Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

The Psychiatrist. [29. The Blower's Daughter; Z ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:29, 24 Gru 2009    Temat postu:

Nie! Ja się nie zgadzam!
*foch*
Są święta... powinno być coś happy...
Ok, już nie narzekam. Kocham angsty, więc nie jestem zła.
Ale Jimmy ma przeżyć! *prosi*
Zrobię wszystko byle by przeżył! (nawet wstawie dzisiaj trzy ostatnie Wigilie... tak, to jest szantaż^^)

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:50, 24 Gru 2009    Temat postu:

haha

nie wiem, nie wiem...
skomplikuję sobie tym życie...

tak wiem, miało być wesoło, powinno być wesoło, ale... ja bojkotuję święta, trochę jak House, więc będzie dramatycznie.

tak czy siak pozdrawiam cieplutko.

(a wigilię naprawdę chętnie bym sobie poczytała... *nieśmiało prosi*)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:01, 24 Gru 2009    Temat postu: xp

ja tez mialam dzisiaj wrzucic cos dolujacego, ale nie dano mi tego przepisac


I jeszcze raz mówię:
rób, co uważasz za słuszne czy też raczej pisz
Wena!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez IloveNelo dnia Czw 22:09, 24 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruby
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koszalin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:26, 25 Gru 2009    Temat postu:

Proszę, z okazji świąt... Oszczędź Wilsona!
To taka mała prośba... ^^;

Myślałam, że w Wigilię, to będzie coś bardziej weselszego... Już myślałam, że mam rację, a tu czytam ostatni akapit...
Ale jak to się mówi, co ma być to będzie... Mam nadzieję, że Jimmy dalej będzie... Żywy...

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:27, 25 Gru 2009    Temat postu:

na początku przepraszam.

wierzcie mi, siedziałam pół godziny nad alternatywną rzeczywistością do rzeczywistości jaką wykreowałam, ale... nie udało mi się wymyślić nic sensowniejszego.

wiem, że to okrótne... - dla mnie też, bo kocham hilsona...

ale... nie dało się inaczej.

jakastam przepraszam - szantaż nie zadziałał, ale starałam się, bardzo...

pozostaje mi żyć nadzieją iż mimo wszystko nie porzucicie tego ficka (choćby z ciekawości).

-------------------------------------------------------------------------------------

22. HOUSE'S HEART.

- House operują go, uspokój się.

Lisa była zdenerwowana i przerażona. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Było gorzej niż wtedy z Anne, a to oznaczało, że było bardzo źle...

Greg chodził w tę i z powrotem po korytarzu. Nie usiadł nawet na moment. Co godzinę połykał dwie tabletki vicodinu. Był na skraju wyczerpania.

Lisa obserwowała każdy jego ruch. Nie powinna tu siedzieć. Powinna tu być Anne, ale... Była bardziej przydatna na izbie przyjęć na której dopiero teraz, po trzech godzinach udało się jako tako opanować sytuację. Poza tym... Chyba coś się popsuło... Nie wiedziała co, ale nie chciała wnikać.
Widziała tylko, że jej potrzebuje. Może pozbierał się po halucynacjach, może nawet zaczął w miarę normalne życie, ale to zdecydowanie nie mieściło się w kanonie rzeczy przewidywalnych. Widziała w jego oczach panikę i strach. Widziała, że nie może nic zrobić i to chyba męczyło go najbardziej.
Każdy jego ruch był bolesny, każde spojrzenie przyprawiało ją o drżenie.

Po trzech godzinach operacji wyszedł Chase...

*

Siedziała w jednym z gabinetów przychodni. Oczy same jej się zamykały. Nie czuła rąk, nóg, ani niczego czym na ogół powinna normalnie poruszać. Była wyczerpana. Dopiero teraz poczuła co to znaczy być lekarzem. Siedzenie i słuchanie o paranojach było niczym w porównaniu z izbą przyjęć...

Nie wiedziała nic o Wilsonie. Gdy weszła Cuddy i krótkim „James zginął w wypadku” podsumowała ostatnie godziny tego dnia nie mogła w to uwierzyć. Najpierw przyszło otępienie, potem ból... A potem tępy ból i strach.

- Gdzie jest Greg..?

*

Stał wpatrzony w szybę. W środku leżał jego najlepszy przyjaciel. Jedyny przyjaciel.

Po „bros before hoes” zostało wspomnienie. Gregory nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł uwierzyć, że to koniec. Że dalej już nic nie ma. Że jedyna stała część jego życia przestała istnieć.

Zobaczył Anne idącą w swoją stronę. Odwrócił się. Wiedział jak to musi wyglądać. Wiedział, że zaraz do niego podejdzie i zarzuci mu ręce na szyję. Że będzie płakać... Ona lub on. Bądź też oboje. Nie ochodziło go to. Już nic go nie obchodziło.

*

Zobaczyła go w końcu korytarza. Wiedziała, że za moment ich oczy się spotkają...

Odwrócił się. Jego serce jak na dłoni.

Podeszła do niego i położyła mu rękę na policzku. Przymknął powieki skrywając zaczerwienione oczy. Był wykończony.

- Pojedziemy do domu..? – spytała łagodnie. Kiwnął głową potakująco.

Ostatni raz spojrzał na bladą twarz Wilsona. Poczuł jak pod powiekami zbierają się łzy. Wiedział, że to dopiero początek. Ale tym razem nie chciał być z tym sam. Tym razem miało być inaczej...

*

Siedzieli. Ona, opierając głowę na oparciu kanapy. On z głową ułożoną na jej kolanach. Od dwóch godzin nie padło żadne słowo. Ściany słyszały tylko ich spokojne oddechy. Dało się też usłyszeć szelest dłoni wplatanych we włosy.

House się nie upił. Nie wziął nic żeby zmniejszyć ból. Po prostu leżał. Od czasu do czasu Anne unosiła głowę i ocierała łzy, które mimowolnie wydostawały się z kącików jego oczu.

Wiedziała, że nie chce mówić więc nie naciskała. Zastanawiała się jak bardzo musi cierpieć, że pozwala jej bawić się jego włosami, że pozwala ocierać łzy... Co musi czuć skoro nie widzi żadnej alternatywy, nie ma pojęcia jak się zachować, dlatego poddaje się jej pieszczotom i wspólczuciu.

Spojrzała na niego. Ich oczy spotkały się. Jego załzawione znacznie bardziej niż wcześniej. Patrzył na nią przenikliwym i przeraźliwie smutnym wzrokiem. Był coraz odleglejszy choć wolała sobie to tłumaczyć zmęczeniem.

- Powinieneś się położyć. A ja... Powinnam wrócić do domu... – szepnęła.

- Zostań... – szepnął zachrypniętym głosem.

Jego zmieszany wzrok chyba nie ogarnął słów. Dosyć gwałtownie podniósł się z jej kolan i podszedł do okna.

- Nie potrafię tego... zrozumieć. – wyznał ze ściśniętym gardłem. Wiedział, że nie stać go na żadną rozmowę, ale chciał przekonać samego siebie, że może to z siebie wyrzucić. – Miałem tylko jego... Zawsze mogłem na niego liczyć... Tyle... – brakło mu tchu. Było ciężej niż sądził. – Tyle dla mnie zrobił...

Anne podeszła do niego i położyła dłonie na jego plecach. Potem delikatnie objęła go w pasie. Czuła jak wstrząsają nim lekkie drgania. Wstrzymywał oddech. W końcu odwrócił się i ukrył twarz w jej włosach. Płakał. Odsłonił przed nią najboleśniejszą cząstkę swojej duszy. Desperacja z jaką przyciskał ją do siebie i zaufanie jakim ją obdarzył mówiły jej więcej niż słowa.

Razem z tym uchylił dla niej drzwi.

*

Pojechali tam razem. Jak na złość świeciło nieubłagane słońce. House odebrał to jako atak na jego wspomnienia...

Gdy zobaczył na płycie „James Wilson” coś w nim pękło. Nieodwracalnie. Zamknął się z hukiem znaczący rozdział. Czuł się jak po porzuceniu przez Stacy. Jakby już nigdy miał nie mieć przyjaciela. Jakby nigdy przed nikim miał nie otworzyć swojego serca.

Anne zostawiła mu tę chwilę. Tylko dla nich. I dla porozumienia, którego miał z nikim nigdy nie nawiązać ani nie odnowić.

- Hej Jimmy... – szepnął i wraz z tym powitaniem pękła kolejna ściana. Do jego oczu napłynęła kolejna fala łez, którą musiał wylać, by móc powiedzieć to wszystko, co chciał powiedzieć. – Nie przyszedłem pytać... Ani sobie uświadamiać... Nie ma niczego racjonalnego w tym, że to byłeś Ty... Równie dobrze mogłem to być ja... Mogła to być Anne... – mówił, choć przeszkadzał mu w tym urywany oddech i coraz silniejszy ból głowy. Miął w dłoniach rękawiczkę. – Chciałem tutaj przyjść... Żebyś mógł usłyszeć coś, czego nigdy nie powiedziałem. Chciałem... Przyznać Ci rację. Powiedzieć, tak miałeś rację Jimmy... Wszystkie analizy, które wykpiłem. Każde słowo wypowiedziane na temat mój, Stacy... Nawet Cuddy... Miałeś rację.

Przerwał na moment usiłując zebrać myśli. Zerwał się wiatr delikatnie chłodząc jego mokre policzki.

- Pewnie myślisz, że to trochę dziwne... Nigdy nie wierzyłem w pogrzeby, życie po życiu... A teraz... – znowu się zatrzymał. Zaczerpnął powietrza. – A teraz chciałbym wierzyć, że możesz dowiedzieć się tego wszystkiego. Że możesz usłyszeć jak bardzo żałuję, że nie napijemy się już razem, że... Że nie wykpię już żadnego Twojego małżeństwa... Teraz... Teraz mógłbym nawet wykpić Twoje małżeństwo z Anne, gdybyś tylko... – zakrył twarz ręką. Nie wiedział, że to będzie aż tak trudne. Nie wiedział, że przyjdzie mu się zmierzyć z czymś takim. Przykucnął jakby obawiając się, że wiatr naruszył ich intymność. Że podsłuchuje wszystko, co tętni życiem poza zimną płytą nagrobka i zimnymi niebieskimi oczami. – Wilson, co ja mam zrobić..? – pytał bardziej sam siebie, niż napisu, który pozostał mu po przyjacielu. – Przyszedłem powiedzieć, że dam radę, że... Że zmierzę się z przeszłością, że... Wezmę to życie na poważnie... A teraz... Teraz stoję tutaj i mam ochotę...

Zaklął w duchu. Rozmawiał z płytą. On... Wielki umysł. Geniusz diagnostyki.

Nie... Z przyjacielem...

- „Bros before hoes”... – szepnął. Przywołał to, co najważniejsze. – Przyjaciel jakiego miałem i jakiego już mieć nie będę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:36, 25 Gru 2009    Temat postu:

Nie zamierzam opuszczać tego ficka, bo uwielbiam go, ale...
Ale mam ochotę cię zabić! (a to nienajlepszy pomysł jako, że ty piszesz to cudo)

Boże! Ja mam zły humor od rana... (trzygodzinna kłótnia z ojcem... trzy godziny wrzasków na siebie...)... a ty mnie jeszcze dobijasz!

No nic... pozostaje mi tylko życzyć wielkiego happy wena, chętnego do pisania happy ficków (raz w życiu zniosłabym nawet fluff... uwierz mi... zwykle wolę angsty...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:53, 25 Gru 2009    Temat postu:

raz jeszcze przepraszam

ale obiecuję, że wbrew pozorom dzięki temu sytuacja trochę się unormuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:32, 25 Gru 2009    Temat postu:

To jest niesamowita opowieść....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:24, 25 Gru 2009    Temat postu:

No i co ja mam napisać?
Świetnie piszesz. Ten fik nadaje się na książkę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruby
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koszalin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:41, 26 Gru 2009    Temat postu:

Jak przeczytałam komentarz od autora, to miałam złe przeczucia...
Cytat:
Gdy weszła Cuddy i krótkim „James zginął w wypadku” podsumowała ostatnie godziny tego dnia nie mogła w to uwierzyć


Smuuutnooo!

Fika nie porzucę, ale to nie zmienia faktu, że teraz mi smutno...

W sumie sama nie wiem, co mogę napisać...
Czekam na dalszą część! Może trochę weselszą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:15, 26 Gru 2009    Temat postu:

z dedykacją dla kropki i nietykalnej które gdzieś nam się podziały...


cóż...

Gregory House ma zawsze pod górkę. a ja nie mam zamiaru ułatwiać mu życia. przynajmniej narazie.

kolejna część.

miłego wieczoru.

-------------------------------------------------------------------------------------

23. JESIEŃ WIOSNY.

- Greg...

Słyszał to gdzieś za sobą. Gdzieś ponad sobą. I obok siebie jednocześnie...

Znowu się upił. Po raz kolejny. Sam nie wiedział skąd miała siłę do tego żeby go dźwigać. Żeby znosić jego sarkastyczne docinki. Żeby przynosić mu co rano kawę i jednocześnie trzymać go z dala od gabinetu onkologicznego, który stał pusty, choć wkrótce miał go zająć inny lekarz...

Upokarzał się przed samym sobą.

Miał dać radę. To obiecał Wilsonowi. Wypomniała mu to. Roześmiał się z goryczą.

- Wilsona nie ma! Zostawił mnie... – mówił zataczając się. Chwyciła go, a on oparł się na niej całym ciężarem. Zaciągnęła go do łóżka.

Rozebrała. Położyła. Jak dziecko.

Nie mógł utrzymać oczu w jednym punkcie.

Kiedy poczuł pod głową coś miękkiego, kiedy zrobiło mu się tak ciepło... Zasnął.

*

Rozwinęła się na jego biurku z notatkami z immunologii. Wróciła do tego. Dostrzegł dwa puste kubki po kawie. Doczłapał do biurka i dotknął jej ramienia. Subtelnie... Delikatnie... Ale ona odwróciła się gwałtownie. Miała słuchawki na uszach, nie usłyszała, że ktoś za nią stoi.

- Wstałeś... – przetarła oczy ze zmęczenia.

Zmęczenia i...

Zauważył leżące obok niej kilka chusteczek. Zaczerwienione oczy nie wróżyły...

- Coś się stało..? – spytał siadając obok niej.

Milczała. Miała spuszczony wzrok.

- Właściwie... – zaczęła. Nabrała powietrza w płuca, ale wypuściła je w komicznym grymasie, który miał być uśmiechem, ale zmutował na coś przeraźliwie nieczytelnego. – Nie, nic... – szepnęła całując go w policzek. Taki prosty gest, a wyzwolił w nim coś, czego nie był w stanie określić.

Nauczył się rozróżniać dobre uczucia. Niczym dziecko we mgle chwytał się każdego przejawu ciepła, zwłaszcza, że jej też nie było łatwo. Nie łączył ich tylko seks. Zwłaszcza, że od ich ostatniego razu minęło sporo czasu...

- Brakuje mi Jimmy’ego... – próbował się tłumaczyć. Zawsze gdy wymawiał jego imię czuł dziwne kłucie w okolicach... W niesprecyzowanych okolicach.

- Wiem... Mnie też. – szepnęła. Po jej policzkach znowu popłynęły łzy. Wytarła je szybko do rękawa.

Gregory westchnął nerwowo. Bał się zapytać, ale musiał wiedzieć...

- Zależało Ci na nim bardziej niż na mnie... – doszedł do wniosku bardziej stwierdził niż zapytał. Czekał teraz na odpowiedź z bijącym sercem.

Po policzkach Anne popłynęły kolejne łzy. I następne.

Tamte kilka tygodni wiele dla niej znaczyły... To było mnóstwo ciepła, zwyczajnej ludzkiej życzliwości i porozumienia... Kontakt z Wilsonem był tak łatwy w porównaniu z rozszyfrowywaniem House’a... Przy nim było jej po prostu... Dobrze. Nie było tak samo, bo poczuła czym jest zwyczajne, proste bycie. Przy kimś, nie obok kogoś.

- To już bez znaczenia...

- Nie mów tak. – zaprotestował, ale spokojnie. Bała się spojrzeć mu w oczy. Gdy chciała, spostrzegła, że on także siedzi ze wzrokiem wbitym w podłogę. – Dla mnie to ma ogromne znaczenie... – dodał.

Postanowiła...

- Jimmy zrobił mi obok siebie miejsce... – szepnęła. – Zależało mu na mnie...

Zabolało. Bardzo.

- Myślisz, że mnie nie zależy..? – spytał z wyrzutem. Podniósł na nią wzrok. To, co w nim zobaczyła... – Miałem rację... Dał Ci coś, czego ja nie mogłem...

Poczuł się jakby znowu został sam. Bo został sam.

Całkiem sam.

- Mogłeś, ale nie chciałeś... Nie byłeś na to gotowy... – powiedziała.

- Teraz jestem..? – spytał.

- Nie wiem czy kiedykolwiek będziesz House. – była śmiertelnie poważna. Czuł się jakby ktoś wbił mu nóż prosto w serce.

Miało być inaczej...

Uśmiechnął się gorzko.

- Kiedy spałeś spakowałam swoje rzeczy... – utkwiła wzrok w notatkach. Teraz tym bardziej nie chciała patrzeć mu w oczy.

Patrzył na nią z otwartymi ustami i nie miał pojęcia, co powiedzieć. Co czuć. Co zrobić... Jak ją zatrzymać...

Dlaczego znowu mu to robi..? Ile jeszcze...

Poczuł jak po raz pierwszy na myśl o rozstaniu do oczu napływają mu łzy. Wstał gwałtownie i poszedł do sypialni. Musiał ochłonąć... Usłyszał jak zabiera rzeczy i zamyka za sobą drzwi.

Nie wyszedł. Nie zatrzymał jej. Ale... Nie chciał też patrzeć jak odchodzi...

Gdy wszedł do salonu w miejscu jej notatek znalazł kartkę.

„Potrzebuję czasu. Wrócę. Trzymaj się. Anne C.”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anna lee. dnia Sob 17:16, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:29, 26 Gru 2009    Temat postu:

......
......
......
*siedzi i myśli, i nie wie, co napisać*

To jest wszystko takie... realne. Dojrzałe. Przemyślane i dopracowane.
Marnujesz się tu
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez IloveNelo dnia Sob 17:41, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:35, 26 Gru 2009    Temat postu:

Tak, to jest dokładnie coś, czego mi dzisiaj trzeba. Angstowy rozdział!

To jest boskie, genialne i cudowne!

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:57, 26 Gru 2009    Temat postu:

doszłam do wniosku, że nie chcę zalewać was smutkiem. tak więc... dodaję kolejną część.

-------------------------------------------------------------------------------------

24. MUR.

Park wyglądał kwitnąco. Świat wyglądał kwitnąco.

Wiosna ruszyła pełną parą, wygrzebując na świat zakochanych i szczęśliwych ludzi.

On jednak skądś brał siłę. Nie wiedział skąd, ani jak. Chodził do kliniki, użerał się z pacjentami, z Cuddy... I czekał.

Czekał dwa tygodnie, bo tyle Anne miała urlopu. Gdy po upływie tego czasu chciał się czegoś dowiedzieć, Lisa nie chciała udzielić mu żadnej informacji.

Więc tak...

Siedział na ławce i obracał w palcach laskę. Życie znowu spłatało mu psikusa. Pełnego goryczy, ale jednak potrafił dostrzec w tym pewną ironię...

Nie chciał się otworzyć, wzbraniał się przed tym. Wilson chciał pomóc i... sam się pogrążył. Potem zginął...

House stwierdził, że to była najlepsza rzecz jaka mogła go spotkać po tym jak dowiedział się, że nigdy nie będzie z Anne... Gdyby jednak wiedział, co ona do niego czuła, to Greg byłby pokrzywdzony.

Tak czy siak cierpiał na skutek zawiłego planu.

Był pewien, że Anne Collins nie wróci. Że jest jedną z tych, które znikają tak szybko jak się pojawiają pozostawiając po sobie złamane serce.

Choć nie. On nie miał serca. Zawsze to sobie wmawiał. Tym razem też tak było...

Czy się na to godził..?

Oczywiście, że nie. Wiedział, że to była ostatnia szansa na zmianę. Zmianę, na którą on był gotów. Ale... jego lekarz zwątpił. To tak, jakby był chory na raka i odmówiono mu podania chemii z powodu kaprysu onkologa.

Będzie żył. Może gorzej, może lepiej... Kto wie..? Przecież i tak prędzej czy później umrze.

*

- Gregory House! – Cuddy krzyczała za nim przez pół korytarza.

Znowu...

Czy ta kobieta da mi kiedykolwiek święty spokój...

- Spieszę się... – rzucił przez ramię, razem z sarkastycznym uśmieszkiem w pakiecie.

- Mam do Ciebie sprawę... Chodzi o Anne.

Zatrzymał się. Ale tylko na chwilę.

Przez głowę przeleciały mu niedawno przywołane obrazy. Wysnuł swoje wnioski. Dzięki temu, co się niedawno wydarzyło istniały dwa rozwiązania. Mógł się załamać, zmienić i rzucić w objęcia Anne albo zamknąć się z powrotem w swojej skorupie i już nigdy nie dać się otworzyć. Ponieważ nie wypaliła pierwsza opcja, zajął się wprowadzaniem w życie drugiej.

- Spieszę się... – powtórzył i zniknął za rogiem korytarza.

*

- House... Nie możemy! – Chase był bardzo zdenerwowany. Każda terapia zawodziła i niestety byli zmuszeni zaproponować najbardziej inwazyjną. Chase wiedział, że bez konstruktywnej krytyki, a opierając się tylko na krytyce diagnosta nie zrezygnuje ze swojego planu.

Nie było Anne, ani żadnej innej kobiety, która mogłaby mu przetłumaczyć do główki, że ryzykowanie chemii na osłabionym organizmie, nawet jeśli białaczka jest jedynym tłumaczeniem jest szaleństwem.

- Chase zachowuj się jak mężczyzna. – rzucił Greg wraz z podrzuceniem do góry piłeczki.

- A Ty co..? Po odejściu Anne poczułeś się taki męski, że znowu nie zważasz na konsekwencje swoich wariackich pomysłów..? – te słowa nie powinny paść. Ale musiały.

Piłeczka House’a upadła na ziemię, a on patrzył zdumiony na podwładnego. Uśmiechnął się szeroko.

- Foreman – zwrócił się do lekarza. – Zapisz w kalendarzu „Chase stał się mężczyzną”.

*

Znalazła go w parku. Jego wariacka terapia zadziałała. Pacjentka została zdiagnozowana jako białaczka i oddana pod opiekę onkologa. Nowego onkologa.

Widziała, że nad czymś myślał. Że coś go gryzło. Chciała mu to wszystko wyjaśnić. Usiadła obok niego, ale usłyszała tylko nerwowe westchnienie.

- Cuddy, chciałem mieć tutaj więcej miejsca. – powiedział patrząc na jej tyłek.

Uśmiechnęła się.

Tak... Stary, dobry impertynent wrócił. Tylko za jaką cenę...


- Chcesz wiedzieć dlaczego Anne odeszła..? – spytała miękkim głosem. Słychać było tylko szelest liści.

To poruszyło w nim pewną strunę. Dźwięk o którym chciał zapomnieć. Szybko opanował ciekawość i poczucie bezsilności.

- Nie obchodzi mnie to... – stwierdził.

Zapadła między nimi chwila ciszy. Lisa spojrzała na Greg’a. Potem przed siebie.

- Teraz chcesz uciec od zmiany jaka w Tobie zaszła pod wpływem uczucia do niej, ale sam fakt, że przez jakiś czas byłeś innym człowiekiem świadczy na niekorzyść Twojego obecnego stanu.

- Bawisz się w Wilsona..? – rzucił gniewnie. Nie miał ochoty słuchać takich pseudo-psychologicznych gadek. Choć... Tak jak i w przypadku James’a wiedział, że Cuddy ma rację i chce dla niego jak najlepiej.

Poczuł, że jest mu to winien, ale nie potrafił się przemóc.

Lisa spojrzała na niego wyczekująco. Zignorowała uwagę o podobieństwie do Wilsona, bo skoro takowa padła to oznaczało, że uderzyła go w jakiś czuły punkt.

- Przez cały czas chcieliście mnie uszczęśliwić na siłę... – zaczął. To miała być ostatnia taka uwaga. Ostatnia w której zamierzał cokolwiek wyjaśniać. – I nie ma w tym nic dziwnego, byliście przyjaciółmi... Ale... Anne też była moją przyjaciółką. – spojrzał jej w oczy z wyrazem jakiego miała nie zapomnieć do końca życia. – Odeszła... – spuścił wzrok. – Odeszła i już nie chcę mieć przyjaciół...

- House... Takie jest życie. Musisz pogodzić się z tym, że czasami brakuje w nim ludzi, których kochasz...

Oparł czoło na lasce, tak jak to zwykł robić, kiedy coś nie szło po jego myśli.

- Wilson...

- Wilson odszedł i już nie wróci. Ona może. – zaakcentowała Cuddy. Czuła, że Greg zaczyna się łamać w swoim postanowieniu. Ona... Musiała powiedzieć coś jeszcze. – Anne nie odeszła dlatego, że Cię nie kochała. Nie dlatego, że zależało jej bardziej na Wilsonie. Odeszła bo... – zawahała się. Gregory spojrzał na nią świdrując jej oczy swoimi. – Bo wróciły halucynacje. Pojechała poddać się leczeniu. Chciała wrócić, ale... Okazało się, że radzisz sobie bez niej. Doszła do wniosku, że skoro lepiej jest tak jak jest zostanie w szpitalu jako lekarz...

Diagnosta siedział z otwartymi ustami. Nie mógł wydusić słowa.

- Jak... Jak mogła pomyśleć, że radzę sobie bez niej? – zapytał sam siebie z wyrzutem.

Lisa spuściła głowę, po to by po chwili przenieść smutne spojrzenie na twarz przyjaciela.

- Powiedziałam jej, że złamała Ci serce, ale radzisz sobie. To było jeszcze zanim dowiedziałam się, że pojechała się leczyć. – wyjaśniła Cuddy ze smutkiem. Czuła się winna... – Poza tym powiedziała, że Ci na niej nie zależy. Że nigdy nie powiedziałeś jej, że Ci na niej zależy...

- Czy prośba żeby została po śmierci Wilsona nie była dla niej jasna..? – był zdenerwowany. Okazało się, że stracił kogoś, kogo wcale nie musiał tracić.

Przez miesiąc cierpiał, żeby teraz dowiedzieć się, że to wcale nie musiało w ten sposób wyglądać..? A ponad to, że ona wcale nie miała już zamiaru wracać..?

Spojrzał na Cuddy pytająco.

- Musisz z nią porozmawiać...

Gregory zastanowił się przez chwilę...

Mur...

Pokręcił przecząco głową.

- Nie mamy już o czym rozmawiać...

*

Topił swoje smutki w burbonie. Znowu...

Po miesiącu, po tych wszystkich przemyśleniach i kilku łzach, które jednak mimowolnie spadły gdzieś w przestrzeń dowiedział się, że jego mur jest niepotrzebny.

Jak miał sobie wytłumaczyć to, że ktoś znowu odtrącił jego uczucia..? Że on zaufał i oddał się, a ktoś nie potrafił tego przyjąć robiąc mu emocjonalne pranie mózgu.

Miał tego dosyć. Dosyć rozchwiania emocjonalnego. Dosyć bycia... nieszczęśliwym. Chciał stanąć na nogi.

Został sam. Nie miał Wilsona. Nie będzie już kawalerskich wieczorów. Nie będzie rozmów do późnej nocy. Dziwacznych noclegów na kanapach...

Nagle poczuł się stary. Stary i zmęczony.

Liczyłeś na to, że niespełna trzydziestoletnia dziewczyna będzie przy Tobie..? Przecież to się nie mogło udać... Ona nie mogła Cię pokochać...

- Jak widać... Nawet nie chciała... – szepnął do siebie połykając kolejny vicodin tego wieczoru.

Wykończy siebie, albo swoją wątrobę. Zresztą... Na jedno wychodziło.

Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi. Nie wstał. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać.

Pukanie powtórzyło się. Było znacznie bardziej i śmiałe i głośniejsze.

Otworzył.

- Anne... – stał zdumiony i oszołomiony. Sam nie wiedział czym bardziej – czy jej zmęczonym i przepraszającym wzrokiem czy samą jej obecnością tutaj, na progu jego mieszkania.

- Cześć... – szepnęła nieswoim głosem. – Cuddy dzwoniła do mnie i...

Nie czekał na wyjaśnienie. Mur runął, razem ze wszystkimi basztami i całym uzbrojeniem, które chroniło go przed jej ramionami. Odrzucił laskę i przytulił ją z całych sił do siebie. Czuła jego tłukące się serce i westchnienie ulgi, które zniknęło gdzieś w okolicach jej obojczyka.

- Nie wykręcaj więcej takich numerów, bo Cię nie wpuszczę. – zażartował, ale nie umiał ukryć wzruszenia i mimowolnie zadrżał mu głos.

Przylgnęła do niego całym ciałem. Wyczuł lekkie drżenie. Płakała.

Więc było dobrze. Albo... Nie było.

Mają całą noc, żeby porozmawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:37, 26 Gru 2009    Temat postu: xD

Pewnie sie powtarzam, ale zawsze, jak czytam tego fika, to zapominam, gdzie jestem. Uczucia bohaterow oddajesz tak realnie, ze sama je odczuwam.
Potrafisz niesamowicie wplynac na czytelnika, a to naprawde duzo
Czekam, co bedzie dalej, a znajac Ciebie, to nigdy nie zgadne
Pozdrawiam i Wena zycze!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruby
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koszalin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:54, 27 Gru 2009    Temat postu:

23 część znowu smutna... Ale czytałam dopiero dzisiaj, więc od razu z 24, która, no cóż...

Cytat:
- Foreman – zwrócił się do lekarza. – Zapisz w kalendarzu „Chase stał się mężczyzną”.

Padłam i nie mogę wstać

A teraz szczęśliwe zakończenie części! Yay
Lubię angsty, ale raz kiedyś też trzeba poczytać coś optymistycznego

Pozdrawiam i czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:34, 27 Gru 2009    Temat postu:

25. WALKA.

Była dziwnie milcząca. Nie znał powodu. Bał się pytać, ale czuł jej wzrok na sobie. Gdy się odwracał uśmiechała się delikatnie, więc miał nadzieję, ze sprawa nie dotyczy jego.

Postawił przed nią kubek gorącej herbaty. Podziękowała.

- Annie... Nic nie mówisz... – zauważył. Spuściła wzrok.

- A chcesz ze mną rozmawiać..? – do jej oczu napłynęły łzy. Zbyt dużo łez, by mogła je pomieścić.

House westchnął.

Kobiety...

- Gdybym nie chciał z Tobą rozmawiać wpuściłbym Cię do swojego mieszkania z walizką..? Przytulałbym Cię w drzwiach przez dziesięć minut obawiając się, że za chwilę znowu gdzieś uciekniesz..?

Zapadła chwila ciszy. Nie wiedział jak długo to trwało. Milion myśli przeturlało się przez jego głowę. Patrzył to na nią, to na parującą herbatę, której nie tknęła. Ona siedziała. Nieobecna, cicha, przeraźliwie smutna.

- Collins do łóżka. – powiedział tonem jakiego nie cierpiał będąc dzieckiem, ale teraz była to tylko niewyraźna parodia.

- Nie... Chcę porozmawiać. – powiedziała słabym głosem. Była bardzo zmęczona, ale nie chciała leżeć obok niego uprzednio nie wyjaśniając.

- Nie chcesz ze mną spać..? W porządku. Mogę spać na kanapie... – powiedział jakby ignorując jej chęć rozmowy.

Westchnęła. Skoro ją zignorował to znaczyło, że... Widział, że to nie jest odpowiedni moment. Jego błękitne oczy mówiły „akceptuję”. Jej zielone dziękowały. Ale to była chwila porozumienia, po niej musiało nastąpić wyjaśnienie.

- Wiesz, chciałbym Cię zanieść do łóżka, jak księżniczkę, ale mam chorą nogę... – tłumaczył. Tłumaczył jak małej dziewczynce.

Kiwnęła głową z ciepłym uśmiechem.

- Trafię sama...

- Zaczekaj... Wezmę pościel na kanapę...

To miał być mały test. Tylko on wiedział jak pragnął jej tego wieczoru. Nawet gdyby miała tylko leżeć obok niego.

Czuł te zmiany. Czuł wszystko...

Ból, strach, niepewność... Cierpiał po śmierci najważniejszej osoby w jego życiu... Cierpiał po odejściu kogoś, kto miał tę osobę w małym stopniu chociaż zastąpić. Wciąż jeszcze stał nad nim ojciec z groźbą lodowatej kąpieli... A tego wieczoru po prostu pragnął jej to dać. Ofiarować. Poczułby się najszczęśliwszym facetem na świecie, mogąc przynajmniej popatrzeć jak zasypia...

Zobaczył kątem oka jej ciepły uśmiech. Jej rękę zawieszoną pomiędzy nimi.

Rękę, która zapraszała do jej przestrzeni.

Do ich przestrzeni.

*

Leżał odwrócony tyłem do niej. Chciał by wykonała pierwszy ruch. Coś, co pozwoli im się porozumieć.

- Myślałam, że nie mogę Cię zmieniać na siłę... Myślałam, że... Że będzie Ci lepiej kiedy wrócisz do swojej skorupy... – usłyszał za sobą cichy szept. Jej ręka wylądowała gdzieś w okolicach jego serca. – Nie zauważyłam, że Ty już zacząłeś czuć... Zostawiłam Cię samemu sobie, bez wyjaśnienia, w momencie kiedy najbardziej mnie potrzebowałeś...

Westchnął. Miała rację... Całkowitą rację...

Otworzył się na uczucia. Ona zamiast czegoś dobrego zafundowała ból, z którym znowu musiał uciec do swojej twierdzy.

- Anne... To już bez znaczenia... Jesteś...

Nie dokończył. Czuła przyspieszone bicie jego serca.

- Chcesz żebym była..?

Odwrócił się i objął jej twarz dłońmi. Przybliżył się do niej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

- Myślę... Myślę, że jeśli ktokolwiek może zostać moją osobistą dziwką, to tylko Ty...

*

Siedzieli razem przy śniadaniu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu wstał wcześniej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zrobił komuś kawę i przyniósł ją do łóżka. Bał się, że Anne zniknie zanim się obudzi więc postanowił ją zaskoczyć. Zaskoczył.

Jednak... Jej uśmiech był wciąż blady. Jej oczy odległe. Tak samo odległa była, gdy całował ją poprzedniego wieczoru. Pomyślał wtedy, że... Nie chciała wracać, ale wiedziała, że zostawienie go i definitywna ucieczka nie obejdzie się bez echa ze strony jej zmęczonego umysłu. Poddała się.

On nie zamierzał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:12, 28 Gru 2009    Temat postu:

Bardzo mi się podoba, jak to wszystko ładnie i zgrabnie opisujesz. Nie wiem, co napisać, żeby się nie powtórzyć...
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:23, 29 Gru 2009    Temat postu:

Wpadam, żeby ponadrabiać. Piszesz w zawrotnym tempie. Kiedy znajdujesz na to czas?

Ale do rzeczy.
A kto powiedział, że w życiu ma być łatwo?
Jak się wszystkiemu przyjrzy, okaże się, że trudniejszych chwil jest więcej niż tych, które dają wytchnienie.
A tu dodatkowo jest House ze swoja historią, więc... nie dziwię się, że wciąż nie jest łatwiej.

Teraz Anne przeżywa kryzys, a House wydaje się silniejszy i chce walczyć. Huśtawka emocjonalna z Anne, własne zmory, śmierć Wilsona... co nas nie zabije to wzmocni?

Jestem ciekawa dokąd zaprowadzisz bohaterów i jak poprowadzisz finał, bo chyba to już powoli się finalizuje? No, chyba, że twoja wena przygotowuje jeszcze kilka zwrotów akcji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:34, 29 Gru 2009    Temat postu:

oj, z czasem zawsze był, jest i będzie problem, ale jak już usiądę i wiem, co chcę przekazać to nie ma siły żeby nie skończyć kolejnego rozdziału.

nie jest łatwiej, choć staram się tę ciężką historię mimo wszystko przetykać jakimiś miłymi epizodami, bo tylko dzięki takim miłym epizodom i nam chce się czasami żyć i mieć nadzieję, prawda..?

też jestem ciekawa. jestem ciekawa, co jeszcze zgotuje mój wen.

-------------------------------------------------------------------------------------

kolejna część. tak wiem, wiem... spóźniłam się, ale... może chcę wam dać jeszcze troszkę z tej świątecznej atmosfery..?

miłego, poświątecznego wieczoru.

-------------------------------------------------------------------------------------

26. AND A HAPPY...

Szli razem ulicami Nowego Jorku. Opruszeni pierwszym śniegiem. Ona – z zaróżowionymi policzkami, on – z czerwonym nosem.

Oboje wyglądali na swój sposób uroczo.

Wiatr uderzał białymi drobinkami o ściany budynków i ludzi, którzy spieszyli się do rozgrzanych mieszkań i domów.

Anne pomyślała o swojej drodze przez parking Princeton... Gdyby wiedziała wtedy co ją czeka...

Przeprowadzka przyniosła jej mnóstwo bólu i rozczarowań, ale także ironicznego gbura, którego mimo wszystko kochała. Cieszyła się, że może to stwierdzić z taką pewnością. Spoglądała ukradkiem na jego kwaśną minę. Nie było mu na rękę to, że zaprosiła go na święta do swojej rodziny. Wiedziała, że będzie „starał się być grzeczny”. Nie chodziło o to by ukrywał swą prawdziwą twarz...

Tak naprawdę chodziło jej tylko o to by pokazać swoim najbliższym (bądź najdalszym, jak lubiła ich określać), że całkiem nieźle sobie radzi, a u jej boku jest znacznie bardziej skomplikowany przypadek.

- Greg, nie dąsaj się już.

Jej głos niknął gdzieś wśród klaksonów żółtych taksówek, których pasażerowie strasznie się spieszyli. Wszak była wigilia Wigilii Bożego Narodzenia. Każdy chciał jak najszybciej wrócić do domu i cieszyć się nadchodzącymi świętami.

Nie dąsał się. Zamyslił się tak jak i ona.

Pół roku. Pół roku bycia razem, lub też obok siebie. Pół roku dzielenia razem łazienki. Pół roku kłótni w przyszpitalnej stołówce jak i w gabinecie diagnostycznym.

Dopiero po tych kilku miesiącach Cuddy zdała sobie sprawę z tego jak ogromny wpływ ma na siebie nawzajem ta dwójka. Jak druzgocąco dobry wpływ mają w połączeniu na swoich pacjentów.

Oczywiście zdarzały się odstępstwa od komitywy. Wtedy na kilka dni urządzali sobie piekiełko. Sobie i Cuddy. I tym, którzy zdąrzyli się nawinąć w czasie kłótni. Pacjentom... Pacjenci byli wtedy drugorzędni.

- Nie dąsam się. – rzucił po dłuższej chwili. – Myślałem tylko nad tym, że odwaga jest istotnie ważną cnotą, ale trzeba znać umiar i wiedzieć kiedy ustąpić. – dyszał. Nie był już młody i rześki, a Anne pomimo obcasów biegła przed nim z wielkim uśmiechem na twarzy.

- To nie odwaga kazała mi Cię tutaj przyprowadzić... – uśmiechnęła się uśmiechem, który przypominał uśmiech małego chłopca zaraz po podsunięciu myśli o nowym dowcipie.

- Tylko..?

Chwyciła go za skostniałą rękę.

- Chęć spłatania psikusa.

*

W głębi dużego mieszkania siedziała starsza pani. Była kompletnie siwa. Na jej kolanach ulokował się wielki, czarny kot. Z gramofonu dobiegały łagodne dźwięki niezapomnianej Elli, która swym niskim głosem wypełniała łagodną ciszę pokoju. Starsza pani wpatrywała się w wielkie okno wychodzące na miasto.

- Lubię te wszystkie światła. – szepnęła, gdy usłyszała za sobą czyjeś kroki. – Witaj Annie... – zwróciła się do dziewczyny.

Anne uśmiechnęła się ciepło. To miał być jedyny ciepły uśmiech tych świąt i chciała go podarować właśnie owej kobiecinie, która teraz z zaciekawieniem przyglądała się starszemu mężczyźnie.

Dziewczyna podeszła do niej i złożyła na jej pomarszczonym policzku łagodny pocałunek, ale ta jakby nie zważając na pieszczotę wskazała ręką na diagnostę.

- Gregory House..? – szepnęła z nutką podziwu.

Diagnosta otwarł szerzej powieki.

Przecież nikt miał nie wiedzieć o mojej wizycie...

- Czytałam kilka pańskich publikacji. Robią wrażenie. – powiedziała z uznaniem i wyciągnęła rękę w jego stronę.

Anne obawiała się trochę tego, co zrobi mężczyzna, ale wbrew jej przypuszczeniom podszedł do kobiety i uścisnął jej dłoń.

- Interesuje się pani medycyną..? – spytał sondując zachłannie imponującą bibliotekę.

- Można tak powiedzieć. Allison Warner. – starsza pani oddała uścisk. Widząc lekkie oniemienie w oczach nowopoznanego lekarza uśmiechnęła się znacząco do Anne.

Ta odwzajemniła uśmiech, jakby chciała powiedzieć „tak babciu, udało się nam”.

- TA Allison Warner..? Myślałem, że już pani... – ugryzł się w język, ale zbyt późno by błyskotliwa kobieta nie podchwyciła jego roku myślenia.

- Wszyscy myślą, że nie żyję. – zaśmiała się z lekką ironią. – Ale ja mam się świetnie. Wbrew pozorom emerytura nie jest taka zła. – dodała mrugając do niego okiem.

Opadł podniosły ton wizyty. House czuł się jak u siebie. Lepiej niż u siebie. Uśmiechnął się ciepło widząc przed sobą kompetentną i piekielnie inteligentą lekarkę. Właściwie dwie...

- Kochanie... Co robi u nas bóg diagnostyki..? – spytała starsza pani wpatrując się pytająco w oczy wnuczki.

Anne zamyśliła się wyginając usta w dziwacznym grymasie.

- Pracujemy razem. – rzucił szybko Greg. – Jestem...

Spojrzał na nią niepewnie. Bardziej niż powinien...

- Jest moim narzeczonym. – wypaliła szybko Collins. Wiedziała, że to była najodpowiedniejsza, a zarazem najbardziej neutralna z odpowiedzi jakie mogły paść. Najbardziej neutralna pod względem zainteresowania babci.

Kobieta uśmiechnęła się mrugając do niej porozumiewawczo.

- Ach tak... A tak się zarzekałaś, że już nigdy...

- Daj spokój babciu... – Anne nerwowo poklepała panią Warner po plecach.

House natomiast stał oszołomiony odpowiedzią, która padła. Słowo „narzeczony” tłukło się w jego świadomości i obijało o ściany serca tak długo, aż Anne nie wyrwała go z transu pytaniem o herbatę. Skinął tylko głową i wrócił do przedpokoju by zdjąć płaszcz.

*

Siedział naprzeciw starszej kobiety. Pamiętał czasy kiedy się uczył, a ona była bogiem kardiochirurgii. Choć to nie była specjalizacja, którą faworyzował to mimo wszystko szanował ją i jej pracę, bo nie miała sobie równych. Potem zachorowała i słuch o niej zaginął. Nie miał pojęcia co się z nią stało, od czasu do czasu jedynie wpadała mu w ręce jakaś jej publikacja. Po jakimś czasie zupełnie ucichła.

Nie miał pojęcia, że będzie siedział z nią przy jednym stole. Nie miał pojęcia, że będzie pił z nią herbatę. Nie miał pojęcia, że będzie z jej wnuczką...

Jak to brzmi...

- Więc...

Zaczyna się...

- Jak długo znacie się z Anne..? – staruszka odpaliła papierosa. Greg pomyślał, że słabość do fajek to u nich rodzinne...

- Około roku... – rzucił w dalszym ciągu skupiając się bardziej na medycznych tomiskach niż na ciekawości starszej pani.

To nie umknęło jej uwadze.

- Nie chcę być wścibska, ale spaliście już ze sobą..? – spytała z przekornym uśmieszkiem.

Anne, która niosła tacę z herbatą przypadkiem wylała sporą część na talerzyki. Greg odpowiedział tylko uśmiechem. Imponowała mu. Również humorem.

- Mam zwyczaj sprawdzać towar zanim dostanę go na własność. – rzucił ze sporą dozą sarkazmu odbierając od Collins filiżankę, a raczej pół filiżanki herbaty.

Starsza pani zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wypuszczając dym z ust. Spojrzała na wnuczkę, która przewróciła tylko oczami i skierowała kroki w stronę kuchni.

- Podoba mi się! – rzuciła za nią i spojrzała w głębokie, figlarnie zaostrzone spojrzenie.

House widząc zmieszanie Anne postanowił skierować rozmowę na boczny tor. Upił łyk herbaty i podrapał się nerwowo w czoło.

Nie wiedział...

- A reszta rodziny..? Kiedy się zjawią..?

Kobieta wyczuła w jego głosie wahanie. Chciała zaradzić jego niepewności związanej z poznaniem rodziny kogoś, na kim najwyraźniej mu zależało. Nie wierzyła za bardzo w ich narzeczeństwo, ale widziała, że łączy ich coś znacznie poważniejszego niż przelotna znajomość oparta na seksie.

- Przyjadą jutro. Nie są tak mili jak ja i Ty, Greg... Mogę Ci mówić Greg..? – zaciągnęła się. House skinął głową z nieśmiałym uśmiechem. – Podrzędna amerykańska rodzina. Prawnicy i lekarze. – uśmiechnęła się do siebie.

Połączenie słów prawnicy i lekarze brzmiało boleśnie znajomo, ale szybko zajął umysł słowami starszej kobiety.

- Będą patrzeć na Ciebie jak na intruza. – spojrzała na niego znacząco. – Gdy zobaczą, że jesteśmy w komitywie będzie jeszcze gorzej. – to już brzmiało jak jakaś apokaliptyczna przepowiednia. – Ale z czasem wszyscy zaczną składać sobie życzenia i fałsz będzie można odrapywać ze ścian jak osad. – uśmiechnęła się do siebie lekko.

Widać było, że obserwowanie zachowania dzieci sprawia jej ogromną frajdę. Doskonale wiedziała na czym polegają święta. Wiedziała ile szczerości jest w życzeniach by jak najdłuższe pozostała z nimi. Zawsze odpowiadała, że to dość ryzykowne, bo jeszcze zrobi im na złość i dożyje tej setki, tak, jak jej życzą.

A mimo to lubiła ten gwar. Lubiła, gdy Anne przyjeżdżała wcześniej, przygotowując smakołyki i zajmując jej głowę medycznymi nowinkami. Tym bardziej ucieszyła się, gdy zobaczyła u jej boku Greg’a House’a. Słyszała o nim mnóstwo złych rzeczy. Wiedziała, że są podobni. Na samą myśl tegorocznej gwiazdki uśmiechnęła się do siebie i zajęła się dopalającym się papierosem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anna lee. dnia Wto 21:53, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruby
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koszalin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:20, 30 Gru 2009    Temat postu:

Pomału zaczynam nie nadążać z czytaniem
Ale jakoś się weselej zrobiło (no tak, pół nocy czytałam angsty, więc zdecydowanie tu jest weselej )

Ciekawe, co się stanie gdy Greg zapozna się z resztą rodziny... Kiedyś, znając House'a, pomyślałabym, że możliwa jest tylko katastrofa... Ale tak... Kto wie, co przyniesie wen

Czekam na dalszą część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:48, 30 Gru 2009    Temat postu:

Tu mnie kompletnie zaskoczyłaś Pozytywnie, oczywiście
Babcia Anne? Coś czuję, że będzie ciekawie
Mój ulubiony cytat:
Cytat:
- Kochanie... Co robi u nas bóg diagnostyki..? –


Czekam z jeszcze większą niecierpliwością na następną część
Weena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:08, 30 Gru 2009    Temat postu:

Miało mnie tu nie być do stycznia, ale jednak się udało
I jestem tymbardziej happy, bo wciąż utrzymujesz zawrotne tępo pisania. Genialnego pisania.



Ten fick, to istne cudo^^

Strasznie dobrze kreujesz postacie bohaterów.

weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:01, 04 Sty 2010    Temat postu:

anno lee.!
czekam od ubiegłego roku.
czekam tyle dni i nic.
codziennie tu zaglądam i nic.
nie możesz mnie tak zostawić

padam na kolana i błagam o ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez IloveNelo dnia Pon 22:03, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:19, 06 Sty 2010    Temat postu:

wybaczcie, ale kilka dni nie było mnie w domu i stąd to opóźnienie.

myślę, że dzisiaj wieczorkiem coś się pojawi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin