Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

W czerwonym swetrze. W nowojorskim metrze. [NZ]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:37, 25 Paź 2009    Temat postu: W czerwonym swetrze. W nowojorskim metrze. [NZ]

Jestem 'megamonotematyczna' we wszystkim co napiszę. HUDDY, Huddy, huddy. Próbowałam stworzyć coś nowego, niezwiązanego. I oto co mi wyszło.
Aż głupio mi to wrzucać po moich deklaracjach, ale cóż... Naszło mnie.
Przed państwem *pełna napięcia cisza* pierwszy thriller w moim wykonaniu.
Lisku, jeśli ci się spodoba, możesz uznać, że to dla ciebie ^^.





Wpadli do małej kawiarenki na rogu Sześćdziesiątej Czwartej Wschodniej i Sześćdziesiątej Pierwszej. Ciekło z nich.

W środku było rozkosznie ciepło. Gdzieniegdzie stały już świąteczne ozdoby. Wiadomo, że w mieście, które nigdy nie śpi, czas upływa szybciej.

To miejsce miało w sobie jakąś nieokreśloną magię, a szyld nad drzwiami zdawał się mówić „ Zapraszam do ciepłego środka na kubek aromatycznej kawy” . Jak widać, nie tylko<i> oni</i> to odczuli. W kawiarence prawie nie było wolnych miejsc. W rogu dostrzegli pustą, skórzaną kanapę w kształcie półkola. Pośpiesznie zajęli miejsca. Mężczyzna ściągnął przemoczoną kurtkę i sięgnął po dzisiejszego „Times’a” spoczywającego na stoliku.

- I tak umrę. Mogę zabić się sama, albo czekać aż ktoś mnie wyręczy – oznajmiła jedna z towarzyszących mu kobiet, trzy tony głośniej niż zamierzała.

Zapadła niczym nie zmącona, niezręczna cisza. Kilka osób zajmujących najbliższe stoliki odwróciło głowy w ich stronę.
Potem podszedł kelner i zapytał czy czegoś nie podać. Ciekawskie głowy wróciły na swoje miejsca i w kawiarence na nowo zapanował wesoły gwar.

Ludzie mają tą niezwykła cechę, że zależy im tylko na sobie i na krępujących, niekoniecznie prawdziwych faktach z życia innych – plotkach.
Rozważanie na temat ewentualnego życia lub śmierci nieznanych osób, średnio nie zajmuje im więcej niż trzy minuty.



<i> Nowy Jork. 1981 r. trochę wcześniej, tego samego dnia. </i>



- Zielony?
- Za zimny…
- Czerwony?
- Za ostry. W ogóle czerwony? Czyś ty rozum postradał?
- Ok, ok. Czarny?
- Zbyt cygański?
- Masz rację. A ten w ciapki?
- Wyobrażasz sobie jakby to wyglądało? – zapytała młoda dziewczyna stukając się w czoło.
- Ale zrzędzisz! A niebieski? – jej towarzysz wskazał na małe opakowanie.
- No! Niebieski może być, laski na to lecą!

Po jakiś dziesięciu minutach para opuściła optyka z kompletem kilku par niebieskich soczewek. Szli blisko siebie, każde patrzyło w inną stronę. Kobieta obserwowała ludzi uwijających się dookoła. Sprzedawcę, który przed sekundą upuścił naręcze kwiatów. Róże spadły na jezdnię, jezdnia jest bezlitosna nawet dla czegoś tak pięknego. Mężczyzna zapatrzył się w niebo. Chmury leniwie sunęły po szarawym niebie. Nie było ptaków, nie było słońca.

Rozemocjonowani Nowojorczycy migali gdzieś dookoła, każdy wyposażony w papierowy kubek z gorącą kawą. Wiatr wyrywał ludziom parasolki z rąk. Wszędzie panował nieziemski ruch. Śmierdziało.

- Wiesz Elle – odezwał się nabywca szkieł kontaktowych. – Jak ja nienawidzę tego pieprzonego miasta. Wszędzie hałas, ruch, kioski z gazetami i samochody. Zero luzu, przestrzeni, zieleni i świeżości powietrza. To wariatkowo.
- Z tego co wiem Greg, wszystko co nie jest twoim domem, ani zakładem bez klamek, wariatkowem nie jest.

Mężczyzna zamilkł, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć.
Po chwili usiedli na barierce ruchliwego mostu i zapalili trawę. Nogi luźno zwisały im w powietrzu, karki swobodnie kołysały się w rytm muzyki dobiegającej z przestarzałego radia. W tej chwili czuli się wolni, niezobowiązani wobec niczego i niezwiązani z niczym. Najzwyczajniej w świecie wolni. Spojrzał na nią.

Wydawała się piękna. Na swój pokrętny, niedbały sposób. W wytartych spodniach, kolorowym szaliku wyszukanym gdzieś na wyprzedaży, długich, wiecznie splatanych włosach. Pociągała go swoją fizycznością, ale nie była dla niego, a on nie był dla niej. Wiedzieli o tym, od kiedy tylko się poznali. Od roku.
- Jak myślisz, udałoby mi się skoczyć stąd i nie roztrzaskać sobie głowy o kamienie? – zapytał Greg.
- Nie – odpowiedziała krótko.

Zapalili następnego skręta.
Jesień jest naprawdę dziwną porą roku. Na swój sposób piękną, na swój sposób okropną. Zakładając, że ze swojego okna masz widok choć na jedno drzewo, możesz cieszyć się tym pięknem. Jeśli nie masz tyle szczęścia, dzielisz los wszystkich tych którzy w chłodne, listopadowe popołudnia wychodzą ze swoich nor, łaknąc odrobiny świeżości, powiewu powietrza, skrawka przyrody wolnej od przepychu.

- Medycyna nie jest dla mnie – ni z tego, ni z owego odezwał się mężczyzna. – Nie czuję tego czegoś.
- Co masz na myśli?
- Powołanie. To coś, co każe ci iść dalej i dać z siebie wszystko. Po prostu tego nie mam.
- Powołanie to bzdura. Bo czym jest powołanie? Chęcią. Po co wymyślać nowe określenia dla czegoś, co zostało już nazwane. Róża pod inną nazwą pachnieć będzie tak samo – Elle zamyśliła się. – Poza tym, Greg… to tylko twoja wrodzona skłonność do obijania się.
- Nie wiesz jak to jest mieć w swoich rękach cudze życie. To mnie przerasta.

W tym momencie samochód za nimi zatrąbił przeraźliwie. Odwrócili głowy. Szczupła sylwetka w porozciąganym, czerwonym swetrze przebiegła na drugą stronę ruchliwego mostu, powodując ogólne zamieszanie. Gdy stanęła bezpiecznie przy barierce, samochody rozjechały się zapominając o jej istnieniu. Może tylko jakiś pojedynczy kierowca klął na nią cicho, pod nosem.

Zatrzymała się kilkanaście metrów od nich. Nie widziała nic poza metalową szarością poręczy mostu.

Ściągnęła czerwony sweter, ukazując czarny prosty stanik. Rozpuściła falowane włosy, które pod wpływem silnego podmuchu zatańczyły na wietrze. Rozwiązała sznurówki butów, ściągnęła skarpetki. Wszystko rozrzuciła wokół siebie niedbale. Pozbyła się legginsów, delikatnie, drżącymi rękoma, rozpięła biustonosz ukazując kształtne piersi.

Para siedząca nieopodal przyglądała się temu z niepokojem. Greg wyrwany z własnych myśli jeszcze nie do końca powrócił do realności. Elle przyglądała się całej sytuacji bez słowa.

Dopiero w chwili, w której intrygująca dziewczyna przekroczyła barierę i stanęła na palcach wdychając listopadowe powietrze dotarło do nich, co zamierzała zrobić.
- Ona chce skoczyć! – poderwał się na nogi student medycyny i ruszył w kierunku samobójczyni.
Elle została na miejscu. Nie chciała ingerować w wyższe sprawy, wierzyła w przeznaczenie. I tak nic by nie zdziałała.
- Nie skacz! – wykrzyczał Greg w stronę dziewczyny.
- Nie zależy mi na skoku – odpowiedziała.
Zdyszany podbiegł bliżej, tak, że dzieliło ich zaledwie kilka metrów.
- To czemu chcesz skoczyć? – zapytał.
- Bo zależy mi na śmierci .

Mimo sytuacji w jakiej się znaleźli nie mógł nie zauważyć jej niezwykłej urody.
Nagle przejął go lęk o nią. O zupełnie nieznaną osobę. O zwyczajną dziewczynę, której nigdy w życiu nie widział. Nie bał się o to, że ona odbierze sobie życie. Bał się, że ją straci. Taką zupełnie nie znaną mu osobę.

- Nie rób tego, proszę – spojrzał w jej ciemne, szklące się oczy.
- Dlaczego? – zapytała.
Jej pytanie nie było przepełnione bólem. Nie było przepełnione furią. Przywołała mu na myśl dziesięcioletnią dziewczynkę pytającą rodziców, czemu nie chcą jej kupić jeszcze jednej porcji lodów.
- Bo… - nie miał pojęcia jak uzasadnić swoją prośbę. – Bo nie chcę widzieć jak umierasz.
- Ja też wolałabym nie widzieć własnej śmierci – odpowiedziała tym samym tonem. – Dlatego zamknę oczy. Ty też zamknij.
Bał się podejść do niej bliżej, przekonany, że wtedy skoczy.
Podniósł czerwony sweter leżący mu koło nogi.
- Czemu się rozebrałaś? – próbował skupić jej uwagę na sobie.
Wychyliła stopę i zamknęła oczy.
- Mam na imię Greg – podjął ostatnią rozpaczliwą próbę nawiązania z nią kontaktu.
Podziałało. Rozchyliła powieki i oparła stopę o podłoże.
Jego serce zamiast zwolnic uspokojone, gnało szaleńczym tempem.
- Nie chcę wiedzieć jak masz na imię! – wykrzyczała roztrzęsiona. – Odwal się – wycedziła przez zęby, bliska furii.
- Nie masz prawa! – dodała.
Jej głos się załamał.

Greg wykorzystał moment i doskoczył do niej chwytając za jej szczupłe dłonie. Były lodowate. Pociągnął ją w swoją stronę. Nie wiedząc co się dzieje, nie stawiała oporu
Jej ciałem wstrząsały dreszcze. Objął ją mocno otulając drżące plecy. Pozwolił jej płakać, tyle, że to nie był zwykły płacz. Szlochała nie mogąc zaczerpnąć tchu. Nigdy nie widział, żeby ktoś tak płakał.

- Cii – zaszeptał jej do ucha. – Już dobrze właścicielko czerwonego swetra.
Oderwała się od niego i spojrzała mu prosto w oczy. Po policzkach ciekły jej łzy. Włosy poprzyklejały się do czoła.
- Jestem Lisa – powiedziała cicho. – A sweter nie jest mój.
Po chwili znowu wtuliła się w jego pierś, tak jak jeszcze nikt nigdy, łapczywie domagała się czyjejś bliskości.

I wtedy cichutko, kropelka po kropelce, rozpadało się na dobre.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Nie 13:20, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
valerie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:49, 25 Paź 2009    Temat postu:

Niesamowite,serio.

Przeczytałam chyba wszystkie fic'atony z działu Huddy i mogę śmiało stwierdzić,iż ten jest najlepszy. Oryginalny pomysł, brak jako-takich błedów gram. ew. styl. Bardzo podoba mi się motyw wolności, jako osoba,której głównym celem w życiu jest bezgraniczna wolność popieram pogląd na życie głównych bohaterów. Samo samobójstwo Lisy jest opisane w dosyć oryginalny sposób. Jednak pod koniec zabrakło mi czegoś, tak jakby za szybko było skończone. Mimo wszystko wielkie gratulacje i czekam na kolejną Twoją miniaturkę.

wolność,ah ta wolność...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez valerie dnia Nie 11:50, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:57, 25 Paź 2009    Temat postu:

Dziękuję valerie.
Ale skończyłam w takim momencie, ponieważ to nie miniaturka.
Można to potraktować jako prolog do dłuższego fika.
Niemniej, bardzo Ci dziękuję i mam nadzieję, że w dalszych częściach nie zawiodę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
valerie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:00, 25 Paź 2009    Temat postu:

O rany, mój wzrok już na serio poszedł w las. Zamiast NZ zobaczyłam M. Jednak mimo wszystko czekam na ciąg dalszy, bo warto. Gratuluję jeszcze raz.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez valerie dnia Nie 12:02, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:24, 25 Paź 2009    Temat postu:

Cocci więc oficjanie mówię, że jestem oczarowana.
Dla mnie
Jezzz......kocham cię za to, że jesteś z nami, nie myśl, że kiedykolwiek pozwolimy Ci odejść. Twoje fiki mają styl, urok i klasę
Teraz to myślę, że ja powinnam zakończyć karierę przy twoich fikach moje wysiadają na starcie Jesteś moim guru


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 12:25, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:11, 25 Paź 2009    Temat postu:

O matko..
Genialne. Po prostu genialne, jedyne, niepowtarzalne.
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:58, 25 Paź 2009    Temat postu:

Oddaję ci hołd !
Twoje fiki są ... takie urzekające
Mam nadzieję, że następna część pojawi się w mgnienu oka
No, cóż... warto mieć nadzieję
Buziaki dla Ciebie i Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:30, 25 Paź 2009    Temat postu:

Beautiful
Śliczne, cudowne, piękne etc etc...
Znowu się zakochałam!
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:49, 25 Paź 2009    Temat postu:

Na końcu powiedziałam WOW... i nie wiem czy to to tylko zasługa fika, czy tego że z głośników w pokoju cicho sączy się Miles Davis ale... urzekł mnie fik.. razem z muzyką utworzyły coś przepięknego...

Zdobyłabym się na coś więcej niż WOW ale nie bardzo wiem co powiedzieć, jakiś taki niesamowity klimat masz w opowiadaniu.. rozwinę się bardziej przy następnej części .. mogę tak?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:07, 25 Paź 2009    Temat postu:

Coccinella jak dobrze,że do nas szybko wróciłaś
Zaczyna się nieziemsko
Jestem już twoja wierną fanką


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:11, 25 Paź 2009    Temat postu:

Pomysł tak oryginalny, że nie będę się niczego czepiać. Innymi słowy pomysł tak inny, tak niepowtarzalny, że aż piękny (:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:08, 25 Paź 2009    Temat postu:

Jej.
Cudowne! I takie oryginalne.
Cocci, twój talent jest niesamowity!

Tak myślałam, że samobójczynią jest Lisa.

Pięknie wszystko opisane! Utrzymane w takim hmmm... nowojorskim stylu?
Więc padam na kolana i biję pokłony.

Czekam na część dalszą.
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:12, 25 Paź 2009    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:25, 25 Paź 2009    Temat postu: Re: W czerwonym swetrze. W nowojorskim metrze. [NZ]

Coccinella napisał:
Jestem 'megamonotematyczna' we wszystkim co napiszę. HUDDY, Huddy, huddy. Próbowałam stworzyć coś nowego, niezwiązanego. I oto co mi wyszło.



I BARDZO DOBRZE!
urocze
noo, szalona Lisa, nie powiem


ale to ma taki klimat, jest takie OOOCH! co się z tego rozwinie? mam nadzieję, że megamasakryczny fick !

kocham wszystkie Twoje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:36, 27 Paź 2009    Temat postu:

Brak mi słów. Nie sądziłam, że to może się się spodobać tylu osobom. Naprawdę. Dziękuję .Chciałabym odpisać tutaj każdemu z osobna, ale zwyczajnie brak mi czasu. Nawet nie spodziewałam się, że dam radę napisać dzisiaj następny part. Mam nadzieję, że przy tej części nie dałam ciała, bo jakiś cichutki głosik w mojej głowie podpowiada mi "nie wrzucaj tego", ale ponieważ on nie milknie od jakiegoś roku, to nauczyłam się go ignorować joke




Kilka mozolnie machających wycieraczkami samochodów mignęło im przed oczami.

W pamięci zapadł mu tylko jeden. Przestarzały ford z poodpryskiwanym, niebieskim lakierem.

Nie dlatego, że jechał przeraźliwie wolno. Nie dlatego, że przez niego inni kierowcy z furią uderzali w klaksony wykrzykując niecenzuralne słowa.
Po prostu na tylnym siedzeniu, z nosem przyklejonym do szyby, jechała dziewczynka. Na widok nagiej kobiety wtulonej mu w pierś, otworzyła szeroko buzię i wskazała na nich palcem.

Skoncentrowany na analizowaniu tablic rejestracyjnych migających samochodów, próbował odgonić od siebie masę pytań które cisnęły mu się w tej chwili do głowy. Dzięki małej dziewczynce w niebieskim fordzie dotarło do niego, co jest tak naprawdę ważne.

Spojrzał na kruchą istotę, którą obejmował. Dziewczyna zdawała się być w kompletnej rozsypce emocjonalnej.

Przesunął ciepłą dłoń w górę jej pleców i odkrył jakie są chłodne.
Przytrzymał ją delikatnie, zrzucił z siebie kurtkę i otulił nią Lisę zabezpieczając ją przed deszczem i chłodem ulicy, choć na to było już trochę za późno.
Wyglądała jakby przed chwilą wyszła z jeziora.
- Nie jest ci zimno? – zapytał.
- Nie – wyszeptała.
- Będziemy tu tak stać?
- Obojętnie.
- Obojętnie – powtórzył za nią.

Tchnięta sobie tylko znanym impulsem oderwała się od niego zasłaniając piersi rękoma. Wyjęła mu z dłoni wilgotny, czerwony sweter i narzuciła go niedbale. Ubrała legginsy, buty wzięła w rękę.
- Dzięki… za wszystko – rzuciła gdzieś w przestrzeń i ruszyła naprzód chodnikiem. Boso.

Żółto czarna taksówka przemknęła koło nich rozchlapując wokół wodę.
Gregory odwrócił się w stronę Elle i porozumiewawczo skinął na nią głową, kobieta po chwili stanęła przy nim.
- Szczerze wątpię w jej zdrowie psychiczne – zauważyła.
- No to jest nas dwoje.

Dziewczyna jeszcze nie zniknęła im z oczu. Szła szybkim, zdecydowanym krokiem nie spoglądając za siebie ani razu. Nie wyglądała na osobę, która przed kilkoma minutami bliska była odebrania sobie życia. Zapaliła papierosa. Dobiegli do niej w tym samym momencie, kiedy taksówka, na którą machnęła wcześniej zatrzymała się tuż przed jej stopami.

- Stój – Greg przytrzymał drzwi ręką. – Należą nam się chyba jakiej wyjaśnienia?
Wyrzuciła papierosa na chodnik. Wydał cichy syk spadając na mokrą nawierzchnię.
- A co tu wyjaśniać? – odgarnęła mokre włosy z czoła.
- Choćby to, czemu młoda dziewczyna chce popełnić samobójstwo? – zapytał retorycznie.
Spojrzał w jej ciemne oczy, jeszcze do niedawna bliskie obłędu, teraz spokojne i dumne.
Odwróciła wzrok.
- Niech się państwo pospieszą, pogaduszki też doliczam do rachunku – ponaglił kierowca nie przejmując się tym, co przed chwilą usłyszał.
Typowe.
- Liso.
- Ja naprawdę… - nie dawała za wygraną, ale było już za późno na jakiekolwiek sprzeciwy.
Greg pociągnął Elle za sobą i zajęli dwa wolne miejsca z tyłu pojazdu.
- Do „Salvador’s Caffe”, na rogu Sześćdziesiątej Czwartej Wschodniej i Sześćdziesiątej Pierwszej – polecił.


Czuł się niezręcznie jadąc w milczeniu i stykając się z <i>nią</i> ramieniem. Przy każdym wyboju delikatnie ocierali się o siebie.
Ona patrzyła w okno, nieobecna dla nikogo.
On patrzył na swoje dłonie spoczywające na kolanach, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić.
W końcu również i mężczyzna zapatrzył się w okno.

Taksówka w strugach deszczu sunęła leniwie przez Madison Avenue. Mijali wysokie budynki i małe wąskie kamieniczki, sprawiające wrażenie zagubionych Jasi w krainie wielkich fasoli.

Chodniki, tak jak ulice były zdecydowanie za wąskie dla tysięcy ludzi stąpających po nich każdego dnia. Kobiety, kobiety z dziećmi, kobiety z kubkami Stracbucks w dłoni. Kobiety z torbami na zakupy, z torebkami od Gucciego, bez toreb. Kobiety z parasolkami, w płaszczach przeciwdeszczowych, kobiety mokre, mężczyźni.

Na ekrany kin właśnie wchodziło „Lśnienie”. Z oświetlanych bilbordów łypało na niego obłąkańcze spojrzenie Jack’a Nicholson’a, które na powrót przywołało mu obraz wydarzeń sprzed kilkunastu minut.

Mimowolnie jego myśli znów skierowały się w stronę dziewczyny spoczywającej obok.
Pachniała deszczem.

Samobójstwo. Co skłania ludzi do samobójstwa, myślał. Gdyby sam znalazłby się w trudnej sytuacji, odebranie sobie życia byłoby ostatnia rzeczą o jaką by się pokusił. Nie dlatego, że nie dałby się przeciwnościom losu. To nie tak. W gruncie rzeczy był tchórzem, dzieciakiem, który nie poznał jeszcze prawdziwego smaku życia. Śmierć, tak jak dla wielu ludzi była dla niego czymś odległym, niedotyczącym Greg’a House’a – mężczyzny siedzącego tu, w nim.
Tym bardziej dziewczyna spoczywająca obok wzbudzała w nim… podziw. Imponowała mu tym, że gdyby nie on, nie zawahałaby się skoczyć w nieznane. Pokonała strach, z którym rodzi się każdy człowiek. Strach przed śmiercią.
Niekończąca się wędrówka po pustyni, głód, samotność, smutek, wieczne, bezskuteczne poszukiwania własnego miejsca w życiu czy banalne i najprostsze rozwiązanie?
Samobójstwo – odpowiedział sobie w myślach na własne pytanie.

Dojechali na miejsce.

Kawiarenka miała w sobie to nieokreślone coś, co zwabiało tu tłumy. Greg i Elle często w niej przesiadywali rozmawiając o rzeczach błahych i tych niecierpiących zwłoki. Stresowali się egzaminami i zamawiali cafe latte z podwójną pianą. Nazywali to miejsce „małą popołudniową pijalnią”.
Powoli zaczynało się ściemniać.
Światło z kawiarenki wylewało się na chodnik.
Wysiedli z samochodu.


<i> Chwila później. Kawiarnia. </i>


- I tak umrę. Mogę zabić się sama, albo czekać aż ktoś mnie wyręczy – oznajmiła Lisa odrobinę głośniej niż zamierzała.

Ciekawskie głowy odwróciły się w ich stronę, jednak para siedząca na okrągłej, skórzanej kanapie w rogu nie zwróciła na to najmniejszej uwagi.
Dokładnie zastanawiali się nad sensem słów Lisy, a właściwie jego brakiem.

- Twierdzisz, że ktoś chce cię zabić, tak? – zapytała Elle nie kryjąc kpiny w głosie.
Greg kopnął ją pod stołem, Lisa zmierzyła ich surowym spojrzeniem.
- Tak, to właśnie miałam na myśli – odparła poirytowana kobieta w czerwonym swetrze.
Podszedł kelner pytając czy czegoś nie podać.
- Nie dzięki – oznajmiła Elle.
- Trzy cafe latte z podwójną pianą – zamówił Greg.
- Nie piję kawy – uprzedziła Lisa.
- W takim razie dwie latte i woda.
- Och daj spokój! Nie chcę wody, kawy ani czegokolwiek! Przyszłam tu w jednym celu. A teraz, kiedy już wszystko jasne – ściszyła głos, nie chcąc zapewniać stolikowi obok nadmiaru rozrywki. – Pozwólcie, że już pójdę.

Lisa zerwała się z miejsca i otworzyła drzwi wpuszczając do przytulnej kawiarenki chłodne, listopadowe powietrze Nowego Jorku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Wto 18:44, 27 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:34, 27 Paź 2009    Temat postu:

Cocinella napisał:
Mam nadzieję, że przy tej części nie dałam ciała, bo jakiś cichutki głosik w mojej głowie podpowiada mi "nie wrzucaj tego"

Dałaś ciało? Nie... wręcz przeciwnie... proszę cię nie gadaj bzdur bo ja dostaję kompleksów... mogę ci tylko talentu pozazdrościć.

Piszesz ślicznie i już!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:39, 27 Paź 2009    Temat postu:

Ciekawie, bardzo ciekawie
Świetnie piszesz Nie dałaś ciała, wręcz przeciwnie, jestem oczarowana
Pozdrawiam i Wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:45, 27 Paź 2009    Temat postu:

Już jest świetnie a co dopiero będzie później
Coccinella o czym ty mówisz,że niby w którym momencie miałaś dać ciała ty chyba sobie żartujesz jesteś zajebista i piszesz cudownie więc nigdzie ciała nie dałaś.
I nie pozwalam tak ci nawet myśleć.Więcej wiary w siebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:15, 27 Paź 2009    Temat postu:

Jest w tym co piszesz jakaś magia... jak dla mnie.. Twoje opisy tego co widzą bohaterowie są takie rzeczywiste... akcja posuwa się do przodu tak powoli, bez pośpiechu.. nie wiem jak to napisać, jest w tym wszystkim... coś co niesamowicie urzeka..
Przeczytałam sporo fików.. mam wrażenie że znam już na wylot bohaterów i wszystkie możliwe kombinacje czynów jakie mogą popełnić, słów które mogą wypowiedzieć... rzadko się zdarza że fik mnie zaskakuje a tu tak jest. To tak jakby ktoś kto jest przewidywalny nagle został pokazany w zupełnie innym świetle...
Czuje się smutek w bohaterach.. i tym razem jest to coś o czym nie wiem, czego się nie mogę domyślić co się stało, bo mimo że to przecież House i Cuddy to widzę ich jako zupełnie innych ludzi...

Przez to wszystko chciałam powiedzieć że mi się naprawdę szalenie podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:22, 28 Paź 2009    Temat postu:

Dlaczego ja myślałam, że to miniaturka?

Klimat ma fajny, przypomina mi filmy romantyczne, np "Życie usłane różami"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:39, 28 Paź 2009    Temat postu:

Daaawno, dawno temu w trawie czytałam ostatni fik Huddy. Przyznaję, że zdążyłam już zapomnieć, jakie talenty pojawiają się na forum ze swoimi opowieściami. I Ty, Coccinello, niewątpliwie takim talentem jesteś.

Thriller jest gatunkiem (moim zdaniem) bardzo trudnym do napisania. Jeszcze trudniej jest pisać go dobrze - a Tobie to wychodzi ze świetnym skutkiem.

Począwszy od
Cytat:
kilku par niebieskich soczewek

poprzez Lisę i jej
Cytat:
Bo zależy mi na śmierci

skończywszy na
Cytat:
Nie chcę kawy, wody ani czegokolwiek!

Twoja opowieść zaskakuje w każdym kolejnym zdaniu.

Muszę zacytować pewien akapit Twojej opowieści, gdyż jest po prostu perfekcyjny. Nic dodać, nic ująć. Urzekł mnie.
Cytat:
(...) Kobiety, kobiety z dziećmi, kobiety z kubkami Stracbucks w dłoni. Kobiety z torbami na zakupy, z torebkami od Gucciego, bez toreb. Kobiety z parasolkami, w płaszczach przeciwdeszczowych, kobiety mokre, mężczyźni.


Super! Trzymaj tak dalej. Życzę weny (wena? Jakiejkolwiek płci jest Twoja/ój.) przy tworzeniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:50, 28 Paź 2009    Temat postu:

Zgadzam się z evi, ba, ja nawet powiem, że cały fik jest perfekcyjny. Od samego początku ma to coś. Jak każdy fik naszej Cocci. Twoje pomysły świadczą o twoim geniuszu. Masz tak charakterystyczny styl pisania, że tylko pozazdrościć. No i oczywiście tej wybujałej wyobraźni Powinnaś pomyśleć o karierze scenarzystki. Serio. W końcu mielibyśmy ciekawe seriale w Polsce
Co do drugiej części tekstu podoba mi się Twoja dokładność opisów, malujesz nam przed oczami te miejsca i uczucia naszych bohaterów, nie spieszysz się, wszystko jest tak jak być powinno, powoli do przodu i ciągle trzymasz czytelnika w niepewności, co się stało? Kto chce zabiś Lisę? Czy to aby ta Lisa, którą znamy?Właśnie.... postać Lisy, no, normalnie szok, nigdy nie obsadziłam bym jej w takiej roli, ale to znaczy, że i dla mnie jest nadzieja, że z szalonego liska może wyrosnąć coś statecznego i rozsądnego
Ciekawi mnie rakcja House'a, co zrobi? Czy będzie jej szukał, a może znów, ją uratuje, gdy będzie chciała naga, nie wiem skoczyć z dachu. Jeśli chodzi o Ciebie nawet nie próbuję niczego przewidywać, pewnie i tak rozłożysz nas wszystkich na łopatki
Wena i to ty jesteś talenciakiem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 13:52, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:11, 28 Paź 2009    Temat postu:

nono... podoba mi się.

to opowiadanie ma w sobie taki klimat jaki lubię. ciemne nowojorskie kawiarnie, zimne listopadowe powietrze i melancholia tłukąca się o szyby taksówki...

czekam na ciąg dalszy.;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:21, 31 Paź 2009    Temat postu:

Jakastam, Martusiu14, IloveNelo, Anna lee., Justykacz - dziękuję!
Monad - łaał, to cudowne móc przeczytać coś takiego, naprawdę!(pomińmy, że niezasłużonego ) dziękuję .
Evi - bardzo się cieszę, że Ci się spodobało. Niesamowity komentarz, dziękuję
Lisku. Po pierwsze *trzask w pysk* . Przez twój komentarz mam opory z wrzuceniem następnej części, bo boje się, że nie sprostam oczekiwaniom. Po drugie... czytałam to z taaakim uśmiechem na twarzy i bardzo Ci dziękuję. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy. Trochę naginasz rzeczywistość na plus, ale ja tam nie protestuję

I z radością stwierdzam, że od następnego odcinka akcja się thrillerowo rozkręci. Show time!




- O mnie się nie martw – zapewniła Elle przewracając kolejną stronę Times’a.
Greg posłał jej wdzięczne spojrzenie, w biegu włożył kurtkę i wypadł na zewnątrz. Dwa ostatnie stopnie dzielące go od chodnika pokonał skokiem, wpadając tym samym pod nogi starszej kobiecie.
- Bardzo przepraszam – bąknął.

Kilka straconych sekund a już nie potrafił odszukać sylwetki Lisy w plątaninie świateł i kolorów.

W końcu dostrzegł ją przechodzącą deptakiem w stronę Central Parku. Głowę spuściła nisko, otulona ramionami przymknęła oczy. Nie otworzyła ich nawet kiedy usłyszała za sobą czyjeś kroki.

- Czemu to robisz? - zapytała tylko.
- Czy wszystko musi mieć swoją przyczynę? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Zatrzymała się i otworzyła oczy.
- Gdyby nie miało, życie byłoby bez sensu.
- Masz zamiar spróbować jeszcze raz? – zapytał skupiając się na jakimś obiekcie daleko za nimi.
- Nie – odpowiedziała.
Patrzył na nią zmieszany.
- Krótkie „nie”. Nie licz na żadne pseudofilozoficzne wywody – wyjaśniła.
- I teraz tak po prostu odejdziesz?
- Każde z nas odejdzie własną drogą.

Rzuciła mu ostatnie spojrzenie. Nie przepełnione bólem ani goryczą. W jej oczach nie czaił się już obłęd, nawet niepewność.
Nic, tylko zwykła, pozbawiona wyrazu, chłodna obojętność.
Kiedy zrobił pierwszy krok, z każdym kolejnym było łatwiej. Oddalał się od niej, sto metrów, dwieście. Nie oglądał się za siebie, nie myślał o niej. Powoli wracał do siebie. Świata realności, spokoju. Miejsca, gdzie wszystko da się wyjaśnić.

Skręcił w The Mall. Nie wiadomo kiedy zapadł zmrok. Kroczył wyłożoną kamieniami alejką patrząc pod nogi, od czasu do czasu spoglądając w górę. Co jakiś czas pojawiały się zielone ławeczki, imitacje łóżek dla bezdomnych, miejsca odpoczynku, wyciszenia.

Pachniało zimą.

Liście niemal całkowicie opadły. Drzewa przerzuciły się na tryb delikatnej nagości.
Minęło go kilkoro ludzi.
Pod nogami znalazł banknot pięciodolarowy. Podniósł go i schował do kieszeni, tak na szczęście.

Sam nie wiedząc kiedy znalazł się na Manhattanie. Ulice nie były już tak zatłoczone, szczególnie w jego dzielnicy. Skręcił w Siedemdziesiątą Drugą Zachodnią. Kolorowe światła neonów nie raziły już tak bardzo, za to coraz częściej spotykał prostytutki.
Stały w ciemniejszych zakamarkach. Głęboki dekolt, kusa spódniczka, ostry makijaż, wyzywająca poza. To wszystko stało się znakiem rozpoznawczym kobiet lekkich obyczajów.
Normalnie nie przeszedłby obojętnie, a już na pewno byłby zainteresowany, ale nie dziś.

Dziś było inaczej. Czuł się… rozbity, niepewny. Jedyne o czym marzył to własne skrzypiące łóżko na ciemnym poddaszu i kubek zielonej herbaty.
Udawał sam przed sobą. Oszukiwał się, że wydarzenia dzisiejszego dnia nie miały na niego żadnego wpływu. Że emocje spłynęły po nim, a dziewczyna stała się zamazaną przeszłością.

Z silną świadomością wewnętrznej pustki wszedł do swojej kamienicy.
Nie była jednym z tych nowoczesnych budynków stawianych na masową skalę. Właściwie z zewnątrz wygadała jak budowla do rozbiórki. Szare, ozdobione grafami ściany, stare okna i skrzypiące schody. Jednak w tym zrujnowanym budynku wielu ludzi znalazło swoje małe <i>miejsce</i>.
Na ostatnim piętrze, w ciasnej kawalerce, w sam raz na kieszeń studenta Greg House znalazł swoją własną przestrzeń.

Kiedy pokonał ostatnie stopnie dzielące go od numeru „13/44” sięgnął pod odpadający kawałek dykty i wyłowił klucz. Zatopił go w zamku i ciemnozielone drzwi uchyliły się zapraszająco.
Przekroczył próg i zapalił światło.
Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak zostawił rano.

Totalny chaos, bezład i anarchia. Bielizna zawieszona na klamce. Biustonosz w rozmiarze D walający się po podłodze. Brudne naczynia, porozrzucane książki i pojedyncze elementy garderoby. W rogu mały składzik pustych butelek po Heinekenie i opakowań po jedzeniu na wynos.
Bardzo przytulne mieszkanie.
Mikroskopijna kuchnia połączona z jadalnią zdawała się być jedynym miejscem w którym można było postawić stopę bez konsekwencji jej stracenia.
W drodze do biurka zgarnął parę leżących mu na drodze przedmiotów i położył je na blacie kuchennym.
Ściągnął plecak, kurtkę powiesił na wieszaku.

Małe wiekowe radio stało na parapecie, a z jego głośników sączyła się cicha melodia. Znowu zapomniał je wyłączyć. Podszedł i wyregulował głośność, tak, że głos Franka Sinatry w piosence „New York, New York” niósł się po mieszkaniu znacznie wyraźniej.

Zajrzał do lodówki w nadziei na coś do jedzenia, a kiedy jego nadzieja ulotniła się równie szybko jak pojawiła, zrezygnowany wziął się za porządki. Kiedy całość wyglądała już znośnie usiadł na kanapie i twarz schował w dłoniach. Trwał tak chwilę, chcąc pozbierać myśli. Niedane mu było jednak nacieszyć się chwilą skupienia i tak potrzebnej samotności.

Odezwał się dzwonek do drzwi.

O tej porze przeważnie nie spodziewał się jakichkolwiek wizyt. Podniósł się z miejsca i skierował w stronę dochodzącego dźwięku.
Pociągnął za klamkę.
Na progu stała przemoczona i wyraźnie zmarznięta Lisa. Patrzył na nią nie wiedząc jak powinien zareagować. W jednej chwili jakby opuściły go emocje. Otworzył drzwi szeroko w zapraszającym geście. Nie odzywał się. Czekał aż ona coś powie.

Usiadła na kanapie i otuliła się ramionami.
Greg podszedł do szafy i wyłowił z niej koszulę. Może nie wyglądała zachęcająco, ale przynajmniej była czysta. Podszedł do dziewczyny i wyciągnął do niej rękę, na której spoczywało ubranie. Spojrzała na niego szklistymi oczyma.
- Mogę tu przenocować?
- Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać? – zapytał zbity z tropu i poruszony zaistniałą sytuacją.
- Szłam za tobą – odparła ze szczerością.
Sięgnęła po koszulę i po chwili zniknęła za drzwiami toalety.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Sob 20:26, 31 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:32, 31 Paź 2009    Temat postu:

Cocci, Cocci, Cocci, miszczuniu
szła za nim , m u s i a ł a !
powiedz mii, co będzie dalej?

czuję Nowy Jork w każdym zdaniu tego opowiadania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin