Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dziennik

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PannaN
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:22, 06 Paź 2008    Temat postu: Dziennik



Zweryfikowane przez Panna N.

Fik pisany z perspektywy osoby 3, niezależnej, OC.


10.12

Jakże wspaniale mieć męża pracoholika. Totalnie genialnie. Kocham poniedziałkowe poranki, kiedy Chris Joseph już o 5 zrywa się z łóżka, żeby na 6 być już na oddziale. Pomijamy teraz fakt, że dyżur zaczyna o 9 rano. I właśnie przez tę jego niewyjaśnioną miłość do zawodu, ja muszę się tłuc autobusem z przedmieścia, żeby zdążyć do pracy. Gdyby było lato wolałabym już rowerem przejechać przez pół miasta zamiast siedzieć w tym cuchnącym busie.
Nie, nie mam za złe mężowi, że kocha swoją pracę. Mam mu za złe to, że mnie nie podwozi do mojej. Nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyż od 5 lat pracujemy w tym samym szpitalu!

Dokładnie w tym samym, jedyna różnica jest w tym, że on ma oddział piętro wyżej. Och, ale ja mu pokażę, totalnie mu dam absolutną nauczkę, jeszcze mnie ten Latynos popamięta.

Dobrze, pomińmy już fakt, tego, że mój małżonek być może się mnie totalnie wstydzi. Chociaż nie mam bladego pojęcia, dlaczego – może się kiedyś dowiem. Ale nie będę przecież zapisywać połowy dziennika swoim użalaniem się nad jego dziecinnym zachowaniem (a to on mi zawsze wypomina, ze zachowuje się jak dziecko, Boże). Za dużo rzeczy się dziś działo, żeby skupiać się tylko na jednej osobie.

Gdy już wysiadłam z autobusu, musiałam przemaszerować przez cały parking szpitalny, a jako, że jest grudzień i ostatnio często pada śnieg, było to niezwykle trudne. Totalnie. Następnym razem ubiorę płaski obcas, nie chcę znowu kilka razy upadać na tyłek. Niestety najgorsze spotkało mnie w środku. Okazało się, że w nocy nawaliło ogrzewanie w kanciapie pielęgniarek na diagnostyce. Wszystkie dziewczyny siedziały tam skulone w fotelach i tylko czekały aż ktoś z zaopatrzenia przyniesie im dodatkową parę skarpetek. Ale oczywiście nikt nie przyniósł tylko od razu zagoniono nas do roboty, bo trzech pacjentów na raz zaczęło wymiotować śniadaniem i trzeba było chwycić za mopa.

Nie żeby mi praca na oddziale doktora H. przeszkadzała. Jako, że on wyznaje zasadę, że pielęgniarki są bardzo mało przydatne na jego terytorium nie musimy ganiać z badaniami i rentgenami, bo od tego ma swoich lekarzy-niewolników. Chociaż zniżenie nas do klasy kobiet zajmujących się tylko sprzątaniem basenów, przewijaniem pieluch u 90latków czy sprzątaniem wymiocin nie zawsze jest miłe…, chociaż jeśli przez to mamy pół dnia wolnego na oglądanie seriali, to czemu nie?

Na początku dziewczyny się buntowały, ale totalnie zmieniły front, gdy zobaczyły jak lekarze doktora H. po nocach siedzą w laboratoriach i sprawdzają czy kawa zbożowa może wywołać raka. Od razu zmiana pościeli im się spodobała. A nawet, jeśli tego nam się nie chce robić, to wysyłamy te nowe pielęgniarki, co robią w majtki ze strachu przed H.

Ja tam w sumie się do niego totalnie przyzwyczaiłam. Nie spędzam w jego towarzystwie tyle czasu żeby mieć skrzywienie, ani też go nie omijam specjalnie, to też wiem, czego się po nim spodziewać. W sumie, jeżeli chcę być szefową pielęgniarek na tym oddziale, to muszę wiedzieć gdzie i jakie miny są rozłożone, no nie? No bez kitu.

Dlatego nie zdziwiły mnie jego kolejne złośliwości wobec każdego podczas rozszyfrowywania kolejnej, jakże trudnej diagnozy (nie podsłuchiwałam! W ogóle mnie to nie interesuje, połowy nazw na tej białej tablicy nie rozumiem). I nie byłam zaskoczona jak ponownie była bieganina, stres, krew, pot i łzy podczas kolejnych 10 tysięcy niepotrzebnych badać, bo na samym końcu się okazało, ze to nie guz mózgu tylko zapalenie małego palca u nogi.
Gdy tak ponownie analizowaliśmy te bieganiny z innymi pielęgniarkami w kanciapie, do pokoju wpadła Julia, najmłodszy i najnowszy model w naszej grupce. Oczywiście z pretensjami, dlaczego w ogóle nas na żadnym obchodzie nie ma.
- A wołał nas ktoś? – Zapytałam oglądając przy tym rozkład dyżurów, bo nie maiłam najmniejszej, absolutnie najmniejszej ochoty, oglądać jej równo ściętej ciemnej grzyweczki i chudej, jak u anorektyczki, twarzyczki.
- Nie…
- A leki mamy rozdawać?
- Nie.
- No to wrzuć na luz, zrób se paznokcie, albo lepiej idź po kawę, bo dzisiaj twoja kolej, słoneczko.
Julia chyba w tego fuknęła cos na mnie, ale praktycznie nie zwracałam na nią uwagi, bo paprotka na parapecie była ciekawsza.

No tak, ale ile można się patrzeć jak rosną kwiatki. Zajrzałam do kilku sal, zeszłam do recepcji po, jak zwykle, niezbędne dokumenty, z których nikt nic nigdy nie rozumie i ankiety do wywiadu dla pacjenta, których H. i tak nigdy nie używa i tylko walają się nam na podłodze w pokoju. No i tak wpadłam na mojego małżonka.
- Wybierasz się gdzieś? – Spytałam widząc jak ubiera płaszcz.
- Na obiad, przecież musze coś jeść.
Stanęłam i założyłam ręce na piersiach czekając aż Chris sam stanie i w końcu się obróci. Co oczywiście zrobił.
- No co?
- No nic. Mogę iść z tobą?
Podniósł jedną brew do góry i lekko otworzył usta. Ładnie to wyglądało, zważywszy na to, że kocham jego szerokie wargi.
- Przecież nie znosisz kebabu. A ja właśnie idę na kebab.
- To co, to pójdziemy na pizzę.
- Nie znoszę pizzy.
- To zjemy kanapki.
- Bez jajka.
- To bez jajka.
Chwilę się zastanawiał, rozglądał wokoło i nerwowo trząsł nogą.
- Nie ma takiej opcji. Przecież masz robotę. Kiedy ty masz przerwę to ja mam robotę. Zresztą… jadamy kolacje razem w domu!
No cóż, tego mogłam się po nim spodziewać, cały czas tylko mnie omija.
- W takim razie idę do Cuddy.
- Co?! Tylko, dlatego, bo nie chcę z tobą zjeść obiadu?!
Ale ja już przyspieszyłam kroku i już za moment wpadłam do gabinetu. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że jest tam również doktor H.
- Chcę iść na psychiatrię! – Oznajmiłam.
- Widzisz? To nie ja potrzebuje lekarza! – H. wskazał na mnie laską.
- Siostro… Rodriguez… - Cuddy powoli wstała zza biurka i nie wiedząc, co powiedzieć patrzyła się to raz na mnie, to na H. – Przecież jest pani na oddziale doktora House’a, na co pani przenosiny… i tak mamy tam komplet. I jest pani tak bliska… awansu.
Po tych słowach jak burza do pokoju wpadł mój mąż.
- O nie, nie, nie! – Krzyczał trzepiąc swoimi czarnymi loczkami na głowie – Ja się kompletnie nie zgadzam na nic, co ona mówi! – I tu wskazał na mnie.
- Ale… jeżeli macie jakieś problemy, to może załatwicie je poza szpitalem? – Zaproponowała Cuddy, kompletnie wybita z rytmu.
- O nie, nie! Świetnie się zaczyna! – Przerwał jej H. siadając na kanapie. Totalnie.
Chris Joseph rozejrzał się po gabinecie i rzucił:
- Ją pojebało dziś rano chyba.
Trzepnęłam go raz w głowę, a dobrze. Może jakbym drugi raz mu przywaliła, to by zrobił się jeszcze niższy niż jest i by przestał pyskować.
- Bójka! Robi się jeszcze lepiej! – Zakrzyknął H. uderzając płomienną laską o podłogę. Bardzo ładną tę laskę ma.
- Doktorze Rodriguez, niech pan się trochę… powstrzyma… siostra Rodriguez się nie przeniesie, bo jest potrzebna tutaj… a pan niech lepiej wraca do pacjentów, bo oni chyba potrzebują pańskiej troski. A nie, chwila, mam sprawę do pana jednak! – Cuddy wyjęła jakieś papiery z szuflady. – To chyba pan naciągnął budżet szpitala, żeby kupić Playstation dla schizofrenika, tak?
Doktor H. zaśmiał się teatralnie, po czym wstając poklepał Chrisa po ramieniu mówiąc mu, że ma nadzieję, że to na PS 3, bo na PS 2 się nie opłaca nikogo naciągać. Po czym radośnie wyszedł. A Cuddy za nim, krzycząc coś o jakimś badaniu przy pomocy marihuany.
- Ciebie kompletnie porąbało, kobieto! – Wrzasnął Chris, gdy już zostaliśmy sami. – Po cholerę chcesz się przenosić?! Żeby mi dać nauczkę?!
- A może nie?! A może chce się spełnić jakoś!
- Jeśli chcesz się spełnić to idź na onkologie! Jeśli chcesz się kimś opiekować to idź na porodówkę! Jeśli chcesz się świetnie bawić to idź na geriatrie! Ale nie na moją psychiatrię! Nigdy! Nie! To moja psychiatria i moje świry! Wara!
Zagryzłam wargi i ledwo się powstrzymałam od płaczu. Zacisnęła w końcu zęby i wyszłam z gabinetu. Tupałam tak głośno, ze nawet przechodząc przez przychodnię, gdzie szalały jakieś, bardzo ciężko chore, dzieci, słychać było moje buty.
Mąż dopadł mnie na schodach.
- Tośka, dajże spokój. Jak chcesz to ci przyniosę tę kanapkę bez jajka.
- Wal się Rodriguez, śpisz na kanapie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:26, 08 Paź 2008    Temat postu:

Pokręcony ten fik, ale baaaardzo mi się podoba. Styl przypomina mi Meg Cabot (szczególnie "totalnie" ) a Meg Cabot uwielbiam. Czekam na dalej! Mam nadzieję, że to nie koniec

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PannaN
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:47, 09 Paź 2008    Temat postu:

Kolejna część : ) Się zaczyna intryga i podejrzenia niemądrej pielęgniarki : O

11.12


To niebywałe i totalnie niemożliwe – mój mąż mnie dziś podwiózł. Co z tego, ze zerwał mnie o 5.30… jechałam z nim samochodem! Jednak najbardziej szkoda mi było naszych bliźniaczek, które musieliśmy zawieść do siostry Chris’a. Gdybym wyszła do pracy później, mogłabym spokojnie ej odprowadzić do przedszkola… musze to jeszcze raz wszystko przemyśleć.
Ale całe szczęście, że dziewczynki spały na tylnym siedzeniu. Przynajmniej one się jakoś zachowywały.

- Co ci wczoraj odbiło? – Warknął, gdy staliśmy na światłach.
- Chciałam odmiany… - Prychnęłam pod nosem tak, żeby brzmiało, jakbym w ogóle się tym tematem nie interesowała.
- Akurat, bujać to my, nie nas. – Chris Joseph zacisnął ręce na kierownicy i gapił się uparcie w światła, jakby telepatycznie chciał je zmienić na zielone. – Kochasz robotę u House’a, sin pausa o nim mówisz. House to, House tamto, House sram-to. Jakby w tym szpitalu nie było nikogo innego. Jaki to on genialny, że wykrył raka rogówki u 5latki. Jaki nieznośny, ale jaki seksowny. A jaki mądry, ojeju, aż se majtki zmieniać musisz, bo sikasz z podniecenia.
- Zazdrosny? – Zapytałam, czując jak gwałtownie naciska gaz, gdy w końcu mogliśmy ruszyć.
- Tak, oczywiście, jakby mi tego było mało. Cieszę się, ze w końcu prześladujesz kogoś innego niż mnie.

Zaśmiałam się, chociaż Chris nazwał to rechotem. Naprawdę był zazdrosny. Wcześniej to o nim tak opowiadałam, a od czasu, gdy pracuje na oddziale House’a… no cóż. Kocham męża na zabój, ale idola można mieć, prawda?

- Zresztą… - zaczął znowu, gdy po raz kolejny stanęliśmy na skrzyżowaniu. – Za bardzo mnie kochasz, żeby zrobić coś głupiego.

O matko, co za odwaga i totalna bezczelność!

- Prawda. –Tylko na taką odpowiedź mnie było stać. Idiotka.

Gdyby ktoś mi powiedział, że oprócz tej niezwykle ciekawej rozmowy w samochodzie, spotka mnie… zresztą, po co wstępy!
Mijała 9, szłam przez korytarz wracając ze standardowego obchodu pt. „Czy coś potrzeba?” gdy usłyszałam za sobą głos dr H.
- Hej, legalna blondynko!
Nie wymagałam od niego zapamiętania mojego imienia.
- Słucham, doktorz House?
Dokuśtykał do mnie a ja cierpliwie czekałam, totalnie zaciekawiona.
- Mąż w pracy jest?
Cóż, chyba wychodzi na to, że zapamiętał, ze ja to ta od tego tamtego psychiatry.
- Cóż, sądzę, ze tak.
- To idziemy. No, dalej, dalej!
Inteligentnie zauważyłam, że jeżeli by chciał się zapisać na wizytę to recepcja jest na dole, ale zgasił mnie jedną ze swoich ciętych ripost. Nie powtórzę jej, bo była zbyt cięta.
Może i nie jestem kobieta o najwyższym IQ, ale i tak wyczułam, że to nie będzie spotkanie towarzyskie. Jednak bez słowa wsiadłam z dr H. do windy i pojechaliśmy na psychiatrię.

- Boję się tu chadzać, tu są dziwni ludzie! – Zaczął House, gdy wkroczyliśmy do pustego, białego korytarz.
Cóż, ja byłam totalnie przyzwyczajona do tego miejsca.
Zanim doszliśmy do gabinetu Chris’a minęło trochę czasu - Mąż mi kiedyś opowiadał, ze na psychiatrycznych budują takie długie korytarze, żeby goście zesrali się ze strachu mijając pokoje pacjentów.

Chris Joseph oczywiście był zajęty – czytaniem kolorowej gazety „OK!”. Czasami wydawał się bardziej babski niż ja sama.
- Potrzebuje konsultacji! – Zakrzyknął dr H. wkraczając z wymalowaną dumą na twarzy.
Wyciągnął rękę i uderzył laską o biurko mojego męża.
- Buenos días, House. – Chris powoli odłożył gazetę na bok i zaczął kręcić się na obrotowym krześle.
- Słuchaj, Rodriguez, zawsze mnie zastanawiało… Meksykanin? Kubańczyk? – Zapytał House podchodząc do biurka i z udawaną ciekawością rozglądając się po gabinecie.
- Puerto Rico, House.
- Ach, tak! Przecież mogłem poznać po akcencie! – Lekarz uderzył otwartą dłonią o czoło. – Zatem powiedz mi, dlaczego siedzisz tu a nie w Miami?
Chris okręcił się jeszcze raz na krześle i spojrzał na mnie spode łba, jakby chciał mnie zganić za przyprowadzenie House’a.
- W Miami nie mógłbym podrywać lasek na swój egzotyczny akcent, który tak pielęgnuje od podstawówki.
House zaśmiał się krótkim, niskim, udawanym śmiechem i stuknął jeszcze raz laską o blat biurka.
- 12 letnie dziecko z ADHD! Potrzebne nam leki, bo nie przeprowadzimy badań. A jak wiesz… - tu się nachylił ku Chris’owi – Może umrzeć, jeśli tego nie zrobimy.
Chris Joseph Uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął z szuflady plik recept. Nie sądziłam, że tak łatwo da się przekonać! Przecież ja musze mu wiercić dziurę w brzuchu przez tydzień, żeby mi wypisał lek na przeziębienie!
- ˇSeguro!– Zaśmiał się Chris, bawiąc się swoim ukochanym długopisem z podobizną Paris Hilton. – Gdyby faktycznie to było dziecko z ADHD, miałby swoje leki, albo sam byś je przepisał. Gdyby nie było zdiagnozowane i ty byś je podejrzewał… to by Cuddy mi kazała je zbadać. House, coś ci dziś kłamanie nie idzie, co? Albo masz mnie za totalnego idiotę? ˇPor el amor de Dios!
Dr H. podniósł jedną brew do góry i zwrócił swoją twarz w moją stronę.
- Wiedziałem, ze będziesz wiedzieć, że kłamię, powiedziałem tak, żeby twoja legalna blondynka myślała, ze jest inaczej!

Cóż, bezczelny to on jest. Ale nic nie powiedziałam.

- To, co, polecisz na skargę? – Zapytał House z cynizmem.
- Nie. – Prychnął Chris i wypisał jedną z recept.
Widząc to, House zmrużył podejrzanie oczy.
- Chwila, ot tak? Nie chcesz się kłócić, prawić mi morałów?
- Od tego jest Wilson. – Chris sięgnął po pieczątki.
Dr H. obszedł na około biurko.
- Nawet nie wiesz o jaki lek mi chodzi…
- Dobrze wiem, House. – Przerwał mu mój mąż. – Może ty nie znasz mnie dobrze, może jestem dla ciebie tylko facetem z dziwnym akcentem, który pracuje ze świrami. Może kojarzysz mnie tylko, dlatego, że czasami gram z Wilsonem w golfa. Ale ja mogę pochwalić się znajomością ciebie. Za to nie znosisz psychiatrów, prawda?
House się wyprostował i nic nie odpowiedział. Chris wyrwał zapisaną receptę z bloczka.
- Metylo a-fenylo-2-pipery-dylaceton. A może jak wolisz inaczej: Ritalin. Chorych na ADHD uspakaja, zdrowych napędza jak amfa. Od razu wiedziałem, jak tu wszedłeś, że nigdy byś tu nie przyszedł po leki dla pacjenta.
Podał mu receptę. House spojrzał na niego podejrzanie i nieco się wahał zanim ją wziął do ręki.
- Nie powstrzymasz mnie? – zapytał. – Przecież mogę zacząć ćpać!
- I tak już jesteś wiecznie naćpany. Co z tym zrobisz – nie obchodzi mnie to. Oficjalnie przepisałem lek na twojego małego pacjenta. Wymyśliłem jakieś pospolite imię i nazwisko. Wykup w mieście, nie w szpitalu. – Zamyślił się chwilkę. – Tak właściwie, to przepisałem ci coś?
House uśmiechnął się pod nosem. Miał już wychodzić, gdy zwrócił się ponownie do mojego męża.
- A jak bliźniacy?
Chris się zaśmiał. Zresztą ja też, pierwszy raz House w ogóle się czymkolwiek takim interesuje.
- Źle słuchałeś Wilsona, gdy cię przygotowywał do tej rozmowy. Mam bliźniaczki.
- Didi i Mimi? – Syknął House jakby udawał, ze sobie przypomina.
- Nazwij je jak chcesz i ˇvete al diablo, House.
Dr H. chwilę jeszcze stał przy drzwiach, mruknął coś ironicznie pod nosem i pokuśtykał na korytarz. Gdy tylko zniknął mi z pola widzenia, podskoczyłam do Chris’a.
- Powaliło cię?! Coś ty zrobił?!
Mąż odsunął się od biurka i założył ręce na piersi.
- Jeśli zrobi coś nie tak, to polecę na skargę. A tak to jest mi coś winien.
- Przecież go nawet nie lubisz!
Zastanowił się chwilę, po czym prychnął, jakby to co zrobił było oczywiste.
- Ty też polecisz, jak coś wyjdzie! – krzyknęłam.
Chris wstał i otworzył drzwi gabinetu, jakby chcąc mnie wyprosić.
- To wtedy zadzwonię do brata i coś wymyślimy. ˇAdiós.
Jeszcze chwilę świdrowałam go wzrokiem, ale musiałam wracać do pracy. Cóż, może w jego działaniu był jakiś sens, może chciał do czegoś potem wykorzystać House’a… Może nie użyje tych leków dla siebie? Może komuś są potrzebne? Chris mówił, ze czasami wybudzają nim z narkozy… Żeby z tego nie było żadnych kłopotów potem. Totalne kłopoty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PannaN
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:54, 12 Paź 2008    Temat postu:

Kolejna częśc. Zapraszam do czytania i zapraszam do podzielenia się opiniami : O


12.12

Totalnie leniwa niedziela, dzień wolny. Spędzona głównie na siedzeniu z kubkiem kawy na kanapie i wpatrywanie się w bliźniaczki męczące nasze dwa syjamskie koty. Jakoś nie miałam sił, żeby wymyślić im jakiekolwiek inne zajęcie. Zresztą, one same potrafią się sobą zająć – zawsze coś wymyślą.
W każdym razie, Chris Joseph wrócił wcześniej i nie mógł się powstrzymać od szalonej zabawy z dziewczynkami. Bardzo dobrze – bawili się kolejką, którą Chris sam sobie na święta kupił. Może i z niego pracoholik, ale wpatrzony w bliźniaczki jak w obrazek, jakby mógł, to by je zjadł, żeby były tylko jego.
Czyli to, co zwykle, totalna nuda.

14.12

No, dzisiaj to się działo. Przełom w badaniach, załoga dr H. wzywała mnie do pacjenta chyba z 20 razy. Sprawa była poważna. Dwa razy odwoływano operację, zlecano po 3 badania na raz i kolejne testy na wszystkie istniejące toksyny. Żeby się nie pogubić, trzeba było je robić alfabetycznie.
Czyli – podsumowując – młyn, młyn i jeszcze raz młyn. Na nic czasu nie było, nawet kawy nie wypiłam. Wszyscy latali tam i z powrotem. Trzy razy mnie Kutner na korytarzu potrącił tak, że raz wylądowałam na ścianie. Ale już mu nic nie mówiłam… od tygodnia chodzi jak zahipnotyzowany. Albo brak snu albo zakochanie.
Mimo kompletnie i totalnie wielkiego nawału roboty, spotkałam się raz z mężem (na 5 minut), który wydawał się jakoś dziwnie…zestresowany? Kilka razy odezwał się sarkastycznie i niegrzecznie… Siedząc z kafeterii, próbowałam wrócić do tematu leków dla House’a, ale zbył mnie mówiąc, że gdzieś w gazecie czytał, że za 4 lata koniec świata i zamiast gadać o kuternodze, warto pomyśleć o kupieniu Xbox’a.
- Ha ha ha.
Po czym wyciągnął paczkę papierosów i oznajmił mi, że idzie zapalić.
- Przecież rzuciłeś!
- Tak? Zapomniałem. – Odparł i wyszedł z bufetu.
Jeszcze chwilę siedziałam przy stoliku, wpatrując się w lśniący blat stolika. O nie, coś mi tu nie pasuje…
Zerwałam się z krzesła i pobiegłam na korytarz, na który przed chwilą wyszedł Chris. Całe szczęście jakoś się nie spieszył i zdążyłam zobaczyć gdzie idzie. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył.
Przez 3 minuty szłam za nim ostrożnie, w odpowiedniej odległości…

Wszedł do gabinetu House’a.
O Boże, totalne zaskoczenie, przecież oni się nawet nie lubią! Nie pracują razem! Nie pamiętam, żeby była mowa o wspólnym pacjencie!
Niestety, przez szklane drzwi nie mogłam ich obserwować, a wejść do gabinetu też nie mogłam. Jeszcze by mnie jakieś pole antypielęgniarskie poraziło. Będę to musiała załatwić w inny sposób…Coś czuję, ze Chris wpakuje się w coś, co może go dużo kosztować.
A to, że wyszedł wściekły z gabinetu dr H, utwierdziło mnie w tym przekonaniu. W dodatku klnął po hiszpańsku – to jeszcze gorzej. Kiedy Chris Joseph jest wkurzony, to nie działa racjonalnie. Muszę kogoś wypytać o coś. O cokolwiek.

Późnym popołudniem razem z dr Kutnerem byłam w pokoju pacjenta i zmieniałam kroplówki w czasie, gdy ten… no coś tam robił.

- Mieliście jakiś przypadek świra ostatnio? – Zapytałam, starając się, by to brzmiało jak najbardziej obojętnie.
- Słucham? – Kutner podniósł na mnie wzrok. Minę miał taką jak zwykle – idiotyczną.
- No, czy jakiś wasz pacjent był psychicznie chory…
Lekarz przez chwilę się zastanowił, zmrużył oczy dość podejrzliwie.
- Nie wydaje mi się.
Zacisnęłam wargi, poprawiłam poduszki pacjentowi i zwróciłam uwagę Kutnerowi, że zaraz strąci wszystkie leki ze stolika.
- Albo pan chory albo zakochany, że taki pan nieprzytomny. Trzy razy dziś pan coś strącał, a mnie taranował na korytarzu. Niech się pan modli, żeby to było to pierwsze.
- Ale…
- No dobra, to ja się pomodlę.
Westchnęłam, poprawiłam kroplówkę i wyszłam z sali. Pierwszy raz w życiu nie interesowało mnie zmieszanie drugiego człowieka. Zazwyczaj w takim zachowaniu doszukiwała się, hm, czegoś. Jakiegoś tematu do pogaduszek. Ale dziś? Jakoś nie miałam do tego głowy.

Albo House ćpa leki na ADHD i mój mąż jest szpitalnym dilerem albo powinnam iść się leczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:30, 21 Paź 2008    Temat postu:

Ojej.... Jaki fajny fik A jak się go dobrze czyta xD Nie ma co, miałaś świetny pomysł, PannoN Wielkie gratulacje ode mnie. I to "Totalnie" mnie rozwala. Ogólnie, lekka treść, fajnie się czyta. Zwłaszcza, że przeczytałam wszystkie odcinki na raz Nadrabiam zaległości. Będę z niecierpliwością czekała na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. ;*
Dis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:40, 21 Paź 2008    Temat postu:

dziwny fik xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PannaN
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:43, 21 Paź 2008    Temat postu:

Z założenia miał być "inny" to też "dziwny" potraktuje jako komplement : D

Kolejna cześc, prosze państwa.


15.12

Chris Joseph praktycznie nie spał w nocy, znowu złapała go bezsenność. Usprawiedliwiał się tym, że to przez stresującą pracę. Akurat. On tę pracę kocha bardziej niż własne dzieci. Ale nie chciałam dyskutować. Około 4 nad ranem wstał i poszedł do salonu grać w Final Fantasty.

Rano dziewczynki marudziły, że nie chcą iść do przedszkola. Przez godzinę musiałam słuchać ich płaczu – nie wiem, co im odbiło. Nagle uznały, ze przedszkole „jest be”. Przez ostatni rok nie miały z chodzeniem tam żadnego problemu a teraz?
W końcu stanęło na tym, że bliźniaczki… pojadą z nami do pracy.

- No ty chyba oszalałeś?! – Wrzasnęłam, gdy tym pomysłem rzucił Chris.
- Oj, przecież będą grzeczne.

I jak pan i władca powiedział, tak też się stało. Dwie energiczne, pięcioletnie blondyneczki pojawiły się na oddziale psychiatrycznym, a dokładniej w gabinecie ich ojca.

- Na pewno sobie poradzisz? – Zapytałam patrząc jak nasze córki z ciekawością oglądały atlas anatomiczny.
- Jakbym pierwszy raz je miał pod opieką.
Spojrzałam na niego spod byka, a ten głośno westchnął. No nic, pomyślałam, oby tylko nie wymyślił zabawy w chowanego w celach pacjentów, albo układania puzzli z paranoikami.

Nie mając już w sumie wiele do powiedzenia zostawiłam moje dwa skarby z największym dzieciakiem jakiego znałam, moim mężem. Totalnie dzieciakiem.

I może wszystko by było w jak najlepszym porządku, gdyby nie mały wypadek w ciągu tego dnia.
W trakcie obchodu i czyszczenia basenów wraz z innymi pielęgniarkami, do jednej z sal wpadł jak oparzony Chris.
- Gdzie House?! – Wrzasnął tak, ze aż pacjent z niedowładem lewego przedramienia podskoczył na łóżku. Wytrącając przy tym Victorii (jednej z młodszych pielęgniarek) pełen basen z rąk.
- Kurwa! – Syknęła. Takie słownictwo u Vicotrii było rzadkością, właściwie ona nigdy się nie odzywała za wiele. Całe szczęście mocz nie trafił na jej fartuch.
- Po co ci House? – Zapytałam podchodząc do niego.
- Bo go nie ma w moim gabinecie!
Zmrużyłam pytająco oczy, w czasie, gdy Victoria klęła pod nosem i ścierała żółte plamy z podłogi.
- Miał pilnować dziewczynek, gdy miałem obchód!
W tym momencie nawet wiele nie myślała, te słowa aż za szybko do mnie trafiły. Uderzyłam męża z otwartej dłoni tak mocno jak tylko umiałam – aż się zachwiał i musiał chwycić się framugi drzwi.
- Ty gówniarzu! – Krzyknęłam. Victoria musiał uznać, ze nastąpiła niezręczna sytuacja i wyszła. Już z pustym basenem.
- Jak mogłeś?! Temu ćpunowi?! Niezrównowa… o matko! Moje dzieci!
Wybiegłam z sali najszybciej jak tylko umiałam. W dodatku potrąciłam Kutnera (w sumie – wyrównanie rachunków). Zaczęłam nawoływać na wszystkie strony, szukać we wszystkich możliwych salach i składzikach. Wpadłam nawet na OIOM, gdzie wypytałam o wszystko dr Cameron. Ta, jakby zbita z tropu, zaskoczona i zszokowana, wybąkała tylko, ze nie ma pojęcia, gdzie może być House.
Myślałam, że się popłaczę. Nie, ja się już popłakałam.
Przetrząsnęłam cały szpital, włącznie z salą operacyjną, na której Chase wycinał żylaki.

Nic, nie ma, koniec, kropka. Mogiła. Totalnie ich nigdzie nie było!

W chwili słabości wpadłam do gabinetu Cuddy, gdzie przez łzy wykrzyczałam jej wszystko. Nie wiem ile z tego zrozumiała, ale chyba wystarczająco, gdyż zaraz po tym szybko wyszła z biura. Zdenerwowana tak samo jak ja. Poszłam za nią – obie zaczęłyśmy przeszukiwać parter szpitala.

Wreszcie znaleźliśmy House’a i dziewczynki w bufecie. W bufecie. BUFECIE. TOTALNIE W BUFECIE.
Czemu o tym od razu nie pomyślałam?!

Gdy już wyciskałam dziewczynki, wycałowałam je ze wszystkich stron i ulizałam grzywki, obie zaczęły trajkotać jak się świetnie bawiły chodząc po różnych salach i oglądając dziwnych ludzi bez rąk czy nóg, a nawet bez paznokci.
Myślałam, że zaraz mnie totalnie szlag trafi.
- Zabiję cię kiedyś, House… - Wysyczałam przez zęby. Ale nie musiałam nic więcej mówić, dr Cuddy zrobiła wystarczająco dużą awanturę. Cytować nie będę, nie zapamiętałam takiego natłoku słów na raz.
Dr H. tylko odprychnął paroma złośliwościami i podsumował to stwierdzeniem, ze chciał dzieciakom obrzydzić kolacje.

- Zrobiłeś to, żeby mnie zagrać na nerwach, House! – Wrzasnął Chris, wkraczając do kafeterii.
- Ja? Nie żartuj, ja? – House zrobił minę niewiniątka.
- ˇMe cago en la puta, House! - Chris aż się popluł, a dziewczynki skryły się za moimi plecami. Na ich nieszczęście znały hiszpański. – Myślałeś, że tym mnie zmusisz?! Tak?! To masz! Masz i żryj ten papier nawet!
Wyjął z kieszeni kitla bloczek z wypisanymi receptami i cisnął nimi o podłogę. Potem na nie splunął i odwrócił się gwałtownie na pięcie. Wyszedł. Zapadła cisza.

Cuddy wpatrywała się w rozsypane recepty, potem spojrzała na House’a. Zacisnąwszy zęby pozbierała je i przeglądnęła.
- House, proszę ze mną.
I nic więcej nie mówiąc, skierowała się ku wyjściu. Dr H. spojrzał spode łba a mnie, potem na dziewczynki, które dalej tkwiły za mną.
Po chwili bez słowa wyszedł za szefową.

To było dziwne. Totalnie dziwne i podejrzane. Cały dzień zdawałam sobie pytania, byłam zdenerwowana i non stop miałam na oku dziewczynki, które siedziały ze mną w pokoju pielęgniarek.
Victoria wzięła na siebie moje obowiązki, więc przynajmniej to miałam z głowy. Ale to był chyba najmniejszy problem…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:46, 21 Paź 2008    Temat postu:

Ej ! Robisz z House wariata !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:25, 22 Paź 2008    Temat postu:

Jest może dziwne- ale jak dla mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Podoba mi się. Podoba mi się narracja, styl, podoba mi się akcja. Czekam na dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin