Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Chodzący po krawędzi [9/u]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:25, 28 Paź 2008    Temat postu:

Swietnie piszesz, czekam na nastepna czesc

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:21, 28 Paź 2008    Temat postu:

niech ten tester już coś wymyśli

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:23, 30 Paź 2008    Temat postu:

Oto ostatni odcinek. Jeszcze tylko epilog i koniec. A właściwie będą dwa epilogi...


House podchodzi do telefonu i wybiera numer, nie zwracając uwagi na wyraźne zainteresowanie Jussufa.
- Foreman.
- Potrzebuję dwa litry krwi grupa AB RH+. Elektrolity i kroplówkę. I zastrzyki antybiotyki i witaminy. Czternaście sztuk. Dodaj do tego licznik Geigera. Wyślę próbki krwi od wszystkich tu obecnych. Pospieszcie się.
- Ok. już się robi.
Lekarze są bladzi i zdenerwowani.
- O co chodzi? - pyta zdezorientowany Starski.
- Pacjent X ma chorobę popromienną. A to oznacza, ze całkiem niedawno miał styczność z materiałami radioaktywnymi.
W biurze zapada cisza, tym lepiej słychać awanturę na ER.
- Po co ci licznik Geigera?
- Ty idioto! - wydziera się wściekły House. - Twój szef ma chorobę popromienną! Gdybyś choć napomknął! Miał styczność z czymś radioaktywnym! Dlatego choruje. Być może niektórzy z was też są chorzy, tylko mniej. Ale skąd ja miałem wiedzieć? Chciałeś żeby umarł? No to jest na najlepszej drodze do tego! - Lekarz nie może się uspokoić. - Co to było, do cholery?
- Nieważne. Możesz go wyleczyć?
- Nie wiem. Zobaczymy. Transfuzja i leki... i czekamy. Pobiorę krew od was. Przebadamy i zobaczymy kto jeszcze babrał się w tym gównie. Joana! Chodź mi pomóc. I niech ktoś odbierze krew i resztę. Ruszcie się!
Beth dostaje informację że strzykawki z środkiem paraliżującym są oznaczone na tłoczku wydrapanym krzyżykiem. Mam nadzieję ze House nie pomyli... I jeszcze jedna wiadomość dobra: SWAT przebił ściankę i i zajmują stanowiska.
- Watson, zabroń im strzelać bo zameldujemy się u bozi w 3 sekundy!
- Ok , znają rozkazy.
House kończy pobieranie krwi, kiedy docierają leki i krew. Beth bierze licznik Geigera i powoli zaczyna sprawdzać porywaczy. U dwóch pojawia się charakterystyczny trzask, bardzo silny u trzeciego dużo słabszy. Z satysfakcją notuje nagłą bladość i strach w oczach trójki terrorystów. House opisuje krew i wysyła stażystę z próbkami. Beth udaje się przekazać informację o strzykawkach, co powoduje widoczną ulgę u lekarza, który zajmuje się pacjentem X i ustawieniem odpowiednio kroplówek. Porywacze gromadzą się po drugiej stronie ER i dyskutują cicho pomiędzy sobą. Jednak Jussuf i wartownik pozostają przy pacjencie. House przeklina pod nosem, liczył, że Jussuf odczepi się od niego.
Dzwoni telefon.
- House.
- U trzech osób stwierdziliśmy znaczny spadek białych ciałek krwi, poniżej normy. Pacjent X ma najprawdopodobniej zniszczony system immunologiczny.
- Dzięki. Zaczynam leczenie.
House wywołuje trzy imiona i informuje ze musi podać im elektrolity i kroplówkę. Na razie transfuzja jest nie potrzebna, ale jak będzie dalej czas pokaże. Pielęgniarki sprawnie usadzają na łóżkach porywaczy i zaczynają podłączać kroplówkę, w praktyce wyłączając trzy osoby z gry. Po raz pierwszy w życiu House docenia pielęgniarki, dziwne uczucie... Przestaje myśleć o porywaczach z kroplówką a zabiera się za plan B. Bierze strzykawki i kolejno daje zastrzyk „swoim”, czyli bezpieczne i nieszkodliwe witaminy. Po chwili zostają mu już tylko strzykawki z środkiem paraliżującym. Beth każe stażyście i kobietom usiąść na stanowisku pielęgniarskim i nie ruszać się cokolwiek się nie zdarzy. Sama staje obok łóżka pacjenta X i wykorzystując zamieszanie wywołane przez House'a przekłada broń do kieszeni. Tymczasem House zdołał zaszczepić czterech porywaczy i zostaje mu tylko Jussuf. Nagle czuje ucisk broni na plecach.
- Rzuć to, doktorku. Dzięki, że wyręczyłeś mnie w pozbywaniu się głupców i świadków, ale teraz moja kolej. Chodź, pogadamy z twoją kobietą, ile jesteś dla niej wart. I laskę trzymaj tak, żebym ja widział. Wiesz, że nie żartuję, prawda? - okrutny głos wwierca się w uszy lekarza.
Podchodzą w pobliże pacjenta X.
- Odrzuć laskę. - House posłusznie upuszcza ją na podłogę i czuje jak Jussuf wciska mu lufę pistoletu w bok szyi. Beth zaalarmowana hałasem odwraca się wolno, wyciągając powoli z kieszenie broń. Nie jest dobrze, sukinsyn jest zasłonięty ciałem House'a. W uchu słyszy podniecone głosy:
- Widzimy ich. Nie mogę strzelić, porywacz trzyma zakładnika na muszce.
- Czekać! Jeszcze wkraczamy! Zakaz użycia broni palnej!
- Ale ona ma broń!
- Czekamy!
- Widzisz, Beth... ja wygrałem. Mam tego twojego kochasia, a ty przecież nic nie zrobisz, prawda? Zależy ci na nim, czyż nie? Zrobimy wymianę jeszcze jedną... twoja osoba za niego, co ty na to?
- Nie interesuje mnie taka wymiana – Beth jest pozornie spokojna. Powolutku ujmuje siga w obie dłonie, jest zasłonięta łóżkiem i Jussuf nie widzi co ona robi.
- Nie?
- Nie. - Wyciąga broń celując właściwie w House'a. Patrzy na niego a potem przenosi wzrok na jego prawą nogę. House mruga oczami potakująco.
- A co zrobisz? Przecież nie strzelisz do House'a!
- I tu się kurwa, mylisz! - w tym momencie House zaczyna upadać a ona strzela dwa razy.
Zgromadzeni w biurze słyszą strzały, okrzyk bólu House'a i krzyki ludzi ze SWAT wbiegających na ER. Wilson podrywa się na równe nogi i biegnie w kierunku ER a za nim Watson, krzyczący: zostać tutaj!
Wilson zastaje House'a leżącego na podłodze i nachyloną nad nim Beth.
- Strzeliłaś do mnie! - stwierdza lekarz z pretensją w głosie.
- Nie bądź mięczakiem, to tylko draśniecie – odpowiada bezlitośnie Beth.
- Wilson, ona strzelała do mnie – w jego głosie nadal brzmi uraza.
Przyjaciel z trudem hamuje śmiech i pochyla się, żeby obejrzeć ranę. Beth ma rację: to tylko draśniecie, długie i krwawiące ale draśnięcie.
- Zamknij się House, nic ci nie jest. Zaraz to opatrzę.
- A właściwie co ty tutaj robisz, Wilson? Mieliście się ewakuować?
- Yeah, yeah. Bądź cicho.
Nagle Beth wybucha.
- Dlaczego mu się podłożyłeś?? Miałeś uważać.
- Musiałem. Wiedziałem, ze zabije ciebie jeśli czegoś nie zrobię. - House wyciąga rękę i gładzi ją po twarzy. - Ja się wystawiłem, ty mnie postrzeliłaś. Jesteśmy kwita.
Watson obserwujący ich od chwili mówi:
- Zbierajcie się. Musimy to wszystko rozbroić, tu jest niebezpiecznie. Pojedziecie do nas, Lisa umiera ze strachu i ciekawości i Cameron także. No, już – pogania.
Cała trójka powoli podnosi się z podłogi i kieruje się do wyjścia. Do dyrektora podchodzi dowódca SWAT.
- Ta diabelska dwójka pracuje dla ciebie?
- Nie, na szczęście nie.
- Szkoda. Miałbym więcej wolnego – kwituje dowódca i odchodzi. Watson tylko się uśmiecha.
W lobby czekają wszystkie kaczuszki, Starski, Ladd I Adam, który podbiega do Beth uradowany jak dziecko.
- Wspaniale się udało prawda? Daj wyciągnę ci aparacik... ale doskonale było słychać – gada jak najęty wyjmując ostrożnie kulkę z ucha Beth.
- Dzięki Adam.
- Samochód czeka, jedziemy, bo Cuddy zagada mnie na śmierć. Nawet jedzenie załatwiły – śmieje się Foreman.
Pod szpital podjeżdża duża limuzyna, ciągle oszołomieni House i Beth wsiadają pierwsi, obok nich Wilson. Foremn z Trzynastka na kolanach siada z przodu a Taub z Kuttnerem siadają na podłodze z tyłu. Kierowca nic nie mówi tylko obserwuje to zamieszanie z lekką dezaprobatą. Już mają ruszać kiedy w szybę ktos puka. Chase.
- Zmieszczę się? - I wciska się do tyłu obok Tauba.
Nagle Foreman dostaje ataku śmiechu.
- Biała laska na kolanach, kierowca białas... czego jeszcze może Murzyn oczekiwać od życia? Pyta retorycznie. Towarzystwo wybucha śmiechem a kierowca wzdycha ciężko i rusza. Jego spokój zostaje jeszcze raz zburzony, kiedy pada twierdzenie, że trzeba kupić alkohol... po który udaje się Trzynastka z Foremanem. Po chwili wracają objuczeni dzwoniącymi pakunkami, które wkładają do bagażnika. Lisa i Cam czekają przed domem patrząc z otwartymi ustami na ilość osób wysiadających z jednego auta. Cuddy na przemian śmieje się i płacze, zresztą całe towarzystwo jest mocno wzruszone. No może oprócz House'a... choć kto wie.. bo nie odzywa się wcale. Odciąga na chwile Wilsona na bok i ten znika. Wraca po nie całej pół godzinie, gdy na miejscu jest już też Watson. Staje w progu i przygląda się salonowi Lisy. Na kanapie leży Cuddy z Ianem u boku. Fotel okupuje House z Beth. Reszta siedzi bezładnie na pufach, krzesłach i na podłodze. Pachnie chińskim i ormiańskim żarciem, wszędzie stoją butelki z piwem, kieliszki z winem a całe towarzystwo zarykuje się z jakieś żartu Watsona. Wilson napotyka niespokojne i pytające spojrzenie House'a i kiwa głową, ten wyraźnie się uspakaja i podchodzi do przyjaciela. Odbiera od niego mały przedmiot i wraca na fotel obok Beth.
- Hej, chciałem coś powiedzieć – rzuca w przestrzeń wyraźnie speszony House.
Zapada cisza a pytające spojrzenia kierują się w stronę lekarza.
- No cóż. Ona postanowiła mnie zabić, tylko jej nie wyszło. Postanowiłem się zemścić... Beth? I podaje jej śliczny złoty pierścionek z nefrytowym oczkiem. - Beth bez słowa wsuwa go na palec i czerwieni się gwałtownie, a House nie zastanawiając się, całuje ją mocno. W salonie wybucha piekło. Gwizdy, śmiechy i życzenia mieszają się ze sobą.
Wilson myśli, że to najpiękniejsze zakończenie tego strasznego dnia i w skali jeden do dziesięciu absolutna jedenastka...



Teaser:
Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć? - pyta House Beth.
W tym momencie do pokoju wpada z hukiem wystraszony Wilson.
- Wilson... przeszkadzasz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:40, 30 Paź 2008    Temat postu:

świetne....
jejku nie mogę....
co do epilogu już wiem ze będzie genialny
i nie krępuj sie co tam jeden czy dwa, zrób następne opowiadanie z Beth:)
ja będę czytać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:48, 30 Paź 2008    Temat postu:

nie napisze nic. To wystarczy za komentarz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:36, 02 Lis 2008    Temat postu:

Buterfly, epilogów będzie dwa jeden słodki a drugi bardzo zły. Mój mroczny wen się obudził
Po głowie chodzi mi jeszcze jeden pomysł, ale niesprecyzowany do końca. Zobaczymy.

Karola... no wiesz co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:20, 02 Lis 2008    Temat postu:

.

nic dodać nic ująć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:21, 02 Lis 2008    Temat postu:

Co? po prostu smialam sie jak czytalam i taki koment wyszed Wyobrazalam sobie impreze, a nie chcialo mi sie robic cytatow ale swietne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:49, 02 Lis 2008    Temat postu:

Pierwszy z epilogów. Częstować się

EPILOG nr 1


Dwa tygodnie później.

Budzik dzwoni wyjątkowo natrętnie a House na oślep maca po stoliku usiłując wyłączyć koszmarny dźwięk. W końcu mu się to udaje i opada z ulga na poduszkę. Otwiera oczy i stwierdza, że jest ósma rano. Co za barbarzyńska pora... Obok leży wtulona twarzą w poduszkę, Beth. Nie obudził jej ani budzik ani szamotanie się House'a. Interesujące. Zazwyczaj budzi ją szelest skrzydeł motyla a dzisiaj śpi mimo hałasu. Zwleka się z łóżka i idzie do łazienki ciągle myśląc o fenomenie snu Beth. Najwyższy czas zakończyć tę szopkę, bo jak ją znam nic nie powie. Parzy sobie kawę a dla Beth przygotowuje jej ulubioną zieloną herbatę z miodem. Budzenie blondynki jest prawie ponad siły House'a. Beth nie ma ochoty wstawać i daje to wyraźnie do zrozumienia. Na wpół rozbawiony na wpół zły oświadcza jej, że jest mu potrzebna w szpitalu.
- Znowu terroryści? Limit na ten miesiąc wyczerpany. Wezwij kogoś innego.
- Beth, wstawaj, naprawdę potrzebuję cię.
- Do czego?
- Niespodzianka.
Zrezygnowana Beth wstaje, wiedząc, że nic więcej się nie dowie, a on się nie odczepi. Mrucząc pod nosem mało pochlebne komentarze, idzie do łazienki a potem ubiera się. House nieco rozbawiony, zauważa, że ubrała się bardzo starannie: czarne, jedwabne spodnie i śliczny sweterek ecru. Nakłada kurtkę i patrzy wyczekująco na House'a. Ten zabiera kluczyki od auta i wychodzą.
- Nie jedziesz motorem?
- Nie, dzisiaj nie. Ma padać – kłamie bezczelnie, bo pogoda jest wyjątkowo piękna. Beth patrzy na niego podejrzliwie, ale milczy. Wyjątkowo szybko docierają do szpitala, a House nie kieruje się wcale na oddział diagnostyki, tylko w kierunku kliniki, ciągnąc ją za sobą. Wchodzą do pierwszego pustego pokoju lekarskiego.
- Siadaj – poleca House wskazując leżankę.
- Po co?
- Beth... - w jego głosie słychać ostrzeżenie. Blondynka wzdycha i rezygnuje z oporu. Przecież musiało się tak skończyć... i tak długo trwało. Układa się na leżance, a lekarz przysuwa do niej USG. Podnosi jej bluzkę i smaruje brzuch żelem. Zaczyna wolno przesuwać czujnikiem po brzuchu obserwując uważnie monitor. Zatrzymuje czujnik i pyta:
- Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć?
W tym momencie do pokoju wpada z hukiem wystraszony Wilson.
- Wilson... przeszkadzasz.
- Co się dzieje? Pielęgniarka właśnie mnie zawiadomiła, że zabrałeś Beth na badania... - urywa nagle i najpierw patrzy na Beth wpatrzoną w monitor, potem na przyjaciela, który obserwuje go z małym, krzywym uśmieszkiem na twarzy w końcu na odkryty brzuch.
- Beth! Jesteś w ciąży! - woła zaskoczony. Ten właśnie moment wybiera na wejście zaniepokojona pielęgniarka, a słysząc nowinę, wycofuje się błyskawicznie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze tylko brakuje ogłoszenia przez szpitalną radiostację – zauważa zgryźliwie House.
- Wiesz, będziesz tatusiem, a to jest cholernie duża nowina – odszczekuje Wilson przysuwając się profilaktycznie w kierunku drzwi.
House wzdycha jedynie i delikatnie wyciera żel, pomagając wstać Beth.
- Przecież i tak wiedziałem od początku. Aż tak głupi nie jestem i wiem, że jak się z kimś sypia bez zabezpieczenia, to są tego efekty. Ciekawe, czy będzie chłopiec, czy dziewczynka...
- Chłopiec – w głosie Beth brzmi pewność i uśmiech.
- Niech będzie – mruczy cicho House we włosy Beth. - Jimmi, możesz obstawiać zakłady, wygramy kupę kasy... - w jego głosie słychać rozmarzenie.
Wilson i Beth wybuchają głośnym śmiechem.

The end
epilogu nr 1


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:56, 02 Lis 2008    Temat postu:

Czekam na drugi epilog.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:32, 02 Lis 2008    Temat postu:

ślicznie nie mogę się doczekam na kolejny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:04, 02 Lis 2008    Temat postu:

mam nadzieję, że drugi nie będzie ZóY ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:37, 03 Lis 2008    Temat postu:

Ceone drugi będzie bardzo angst i bardzo zUy... i się pisze właśnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:19, 03 Lis 2008    Temat postu:

njjjjjjjeeeeeeeeeeeee *tupie nóżkami*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:33, 05 Lis 2008    Temat postu:

Obiecany zły epilog




Epilog nr 2

Beth siedzi w biurze House'a patrząc bezmyślnie w okno. Do twarzy przyciska miękką piłkę softballową. Właściwie nie myśli o niczym. Gdzieś na obrzeżach świadomości słyszy przybój oceanu, krzyk mew, czuje ostry zapach soli i chłód wody. Jakaś część jej umysłu patrzy z odrazą na słoneczny dzień. Nie powinno być tak pięknie dzisiaj... powinno padać. Niebo też powinno płakać. Jednak pogoda jest bezlitośnie słoneczna a cały świat cieszy się życiem.
To niesprawiedliwe...

Wilson stoi po drugiej stronie szyby obserwując ją. Jest taka spokojna i wyciszona. Jakby zamknęła wszystko za sobą. Ale to wina leków...
W końcu decyduje się wejść do gabinetu, usiłując się opanować. Ostatnie cztery dni to był koszmar w koszmarze. Trzydzieści sekund zmieniło życie wielu ludziom... Pijany w sztok kierowca uderzył w bok auta House'a spychając go na latarnię. Pozostała tylko splatana kupa metalu. House nie miał żadnej szansy. Oddycha głęboko przed najtrudniejsza próbą: rozmową z Beth.
Na odgłos otwieranych drzwi Beth wolno odwraca się i patrzy na Wilsona pustym wzrokiem. W jej spojrzeniu nie ma nic. Oczy wyglądają jak dwie studnie prowadzące wprost do piekła. Wilson wzdryga się gwałtownie.
- Beth... idziesz na...
- Nie – przerywa mu wpół słowa. Ostrożnie i niemal miłośnie odkłada piłkę na miejsce. Rozgląda się, a następnie powoli wstaje opierając się o biurko. Porusza się wolno i rozważnie, kiedy wychodzi zza biurka.
- Ale przecież...
- Wilson, proszę cię. Tylko bez hipokryzji. Moja odpowiedź brzmi nie. I inna nie będzie.
- Gdzie idziesz? - Pyta skonsternowany Wilson, widząc, że zabiera kurtkę z krzesła.
- Jadę do stadniny.
- Dzisiaj???
- Tak, dzisiaj. Jeśli nie rozumiesz sam, nie będę ci tłumaczyć.
- Ok, zawiozę cię – mówi zrezygnowany i oboje wychodzą na całkowicie pusty korytarz. Szpital jest niespotykanie cichy i pusty, a te kilka osób spotkanych po drodze, nie odważa się podejść do kobiety w czerni i idącego obok niej Wilsona w czarnym garniturze, ale bez krawata. Wilson nawet nie wie, że zapomniał o krawacie. Beth idzie bardzo wolno, obrażenia odniesione w wypadku dają się jej we znaki. Obserwujący ją Wilson, nie rozumie jakim cudem ona w ogóle chodzi... mimo, że uderzenie w ich auto wyrzuciło ją na zewnątrz, upadek a potem... spowodowały solidne uszkodzenia. Powinna leżeć w łóżku...
Przez całą długa drogę do stadniny w aucie panuje milczenie, Beth patrzy nieruchomo przed siebie, zaciskając ręce na kolanach, a Wilson nie ma siły podjąć rozmowy. W końcu podjeżdżają na parking przed halą. Beth obraca się do Wilsona, a on patrzy na jej posiniaczona twarz z bliska. Ona tymczasem przechyla się i leciutko go całuje.
- Dzięki, Jimmi, za wszystko. Do zobaczenia kiedyś. - Wysiada z auta i kieruje się w stronę stajni. Jednak nie dociera tam, wcześniej podchodzi do niej stajenny z Liskiem prowadzonym na kantarze. Beth zdejmuje kantar, przy pomocy stajennego dosiada Liska a potem, bez oglądania się, rusza stępem w kierunku lasu. Wilson odjeżdża, musi zdążyć na pogrzeb. Pogrzeb. Co za straszne słowo... jeśli tym, kto ma być pogrzebany jest jego przyjaciel. Zjeżdża nagle z szosy na pobocze i bezsilnie opiera głowę na kierownicy. Nagle widzi przed sobą dłonie Beth. Ona nie miała pierścionka... myśli przerażony. Beth, co ty chcesz zrobić?? Na dźwięk stukania w szybę podskakuje gwałtownie i patrzy niezbyt przytomnie na policjanta.
- Źle się pan czuje? Doktor Wilson? - policjant jest zdumiony.
- Tak... my się znamy? Ja muszę... ja muszę wracać – rozgląda się rozpaczliwie, ale nie ma jak zawrócić.
- Doktorze, proszę się uspokoić... zatrzymam dla pana ruch. Byłem tam wtedy w szpitalu... Joana to moja siostra – precyzuje policjant. Następnie wychodzi na środek drogi i zatrzymuje ruch. Srebrne volvo śmiga obok niego znacznie przekraczając prędkość. Wilson hamuje z piskiem pod halą i rzuca się biegiem w stronę Langa, który ubrany w elegancki garnitur dosiada ogromnego, karego konia.
- Lang! Gdzie jedziesz??
- Szukać Beth.
- To dobrze, znajdź, znajdź ją zanim stanie się coś złego... - wydusza z siebie Wilson.
Lang rzuca na niego przerażone spojrzenie i wbija pięty w boki konia, który rusza galopem. Obok Wilsona pojawia się stajenny.
- Proszę się nie martwić... Demon to świetny koń a Lang zna tutaj teren jak własną kieszeń... - widać, że stajenny przekonuje sam siebie.
Wilson wychodzi na paddock, siada na belach słomy zdecydowany czekać do oporu. Obok niego siada stajenny i obaj wpatrują się z napięciem w drogę prowadzącą do lasu. Zmęczony Wilson zamyka oczy mając nadzieję, że kiedy je otworzy znowu będzie w w El Mundo Bueno, dobrej rzeczywistości a to wszystko okaże się tylko koszmarem. Słyszy jak stajenny wciąga powietrze i podrywa się na nogi.
- Lisek wrócił. Sam. - głos mężczyzny drży. Wyciąga komórkę i wybiera numer. - Szefie, Lisek wrócił. Sam. - przekleństwa Langa są słyszalne nawet dla Wilsona.
- Zaraz wracam, Steve zorganizuj kilku ludzi, zaczynamy poszukiwania.
- Poczekaj Steve. - zatrzymuje stajennego Wilson. - Beth trenowała tego konia prawda? Widziałem pokaz.. on jest prawie jak pies. Dlaczego Lang nie wsiądzie na niego i nie spróbuje zmusić go do zabrania w miejsce gdzie zostawił Beth? Jest to niemozliwe?
Steve patrzy na niego z zastanowieniem.
- Chyba możliwe. Lang na nim jeździł na zmianę z Beth. Zobaczym, co powie Lang. Pójdę przygotować jeepa, pojedziemy za nimi, doktorze.
Lang po wysłuchaniu propozycji, tylko kiwa głową i podchodzi do Liska, klepiąc go po karku i mówiąc do niego cicho przez dłuższą chwilę. W końcu dosiada go i wolno wracają do lasu. Steve i Wilson jadą za nimi w oddaleniu. Lisek idzie stępa piaszczystą drogą, skręcając w kolejne przecinki, w pewnym momencie staje, a potem obraca się i przeskakuje ponad krzakami rosnącymi na poboczu.
- Aha, więc tutaj uciekła. Pojechała korytem strumienia w górę.. o kurwa! Ona pojechała na plażę!
Steve, gwałtownie zawraca jeepa i dodaje gazu aż piasek sypie się spod kół. Następne dziesięć minut upływa na karkołomnej jeździe przez las, a stajenny tylko dodaje gazu. W końcu wypadaja na plażę widząc galopującego w ich stronę jeźdźca. Lang na Lisku. Steve wbija wzrok w ciemną plamę na piasku na granicy wody. Podjeżdża bliżej i Wilson, w leżącym przedmiocie, rozpoznaje kurtkę Beth. Ale jej samej nie ma nigdzie. Podnosi kurtkę i wtula w nią twarz patrząc na ocean. Nie widać nikogo, jest posępnie pusty, nawet mew nie ma.
- Beth... szepce Wilson i milknie, wpatrując się szklanymi oczami w wodę.
- Steve, zabierz Liska. Odwiozę doktora do domu. - Lang z trudem panuje nad sobą, ale wie, że jego własna żałoba musi poczekać. Wilson stracił przyjaciela, najlepszego przyjaciela, a teraz Beth. Wsadza lekarza do samochodu i rusza wolno w kierunku miasta. Nie wie, gdzie Wilson mieszka, a ten nie reaguje na pytania. W końcu decyduje się zawieźć go do mieszkania House'a. A potem myśleć co dalej. Docierają na miejsce po godzinie milczącej jazdy. Wilson wysiada z samochodu jak automat i kieruje się do mieszkania przyjaciela. Lang idzie za nim, zastanawiając się czy lekarz ma klucze. Ma. Wchodzą do przeraźliwie pustego apartamentu i wzrok Wilsona natychmiast przyciąga duża biała koperta leżąca na stoliku przed kanapą. Wypisane na niej jest nazwisko Wilsona. Otwiera ją trzęsącymi się rękoma. Wyjmuje krótki list:
Jimmi
Nie martw się. Tak musiało się skończyć. Straciłam wszystko i jego, i dziecko. Przepraszam.
Spotkamy się kiedyś, w innym czasie i innym miejscu.
Obiecuję.
Beth.

PS Będziesz wiedział co masz zrobić.
Wilson odkłada ostrożnie list i wyjmuje następną kartkę. Akt ślubu. House i Beth, wzięli ślub na Jamajce, tydzień temu. O mój boże... Wyjmuje dwa zdjęcia na jednym napisane jest Dla Jimmiego i przedstawia Housea w czarnym garniturze i białej koszuli całującego Beth ubraną w piękna, hiszpańską suknię, w reku trzyma wiązankę storczyków. Na drugim dedykacja jest: Dla Karoliny i oboje na zdjęciu stoją statecznie, przytulając się do siebie. Zdjęcia ze ślubu, o którym nikt nie wiedział.
Wilson czuje jak łzy ciekną mu po twarzy. Są tacy szczęśliwi...
W kopercie znajduje jeszcze talizman Housea, pierścionek Beth i dwie piękne srebrne obrączki z wygrawerowanym domkiem podpartym laską.
Czuje, ze obok niego ktoś siada. Cameron. Przytula ja do siebie, ale patrzy tylko na zdjęcia. Tylko tyle po nich zostało.


THE END


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:50, 05 Lis 2008    Temat postu:

Ślicznie.... ale jakie smutne chyba wole pierwszy epilog ale ten drugi ma coś w sobie ....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:13, 05 Lis 2008    Temat postu:

Nefrytowa..............

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martuss
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1633
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:25, 05 Lis 2008    Temat postu:

jakie to smutne....
aż mi się łezka w oku zakręciła....
nie mam słów na ten epilog....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:32, 05 Lis 2008    Temat postu:

Rany, no co jest? Nikt nic nie napisze???

Butterfly napisała:
"Ślicznie.... ale jakie smutne chyba wole pierwszy epilog ale ten drugi ma coś w sobie ..."
Dlatego sa 2 epilogi. Do wyboru. Ma? ale co ma?

Kropka :devil:
No co?

Martuss... no wiesz coooo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martuss
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1633
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:36, 05 Lis 2008    Temat postu:

ale mi właśnie się tak podobało że nie wiem jak wyrazić to w słowach... *przeprasza za złe sformułowanie*
naprawdę się wzruszułam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:59, 05 Lis 2008    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Rany, no co jest? Nikt nic nie napisze???


Kropka :devil:
No co?


NO, NO WŁAŚNIE ŚWIETNE!
Jeśli już mroczne epilogi - to tylko takie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:42, 05 Lis 2008    Temat postu:

To ja już nic nie powiem... bo mam zaczętego fika barrdzo złego. I znęcam się nad bohaterami jak tylko mogę. Ojjjjjj...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martuss
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1633
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:21, 05 Lis 2008    Temat postu:

no wiesz co... żeby się nad bohaterami znęcać
ale chętnie poczytam
To ja sobie grzecznie czekam na kolejnego fika *zaciera ręce i czeka niecierpliwie*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:06, 05 Lis 2008    Temat postu:

śliczne...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 22:47, 05 Lis 2008    Temat postu:

smutne
dlaczego wszystko co piękne jest smutne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin