Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zaginiona [NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:28, 31 Maj 2010    Temat postu:

Kochani <buzki>

Wybaczcie, że dopiero teraz, ale ... Całkowicie zapomniałam ;|

Dziękuję Wam, za wszystkie komentarze. Zarumieniłam się i zaczerwieniłam na zmianę.

Zuu
- Dziękuję Ale, że ja mam talent, tak? Może Już powoli się oswajam z tą myślą


Roksi Lisek - Pozwolicie, że do was zwróce się, tak łącznie? Dziękuję Wam. Bardzo, bardzo Że ja mistrz? Cieszę się, że chociaż w tej dziedzinie. Ale na serio to ... jakoś ciężko mi się oswoić z tym słowem 'Mistrz', bardzo się cieszę, że uważacie mnie za niego, ale wydaje mi się, że naprawdę mi do tego miana brakuje. No, ale jeśli tak uważacie?
Ale cieszę się, że mogłam wzbudzić w Was takie emocje, uczucia. No, że wam się podobało To jest cudownie uczucie, gdy się czyta takie pochlebne opinie. Aż chce się pisać, aż wen sam przychodzi. Naprawdę

Ah. Napisałabym coś jeszcze, ale ... Nie wiem co. Za każdym razem te piękne słowa, bardzo mnie tak ... onieśmielają?
No nic. Powiem tylko - raz jeszcze - Dziękuję. Kłaniam się nisko


Piłeczka House'a;[3]' daritta

Wam także dziękuję


Postaram się jak najszybciej napisać cd, ale myślę, że skupię się na nast. części KBHoM Czas to skończyć ;|

PS. Na dysku czeka na was jeszcze pooootężna miniaturką, którą raczej podziele na 2- częściową [M] bądź taki króciutki fik. ( połowa pomysłu ma 4 str. w wodzie, więc ... dla waszego dobra, podziele) taki to już wen. Jak opuszcza, to na długo, jak przychodzi to takie coś się rodzi

Buziaki, kochane moje. Ściskam Was bardzo mocno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:59, 31 Sie 2010    Temat postu:

TA-DAM!
I tak oto wróciła zła Aduśka, wraz ze swoim złym czymś

Odrazu przepraszam, za tę przerwę w pisaniu. Mój Wen jest podły i zawsze wyjeżdza na wakacje beze mnie ;|
Niby mam coś tam pozaczynane, ale jakoś mi kompletnie nie szło pisanie. Wybaczcie kochani! *biczuje się wyrzutami sumienia*

Tą część wklejam z:

Specjalnie wyjątkową vel wyjątkowo specjalną dedykacją dla kochanego Liska. Dziękuję, za wytrwałość, cierpliwość. Dziękuję, że molestujesz i czekasz

I z ogromnymi podziękowaniami dla Sarusi. Dziękuję ,za wszystko co dla mnie robisz. Bez Ciebie byłoby słabo ze mną Dziękuję kochana



Dobra, trochę już się potłumaczyłam, powiedziałam to co miałam powiedzieć, a teraz zapraszam na 5 część.

Wydaje mi się totalnie słaba, kiepska. Pod każdym względem. Ale nie mi to chyba oceniać. Jeśli nie uśniecie, nie znudzicie się, będę szczęśliwa. I obiecuję, że przy następnych częściach, już pchnę akcję do przodu

Zapraszam Miłego nudzenia się tą częścią:



V

Stała nad łóżkiem, w którym leżała dziewczynka. Nie czuła nic oprócz pustki i strachu przed tym, co zobaczy. Bała się, że wraz z odsłonięciem ciała znikną jej nadzieje – niczym za pstryknięciem palca. W tej chwili czuła jakby jej marzenia, pragnienia były marionetkami; tak, by ktoś lub coś mogło decydować o ich spełnieniu. Nie chciała tu być. Sto razy bardziej wolała by teraz upijać się w zatłoczonym, przesiąkniętym zapachem potu i przetworzonego alkoholu barze. Ale wiedziała, że musi. Stać i czekać na wyrok. Bo to był dla niej wyrok. Żyje, czy nie żyje? Jej najukochańsza córeczka, jej dziewczynka. Czuła na sobie spojrzenia House'a i tego mężczyzny, który trzymał dłońmi oba rogi prześcieradła. Spoglądała smutnymi i przestraszonymi oczami to na diagnostę, to na tego drugiego. Chciała już kiwnąć głową na znak zgody, ale zarazem bała się. Bała się tego co zobaczy. Szybko jednak nabrała powietrza w płuca i gdy młody mężczyzna spytał czy jest gotowa, z większą pewnością przytaknęła. Serce jej waliło jak szalone, zdawało się jej nawet, że dokładnie słyszy jego uderzenia. Oczy piekły od łez. Chciała by ktoś w tej chwili złapał ją za rękę i był. Nie fizycznie, bo przecież był tu House, ale tak, by wsparł i pocieszył, a od diagnosty nie mogła tego wymagać. Młody mężczyzna podniósł prześcieradło i zawinął, kładąc na klatce piersiowej dziewczynki, tak by tylko jej twarz była widoczna. Lisa niepewnie spuściła wzrok i spojrzała w dół. Gdy ujrzała drobną, pokaleczoną i siną twarz dziewczynki, rozpłakała się. I choć nie była pewna, czy to jej Rachel, nie mogła powstrzymać płaczu. Bo niezależnie czy to była jej córeczka, czy nie, wyglądało to strasznie. Nie mogła pojąć dlaczego ludzie robią tak okropne rzeczy, zwłaszcza tak małym dzieciom. Po chwili odgoniła od siebie ból i uważnie przyglądała się ciemnym loczkom, rysom twarzy, która była tak pokaleczona, że trudno było cokolwiek orzec na pewno. Im dłużej patrzyła na dziecko, tym większy był jej płacz – bardziej gwałtowny, rozpaczliwy. Pełen niewysłowionego bólu i tęsknoty. Otarła łzy wierzchami dłoni i przyjrzała się dziewczynce.
- Czy to pani córka? - spytał cicho mężczyzna. House zmierzył go wzrokiem, po czym niepewnie przybliżył swoją dłoń do jej dłoni, przez moment chciał za nią chwycić. Może był zimnym draniem, ale ostatecznie potrafił zrozumieć jej ból, potrafił pokazać, że jest. Jednakże, gdy ich dłonie dzieliły zaledwie milimetry, ona zasłoniła usta dłońmi. Cofnął rękę i już więcej nie próbował.
- Nie wiem – powiedziała łamiącym się głosem. – Nie wiem – powwtórzyła przez łzy, które ponownie spływały po jej szczupłych policzkach. Była załamana. Nie wiedziała absolutnie nic. Wiedziała tylko tyle, że to najgorszy czas w jej życiu. Spuściła głowę. Czuła się, jakby ktoś ją uderzył, czuła się jakby w amoku, jak we śnie. Chciała żeby to był sen. Pragnęła, żeby z jednej z szuflad wysunąć się jakiś facet krzyczący: 'Koniec! Mamy to' - niczym z planu filmowego. Spojrzała raz jeszcze na zwłoki. W pewnym momencie, gdy napłynęła na nią fala rozpaczy, z jej ust wydarł się gardłowy krzyk. Nie zastanawiając się długo, odwróciła się w stronę House'a i przyłożyła prawy policzek do jego piersi. Czuła jak się waha, czuła jego niepewność, szok. Czuła jak z dozą nieśmiałości podnosi ręce i delikatnie kładzie na jej plecach. Po kilku chwilach, już z większą pewnością, mocniej do siebie ją przytulił i gładził po plecach. Tak jakby ją pocieszał, tak jak pragnęła. Mimo wszystko uśmiechnęła się w duszy. Wyciągnęła splecione dłonie spomiędzy ich i objęła go. Czuła jakby się powoli uspakajała. Po chwili odsunęła się. Spojrzała zapłakanymi oczami, w te niebieskie, w których zawsze odnajdywała uśmiech, po czym odsunęła się. Przyjrzała się raz jeszcze zmarłej dziewczynce. Po kilku minutach nabrała pewności. To nie ona. To nie Rachel, nie jej córeczka.
- To nie jest moja córeczka – powiedziała jakby dumnie, jakby z uśmiechem na ustach. Mężczyzna zakrył zwłoki i rzucił oschłym tonem coś w stylu " Musimy jeszcze spisać protokół', po czym wyszedł z sali. A Cuddy poczuła się dużo lepiej. Tak lżej, jakby ktoś wpuścił do jej płuc świeże powietrze, wstrzyknął w żyły całkiem nową krew i wyjął mózg, aby wyczyścić pamięć z bólu, niepokoju i po wszystkim włożył na swoje miejsce. Niestety, to uczucie szybko minęło. Zderzyła się z rzeczywistością, która nie była tak łaskawa, jak jej marzenia. Odwróciła się do House'a i uśmiechnęła się na tyle serdecznie, jak w tej chwili potrafiła.
- Dziękuję, że tu ze mną byłeś, jesteś – powiedziała i pocałowała go w policzek. Zdawało jej się, że się uśmiechnął, ale nie roztrząsała tego. - Powiesz coś? - spytała. Szybko pożałowała.
- Nie ma za co. Zawsze chciałem obejrzeć zwłoki młodej dziewczynki. Wiesz, poczułem się trochę jak na planie serialu CSI: Kryminalne Zagadki Miami. Ten dreszczyk emocji i te klimaty, no wiesz – rzucił bez namysłu, robiąc przy tym tą swoją głupią minę. Po chwili poczuł jak to było niemoralne, ale .. Chociaż moralność, była ostatnią rzeczą, którą przestrzegał, poczuł się conamniej podle. A tylko dlatego, że nie chciał pokazać tego co czuje naprawdę – współczucia. Zranił ją. Widział to w jej oczach. - Przepraszam – wyszeptał. Uśmiechnęła się, ale tym razem z zażenowaniem, smutkiem. Zawiódł ją, zabił to, co się zrodziło w niej po tym przytuleniu. Nagle zapragnął jej ust. I coś jeszcze nim kierowało, ale nie wiedział co. Poddał się temu dobrowolnie, świadomie. Położył obie dłonie na jej ramionach i delikatnie się do niej zbliżył. Dostrzegł jak dziwby błysk w jej oczach gaśnie, a oczy patrzą na jego usta. W momencie, gdy ich twarze dzieliło kilkanaście milimetrów, zamknęła oczy, podobnie jak on. Ich usta połączyły się w delikatnym pocałunku. House mocno ją objął, a ona była w zbyt dużym szoku, by go odepchnąć. W bezsilności oddała pocałunek. Nie trwał długo. Nie był tak namiętny, gorący jak ten, którym ją obdarzył kiedy straciła dziecko, które miała adoptować. Przez te kilkanaście chwil czuła na swoich wargach jego miękkie i ciepłe wargi. Pocałunek sprawiał jej przyjemność. Na chwilę oderwała się od smutków, tęsknoty. Pragnęła tego. Będąc z nim tak blisko czuła radość w sobie. Mimo wszystko. Unosiła się, pomimo ogromnego bólu, który obciążał jej serce. Chciała jeszcze i jeszcze. Gdy ich usta rozłączyli się spojrzeli sobie w oczy. On uświadomił sobie, że nie będzie mógł rzucić zwykłego "Dobranoc" i wyjść, tak po prostu, jak zrobił poprzednio, ale będzie musiał spędzić z nią kolejne kilkanaście, bądź kilkadziesiąt minut. Czuł, że nie obędzie się bez pytań "Dlaczego?" "Po co?". Zaczął nawet trochę żałować, ale podekscytowanie i jakby radość przeważała. Cieszył się, że to zrobił. Cieszył się, że oddała pocałunek. Ona zaś właśnie myślała dlaczego to zrobił. Nie wiedziała co o tym myśleć. Czy to jego sposób pocieszania? A może jego chora zachcianka? Nie miała czasu tego roztrząsać. Przywołana przez mężczyznę odkręciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami. House rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym opuścił je. Widząc postacie znikające za zakrętem, podążył ich śladem. Gdy sam pokonał zakręt dostrzegł jak oboje znikają za drzwiami. Podszedł do nich, ale wahał się czy powinien wchodzić. Gdy już miał ręke na klamce, zrezygnował. Usiadł na pobliskim krześle i czekał. Chwycił laskę w obie dłonie i zaczął nią stukać o podłogę. Spuścił głowę i zastanawiał się o czym ona teraz myśli.
Chyba dręczyły go słabe wyrzuty sumienia.. Gdyby był tu Wilson, zapewne wyprawiałby mu dwugodzinne kazanie na temat moralności. Ale on nie potrzebował go, by dojść do wniosku, że przesadził. To sam wiedział. Podniósł głowę i przyglądał się ludziom, idącym po korytarzu. Jedni w pośpiechu, inni w popłochu. Jeszcze inni zaś spokojnie i powoli, jakby z głową w chmurach. Widział zestresowaną dziewczyną na wysokich szpilkach, grzebiącą nerwowo w niesionych przez siebie dokumentach. 'Zapewne to jej pierwszy dzień w pracy' – pomyślał. Odwrócił wzrok. Przyjrzał się parze. Ona młoda, on w wieku jej ojca. Ona nie za bardzo pewna, on pewny za nadto. Ona niedoświadczona, on stary wyga. Oboje jakby zakochani w sobie. On na pewno, ona chyba. "Pff, żonaty" – stwierdził, zerkając na prawą rękę mężczyzny. Ponownie odwrócił wzrok. Tym razem zwrócił uwagę na mężczyznę koło trzydziestki. 'Perfekcjonista' – stwierdził, patrząc na dobrze skrojony garnitur, starannie uczesane włosy i wykłócający się z asystentką, zapewne o jakieś drobiazgi. Nagle przestał obserwować, przestał stukać laską o posadzkę. Chwycił się za obolałe udo i zaczął je masować. Gdy to nie skutkowało wstał i zaczął chodzić wzdłuż korytarza. Nie pomagało. Chciał wziąć Ibuprofen, ale znalazł jedynie pustą fiolkę. 'Cholera' – syknął pod nosem. Chodził, masował, chodził, masował i tak w kółko. Nic nie koiło jego bólu. Jedyne o czym teraz marzył, była gorąca kąpiel. Tylko to już mu pozostało. Spojrzał w kierunku drzwi, za którymi była Cuddy. Chciał tam wejść i chociażby posiedzieć przy niej, ale wiedział, że nie powinien. Chciałby to jakoś przyśpieszyć. Nie mógł. Usiadł i czekał. Długo, cierpliwie. Na szczęście po jakimś czasie drzwi się otworzyły, a zza nich wyszła Lisa z mężczyzną. Uścisnęli sobie dłonie, Cuddy się sztucznie uśmiechnęła, a facet zamknął drzwi i poszedł gdzieś. Kobieta przez chwilę stała bez ruchu, po czym otarła łzy i odwróciła się do siedzącego diagnosty.
- Możemy już wracać – powiedziała cicho. Nie wiedziała, jak się ma zachowywać. Nagle wzięła w ręcę torebkę i zaczęła czegoś szukać. House wstał i przyglądał się temu. Płakała. Płacz targał jej ciałem dość mocno, a ona nerwowo wciąż czegoś szukała. Podszedł bliżej i delikatnie ją przytulił. I choć nie poznawał samego siebie, nie zaprzestał. Wtuliła się niepewnie i wypłakiwała się w jego ulubioną koszulę. Gładził jej jej plecy, a w środku czuł coś dziwnego. Po chwili usłyszał jej cichy, głos – House, dlaczego to robisz? Dlaczego – spytała bezsilnie.
- Nie wiem – wyszeptał, bawiąc się jej lokami. Nagle odsunęła się. Spojrzał na nią uważnie i lekko się uśmiechnął, ale tego nie mogła dostrzec, bo właśnie wyciągnęła z torebki haftowaną chusteczkę.
-Chodźmy już – powiedziała, wycierając łzy. Nie oglądając się na House'a, ruszyła przed siebie. Diagnosta, ciężko opierając się na lasce, poszedł za nią. Nie było mu lekko. Noga bolała niemiłosiernie, tak, że ledwo nadążał za szefową.
- Może być poczekała z łaski swojej – powiedział, lekko dysząc. – Po pierwsze, jestem kaleką. Pamiętaj o tym. Po drugie, noga mnie boli, a po trzecie, nie mam takiego motorka w tyłeczku, jak ty. – Zatrzymała się i spojrzała na niego przepraszająco. On również przystał i zaczął rozmasowywać udo.
- Bardzo cię boli? - spytała z troską.
- Jak pytasz, to trochę mniej. Więc pytaj, pytaj dalej – powiedział ironicznie. Lisa kiwnęła głową i poszła dalej. Już wolniejszym krokiem. House westchnął głęboko i ruszył. Gdy wyszli już z budynku, Cuddy od razu podeszła do motoru i oparła się lekko na siedzeniu. Skryła twarz w dłoniach. Poczuła nagły odpływ siły.
- Ciężki dzień – westchnął House, podchodząc do niej. Chwycił dwa kaski w dłonie.
- Co ty nie powiesz?! - krzyknęła łamiącym się głosem Cuddy. House przyglądając się jej obliczu, dostrzegł kilka łez. Spuściła głowę, a on nie wiedział jak powinien się teraz zachować.
- Trzymaj – podał jej kask. Chwyciła go, ale nie założyła. Diagnosta, nie myśląc długo, zamontował w uchwycie laskę i wsiadł na motor. Gdy zobaczył, że ona nadal stoi, spytał: – Zamierzasz tak tu stać do świtu? Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar wziąć w końcu gorącą kąpiel i spędzić noc w ciepłym łóżku, a nie sterczeć jak struś w tym zimnym i jakże ponurym miejscu. – Burknął, zapalając silnik. Po chwili zgasił go. - Wsiadaj – ponaglił. Nadal stała. – Wsiadaj, bo pomyślę, że do twojego umysłu, wkroczyło niezłe stadko wątpliwości. Chwila, chwila. A może ty naprawdę nie jesteś pewna, czy to nie była Rachel? - spytał cicho. Po chwili rzucił z kpiną: - Można się było tego spodziewać, w końcu gdybyś była prawdziwą matką...
- Pieprz się! - przerwała, krzycząc mu w twarz. Podeszła do niego i cisnęła w jego brzuch kaskiem. Zabolało. Sama ruszyła szybkim krokiem przed siebie.
- Zaczekaj! - powiedział głośno, ale ona szła dalej. – Zawiozę cię! - krzyknął. – Zaczekaj – dodał już dużo ciszej. Wiedział, że się nie zatrzyma. - Cholera! - House, zdenerwowany, cisnął kaskiem o ziemię. Znów ją zranił. Czy on naprawdę musiał wszystko pieprzyć? Szło mu nawet dobrze. Chciał koniecznie pokazać, że potrafi być dobrym przyjacielem, ale... chyba był w tej dziedzinie antytalentem. Wszystko, co udało mu się zbudować ciężką pracą poświęceń, niszczył jednym słowem, zdaniem. Niemalże zawsze. - Cholera! - krzyknął w złości. Zapalił motor, po czym go zgasił. Wahał się. Czy powinien za nią pojechać? Było już ciemno i podświadomie nie chciał, żeby szła sama. Wiedział jaka jest ta dzielnica. Szybko zapalił motor i odjechał z piskiem opon. Nie jechał szybko, nie chciał jej przecież zgubić. Oglądał się dookoła, lecz nie wiedział jej. ' Przecież ona musi tu być! Nie mogła w tym czasie, odejść jeszcze dalej' – myślał, rozglądając się uważnie. Po kilkunastu rundkach dostrzegł ją. Kucała skulona przy jakimś drzewie. Podjechał jak najbliżej chodnika, zgasił silnik i zdjąwszy kask powiesił go na kierownicy. Zsiadł z motoru i ciężko, powoli podszedł do kobiety. Na tyle, na ile mógł, przykucnął. Skrzywił się dość mocno na skutek bólu w nodze.
- Przepraszam – wyszeptał ze spuszczoną głową. Przecież tak rzadko przepraszał. Nie cierpiał tego, bo dla niego to była największa oznaka słabości. Ale tego wieczora przeprosił już ją po raz kolejny. Nie powinien dopuszczać do sytuacji, w której musiałby to robić. Przełykając głośno ślinę, podniósł głowę. Kobieta nie reagowała. Płakała z twarzą w dłoniach.
- Naprawdę myślisz, że jestem aż tak złą matką, że nawet nie potrafię jej rozpoznać? - syknęła przez łzy. Spuścił głowę. Czuł się taki malutki i żałosny.
- Przepraszam – powiedział raz jeszcze. – Nie jesteś złą matką. Niejedno dziecko by chciało mieć taką matkę. - Co on, do jasnej cholery, wygaduje?! - Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Może naprawdę jestem... - Chciał powiedzieć 'zepsuty do szpiku kości' czy coś w tym stylu, ale nie przeszło mu to przez gardło. Nie cierpiał się przyznawać do swych słabości. - To dobrze, że nie masz wątpliwości. Jest jeszcze jakaś szansa, że utulisz swojego potworka do snu, wyślesz do najlepszej szkoły w New Jersey, a z czasem opierniczysz za późny powrót do domu. Aha, zapomniałem o nakryciu twojej lady z jakimś lalusiem z przedmieścia. - Z wielkim trudem wstał. Jego twarz była strasznie skrzywiona. Z bólu podszedł do drzewa i oparł się o nie lewą ręką, prawą w tym czasie masował obolałe udo. Kobieta uniosła wzrok. Gdy zerknął w jej oświetlone przez latarnie oczy, dostrzegł jakby nutkę współczucia.
- Nie patrz się tak na mnie. Nie zasługuję na to – powiedział cicho. Bardzo cicho, bo ostatnią rzeczą jaką by chciał to, to żeby teraz to usłyszała. Usłyszała i wstała. Rozprostowała spódnicę i poprawiła włosy. Po chwili otarła łzy.
- House – zaczęła niepewnie, ale dosyć ciepło. Położyła dłoń na jego ramieniu, tak po przyjacielsku. Nie wiedział czego się spodziewać.
- Jedźmy już. Jest póżno i ciemno. Nie będziesz przecież z powodu urażonej dumy matki sama... - Znowu ugryzł się w język. Pewnie i tak domyśliła się co chciał powiedzieć, ale ból nogi przyćmiewał te 'bóle'.
- Dokąd mam zawieść szefową?
- Do ciebie i Wilsona – powiedziała cicho. Chyba trochę bała się reakcji House'a, który wciąż nie wiedział, że będzie u nich mieszkać przez kilka dni. On jedynie dokuśtykał do motoru i podał jej kask z kierownicy. Kobieta wzięła do rąk, ale zauważyła, że on nie ma kasku.
- A ty? - spytała.
- Diabli złego nie biorą, prawda? Zakładaj i nie narzekaj. Nic mi nie będzie – odburknął. Może powinien być milszy, ale nie myślał o tym. Liczył się tylko ból w nodze. Wsiadł na motor i czekał aż ona się wgramoli, co w jej trochę za wąskiej spódnicy chyba nie było za łatwe. Gdy Cuddy założyła kask i oboje już zajęli swoje miejsca, House włączył silnik, a Cuddy złapała się uchwytów po bokach motoru. – Ty się chyba nigdy tego nie nauczysz! - syknął, zabierając jej dłonie z tamtego słabego metalu i obejmując nimi siebie w pasie. Cuddy znów poczuła ten dziwny dreszczyk. Chciała go tak objąć, ale krępowała się. Bała tych emocji, które u niej wywołuje dotyk jego ciała. Nawet jeśli jest pod ubraniem. Ruszyli. Z tą samą prędkością co w drodze 'do' i z tym samym jej strachem. Zamykała oczy, mimowolnie mocniej zaciskała dłonie na jego brzuchu. Modliła się w duchu, by jak najszybciej dojechali do domu.

Wilson w tym czasie oglądał film przyrodniczy o żabach. Co chwila zerkał na zegarek, gdyż martwił się o swoich przyjaciół. Nie wiedział kiedy wyszli, gdzie i po co. Miał złe przeczucia, ale nie chciał popadać w paranoję. Gdy kończył jeść lody orzechowe, usłyszał otwierające się drzwi, a zaraz potem dość głośną dyskusję.
- Boże! Już nigdy więcej z tobą nigdzie nie pojadę! O mało co nie przejechałeś tego staruszka! Musiałeś pędzić jak szalony? I jeszcze się dziwisz, że policja cię złapała – mówiła głośno zdenerwowana Cuddy.
- Gdybyś nie wpinała swoich pięknych pazurków w mój brzuch, może obyło by się bez odcisków paznokci i czerownych paluchów! - Odbił piłeczkę House. Było tak... normalnie. - Poza tym...
- Co się stało? I gdzie wy w ogóle byliście? - spytał James, wstając z kanapy.
- Cuddy się zachciało oglądać...- rzucił House. Cuddy posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. A on poprostu chciał być już sobą!
- Identyfikowałam zwłoki znalezionej dziewczynki. House był na tyle miły, że mnie zawiózł i dotrzymał towarzystwa – powiedziała z dziwnym spokojem Cuddy. Oczy Wilsona, przy ostatniej części zdania, zrobiły się na tyle duże, że spokojnie można było wzłożyć pięciozłotówki.
- Oj, tam. Od razu miły. Zawsze byłem ciekaw jak wygląda... - powiedział, ale nie dokończył, bo Wilson mu przerwał bardzo rygorystycznym spojrzeniem. Znał je doskonale.
- Siedziba FBI – dokończył, choć nie to chciał powiedzieć. Instyktownie czuł, że nie powienien tu i teraz tego mówić. Przecież tu był Wilson! A co za tym idzie?
Drażliwa i delikatna sytuacja Cuddy dodać głupie i kpiące odzywki House równa się nudne kazanie Wilsona, ciągnące się przynajmniej do jutrzejszego poranka. No way!
'Wilson powienien zostać pastorem, czy kimś takim. Miałby niezłe branie.' - myślał House, kierując się do łazienki. Kiedy powoli znikał za odpowiednim drzwiami, usłyszał jedynie pytanie Wilsona:
- Mam nadzieję, że House nie wygadywał jakichś głupot? – Cuddy zrobiła jedynie minę mówiącą tyle co "Wiesz jaki jest House" i usiadła na kanapie. Patrzyła na telewizor, ale nie widziała nic. W oczach znów zaszkliły się łzy. Ot tak, poprostu. Do jej uszu dobiegło słowo " Lucas". Obejrzała się za siebie i poprosiła Wilsona aby powtórzył.
- Lucas tu był. Czekał na ciebie, ale poszedł niedawno, bo nie miał więcej czasu. To chyba jakaś pilna sprawa - powiedział, kierując się w głąb mieszkania. Rzucił jedynie przez ramię: – Był dziwnie podenerwowany, taki niespokojny. - Lisa analizowała te słowa, podczas gdy Wilson zniknął za drzwiami swej sypialni. Czyżby Lucas trafił na ślad jej córeczki? W jej wnętrzu zatliła się iskierka radości. Ale szybko zgasła. Zamknęła twarz w dłoniach. Nie wiedziała co o tym myśleć. Może nie warto cieszyć się na zapas? Odetchnęła głęboko i postanowiła, że zadzwoni do niego i umówi się z nim, by nazajutrz dowiedzieć się o co chodziło. Chwyciła komórkę, wykręciła numer i nawet przydusiła zieloną śłuchawkę, ale nie odbierał. Rozłączyła się więc i położyła telefon na stole. Wyłączyła telewizor. Chciała ciszy, a on tylko ją mącił. Ponownie zamknęła twarz w dłoniach i myślała. Tym razem na temat pocałunku z House'm. 'Będe musiała z nim o tym porozmawiać' – stwierdziła w myślach. Tego była pewna. Uważała, że niektórych zachowań nie należy przemiczeć, choć chętnie by to zrobiła, ale z drugiej ciekawiło ją dlaczego to zrobił. W ogóle był taki miły. Po swojemu, oczywiście, ale zawsze. I choć ciskał w nią ostrymi słowami, wiedziała, że jej współczuje, że naprawdę chciał być dla niej oparciem. Usta może kłamały, ale za to oczy mówiły prawdę. Zdradzały go. Te jego piękne oczy. Ona umiała to dostrzec, potrafiła odczytywać jego prawdziwe uczucia z pięknych niebieskich tęczówek, choć przyznawała, że czasami skutecznie się maskował. Nagle ciszę zmącił człowiek o trzech nogach, wychodzący z łazienki. W samym ręczniku na biodrach. Odkręciła się powoli i dostrzegła jego nagi tors. W jednej chwili poczuła falę dziwnych dreszczy i ciepło w dole brzucha. Lekko zawstydzona, odwróciła się, lecz słyszała jak podchodzi do niej – dużo wolniej niż zwykle, ciężko opierając się na swojej wiecznej, drewnianej towarzyszce. Usiadł obok niej i połknął tabletkę. Zaskoczona, spojrzała się na niego
- To Ibuprofen. Nie martw się. Na razie nie mam zamiaru wracać do prochów – powiedział zimno.
- Na razie? - podchywciła.
- Tak, na razie. Nie wiem co przyniesie mi życie, które mnie chyba nie za bardzo lubi – powiedział cicho. Czy to zabrzmiało jak wyżalanie się? Chwycił się za nogę.
- Czemu tak mówisz? - spytała cicho.
- Gdybyś miała dziurę w nodze, też byś tak mówiła – powiedział, masując udo.
- No tak – wetschnęła. Zastanawiała się czy teraz podjąć 'ten temat', czy zaczekać do jutra. Czy to był odpowiedni czas? Nabrała głęboki wdech i szybko wyrzuciła z siebie – House, chyba musimy porozmawiać o...
- O czym?
- O... pocałunku – wyrzuciła z siebie, patrząc w podłogę. Czuła się jak nastolatka.
- A, o tym. Nie ma o czym mówić – powiedział oschle.
- Naprawdę? - spytała. Wiedziała, że nie będzie chciał gadać.
- Naprawdę ci tak zależy żeby wiedzieć dlaczego? - milczała, więc odpowiedział z kpiną: – Okey. Skoro nalegasz, to zaspokoję twoją żądzę wiedzy. Zrobiłem to, bo... zawsze byłem ciekaw jak to jest, gdy całuje się kogoś wśród trupów – Po tych słowach wstał i skierował się do wyjścia.
- I jak? - spytała ironicznie, bawiąc się paznokciami. Sama nie wiedziała czemu w niej było tyle tych emocji.
- Chyba nie ma nic bardziej podniecającego. No może... Z resztą, nieważne – powiedział ironicznie i odszedł.
- Może? - podchwyciła.
- Nieważne – rzucił, znikając za drzwiami swojej sypialni. Głęboko westchnęła.
Musiała znać prawdę. Jeśli chodzi o Rachel i o ten pocałunek. Intrygował ją. Tak samo jak wizyta Lucasa. Po chwili zamknęła oczy i położyła się. Nie wiedziała kiedy zasnęła.



Dziękuję za uwagę *pakuje się i odchodzi daleko*

PS Obawiam się, że teraz mogą być bardzo rzadko, nowe części. Matura, niestety nadchodzi ;|



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aduśka dnia Wto 14:26, 31 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:36, 31 Sie 2010    Temat postu:

Och, ach i... ojej... myślę, że to będzie najodpowiedniejsze. Dziewczyno, jakie to jest piękne! Jak Ty piszesz! Jestem absolutnie zachwycona. Wiesz, jest tu kilka osób, które coś mi uświadomiły, które sprawiły, że zmieniam zdanie(a może nawet już zmieniłam) i Ty jesteś jedną z tych osób, z tych trzech osób, które sprawiły, że kocham opisy. Te Twoje są takie... nawet nie wiem, jak to nazwać... chyba po prostu przepełnione emocjami. Czuje się to, co opisujesz. Sprawiasz, że potrafię sobie wyobrazić jak może się czuć Cuddy. No, ale po kolei.

Część 1

Pomysł... pierwszorzędny. Naprawdę uważam, że sam w sobie jest niezwykły, a Ty dodatkowe nadałaś mu coś jeszcze. Nie wiem, czy to dobre określenia, ale dodałaś mu swego rodzaju magii. A to wszystko przez ten Twój talent do oddawania emocji. Te opisy - mogłabym się nad nimi długo rozwodzić. Myślę, że nawet bardzo długo. Ale oszczędzę Ci tego. Powiem Ci jedynie, że pięknie oddałaś cierpienie Cuddy. Pokazałaś, że mimo swojego ogromnego żalu stara sie prowadzić pozornie normalny tryb życia. I House... kanoniczny, to na pewno. Skończony dupek, niestety. Ale mimo tego widać, że stara się być inny. Na swój całkowicie pokręcony, house'owy sposób. Tylko zawsze jak zacznę się zachwycać nad tym, jaki on jest kochany powraca do swojego zwykłego stylu życia. Do ironii i wrednych gadek. Powie coś czego stanowczo nie powinien mówić. Ale właśnie to jest House! Dlatego pięknie to pokazałaś. Gratuluję!

Część 2

Rozmowa z Wilsonem jest śliczna. Kocham takiego Jamesa. Jak on się o wszystkich troszczy, jak kogoś wspiera, jak zawsze wie, co powiedzieć... i kiedy nic nie mówić. Dlatego ujęła mnie ta rozmowa między nimi. Bardzo. A propozycja Wilsona, aby Cuddy przenocowała była urocza. W ogóle okropnie jest mi żal Lisy. I jeszcze w takim momencie w życiu straciła mężczyznę, z którym żyła w związku. Nie, żeby mnie to jakoś specjalnie przeszkadzało... ale dla niej musiało być to straszne. Taki drugi cios w czasie, w którym nie pozbierała się jeszcze po poprzednim. Znów zauroczył mnie opis. Tym razem opis Cuddy w jej domu. Jest piękny.

Część 3

Podoba mi się to jak Wilson przyjechał z Cuddy do domu, a właściwie to mówię o ich rozmowie i o wątpliwościach Lisy, które bądź, co bądź były tam potrzebna. Co, jak co, ale towarzystwo House'a w czasie ostrych zakrętów życiowych to nie jest wymarzona perspektywa. Przynajmniej patrząc na to powierzchownie. Na ale jednak została. I dobrze. Ładnie oddałaś(znowu zresztą) jej emocje. A potem przyszedł House. I znów był to ten moment, w którym miałam ochotę do niego podejść i go uściskać za to jak jest kochany. Bo, mimo że pomaga jej w swój house'owy sposób to jednak to robi, a to zawsze mnie rozczula. I te wspomnienie! Ono poruszyło mnie do głębi! Jest piękne, jak większość rzeczy w tym fiku, jest idealne. Łapiące za serce, bo przedtem sprawiłaś, że czułam ból Cuddy, a teraz pokazujesz jak mogło być gdyby, a nawet jak było przedtem. Ślicznie... chyba się powtarzam.

Część 4

I znów na dzień dobry powaliłaś mnie opisami i mało do mnie docierało przez kłęby zachwytu. Wiem tylko, że House potrafi być całkiem w porządku jak się nie odzywa. No i niekiedy jak się odzywa. Dobrze, że pojechał z nią zidentyfikować to maleństwo... swoją drogą nie wiem jak można zrobić jakąkolwiek krzywdę tak małej istocie. Jakiejkolwiek istocie... ale takiej maleńkiej, bezbronnej, nieświadomej niczego... co to za człowiek? Choć to już chyba nie jest człowiek. Nie wiem, jak nazwać takiego kogoś(choć słowo kogoś niekoniecznie mi tutaj pasuje). Ale to nieważne. Dalej były tylko opisy, opisy, piękne, bajeczne opisy. No i Greg. Jak ja jestem mu wdzięczna za to, że miał w sobie tyle... ludzkich odruchów, aby z nią tam wejść.

Część 5

Bardzo ładnie przedstawiłaś uczucia Cuddy w czasie identyfikacji zwłok tej dziewczynki. Wszystko jest bardzo prawdopodobne i takie prawdziwe. Nawet to, że w pierwszej chwili powiedziała, że nie wie czy maleństwo jest jej córką, czy nie. Pięknie pokazałaś ten moment załamania i takiego "niewiedzenia" niczego. Przez całą tą część miałam niesprecyzowane uczucia względem House'a. Raz miałam ochotę go pochwalić za prawidłowe zachowanie, a po chwili mogłabym go uderzyć. No i znów wracamy do początku. To jest po prostu House. Stara się, ale nie zawsze mu wychodzi. Nie wie, kiedy powinien trzymać język za zębami. Ładnie opisałaś ich pocałunek. Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie. Dobrze, że był taki... inny niż ten, gdy Cuddy straciła dziecko po nieudanej próbie adopcji. Do tej sytuacji bardziej pasuje delikatny i czuły pocałunek. Intryguje mnie nagłe pojawienie się Lucasa. Ciekawa jestem, o co mu chodzi. Czy, tak jak pomyślała Cuddy, znalazł jakieś informacje o Rachel? Czy może chciałby wrócić do Lisy? A może jeszcze coś innego? Intryguje mnie to.

Podsumowując, po tych kilku częściach uważam Cię za absolutnego mistrza w dziedzinie oddawania emocji. Piszesz pięknie. Tworzysz genialne opisy, które tak jak mówiłam, lądują w trójce moich ulubionych. Znaczy Ty lądujesz w trojce moich ulubionych twórców pięknych opisów. Oczywiście czekam na ciąg dalszy.

Długo, wiem, że długo, ale nie potrafiłam napisać czegoś krótkiego, co podsumowałoby to, co przeczytałam.

Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu(bo jak widzę teraz Ciebie dopadły ciemne czasy... chciałam powiedzieć piękne czasy bycia przed maturą powodzenia )
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:26, 01 Wrz 2010    Temat postu:

Aduś Kochana Aduś Ja po prostu nie mam słów, by oddać to co czuję po przeczytanie tego co Ty napisałaś
Udowodniłaś, że jesteś, myślę, najwrażliwszą osobą na horum Twoje przepełnione emocjami teksty poruszają do głębi, człowiek przeżywa Twój tekst jeszcze długo po przeczytaniu. Ja nie tylko widziałam to wszystko, widziałam Cuddy, House ich twarze, gesty, miejsca, w których byli i widziałam to bardzo wyraźnie, ale jest coś więcej ja czułam to wszystko Swoimi opisami sprawiłaś, że niemal przeniosłam się do ciała Cuddy. Momentami bolało, czasem było dobrze, a czasem miałam ochotę się uśmiechnąć, jesteś niesamowita, nie mam pojęcia jak można pisać tak opisowo, ja nie jestem w stanie slecić fika, w którym dialogi nie zajmowałyby 7/8 części
Dlatego dziewczyno podziwiam Cię I ta emocjonalność namalowana tysiącem barw przy pomocy pociągnięć mistrza. Tak, masz w dłoni pędzelek i malujesz nam piękny świat Może nie jest wesoły i szczęśliwy, ale na pewno poruszający i niezwykły
Będę czekać ile będzie trzeba, chociaż mam nadzieję, że wen dopisze i część pojawi się stosunkowo niedługo

Buziaki

Ps. I z całego serducha dziękuję za niezasłużony dedyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[3]
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:03, 01 Wrz 2010    Temat postu:






nie jestem w stanie powiedzieć (napisać) nic...
oczywiście pozytywnie.
megapozytywnie
warto było czekać.

rozpływam się w opisach wszelakich. piszesz je tak bardzo emocjonalnie

<i><b>Czuła jak się waha, czuła jego niepewność, szok. Czuła jak z dozą nieśmiałości podnosi ręce i delikatnie kładzie na jej plecach. Po kilku chwilach, już z większą pewnością, mocniej do siebie ją przytulił i gładził po plecach. Tak jakby ją pocieszał, tak jak pragnęła. Mimo wszystko uśmiechnęła się w duszy. Wyciągnęła splecione dłonie spomiędzy ich i objęła go. Czuła jakby się powoli uspakajała. Po chwili odsunęła się. Spojrzała zapłakanymi oczami, w te niebieskie, w których zawsze odnajdywała uśmiech, po czym odsunęła się. </b></i>

weny na więcej!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez [3] dnia Śro 18:04, 01 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:45, 07 Wrz 2010    Temat postu:

Booooziuuu

Ale Wy mnie rozpieszczacie komentarzami

No, a teraz sobie wezcie powyższą emotikonkę i pomnóżcie razy - conajmniej - tysiąc.
I o! Właśnie tak wyglądam czytając to.

Przez Was popadnę w samouwielbienie, albo coś!
Ale dziękuję Wam ogromnie
To bardzo wspiera i karmi mojego Wena, który chyba wrócił z wakacji (wredota jedna - akurat teraz kiedy pisać nie .... ach ;|)
Z resztą nie ważne


Szpilka

Dziękuję Bardzo,bardzo,bardzo. Generalnie, to chwila i bym się poryczała chyba Oczywiście, ze wzruszenia No i nawet nie wiem jak Ci dziękować. Bo mogłam tak tysiąc razy pisać :Dziękuję etc. Dziękuję! Ja absolutnym mistrzem? Łaaaal. Dzięki, ale chyba deczko mnie przeceniasz Na pewno jest wiele bardziej uzdolnionych Ale jeśli tak uważasz to kłaniam się niziutko ;*
A poza tym - baaardzo się cieszę, że podobają ci się moi bohaterowie. Starałam się, żeby byli tacy prawdziwi - według kanonu. Jeśli mi się udało wg Ciebie to podziękuję mojemu wenowi.

No i cieszę się,że mogłam wraz z innymi, przekonać Cię do opisów One są fajne Chociaż to zależy. Ja np. nie cierpię opisów przyrody itp itd Nuda! Ale opisy psychologoczne? Kocham!

No i cieszę się, że moje opisy do Ciebie trafiły i ... z resztą sama wiesz!
Jeszcze raz ściskam i całuję, mocno dziękując ;*
Sama cudownie piszesz, masz wspaniały styl, więc tym bardziej się cieszę, słysząc TAKIE słowa od takiej talenciary! Dziękuję ślicznie!


Lisku

Ty mnie zawsze zawstydzasz Przyzwyczaiłam się chyba
Ale: ja najwrażliwsza? Nie wiem, może, ale dlaczego?
To mnie tak troszka zaskoczyło chyba. Owszem, jestem wrażliwa, - czasem nawet aż nadwrażliwa,ale czy najbardziej z horum?



Ale dziękuję za każde słowo uznania. Bardzo to mnie cieszy, że Tobie - mojemu mistrzowi - się podoba, to co kleję. Jara mnie to! I wiesz? Zawsze chciałam umieć ładnie malować W pewnym sensie mi się to udało, tak? Super Cieszę się,że mogłam w Tobie tyle emocji wzbudzić ;*

Dziękuję, dziękuję

[3]

Dziękuję I cieszę się, że mogłam wyzwolić w Tobie ( no i w Was) takie pozytywne emocje Dzięki ;*


No i : W zasadzie nie wiem jak Wam dziękować. Wzruszacie mnie, doceniacie. A ja chyba tylko mogę się odwdzięczyć następną częścią - dobrą częścią
Pomysł jest, tylko czas i Wen

Ale się nacieszyłam

Całuję Was mocno kochani!

Wasza A.


PS Pewnie chciałam, Wam coś jeszcze napisać, ale tak to jest, jak się nie pisze na bieżąco. Ale ten brak neta ;|[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:14, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Pewnie mnie już kompletnie nie pamiętacie, ale przyszłam. Coś naskrobałam, wydusiłam i jest. Wydaje mi się,że totalnie słabe, ale ocenę zostawiam Wam
Mogłam darować, ale skoro mały Wen się pofatygował i poczęstował mnie czymś takim, to jak mówią 'jak daje to bierz', to wzięłam. Resztę ocenicie Wy.

Przepraszam,że tak długo nic nie pisałam, ale nadzwyczajniej w świecie coś pożarło moją Wenę, pasję i zainteresowanie Huddy.
Mam nadzieję,że zrozumiecie. Jednakże postaram się kontynuować zaczęte fiki


Z tego miejsca chciałabym ogromnie, ogromnie podziękować nieocenionej, wspaniałej, pomocnej( a przede wszystkim bardzo wyrozumiałej, jeśli chodzi o moje literackie grzeszki) Noway, która podjęła się tej ciężkiej pracy betowania tego 'czegoś'.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję *obsypuję kwiatami*

No i chciałam tu pozdrowić Liska, który ... Z resztą długo by tu pisać (Myślę, że wiesz za co, chcę Ci tu ucałować, niee? )

Proszę:

Nie mógł spać. Przekręcał się z boku na bok, wciąż zaciskając oczy i próbując zasnąć. Nie potrafił. Jego myśli bez przerwy krążyły wokół ich wspólnego pocałunku. W głowie ciągle słyszał jej pytanie. Co miał jej odpowiedzieć? Że naprawdę tego chciał? Nie mógł jej tego powiedzieć. Przecież od razu rozgryzłaby, jakie uczucia i wątpliwości go gnębią. Ścisnął wargi, na których nadal czuł smak jej ust. Miękkie, ciepłe i jakby słodkie. Podniósł dłoń, po chwili położył dwa palce do swych warg. Musnął koniuszkami, by po chwili cofnąć je i zacząć im się intensywnie przyglądać
Zaklął w duchu i zerknął na zegarek – 2:55. Pomasował sobie obolałe udo, po czym wstał z trudem z łóżka. Sięgnął po szlafrok i jego niezbędną kompankę- laskę, by w raz z nią udać się do kuchni. Gdy otwierał drzwi, dostrzegł strużkę światła. Przekraczając próg pokoju, w kącie zauważył, siedząca na kanapie kobietę.
Automatycznie ścisnął mocniej dłoń na lasce i ruszył przed siebie. Nie śpieszył się. Obawiał się lekko tej konfrontacji, ale ból w nodze uniemożliwił mu stawiać większe kroki. Po chwili Cuddy odwróciła głowę w jego kierunku i spojrzała na niego przestraszonym wzrokiem. Kiedy zamierzał przerwać tę niezręczną ciszę, ona tylko odetchnęła.
- Przestraszyłeś mnie– powiedziała cicho. Spuściła głowę.
- Nie chciałem– odpowiedział, podchodząc do stolika z alkoholem – Czemu nie śpisz? Grzeczne dziewczynki powinny już dawno spać– rzucił wyzywająco.
- Nie mogę zasnąć. Rozumiesz, chyba - wymamrotała. Nie poznawał jej. Jego Cuddy– ta silna, odważna, zdeterminowana i co najważniejsze nie poddająca się bez walki – zniknęła. Nie było jej. Zaczął odczuwać tęsknotę. I choć usilnie próbował ją odnaleźć, nie mógł tego dokonać. Dokuśtykał do barku i chwycił butelkę swojego ulubionego trunku. Zanim zdążył zaproponować jej drinka, ona powiedziała
– Nalej mi też.– Chwycił dwie szklanki i napełnił je bursztynowym płynem
. Odstawił butelkę i podał kobiecie jej porcję. Wzięła od niego kieliszek i objęła go obiema rękami. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nie smutnymi oczami. House usiadł obok niej i zaczął się przyglądać jej twarzy. Naprawdę jej współczuł, choć przypuszczał, że akurat to uczucie w nim dawno umarło. Upił łyka i spojrzał w jej oświecone lampką włosy, oczy, twarz. Była taka bezbronna, smutna, ale zarazem piękna i wyjątkowa. Choć bał się do tego przyznawać, nawet przed samym sobą, coraz częściej czuł, że jest kimś więcej dla niego, niż bliską administratorką z wielkim tyłkiem oraz niesamowitym seksapilem.
Była jedyną kobietą, z którą potrafił wyobrazić sobie związek. Była jedyną kobietą, przed którą w ostateczności potrafiłby się otworzyć, uchylić furtkę jego szczelnego muru sarkazmu, ironii, wszelkiej złośliwości i podłości. Upił kolejny łyk alkoholu i zaczął bawić się szkłem. Był strasznie skrępowany sytuacją, która miała zajście. Nie wiedział, co powiedzieć, co robić. A może po prostu bał się, że znowu ją zrani? Chwycił laskę i wstał, zamierzając pójść do swojej sypialni. Poczuł jednak rękę na swoim nadgarstku. Rękę drobną, delikatną. Automatycznie spojrzał w dół, na kobietę, która wpatrywała się w niego szklistymi oczyma, wołającymi o pomoc.
- Zostań proszę. Nie chcę być sama– wyłkała bezsilnie. Nie wierzył, że to mówi. A może po prostu nie znał 'tej' strony swojej przyjaciółki. Może czasem naprawdę była słaba.– Zostaniesz?- spytała z nadzieją, jakby wiedziała o jego wahaniach.
-Pójdę obudzić Wilsona, on bardziej nadaje się na towarzysza w takich chwilach – powiedział i chciał już odejść, ale ponownie zatrzymał go jej głos:
- Zostań proszę- wyjąkała cicho – Ja wiem, że Ty nie potrafisz, ale ...- Zadarła głowę do góry i spojrzała w jego niebieskie, jakby zatroskane oczy.
- Dobra, niech Ci będzie – odburknął jakby z łaski i wypił do końca, to co zostało w szklance. Chwycił prawie pełną butelkę alkoholu i usiadł obok niej. Gdy wystawiła dłoń z pustą szklanką w jego stronę, nalał nową porcję, najpierw jej, potem sobie.
Siedzieli jeszcze długo. Pili razem alkohol, razem snuli refleksyjne wizje świata, razem wyrzucali żale tego świata. Nie wiedzieli, czy to procenty otworzyły im buzię, czy mieli dość duszenie się w swoich złościach.Gdyby stanąć obok i przyjrzeć się obojgu, można byłoby pomyśleć, że to nie para przyjaciół, lecz doskonale zgranych partnerów. Ich spojrzenia, ruchy, żywe dyskusje, potyczki słowne, mówiły o wiele więcej niż niejedne opinie.
- Nalej mi jeszcze – Kobieta wystawiła rękę z pustą szklanką, przed siebie, po czym uśmiechnęła się do mężczyzny, który wziął drżącą dłonią butelkę. Już miał jej nalać, gdy cofnął rękę.
- Nie Cuddy. Wystarczy ci już alkoholu na dziś– powiedział bardzo powoli, z wielkim skupieniem. Trochę szumiało mu w głowie, ręce drżały, a noga nie bolała. Przynajmniej tak mu się zdawało. Coś kazało mu przestać pić.
- House, a może ja chcę się upić? – powiedziała stanowczo – Chcę choć przez chwile nie myśleć o tym, zapomnieć.
- To nie jest lekarstwo. To nic ci nie da, a tylko…– powiedział twardo, zabierając z jej dłoni szklankę.
- House– wyjąkała, przerywając mu.
- Sam to przerabiałem. Nie warto. To nie rozwiąże problemów, a tylko...- powiedział, po czym zaciął się. Wziął głęboki oddech i kontynuował – Gdyby tak było to 99.9% ludzi zostałoby już alkoholikami.
- Ja po prostu chcę odetchnąć, odpocząć. Mam już dość tej niepewności.
- Życie boli. Jeszcze tego nie zauważyłaś?- zapytał ironicznie. Wstał i zaczął kuśtykać po pokoju. Noga dała o sobie znać, a on miał już dosyć tych filozoficznych gadek. Było około wpół do czwartej. Ciężko doszedł do szafki, z której wyjął nowe opakowanie Ibuprofenu. Połknął trzy tabletki naraz. Nie widziała zmartwionego, a zarazem zszokowanego wzroku Cuddy.
- House! zawołała. Domyślił się, o co chodziło.
- Boli mnie– wyjaśnił– Nie martw się, twój szpital nie straci...- Urwał, nie wiedział, co ma powiedzieć- Kontroluję dawki. Poza tym masz swoje zmartwienia. Mną nie musisz się przejmować. Boli mnie- wyjaśnił, jakby usprawiedliwiało.
- House! Nie chodzi mi o szpital, tylko o ciebie! Będę się martwiła, bo...- zawołała głośno, lecz urwała. Mogła powiedzieć o słowo za dużo- Jesteś moim...przyjacielem– powiedziała, choć oboje mieli wrażenie, że nie to miała na myśli.
- Mamo, nie krzycz tak! Tata śpi!- zawołał sarkastycznie. Było mu naprawdę miło, że Cuddy się o niego martwi.
Siedzieli jeszcze jakiś czas razem. On ograniczał jej spożywanie alkoholu. Może wszystkim się wydawał skończonym, zepsutym do kości, zimnym draniem, ale martwił się, o nią. Wiedział, co jest 'po tym'. Wiedział, że 'to' nic nie pomaga, nie rozwiązuje. Siedział obok niej i przyglądał się jej roztrzęsionym dłoniom, zrozpaczonej twarzy i pustce w oczach. Współczuł jej, choć nie przyznawał się do tego głośno.
-Dlaczego milczysz?- spytała cicho. Zaskoczyło go to pytanie.
-Nie wiem, co mam powiedzieć. Poza tym ... będzie naprawdę lepiej, jeśli nic nie będę mówił – Podniósł głowę i spojrzał w jej skołowane oczy.– Nie patrz się tak na mnie. Wiem, że wszyscy uważacie mnie za ostatniego sukinsyna, ale ...
-Nic nie mów– szepnęła, a on zamilkł. Przynajmniej w takiej chwili będzie ... miły. Po chwili, dostrzegając jej senne oczy, powiedział:
- Idź spać. Jesteś wykończona. Miałaś naprawdę ciężki dzień, a lepszych na razie nie będzie. Zbieraj siły– powiedział w swoim stylu. Wstał i pomasował udo. Bolało go.
- House, powiedz mi ...- zaczęła, po czym zamilkła, najwyraźniej szukając odpowiedniego słowa– Dlaczego? Dlaczego...wtedy w ...- jąkała się. Bała się jego reakcji. Bała się jego odpowiedzi. Bała się samej siebie.
- Mówiłem już, a nie lubię się powtarzać. Dlatego też mam propozycję; nie wracajmy do tego. A poza tym... Jakie to ma znaczenie?- wybuchnął– No jakie?! Jest tyle pytań, bez odpowiedzi: Dlaczego jest tyle cierpienia na świecie? Dlaczego jest tyle wojen, nienawiści?- rzucał bez namysłu, głośno, ironicznie. Jego ton kaleczył ją, choć nie wiedziała nawet dlaczego. Może była już dostrzętnie spalona, wykończona. Może jej tarcza obronna, którą sobie stworzyła, została już zniszczona przez ostatnie tygodnie rozpaczy. Była słaba. Miała nadzieję, że na tym skończy. Myślała, że on już dalej się nie posunie. Jednak najgorsze było przed nią. Nagle poczuła, że zaraz objawi się jego wrodzona niewrażliwość, niedelikatność. W jednej chwili wiedziała, że gruba, ostra szpila upleciona z jego słów w wierci się w jej serce głęboko, boleśnie. Ta chwila musiała nadejść i nadeszła- Albo to najważniejsze:- Dlaczego tak bardzo szukasz szczęścia? Dlaczego tak się poniżasz, goniąc to, co parszywe i zdradliwe? Jak nisko musiałaś upaść, żeby spotykać się z tak zidiociałym dzieckiem, bawiącym się w detektywa, ojca i kochanka? Dlaczego akurat Twoją córeczkę dopadł pedofil, morderca, czy jeszcze niewiadomo kto?! I dlaczego to przytrafiło się akurat tobie?!- spytał ironicznie i z teatralną rozpaczą, przekrzywiając twarz. W tym momencie jej nienawiść do niego osiągnęła zenit i rozlała się po duszy, sercu i umyśle. Podeszła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. Dała upust emocjom i czuła się lepiej. Serce jej nerwowo kołatało, ale widok jego zdziwionej twarzy i ręki przy zaczerwienionym policzku napawała ją delikatnie satysfakcją. Nagle poczuła, jak łzy napełniają jej do oczów. Widziała, jak on się na nią patrzy. W oczach wciąż miał tą ironię, jakby wyrzut. Ale brakowało jednego, czegoś co zwykle widziała, po tym jak ją i jej uczucia wdeptywał w ziemię. Satysfakcja. Brakowało w oczach tej dzikiej i namiętnej satysfakcji. Pociągnęła głośno nosem i skupiając wszystkie siły, krzyknęła mu w twarz:
- Pieprz się, House! Nienawidzę cię! Dlaczego ty wszystko musisz .. - Targnął nią dreszcz, gniewu, smutku. Jej oddech był nierówny, niestabilny i taki chaotyczny – Dlaczego tak się nade mną pastwisz?! - krzyczała mu w twarz, jednocześnie bijąc go pięściami w tors. Uderzała z całej siły. Uderzała, ufizyczniając to, co czuła w środku. Cały swój ból, przenosiła na moc ciosów, które mu wymierzała. Po kilku chwilach wymiękła, osłabła. Bezwładnie spuściła ręce wzdłuż ciała. Po minucie zakryła twarz dłońmi, nie mogąc udźwignąć tego żalu, który tkwił w niej głęboko. Nie widziała, jak diagnosta stał bez ruchu, wpatrując się z kiełkującym smutkiem w jej połamaną bólem sylwetkę. - Boże, jak ja cię nienawidzę! - powiedziała mu głośno, dobitnie, wolno, patrząc mu prosto w oczy.
-Co tu się dzieje?- spytał zaspany Wilson, z pół zamkniętymi oczami, który nagle pojawił się w salonie. House bez słowa zaczął kuśtykać w kierunku swojej sypialni, a Lisa usiadła, a raczej opadła bezsilnie na kanapę.- House, ty zostajesz– upomniał swojego kulawego przyjaciela, który był już na wyciągnięcie ręki onkologa. Ten tylko posłał mu spojrzenie, które trudno było jednoznacznie zinterpretować. Coś pomiędzy 'Daj mi spokój', a ' Sama zaczęła' albo ' Nie twoja sprawa'. Wilson odpuścił, bo znał diagnostę bardzo dobrze i wiedział, że wypytywanie nic nie da, a tylko zrodzi soczystą awanturę i kolejny wykład wielce-mądrego-życiowego-filozofa-House'a. Podszedł do kanapy i powoli usiadł obok dygoczącej Cuddy. Objął ją ramieniem. Ona nie zastanawiając się długo, wtuliła się w niego. Cały czas płakała, a jej ciało dygotało mocno, z każdym jej wdechem. Wilson miał wrażenie, że na jego ramieniu opiera się wrak człowieka. Forma bez treści.
- Co się stało?- spytał cicho.
- Nieważne– powiedziała beznamiętnie. Płacz powoli ustał. Teraz została tylko mokra twarz, puste oczy i nierówny oddech.
- Ważne. Przeżywasz trudny okres, a ja...Przepraszam cię Lisa, nie chciałem, żeby tak wyszło– powiedział pełen skruchy i mocniej ją objął.
- To nie twoja wina.
- Moja, mogłem tego tak nie załatwiać. Myślałem, że jeśli z nami zamieszkasz, to będzie ci łatwiej. Nie będziesz sama. Wiem, jaki jest House i mogłem to przewidzieć, ale...on naprawdę martwił się o ciebie, dlatego sądziłem, że nie będzie do końca sobą, że nie będzie cię bardziej ranił. A jednak- Spuścił głowę. Było mu ciężko z myślą, że tak 'narozrabiał'.
- To nie twoja wina– powiedziała zimno i wstała. Objęła sie ramionami i pociągnęła nosem– Nie tylko ty się nabrałeś. Ja też sądziłam, że House będzie... - umilkła, po chwili nabrała powietrza i powiedziała- Wtedy kiedy byliśmy sami i kiedy pojechaliśmy zidentyfikować zwłoki, był....całkiem miły. Starał się. Widziałam to i doceniałam. To dawało nadzieję i cieszyłam się, że przystałam na twoją propozycję, ale teraz. Teraz sama nie wiem- powiedziała, bawiąc się swoimi paznokciami.
- Idź spać, kochana. Potrzebujesz snu. Jesteś wykończona, musisz nabrać sił – Potarł jej ramię i całując w policzek, wyminął ją. Ona uśmiechnęła się do niego, po czym położyła się na kanapie. Choć długo nie mogła zasnąć z nadmiaru złych emocji, w końcu udało się.
Rano obudziła się z bólem głowy. Wstała i udała się do kuchni, by zaparzyć kawę. W mieszkaniu panowała przerażająca cisza. Jej to nie przeszkadzało. Lubiła ciszę w takich ciężkich momentach życia. Jednak ta cisza, nie trwała długo. Po kilku minutach usłyszała, jak do kuchni wchodzi House. Wyłączyła czajnik, zalała kawę, po czym szybko odkręciła się i ruszyła przed siebie, chcąc swobodnie i żwawo wyminąć 'intruza'. Nie udało jej się. Gdy byli na wysokości ramion, diagnosta złapał ją za ramię, co spowodowało, że zatrzymała się. Spojrzała na niego kątem oka i syknęła przez zaciśnięte zęby: "Puść. To boli".
- Przepraszam– powiedział, próbując spojrzeć w jej oczy. Usilnie mu to utrudniała.
- Powiedziałam ci, żebyś mnie puścił– powiedziała oschle.
- Dobrze– Wykonał jej polecenie– Porozmawiajmy– dodał niepewnie. Gdy widział jej obojętną minę, dopowiedział ciszej – Proszę.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać– powiedziała zimno i ruszyła dalej.
- Wiem, zachowałem się jak ostatni skurwysyn. Pewnie dlatego, że tak naprawdę nim jestem, ale... Nie próbuję się tłumaczyć, ale... Chce cię przeprosić. - Olała go i poszła dalej. Była już blisko łazienki. Krzyknął za nią - Możesz uznać to, za kolejny blef, ale... Żałuję tego, co powiedziałem. Przepraszam– Chwyciła klamkę. On dokuśtykał do niej, najszybciej jak mógł. Zdążył jeszcze nakryć jej dłoń swoją.
- Puść. Chcę iść do łazienki przyszykować się do wyjścia.
- Gdzie wychodzisz?- spytał.
- Dokądkolwiek. A z resztą, nie powinno cię to interesować. To moja sprawa– powiedziała obojętnie, wlepiając wzrok ich dłonie. Momentalnie oderwał swoją dłoń, tak jakby jej wzrok go palił.
- Faktycznie. Cuddy, chcę, żebyś coś wiedziała– powiedział cicho.
- Nie wiem, czy ja chcę wiedzieć– powiedziała ostro. Miała go powoli dość.
- Wyprowadzam się. Jak wrócisz z tego 'dokądkolwiek', mnie już tutaj nie będzie, więc możesz być spokojna– Spojrzał w jej oczy. Niczego nie zauważył. Milczała, a on tego się bał.
- Nie musisz tego robić. To raczej ja powinnam – powiedziała, lecz jej przerwał.
- Nie, zostań. Ja i tak jestem tutaj intruzem. Wilson znów chyba zaczął kręcić z Sam, tobie też nie ułatwiam, chociaż..- Urwał, bał się powiedzieć jej, że chciał jej pomóc całym sobą– To ja powinienem się wyprowadzić, nie ty.
- House – westchnęła. Spojrzała w jego błękitne oczy i ujrzała prawdę. Dotąd nie wiedziała, czy to kolejna jego gierka, mająca na celu złagodzić ich relacje, czy to prawda. Była skołowana. Ale w tym momencie poczuła, bijącą od niego prawdę. Niepewnie położyła rękę na jego ramieniu – Wiem, że chcesz dobrze, ale nie potrafisz. Znam cię lepiej niż mało kto.
- Cuddy!- zawołał, gdy otwierała drzwi.
- Pozwól, że teraz pójdę do łazienki, a kiedy wrócę dokończymy tę rozmowę, hmm?- powoli weszła do łazienki, gdy zamykała drzwi powiedział
- Wtedy w kostnicy– Mówienie sprawiało mu trudność. Nabrał powietrza i wydusił z siebie– Pocałowałem cię, bo... Taką miałem ochotę – Odkręcił się i udał się w tylko sobie znanym celu. Nie sądził, że ona to usłyszy. Że stoi za drzwiami z zaszklonymi oczami. Pełna dziwnego uczucia, które na dobrą sprawę ją podnosiło na duchu, choć nie wiedziała nawet dlaczego. On tymczasem wyjmował piwo z lodówki i wciąż zastanawiał się nad biegiem wydarzeń minionej nocy i tego poranka. Wszystko toczyło się tak szybko i nie w jego stylu. Nie po jego myśli. Zachowywał się tak, że nie poznawał samego siebie. Siedział na kanapie, popijając zimne piwo z pilotem w ręku, latając po kanałach. Dawno powinien być już w pracy, ale nie przejmował się tym. W oddali Cuddy szykowała się do umówionego spotkania z Lucasem. Znerwicowana krzątała się po mieszkaniu, zapominając wciąż, co miała zrobić. Miotały nią nerwy, wątpliwości i ciekawość, co może jeszcze przynieść jej złośliwy los.
- Wychodzę na spotkanie z Lucasem – przełamała się i powiedziała. Nie wiedziała dlaczego. Szybko tego pożałowała.
- Po co?- powiedział, po czym głośno beknął.
- Podobno ma jakieś informacje dla mnie- powiedziała obojętnie.
- Idę z tobą – powiedział House, zrywając się z miejsca– Jestem ciekaw, co ten idiota znów wymyślił.
- House, przestań! Nie znasz go dobrze– powiedziała słabo. Nie miała sił na dyskusję– A poza tym, możliwe, że wie gdzie jest Rachel– powiedziała spokojnie.
- To pseudo detektyw! Jedyne co mógł ustalić to... - rzekł ironicznie.
- Nie obchodzi mnie to, co o nim myślisz!- wybuchła, przerywając mu- To jest szansa, na to, że odnajdę córkę. Może z niego marny detektyw, ale...- westchnęła. Nie miała siły tłumaczyć mu, swojej desperacji- Zrozum! Ja muszę się łapać każdej szansy! Nawet tej najbardziej nikłej! Wiem, że tego nie zrozumiesz! Nie wysilaj się- powiedziała głośniej-
- Cuddy! To jest irracjonalne! Zostaw to policji! Oni wiedzą co robią, ten idiota może tylko pogorszyć ..
- House! Nie wiesz jak się czuję, co czuję. Jesteś zimnym draniem, mającym gdzieś czyjeś uczucia, problemy! Nie umiesz postawić się w mojej sytuacji!
- Rozumiem. Masz prawo tak mówić, ale myślę, że niepotrzebnie wyręcza policję. Może tylko jej przeszkodzić– Nie dał jej dokończyć. Powoli wpadała w szał, a wolał tego uniknąć. Nie chciał kolejnej kłótni.
- I jeszcze jedno. Idę tam sama! I to czy ci się podoba, to czy nie! Nie pozwolę, żebyś zmarnował mi tę szansę– Wymierzyła w niego palcem. Jej ton nie znosił sprzeciwu, ale nie zamierzał odpuszczać,
- Idę tam z tobą!- krzyknął. Martwił się, bo miał powody.
- Odpieprz się House. To nie twoja sprawa!
- Cuddy! Martwię się! Dlaczego nie chcesz mojej pomocy? Ja naprawdę...
- U ciebie nic nie jest, naprawdę! Nic nas nie łączy, wiec nie masz powodów, by się o mnie tak martwić. Poradzę sobie! Zawsze sobie radzę sama! A nie chcę twojej pomocy z prostego powodu!- krzyczała, a on stał jak wryty i słuchał jej tryskających żalem słów -Bo odkąd wpuściłam cię w pewne sfery mojego życia, nic się nie udaje. Niszczysz mi życie, każdy związek, nadzieje, szanse! Teraz ja cię o coś spytam! Dlaczego tak usilnie chcesz ładować się z buciorami w moje życie?! No dlaczego?- Nie pozwoliła mu odpowiedzieć: -Nic nas nie łączy i łączyć nie będzie! Zrozum to wreszcie i daj mi święty spokój!
- Może ci się do czegoś przydam? - Miał ochotę wymierzyć sobie policzek. Co on wygadywał?!
- Nie chcę twojej pomocy! - krzyknęła mu twarz. W oczach tańczyły jej iskierki bólu. Nie podobało mu się to. Czuł dziwne ukłucie w żołądku. Współczucie? Dawno zapomniał o czymś takim.
- Jak chcesz. Chciałem ci pomóc, ale...- westchnął. Jej słowa go zraniły.- Wiem, że jestem twoim wrzodem na dupie, ale... - chciał coś dodać, ale zrezygnował. I tak by odrzuciła jego słowa, pomoc. Nie wiedział, dlaczego tak nim gardzi- Z resztą, nie ważne. Idź już. – powiedział, opadając na kanapę. Nabrał łyk trunku i skupił się na meczu, który właśnie leciał w telewizji.- Cuddy! - krzyknął za nią, lecz odpowiedziało mu tylko trzaśnięcie drzwiami– Powodzenia – powiedział do siebie. Chciał z nią iść, bo ostatnimi czasy czuł dziwny niepokój. Dodatkowo zaczął odbierać głuche telefony z zastrzeżonego numeru. Czuł, że coś jest nie tak. Wcześniej się tym nie przejmował i nie łączył tego z sprawą Cuddy. Jednak teraz powoli coś zaczęło do niego docierać. Odstawił piwo i masował nogę. Bolała go. ' Powinienem jej o tym powiedzieć. Może posłuchałaby mnie wtedy?' - spytał sam siebie. 'Cholera!'- zaklął w duchu. Kierowany złością na samego siebie, poszedł po kolejne piwa.
Tymczasem ona zmierzała do kawiarni, w której miała spotkać się z detektywem. Szła szybko, energicznie. Nogi z nadmiaru emocji trzęsły jej się niczym galareta. Ona sama czuła się źle. Była słaba, niewyspana, zdenerwowana i bardzo wystraszona. Czuła się pusta w środku. Tak jakby ból i żal, wyssał całą zawartość. Jedyne co odczuwała to permanentną tęsknotę za córeczką. Z każdym dniem jej poczynania, kroki były coraz bardziej desperackie. Nagle zadzwoniła jej komórka. Zaczęła nerwowo szukać jej w torebce. Ręce trzęsły się jej, a ona nie potrafiła się już uspokoić. Zaczęła kląć w duchu, bo to co się działo, stanowczo ją przerastało. Gdy ją znalazła, poczuła jak ktoś zachodzi ją od tyłu i przykłada coś do ust. Zdążyła tylko nacisnąć zieloną słuchawkę, zanim pogrążyła się w ciemności.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aduśka dnia Śro 21:23, 14 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:50, 16 Wrz 2011    Temat postu:

Aduśka wróciła
Oj, czepiasz się tego wena, a z nim wszystko, jak najbardziej ok
Rozumiem, choć nigdy nie przestałam czekać, bardzo lubię Twój styl, zawsze powtarzałam, że jest niezwykły, robisz z Huddy coś niezwykłego, nie piszesz tak typowo serialowo, a to duże ryzyko, bo zawsze łatwiej oddać oryginał niż dorzucić coś od siebie w postaciach. Twoje to coś mają. W ogólnym odbiorze House to House, a Cuddy to Cuddy, ale momentami potrafisz przemycić do ich charakterów coś nowego. Nie potrafię tego określić, ale bardzo mi się podoba. Nie wiem, to chyba taka "głębia" "wrażliwość" coś na ten kształt. I szczegóły, które ubóstwiam, zwłaszcza w opisach, z niczym się nie śpieszysz, pozwalasz czytelnikowi przeniknąć w ten świat, który tworzysz, czasem pisarz biegnie na czas, chcąc doprowadzić nas do celu i tylko na nim się skupia, Ty potrafisz skupić się na drodze i to jest piękne. Pomysł na fika, choć nie serialowy to od początku bardzo mi się podoba, lubię takie historie, choć jestem fanką fluffów wszelakich to od czasu do czasu mam potrzebę poczytania czegoś takiego głębszego, z historią, zwłaszcza jeśli jest to pisane w takim stylu. Widać, że jednak Twoja słabość do Huddy nie zniknęła zupełnie, bo nadal potrafisz wyłapać, a raczej wytworzyć tą chemię między nimi. Podoba mi się ta kanapowa scena, bardzo realna. Czytając fika nie ma się wrażenia, że coś jest na siłę, przesadnego, a tego trudno uniknąć pisząc fiki z dramatem w tle. Tobie się udaje. Zarówno House i Cuddy w tej trudnej sytuacji wychodzą Ci bardzo wiarygodnie. Brawo.
Lubię klimat Twoich fików. Każdy jeden go ma. Tak charakterystyczny dla Ciebie. Uczuciowy, emocjonalny, obrazowy. Nie boisz się wychodzić poza schemat, nie boisz się ubierać swoich bohaterów w uczucia. To chyba lubię najbardziej. Czytając Twój tekst nie sposób się nie wciągnać, tak trochę czarujesz.
Scena w kuchni nie wiem dlaczego kocham takie momenty, jak oni ze sobą walczą, niby jest nienawiść, a jednak cała otoczka, powietrze wokół, wszystko nasiąknięte jest zupełnie przeciwnym uczuciem. Bardzo dobre Huddy dialogi. I nawet jeśli momentami lekko się uśmiechnę, myśląc "no proszę House, Cuddy i kto to mówi" to wszystko jest jak najbardziej na swoim miejscu, bo w tej historii właśnie o to chodzi, znaczy jak dla mnie. Końcówka mnie zaskoczyła, od początku miałam nadzieję, że House jednak za nią pójdzie, miałam ochotę pożyczyć tą jego laskę i trochę go pogonić ale Cuddy za nic nie ułatwiała mu sprawy jak doczytałam do samego końca to zamarłam, takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewałam, ale tym bardziej mnie zaintrygowałaś. Jestem ciekawa, co też ten Twój wen wymyśli. Może to Lucas... nie wiem dlaczego, ale jak potrzeba złego, wrednego charakteru to do razu obsadzam go w roli winnego A tak serio, to nie sądziłam, że tak to się potoczy. Teraz muszisz więc obiecać, że nie pozostawisz tego na kolejny rok, bo tym razem moja ciekawość i chęć poznania tej historii do końca mogą sprawić, że tego nie wytrzymam. Nie mam pojęcia, co może się stać i to jest super, znaczy dla Ciebie, bo możesz mnie i innych podręczyć. Nie wiem, boję się, że nie wszystko może się skończyć dobrze. Tak prowadzisz fika, że boję się mieć nadzieję, ale ją mam Cokolwiek Ty i Twój wen nam zaserwujecie mam pewność, że to w jaki sposób będzie to napisane pozwoli zaakceptować każdą z możliwych wersji.

Dobra, a teraz możesz mnie zabić, za ten długi i beznadziejny koment Znaczy nie, pozwól, że najpierw ja również Cię ucałuję Ok, teraz możesz mnie spokojnie zabić. Chociaż nie, czekaj Najpierw chciałabym móc przeczytać jeszcze ciąg dalszy i tego tutaj i pewnego cudeńka pt. KBCoM No, wtedy będziesz mogła mnie w końcu ukatrupić Wiem, trochę odwlekam to czasie, ale może to będzie motywacja
Co jeszcze...
Cieszę się, że wróciłaś Strasznie to mało dawnych bywalców, pamiętam jeszcze te czasy, gdy pod fikami odbywały się rozmowy, gdy było gwarno i tłoczno. Cóż, nic nie trwa wiecznie, ale tym bardziej miło, gdy okazuje się, że od czasu do czasu można liczyć na jakąś niespodziankę, jak np. kolejna część Takiego fika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:30, 18 Wrz 2011    Temat postu:

Lisku

Ty mi lepiej powiedz, jak ja mogłabym Cię zabić, no jak?!
Nie potrafiłabym. A na pewno nie Ciebie Ale do rzeczy.

Przyznam,że bardzo obawiałam się, czy zaspokoję Was, czy nie zawiodę Jednak tym razem mi się upiekło

Wiesz, Ty kiedyś napisałaś, że moje komentarze odnośnie Twoich dzieł, karmią Twojego wena. A ja mogę powiedzieć to samo.
Czytając tyle niezmiernie ciepłych, miłych słów aż chce mi się pisać. Motywacja zwrasta prawie do maximum, no i radość z pisania również xd
Twój komentarz nie jest beznadziejny - dodaje mi wiele sił, wiary i wyżej wspomnianej weny Dziękuję Ci za to Fajnie jest mieć świadomość,że ma się dla kogo pisać

Cieszy mnie również to jak odbierasz to, co skrobię Staram się dawać coś od siebie postaciom, historii. Widać,że chyba się udaje Cieszy mnie, że podobają Ci się moje dialogi. Uważam, że to moja słaba strona Utrzymanie ich rozmów w kanonie - myślę, że to jest małe wyzwanie Chyba się udało

A jak dalej się rozwinie? Jeszcze nie wiem, mam mase pomysłów i ktoryś muszę wybrać A co do daty wstawienia nast. części. trudno mi jest powiedzieć. Nie wiem jak ułoży się Wena, ochota, uporządkowanie pomysłów, beta itd Ale postaram się żeby to nie był rok A twoje zaufanie co do mojej twórczości napawa mnie następnymi świetnymi uczuciami. Dzięki

Jeśli chodzi o KBHoM. Hmm, mówić nie mówić
Dobra, powiem. Właśnie piszę i conajmniej 1/3 już jest. Więc myślę, że niebawem powinno się ukazać Ale nic nie obiecuję, bo wiadomo jak to ze mną jest

Jeszcze raz bardzo dziękuję, za te niezwykle motywujące i budujące słowa. Nawet nie wiesz, jak one są dla mnie ważne. I to od Ciebie, Mistrzu Ty mój

PS. Ja też nie znoszę Lucasa Bardzo,bardzo.
PS2. Aa. I nie wiem, czy można mnie nazwać bywalcem Jestem bardzo złym, wrednym i beznadziejnym użytkownikiem... O wiem! Jestem trollem horum, hahaha!


Uściski ślę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:06, 19 Wrz 2011    Temat postu:

Aduś No, to kamień z serca znaczy, wiem, że sama się prosiłam, ale jednak miło, jak ktoś nie chce cię zabić chociaż nadal uważam, że za te moje rozwlekłe komenty niejeden mógłby mnie zabić. Tym bardziej się cieszę, że jednak te moje wypocinki trochę nakarmiły wena, bo sobie zasłużył i to bardzo. Na tort czekoladowy albo lodowy taki bezowo-czekoladowy i tuzin czekoladek i wszystkiego co tam lubi Aż się dziwię, że na razie jest skazany tylko na mój koment, tekst jest naprawdę świetny i co widać po ilości wyślwietleń zasłużył sobie na wiele więcej dokarmiaczy, ale mam nadzieję, że mój wystarczy, bo naprawdę z niecierpliwością wyczekuję ciągu dalszego. Życzę więc owocnego wena i tego, by pomysły nigdy się nie kończyły.
KBHoM nie no, tyle niespodzianek 1/3 to przecież prawie połowa
Czekam jak zawsze, wierny i oddany, lis.
Co do Mistrza, to znam kilku ale liska tam nie ma
Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:55, 29 Lis 2011    Temat postu:

Aduś, kochana moja wybacz, że znów Cię męczę, ale ja tylko tak, przypominam sobie wszystkie cudowności tego działu, a jako że jesteś jedną z moich najulubieńszych pisarek, po prostu nie mogłam pominąć tego tekstu. Co o nim sądzę i jak bardzo jestem nim oczarowana pisłam już wcześniej, by nie zanudzać, nie będę się powtarzać, ale wiedz, że ciągle mam to samo odczucie, nie ważne ile razy przeczytam tekst za każdym zachwyca mnie równie mocno, tekst i (a może przedewszystkim) Twój styl Tak charakterystyczny i niepowtarzalny. Może właśnie w tym tkwi sukces, w zestawieniu takiego stylu i Huddy, w połączeniu ich.

Piszę tak tylko, żebyś wiedziała, że gdybyś kiedyś coś napisała tutaj dalej, i... wiesz gdzie to miej pewność, że ktoś ciągle czeka i chyba nigdy nie przestanie

Nie wiem, co tam teraz u Ciebie, bo również zniknęłaś, jak większość (ze mną włącznie) ale mam nadzieję, że wszystko ok.

Ściskam mocno i całuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
knock
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Sty 2012
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:37, 07 Sty 2012    Temat postu:

Co tutaj tak cicho? Czekam na nowy odcinek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:34, 08 Sty 2012    Temat postu:

Spokojnie, spokojnie Część się tworzy - nie mam za bardzo czasu teraz, ze względu na zbliżającą się sesję, a wcześniej też nie było kiedy, ale... Na szczęścię są takie wykłady, że można sobie pozwolić...
Niedługo być może się pojawić next. Aczkolwiek nie obiecuję

I baaardzo gorąco dziękuję za zainteresowanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
knock
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Sty 2012
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:42, 08 Sty 2012    Temat postu:

Mam nadzieję na szybki new pozdrawiam xx

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:21, 19 Maj 2013    Temat postu:

błagam-wstaw *.* bo ja już nie wytrzymuję z niepewności- "Co z Cuddy?" kurcze, teraz w mojej głowie pojawiają się różne pomysły dalszego ciągu.... Pisz! Bo przysięgam znajdę ciebie gdzieś tam gdzie jesteś i wyrwę ci ciąg dalszy z gardła, głowy czy nie wiem gdzie ty to trzymasz xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin