Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zaginiona [NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:57, 29 Mar 2010    Temat postu:

Kochani!

Miło mi, że jednak jest ktoś, kto czeka

Już wyjaśniam. Dopadło mnoe choróbsko zwane zapaleniem krtani. Gorączka, ból głowy, duszności, uporczywy kaszel, znaczne osłabienie skutecznie mnie odciągnęły od komputera i klawiatury ;|

Troszkę Was jednak, uspokoję. Troszkę mam napisane - na kartce, ale zawsze - więc jak tylko się lepiej poczuję przepiszę i dopiszę.

Czas choroby jest niezmarnowany. Tak mi się wydaje Obmyśliłam plan! Co i jak, więc myślę, że teraz wszystko zależy od Wena

Dziękuję za zainteresowanie i proszę o cierpliwość

Aha! I proszę dbać o swoje oczy! Swoje i koleżanek również!
To bardzo ważna część ciała

Całusy ślę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roksi.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BD.

PostWysłany: Pon 18:30, 29 Mar 2010    Temat postu:

Aduś zdrowiej nam kochana

I wiedz, że grono twoich fanów czeka

A co do oczu, to będe o nie dbać

Zabomniałabym, duuuuużo puchatego wena życzę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roksi. dnia Pon 18:31, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:05, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Kochani! Udało mi się w końcu napisać część trzecią.
Dziękuję wszystkim raz jeszcze Za wszystko!

Nie wiem czy część godna, wstawiania - starałam się, by była dobra, ale czy mi się udało? Oceńcie sami

Dłuższa niż zwykle Może nie zaśniecie, ale starałam się jakoś zrekompensować tą dość długą przerwę

Dla tego grona fanów

Stała przed zielonymi drzwiami i przyglądała się onkologowi, gdy ten otwierał zamek, który uparcie nie chciał iść na współpracę. Co raz spoglądała na zawziętą minę przyjaciela i uśmiechała się. Widok męczącego się lekarza z zamkiem był naprawdę zabawny. Zawsze spokojny, opanowany, teraz tracił najwyraźniej resztki tej cierpliwości. Co chwila patrzył się na nią, przepraszającym wzrokiem i dalej mocował się tym uparciuchem. Uśmiechała się sztucznie, analizowała to, o czym może teraz myśleć onkolog. Być może z boku może sprawiała wrażenie wyluzowanej i nawet radosnej, ale tam w środku była pełna smutku i wątpliwości, które naszły ją nagle i uderzyły z podwojoną siłą. Zaczęła się zastanawiać, czy to nie jest ten moment, w którym powinna się opamiętać, zawrócić. Bo czy TA sytuacja, z House'm u boku, stanie się jakimś cudem łatwiejsza? Teraz była przekonana, że ten człowiek – zimny, cyniczny, niemający żadnych granic – doprowadzi ją do łez, większego załamania. Spuściła głowę i nabrała głośno powietrze. Potrzebowała obecności drugiej osoby, ale czy diagnosta jest tą odpowiednią? Niby jest jeszcze onkolog ... Ale co on może? Nawet on nie jest w stanie ujarzmić podłego charakteru diagnosty. Była pewna, że będą skazani na sytuację, w których będą sam na sam. Tylko ona i on. Piękna i bestia. Bała się. Tak bardzo się bała. Zacisnęła mocno powieki. Chciała zabić wszystkie myśli, obrazy kotłujące się w jej głowie. Miała powoli dosyć. To był dopiero początek, a ona już traciła siły.
Zaczęła żałować, że się zgodziła. Bo czy House był lepszy od Pani Pustki i jej przyjaciółki Ciszy? W ułamku sekundy podjęła decyzję. Żałowała tylko, że tak późno, no ale ... Mawiają, że lepiej późno niż później. Nerwowo postukała obcasem o szarą posadzkę klatki schodowej, tym samym mącąc ciszę tego pomieszczenia. Nabrała powietrza i już miała to powiedzieć, ale przerwało jej ciche westchnięcie Wilsona. Gdy zwróciła wzrok na przyjaciela dostrzegła też lekko uchylone drzwi do mieszkania.
- Cholerny zamek. Już od tygodnia się zacina, ale jakoś nie mamy czasu tego naprawić – wytłumaczył Wilson, patrząc na Lisę – Przepraszam, że tyle to trwało – powiedział uśmiechając się ciepło.
- Nie ma za co. No, a dzwoniliście do specjalisty? - spytała cicho.
- House się miał tym zająć, ale wiesz jaki jest – powiedział zabawnie akcentując – Będę się musiał sam tym zająć – Chwycił rączki torby Lisy i podniósł prawą rękę zapraszając gościa do środa – Proszę wejdź – powiedział ciepło, otwierając szerzej drzwi.
- James! - powiedziała niepewnie, gdy byli już w środku. Nie wiedziała, dlaczego , ale wszystkie złośliwe myśli zniknęły. Tak jak te wątpliwości.
- Tak? Proszę Lisa, rozgość się – powiedział ciepło, rozglądając się po salonie. Zawstydzony podszedł szybko do kanapy, zabrał ubrania i bieliznę House'a porozrzucane po niej i wskazał ją Lisie – Siadaj. Rozgość się i czuj się jak u siebie – Czuł się dziwnie skrępowany. House zostawił niesamowity bałagan, a on o tym zapomniał. Nie lubił takich sytuacji. Niezwykle go krępowały.
- Ładne mieszkanie – powiedziała rozglądając się dookoła. Między oknami, przy ścianie stał wielki plazmowy telewizor na ławie, pod którą dało się rozpoznać całą kolekcję płyt diagnosty. Na środku pomieszczenia wygodna, miękka kanapa o niecodziennych kolorach. A tuż obok niej malutki stoliczek z alkoholem. No i stare organy w lewym kącie tuż przy oknie, które zdobiły stylowe zasłony. Do tego gustowne panele w ciemnym kolorze. Rozglądając się po salonie można by nazwać go ponurym, ale było w nim to 'coś'. Tak przyjemna aura.
- Trochę pusto tu na razie – Wilson lekko skrępowany uwagą przyjaciółką, nie widział co zrobić z rękami – Miałem zamówić architekta do wnętrz, ale ...
- House – dokończyła za niego uśmiechając się. Wstała i przeszła kilka kroków w stronę kuchni – Ładną macie kuchnię. Podeszła do blatu i oparła się na nim jedną ręką. Dobry sprzęt, równiutko poukładane talerze, sztućce w gustownych szafkach, z przezroczystymi drzwiczkami. Na twarzy utrzymywała sztuczny uśmiech. Tak było jej łatwiej. Udawać przed całym światem ... Nigdy nie sądziła, że będzie musiała nosić jakąkolwiek maskę, ale teraz musiała się z tym zmierzyć.
- Taak – Uśmiechnął się. Podszedł do niej i zajrzał w szarozielone tęczówki. Zobaczył niebywały smutek i rozpacz.
- To nie ma sensu, James – powiedziała cicho, rozpaczliwym głosem. Sama to słyszała – To się nie uda. Wybacz, ale wrócę do swojego mieszkania – powiedziała i chciała go wyminąć, ale onkolog złapał ją za nadgarstek i zatrzymał. Stanął naprzeciw niej i spojrzał w oczy.
- Jesteś pewna?
- Tak. Z House'm to się nie uda – powiedziała smutno patrząc w te orzechowe oczy. Widziała, że chciał coś dodać, ale nie zdążył. Przerwał im dobrze znany głos:
- Co się ze mną nie uda? - spytał House, który nie wiadomo skąd znalazł się w salonie. Przyglądał się badawczo obydwojgu. W lewej dłoni trzymał kluczyki od motoru, którymi bawił się namiętnie,w prawej dłoni trzymał laskę. Lisa z James' em spoglądali na siebie tak, jakby zostali przyłapani na czymś, przez rodziców.
- Skąd tu się wziąłeś? - spytał głupi Wilson.
- O to, to pytać powinieneś raczej moich rodziców. Ale jeśli chcesz koniecznie wiedzieć ... Powiedzmy, że wypadek przy pracy – powiedział dość zabawnie, choć nie sprawiał wrażenia jakoby miał taki humor.
- House – Zaczęła cicho Lisa.
- Otrzymam odpowiedź na pytanie, czy mam iść do kościoła i wnieść cegiełkę – spytał pełen ironii – No co się tak na mnie patrzycie? Może i nie wierzę w Boga, ale ludzie mawiają, że to on jest odpowiedzią na każde pytanie. Wy nie chcecie mi powiedzieć, a ... A może mam iść do babci Róży? To przecież taka mądra kobieta - powiedział ironicznie rzucając kluczyki na kanapę, po czym zrobił kilka kroków do przodu. Lisa westchnęła ciężko i powiedziała złośliwie:
- ' Z House'm to się nie uda' to jest raczej uniwersalna odpowiedź. Prawie każde pytanie może mieć taką odpowiedź – wysyczała, choć nie była pewna, czy to odpowiednia riposta. Uścisnęła łokieć James' a i zrobiła kilka kroków do przodu.
- Prawie każde? Czyli jednak coś może się ze mną udać – powiedział z lubieżnym spojrzeniem. Wilson westchnął. Czasem miał po prostu dość przyjaciela.
- Nie łap mnie za słówka House – westchnęła.
- A za coś innego mogę? - spytał lubieżnie, podchodząc do niej i zalotnie patrząc w jej oczy.
- House! - krzyknął Wilson. Kulawy przyjaciel odkręcił się do onkologa i spojrzał na niego. Spuścił głowę i zrobił krok w tył. Wydawałoby się, że zrozumiał swój błąd. I mimo że nie powiedział 'Przepraszam' chyba takie słowo miał na końcu języka.
- Idiota! - szepnęła i udała się w stronę drzwi.
- Nie napiłaś się nawet herbaty. Może zostań i przeczekaj. Na dworze strasznie zimno. Szykuje się niezła zawierucha, ulewa i te sprawy – powiedział obojętnie i oschle, udając się do swojej sypialni. Chwilę później usłyszeli tylko dość głośny trzask zamykanych drzwi.
- Co go ugryzło? - spytała trzymając już dłoń na klamce.
- Pewnie miał ciężki dzień, a może coś nie tak poszło z jego pacjentem.
- A może noga go bardziej boli?
- To też jest bardzo prawdopodobne. Ostatnio zrobił się bardziej dokuczliwy, ironiczny, złośliwy. Niby się nie skarży, ale faktycznie ... . Przyjrzę się – powiedziała patrząc na zamknięte drzwi, sypialni przyjaciela. Jednakże szybko skierował wzrok na przyjaciółkę – Może zostaniesz? Może faktycznie nie ma sensu, żebyś wracała w taką pogodę.
- Dziękuję za troskę, ale ... Już wystarczająco mi pomogłeś. A pogoda? Na razie jest ... - Nawet nie zdążyła dokończyć zdania. Ciszę pomieszczenia rozerwał głośny huk, a jasna błyskawica rozświetliła na chwilę ciemne i ponure niebo, z którego kilka chwil później spadły ogromne krople deszczu. Wilson wybuchł cichym śmiechem. Po chwili dołączyła do niego Lisa. Podeszła do okna i spojrzała na zewnątrz. Świat tonął w litrach deszczu, który zalewał ulice dzielnicy New Jersey.
- To może jednak zostanę – uśmiechnęła się i objęła ramionami. Patrzyła na krople szybko spływające po szybach, na ludzi uciekających przed deszczem w bramach, pod parasolami, torebkami. Słyszała klaksony samochodów, krzyki młodzieży.,przemoczone psy szczekały pod drzwiami domu domagając się ciepła domowego. Ulice tętniły życiem, nawet w taką pogodę, a jej życie jakby zamierało. Ona jakby zamierała. Jednocześnie poczuła łzy napływające do oczu i ciepłe ręce na ramionach. Odwróciła się w stronę przyjaciela i wtuliła się w jego ramiona. Bez pytania, ot tak.. Nie dostrzegła jego zdziwienia, zakłopotania. Wybuchła płaczem. Nawet nie wiedziała, dlaczego. Trzymała dłonie na jego plecach, w przerwach, kiedy słyszała cokolwiek, do jej uszu dochodził dźwięk bicia jego serca, czuła czasem jak jego klatka piersiowa unosi się i opada. Po chwili odsunęła się. Otarła łzy, wyszeptała „Przepraszam” i usiadła delikatnie na kanapie.
- Nie powinnam się tak rozklejać – powiedziała cicho, bawiąc się paznokciami. Spoglądała na nie i głośno przełknęła ślinę – Nie tutaj
- Nie przepraszaj. Nie masz za co – powiedział podchodząc do niej. Usiadł obok niej. Od razu dostrzegł ją rozbawioną minę. Podniosła wzrok i spoglądając na niego powiedziała:
- To samo powiedział mi House
- Aha – rzucił. Położył dłoń na jej ramieniu i powiedział ciepło – Wypłacz się. Podobno to pomaga.
- Tak? Mi jakoś nie. Żebyś wiedział ile już łez wylałam – westchnęła i zatopiła twarz w dłoniach.
- Jeszcze nadejdą lepsze czasy – powiedział. Pocierając jej ramię. Tak bardzo chciał jej pomóc, wesprzeć. Nie mógł patrzeć jak jego przyjaciółka – wspaniała kobieta, szefowa i jeszcze lepsza matka, cierpi. Nagle do salonu wkroczył House. Podszedł do lodówki, wyjął mleko i spoglądając spod oka na Lisę wykuśtykał znów do swojego pokoju. Po chwili znowu wszedł. Wilson podniósł wzrok na przyjaciela i przyglądał się jego poczynaniom. Martwił się, że znowu coś palnie, raniąc tym samym jego przyjaciółkę. A może raczej ich przyjaciółkę? Jednak diagnosta tylko podszedł do Cuddy i wyciągnął do niej lewą dłoń, w której trzymał opakowanie chusteczek. Lisa uniosła głowę, a następnie spojrzała na Grega. Ten tylko rzucił ciche „Nie płacz. Przecież to nic nie zmieni”. Spojrzał na nią z takim jakby politowaniem i uśmiechnął ciepło. Doszła do wniosku, że musiała wyglądać naprawdę koszmarnie, skoro zdał się na taki gest . A może potrafił wykazywać jakieś ludzkie uczucia? Podniosła rękę i wzięła od niego chusteczki. Uśmiechnęła się najcieplej jak potrafiła. Ich kontakt wzrokowy wciąż trwał. Nie spuszczali z siebie wzroku, nawet rzadko mrugali. Jego zaciekawione, skupione, niebiańskie tęczówki kontra jej zaczerwienione i smutne. Wilson nic nie mówił. Przyglądał się tym dwojgu, jak cudownemu zjawiskowi. Uśmiechał się. Znał doskonale przyjaciela i wiedział, że nie patrzy od tak, bez powodu. Dobrze znał t o spojrzenie. Kiedy jednak Lisa otworzyła usta, House delikatnie westchnął i rzucił patrząc na onkologa.
- Byś zrobił jej herbaty. Siedzicie tu jak dwa strusie i użalacie się nad życiem. Życie to nie plac zabaw. Nie zawsze jest kolorowo, pięknie i zabawnie. Life is brutal! - syknął po czym rzucając ostatnie spojrzenie na oczy Cuddy, odszedł.
- House ma rację. Gapa ze mnie. Siedzimy, a ja ci nawet herbaty nie zaproponowałem – uśmiechnął się wstydliwie.
- Nie trzeba, ale dziękuję – powiedziała, po czym zatopiła twarz w nieskazitelnie białej chusteczce.
- Na pewno? A może coś zjesz? Mam bardzo dobre spaghetti. Co prawda z wczoraj, no ale ... - powiedział zrywając się z kanapy i przechodząc do kuchni.
- James! Dziękuję, że tak się troszczysz, ale nie trzeba. Nie jestem głodna, ani spragniona
- Ale jeśli będziesz miała na coś ochotę to powiesz? - spytał.
- Tak, powiem - zapewniła go podciągając kolana pod brodę. Poczuła się jak u siebie. Było tak przyjemnie, ciepło.
- Obiecujesz? - spytał zabawnie.
- Obiecuje! Słowo harcerza! - Zabawnie podniosła dwa palce do góry.
- Ej! Przecież Ty nigdy nie byłaś w harcerstwie – rzucił robiąc śmieszną minę. Roześmiała się. Niekontrolowanie, nagle.
- Oj, no! Ale zawsze chciałam – powiedziała spuszczając wzrok.
- Lepiej się już czujesz? - spytał ostrożnie.
- Tak. I to dużo lepiej. Dziękuję. Jesteś naprawdę kochany – powiedziała i przesłała mu buziaka na odległość. Onkolog odwzajemnił uśmiech, po czym odwrócił się i coś wyjął z lodówki. - James? Mogę cię o coś zapytać?
- Yhm?
- Dlaczego jesteś wciąż sam? Jesteś wspaniałym, ciepłym facetem. Dziwne, że jeszcze ...
- Tak jakoś – powiedział wsypując kawę do filiżanki.
- Wciąż kochasz Amber, prawda? Tęsknisz za nią? - spytała ostrożnie.
- Lisa ... Amber to zamknięty rozdział – westchnął cicho – Chciałbym poznać kogoś, ale ... Z House'm, nie jest to takie proste – powiedział. Właśnie zalał kawę. Pomieszczenie wypełniła przyjemna woń czarnego trunku.
- Nie dziwie się. House to ciężko materiał – zaśmiała się delikatnie.
- Ale to nie jego wina. Po prostu ... Każdą kobietę, którą zapoznam dogłębnie analizuje, obserwuje. Zwykle okazuje się kompletną ... klapą.
- To musi być irytujące
- Czasami, ale ... Ja wiem, że on to robi ze zwykłej troski o mnie – powiedział, wsypując kilka łyżeczek białego proszku i mieszając energicznie.
- A może jest zazdrosny – zażartowała – No wiesz. Jeśli będziesz miał kobietę, będziesz miał mniej czasu dla niego.
- Może – powiedział siadając obok kobiety. Nagle rozdzwonił się telefon Wilsona. Onkolog westchnął i wyjął komórkę.
- To ze szpitala – wyjaśnił Lisie i odebrał. - Jaki jest jego stan? ... Aha ... Ja teraz nie bardzo mogę ... Niech Brown do niego pójdzie. Znają się i .... Aha. Chce tylko i wyłącznie mnie, tak? Ech ... - westchnął i przykrył oczy dłonią. Usłyszał szept Lisy „Jedź”. Spojrzał się na nią i uśmiechnął – No dobrze. Niedługo będę. Do widzenia.
- Pacjent?
- Tak. Pan Crown. Ma kryzys i prosił, bym do niego przyjechał. Nie ufa lekarzom innym niż ja. Muszę jechać – wyjaśnił. - Przepraszam Cię Lisa.
- Nie ma za co. Jedź
- Lisa ... Poradzisz sobie? Jesteś pewna, że chcesz tutaj zostać?
- Tak – powiedziała uśmiechając się. Widząc jego minę dodała – James! Rozumiem, masz pacjenta. Jedź, a mną się nie przejmuj się. Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką. I doświadczoną jeśli chodzi o House'a.
- No dobrze. To jadę – wstał i stanął naprzeciw niej.
- James. Jedź. Poradzę sobie – zapewniła go.
- Głupio mi. Zaprosiłem cię, a teraz ... A może chociaż powiem House' owi, że
- James! - powiedziała pełna złości. Udawanej, bo zła nie była. Jedynie lekko rozbawiona. - Jedź, ja mu powiem. Może żywcem mnie nie zje – Uśmiechnęła się zakładając nogę na nogę.
- No to pa – Onkolog wyjął kluczyki z kieszeni i wyszedł z mieszkania. Została sama. Sama z House'm. W głębi duszy, bała się. A może to był jedynie niepokój? Nie wiedziała już sama. Siedziała w pustym salonie i przyglądała się różnym punktom. Nie wiedziała co z sobą zrobić. Mogła pójść do House'a, ale perspektywa rozmowy nie była bardzo miła. Jeszcze nie teraz, nie w tej chwili. Zawsze mogła włączyć telewizor, ale w obecnym stanie ducha, nie miała ochoty patrzeć na roześmiane twarze publiczności, robiących z siebie durni kabareciarzy czy słuchać o kolejnej tragedii na świecie. Jej wystarczało, że sama przeżywała prawdziwe piekło. Schowała twarz w dłoniach i odpłynęła chwilę na ocean wspomnień.

To był jeden z dni, które mogła spędzić tylko i wyłączanie z e swoją czteroletnią córeczką i mężczyzną. Wstała trochę później niż zwykle. Wszystko inne odbyło się tak jak każdego dnia. Ćwiczenia, prysznic, powitanie słońca razem z córeczką. Tylko spokojnie wypita kawa, leniwie zjedzone śniadanie było pewną odskocznią od codzienności. Dzień zapowiadał się wspaniale. Słońce coraz mocniej grzało i świeciło, a ona wypełniona doskonałym humorem i energią,chciała go spożytkować najlepiej jak mogła. Z dala od szpitala, jego problemów i co najważniejsze od głównego diagnosty PTTH. Razem z Lucasem uzgodniła, że zabiorą małą do miejscowego zoo. Tak jak postanowili tak zrobili. W samo południe, po licznych domowych zabawach, na które małej Rachel udało się namówić swoją mamę i tatę, udali się do zamierzonego celu. Szli główną aleją wielkiego parku i wygłupiali się. Rachel na baranach u Lucasa, dłoń Lisy w dłoni detektywa. Z boku wyglądali jak cudowna, kochająca rodzina. I tak chyba było. Byli ze sobą szczęśliwi. Gdy dotarli na miejsce, rozemocjonowana dziewczynką piszczała z radości. Już od wejście można było dostrzec wysokie szyje żyraf, usłyszeć ryki lwów. Nawet dorośli mimo swojego wieku , cieszyli się na widok tych zwierząt jak małe dzieci.
- Mamusiu. A jak się naziwa to siare źwieziątko. O tiam – Malutka Rachel wskazała na słonia, który właśnie bawił się ze swoimi dziećmi.
- To jest słoń,kochanie – Lisa ucałowała czółko dziewczynki. Uśmiechając wskazała małe szare zwierzątka mówiąc – A widzisz te malutkie zwierzątka? To są słoniątka.
- To sią dzieci śłonia?
- Tak kochanie – Lisa powiedziała ciepło, wsuwając dłoń w dłoń Lucasa.
- Idziemy dalej? - spytał Lucas.
- Pa pa, śłoniątka! - Rachel pomachała rączką zwierzętom i poszli dalej.
Reszta ich przygody wyglądała podobnie. Chodzili od zwierzaka, do zwierzaka. Robili sobie zdjęcia, żartowali. Rachel raz po raz pytała o wszelakie rzeczy związane z lwami, hipopotami, antylopami,tygrysami i masą innych zwierzaków. Była ciekawa świata i pytała o wiele rzeczy. A Lisa wraz z Lucasem chętnie i niekiedy żartobliwie odpowiadali na każde z nich. Nawet na te najgłupsze pytania. Jednak czas leciał nieubłaganie i Rachel z wielkim żalem musiała rozstać się z – jak to sama powiedziała – nowymi przyjaciółmi. Wracając do domu było równie zabawnie. Lucas bawił się z małą w samolocik, Rachel piszczała i śmiała się na zmianę. Tak wesoło i beztrosko. Wracając do domu, wstąpili jeszcze na plac zabaw. Wedle prośby Rachel oczywiście. To był dzień dla niej, dlatego Lisa spełniała każdą jej zachciankę. Razem z nią jeździła na karuzeli, nie przejmując się opiniami innych, lecz z jedną myślą i uśmiechem na ustach „ Gdyby mnie tylko teraz zobaczył House”. Na samą taką myśl roześmiała się. Ciekawa była jego miny. Ale karuzele, to nie jedyny punkt zabawny. Huśtawki, zjeżdżalnie, koniki, siatki do wspinania - Rachel była wprost zachwycona. Bawiła się z innymi dziećmi, rozmawiała i śmiała się. A Lisa i Lucas, mieli chwilę dla siebie. Siedzieli na ławce. Wtuleni w siebie, jak młodzi zakochani i czule patrzyli na wybryki swojej córeczki. Ciemnowłosa dziewczynka, co jakiś czas podbiegała do nich i relacjonowała im zabawę i nowo poznane dzieci. Niekiedy wspinała się na ich kolana i wtulała, całowała. Śmiała się i uciekała z powrotem do zabawy.
Kiedy zbliżał się wieczór wrócili do domu. Dalej wszystko toczyło się jak zawsze. Zjedli wspólnie kolację, wzięli prysznic. Lucas poszedł do łóżka, a Lisa wezwana przez Rachel poszła poczytać jej do snu.
- ... i żyli długo i szczęśliwie – Lisa zakończywszy czytanie bajki, zamknęła książkę i spojrzała na swój największy skarb. O dziwo miała otwarte oczy – pięknie niebieskie i błyszczące. Uśmiechała się delikatnie. - A czemu moje słoneczko nie śpi?
- Nie chcie mi się – wyszeptała mała – Mamusiu?
- Tak kochanie?
- A ci Ty i tatus teś bęciecie żyli długio i ścięśliwie? - spytała Rachel, miętoląc w dłoniach pluszowego misia.
- Nie wiem, kochanie. Trudno jest to przewidzieć. Ale myślę, że to jest prawdopodobne.
- A kochaś tate?
- Oczywiście.
- A wujka Gjega?
- Wujka, bardzo lubię. A skąd to pytanie, hmm?
- Nie wiem. - Mała jakby się speszyła.- Chyba bardzio sie lubicie. Zawsie tak fajnie rozmafiacie. A pozia tym wujek, jeśt bardzio fajny. Lobi fajne miny. Śpiefa fajnie piosienki i ...
- Śpij, słoneczko – Cuddy,przerwała jej, jakby bała się czegoś co może wypłynać z ust córeczki.
- Mamuś?
- Tak?
- A będę mogła pójśc jutlo do wujka Gjega do placy? - spytała niepewnie – Mozie tez by ze mnią posiedł na plać ziabaw
- Zobaczymy kochanie. Zamknij oczka, przytul misia i śpij – Lisa nachyliła się i ucałowała czółko córeczki.
Wstała, zgasiła lampkę i wychodziła, gdy usłyszała szept:
- Mamuś!
-Tak?
-Kocham cię!
-Ja ciebie też, kochanie! - Lisa uśmiechając się szeroko, zamknęła drzwi i poszła do Lucasa. Położyła się obok niego i wtuliła mocno w niego. Ale myślami była przy House' ie. Kiedy zasypiała wciąż myślała o tym, co jej powiedziała córeczka ....


Po jej policzku spływało kilka łez. Mimo że wyrwała się z objęć wspomnień, nadal była gdzieś daleko, poza rzeczywistością. Nie czuła nawet obecności drugiej osoby, obok siebie.


Koniec

tej części ofc ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roksi.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BD.

PostWysłany: Czw 21:04, 01 Kwi 2010    Temat postu:

rezerwacja

e:
Jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nową część Zaginionej.

Cytat:
Nie wiem czy część godna, wstawiania - starałam się, by była dobra, ale czy mi się udało?

Czy jest godna ? Ta część jest wspaniała.
Jejuu uwielbiam te twoje opisy, one są przegenialne. Dzięki nim utwór ma swój urok, wiernie opisujesz każdy najdrobniejszy szczegół.
Bardzo podobał mi się moment wktórym Cuddy wspominała wyjście do zoo. Świetnie napisany, a ta rozmowa z Wilsonem była szczera, niewinna po prostu piękna
Jednak wkradło się trochę powtórzeń i literówek. Mimo tego, że tekst jest genialny, te niewielkie błędy troszeczkę go oszpecają. Jeżeli tylko chcesz, mogłabym zostać twoją betą, ale to tylko propozycja. Nic nie narzucam.

Cytat:
- Byś zrobił jej herbaty. Siedzicie tu jak dwa strusie i użalacie się nad życiem. Życie to nie plac zabaw. Nie zawsze jest kolorowo, pięknie i zabawnie. Life is brutal!


jakie to było House'owe.


Cytat:
Po jej policzku spływało kilka łez. Mimo że wyrwała się z objęć wspomnień, nadal była gdzieś daleko, poza rzeczywistością. Nie czuła nawet obecności drugiej osoby, obok siebie.


piękne


Cytat:
Dłuższa niż zwykle Może nie zaśniecie, ale starałam się jakoś zrekompensować tą dość długą przerwę


Zrekompensowałaś, a długość była idelana.

Liczę na to, że Rachel się w końcu znajdzie.
Życzę ogrooomnego wenaa i już nie mogę się doczekać następnej części


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roksi. dnia Czw 22:22, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:13, 01 Kwi 2010    Temat postu:

świetne!
Cuddy i House sami w jednym mieszkaniu
bardzo mi się podobało!
zauważyłam kilka literówek, ale nie mam sił wymieniać
wena na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:43, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Śliczne! Bardzo mi się podobało. Wystukuj na klawiaturze kolejne literki tego opowiadania. Życzę Wena i czekam na ciąg dalszy !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:07, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Aduśka
No, takiej długości części są w sam raz
W końcu mogłam się zaczytać Staranność i dopracowanie w każdym calu Dbałośc o szczegóły, czyli to co urzeka mnie najbardziej Plastyczność i realność opisów Dzięki Tobie, a właściwie dzięki słowom, którymi tak pięknie się posługujesz mogłam tam być Byłam cieniem Cuddy i stałam się biernym uczestnikiem tego wszystkiego Dziękuję Ci za to Wspaniale opisana realcja Wilson Cuddy, ogólnie Jimmi został świetnie ukazany jako 100% siebie House zresztą też Szkoda mi Cuddy Jestem ciekawa, czy sobie z tym poradzi mam na myśli jej nieszczęście, House'a i jej uczucia względem niego...
Piękny fik, emocjonalny, wzruszający i tak... plastyczny? Nie wiem, czy dobre słowo? Może pełen magii... o chyba o to chodzi
Huddy samo w domu. Nie wiem, czy się bać, czy się cieszyć? Okoliczność niesprzyjające A ich relacje i bez tego są bardzo trudne
Aduśka, pięknie, cudownie, wspaniale
Wena na więcej... i więcej... i więcej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:17, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Aduśka, naprawdę masz talent. Wspaniale pokazana tragedia Cuddy i reakcje innych. Mam nadzieję, że Rachel się znajdzie

PS. Chce mi się płakać :_(


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:27, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Cudnie.!
Megafajnie wszystko opisane i te wspomniania Lisy,a szczególnie to o jej rozmowie z Rachel przepiękne
Troche mi się smutno zrobiło,ale mam nadzieję,że będzie dobrze
House siedzu obok niej,nie.? Mam dziwne przeczucia,że coś się zaraz stanie,ale w dobrym sensie
Ale nie no mogli by tak ze sobą szczerze porozmawiać
Dobra nie zanudzam już
Czekam na cd

Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:09, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Kooochaani

Przede wszystkim bardzo,bardzo,bardzo, ale to baaaardzo Was przepraszam za te błędy. Jednak choroba i ten okres pochorobowy dają o sobie znać. Nie wiem, jak to się stało, że przeoczyłam te błędy *spuszcza głowę, pełna wstydu* Błagam o wybaczenie *składa równiutko rączki i robi maślane oczka*

A po drugie ... Z całego serca dziękuję


Roksi - Dziękuję za tak miłe słowa Serducho się raduje, że hej! Starałam się, żeby choć jedno zdanie było takie house'owe. Cieszy mnie to, że się jednak udało ;D

P.S I jeśli, ta propozycja jest aktualna, to czasem chętnie skorzystam. Tak, żeby Cię nie zadręczać Dziękuję

Gorzata - Dziękuję House i Cuddy - masz rację. Mieszanka wybuchowa, no i chyba niebezpieczna,nie?


Piłeczka Haus'a - swient nick A wracając do tematu ... Dzięki! Postaram się jak najszybciej wystukać

Lisek Taaak. Wiesz, że Ty zawsze mnie przyprawiasz o taki jakby lekki ślinotok i bardzo zaszklone oczka nawet

A co do koma. Czasami mnie denerwuje mój styl. To szczegółowe pisanie, wydaje mi się takie na maxa inne. Ale jeśli jest ktoś, komu właśnie taki styl się podoba? Ogromnie się cieszę, że moje teksty tak ... oddziałowują? Może to nie jest dobre słowo Ale cieszy mnie, że Ci się podoba! Ave Mistrzu

House w 100% sobą? Łaaaał. Starałam się, nawet nie wiesz jak bardzo. Uważam, że cholernie trudno, czasem oddać charakter tej osoby, dlatego trochę się bałam tych dialogów, no ale .... *wzruszona pociąga nosem, dumnie podnosi głowę* oł jee! chciałoby mi się krzyknąć
A to, że tekst ma magię? Staaram się, żeby tak było. I widzę, że są rezultaty

Dziękuję. I kłaniam się. Wielki mnie zaszczyt kopie, czytając takie słowa od Ciebie

Zuu *podaje chusteczkę* Nie płacz *przytula*

Ja nie chciałam żebyście płakali No, ale ...
Ja talent? No może, czasami się ujawnia Dziękuję.

Daritta Dziękuję Nie zanudzasz jest mi niezmiernie miło, czytając taakie słowa. To mnie niesamowicie mobilizuje do pracy A co się stanie, to nie zdradzę


Podsumowując

Z całego serduszka dziękuję za tak przychylne komentarze
No, ale może mnie czasem skrytykujcie. Powiedźcie,że to bani, czy coś, bo jeszcze troszkę, a popadnę w samouwielbienie
Jednakże, to jest baaaardzo miłe.

*podnosi paluszki jak do przysięgi* Obiecuję, że się postaram pisać części w mniej więcej takiej długości.
Skoro takie wolicie?

Wszystko dla Was


Kocham! Aduśka (która wygląda tak : )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sława
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:38, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Wow, jestem pod wrażeniem

Nie mogę się doczekać końca

Błagam o następną część

Pozdrawiam,
Aleksandra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roksi.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BD.

PostWysłany: Nie 19:16, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Nie masz za co przepraszać.
Cytat:
Czasami mnie denerwuje mój styl. To szczegółowe pisanie, wydaje mi się takie na maxa inne.


Denerwuje ?! Twój styl jes nieziemski. Bardzo dobrze, że opisy są inne, to one dodają tego uroku. Dlatego tak uwielbiam twojego twora
A co do propozycji to dalej aktualna, będzie mi niezmiernie miło.

Pozostaje mi tylko życzyć weny

e:
Cytat:
No, ale może mnie czasem skrytykujcie. Powiedźcie,że to bani, czy coś, bo jeszcze troszkę, a popadnę w samouwielbienie


Narazie nic do krytykowania nie ma.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roksi. dnia Nie 19:50, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:01, 05 Kwi 2010    Temat postu:

Przyłączam się do próśb Aleksandry
Ja wiem, że nie dawno była trzecia część, ale najlepiej suszy się przed komputerem, czytając jakiś fajny fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:35, 06 Kwi 2010    Temat postu:



Tyle!

Roksi - dziękuję Ale, że naprawdę, nie ma nic do krytyki? Nic, a nic? Cooooool

Dziękuję. Chętnie skorzystam z propozycji
No i ten mój styl. Próbowałam się, go pozbyć, ale może się, cieszyć. Nie potrafię inaczej pisać

Aleksandra - Dzięki

Olu, Lisku ;*

Obawiam się, że ... Będziecie musiały wybierać pomiędzy:

Szybsza część, ale krótsza vel dłuższa, ale później wklejona

Ale obiecuję, że postaram się napisać jak najszybciej i jak nadłużej.

Tylko ... Gdzieś się ten mój okropny Wen podział Muszę go odnaleźć

Dzięki raz jeszcze

P.S Ale wy mnie rozpieszczacie, zawstydzacie no i przeceniacie. o!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:27, 09 Maj 2010    Temat postu:

Aduśko!
Where are you!
Kurcze, brakuje mi Twojej twórczości Zapomniałaś o nas, czy co? Nie ma ostatniej części "Kolejnej banalnej..." tu też nic się nie pojawia. Nie wiem, co o tym myśleć
Pomolestuj tego Swego wena
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roksi.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BD.

PostWysłany: Nie 20:11, 09 Maj 2010    Temat postu:

Aduś
Mi też brakuje twojej twórczości.
Wiem, że teraz my huddzinki przechodzimy ciężki okres...
Jednak wierzę w twoje możliwości.

Wena, wena i jeszcze raz ogromnego wena ci życzę kochana


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roksi. dnia Nie 20:12, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:59, 09 Maj 2010    Temat postu:

Jesteeem! I żyję


Kochani
Dziękuję. Za to, że czekacie To mobilizuje
Właściwie jestem tu dla Was

Ehmm ... Nie wiem od czego zacząć, bo dużo mam to wytłumaczania

*staje na dywaniku wyprostowana i zaczyna spowiedź*

Czyli tak:

Po pierwsze:

Z całego serduszka przepraszam Was, za taaaaaaką długą nieobecność. Źle mi z tym cholernie Nie lubię kogoś zawodzić, opuszczać * boli mnie serce* Ale ... Początkowo nie miałam humoru do pisania, potem pomysłu, a na końcu Wen mnie opuścił. Gdy wrócił, zajęło mi czas pisanie pracy na konkurs
To jeden powód. Drugi? Moja choroba zostało 'cudnie' wyleczona. Czyt: choroba na House'a i chyba w tym i huddy ;| Ale jestem w trakcie kuracji Więc mam nadzieję, że znowu 'zachoruję'. Ale nie zmienia to faktu, że mam zamiar tutaj pisać dalej

Po drugie:

Nie! Nie zapomniałam o Was! Nigdy nie zapomnę Kochani, tyle mi słoneczka wprowadzacie w moje życie, że ... Jakbym mogła zapomnieć? Przez ten cały czas, miałam wyrzuty, że nie piszę dla Was, ale obiecuję - to się zmieni!

Po trzecie: Oszalałam! I możecie mnie zwać 'najbardziej nieogarniętą, niezdecydowaną'. W trakcie pisania stwierdziłam, że być może, podkreślam być może do końca KBHoM nie będzie 2 - a raczej jednej, bo drugi to epilog - a 3 części czyli dwie normalne +epilog

A po trzecie, sory czwarte : Błaaagam o wybaczenie *pada na kolana i prosi, z maślanymi oczami*.

Proszę o wyrozumienie i o ... cierpliwość. Postaram się by w przyszłym tygodniu coś było Obiecuję, że się postaram
Ale teraz będzie fuuuul nauki więc niewykluczone, że znowu będzie zastój

Jeszcze raz dziękuję i przepraszam

Ślę moooooc buziaków

P.S A Wena? Molestuje, mosletuje ale z umiarem Tak, żeby znowu nie uciekł. Łobuz jeden


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:04, 22 Maj 2010    Temat postu:

Witajcie

Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętacie Ale przyszłam do Was z czymś nowym i chyba wyczekiwanym

Przepraszam, że tak późno, ale mam ostatnio kryzys twórczy. Wen przyszedł dopiero wczoraj. I mam zapiernicz w szkole, więc nie wiem czy dalsze części będą wklejane szybciej Przepraszam Ale jeśli się wszystko jakoś unormuje, postaram się was zasypać swoimi potworami

Normalnie się, czuję jak córka marnotrwana


Tą część dedykuję:

Roksi - za betę i miłe słowa, którymi mnie mobilizowała.
Liskowi - za wytrwałość i za całokształ. o!


Część 4.


Siedział obok niej bardzo blisko – ramię w ramię. Przyglądał się jej twarzy, jej sylwetce. Zdawała się być, daleko stąd. Gdy lekko i dyskretnie się wychylił, zajrzał na chwilę w jej tęczówki. Dostrzegł smutek, pustkę i tą nieobecność. Miał ochotę ją 'wybudzić', ale jakoś nie mógł. Podniósł nawet dłoń, ale szybko ją cofnął. Wiedział, że ma ciężki okres, wiedział, że jej nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Doszczędnie wyniszcza. On, z pomocą jej wrednej podświadomości.
Ponownie podniósł dłoń i nawet przeniósł ją w pobliże jej ręki, ale tak jak poprzednim razem – cofnął ją. Przyłożył jedynie do swojego uda i lekko pomasował. Nie odrywał wzroku od jej twarzy, bo jej oblicze, bardzo go intrygowało i wprowadzało w dość dziwny stan. Nie wzbudzało chęci analizy. Po prostu, w niewyjaśniony sposób ciekawiło. Patrzył i widział jak bawi się swoimi paznokciami, jak przygląda się dłoniom, a w środku chyba jej współczuł. Nie wiedział, czy tak się nazywa TO uczucie. Przecież nigdy czegoś podobnego nie czuł. Nie myśląc już dłużej, nabrał powietrza i nie wahając się, zamknął jej dłoń w swojej dłoni. Poczuł i zauważył, jak wzdrygnęła się i lekko podskoczyła. Chwilę potem, podniosła wzrok i zajrzała w jego tęczówki. Dopiero teraz dostrzegł w pełni, jej zaczerwienione oczy, które mieszały się ze zdziwieniem. Oczy pełne bólu, rozpaczy, tęsknoty . Tak. Wpatrywała się w jego twarz z wyraźnym skołowaniem, zaskoczeniem. Ścisnęła dłoń, czując, że zaraz mogą paść słowa, które ją zabolą. Ale nie padły. Siedzieli w ciszy. Jak nigdy, rozumiejąc się bez słów. Nie mówili nic, przez dłuższą chwilę. W zasadzie, nie wiedzieli nawet co, by mieli w takiej sytuacji powiedzieć. Oboje na swój sposób, bali się. On, że może coś palnąć, na tyle przykrego, by ją zranić. Ona, że go sprowokuje. Nie miała sił, by się bronić, by nie przejmować się. Głowę miała pełną problemów. Lecz, w pewnym momencie, ta cisza – głucha, okropna, zaczęła bardzo jej przeszkadzać. W innym zaś, doszła do jej świadomości myśl, że właściwie powinna być teraz w prosektorium i identyfikować zwłoki, pewnej dziewczynki. Powinna stanąć twarzą w twarz z prawdą. Nawet tą najokrutniejszą. I nie było teraz,dla niej ważne, czy jest gotowa. Wiedziała, że dłużej, tej niepewności nie wytrzyma.
- Wilson mówił, że miałeś wyjątkowo trudny przypadek – wyszeptała, gdy ta cisza, zaczęła jej dotkliwie dokuczać. Z tonu jej głosu, można było wywnioskować, że nie oto chciała początkowo zapytać.
- Nie były łatwe, ale... bywały gorsze – powiedział, próbując nadać głosowi, najbardziej delikatny ton . Ciężko mu to przychodziło. Był zmęczony, niewyspany i zły, a na dodatek bolała go noga. Gdyby to się działo jeszcze rok temu, pochłonął by z pewnością minimum dwie fioli Vicodinu, ale w obecnej sytuacji, kiedy wygrał z nałogiem, nie chciał ryzykować. - O czym myślisz? - spytał, gdy znów zauważył, że jest nieobecna myślami. Czekał na odpowiedź – ona nie reagowała. Dopiero po chwili się ocknęła.
- Co mówiłeś? - spytała cicho, wpatrując się w jego brodę.
- Pytałem o czym myślisz
- O różnych rzeczach.
- To bardzo konkretna odpowiedź – powiedział, ze spuszczoną głową. Nie wiedział jak z nią rozmawiać. Nie wiedział o czym. Wszystko wydawało się takie banalne, dziwne, niewłaściwe. Puścił jej dłoń i ucinając wszelkie myśli na ten temat, wyciągnął dłoń i macał poszczególne części kanapy, w poszukiwaniu pilota. Gdy go znalazł, włączył pierwszy lepszy kanał. 'Dziś, na piewsze miejsce, naszej top-listy, wskoczyła młodziutka, doskonała Rihanna...' Klik ' Po połduniu nastąpi znaczne ochłodzenie, a na dodatek trochę pokropi...' Klik. ' Piłkarze Bayernu Monachium, po przegranej z Realem Madryt 3:1, są już bez szans na awans do Ligi Mistrzów. Może nastepnym razem' Klik 'Dzisaj w porannych godzinach, doszło do trzęsienie ziemi. Na razie wiadomo o stu osobach, które są ciężko ranne i o pięćdziesięciu sześciu ofiarach śmiertelnych' Klik. ' Panie pośle, niech mi pan powie, jak to możliwe, żeby...' Klik. 'Antonio! Przecież ja Cię kocham!'
- Możesz to wyłączyć? - powiedziała dość zirytowanym głosem.
- Nie – powiedział krótko, przełączając na inny kanał. ' Za rok przewidywana jest premiera nowego filmu Mel'a Gibson'a'. - Zamilkła. Nie miała siły z nim dyskutować. Mogła wstać i wyjść, ale na to też nie miała siły. Znowu nastała cisza. Jednakże po kilku minutach – a może i po kilkunastu, bo przecież nie patrzyła na czas. Leciał, a ona się nim nie interesowała – nabrała powietrza i wypaliła prosto z mostu, to o czym myślała.
- Muszę pojechać, zidentyfikować zwłoki tamtej dziewczynki. - powiedziała cicho, tak oschle. Nie wiedziała dlaczego, to powiedziała. On nie zareagował. Po chwili wyłączył telewizor, chwycił laskę i opierając się na niej ciężko, wstał powoli. Gdy stał już na nogach, zatrzymał się w bezruchu i nad czymś głęboko myślał. Nagle pogładził bolące udo i spojrzał na towarzyszkę.
- Zbieraj się. Czas rozwiązać, choć tą jedną zagadkę – powiedział dość tajemniczo i ruszył w stronę drzwi.
- Ale House – wyjąkała zdziwiona jego postawą.
- Masz 5 minut. Czekam na dole – powiedział obojętnie, po czym zamknął drzwi za sobą.
Nie wiedziała co robić. TEN House, który jeszcze przed kilkunastoma minutami ciskał ironią, złością i kpiną, nagle stał się taki... ciepły, jakby troskliwy. Ona – nieprzyzwyczajona do takiego zachowania, naprawdę była skołowana. Po chwili wstała, poprawiła trochę ubrania i ruszyła w stronę drzwi. Nie zastanawiała się nad tym jak wygląda. Jej myśli były zaprzątnięte tym, co nieuniknione i straszne, czyli identyfikacją i tą nagłą przemianę House'a, chociaż o przemianie nie można było mówić. Co najwyżej o takiej chwilowej. Gdy wyszła na zewnątrz, dostrzegła jak House stał oparty o swój motocykl, a w ustach trzymał papierosa, który dymił swym szarym dymem. Podeszła bliżej i machnęła dłonią przed twarzą, żeby 'odgonić' ten nieprzyjemny dla jej nozdrzy zapach.
- Dlaczego? - spytała cicho. Przyglądała się jego skrzywionej twarz w niezrozumieniu.
- Dlaczego, co? - spytał oschle, podając jej czarny kask. Drżącymi dłońmi przyjęła go na ręce.
- Dlaczego taki jesteś – powiedziała gładząc opuszkiem palca, plastik – Taki .. inny. Jakby troskliwy, zero ironii, kpiny.
- Wsiadaj i nie zadawaj pytań, które do niczego sensownego nie prowadzą– powiedział cicho i bardzo oschle, wręcz karcąco. Nie zamierzał odpowiadać. Wsiadł na motor. Ona stała jeszcze chwilę, po czym założyła kask i usiadł za nim. Dłońmi złapała się za siodełko, lecz po chwili poczuła, jak duże i szorstkie ręce mężczyzny przekładają je wokół swojego pasa. Niepewnie, więc splotła palce na jego brzuchu. Pod dotykiem, wydawał się taki umięśniony, męski, seksowny. Nieczuła dokładnie, przez materiał kurtki, ale tak się jej wydawało. Zamknęła powieki, karcąc się w duchu za takie myśli. Po chwili do jej uszu dobiegł stłumiony dźwięk silnika. A raczej ryk, bo tego, inaczej nazwać się nie dało. Po kilku sekundach, poczuła jak z zawrotną prędkością pokonują coraz to nowsze ulice Princeton. Zaciskała mocno powieki, chcąc pokonać strach, który się w niej głębił. Tak. Ona – twarda i odważna bała się jazdy na motorze. Zwłaszcza, gdy prowadził go taki człowiek jak House – nieprzewidywalny i szalony. Człowiek, który za nic miał przepisy, ograniczenia czy bezpieczeństwo innych. Trzymała się go kurczowo, w duchu modląc się, by zaraz to się skończyło. I jakby jej modlitwy zostały cudownie wysłuchane. Motor, po kilku minutach coraz bardziej zwalniał, a w pewnym momencie, po manewrze zakrętu w prawo, całkiem się zatrzymał. Jednakże House nie od razu zszedł. Ona nadal obejmowała go w pasie, a on najwyraźniej czekał, aż go puści. Po chwili ocknęła się i rozluźniła ręce. Zdjęła kask i chrząknęła z zakłopotaniem, po czym wstała z motoru. On odebrał od niej to nakrycie głowy, bacznie się jej przyglądając. Lekko się obawiał, że ponowi pytanie, które zdała kilkanaście minut wcześniej. Lecz ona tylko uśmiechnęła się blado i wymijając go, udała się w kierunku wejścia wysokiego budynku. House stał jeszcze kilka chwil, po czym dołączył do niej. Gdy wszedł do środka tejże instytucji, zobaczył ludzi ubranych w drogie garnitury, równie drogie buty i chyba jeszcze droższe gadżety czy perfumy, których woń mieszała się. Skrzywił twarz, gdy ów mix, dotarł do jego nozdrzy. Poza tym czuć tu było hipokryzją, romansami, zasadami i czymś jeszcze, czego nie potrafił 'zidentyfikować'. Rozejrzał się po holu i dostrzegł Cuddy stojącą przy jednej z lad i żywo dyskutującej z recepcjonistką. Przynajmniej ów kobieta, na taką wyglądała – jednokolorowy fartuszek, nienaganna fryzura, sztuczny uśmiech na twarzy, który zdawał się być przyklejony, tylko na moment, gdy do biurka podchodzą goście. Postukał kilka razy laską i podszedł do kobiet. Gdy był już obok nich, Cuddy spojrzała na niego pustymi oczami, a jej wzrok zdawał się krzyczeć: „Ani się waż odzywać. Inaczej przychodnia albo coś równie, dla ciebie nieciekawego”. Wolał nie ryzykować. A na pewno nie w 'tą' stronę. Uśmiechnął się do recepcjonistki i powiedział nadzwyczaj słodko 'Dzień dobry pani'. Cuddy przewróciła oczami, po czym podeszła do wind. Dokuśtykał szybko i wcisnął przycisk końcówką laski. Uśmiechnął się do niej głupkowato, po czym spojrzał na zegarek. Kątem oka dostrzegł jak spuszcza głowę, a uśmiech momentalnie znika z jej twarzy, jakby po ruchu gumki – myszki. Po kilku minutach wrota windy się otworzyły. Na początku wyeszła ona, natępnie on. Stali ramię w ramię. Jedyne co było inne, to winda, w której się znajdowali i ich nastroje. Nie mieli humoru na wzajemne docinki, kłótnie czy dyskusję. Raczej ona nie miała, on nawet – o dziwo – nie ważył się odzywać. Nie patrzył na nią. Dopiero, gdy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze zwrócił swój wzrok w kierunku Cuddy. Była znowu nieobecna. Zrobiła duży krok i nie zważając na obecność House'a ruszyła bardzo szybko przed siebie. Nie zastanawiał się nad tym dłużej. Zaczął powoli kuśtykać w jej stronę. Jednakże po jakimś czasie stracił ją z oczu. Nie wiedział, w który korytarz skręciła, gdzie jest, gdzie on ma iść. Przystanął na chwilę i zaczął gorączkowo myśleć. Po kilku chwilach odnalazł automat do kawy. Dokuśtykał i nalał jej do dwóch kubków. Powiesił sobie laskę na przedramieniu i chwycił naczynia w ręce. Ostrożnie, powoli i z lekko przygryzioną wargą zaczął iść przed siebie. Noga go bolała, ręce szczypały od gorąca kubeczków, ale kuśtykał dalej. Wytężał wzrok w poszukiwaniu kobiety. Przemierzał korytarze wzdłuż i wrzesz. Rozglądał się i zaglądał w każdy korytarz, których tutaj było pełno. Gdy ją znalazł podszedł powoli. Stanął nad nią i wyciągnął rękę z kubkiem. Podniosła powoli oczy pełne smutku i rozpaczy. Kiwnięciem głowy podziękowała i wzięła od niego napój. Usiadł obok niej. Siedzieli w milczeniu. Ona powolutku sączyła czarny trunek, on co chwila zerkał na nią ukradkiem. Choć nie chciał się do tego początkowo przyznać, chyba w głębi duszy, współczuł jej. Chciał jej pomóc, a chyba nie bardzo potrafił. A może nie mógł? Pił swoją kawę i myślał, co może powiedzieć tak, by jej nie zranić. Nie zdążył nic wymyślić. Ona przerwała ciszę.
- Boję się House. Boję się tego co zobaczę. A jeśli tam będzie ona? Naprawdę ona? – wyszeptała płaczliwie. Spuściła głowę, słyszała jak wzdycha - I wiem, może i jestem kretynką, że ci to mówię. Nie powinnam - Milczał. Nie wiedział co ma powiedzieć. „Uspokój się. Jest dobrze'? To banał, a on nie znosił banałów. Wsłuchiwał się w jej szept – Nie wiem, po co, dlaczego tutaj jesteś., ale jestem ci wdzięczna. I proszę bardzo, nazwij mnie jak chcesz. Nie obchodzi mnie to, ale... Musiałam to powiedzieć. Nie wiem, ale...
- Nie musisz się tłumaczyć – powiedział, choć to był ten banał. Po chwili dodał - Chyba po raz pierwszy cieszysz się z mojej obecności – wydusił bez namysłu.
- Tak. Chyba tak – powiedziała drętwo się uśmiechając. Obracała kubeczek w dłoniach, przyglądając się niemu. Chciała coś powiedzieć, ale on, to wyczuł:
- Nie pytaj dlaczego tu jestem. Sam nie wiem – Podniósł wzrok, mrużąc powieki i upił duży łyk kawy.
- Zmieniłeś się House – powiedziała cicho.
- Skoro tak myślisz, ale... Chyba tak. - odrzekł.
Ponownie między nich, wkradła się cisza, która im na dobrą sprawę przeszkadzała. Ona wpatrywała się w jakiś punkt przed nią, on bawił się swoją laską. Postukiwał nią, kręcił. Nudził się. Po chwili wstał i zaczął kuśtykać w tą i z powrotem.
- Usiądź – powiedziała bezsilnie
- Denerwuje cię to? - spytał nie przestawiając.
- Tak. - powiedziała cicho. Po chwili jednak ryknęła – Cholera! Dlaczego to tak długo trwa!
- Chciałabyś, żeby było już po wszystkim, tak?
- A jak myślisz, kretynie!
- Niektórzy wolą odwlekać takie sprawy
- Ale ja nie. Mam już dosyć tej niepewności, strachu.
- Niewiedza boli, co? - spytał cicho.
- Jak cholera – syknęła. Wstała i zakładając ręce na piersi zaczęła krążyć po korytarzu. Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Najchętniej by wyszła z siebie, stanęła obok i mocno się walnęła, tak, by wyrwać się z tego stanu, w którym się właśnie znajdowała.
- Usiądź. Uspokój się. Nerwy niczego nie rozwiążą. - powiedział oschle, obojętnie. Dało się wyczuć nutkę ironii.
- House! - krzyknęła. Jej cierpliwość dobiegła końca. Starała się kontrolować swoje emocje. Nie potrafiła powiedzieć, dlaczego tak zareagowała. - Czy ty naprawdę nie rozumiesz, w jakiej jestem sytuacji? - powiedziała już bardziej spokojnie. Oparła się plecami o ścianę. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Szybko, równomiernie, bezlitośnie.
- Tak bardzo bym chciała, żeby to, nie była ona.
- Rozumiem – szepnął, po czym wstał i podszedł do niej. Wyjął z kieszeni chusteczki i podał jej jedną. Ona bez słowa wzięła i wytarła twarz.
- Dzień dobry. Czy to pani Lisa Cuddy? - Zza pleców wyrósł im młody mężczyzna. Lisa otarła oczy i kiwnęła głową. Zaproszona gestem podążyła za funkcjonariuszem, a tuż za nią kuśtykał House. Szli przez kilka chwil, po czym stanęli przy białych drzwiach.
- Jest pani gotowa? - spytał uprzejmie mężczyzna w granatowym mundurze. Lisa tylko kiwnęła głową. Nie miała siły by mówić. Odwróciła się, by złapać wzrokiem House'a, który stał nieopodal niej.
- Wejdę z tobą – powiedział niby obojętnie, choć gdyby się wgłębić w jego ton, można by 'wyłowić' troskę. Ona tylko uśmiechnęła się delikatnie i weszła do wskazanego pomieszczenia. Diagnosta, idąc za nią zmierzył wzrokiem mężczyznę stojącego przy wejściu, po czym dorównał kroku towarzyszce. Znajdowali się w bardzo ponurym miejscu. Szare, ściany wydające się tryskać swoim zimnem, szafy i leżanki, a pośrodku ciało przykryte białym prześcieradłem.
Lisa od razu podeszła do niego, jakby czując, że ten stolik 'należy' do niej. Po chwili dołączył House. Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru zaczął wpatrywać się w profil kobiety. Nie usłyszał pytania mężczyzny, dostrzegł jednak lekkie skinienie głowy Cuddy, a po chwili jej dłoń w swojej dłoni. Odruchowo ścisnął ją, nie myśląc wiele. Chciał poznać jej myśli, jej uczucia, ale nie miał takiej możliwości. Przeniósł wzrok na stół, a konkretnie na ciało leżące na nim. Dziewczynka średniego wzrostu, o ciemnych włosach. Tylko tyle mógł stwierdzić patrząc. Liczne rany na twarzy, opuchlizna uniemożliwiły mu zidentyfikowanie. A biorąc pod uwagę tego, że tak rzadko widywał córeczkę Cuddy ...
Z rozmyślań wyrwało go, mocniejsze ściśnięcie dłoni. Spojrzał na zalaną łzami twarz Lisy, która po chwili wydała z siebie głośny, gardłowy krzyk – zdawałoby się pełen rozpaczy i bólu. Nie wiedział co robić. Czuł się bardzo niezręcznie. Bał się przełamać, ale chciał jej pomóc. Cały czas ją obserwował. Ona podniosła zaczerwienione oczy i spojrzała na niego. Poczuł dziwne ukłucie w sercu. Patrzył na jej mokre policzki, podpuchnięte, czerwone oczy i na usta, które po chwili coś szeptały, coś czego nie był w stanie usłyszeć. W środku toczył walkę z samym sobą. Nie wiedział jak ma się zachować.' Gdyby tylko był tu Wilson ' - biegało mu po myślach. Nim się zorientował, poczuł jak mocno wtula się w jego klatkę piersiową. Objął ją mocno, przełamując strach i obawy.

*zaczerwieniona od wstydu ucieka i chowa się przed hudzinkami*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:26, 22 Maj 2010    Temat postu:

*Huddzinka wyciąga ręce, chwyta cię za ubranie i wyciąga z powrotem na środek*

Jako czytelniczce i huddzince bardzo podobała mi się ta część. Bardzo szkoda mi cuddy ale cała opowieść ma ładny "ciąg" że się tak wyrażę. Jest utrzymana w odpowiednim nastroju- żadnych niepotrzebnych słów. Naprawdę super nastrojowe. Dziękuje.

PS.Pisz dalej - naprawdę masz talent

PZDR. i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:28, 22 Maj 2010    Temat postu:

klepie ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roksi.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BD.

PostWysłany: Sob 13:37, 22 Maj 2010    Temat postu:

rezerwacja.

Przepraszam, że dobiero teraz komentuje, ale naprwade nie miałam czasu.

Nie wiem czy ci to już mówiłam, ale jak dla mnie jesteś mistrzynią opisów i budowania napięcia
Nie wiem jak ty to robisz, ale czułam się tak jakbym była razem z nimi, ogladała telewizję, jechała na motorze. Każdy szczegół był takie realistyczny, dopracowany.
Jak to kiedyś Lisek pięknie ujął, twój fik jest pełen magi taki zaczarowany.

Chciałam tyle ci o nim powiedzieć, ale widze, że dzisiaj nici z konstruktywnego komentarza.

Dziękuję za dedykację, jest mi niezmiernie miło, że takie cudeńko jest dedykowane mnie. Beta to ze mnie marna, ale ciesze się, że mogłam pomóc
Pozostaje mi tylko życzyć ci weny

I już nie chowaj się, nie masz czego się wstydzić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roksi. dnia Wto 12:25, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:39, 22 Maj 2010    Temat postu:

Aduś Jak mi tego brakowało
Boziu, ależ Ci wyszło, znów ten klimat, czytałam z zapartym tchem, momentami miałam dreszcze. Naprwdę, jeśli chodzi o nakreślanie uczuć bohaterów jesteś mistrzem Twój House bardzo przypominał mi tego z 6x22 i bardzo mi się podobał. Mimo wszystko nadal pozostał sobą.
Bardzo fajna wstawka z klikaniem pilotem, taka chwilowa odskocznia dla czytelnika, nawet się uśmiechnęłam, mimo całej powagi sytuacji. Cuddy... znów wydać tu bardzo wyraźnie Twoją zdolność do budowania postaci, jej wnętrza, pięknie oddane emocje. Plastyczne opisy, ja widzę to wszystko, ba, ja niemal widzę te uczucia i emocje unoszące się w powietrzu Piękna scena wspólnej jazdy motorem, na kilometr można wyczuć to napięcie między nimi. I koniec, czy Ty zrobiłaś to co zrobiłaś Cuddy w sumie mogła tak zareagować nawet nie mając pewności, że to jej córka, skoro były problemy z identyfikacją, ale obawiam się najgorszego, co nie zmienia faktu, że nie musisz uciekać jesteś bardzo odważna, czujesz jak piszesz i to widać. Każdy Twój fik ma klimat I nigdy tego nie zmieniaj, bo cokolwiek napiszesz z wielką chęcią i z największą przyjemnością przeczytam, a takie bez wątpienia niebywale tragiczne wydarzenie daje spore pole do popisu. I już nie mogę się doczekać kolejnych przesiąkniętych emocjami części.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Masz talent

I dedyk Dziękuję Ja to mam niebywałe szczęście do dostawania dedyków pod pięknymi tekstami
Wena na kolejne części i na coś innego na również z niecierpiwością czekam Wiesz, co mam na myśli? Prawda
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Sob 19:53, 22 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:37, 23 Maj 2010    Temat postu:

Wystukałaś ! A tu było bardzo dużo literek. I dobrze że było. Zaczyna się robić w mój ulubiony sposób. Nie wiem co napisać. Właśnie wróciłam z ślubu brata i nie mam do tego głowy. Ale przysięgam że po kolejnym odcinku, jak rozum wróci na swoje miejsce to napisze coś bardziej sensownego. Czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[3]
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:46, 24 Maj 2010    Temat postu:

Booooskie ^^
Czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:19, 24 Maj 2010    Temat postu:

Rezerwuję ;d

Edit: Łaj.?!
Mam nadzieję,że to nie to czym myślę... i druga wersja Liska bardzo mi się podoba ; )
No,ale nie ma powodów do ucieczki
Bardzo łądnie jest przecież napisane. Tyle oddanych emocji i tak świetne postacii ;d
Bardzo mi się podoba i jestem ciekawa ciągu dlaszego


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Wto 18:59, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin