcie, zdolne oświetlić całe New Jersey.
- Vicodin to twoja ucieczka, nie moja. - Jego silne spojrzenie niemal ją paraliżowało. Nie była w stanie się poruszyć, nie mogła zebrać myśli, milczała. Te słowa zupełnie ją zaskoczyły. - Myślałem, że umrzesz. Rozumiesz? Twoja diagnoza... To była śmierć. Moja śmierć. Wtedy wszystko inne przestało mieć znaczenie. Ten jeden, jedyny raz zrobiłem coś naprawdę dla kogoś innego. Dla ciebie - dodał, lekko ściszonym już głosem. - Ta cholerna tabletka była dla ciebie, nie dla mnie. - W końcu dał upust swoim emocjom. W końcu powiedział jej to, co już dawno powinna była usłyszeć. Jej oczy wypełniły łzy, ale nie płakała. Przygladała się mu uważnie, jak gdyby widziała go pierwszy raz w życiu. Poczuła dokładnie to samo, co rok temu, gdy omal nie zginęli pod gruzami zwalonego budynku. To znów był on. Zrozumiała, że to zawsze był on. - Chciałem tam być, jeśli vicodin miał mi to umożliwić, to musiałem to zrobić. Dziś postąpiłbym dokładnie tam samo. - Nachylił się tak, że znów poczuł jej oddech na swoich ustach. - Ale ty wciąż się boisz. - Podniósł się i ruszył w stronę okna.
- Boję się, że znów cię stracę. Boję się, że tak naprawdę nigdy nie będę cię miała. - Wciąż poruszona jego wyznaniem, sama, nie zważając na ryzyko, po raz kolejny się przed nim odsłaniała.
- Każdy ma swoje demony, Cuddy. - Wyjaśnił. - Jeśli nie potrafisz ich pokonać musisz się nauczyć z nimi żyć. Inaczej cokolwiek zrobisz będziesz nieszczęśliwa. Wiem, co mówię.
- A jeśli nie potrafię?
- Właściwe pytanie brzmi, czy chcesz? - Milczała. Po chwili odwrócił się, jak gdyby bojąc się, że jednak odeszła. Ale to było niemożliwe. Wciąż czuł jej zapach. Tak obezwładniający i kuszący. Była tuż za nim. - Złapał jej podbródek i uniósł tak, by spojrzała mu prosto w oczy.
- House! Związali dziewczynę Siwobrodego. - Z pokoju obok dobiegł radosny krzyk małego pirata. W jednej chwili czułe spojrzenie Cuddy nabrało morderczego wyrazu. Uwielbiał je. - Bajka! - Mała nie dawała za wygraną.
- Użyj pauzy kapitanie!
- House, ona nie potrafi...
- Zrobione! - Mężczyzna uśmiechnął się. Był dumny, jak paw.
- Pięknie. - Westchnęła. - Za chwilę okaże się, że potrafi otwierać butelki piwa zębami.
- Na to potrzebuje trochę więcej czasu - dodał, nie odrywając wzroku od kobiety stojącej tuż przed nim. Co mogła zrobić? Udać, że tego nie widzi. Że nie rozumie jego wyznania. Zanim tu przyszła przeprowadziła w głowie milion symulacji. Analizowała każdą możliwą decyzję i jej konsekwencje. Niestety, cokolwiek planowała, nie potrafiła już sobie tego wyobrazić bez pewnego, bezczelnego i niezwykle irytującego diagnosty u swego boku. Oczywiście mogła to przerwać, ostatecznie. Mogła pozostać przy swojej decyzji o zakończeniu tego, co było, ale nie potrafiła. Te kilka miesięcy bez niego uświadomiło jej, że czas nie ma znaczenia. Nie wtedy, gdy kocha się tak bardzo. Co mogła zyskać, a co stracić? To też nie miało już takiego znaczenia. Rachunek zysków i strat świetnie sprawdzał się przy planowaniu szpitalnego budżetu, ale nie życia. Jej przekleństwem było to, że szczęście, którego tak bardzo pragnęła, mogła znaleźć tylko tu i teraz. Przy nim. Przy najbardziej nieodpowiednim, nierozsądnym, niereformowalnym mężczyźnie, jakiego dane było jej spotkać. Jedynego, którego kochała i jedynego, który sprawiał, że była szczęśliwa. Bez względu na koszty i ryzyko. Musiała więc wybrać pomiędzy pustką, a życiem bez gwarancji na szczęśliwe zakończenie. Jego spojrzenie, w tej chwili nie patrzyła mu w oczy, teraz widziała już tylko jego duszę. Dokładnie w takim stanie on zostawił ją kilka godzin temu. Bezbronną. Zranioną. Złudnie wierzącą, że tym razem, to on będzie potrafił zaryzykować. Nic się nie zmieniło. House ciągle był tym samym House'm. Uczucia dozował bardzo ostrożnie. Jednak ona już dawno przestała czytać z ruchu jego warg. Wszystkie odpowiedzi miał w sercu.
- House...
- Co próbujesz mi powiedzieć?
- Że pora iść dalej. - Opowiedziała z determinacją, jakiej już dawno u niej nie słyszał. - Ale, żeby to zrobić trzeba zaakceptować to, co jest teraz. - Niepewnie chwyciła jego dłoń. Poczuła ciepło i niezwykłą siłę bijącą od tego człowieka. Próbował odsunąć rękę, ale mu na to nie pozwoliła. - Jesteś upartym idiotą, House. - Uśmiechnęła się, patrząc wprost w jego błękitne, przeszywające ją na wylot oczy. - Pamiętasz, co ci powiedziałam tamtego dnia, kiedy... no wiesz. - Nagle jej pewność siebie ustąpiła zakłopotaniu. Uwielbiał ją w tym lekko speszonym wydaniu. Nawet teraz, gdy tak bardzo próbował ją znienawidzić. I w tej chwili zrozumiał. Próbowała mu udowodnić dokładnie to samo, co on jej kilka godzin wcześniej. - Nigdy nie znienawidzisz osoby, która jako jedyna sprawia, że jesteś szczęśliwy. - Bolesna prawda uderzyła go z całą swoją mocą. - Nadal uważam, że jesteś najbardziej niezwykłym człowiekiem...
- Czego ty chcesz? - Przerwał jej, starając się zrozumieć, co tak naprawdę próbowała mu powiedzieć.
- Teraz? - Zapytała prowokacyjnie. Kochała każdą sekundę, w której tak na nią patrzył, w której odkrywała go na nowo. Każdą chwilę, w której miała pewność, że to ma sens. Jak teraz, gdy czuje jego serce tuż przy swoim. - Teraz zamierzam obejrzeć bajkę. Patrząc na jej optymizm - wskazała na Rachel z pilotem w dłoni - i tak nie mam wyboru. - Tym razem to on się uśmiechnął.

Koniec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 18:46, 16 Cze 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:06, 15 Cze 2011    Temat postu:

Normalnie....UWIELBIAM CIĘ, LISKU!
I właśnie TO zakończenie powinno być w serialu! My chcemy zakończenie Liska!
Bo jak nie to... !
Idealnie w stylu House'a i Cuddy. Rachel świetna z tym swoim "cholelnym piratem"
Świetne, świetne i jeszcze raz świetne:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:54, 16 Cze 2011    Temat postu:

Kochany lisku! Zazwyczaj nie biorę się za poprawianie błędów, ale część jest zacna i nie chciałabym, żeby psuły ją jakieś niepotrzebne literówki. Oto, co wyłapałam:

Cytat:
Będzię się działo. - Puścił oczko tym razem do jej mamy.

Będzie

Cytat:
Ta cholera tabletka była dla ciebie, nie dla mnie. - W końcu dał upust swoim emocją.

Cholerna i... uch! Emocjom, liczba mnoga.

Cytat:
Chciałem tam być, jeśli vidocin miał mi to umożliwić, to musiałem to zrobić.

Śmieszne przestawienie literek vicodin

Cytat:
Inaczej cokolwiek zrobisz będziesz nieszczęliwa. Wiem, co mówię.

nieszczęśliwa

Cytat:
- Użyj pausy kapitanie!

Postawiłabym raczej na pauzę

Cytat:
Jej przekleńswtem było to, że szczęście, którego tak bardzo pragnęła, mogła znaleźć tylko tu i teraz.

przekleństwem

Cytat:
- Jesteś upatym idiotą, House.

upartym

To naprawdę bardzo niewielkie błędy, a poprawienie ich na pewno polepszy komfort czytania
A teraz, jeśli chodzi o treść... Bardzo mi się podoba! Scena Rachel rozrzucającej Housowe płyty genialna i co z Cuddy za matka, skoro jeszcze nie nauczyła ją rozróżniać CD od DVD brawo, porządne zakończenie bardzo fajnego fika i takie też dużo chętniej przyjęłabym w serialu. Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:09, 17 Cze 2011    Temat postu:

Muszę się zgodzić z Justykaczem co do poprzedniej części- przedobrzyłaś. Miało być zabawnie i energicznie, jest długo, nużąco i momentami zabawnie. Czasem lepiej hamować Wena, przeczytać trzy razy to, co napisałaś i zastanowić się, czy to aby na pewno jest niezbędne dla akcji. Bo na mnie sprawia wrażenie wymuszonego.
Za to ostatnią częścią wróciłaś do formy. Ładne, kochane (RACHEL!!! ), zgrabne i bez wielkich słów. No i dobrze.
Generalnie nie uważam, żeby to był najlepszy tekst, jaki napisałaś ("Szczęśliwie przegrani" ustawili poprzeczkę bardzo wysoko), ale jest to przyjemne opowiadanko, z którym sympatycznie spędziłam czas.
Pracuj, Lisku, bo masz wielki potencjał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:57, 18 Cze 2011    Temat postu:

Hej Lisku Ponieważ miałam problem z forum, nie komentowałam Ale widzę (przynajmniej tak mi się wydaję, że widzę), że nikt się o mnie nie upomniał Już nikt mnie nie kocha Zapamiętam to sobie No ale... mówi sie trudno. Biorę się za nadrabianie


Część pierwsza.


Żeglowanie fascynowało go od dawna.


Ok ty mnie nie kochasz, ale ja za ten fragment kocham ciebie jeszcze bardziej Jest świetny


Dlatego nie pozwolił, by Dominika z nim zamieszkała.

Ha! Mądry facet Poza tym nie lubię jej...


Samotność. Jego drugie ja.


I like it. Smutne ale... I like it


- House? Masz dziwny wyraz twarzy. Jakbyś planował jakąś niedorzeczną dywersję. - Najlepszy przyjaciel z lekkim niepokojem wpatrywał się w jego twarz.
- Założe się, że Hitler też to słyszał.


Hitler był taki, bo... Albo nie Jeszcze wyjdę na bęcwała historycznego Zostawię to dla siebie


- Na starość robisz się wredny.
- Przynajmniej nie mam aspiracji do tworzenia III Rzeszy.



Ja rozumiem, że on jest żydem ale... jakoś ostatnio jakby miał z tego powodu problemy


- Rob, możesz otworzyć. Jestem w kuchni.


Mam nadzieję, że pomyślał o miotaczu ognia albo o jakiejś fajnej broni jądrowej Nawet granat by mnie usatysfakcjonował


Nawet Wilson uchylił okno, czując, że "coś" wisi w powietrzu.


Mamy rok 2012? jak nie, to nie mam pojęcia co to może być


Część druga.


Albo doszło do zbiorowego morderstwa, albo się pogodzili.


To pierwsze brzmiało o wiele fajniej


Nie było to łatwe, jednak nic nie mogło ich zatrzymać. Nic z wyjątkiem końca świata.


Czyli jednak mamy 2012


- Wszystko w porządku. Ja tylko czekam na przyjaciela - wyjaśnił. Wolał nie ryzykować. Staruszka wyglądała na gotową, by wezwać policję


Lepsza policja niż FBI I CSI


- Pobił cię?! - Tym razem Rob wkroczył do akcji na poważnie.


Boże... Ale ok, nie dziwię się. Facet z takim imieniem na pewno nie może znać House'a


- Jeszcze się nie rozebrałem. - Rzucił prowokacyjnie, zdecydowanie zmniejszając dzielący ich dystans.


O tak! Wtedy by na pewno tryskała szczęściem My too


Część trzecia.


- Myślę, że o swoich frustracjach seksualnych powinieneś rozmawiać z żoną. Nie ze mną.



Uuuu... z ciężkim i bolącym sercem ale muszę przyznać, że Cuddy... no... to było mocne i dobre


Że to nie on bał się trudności, nie on przekreślił ich nadzieje.


Ja zawsze tak uważałam No, to kto mnie teraz za to pochwali?


- Mam nadzieję, że mnie nienawidzisz, bo w przeciwnym razie na prawdę jesteś idiotką.


Aż mi się przypomniał fragment pewnej piosenki pewnego pana... chwila... jak to szło? Eminem Love you more. i fragment:"Nienawidzę cię, czy ty nienawidzisz mnie?
Dobrze, bo jesteś zajebi**** piękna, gdy się denerwujesz" Reszty nie zacytuje, ale pasuje jeszcze bardziej Moim zdaniem oczywiście


Był pewny, że gdyby to był film, to w tym momencie, co druga kobieta i Wilson sięgaliby właśnie po chusteczki.


Wilson na pewno


Część czwarta.


Nagle parsknął śmiechem, strasząc przy tym biedną staruszkę przechodzącą obok. Dokładnie tą samą, na którą godzinę wcześniej trafił onkolog.


Że też ta kobiecina nie padła na zawał


- Nic szczególnego. Że jest żałosną idotką, że nie wie, czego chce, i że nigdy nie będzie szczęśliwa. Bezemnie oczywiście.


No oczywiście Dzieci też przestana głodować dzięki niemu Ach ta wrodzona skromność


- Ja nie szukam desperacko szczęścia. Nie potrzebuję go, by móc rano wstać z łóżka. Nie wierzę w ludzi, ani w szczęśliwe zakończenia. Przyjmuję to, co jest.


Boże... niech on mnie tego nauczy


Ja jestem, jak czerwone stringi. Czasem wcinają się w...


Umarłam


- Przypomnij mi za co cię lubię? - Spytał sarakstycznie.
- Za to samo za co kochasz Cuddy. - House prowokacyjnie przeniósł spojrzenie na klatkę Wilsona.



Tak, tam to on raczej jest płaski


- Jesteś najgorszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałem. - Diagnosta udawał obrażonego.
- Jedynym.



Ej! Też chciałam to napisać


Część piąta.


- I właśnie to mógłby być racjonalny powód naszego zerwania! - Wskazał na dziewczynkę siedząca na dywanie. Wokół niej leżały porozrzucane w nieładzie płyty. Mała uśmiechała się promiennie.


Kocham tą małą, ale jakby dorwała się do mojej kolekcji DVD albo książek, to by umarła


- Jasne, cholelny piracie - rzuciła, wracając do oglądania bajki. Cuddy przewróciła oczami.


Ok, nie zabiłabym jej


- Usiadła na stoliku tuż przed nim.


Czy ten stolik nie był częściowo szklany? Nie powinien się zawalić?


- Ta cholerna tabletka była dla ciebie, nie dla mnie.


Nareszcie ktoś myśli tak jak ja! Lisek!!!!!!!!!!!!!! Chociaż nie... ty już mnie nie kochasz Ok... Może nauczę się z tym żyć


- Użyj pauzy kapitanie!
- House, ona nie potrafi...
- Zrobione! - Mężczyzna uśmiechnął się. Był dumny, jak paw.



Ta kobieta nie wie, co potrafią amerykańskie dzieci Ja wiem Mówią np. w trzech językach a mają trzy latka


Lisie!!!!! Piękne zakończenie Cudowny fik! Ja wiedziałam, że ty będziesz pisać I masz dalej to robić, bo... bo jest to cudowne, piękne i... i zabiera mi głos tak jak teraz Cudny i piękny fik Brawo mistrzu Czekam na następny i nie przyjmuję do wiadomości "nie" I ja bardziej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin