Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Walcząc [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:30, 09 Maj 2009    Temat postu:

Świetna część!
Coś tak czułam, że Greg nie ma HIV. I coraz bardziej podziwiam całą wielką intrygę, która uknułaś na temat historii Cuddy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:08, 10 Maj 2009    Temat postu:

Podobało mi się Scribo.
Podobał mi się mężulek Cuddy, traktujący House'a tak jak pewnie powinien być potraktowany. Podobało mi się to, że Greg nie ma HIV, podobały mi się sceny z kaczuszkami.
Ale od momentu wybudzenie House'a i spojrzenia na koperty wiedziałam, że to Cuddy jest pozytywna. Mam nawet swoją teorię na temat tego jak się zaraziła, ale chyba jej nie zdradzę.

Tak więc czekam na dalszą część twojego fika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:28, 10 Maj 2009    Temat postu:

Scribo, najechałaś na mnie kiedyś, że to nie fair zarażać Renesmee HIV'em, a ty sama zrobiłaś to Cuddy .
Od chwili, kiedy House dostał te wyniki wiedziałam, że jedno z tej dwójki będzie pozytywne. A skoro Greg był za mały...
Proszę, zrób coś, żeby było dobrze *patrzy wzrokiem Kota w Butach ze "Shreka"*

A ten Mike... nie wiem, co Lisa mu powiedziała o House'ie, a co sam się domyślił, oceniając jej zachowanie. I to, że ktoś, na czyją cześć nazwała syna, jest jego lekarzem. Napadł na House'a, może i słusznie, mimo że diagnosta jest gorzej zagubiony, niż gdyby trafił do labiryntu w "Czarze ognia". W każdym razie, ten wyjazd nie był dla Cuddy dobry. A może właśnie był? Moze to właśnie pozostanie by ją całkowicie zniszczyło? I to Lisa chciała, by Mike się z nią rozwiódł? Tyle pytań... Tak mało odpowiedzi...

Przynajmniej Greg świetnie dogaduje się z House'em. Chociaż spodziewam się, że Mike - jako mąż - był naprawdę dobry dla Cuddy, mimo iż wiedział, że go nie kochała, to jako ojciec się nie sprawdza. Syn w ogóle nie jest do niego podobny... a już na pewno nie z charakteru...

Och, Scribo, na temat stylu, w jakim piszesz, nie będę się wypowiadać, bo wiadomo, że to jeden z najlepszych na forum . Podziękuję ci teraz za te optymistyczne momenty, gdzie House użerał się z Meg i Alice, gdzie zmuszał do mowienia Clina, gdzie przekomarzał się z Cuddy i jej (tylko jej?) synkiem...

Ten odcinek był niesamowity... może nie szczęśliwy, ale poruszający i pozostający na długo w pamięci, dotykający poważnych spraw, życiowy.......... Masz niezwykły talent, szczegolnie, jak pisałaś o wewnętrznym działaniu House'a. Cudo. Czekam na kolejną część...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:06, 12 Maj 2009    Temat postu:

Uff... W końcu to napisałam. Wiem też co ma być w następnej części, ale nie wiem, kiedy znajdę czas, żeby to dokńczyć. Cóż, jakoś się zorganizuje. Ale obawiam sie, że moze pojawić isę nawet tygodniowa przerwa - trzeba powyciągać oceny. Np. mam dwa dni, żeby zrobić stronę internetową od podstaw No, ale nieważne...
Dzięęęękuuję za komentarze po raz kolejny i ściskam was wszystkich moocno.

Odc. 6

Zabrakło mu słów. Najzwyczajniej w świecie zabrakło mu słów. Wszystkie uleciały z niego jak powietrze z przekłutego balona. Wie… Ale jak to wie? Jak może wiedzieć i być tak spokojna, nieporuszona?
Nie myślał logicznie – o tym, że wściekanie się nic nie pomoże, że jest chora i on tego nie zmieni. Nie w tym przypadku.
Stał tam, a cisza się przeciągała. Patrzyła na niego bez słowa, nie zamierzając mu niczego ułatwiać. Jej twarz była nieporuszona, jakby wyrzeźbiona z marmuru. Utrzymana w stanie całkowitej bierności, neutralności, obojętności. Jak gdyby nic się nie liczyło.
Chciał spytać jak, dlaczego? Nie mógł. Opuścił głowę, nadal utrzymując kontakt wzrokowy. Pokręciła laską w miejscu. Napięcie zaczęło rosnąć, gęstnieć, elektryzować się. To była jedna z tych sytuacji, które przerastają ich uczestników. Czuli się jak aktorzy, którzy dostali zbyt długą rolę i zapomnieli tekstu. Nigdzie nie było suflera.
Szybkim ruchem obrócił się i wyszedł. Bo z tysięcy wyjść ucieczka jest zawsze tym najprostszym.

*
Greg. Tak, to jest to. Musi myśleć o Gregu. Musi myśleć o jego chorobie, o tym jak ją zdiagnozować i jak wyleczyć. Tylko, że wyczerpali już wszystkie opcje. Albo była to jedna z tych rzeczy, które już sprawdzali, albo coś całkiem nowego. Musiał wiedzieć czego ma szukać!
Przeklął w myślach drzwi, które nie chciały trzasnąć. Z rozmachem domknął je laską, wywołując jedynie cichutki odgłos. Czuł na sobie spojrzenia współpracowników. Odwrócił się do nich, gotów wrzeszczeć, wyzywać, niszczyć wszystko wokół. Siedzieli tam, gdzie zwykle, każde na swoim miejscu. Patrzyli na niego wyczekująco, ale w ich spojrzeniach było coś jeszcze… Coś, na co wcześniej nie zwracał uwagi. Nie, nie szacunek – szanowali go wszyscy. To było coś innego. Sympatia, troska? Nie wiedział. Ale te spojrzenia sprawiły, że złość z niego wyparowała. Co dałoby mu wrzeszczenie na nich? Kolejnych bliskich ludzi, których by stracił?
– To smutne – powiedział cicho Clint. House nie wiedział co zrobiło na nim większe wrażenie: że powiedział to Clint, czy to, że nie było to banalne i irytujące „przykro mi”.
Tylko skinął głową. Meg przyglądała mu się uważnie – wiedział, że właśni go analizuje. I po raz pierwszy nie obchodziło go, do jakich wniosków doszła.
– To nie koniec świata – powiedziała tylko. Miał ochotę zaśmiać się histerycznie. A jednak go obchodziło – bo znowu trafiła w samo sedno. Tylko, że ona już chyba nie miał świata, który mógłby się skończyć.
– Ona nie jest jedyna – powiedziała cicho Alice, mrużąc delikatnie oczy – wiedział, że oznaczało to, że jej wypowiedź miała dwa znaczenia. Mógł wybrać sobie to, które poprawiłoby jego nastrój. Tylko, że w tej chwili nie był pewien: z jednej strony przecież wiedział, ze wiele osób ma HIV i normalnie żyje. Z drugiej zaś stwierdzenie Alice było fałszywe – dotarło do niego, że ona była jedyna. Jedyna, która mogła z nim wytrzymać, jedyna, z którą mógł wytrzymać on. Jedyna w swoim rodzaju. Jedyna w ogóle. Dla niego. Szkoda tylko, że otarło to o niego dopiero po tym, jak poznał łatwość, z którą może ją stracić – czy przez wyjazd, czy przez chorobę. Wiedział, ż nie myśli racjonalnie – ale kto powiedział, że miłość jest racjonalna?
– Diagnozy – powiedział.
Alice westchnęła.
– Nie mam pojęcia szefie. Mogę mu zrobić toksykologię, ale wątpię, żeby czterolatek dawał sobie w żyłę.
– Zrób – zgodził się House. – Teraz już nic mnie nie zdziwi.
Rudowłosa jednak nie wstała. Dalej siedziała i czekała na rozwój wypadków. Nie zwrócił na to uwagi i spojrzał na Meg i Clinta.
– Jakieś pomysły?
– Sprawdzę czy w Michigan nie było ostatnio jakichś epidemii – zaproponowała Meg.
– Sprawdź.
– Neurologia – rzucił Clint, chociaż nic na to nie wskazywało.
– Dobra.
Patrzył na nich, a oni na niego. Nie ruszali się z miejsc.
– Na co czekacie? – spytał, lekko zirytowany.
Rzucili sobie znaczące spojrzenia.
– Trzymaj się szefie – powiedziała w końcu Alice i całą trójką opuścili pokój.
House ukrył twarz w dłoniach. Cały świat postanowił obrócić się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Były mąż Cuddy naskakuje na niego chcąc, żeby trzymał się od niej z daleka. Cuddy ma wspaniałego synka, którego polubił. Cuddy ma HIV. Cuddy, która jest jego Cuddy, a jednocześnie kimś zupełnie innym. Nienawidził takich chwil.

*
Wyszła do łazienki. Obserwował ją zza rogu, a kiedy przeszła dalej, wkroczył do sali Grega. Jeszcze nie był gotowy na rozmowę z nią.
Chłopiec podniósł wzrok znad prześcieradła, w które się wpatrywał.
– Cześć – uśmiechnął się maluch.
– Cześć – odpowiedział House. – Przyniosłem ci nową grę.
– Super – ucieszył się blondyn.
Podawał mu ją, kiedy nagle się zatrzymał.
– Co jest? – spytał dzieciak.
– Możemy pogadać?
– Jasne – zgodził się.
House usiadł obok niego i oparł brodę na lasce. Świdrował chłopca wzrokiem. Kilka spraw nie dawało mu spokoju.
– Wiesz, że możesz umrzeć.
Blondyn przekrzywił głowę obok.
– Wszyscy umierają.
– Tak. Kiedyś. W przyszłości, jakimś nieokreślonym punkcie czasu. Ale ty możesz umrzeć całkiem niedługo.
– Powinienem płakać? – spytał zaskoczony chłopiec.
– Okazać, że rozumiesz, że się boisz.
– Nie boję się – zaprzeczył chłopiec.
House nie rozumiał. Przecież to był tylko dzieciak – jeszcze nie rozumiał co to śmierć.
– Dlaczego?
– Po co? To nie ma znaczenia. Śmierć i tak przyjdzie. Wolę myśleć o tym jako o czymś nieuniknionym, zwykłym.
– Nie obchodzi cię że umierasz? Sądzisz, że to może się stać tu i teraz?
– Oczywiście, że nie – zaprzeczył Greg. – To jest tak jak w tej grze. Walczymy z tymi złymi. Każdy z czymś walczy. Albo z życiem, albo ze śmiercią.
Diagnosta spojrzał na chłopczyka. Mówił zbyt dorośle. Ale może właśnie tak działa śmierć? Sprawia, że ci, którzy nie będą mieli szansy dożyć późnych lat, dorastają zbyt szybko? Naciskają guzik na video i przewijają życie, dorosłość w przód?
– Z życiem walczą ci, którzy jeszcze nie zauważyli, że ich prawdziwym wrogiem jest śmierć, bo ona to życie po prostu kończy. I wtedy ich walka nie ma znaczenia – powiedział w przypływie natchnienia House.
Greg uśmiechnął się.
– Więc też rozumiesz.
Tak. Rozumiał. Przy okazji pojął też kilka innych rzeczy.
– To co, gramy? – spytał House, chcąc odgonić ponure myśli. Przecież chłopak wcale nie musiał umierać. Mógł jeszcze odzyskać utracone dzieciństwo, utracony odcinek życia. I on tego dopilnuje.
– Pewnie – ucieszył się chłopiec.
Włączyli PSP, gotowi spędzić szczęśliwe popołudnie. Diagnosta przymknął oczy, a obraz delikatnie się rozmazał. Czekał, aż gra się załaduje.
Dobiegł go dogłos kaszlu – nic dziwnego, w końcu Greg był chory. Jedynym, co go zdziwiło, były czerwone plamki na białym ekranie. Otworzył szeroko oczy, a obraz się wyostrzył. Czerwone plamki okazały się być kropelkami. Kilka z nich wsiąkało już w białą powierzchnię prześcieradła. Mały kaszlał krwią.
W jego głowie coś zaskoczyło, jakby jakaś zapadka znalazła się na swoim miejscu. Potrzebował tylko dowodu. I jeszcze kilku informacji.
– A właściwie, to skąd ty się tam wziąłeś wczoraj wieczorem? Czemu nie spałeś? Przecież nie rozmawialiśmy tak głośno, żeby cię obudzić.
Chłopiec zarumienił się delikatnie.
– Od jakiegoś czasu nie mogę spać – wyznał cicho.
Wszystko pasowało. Wszystko.
– Byłeś ostatnio w Arizonie?
– Nie – rozległ się głos przy drzwiach. Cuddy własnie wróciła.
– Byłem – odezwał się cicho Greg.
Trudno powiedzieć kto był bardziej zaskoczony – House czy Cuddy.
– Z tatą – dodał.
Lisa zmarszczyła brwi.
– Przecież Mike mieszka w Michigan, tak jak my.
– Dostał zlecenie i pojechaliśmy tam na jeden dzień, ale prosił, żebym ci nie mówił, bo byłabyś zła – powiedział cichutko Greg.
– Zła? – spytał z głosem przepełnionym taką dziwną boleścią… – Jak mogłabym być na ciebie zła?
House nie mógł nie zarejestrować tej miękkości w jej głosie, gdy mówiła do chłopca. Przestał słuchać. Szybko pobrał krew Grega.
– Muszę to jeszcze sprawdzić – pomachał fiolką – ale już przysyłam Meg z antybiotykiem. Wygrywasz w tej walce mały – powiedział House, niemal wesoło. Cuddy wyłowiła w jego głosie ulgę. Zaczęła się zastanawiać, czy to, co zrobiła, naprawdę było potrzebne… – i czy House jej wybaczy, kiedy się dowie? Chyba powinna powiedzieć Wilsonowi. Albo tamtej, no, Alice. A może Flintowi? Wyglądał na takiego, co nie wygada – właściwie wydawał się w ogólnie nie mówić zbyt dużo. A może Meg? No, ale najpierw…
– Co mu jest?
– Choroba legionistów – odparł wesoło House i wyszedł. Czuł, że przynajmniej tyle mógł dla niej zrobić – wyleczyć jej synka Nie miał pojęcia, że jeszcze za wcześnie na świętowanie. Że to jeszcze nie koniec.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:49, 12 Maj 2009    Temat postu:

Scribo
Ja naprawdę, bardzo, ale to bardzo lubię twoje fiki.
Są opowiadania i tasiemce, na których czasem płaczę, przy których kręcę nosem albo zachwycam się nimi. Twój (oprócz oczywiście tego, że zalicza się do ostatniej kategorii) jest jednym z tych fików które zwyczajnie lubię. A takie są dla mnie najlepsze.
Podoba mi się twój styl, dialogi, fabuła. Cała ta historia jest naprawdę niezłą intrygą!

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tego dzieła.


tFoja największa fanka,
ECC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:25, 13 Maj 2009    Temat postu:

WoW! Scribo!
Jestem pod wrażeniem, od początku w tym fiku jest coś takiego...
No...coś takiego, ze cały czas nie wiem co się stanie dalej...
Tak po prawdzie, to uważałam, ze sytuacja obróci się tak, że mały Greg okaże się synem House'a
No ale nic...
Bardzo pozdrawiam i czekam na kolejne części!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:01, 13 Maj 2009    Temat postu:

Jedna uwaga na sam poczatek, niezbyt fajna:

Cytat:
Cały świat postanowił obrócić się o trzysta sześćdziesiąt stopni.


po 360 stopniach wszystko jest w tym samy miejscu

Co mi się najbardziej podoba - przypomina mi to odcinek, chwilę, w której wszystkim wydaje się, ze juz wiedzą, będzie w porządku, a wcale nie będzie

Cytat:
– To smutne – powiedział cicho Clint. House nie wiedział co zrobiło na nim większe wrażenie: że powiedział to Clint, czy to, że nie było to banalne i irytujące „przykro mi”.


Clint w tej chwili skojrzył mi się z Kutnerem, nie wiem czemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:18, 13 Maj 2009    Temat postu:

Jeden z moich ulubionych ficków! Zwłaszcza pierwsze części były cudowne. Cuddy wracająca po dłuższym czasie, w którym to House oczywiście nie potrafił o niej zapomnieć. Bajka

Dalsze części przybrały nieco inny bieg niż się spodziewałam (HIV) ale z niecierpliwością czekam na kolejne części! mam nadzieję, że szybko znajdziesz czas na pisanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:28, 13 Maj 2009    Temat postu:

Nie no normalnie uwielbiam tego małego Grega
Cześć szósta napisana jak marzenie
Jak na moje Greg jest bardzo podobny do Hous'a może jeszcze sie dowiemy w następnych częściach że to on jest jego ojcem

czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:50, 13 Maj 2009    Temat postu:

Scribo jak zawsze jestem oczarowany kolejną częścią

Mam ochotę na więcej ( ) Bo jak wiadomo - apetyt rośnie w miarę jedzenia

Poruszyła mną rozmowa Grega z House'm (dziwnie to brzmi) o śmierci . Absolutny majstersztyk

Cytat:
Czuł, że przynajmniej tyle mógł dla niej zrobić – wyleczyć jej synka Nie miał pojęcia, że jeszcze za wcześnie na świętowanie. Że to jeszcze nie koniec.


Zakończenie dokładnie takie jak lubię Będzie się wiele działo, komplikacje i kłody rzucane pod nogi diagnosty - I'd like it

Nie mogę doczekać się next part


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katarzyna
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice/Kluczbork

PostWysłany: Pią 9:20, 15 Maj 2009    Temat postu:

Przeczytałam całość i podoba mi się. Mam jedynie kilka zastrzeżeń, ale inaczej nie byłabym sobą. Rozmowy jakie House przeprowadza z małym Gregiem, brzmią tak, jakby rozmawiało ze sobą dwóch starszych ludzi po przejściach, a nie mężczyzna i czterolatek. Na Twoim miejscu bym to nieco zmieniła, rozumiem Twój zabieg - chciałaś z chłopca zrobić błyskotliwego, rozgadanego, inteligentnego dzieciaka, ale rozmowa o śmierci jako czymś nieuniknionym ? Do tego dochodzi kilka literówek, ale to nic ważnego - każdemu się zdarzają.

Dawno nie zaglądałam do działu fików, ale cieszę się, że trafiłam na ten - czyta się przyjemnie, a i historia inna niż pozostałe.
Czekam na kolejną cześć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Pią 9:20, 15 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:06, 25 Maj 2009    Temat postu:

Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam zepsuty komputer i mnóstwo zadań domowych. Ale już nadrabiam i wklejam nową część. Dziękuję za komentarze

Odc. 7

Wszystko wydawało się układać. Rozwiązał zagadkę, Greg wyzdrowieje, Cuddy będzie mu wdzięczna… A może jednak nic się nie ułożyło? Cuddy może i będzie mu wdzięczna, ale pozostanie chora. I jej nie wyleczy. Co więcej, wyjedzie. Wróci do swojego życia, wychowywania Grega, a on… On też wróci do zwykłego życia. Tylko, że wcale nie był pewien, czy tego chciał.
Piłeczka rytmicznie odbijała się od ściany. Nawet na nią nie patrzył – po co? I tak zawsze odbijała się w tym samym miejscu i w to samo miejsce spadała. A tam czekała już na nią wyciągnięta ręka. Ruchy były dokładne, niemal mechaniczne.
Raz, dwa, trzy… Gdzie ta piłka?! Teraz powinna spaść mu na rękę, ewentualnie uderzyć o ziemię, a tymczasem…
Otworzył oczy. Stała przed nim – taka jaką pamiętał, zupełnie jakby miała święte prawo tam przebywać. Pewna siebie, piękna, uśmiechnięta, uparta, seksowna…
Złapała jego piłeczkę. Jego piłeczkę!
Zrobił minę dziecka, któremu odebrano ulubioną zabawkę. Patrzył na nią spode łba, kiedy na jej twarz wypływał powoli uśmieszek samozadowolenia i przekory.
– Buu – oświadczył. – Ja chcę moją piłeczkę…
– No nie wiem, czy ci ją oddam…
– Ale chyba sobie zasłużyłem? Właśnie uratowałem twojego syna.
Udała, że się namyśla.
– No nie wiem… Skąd wiedziałeś – zapytała z innej beczki.
– Najpierw piłeczka – targował się.
Uśmiechnęła się zadziornie.
– Najpierw odpowiedź.
– Nie to nie – odparł, z pozoru obojętnie.
– Kawy? – spytała nagle po chwili milczenia.
– To mój gabinet, więc to ja powinienem to zaproponować – zauważył.
– A zrobiłeś to?
– Nie – przyznał.
– No właśnie – odparła, zaczynając krzątać się po gabinecie, dalej trzymając piłeczkę poza zasięgiem jego rąk. – Czyli chcesz?
– Niech będzie – zgodził się. Uwielbiał jej kawę.
– Masz tylko jeden kubek – zauważyła, zalewając kawę gorącą wodą.
– Przeszkadza ci to? – spytał z łobuzerskim uśmiechem,
– Nic a nic – odparła spokojnie.
Upiła łyk. Było gorące – nic dziwnego.
– Ja też chcę – oburzył się. Chyba nie zamierzał wypić wszystkiego sama, prawda?
– Najpierw odpowiedz – upierała się.
Westchnął z rezygnacją. Dla jej kawy wszystko.
– Czytałem niedawno artykuł o jej wybuchu w Arizonie. Bez fałszywej skromności – skojarzyłbym to od razu, gdybyście powiedzieli mi, że tam był.
– Gdybym wiedział to bym ci powiedziała – odgryzła się, podając mu kubek.
Nachylił się do niej w fotelu. Najpierw upił łyk – oczywiście było pyszne. Co z tego, że oparzyło mu podniebienie, skoro smak wszystko wynagradzał.
– A czemu ci nie powiedział?
– Nie chcę, żeby wyjeżdżał daleko beze mnie.
– Nie ufasz Mike’owi?
– Nie o to chodzi.
– Więc o co? – Był naprawdę zainteresowany.
Przygryzła wargę.
– Chcę zawsze być blisko niego, bo… Boję się. Boję się, że coś mu się stanie, i że…
– Że nie będziesz dla niego najważniejszą osobą na świecie – przerwał jej w pół słowa – i że Mike może stać się na tyle dobrym ojcem, że Greg będzie wolał mieszkać z nim. Że dalej będziesz go mieć, ale jednocześnie go stracisz.
Nie odpowiedziała, tylko spojrzała w okno.
– Nienawidzę tego, że wiesz o mnie więcej, niż ja sama o sobie – powiedziała cicho po chwili, po czym rzuciła w niego piłeczką, obróciła się i wyszła.
Siedział tam dalej, z kubkiem w połowie już pustym w jednej ręce i złapaną właśnie piłeczką w drugiej. Miał rację – i zaczynał tego nienawidzić. Właściwie nie dziwiło go to. Macierzyństwo zawsze było jej największym marzeniem. Kiedy w końcu je zrealizowała sama myśl o choćby cząstkowej jego utracie wprawiała ją w skrajne przerażenie. Greg by dla niej najważniejszy – poświęciła mu swoje życie. Całe swoje poprzednie życie, jakby wymazała te wszystkie lata. Jaki to paradoks – wróciła na chwilę do starego życia, żeby ratować nowe.

*
I znów szła do jego gabinetu. Tyle, że tym razem miała gorszy humor. Zdecydowanie gorszy – leczenie nie działało. Z Gregiem było coraz gorzej.
Otworzyła drzwi. Zastała go tam, gdzie zostawiła go pięć godzin wcześniej. Spał w fotelu, a broda opadała mu swobodnie na pierś. W pierwszej chwili zawahał się, jakby nie miała serca go budzić. We śnie wyglądał tak niewinnie.
Opamiętała się – jej dziecko umierało. Nie czas na roztkliwianie się.
– House – powiedziała głośno.
Otworzył oczy i prawie natychmiast skupił na niej wzrok.
– Znowu przyszłaś zabrać mi piłkę? – spytał z bezczelnym uśmieszkiem. – Nie dam. Schowałem ją przed tobą.
Nie pozwoliła, by uśmiech wypłynął jej na twarz.
– Zmień leki – powiedziała stanowczo.
Uniósł brwi.
– A co jest nie tak z obecnymi?
– No nie wiem… Może na przykład o, że nie działają?
Brwi wróciły na swoje miejsce po to, by się zmarszczyć.
– Teraz dostaje cyprofloksacynę – powiedział powoli. – To najsilniejszy z dostępnych antybiotyków, zresztą reszta jest stosowana wymiennie.
Wiedziała co to znaczy, ale nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
– Wymyśl coś House – poprosiła. Jej głos niebezpiecznie zaczynał podbiegać pod histeryczny.
Skrzywił się. Co miał jej powiedzieć? Więc jednak… Więc jednak nawet tego nie mógł dla niej zrobić – wyleczyć jej synka.
– Przepraszam – wyszeptał. Mówił to szczerze. Naprawdę było mu przykro, że życie jest takie nie sprawiedliwe. Nie; że to śmierć jest taka.
– I na co mi to? – spytała ze złością. Odwróciła się i wyszła. Dlaczego nie mógł dać jej choćby nadziei?

*
Czy płakała? Nie była pewna. Stała tam, na jego dachu, a łzy spływały jej po policzkach. Ale czy to na pewno był płacz? Ona uważała raczej, że namacalny dowód na jej bezsilność. Że to koniec wiedziały już nawet jej gruczoły łzowe.
Nawet nie miała odwagi żeby siedzieć tam, z Gregiem, kiedy antybiotyki okazały się nieskuteczne podane zbyt późno. I czuła się winna. Gdyby nie była tak zaborcza w stosunku do Grega Mike na pewno by jej powiedział o tym wyjeździe, a House postawiłby diagnozę szybciej. I jej synek by żył.
Nie, nie mogła być tego pewna. Ale z jakiegoś powodu wolała tak myśleć. Wolała być winną, niż pozwolić, by winien był los, luby by nikt ani nic nie ponosiło tej winy.
– On jest tylko człowiekiem – usłyszała głos za sobą. Obróciła się. Przy wejściu stała Meg.
Cuddy pokręciła głową.
– Mógł… Gdyby wcześniej… On… – Nie mógł odnaleźć właściwych słów.
– Nie – przerwała jej blondynka. – Nie mógł. Nikt nie może wszystkiego, nawet House. I chociaż niektórzy przyrównują go do boga, to nie jest nim. Grega nikt nie może uratować.
Nie chciała w to wierzyć. Ale nie miała wyjścia.
– Zrobiłam wszystko co mogłam – powiedziała cicho Cuddy.
– Wiem – odparła młodsza dziewczyna.
– I zrobiłabym więcej – dodała przez łzy.
– Wiem – powtórzyła. – Posłuchaj… To jest tak: każdy z nas walczy. Z czymś innym, to fakt, ale walczymy. Greg walczy ze śmiercią, ty walczysz z wyrzutami sumienia, ze wspomnieniami, ze swoim życiem, ze zmianami. House też walczy, tylko że inaczej… On walczy ze sobą. Z uczuciami, z emocjami, z tym, by ich nie pokazywać. Walczy o to, by być samo wystarczalnym, by na nikim mu nie zależało, żeby nigdy się nie zawieść. I te walki… Nie zawsze się je wygrywa. I ja mam wrażenie, że House przegrywa swoją, że chce ją przegrać. Ty też przegrywasz. I Greg też. Ale czasami jest tak, że musimy pogodzić się z porażką.
Teraz była już pewna, że płacze. Do łez dołączyły spazmatycznie łapane oddechy, wstrząsane szlochem ramiona i łamiący się głos. Wolała nie myśleć nad słowami Meg, bo miał sens. A ona wolałaby, żeby było na odwrót.
– Wykorzystałam wszystkie szanse – chlipała. – House’owi naprawdę zależało, widziałam to. Ale ja mu… Ja mu nie ufałam, więc zagwarantowałam sobie jego poczucie winy. Wtedy byłam już pewna, że się uda, a… Nie udało się.
Meg skinęła głową, ale po chwili zmarszczyła brwi. Poczucie winy? Zaraz…
– Poczucie winy? – powtórzyła na głos.
– Poprosiłam Clinta o pomoc – mówiła cicho, czuła, że musi komuś o tym opowiedzieć, bo inaczej oszaleje. – I ja… Sfałszowałam wyniki testu na HIV.
Meg cofnęła się o krok.
– Co zrobiłaś? – spytała niedowierzając. – I Clint ci pomógł?
Cuddy kiwnęła głową, z miną świadczącą o nękających ją wyrzutach sumienia.
– O kurde – szepnęła Meg. To wszystko plątało się coraz bardziej. Wolała nie myśleć co będzie, kiedy House się dowie…

*
W tym samym czasie w kostnicy na stole do sekcji siedział Greg House. Siedział tam sam, czekając aż poczucie winy nadejdzie i zje go w całości. Zastanawiałs ie, czy był dostatecznie smaczny…
Drzwi otworzyły się i weszła Alice.
– Szefie… – odezwała się.
Nie doczekała się odpowiedzi.
– Szefie, myślę, że jest ktoś, z kim powinieneś porozmawiać.
– Psychoterapeuta? Notariusz? Grabarz? – zgadywał ponurym głosem.
Przygryzła wargę.
– Też. Ale może zaczniesz od pacjenta?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo mi na nim zależy.
Uśmiechnęła się smutno.
– Opuść gardę szefie. Nie możesz walczyć przez całe życie. Czasami trzeba po prostu pozwolić się zranić.
– Po co? – spytał. – Jedyne co to przyniesie to ból.
– Tobie. A przeciwnikowi?
– Zapewne frajdę. Ale czemu miałbym uszczęśliwiać przeciwnika?
– Ty jesteś przeciwnikiem szefie. I zawsze byłeś.
Opuścił głowę i spojrzał na dziewczynę spode łba.
– Jeśli teraz pójdę się z nim zobaczyć, to…
– To pokażesz mu, że ci zależy. To ostatnia rzecz, jaką możesz dla niego zrobić – zauważyła.
– I dla niej – dodał.
– I dla niej – zgodziła się.
– House wstał, ale zatrzymał się.
– Czemu to ty przyszłaś ze mną rozmawiać, a nie Meg? – spytał podejrzliwie.
– Ciągnęliśmy losy – odparła krzywiąc się.
– I…?
– I przegrałam – wyjaśniła z cierpiętniczą miną.
Uśmiechnął się nieco złośliwie i wyminął Alice. Musiał się z kimś zobaczyć.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:53, 26 Maj 2009    Temat postu:

Zdecydowanie jeden z moich ulubionych fików fabuła niebanalna, dialogi ciekawe, trzyma w napięciu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:57, 26 Maj 2009    Temat postu:

^___^ piękne (nowe kaczuszki są jeszcze cwańsze! o.O), czekam na C.D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:13, 26 Maj 2009    Temat postu:

Cuddy - oszukuje
House - troszczy się
Jak można tego fika nie kochać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:00, 26 Maj 2009    Temat postu:

W związku z nagłym przypływem wolnego czasu w dniu dzisiejszym, umieszczam nowy odcinek Spodziewajcie się jeszcze najwyżej dwóch części, bo trzeba to w końcu zakończyć.

Odc. 8

Drzwi rozsunęły się cicho. House wszedł do środka z bardzo niepewną miną. Na łóżku siedział mały Greg. Ciężko oddychał, miał zaczerwienione policzki i błędny wzrok. Wydawał się być przerażony, samotny, smutny. Zaraz, zaraz… Gdzie była Cuddy? Czy nie powinna teraz siedzieć przy swoim ukochanym dziecku?
– Cześć – powiedział blondyn, po czym zaniósł się kaszlem.
– Cześć – odpowiedział diagnosta.
Usiadł na krześle przy łóżku. Nie odzywał się, bo tak naprawdę nie wiedział co ma powiedzieć. Właściwie to gdyby nie Alice to nigdy by tu nie przyszedł. Był skołowany.
– Nie jestem na ciebie zły – powiedział nagle chłopiec.
– Dziękuję – odpowiedział House cicho.
– Nie za to – ciągnął maluch. – Tylko że… Nie przyszedłeś do mnie wcześniej. Czemu?
– Bo umierasz.
– To czemu pracujesz w szpitalu? – spytał zaskoczony dzieciak. – Tutaj ludzie umierają codziennie. Skoro tak to przeżywasz…
– Nie dlatego, że to śmierć, tylko dlatego, że to twoja śmierć.
– Och. A czemu przejmujesz się moją śmiercią?
– Bo cię lubię – odparł bez wahania House.
– Dlaczego?
– Bo… – urwał. – Tak po prostu.
– Aha… A dlaczego nie ma tu mamy? – błyskawicznie przeskoczył na inny temat, zaspokoiwszy swoją ciekawość.
– Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą diagnosta.
– Przykro mi, że nie przyszła – powiedział po chwili Greg. – Od kiedy jestem chory, ona mnie unika. Chyba się boi. Nie chce się zarazić.
– Boi się – zgodził się House. – Ale nie zarażenia.
– To czego? – zdziwił się chłopiec.
– Nie czego, tylko o co. Boi się o ciebie.
Maluch milczał przez chwilę.
– To… Kiedy już umrę, to powiedz jej, że nie jestem zły, że była tchórzem i nie przyszła. I że ją kocham.
House milczał przez chwilę. Nigdy jeszcze nie czuł się tak bezsilny jak teraz.
– Powtórzę – obiecał.

*
W tym samym czasie Alice wróciła do gabinetu. Clint siedział przy stole i przeglądał jakąś dokumentację medyczną. Dziewczyna opadła na krzesło.
– Uff… I po krzyku.
Clint skinął głową, nawet nie podnosząc wzroku.
Niestety, Alice nie dane było odpocząć, bo już po chwili do pomieszczenia wparowała wściekła Meg.
– Co to miało być?! – wykrzyknęła od progu. I Alice i Clint spojrzeli na nią zaskoczeni.
– Ale co? – zdziwiła się rudowłosa lekarka.
– Clint, do jasnej cholery, co ty odwalasz?!
Teraz Alice patrzyła zaskoczona to na jedno, to na drugie i próbowała ustalić co się stało.
Clint wzruszył ramionami. Najwyraźniej miało to oznaczać, że nie wie o co chodzi. Chociaż równie dobrze mogło to być zwykłe „nie twoja sprawa”.
– Jak mogłeś zrobić to House’owi? – wściekała się.
W głowie Alice zakiełkowało podejrzenie…
– Zgwałcił go? – spytała zaciekawiona dziewczyna.
Oboje rzucili jej zirytowane spojrzenia.
– Gorzej! – obwieściła Meg.
– Wykastrował? – próbowała dalej.
– Jeszcze gorzej – burknęła blondynka.
– Wiem! Przeprowadził operację zmiany płci!
– Nie Alice! Sfałszował wyniki testu na HIV Cuddy!
– Co?!
– Naprawdę.
Obie przerwały rozmowę, by rzucić Clintowi wściekłe spojrzenia.
– Masz coś na swoje usprawiedliwienie? – spytała Alice surowym tonem, natychmiast wczuwając się w rolę.
Mężczyzna po raz kolejny wzruszył ramionami. Tym razem definitywnie oznaczało to: „raczej nie”, chociaż nie możemy wykluczyć możliwości, że po prostu miał to gdzieś.
– Czemu to zrobiłeś? – spytała Meg, już spokojniej.
– Bo mnie prosiła – odpowiedział.
– I to wszystko? A nie uznałeś może przypadkiem, że to jest… Ja wiem? Może na przykład nieuczciwe? Wredne? Podstępne? Okrutne?
– Nie przesadzajmy – zaoponował Clint.
– Przecież my nie przesadzamy – zdziwiła się Alice. – To najprawdziwsza prawda.
– Chciała uratować swoje dziecko za wszelką cenę. Pomogłem jej.
– Usiłowałeś pomóc – skorygowała Alice. – On i tak umiera. I to powiesz House’owi jak wygląda rzeczywistość.
– Niech sama mu powie – zaprotestował Clint. A przynajmniej próbował to zrobić, bo miny koleżanek natychmiast uświadomiły mu, że protesty nie mają większego sensu. Po prostu będzie musiał to zrobić, czy mu się to podoba, czy nie.

*
– Co tu się dzieje? – spytał zaskoczony Mike.
– Cii! Przeszkadzasz! Ona zaraz powie mu, że jest w ciąży… – strofował go House.
– Ciekawe, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka – zastanawiał się głośno Greg.
Wood spojrzał na nich z politowaniem. Obaj – mężczyzna i chłopiec – wbijali wzrok w ekran przenośnego telewizorka. Akcja General Hospital pochłaniała ich bez reszty.
– Greg – Mike odchrząknął – przyprowadziłem Katie.
Chłopiec błyskawicznie oderwał wzrok od ekranu i skierował go na wysoką, szczupłą blondynkę stojącą przy jego ojcu.
– Ciocia Katie! – wykrzyknął.
House przyjrzał się jej uważnie, potem zerknął na chłopca. Potem spojrzał jeszcze na Mike’a i doszedł do ciekawych wniosków. Ta cała Katie i Wood najwyraźniej byli małżeństwem.
– Cześć szkrabie – uśmiechnęła się do niego.
– Opowiesz mi bajkę? – spytał szybko chłopczyk.
– Pewnie – odpowiedziała. Podeszła do krzesła na którym siedział House. – Mógłby pan…?
Diagnosta wstał.
– Wpadnę do ciebie później.
Greg rzucił mu podejrzliwe spojrzenie.
– Nie kłamiesz?
– Oczywiście, że nie.
– No to w porządku. Będę czekał.
House wyszedł z pomieszczenia ze świadomością, że świdrują go spojrzenia wszystkich obecnych. Niestety, ledwie zdołał zniknąć za załomem korytarza, a już dogonił go Mike. Najwyraźniej nie był zachwycony.
– W co ty grasz House?
– Co?
– Czego chcesz od mojego syna?
House uniósł brwi. Czy z tym gościem było coś nie tak? Najpierw czepiał się go za rozmowę z Cuddy, teraz z Gregiem.
– Rozumiem, że dla ciebie coś takiego jak bezinteresowna rozmowa nie istnieje, ale niektórzy potrafią po prostu spędzać razem czas bez żadnych ukrytych motywów – powiedział House, urażonym tonem. Kpina zawsze pozwalała wyjść z sytuacji z twarzą.
Mike wyglądał na śmiertelnie obrażonego.
– Trzymaj się od niego z daleka!
– Myślałem, że jestem jego lekarzem…
– Nie wyglądałeś, jakbyś rozmawiał z nim o jego zdrowiu.
– Więc jak wyglądałem?
– Jakbyś… Się z nim bawił.
– Aha, rozumiem. Czyli teraz nie dostarczamy umierającym pacjentom ani odrobiny radości.
– On umiera?
– Nie wiedziałeś o tym?
Mike cofnął się o krok, jakby diagnosta uderzył go w twarz.
– Przez ciebie – dodał po chwili bezlitośnie House. – Przez wyjazd do Arizony.
– Nie – zaprzeczył słabo Wood. – Niemożliwe.
– A jednak.
Pokręcił głową.
– Jak myślisz, czy zabicie jej synka i kłamstwo podchodzi już pod zranienie Cuddy? – spytał House, woląc nie zastanawiać się nad tym, jak wielkim jest dupkiem.
Wood rzucił mu nienawistne spojrzenie.
– Jak możesz?
Diagnosta wzruszył ramionami.
– Nie jesteś ode mnie lepszy. Nie masz prawa decydować o tym, czy będę się zadawał z Gregiem czy Cuddy. Więc nawet nie próbuj.
Pokręcił głową.
– Po tym co zrobiłeś… Na twoim miejscu wstydziłbym się jej pokazać na oczy, Gregowi zresztą też.
– A co takiego do cholery zrobiłem?!
Mike tylko dalej kręcił głową.
– Nie rozumiem cię House.
Diagnosta warknął zniecierpliwiony. I poszedł dalej, zostawiając Mike’a samego, żeby uporał się z wiadomością o śmierci syna.

*
Kiedy wszedł do gabinetu zastał Alice i Meg z rękoma skrzyżowanymi na piersiach i wzrokiem utkwionym w Clincie, który znajdując się na środku pokoju swoją niemrawą miną wskazywał, że wolałby być gdziekolwiek indziej.
– Co jest? – spytał zniecierpliwiony House.
– No mów – pospieszyła go Alice.
Clint wykręcił palce.
– Bo widzisz szefie, Clint zrobił coś bardzo niedobrego – zaczęła Meg, i rzuciła lekarzowi wyczekujące spojrzenie.
Mężczyzna spojrzał na House’a jak skazaniec.
– Ja i Cuddy sfałszowaliśmy wyniki testu na HIV. Ona jest zdrowa.
Jego świat, dotychczas obrócony do góry nogami, teraz upadł i rozbił się na tysiące maleńkich kawałeczków.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:35, 26 Maj 2009    Temat postu:

Ekstra..

ps. wcale nie masz racji mówiąc, że trzeba to kończyć niech się nie kończy .....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:36, 27 Maj 2009    Temat postu:

Suuuper *.*

zUy Clint *zaciera łapki*

Czekam na C.D ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:09, 27 Maj 2009    Temat postu:

Uhh Scribo *rozpływa się*

niesamowite opowiadanie, świetny klimat. Nowe kaczuszki po prostu mistrzostwo, o niebo lepsze niż te w oryginale
czekam z niecierpliwością na cd.

pozdrowienia,
Cocci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Śro 9:09, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:37, 27 Maj 2009    Temat postu:

Jejuuu.. już nie mogę się doczekać kolejnej części. Ciekawa jestem jak House rozmówi się z Cuddy na temat zafałszowania testu..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:12, 27 Maj 2009    Temat postu:

Ja chce następną część !!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:25, 27 Maj 2009    Temat postu:

Oj!
Coraz ciekawiej.
Wybacz mi, Scribo. Nie jestem w stanie wydusić z siebie czegoś konkretnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:58, 07 Cze 2009    Temat postu:

Tak jak obiecałam, fika nie porzuciłam. A zatem pojaiam sie wraz z następnym odcinkiem
Dedyk dla wszystkich komentujących

Odc. 9

Już dawno nie poruszał się z taką prędkością o własnych nogach. Ból nie miał znaczenia. Musiał ją znaleźć – jak najszybciej. Musiał nią potrząsnąć, porozmawiać, czy raczej nawrzeszczeć. Prawie biegnąc mijał zaskoczonych lekarzy i pielęgniarki.
Meg, Clint i Alice zgubili się już po trzech minutach od rozpoczęcia poszukiwań – czyli złapania przez niego laski i opuszczenia gabinetu bez słowa wyjaśnienia.
Sprawdzał już dosłownie wszędzie. Gdzie ona była?!
Stał przed wejściem na dach. A może…?
Nie zastanawiając się dłużej otworzył klatkę i wszedł na schody. Pokonał je w rekordowym tempie i już po chwili wypadł na chłodne, wieczorne powietrze New Jersey. Był na dachu. Tak jak ona.
Siedziała tuż przy krawędzi, z podkulonymi nogami i czołem opartym o kolana. Wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. A właściwie smutku i rezygnacji.
– Co ty do cholery najlepszego zrobiłaś?! – krzyknął. Emocje dawno już opadły: wrzeszczał z premedytacją.
Poderwała głowę jak oparzona. Na jej twarzy widział mokre ślady łez.
– Meg ci powiedziała? – właściwie było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
– Nie.
– Clint? – spytała zdumiona.
– Sam zauważyłem.
– Co? Jak?
Patrzył na nią przez chwilę. Była wyraźnie zdezorientowana – cóż, taki był jego zamiar.
– Trudno nie zauważyć – parsknął.
Zamrugała.
– Dobra… To… O czym ty mówisz House?
– O twoim dziecku, które umiera. I o tym, że ciebie nie ma przy nim.
Dopiero po chwili do niej dotarło co powiedział.
– Och… Bo ja myślałam... Że… – urwała, decydując, że lepiej będzie nic nie mówić.
– Że dowiedziałem się, że nie masz HIV – dokończył za nią.
Po raz kolejny zbił ją z tropu.
– Nie jesteś zły? – spytała ostrożnie.
– Każdy kłamie.
– Ale nie w kwestii życia i śmierci.
– Dlaczego nie?
Nie odpowiedziała.
– Nie jestem zły, że to zrobiłaś. Za to jestem zawiedziony powodem.
– Co? – spytała z niedowierzaniem. – Zrobiłam to z powodu Grega…
– Nie – przerwał jej. – Zrobiłaś to, bo mi nie ufasz. Nie wierzyłaś, że się w to zaangażuję. Okazuje się, że tak naprawdę mnie nie znasz. A ja nie znam ciebie.
Milczała. Wiedziała jak się zachowała. Nie sądziła, by jeszcze kiedyś mogła spojrzeć mu w oczy.
– Masz zamiar w końcu do niego iść?
– Ja… – chciała skłamać, ale w ostatniej chwili się zatrzymała. – Nie, nie sądzę – przyznała.
– Tak myślałem – skinął głową.
Zwróciła wzrok na horyzont.
– On jest dla mnie wszystkim. Czy ty chciałbyś patrzeć jak najcenniejsza dla ciebie rzecz się rozpada, umiera, znika? Ja nie jestem dostatecznie silna.
– Jesteś – powiedział cicho.
– Nie – zaprzeczyła. – To mój syn, a ja nie umiem nawet na niego spojrzeć, żeby nie czuć wyrzutów sumienia, poczucia winy… Nie, z tych rzecz to nawet się cieszę, ale najgorsze są… Tęsknota, rozpacz, poczucie straty…Myśl, że za kilka dni ten pokój będzie pusty, a za kilka kolejnych zajęty przez nowego pacjenta. Że miejsce jego śmierci będzie tak zwyczajne, prozaiczne, codzienne… Że nie będzie miało nic z niego – zaczynała mówić coraz mniej składnie, a jej głos się łamał.
Teraz to on nie mógł znaleźć słów. Odpowiedź pojawiła się sama, nagle. Chwycił mocniej laskę i dokuśtykał do niej. Zadarła głowę do góry i patrzyła na niego dużymi, pełnymi zdumienia oczami. Podszedł tak blisko, że mógł zobaczyć łzy zlepiające jej rzęsy.
– Kochasz go. Kochasz go i nie chcesz by umierał. A czy chcesz, żeby w chwili śmierci widział dookoła tylko obce twarze lekarzy, by pamiętał cię jako tchórza? On za tobą tęskni, chce cię zobaczyć – urwał na chwilę, żeby zaczerpnąć oddech. To co miał zaraz zaproponować… Nie było proste. – On i tak umiera. Więc… Nie ma sensu, żeby tu leżał. Możemy zabrać go gdzieś, gdziekolwiek.
– House… – szepnęła cicho. Nigdy nie podejrzewałaby go o taką wrażliwość, przywiązanie, człowieczeństwo…
Wyciągnął do niej rękę. Chwyciła ją i wstała.
– Dziękuję ci – powiedziała tak cicho, że prawie niedosłyszalnie.
Wzruszył ramionami.
– Robię to dla Grega.
I dla ciebie też – dodał w myślach.

*
Rozsunął drzwi i pozwolił jej wejść przodem.
– Lisa? – rozległ się zaskoczony głos.
– Katie – szepnęła Cuddy.
Blondynka wstała i padła Lisie w ramiona. Stały tak przez chwilę przytulone, nie zważając na zdumione spojrzenie House’a, naglące Mike’a, czy zachwycone Grega.
– Gdzie byłaś? – spytał Wood, przerywając chwilę.
Kobiety oderwały się od siebie. Cuddy spojrzała na byłego męża. Nie miała pojęcia co ma mu powiedzieć. Koniec końców okazał się być lepszym rodzicem niż ona.
– Musiała coś załatwić – zamiast niej odpowiedział House.
Wood rzucił mu niechętne spojrzenie.
Lisa tymczasem podeszła do łóżka synka. Greg usiadł i uśmiechnął się.
– Przyszłaś – powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć zaskoczenie.
– Tak – zgodziła się. Poczuła, że oczy niebezpiecznie jej wilgotnieją. Zamrugała gwałtownie, by odgonić łzy, ale te nieposłusznie wymknęły się spod powiek. Spływając wyżłobiły w policzku palącą ścieżkę powstrzymywanych emocji i uczuć. Chciała powiedzieć mu tyle rzeczy, pokazać świat, pobyć z nim jeszcze trochę dłużej. Nie było słów zdolnych zastąpić te, których n nigdy nie wypowie, nie było już świata poza tym małym pokojem, nie było obecności mogącej przegonić wiszący nad chłopcem cień śmierci.
– Co teraz? – zapytał.
Próbował coś powiedzieć. Naprawdę się starała, ale głos nieposłusznie uwiązł jej w gardle. Może to i dobrze – i tak nie wiedziałaby, które słowa są odpowiednie.
– Teraz jedziemy na wycieczkę – powiedział zamiast niej House.
Mike zaniepokojony uniósł głowę.
– Zaraz, zaraz…
W tej chwili drzwi się otworzyły, a do środka wpadł Clint. Spojrzał najpierw na Cuddy, potem na House’a, a następnie na Mike’a.
– Dobrze, że pan tu jest! – wykrzyknął. Diagnosta gapił się na niego w kompletnym szoku. Clint z własnej woli wypowiedział pełne zdanie! I w dodatku… Najwyraźniej miał zamiar powiedzieć więcej. – Meg zauważyła u pana oznaki bardzo poważnej choroby, musimy natychmiast zacząć leczenie!
House spojrzał na Wooda. Przecież facet był okazem zdrowia!
– Ale… Jakiej choroby? – zapytał zdezorientowany Mike.
– Wie pan co to rotawirus?
– Tak.
– A hemoroidy?
– Tak.
– A posocznica?
– Nie…
– To jest właśnie posocznica.
– Czy to zaraźliwe? – zapytała zaniepokojona Katie.
– Nie… – Clint zawahał się. – Ale lepiej będzie, jeżeli pani z nami pójdzie, przyda się ktoś kto pomoże mu w czasie leczenia. Proszę za mną.
Mike podniósł się, a Katie natychmiast do niego doskoczyła, mamrocząc coś w stylu „wszystko będzie dobrze kochanie”. Kiedy wychodzili, House usłyszał jeszcze jak Wood zadaje Clintowi dość kłopotliwe pytanie, a mianowicie:
– Co miały do tego hemoroidy i rotawirus?
Lisa, Greg i House zostali sami.
– Więc możemy już iść – oświadczył diagnosta, odnotowując sobie w pamięci, że ma odpuścić Clintowi ten przekręt z HIV w ramach wdzięczności.
– Dokąd? – zdziwił się mały.
House przechylił głowę na bok.
– Tam, gdzie kończą wojownicy.
I Greg i Cuddy spojrzeli na niego zbici z tropu.
– Tak, to zabrzmiało dość podniośle i w ogóle, ale… Z twojego na angielski?
House skrzywił się.
– Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że swoją wypowiedzią was zainspiruję i coś wymyślicie.
Cuddy zaśmiała się nerwowo.
– A ty House? Gdybyś miał umrzeć, to gdzie by to było?
Mężczyzna odwrócił głowę i wbił wzrok w horyzont.
– Żadne miejsce nie wydaje się dość dobre, aby w nim umierać. Na szczęście nie muszę podejmować takiej decyzji. Greg? Gdzie chcesz… przegrać? – Za jakiegoś powodu nie mógł się zmusić, by wprost zapytać go o umieranie.
Chłopiec przygryzł wargę.
– Ja… – zawahał się. – W domu. Chcę poddać się w domu.
– Posłuchaj kochanie… Nie zdążymy dojechać do domu i…
– Nie – przerwał jej Greg. – Nie chodzi mi o Michigan. Dom to… Nie tylko miejsce. To ludzie. Chcę, żebyś ty tam ze mną była mamo. Ale nie chcę, żeby to był szpital. To musi być dom. Niekoniecznie nasz, ale dom.
Cudy spojrzała na House’a pytająco. Nie musiała nic mówić, i tak zrozumiał.
– Nie ma problemu. I tak miałem zamiar otworzyć schronisko dla bezdomnych – parsknął, podnosząc się z fotela i odłączając chłopca od aparatury.
Teraz mieli zabrać go do domu.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:15, 07 Cze 2009    Temat postu:

Scribo poddaje się.
Tą części mnie rozwaliłaś
Czytając to popłakałam się jak małe dziecko
Brak mi słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:42, 07 Cze 2009    Temat postu:

Scribo...
piękne i wzruszające.
Intryga Clinta... fenomenalna.
Cytat:
– Nie ma problemu. I tak miałem zamiar otworzyć schronisko dla bezdomnych
.
Cały Hałsiu

Niestety boje się następnej części...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin