Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

I hate the way you love
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:45, 25 Maj 2008    Temat postu:

Aaaaa Evay jesteś cudowna, boska, powalająca, niesamowita i ... brakło przymiotników do opisania Twej zdolności męczenia nas i ich (wiadomo, kogo mam na myśli )
Ależ ja jestem cierpliwa.. dla Twoich fików to mogłabym czekać lata... Myślałaś nad wydaniem książki? Papierowa twórczość jest jednak trochę bardziej poważana A Tobie raczej żadne inteligentne wydawnictwo nie odmówi... taki talent...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:49, 25 Maj 2008    Temat postu:

myślałam, mam kilka pomysłów, ale trzeba mieć czas na napisanie powieści, np. przez wakacje musiałabym pracować i pracować no i skupić się tylko na tym, to oznaczałoby... zero fików tu ;pp
jesteście pewni?

no, dzieki za komplementy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:53, 25 Maj 2008    Temat postu:

Zawsze możesz wydać zbiorek fików
Chociaż Twoje fiki mają takie rozmiary, że każdy mógłby być osobną powieścią

Nie, no - co ja mogę napisać, żeby wyrazić mój zachwyt???
Chyba... chyba nic

To jest ..., ..., ..., ... itd (w wolne miejsca wstawić saaame komplementy )

I mam nadzieję, że na początku piątej serii jednak będzie trochę lukru


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:59, 25 Maj 2008    Temat postu:

taaaaak, mam nadzieje, ze Twoje teorie sie spelnia *_*
i moje tez


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 19:41, 25 Maj 2008    Temat postu:

Czytając to, co napisałaś, utwierdziłam się w przekonaniu, że coś ze mną mocno nie tak. Przez chwilę naprawdę chciałam, żeby House skoczył.

W Wilson? Ja dalej uważam, że przesadza. Bo jeśli nie wiedział, że jego ukochana bierze w sekrecie przed nim leki, co ostatecznie sprawiło, że umarła, to kto tu na kogo zwala winę?

evay, piszesz genialnie. I to mnie właśnie przeraża.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:43, 25 Maj 2008    Temat postu:

przeraża?
ale...
ale...
to przepraszam bardzo

cnie? mógł skoczyc.

mielibysmy House M.D. bez glownego bohatera ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:51, 25 Maj 2008    Temat postu:

i byłby serial... "Wilson M.D"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:54, 25 Maj 2008    Temat postu:

nie, przeciez Wilson zrozumialby swoj blad i mielibysmy kolejne "Hold on to love" ;pp (chociaz ja moge cos takiego znow napisac, jesli chcecie ;D)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 21:27, 25 Maj 2008    Temat postu:

Wiesz, niektórzy czekają tutaj na choinkę.. I candy canes... Ja cierpliwie przeczekam wszystkie niezbędne "marynowanka" Hilsonka, ale na końcu ma być lukier, cukier i landrynka Dlatego proszę męcz ich, ale bez przesady.
Swoją drogą próba House'a wymuszenia na Wilsonie reakcji i reakcja Wilsona na przeprosiny w House'owym stylu były aż nazbyt realne. Jestem pod wrażeniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:56, 26 Maj 2008    Temat postu:

czas na Caaaameeeeeeroooooooon
niespodzianka z rana
mam tylko nadzieję, że nie przedobrzyłam na końcu...


You love, you love, you love
I hate the way you love




Allison Cameron odgarnęła z czoła jasną grzywkę i skrzywiła się lekko na widok rany, którą właśnie zszywała na Ostrym Dyżurze. Była wykończona. Jeszcze nigdy, odkąd pracowała w tym zawodzie, nie czuła się tak fatalnie.

Pięknie. Kolejny idiota, który nie wie, że jeśli się nie potrafi wychować takiego psa, to lepiej go nie mieć. Co za kompletny kretyn… I jeszcze ta młoda narkomanka. Przychodzi tu co tydzień. I czy ona naprawdę nie wie, że wszyscy tu już ją znają? A ten gość po zawale? Jego wina. Czy on nie może przestać jeść tak tłusto? Jeszcze jeden pacjent, a przysięgam, wybuchnę.

Jej pager zadzwonił przeraźliwie. Uśmiechnęła się przepraszająco do właściciela psa. On odwzajemnił uśmiech nieprzytomnie, zapewne z powodu leków przeciwbólowych, jakie właśnie mu podała, by uniknąć nużącej rozmowy

Lewą ręką wyciągnęła z kieszeni różowych spodni małe urządzenie i zmarszczyła brwi. Gdy wpatrywała się w jedno słowo „Pomocy” na ekranie, podeszła do niej starsza pielęgniarka, Ruth.

-Doktor Wilson mówi, że będzie czekał w domu.

Uśmiechnęła się z dezaprobatą, a Cameron malowniczo przewróciła oczami i prychnęła lekko, znakomicie dając do zrozumienia, że nie obchodzą ją plotki krążące po szpitalu o jej rzekomym romansie z Wilsonem.

Ale oczywiście nikt, ale to NIKT nie może pomyśleć, że czuje się samotny i zagubiony, że cierpi po śmierci Amber. Wszyscy wciąż będą rzucać nam znaczące spojrzenia, nie mając pojęcia o tym, jak źle z nim jest.

Wróciła do szycia mężczyzny, ale była już wystarczająco zdenerwowana i rozgoryczona. Z przerażeniem zauważyła, że jej ręce drżą, więc odłożyła igłę i nici. Uśmiechnęła się nerwowo i znów poprawiła grzywkę, opadającą na jej oczy.

-Zaraz wracam…

Szybkim krokiem oddaliła się i weszła za pusty parawan. Zasłoniła się szczelnie i pewnie złapała maseczkę tlenową. Przez parę dobrych minut wdychała tlen, aż w końcu zaczęło kręcić jej się w głowie.

Co się dzieje? Jakie „pomocy”? To niemożliwe, żeby on potrzebował pomocy. A jeśli... Dlaczego wzywa akurat mnie? To kolejny głupi żart, mający na celu wytrącenie mnie z równowagi i może jeszcze wyciągnięcie ze mnie informacji na temat Wilsona.

Pager zapiszczał po raz kolejny. Głośno wypuściła powietrze z płuc i przeczytała kolejną wiadomość – „Proszę”. Zadrżała lekko, zastanawiając się, co znowu mu się stało. Chrząknęła głośno i ukryła twarz w dłoniach.

Zerknęła z niepokojem na zegarek, ale do końca jej dyżuru dzieliła ją jeszcze dobra godzina. Podeszła do parawanu, ale zanim zdążyła go odsunąć, pager odezwał się po raz trzeci. Teraz nie mogła już się powstrzymać. Jej dłonie drżały coraz bardziej, a serce biło w zastraszającym tempie.

W końcu chodzi o niego… Nie mogę tak po prostu tego zignorować. Tak, Amber przepłaciła za to życiem, ale ja… ja po prostu tak go nie zostawię. Wilson będzie zły, naprawdę zły…

Obróciła w palcach pager i wstrzymała oddech. Gdy przeczytała wiadomość odrzuciła urządzenie zirytowana. Wypadek. Tylko wypadek.

Gdy zobaczyła dwóch pacjentów, mokrych od deszczu i własnej krwi oraz lekarzy, którzy tłoczyli się koło nich, przekrzykując się w diagnozach i informacjach o ich działaniach, ściągnęła lateksowe rękawiczki zdecydowanym ruchem.

-Doktor Cameron, gdzie pani idzie? – zawołała za nią Ruth.
-Źle się czuję – mruknęła.

Pognała korytarzem w stronę windy. Czekała niecierpliwie, ale ona wciąż nie przyjeżdżała. Zdenerwowana kopnęła w metalowe drzwi i ruszyła w stronę schodów. Wspinała się po nich najszybciej, jak umiała, przeklinając ich ilość. Cuddy powinna dać mu gabinet na parterze i nikt nie miałby problemów.

Pchnęła mocno właściwie drzwi i zignorowała Joanę, która uniosła wysoko brwi znad swojego stanowiska. Powolnym ruchem pielęgniarka odłożyła karty pacjentów, ale Cameron nie zwracała już na to uwagi.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu otworzyła szklane drzwi prowadzące do jego gabinetu. Wszędzie panowała ciemność. Spojrzała w bok i zauważyła tablicę zapisaną symptomami, porozrzucane papiery i wyniki badań oraz brudne kubki po kawie.

Gorączka, niewydolność, zawroty głowy… To takie proste. Tak bardzo chciałabym znów w tym wszystkim uczestniczyć, mieć szansę… Wybić się. Osiągnąć samorealizację. Nie to, co robię na Ostrym Dyżurze.

Z satysfakcją zauważyła, że karty pacjentów znów były w kompletnym bałaganie. Uśmiechnęła się lekko, ale natychmiast przypomniała sobie, po co tu przyszła. Drgnęła i rozejrzała się.

Przeszła do jego gabinetu. Komputer był wciąż włączony, ale na szczęście nie zobaczyła pornosów czy innych nieprzyzwoitych rzeczy. Próbowała odwrócić wzrok, ale już zauważyła, że skrzynka House’a była włączona. Pochyliła się nad monitorem i dotknęła myszki.

Nie, Allison, przestań, jak możesz czytać jego prywatną korespondencję. Przestań. Musisz przestać. To nie może cię obchodzić. Przestań w tej chwili… Ma prawo do… Co z tego, że przez tyle lat ty nie mogłaś… Nie, to nie jest teraz najważniejsze.

Otrząsnęła się i odskoczyła od komputera, jak gdyby samo spojrzenie na niego parzyło. Wtedy poczuła podmuch wiatru. Odwróciła się niespokojnie i zobaczyła drzwi balkonowe, które stukały o framugę. Ostrożnie położyła rękę na klamce i wyszła na balkon.

Zmrużyła oczy, gdy wiatr i deszcz uderzyły w jej twarz. Objęła się mocno i odwróciła się lekko, by wrócić do ciepłego gabinetu, gdy go zauważyła.

Mój Boże, House, nie… Boże, nie, tylko nie to… Co ty zrobiłeś…? Jak to się… Boże, House, nie… Nie, tylko nie to. Nie bądź martwy. Błagam, tylko nie bądź martwy. Oddychaj. Proszę. Oddychaj.

Rzuciła się w jego stronę, a zimno i deszcz przestały się liczyć. Przewróciła go na plecy, czując, że jest lodowaty od kropel deszczu, które kompletnie go przemokły. Przytuliła go lekko, szukając dłonią pulsu.

-House! – wrzasnęła, starając się przekrzyczeć wiatr – House! Odezwij się!

Nieprzytomny. Sięgnęła po pager i natychmiast wezwała lekarzy. Ściągnęła swoją różową koszulkę, zostając w samym skromnym topie. Narzuciła materiał na jego ramiona i starała się go rozgrzać. Zmrużała oczy i zobaczyła pager House’a w jego ręce.

Obudź się, obudź się, obudź się. Błagam, House, nie rób mi tego… Co ty w ogóle…? Jak mogłeś…? Jak mogłeś mu to zrobić? Nie, co ja tu robię…? Ja nie zasłużyłam na coś takiego… Nie zasłużyłam na to. Nie.

Zauważyła, że jego prawa nogawka jest przesiąknięta krwią. Ostrożnie rozerwała materiał jego jeasnów i skrzywiła się przeraźliwie, gdy zobaczyła otwarte złamanie nogi. Opanowała odruch wymiotny, który wciąż czuła, za każdym razem, gdy widziała pacjenta ze złamaną kością.

Usłyszała wołanie ludzi i na balkon wpadło kilku lekarzy z Ostrego Dyżuru, w tym Chase. Czując, że potrzebuje teraz towarzystwa bliskiej osoby, padła w jego ramiona. Chase drgnął zaskoczony i poklepał ją sztywno po plecach.

-Co się stało?

Odsunęła się od niego i otworzyła usta, by odpowiedzieć na to proste pytanie, ale nie miała pojęcia. Pokręciła tylko głową, walcząc z łzami, napływającymi do jej oczu. Patrzyła z boku, jak lekarze wynoszą go na noszach do środka, wołając znów do siebie.

-O Boże..

Spojrzała na Chase’a, który zmierzwił blond czuprynę na swojej głowie i objął ją lekko. Zdecydowanym ruchem poprowadził ją do szpitala. Cameron podeszła do biurka House’a i wyłączyła komputer.

-Co robisz? – spytał Chase i usiadł na krześle.

Cameron tylko kiwnęła głową i chrząknęła lekko. Chwyciła za słuchawkę i przycisnęła dłużej jedynkę. Zapisany numer Wilsona natychmiast został wybrany. Czekała na jego głos.

Odbierz. Odbierz, James, musisz odebrać. Musisz mi pomóc. Sama sobie z tym nie poradzę… Jak mogłam nie pobiec tu za pierwszym razem, gdy dostałam od niego wiadomość… Mój Boże, pomóż mi.

-Wilson.

Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie usłyszała jego głos w słuchawce. Po chwili uświadomiła sobie, że przed nią najtrudniejsza część rozmowy. Chrząknęła po raz kolejny, czując, że cała drży z zimna i przerażenia.

-House.
-Co?
-House miał wypadek.
-Wiem.

Otworzyła usta i spojrzała na Chase’a, który przestał oddychać, słuchając rozmowy. Wymienili zdumione spojrzenia, a Robert opadł na krzesło i ukrył twarz w ramionach. Cameron wyprostowała się i zamknęła na chwilę oczy.

-Jak to wie…? Zresztą to nieważne… Jest z złym stanie, ma złamaną nogę.. Prawą i…
-Nie interesuje mnie to.

Zanim zdążyła powiedzieć chociaż słowo, Wilson odłożył słuchawkę. Nie mogła oddychać, kręciło jej się w głowie. Wiedziała, że było źle pomiędzy nimi, że James nie chce słyszeć o pogodzeniu się z nim. Była tego świadoma, ale… House był w złym stanie. Po raz kolejny…

-Przecież są przyjaciółmi.

Spojrzała na Chase’a oczami pełnymi łez. Ten natychmiast zerwał się i przytulił ją mocno. Allison poczuła ciepło bijące z jego pewnych ramion. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, żałując, że przez to wszystko nawet on kłócił się z nią, wierząc w rzekomy romans z Wilsonem.

-On musiał to zrobić…

Chase odsunął się lekko od niej, wciąż trzymając ją za przedramiona. Zmarszczył brwi i otworzył lekko usta, czekając na dalsze zdanie, ale Cameron nie mogła oddychać. Dotarło do niej, co się stało.

-To Wilson – wyjąkała – on mu to zrobił.
-O Boże…

Chase po raz kolejny przeczesał dłonią włosy i lewą ręką objął Cameron, popychając ją lekko w stronę wyjścia. Zadrżała po raz kolejny, patrząc w jego oczy i ocierając swoje łzy. Robert przymknął na chwilę oczy, nie wierząc w to, że najlepsi przyjaciele mogli być w takiej wojnie.

Co gorsza, ten łagodny, oddany Wilson wygrywał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez evay dnia Pon 9:05, 26 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:01, 26 Maj 2008    Temat postu:

evay, przerażasz mnie... i to tak z samego rana! Ale moje "ochy" i "achy" nad tym fikiem przezwyciężyły mój strach do otwartych złamań i niezrównoważonych ludzi
Dalej, evay, daalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 9:18, 26 Maj 2008    Temat postu:

O matko jedyna! Tlenu! Gdzie jest moja maseczka tlenowa?!
Wilson odkłada słuchawkę, House ma otwarte złamanie PRAWEJ nogi i jeszcze ten super opiekuńczy Chase... ja się wykończę nerwowo...

Z innej beczki, chciałabym zobaczyć, jak ktokolwiek, nie tylko subtelna Cam, rozrywa delikatnie dżinsy... w ogóle rozrywa... Były rozerwane, prawda? powiedz, że były rozerwane, evay


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:22, 26 Maj 2008    Temat postu:

no były już przez uderzenie i kość. chyba źle to ujęłam, ale rozerwała je nieco bardziej, by zobaczyć co się dokładnie stało z jego nogą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:22, 26 Maj 2008    Temat postu:

Boooję się... Kto się teraz zaopiekuje House'em???

Ja już chcę z powrotem kochanego Womabata!!!

Dobra, żartowałam - będę czekać ile trzeba.

Biedny House


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:19, 26 Maj 2008    Temat postu:

Ojejku!!! Genialne. Hilson z malutkim motywem Chaseronowym [jak Robert objmuje Cam]

Evay pisałam już że Cię kocham?

I tan bezduszny wombat^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:03, 26 Maj 2008    Temat postu:

Co gorsza, ten łagodny, oddany Wilson wygrywał.

Wilson już nie jest spokojnym Jimmy'm którym House może manipulować, kraść mi chipsy i pacjentów... nadszedł czas wojny
a mi się to podooooba

evay jak zawsze bomba


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez martuusia dnia Pon 15:04, 26 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:36, 26 Maj 2008    Temat postu:

Jupi! włączam komputer a tu co? Kolejna część fików Boskiej Evay

wow... Widziałam już Wilsona w wersji smutnej, pocieszającej, przestraszonej, pobitej, gwałconej, gwałcącej (), dedukcyjnej, a nawet jako konia ale.... Wilson jako Zimny Drań? Nieee to działka House'a przecież!
Co nie znaczy, że fik nie jest cuuuuuuudowny!

A Evay pokazuje że czuje się dobrze nie tylko w fikach Hilsonowych, bo taki mały Chaseronek chyba wyszedł w tej części. Oddaję cześć twemu kunsztowi literackiemu, o Boska! (mogę dać Ci taki przydomek, Evay?)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:54, 26 Maj 2008    Temat postu:

no prosze willson jako drań , nie nogę uwierzyć . Jak on mógł tak postąpić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reine
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:57, 27 Maj 2008    Temat postu:

OMG! Wow! jejjjj, genialne :wink:

Muszę przyznać, że miło mi się czytało o Cameron. Czy ja zaczyną ją lubić? xD oh.

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się taki Wilson. Wściekły, ale jednocześnie spokojny i zdeterminowany. I do tego rozgoryczony po śmierci Amber.
cold cold wilson's heart
Fik jest cudowny, boski, ach i och xD nie mam słów.
Czekam z niecierpliwością na kolejną genialną część (:

evay, mega talent masz kobieto! :wink:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:38, 28 Maj 2008    Temat postu:

dopiero teraz z czterech powodów:
a). jest za ciepło, by pisać coś smutnego, a za szybko lukru być nie może,
b). mam strasznie dużo nauki przed końcem roku szkolnego,
c). Richie przestała zmuszać mnie do pisania ,
d). gdy zasiadłam do pisania okazało się, że Apricotka słucha U2, mojego najukochańszego zespołu i jakoś tak wyszło, że zaczęłyśmy rozmawiać, zamiast pisać


May I look into your glass
Because I need some reflection



Greg otworzył oczy, a łzy napłynęły do jego oczu, gdy ktoś okrutnie potraktował go małą medyczną latarką.

Jęknął, zamykając oczy i na oślep zamachnął się ręką, starając się dosięgnąć wroga i zniszczyć, sprawić, że zniknie, zostawi go w spokoju już na zawsze, jak tego chciał. Poczuł się jak małe dziecko i roześmiał się histerycznie, a łzy popłynęły z jego oczu po policzkach.

Boże błagam… O Boże, co się ze mną dzieje? Gdzie jesteś. Jimmy? Cuddy? Zostawcie mnie. Tak bardzo… zostawcie mnie, kim jesteście, czego ode mnie chcecie. To śmieszne. Nic nie widzę…


Zamarł z otwartymi ustami, a jego ręce opadły na białą pościel. Wpatrywał się w bok przerażony, a Cuddy wstrzymała oddech i wymieniła przerażone spojrzenia z Cameron, która stała obok Chase’a przy oknie.

-House – odezwała się Cuddy i dotknęła jego lodowatej dłoni.

Spojrzał na nią nieprzytomnie i zadrżał. Zacisnął mocno zęby i przeniósł wzrok na Cameron, która zamknęła oczy i wtuliła się w pierś Chase’a, nie chcąc na to patrzeć. Nigdy więcej.

-House – powiedziała Cuddy – jesteś odurzony.
-Wiem… - wymamrotał – leki przeciwbólowe.
-Tak… - Lisa zawahała się i spojrzała na Cameron – pamiętasz, co się stało?

Ciemność. Deszcz. Ciepło bijące od niego. Sekunda. Cudowna. Pełna szczęścia. Wrócił. Znów jesteśmy razem. Jedno zdanie. Odtrącenie. Ból.

House pokręcił głową i wbił spojrzenie w podłogę. Cuddy zdezorientowana przesunęła się po łóżku i spojrzała na Chase’a. Ten delikatnie, lecz stanowczo, dotknął ramion Cameron i lekko pchnął ją.

Cameron spojrzała w oczy Cuddy, starając się opanować drżenie rąk i łzy, które napływały jej do oczu za każdym razem, gdy patrzyła na twarz House’a. Gdy dostrzegła, że płacze, naprawdę płacze, wyprostowała się, myśląc o tym, że musi być silna. Musi być przy nim.

Nie mam nikogo. Kompletnie nikogo. Odszedł. Naprawdę odszedł. Już nigdy go nie odzyskam. Co ja teraz zrobię. Znów mam spróbować… zniknąć? Uciec? Co mam teraz zrobić, nie ma dla mnie żadnego ratunku.

-Greg – wyjąkała Cameron, podchodząc bliżej – musimy porozmawiać.

Usiadła po drugiej stronie łóżka i ścisnęła jego dłoń. Cuddy przesunęła się na sam skraj materaca i skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na ruch Cameron, która przygryzła wargę, zastanawiając się, co powiedzieć.

-Masz złamaną nogę… z przemieszczeniem.

Żałosne. Mówi to tak, jak gdyby to był mój jedyny problem. Jak gdyby tak bardzo zależało mi na zdrowiu fizycznym. Nic dla mnie nie znaczy. Nie dbam o to, czy będę chodził, czy nie. Już nic się nie liczy, gdy nie ma go przy mnie. Dlaczego dostrzegam to, jak bardzo go potrzebuję wtedy, gdy go przy mnie nie ma…

-Wiem.

Cameron zamarła, gdy spojrzał na nią wielkimi niebieskimi oczami. Znała je na pamięć. Od lat wpatrywała się w nie z nadzieją, że dostrzeże w nich sympatię, miłość, troskę, którą widziała za każdym razem, gdy patrzył na Wilsona.

Złapała się kurczowo kołdry i trzymała ją mocno, starając się wytrzymać jego spojrzenie. Teraz jego oczy były pełne bólu i beznadziejności, jak gdyby świat zawalił mu się na głowę i nie było dla niego już żadnej szansy.

-House? – szepnęła niepewnie – jesteś z nami?
-Jestem.

Nagle nachylił się i złapał jej dłoń. Zadrżała i przeniosła nerwowe spojrzenie na Chase’a, który stał z boku z kamienną twarzą. Cameron znów zerknęła w jego oczy i zatonęła w nich. Zapomniała o obecności Chase’a i Cuddy. Teraz liczył się tylko on, błękitne oczy i jego zapach.

-Nie zostawiaj mnie – wymamrotał.

Prawie nie otwierał ust, gdy wymówił te trzy słowa. Allison przesunęła się ostrożnie w jego stronę i ścisnęła mocniej jego dłoń, starając się dodać mu otuchy, i pokazać, że będzie z nim.

-House – powiedziała łagodnie – nigdy cię…

To szaleństwo. Jesteś z nim. Jesteś w jego grupie. Nie możesz mi pomóc. Nie możesz go zostawić. I nie zrobisz tego. A ja stałem się wrakiem człowieka, wystawiając Cię na tak wielką próbę. I będziesz zastanawiać się nocami, czy nie leżę gdzieś teraz, umierając powoli, skacząc z dachu przez to, że zostałaś z Jimmym.

-Właśnie… - powiedział, rozrywając jej serce na malutkie kawałki – Jimmy…

Cameron niepewnie oderwała od niego wzrok i spojrzała błagalnie na Chase’a, a potem na Cuddy. Nikt nie zareagował na jej prośbę. Chase odwrócił się w stronę okna i wpatrywał się w krople deszczu, odbijające się od szyby, a Cuddy spojrzała w bok, niewzruszona.

Nikt nigdy nie będzie chciał mi pomóc. Teraz. Teraz. Teraz zauważam, jak wielki błąd popełniłem, udając nieczułego, męskiego faceta, którego nie obchodzi nic. Który nie dba o uczucia innych i nie potrzebuje nikogo innego.

Cuddy drgnęła i wbiła w niego swoje pewne spojrzenie. Dotknęła jego lewej ręki, delikatnie, aż w końcu zamknęła ją w dłoniach. Cameron chrząknęła lekko i wstała z łóżka. Podeszła do Chase’a i dotknęła jego ramion. Zadrżał mimowolnie i spojrzał na nią twardo.

-Zostań ze mną – szepnęła.

Robert kiwnął głową i spojrzał w bok, podczas gdy Cuddy starała się nawiązać kontakt wzrokowy z Housem, który wciąż wpatrywał się w miejsce, na którym siedziała przed chwilą młoda lekarka.

-Jestem z tobą – wyszeptała – zawszę będę.
-Nie…
-Przejdziemy przez to razem.
-Nie…
-Spróbuj mi zaufać. Musisz mi zaufać.

Nie mogę Ci zaufać, a Ty musisz w to uwierzyć. Nie możesz żyć w ciągłej niepewności, zastanawiać się, co do Ciebie czuję, czy nie wykręcę Ci kolejnego głupiego numeru. Nie zasługujesz na to. Nikt nie zasługuje. Jestem tylko egoistycznym dupkiem, który zamienia wszystko, czego się dotknie, w kamień. Złamałem serce mojego najlepszego przyjaciela.

-Uda nam się.

Wiedział, że czas kłamać dla niej. Był świadomy tego, iż musi zrobić wszystko, by dwie kobiety, które zawsze się o niego troszczyły, poczuły się lepiej, poczuły spełnienie i odetchnęły z ulgą, myśląc o tym, że wywiązały się z zadania.

-Uda nam się – powtórzył głucho.

Jego uścisk zelżał, a Cuddy cofnęła dłoń, patrząc nerwowo na Cameron, która kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko. Allison chwyciła swój żakiet, który leżał na krześle. Wychodząc zatrzymała się obok łóżka i nachyliła się nad Housem. Zawahała się i pocałowała go lekko w prawy policzek.

Greg patrzył w oczy Chase’a, który stał przy drzwiach, wpatrując się tępo w Cameron, która wyprostowała się i z uśmiechem na twarzy wyszła z sali.

Cuddy odprowadziła ją wzrokiem, marszcząc brwi. Po chwili zauważyła badawcze spojrzenie House’a i odwróciła się szybko. Jak kilka tygodni temu, zwinęła się w kłębek na fotelu przy łóżku Grega.

Gregory House zamknął oczy, czując, że jego prawy policzek płonie, a serce bije coraz szybciej i szybciej.

Czas na zmiany, Greg. Czas na zmiany. Najwyższa pora, byś przestał. Najwyższa pora. Nic już nie ma sensu. Żadnej opcji. Żadnej szansy na zmianę.

Kilometr dalej James Wilson siedział w pobliskim pubie, sącząc powoli piwo i wpatrując się w swój pager, który leżał na drewnianej ławie. Czekał na wiadomość o stanie zdrowia House’a, czując nienawiść, jakiej nie czuł jeszcze nigdy w życiu.

Jak mogłeś sprawić, że stałem się takim człowiekiem…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:44, 28 Maj 2008    Temat postu:

Evay, wykańczasz mnie. Jejku, jakie to... smutne...
Oczywiście nie zmienia to faktu, że nadal kocham Wilsona całym sercem i czekam na nową część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:44, 28 Maj 2008    Temat postu:

evay napisał:
dopiero teraz z czterech powodów:
a). jest za ciepło, by pisać coś smutnego, a za szybko lukru być nie może,
b). mam strasznie dużo nauki przed końcem roku szkolnego,
c). Richie przestała zmuszać mnie do pisania ,
d). gdy zasiadłam do pisania okazało się, że Apricotka słucha U2, mojego najukochańszego zespołu i jakoś tak wyszło, że zaczęłyśmy rozmawiać, zamiast pisać

a) To pisz "Deep..."
b) <pocieszacz>
c) Osz Ty... dostaniesz osta za znęcanie nad modem to się sprężysz
d) (to już sobie z Apricotką omówię)

Napiszę więcej, jak przeczytam

EDIT: No, przeczytałam... Ale się Huddzinkowo/Hameronkowo zrobiło...
gdybym cię, evay, nie znała (znam Cię, prawda???) to pomyślałabym, że Hilsona w tym fiku nie będzie...

Piękne, smutne... Biedny House... Aż mi się znów "One Step..." przypomniał - ale tam... nie, nic nie zdradzę Niedługo zacznę wrzucać, to zainteresowani przeczytają


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 16:55, 28 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:52, 28 Maj 2008    Temat postu:

Ad 1. nie chce mi się ;pp
Ad 2. ;*
Ad 3. a daj osta, mam moda w fikach, to sobie odejmę ;pp
Ad 4. SPRÓBUJ MI TU NA APRICOTKĘ NASKAKIWAĆ W JEJ URODZINY TO.... ZERO FIKÓW DLA CIEBIE! Właśnie tak! nic! będę publikować na stronie na hasło! A Tobie pisać... same jak "5 etapów" czy "Kontrakt"! na fanów U2 się NIE naskakuje!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:01, 28 Maj 2008    Temat postu:

Ad 1.
Ad 3. Znów admin robi coś za moimi plecami??? Btw - mogę Cię usunąć :wink:
Ad 4. Mogę poczekać, aż urodziny się skończą... // To ja też nie będę tłumaczyć... Albo same fiki Tragedy/Drama/Death Story... Aż mi serce pęknie i już mnie nie będzie... // Nie mam nic do fanów U2 - chyba że odciągają moją UKOCHANĄ fikopisarkę od pracy twórczej...

Ale wiesz, że i tak Cię kocham???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:05, 28 Maj 2008    Temat postu:

Ad Ad 1. pffff
Ad Ad 3. Nie admin. Tzn admin, ale inny. Asia a usuwaj, mam innych sprzymierzeńców
Ad Ad 4. Tłumacz! Nie muszę tego czytać, cnie? Ewentualnie będę pisać sobie wesołe fiki "ku pokrzepieniu serc", pod hasło oczywiście i poprawiać sobie i innym humor, nie TOBIE ;pp
Ukochaną? *hilsonowe serducho mięknie*

Ty mi tu nie pisz głupot, że kochasz etc tylko mów, jak Ci się podobało ;pp
(albo i nie podobało ;D)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin