James Wilson

Cuddy

Najlepszy przyjaciel House'a, James Wilson. Onkolog.

ZimbrO

Wilsona lubie za to ze mimo wszystko przyjazni sie z Housem ,ze go toleruje i ze z nim mieszkal

(swietne motywy jak on podcial laske Hosowi a Greg wlozyl w nocy jego palce do wody)

elfchick

Mnie Wilson nigdy specjalnie do gustu nie przypadl chociaz ale po ostatnim odcinku i tym jak usilnie obstawal przy House'ie bez wzgledu na to jakich argumentow uzywal tamten gliniarz powoli zmieniam o nim zdanie.

ewka

Wilson to archetyp psiego przywiązania i wierności ponad wszystko

Ahh, jest niesamowicie słodki, tyle razy juz obrywał, a on wciaż obsaje przy swoim

Sarge

dla mnie Wilson to taki męski Cameron

tylko, że nei jest zakochany w Housie xD ale jest taki wierny i wogóle współczujący pacjentom, lubię go ale właściwie sama nie wiem dlaczego...

Gregorre · Wysłany: Czw 14:45, 29 Mar 2007 Temat postu:

moze lubimy go dlatego ze jest 'najbardziej ludzki'?

elfchick · Wysłany: Czw 15:51, 29 Mar 2007 Temat postu:

I ze mimo wszystko przyjazni sie z House'em.

ewka

Nie no mi już jakieś pół sezonu temu przeszła miłość do Wilsona, ale wciąż jest taki sam, wszystko można od niego wyłudzić: dobrą radę, kluczyki, pieniądze, receptę... ale oczywiście trzeba być Housem

Em.

Lubię go. Bo przyjaźni się z Housem, bo chce dla niego jak najlepiej, bo poświęcił dla niego Święta Bożego Narodzenia

Przywrócony_id:(1174)

[Post skasowany przez autora]

Dżuczek

Ha, Wilson to taki typ, który stara się zwykle zrobić tę właściwą rzecz. Choć czasem także nagina regulamin, gdy sytuacja tego wymaga lub gdy House uważa, że sytuacja tego wymaga

I rozumie House'a, choć czasem ma go serdecznie dosyć. Ale chyba obaj lubią swoje towarzystwo i są poniekąd na nie skazani. Wilson jest chyba jedyną osobą, która potrafi Gregowi dopiec i lekko przyhamować

Ale naprawdę leciutko

Em.

izi

Ja tam go lubie. w Końcu nie każdy przyjaciel pożyczy ci 5 kawałków na niewiadomy cel

.

Huragius

Uwielbiam Wilsona!
Przede wszystkim dlatego, że jest idealnym przykładem, jak to się mówi, miłego faceta, i to miłego faceta, który ma pecha to kobitek, te trzy żony tak idealnie do niego pasują

No i jest świetnym kumplem.
Najsympatyczniejsza postać w całym serialu, która dobrze równoważy Dark Side Housa.

Dżuczek

Wilson to miły facet, ale też nie pozbawiony pewnej dozy ironii i sarkazmu. Może trochę uczy się od House'a. Ale przecież jemu to nikt nie dorówna

Ana

na początku nie przepadałam za nim jednak z odcinku na odcinek coraz bardziej go lubiłam, a teraz uwielbiam, nikt inny nie potrafi tak ... trafnie (?) odpowiadać House'owi, ponadto podoba mi się sposób w jaki to robi, tak spokojnie, bez min czy popisów

ach, no i tylko on potrafi sprowadzić House'a na ziemię

rezultat = bezcenny.

vicoden

Wilson druga polowka Housa.. jedyny ktoremu House ufa.. stanowia swietno pare

uzupelniaja sie nawzajem. jest jakby odbiciem Housa tylko ze tym lepszym

lubie go.. bardzo ceni Housa nawet za to jaki jest.

Charlotte

niemiec

Moim zdaniem...i chyba nie tylko moim

Wilson jest swoistym dopełnieniem i zarazem przeciwieństwem House'a jest kulturalny i zawsze patrzy na wszystko trzeźwym wzrokiem....stara się wpływać na swojego ekscentrycznego kolegę, a jakie są tego efekty wszyscy wiemy....

Ogólnie, jest spoko, lubie go

shashlyk

Przez cały czas odkad zaczęłam ogladać ten serial, miałam z Wilsonem problem, bo przypominał mi on jakieś zwierzę ale nie mogłam wpaść na to, jakie

i wczoraj znalazłam na jakiejś ang stronce - Wilson wygląda wypisz-wymaluj jak wombat!
co za ulga

na początku nawet niespecjalnie go lubiłam ale z czasem się do niego przekonałam, facet ma anielską cierpliwość do House'a

Charlotte

I umie mu(House'owi) dogadać jak nikt inny. Po odcinku 12 2 serii jestem oszołomiona. Żeby skręcać skręty pacjentce

Po tym

dla Jimmiego - w życiu bym nie pomyślała

Ciekawe czym jeszcze nas zaskoczy pan Wombat

niemiec

Em.

Natalia

Margott

uwielbiam Wilsona

on jest taki taki... do serca przyłóż

jednocześnie będąc sarkastycznym. no i z jakim spokojem przyjmuje nowe "wynalazki" Grega

póki co moją ulubioną sceną jest moment kiedy W. czyta wiersz miłosny dedykowany Housowi przez 82 letnią pacjentkę

musiałam gryźć dłonie żeby nie pobudzić całego domu śmiechem (żeby nie było oglądam serial w nocy

)