Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Z turbulencjami do szczęścia. [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:20, 31 Mar 2013    Temat postu: Z turbulencjami do szczęścia. [Z]

Witam, zszokowanych

To też miało być krótkie, ale się rozpisałam. Ups.
Chyba mobilizują mnie komenty Lisek.
Bez wielkich dramatów, moja wersja ich związku.
Okroiłam trochę zespół, wstępują Forman, Chase i 13.
13 i Forman nadal są parą.
Oby udało mi się to skończyć.

Życzę wszystkim udanych i wesołych świąt.
Zaczynamy:

Odkąd postanowili, że oboje całkowicie, bez żadnych zahamowań, zaangażują się w ten związek, a House oficjalnie poznał Rachel minęły trzy tygodnie. Piątkowy wieczór
planowali spędzić u Cuddy. Nie mieli jeszcze wtedy pojęcia, że pojawi się przeszkoda, której nie przewidzieli. Z wszystkimi swoimi problemami między sobą nie podejrzewali nawet, że ich związkowi może zagrozić coś z zewnątrz. Z góry zakładali, że są zdolni schrzanić go zupełnie sami. Wydarzenia tego wieczoru miały wyprowadzić ich z błędu. House zapukał do drzwi około wpół do siódmej, przywitał go pocałunek w policzek i zapach popcornu.
Poza przelotnym 'cześć' do bawiącej się na podłodze Rachel nie poświecił małej większej uwagi. Dziewczynka z kolei wręcz przeciwnie. Przerwała ożywioną dyskusje, którą do tej pory prowadziła między lalkami i obserwowała uważnie gościa. Spochmurniała, gdy tylko przekroczył próg domu. Kiedy Cuddy podała mu piwo córka wstała i pobiegła do swojego pokoju. Zdziwiona jej niecodziennym zachowaniem matka poszła za nią.
- Co tu robisz? Zaraz zamawiamy pizzę i obejrzymy bajkę.
- Nie chce, żeby tu przychodził
– oznajmiła zaskakując ją jeszcze bardziej.
- Co?
- Haws. Nienawidzę go
– podniosła głos Rachel.
- Nie mów tak. To nie prawda.
- Prawda. Jest głupi, niech sobie idzie.
- Rachel! Nie mówimy w ten sposób o nikim
– próbowała uspokoić małą, jednocześnie nerwowo spoglądając w kierunku drzwi. Diagnosty jednak tam nie było.
- Jest.
- Zaprosiłyśmy go na pizzę. To nie ładnie.
- Nie ja i nie chce pizzy. Chce żeby poszedł.
- Nie możesz się tak zachowywać. Co się stało?

Na korytarzu tuż za drzwiami stał House przysłuchując się wymianie zdań, nie żeby musiał się specjalnie wysilać, krzyki małej słychać było w całym domu. Po uporze w jej głosie wiedział, że rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku. Uznał, że najprościej i najbezpieczniej dla wszystkich będzie jak zostawi je same. Zajrzał do pokoju. Obie brunetki stały naprzeciwko siebie z zaciętymi minami, ewidentnie żadna nie planowała ustąpić. W innej sytuacji było by to nawet zabawne.
- Lepiej będzie jak sobie pójdę – oznajmił przerywając napiętą ciszę.
- Nie musi…
- Cuddy.
- I dobrze
– wtrąciła Rachel patrząc mu prosto w oczy i zakładając ręce.
- Rachel! - skarciła ją Lisa, zawstydzona jej zachowaniem - - Poczekaj tutaj, zaraz do ciebie wracam.
To powiedziawszy wyszła na korytarz go odprowadzić. Drogę do drzwi wyjściowych dorośli pokonali bez słowa. Sytuacja była trudna i niezręczna dla obojga. Byli zaskoczeni, nie wiedzieli, co powiedzieć drugiemu, ani jak samemu sobie z tym poradzić. Zdecydowanie nie tak miał wyglądać ten wieczór. Nieco za szybko, jak dla obojga zatrzymali się przed drzwiami.
- Przepraszam. Nie wiem, co w nią dziś wstąpiło.
- W porządku
– skłamał ubierając kurtkę.
- Nie jest w porządku. Porozmawiam z nią i dowiem się, co się stało.
- Przynajmniej będę miał czas dla Jimmiego. Stęsknił się za mną.
- Pozdrów go ode mnie.

Patrzeli na siebie jeszcze chwile, po czym Lisa chwyciła go za kurtkę i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go dłużej niż początkowo zamierzała, ale i tak krócej niżby sobie tego życzyła. W ten sposób chciała go zapewnić, że cała ta sytuacja nie zmieniła jej uczuć do niego.
- Przełożymy to na inny wieczór.
- Trzymam cię za słowo.

Jej przesłanie zostało odebrane głośno i wyraźnie. I tak, House wyszedł, a ona wzięła głęboki oddech i skierowała się do pokoju. Do tej pory zdążyła się już zorientować, że bycie rodzicem miało swoje gorsze chwile i ta z pewnością do nich należała. Rachel siedziała na podłodze, plecami do niej.
- Musisz wiedzieć, że bardzo nie ładnie tak wypraszać gości – stwierdziła na początek. Dziewczynka nie zareagowała.
- Powiesz, czemu jesteś zła na House’a? – jej pytanie ponownie spotkało się z ciszą.
- Nic? A taka byłaś rozmowna – kontynuowała podchodząc bliżej - - Kochanie, powiedz mi, o co chodzi.
- O nic
– upierała się córka.
- Jak mi nie powiesz to nie pomogę.
- I dobrze. Chce spać.
- Jest jeszcze wcześnie.
- Chce spać.

Mała zacięła się i było jasne, że teraz niczego nie wskóra.
- Idź się przebierz, zaraz przyjdę do łazienki.
Cuddy nie rozumiała, co się dzieje. Nie wiedziała też jak powinna zareagować. Zupełnie się tego nie spodziewała. Nie miała pojęcia, czy powinna naciskać na wyjaśnienia, czy odpuścić.
Czy zachowanie córki to chwilowe grymasy, czy oznaka poważniejszego problemu. Dopiero w tym momencie po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że córka może go nie zaakceptować. Chciała być z Housem tak długo, że nawet nie brała tego pod uwagę. Sądziła, że córka z czasem przyzwyczai się do nowej sytuacji, co jeśli się myliła? House spojrzał w okno domu. To był rekord, nawet jak na niego. Rachel jeszcze go nie znała, a już go nienawidziła. W swoich najbardziej optymistycznych przewidywaniach podejrzewał, że minie miesiąc do ich pierwszego poważnego kryzysu. Kolejny rekord. Na pobiciu żadnego z nich specjalnie mu nie zależało. Rozczarowany przebiegiem wieczoru wsiadł na motor i ruszył przed siebie nieco gwałtowniej niż powinien.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 22:45, 17 Cze 2013, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:29, 31 Mar 2013    Temat postu:

Myślę, że chyba witam "ucieszonych" albo "skaczących z radości" byłoby bardziej odpowiednim stwierdzeniem
Rozpisanie się jest czymś co bardzo lubię, zwłaszcza, gdy chodzi o takiego autora
"Bez wielkich dramatów" - wspominałam już jak bardzo Cię lubię
"Oby udało mi się to skończyć" - nawet nie myśl, że Ci odpuścimy, wiesz, jak to jest dasz palec, chcą rękę, przepadłaś

Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać, zawsze, gdy myślę, że w Huddy napisano już wszystko, Ty udowadniasz, że wystarczy chcieć i bum! Mamy coś nowego. Kłaniam się za to w pas. Zwykle Rachel i House'a widzimy świetnie się dogadujących ze sobą, a tutaj taka niespodzianka, choć mam nadzieję, że koniec końców i tutaj będzie ok, że to nic poważnego. Druga ważna sprawa to to jak wciągająco piszesz, gdy czytelnik kończy rozdział, na siłę przewija ekran licząc, że jednak jest już jakiś ciąg dalszy (piszę z doświadczenia )

"Odkąd postanowili, że oboje całkowicie, bez żadnych zahamowań, zaangażują się w ten związek, a House oficjalnie poznał Rachel minęły trzy tygodnie. Piątkowy wieczór
planowali spędzić u Cuddy. Nie mieli jeszcze wtedy pojęcia, że pojawi się przeszkoda, której nie przewidzieli. Z wszystkimi swoimi problemami między sobą nie podejrzewali nawet, że ich związkowi może zagrozić coś z zewnątrz. Z góry zakładali, że są zdolni schrzanić go zupełnie sami." - pierwsza perełka, pomijam fakt, że to początek tekstu, takie rzeczy to tylko u agnieszki

Zachowanie Rachel strasznie intrygujące, nie mam pomysłu, co mogło się stać, czy House coś jej powiedział, czy po prostu nie chce się mamą z nikim dzielić, czy jeszcze coś innego. Właśnie za to lubię Twoje teksty, nie masz pewności dopóki nie przeczytasz ciągu dalszego. Reakcja House'a, oczywiście, że wychodzi, jak najdalej od problemów
"- Przynajmniej będę miał czas dla Jimmiego. Stęsknił się za mną." - oczywiście, nie wiem czy zauważyliście, ale chyba każdy moment jest idealny na pojawienie się James'a Wilsona

"Dopiero w tym momencie po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że córka może go nie zaakceptować. Chciała być z Housem tak długo, że nawet nie brała tego pod uwagę. Sądziła, że córka z czasem przyzwyczai się do nowej sytuacji, co jeśli się myliła?" - Bardzo trafne zdanie. Myślę, że nikt z nas o tym nie pomyślał, a znając House'a chyba trzeba było. Masz odemnie plusa stąd do wieczności za takie przedstawienie sprawy.

Chyba nie muszę pisać, że umieram z ciekawości, co dalej i jak wielką frajdę nam dałaś decydując się na coś dłuższego, to jak wymarzony zajączek

Weny i czasu,
lis.

Edit.
Zapomniałam dodać, że fajny tytuł Ci wyszedł


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 12:31, 31 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:36, 31 Mar 2013    Temat postu:

Muszę przyznać, że uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy ff. Mam nadzieję, że będziesz nas zaszczycać nowymi notkami regularnie!
Tekst przeczytałam i przyznaję, że zaciekawił mnie i zastanawiam się, jak rozwiniesz akcję. Zdradzisz nam powód, dla którego Rachel tak nie lubi House'a? Mam pewne podejrzenia, ale są one strasznie przyziemne, a wiadomo, że w opowiadaniach różne rzeczy się dzieją.

"Przerwała ożywioną dyskusje, którą do tej pory prowadziła między lalkami i obserwowała uważnie gościa"
to zdanie mnie rozbawiło. Ożywiona dyskusja między lalkami to jest to!

"(...) sytuacja nie zmieniła
jej uczuć do niego. "

Może to tak specjalnie, ale dlaczego przerzuciłaś to na drugą linijkę?

Podsumowując: Czekam na kolejną część niecierpliwie i jestem ciekawa, jak rozwinie się akcja!
Pozdrawiam i życzę weny,
MR


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:36, 02 Kwi 2013    Temat postu:

Dzięki za zachętę.
Postaram się wysyłać coś, co drugi dzień.
Mogą się zdarzyć niespodzianki w jedną lub drugą stronę.

Malinowa_Rozkosz napisał:

Może to tak specjalnie, ale dlaczego przerzuciłaś to na drugą linijkę?

Zauważycie wszystko Nie specjalnie, wkleiłam tekst i nie zauważyłam jak linijka przeskoczyła.

Co do tytułu, zawdzięczam go burzy mózgów z Kuzynką, więc serdecznie Jej dziękuje za wsparcie.
No, ale starczy tych głupot, po coś tu jesteśmy. A przynajmniej ja.
Kto kocha Wilsona?

Jak łatwo można się domyślić wcale nie pojechał do Wilsona. Nie był w stanie. Miał za dużo na głowie, a przyjaciel za dobrze go znał, żeby uwierzyć, że nic się dzieje. Gdyby z kolei powiedział mu, co zaszło z pewnością chciałby o tym rozmawiać. Na co nie miał teraz najmniejszej ochoty. Musiał pobyć sam, przemyśleć sytuacje, dlatego wrócił do siebie. Nalał sobie szklaneczkę whisky i początkowo próbował oglądać mecz w TV, ale nie mógł się skupić, więc przeniósł się do pianina. Pograł z godzinę, wypił jeszcze jedną kolejkę i położył się spać. Do lunchu następnego dnia miał już dosyć. Oczywiście wiedział, że Rachel przesadza, że to tylko dziecko, które do końca nie rozumie nawet, co to tak naprawdę znaczy nienawidzić, niemniej jednak niezbyt miło było coś takiego usłyszeć. Rozumiał również, że sytuacja błyskawicznie może się przerodzić w większy problem. Oraz, że Cuddy nie będzie się z nim spotykać wbrew córce. Co znaczyło by, że było po ich związku zanim na dobre się on zaczął. W pamięci, jakby wisienka na torcie, mignęły mu jeszcze momenty, w których sam jako dziecko wykrzyczał to swojemu ojcu. I tak, po zamyśleniu problemu na śmierć, zupełnie jak w medycynie potrzebował drugiej opinii. Pewnie nie będzie dla was wielką zagadką, dokąd się udał. W tym samym czasie w swoim gabinecie Wilson przygotowywał się do spotkania z następną pacjentką. Błogie chwile spokoju przerwały mu nagle otwierające się drzwi. To, że House bez zapowiedzi do niego wtargnął nie było niczym zaskakującym.
Z kolei to, że po wtargnięciu usiadł na kanapie i milczał zdarzało się nieco rzadziej. Zwykle znaczyło to, że stało się coś złego. Nie miał teraz czasu na typowe House’we procedury, dlatego po minucie ciszy postanowił zapytać.
- Powiesz coś? Czy przeszedłeś sobie na mnie popatrzeć?
- Popatrzeć. Długoletnie związki trzeba pielęgnować.
– oświadczył nonszalancko kładąc nogi na jego stoliku. Wilson tylko się uśmiechnął. Nie wierzył, że niczego nie chce, ale nijak tego nie skomentował. Nie naciskał również na dalsze wyjaśnienia. Oczywistym było, że przyszedł tu pogadać. Postanowił, że da mu jeszcze chwile do namysłu i wrócił do studiowania wyników badań.
-Rachel mnie nienawidzi – oznajmił w końcu, co skutecznie przykuło uwagę onkologa.
- Co? Czemu tak myślisz?
- Bo tak powiedziała. Wczoraj prawie wpadła w histerię.
- Ciężka sprawa
– przyznał analizując sytuacje. Jak podejrzewał sprawa była poważna.
- Co może chcieć pięciolatka? – rozważał na głos House - Lalkę? Rower? Komórkę?
- To twoje rozwiązanie? Chcesz ją przekupić?
- Dlatego przyszedłem do ciebie. Masz doświadczenie w byciu pięcioletnią dziewczynką.

Tylko House uważał za dobry pomysł obrażanie kogoś, kto miał mu pomóc.
- Naprawdę wierzysz, że to rozwiąże problem? Obawiam się, że cokolwiek się dzieje komórką tego nie załatwisz. Jak myślisz, o co chodzi?
- O nic. To rozpuszczony bachor, ot co.
- Nie myślisz tak i nie jest rozpuszczona
– zauważył James, ani przez chwile nie dając się nabrać na jego ostre podsumowanie.
- Nie myślałem, ale może się mylę.
- Możesz to powtórzyć, włączę dyktafon
– skomentował przyjaciel teatralnie oklepując wszystkie swoje kieszenie jakby szukając czegoś - Zrobiłeś jej coś?
- Ledwo ją widuje. Co jej mogłem zrobić?
- Wierzę w twoje możliwości. Powiedziałeś przy niej coś głupiego? Może to zazdrość
– było pierwszym logicznym wnioskiem, jaki przyszedł mu do głowy - Odciągasz od niej uwagę. Ma tylko mamę, nie ma ojca.
- Od razu mówię, że nie pisze się na niczyjego ojca.
- Nie musisz być jej ojcem
– pośpieszył wiedząc, że to u niego drażliwy temat - Ale musisz być dla niej kimś. Wujkiem, przyjacielem.
- Przyjaźnie z nieletnimi zwykle kończą się w więzieniu
– było jego błyskotliwą retoryką. Wilson nie wydawał się szczególnie rozbawiony.
- Nie żartuj. To poważna sprawa. Chcesz być z Cuddy, to musisz się postarać. Normalnie świetnie dogadujesz się z dziećmi, więc to nie problem. Musisz się tylko odrobinę wysilić.
- Jeśli to jeden z twoich dłuższych wywodów, nagraj mi go na płytę, obiecuje, że przesłucham wieczorem.
- Gdybyś nie chciał mojej opinii to byś tu nie przychodził
– zauważył onkolog, co skutecznie uciszyło diagnostę. Miał racje i to, że o tym wiedział było w tym wszystkim najgorsze. Pozytywem całego tego układu było to, że ich rozmowy zawsze mu pomagały. Nawet, gdy się z nim nie zgadzał. Zwykle krótka pogawędka pozwalała mu wszystko sobie uporządkować, wymyślić rozwiązanie danego problemu.
- Chwila. Unikasz jej – powiedział Wilson zdając sobie z czegoś sprawę.
- Co?
- Powiedziałeś 'ledwo ją widuję'. Minęły trzy tygodnie odkąd Cuddy zaprosiła cię do domu, jak mogłeś jej nie widzieć? Tylko nie mów, że nie było okazji
– uprzedził ewentualną wymówkę - Ostatnio ciągle z nią jesteś.
- Mówiłem jej, że będziesz zazdrosny.
- Tak, przez parę spokojniejszych wieczorów w moim życiu jestem bliski samobójstwa
- ironizował James, też potrafił być wygadany.
Oczywiście mając tak niewiele informacji nie był w stanie zgadnąć, jaki jest problem Rachel, ale zrozumiał, co trapi House’a.
- To twój problem. Twoje normalne kontakty z dziećmi są łatwiejsze. Rachel jest na stałe. Boisz się tego. Nie chcesz, żeby się do ciebie przywiązała, w razie czego, więc trzymasz dystans.
- Zastanawiam się czasem, czemu nie poszedłeś na psychiatrię.
- Zastanawiam się czasem, czy nie zacząć ci liczyć od godziny
– podzielił się własnym przemyśleniem Wilson, widząc jak Greg otwiera usta dodał szybko - Bez dowcipów o prostytutkach proszę.
- Zawsze psujesz mi zabawę.
- Zepsuję ci ją nawet bardziej. Coś bagatelizujesz. Mianowicie to, że Rachel nie będzie miała żadnego męskiego wzorca też chrzani jej dzieciństwo. Spędzasz czas z jej mamą, musisz ją poznać. Spróbuj dla odmiany odrobinę się otworzyć, przekonaj ją do siebie
– doradzał, jak zawsze próbując pomóc diagnosta nie przerywał, co samo w sobie dowodziło powagi sytuacji - Bo mam dla ciebie złą wiadomość w tym przypadku ty będziesz musiał, o zgrozo, zachować się jak dorosły.
House doskonale zdawał sobie z tego sprawę, dlatego tu był. Jedyne, czego nie był pewny to, czy potrafi się na to zdobyć. Mimo tego nie zamierzał przyznać się do tego głośno.
- Żebym zrozumiał, twoja rada to: szczerość i wspólne spędzanie czasu? Nie ma prostszego sposobu, żeby pozbyć się problemu?
- Jest.
- Zyskałeś moje pełne zainteresowanie
– oświadczył zaintrygowany. Może jednak ta wizyta nie będzie taką kolosalną stratą czasu jak przypuszczał.
- Zerwij z Cuddy.
Tego rodzaju sugestia zarobiła mu mordercze spojrzenie. Rozumiał, że próbuje mu coś udowodnić, ale czy musiał robić to tak skutecznie? Wśród swoich wielu irytujących cech, Wilson posiadał jedną, która doprowadzała go do szału, mianowicie była to zdolność do sprawiania by postępował odpowiedzialnie, nawet wbrew własnej woli. Niestety nie mieli już więcej czasu na błyskotliwe odzywki i rozwinięci tematu, bo właśnie wtedy zapukała umówiona pacjentka. Diagnosta wstał by zrobić jej miejsce.
- Do zobaczenia, doktorze House.
By się pożegnać obrócił się jeszcze w drzwiach. Wilson mógł sobie mieć racje, ale to on miał zawsze ostatnie słowo.
- Nie martw się zarząd w końcu odpuści – zapewnił ze złowieszczym uśmieszkiem – Jesteś świetnym fachowcem, to, że w wolnych chwilach śpiewasz jako draq queen w lokalnych klubach nie jest ich sprawą.
W podobnych sytuacjach, a przez lata zdarzyło się ich o wiele za dużo James zastanawiał się, czemu właściwie się przyjaźnią.
- Proszę nie zwracać na niego uwagi. Pomylił dziś dawki leków – zapewnił pośpiesznie przyzwyczajony do wygłaszania rozmaitych wyjaśnień. Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, aczkolwiek lekko niezręcznie. Już do końca wizyty jakoś dziwnie mu się przyglądała. Był przekonany, że wyobraża go sobie w wieczorowej sukni i pełnym makijażu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 16:35, 15 Cze 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:22, 02 Kwi 2013    Temat postu:

Ja kocham Wilsona! Świetnie wyszła Ci ich relacja, te dialogi są takie, jakie naprawdę powinny być.

Cytat:
- Powiesz coś? Czy przeszedłeś sobie na mnie popatrzeć?
- Popatrzeć. Długoletnie związki trzeba pielęgnować. – oświadczył nonszalancko kładąc nogi na jego stoliku. Wilson tylko się uśmiechnął. Nie wierzył, że niczego nie chce, ale nijak tego nie skomentował. Nie naciskał również na dalsze wyjaśnienia. Oczywistym było, że przyszedł tu pogadać. Postanowił, że da mu jeszcze chwile do namysłu i wrócił do studiowania wyników badań.

Hmm, chodzenie do przyjaciół w celu obserwowania ich jest właściwie całkiem normalne, prawda? Nie wiem, dlaczego ten Wilson nie uwierzył

Cytat:
- Przyjaźnie z nieletnimi zwykle kończą się w więzieniu

kilkuletnia córka dziewczyny jest niesamowicie pociągająca.

Cytat:

Cytat:
- Żebym zrozumiał, twoja rada to: szczerość i wspólne spędzanie czasu? Nie ma prostszego sposobu, żeby pozbyć się problemu?
- Jest.
- Zyskałeś moje pełne zainteresowanie – oświadczył zaintrygowany. Może jednak ta wizyta nie będzie taką kolosalną stratą czasu jak przypuszczał.
- Zerwij z Cuddy.


No gdzież! Skąd w ogóle taki pomysł!

Cytat:
- Nie martw się zarząd w końcu odpuści – zapewnił ze złowieszczym uśmieszkiem – Jesteś świetnym fachowcem, to, że w wolnych chwilach śpiewasz jako draq qeen w lokalnych klubach nie jest ich sprawą.
W podobnych sytuacjach, a przez lata zdarzyło się ich o wiele za dużo James zastanawiał się, czemu właściwie się przyjaźnią.
- Proszę nie zwracać na niego uwagi. Pomylił dziś dawki leków


Sprytnie się wymigał, ale w końcu ma za sobą lata ćwiczeń, prawda?

Ogólnie część świetna, Hilson wyszedł Ci niesamowicie. Czekam tylko na wyjaśnienie sprawy z małą Cuddy.

Cytat:
Oczywiście, wiedział, że Rachel przesadza


Chyba powinno być: "Oczywiście wiedział, że Rachel przesadza"
Obiecuję, że postaram się już nie pruć o głupoty!
Życzę czasu i wena, pozdrawiam,
MR


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:47, 03 Kwi 2013    Temat postu:

Miałam to wysłać jutro, ale chciałam, żeby wszystko było już jasne i żebyście nie musieli się dręczyć o co chodzi Rachel, a zwyczajnie tym co będzie dalej


Nie tylko House miał kłopoty z rewelacją zaserwowaną przez Rachel, Cuddy również nie dawało to spokoju. Dodatkowo gryzła się tym, że nie udało się jej dotrzeć do córki. Co z niej była za matka skoro nie potrafiła dowiedzieć się, o co chodzi własnemu dziecku? To, co się stało kołatało się jej z tyłu głowy przez cały następny dzień. Z Housem widziała się raz, podczas wspólnego lunchu. I choć temat wisiał w powietrzu nie mieli czasu się w niego zagłębiać, a szpitalna stołówka nie była odpowiednim miejscem do tego rodzaju konwersacji. Cuddy zapewniła jedynie, że jeszcze nie wie, o co jej chodzi i że ostatecznie wszystko na pewno się ułoży. Mimo jej słów w każdej wolnej chwili nawiedzał ją kolejny czarny scenariusz. Tego rodzaju ironię mogło zafundować jedynie życie. Jej jedno marzenie, posiadanie dziecka, miało władzę uniemożliwić jej drugie marzenie, bycie z Housem. Co miała w tej sytuacji zrobić? Nie powinna była sprowadzać go do domu? Powinni poczekać aż córka podrośnie? Stracili już wystarczająco dużo czasu. Jakimś cudem oboje doszli do tego punktu i nie chciała z tego rezygnować. Dlatego po pracy i zakupach wróciła do domu z mocnym postanowieniem wyjaśnienia sprawy. Córka zachowywała się normalnie, Marina nie miała z nią najmniejszych problemów. Wyglądało na to, że tylko diagnosta był punktem zapalnym. Po cichu miała nadzieje, że może to jedynie zły humor. Niestety. Wiedząc, że nie powinna tego dłużej Lisa przerwała robienie kolacji spróbowała raz jeszcze
- Choć do mnie na chwile– podniosła córkę i posadziła sobie na kolana - Powiesz, co się wczoraj stało?
Dziewczynka ponownie zamilkła.
- Rachel, wiem, że House jest dla ciebie nowy i nie jest ci łatwo, ale nie możesz się tak zachowywać. Powiedział ci coś nie miłego? – domyślała się, zaczynając od najpopularniejszych w jego przypadku kwestii.
- Nie.
- Jesteś zła, bo spędzam z nim dużo czasu?
- Nie.
- Martwisz się, że nie będziemy już tylko we dwie?
- Nie.

Przy każdym kolejnym zaprzeczeniu Cuddy nie wiedziała, czy powinna czuć ulgę, czy obawiać się bardziej. Miała świadomość, że po wykluczeniu drobiazgów zostają tylko poważne problemy. Powoli kończyły się jej pomysły, powody małego dziecka nie mogły być aż takie skomplikowane.
- Nie wiem, jak to naprawić skoro mi nie mówisz, czemu jesteś zła – przekonywała spokojnie matka - Im szybciej mi powiesz, co ci się w Housie tak nie podoba, tym szybciej wrócisz do zabawy. Inaczej będziemy tu siedzieć dopóki mi tego nie wyjaśnisz.
Dziewczyna patrzyła na mamę z miną, która sugerowałaby, że poważnie rozważa jej słowa. Potrafiła być uparta. Tylko jedna osoba sprawiała jej więcej trudności. Aż dziw bierze, że nie zaprzyjaźnili się od pierwszego spotkania. Cuddy zaczynała już tracić nadzieje, gdy mała wstała z miejsca i oznajmiła.
- Nienawidzi mnie, więc ja jego też.
- Co?
– wykrztusiła zaskoczona Lisa, tego się nie spodziewała - Myślisz, że House cię nienawidzi? To nie prawda.
- Prawda.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Kiedy wchodzę do pokoju on zawsze wychodzi, nie chce się ze mną bawić, ani rozmawiać. Zawsze cię zabiera i bawi się tylko z tobą
– z przekonaniem wyliczała jego przewinienia. Wszystko to sprawiało, że w oczach dziecka była to prawda. Rzeczywiście z jej perspektywy nie wyglądało to najlepiej. Cuddy wiedziała jednak, że nie miało to nic wspólnego z nią, a raczej z wątpliwościami samego House’a. Nie wiedziała tylko jak jej to prosto wytłumaczyć. Przekonać córkę, że się myliła.
- To nie prawda.
- Nie wierzę ci. Mówiłaś, że jest fajny i że go polubię, nie jest i nie lubię.
- Musicie się lepiej poznać. Daj mu trochę czasu.
- Nie muszę go lubić
– odparła nieco głośniej dziewczynka - Zawsze wszystko psuje.
- Mimo to chciałabym, żebyś dała mu szanse.
- Przyjdzie?
– spytała nieśmiało Rachel, na samo wspomnienie spochmurniała.
- Dziś, nie.
- To dobrze. Wolę wujka Wilsona, czemu wujek Wilson nie może zostać na noc?

Sprawa może i była poważna, ale słysząc słowa córki Lisa z trudem powstrzymywała śmiech.
- Dziękuje, że mi powiedziałaś – powiedziała całując ją w policzek – Możesz iść się jeszcze pobawić, skończę kolacje i potem do tego wrócimy.
Czasem w naprawdę ciężkich chwilach, zupełnie jak córka myślała, że jej życie było by łatwiejsze, gdyby zakochała się w Wilsonie. Obiektywnie rzecz biorąc niczego mu nie brakowało. Więcej, był wspaniałym facetem, rozumieli się i dogadywali bez problemu. Tyle, że był jeden drobiazg była bez pamięci zakochana w Housie. Przez lata znajomości jedno mogła przyznać ze stuprocentową pewnością dzięki niemu jej życie było znacznie ciekawsze. Z pozytywów całej tej rozmowy przynajmniej rozumiała już, na czym polegał problem. Musiała przyznać, że sytuacja była trudna, ale nie niemożliwa do rozwiązania, wymagała odrobiny dobrej woli i czasu. Wiedziała, że dało się to wszystko naprawić. Zastanawiała się tylko, czy House będzie miał tyle chęci i cierpliwości by spróbować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 16:37, 15 Cze 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:08, 04 Kwi 2013    Temat postu:

No, to rzeczywiście z turbulencjami niemałymi ku szczęściu... Mam nadzieję, że jednak "potworek" zaakceptuje nowego kolegę do zabawy mamy. Swoją drogą ciekawe w co się tak ciągle sami bawią...
Pozytynego wena życzę na szczęśliwe zakończenie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:17, 04 Kwi 2013    Temat postu:

Nawet nie wiesz, jaką mam radochę widząc tu coś nowego i na dodatek dwie części Od razu do rzeczy, co myślę o całości już wiesz, nie zmieniłam zdania, ciekawie i wciągająco!
Rozmowa House - Wilson, to mistrzostwo świata!!! Hilson w najcudniejszej postaci.

" - Powiesz coś? Czy przeszedłeś sobie na mnie popatrzeć?
- Popatrzeć. Długoletnie związki trzeba pielęgnować. – oświadczył nonszalancko kładąc nogi na jego stoliku." - absolutnie kocham

"- To twoje rozwiązanie? Chcesz ją przekupić?
- Dlatego przyszedłem do ciebie. Masz doświadczenie w byciu pięcioletnią dziewczynką.
Tylko House uważał za dobry pomysł obrażanie kogoś, kto miał mu pomóc." - leżę i nie wstaję

"- Nie żartuj. To poważna sprawa. Chcesz być z Cuddy, to musisz się postarać. Normalnie świetnie dogadujesz się z dziećmi, więc to nie problem. Musisz się tylko odrobinę wysilić.
- Jeśli to jeden z twoich dłuższych wywodów, nagraj mi go na płytę, obiecuje, że przesłucham wieczorem.
- Gdybyś nie chciał mojej opinii to byś tu nie przychodził" - Wilson - House 1:0 to nie zdarza się często, ale przez to jest jeszcze bardziej urocze.

"- Nie martw się zarząd w końcu odpuści – zapewnił ze złowieszczym uśmieszkiem – Jesteś świetnym fachowcem, to, że w wolnych chwilach śpiewasz jako draq qeen w lokalnych klubach nie jest ich sprawą.
W podobnych sytuacjach, a przez lata zdarzyło się ich o wiele za dużo James zastanawiał się, czemu właściwie się przyjaźnią.
- Proszę nie zwracać na niego uwagi. Pomylił dziś dawki leków – zapewnił pośpiesznie przyzwyczajony do wygłaszania rozmaitych wyjaśnień. Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, aczkolwiek lekko niezręcznie." - House - Wilson 10:1 tą scenkę mam przed oczami i wyglądam mniej więcej jak ta emotka
Super Ci wyszło!!!

Rozmowa Cuddy - Rachel, zupełnie inny klimat, ale również Ci się udała. Nic dodać, nic ująć. Oj, rozbudzasz nasz apetyty, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 10:20, 04 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:22, 04 Kwi 2013    Temat postu:

O ranysiu! Rzeczywiście, wytłumaczyć małemu dziecku pewne rzeczy, to ogromna sztuka, jednak mam nadzieję, że "Tobie" się to uda! Część bardzo mi się podoba, muszę przyznać, że trochę zaskoczył mnie tok myślenia Rachel, bo jakoś byłam przekonana, że raczej po prostu będzie zazdrosna o mamę i tyle. Gdyby House nie był takim uparciuchem, to byłoby łatwiej. Tylko wtedy nie byłby też House'm...

Cytat:
- Nie wiem, jak to naprawić skoro mi nie mówisz, czemu jesteś zła – przekonywała spokojnie matka


Strasznie mi się to podoba! Jest takie ciepłe i... matczyne, haha

Cytat:
- Kiedy wchodzę do pokoju on zawsze wychodzi, nie chce się ze mną bawić, ani rozmawiać. Zawsze cię zabiera i bawi się tylko z tobą


No i jak wytłumaczyć kruszynie, że to przez obawę? Niemniej jednak "bawi się tylko z tobą"

Podsumowując. Jest uroczo, jeśli chodzi o relację Cuddy-Rachel, trochę nerwowo Cuddy-House, ale ja jestem optymistką, więc...

Standardowo życzę czasu i weny, pozdrawiam,
MR.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:10, 05 Kwi 2013    Temat postu:

Ala napisał:

Pozytynego wena życzę na szczęśliwe zakończenie!


Hej, dzięki. Mam dowód, że czytają to 3 osoby
Czy ja kiedyś nie miała szczęśliwego zakończenia?
Mam nadzieję, że nadal będzie się dobrze czytać i nie będziecie zawiedzeni rozwojem akcji.

Do rzeczy:

Dzień wcześniej odesłali pacjentkę do domu, dlatego nie zdziwiło House’a specjalnie, gdy wchodząc do swojego gabinetu zastał podwładnych siedzących bezczynnie. Biorąc przykład z niego korzystali z chwili spokoju. Forman i Trzynastka w rogu, na przeciwnych krzesłach rozmawiali o czymś ściszonymi głosami. Obstawiał plany na kolacje, lub wczorajsze pierwsze spotkania z ojcem neurologa. O ile para przeważnie nie okazywała sobie uczuć publicznie z języka ciała i bliskości dość łatwo było wywnioskować, że są razem. Przy stole Chase czytał jakieś kolorowe czasopismo.
- Jak to jest, że zawsze muszę mieć jakaś parę w zespole? – zastanawiał się głośno diagnosta w ramach przywitania.
- Wydaje mi się, że tworzysz ciepłą atmosferę, która sprzyja rozkwitowi miłości – podsumował Australijczyk, ku rozbawieniu pozostałej dwójki. House spojrzał na niego z aprobatą. Kiedyś, nigdy by się tak do niego nie odezwał, zdecydowanie wolał tego Chase’a.
- Oni przynajmniej nie dają się złapać w schowkach – zauważył zdejmując kurtkę.
- Długo zamierzasz mi to wypominać?
- Dopóki istnieje życie na ziemi.

Nie było czasu na pytanie o następny przypadek, bo dzięki przeszklonym ścianom widzieli jak zbliża się do nich Cuddy. Nie miała przy sobie teczki, co sugerowałoby, że przyszła w sprawie osobistej. Czyli albo wyjaśniło się coś z Rachel, albo chciała go rzucić. W porządku, trochę przesadzał, ale po ostatnich dwóch dniach uważał, że sobie zasłużył.
- Hej – przywitała się z diagnostą, tylko jego dziś jeszcze nie widziała. Reszta może nic nie robiła, ale zawsze przychodzili na czas.
- Możemy porozmawiać?
- Zróbcie sobie przerwę w nic nie robieniu
– zwrócił się House do młodszych lekarzy - Dłuższą, nie uprawialiśmy jeszcze seksu na tym stole.
Po latach pracy u niego, tego typu stwierdzenia nie robiły już takiego wrażenia, co na początku. Pewnie, dlatego niewzruszona wyznaniem ekipa wstała z miejsc i udała się do kafeterii.
- Czy to było konieczne? - spytała Cuddy, gdy zostali sami, mimo to z pewnym trudem odrywając wzrok od wspomnianego stołu.
- Oczywiście, gdybym był taktowny zrujnowałoby to ich cały światopogląd.
- Masz ciężkie życie, zawsze w służbie innym
– podsumowała zgrabnie, po czym przeszła do meritum swojej wizyty - Myśli, że ją nienawidzisz.
- Co?
- Rachel. Dlatego tak się zachowuje.

Dobra, na to wytłumaczenie nie wpadłby za milion lat. Pewnie, nie była jego ulubioną osobą na świecie, ale to było niedorzeczne.
- Co tam rower. Będę jej musiał kupić samochód - przewidywał próbując przyswoić to, co mu powiedziała - Co robimy?
- A co chcesz?
– zadała własne pytanie.
- Marzy mi się, żeby dla odmiany coś poszło po mojej myśli.
House miał świadomość, że rozmowa ta szybko zmierzała w kierunku kolejnego pytania, na które nie chciał znać odpowiedzi. Ostatecznie jednak wiedział, że nie ma przed nim ucieczki, więc zaryzykował.
- Kim w ogóle mam być w jej życiu?
- Na razie masz po prostu być w jej życiu
– podsumowała ogólnie, nie chcąc wprowadzać wielkich rewolucji, na które żadne z trójki nie było gotowe - Z czasem ustalimy na ile będziesz zaangażowany. Nawet nie mówi ci wujku, tylko House, nie ma pośpiechu.
Też to zauważył. O ile nie przykładał do tego większej wagi zastanawiał się, czemu tak jest.
- Kazałam jej cię przeprosić.
- Zmuszanie do przeprosin na pewno ją do mnie przekona
– przewidywał sceptycznie diagnosta.
- Trudno. Zachowała się okropnie. Nie będę miała niewychowanego dziecka, tylko, dlatego, że zwracanie jej uwagi nie jest nam chwilowo na rękę.
- Twój system wartości zawsze utrudnia mi życie.

Cuddy zwyczajnie ignorowała wszelkie dodatkowe komentarze skupiając się na podstawie problemu.
- Więc ustalone? Poświęcisz jej trochę więcej uwagi i damy jej czas żeby się do nas przyzwyczaiła.
- O Boże, muszę posłuchać rady Wilsona – lamentował patrząc w sufit, było to pierwsze, co przyszło mu do głowy. Już widział nieznośny uśmiech na twarzy przyjaciela.
- Łącze się z tobą w bólu – zapewniła sucho administratorka - Muszę wiedzieć, czy zamierzasz potraktować to poważnie. Bo jeśli nie, to w ogóle nie zaczynajmy.
Mówiła to niechętnie, ale od razu chciała wiedzieć, na czym stoją. Inaczej, po co mieli tracić czas.
- Jakbym nie traktował tego poważnie nie przyszedłbym do waszego domu.
- Okoliczności się zmieniły, wszystko było prostsze. Teraz będzie trudniej, a oboje wiemy jak lubisz trudności.

House miał ochotę się kłócić, powiedzieć coś na przekór, ale miała racje. Próbował się poprawić, ale nadal nie był wzorem dojrzałości i równowagi. Nie, żeby do tego aspirował.
- Mam ochotę uciec? Tak – przyznał z brutalną wręcz szczerością - Ale nie zamierzam.
Ulżyło jej, kiedy to usłyszała. Wyraźnie odetchnęła, a na jej twarzy pojawiła się determinacja. Sytuacja była jasna, trzeba było tylko podjąć odpowiednie działania. Razem sobie poradzą. Powoli, systematycznie, skutecznie. W końcu dwóch inteligentnych dorosłych znajdzie sposób by przekonać małe dziecko. Przy czym zdawała sobie sprawę, że słowa ‘dorosły’ odnośnie House’a używała nieco na wyrost.
- Pomogę ci. – zapewniła brunetka widząc jego minę - Zaczniemy od jakiegoś drobiazgu. Znajdziemy coś, co możecie robić razem, jakiś wspólny grunt. Dalej powinno być już łatwiej.
- To będzie koszmar.


House myślał, że niewiedza jest najgorsza. Jednak teraz, mając pełny obraz sytuacji wcale nie czuł się dużo lepiej. Pewnie, dlatego w porze lunchu zabrał się za lokalizacje Wilsona.
Bez problemu wypatrzył go w stołówce. Nie marnując czasu na przywitania przysiadł się do jego stolika. Pierwsze, co zrobił, to zabrał jego deser. Otworzył opakowanie i bez żadnych oporów włożył pierwszą łyżkę puddingu do buzi.
- Coś się wyjaśniło? – spytał przyjaciel. Kradzież jedzenia nie specjalnie robiła na nim wrażenie. Gdyby przejmował się każdym pochłoniętym przez niego posiłkiem nie miał by czasu na nic innego w życiu.
- Uważa, że ja ją nienawidzę, więc nienawidzi mnie bardziej – streścił problem, po czym szybko dodał szybko - Tylko bez ‘a nie mówiłem’.
- Logiczne. Pewnie myśli, że to jej wina i atakuje. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że zachowuje się jak ty.
- Porównując nas do siebie niczego nie osiągniesz
- To dobrze, wyjaśniło się, o co chodzi i możesz to naprawić. Co zamierzasz?
- A jak ci się wydaje, o Nieomylny?
- Dasz radę. Świetnie radzisz sobie z dziećmi
– próbował podtrzymać go na duchu.
- Fenomenalnie, po trzech tygodniach pięciolatka uważa, że ją nienawidzę. – stwierdził z dozą autoironii.
- To, co innego. Za dużo o tym myślisz. Masz tylko spędzić z nią trochę czasu. Zrelaksuj się.
- Wcześniej nie mogłem. Czemu miało by mi się udać teraz, kiedy mam świadomość, że cały mój związek zależy od opinii małej dziewczynki.
- Ona tego nie rozumie, to dziecko. Też nie jest jej łatwo.
- Nie nadaje się do tego.
- stwierdził pocierając czoło ręką. Robił tak, gdy docierał do punktu krytycznego swoich rozmyślań.
- Nie prawda, wytłumaczysz jej wszystko.
- Tylko pogorszę sprawę. I jak mam jej to wytłumaczyć? Nawet nie zna słów, które wyjaśniają moje zachowanie.
- Użyj prostszych, jak ja, kiedy mówię do ciebie.

Mimo powagi rozmowy House uśmiechnął się szeroko. Zawsze potrafili docenić finezje uszczypliwości drugiego.
- Mogę dać ci radę?
- Oczywiście
– odparł bez namysłu diagnosta i dodał - Pewnie jej nie posłucham, ale strzępić język możesz sobie zawsze.
- Bądź z nią trochę bardziej bezpośredni. Wszyscy, którzy cię znają wiedzą, że przekładasz działanie nad jakiekolwiek deklaracje, ale z nią to nie przejdzie.
– mówił to bo wiedział, że to najlepszym interesie przyjaciela. Że sam nie poprosi o radę, a sfrustrowany ewentualnym brakiem postępów zrezygnuje.
- Cuddy, twój zespół, ja. Wiemy, że ci zależy po tym, co robisz i wystarczy.
- Nie używaj słowa na ‘z’. Jesteśmy w stołówce, jeszcze ktoś usłyszy.
– skarcił z niezbędną temu przesadą House. Niewzruszony Wilson kontynuował. Błaznował, znaczyło, że go słucha.
- Dzieci nie rozumieją subtelności. Parę razy będziesz się musiał wysilić i powiedzieć jej coś głośno i wyraźnie.
- Przez cały ten czas będziesz niemożliwy do zniesienia.
– oznajmił diagnosta, właśnie zdał sobie sprawę z tego co go czeka ze strony Jamesa.
- Próbuje ci pomóc.
- Jasne
– parsknął głośno House - Pouczanie mnie nie sprawia ci żadnej przyjemności. I od kiedy to jesteś kopalnią wiedzy o dzieciach? Masz jakieś, o których nie wiem?
- Nie, mam ciebie.

Automatyczną reakcją diagnosty było wytknięcie języka. W tym momencie obaj byli już pewni, że całe to przekonywanie Rachel będzie męczącym doświadczeniem dla wszystkich.


Uprzedzam ewentualne pytania, następny rozdział to: rozmowa House'a z Rachel.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 12:06, 05 Kwi 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:46, 05 Kwi 2013    Temat postu:

Patrząc na liczbę wyświetleń, myślę, że więcej niż trzy

Agnieszko, tą częścią udowodniłaś, że dokładnie jak dawniej, jesteś mistrzem tworzenia ciętych, kanonicznych, serialowych dialogów! A Hilson wychodzi Ci cudnie

"- Jak to jest, że zawsze muszę mieć jakaś parę w zespole? – zastanawiał się głośno diagnosta w ramach przywitania.
- Wydaje mi się, że tworzysz ciepłą atmosferę, która sprzyja rozkwitowi miłości – podsumował Australijczyk, ku rozbawieniu pozostałej dwójki. House spojrzał na niego z aprobatą. Kiedyś, nigdy by się tak do niego nie odezwał, zdecydowanie wolał tego Chase’a." - zgadzam się z House'm

"- Zróbcie sobie przerwę w nic nie robieniu – zwrócił się House do młodszych lekarzy - Dłuższą, nie uprawialiśmy jeszcze seksu na tym stole.
Po latach pracy u niego, tego typu stwierdzenia nie robiły już takiego wrażenia, co na początku. Pewnie, dlatego niewzruszona wyznaniem ekipa wstała z miejsc i udała się do kafeterii.
- Czy to było konieczne? - spytała Cuddy, gdy zostali sami, mimo to z pewnym trudem odrywając wzrok od wspomnianego stołu." - miałbym ochotę tu coś napisać, ale dla dobra ogółu poprzestanę na tej emotce

Rozmowy House-Cuddy wychodzą Ci świetnie bez względu na to, czy są poważne, czy tylko się przegadują. Mogłabym cytować bez końca fragmenty, które mnie uwiodły.

Hilson.

"- Dzieci nie rozumieją subtelności. Parę razy będziesz się musiał wysilić i powiedzieć jej coś głośno i wyraźnie.
- Przez cały ten czas będziesz niemożliwy do zniesienia. – oznajmił diagnosta, właśnie zdał sobie sprawę z tego co go czeka ze strony Jamesa.
- Próbuje ci pomóc.
- Jasne – parsknął głośno House - Pouczanie mnie nie sprawia ci żadnej przyjemności. I od kiedy to jesteś kopalnią wiedzy o dzieciach? Masz jakieś, o których nie wiem?
- Nie, mam ciebie.
Automatyczną reakcją diagnosty było wytknięcie języka. W tym momencie obaj byli już pewny, że całe to przekonywanie Rachel będzie męczącym doświadczeniem dla wszystkich." - Bardzo Hilsoniasty fragment

Mnóstwo wenana kolejne części

A i czy Ty to robisz specjalnie? Jakbyśmy już nie byli zniecierpliwieni na kolejną część. House- Rachel - dopiero nie mogę się doczekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:33, 07 Kwi 2013    Temat postu:

lisek napisał:
A i czy Ty to robisz specjalnie?

Robię, ale nie złośliwie. Myślałam po prostu, że będą pytania, kiedy wreszcie pojawi się Rachel i kiedy sytuacja się rozwinie, więc uprzedziłam.

Ostrzegam, że fik rozrasta się w niepokojącym tempie i moja wersja ich związku chyba troch potrwa


Długo debatował sam ze sobą, czy powinien to robić. Ostatecznie jednak zaraz po pracy udał się w miejsce, które wszystkie jego instynkty kazały mu omijać. Musieli od czegoś zacząć, najlepiej jak najszybciej. Zanim niechęć Rachel przerodzi się w prawdziwą nienawiść. Stojąc przed zielonymi drzwiami dłużej niż to było konieczne miał pełną świadomość tego, że może się jeszcze zawrócić. Mimo to zapukał. Lisa otworzyła mu wyraźnie zdziwiona. Nie wspominał, że przyjedzie i prawdę mówiąc nie spodziewała się tego po nim.
- Chce pogadać z Rachel – oznajmił House zanim zdążyła o cokolwiek spytać.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- To krótka rozmowa, nie wypad do Vegas.

Wpuściła go do środka i pocałowała na przywitanie, na chwile przyłożyła czoło do jego czoła i odetchnęła głęboko, po czym pocałowała go znowu, tym razem krócej. Następnie bez zbędnych słów skierowali się do pokoju dziewczynki. Matka weszła jako pierwsza.
- Rachel, masz gościa.
Dziewczynka leżała na podłodze otoczona kolorowymi kredkami zajęta kolorowaniem.
- Hej - przywitał się lakonicznie diagnosta. Spojrzał na Cuddy, która stanęła tuż obok niego i najwyraźniej nigdzie się nie wybierała, dlatego dodał - W cztery oczy.
Wątpliwości, co do pozytywnego rezultatu tego doświadczenia miała wypisane na twarzy.
- Może powinnam zostać – zaproponowała Lisa, spojrzał na nią zniecierpliwiony – A może nie.
- Kochanie, bądź grzeczna
– poleciła córce zostawiając ich samych.
Mała usiadła opierając się o kanapę, ale nie patrzyła na niego, a na wierze z klocków w rogu. House rozpiął kurtkę i usiadł na plastikowym stoliku do herbatki. Rachel spojrzała na niego przez chwile jakby miała ochotę mu zwrócić uwagę, ale ponownie odwróciła wzrok. Nie wydawała się specjalnie zainteresowana tym, co miał do powiedzenia. No to było ich dwoje. On nie bardzo chciał się tłumaczyć. Nawet dla niego było to wszystko dość skomplikowane, jak wiele rzeczy, w których brały udział uczucia. Sam pomysł by miał wpływ na wychowanie jakiegokolwiek dziecka uważał za chybiony, a związek z jej matką był wystarczająco kłopotliwy nawet bez dziewczynki. W głowie miał jeszcze setki innych wątpliwości, ale jadąc tu uznał, że wyjaśni jej tą łatwiejszą część.
- Miałaś racje, byłem głupi.
Mógł się do tego przyznać przed dzieckiem. Był pewny, że nie będzie mu tego wypominać. To zwróciło jej uwagę. Błyskawicznie przeniosła na niego wzrok. Patrzyła ewidentnie zaskoczona czekając na jego następne słowa. Nigdy nie słyszałaby dorosły tak o sobie powiedział.
- Nie spędzałem z tobą czasu, bo bałem się, że mnie nie polubisz – zaczął niezręcznie, ale zdecydowanie, nie zamierzał rezygnować. Po to tu przyszedł.
- A wiem, że jak mnie nie polubisz nie będę mógł się widywać z twoją mamą. Uznałem, że będzie łatwiej jak nie będziemy się w ogóle bawić. Nie dam ci szansy mnie nie lubić.
- Jak mogę cię lubić skoro się nie znam?
- spytała prosto. Tym razem to on przyjrzał się jej zaskoczony. Słusznie. Chyba jednak był głupi skoro pięciolatka znalazła błąd logiczny w jego rozumowaniu.
- Ty i ja mamy ze sobą coś wspólnego.
- Wiem, niebieskie oczy
– odparła wzruszając ramieniem. Już to zauważyła.
Jej odpowiedź wywołała prawdziwy uśmiech na jego twarzy.
- To łączą nas dwie rzeczy – sprostował wcześniejszą pomyłkę - Niebieskie oczy i też kocham twoją mamę, więc mam dla ciebie propozycję. Może tym razem się poznamy i wtedy powiesz, czy co o mnie myślisz.
Obserwowała go dokładnie, jakby rozważając jego ofertę. Atmosfera jak, jak na rozmowę z dzieckiem była dość napięta, ale sporo od niej zależało.
- Nie nienawidzę cię - przyznała Rachel niechętnie, jednak patrzyła mu w oczy.
- To dobrze, bo ja ciebie też.
- Naprawdę?
– upewniła się z nadzieją w głosie. Zastanawiał się, jakim cudem tak szybko udało mu się coś spieprzyć.
- Naprawdę.
Zapadła dłuższa chwila ciszy, którą przerwała dziewczynka.
- Nie lubię cię – oświadczyła zupełnie poważnie zaskakując go po raz trzeci. Musiał przyznać dzieciak był na fali.
- Doceniam szczerość – odparł House nie bardzo wiedząc, co na to odpowiedzieć.
– Mam nadzieje, że kiedyś zmienisz zdanie. Będę się zbierał. Do zobaczenia. – pożegnał się i wstał z miejsca. Nie chciał niepotrzebnie przedłużać tego spotkania. Uzyskali jakieś porozumienie, co jak na początek w zupełności mu wystarczyło.
- Jak masz na imię? – spytała znienacka, gdy był już przy drzwiach. Odwrócił się.
- Co?
- Nie wiem jak masz na imię. Bo nie Haws.
- Greg. Gregory House.
- Mama mówi, że muszę cię przeprosić
– zdradziła Rachel, ale widział, że nie bardzo jej to odpowiadało. Była w wieku, w którym to, że mama coś każe zwyczajnie wystarczyło, żeby to zrobić. Jednak jemu w przeciwieństwie do Cuddy nie specjalnie na tym zależało.
- Ciężko przepraszać kogoś, kiedy nie jest ci przykro. Wiem coś o tym, więc możemy to sobie darować.
- Nie powiesz mamie?
- Daje słowo
– zapewnił lekarz robiąc dziecinny krzyżyk na sercu, symbol obiecujący dotrzymanie tajemnicy.
- Przepraszam – powiedziała mimo wszystko – Przepraszam, że cię wygoniłam, bo mamie było smutno.
- To już nie ważne. Ty zapomnisz, że cię unikałem, ja zapomnę, że mnie wygoniłaś
– zaproponował diagnosta, na co odpowiedziała z pierwszym podczas tej rozmowy uśmiechem
- Umowa stoi.
- Co powiesz na to, żebyśmy następnym razem poszli gdzieś w trójkę?
– zaproponował na koniec.
- Gdzie?
- Nie wiem. Park, kino, kręgle. Co będziesz chciała.
- Będę mogła wybrać?
- Tak.
- Dobra.
- To do zobaczenia niedługo
– pożegnał się po raz drugi, na co usłyszał ciche ‘Pa’.
Przeżył, co samo w sobie uważał za pewien sukces. Powoli wypuścił powietrze z płuc i wyszedł na korytarz. Ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że Cuddy stała tuż za progiem, oparta o ścianę. Cudownie, wszystko słyszała.
- Podsłuchiwałaś?
- Zrobiłbyś to samo
– zauważyła nie zamierzając przepraszać. Oczywiście miała stuprocentową racje, ale nie o to mu chodziło.
- Od kiedy jestem przykładem do naśladowania?
- Będzie dobrze
– powiedziała skupiając się na tym, co było teraz ważne.
- Chyba, że nie będzie.
On mógł mieć wątpliwości, ona była przekonana, że jeśli House potraktuje to poważnie i spędzi z nią trochę czasu to mała go pokocha.
- Polubi cię – zapewniła z niezachwianą pewnością. Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie miał pojęcia skąd się u niej brała ta wiara w niego, czy była aż tak zaślepiona, czy widziała go wyraźniej niż reszta.
- Bo wszyscy mnie uwielbiają.
- Znam, co najmniej pięć osób, które znajomość z tobą uważają za wartą zachodu.
- Poważnie? Wliczasz w to Foremana?
- Przypomnij mi, ile razy chciał już zrezygnować z pracy?
- To bardziej syndrom Sztokholmski niż przyjaźń
– skomentował w swoim stylu. Mógł go lubić, co nie znaczyło, że był gotowy przyznać się do tego na głos.
- Chciałem cię uprzedzić. Zacznij szukać nowego onkologa. - wspomniał Greg zmieniając temat - Mam silne przeczucie, że w trakcie całej tej hecy zabije Wilsona.
- Co ci zrobił tym razem?
- Udziela mi pomocnych rad.

- Słodki, naiwny Wilson- westchnęła brunetka kręcąc głową. Mogli sobie żartować, ale
była wdzięczna, że jak zawsze miał jego wsparcie, House pewnie też. Kolejna rzecz, do której nie zamierzał się przyznać.
Do zobaczenia jutro – odezwała się Cuddy sięgając do jego zamka i zapinając mu kurtkę. Następnie pochyliła się i pocałowała go z nieco większą czułością niż na powitanie.
- Żałuje, że nie zostajesz – wyszeptała z trudem odrywając od niego usta. Westchnął ciężko i dodał.
- Uwierz mi nie tak bardzo jak ja.
Oboje woleliby, żeby został, ale ułożyło się tak, jak się ułożyło i musieli się przystosować. Cuddy odprowadziła House’a przed dom, z uśmiechem patrzyła jak wsiada na motor i odjeżdża. Musiała przyznać, że jego wizyta wzbudziła w niej falę optymizmu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 15:47, 07 Kwi 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:50, 08 Kwi 2013    Temat postu:

"Ostrzegam, że fik rozrasta się w niepokojącym tempie i moja wersja ich związku chyba troch potrwa" - jeśli chodzi o mnie, to im dłużej tym lepiej

Podoba mi się, że niczego nie ubarwniasz, nie dodajesz zbędnego "dramatyzmu i wzniosłości" temu "kryzysowi" w serialu to mnie drażniło, to rozdzieranie szat o szczoteczki tutaj sprawa jest naprawdę poważna, ale jest to coś czego brakowało mi właśnie w serialu, TAKICH trudności, i tego jak i czy w ogóle Huddy sobie z tym poradzi, to jest coś co chętnie przeczytam, zastanawiam się co zrobi Cuddy, i jak poradzi sobie House i co będzie jak sobie jednak nie poradzi, czy będzie kolejna szansa? Poza tym Rachel. Mega plus. Jej też mi brakowało. Relacje House - dziecko zawsze były interesujące w odbiorze i wiele mówiły, zwłaszcza o nim. To czego w innej sytuacji byśmy nie zobaczyli. Ty dajesz tego najlepszy przykład. Dlatego mam nadzieję, że nie będzie nam szczędzić takich scen Lubię też Twoje sceny Huddystyczne, nie ma w nich nic na siłę, a jednocześnie bije z nich coś wyjątkowego.

Kilka ulubionych momentów i fragmentów z tej części:

"- Chce pogadać z Rachel – oznajmił House zanim zdążyła o cokolwiek spytać.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- To krótka rozmowa, nie wypad do Vegas."

"- Ty i ja mamy ze sobą coś wspólnego.
- Wiem, niebieskie oczy – odparła wzruszając ramieniem. Już to zauważyła.
Jej odpowiedź wywołała prawdziwy uśmiech na jego twarzy.
- To łączą nas dwie rzeczy – sprostował wcześniejszą pomyłkę"

"- Nie nienawidzę cię - przyznała Rachel niechętnie, jednak patrzyła mu w oczy.
- To dobrze, bo ja ciebie też.
- Naprawdę? – upewniła się z nadzieją w głosie. Zastanawiał się, jakim cudem tak szybko udało mu się coś spieprzyć.
- Naprawdę.
Zapadła dłuższa chwila ciszy, którą przerwała dziewczynka.
- Nie lubię cię – oświadczyła zupełnie poważnie zaskakując go po raz trzeci. Musiał przyznać dzieciak był na fali."

"- Podsłuchiwałaś?
- Zrobiłbyś to samo – zauważyła nie zamierzając przepraszać. Oczywiście miała stuprocentową racje, ale nie o to mu chodziło.
- Od kiedy jestem przykładem do naśladowania?"

"- Bo wszyscy mnie uwielbiają.
- Znam, co najmniej pięć osób, które znajomość z tobą uważają za wartą zachodu.
- Poważnie? Wliczasz w to Foremana?
- Przypomnij mi, ile razy chciał już zrezygnować z pracy?
- To bardziej syndrom Sztokholmski niż przyjaźń"

"- Żałuje, że nie zostajesz – wyszeptała z trudem odrywając od niego usta. Westchnął ciężko i dodał.
- Uwierz mi nie tak bardzo jak ja."

No, tyle z mojej strony. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
lis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcelina
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sie 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:32, 08 Kwi 2013    Temat postu:

Jakkolwiek to zabrzmi, ale uwielbiam niepewność zachowań oraz tego, co będzie, która tak mocno jest wyczuwalna w tej historii. Szalenie podoba mi się sposób, w jaki napisałaś rozmowę House'a z Rachel - pięknie ukazałaś go jako zagubionego, ale chętnego do obrania nowej ścieżki.
Z niecierpliwością oczekuję na następną część ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:10, 09 Kwi 2013    Temat postu:

lisek napisał:
w serialu to mnie drażniło, to rozdzieranie szat o szczoteczki

Ja też miałabym sporo uwag, ale odcinek ze szczoteczką uwielbiam

Lisek, dzięki, że chce Ci się tyle pisać. Poprawiasz mi humor za każdym razem. Ale nie musisz czuć się zobowiązana do pisania za każdym razem, to pewnie męczące
Dzięki również dla Marceliny za odzew, już zaczynałam podejrzewać, że wyznaczyliście Lisek do pisania komentarzy, żebym ja mogła wysyłać kolejne posty.

Plan by przekonać Rachel do House’a nie należał do diabolicznych, czy specjalnie skomplikowanych koncepcji. Dziewczynka miała stopniowo przy każdej możliwej okazji spędzać z diagnostą coraz więcej czasu. Ich obecna sytuacja miała tylko dwie drobne komplikacje; raz, Lisa i Greg spędzali ze sobą mniej czasu niż poprzednio i dwa, wprowadzało to dodatkowe napięcie do ich związku. Ponieważ do tego, nad czym musieli pracować między sobą dochodziły dodatkowe problemy. Jak można przewidzieć diagnosta nie podzielał optymistycznego podejścia swojej partnerki, jedynak w tym wypadku mądrze trzymał język za zębami. Na początek zaplanowali wspólne wyjście, do którego jak na razie nie doszło. Życie szybko zrewidowało ich plany. Trzy dni po tak zwanym przez Cuddy 'starciu tytanów' los zgotował im nieprzewidzianą okazje do poprawienia, lub pogorszenia ich relacji. Pojawiła się ona w formie kryzysu w szpitalu. House i Cuddy rozmawiali akurat w gabinecie diagnosty, kiedy sms oznajmił administratorce zmianę jej planów na wieczór.
- Cholera. Awaria na izbie przyjęć – oświadczyła wstając z krzesła – Muszę znaleźć kogoś, kto posiedzi z Rachel.
Normalnie poprosiłaby jego, ale w obecnej sytuacji miała opory. Diagnosta zdawał sobie sprawę, że będzie go to bolało zanim otworzył usta.
- Zostanę z nią – zaoferował z wyraźną rezerwą. To, że ją zaskoczył było niczym w porównaniu z tym jak zaskoczył siebie.
- Jesteś pewny?
- Kiedyś muszę. Wezmę Wilsona, będzie mnie bronił.

Doszedł do wniosku, że z przyjacielem będzie mu łatwiej, mała uwielbiała wujka Jamesa. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego. Na łóżku miała wielką żółtą kaczkę, którą kupił po jej narodzinach.
- Dobry pomysł. Wiem, że Rachel potrafi być…
- Trudna? Uparta? Wymagająca?
– błyskawicznie podsuną kilka przymiotników.
- Dziw bierze, że akurat to ci przeszkadza.
- Porównujesz mnie do pięciolatki?
- Oczywiście, że nie
- zaprzeczyła poważnie, po czym żartobliwie dodała - Ona potrafi czasem ustąpić.
- Ładnie.
- Kocham cię -
zadeklarowała Lisa z uśmiechem chcąc okazać mu swoje wsparcie.
- W tym momencie guzik mi to pomaga.
- Ok. Jak przyjęty nastolatek? Możesz zostawić ich samych?
- spytała patrząc na stół zawalony wynikami badań w pustym pokoju obok.
- Żadnych wielkich kryzysów, postępy mogę nadzorować z domu.
- W porządku. Marina przygotowała kolacje, tylko jedna prośba nie pozwalaj Rachel na wszystko.
- Kiedy wrócisz?
- Wątpię żeby było to przed dwudziestą. Urwę się jak szybko się da.
- Nie musisz przesadzać. Damy sobie radę
– zapewnił z większym przekonaniem niż sam odczuwał.
- Jeśli będzie chciała na mnie poczekać, może, byle w piżamach, gotowa do spania – powiedziała na koniec i skierowała się do wyjścia.
- To tyle? Żadnej litanii zakazów, dodatkowych wytycznych i pomocnych wskazówek? – dziwił się House oczekując znacznie dłuższych instrukcji - Pokładasz we mnie więcej wiary niż przypuszczałem.
- Nie w ciebie, w Wilsona. Mam pewność, że z nim nie puścicie domu z dymem
- żartowała. Prawda była taka, że znał większość zwyczajów Rachel, widział je niejednokrotnie, a Cuddy nie chciała go bardziej denerwować. Wróciła do jego biurka i pocałowała go wkładając w to wszystkie swoje uczucia do niego.
- Dziękuje, wiem, że to w ostatniej chwili, ale dzięki tobie przynajmniej o nią nie muszę się martwić. Wynagrodzę ci to.
- Oby.

Nalegał głośno, ale tak naprawdę nie o tym teraz myślał. Tym razem, gdy szefowa doszła do drzwi zawołał ją diagnosta. Odwróciła się ciekawa, o czym zapomniał.
- Też cię kocham.
Brunetka uśmiechnęła się promiennie. Lubił jej wyraz twarzy, kiedy jej to mówił. Zebrał swoje rzeczy i zostawił instrukcje swojemu zespołowi. Brzmiała ona w ten sposób ‘W razie, czego zadzwońcie i wrócę, poważnie Chase, pokłócisz się z Foremanem, Trzynastka doprowadzi ci do płaczu, nie będziesz mógł zasnąć. Cokolwiek. Dzwoń. Przyjadę od razu.' Pewnie było to nieco desperackie, ale nie miał nic do stracenia, poza tym znając ich to na złość jemu sami rozwiążą przypadek. Wychodząc wstąpił jeszcze po Wilsona i z ciężkim sercem opuścił szpital. W momentach jak ten żałował, że nie jest tak bezduszny jak głosiła jego reputacja.

- Wujek Wilson – krzyknęła roześmiana Rachel rzucając mu się na szyję. House zamykał za sobą drzwi z myślą, że na jego widok nigdy się tak jeszcze nie ucieszyła. Patrząc na nich przyszło mu jeszcze do głowy, że było by znacznie łatwiej, gdyby Cuddy ułożyła sobie życie z kimś podobnym do jego najlepszego przyjaciela. Niestety miała fatalny gust, jeśli chodziło o mężczyzn. W tym momencie dziewczynka skupiła swoją uwagę na nim. Przywitała go zdecydowanie bardziej powściągliwie.
- Cześć.
- Hej, mama musi zostać dłużej w szpitalu
- wyjaśnił ich obecność.
- Szkoda.
- Więc przybyliśmy z odsieczą
– dodał, gdy Marina wychodziła z kuchni. Opiekunka przywitała się z lekarzami, ubrała kurtkę, pożegnała i wyszła cieszyć się wolnym wieczorem.
- Co robimy?
- Najpierw zjemy kolacja, umyj ręce
– polecił onkolog. Do łazienki wyleciała jak z procy. Chwile później siedzieli na miejscach, dziewczynka u szczytu stołu z dorosłymi po jej obu stronach. Jeśli myślicie, że podczas posiłku to ona miała najwięcej do powiedzenia, to macie racje. Z przejęciem opowiadała jak spędziła swój dzień.
- Muszę jeść kalafior? – spytała kując warzywo widelcem. Jednocześnie padły dwie różne odpowiedzi.
- Nie, wujek zje za ciebie – oznajmił House przekładając warzywo na talerz Wilsona.
- Super.
Przyjaciel rzucił mu karcące spojrzenie, które nigdy nie działało, ale ponadto nie protestował.
Na dodatek doskonale zdając sobie sprawę, po co tu jest wziął na siebie wszelkie przestoje w rozmowie.
- Rachel, chcesz być lekarzem jak mama?
- Nie, chce być czymś fajnym
– odparła w typowo dziecięcym stylu rozśmieszając obu mężczyzn.
- Będę piłkarzem – dodała podekscytowana. Diagnosta przerwał jedzenie i przyglądał się jej uważniej, nawet o tym nie wiedział. Pewnie, słyszał o jakiś treningach w parku, ale nie podejrzewał, że aż tak bardzo lubi piłkę nożną. Próbował sobie przypomnieć, kim on chciał być jej wieku. Zastanawiał się również, kiedy przestał patrzeć na nią jak na dziewczynkę adoptowaną przez Cuddy, a zaczął ją postrzegać jako jej córkę. Po posiłku Rachel błyskawicznie pobiegła do salonu, z kolei Wilson zaczął zbierać naczynia ze stołu.
Najpierw jednak stanął na drodze przyjacielowi, miał mu coś do powiedzenia.
- Nie przekonasz jej do siebie nawet, jeśli zjem cały szpinak wszechświata.
- Wiem. Masz mnie za jakiegoś idiotę?
- Nie mamy czasu na tą rozmowę
– rzucił James wywracając oczami - Będziesz cały wieczór zgadzał się na wszystko?
- Taki jest plan
– potwierdził Greg i zwyczajnie go ominął zostawiając mu wszelkie talerze. Nie zamierzał robić dziś żadnych postępów chciał jedynie przeżyć ten wieczór bez awantur.
- Może obejrzymy bajkę? – zaproponował wchodząc do salonu. Wiedział o zaczynającym się w telewizji maratonie jego ulubionej kreskówki. Zgodnie z oczekiwaniami propozycja wzbudziła zainteresowanie.
- Jaką?
- O piratach. Moja ulubiona.
- Dorośli nie oglądają bajek.
- Nie wiedzą, co tracą.
- Będzie popcorn?
- Oczywiście, co to za maraton bez popcornu.
- Wujku, zrobimy prawdziwy maraton z popcornem
- mówiła ożywiona dziewczynka widząc Wilsona. Na co ten skierował się z powrotem do kuchni.
- Gdzie idziesz? - spytał nerwowo House.
- Zrobić popcorn. Muszę cię trzymać za rękę? Nie będzie mnie pięć minut. Przeżyjesz.
- Tak ci się wydaje
– wymamrotał posępnie. Dobra, może trochę panikował, ale do niedawna myślała, że ją nienawidzi. Zostawianie ich samych nie było najlepszym pomysłem.
Włączył telewizor i oboje usiedli na przeciwnych końcach kanapy. Rachel obserwowała jak masuje sobie udo.
- Boli cię noga?
- Tak.
- Mogę pomóc? Przyniosę lód
- było pierwszym, co przyszło jej do głowy.
- Nie, to nic nie da.
Mimo bólu uśmiechnął się lekko widząc, że jej instynkt był dokładnie taki sam jak Cuddy. Debata geny, kontra wychowanie 0:1. Na tym jednak jej pytania się nie skończyły.
Co ci się stało w nogę?
- Atak niedźwiedzia
– odruchowo zbył jej ciekawość. Tym razem nie chodziło o nią. W ogóle nie lubił o tym mówić.
- Mam pięć lat. Nie jestem głupia – oświadczyła oburzona. Najwyraźniej wzięła to do siebie. Nie chcąc pogarszać sytuacji zdecydował się jej to wyjaśnić. Musiał to zrobić w miarę
przystępnie, słowami zrozumiałymi dla małego dziecka.
-Wiesz, że człowiek ma żyły w całym ciele, prawda? – upewnił się zaczynając od podstaw. Zerknął na korytarz, gdzie do ciężkiej cholery podziewał się Wilson?
- Tak, krew w nich płynie.
- Właśnie, zatkało mi taką żyłę w nodze, krew nie płynęła tutaj przez kilka dni i mięsień obumarł, tak jakby usechł.
- Jak kwiat?
- Jak kwiat, dlatego musieli mi wyciąć ten kawałek.
- Mogłeś umrzeć?
- Tak, ale nie umarłem.

Spoważniała, wyraźnie przejęła się tym, co powiedział.
- Dlatego kulejesz.
- Bingo.

- Nie odrośnie? – zapytała dla pewności.
- Nie, niestety.
Zaspokoiwszy swoją ciekawość Rachel przeniosła wzrok na telewizor. Wilson obserwował ich z korytarza. Do tej pory go nie zauważyli. Miał wejść, gdy usłyszał, o czym mówią i został w miejscu. Była to ich pierwsza normalna rozmowa tego wieczora i postanowił jej nie przerywać. Wiedział, że zostawienie ich samych na dłużej było świetnym pomysłem. Był przekonany, że jego obecność tutaj nie pomagała sytuacji, ale zgodził się przyjść dla komfortu psychicznego przyjaciela. Rozumiał, że początki będą dla niego trudne i że to tylko nerwy. Przysłuchując się jednak jego odpowiedzią zyskał stuprocentową pewność, że ostatecznie na pewno sobie poradzą.
- Świeży, maślany popcorn. Kto chce, kto chce? - ogłaszał głośno przekraczając próg z wielką, drewnianą michę.
- Gdzieś ty się podziewał? Poszedłeś zbierać tą kukurydze?
Onkolog nie przejmując się docinkami usiadł obok Rachel, która przesunęła się na środek kanapy. Po usłyszeniu paru dialogów Wilsonowi omal nie eksplodowała głowa. Miał pewne wątpliwości odnośnie wyboru rozrywki dla dziecka. Z kolei nie miał żadnych wątpliwości, co do tego, że jak dowie się o tym Lisa nie będzie zachwycona.
- Czy ona powinna to oglądać?
- Wszyscy powinni to oglądać.

Mimo to nie wyłączył bajki może, dlatego, że dziewczynka chichotała w najlepsze. Nie tylko Rachel była spostrzegawcza. House zauważył, że kiedy sięgnęli po popcorn w tym samym momencie, dziewczynka błyskawicznie odsunęła rękę i już do końca odcinka nie sięgnęła do miski po więcej. Ewidentnie trzymała się na dystans. Była nieśmiała tylko w stosunku do obcych i tych, których nie lubiła, czyli jego. Nie przeszkadzało jej to jednak w zadawaniu pytań, na które odpowiadał, między błyskotliwymi komentarzami. Przed ósmą James polecił się jej umyć i przebrać do spania, poszła bez protestów. Twierdziła, że nie potrzebuje pomocy, więc tylko zostawili otwarte drzwi do łazienki i dali jej spokój. Wróciła z kołdrą po umyciu zębów i buzi. W tym momencie Wilson uznał, że dalej sobie poradzą i pojechał do siebie. Pocałował Rachel w policzek i mimo żałosnego spojrzenia przyjaciela zostawił ich we dwoje.
- Mama kazała ci być miłym? – spytała podejrzliwie, gdy zamknęły się za nim drzwi.
- Twoja mama może mi rozkazywać tylko w pracy. I zawsze jestem miły.
- Nie jesteś.
- Jestem.

Rachel nie kłóciła się dalej. Za to po całym wieczorze ustępowania widocznie wyczuła, że może sobie pozwolić na więcej.
- Mogę zjeść batonika?
- Umyłaś zęby
– przypomniał pewny, że nie powinien tego robić.
- I co?
- Dobra, jednego
– ustąpił po raz kolejny. Brunetka uśmiechnęła się i pobiegła do szuflady, w mgnieniu oka była z powrotem zajadając się czekoladą.
- Oglądamy dalej, czy się kładziesz?
- Dalej, chce zobaczyć mamę. To ty zepsułeś coś w szpitalu?
– spytała przyglądając się mu uważnie.
- Co? Nie.
Diagnosta nie był pewny, czy powinien czuć się urażony, czy pod wrażeniem jej zdolności kojarzenia faktów. Niejednokrotnie słyszała, że sprawia kłopoty w szpitalu. W końcu otulona kołdrą dziewczynka zasnęła, a House przełączył na najbliższy film akcji. I mimo dwukrotnego upomnienia Rachel siedział z nogami na stoliku. Około dwudziestej pierwszej do domu wróciła Cuddy. Zdejmując płaszcz rozglądała się dookoła, wszystko stało na swoim miejscu.
- Nie ma ofiar? Wilson? – dopytywała odkładając torebkę i podchodząc bliżej.
- Zdezerterował. Około ósmej pojechał do siebie.
Greg przeklął w myślach, gdy zauważył, że Lisa spojrzała na papierek leżący na stoliku. Zapomniał go wyrzucić. Cuddy widząc jego wyraz twarzy postanowiła się nad nim zlitować.
- Przymknę oko na batonika.
Oczywiście House zdawał sobie sprawę, że przekupstwo nie pomagało mu na dłuższą metę, tyle, że nie był dobry w oczekiwaniu na długotrwałe rezultaty. Rachel nie rozpłakała się, nie wywaliła go, co samo w sobie uznał za sukces.
- Zostajesz?
- Nie wiem. Miałem tu na razie nie nocować
– przypomniał ich ustalenia, choć nie miał pojęcia, czemu właściwie to robi. Prawda była taka, że nie chciał bardziej im utrudniać życia. Najwidoczniej Lisa wręcz przeciwnie. Bo z uwodzicielskim spojrzeniem oznajmiła.
- Stęskniłam się za tobą.
- Nic dziwnego, też bym się za sobą stęsknił
– odparł bezczelnie, jednak to, że nie zaczął ubierać kurtki mówiło samo za siebie. Też za nią tęsknił, tylko się do tego nie przyznawał.
Na szczęście doskonale go znała i tylko się uśmiechnęła.
- Poczekaj chwile, tylko ją położę – powiedziała Cuddy biorąc córkę na ręce. Mała otworzyła oczy na tyle by ucieszyć się na widok mamy, zdać trzy pytania i pocałować ją na dobranoc. Gdy kładła ją w jej pokoju dziewczynka znowu spała. Brunetka poszła do sypialni, gdzie zgodnie z oczekiwaniami czekał na nią House. Wzięła szybki prysznic i zabrała się za rozpinanie jego koszuli. Wtedy przypomniało się jej, że właściwie nic nie zadecydowali. Zachowywanie się jak odpowiedzialna osoba dorosła było znacznie trudniejsze niż można by przypuszczać, gdy czuła jego ręce na swoim tyłku.
- Co z Rachel? – spytała póki jeszcze była w stanie trzeźwo myśleć. Teraz z kolei Greg nie miał ochoty rozmawiać. Jego silna wola wyparowała z chwilą, gdy zobaczył ją wychodzącą z łazienki owiniętą w czerwony ręcznik.
- Przecież śpi, urządzimy sobie konkurs, kto potrafi być ciszej – oświadczył całując ją po szyi. Lisa zagryzła dolną wargę. Pewnie zwykle była od niego nieco głośniejsza, ale nigdy też nie poddawała się przed rzuconym wyzwaniem. Dla porządku, jeśli kogoś naprawdę interesują wyniki wspomnianego wyżej konkursu to wygrał House, choć tak naprawdę tej nocy wygrali oboje. O szóstej rano Cuddy została obudzona w swój ulubiony sposób przez pocałunek diagnosty. Kiedy powoli otworzyła oczy miała nad sobą jego twarz. Wyciągnęła rękę i przesunęła nią po jego policzku. Puścił jej oczko, żadne z nich się nie odezwało. House pochylił się i pocałował ją raz jeszcze. Cuddy patrzyła jak wymyka się z pokoju, po czym wróciła do spania. Godzinę później obudziła się ponownie, gdy Rachel wgramoliła się jej do łóżka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 21:21, 10 Kwi 2013, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcelina
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sie 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:56, 09 Kwi 2013    Temat postu:

Określenie "starcie gigantów" rozłożyło mnie na łopatki. Genialne Wydaje mi się, że druga runda tego pojedynku również była wygrana, dla obu stron.
Cieszy mnie to, że budujesz relację na linii House-Rachel na spokojnie - ani niczego nie przyspieszasz, ani przesadnie nie spowalniasz. I co dla mnie ważne - dobrze, że pokazujesz punkt widzenia każdej ze stron. Bo tak trudno zapomnieć, że przecież w trudnej sytuacji jest cała trójka.
No i Huddy...

"- Będziesz cały wieczór zgadzał się na wszystko?
- Taki jest plan – potwierdził Greg i zwyczajnie go ominął zostawiając mu wszelkie talerze. " --- każdy orze jak może

Życzę weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:23, 10 Kwi 2013    Temat postu:

Ja też nic nie mam do samej szczoteczki bo również bardzo lubię ten ep, chodzi raczej o jej znaczenie, że takich powodów do kryzysu Huddy zaczęli używać, ale to nie ważne już.
Pisać chce mi zawsze, nie zawsze mam czas. Jeśli coś mi się podoba to staram się choć parę słów skrobnąć w zamian za pracę jaką wkłada autor, i z potrzeby, nigdy z zobowiązania. I nie jest w ogóle męczące zresztą jak widać samo mi jakoś tak przydługawo wychodzi Ale obiecuję się hamować Zawsze można post pod postem, sama próbowałam Ale oczywiście życzę Ci mnóstwa komentów, fajniejszych od moich Choć chyba czasy już nie te

Co do części tym razem poprzestanę na wyróżnieniu fragmentów, które mi się najbardziej podobały

"– Muszę znaleźć kogoś, kto posiedzi z Rachel.
Normalnie poprosiłaby jego, ale w obecnej sytuacji miała opory. Diagnosta zdawał sobie sprawę, że będzie go to bolało zanim otworzył usta.
- Zostanę z nią – zaoferował z wyraźną rezerwą. To, że ją zaskoczył było niczym w porównaniu z tym jak zaskoczył siebie." - lisek lubi zaskakującego House'a.

"Wiem, że Rachel potrafi być…
- Trudna? Uparta? Wymagająca? – błyskawicznie podsuną kilka przymiotników.
- Dziw bierze, że akurat to ci przeszkadza.
- Porównujesz mnie do pięciolatki?
- Oczywiście, że nie - zaprzeczyła poważnie, po czym żartobliwie dodała - Ona potrafi czasem ustąpić.
- Ładnie.
- Kocham cię" - super dialog!

"- To tyle? Żadnej litanii zakazów, dodatkowych wytycznych i pomocnych wskazówek? – dziwił się House oczekując znacznie dłuższych instrukcji - Pokładasz we mnie więcej wiary niż przypuszczałem.
- Nie w ciebie, w Wilsona. Mam pewność, że z nim nie puścicie domu z dymem.- żartowała." - ja bym tam nie była taka pewna

"- Rachel, chcesz być lekarzem jak mama?
- Nie, chce być czymś fajnym – odparła w typowo dziecięcym stylu rozśmieszając obu mężczyzn.
- Będę piłkarzem" - padłam.

"Nie przekonasz jej do siebie nawet, jeśli zjem cały szpinak wszechświata.
- Wiem. Masz mnie za jakiegoś idiotę?" - Wilson

"Co ci się stało w nogę?
- Atak niedźwiedzia – odruchowo zbył jej ciekawość. Tym razem nie chodziło o nią. W ogóle nie lubił o tym mówić.
- Mam pięć lat. Nie jestem głupia."

No i ostatni Huddystyczny fragment

Wybacz, naprawdę chciałam krócej

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdalenka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:17, 11 Kwi 2013    Temat postu:

Droga Agnieszko!
Nawet jak nie piszemy komentów, to się nie martw, bo wszystkim języka w gębie brakuje, ponieważ po 1: znowu widzą Twoje opowiadanie i po 2: to świetne opowiadanie!
Nie myślałam, że po zakończeniu serialu taki ruch zapanuje na forum, a tu proszę, i Lisek pisze, i Agnieszka pisze. Czego chcieć więcej?
Lubię Twoje historie, bo one są takie nie-cukierkowe, zawsze prawdziwe życie wkracza w te twoje opowiadania i dzięki temu nie przesładzasz, jak wiadomo nie wszystko kończy się happy endem.
Co do samego opowiadania: tylko Ty mogłaś wpaść na pomysł niezadowolonej Rachel. Ale to wszystko jest takie w stylu serialowych postaci, ich zachowania i dialogi.

- Nie przekonasz jej do siebie nawet, jeśli zjem cały szpinak wszechświata. -ten tekst wyjątkowo przypadł mi do gustu

I muszę dodać, że House i Cuddy są uroczy. Z jednej strony niepewni tego co będzie z ich związkiem, a z drugiej namiętni (co akurat nie dziwi ). Uwielbiam ich takich!
pokłony
czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:51, 11 Kwi 2013    Temat postu:

magdalenka napisał:
czekam na więcej

starczy tego czekania

Dzięki, że się odezwałaś. Milczenie bywa deprymujące. Ale cieszę się każdym kolejnym komentarzem
Lisek, jeśli chodzi o mnie nie musisz się ograniczać, po prostu nie chce na Tobie nic wymuszać

W mojej wersji wróciła 13, a Taub się nie zdecydował. Po kilku miesiącach Foreman i 13 ponownie się zeszli.


Nie tylko House był pochłonięty osobistymi sprawami. Foremna również miał, o czym myśleć. Chase spędził cały dzień podejrzliwie przyglądając się jego zachowaniu.
- Co z tobą? – spytał w końcu, kiedy zostali sami podczas tomografii - Jesteś cichszy, nerwowy i ukradkiem zerkasz na Trzynastkę. Częściej niż zwykle.
- Spędzasz za dużo czasu z Housem
– odparł kolega nie odpowiadając na pytanie - Nawet zaczynasz wcinać się w cudze sprawy. Ostatnio przestajesz się golić. O co chodzi? To twoje uwielbienie zaczyna się robić niepokojące.
- To jest nas dwóch, bo próbujesz odwrócić moją uwagę
– zrewanżował się Australijczyk nie dając się wciągnąć w zbędną dyskusje. Miał na to za dużo wprawy.
- Dobra, przestańmy się wyzywać i wróćmy do problemów Seana.
- Ładnie
– pochwalił z uśmiechem Chase. Dał mu chwile do zastanowienia, ale nie skłoniło to neurologa do mówienia.
- Wiem, że ma to coś wspólnego z Trzynastką – nie rezygnował.
- Obchodzi cię to?
- Nie, jestem znudzony
– skłamał blondyn, jak coś go nie obchodziło nie pytał i obaj o tym wiedzieli - Jest w ciąży?
- Co? Nie.
- Poszła coś zjeść. Nie wróci szybko, możesz mówić
– zachęcał, wtedy przyszło mu do głowy kolejne rozwiązanie. Pamiętał, kiedy on był tak zdenerwowany - Oświadczysz się?
- Nie
– zaprzeczył nieco głośniej niż zamierzał, zdając sobie sprawę, że nie odpuści przyznał - Myślę, żeby ją zapytać, czy ze mną zamieszka.
- Nie zapytałeś, więc, w czym problem?
– drążył dalej nie rozumiejąc jego wahania - Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie czyta w myślach.
- Nadal nie jestem dobry w dzieleniu się; uczuć, przestrzeni, czegokolwiek
– powiedział szczerze, skoro już zaczęli może warto było poznać jego opinię - Długo uczyłem się, żeby być samowystarczalny. Nie liczyć na nikogo, teraz ciężko się odzwyczaić.
- Wciąż jesteście razem, więc idzie ci lepiej niż myślisz.
- Układa się nam, bo w razie, czego mamy swoje mieszkania. Zawsze możemy odpocząć od siebie
– zauważył Foreman przechodząc do tego, co nie dawało mu spokoju – Sprzedanie jednego to poważne zobowiązanie. Nie wiem, czy jesteśmy na to gotowi. To najlepszy związek, jaki miałem w życiu i nie chce go spieprzyć.
- Spędzacie ze sobą więcej czasu niż przeciętna para. Poznała twojego ojca. Dogadujecie się w pracy, poradziliście sobie z Housem. To strach. Jak człowiek za długo nad czymś myśli zawsze znajdzie jakiś problem. Jesteście dobrą parą
– mówił z przekonaniem, dochodząc do wniosku, że starczy już komplementów dodał - Nie bądź mięczakiem i spytaj.
- Wiesz, są momenty, w których prawie cię lubię
– przyznał z uśmiechem neurolog.
- I nawzajem.
Był to ich kod, sięgający początków ich współpracy. Jeszcze nigdy nie powiedzieli sobie, wprost, że się przyjaźnią i pewnie nigdy tego nie zrobią. Ich relacje przez lata uległy zmianie. Na początku ich znajomości żaden z nich nie pomyślałby, że ich relacje przeskoczą koleżeństwo. Mimo tego, że z czasem się ociepliły, jedno pozostawało bez zmian; zawsze wprost mówili sobie, co myślą.
- Nie widzę żadnych zmian, guzków, niczego – oznajmił neurolog wracając do omawiania obrazu na monitorze.
- Czyli mamy guzik. House będzie zachwycony.
- No nie wiem. Był jakiś dziwny, gdy wychodził. Odnoszę wrażenie, że i tak ucieszy się na nasz widok.
- Co nigdy nie wróży nic dobrego
- zauważył Chase i spytał - Wiesz, o co chodzi?
- A kiedykolwiek wiem?
– wzruszył ramieniem Foreman. Nadążanie za ich szefem było skomplikowanym zadaniem. Kiedy to mówił otworzyły się drzwi i do pomieszczenia weszła Trzynastka z dwiema kawami na tacce.
- Mamy coś? – zainteresowała się podając im kubki.
- Dzięki – powiedział Australijczyk biorąc kawę i rzucając spojrzenie Foremnowi, który zirytowany jego uśmieszkiem rzucił tylko.
- Pij swoją kawę.
- Wiedziałam, że nie trzeba było was zostawiać samych
– podsumowała Trzynastka widząc, że ewidentnie coś ją minęło, następnie wróciła do chorego - To, co robimy?

Przekonanie House’a, że skupienie się na przypadku pomoże mu oderwać myśli od komplikacji w związku z Cuddy, nie działało tak jakby sobie tego życzył. Po jego przyjeździe do szpitala i braku wyników tomografii pomysły, na to, co może dolegać chłopakowi ograniczyli do zatrucia i wrodzonej wady genetycznej. Niestety nie mieli wystarczająco dużo objawów, by sprecyzować, z którym mają do czynienia. Właśnie, dlatego diagnosta siedział obecnie na stanowisku pielęgniarek i obserwował przez szybę jak siedemnastolatek rozmawia z rodzicami. Nie łatwo było mu się jednak na tym skupić. Idąc tu usłyszał coś, co wytrąciło go z równowagi. Nie, żeby wcześniej czuł się jakoś specjalnie zrównoważony. W swoim życiu brał udział, organizował i był przedmiotem zakładów wiele razy, ale nigdy jeszcze nie robiło mu to różnicy. Do tej chwili. Dopóki nie usłyszał rozmowy między sanitariuszami.
Świadomość tego, że inni liczą na twoją porażkę i będą mieli z niej finansowe korzyści jakoś nie dodawała mu otuchy. Szczególnie teraz. Natłok zbliżających się czarnych myśli przerwało podejście Wilsona. Oparł się tuż obok stanowiska, na którym siedział.
- Robią zakłady, kiedy zerwiemy.
- Ty i Cuddy? Wiem. Dziwi cię to? W tym szpitalu zawsze były o was zakłady
– przypomniał przyjaciel - Kiedy cię wyleje? Kiedy się prześpicie?
- Nadal jestem tobą rozczarowany, akurat ten powinieneś wygrać.
- Pamiętam mój ulubiony, jak długo zajmie ci spłoszenie jej kolejnego faceta
– wspominał rozbawiony onkolog – Ten akurat wygrałem.
- Brawo
– pogratulował zdawkowo Greg, po czym kontynuował przygaszony
- Najbliższy termin to miesiąc, pół roku, mój pierwszy powrót do Vicodinu i tak dalej.
Sposób, w jaki to mówił i to, jak się na nim skupił znaczyły, że go to ruszyło.
- Zwykle nie przejmujesz się opiniami obcych.
Pewnie nadal by się nie przejmowała, tylko, że zabawa personelu pokrywała się z jego obawami. Nie powinien o tym teraz myśleć.
- Co obstawili? – zapytał w zamian nie dając się wciągnąć w kolejną dyskusje o swoich uczuciach. Odpowiedź na to pytanie interesowała go znacznie bardziej.
- Kto?
- Wielki Ptak i księżna Yorku
– odpowiedział zirytowany - Chase, Foremna i Trzynastka.
- Nic.

Zaskoczył go tą opowiedział. Po raz pierwszy oderwał wzrok od pacjenta by spojrzeć na onkologa sceptycznie.
- Daj spokój. Zawsze obstawiają.
- Nie tym razem.
- Poważnie?
- Poważnie
– potwierdził James i po jego wyrazie twarzy wiedział, że mówi prawdę.
Ktoś inny przegapiłby mały uśmiech na twarzy diagnosty, ale nie Wilson. Powiedział mu to, bo wiedział, że będzie to dla niego coś znaczyć. Oczywiście nie było mowy, żeby się do tego przyznał, ale ewidentnie mu ulżyło i to w zupełności mu wystarczyło. O ile podwładni nie mówili tego głośno, chcieli, żeby był szczęśliwy. Wbrew prawdopodobieństwu mieli nadzieję, że im się uda. Wiadomość, że ci, którzy go znają odpuścili sobie ten zakład wystarczyłaby przywrócić mu trochę optymizmu.
- Więc? Masz jakieś pomysły? – spytał Wilson zmieniając temat.
- Fontanna z alkoholem w moim gabinecie, pieniężne kary za bycie idiotą, podpalenie przychodni - wyrecytował kilka swoich rozwiązań House wracając do siebie - Jak myślisz ile zajęłaby jej odbudowa?
- Odnośnie chorego
– sprecyzował przerywając, coś, co zapowiadało się na dłuższe dywagacje.
- Gdybym miał to bym tu nie stał.
- Słusznie. Życzę powodzenia, muszę lecieć
– pożegnał się przyjaciel, wiedząc, że trochę tu jeszcze posiedzi.
- Gdzie?
- Mam dyżur w przychodni.
- Frajer
– parsknął diagnosta patrząc jak odchodzi w kierunku miejsca pieszczotliwie zwanego przez niego ‘piekłem’, a następnie wrócił do obserwowania nastolatka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Czw 17:50, 11 Kwi 2013, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:37, 12 Kwi 2013    Temat postu:

O rany, Agnieszko. Nie czytałam trzech ostatnich części, bo wchodziłam do domu i trochę padałam na pyszczek, ale dzisiaj zrobiłam sobie wolne i wszyściutko nadrobiłam. Podoba mi się to, jak House próbuje polepszyć relacje z Rachel i zastanawiam się tylko, jak długo będą kruszyć ten mur między sobą i kiedy dziewczynce przejdzie ta niechęć do niego.

Cytat:
- Nic dziwnego, też bym się za sobą stęsknił


dla mnie mistrzostwo!
Co do zakładów, rzeczywiście... to musiało być dołujące, jednak jeśli jego drużyna nic nie obstawia, to coś w tym jest. Ja tam wierzę, że im się uda i tyle.
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:45, 12 Kwi 2013    Temat postu:

Chase kontra Foreman podoba mi się, że dorzucasz nam trochę kaczuszek.
"- Wiesz, są momenty, w których prawie cię lubię – przyznał z uśmiechem neurolog.
- I nawzajem." - myślę, że ten dialog bardzo dobrze oddaje ich relację.

"- Robią zakłady, kiedy zerwiemy.
- Ty i Cuddy? Wiem. Dziwi cię to? W tym szpitalu zawsze były o was zakłady – przypomniał przyjaciel - Kiedy cię wyleje? Kiedy się prześpicie?
- Nadal jestem tobą rozczarowany, akurat ten powinieneś wygrać.
- Pamiętam mój ulubiony, jak długo zajmie ci spłoszenie jej kolejnego faceta – wspominał rozbawiony onkolog – Ten akurat wygrałem." Ładny Hilson

Czekam na więcej, podobnie jak Malinowa jestem bardzo ciekawa, jak to sobie wymyśliłaś wszystko

Pozdrawiam,
lis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:26, 12 Kwi 2013    Temat postu:

magdalenka napisał:

Nawet jak nie piszemy komentów, to się nie martw, bo wszystkim języka w gębie brakuje,

Z komentarzy to nie muszą być wielkie pochwały, wystarczyło by mi:
'czytam', ' 'jestem', lub 'obecna', co nie czułabym się samotna

Malinowa_Rozkosz napisał:
zastanawiam się tylko, jak długo będą kruszyć ten mur między sobą i kiedy dziewczynce przejdzie ta niechęć do niego.

kruszyć może nie koniecznie długo, ale fik już będzie dłuższy

Pozdrawiam i dzięki za odzew. Miało być jutro, ale niech Wam będzie.

Po południu pojawiły się komplikacje, tyle, że nie u pacjenta. Zafundowała mu je Cuddy podrzucając Rachel do jego gabinetu. Marina nieoczekiwanie musiała wyjechać do ojca, a Lisa miała spotkanie z inwestorami. House nie był w stanie stwierdzić, czy to zbieg okoliczności, czy celowo nie próbowała szukać kogoś innego. Tak, czy inaczej nie dało się tego uniknąć. Wilson nadal pracował w przychodni. Naiwniak. Choć w tym momencie nie był pewny, który z nich był w gorszej sytuacji. Co gorsza pomysł by przerzucić odpowiedzialność na swój personel przepadł z kretesem, gdy podwładni wyszli robić kolejne badania. W ten sposób bardzo szybko zostali sami.
- Co robisz? – spytała Rachel patrząc jak lekarz przygląda się tablicy ze słowami.
- Mam pacjenta. To jego objawy.
- Tylko jednego?
– dopytywała zdziwiona brunetka - Łatwe, a mama sama rządzi całym szpitalem.
Słysząc to spojrzał na nią z niedowierzaniem, ale puścił uwagę mimo uszu i przeniósł wzrok z powrotem na wypisane symptomy.
- Musisz zgadywać, co mu jest?
- Nie zgaduje
– zaprzeczył poirytowany i żeby uniknąć dalszej rozmowy zasugerował - Może byś sobie porysowała.
Dziewczynka od razu usiadła przy dużym stole, a House podał jej pisaki i kartki z niepotrzebnymi wynikami badań. Potrzebował teraz spokoju, musiał się skupić i nie chciał, żeby pałętała mu się pod nogami. Rozważając kolejne opcje zerkał od czasu do czasu jak pochylona rysuje w skupieniu. Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu było zupełnie cicho i nudno. Rachel spojrzała na drzwi. Pozostali lekarze długo nie wracali, przynajmniej takie miała wrażenie.
- Gdzie poszli?
- Zrobić test pacjentowi.
- Chase jest ładny
– podzieliła się swoim spostrzeżeniem, co sprawiło, że diagnosta znowu zwrócił ku niej wzrok.
- O chłopcach zwykle mówi się przystojny– sprostował House - Ale w tym wypadku masz racje. Jest ładny.
- Ma włosy jak moja lalka
– dodała po chwilowym zastanowieniu. Z kolei ta uwaga niezmiernie rozbawiła lekarza.
- Muszę być przy tym jak mu to powiesz.
- Dobra
– odparła dziewczynka wzruszając ramieniem, po czym wróciła do kolorowania rysunku. Nie rozumiała, czemu to taka wielka sprawa. Za to House’owi przypomniało to, że przebywanie w towarzystwie dzieci miało swoje plusy. Te sprytne, czy nad wiek rozwinięte gwarantowały dobrą rozrywkę.
- Jesteś głodna? – spytał zdając sobie sprawę, że trochę już tu siedziała.
- Nie, ale chce mi się pić – przyznała, diagnosta polecił, żeby na niego zaczekała i poszedł do automatu stojącego na korytarzu. Po chwili wrócił z dwiema puszkami, żelkami i paczką chipsów.
- Ja sama – nalegała Rachel, gdy chciał jej otworzyć napój. Nie wykłócał się, jednak podając jej picie nie potrafił odmówić sobie komentarza.
- Bardzo łatwo zgadnąć, kim jest twoja matka.
Kiedy brunetka piła, House stanął za nią i patrzył na obrazek, który przez ten czas zdążyła stworzyć. Zauważył, że była staranna, używała dużo kolorów i nie marnowała przestrzeni. Starała się zmieścić jak najwięcej rzeczy na jednej stronie.
- To panda, a to co?
- To kot.
- Jesteś pewna?
– spytał z lekkim przerażeniem - Są prawie takiej samej wielkości.
- Bo dużo jadł.
- Co? Zjadł może jakąś małą pandę?
- Koty nie jedzą pand.
- Gdzieś ty takiego kota widziała?

Przerywając rysowanie Rachel po raz pierwszy zwróciła uwagę na leżące na jego biurku trzy kolorowe piłeczki.
- Po co ci tyle piłek?
- Pokaże ci.

Przydatną rzeczą był fakt, że małym dzieciom strasznie łatwo było zaimponować. Toteż
skierował się do swojego gabinetu podrzucił piłki jedna po drugiej i żonglował nimi wracając do z powrotem. Na widok wirujących w powietrzu kul cała twarz Rachel jakby się rozświetliła. Zupełnie jakby pokazał jej najwspanialszą rzecz na świecie.
- Wow - westchnęła z podziwem klaszcząc w ręce, kiedy zatrzymał się tuz przed nią.
Była jednocześnie roześmiana, zdumiona i podekscytowana. Przed sobą mógł przyznać, że śmiech akurat miała ładny.
- Dobra, starczy tego dobrego – oznajmił diagnosta po kolei odkładając je na stół - Muszę pomyśleć.
- Co tu pisze?
– zainteresowała się wskazując palcem na górę tablicy.
- Przyspieszenie serca.
- A to niżej?
- Zwiększenie diurezy.
- Co to znaczy?
- Duża ilość moczu
– wyjaśnił, widząc jej dalsze zakłopotanie uprościł jeszcze bardziej – Sików.
- Fuuuuu
– skrzywiła się pięciolatka – A dalej?
- W promocji mamy jeszcze dla pani: drgawki i porażenie ośrodka oddechowego.
- Znaczy nie oddycha?
– spytała zmartwiona i sięgnęła po swoją puszkę z napojem, co
sprawiło, że House spojrzał na spisane z boku składniki i doznał błyskawicznego olśnienia. Rachel podniosła głowę, gdy przestał mówić. Przyglądała się mu ciekawie. Miał jakąś dziwną minę.
- Wiem, co mu jest – oświadczył odczuwając ulgę. Ku swojemu zaskoczeniu zdał sobie sprawę, że jej obecność tutaj mu pomogła.
- Muszę wyjść. Zaprowadzę cię do Chase’a.
- Mogę iść z tobą?
– spytała zainteresowana. Nigdy nie widziała z bliska prawdziwego pacjenta.
- Jasne – zgodził się zatrzymując w miejscu by na nią poczekać. Szybko wstała i dobiegła do drzwi. Przepuścił ją pierwszą. Kiedy szli obok siebie korytarzem brunetka trzymała się, blisko, ale nie podała mu ręki. W końcu dotarli do sali, w której leżał siedemnastolatek.
- Kim jesteś? – spytał chłopak.
- Facetem, który wie, co ci dolega - przedstawił się w typowy dla siebie sposób, po czym wskazał Rachel i oznajmił - A to doktor Cuddy.
Mała uśmiechnęła się szeroko słysząc, że otrzymała taki tytuł, jak jej mama. Chłopak spojrzał na dziecko nieco zdezorientowany.
- Ma jakieś trzy lata.
- Pięć! -
poprawiła oburzona dziewczynka.
- A ty jesteś kretynem – wrócił do problemu diagnosta - Skoro ustaliliśmy fakty, przejdźmy do sedna mojej wizyty.
- Powiedziałeś kretynem
– wyszeptała przejęta Rachel.
- Zasłużył sobie. Wyjaśnij mi, czego nie zrozumiałeś w zdaniu: czy pijesz kofeinę? Już by cię tu nie było.
- Nie pije kawy.
- Nie, tylko litrami pochłaniasz napoje z kofeiną.
- Nie myślałem...
- To już ustaliliśmy. Z tego, co się orientuje lekarze pytali, czy robiłeś coś niezwykłego, kiedy cię przyjęli
– przypomniał poirytowany - Ile wypiłeś takich napoi?
- Dwanaście
– odpowiedział, na co House wywrócił oczami.
- I zapomniałeś wspomnieć o tej drobnostce?
- To było wyzwanie
– usprawiedliwiał się, jakby dzięki temu zatrucie nie mogło być możliwe.
- Mam następne. Zacznij myśleć – zasugerował diagnosta ze znanym sobie brakiem subtelności – Masz ostre zatrucie kofeiną, zdarza się niezwykle rzadko i bywa śmiertelne. Nie martw się jutro już cię tu nie będzie. Było miło. Zaraz przyjdzie pielęgniarka – dodał na koniec. Odwrócił się i szerokim gestem ręki dał znać Rachel by szła przed nim.
- Doktor Cuddy.
- Nie umrze? – spytała dla pewności.
- Nie.
- Zgadłeś
– mówiła podekscytowana.
- Nie zgaduje – powtórzył po raz drugi z większym naciskiem.

Pół godziny później przyszła po nią mama. Rachel nie zamykała się buzia przez cały czas, kiedy przygotowywały się do wyjścia
- Zrobił śmieszną minę i wyleczył pacjenta – relacjonowała jej podekscytowana - Gdybyśmy byli w bajce zapaliłaby się mu żarówka nad głową.
- Znam to spojrzenie. Bardzo trafne porównanie - pochwaliła rozbawiona Lisa- Więc dobrze się bawiłaś?
- Tak.
- Oboje byliśmy bardzo zajęci, na przykład twoja córka podrywała dziś Chase’a
– przyłączył się do rozmowy House.
- Przynajmniej ma dobry gust.
- Jest ładny
– wtrąciła mała Cuddy - Hawsowi też się podoba.
- Wiem, zapnij kurtkę i idziemy do domu.

Podeszła do diagnosty i pocałowała go czule.
- Dziękuje.
- Dopisze ci do rachunku
– zapewnił z uśmiechem. Dziewczynka pomachała mu na do widzenia, Cuddy wzięła córkę za rękę i poszły. Ostatnie, co słyszał to dopytywanie małej, czy
mama też umie żonglować. House wiedział, że powinien się zbierać, jeśli chciał wstąpić do domu przed wypadem do Wilsona, ale jakoś nie chciało mu się wstać z miejsca. Ogólnie to popołudnie można by chyba potraktować jako krok w dobrym kierunku, ale nie mógł przestać myśleć o tym, co będzie dalej.

Wszyscy wyszli, Australijczyk nieco się ociągał. Postanowił poczekać, gdy zobaczył, że House zamiast wyjść jak pozostali rozsiadł się na krześle. Foreman przeważnie się nie wtrącał, choć zdarzały się przypadki, w których udzielał szefowi nieproszonych rad, ale zwykle czekał aż to on zacznie rozmowę w przeciwnym razie nie ingerował w jego życie osobiste. Z kolei Chase miał znacznie inne podejście.
- Chcesz o tym pogadać? – zaproponował otwarcie zanim opuścił gabinet, choć z góry znał odpowiedź. W prawdzie nie wiedział, co jest nie tak, ale umiał już poznać, gdy coś go gryzło.
- A jak ci się wydaje?
- W razie, czego wiesz, gdzie mnie znaleźć.

Nie naciskał, chciał tylko, żeby wiedział, że może na niego liczyć. Zatrzymał się jeszcze przy jego biurku, gdy coś mu się przypomniało – Rachel powiedziała mi, że mam włosy jak jej lalka. To twoja sprawka?
- Cholera, miała na mnie zaczekać. Niestety nie, wymyśliła to zupełnie sama. Może jeszcze coś z niej wyrośnie
– żartował diagnosta, po szybkim rozważeniu sprawy dodał - Wiesz, wiążąc się z samotną matką, nie wziąłem pod uwagę tego, że wcale nie jest samotna.
- Nie radzisz sobie z Rachel?
– spytał Robert z niedowierzaniem. Nigdy by się nie domyślił, w czym tkwi problem.
- Brzmisz na autentycznie zdziwionego.
- Jesteś świetny z dziećmi.
- Chciałbym, żeby wszyscy przestali mi to powtarzać.
- Najlepsze, co możesz zrobić to bądź sobą i ….
- Koszmarna sugestia
– przerwał mu w połowie zdania.
- I daj jej trochę czas. Zyskujesz przy bliższym poznaniu.
- Za tydzień na pewno mnie pokocha
– nie ukrywał sarkazmu diagnosta.
- Nie aż tak.
- Wynocha
– polecił surowo przełożony pokazując mu drzwi. Blondyn uśmiechnął się i skierował do wyjścia. Obrócił się jeszcze w drzwiach, tym razem szef odwzajemnił uśmiech.
Czasem ciężko mu było uwierzyć, że po tylu latach i wszystkim, co przeszli Chase wciąż posiadał niezachwianą wiarę w niego. Jak na ironię Cameron mówiła, że go kocha, ale to Australijczyk uważał go za lepszego człowieka. House wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy. Siedząc tutaj nie poprawi swoich relacji z Rachel i nie zamierzał się tym dzisiaj więcej zadręczać. Poza tym nie było sensu tu siedzieć i dawać więcej czasu Wilsonowi na ułożenie kazania o spóźnianiu się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 18:38, 12 Kwi 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdalenka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:48, 13 Kwi 2013    Temat postu:

obecna, czytam

- Ma włosy jak moja lalka - i w ten oto sposób oplułam monitor

Doktor Cuddy i doktor House wymiatają

muszę monitor umyć, więc więcej nie skomentuję


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez magdalenka dnia Sob 14:02, 13 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:09, 13 Kwi 2013    Temat postu:

magdalenka napisał:
i w ten oto sposób oplułam monitor

Lubię spontaniczne reakcje.

Miałam już upadek z krzesła, wyplucie herbaty, wylanie czegoś, samego oplucia chyba nie

Mam kolejny fragment, jakby to powiedziała Saph: idę jak burza.
Miłej lektury.
aha, miało być najlepsiejszy

Nie tylko panowie mieli swoje przyzwyczajenia i rytuały. Wilson i Cuddy również pielęgnowali jedną małą tradycję. Do której nawet House się nie wcinał, choć niejednokrotnie utrudniła mu ona życie. Jego najelepsiejszy przyjaciel i jego kobieta urządzali sobie regularnie wspólne lunche, co pieszczotliwie nazywał 'podwójnym wbijaniem mu noża w plecy.' Przeważnie raz w tygodniu onkolog wpadał do gabinetu szefowej, czasem, znacznie rzadziej wychodzili do knajpki naprzeciwko szpitala. Żartowali, rozmawiali o swoim życiu, oczywiście nie dało się pominąć tematu House’a, ale nie o niego w tym wszystkim chodziło. I tak, tym razem w piątkowe popołudnie pukanie przerwało robotę papierkową administratorki.
- Kto zamawiał makaron z kurczakiem i czekoladowe ciasteczka? - spytał Wilson zaglądając do gabinetu.
- Mogłabym cię ozłocić – oświadczyła wdzięczna Cuddy po raz pierwszy odrywając się od pracy.
- I kto by ci wtedy dostarczał jedzenie?
Gdy Lisa przenosiła się na fotel James rozsiadał się wygodnie na kanapie. Swój posiłek odruchowo położył po swojej prawej stronie.
- Jak ci się układa z Clair?
- W ogóle
- odparł zwięźle przyjaciel - Nie wyszło nam.
- Mam znajomą…
- Żadnych znajomych
– przerwał zanim skończyła zdanie. Chwilowo miał dosyć bycia swatanym ze wszystkimi znajomymi ludzi, których znał.
- Ćwiczy jogę, jest bardzo giętka – dodała z uśmiechem magiczne słowa, które gwarantowały zmianę decyzji. Oczywiście była to prawda, ale łączyło ich też kilka innych rzeczy i Lisa miała wrażenie, że mogą do siebie pasować.
- Ale robię to tylko dla ciebie – wspaniałomyślnie zmienił zdanie - Możesz dać mi jej numer.
- A niektórych dziwi, że przyjaźnisz się z Housem.

Jak zwykle przy tego typu zaczepkach reakcją Wilsona był szeroki uśmiech. Nie był do końca przekonany, czy powinien psuć lekką atmosferę lunchu, mimo to zaryzykował pytanie.
- Jak wam idzie z Rachel?
- Nie powiedział ci?
- Jakbym mógł dowiedzieć się od niego czegoś wprost. Postanowiłem nie naciskać dopóki sam nie poruszy tematu. Co jak przypuszczam nastąpi kilka minut po końcu świata.
- To by się mniej więcej zgadzało
– potwierdziła brunetka, a poważniej dodała - Idzie powoli, prawdę mówiąc nie wiem. Wszystko wydaje się dobrze, ale widać, że Rachel odnosi się do niego z rezerwą.
- Nie zna go dobrze, jest ostrożna. To nic złego.
- Naprawdę myślisz, że to tylko kwestia czasu?
- zdecydowała powiedzieć głośno coś, co nie dawało jej spokoju.
- Tak myślę. Ty też tak myślisz i masz racje.
- A jak się mylę? Wymagam za dużo?
– spytała, chwilami czuła się winna.
- Nie, dobrze mu to zrobi. Ktoś musi czegoś od niego wymagać.
- Mówiłam, że nie chce go zmieniać
– przypominała przejęte, ale nie tylko to ją gryzło - Ponadto nie chce, żeby czuł, że nie ma wyjścia.
- Ale nie ma wyjścia, oboje nie macie, jeśli chcecie być razem, House musi ułożyć sobie jakoś relacje z Rachel
– zauważył onkolog przyzwyczajony już do roli zdrowego rozsądku - Jestem pewny, że na dłuższą metę oboje dobrze na tym wyjdą.
- Obyś miał racje. Zastanawiam się tylko. Skoro osobno jesteśmy poprani jak ma się nam udać razem?
- Póki oboje jesteście skłoni walczyć o ten związek nic wam nie grozi.
- A co potem?
- Jak zaczniecie zachowywać się jak idioci to wkroczę do akcji
– zapewnił dowcipnie, ale zamierzał dotrzymać słowa. Nie po to tyle lat przyglądał się ich podchodom, by patrzeć jak poddają się przy pierwszej lepszej przeszkodzie.
- Obiecujesz? - poprosiła o potwierdzenie Cuddy, gdy przyjaciel skinął głową dodała – Dzięki.
Przeważnie wierzyła, że im się uda, ale czasem musiała to usłyszeć od kogoś innego. Że mają realne szanse i to nie tylko jej mrzonki. Wilson nadawał się do tej roli znakomicie znał ich oboje i życzył im szczęścia.
A co z Arelne? Udało ci się ją spławić?
- Na szczęście – odetchnęła z ulgą na wspomnienie cudem zażegnanego kryzysu - Nieźle się przy tym nagimnastykowałam. Na razie mam dosyć atrakcji, jej wizyta teraz mogłaby mnie wykończyć. W ogóle dziwię się, że przeżyliśmy pierwszą.
- Dogadali się jakoś to najważniejsze
– stwierdził James, a po namyśle zauważył - Właśnie, w porównaniu z twoją matką, podbicie serca Rachel to pestka.
- House powtarza, że kobiety z rodziny Cuddy to istne utrapienie.
- Mimo to nie stara się jakoś specjalnie od was uwolnić
– zauważył przyjaciel, całkiem słusznie. Wtedy przypomniał sobie coś, co zamierzał jej powiedzieć jak tylko ją zobaczy.
- Wczoraj spotkało mnie coś dziwnego. Dr Jones wypytywał mnie o was dwoje.
- Nowy szef chirurgii? Co chciał?
- Nie jestem pewny, był tajemniczy i dość wścibski.
- Brzmi obiecująco. Nie ważne, na pewno wkrótce się dowiem.

Administratorka nie miała obecnie miejsca w swoim życiu na dodatkowe problemy. Wypiła swój sok pomarańczowy i sięgnęła po pudełko z czekoladowymi ciastkami.
- Poczęstujesz się? – zaoferowała Lisa podsuwając deser bliżej rozmówcy - I czemu trzymasz jedzenie na kanapie zamiast na stoliku?
- Wybacz, przywykłem do jedzenia z Housem
– wyjaśnił Wilson zdając sobie sprawę z tego co właściwie robi, po czym przeniósł opakowanie na stolik.
- Lata ciągłej obawy o swój posiłek robią swoje – podsumowała rozbawiona jego odruchem.
- Zapomniałbym. Słyszałeś najświeższą plotkę o naszym trójkącie? – spytał onkolog.
- Co? Serio?
- Ponoć był to mój prezent urodzinowy.

Jedyne, czego nie brakowało personelowi w tym szpitalu to wyobraźnia.
- Pffffffff, mam coś lepszego – zadeklarowała podekscytowana, nic jej tak ostatnio nie rozbawiło – Pamiętasz, te dodatkowe dziesięć godzin w przychodni House'a za zablokowanie sali operacyjnej na dwie godziny? Mówią, że brakowało mi personelu, więc zgłosił się na ochotnika z miłości do mnie.
- Ja ją zacząłem
– przyznał dumny z siebie Wilson. Po czym oboje wybuchli głośnym śmiechem. Teraz już nie dziwiło jej, czemu ludzie wierzyli w tą całą historię. Biorąc pod uwagę, kto ją zaczął i fakt, że Wilson potrafił znaleźć sposób by wszystko zabrzmiało wiarygodnie.

Niestety poza oporami Rachel czekały ich jeszcze inne utrudnienia, o których nie mieli zielonego pojęcia. Miały one bezpośredni związek z ciekawością doktora Jonesa. Był nowo zatrudnioną wschodzącą gwiazdą chirurgii, w Princeton-Plainsboro pracował od miesiąca. Należał do ludzi obowiązkowych i sztywno trzymających się zasad. Pech chciał, że był również świadkiem ostatniego z większych wyskoków House’a. W wyniku, którego przeniesiona została jego operacja. Następnego dnia dowiedział się, że arogancki lekarz i piękna szefowa są parą. Postanowił popytać personel o diagnostę, a następnie złożył oficjalną skargę odnośnie ich służbowych relacji. Przesłuchanie zainteresowanych przed zarządem miało się odbyć w przyszłym tygodniu. Ci z was, którzy podejrzewają, że House nie przyjął tej nowiny najlepiej mogą sobie pogratulować, mają racje. Od razu po przeczytaniu maila w tej sprawie pojawił się w gabinecie szefowej.
- Załatwię to, daj mi tylko jego adres i jakiś większy lewarek.
- Nie
– kategorycznie zabroniła Cuddy, nie była specjalnie rozbawiona jego dowcipem - Chce, żebyś siedział cicho i pozwolił mi się tym zająć.
- Przyznaje twoja stanowczość jest podniecająca
– zapewnił House – Ale chyba nie oczekujesz, że będę się temu spokojnie przyglądał?
- Pogorszysz wszystko.
- Skarga dotyczy również mnie
– nie rezygnował, nie zamierzał się bezczynnie przyglądać temu - Nie wierzysz w moje możliwości perswazji?
- Trochę za dobrze je znam, by myśleć, że komukolwiek z nas wyjdą one na dobre.

- Żeby było jasne nie pozwalam ci uprawiać seksu ze wszystkimi lekarzami, żeby poczuli, że traktujesz wszystkich jednakowo – żartował, jak zwykle, gdy chwila wymagała powagi.
- No i mój plan by załagodzić sytuacje legł w gruzach - odparła, wywołując dumny uśmiech na jego twarzy - Tym razem załatwimy to po mojemu.
- Żebyś tylko nie miała pretensji jak twój głupi sposób zawiedzie.

- Jones jest rozsądny, to świetny specjalista…
- Jest idiotą, skoro wydaje mu się, że mam u ciebie fory.

Nawet, kiedy to mówił miał świadomość, oboje mieli, że nie tylko on tak myślał, ale był pierwszą osobą, która podjęła w tym kierunku jakieś działania.
- Potrzebujemy go tutaj - przekonywała Cuddy - Jest zdolny, ma reputację i sporo mnie kosztowało, żeby go tu ściągnąć. Dlatego przekonamy go, że się myli, a potem zapomnimy o całej sprawie. W końcu to tylko wewnętrzne przesłuchanie.
- Kiedy?
- W środę o piętnastej. Muszę się do niego przygotować. Potraktuj to poważnie. Chodzi o nasze posady
- przypomniała, po czym postawiła na bezpośrednie podejście - House, muszę wiedzieć, że z niczym nie wyskoczysz. Proszę.
- Dobrze
– ustąpił widząc, jak bardzo jej zależy - To będzie twój prezent urodzinowy.
Nie miał nic do stracenia, jeśli jej pomysł nie podziała wrócą do jego metod. Przemocy i szantażu.
- Przygotuje swoją stronę dokumentacji – zaoferował wspaniałomyślnie, co automatycznie wzbudziło podejrzenia szefowej.
- Znaczy każesz ją przygotować Foremanowi.
- Nie, sam ją przygotuje
– ironizował przez chwile, po czym potwierdził - Oczywiście, że karze Foremanowi. Uwielbia takie zabawy.
- Miło, że dbasz o jego rozrywkę. Czyli ustalone spróbujesz się zachować jak osoba odpowiedzialna.

- Mimo iż jestem pewny, że mnie to zabije.
- A już myślałam, że będziesz dramatyzować
– powiedziała z uśmiechem Lisa, ale i tak była zadowolona. Podejrzewała, że przekonanie go będzie znacznie trudniejsze.
Na koniec zostawiła sobie jeszcze jedno pytanie. Najtrudniejsze, bo niezwiązane z pracą.
- Zanim zapomnę, przyjdziesz jutro na mecz?
- O niczym innym tak nie marzę, jak o oglądaniu nieskoordynowanych pięciolatków przepychających się o piłkę w sobotni poranek – podsumował sarkastycznie.
- House.
- Postaram się
– zapewnił bez entuzjazmu.
Cuddy spojrzała na niego lekko rozczarowana, nie chciała go do tego zmuszać, chciałaby miał ochotę przyjść. Plus, jeśli miał mieć takie nastawienie może było by lepiej, gdyby wcale nie przychodził.
- Jak nie chcesz przychodzić powiedz teraz, zanim jej obiecasz i zrobisz nadzieje. Jest naprawdę podekscytowana tym meczem. To jej pierwszy.
Sama też była podekscytowana jej mała córeczka znalazła swoje pierwsze prawdziwe hobby. House zamilkł i zastanowił się chwile, obie Cuddy miała zadziwiającą umiejętność wzbudzania w nim poczucia winy.
- Jak nic mi nie wypadnie będę na pewno – obiecał poważnie, choć wciąż miał, co do tego mieszane uczucia i kilka lepszych pomysłów na spędzenie poranka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 19:42, 13 Kwi 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcelina
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sie 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:28, 15 Kwi 2013    Temat postu:

Uuu lala, problemy na froncie zawodowym i prywatnym.... Ależ im się trafiła kumulacja Uwielbiam dialogi Huddy w Twoim wydaniu
Rozmowa z Rachel pt. "Ni panda, ni kot" - doskonała, haha! Oby jak najwięcej takich smaczków.

Dziękuję za każdą następną część, bo wiem, że będą one świetne!
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin