Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Uzależnieni [NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:25, 26 Mar 2017    Temat postu: Uzależnieni [NZ]




Moją chorą wyobraźnie jak zwykle poniosło i dlatego powstało to coś... Póki co krótko. Tak na zachętę. Jak się spodoba, to będzie dłużej. Mam nadzieję, że w 6, 8 częściach się wyrobię, ale nie ja decyduję, a wen więc... Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć (oby) przyjemnej lektury




Uzależnieni



Szpitalny Oddział Ratunkowy to miejsce, w którym zawsze się coś dzieje, a personel medyczny nie może narzekać na brak pracy. Dziewczynka ze skręconą kostką, łobuz przywieziony przez policję z głową do szycia czy kobieta skarżąca się na ból brzucha. Różni pacjenci, różne problemy, różne reakcje. Niektórzy się śmieją. Żartują ze swojego nieszczęścia. Wspominają głupi wybryk, przez który tu trafili. Inni są załamani obrotem spraw. Nie przypuszczali, że coś takiego może przytrafić się akurat im. Płaczą, bo stracili bliską im osobę. A lekarze? Pielęgniarki? Ci bardziej doświadczeni przechodzą sprawnie od jednego przypadku do drugiego. Złamanie, szycie, przyjęcie na oddział, powiadomienie rodziny o stracie kogoś im bliskiego. Ci młodzi, bez lat praktyki w tym zawodzie, wpadają w panikę, przejmują się, dają z siebie sto, a nawet i dwieście procent. A później? Po nocach płaczą w poduszkę albo piją, żeby zapomnieć o porażce, o kolejnej osobie, której nie byli w stanie pomóc. Są też tacy lekarze jak doktor House, którzy podchodzą do całej sprawy jak do dobrego, wymagającego sportu, który potrafi podnieść poziom adrenaliny. Im więcej się dzieje, tym lepiej. Stłuczenie, otarcie? To za mało. Zdecydowanie za mało. Wypadek masowy? Tak, temu są w stanie poświęcić chwilę uwagi.
- Co my tu mamy? – Lekarz, ubrany w charakterystyczny granatowy strój chirurga, zwrócił się do ratowników, którzy przywieźli kolejnego pacjenta.
- Uderzyła tułowiem w kierownicę. Ból brzucha i krwioplucie. Dostała jednostkę krwi. – przekazał najważniejsze informacje.
- Siostro? USG brzucha. Jeżeli znajdziecie krew, to blok operacyjny. Następny! – Podbiegł do kolejnego łóżka.
-Ból głowy, rozcięty łuk brwiowy i…
- TK i niech go ktoś zszyje! – Nie pozwolił mu nawet dokończyć. – Tylko tyle dla mnie macie? A ten? – Podszedł do następnego pacjenta. Młody chłopak siedział na łóżku i uważnie mu się przyglądał.
- Właśnie wrócił z prześwietlenia. Ma wybity prawy bark. – Usłyszał w odpowiedzi od pielęgniarki.
- Jasne. Spójrz tam. – Zwrócił się do mężczyzny, pokazując mu przy tym coś palcem. Ten z ciekawością spojrzał we wskazanym kierunku i nim się zorientował…
- Aaa! – Krzyknął, ale bark był już na swoim miejscu.
- Stabilizator i wypiszcie go do domu. Nic mu nie będzie. Naprawdę tylko tyle? Wypadek masowy… - Westchnął. – Też mi coś.
- Matt, co ty tutaj robisz? Jesteś po nocnej zmianie. Powinieneś być w domu. – Administratorka szpitala nie spodziewała się, że zastanie w tym całym zamieszaniu swojego syna.
- O wypłacaniu mi nadgodzin porozmawiamy później. Ściągnij tu, proszę, ojca i jego zespół.
- Już to zrobiłam. Zaraz powinni tutaj być.
- Świetnie. Zastąpisz mnie przez chwilę? Muszę za potrzebą. - Nie czekając na jej odpowiedź, ruszył w kierunku wyjścia z oddziału.
- Matt, zaczekaj! - Podbiegła do niego i łapiąc go za rękę, zatrzymała go. – Doceniam, że zostałeś, żeby pomóc, ale jesteś po nocce. Nawet nie próbuj zbliżać się do sali operacyjnej, dobrze? Jak tylko się tu uspokoi, to zabierasz się do domu.
- Jasne. – Uśmiechnął się do niej. – Odeśpię i wpadnę wieczorem na kolację. A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę… - Wskazał na drzwi wyjściowe.
- Idź. – Odwzajemniła uśmiech i puściła go.
Szedł korytarzem prosto do pokoju lekarskiego, który, miał nadzieję, że przez zaistniałą sytuację okaże się być pusty. Nie pomylił się. Wszyscy lekarze byli na dole i pomagali przy rannych w wypadku. On też tam będzie musiał wrócić, ale najpierw musiał coś zrobić. Podszedł do swojej szafki, wprowadził odpowiedni szyfr i wyciągnął z niej swój plecak. Chwila poszukiwań i miał to, po co przyszedł. Mały pakunek, bez którego nie wyobrażał sobie swojej pracy i życia. Otworzył go. W środku znajdował się woreczek z kokainą i żyletka. Odmierzył odpowiednią porcję i wysypał ją na blat biurka, które znajdowało się w pobliżu jego szafki. Kilkanaście uderzeń żyletką, ułożenie w miarę prostej linii i już po chwili narkotyk rozchodził się po jego organizmie. Wystarczyło chwilę poczekać, aby objawy zmęczenia po całonocnym dyżurze ustąpiły. Odłożył swoje rzeczy z powrotem na miejsce. Miałby problemy, gdyby ktoś odkrył jego mały sekret. Już miał wychodzić, kiedy nagle zapiszczał pager. Wziął go do ręki i przeczytał wiadomość: „Doktor House pilnie proszony na sale operacyjną.”
- Świetnie. W końcu coś się zaczęło dziać.


***


- Co dzisiaj na kolację? – Gregory House wszedł do kuchni, oparł się o blat i przyglądał się, jak jego żona szykuje jedzenie na wieczór.
- Ty nie zasłużyłeś. – odpowiedziała mu, ale nawet na niego nie spojrzała. Wciąż była zła.
- Jeszcze się złościsz? – Wyciągnął rękę w kierunku miski z sałatką, ale oberwał po niej, zanim zdążył cokolwiek ukraść. – Daj spokój. – Przewrócił oczami.
- Byłeś potrzebny, a zbagatelizowałeś sprawę.
- Bolała mnie noga. – Na potwierdzenie swoich słów wyciągnął z kieszeni pudełko z tabletkami i wziął jedną. – Tylko bym przeszkadzał. Nie nadaję się na ganianie od łóżka do łóżka.
- Miałeś je brać, kiedy ból jest naprawdę nie do zniesienia.
- Ty jesteś nie do zniesienia i to właśnie w tym momencie. A to zdecydowanie gorsze od bólu nogi. Ale wiem, jak sobie z tym poradzić. – Objął ją w tali i przylgnął całym sobą do jej pleców. Zaczął całować ją po szyi, a jego ręce powędrowały pod jej bluzkę i szły coraz wyżej.
- Greg… - Westchnęła pod wpływem tych pieszczot. – Zaraz przyjedzie nasz syn…
- To dorosły facet. W dodatku po medycynie. Zakład o dwie godziny w przychodni, że wie, skąd się wziął? – powiedział i wrócił do przerwanej czynności.
- Proszę cię. Nie teraz. – Udało jej się wyswobodzić z jego objęcia. – Muszę to dokończyć. Wrócimy do tego wieczorem, zgoda? – W ramach pocieszenia, pocałowała go.
- Zapamiętam.- Uśmiechnął się łobuzersko i odsunął się, żeby jej nie przeszkadzać. – Swoją drogą, on nie powinien odsypiać? W nocy miał dyżur, a później jeszcze ten wypadek. Mój czarny niewolnik twierdzi, że widział go, jak wychodził ze szpitala dopiero po czternastej.
- Śledzisz własne dziecko? – Spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie. – Przewrócił oczami. – Czysty przypadek. Ja na jego miejscu bym smacznie spał.
- Na szczęście nie odziedziczył wszystkiego po tobie. Pewnie tak poukładał dyżury, że wróci i pójdzie spać. Nie doszukuj się teorii spiskowych, zgoda?
- Ej, to było wredne. Na pewno nie możemy zacząć od deseru? Łóżko mi niepotrzebne. Mamy stół, blat, podło… - Jego wypowiedź przerwało trzaśnięcie drzwiami.
- Cześć wszystkim! Nie jestem za wcześnie? Przywiozłem wino. Ktoś się ze mną napije?
- Ma szczęście, że przyniósł alkohol. – House szepnął do Lisy. – Tym razem mu wybaczę.
- Głupek. – odpowiedziała. – Jesteśmy w kuchni! – Później odkrzyknęła synowi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:31, 31 Mar 2017    Temat postu:

Ten fick jest zarąbisty, mówiłam Ci to już parę razy xD

Synuś Huddy rozwala system Mała patola
"LSD, hera, koka i hasz, podziel się z kolegami, czym masz"
Jestem ciekawa, czy ktoś go wreszcie przyłapie xD Bo to tak trochę ryzykowne, zażywać sobie w szpitalu

A Hałsik jak zwykle biedny Ani zjeść, ani...
Chociaż wiem, że w następnej części będzie się działo, hahah xD

W każdym razie (późna piątkowa pora mi nie sprzyja xD) życzę weny i jeszcze więcej krejzi pomysłów No i jak zawsze, czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:16, 31 Mar 2017    Temat postu:

HelpMe napisał:
Ten fick jest zarąbisty, mówiłam Ci to już parę razy xD


A dziękuję Staram się jak mogę najlepiej

HelpMe napisał:

Synuś Huddy rozwala system Mała patola


Czepiasz się biednego dziecka Może miał trudne dzieciństwo

HelpMe napisał:

Jestem ciekawa, czy ktoś go wreszcie przyłapie xD Bo to tak trochę ryzykowne, zażywać sobie w szpitalu


Nie zdradzę szczegółów

Dziękuję za komentarz






- To kiedy poznamy tę szczęściarę? – House znacząco spojrzał na syna. Nie byłby sobą, gdyby nie poruszył tego typu tematu przy kolacji lub innej okazji. Obaj panowie lubili sobie nawzajem dokuczać w taki czy inny sposób. Był to jeden ze stałych elementów łączących ich ojcowsko-synowską relację.
- Greg, daj spokój. Nie słuchaj ojca. Wiesz, jaki jest. – Lisa zwróciła się do jednego, a później drugiego mężczyzny swojego życia.
- W porządku, mamo. – Młody chirurg odłożył sztućce, sięgnął po kieliszek z winem i trzymając go w ręce, kontynuował. – Tato, pozwól, że zacytuję klasyka: „Nie zawsze możesz mieć to, czego chcesz.” – Był dumny ze swojej odpowiedzi. – Jak na razie, wziąłem ślub z pracą. Nie zawsze ten związek wygląda tak, jakbym sobie tego życzył, ale… - Przerwał. Przenikające go na wskroś czujne spojrzenie ojca nie pozwoliło mu powiedzieć ani słowa więcej.
- Coś się stało? – Zdezorientowana Cuddy patrzyła raz na męża, a raz na syna.
- Miałem zapytać o to samo. – Matt podniósł kieliszek do ust.
- Twoja ręka. Ona drży. – Po słowach ojca spojrzał na unoszony do ust kieliszek i zamarł. Jego dłoń rzeczywiście drżała. Z przerażeniem odłożył na stół wino i lewą ręką zaczął rozmasowywać prawą. – Nie czułeś tego?
- To nic. Zmęczenie dało o sobie w końcu znać. W nocy operowałem, a później jeszcze ten wypadek…. – próbował się tłumaczyć. Jak dla House’a, zbyt słabo. Postanowił jednak zostawić to dla siebie. Przynajmniej na razie.
- Masz jakieś inne objawy?
- To nie objaw. Nie jestem twoim pacjentem. To zwykłe zmęczenie. – Jakiś dziwny niepokój wkradł się do najskrytszych zakamarków jego duszy. Niepokój, który z czasem zaczął przeradzać się w napięcie.
- Nie wyglądasz na zmęczonego.
- A twoim zdaniem, jak powinienem był wyglądać? Mam spać na stole?!
- Dość! – Lisa zainterweniowała. Nie wiedziała, po czyjej stanąć stronie, dlatego tym razem po prostu postanowiła to przerwać. Z biegiem czasu kłótnie tych dwoje stawały się coraz poważniejsze i trudniejsze do rozstrzygnięcia. Obaj byli tak samo uparci… Kiedyś było łatwiej, a przynajmniej tak jej się wydawało. Wystarczyło kazać synowi przeprosić ojca, albo pokazać ojcu, że tym razem za bardzo go poniosło. Wtedy to Greg szedł i przepraszał. A teraz? Jak zmusić dwóch dorosłych facetów do zakopania topora wojennego? – To był naprawdę miły wieczór i mam nadzieję, że tak zostanie.
- Dobrze. – Matt spojrzał na matkę. – Ja już skończyłem. Dyskusję i kolację. – Uśmiechnął się do niej i odsunął od siebie talerz z jedzeniem. – Trochę wypiłem, więc jeżeli nie macie nic przeciwko, to zostanę dzisiaj u was. Rano pojadę do siebie. Chyba, że ojciec zdążył już przerobić mój pokój na gabinet diagnostyczny. Jeżeli tak, to zaraz zamówię taksówkę.
- Tomograf się nie zmieścił. – Diagnosta wygiął usta w podkówkę.
- Jasne, że możesz zostać. Zaraz ci przyniosę…
- Dzięki, mamo, ale pamiętam, gdzie trzymamy pościel. – Wstał od stołu. – Kolacja była pyszna. Pójdę wziąć prysznic i się położyć. Do jutra. – Wyszedł z jadalni i schodami na górę poszedł prosto do swojego pokoju.
- Co to miało być? – Z atakiem na męża Cuddy poczekała, aż ich syn zniknie w swoim pokoju. Zawsze tak robiła. Starała się jak tylko mogła, żeby Matt nie był świadkiem ich kłótni. Nawet teraz, kiedy on już był dorosły, ona wciąż starała mu się tego oszczędzić. – Chłopak daje z siebie wszystko, a ty, co robisz? Podejrzewasz guza mózgu albo inną neurologiczną chorobę? Mógłbyś zachowywać się bardziej racjonalnie.
- To znaczy jak?
- Przestań szukać dziury w całym. Kiedy słyszysz tętent kopyt, to dla ciebie to od razu zebra, prawda? Nawet nie dopuszczasz myśli, że to może być coś normalnego, zwykłego. Jakim cudem z dziecięcych przeziębień nie zdiagnozowałeś u niego raka?
- Drżała mu…
- Nie zamierzam tego słuchać. Rano go przeprosisz. – Wstała i udała się w kierunku sypialni.
- Super. – Greg przewrócił oczami. – Wszystko, jak zwykle moja wina! – krzyknął za nią, ale nie doczekał się żadnej reakcji. Został sam. Złapał za butelkę i dolał sobie wina, które wypił w błyskawicznym tempie. – A ze stołu samo się posprząta? – zadał retoryczne pytanie i zabrał się za wynoszenie brudnych rzeczy. – On prawie nic nie zjadł. – Spojrzał na talerz syna, który był praktycznie pełny. – Ale to ja tworzę teorie spiskowe. W porządku. Może i tak.
W dwóch turach wyniósł prawie wszystko do kuchni. Na stole została tylko butelka wina i jego kieliszek. Usiadł z powrotem na krześle, nalał sobie alkoholu do pełna, a z kieszeni wyciągnął pudełko z Vicodinem. Wziął jedną tabletkę i popił ją winem. Odczekał chwilę, aż obie substancje zaczną działać. Przez ten czas mógł spokojnie pomyśleć. Nie licząc drobnych hałasów gdzieś z wnętrza domu, miał praktycznie ciszę i spokój. Po trzech kieliszkach butelka okazała się być zupełnie pusta. Zostawił ją na stole razem z kieliszkiem, a sam udał się na piętro. Pokonał schody, hol i zatrzymał się przed pokojem syna. Nie miał zamiaru tam wchodzić. Spojrzał tylko, czy w szczelinie między drzwiami a podłogą widać smugę światła. To mu w zupełności wystarczyło. Zszedł na dół i udał się do łazienki. Pusto. Lisa już pewnie zdążyła się położyć. Powiesił laskę na zewnętrznej stronie kabiny prysznicowej i zaczął się rozbierać. Szybka kąpiel, piżama, mycie zębów i on również mógł iść spać. Wyszedł z łazienki i poszedł do sypialni. Cuddy leżała na swojej połowie łóżka, odwrócona plecami do niego.
- Wciąż jesteś zła? – Zapytał, kiedy już leżał obok niej. Nie odpowiedziała. – Wiem, że nie śpisz. – Zaczął palcem rysować wzorki po jej ramieniu. – Wyczuwam twoje napięcie…
- Jesteś straszny, wiesz? – Położyła się na wznak i spojrzała na niego. – Straszny, nieznośny, uparty…
- Wiem. – Przerwał jej i uśmiechnął się.
- Przestań. Nawet po ciemku widzę ten twój durny uśmiech. Boże, dlaczego ty zawsze musisz mnie tak wkurzać? Jesteś…
- Zamknij się w końcu. – Nachylił się i pocałował ją. Delikatnie, niepewnie, jakby chciał sprawdzić, na ile mu pozwoli. – Od razu lepiej, prawda? – Nie protestowała. Dlatego zaczął składać na jej ciele kolejne pocałunki. Policzek, broda, szyja…
- House… - Westchnęła. – Wiesz, że seks to nie jest rozwiązanie…
- Mówiłem ci, żebyś była cicho. – Wrócił do jej ust. Tym razem nie było to już takie delikatne i niewinne. Lisa z równą pasją oddała pocałunek, zakładając mu przy tym ręce na szyję. – A nie mówiłem? Całujesz lepiej niż gadasz. – Przerwał na chwilę, żeby jej dokuczyć.
- Głupek. – Przyciągnęła go bliżej siebie i znowu zaczęła całować. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo on znowu miał coś do powiedzenia.
- Mam nadzieję, że masz na sobie tylko… Zresztą, sam sprawdzę. – Wydostał się z jej objęć i wszedł pod kołdrę. Kiedy już zniżył się dostatecznie, rozsunął jej nogi i położył się między nimi. Złapał za końce jej nocnej koszuli i zaczął ją podciągać do góry, aż w końcu odsłonił to, na czym tak bardzo mu zależało. – Wiedziałem. – Uśmiechnął się do siebie i zaczął całować wnętrze jej ud. Robił to bardzo powoli, dokładnie, jakby się bał, że przez przypadek przegapi jakąś część jej ciała. Prawa ręka powędrowała wyżej pod koszulę. Odnalazła jej pierś i zaczęła ją masować, ugniatać.
- Aaa… - Wyrwało się jej, kiedy wyjątkowo mocno uszczypnął jej brodawkę. – Greg… - Zaczęła się niespokojnie kręcić.
- Nic z tego. – Lewą rękę położył na jej brzuchu i delikatnie docisnął ją do materaca. Kiedy Lisa poczuła jego oddech na swojej kobiecości, mimowolnie wypchnęła biodra do przodu, co bardzo ułatwiło mu zadanie. Dotknął językiem jej łechtaczki i zaczął lizać, ssać. Z czasem coraz śmielej zaczął ją tam pieścić. Cuddy była bliska szaleństwa. Ogrom pieszczot, których jej dostarczał, sprawiał, że nie mogła leżeć spokojnie. Jej ręce to zaciskały się na prześcieradle, to wplatały w jego włosy. Całe ciało drżało z pożądania. Gdyby nie ta pieprzona ręka, już dawno by się uwolniła i próbowała przejąć kontrolę. Nie tym razem. Nie przerywając zabawy, wsunął w nią dwa palce i zaczął nimi poruszać. Czując otulające go z każdej strony ciepło, westchnął. Sam był już gotowy. Jego męskość wręcz błagała o tu i teraz. Wiedział jednak, że musi poczekać. Jeszcze trochę. Teraz to Lisa była najważniejsza.
- Jak tak dalej pójdzie, to będzie po zabawie… Błagam…
Posłuchał. Przerwał pieszczotę i wrócił do całowania jej całego ciała. Najpierw brzuch, później coraz wyżej. W końcu dotarł do jej piersi, którym poświęcił nieco więcej uwagi, a później znowu były jej usta. Tak bardzo go spragnione.
- Lubię, kiedy błagasz. – Wyszeptał między pocałunkami, ale Cuddy nie odpowiedziała. Zamiast tego wsunęła dłonie pod gumkę jego spodni od piżamy i próbowała je z niego zdjąć. Pomógł jej w tym, a następnie pozbyli się jeszcze jego koszulki i jej i tak skromnej garderoby. Teraz już zupełnie nadzy tonęli w swoich uściskach i pocałunkach. Pogładziła jego męskość, a on westchnął głośno. Zrobiła to jeszcze raz, a następnie poprowadziła go do swojego wnętrza. Czuł jej ciepło i pożądanie. Oplotła go nogami i zacisnęła uda na jego pośladkach. Znowu ją pocałował. Lisa jęknęła w jego usta, a on zaczął się w niej poruszać. Powoli, dokładnie, bez pośpiechu. Wiedział, co robić, żeby drażnić jej najwrażliwsze punkty. Żeby miała ochotę krzyczeć z rozkoszy. Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność. Oboje byli na krawędzi. W końcu Cuddy zaczęła poruszać szybciej biodrami, zmuszając go, żeby i on przyśpieszył swoje ruchy. Słyszał każde jej westchnienie, każdy szept, co tylko dodatkowo go podniecało. Był na krawędzi orgazmu. Dłużej już nie mógł. Czuł jak jej mięśnie zaciskają się dookoła jego członka, a jej ciało wygina się w łuk. To uczucie nie mogło się równać z żadnym innym. House pchnął mocniej kilka razy i jęknął cicho, niemal niesłyszalnie, również osiągając spełnienie. Cuddy poczuła, że jej wnętrze zalewa ciepło. Pocałował ją jeszcze raz, a później położył się obok niej, dysząc ciężko. Lisa przysunęła się do niego i położyła głowę na jego torsie. Objął ją i jak na początku, palcami zaczął kreślić wzorki na jej ramieniu.


***


Obudził go zapach parzonej kawy. Otworzył oczy i spojrzał na miejsce, na którym powinna spać jego żona, ale nie było jej tam. Niechętnie zwlókł się z łóżka i zaczął przeszukiwać podłogę w poszukiwaniu swojej piżamy. Kiedy już ją znalazł, ubrał się i ruszył do miejsca, z którego dobiegał ten cudowny aromat. W kuchni, oprócz dzbanka z kawą, znalazł również swoją żonę. Lisa z kubkiem w ręku stała przy jednym z kuchennych blatów i wyglądając przez okno.
- Niewyspana? – Stanął obok niej i pocałował ją w skroń. – Tylko żartowałem. – Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, uśmiechnął się łobuzersko i kontynuował. – Oboje wiemy, że po seksie śpisz jak dziecko. A skoro już o nich mowa, to czy nasza śpiąca królewna już wstała?
- Wstał. Zostawił kartkę, że wrócił do domu. Chcesz kawy?
- Poproszę. – Odpowiedział, a następnie zajął miejsce przy stole. – Może przeszkadzały mu twoje jęki? – Nie chcąc jej znowu podpaść, próbował podejść do sprawy w typowy dla siebie żartobliwy sposób.
- Bardzo zabawne… - Nalała mu kawy i podała do stołu. – Oboje wiemy, od czego to wszystko się zaczęło. – Spojrzała na niego znacząco. – Masz z nim porozmawiać. Nie odpuszczę ci tego, nawet po tak cudownej nocy, rozumiesz?
- A nocy i poranku? – Próbował negocjować. – Możemy zostawić te kawy i wrócić do łóżka. Jestem gotowy…
- Do pracy? – Wtrąciła w jego wypowiedź swoje pytanie.
- Jeżeli przez pracę masz na myśli seks, to tak. – Upił łyk napoju, który mu dała.
- Greg, ja mówię poważnie. Masz z nim porozmawiać i to nie podlega żadnym negocjacjom. Jeżeli zamierzasz to zrobić przed pracą i później tłumaczyć tym swoje kilkugodzinne spóźnienie, to uprzedzam, że masz góra pół godziny. Po tym czasie wstawię ci naganę do akt. – Zaczęła się zbierać do wyjścia.
- A w nocy byłem takim grzecznym chłopcem. – Wygiął usta w podkówkę.
- Grzeczni chłopcy nie robią takich rzeczy jak my wczoraj. – Podeszła, żeby pocałować go na do wiedzenia. – A nawet, jeżeli robią, to ponoszą później konsekwencje swoich czynów i są za nie odpowiedzialni, prawda? - Złożyła na jego ustach pocałunek i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych.
- Zanim zaszłaś w ciążę, to mówiłem ci, że zabawy w dorosłych mogą się tak skończyć, ale nie chciałaś słuchać! – krzyknął za nią, ale odpowiedziało mu trzaśnięcie drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:43, 31 Mar 2017    Temat postu:

Zanim napiszę coś w miarę konstruktywnego, muszę...

Cytat:
- Jeżeli tak, to zamówię taksówkę.
- Tomograf się nie zmieścił - (...) Wygiął usta w podkówkę.
Z kieszeni wyciągnął pudełko z Vicodinem.
Wziął jedną tabletkę i popił ją winem.



Po prostu mistrzostwo

A teraz do rzeczy xD Albo i nie, to wyjdzie w praniu

Państwo House to jeszcze mimo wieku tacy bardzo... hoży doktorzy

Cytat:
- Kiedy słyszysz tętent kopyt, to dla ciebie to od razu zebra, prawda?

Sara skumała?

Super część (swoją drogą, ten obrazek z +18 wygląda tak jakoś... śmiesznie jakby on jej cycki wąchał )
Weny :3 I jak zawsze - więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin