Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Długa droga do domu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:01, 09 Paź 2008    Temat postu:

I w końcu nie wiem - pogadają, czy nie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:36, 09 Paź 2008    Temat postu:

Ahhh jeden z lepszych fików, jakie przeczytałam. Naprawdę, masz talent. Opis emocji na początku był świetnie napisany. Strasznie dobrze mi się to czytało. Zakończnie ostatniego odcinka - bardzo dobre. Już nie mogę doczekac się nast. częsci Pozdrawiam. Wena zyczę ;*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:01, 09 Paź 2008    Temat postu:

Ładne. Było kilka błędów językowych i parę literówek (później wyłowię), ale ogólnie ładne. Dobrze, że Wilson go znalazł. I czekam na ich postkolacyjną rozmowę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
H@ns
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:49, 09 Paź 2008    Temat postu:

Świetne! Z niecierpliwością czekam na dalsze części.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:01, 09 Paź 2008    Temat postu:

Jak zwykle dziękuję za zainteresowanie i komentarze. Dobrze jest wiedzieć, że to co się robi sprawia komuś radość

vicodin_addict napisał:
Wena zyczę


A dziękuję, przyda się

Katty B. napisał:
I czekam na ich postkolacyjną rozmowę.


Muszę was przeprosić, ale niestety dopiero niedawno wróciłam do domu i nie zdążyłam przygotować następnego fragmentu Ale w weekend spróbuję naskrobać kilka rozdziałów, więc do zobaczyska w poniedziałek.

Pozdrawiam
Este


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocoeyed
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:15, 09 Paź 2008    Temat postu:

Postkolacyjną....hmm.. może post-coitialną?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez chocoeyed dnia Czw 20:15, 09 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:35, 09 Paź 2008    Temat postu:

ryby i House

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:01, 14 Paź 2008    Temat postu:

Witam po krótkiej przerwie. Niestety, mój wen gdzieś przepadł na te kilka dni i zupełnie nie wiedziałam jak napisać ten rozdział Pierwotna koncepcja została zachowana, ale muszę przyznać, że nie jestem do końca zadowolona z tego, co udało mi się naskrobać. Kolejne dwa rozdziały są już w sumie napisane, czekają tylko na drobne poprawki. Wrzuce je pewnie jeszcze dziś.

Jak zwykle życzę miłego czytania


Rozdział 5

Pieczona ryba była wyśmienita. Zresztą ja wszystko, co zazwyczaj przyrządzał Wilson. Słońce już dawno zaszło nad horyzontem. Było ciemno i cicho. Dało się słyszeć trzask płomieni na ognisku i szczekanie psów w miasteczku w oddali. Dzień upłynął im niespodziewanie spokojnie. Nie kłócili się zbyt mocno, powspominali dawne dni, pochodzili trochę po okolicy i stwierdzili ze zdumieniem jak wiele się tutaj zmieniło. Teraz zaś siedzieli przy ognisku jedząc kolację i popijając piwo. Wilson, choć bardzo się męczył wybrał bezalkoholowe. House spojrzał przez chwilę ze współczuciem na przyjaciela, ale szybko odwrócił wzrok. Oboje wiedzieli, że zbliża się nieuchronne.

- Nie możemy zostawić tego po prostu tak jak jest?

- Nie.

- Dlaczego?

- Po prostu nie możemy.

- Dziś było OK, prawda? I tak w końcu się pogodzimy. Więc może odpuśćmy sobie te drętwe gadki i przejdźmy nad tym do porządku dziennego – House nie dawał za wygraną.

- Skąd wiesz, że się pogodzimy?

- Po prostu wiem – House spojrzał na przyjaciela a po chwili wbił wzrok w ziemię. Wiedział co należy powiedzieć. Schował do kieszeni dumę i postawił na prawdę. Musi to naprawić, nie ważne jakim kosztem. Zrobił więc pierwszy krok.

- Przepraszam cię za wszystko Wilson. Za to jaki byłem, za to co się stało. Wiem, że to moja wina. Kurwa! To zawsze była moja wina ! Tak bardzo mi przykro…

- Wiem. Dziękuję. Ale to niczego nie zmienia.

- Chcesz żebym cię błagał?

- Nie. Chcę żebyś był wreszcie ze mną szczery.

- Możesz mi to wytłumaczyć, bo chyba nie rozumiem – House pokręcił głową.

- Zmieniłeś się House. Ja się zmieniłem. I nie chodzi mi o ostatnie miesiące. Zmieniliśmy się od ostatniego pobytu tutaj. Prawie 10 lat temu.

- O czym ty mówisz?

- Wiesz co najbardziej w tobie podziwiałem? Co w tobie najbardziej lubiłem. To że zawsze byłeś szczery. To cię wyróżniało. Nieważne z kim i o czym rozmawiałeś, zawsze mówiłeś prawdę – Wilson patrzył teraz wprost na niego – Mówiłeś prawdę o wszystkim również mi, chyba jako jedyny spośród znanych mi ludzi. Ale teraz? Stałeś się hipokrytą. Chlubisz się tym, że wszystkich traktujesz jednakowo, ale tak naprawdę na mnie patrzysz inaczej Okłamujesz mnie – nie zorientował się, kiedy podniósł głos.

- Kiedy cię okłamywałem? – żachnął się House - OK., może czasem sobie z ciebie zakpię, może czasem coś nazmyślam, ale robie tak ze wszystkimi. Nie okłamuje cię!

- Ty naprawdę nic nie rozumiesz, prawda? – Wilson zaśmiał się pod nosem – Masz rację. Mówisz prawdę. Powiedziałeś mi, że moje żony były kretynkami. Powiedziałeś mi, że noszę paskudne krawaty. Powiedziałeś, że jestem ciapowaty, mam kompleks opiekuna, że nie umiem się o siebie zatroszczyć i że robie gówniane sałatki. To była prawda. Ale kiedy ostatnio powiedziałeś mi wprost, że cie wkurwiłem? Że jestem sukinsynem, bo tobą manipuluje i że straciłeś do mnie zaufanie. Że byłem nie fair. Kiedy ostatnio powiedziałeś coś, co było prawdziwe, ale mogłoby mnie naprawdę zranić… – Wilson zawiesił na chwilę głos. Przymknął oczy i przeciągnął dłonią po twarzy. Po chwili znów zaczął mówić:

- Ja też nie jestem bez winy. Powinienem ci już dawno wyznać, jak to wszystko mi ciąży. Że mam dość. Bo miałem powoli wszystkiego dość. Nie chciałem już cały czas cię ochraniać. Być na każde skinienie, rozwiązywać twoje problemy. I nie dostawać niczego w zamian. Miałem dość ciągłego obrywania po łapach za twoje błędy… Byłem zmęczony. Wiedziałem, że już taki jesteś, ale nie potrafiłem tego zaakceptować. Próbowałem, ale nie mogłem. Chciałem ci to wykrzyczeć w twarz, ale nie umiałem…

Kiedyś bym to zrobił. Bo jesteś też jedyną osobą, przed którą ja potrafiłem się otworzyć i powiedzieć wszystko co chciałem. Ale ty się zmieniłeś. Ja się zmieniłem. Staliśmy się zwyczajni. A ja nie chcę tego. Nie chcę normalności.

- Wiesz, że to nie wróci – szepnął House.

- Wiem. Ale i tak ci coś opowiem.

Wilson zaczął mówić a House słuchał. Słuchał opowieści o tym, jak Wilson poderwał Amber. Jak się z nią związał. Jak bardzo przypominała mu Housa. A wtedy przestało mu go brakować. Nie tęsknił za nim. Dostrzegał tylko denerwujące cechy. Przerzucił całą swoją miłość na Amber, a wszystko co złe na Housa. Tylko tak potrafił teraz na nich patrzeć. Kiedy zginęła zawalił mu się świat. Kiedy spostrzegł, że tak naprawdę tęskni za Housem, nie potrafił już się cofnąć. Nie potrafił nic zmienić. Ale teraz dostał szansę i nie wypuści już jej z rąk.

- Przepraszam cię Greg. Za to, że cię odtrąciłem. Ale nie po jej śmierci. Odtrąciłem cię już dużo wcześniej. A potem… Karałem cię, chciałem zemsty. Byłem w rozpaczy, a ty stałeś najbliżej. Wiedziałem, że ciebie najłatwiej uda mi się zranić. I zrobiłem to. – westchnął – Sporo o tym myślałem. Na początku sądziłem, że powinieneś być w tym barze sam. Ale to nieprawda. Nie powinno cię tam być w ogóle. Nie poszedłeś tam, bo miałeś dobry humor. Coś cię trapiło, a ja nie wiedziałem… nie chciałem wiedzieć co to jest.

- Ty doskonale wiesz co to było – podjął House.

- Tak, wiem. Teraz już wiem...

- Olałeś mnie.

- Tak.

- Odepchnąłeś jak starą zabawkę… - w jego słowach słychać było coraz większą pretensję.

- Wiem.

- Byłeś moim jedynym przyjacielem. Kiedy najbardziej cię potrzebowałem, ciebie nie było!

- Wiem, przepraszam. Ale dlaczego mi tego nie powiedziałeś. Nie wstrząsnąłeś mną. Nie złapałeś za koszulę i nie wykrzyczałeś z całych sił w płucach?

House milczał. Walczył ze sobą, ale w końcu odezwał się:

- Kiedyś już tak zrobiłem. Powiedziałem komuś, co tak naprawdę czuje, co mnie gryzie. A ona odeszła. Zawiodła mnie…

- Jestem inny. Zrozumiałbym.

- Może.

- Powiedz to wreszcie! – Wilson nie wytrzymał - Nie bój się, nie rozsypie się na kawałki! Jestem mocny, wytrzymam to. Proszę, powiedz mi prawdę.

- … Ty też mnie zawiodłeś….

- Mów, ja słucham…

- Zawiodłeś mnie tak wiele razy. Rozczarowałeś mnie. Działałeś za moimi plecami bez mojej zgody i wiedzy! Wiesz, że nie potrafię tego wybaczyć nikomu… nikomu, oprócz ciebie.

- Nie mogę ci obiecać, że to się już nigdy nie powtórzy. Prawdopodobnie zrobię to jeszcze nie jeden raz. Ale taki już jestem. Nie zmienię się, nie chcę się zmieniać. Chcesz takiej przyjaźni?

- Tak, bo wiem, że robisz to z troski. A czy ty chcesz nadal znosić moje dziwactwa? To, że jestem dupkiem? Nie zmienię się, nie chcę się zmieniać. Czy ty chcesz takiej przyjaźni?

- Tak, bo wiem, że jesteś tego wart.

Milczeli jeszcze dłuższą chwilę. W końcu odezwał się House.

- Przykro mi, że zginęła.

- Wiem, dzięki – Wilson przytaknął, po czym spytał nieśmiało – Z nami wszystko w porządku?

- Tak. Myślę, że to by było na tyle – House powoli podnosił się z krzesełka i wybierał się w stronę domku.

- House, to nie wszystko. Jest chyba coś jeszcze, o czym powinniśmy porozmawiać – Wilson westchnął ciężko - Wtedy w hotelu…

- Zgodziłem się na jedną rozmowę. Ta byłaby już druga. Limit na dziś niestety się wyczerpał – House szybko przerwał przyjacielowi – Nie będziemy teraz poruszać tego tematu. Dwie poważne rozmowy na jeden wieczór to dla mnie za dużo.

- Nie uciekniesz od tego – nie dawał za wygraną Wilson.

- Jeśli tak cholernie ci to przeszkadza, „to nie przyjeżdżałbyś tutaj i nie zawracał sobie mną głowy.” Sam mówiłeś tak rano. Chyba, że jednak się mylę – House spojrzał ostro na Wilsona.

Ten pokiwał głową. Westchnął cicho i złapał butelkę wody, którą zalał ognisko. House pokuśtykał do chaty.

- Dobranoc House.

- Dobranoc Wilson – dało się słychać z pomieszczenia.

Wilson uprzątnął puszki po piwie i papierki po chipsach. Został tam jednak jeszcze przez chwilę. Czul niesamowitą ulgę po tej rozmowie. Wiedział jednak, że następna nie będzie już taka łatwa. W przeciwieństwie do tego o czym rozmawiali przed chwilą, tym razem nie miał pojęcia co chce powiedzieć. A jeszcze bardziej nie wiedział co chce usłyszeć.

Od kiedy pamiętał przyjaźń z Housem była niezwykła. Dobrze czuł się w jego towarzystwie, rozumiał go jak nikt inny. Nawet jego żony były mniej ważne. Ale żaden z nich nigdy nawet nie odważył się rozważyć w swej głowie, że to mogłoby być coś więcej. I gdyby nie ten pocałunek, nie te wspaniałe kilka minut, dotyk jego skóry, smak jego ust… Wilson zadrżał. „Co ty ze mną zrobiłeś?” pytał się w duchu. Poczuł na karku zimny powiew wiatru i kilka kropel deszczu. Wziął ostatni kęs ryby i cicho, tak żeby nie obudzić Housa, wszedł wreszcie do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:54, 14 Paź 2008    Temat postu:

*__________________________________________________________*
sounds like a perfect bromance


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:16, 14 Paź 2008    Temat postu:

urocze

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:22, 14 Paź 2008    Temat postu:

ceone napisał:
sounds like a perfect bromance

Chyba jednak jako coś więcej

Rozszalałam się dzisiaj z tworzeniem i oto kolejny fragmencik. Mam nadzieję, że się spodoba.

Uwaga: odrobina ery

Pozdrawiam
Este


Rozdział 6

Wilsona obudził głośny trzask. Po chwili zdał sobie sprawę, że to odgłos pioruna, który uderzył w ziemię. Za oknem szalała burza. Ogień w kominku już dogasał, ale wciąż tliło się jeszcze kilka polanek. W pokoju zrobiło się chłodno.

Wilson przetarł zaspane oczy, wstał z łóżka i podszedł do kominka, chcąc podrzucić trochę do ognia. Zegarek cicho zapiszczał oznajmiając, że minęła 3 w nocy. Gdy ogień nieco się rozpalił James skierował się w stronę okna, które znajdowało się nad łóżkiem Housa, żeby przypatrzyć się, czy burza dopiera nadciągała, czy już mijała. Nagle zamarł. House siedział skulony, wciśnięty w kąt łóżka, całym ciałem przywarł do ściany. Gdy Wilson podszedł bliżej zobaczył, że jego przyjaciel trzęsie się ze strachu jak osika na wietrze. Jego oddech był szybki a włosy spocone.

- House, co jest? – spytał, siadając na łóżku, obok diagnosty.

Wtem błyskawica przecięła niebo, a powietrze przeszedł huk. House jęknął boleśnie i skulił się w sobie jeszcze bardziej, a dłonie zacisną na uszach. Uspokoił się nieco dopiero wtedy, gdy grzmot ustał.

- Greg, to tylko burza – Wilson próbował uspokoić przyjaciela, teraz już sam nieźle wystraszony jego zachowaniem.

House nigdy nie bał się błyskawic, a teraz drżał, jak przerażone, małe dziecko.

- Ten trzask, grzmot – wydusił wreszcie z trudem – Ten sam trzask… tak jak wtedy… ja… To mi wszystko przypomina… – House jąkał się, a słowa więzły mu w gardle, ale Wilson zrozumiał.

Ten sam huk, trzask miażdżonego autobusu. Wilson szybkim ruchem przysunął się do diagnosty i objął go opiekuńczo. House niespodziewanie przylgnął do niego, jak gdyby pragnął schować się w szarej koszulce Wilsona.

- Spokojnie, już dobrze, jesteś bezpieczny – ciepłe i delikatne słowa starały się dotrzeć do umysłu przyjaciela i go ochronić.

- Poczekaj chwilę, zaraz wracam.

Wilson wstał z łóżka i zamknął okiennice. Wyjął z plecaka iPoda i podłączył go do przenośnych głośniczków, które House zabierał ze sobą wszędzie. Wyszukał jakąś łagodną muzykę i włączył odtwarzacz. Podszedł do diagnosty, który wpatrywał się w niego niespokojnie.

- Już jestem. Nie pozwolę cię skrzywdzić – wyszeptał Wilson pochylając się nad bezbronnym i przerażonym przyjacielem. Położył dłonie na jego ramionach, oplecionych teraz wokół podkulonych kolan. Przesunął je na zbielałe od mocnego uścisku palce i pogłaskał je lekko kciukiem. House powoli się odprężał. Wilson zdjął jego dłonie z nóg i rozprostował mu zdrętwiałe kolana. Diagnosta poddał się jego woli bez słowa. Wilson ułożył jego nogi na posłaniu, kładąc szczególną ostrożność na pokiereszowane udo. Z pojemnika leżącego na szafce wyjął Vicodin i podał mu tabletkę. Delikatnie położył dłoń na piersi Housa i lekko popchnął go na poduszki. Nakrył go kocem i gdy już miał wstać nagły łoskot przeszył powietrze. House skrzywił się z bólu, choć starał się tego nie okazywać.

- Jeśli chcesz, zostanę tu – zaproponował łagodnie Wilson.

House skinął głową tak lekko, prawie niezauważalnie. Proszenie o pomoc nigdy nie było jego mocną stroną. Wilson wślizgnął się ostrożnie pod koc i położył dłoń na dłoni przyjaciela.

- Bliżej – usłyszał cichy szept.

House wpatrywał się w niego z błagalną prośbą, żeby o nic już więcej nie pytał. Wilson przysunął się do przyjaciela, który oplótł go ramionami i schował głowę wtulając się w jego szyję. Wilson czuł cudowne ciepło rozchodzące się z ciała Grega, który znów był tak blisko. Objął go serdecznie. Jedną dłonią przeczesywał lekko siwiejące już włosy, a druga wędrowała po jego umięśnionych plecach. Leżeli tak już dłuższą chwilę w milczeniu. Gdy kolejny piorun przeszył niebo Wilson przytulił trochę mocniej Housa do siebie.

- Nie bój się, to tylko burza – Wilson szepnął w jego ucho. House odwrócił twarz w stronę przyjaciela. Zobaczył w niej coś nowego, ale nie był pewien, co to dokładnie było. Wilson nachylił się nad nim powoli, ostrożnie, tak żeby go nie przestraszyć. Nie zamykając oczu przybliżył się do jego ust i musnął je swoimi. House nie odsunął się ani nie oderwał od niego wzroku. James odsunął się nieznacznie i przesunął dłonią po jego plecach, w górę i w dół. Nachylił się jeszcze raz. Tym razem zamknął oczy i złożył na ustach Housa czuły i subtelny pocałunek. Rozchylił lekko wargi i delektował się smakiem Housa. Ten nie odpowiedział. Jeszcze nie…

Wilson ułożył się trochę wygodniej na łóżku i westchnął cicho, nie odrywając ust od Grega. Całował go teraz mocniej, ale niezbyt natarczywie. Jego dłonie to pracowały w jego włosach, to głaskały go po twarzy. Po chwili poczuł, że House obejmuje go trochę mocniej, przysuwając bliżej do siebie, ale nie oddawał pocałunku. Wilson przerwał kontakt i spojrzał mu w oczy.

- Proszę… – szepnął prawie bezgłośnie. A House zrozumiał. Rozchylił swe wargi i wysunął się trochę do przodu, tylko na tyle, by spotkać się z ustami przyjaciela. Wilson ochoczo przyjął i odwzajemnił pocałunek. Całowali się przez jakiś czas, coraz bardziej natarczywie. James zamruczał z zadowolenia. Chwilę później podczas kolejnego pocałunku wysunął język, ale gdy tylko dotknął warg Housa, ten odsunął się szybko. Spojrzał na Wilsona niepewnie i pokręcił głową w geście sprzeciwu. Ten oddychał ciężko i wpatrywał się jego przestraszoną twarz.

- Tylko raz, jeden raz… W porządku? – spytał nieśmiało. Wiedział, że tak naprawdę House też tego pragnął. Pochylił się i potał swoim policzkiem o jego policzek.

- Ale nic więcej? – usłyszał ochrypły głos.

- OK – odpowiedział całując Grega w policzek. Po chwili przysunął się znowu do jego ust i pocałował je delikatnie. House odprężył się pod jego dotykiem. Otworzył szerzej wargi i pozwolił wilgotnemu językowi Wilsona wsunąć się w jego usta. Gdy poczuł jego dotyk, jego ciałem przeszedł dreszcz. Wilson nie przestawał go całować, namiętnie i głęboko. Tak samo jak House, który całował go w hotelu, przed paroma dniami. Nie wiedział, że będzie tak bardzo za tym tęsknił. Poczuł, że język Housa wysuwa się nieśmiało na jego spotkanie i jęknął cicho. Już dawno się tak nie czuł. Prawdę mówiąc, to nigdy się tak nie czuł. Po kilku minutach namiętności wreszcie pozwolili sobie na zaczerpnięcie głębszego oddechu. House pocałował Wilsona jeszcze raz delikatnie i odsunął się. James uśmiechnął się. Wiedział, że nie może naciskać. Żądać czegoś więcej. To było uczciwe.

- Śpij już – powiedział cicho i przytulił Housa z powrotem do siebie.

Wpatrywali się tak w siebie jeszcze długo potem. W końcu znużenie dało o sobie znać. Burza powoli się kończyła. Ukołysani wiatrem i smagającym okna deszczem, a może spokojnym oddechem i biciem serca tej drugiej osoby, w końcu wtuleni w siebie zapadli w głęboki sen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Este dnia Śro 10:08, 15 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocoeyed
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:56, 14 Paź 2008    Temat postu:

Chciałbym napisać jakiś dłuższy koment, ale brak mi słów.WOW again

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:11, 14 Paź 2008    Temat postu:

Aaa!
Cytat:
spodkanie

Błagam, spotkanie! Prócz tego kilka literówek, raz źle odmienione nazwisko House'a.

Ale ogółem... Ładnie. Obydwie części są ciekawe, a w tej podobały mi się opisy. Bardzo plastyczne. W sumie zastanawia mnie jednak, że po akcji z hotelem House tak upewnia się, żeby była to tylko pierwsza baza. No ale dobra. Ma facet prawo do wątpliwości.

Czekam na dalszy rozwój wypadków.
Kat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Wto 20:12, 14 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:15, 14 Paź 2008    Temat postu:

Mi się bardzo podobało. Szczególnie, jak wspomniałą Katty- opisy. No i również czekam na ciąg dalszy:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:24, 14 Paź 2008    Temat postu:

rozdzial 5: Bardzo podobala mi sie rozmowa z zycia wzieta. rozdzial 6 : Nie musialas nawet pisac ery mogli tylko sie przytulac do siebie, to by wyrazilo duzo, ale wyszlo b delikatnie Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:15, 15 Paź 2008    Temat postu:

Katty B. napisał:
W sumie zastanawia mnie jednak, że po akcji z hotelem House tak upewnia się, żeby była to tylko pierwsza baza. No ale dobra. Ma facet prawo do wątpliwości.

Wiesz, to nie taka prosta sprawa. Nigdy nie byłam zwolenniczką teorii typu: "House obudził się pewnego dnia, stwierdził, że kocha Wilsona, Wilson kocha jego i żyli długo i szczęśliwie". Chłop może mieć niezły mętlik w głowie, tak samo zresztą jak Wilson. O co tak naprawdę chodzi, wyjaśni się w kolejnej części.

Cytat:
Błagam, spotkanie!

Już poprawione.

Karola napisał:
Nie musialas nawet pisac ery mogli tylko sie przytulac do siebie, to by wyrazilo duzo, ale wyszlo b delikatnie

Taka była pierwotna wersja tej części, ale trochę nie bardzo grało mi to z dalszym rozwojem wypadków.

Pozdrowienia i do szybkiego zobaczenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malena
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Lip 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z lodowca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:37, 15 Paź 2008    Temat postu:

Uch... czy na forum jest funkcja bety? Mogę się nawet poświęcić i zgłosić.
Za dużo literówek, kochana O wiele, wiele przyjemniej by się czytało, gdyby nie te zagubione ogonki, małe litery zamiast dużych... Bardzo Cię proszę - poszukaj sobie bety, bo Twoje opowiadanie sporo traci na tych drobiazgach. A byłoby naprawdę dobrze jak na debiut, gdyby ktoś z zewnątrz się przyglądnął kolejnym fragmentom, zanim je dasz na forum.
A poza tym widać, że radzisz sobie i poprawia Ci się już styl, w porównaniu do pierwszego odcinka Pisz dalej, ale będę monotematyczna - znajdź sobie betę!

Malena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:25, 16 Paź 2008    Temat postu:

Witam wszystkich

Przyszła pora na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Jak zwykle czekam na komentarze.

W tym miejscu chciałabym podziękować Malenie za pomoc w korekcie. Może dzięki Niej pozbędę się w końcu błędów w stylu i literówek.

Pozdrowienia i miłego czytania


Rozdział 7

Poranek, gdy Wilson otworzył oczy, był taki, jakie poranki powinny być. Przez okno wpadało blade światło wschodzącego Słońca, w powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy a z radia sączyła się wolna, nastrojowa muzyka. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko dotyku bliskiej osoby, która leżałaby obok niego. Ale Wilson leżał sam, a osoba, którą wciąż pachniała poduszka, siedziała zgarbiona w fotelu przed wygasłym kominkiem. Wilson przyjrzał się dokładniej tej niezwykłej postaci. Ostatnie miesiące odcisnęły swoje piętno na niemłodej już twarzy. House trzymał w dłoniach kubek z kawą. Miał na sobie wczorajsze ubranie, a laska stała oparta o poręcz siedziska. Wpatrywał się gdzieś w przestrzeń przed sobą, próbując rozwiązać problem. Jak zawsze, gdy diagnozował pacjenta.

Tylko, że tym razem pacjentem był on sam i Wilson, a chorobą to, co zaczynało się między nimi dziać. Twarz miał skupioną, tylko trochę bardziej smutną niż kiedyś. Wilson kolejny raz przeklął w duchu dzień, gdy go odtrącił i prawie zniszczył wszystko to, co mieli wcześniej. Nie doceniał tej przyjaźni tak mocno jak powinien, aż omal jej nie stracił.

Ale teraz wszystko będzie już dobrze – pomyślał - Nie spieprzę tego, zwłaszcza że…

Zwłaszcza, że co Jimmy?


Ta cholerna niepewność dobijała go. Miliony myśli przelatywały przez głowę. Nie, to niemożliwe. House na pewno się nim nie bawi. To nie jest jakiś pokręcony test. Kolejna zagadka. To musi być coś więcej! Choć przerażała go perspektywa tego, co kryło się za tymi myślami, powoli przyzwyczajał się do sytuacji. Akceptował to… uczucie? Ten związek? O Boże, co ja robię?! Lecz jeśli życie go do tego doprowadziło, to postanowił podjąć wyzwanie. Stawić mu czoła. Ostrożnie podniósł się z łóżka. Przebrał się i przeczesał ręką włosy.

- Dzień dobry – powiedział, gdy podszedł do House`a ze swoim kubkiem kawy w dłoni. Usiadł na podłokietniku fotela, w którym odpoczywał diagnosta i delikatnie pogładził go po włosach i karku. House odsunął się nieznacznie, a zdezorientowany Wilson cofnął rękę.

- Cześć – powiedział cicho, głosem nie wyrażającym żadnych emocji – Dzięki za wczoraj, to znaczy… Ta burza, po prostu przestraszyłem się, i…

- Nie ma sprawy – odparł Wilson.

Jego dobry humor trafił szlag. Nie będzie tak pięknie, jak przez chwilę myślał. Westchnął cicho.

- Chyba czas pogadać House. Ja…

- To się nie uda – przerwał mu House.

- Co? Ale jak? Co się nie…? Poczekaj, daj mi coś powiedzieć! – próbował przekonać go Wilson. Co się do jasnej cholery dzieje?! Co poszło nie tak?

- Nie, Wilson. To nie ma sensu. Tak będzie lepiej – wstał z fotela i było widać, że ta rozmowa przytłacza go, jak nic nigdy wcześniej.

- Ale dlaczego? – James wciąż nie mógł zrozumieć – Przecież w nocy… to nie był tylko przyjacielski uścisk. Dobrze to wiesz! A potem… Przecież oddałeś pocałunek! Ty też tego chciałeś! Czułem to!

- Byłem skołowany. Stało się. Pocieszyłeś mnie, to wszystko – odpowiedział oschle.

- Stało się?! Kurwa mać! A ten wieczór w hotelu? To nie ja zacząłem cię…

- Przestań! – krzyknął House – Wtedy po prostu to ja pocieszałem ciebie. A ty uspokój się w końcu! I skończ się mazać. Zachowujesz się jak gówniarz – parsknął i spojrzał na niego, jakby rozmawiał z rozpieszczonym pięciolatkiem.

- A ty przestań ze mną pogrywać! To… Było nam dobrze. Nie zaprzeczysz. Podobało ci się!

- Co? Co takiego?!

- Jak to „co”? – Wilson nie mógł uwierzyć własnym uszom – House, mógłbym dać głowę, że byłeś w tym samym pokoju!

- Powiedz mi, w czym było nam „tak dobrze”? – House przewiercał go teraz wzrokiem.

- Skończ to! Jak możesz?... – Wilsonowi aż zabrakło powietrza z wrażenia. To nie był „jego” House. A właściwie to był. Wrócił. Manipulant, bez uczuć… Nic się nie zmieniło.

- Wytłumacz mi.

- House, odpierdol się w końcu ode mnie! Albo powiedz wprost czego chcesz?! – krzyknął Wilson.

- Odpowiedzi! Wytłumacz mi to wszystko! Co się między nami dzieje?! Co to właściwie jest?!

- House, cholera jasna! Nie udawaj, że nic nie czujesz! Że nie zaczęło ci zależeć! – krzyknął zły i sfrustrowany – „Stało się”? Jakbyś pożyczył mi chusteczkę do nosa – prychnął. Czuł, że ma ochotę napluć mu w twarz.

- A o czym chcesz usłyszeć, co?! Nie zaprzeczam, że wpychałem ci język do gardła, że zachłannie cię pieściłem – House patrzył mu prosto w oczy, z każdym słowem przysuwając się w jego stronę i podnosząc głos – Że gdyby nie twoja reakcja, to pewnie skończylibyśmy na tamtym hotelowym łóżku pieprząc się namiętnie przez pół nocy, aż zabraknie nam sił. I że podobnie mogło być kilka godzin temu, gdybym pozwolił ci na więcej!

House był już zaledwie kilka centymetrów od niego. Wilson przestraszył się tej wściekłości i zaciętości w jego oczach i zrobił krok w tył.

- Tego właśnie chcesz? Naprawdę? Co potem? Wytłumacz mi, jak miałoby to wyglądać następnego dnia? Co by to było? Seks na jedną noc, romans, związek? A może odwróciłbyś głowę, wyszedł bez słowa i nigdy byśmy się już nie spotkali? Wytłumacz mi! – krzyknął.

- Nie wiem… - Wilson szepnął cicho. Stał tam, oszołomiony jego słowami, jego oschłością. Zaczynało docierać do niego znaczenie wypowiedzianych przez House`a słów. Poczuł się źle. Osunął się na podłogę, opierając się o ścianę. Ukrył twarz w dłoniach i starał się ze wszystkich sił, żeby nie zacząć krzyczeć. Co czuł? Czuł się jak szmata. Zrobiło mu się przykro, po prostu tak bardzo przykro…

- Posłuchaj – zaczął House, tym razem dużo spokojniej – przemyślałem to wszystko.

Wilson spojrzał na niego. Wstał z podłogi. Wsadził ręce do kieszeni i z powrotem oparł się o ścianę. House przechadzał się powoli po pokoju. W końcu zatrzymał się i z powrotem usiadł w fotelu. Nerwowo obracał laskę w palcach. Łyknął Vicodin, wziął głęboki oddech i kontynuował temat.

- Kiedy „to” się stało, trzy miesiące temu… Brakowało mi ciebie.

Pokręcił głową, uciszając Wilsona, gdy ten chciał coś powiedzieć.

- Gdy nie było cię obok mnie, zrozumiałem, jak wiele dla mnie znaczysz. Jesteś moim przyjacielem i zawsze nim będziesz, niezależnie od tego, jakie burze nas nawiedzą. A to co się stało ostatniej nocy i wtedy w hotelu… Ja sam nie wiem, co to było. Może to coś więcej. A może po prostu tak bardzo doskwierała nam ta cała kłótnia?...

- House, przestań – odpowiedział cicho Wilson.

- Może to po prostu jednorazowy poryw, szczeniackie zauroczenie…

- House!

- …ciekawość, a może brak kogoś bliskiego…

- House! Proszę, przestań! - krzyknął Wilson dławiąc łzy - To nieprawda! To było, to jest coś więcej!

- Ale co?! Nagle, po kilkunastu latach, zakochaliśmy się w sobie? - wykrzyczał House. Wściekłość w jego oczach ustąpiła miejsca niepewności.

Wilson spojrzał na niego, tym razem nieco łagodniej.

- Obiecałeś mi coś wczoraj – zaczął cicho – Szczerość. A znowu kłamiesz. Wykręcasz się. Odpowiedz mi więc, o co tak naprawdę ci chodzi? O to, że boisz się związków? A może chodzi o to, że boisz się związku ze mną? O to, że jestem facetem? Boisz się stracić naszą przyjaźń? Czy boisz się, że zdradzę cię, tak jak zdradzałem moje kobiety?

- O to wszystko – House westchnął.

Wilson usiadł na łóżku. House ostrożnie podniósł się z fotela, usiadł obok przyjaciela i wbił wzrok w podłogę. Trwali tak jakiś czas. House położył mu rękę na ramieniu, a po chwili przeczesał palcami miękkie włosy na jego skroni. Przysunął się i szepnął mu do ucha:

- Miałeś rację. Ja też coś poczułem… Ale boję się. Nie chcę niczego zniszczyć. Nie tak. Poczekajmy. Chcę się upewnić czy warto ryzykować, OK.? Jeśli… Cholera, było nam dobrze, ale nie chcę cię w moim łóżku tylko na jedną noc. To za mało… I zbyt wiele by skomplikowało. Mogę zaryzykować tylko dla czegoś trwałego, rozumiesz? Upewnijmy się.

Po chwili do uszu House`a dotarło nikłe: - Zgadzam się.

Kolejne minuty ciszy ciągnęły się między nimi niemiłosiernie.

- I co teraz? Jak mamy się zachowywać? Udawać, że jest jak…

- …dawniej? Tak Wilson, będzie tak jak dawniej.

- Nie chcę znów udawać. Nie chcę znów kłamstw.

-To nie kłamstwo. Bądź tak jak zawsze, po prostu moim przyjacielem.

- I szlag trafił happy end – zażartował z goryczą w głosie.

House uśmiechnął się łagodnie.

- Nieprawda. Musimy tylko to wszystko jakoś poukładać. Ty musisz wrócić do normalnego życia. Znów być troskliwym i odpowiedzialnym lekarzem, a ja będę wreszcie miał od kogo kraść frytki.

Wilson zaśmiał się cicho. Potarł twarz dłońmi i westchnął. Nie miał innego wyjścia jak przystać na warunki Grega.

- To chyba już wszystko?

- Tak, pora się pakować – odparł cicho House – Przez pewien czas możesz zamieszkać u mnie, dopóki nie staniesz na nogi. Jeden warunek: ty gotujesz.

- Dzięki. Ale tym razem koniec z głupimi żartami? Krawaty dość ciężko czyści się z gumy do żucia, kleju i sadzy.

- Jasne Wilson.

- Na pewno?

- Tak.

- Kłamiesz?

- Wszyscy kłamią – złośliwy uśmiech na twarzy House`a już mówił Wilsonowi, że nie obędzie się bez kłopotów. Westchnął głośno, pokręcił głową i zaczął się pakować. Zjedli jeszcze śniadanie i zaczęli zbierać się do wyjścia.

- House? – zapytał nieśmiało Wilson, gdy tamten otworzył drzwi.

- Czego chcesz?

- To było naprawdę coś więcej, przyznaj – jego serce zaczęło bić jak szalone ze strachu. Błagam cię Greg, odpowiedz…

- Tak – ciche słowo potwierdzenia napełniło serce Wilsona nadzieją, a uśmiech wrócił na jego twarz. Nie umkniesz mi tak łatwo House, nie tym razem. Poczekam ile będzie trzeba.
Wyszedł przed chatę a House zamknął drzwi na klucz. Kilkanaście metrów dalej czekała już wynajęta taksówka, która zawiozła ich na przystanek. Po kilku godzinach spędzonych w autobusie i kolejnej - w taksówce, Wilson wszedł do mieszkania House`a i wreszcie, po długim czasie poczuł, że jest u siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Este dnia Pią 20:20, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:51, 16 Paź 2008    Temat postu:

Bardzo mi sie podobalo, szczegolnie szczera rozmowa, tego brakowalo mi w serialu. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:33, 16 Paź 2008    Temat postu:

Trochę błędów. Braki kropek na końcach zdań dialogowych, mieszają Ci się też duże i małe litery, jak tu:
Cytat:
- Wszyscy kłamią – złośliwy uśmiech (...)

Po "kłamią" powinna być kropka, a "złośliwy" dużą literą. Oprócz tego brakujące spacje i przecinki oraz
Cytat:
- Nie prawda.

która powinna być napisana łącznie. Trochę rzeczy jest więc do poprawy.

Oprócz tego... Nieźle. Udaje Ci się utrzymać bohaterów kanonicznymi, co nie jest łatwe w tego typu tekstach. Chwali się.

Było kilka ładncyh zdań. Ogólnie czekam na dalszy rozwój wypadków. A, i mam pytanie - wiesz już, jak ta historia się skończy?
Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malena
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Lip 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z lodowca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:15, 17 Paź 2008    Temat postu:

Brak kropek i to nieszczęsne "nie prawda", są wynikiem naszego wczorajszego kołowrotka z tekstem, więc wybaczcie - siła wyższa.
Natomiast chętnie dowiem się, gdzie brakuje spacji (bo beta też człowiek i może nie zauważyć, choć sprawdza) i prosiłabym, żebyś mi Katty wytłumaczyła, czemu "złośliwy" miałby być z dużej litery. Przez pw jeśli można.
A póki tekst nie będzie idealnie poprawiony (choćby przeze mnie), ja nie komentuję.

Este - rozwija się nam, rozwija... A Ty coś czasem wczoraj nie wspominałaś, że jak spokojnie to nudno?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:34, 18 Paź 2008    Temat postu:

Przepraszam, że odpisuję dopiero dzisiaj, ale miałam urwanie głowy w domu i dopiero teraz mogłam usiąść i sklecić pare słów. Miło mi, że tekst się podoba Postaram sie Was nie zawieść też w kolejnych częściach. Następny fragment dopiero w połowie tygodnia (bo mam do napisania 2 referaty - niestety nie o Hilsonie ).

Katty B. napisał:
A, i mam pytanie - wiesz już, jak ta historia się skończy?


Wiem, ale nie powiem Ostateczna wersja zakończenia dopiero będzie się tworzyć, ale ogólna koncepcja powstała na początku, wraz z pomysłem na cały fik.

Pozdrawiam
Este


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Este dnia Sob 21:17, 18 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:15, 18 Paź 2008    Temat postu:

oni nawet jak są obok siebie to widzi się miłość a ich kłótnie to tylko wymiana zdań w stylu czy mamy zmiszcyć Irak czy wspierać finansowo?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:09, 18 Paź 2008    Temat postu:

Oj... Czy muszę komentować? Jednym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały. Czekam z ogromną niecierpliwością na następne. Trudno mi się wysłowić nawet... Piękne to, te szczere rozmowy, ten cynizm House'a utrzymany, mimo wszystko... Och, pospiesz się! Ja chcę dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calin.a
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nabrać na zakupoholizm?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:43, 18 Paź 2008    Temat postu:

oh Este nawet nie wiesz jak nie lubię czytać fików o TAKIM Hilsonie .. ale masz ogromny dryg i po prostu nie mogę się powstrzymać , to podchodzi już pod masochizm z mojej strony . :p
bardzo mi się podoba i czekam na następny rozdział :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin