Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fik: Niespodzianka [u]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:34, 04 Maj 2008    Temat postu:

Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że zagadka wzbudziła takie zainteresowanie
Teraz będzie jej rozwiązanie, ale nie koniec fika.

-----------

Było koło dziesiątej, kiedy Cuddy postanowiła zajrzeć na oddział diagnostyczny. Po ósmej zostawiła tam kartę kolejnego pacjenta z dziwnymi objawami, a ponieważ widziała, jak House wchodził do szpitala (widziała jego plecy, więc o braku zarostu nie wiedziała), chciała sprawdzić, jak się rozwijała cała sprawa.
Po drodze spotkała Wilsona z dość zaintrygowanym wyrazem twarzy. Szybko się dowiedziała, że szli w to samo miejsce.

Na miejscu zastali tylko Foremana, który korzystając z negatoskopu* w biurze House’a, oglądał obraz z tomografu ich pacjenta.
- Gdzie House? – spytał Wilson.
- Nie mam pojęcia – odparł Foreman, wyłączając negatoskop. – W ogóle się nie pojawił.
- Niemożliwe – zaprotestowała Cuddy. – Widziałam, jak wchodził do szpitala o dziewiątej.
- Znowu się chowa? – spytał Wilson.
- Po co miałby się chować, skoro ma pacjenta? – zdziwiła się Cuddy. – Dobrze wie, że jeśli ma coś do roboty, to daję mu spokój.
- Spokojnie, znajdzie się prędzej czy później – machnął ręką Wilson. House zawsze się znajdował. Oczywiście nie tam, gdzie powinien w danej chwili być, ale radar Wilsona albo Cuddy w końcu naprowadzał ich na zbiega.

Wilson wrócił do swojego biura. Był jeszcze bardziej zaintrygowany. Dziś rano pojechał po Grega – czasami jeździli razem do pracy, co wielokrotnie było jedynym sposobem na to, by House nie tylko był punktualnie, ale by w ogóle znalazł się w szpitalu. Pocałował jednak klamkę, a niezbędny informator w postaci dozorcy kamienicy uświadomił go, że właściciel mieszkania numer 221B wyszedł dziesięć minut wcześniej, zachowując się dość dziwnie (dla kogokolwiek innego takie zachowanie byłoby normą, ale nie dla House’a). Wilson znał przyjaciela na tyle dobrze, by wiedzieć, że House mógł mieć różne powody do wczesnego wyjścia z mieszkania – z całą pewnością jednak nie była to chęć punktualnego pojawienia się na miejscu pracy. House lubił to, co robił – po prostu nie lubił wcześnie wstawać.

Mijał jednak czas, a kulejący diagnosta nadal się ukrywał. Wilson w końcu postanowił wywabić przyjaciela za pomocą starego i zawsze skutecznego sposobu.
„Gdzie jesteś? Stawiam lunch” – wstukał na klawiaturce swojego telefonu i wybrał numer House’a jako adresata SMSa.
„Jestem zajęty. Jutro mi postawisz” – przyszła odpowiedź kilka minut później.
Wilson zastanowił się. House pojawił się w szpitalu. Cuddy widziała, jak wchodził. Nie było go na oddziale. Był zajęty. Nie chciał jeść.
Ten dzień stawał się dziwny również dla Wilsona.

***

Foreman pierwszy poznał miejsce ukrywania się szefa i nie wiadomo, dlaczego, ale był tym zaskoczony. Coś go jednak tknęło i zamiast od razu pójść do House’a w celu wyjaśnienia całej sytuacji, postanowił najpierw przyjrzeć się temu, co się właściwie działo. Stanął więc niedaleko recepcji, w punkcie z dobrym widokiem na gabinet numer jeden.

House typowo dla siebie załatwiał pacjentów ekspresowo, ale wolniej niż zwykle. W ciągu pół godziny przez gabinet przewinęło się siedem osób. Wszystkie siedem wyszło z wyrazem satysfakcji na twarzach, chowając małe świstki papieru do kieszeni – najwyraźniej recepty. Pielęgniarka przydzielona do pomocy lekarzowi transportowała karty z dwuminutowym opóźnieniem względem opuszczania gabinetu przez pacjentów, czyli musiała czekać na ich wypełnienie. Foreman nawet dopadł jedną taką kartę – była zapisana we wszystkich koniecznych rubryczkach, czytelnie i dokładnie. House był znany z kompletnego ignorowania papierkowej roboty.

- Co się z nim dzieje? – mruknął. Przez krótki moment nawet zdołał wypatrzeć swojego szefa: widok House’a w fartuchu i bez zarostu był dla niego niezapomniany. Tego było jednak za wiele. Zaczekał na wyjście ósmego pacjenta, skorzystał z luki czasowej, w której House wypełniał kartę.
- Możesz mi powiedzieć, co się dzieje? – spytał stanowczo, patrząc na zajętego diagnostę.
- Wypełniam kartę pacjenta – odparł House, nie przerywając pracy.
- Masz przypadek na górze, nie musisz siedzieć tutaj.
- Jeśli będę wam do czegoś potrzebny, to możecie się zgłosić po konsultację; wiesz już przecież, gdzie jestem – wzruszył ramionami House, podając pielęgniarce wypełnioną kartę. – Skoro nie zarządzono zmasowanych poszukiwań, najwyraźniej nie potrzebujecie mnie na gwałt.

- House. Przecież nienawidzisz tu siedzieć.
Pielęgniarka wróciła z kolejną kartą i dziewiątym pacjentem.
- Dowiedziałem się, że jutro umrę – odparł House z westchnięciem. – Stwierdziłem, że byłoby fajnie, gdyby choć kilku pacjentów pojawiło się na moim pogrzebie i powiedziało o mnie coś miłego.
Foreman wiedział, że po tekstach tego rodzaju nie ma się co spodziewać poznania prawdy.
Ale znał jedną osobę w tym szpitalu, która miała większe szanse.

***

Wilson wiadomość o zachowaniu przyjaciela odebrał z pozornie stoickim spokojem, ale zachowanie tych pozorów było dla niego bardzo trudne. Już dawno temu obiecał sobie, że nic go już nie zdziwi, ale z każdym kolejnym wyskokiem House’a zdawał sobie sprawę, że się nie da. Pół biedy, gdyby to było tylko siedzenie w przychodni, ale zmiana wyglądu? Zmiana zachowania?
Postanowił sprawdzić to osobiście. Nawet zaopatrzył się w rekwizyt.

***

House siedział w swoim gabinecie i osłuchiwał mężczyznę po sześćdziesiątce.
- Słyszałem o panu zupełnie przeciwne opinie – mówił pacjent, najwyraźniej kończąc myśl. – Niektórzy stali pacjenci nieco się pana boją. Mówią, że ma pan humory, nie lubi swojej pracy, zbywa ludzi... Jestem zaskoczony, oczywiście pozytywnie.
House uśmiechnął się krótko, odkładając stetoskop. Chwycił bloczek z receptami.
- Trafił pan na zły dzień. Gdyby przyszedł pan jutro... – przerwał, pomyślał chwilę, patrząc w sufit. – ... Pewnie w ogóle by mnie pan nie zastał – dokończył z uśmiechem. – W jakikolwiek inny dzień moje zachowanie pewnie spełniłoby pana najśmielsze oczekiwania.

- Więc to jednorazowy wybryk? – uśmiechnął się mężczyzna, patrząc na wypełnianie przez House’a druczka z receptą.
- Obawiam się, że tak. Co do pana, ma pan infekcję. Dam panu receptę na antybiotyki, ale na pańskim miejscu sprawdziłbym sobie jeszcze poziom glukozy – rzekł, podpisując receptę.
- Dlaczego? – zdziwił się pacjent. – Dobrze się czuję.
House spojrzał na niego swoim typowym spojrzeniem pod tytułem „Teraz będzie analiza”.

- Uderzył się pan młotkiem w palec i jakoś tego nie poczuł, skoro przyszedł pan z infekcją. Ma pan siniaka na lewym kciuku – wyjaśnił, widząc zdziwione spojrzenie mężczyzny. – Kupił pan nowe buty, ale za małe, więc ma pan ogólnie zaburzenia czucia. Założono panu kartę na ostrym dyżurze po kilku drobnych stłuczkach, co świadczy o pogorszeniu się wzroku i osłabieniu refleksu. Częściej chodzi pan do toalety. Pańskie kształty też nie świadczą o zrównoważonej diecie, więc myślę, że cukrzyca jest dość pewna w pańskim przypadku.

- House – Wilson wsadził głowę przez uchylone drzwi gabinetu. – Zrób sobie przerwę.
- Mam pacjenta – House wskazał z umiarkowanym oburzeniem na siedzącego na leżance mężczyznę.
- Będzie pan miał coś przeciwko temu? – spytał Wilson, otwierając drzwi szerzej i pokazując dwa kubki, w domyśle zawierające kawę.
Mężczyzna był na tyle skołowany, że zaprzeczył ruchem głowy.

- Chodź – rzucił zdecydowanie Wilson. House przewrócił oczami, uniósł się ciężko ze swojego taboretu i ruszył do wyjścia, zostawiając pacjenta z krótkim „Przepraszam”.
- Co ty wyprawiasz? – spytał Wilson, kiedy znaleźli się już poza gabinetem.
House zmarszczył brwi, najpierw spojrzał na Wilsona, potem na kawę.
- Dosypałeś mi czegoś? – spytał podejrzliwie.
- A powinienem był?
House przewrócił oczami i wkroczył z powrotem do gabinetu.

- House, ja chcę tylko wiedzieć, dlaczego to robisz! Takie rewolucje źle działają na personel! – nie poddawał się Wilson, który jakby zupełnie zapomniał o fakcie obecności w pomieszczeniu trzeciej osoby.
- Cuddy zawsze goniła mnie do roboty w przychodni, a jak się już za to zabrałem, to przyłazicie i się dziwicie – skrzywił się House, ponownie siadając na swoim taborecie. Kawa wylądowała na blacie szafki.
- Może dlatego, że po raz pierwszy od sześciu lat bez powodu się ogoliłeś, masz na sobie fartuch, pacjenci jak jeden mąż wychodzą od ciebie zadowoleni, a karty są dokładnie i poprawnie wypełnione. Jak mamy się nie dziwić? – rozłożył ręce Wilson.

House zerknął na pacjenta, który usilnie starał się nie słuchać. Westchnął.
- Postanowiłem udawać dziś faceta, jakim wedle ogólnie przyjętych norm powinienem być, ale którym nie jestem i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Więc wyprasowana koszula, fartuch, stonowane buty, nudna, stara laska, pełne, odpowiedzialne i dokładne wypełnianie kart i uprzejmy stosunek do pacjentów. Dziś wieczorem mam zamiar to wszystko spłukać w samotności litrami wódki, by jutro pojawić się w pracy na kacu gigancie i być sobą tak bardzo, że znów mnie znienawidzicie.
Znów zerknął na pacjenta, który zachował kamienną twarz.

- Ale dlaczego w przychodni? Nie możesz udawać na górze? – dopytywał Wilson.
- Zrobię sobie dzisiaj trochę nadgodzin, więc jutro się wszystko wyrówna, skoro nie będę specjalnie w stanie robić testów na choroby weneryczne – wzruszył ramionami House.
- Masz kilkuletnie zaległości w przychodni, ciężko zrobić nadgodziny.
House przewrócił oczami. Wilson umiał się czepiać.
- Chcę zaległości utrzymać na mniej-więcej tym samym poziomie.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego robisz to dzisiaj? I dlaczego w ogóle?

House uśmiechnął się nieco dziwnie. Trochę smutno?
- Tak po prostu – mruknął, patrząc w podłogę, unikając jego wzroku.
Wilson stwierdził, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Wyszedł, zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę windy, kiedy to do niego dotarło. Aż stanął jak wryty.
Dziś był jedenasty czerwca. Pięćdziesiąte urodziny Grega House’a.
Jasna cholera.

--------

*negatoskop - silna lampa do podświetlania zdjęć rentgenowskich przy ich oglądaniu.

No niestety (dla mnie), ale Holiday i kasiat88 miały częściowo rację (odpowiednio sugestia urodzin i jakiejś rocznicy – urodziny to też rocznica ). Gratuluję
Poza tym, wybiegłam z akcją trochę w przyszłość, ale nie na tyle, żeby uczynić z tego fika opowiadanie science-fiction.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 7:57, 04 Maj 2008    Temat postu:

House lubił to, co robił – po prostu nie lubił wcześnie wstawać.

Już dawno temu obiecał sobie, że nic go już nie zdziwi, ale z każdym kolejnym wyskokiem House’a zdawał sobie sprawę, że się nie da.

- Postanowiłem udawać dziś faceta, jakim wedle ogólnie przyjętych norm powinienem być, ale którym nie jestem i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Więc wyprasowana koszula, fartuch, stonowane buty, nudna, stara laska, pełne, odpowiedzialne i dokładne wypełnianie kart i uprzejmy stosunek do pacjentów. Dziś wieczorem mam zamiar to wszystko spłukać w samotności litrami wódki, by jutro pojawić się w pracy na kacu gigancie i być sobą tak bardzo, że znów mnie znienawidzicie.


Te teksty bardzo mi się podobały. A teraz... O kurde, pięćdziesiąte urodziny House'a. Ja stawiałam na coś innego, dobrze, że nie napisałam na co . joasui, ty mnie torturujesz wszystkim, czym piszesz, bo zawsze nie mogę się doczekać na c.d.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Nie 9:58, 04 Maj 2008    Temat postu:

Pół wieku, no, no, no. Faktycznie to nie jest zwykły dzień

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:23, 04 Maj 2008    Temat postu:

A ja sobie przypomniałam odcinek, kiedy mu wszyscy o jego urodzinach przypominali - i był taki zirytowany i wkurzony. Chciał, aby to był zwykłe dzień. I teraz tak sobie myślę, dlaczego teraz zapragnął odmiany ?? Bo to 50 urodziny?? [ee chyba nie tylko dlatego]. Czuje, że nie chodzi tu głownie o urodziny i joasui sprawi nam jeszcze inną niespodziankę. Prawda??

btw- bardzo przyjemnie i w niemałym napięciu się czyta. Lubię fiki skoncentrowane tylko i wyłącznie na Grega :wink:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gosiaaa dnia Nie 10:24, 04 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:24, 04 Maj 2008    Temat postu:

Aż mi się smutno zrobiłoo...
- Co się z nim dzieje? – mruknął. Przez krótki moment nawet zdołał wypatrzeć swojego szefa: widok House’a w fartuchu i bez zarostu był dla niego niezapomniany. Tego było jednak za wiele. Zaczekał na wyjście ósmego pacjenta, skorzystał z luki czasowej, w której House wypełniał kartę.
chyba się Forman zmartwił xD
- Dowiedziałem się, że jutro umrę – odparł House z westchnięciem. – Stwierdziłem, że byłoby fajnie, gdyby choć kilku pacjentów pojawiło się na moim pogrzebie i powiedziało o mnie coś miłego.
siedziałam i płakałam ze śmiechu
świetne świetne i jeszcze raz świetne
uzależniona czekaam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xsanti
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:51, 04 Maj 2008    Temat postu:

ojej zapomnieli ... jak obchodził tam któreś z kolei urodziny to wszyscy pamiętali a jak przeżył pół wieku to zapomnieli. Ale bardzo podoba mi się fik:d czekam na kolejne części. Może ktoś jednak sobie przypomni ??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 11:57, 04 Maj 2008    Temat postu:

Cytat:

- Po co miałby się chować, skoro ma pacjenta? – zdziwiła się Cuddy. – Dobrze wie, że jeśli ma coś do roboty, to daję mu spokój.
Uwielbiam Cuddy

Cytat:
Przez krótki moment nawet zdołał wypatrzeć swojego szefa: widok House’a w fartuchu i bez zarostu był dla niego niezapomniany.
Bezcenny fragment.

Świetny fik!
Jeszcze bardziej zaciekawiona
Powrót do góry
Katarzyna
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice/Kluczbork

PostWysłany: Nie 12:00, 04 Maj 2008    Temat postu:

Kiedy możemy liczyć na ciąg dalszy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kasiat88
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 12:06, 04 Maj 2008    Temat postu:

Nie dziwię się, żę House ma doła w 50 urodziny. W końcu może być porządny przez jeden dzień na pół wieku
Wszyscy są przerażeni jego transformacją, a w sumie powinni się cieszyć
Ciekawe co będzie dalej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Becia
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 10 Lut 2008
Posty: 8375
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 46 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:25, 04 Maj 2008    Temat postu:

tak się nie mogłam doczekać żeby się dowiedzieć co to za powód zmiany, że od razu przeczytałam końcówkę, a dopiero potem całość

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:58, 04 Maj 2008    Temat postu:

Krótki i raczej-nic-nie-wnoszący fragment może być jeszcze dziś. Następne będą raczej w kolejny weekend (o braku internetu już pisałam ).

Cieszę się, że podobają Wam się niektóre kawałki. Naprawdę bardzo się staram.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 16:19, 04 Maj 2008    Temat postu:

joasui, jesteś okropna. Widzę, że coś napisałaś w temacie swojego fika, więc wstrzymując oddech wchodzę i co? I okazuje się, że to wcale nie kolejna część .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Nie 16:23, 04 Maj 2008    Temat postu:

Jestem z siebie dumna ja już wczoraj podejrzewałam, że to urodziny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:48, 04 Maj 2008    Temat postu:

Niestety następna część będzie dopiero w przyszły weekend, jak wrócę po doprowadzeniu jej do stanu przeczytalności.
Do widzenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 18:49, 04 Maj 2008    Temat postu:

Nieeeeee! To niesprawiedliwe!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xsanti
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:57, 04 Maj 2008    Temat postu:

ech no to sobie poczekamy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:37, 11 Maj 2008    Temat postu:

Teraz będzie nudno, niefajnie i w ogóle bez House'a.

----------

Zespół House’a, Wilson i Cuddy znajdowali w pokoju lekarskim oddziału diagnostycznego. Cuddy kręciła się pod szklaną ścianą, oddzielającą pomieszczenie od korytarza. Foreman pisał właśnie coś na tablicy. Reszta siedziała przy stole.
- Proponuję to zignorować – rzekł nagle Wilson ze spojrzeniem wbitym gdzieś w przestrzeń.
- Anemię? – zdziwił się Foreman.
- House ma anemię? – palnął Kutner.

- Nie, pacjent – odparł Foreman z irytacją. – House wybrał kolejny moment, żeby zwrócić na siebie uwagę. W dość specyficzny sposób, przyznaję, ale to nie znaczy, że od razu musimy zapominać o facecie z udarem, który leży na naszym oddziale.
Patrzyli na niego dziwnie.
- Najwyraźniej nie mam najmniejszego problemu z ignorowaniem jego wyskoków – wzruszył ramionami.

- Fakt, wielokrotnie już miewał dziwne pomysły, ale to nie może być zbieg okoliczności, że odmianę o sto osiemdziesiąt stopni zaprezentował w swoje pięćdziesiąte urodziny! – zaprotestowała doktor Hadley, przez kolegów nazywana Trzynastką. – Do tej pory nawet nie miałam pojęcia, kiedy on ma urodziny.
- Do tej pory nie miałem pojęcia, że dobija już pięćdziesiątki... – mruknął Kutner.
Tym razem to na Kutnera spojrzeli dziwnie.

- Dlaczego mielibyśmy to zignorować? – spytała Cuddy Wilsona. – Wyraźnie dzieje się coś poważnego.
- Przecież House z góry powiedział, że jutro wszystko będzie już po staremu – rzekł Foreman, zazwyczaj najbardziej przytomny z całej ekipy i najmniej chętnie angażujący się we wszelkie pozamedyczne przedsięwzięcia.
- Chciałabym w to wierzyć – burknęła Cuddy, nerwowo kręcąca się pod ścianą. – Może tak sobie mówić, ale jeśli czegoś nie zrobimy, będziemy mieli nieszczęśliwego pięćdziesięciolatka. Przez dziesięć lat w różnych okolicznościach walczyłam, żeby był bardziej ludzki. A teraz, kiedy już jest, nawet przez jeden dzień, przeraża mnie to.

- Wywijał już większe numery. Z planami na dłuższe trwanie – mruknął zamyślony Wilson. Myślał o czasach, kiedy podejrzewali u niego nowotwór mózgu. Albo kiedy zasugerował swoim ludziom, że choruje na kiłę i dlatego jest taki wredny. – Dlaczego tym razem reagujemy inaczej? – spytał nagle, patrząc na towarzyszy. – Dlaczego siedzimy tutaj jak na naradzie wojennej?
- Bo poprzednie „numery” House’a w większości były po prostu głupie – odparł Foreman. – Ten jest...
- Dziwny – dokończył Kutner.
- Co on chce nam przekazać? – zastanowiła się Trzynastka.

- Na pewno nie to, że ma dziś urodziny – znów odezwał się Wilson. – W poprzednich latach milczał jak grób, wątpię, żeby to się zmieniło.
- Cameron zawsze pamiętała – mruknął Foreman.
- Czym doprowadzała go do szału – odparł Wilson. – Nie mówię, żeby to zupełnie zignorować. Chcę mieć czas na dowiedzenie się, o co dokładnie chodzi. Zachowujcie się normalnie. Jeśli będzie wam potrzebne jego zdanie, to z niego korzystajcie. A ja pomyślę, co dalej.

- Najbardziej frustrujące jest to, że nie mam się do czego przyczepić – rzekła nagle Cuddy. – House siedzi w przychodni i robi wszystko tak, jak chciałam. Sytuacja tutaj jest opanowana. Nie mam innego pretekstu, żeby do niego pójść i go wybadać.
- Najważniejsze, że nie musimy się do tego przyzwyczajać – odparł Wilson i wstał z zamiarem wyjścia.
Narada wojenna została zakończona.

***

Wiadomość o nowym „wybryku” House’a dotarła też do pozostałej dwójki ze starej ekipy diagnosty. Cameron bez trudu skojarzyła zmianę z urodzinami lekarza, a Chase nie komentował tego w żaden sposób – najwyraźniej był lepiej nawet od Wilsona przystosowany do dziwnych wiadomości o byłym szefie. Albo to go po prostu nie obchodziło, choć raczej nie przyznałby się do tej opcji – zwłaszcza narzeczonej, która przeżyła dość bolesne chwile zakochania w gburowatym zwierzchniku.

Zdziwił się jednak, że po południu to nie Cameron zastał siedzącą na ławce w holu szpitala na parterze, obserwującą szefa z bezpiecznej odległości.
- Oba egzemplarze House’a pewnie miałyby coś złośliwego do powiedzenia na twój temat – rzekł, podchodząc do Trzynastki.
- O kim ty mówisz? – zdziwiła się.
- O Housie i Foremanie. Jeśli House chciał wywołać zamieszanie, to mu się zdecydowanie udało, skoro tu siedzisz i nic nie robisz.

Trzynastka znów zerknęła w stronę drzwi gabinetu zabiegowego w przychodni.
- Ze starej ekipy znasz go najdłużej, prawda?
Chase skinął głową i usiadł koło koleżanki.
- Zatrudnił mnie sześć lat temu. Przez pół roku pracowałem z nim sam, potem zatrudnił Cameron. Foreman doszedł jako ostatni – rzekł. Przerwał, pomyślał chwilę. – Wiesz, kiedy przez sześć miesięcy jesteś jedyną osobą, na której się można wyżyć, w pewnym momencie przestajesz się przejmować. Zaczynasz się martwić dopiero wtedy, kiedy w ogóle wszystko przestaje cię obchodzić.

- Przecież wcześniej cię obchodziło. Kiedy myśleliśmy, że miał kiłę.
- Wtedy było inaczej – machnął ręką Chase. – Wydawało się, że mamy do czynienia z prawdziwym problemem. Tym razem... – przerwał, również spojrzał w kierunku przychodni. – Może House chce nam coś pokazać? Może mamy się dowiedzieć, co tracimy?
- Kiedy? – spytała.
- To znaczy?
- Kiedy tracimy? Na co dzień, kiedy jest wredny, a my nie mamy go w cierpliwej i spokojnej wersji, czy dziś, kiedy jest spokojny i cierpliwy, a my mamy się cieszyć z jego wrednej i porywczej codzienności?

Chase pomyślał chwilę, w końcu uśmiechnął się.
- Nie wiem – przyznał. – Prawdę mówiąc, gdyby nadal był geniuszem, ale takim, jak dziś, to byłoby nudno. Byłby ideałem, przestałby być w pewien sposób...
- ... intrygujący – uśmiechnęła się Trzynastka. – Ludzie do niego ciągną, bo jest taki, jaki jest. Ma tajemnice. Nie wiadomo, dlaczego jest dupkiem. Masz rację. Byłoby nudno.
Chase wypatrzył House’a, żegnającego z uśmiechem kolejnego pacjenta.

- Cuddy i Wilson pewnie teraz zastanawiają się, co go zmusiło do pokazania nam, że on umie być uprzejmy – rzekł, wpatrzony w przestrzeń. – On zgłasza jakiś problem, a dwie najbliższe mu osoby w tym szpitalu nie mają pojęcia, jaki. Może jego problem polega na tym, że nie widzi ludzi dookoła siebie – spojrzał na Trzynastkę. – Wiesz, ile z jego numerów wzięło się stąd, że nie wiedział, że ma do kogo się zwrócić o pomoc i poradę? Widzi jedynie Wilsona, czasami dostrzeże Cuddy. A tych dwoje już wielokrotnie narażało dla niego swoją skórę.

- Można to jakoś zmienić? Można sprawić, by nauczył się bardziej korzystać z tego, co tu ma?
- Nie mnie pytaj, bo nikt nie zna odpowiedzi.
House powitał z uśmiechem kolejnego pacjenta. Dwójka młodych asystentów lekarza nadal siedziała na ławce i wpatrywała się w zamknięte drzwi gabinetu, kryjącego ich odmienionego na jeden dzień szefa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:02, 11 Maj 2008    Temat postu:

wow xD House sobie niezły prezent sprawił

już się nie mogę doczekać, żeby się dowiedzieć po co cała ta szopka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 12:28, 11 Maj 2008    Temat postu:

Nieco mnie irytuje, że to Chase gra "pierwsze skrzypce", ale da się znieść . Narada wojenna wymiata. I wreszcie wszyscy się dowiedzieli, co tracą .

Ależ ja chcę wiedzieć, dlaczego on się na jeden dzień zmienił. Bo to chyba nie są urodziny same w sobie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:27, 11 Maj 2008    Temat postu:

Żebyście się nie zawiedli...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 15:40, 11 Maj 2008    Temat postu:

joasui, jestem pewna, że się nie zawiodę . Ja będę szczęśliwa nawet wtedy, kiedy okaże się, że robi to, bo tego dnia zdechł mu kiedyś kot . Chociaż bardziej prawdopodobne jest "bestialskie zabicie kota" .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:41, 11 Maj 2008    Temat postu:

Odpowiedzi na to pytanie postaram się udzielić w następnej części, która dziś się raczej NIE ukaże.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 15:42, 11 Maj 2008    Temat postu:

super

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 17:31, 11 Maj 2008    Temat postu:

Szkoda, że dzisiaj już nic nie będzie... Ale za to będę miała bardzo dużo czasu na zastanawianie się nad tą świetną częścią

Ale House z uśmiechem przyjmujący pacjentów?! To będzie długi tydzień...
Powrót do góry
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:07, 16 Maj 2008    Temat postu:

Znowu jest nudno i niefajnie, ale za to z Housem.

---------

- Dzień dobry, doktorze House. Można się dosiąść?
Poniósł wzrok znad kanapki i artykułu w gazecie medycznej, spojrzał na źródło damskiego głosu.
Źródłem była filigranowa, pociągająca blondynka o uważnym spojrzeniu miłych, jasnych oczu. Zresztą spojrzenie było jednym z narzędzi jej pracy – podobnie zresztą jak jego, ale miał powody, by nie lubić tych oczu w tak bliskim sobie sąsiedztwie.
- Dzień dobry, doktor Milton. Jasne, że można – odrzekł, wskazując krzesło naprzeciwko siebie.

Doktor psychiatrii, Cate Milton, usiadła na wskazanym miejscu i zwyczajnie zaczęła jeść przyniesiony ze sobą lunch. House zdawał się nie zwracać na nią uwagi, czytając artykuł i podgryzając zawartość swojej tacy. Cate zerkała na niego możliwie ukradkiem, wspominając ich pierwsze spotkanie. Była jednym z przypadków ciekawszych w diagnozowaniu (głównie ze względu na swój pobyt na Biegunie Południowym w tym czasie), ale odpowiedź była już nudna. Chociaż wszyscy współpracownicy i przyjaciele House’a twierdzili, że diagnosta był nią zainteresowany ponad wymagania procesu rozpoznania jej choroby, po powrocie zauważyła, że starał się jej unikać. Domyślała się, dlaczego, ale jednocześnie denerwowało ją to. Wielokrotnie próbowała go przekonać, że nie ma się czego bać, ale on nadal przy jednym stoliku w bufecie wytrzymywał z nią najwyżej pół minuty.

Tym razem siedzieli naprzeciwko siebie przez ponad trzy. Cate postanowiła się odezwać.
- Ciekawych rzeczy można się dziś o tobie dowiedzieć. Wiedziałam, że jak już jakieś ploty dotrą na mój daleki koniec szpitala, to musi być coś poważnego.
- To nic poważnego – wzruszył ramionami, unikając jej wzroku. – Jak tam twój palec?
- Bardzo dobrze. Tak samo jak rok temu, kiedy wróciłam, i za każdym razem później, kiedy mnie o to pytałeś.
Rzucił jej szybkie spojrzenie. Uśmiechnęła się w duchu. Widziała w tych niebieskich oczach wielką chęć ucieczki.

- Mówiłam ci przecież, że nie będę robiła twojej analizy psychologicznej w czasie obiadu – rzekła, jakby czytając mu w myślach.
- Jasne – mruknął. – Mówiłaś, ale i tak to robisz. Patrzysz na ludzi w codziennych zachowaniach i myślisz, co im może być. Ja też. Obserwuję i szukam chorób. Oboje pracujemy w ten sam sposób, tylko szukamy problemów innego rodzaju. To silniejsze od nas.
- Wierz mi, gdybym cię nie znała, dziś pozazdrościłabym ci normalności. Siedzenie z kimś tak zwyczajnym przy jednym stoliku to spełnienie marzeń o spokoju podczas lunchu – westchnęła i wbiła widelec w liść sałaty.
Uśmiechnął się krótko.

- Więc – kontynuowała po przeżuciu i połknięciu zieleniny. – Dziś jesteś miły, odpowiedzialny, wyglądasz na więcej lat, niż masz... – po ostatnim elemencie odniosła wrażenie, że się wzdrygnął albo skrzywił. Ważna wskazówka. – ... nosisz okulary, choć nie musisz, swój Vicodin bierzesz, jak nikt nie patrzy, udajesz, że nie lubisz frytek, bo zawierają za dużo cholesterolu. Jednym słowem, dziś spełniasz oczekiwania społeczeństwa co do osoby twojego pokroju.
- Nie do końca – wzruszył ramionami. – Powinienem być jeszcze żonaty i mieć przynajmniej jedno odchowane dziecko, ale nie chciałem wtajemniczać Cuddy i Wilsona do odgrywania tych ról.
Teraz to ona się uśmiechnęła. Obserwowała go kolejnych kilka minut, podczas których zdołał skończyć jeść kanapkę i pozakreślać ołówkiem kilka zdań w czytanym artykule.

- Nie uciekniesz? – spytała w końcu z zawadiackim błyskiem w oku.
- To byłoby niegrzeczne – skrzywił się z nutką ironii. – Wiesz już, co mi dzisiaj jest? – spytał.
- Obawiam się, że to samo, co każdego innego dnia – uśmiechnęła się. – Jak byś to pewnie powiedział: fajnie się ogląda, ale diagnostycznie to nuda*.
Tym razem uśmiechnął się nieco dłużej.
Cate szybko dokończyła swoją sałatkę, by wstać i ustąpić Wilsonowi miejsca przy stoliku.

- Teraz już czytasz artykuły medyczne? – spytał Wilson, siadając naprzeciwko przyjaciela. Uważnie przyglądał się zachowaniu House’a: diagnosta nijak nie okazał zawodu na widok braku w rękach onkologa czegoś do wyjedzenia.
- Cuddy wykorzystuje jeden dzień mojego dobrego serca i przysłała do mnie jakiegoś dzieciaka z prośbą o opinię. Biedak chyba usłyszy ją jednak dopiero jutro...
- Dlaczego?
- Bo bardzo chcę mu powiedzieć szczerze, co o tym myślę – House przewrócił oczami.

- Więc – zaczął Wilson. – Nadal nie chcesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Mówiłem już przecież.
- Nie do końca. „Tak po prostu” nigdy nie było w twoim wypadku ostateczną odpowiedzią. Dobrze, że odstawiasz to dzisiaj, przynajmniej częściowo znamy okazję – na te słowa House spojrzał na niego spode łba. – Pytanie tylko, do czego to ma doprowadzić.

- Mówiłem. Słuchałeś mnie w ogóle? – burknął House z irytacją. – Do picia do lustra. Urżnięcia się w trupa. Cały czas chodzę na haju, tym razem chcę się upić. Czy to musi być od razu wielka filozofia?
- Nie możesz się urżnąć w trupa bez wywoływania przedtem takiego zamieszania?
- Nie byłbym sobą, gdybym nie wywołał zamieszania – uśmiechnął się szelmowsko, ale nie było w tym wesołości.
- Nie byłbyś sobą... będąc sobą. Fakt – pokiwał głową Wilson, ale nie wydawało się, że dla niego ta rozmowa się skończyła. Nadal siedział i patrzył, jak jego przyjaciel przebija się przez zawiłości teorii jakiegoś młodego lekarza, zakreślając co chwilę kolejne zdania.

- Czego jeszcze chcesz? – burknął House po kilku następnych minutach. Zdjął okulary, odłożył gazetę i spojrzał na Wilsona znajomo czujnymi i poirytowanymi oczami. Najwyraźniej nie czuł potrzeby odstawiania przed nim szopki dla ogółu.
- Dobrze wiesz, czego.
- Mam zacząć się powtarzać?
- I tak mnie nie przekonasz, dopóki nie usłyszę czegoś konkretnego i wiarygodnego.
- Od kiedy jesteś taki upierdliwy? – skrzywił się House.
- Uczę się od mistrza.

House wbił spojrzenie w stół. Wilson usiłował nie okazać, że ma ochotę wstrzymać oddech. Wiedział, że wbicie spojrzenia w stół oznacza dwa kroki bliżej prawdy. Tylko dwa, bo pewna droga jeszcze zostanie do pokonania. Ale znał House’a na tyle dobrze, że wiedział, że prędzej czy później dowie się wszystkiego.
Patrzył teraz na zamyślonego przyjaciela i docierało do niego, że to nie może być tylko chęć wywołania zamieszania. Nie tylko przez jego pięćdziesiąte urodziny siedzieli tu teraz i próbowali wybadać się nawzajem. House był bardzo zamknięty w sobie: na zwierzenia do Wilsona szedł tylko wtedy, kiedy był naprawdę zdesperowany albo gdy chodziło o jakąś głupotę. Wszystko pomiędzy, zwłaszcza dotyczące jego przeszłości i prywatnego życia, gdzieś ginęło. Gdzieś się kisiło. Wilson czasem nawet nie miał odwagi próbować wyciągnąć prawdy z przyjaciela. Głównie dlatego, że nic by to nie dało, a tylko by się pokłócili.

- Tak właściwie to nie powinno mnie tu być – rzekł nagle House przyciszonym głosem, nadal unikając spojrzenia przyjaciela.
- Gdzie? W bufecie? – spytał ostrożnie Wilson.
- Nie, w ogóle w szpitalu. Powinienem być gdzie indziej, spełniać oczekiwania społeczeństwa zupełnie innego rodzaju. Robić to, co wypada. Robić dobrą minę do złej gry.
- Dlaczego więc jesteś tutaj? – spytał delikatnie Wilson, czując, że to były nie dwa kroki, a tylko jeden.
- Bo znacznie bardziej wolę robić to, czego dawno temu przestano się po mnie spodziewać – odparł House i wrócił do czytania. Wilson próbował wypatrzeć cokolwiek w jego oczach, ale się nie udało. Jeszcze daleka droga. Stwierdził, że na razie nie ma co próbować. Może jeszcze będzie okazja.

W końcu wstał bez słowa i wyszedł, odprowadzany zamyślonym spojrzeniem przyjaciela.
- Cameron! Co robisz? – spytał podejrzliwie Wilson, widząc lekarkę idącą w stronę bufetu z podejrzanie prezentowo wyglądającą paczuszką.
- Mam prezent dla House’a.
- Tyle lat dla niego pracowałaś i nadal nie wiesz, że to kiepski pomysł?
- Ale dziś...
- Dziś zwłaszcza – przerwał jej onkolog. – Jemu jest potrzebne coś innego.
Nagle uśmiechnął się do siebie.
- I chyba nawet wiem, co.
Złapał Cameron za łokieć i odprowadził z dala od bufetu.

-----------
* „fajnie się ogląda, ale diagnostycznie to nuda” – „Cool to watch, but diagnostically boring” – jedna z najsłynniejszych IMO house’owych odzywek.

Wiem, że w tym tygodniu miała być odpowiedź na pytanie, dlaczego House udaje kogoś innego. Otóż niestety raczej się zawiedziecie, bo kiedy to zapowiadałam, to tego innego powodu (poza urodzinami) jeszcze nie wymyśliłam. Miało stanąć tylko na tych urodzinach i już. Ale w tygodniu przyszło mi coś do głowy, na temat czego będę teraz tylko rzucać podpowiedzi, by ostatecznie to rozwiązać pod zbliżający się powoli koniec fika.

A z racji rozpoczynającego się okresu przedsesyjnego, nie gwarantuję regularności wklejania kawałków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin