Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Failed [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:12, 25 Cze 2010    Temat postu: Failed [M]


Zweryfikowane przez autorkę

House rozmawia z Nolanem po "Epic Fail". Naprawdę lub tylko w swojej wyobraźni. Lub tylko w mojej

Tak, to jakby kontynuacja "Broken", a konkretnie - "Prepared". Są jakieś odnośniki do poprzedniego tekstu, więc można go czytnąć, by wyłapać pewne aluzje, ale oczywiście nie trzeba^^. Oczywiście polecam też cudowne tłumaczenie cudownej Nitki

In English again. But short. And easy, I think.
Enjoy!
Za wyłapanie błędów będę bardzo wdzięczna! I za wszelkie uwagi również

Dedykuję Nitce oraz Gehenn za to, że tak pięknie skomentowały poprzednią część, natychając mnie tym samym do napisania tej tu poniżej (chociaż czy to był taki dobry pomysł to się dopiero okaże ). Nitce oczywiście także za wspaniałe tłumaczenie

Ta część jest na pewno mniej fajna niż tamta, bo się pomysły wyeksploatowały już w "Prepared", ale musiałam...

UWAGA: W siódmym poście od góry, napisanym przez Gehenn, jest tłumaczenie Jej autorstwa! Polecam!





FAILED


And after all this time you’re still wrong, doctor Nolan.

Tell me, how did you figure that out? That the best way of fixing me is to keep me away from what I love the most?
You didn’t ask. Again. You don’t learn even from your own mistakes.

You’re a doctor, a psychiatrist. I guess you must like puzzles. And this was an easy one. Why didn’t you solve it?

Maybe because you’re still hiding in your castle. A sand castle like the one you were trying to build inside my head. But I’m not that naive. I never liked sandboxes, beaches, deserts and all the stuff like that. One gust of wind and you’re left with nothing.

OK, it’s not easy to admit it, but I’ll do it. I'll say it aloud. My pain is partly psychosomatic. But it’s not only about my mind needing to be kept engaged, not get bored. It’s far more.

Tell me, haven’t you noticed it? Really? Haven’t you talked to anyone from my team? Or Wilson? Or Cuddy? They know it, for sure.
You don't learn from your own mistakes, doctor Nolan.

Painkillers are just pills. You can take this one or that one. Switching from vicodin to ibuprofen wasn’t the worst part. The most difficult thing was not working in hospital.
And it’s not an obsession. A fixation. Any obsessive-compulsive disorder. As I said, it also isn't only about not being bored.
It’s called passion. Have you heard about it?
Where is your heart, doctor Nolan?
Oh, yes. You’ re just still hiding. You must have forgotten what the passion is.

You’re wrong, doctor Nolan. It wasn’t you who was trying to find out what’s wrong with me, it was me who was trying to find out what’s wrong with you.
I’m patient, I can wait. I can cook, play chess, watch TV and do the laundry for Wilson. Just to watch you loose. Just to see how wrong you are. How easy it is to deceive you. I’m not a regular patient. Beware of lunatics like me. They can easily demolish these high, thick walls of your fortress. And don’t think that keeping them in this prison with you is the best curing method.

Do you think I should go back to work? Oh, really? For me it's been obvious from the beginning. I guess for anyone would have been.

That day I was just simply kind of bored. I had enough. I thought you’d never find it out. Taking vicodin might have been something exciting. You know, I like drugs. But it might have been something interesting for you too. A patient who failed. And for me – a doctor who failed. Yes - you, not me. But I was that nice. I chose a lighter version. I solved my team’s case. And I served my head up on a plate and gave it to you. I was that nice.
Did you really think it was your idea?
No, it wasn’t. You were wrong, doctor Nolan.

Now let me admit something else.
It was a real pleasure to watch your castle being destroyed by a wind of disappointment and waves of reality.

But don’t give up, doctor Nolan. It’s just life. Nothing important.
Haven’t you chopped off your head yet?
Do it.
It may turn out to be really helpful.



____________________

Pytanie specjalne do Gehenn: czy widzisz zdanie żywcem wyjęte z piosenki Placebo? Wiem, to trochę perfidne, ale tak idealnie pasowało


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 3:03, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JiKa30
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 5276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:16, 25 Cze 2010    Temat postu:

Rezerwuję. Myślę, że sobie poradzę.


E: Gehenn, dobra kobieto! Wielkie dzięki za tłumaczenie, jakoś nie miałam do tego nastroju.

*idzie czytać*


Cytat:
Powiedz mi, jak do tego doszedłeś? Że najlepszym sposobem na wyleczenie mnie jest trzymanie z dala tego, co kocham najbardziej?

Jej. To. Jest. Piękne.
Cytat:
Może dlatego, że nadal chowasz się w swoim zamku. Takim z piasku, jak ten, który próbowałeś zbudować w mojej głowie. Ale nie jestem naiwny. Nigdy nie lubiłem piaskownic, plaż, pustyń ani niczego takiego. Jeden podmuch wiatru i pozostajesz z niczym.

Świetna porównanie.
Cytat:
To się nazywa pasja. Słyszałeś o tym?
Gdzie jest twoje serce, doktorze Nolan?
Och, tak. Ty po prostu nadal się ukrywasz. Musiałeś już zapomnieć, czym jest pasja.

Właśnie. Gdzie jest twoje serce, Nolan? Widocznie je zgubił.
Cytat:
Mogę gotować, grać w szachy, oglądać telewizję i robić pranie dla Wilsona. Tylko po to, żeby patrzeć jak przegrywasz. Tylko po to, żeby widzieć, jak bardzo się mylisz. Jak łatwo cię oszukać. Nie jestem stabilnym pacjentem. Strzeż się wariatów mojego pokroju. Oni mogą z prostotą zdemolować te wysokie, grube ściany twojej fortecy. I nie myśl, że trzymanie ich w tym więzieniu z tobą jest najlepszą metodą leczenia.

Kwestia o robieniu prania dla Wilsona mnie rozwaliła. ^^
Cytat:
Zaserwowałem moją głowę na talerzu i przyniosłem ci ją. Taki byłem miły.
Naprawdę myślisz, że to był twój pomysł?
Nie, nie był. Myliłeś się, doktorze Nolan.

Cytat:
Oglądanie twojego zamku niszczonego przez wiatr zawodu i fale rzeczywistości było prawdziwą przyjemnością.

Taki House'owe fragmenty. Genialne.
Cytat:
le nie poddawaj się, doktorze Nolan. To tylko życie. Nic ważnego.
Nie ściąłeś jeszcze swojej głowy?
Zrób to.
Może się okazać naprawdę przydatne.

Och, tak. To będzie przydatne. To tylko życie. Nic ważnego.

Znowu jestem oczarowana. I chyba znowu zakoszę coś do podpisu. Mogę, prawda? Będzie ładnie komponowało się z fragmentem z Gorzkiego smaku wina.

Pozdrawiam,
Jika


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JiKa30 dnia Sob 20:38, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:30, 25 Cze 2010    Temat postu:

Kobieto, ależ jesteś szybka! Bardzo mi miło
Spróbuj, nie jest trudne. Na Szekspira to ja raczej nie wyglądam

Miłego czytania! (O ile to możliwe )

Ściskam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:06, 25 Cze 2010    Temat postu:

Czerwono-Zielona masz dziewczyno talent, aż sobie całość przetłumaczyłam na polski, żeby później ułatwić sobie pisanie komentarza, ale pozwoliło mi to tez spojrzeć inaczej na tekst, wiec oficjalnie klepie sobie miejsce, a komentarz pojawi się jeszcze tej nocy.

Edit:
Bardzo dobrze napisane i mam tu na myśli dobór slow i poprawnosc. Musze jednak przyznać, ze podczas tłumaczenia znalazłam kilka slow, które można było dwojako przetłumaczyć, a precyzując nie byłam pewna, które znaczenie tudzież synonim danego słowa bardziej pasuje do tekstu, ale to tylko taka moja dygresja.

Wcześniej czytałam Prepared jak również wymieniałam z Nitka poglądy na jego temat, kiedy go tłumaczyła. Failed jest jego kontynuacja, ale jednocześnie posiada tez zupełnie inny wydźwięk, klimat czy jak to nazwać.

Ciągle nie wiem, jak odbierać ten tekst, bo nie mogę jednoznacznie określić jakie uczucie ma dominująca role u Housa. Z jednej strony widzę w tym monologu zal i rozczarowanie Housa Nolanem i jego metodami, ale z drugiej strony mam tez wrażenie, ze House jest zły i troszkę sobie kpi z Nolana.
Najbardziej bliskie prawdy chyba będzie uznanie, ze House czul jednocześnie wszystkie te uczucia. Był rozczarowany tym, ze Nolan nie był w stanie rozwikłać, a może zrozumieć jego osoby, pomoc mu, uleczyć. Ewentualna złość Housa tez jest uzasadniona, bo Nolan okazuje się ślepcem, który nie ma pojęcia co robi, nie naprowadza pacjenta na właściwą drogę, jego metody bardziej przypominają zabawę polegającą na co się stanie jak zrobisz krok w ta stronę. Nolan po części okazuje się niekompetentny, za dużą role przywiązuje do uzależnienia vicodinem, a za małą do tego co jest przyczyna jego nadużywania. Inna zupełnie sprawa jest, ze Nolan nie może jasno określić tego kiedy vicodnin jest środkiem na ból nogi, a kiedy służy jako uśmierzać psychicznego bólu Housa.
Podoba mi się to, ze tym tekstem pokazujesz, ze miłość jaka House darzy medycynę, nie jest wynikiem obsesji czy chęci kontrolowania czegoś, może po części tak jest, ale przeważającą role odgrywa pasja, prawdziwa miłość, którą darzy ta dziedzinę.
Ciekawie pokazane jest to, ze Nolan nie może uleczyć Housa, bo sam nie jest wstanie wyjść poza ten obszar, który sam sobie z góry nakreślił, zarówno w stosunku do swojej jak i do osoby Housa.
Ciesze się, ze mam wielka przyjemność czytania takich prac. Zarówno Prepared jak i Failed jasno dają do zrozumienia, ze pobyt w szpitalu nie przyniósł żadnej zmiany, poza zamiana środka przeciwbólowego i tym, ze House na chwile zechciał pokazać bardziej ludzka stronę swojej osobowości, a jeśli się mylę, to po prostu dal Nolanowi tego czego ten chciał, idealnie manipulując psychiatra.
Jedno jest pewne, ze relacje House/Nolan to bardzo interesujący watek choć nie mowie, ze najlepiej poprowadzony.

Bardzo podobają mi się te powtórzenia, a raczej podobnie brzmiące uwagi Housa na temat nie omylności Nolana.

Cytat:
And after all this time you’re still wrong, doctor Nolan.
(...)
You don't learn from your own mistakes, doctor Nolan.


Cóż mogę jeszcze dodać, ze bardzo mi się podobało, ze masz wspaniały styl pisania i dodatkowo w dwóch językach.
Z tego co wiem, nie obejrzałaś jeszcze całego szóstego sezonu, dlatego myślę, ze najlepiej będzie zakończyć tutaj ten komentarz, będący tez własną refleksja na temat Broken, żeby ewentualnie nie spoilerowac kolejnych odcinków

Zastanawia mnie tylko czy ten tekst jest tym co czujesz po Broken czy może po prostu zwykłą fikcja literacka i chęcią napisania czegoś takiego, nie koniecznie zgadzając się z taka wersja?

Zycze tobie i jednoczesnie sobie, wiecej takich dziel.
pozdrawiam, mazel

edit:
Tak, naprawdę to przetłumaczyłam
Widzę owe zmiany, ale zgadzam się, ze nie wpływają one jakoś specjalnie na całość, ale tez sobie poprawie w tłumaczeniu, którego zresztą nie miałam zamiaru umieszczać w komentarzu, niech inni czytelnicy również maja zabawę pomijając szczegół, ze nawet nie jestem pewna czy pokrywa się ono z tym jak ty to widzisz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Sob 0:38, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:20, 25 Cze 2010    Temat postu:

Mazel, to co tu napisałaś już mi wystarczy za komentarz
Nawet ja sobie tego nie przetłumaczyłam!
Matko, naprawdę przetłumaczyłaś ten tekst na polski??? Jesteś niesamowita

Gdybyś czytała ponownie - nie zdziw się, są trzy nieduże poprawki - jedna kosmetyczna, druga sentymentalna, a trzecia - nawiązująca do poprzedniej "części" Ale zapewniam, że zasadniczo na całość nie wpływają I są naprawdę minimalne.

Oczywiście, jak zawsze, będę zaszczycona, mogąc przeczytać Twój komentarz...


E:
Mazel!
Dziękuję przeogromnie za Twój jak zawsze cudowny, wyczerpujący komentarz... Móc czytać takie komentarze do swoich prac to najwyższa przyjemność i prawdziwy zaszczyt...

Cytat:
Wcześniej czytałam Prepared jak również wymieniałam z Nitka poglądy na jego temat, kiedy go tłumaczyła

Jejku... Rozmawiałyście o "Prepared"...? Znów czuję się zaszczycona... Dziękuję, że przeczytałaś i tamtego tforka, miło mi jest bardzo...

Cytat:
Z jednej strony widzę w tym monologu zal i rozczarowanie Housa Nolanem i jego metodami, ale z drugiej strony mam tez wrażenie, ze House jest zły i troszkę sobie kpi z Nolana.

No to zasadniczo bardzo dobre wrażenie odnosisz Bo ja też odczuwam żal i rozczarowanie w stosunku do scenarzystów, jak również jestem na nich zła i troszeczkę sobie z nich kpię
A poza tym to była dzika frajda wcielać się w takiego złośliwego, cynicznego House'a, hihi...

Cytat:
Zastanawia mnie tylko czy ten tekst jest tym co czujesz po Broken czy może po prostu zwykłą fikcja literacka i chęcią napisania czegoś takiego, nie koniecznie zgadzając się z taka wersja?

No tak, tu mnie trochę rozgryzłaś... Bo gdzieś w środku ja sama się z taką wersją do końca nie zgadzam. Założenie w punkcie wyjściowym było jednak takie - nie podobało mi się to, co pokazali w "Broken" - pseudo-psychoterapia i cudownie odmieniony House oraz wszyscy dookoła. Nie, to mi zdecydowanie nie "grało". I to, co pokazałam w "Prepared" - ten brak logiki - Nolan nie zapytał o Wilsona, o Stacy, o pracę... Jeśli nie House'a, to chociaż jego przyjaciół i współpracowników. Cała ta teoria dotycząca house'owej psychiki i wynikająca z niej terapia wydała mi się naciągana, nienaturalna... Choć spowodowała pokazanie kilku ciekawych momentów, kilku ciekawych house'owych twarzy... Ale była w moim odczuciu jednak jakimś przekłamaniem. Jakby scenarzyści zapomnieli o wszystkich poprzednich sezonach.. W kolejnych po "Broken" odcinkach sytuacja nieco się poprawiała. W sumie oczekiwałam, że wydarzenia końca czwartego i całego piątego sezonu jakoś na House'a wpłyną, i nawet-nawet - abstrahując od "Broken" - udało im się to pokazać (no dobra, obejrzałam dopiero "The Tyrant", więc za dużo powiedzieć nie mogę, ale przez te dwa odcinki coś tam jednak zobaczyłam i spodobało mi się to, co zrobili z Housem, jakoś tak umiejętnie wyważyli proporcje pomiędzy Housem "starym" i "nowym"). Jednakże - z całą moją dla Nolana sympatią - scenarzystom w pomyśle terapii głoównego bohatera coś się wg mnie poplątało, co można było również w "Epic Fail" zaobserwować. Rozumiem, że musieli jakoś "udramatyzować" wydarzenia, najpierw House'a z PPTH "wyrzucając", a potem znajdując sposób, by go tam z powrotem zatrudnić... Jednakże absurd wątku z niedostrzegającym oczywistych oczywistości Nolanem wydał mi się już lekko absurdalny... Dlatego znów poczułam potrzebę "ujawnienia" tych nieco dziwiących mnie aspektów wątku pana psychiatry i tak powstała powyższa miniaturka. Czyli ogólne założenie, że House jest w relacji ze swoim terapeutą dziwnie niehuse'owy (stąd ten pomysł na jego grę poozorów, zabawę z Nolanem w kotka i myszkę), jak i to, że Nolan wydaje się być - delikatnie rzecz ujmując - niezorientowany zarówno w swoim zawodzie, jak i w sytuacji swojego pacjenta - te dwa założenia całkowicie pokrywają się z moimi odczuciami. Natomiast osobiście nie byłabym w stosunku do doktora Nolana aż tak zlośliwa Bo ogólnie, jako człowiek, robi na mnie dobre wrażenie, ma w sobie taki fajny spokój, ciepło, cierpliwość, i wbrew temu, co napisałam wyżej - mądrość... Może po prostu tylko z Housem mu nie wyszło...? To w końcu dość specyficzny pacjent... Podobnie z moją wersją znajomości z Lydią z "Prepered" - może coś w tym jest, ale ja widzę między nimi również jakieś prawdziwe, dobre uczucie... Być może coś w środku House'a tak właśnie jak naisałam w "Prepared" pomyślało, ale musiało to być nieuświadomione, a nie - wyrachowane... Także częściowo to jest fikcja literacka, choć ogólne założenia pokrywają się z moją osobistą oceną. W trakcie pisania granica pomiędzy trzeźwym spojrzeniem a chęcią zbudowania odpowiedniego nastroju gdzieś się zaciera, człowiek po prostu daje się ponieść emocjom i wizji i pisze coś, co jest już w zasadzie trudno uchwytne, co wymyka się jasnej kategoryzacji... Poza tym ja się naprawdę "wczułam" w złośliwego, pełnego ironii i cynizmu House'a i w jakiś dziwny sposób pozwoliło mi to wyładować tę - już nie wiem czy moją czy jego - frustrację.... I tak jak napisałam wyżej - sprawiło mi to jakąś dziką frajdę... Może miałam też taką house'ową chęć napisania czegoś na przekór wszystkiemu i wszystkim....? Ja sama często tak chcę, a chyba nie potrafię... Także tu miałam okazję. Aż szkoda by mi było, gdybym miala już więcej takiej rozmowy z Nolanem nie przeprowadzić...

Dziękuję, że nie zaspojlerowałaś dalszych wypadków sezonu szóstego! Bardzo Ci jestem za to wdzięczna

Cytat:
Podoba mi się to, ze tym tekstem pokazujesz, ze miłość jaka House darzy medycynę, nie jest wynikiem obsesji czy chęci kontrolowania czegoś, może po części tak jest, ale przeważającą role odgrywa pasja, prawdziwa miłość, którą darzy ta dziedzinę.

O, i tu wracamy do mojego napisanego powyżej, przydlugiego wywodu... Cieszę się, że Ci się ta wizja podoba, choć muszę przyznać, że to jest właśnie kolejny punkt, z którym ja osobiście do końca się nie zgadzam. To jest punkt widzenia House'a. Być może prawdziwy. Po części chyba na pewno tak. Taki nieco romantyczny i podniosły, ale ujmujący i piękny. Natomiast trochę chyba jakiegoś ukrywania się przed światem za medycyną ja u House'a widzę. To jest rodzaj uzależnienia. Nieszkodiwy. I w zasadzie konieczny. Ale House się oczywiście do tego nie przyzna. Dlatego Nolanowi mówi tylko o pasji. Poza tym chce mu pokazać, że to nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek psychologicznym podejściem, chce się odciąć od "obszaru zaintetresowań" Nolana, zniechęcić go do dalszych poszukiwań w tym kierunku, bo wie, że coś "na rzeczy" jest. Natomiast House rację ma w jednym - żadna terapia nie jest konieczna, bo medycyna sama w sobie dla House'a jest terapią. On porzebuje jej, a ona - jego. I zbędne są tu wszelkie pseudo-teorie psychiatryczne. O. No to się rozpisałam...

Cytat:
Ciekawie pokazane jest to, ze Nolan nie może uleczyć Housa, bo sam nie jest wstanie wyjść poza ten obszar, który sam sobie z góry nakreślił, zarówno w stosunku do swojej jak i do osoby Housa.

Jak ja uwielbiam czytać komentrze. Bo dowiaduję się z nich tego, co to ja miałam na myśli. Genialna sprawa. Naprawdę.

Cytat:
Zarówno Prepared jak i Failed jasno dają do zrozumienia, ze pobyt w szpitalu nie przyniósł żadnej zmiany, poza zamiana środka przeciwbólowego i tym, ze House na chwile zechciał pokazać bardziej ludzka stronę swojej osobowości, a jeśli się mylę, to po prostu dal Nolanowi tego czego ten chciał, idealnie manipulując psychiatra.

Świetnie odczytałaś zawartość tych dwóch prac. Przy czym, akurat w tym punkcie też się sama ze sobą nie do końc zgadzam. To była taka kusząca wizja - to by było takie typowo house'owe. Poddałam się pokusie i ją opisałam. Czy tak było naprawdę - nie wiemy. Ja wierzę, że House'a trochę ostatnie wydarzenia zmieniły, choć nie aż tak bardzo, jak może się to wydawać... Bardziej znaczące było to, co wydarzyło się w finale sezonu czwartego, potem "zniknięcie" na jakiś czas Wilsona, śmierć ojca, to, co się działo między nim a Cuddy, śmierć Kutnera, halucynacje... W szpitalu - skok Freedom Mastera. Ale w odmieniającą moc pogawędek z Nolanem nie wierzę. Choć czasem wyglądają bardzo ładnie i wręcz sugestywnie. No ale coś nie mogę... Tak więc, jak napisałam wyżej - trochę tu opisów ode mnie, a trochę - zabawy konwencją... To taka moja własna alternatywna wersja wydarzeń, choć znając House'a - wcale nie nierealna. Cieszę się, że udało mi się coś ciekawego na jej kanwie stworzyć. W zasadzie nie myślałam, że aż tyle będzie mi dane w tej pracy zawrzeć, bo sądziłam, że rozwijam tylko jedno bardzo proste zdanie: "Nolan nie zauważył najprostszych faktów, przecież to jasne, że House musi pracować, scenarzyści sobie z nas jaja zrobili" Fajnie, że udało się to w miarę sensownie rozwinąć.

Cytat:
masz wspaniały styl pisania i dodatkowo w dwóch językach.

Ach, i znów mnie rozpieszczasz! Nie ukrywam, że w języku angielskim coś mnie kręci i bardzo chciałabym umieć się w nim dobrze wysławiać, także cieszy mnie to, co piszesz, przeokrutnie. Oczywiście w języku polskim też chcę się dobrze wysławiać, więc cieszę się przeokrutnie razy dwa

Mazelku kochany, bardzo, bardzo gorąco dziękuję Ci za te wszystkie tak bardzo budujące słowa oraz za to, że podzieliłaś się ze mną swoimi refleksjami. To wszystko jest dla mnie niezwykle ważne.

Pozwól, że raz jeszcze wyrażę zachwyt tym, ze przetłumaczyłaś tę miniaturkę na własny użytek... I pytanie takie w związku z tym miałabym... Czy nie zechciałabyć pozwolić mi zapoznać się z tym tłumaczeniem...? Bom strasznie go ciekawa! Oczywiście zrozumiem absolutnie, jeśli nie będziesz chciała nikomu go pokazywać, ale wiedz, że z przyjemnością bym się z Twoją wersją zapoznała...

Dziękuję ogromnie raz jeszcze i ściskam

Czerwono-Zielona


Edit do edita
Napisałaś, że znalazłaś słowa, które stanowiły w tłumaczeiu pewną trudność... Z zasadzie to już problem tłumacza, a nie autora (ach, chyba udzieliła mi się house'owa zlośliwość Wybacz, proszę ) Ale jestem bardzo ciekawa, które to słowa... Sądziłam, że używałam dość prostych sformułowań, naprawdę, nie szalałam ze słownikiem. Zapewniam, że nie chciałam celowo uprzykrzyć Czytającemu życia ... Czy mogłabyś mi napisać które to były slowa? Ciekawi mnie to ze strony językowej, a poza tym mogłabym Ci pomóc rozwiać ewentualne wątpliwości. Chociaż przecież w tłumaczeniu też zawiera się element interpretacji - wybieramy tę właśnie wersję danego słowa, która nam bardziej odpowiada i wg nas lepiej oddaje oryginał... Choć wiem, jakie to może być trudne... Takze oczywiście chętnie zdradzę, "co autor miał na myśli"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Sob 10:48, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
InvisibleCone
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2010
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:50, 26 Cze 2010    Temat postu:

Klepię.
Mam nadzieję, że dam sobie radę z tłumaczeniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:56, 26 Cze 2010    Temat postu:

Klep, klep, czuję się zaszczycona

Próbuj! Na moje tłumaczenie nie ma co liczyć I to nie wynika z mojej złośliwości, tylko jakiegoś wewnętrznego oporu przed tłumaczeniem własnych tekstów....
Chyba, że może ktoś inny się zlituje...? Zapraszam chętnych!

A jeśli nikt się nie znajdzie, to w razie ewentualnych problemów polecam ling.pl i diki.pl (Ten drugi mówi )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Sob 10:59, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:18, 26 Cze 2010    Temat postu:

WIDZĘ! Widzę! *kocha* Ale nie zauważyłabym, gdybyś mi nie powiedziała. Chociaż przyznam, że coś mi świtało wcześniej ;3 I served my head up on a plate, piosenka "Every you, every me".

(Od razu proszę o wybaczenie za to, co zamierzam zrobić, jeśli pomysł ci się nie spodoba, oczywiście zedytuję wiadomość.)

Naprawdę lubię twojego angielskiego wena. On narzuca ci ten niepowtarzalny styl, o którym tyle pisałam - ten monolog, który House wypowiada z taką pasją i mściwie, tak nieubłaganie, dobijając każdym słowem. Ten tekst jest inny niż "Prepared". Ten pierwszy był monologiem, miał zadać policzek Nolanowi, ale kręcił się wokół czegoś innego. Ten tutaj ma pokazać, że chociaż dla innych ktoś może się wydawać przegrany, sam wie, że wygrał, że zdał. Że mu się udało. Nie w walce z nałogiem, ale z prawdziwym wrogiem - z tym, który stara się mu wmówić coś fałszywego, coś, w co nie wierzy i nie chce wierzyć. Bo House chyba miał taki stosunek do Nolana. A ma na pewno w twoich fikach o ich relacjach. Ogólnie, niesamowite jest to, że piszesz fiki o "związku" Nolana i House'a. O tym, jak ten pierwszy leczył tego drugiego. Jak go w pewnym sensie nienawidził. Ja to widziałam zupełnie inaczej i świetne jest to, że przedstawiłaś mi swoją wersję, a ja w nią uwierzyłam.

Cytat:
I never liked sandboxes, beaches, deserts and all the stuff like that. One gust of wind and you’re left with nothing.

Kocham ten fragment. Wszystkie dotyczące zamku z piasku Nolana, jego chowania się są wspaniałe, ale ten... och. Jest taki dobitny.

Cytat:
It was a real pleasure to watch your castle being destroyed by a wind of disappointment and waves of reality.

I ten. Po prostu niesamowity. Zachwyca mnie. Bardzo. A jeszcze wyobrażając sobie go w ustach House'a, cudo. Cudocudocudocudo.

Koniec podoba mi się ogromnie. Można go wielorako rozumieć. Bo co to znaczy - czy odciąłeś już sobie głowę? Czy przestałeś myśleć? Czy uprzedziłeś innych? Czy zacząłeś myśleć inaczej? Czy otworzyłeś się na inne myślenie? A może - czy nie zabiłeś się jeszcze? To rzuca różne spojrzenia na ostatnie zdanie. Co może okazać się pomocne? Inne myślenie - oczywiście, to zawsze pomaga. Uprzedzenie innych - nawiązuje do "Prepared". Zabicie się - ucieczka może okazać się naprawdę pomocna?

Podoba mi się pokazanie, że dla House'a najważniejsza jest medycyna i że to ją kochał najbardziej. To bardzo rzadki pogląd wśród dzisiejszych fikopisarzy, a ty odważnie wychodzisz naprzeciw shipom i mówisz "nie, on najbardziej kochał medycynę, to była jego pasja". Bo żadna kobieta nigdy nie była jego pasją, czy fascynacją, przynajmniej dla mnie. To medycyna była najlepszą kochanką, najbardziej satysfakcjonowała.

A więc myślisz, że jednak wziął vicodin. Że rozwiązał przypadek pod jego wpływem. Że przegrał, ale wygrał. To też chyba nie jest popularny pogląd. Ale i tak mi się bardzo podoba. I to monotonne powtarzanie 'byłeś w błędzie', 'nie uczysz się nawet na własnych błędach' - niesamowicie klimatyczne i dobitne. Cudne.

A teraz przechodząc do mojego pomysłu - myślę, że najlepszą interpretacją tekstu będzie jego przetłumaczenie. Przez każdego, kto by chciał - ja na przykład bardzo. Myślę, że w każdym znajdzie się coś innego, w końcu zdania są inne, bo każdy rozumie tekst inaczej. Uważam, że to byłoby ciekawe nie tylko dla ciebie, Czerwono-Zielona, ale również dla innych czytelników. Wstawiam więc swoje tłumaczenie i czekam na inne, oczywiście za zgodą autorki.



Przegrany

I po całym tym czasie nadal się mylisz, doktorze Nolan.

Powiedz mi, jak do tego doszedłeś? Że najlepszym sposobem na wyleczenie mnie jest trzymanie z dala tego, co kocham najbardziej?
Nie pytałeś. Znowu. Nie uczysz się nawet na własnych błędach.

Jesteś lekarzem, psychiatrą. Zgaduję, że musisz lubić zagadki. A ta była łatwa. Dlaczego jej nie rozwiązałeś?

Może dlatego, że nadal chowasz się w swoim zamku. Takim z piasku, jak ten, który próbowałeś zbudować w mojej głowie. Ale nie jestem naiwny. Nigdy nie lubiłem piaskownic, plaż, pustyń ani niczego takiego. Jeden podmuch wiatru i pozostajesz z niczym.

W porządku, niełatwo mi się przyznać, ale zrobię to. Powiem na głos. Mój ból jest w pewnej części psychosomatyczny. Ale nie chodzi tu tylko o potrzebę, aby mój umysł był ciągle zajęty, nieznudzony. Chodzi o wiele więcej.

Powiedz mi, niczego nie zauważyłeś? Naprawdę? Nie rozmawiałeś z nikim z mojego zespołu? Z Wilsonem? Cuddy? Oni to wiedzą, na pewno.
Nie uczysz się na własnych błędach, doktorze Nolan.

Tabletki przeciwbólowe to tylko pigułki. Możesz wziąć tę lub tamtą. Przerzucenie się z vicodinu na ibuprofen nie było najgorsze. Najtrudniejszą rzeczą było zerwanie ze szpitalem.
To nie jest obsesja. Ani nawyk. Żadne obsesyjno-nałogowe zaburzenie. Jak powiedziałem, nie chodzi też o nie bycie znudzonym.
To się nazywa pasja. Słyszałeś o tym?
Gdzie jest twoje serce, doktorze Nolan?
Och, tak. Ty po prostu nadal się ukrywasz. Musiałeś już zapomnieć, czym jest pasja.

Mylisz się, doktorze Nolan. To nie ty próbowałeś dowiedzieć się, co mi jest, to ja próbowałem odkryć, co dolega tobie.
Jestem pacjentem, mogę poczekać. Mogę gotować, grać w szachy, oglądać telewizję i robić pranie dla Wilsona. Tylko po to, żeby patrzeć jak przegrywasz. Tylko po to, żeby widzieć, jak bardzo się mylisz. Jak łatwo cię oszukać. Nie jestem stabilnym pacjentem. Strzeż się wariatów mojego pokroju. Oni mogą z prostotą zdemolować te wysokie, grube ściany twojej fortecy. I nie myśl, że trzymanie ich w tym więzieniu z tobą jest najlepszą metodą leczenia.

Myślisz, że powinienem wrócić do pracy? Och, naprawdę? Dla mnie to było od początku oczywiste, myślę, że byłoby dla każdego.

Tego dnia byłem po prostu znudzony. Miałem dość. Myślałem, że już nigdy się nie domyślisz. Wzięcie vicodinu mogło być czymś ekscytującym. Wiesz, lubię leki*. Ale mogło być czymś interesującym również dla ciebie. Pacjent, który przegrał. A dla mnie – lekarz, który oblał. Tak – ty, nie ja. Ale byłem miły. Wybrałem jaśniejszą wersję. Rozwiązałem przypadek mojego zespołu. Zaserwowałem moją głowę na talerzu i przyniosłem ci ją. Taki byłem miły.
Naprawdę myślisz, że to był twój pomysł?
Nie, nie był. Myliłeś się, doktorze Nolan.

Teraz pozwól mi przyznać się do czegoś jeszcze.
Oglądanie twojego zamku niszczonego przez wiatr zawodu i fale rzeczywistości było prawdziwą przyjemnością.

Ale nie poddawaj się, doktorze Nolan. To tylko życie. Nic ważnego.
Nie ściąłeś jeszcze swojej głowy?
Zrób to.
Może się okazać naprawdę przydatne.

*zauważyłam, że jest 'I like', a nie 'like' xd

Pozdrawiam,
G.

e: Dzięki temu mogą wyjść też błędy w interpretacji związane z nieznajomością jakiejś angielskiej metafory (na przykład kiedyś ktoś tłumaczył tekst Placebo i słowo 'dragon' przetłumaczył na 'smok', a nie na to, o co chodziło naprawdę, czyli coś związanego z narkotykami -już nie pamiętam, o co dokładnie chodziło-).
No i dziękuję za dedykację


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Sob 19:24, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:16, 26 Cze 2010    Temat postu:

Tak wiec dobrze rozszyfrowałam to, ze ten fik jest po części twoja refleksja na temat Broken, a po części jest to zabieg przedstawienia tego w takiej formie.
Mnie również bardzo raziło, ze cala ta terapia Housa została przeprowadzona bardzo pobieżnie, a nawet ośmielę się powiedzieć, ze płytko. Zawsze uważałam, a troszkę interesuje się psychologia, ze taka terapia ma na celu głębszą analizę tego co wydarzyło się w życiu pacjenta, resumując całość jego życia lub jego najważniejsze fragmenty tudzież zdarzenia. Uważam, ze w Broken skupiono sie tylko na vicodinie i halucynacjach z Amber, nie biorąc pod uwagę lub spychając na margines jego nieudany związek ze Stacy i pojawiające się kalectwo, które są znaczącymi etapami w jego życiu jak również, to jakie relacje łącza go z Cuddy i jakie łączyły ich w przeszłości. Jakby nie patrzeć Stacy i kalectwo wpłynęły na jego życie, tak samo ważne jest to, dlaczego halucynacje o seksie z Cuddy pojawiają się w takim momencie i jak ma się to do ich wspólnej przeszłości. Uważam, ze te watki powinny być poruszone w Broken, a niestety nie były lub zostały zminimalizowane.

Cytat:
Bo żadna kobieta nigdy nie była jego pasją, czy fascynacją, przynajmniej dla mnie. To medycyna była najlepszą kochanką, najbardziej satysfakcjonowała.


Gehnn pięknie to ujęłaś, podpisuje się pod tym obiema rękoma.

Może odbiegnę teraz troszkę od tematu, ale pewna sprawa, a raczej sposób patrzenia na nią, który mnie nurtuje. Chodzi mi o szczęście. Wiem, ze ogólnie się uważa, ze aby zaznać tego uczucia, każdy potrzebuje kogoś z kim będzie mógł je dzielić, ale może House jest tym wyjątkiem potwierdzającym regule. Może on do szczęścia nie potrzebuje drugiej osoby i mam tu na myśli związek z kobieta, bo zawsze miał Wilsona i samo w sobie jest to pewnym związkiem przyjacielskim, bo przyjacielskim, ale związkiem. Ale tutaj tez nie do końca się sama ze sobą zgodzę, bo House potrzebuje Wilsona, lubi go. Wilson jest jego przyjacielem, kimś kto zawsze jest, był i będzie. Ale to tylko przyjaźń nie miłość. Może House właśnie jest tym wyjątkiem, który nie potrzebuje miłości drugiego człowieka i nikogo nią nie darzy, a jedyna miłością w jego życiu jest medycyna i jeszcze muzyka, ale w tej kolejności. Wybacz ta dygresje, ale jak czytam twoje tfory, to zawsze nachodzi nie na dziwne myślenie.

Moje tłumaczenie wysłałam ci na pw. Sama zobaczysz, ze prawie idealnie pokrywa się z tym gehnn. Moja opinia, jej chyba jest bardziej trafne, ale to oczywiście pozostaje kwestia gustu.

Pozdrawiam, mazel

edit:
Wszystkie trzy lubimy Placebo czy moze, to sie laczyc z naszym pociągiem do psychologiczno-filozoficznych tekstów?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Sob 21:21, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:05, 27 Cze 2010    Temat postu:

Na początek - dzięki tłumaczeniu Mazel zauważyłam, że zrobilam idiotyczny błąd... Gehenn przetłumaczyła intuicyjnie tak, jak ja to sobie zakładałam, ale Mazel przetłumaczyła to faktycznie widniejące tam słowo i... O matko. Otóż zamiast "beware" napisałam "be aware" (...of lunatics like me). To zdanie też w zasadzie ma sens: Miej świadomość istnienia wariatów takich jak ja. Jednak ja, pisząc, miałam na myśli Strzeż się.... No i jak myślicie - która wersja jest lepsza? Bo niechcący wyszło coś, co chyba też jest całkiem logiczne
Póki co zmienię na "beware"...

Gehenn napisał:
myślę, że najlepszą interpretacją tekstu będzie jego przetłumaczenie. Przez każdego, kto by chciał

Świetny pomysł! Podpisuję się pod nim obiema rękoma!
Choć oczywiście z mojej strony jest to nieco narcystyczne, ale będzie to dla mnie naprawdę przemile wyróżnienie... A dla Czytelników - okazja, by porównać teksty... Także - zapraszam!


JiKa - cieszę się razem z Tobą, że Gehenn przetłumaczyła
Dziękuję Ci ślicznie za wszystkie Twoje, tak bardzo mnie uskrzydlające, wyrazy zachwytu

W sumie nie zawsze tylko oto w fikach chodzi, ale gdy w kometarzu pojawia się przymiotnik "house'owe", to moje serducho raduje się ogromnie

Cytat:
Kwestia o robieniu prania dla Wilsona mnie rozwaliła. ^^

Przyznam nieskromnie, że też ją lubię I widzę od razu House'a z tym koszem pełnym ubrań:
Wilson: Czy to moje pranie?
House: Nie miałeś już czystych skarpetek żeby mi pożyczać. Za to bielizny mamy jeszcze mnóstwo.

Do podpisu...? Jiczka, znów sprawiasz, że się rumienię... Będzie mi niezmiernie miło. Bierz śmiało, zapewniam, że nie będę Cię ścigać za pogwałcenie praw autorskich

Bardzo, bardzo Ci dziękuję!
Ściskam mocno



Gehenn
[W tym momencie, tuż po wystukaniu Twojego nicka, usłyszałam w telewizji, że na Heineken Open'er Festival wystąpi w tym roku Alison Mosshart
Wybierasz się...?
E: Przed chwilą przeczytałam, że ona jest w The Dead Weather... I zaśpiewała w Meds... O The Kills też przecież słyszałam... Matko, jak ja mogę być taką ignorantką...? Jak skończę pisać, lecę posłuchac... ]

Dalsza część posta też zaczyna się muzycznie - cieszę, się że "rozwiązałaś zagadkę" I jednocześnie cieszę się, że nie zauważyłaś tego zdania od razu... Bo ja miałam takie poczucie, jakby nad tym zdaniem wielkimi czerwonymi literami było napisane: ukradła z piosenki Placebo!

Gehenn, super zrobiłaś, że fika przetłumaczyłaś i owo tłumaczenie tu zamieściiłaś! (Nie czuję, że rymuję, ha ha ). Przecież nie każdy musi lubić angielski tak jak ja... A ja - jak napisałam wyżej - nie umiem jakoś przetłumaczyć własnego tekstu... Moje spostrzezenia prześlę Ci na PW (ale lojalnie ostrzegam, że najwcześniej dopiero pojutrze ).
Dziękuję Ci bardzo za przetłumaczenie! I czuję się zaszczycona, że zechciałaś to zrobić...

Cytat:
Naprawdę lubię twojego angielskiego wena

Przekażę mu, na pewno się ucieszy
I ja też się oczywiście bardzo cieszę... Ciekawa jestem, czy gdybym pisała o czymś innym, czy wtedy też "złapałabym" podobny styl... Być może. Ale sadzę, że on jest jednak w dużym stopniu związany z tematyką fika. Nie wiem, czy po "The Tyrant" Nolan się jeszcze w serialu pojawia, ale jeśli tak, to będę próbowała coś jeszcze z tego wena wycisnąć Myślę też, że mój angielski styl wynika po prostu z niezbyt dobrej tego języka znajomości

Cytat:
Ten tutaj [fik] ma pokazać, że chociaż dla innych ktoś może się wydawać przegrany, sam wie, że wygrał, że zdał. Że mu się udało. Nie w walce z nałogiem, ale z prawdziwym wrogiem - z tym, który stara się mu wmówić coś fałszywego, coś, w co nie wierzy i nie chce wierzyć

Świetnie to zinterpretowałaś i ujęłaś... Jak to zwykle bywa, o tym, co to ja miałam na myśli, dowiaduję się z komentarzy... KOCHAM CZYTAĆ KOMENTARZE, BARDZO WAM WSZYSTKIM ZA NIE DZIĘKUJĘ!
A wracając do powyższego cytatu... Masz rację, że to tak wygląda, dopiero Ty mi to uświadomiłaś... Przecież House ponad wszystko ceni sobie prawdę. Więc ktoś, kto przed nią ucieka, kto próbuje i jego wciągnąć w świat fałszu, z pewnością zasługuje na pogardę...

Cytat:
Ja to widziałam zupełnie inaczej i świetne jest to, że przedstawiłaś mi swoją wersję, a ja w nią uwierzyłam.

Ojej, to dopiero komplement... Dziękuję! Tak, dar przekonywania jest bardzo przydatny, nie tylko w pisaniu... Ale cieszę się, że właśnie w pisaniu go u mnie dostrzegasz... Przy czym muszę się przyznać do tego, do czego wyżej przyznałam się Mazel. To nie jest do końca moja wizja... Częściowo tak, ale w wielu miejscach poniosła mnie po prostu "wizja artystyczna"... Mówiąc bardziej kolokwialnie - wen mnie zgwałcił Jesli chcesz wiedzieć, które fragmenty to jego sprawka, zerknij wyżej do posta do Mazel

Cytat:
Cudocudocudocudo

Jak to fajnie wygląda
I dziękuję za komplement oczywiście

To, co napisałaś o medycynie jako o jedynej pasji House'a... Tak, coś w tym jest. Ostatnio, ogladając "The Social Contract", zwróciłam uwagę na pewną rzecz... Pod koniec odcinka jest scena, gdy House towarzyszy Wilsonowi w jego oczekiwaniu na spotkanie z bratem. I w najważniejszym momencie, gdy pielęgniarz (czy kto to tam jest) otwiera mu drzwi i Wilson potrzebuje od przyjaciela tego spojrzenia, uścisku, zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, House doznaje olśnienia i dzwoni do zespołu, wyjaśniając, na co choruje pacjent. Wilson mówi do House'a, próbuje zwrócić jego uwagę, ale House jest całkowicie pochłonięty rozmową o medycynie. Gdy kończy rozmawiać, odwraca się do nieobecnego już Wilsona i - to, co mnie tak w tej scenie uderzyło - ma wyraźnie zaskoczoną i zawiedzioną minę... Czyli nie zignorował Wilsona celowo, nie chciał mu zrobić przykrości, po prostu w momencie rozwiązywania zagadki nic innego dla niego nie istniało... Chciał być z Wilsonem w tej ważnej chwili, ale jego "medyczna obsesja" wzięła nad nim górę, wręcz jakby wbrew niemu samemu... Przypomniała mi się wówczas scena z "Failure to Communicate" w hotelowym pokoju. Dzwoni telefon, więc przerywają ze Stacy pocałunek... Pocałunek, na który czekał być może od momentu, gdy zobaczył ją w szpitalu dwanaście odcinków wcześniej (no właśnie - czy serialowe postacie odmierzają czas w odcinkach? Czy normalnie - w dniach, tygodniach i miesiącach? ). No i jak wiemy, w końcu decyduje się w ogóle wyjść z tego pokoju... A mogło się tam baaardzo wiele wydarzyć... Ale medycyna zwyciężyła. I co jeszcze zauważyłam w tej scenie - House rozmawia przez telefon, a Stacy siedzi na łóżku i posłusznie czeka, aż on skończy.. I wtedy pomyślałam sobie, że tak zapewne wyglądał ich związek.. Że ona zawsze była "tą drugą". Bo na pierwszym miejscu zawsze była, jest i będzie medycyna... Trzeba być silną osobą, o solidnym poczuciu własnej wartości, żeby czuć się dobrze z tą świadomością i trwać w takim związku...
Uff. No to wywód dałam... Ale to chyba dobry przykład na wielkość house'owej pasji?

Cytat:
A więc myślisz, że jednak wziął vicodin

Kurczę, chyba nie wyraziłam się jasno... Nie, nie sądzę, że wziął vicodin. Sądzę, że mógł go chcieć wziąć dla zabawy, jako dowód dla Nolana, że ten sknocił coś w jego terapii... [To znaczy sądzę tak w tym fiku - tak naprawdę myślę, że faktycznie był o krok od załamania się. To kolejny przykład na róźnice pomiędzy moją wizją literacką a tą osobistą]. Chciał wziąć, ale stwierdził, że chyba jednak nie warto, więc zamiast brać v., rozwiązał sprawę swojego zespołu, co miało taki sam efekt - noga przestała go boleć, i tym samym też miał dowód dla Nolana, że ten zrobił coś nie tak - że nie wpadł na najprostszą rzecz, pozwalającą przynieść House'owi ulgę w cierpieniu... Jejku, to niedobrze, że nie jest to czytelne... Ale może to i lepiej, że każdy może tam dostrzec coś innego...? Ja sądziłam (nie wiem, może się mylę), że forma "might have been" oznacza, że coś "mogło się było wydarzyć", ale jednak niekoniecznie się w końcu wydarzyło. Potem zaś jest zdanie zaczynające się słowem "but" - czyli: mogłem to zrobić ALE postanowiłem być jednak aż tak miły i - w domyśle - tego nie robić.... Chyba muszę jeszcze trochę popracować nad moim angielskim wenem... A jeszcze bardziej - nad angielskim językiem...
Chociaż opcja z wzięciem vicodinu też jest ciekawa i muszę przyznać, że całkiem kusząca... Że przegrał, ale wygrał, jak to ładnie ujęłaś...

Końcówka - tu nie dam już żadnej podpowiedzi

Gehenn... Strasznie Ci dziękuję za Twój jak zawsze piękny komentarz.. Wiesz, mam takie poczucie, że faktycznie ten styl jakoś do Ciebie przemawia, napisałaś tak podobnie jak pod "Broken"... To niesamowite uczucie, że udało mi się w ten sposób do kogoś przemówić, odnaleźć tę "częstotliwość", na którą jest wyczulony... Dziękuję, że mi o tym napisałaś...

Ściskam mocno



Mazel - tak, tak wyczułaś mnie

Z całym pierwszym akapitem Twojego posta zgadzam się absolutnie. I cieszę się, że Ty zgadzasz się ze mną

Dziękuję Ci bardzo za tłumaczenie! Cieszę się, że zdecydowałaś się mi je pokazać Jeśli tylko chcesz, możesz zamieścić je tutaj - będzie ciekawiej Co do szczegółów - odezwę się na PW. Pewnie dopiero pojutrze, bo jutro wybywam daleko

Cytat:
Wybacz tę dygresję, ale jak czytam twoje tfory, to zawsze nachodzi mnie na dziwne myślenie

Ależ ja nie mam Ci czego wybaczać! Wręcz odwrotnie - chcę Ci podziękować! To jest dla mnie prawdziwy komplement i pisz proszę podobnych dygresji ile tylko zechcesz - im więcej i im będą dziwniejsze, tym lepiej! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdy ktoś z powodu mojego tekstu chce pisać dygresje... W dodatku tak ciekawe i dające do myślenia...

A co do samej treści owej dygresji - masz chyba sporo racji. House jest takim dziwnym indywiduum (co za słowo! ale chyba do niego pasuje, prawda...?), a więc House jest takim dziwnym indywiduum, że jest w pewnym sensie samowystarczalny. Jego umysł chłonie wszystko jak gąbka i ciagle przetwarza zdobywane informacje... Świat, to, co go otacza, stanowi dla niego źródło niewyczerpanej fascynacji i sprawia, że nigdy się nie nudzi... Pod "spodem" skrywa jednak tę wrażliwą część swojej osobowości, która ludzi pomimo wszystko potrzebuje. Nie w taki klasyczny sposób, jak wiekszość z nas, ale jednak... Kiedy jest sam w domu, wydaje się czasem tak przeraźliwie smutny... Mnie się nasuwa taka teoria, że on naprawdę boi się zranienia, a ponieważ sam również świetnie sobie daje radę - być może tylko dlatego, że ma czuwającego nad nim Wilsona! - to wybiera samotność... Ale jeżeli był przez pięć lat ze Stacy, to znaczy, że w tak bliskim związku z drugim człowiekiem potrafi być.. Poza tym mieszkał z Wilsonem - dwa razy... To też wymaga pewnych specyficznych umiejętności interpersonalnych, że tak to ujmę... On je posiada. Ale jest przecież typem hedonisty... Może tak mu wygodniej? Może decyduje się na związek tylko kiedy spotka tę naprawdę jedyną, specjalna osobę? A w pozostałych przypadkach nie chce "się męczyć", bo medycyna świetnie zajmuje miejsce innych ludzi, w dodatku ona nigdy nie narzeka i nie boli ją głowa Bo - jak napisała Gehenn - tą najważniejszą, pierwszą jego miłością jest jednak medycyna...

Dziękuję za inspirację do rozmyślań, bo nad tą kwestią się chyba jeszcze dokłaniej nie zastanawiałam...


Ty też słuchasz Placebo...? Przepraszam zatem, że pominęłam Cię w "zagadce"... Po prostu nie wiedziałam
To świetnie! Nie że Cię pominęłam, tylko, że slłuchasz Placebo oczywiście! Tak, widocznie mamy tę jakąś muzyczno-litaracką antenkę odbiorczą nastawioną na fale o podobnej długości - że takiej radiowej metafory użyję Cieszy mnie to oczywiście ogromnie

Dziękuję za milą odpowiedź na mojego posta

Pozdrawiam gorąco

Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Nie 3:20, 27 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Czw 11:55, 15 Lip 2010    Temat postu:

Mgliście pamiętam odcinek, do którego tu nawiązujesz, ale nie ma to większego znaczenia dla zrozumienia Twojego tekstu, tak mi się wydaje. Nie czytałam Prepared, o którym wspominasz na początku, ale pewnie to nadrobię.

Dobra, poczułam się przez chwilę jak na FF - w trakcie czytania wersji angielskiej - a potem wróciłam na Horum (po przejrzeniu tłumaczenia gehnn). Przypomniała mi się zaglądająca tu niegdyś dzio, która miała świetny styl, ciekawe pomysły i również pisała w j. ang., a tłumaczeniem zajmowała się - bodajże - Richie. Jej teksty były jednak dość depresyjne z tego co pamiętam, niemniej bardzo mi się podobały - a może zwłaszcza ze względu na ten mhroczny klimat(?). Twoje opowiadanie ma masę innych zalet, atutów, cech kapitalnych, które prawdopodobnie zostały wymienione wyżej (prawdopodobnie, bo tylko prześlizgnęłam po komentarzach wzrokiem).

Powiem tylko, że jestem pełna podziwu dla Twojej umiejętności pisania. Naprawdę, niezbyt często spotyka się coś tak dobrego w zamyśle i wykonaniu, coś tak przemyślanego. Sposób w jaki ujęłaś to house'owe wytykanie błędów Nolanowi jest idealny. Wyważenie myśli House'a skupionych wokół osoby, do której się zwraca nie mogło zostać lepiej przedstawione. Mimo iż w kontekście owej sytuacji, którą fik opisuje, można by jeszcze poruszyć parę innych rzeczy, Ty tego nie zrobiłaś, dzięki czemu (między innymi) opowiadanie jest właśnie takie dobre. Swobodnie posługujesz się też ironią.
Nawet nie wiem jak to określić: House, którego tu przestawiasz urzekł mnie. Ten jego spokój, cierpliwość, ale również wyrachowanie i pewność są dla mnie esencją tego fika. Jeśli miałabym wybierać spośród ulubionych fragmentów to byłby to ten:

Cytat:
I’m patient, I can wait. I can cook, play chess, watch TV and do the laundry for Wilson. Just to watch you loose. Just to see how wrong you are.


A może i tu dostrzegam nutkę tego mhroku?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:18, 17 Lip 2010    Temat postu:

Dżuczku! Dziękuję za piękny, tak miły dla mnie komentarz! Cieszę się bardzo, że "do mnie" zajrzałaś i zostawiłaś taki przyjemny do czytania ślad po swojej tu obecności... Piszesz ciekawe posty, zawsze chętnie czytam to, co "wystukasz", także Twoja opinia jest dla mnie cenna. I na dodatek wspominasz tak utalentowaną Osobę, jak dzio.

Dostrzegasz tu nutkę tego mhroku...? Och, to dla mnie prawdziwy komplement!

Zwróciłaś moją uwagę na kilka rzeczy, o których wcześniej nie myślałam...

Wdzięczna za tak ciekawą i pełną ciepłych słów analizę

Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Sob 20:19, 17 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin