Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tylko w nocy oddycham [NZ/P, prolog + 3/?]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 4:00, 07 Cze 2010    Temat postu: Tylko w nocy oddycham [NZ/P, prolog + 3/?]

To znowu ja. O zgrozo xD Dobrze więc - zacznę od wyjaśnienia. Pomysł na fika przyszedł mi po wyjaśnieniach pod Wielkim Błękitem. Napisałam tam, że dla mnie House i Cuddy byliby idealną parą kochanków i stwierdziłam teraz, że w sumie czemu by tego nie opisać? Tak, wiem, jestem straszna xd Niektórzy uznają, że to kompletne zaprzeczenie tego, co napisałam w Wielkim Błękicie. Niektórzy nie będą widzieć związku, a inni tylko potwierdzą swoją teorię. To dobrze.
Podziękowania:
Jlk - za stworzenie tego fvida, który był dla mnie inspiracją. Jest genialny, to po pierwsze. Po drugie - po trochu opisuje moją historię. Wiem, to dziwne. Ale tak jest.
A_capelli - za napisanie Neverwhere. Stąd wziął się temat i tytuł. Polecam wszystkim ten tekst. Jest naprawdę świetny.
Czerwono-Zielonej - za zbiór Broken, Nie-rozsądną, Amicus Certus, Ile razy. Bo jej prace są piękne i chciałabym, żeby więcej osób je czytało. Bo porusza tematy, które mnie skłaniają do myślenia, refleksji i pisania. Bo są inspirujące.

Realia: Początek szóstego sezonu. House już pracuje, Cuddy jest z Lucasem. House mieszka z Wilsonem, ale w starym mieszkaniu Jamesa (chciałam umieścić ich w domu, ale stwierdziłam, że będzie za bardzo wszystko poplątane). Zjazdu nie było. House dowiedział się o Lucasie wcześniej. To chyba wszystko, co trzeba wiedzieć.

Część pierwsza zamierzenie krótka. To samo z prologiem. Następne będą dłuższe :3





Tylko w nocy oddycham


Prolog
- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki nie przyszłaś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki wtedy nie przyjechałeś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki cię nie poznałem.

- Nawzajem.

- Po co tu jesteś?

- Nadal jesteś moim przyjacielem. Martwię się. Tak po ludzku.

- Jestem problemem w raju? Bękart i dzieciak nie dają ci wszystkiego?

- To nie ma sensu. Dobranoc, House.

- Dobranoc, Cuddy.




Noc pierwsza
- Pięknie to zakończyłeś – powiedział Wilson zza progu pokoju House’a w jego (właściwie ich, odkąd Greg wyszedł ze szpitala) mieszkaniu.

- Nigdy niczego nie zaczynałem – mruknął diagnosta, zapatrzony w kawałek ściany. Wilson prychnął.

- Oczywiście, że zaczynałeś. Oboje zaczynaliście. A teraz skreśliłeś ją jednym ruchem ręki…

- Ja ją skreśliłem? – House miał ochotę zaśmiać mu się w twarz. – Wyszedłem z Mayfield. Miałem rozpocząć nowe życie. Ona zrobiła to wcześniej. Zdarza się. Tylko po co teraz przyszła? Znowu robię za reklamę jej idealnego szpitala. Pracuję i mam się świetnie. Poza tym, zawsze towarzyszy mi moja osobista niańka – ty. Czym ona ma się martwić?

Wilson zastanawiał się, ile jeszcze wytrzyma. Bo nie zapowiadało się na to, że uda mu się robić to długo. Czemu oni wszyscy udają ślepych? I czemu akurat on zawsze musi tłumaczyć?

- Może po prostu czuła się winna? Twoje halucynacje były jednoznaczne, a ona… cóż. Chciała, żeby wasze relacje pozostały takimi, jakimi były zawsze.

- To niemożliwe – mruknął House.

Tak, ona też to wie, pomyślał James, ale nie wypowiedział tych słów na głos.

- Uważa, że to może być dla ciebie cios – wyjaśnił zamiast tego.
House przewrócił oczami.

- Ludzie traktują mnie jak małe dziecko akurat wtedy, kiedy nie trzeba. Nie wiem jak sobie z tym poradzę, ale może przeżyję, jeśli nie, oddaję ci wszystkie moje maszynki do golenia.

Popatrzył na Wilsona spode łba. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Teraz wszystko będzie inaczej. Nowy House musi się z tym pogodzić.

Jamesa trochę zmyliło to, że Greg użył wyrażenia ‘nowy House’. Właściwie, uważał to za fałszywe i uznał, że diagnosta może chcieć coś zrobić. Ale zaraz skarcił się za takie myślenie. Jego przyjaciel nie spędził dwóch miesięcy w szpitalu psychiatrycznym, żeby wyjść niezmieniony. Być może faktycznie nadchodzi coś nowego. Wierzył w to, a przynajmniej chciał – im szybciej House ułoży sobie wszystko, tym lepiej dla niego. I, przy okazji, dla Jamesa.

- Skoro tak – powiedział onkolog po chwili milczenia – daj jej szansę. Jej, Lucasowi. I, co najważniejsze, wam.

House domyślał się, co Wilson miał na myśli i niezbyt mu się to podobało. Ale mógł chcieć powiedzieć coś innego.

*
Lisa wróciła do domu i zastała Lucasa samego w salonie. Czytał książkę, sącząc piwo z puszki. Kiedy usłyszał kroki w przedpokoju, podniósł głowę i uśmiechnął się. Trochę pogodnie, trochę pocieszająco, była też w tym geście szczypta żalu. Widział minę kobiety, domyślał się, jak przebiegła rozmowa. Przeszło mu przez myśl, że trudno mu będzie odbudować relacje z Housem. Szkoda. Naprawdę go lubił.

- I co? – zapytał, żeby jakoś zacząć rozmowę. Nie musieli rozmawiać. Ale widział, że Lisa chciała to z siebie wyrzucić.

Zdjęła płaszcz i opadła ciężko na kanapę, usadawiając się obok Lucasa i kładąc mu głowę na ramieniu.

- Poszło tak jak myślałam. Nie chciał rozmawiać. Zasłonił się złośliwościami. W szpitalu było normalnie. Tak, jakby nic się nigdy nie stało.

- Musisz dać mu trochę czasu – stwierdził Lucas, bawiąc się jej włosami. – Mam nadzieję, że od dzisiaj nasz związek nie będzie polegał na nie urażaniu House’a.

Lisa podniosła głowę i zgromiła go wzrokiem.

- Nie mów tak. My to my. On to on. Obie strony będą musiały to pogodzić. Wszystko od teraz będzie inaczej.

Westchnęła i położyła się z powrotem.

- Zmieni się na lepsze – zapewnił ją Lucas, nie będąc ani trochę pewnym swoich słów.

- Tak – przyznała Lisa, nie wierząc ani trochę w to, co powiedziała.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Śro 20:17, 06 Paź 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anka.
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:07, 07 Cze 2010    Temat postu:

Gehenn, jakże się cieszę! Coś nowego od ciebie. (;

Bezczelnie zaklepuję.

e. Wybacz. Jak widać, moja skleroza ma się całkiem, całkiem nieźle. o.O

Ale do rzeczy!
Ha, nie kazałaś nam długo czekać na coś nowego od siebie. I ogromnie, bardzo mnie to cieszy.

gehnn napisał:
Prolog
- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki nie przyszłaś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki wtedy nie przyjechałeś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki cię nie poznałem.

- Nawzajem.

- Po co tu jesteś?

- Nadal jesteś moim przyjacielem. Martwię się. Tak po ludzku.

- Jestem problemem w raju? Bękart i dzieciak nie dają ci wszystkiego?

- To nie ma sensu. Dobranoc, House.

- Dobranoc, Cuddy.


Wiedziałaś, prawda? Wiedziałaś, że prolog mnie absolutnie zachwyci. A jeśli nie wiedziałaś, to już wiesz. Zachwycił. Świetne. Kocham takie rzeczy.

Hm. I co jeszcze? Nic nowego. Potrafisz zaciekawić. I jestem zaciekawiona, przez co, niekoniecznie cierpliwie, czekam na kolejną część. Oby jak najszybciej, bo zapowiada się... przewspaniale. ^^

Ps. Wcisnęłam się przed osobami, którym dziękujesz we wstępie. Przepraszam, nie zauważyłam wcześniej. (;


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anka. dnia Pon 21:02, 07 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:36, 07 Cze 2010    Temat postu:

Dobrze, a więc po raz pierwszy w życiu napiszę konstruktywny komentarz

Na początek powiem, że cholernie podobają mi się te trzy pierwsze zdania zaczynające się od "Wszystko toczyło się idealnie". Cóż, to bardzo w stylu Cuddy. Fajnie ujęłaś to, co czuł House i ona sama. Lucas lubiący House'a - masz za to dużego plusa. Z ich relacji w piątym sezonie można wywnioskować, że Pan Detektyw naprawdę go polubił, przynajmniej ja to tak odbieram. Niestety, w większości fików pisze, że obaj panowie wręcz się nienawidzę. Tak więc, jak wspomniałam, wielki plus

Następnie rozmowa House'a z Wilsonem. Tak, Nowy House z pewnością sporo namiesza. No i Jimmy osobistą niańką Gregga - już lepiej być nie może. Jedyne, co mi się absolutnie nie podba, to cudzysłów. Jaki? Angielski! Nie, nie i jeszcze raz nie

No i końcówka, czyli dwa ostatnie zdanie. Jak to się mówi - szacun


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:27, 07 Cze 2010    Temat postu:

No cóż(nie wiem, dlaczego, ale zawsze jak coś piszę to zaczynam od tych słów )... dobra, zaczynam inaczej. No, więc(ale różnica ) podobało mi się zdecydowanie bardziej od Wielkiego błękitu. Może dlatego, że bardziej zgadzam się z tą wizją, niż z tamtą.

Bardzo podoba mi się tytuł. Jest cudowny.

Cytat:
- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki nie przyszłaś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki wtedy nie przyjechałeś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki cię nie poznałem.


Piękne Bardzo podoba mi się ten fragment. Tak okropnie do nich pasuje. Przynajmniej wedlug mojego, niekompetentnego i subiektywnego zdania.

Cytat:
Jestem problemem w raju?


To zdanie jest śliczne.

Fajna, szczera rozmowa House'a i Wilsona. Widać, że House'owi jest trudno, mimo że stara się tego nie okazywać. No i zgodzę się z Agnes - podoba mi się wprowadzenie zdania mówiącego, że Lucas lubi House'a. Ja w ogóle oglądając serial odnosiłam wrażenie, że oni nic do siebie nie mają. No, może House był odrobinę(?) zazdrosny o Cuddy.

Cytat:
- Zmieni się na lepsze – zapewnił ją Lucas, nie będąc ani trochę pewnym swoich słów.

- Tak – przyznała Lisa, nie wierząc ani trochę w to, co powiedziała.


Kolejne zdania, które mnie powaliły. To jak oboje kłamią przed sobą. Jak mówią jedno, a myślą coś zupełnie odwrotnego. Chapeaux bas! i to dwukrotnie.

Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:09, 07 Cze 2010    Temat postu: Re: Tylko w nocy oddycham [NZ, prolog + 1/?]

Zacznę od tego, co było pierwsze. Tytuł.
Bardzo mi się podoba. Jest bardzo adekwatny do tego, co chcesz napisać. Powiem szczerze, że wizja Cuddy i House'a w roli kochanków niezmiernie przypadła mi do gustu. Już się nie mogę doczekać następnej części i tego, jak to się wszystko rozwinie

A co do tekstu...

Cytat:
- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki nie przyszłaś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki wtedy nie przyjechałeś.

- Wszystko toczyło się idealnie, dopóki cię nie poznałem.


Zachowanie typowe dla tej dwójki. Jedno stara się być mądzrejsze od drugiego, a tak naprawdę zachowują się jak para przedszkolaków

Cytat:
- Zmieni się na lepsze – zapewnił ją Lucas, nie będąc ani trochę pewnym swoich słów.

- Tak – przyznała Lisa, nie wierząc ani trochę w to, co powiedziała.


Okłamując siebie, okłamujemy innych, a okłamując innych ukrywamy coś, czego się wstydzimy.
Niech powodów do wstydu ma jak najwięcej

Wena, Wena, Wena i dużo czasu na kolejne części.
I coś, co bardzo mi się podoba:
Cytat:
cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:40, 08 Cze 2010    Temat postu:

Wchodzę sobie dzisiaj do Huddy, rozglądam się i widzę ciekawy tytuł, a kiedy dostrzegam, kto jest autorem, to na mojej twarzy pojawia się wielki i zżera mnie ciekawość, co tym razem nam zaserwowałaś.

Jeśli chodzi o tytuł, to poza tym, ze sam w sobie bardzo mi się podoba, to jest tez dość sugestywny.

Nie będę chyba zbyt oryginalna jeśli powiem, ze prolog mnie zachwycił. Masz wielki talent do wyszukanych, interesujących i coś wnoszących do opowiadania prologów jak również epilogów, mowie tutaj choćby i Wielkim błękicie.
Bardzo podoba mi się, ze był on taki troszkę gorzki i przepełniony jakby żalem i smutkiem. Znajomość Housa i Cuddy jest właśnie taka, sprawiająca ból, często rozczarowanie, ale z drugiej strony żadne z nich nie wyobraża sobie, ze w jego życiu mogło by zabraknąć tego drugiego, a dodatkowo od wielu lat, mimo wielu sytuacji, zawsze mogą na siebie liczyć, kiedy inne wyjścia zawodzą.

Cytat:
- Ja ją skreśliłem? – House miał ochotę zaśmiać mu się w twarz. – Wyszedłem z Mayfield. Miałem rozpocząć nowe życie. Ona zrobiła to wcześniej. Zdarza się. Tylko po co teraz przyszła? Znowu robię za reklamę jej idealnego szpitala. Pracuję i mam się świetnie.

Ten fragment, to mój drugi ulubiony. House otwiera się i przez chwilkę mówi o swoich uczuciach, może nie wprost, ale jednak. Kiedy mówi o zaczęciu nowego życia, daje Wilsonowi do zrozumienia, ze to właśnie z Cuddy chciał je zacząć, ze on jej nigdy nie skreślił i ze to po części dla niej walczył z Vicodinem.
Całkowicie rozumiem zal jaki Housa ma do Cuddy, ja czułam podobnie. Ona wiedziała czego dotyczyły halucynacje Housa, wiedziała jaki jest i ze te halucynacje, nie były tylko konsekwencja pożądania jej ciała, ale jakiegoś głębszego uczucia. Cuddy jednak nie była zdolna do zaczekania i wyjaśnienia tej sytuacji do czasu jak House skończy swoje leczenie, tylko desperacko i w pospiechu, związała się z pierwszym lepszym facetem. Wiem, ze twoim zdaniem Luddy nie jest złe, ale jak dla mnie ten związek był komiczny, Lucas nie nadawał sie do pani dziekan i nie mowie tego, bo ubóstwiam Huddy, wręcz odwrotnie, ale Lucas nie pasuje mi do Cuddy.

Podoba mi się, to ze obie strony wiedza, ze od teraz wszytko będzie inaczej, ale tak naprawdę żadne w to nie wierzy i w przypadku Housa, tego nie chce, bo jak sam powiedział, musi się z tym pogodzić.

Relacja Housa z Lucasem zawsze wydawała mi się normalna, kiedy Lucas się pojawił, był ciekawym zastępstwem Jimmi'ego. Kiedy okazało się, ze Lucas staje się przeciwnikiem Housa w drodze do jego szczęścia z Cuddy, cóż tez dość zrozumiale, ze ich stosunki się ochłodziły. Tutaj moja opinia jest podzielona, z jednej strony niby dobrze, ze starasz się pokazać, ze Lucasowi zależy na jako takich stosunkach z Housem, ale czy można mówić o takich kiedy wiedząc o tym, ze House coś czuje do Cuddy, wiążesz się z ta kobieta, gdy tamten znika na dwa miesiące?!

Teraz najważniejsze, nigdy nie sadziłam, ze dożyje tej chwili, ze będę miała możliwość skrytykowania czegoś co ty napisałaś, a tu proszę. Jak mogłaś napisać w opisie o czym będzie ten fik, nie będę już miała niespodzianki no poza tym, ze nie wiem jak zakończysz ten romans, choć coś czuje, ze nie będzie happy endu.

Reasumując, jestem zachwycona i czekam na ciąg dalszy, a tak przy okazji nie żebym naciskała, ale kiedy można spodziewać się cd. Hilsona?

Pozdrawiam, mazel

edit:
Good, tyle rzeczy zapomniałam powiedzieć, zabije się po po prostu. Wilson jest tym o czym miedzy innymi zapomniałam. Mam przed oczami, jak stoi z rekami na biodrach i beszta Housa.
Zawsze mnie fascynowały relacje obu panów, a ty to idealnie opisałaś. Wilson mimo, ze zdaje sobie sprawę, ze Cuddy nie mogla myśleć, ze nic się nie zmieni, to nie mówi tego Housowi, bo to mogłoby go zranić, a tego Wilson zawsze stara się uniknąć, przez przemilczenie lub czasem kłamstwo. Podoba mi się również, ze Wilson nigdy do końca nie wierzy Housowi, choć zawsze stara się dać mu szanse i tylko dyskretnie go obserwuje, aby ewentualnie jeśli zajdzie taka potrzeba pomoc mu.

Cytat:
Noc pierwsza


Bardzo lubię, kiedy w tekście kolejne fragmenty są wyraźnie odznaczone, tak jak w Świetle poranka, wydarzenia są przyporządkowane do poszczególnych miesięcy. Nie wiem, ale podoba mi się taki odnośnik i nawiązuje on do tytułu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Wto 10:19, 08 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:34, 08 Cze 2010    Temat postu:

Klepię. Na kiedyś, kiedy nie będę musiała sobie zawracać gitary obywatelem w społeczeństwie demokratycznym, ideologiami, układem ruchu albo czymś równie średnio fajnym, czyli pewnie gdzieś na jutrzejszy wieczór.

Tak przy okazji - myślałam, że jestem tylko przygłucha, ale doszłam do wniosku, że ślepa też, skoro znalazłam ten temat dopiero po mniej więcej godzinnym posiedzeniu na forum, które, jak na ironię, jestem zmuszona teraz skończyć. Starcze dolegliwości mnie dopadają, ot, co...

I, jej, dziękuję Ci za dedykację. Bardzo.


Edit: jestem, czas najwyższy. ^.^
Ach, nieważne, jaka jest moja wizja Huddy, nieważne! Pomysł jest fajny i przyznam, że trzeba mi było właśnie czegoś takiego. Czegoś świeżego. Czegoś, czego jeszcze nie było, spojrzenia z zupełnie innej strony.

Tytuł. Zawsze zwracam na niego uwagę. A Ty masz tę zdolność, że potrafisz tak zatytułować swój twór, żeby zaciekawić czytelnika, kiedy pierwszy raz na niego spojrzy. I cieszę się podwójnie, że tym razem niejako wziął się z pomocą czegoś, co naskrobałam ja. ;>
Prolog. Prolog, jak już zauważyła Mazel, nie mówi ani za dużo, ani za mało, a na dodatek ma niezwykły nastrój, który mi również bardzo odpowiada. I zapowiada coś, na czego ciąg dalszy z pewnością będę czekać.

Edit 2: okej, burza się skończyła, potem pocykałam zdjęcia ślimakom, bo masowo wylęgły na zewnątrz i wreszcie wróciłam dokończyć, tylko coś mi się zdaje, że straciłam wenę na komentarz, nie lubię, jak mi coś przerywa... Więc dodam tylko, że tak, podoba mi się. I mój ósmy zmysł podpowiada mi, że dalszy ciąg będzie interesujący, to nie ulega wątpliwości.

A w ramach rekompensaty za nieudaną drugą część komentarza podarowuję Ci ślimaka prosto z a_cappelowego ogródka. Jakość średniawa (i to bardzo xD), ale stworek pocieszny --> [link widoczny dla zalogowanych]. Nawet go nazwałam specjalnie dla Ciebie - Robert.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Czw 20:55, 10 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:15, 08 Cze 2010    Temat postu:

Klepię

Edit: Prolog cudowny
Bardzo podoba mi się rozmowa House'a z Wilsonem ;d
No,a końcówka...
Oboje kłamią i wiedzą,że będzie inaczej,ale nic nie dają po sobie poznać
Czekam na kolejną część



Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Śro 15:13, 09 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:30, 08 Cze 2010    Temat postu:

Chwilowo klepię, obiecuję komentarz najdalej jutro (ale prolog bardzo mnie ruszył )

Słowo się rzekło...
Prolog, jak już pisałam, jest bardzo ładny. Oszczędny w slowach, a jednocześnie mówi nam o sytuacji bardzo wiele. To jest cenna umiejętność, znaleźć takie wyważenie, by nie powiedzieć za dużo ani za mało. Twój prolog mógłby pod tym względem służyć za modelowy przykład.
Ogólnie - dobry początek. Trochę mało można po tym kawałku powiedzieć, dalej może być bardzo dobrze albo całkiem przeciętnie. Ten fragmencik jest dobry, bardzo w stylu Cuddy jest to zachowanie - jest jej przyjacielem, wiec sie martwi, a on wcale tego nie chce. Oj, pomiotają się trochę, zanim dojdą do jakiegos konsensusu. (to zresztą dla nich typowe i praktykowane nagminnie też w kanonie ;p)
Cytat:


Wilson zastanawiał się, ile jeszcze wytrzyma. Bo nie zapowiadało się na to, że uda mu się robić to długo. Czemu oni wszyscy udają ślepych? I czemu akurat on zawsze musi tłumaczyć?


Bardzo wilsonowy ten fragment. To w sumie podsumowuje jego naczelną rolę w serialu


Czekam na dalszy ciąg, ciekawi mnie, co wymyślisz dalej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Śro 20:12, 09 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:37, 10 Cze 2010    Temat postu:

Rzeczywiście to coś innego niż Twój poprzedni fick I dobrze
Huddy jako kochankowie tak? To może mi się spodobać Chociaż.... kurcze za każdym razem gdy czytam coś Twojego w głowie mam tysiąc myśli i nie wiem co sądzić o huddy w danym ficku. Czy mi się podoba czy nie
W tym ficku muszę poczekać na ciąg dalszy, bo nie wiem co planujesz zrobić
"- Zmieni się na lepsze – zapewnił ją Lucas, nie będąc ani trochę pewnym swoich słów.
- Tak – przyznała Lisa, nie wierząc ani trochę w to, co powiedziała."
Ten fragment zwiastuje chyba coś fajnego Ale Ty nie wierzysz w miłość pomiędzy Cuddy i House'm, no nie? Bo ja zawsze chętnie czytam o skrywanym uczuciu pomiędzy nimi. Już wtedy nieważne czy są razem czy będą, ważne żeby było napisane o ich uczuciach
No, ale co by nie było prolog bardzo, bardzo bardzo mi się podobał Co ja piszę. Cała część mi się podobała jak narazie No i nawet jak nie spodoba mi się Twoje Huddy to i tak wiem, że nie będę żałowała, że przeczytam Piszesz świetnie
Pzdr i czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:51, 13 Cze 2010    Temat postu:

Gehenn, kochana... Przepraszam, dopiero teraz Cię tu dostrzegłam... Nie ma to jak refleks

Dziękuję za dedykację! I to w dodatku tak piękną i tak długą... Czuję się zaszczycona i onieśmielona... No i chyba bedę musiała coś Ci odpalić za taką reklamę!

Kurczę, ja niestety jestem jeszcze nieco do tyłu z sezonem szóstym (obejrzałam "The Tyrant" dopiero...), ale w sumie - o Cuddy i Lucasie i tak wiedziałam... Choć bez szczegółów. Mam nadzieję, że to mi nie urudni odbioru Twojej pracy...

Muszę powtórzyć za innymi - inaczej się nie da... Prolog - rewelacja! Och, jak ja uwielbiam, jak oni tak ze sobą rozmawiają... Majstersztyk! I w dodatku to taki "czysty" dialog, bez wprowadzeń i opisów, gdy słowa mówią same za siebie... Świetne.

Rozmowa Jimmy'ego z Gregiem też iście hilsonowa... Wilson, próbujący chronić House'a i wszystko mu tłumaczący... I house'owy humor - jak ja podziwiam, gdy ktoś potrafi napisać taki dialog... Wilson osobistą niańką House'a, maszynki do golenia...

Ujęło mnie też wypowiedziane przez House'a zdanie, że ludzie traktują go jak małe dziecko akurat wtedy, kiedy nie trzeba - tak jakby uważał, że czasem należy traktować go jak małe dziecko... No i w tym przypadku trudno się z nim nie zgodzić

Spodobało mi się też sformułowanie, że House popatrzył na Wilsona spode łba. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałam się z tym określeniem w stosunku do House'a (albo przynajmniej nie jest ono częste), a on przecież bardzo często tak właśnie patrzy... To idealne wyrażenie do opisów House'a Uwielbiam taki jego wzrok

Mam nadzieję, że od dzisiaj nasz związek nie będzie polegał na nie urażaniu House’a? - oj, dlaczego mam dziwne przeczucie, że właśnie będzie..?
Tak, Lucas musi zdawać sobie sprawę z tego, jak poplątane, jak trudne i jak ważne są te relacje między Housem i Cuddy.

I znów się powtórzę, ale mie mogę pominąć tego milczeniem - piękna scena, jak okłamują samych siebie i jednocześnie siebie nawzajem... Ten pozorny spokój, w którym jednak wyczuwa się napięcie, niepewnośc, tę czyhającą w powietrzu nawałnicę. Taka cisza przed burzą... Pięknie napisane.

Niestety do Wielkiego Błękitu odnieść się nie mogę, bo staram się unikać spoilerów... Także przykro mi ogromnie, ale na razie go nie przeczytam... Chcę najpierw obejrzeć "Help Me".

No i cóż... Czekamy z niecierpliwością na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:51, 14 Cze 2010    Temat postu:

Ania, ja ci wszystkie moje teksty dedykuję podświadomie. To cudowne mieć cię za czytelniczkę, jesteś bardzo cenna ^^ Więc wciskaj się zawsze, kiedy sobie chcesz :3 Dziękuję :*
Agnes - dziękuję bardzo ^^ Angielskiego cudzysłowu nawet nie zauważyłam, to tak z przyzwyczajenia. Chyba nie przeszkadza tak bardzo, ale zaraz poprawię.
Szpilka - dziękuję ^^ Ja uważam, że scenarzyści nam bardzo Lucasa oczernili, co w sumie było niekonsekwencją w stosunku do sezonu piątego. Zresztą, w jednym z ostatnich odcinków szóstej serii widać jednak było, że kontakty panów są luźne (scena, kiedy Lucas znajduje informacje o Sam).
Marguerite, lubię tytuły. Zauważyłam, że imiesłowy są bardzo sugestywne i subtelne zarazem, więc zaczęłam coś z nimi do tego fika kombinować, ale potem skojarzyłam tekst A_c i tak się już moje myśli potoczyły. Dziękuję :*
Maazel! Kocham twoje komentarze. Bardzo. Jeśli chodzi o sytuację z Lucasem i Cuddy, to też mi strasznie zgrzyta. Pojawił się ni z gruszki, ni z pietruszki, praktycznie tylko po to, żeby uświadomić Cuddy, że "miłością jej życia" jest House. Tylko: po pierwsze, miłość jej życia nie równa się człowiekowi, z którym spędzi resztę życia. Po drugie - gdyby Lucas był zrobiony logicznie, uważam, że wątek byłby o wiele lepszy. Bo miał potencjał. Za to nie wyobrażam sobie, że Cuddy, która tak dba o House'a i doskonale wie, co się wydarzyło, praktycznie zostawia go dla Lucasa i potem opowiada mu całą historię. To wszystko nie trzyma się kupy. Ale postaram się to jakoś sprostować. Jeśli chodzi o wstęp, to, spojlerując ci, raczej nie zdradza niczego :3 Hilsona nadrobię niedługo, bo -otaaak- koniec szkoły niebawem, oceny już wystawione ^^ Dziękuję :*
A_c, *piszczy* Nazwałaś to pocieszne zwierzątko "Robert" <3 Jest cudowny! Twój twór bardzo wpłynął na tego fika. Dziękuję za komentarz bardzo :*
Darrita - dzięki ^^
Pirania, dziękuję :3
GosiaQ, nie, niee. To nie jest tak, że nie wierzę w miłość. Ja wiem, że oni się w pewien dziwny sposób kochają. Ja po prostu nie widzę ich razem, jako pary, codziennie. Jak to powiedziała J., ich związek polega na rozstaniach i powrotach. A poza tym, cytując A_c tym razem, on nie zawsze przeżywa wschód słońca. I to jest chyba coś, co mi się podoba w nich najbardziej. Dziękuję za komentarz :*
Czerwono-Zielona, rany! Miło mi, że wpadłaś ^^ Jej, bardzo mi się podoba to, że zwracasz w swoim komentarzu uwagę na rzeczy, które trochę zignorowałam nawet ja. Bo to patrzenie się spode łba jest naturalne, a to małe dziecko... cóż. Takie właśnie mam odczucie. Że ludzie tak do końca nigdy nie będą wiedzieli, jak postępować z Housem. Nie spojleruj sobie Help Me, oglądaj spokojnie szósty sezon - nie sądzę, żeby Wielki błękit był wart zepsucia końca sezonu xD Dziękuję ci bardzo za komentarz :*

Ta część podoba mi się średnio, okazało się, że będę musiała na wstępy poświęcić więcej miejsca. I jest krótka. Mam nadzieję na ciekawsze rozwinięcie niedługo. I że fik nie podąży w tę stronę, którą przewiduję, a która wcale mi do gustu nie przypada. Chociaż myślę, że parę rzeczy wyjaśniłam... troszeczkę.


Realia: Jak wyżej, plus: spoiler odcinka 6x08, Teamwork [Cameron odeszła].




Noc druga
Kilka dni później stała przed drzwiami mieszkania Wilsona i była bardzo zdenerwowana. Cuddy wiedziała, że ma przyjść. Że to już czas. House zdradzał to swoim zachowaniem w szpitalu. Dzisiaj przyszedł tylko do jej gabinetu, żeby kiwnąć głową i wyjść. Uznała, że dużo czasu minie, zanim „nowy Greg” ujrzy światło dzienne. Potem skarciła się w duchu za taki przydomek dla niego. Był głupi. Nigdy nie będzie „nowego Grega”. Zawsze będzie taki sam, tylko ten, który jest za tymi drzwiami, widzi trochę więcej niż ten, którego zatrudniła przed laty.

Po ich pierwszej rozmowie zaczęła się zastanawiać, kiedy wszystko zaczęło się sypać. Może ich znajomość była od początku pomyłką. Odkąd się poznali. Ale po tylu latach znowu wrócili, najpierw tylko do pracy. Potem do przyjaźni. Kiedy sytuacja stała się przez nich niekontrolowana? Zawsze wydawało jej się, że te wszystkie farsy, które urządzali w murach szpitala, w jej albo jego domu, były zwykłym składnikiem ich (to brzmiało dziwnie, nie mogła zaprzeczyć) przyjaźni. Zawsze myślała, że dbanie o niego było wynikiem tego, że znali się tak długo. To naturalne, że się o niego martwiła. A potem oboje nie wytrzymali i oboje tego żałowali. Przez chwilę myśleli, że coś może z tego wszystkiego wyjść. Bo, to musiała przyznać, widziała jakieś nieśmiałe początki. Ale to nie miało sensu. Nie po tym, co się stało. Nie przy Lucasie. Nie przy Rachel. Nie po rozmowie, którą przeprowadziła z nim kilka dni temu.

Wszystkim było trudno w nowej sytuacji. To uświadomiło jej, że House był praktycznie głównym obiektem zainteresowania w jej życiu. Z jednej strony było to naturalne, w końcu Greg był ogromną częścią jej pracy. Ale to nie tłumaczyło całego zaangażowania. Wilson był jego przyjacielem, jego uczucia w tej sytuacji były uzasadnione. Zespół ani jego powrotu ani odejścia nie przyjął wylewnie. A ona? Ona uważała się w dziwny, pokręcony sposób za jego przyjaciółkę. Oczywiście, o wiele dalszą niż Wilson, ale jednak była mu bliska. Sprawa dotyczyła też jej i House’a w bardzo dużym stopniu. Ale dlaczego?

Czemu nie mogła się odsunąć wcześniej? Albo zrobić krok, zanim było za późno? Teraz trzeba wszystko przywrócić do normy. Cuddy wiedziała, że wszystko będzie inaczej, ale nie chciała, żeby ich relacje uległy zmianie. Przynajmniej nie te, które nie zobowiązywały do niczego.

Czasami o nich myślała. O tym, jakby to było mieszkać z Housem pod jednym dachem, budzić się przy nim, kłaść spać przy nim. Potem uświadomiła sobie, że on wcale nie byłby przy niej zawsze. Nie dlatego, bo chciał. Dlatego, bo taki był. Bo taka była ona.
Westchnęła. W końcu nadejdzie ten moment. Zapukała. Wstrzymała oddech. Drzwi otworzył Wilson i uśmiechnął się do niej. W jednej chwili ciśnienie opadło, zdenerwowanie trochę zelżało.

- Cieszę się, że przyszłaś – powiedział i ruchem ręki zaprosił do środka. Weszła. – On chyba wiedział.

Tak. Chyba wiedział. Na pewno wiedział.

Weszła do tego samego pokoju, w którym była kilka dni temu. House siedział niemal w tym samym miejscu. Zamknęła za sobą drzwi.

- Co chcesz wiedzieć? – zaczął, nie patrząc na nią.

- Nie tak to sobie wyobrażałam – powiedziała Lisa z nieśmiałym uśmiechem i nadzieją, że choć trochę uda jej się rozładować atmosferę. Nic z tego.

- Uwierz mi, wiele rzeczy, które sobie wyobrażałem, nie było rzeczywistością. To żadna nowość. Co chcesz wiedzieć?

Zrobiło jej się głupio. Czemu o tym wspomniała?

- Jak się czujesz? – zapytała z zatroskaną miną. House prychnął.

- Możemy pominąć tę farsę i przejść do prawdziwego celu twojej wizyty?

Lisa znowu westchnęła. Naprawdę myślała, że będzie łatwiej.

- Zadałeś mi ostatnio pytanie. Co z nam...

- To pytanie jest nieaktualne – przerwał jej. Co ona w ogóle tam robiła?

- Nie mógłbyś choć trochę tego ułatwić? Uwierz mi, ta rozmowa jest dla mnie tak samo uciążliwa jak dla ciebie, więc nie widzę powodu, dla którego ja miałabym…

- Więc po co tu jesteś? I dlaczego zachowujesz się jak ofiara? – Lisa nie odpowiedziała. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. House wstał. – Potrzebujesz zapewnienia, że wszystko jest w porządku, nie ma sprawy. Wszystko jest w porządku. Idź, żyj ze swoją rodziną, bądź szczęśliwa. Znowu zachowujesz się, jakbyś była odpowiedzialna za całe zło świata. Daję ci rozgrzeszenie – nie jesteś. To, co było w mojej głowie, jest już nieobecne. W szpitalu współpraca idzie nam dobrze, więc nie rozumiem, po co tu jesteś.

Cuddy spuściła wzrok. Dupek. Zawsze miał rację. Zawsze musiał to mówić tak, żeby jak najbardziej zranić, upokorzyć rozmówcę. Mogła sobie tłumaczyć, że jest w ciągłym bólu, że przeszedł o wiele więcej. Mogła. Później. Teraz była wściekła. Bo miał rację. Znowu. Przychodziła, żeby zagłuszyć sumienie. Żeby usłyszeć, fałszywe lub nie, zapewnienie, że wszystko jest w porządku. Czuła się winna. Bezpodstawnie, ale jednak. W swoim naiwnym umyśle była pewna, że jej wybór, związek z Lucasem był czymś trudnym dla House’a. W końcu coś między nimi było. On to wiedział. I chciał postawić kolejny krok. Ale było już za późno.
Teraz wyglądało na to, że nic go to nie obchodzi. W sumie, czego ona się spodziewała? To wszystko było bez sensu.

- Uciekaj. To najłatwiejsze. Zawsze można uciec – usłyszała w umyśle natrętny głosik.

- Chcę wiedzieć, jak się czujesz – powiedziała. Popatrzyła Gregowi prosto w oczy. On westchnął zirytowany.

- Jak się czuję? Powiem ci. Noga boli jak diabli, a do uśmierzania bólu mam tylko ibuprofen, który działa z taką mocą jak cukierki. Byłem w szpitalu psychiatrycznym. Bo jestem psycholem, wiesz? Widziałem martwych ludzi. Rozmawiałem z nimi. Tyle zachodu, leczenia i bach, już nie jestem nałogowcem! Cudownie. Niestety, nadal szerzę przygnębienie, bo sam jestem średnio szczęśliwy, zważając na to, że muszę mieć opiekunkę w postaci Wilsona, a poza nim nie mam nikogo. I tutaj schodzimy na niewygodny temat: my. Nie ma nas, Cuddy. Odczuwam z tego powodu niejaki dyskomfort z uwagi na to, że mogliśmy być i dawało mi to jakiś nowy start. Dlatego właśnie, Cuddy, źle się czuję. Ale tak się składa, że przez dwa miesiące mówiono mi różne rzeczy i teraz myślę, że nie chcę, żebyś i ty się źle czuła z mojego powodu. Z egoisty zmieniłem się w altruistę – jakież to szlachetne. A teraz, jeśli byłabyś tak miła, wyjdź i rozsiewaj w świecie dobro. Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań.

Nie spodziewała się tego. Może to było powodem jej osłupienia i opuszczenia pokoju. Posłuchała go, tak po prostu.

Stanęła dopiero za drzwiami, do których wzrokiem odprowadził ją zdziwiony Wilson. Stanęła i odetchnęła głęboko. Co się właśnie zdarzyło? Co usłyszała? Tak bardzo nie chciała zrozumieć tego w opaczny sposób. To było coś nowego. To było coś…

…w jakiś dziwny, pokrętny sposób było warte jej uśmiechu.

*

- Cóż, to było… jeśli porównać wszystkie możliwości… na swój sposób miłe– powiedział Wilson, znów stojąc w progu jego pokoju.
House nie zwrócił na niego uwagi. Nie podobało mu się to, co przed chwilą miało miejsce. Mówiąc dokładniej, nie podobało mu się to, że przychodziła.

- Nie chciałem, żeby brzmiało miło – powiedział w końcu, nie patrząc na przyjaciela. – Nie chcę, żeby wracała. A wróci.
Wilson pokręcił głową i westchnął.

- House, na miłość boską. Wyjaśnij mi, bo nie rozumiem. Przyznałeś, że jej potrzebujesz. Że coś między wami zaistniało. Teraz, kiedy ona się stara, ty po prostu się poddajesz. O co ci chodzi?

Jak to: o co mu chodzi? Jak to: nie rozumie? Sprawy ułożyły się tak jasno, że nie można się w tym było pogubić. Najpierw unikali siebie nawzajem przez połowę życia. Kiedy on w końcu postawił pierwszy krok, ona się odsunęła. Jeśli teraz się zbliży, nie będzie ratunku. Nadejdą tylko gorsze chwile. A gorsze chwile to coś, czego House teraz nie potrzebował. Nie rozumiał jej, ale jako „nowonarodzony” (prychnął w myślach na takie określenie – nie wierzył, że kiedykolwiek będzie musiał go używać, ba – nie podejrzewał siebie nigdy o tak gwałtowne stoczenie się na dno) uznał, że musi się z tym pogodzić. Przecież na końcu i tak zostanie sam.

Stacy odeszła.
Cameron odeszła.
Amber odeszła.
Kutner odszedł.
Lydia odeszła.
Pieprzony mięsień nogi też.
Wilsona w końcu znudzi niańczenie go.

Zostanie sam. Jak zwykle. Ale nie potrzebował litości. W końcu, skoro już stoczył się tak nisko, co gorszego może się stać? Ma mieszkanie. Ma pianino. Ma diagnostykę. Ma dziwki. Przyjaciela też. Czy kiedykolwiek oczekiwał od życia więcej?

Czego właściwie oczekiwał?

Odpowiedzi. Tego chciał przez całe życie. Odpowiedzi na trudne pytania. Wolności. Chociaż wolność nie istnieje.

- Nie poddaję się, Wilson – powiedział w końcu i spojrzał wreszcie na przyjaciela. – Po prostu nie chcę zaczynać tego, czego potem będę żałował.

James uśmiechnął się pod nosem.

Za późno, pomyślał. Już zacząłeś.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Pon 21:53, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:47, 14 Cze 2010    Temat postu:

No ciekawe
W Twoich fickach nic nie jest proste i dlatego tak mnie intrygują
Strasznie na poważnie piszesz. Taki dramat układasz
Mi się podoba
A jeżeli wierzysz w ich miłość to fajnie
Czekam na cd
Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anka.
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:00, 14 Cze 2010    Temat postu:

Taaak, wiem, jestem okropna.

Klepię po raz kolejny, z racji tego, że jestem założona po uszy poprawką z matematyki, a chciałabym, żeby komentarz zachował choć pozory bycia konstruktywnym. Więc, zaklepuję sobie miejsce i obiecuję komentarz jutro, jak tylko zaczną się dla mnie wakacje, o. (;

Buziaki, kochana.

e. Jedna sprawa, niezupełnie odnośnie tekstu, przepraszam, ale muszę.
A_c! Absolutnie kocham cię za ślimaka-Roberta. Cudowny!

e2. <zawodzi>
Gehenn, kochana! Przepraszam, przepraszam. Matko święta, nie mogłam się wcześniej zebrać w sobie, i wyszło ze strasznym opóźnieniem! Wstyd mi. o.O

W każdym razie, niezmiennie, wiesz, jak bardzo mi się podoba. I z jaką niecierpliwością czekam na więcej! Uwielbiam ciebie czytać. Wiesz, prawda? Oczywiście, że wiesz, musisz wiedzieć, z racji tego, że ciągle ci to powtarzam. Taka jestem oryginalna! xD

Ale tak właściwie, to do rzeczy, bo ja sobie już dawno wypunktowałam, co miałam zacytować i co podobało mi się szczególnie szczególnie. ^^

Po pierwsze, to, jak przedstawiasz House'a. I krótko ujmując to, co mam na myśli, u ciebie jest dokładnie taki, jakiego znam z serialu (a przynajmniej z początkowych sezonów, ale ja nie o tym. o.O). A to jest bardzo rzadkie, albo ja mam pecha i bardzo rzadko trafiam na tak umiejętne postawienie się w sytuacji House'a i tak dobre opisanie tego. U ciebie jest bez zarzutu. A szczególnie to:

gehnn napisał:
- Więc po co tu jesteś? I dlaczego zachowujesz się jak ofiara? – Lisa nie odpowiedziała. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. House wstał. – Potrzebujesz zapewnienia, że wszystko jest w porządku, nie ma sprawy. Wszystko jest w porządku. Idź, żyj ze swoją rodziną, bądź szczęśliwa. Znowu zachowujesz się, jakbyś była odpowiedzialna za całe zło świata. Daję ci rozgrzeszenie – nie jesteś. To, co było w mojej głowie, jest już nieobecne. W szpitalu współpraca idzie nam dobrze, więc nie rozumiem, po co tu jesteś.


Świetne, świetne. W takiej sytuacji w serialu, właśnie to chciałabym od niego usłyszeć.

Lub to:

gehnn napisał:
- Jak się czuję? Powiem ci. Noga boli jak diabli, a do uśmierzania bólu mam tylko ibuprofen, który działa z taką mocą jak cukierki. Byłem w szpitalu psychiatrycznym. Bo jestem psycholem, wiesz? Widziałem martwych ludzi. Rozmawiałem z nimi. Tyle zachodu, leczenia i bach, już nie jestem nałogowcem! Cudownie. Niestety, nadal szerzę przygnębienie, bo sam jestem średnio szczęśliwy, zważając na to, że muszę mieć opiekunkę w postaci Wilsona, a poza nim nie mam nikogo. I tutaj schodzimy na niewygodny temat: my. Nie ma nas, Cuddy. Odczuwam z tego powodu niejaki dyskomfort z uwagi na to, że mogliśmy być i dawało mi to jakiś nowy start. Dlatego właśnie, Cuddy, źle się czuję. Ale tak się składa, że przez dwa miesiące mówiono mi różne rzeczy i teraz myślę, że nie chcę, żebyś i ty się źle czuła z mojego powodu. Z egoisty zmieniłem się w altruistę – jakież to szlachetne. A teraz, jeśli byłabyś tak miła, wyjdź i rozsiewaj w świecie dobro. Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań.


Och, przewspaniałe. Mocne i prawdziwe. I właściwie tyle, bo brakuje mi słów. Co znaczy mniej więcej tyle, że jestem zachwycona. Wydrukuję to sobie. To mój komentarz. Wydrukuję, o.

Po drugie, takie moje prywatne perełki, nad którymi wydawałam niekontrolowane dźwięki podwójnego zachwytu.

gehnn napisał:
Czego właściwie oczekiwał?

Odpowiedzi. Tego chciał przez całe życie. Odpowiedzi na trudne pytania. Wolności. Chociaż wolność nie istnieje.


Kurczę. Naprawdę, gehenn, nie wiem, jak ty to robisz, ale robisz to tak cholernie dobrze, że mam ochotę czytać ciebie do końca świata i dwa dni dłużej, o.

gehnn napisał:
James uśmiechnął się pod nosem.

Za późno, pomyślał. Już zacząłeś.


A tutaj, podobnie jak kochany Wilson, też się uśmiechnęłam. Cudowne zakończenie części.

Mam wrażenie, że nie wyszło konstruktywnie. Ale doceń to, że pomimo pory, bardzo starałam się zachować choć pozory! ^^ I chyba odrobinkę za dużo razy użyłam słów cudowne lub świetne, przepraszam, ale nie mogłam inaczej. Inaczej się po prostu opisać tego nie da. Albo ja nie potrafię. O. xD

Pozdrawiam, kochana, i przepraszam za tak długą zwłokę. Po następnej części (mam nadzieję, że jak najszybciej! mam twojego miiisiiia! xD) obiecuję komentarz szybciej.

Milion buziaków.

e3. Zapomniałam!
Dziękuję bardzo, bardzo za każdą podświadomą dedykację. ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anka. dnia Śro 15:10, 23 Cze 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:37, 15 Cze 2010    Temat postu:

Już myślałam, że zaraz zabiorę się za konsumowanie smakowitego kąska przyrządzonego przez Gehenn, ale przeczytałam ostzreżenie, więc niestety na razie będę musiała obejść się smakiem... Ale oczywiście jesteś wielka, że ostrzegłaś o spojlerze! Dzięki Ci za to ogromne
I dziękuję za wyrozumiałość w stosunku do mojej potrzeby, by jednak przed przeczytaniem - obejrzeć odcinek

Cóż, klepię, i uzbrajam się w cierpliwość...
I wena ogromnego życzę!

Ach, chciałam napisać jeszcze o tytule, bo wtedy mi umknęło... Piękny. Zachwyca mnie to sformułowanie. Jest o mnie...

Cytat:
Mam nadzieję, że fik nie podąży w tę stronę, którą przewiduję, a która wcale mi do gustu nie przypada

Urocze zdanie Świetnie ilustruje to, że pomimo iż nasze teksty piszemy sami osobiście i nikt nas do niczego przecież nie zmusza, tzw. wen jest jednak stworzeniem posiadającym pewną autonomię, i czasem wymyka się nam spod kontroli... Piękne

Co do spojrzenia spode łba - widzisz, to się nazywa posiadać dar. Dla Ciebie coś jest zupełnie naturalne, a kogoś innego (np. mnie! ) - zachwyca...

Zgadzam się z Tobą, że ludzie nie wiedzą jak z Housem postępować. Stąd ten jego tekst o traktowaniu go jak dziecka jest wg mnie tak trafny... On jest jak niemowlak - fascynujące, urocze, tajemnicze stworzenie, tylko nigdy nie wiesz kiedy na ciebie nasiusia, zwymiotuje albo zacznie płakać... A próba nawiązania z nim kontaktu może okazać się sprawą trudną do wykonania... Wzbudza lęk i fascynację jednocześnie. A on sam ma też tak niestandardowo pracujący umysł, że tak jak niemowlę - nie do końca rozumie co ci dziwni "dorośli" dookoła niego mówią i robią... Albo jak taki starszy już urwis, który permanentniie robi wszystkim na przekór i sprawdza ich wytrzymałość, ciągle sprawdza, do jakich granic może się posunąć... Dlatego potraktowanie go czasem jak dziecka odbywa się z korzyścią dla obu stron... Poza tym... Wiesz, że ja w Housie dostrzegam jakąś dziwną wrażliwość i delikatność, więc wizja, że jest zagubionym, nieco autystycznym dzieckiem, które w trudno zrozumiały dla innych sposób domaga się czułości, jest dla mnie niezwykle kusząca...
Widzisz, znów ten Twój dar - jedno zdanie, a tyle inspiracji...

O matko, nie sądziłam, że można napisać taki długi komentarz, nie przeczytawszy nawet fika Wiem, ja też miewam niestandardowo pracujący umysł... Nie tak, jak House niestety (a może na szczęście?), ale jednak czasem szaleję... I o! o.o

Gehenn, pozdrawiam Cię gorąco i do zobaczenia po obejrzeniu "Teamwork"

PS. Jeszcze słowo do a_cappelli:
Ślimak Robert jest absolutnie uroczy!!! Podbiłaś nim me serce I w ogóle tym, że robisz zdjęcia ślimakom! Ja mam natomiast ze sto zdjęć indyków... Albo piasku na plaży... Albo kropel na szybie... Jak to dobrze, że to nie tylko ja wybieram sobie do zdjęć obiekty, nazwijmy to, niebanalne... Zachwyciłaś mnie, Fotografko Ślimaków!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Wto 1:57, 15 Cze 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 5:50, 15 Cze 2010    Temat postu:

Póki co, to sobie zaklepię

E:

No więc jestem. Po pierwsze- jesteś świetna w opisach uczuć. No i emocje House'a... delicje. Wiesz, dla mnie on na zawsze będzie kimś, kot potrzebuje pomocy, ale jest zbyt dumny, by o nią prosić, w razultacie czego zostaje sam, dlatego też to opowiadanie niezwykle mi się podoba. Rozmowa Gregga i Cuddy - perełka

Wena, olbrzymiego i wełniastego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agnes dnia Wto 15:50, 15 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:04, 15 Cze 2010    Temat postu:

Miałam skomentować poprzednią część, ale skleroza nie boli...

Ciekawy pomysł, a wykonanie genialne!
Bardzo mi się podobało!
Twoje ficki to po prostu poezja!
Świetne, rewelacyjne, piękne!
Czekam na kolejną część!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:54, 15 Cze 2010    Temat postu:

Zastanawiam się, jak Ty to robisz, że potrafisz utrzymać fika w takim napięciu, oczekiwaniu, że od pierwszego, do ostatniego zdania czekam tylko na to, co wydarzy się za chwilkę.

W tej części dobrnięcie do samego końca wydawało się wiecznością. I nie chodzi mi tutaj o to, że nie była ciekawa, broń Boże, ale o to, w jaki sposób opisujesz wszystko, co przewija się przez głowę bohaterów. Pięknie oddajesz ich wszystkie przemyślenia i myślę, że (tak jak to widać w Twoim przypadku) nie potrzeba zawrotnych akcji, niczego szczególnego, aby zachwycić czytelnika. Wystarczy, że opiszesz ich przemyślenia w danej chwili, a wszyscy padają Ci do nóg.

Cytat:
Stacy odeszła.
Cameron odeszła.
Amber odeszła.
Kutner odszedł.
Lydia odeszła.
Pieprzony mięsień nogi też.
Wilsona w końcu znudzi niańczenie go.

Zostanie sam. Jak zwykle. Ale nie potrzebował litości. W końcu, skoro już stoczył się tak nisko, co gorszego może się stać? Ma mieszkanie. Ma pianino. Ma diagnostykę. Ma dziwki. Przyjaciela też. Czy kiedykolwiek oczekiwał od życia więcej?

Czego właściwie oczekiwał?

Odpowiedzi. Tego chciał przez całe życie. Odpowiedzi na trudne pytania. Wolności. Chociaż wolność nie istnieje.

- Nie poddaję się, Wilson – powiedział w końcu i spojrzał wreszcie na przyjaciela. – Po prostu nie chcę zaczynać tego, czego potem będę żałował.

James uśmiechnął się pod nosem.

Za późno, pomyślał. Już zacząłeś.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marguerite. dnia Wto 13:55, 15 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:30, 15 Cze 2010    Temat postu:

Nie wiem, dlaczego, zawsze zabieram się za czytanie tego, co napiszesz w nocy. Późno w nocy. To wielki błąd, który powtórzyłam już kilka razy. Potem nic nie mogę załapać i czytam kilka razy, co nic nie daje. Tak więc wróciłam do tego dzisiaj. O normalnej, całkiem przyzwoitej porze.

Nie wiem, jak Ty to robisz, że tak piszesz. Chodzi mi o to, że jest to tak poważne, trudne i pięknie napisane, a przy tym wciągające i ciekawe(co rzadko chodzi w parze[wiem, że para to dwa, a nie tyle co wymieniłam ]). Nie raz żałuję, że nie potrafię tak pisać. Twoje teksty nie są takimi, które mozna przeczytać w biegu popijając jednocześnie kawę i malując paznokcie. Przy nich trzeba się zatrzymać i skupić.

Nie wiem, co mogłabym napisać, a czego Ty jeszcze byś nie wiedziała lub się nie domyślała. Napiszę więc to co wiesz i to co napisze lub już napisała większość. Rozmowa House'a i Cuddy jest świtna. Taka prawdziwa i widziałabym ją w serialu. Nie jest wymyślona na poczekaniu. House jest House'm ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami, z całym swoim irracjonalnym uporem. Podoba mi się to.

Cytat:
Stacy odeszła.
Cameron odeszła.
Amber odeszła.
Kutner odszedł.
Lydia odeszła.
Pieprzony mięsień nogi też.
Wilsona w końcu znudzi niańczenie go.

Zostanie sam. Jak zwykle. Ale nie potrzebował litości. W końcu, skoro już stoczył się tak nisko, co gorszego może się stać? Ma mieszkanie. Ma pianino. Ma diagnostykę. Ma dziwki. Przyjaciela też. Czy kiedykolwiek oczekiwał od życia więcej?

Czego właściwie oczekiwał?

Odpowiedzi. Tego chciał przez całe życie. Odpowiedzi na trudne pytania. Wolności. Chociaż wolność nie istnieje.


To również zasługuje na uwagę, gdyż bardzo pasuje to do House'a. Mimo że widzi, iż wszystko sukcesywnie traci, to stoi z boku i na nic się nie skarży. Nie mówi ani słowa, choć powinien. Nic nie robi, choć gdyby zrobił to mógłby wszystko odzyskać. Cały House.

Czekam na ciąg dalszy.

Pozdrawiam
Szpilka

P.S. Jak mówiłam o tym, że House i Lucas w zasadzie nie pałają do siebie nienawiścią to miałam przed oczami właśnie tę scenę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 15 Cze 2010    Temat postu:

Ołł, klepię. Na jutro. Bo dziś jestem w stanie jedynie automatycznie powtarzać jedną formułkę. A tak btw. - może Ty masz dla mnie pracę na sezon, co?

Edit: jej. Przepraszam Cię najmocniej, że u mnie jutro przychodzi dopiero za dwa dni, ale miałam tak strasznie dużo do roboty! Dzisiaj też jestem padnięta (ale przynajmniej, otaktaktak, pracę już mam ^.^), a chciałabym napisać coś składnego (chociaż po komentarzu Czerwono-Zielonej nawet boję się zaczynać ), więc jutro potrwa jeszcze jeden dzień. Postaram się odkupić winy, naprawdę...

Edit 2: jest mi wstyd. Tak strasznie, że nawet nie masz pojęcia, bo ja jedno mówię, a robię coś zupełnie innego i ostatecznie wyszło na to, że u mnie jutro przychodzi za tydzień.

Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że moje komentarze pod Twoimi tekstami są takie beznadziejne - po prostu mnie rozbrajasz w każdy możliwy sposób, to jedyne wytłumaczenie. xD

Dobra, nie bredzę już, tylko przechodzę do konkretów... Soł. Pierwsza część (ten fragment, zanim Wilson otworzył drzwi) najpierw mi się średnio podobała. Ot, takie zwykłe przemyślenia Cuddy, trochę nieuporządkowane, bo właściwie nie wie, co ma tak naprawdę myśleć. Nic nowego. Potem doszłam do wniosku, że to zupełnie nie tak - że trzeba umieć te jej chaotyczne myśli ubrać w słowa tak, żeby, po pierwsze, czytelnik zrozumiał, o co chodzi, a po drugie - żeby nie stały się zbyt uporządkowane. I Ty umiesz. A że nic nowego? Nie. Nieprawda. Po prostu to jest tak, jak mi się wydaje, że mogłoby być... Ech, wiem, czasem nie umiem pisać zrozumiale

Cytat:
Tak. Chyba wiedział. Na pewno wiedział.

Wilson! Wilson jest kochany (i w tym fragmencie, i w całej reszcie też). Wiedział, oczywiście, że wiedział. Mi się wydaje, że on naprawdę jest tak dobrym psychologiem, jakiego zgrywa! xD

Cytat:
To było coś nowego. To było coś…

…w jakiś dziwny, pokrętny sposób było warte jej uśmiechu.

O, jak to ładnie ujęłaś! Teoretycznie nie zrobiła nic, czego byśmy się nie spodziewali, bo w końcu wszyscy codziennie się uśmiechamy w różnych sytuacjach (obojętnie, czy odpowiednich, czy nie), ale to tak bardzo tu pasuje. A cały opis był też wart mojego uśmiechu. Bo, jak już stwierdziła Czerwono-Zielona (ach, to jest takie irytujące, że czytam jakiś komentarz, uświadamiam sobie, że sądzę dokładnie tak samo, a potem nie umiem ubrać tego w inne słowa!), w tej sytuacji widać House'a, na którym Mayfield zostawiło swój ślad, ale jednak ten poprzedni (nie nowy, nie lepszy, tylko po prostu ten sprzed Mayfield) wciąż gdzieś jest.

Im bardziej staram się napisać coś, co ma chociaż pozory mądrzejszego komentarza, tym bardziej mi nie wychodzi! >.< Dlatego też na tym chyba na dziś zakończę.

*
Jeszcze tylko jedno. Tak na koniec. Poza komentarzem, do pisania których przestałam się nadawać.

Czerwono-Zielona napisał:
Uwielbiam klimat tego fika - (...) zielonkawo-szary, house'owy...

O! Nareszcie spotykam kogoś, dla kogo tekst ma kolor! Co prawda inny, niż dla mnie (ja to widzę w szarości... Szaro-srebrno-granatowo. A ten granat jest taki głęboki, momentami wpadający w czerń), ale liczy się sam fakt!

Co do zdjęć - wiesz, jak bawię sie aparatem (chociaż nie mam zbyt dobrego sprzętu), to cykam zdjęcia najróżniejszym obiektom, w tym roku na wycieczce klasowej z braku ciekawszych rzeczy ćwiczyłam tryb makro na drożdżówce... xD

Aniu, miło mi! ^.^ I wiesz, że ja ciągle czekam, aż napiszesz?

*
Ekhem. No. Gehenn. Wena...?
*chowa się pod kocem - co tam jeden, pod całą furą*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Wto 21:06, 22 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:58, 15 Cze 2010    Temat postu:

Gehenn, nie wytrzymałam, przeczytałam zacytowany przez Marguerite. fragment... Jest cudowny. Genialny. Idealny. Boski. Kocham go. Kocham takiego House'a. Kocham, gdy ktoś tak pisze o Housie.
Lista tych, którzy odeszli... Lista tego, czego potrzebuje. Wow.
Podziwiam. Szczerze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Wto 23:00, 15 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:16, 15 Cze 2010    Temat postu:

Jej, piszesz jak nałogowiec xD Dziękuję W sumie spoiler był zawarty w cytacie marguerite właśnie, więc chyba dalej możesz czytać ^^
Dłużej odpowiem potem, dzięki wam za komentowanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:47, 16 Cze 2010    Temat postu:

Naprawdę...? Nic nie zauważyłam Chyba mało domyślna jestem Ale to dobrze, bo to znaczy, że mogę przeczytać wszystko
A od dobrego pisarstwa uzależnić się nie jest trudno

E:
Przeczytałam.
Odebrało mi mowę.
Jak Ty to robisz?
Piszesz dokładnie takiego House'a, jakiego ja widzę... To przedziwne uczucie. Jakbym widziała siebie samą oglądającą serial.
Wszystko, co napisłam w stosunku do fragmentu zacytowanego przez Marguerite., odnosi się również do całości.
Dokładnie tak to wszystko odczuwam... Taka przedziwna mieszanina House'a i mnie samej... Uczucie niewyrażalne.

Podczas czytania stało się coś, co się zazwyczaj nie dzieje. Ja jestem wzrokowcem - wszystko "widzę". Więc zdarza się, że gdy tekst jest dobrze napisany, czytane sceny wyświetlają się w mej głowie bardzo wyraźnie. Oczywiście tak też miało miejsce tym razem. Ale stało się coś jeszcze. Ja SŁYSZAŁAM jak oni rozmawiali. To się u mnie nie zdarza. Ja nawet muzykę widzę - i mam wrażenie, że TYLKO widzę, nie - słyszę... Jakkolwiek absurdalnie to brzmi... Ale te napisane przez Ciebie dialogi SŁYSZAŁAM. Ba, nawet więcej - tłumaczyły mi się one na angielski...! Bo to jest to, co na temat House'a tkwi w mojej głowie, a czego sama nie umiem napisać...
Dziękuję, że to zrobiłaś.

Świetnie oddałaś charakter postaci House'a. Zarówno tę jego część bardzo dobrze na co dzień widoczną, tę, która czyni go TYM Housem, jak i tę mniej oczywistą, ukrytą - stąd tak trudną do opisania, choć Tobie wyszło to po mistrzowsku - ale tę do bólu prawdziwą

Byłam tam z nimi. Stałam w ciemnym, dusznym mieszkaniu, które przytłaczało ich swoją nagle zadziwiająco malą powierzchnią. I ta gęstość powietrza. I to, że odległość między nimi zmniejszała się z każdą kolejną sekundą, jenocześnie się zwiększając, zamieniając się w przepaść...

Monolog Grega odbiera mowę. Jest tak boleśnie szczery. Tak, on, odpowiednio sprowokowany, potrafi powiedzieć nawet takie rzeczy... Super, że go sprowokowałaś Piękne. To jego wyznanie... I aż by się chciało, żeby Cuddy zareagowała w jakiś konkretny sposób, żeby nie wyszła, ale przecież trudno jej się
dziwić... I taki "manewr" pozostawia furtkę - co zrobi, gdy emocje nieco opadną...? Wróci? Nie wróci? Co mu powie?

Wilson jak zwykle "pod ręką" i "na bieżąco" robiący za sumienie House'a, prowokujący ten piękny fragment z podsumowaniem gregowego życia.

Cytat:
Drzwi otworzył Wilson i uśmiechnął się do niej. W jednej chwili ciśnienie opadło, zdenerwowanie trochę zelżało.

Stary, dobry, kochany Wilson, który samą swoją obecnością potrafi uspokoić

Cytat:
Potem uświadomiła sobie, że on wcale nie byłby przy niej zawsze. Nie dlatego, bo chciał. Dlatego, bo taki był. Bo taka była ona.

Przypomniała mi się piosenka Myslovitz pt. "Alexander":
Wiem, potrzebujesz tego, czego ja
nigdy mogę ci nie dać,
nie dlatego, że nie chcę ci dać,
a dlatego, że sam tego nie mam.
Najgorsze jest jednak to
twoje rozczarowanie,
wiem, zapomniałem ci pwiedzieć, że
jestem zakochany.
Więc lepiej mnie zabij, wyrzuć z pamięci,
lepiej odejdź, pozwól mi odejść.
Lepiej zapomnij, pozwól zapomnieć,
wieęc lepiej daj mi następną szansę

Oboje z Arturem Rojkiem jesteście po prostu genialni

Cytat:
- To pytanie jest nieaktualne – przerwał jej. Co ona w ogóle tam robiła?

To zdanie Co ona w ogóle tam robiła? jest rewelacyjne, ponieważ zdałam sobie sprawę, że może ono być myślą zarówno Cuddy, jak i House'a...

Cytat:
Mogła sobie tłumaczyć, że jest w ciągłym bólu, że przeszedł o wiele więcej. Mogła. Później. Teraz była wściekła. Bo miał rację. Znowu. Przychodziła, żeby zagłuszyć sumienie.

Ten fragment jest świetny. Jest świetny językowo, rytmiczne, emocjonalnie... Perełka.


Cytat:
- Cóż, to było… jeśli porównać wszystkie możliwości… na swój sposób miłe – powiedział Wilson, znów stojąc w progu jego pokoju.

Kocham Wilsona

Gehenn, zrobiłaś coś absolutnie rewelacyjnego w tym tekście - "odczarowałaś" mi "Broken". Ja mam uraz do tego odcinka za nadmiar słodyczy i optymizmu, po prostu nie mogłam patrzec na to, co oni tam z Housem zrobili... Wprawdzie w kolejnych odcinkach, tych, które dotąd obejrzałam, wrażenie to stopniowo sie zaciera; na szczęście okazało się, że House'a tak łatwo zmienić się nie da... Choć oczywiście jakieś zmiany pod wpływem minionych zdarzeń musiały w nim przecież zajść. Cała sztuka polegała na umiejętnym ich pokazaniu. Ty zrobiłaś to w sposób absolutnie mistrzowski. I to dokładnie tak, jak o tym marzyłam... Takiego House'a po Mayfield się spodziewałam, tak właśnie powinien reagować. Moje szczere wyrazy uznania i szacunku za to, jak tę postac tu nakresliłaś. Pozostałe postacie też oczywiście zachwycają. To niewiarygodne jak niesamowicie udało ci sie to wszystko przed nami "wymalować"...

Ponieważ nie wiem ile z tego, co piszesz miało miejsce w serialu (czy cokolwiek), ani do czego nawiązujesz, jestem bardzo ciekawa, jak to będzie wyglądało w następnych odcinakch... Będę oglądała z tym wiekszą ciekawością.

Muszę napisać o jeszcze jednym zdaniu. Brzmi ono "House wstał". Zwyczajne. Ale dzięki temu jak i co napisałaś wcześniej, to zdanie sprawiło, że dosłownie zobaczyłam, jak House wstaje w ten charakterystyczny dla siebie sposób, i staje nade mną - tak, jakbym to ja była na miejscu Cuddy - i wwierca się w moje oczy tymi swoimi błękitnymi tęczówkami... I ta rodząca sie w tym momencie niepewność - ten lęk, połaczony z nadzieją... Lęk, że powie coś takiego, na myśl o czym Cuddy będzie płakała jeszcze przez parę tygodni, i jednocześnie nadzieja, że jednak wyzna coś, co może nie będzie idealne, będzie może nieco słodko-gorzkie, ale będzie powalało swoją szczerością i będzie właśnie tym, co Cuddy bardzo pragnie usłyszeć...

Gehenn, uwielbiam ten tekst. Uwielbiam co i w jaki sposób mówią bohaterowie. Uwielbiam klimat tego fika - gęsty, duszny, ciężki, zielonkawo-szary, house'owy... House'owy w najlepszym wydaniu. Jeden z najlepszych tekstów o Housie, jakie czytałam.

Szczerze Cię podziwiam.
Gratuluję.

I pozdrawiam.

czekająca na ciąg dalszy Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 10:57, 16 Cze 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:28, 16 Cze 2010    Temat postu:

Uch. Jestem zóa i okropna. Nie dość, że nie skomentowałam prologu to teraz tak późno komentuję część.
I w dodatku nie mam zamiaru napisać konstruktywnego komentarza.
Wow. Wow, wow, wow. Tyle mogę powiedzieć. Genialne.
Cytat:
- Jak się czuję? Powiem ci. Noga boli jak diabli, a do uśmierzania bólu mam tylko ibuprofen, który działa z taką mocą jak cukierki. Byłem w szpitalu psychiatrycznym. Bo jestem psycholem, wiesz? Widziałem martwych ludzi. Rozmawiałem z nimi. Tyle zachodu, leczenia i bach, już nie jestem nałogowcem! Cudownie. Niestety, nadal szerzę przygnębienie, bo sam jestem średnio szczęśliwy, zważając na to, że muszę mieć opiekunkę w postaci Wilsona, a poza nim nie mam nikogo. I tutaj schodzimy na niewygodny temat: my. Nie ma nas, Cuddy. Odczuwam z tego powodu niejaki dyskomfort z uwagi na to, że mogliśmy być i dawało mi to jakiś nowy start. Dlatego właśnie, Cuddy, źle się czuję. Ale tak się składa, że przez dwa miesiące mówiono mi różne rzeczy i teraz myślę, że nie chcę, żebyś i ty się źle czuła z mojego powodu. Z egoisty zmieniłem się w altruistę – jakież to szlachetne. A teraz, jeśli byłabyś tak miła, wyjdź i rozsiewaj w świecie dobro. Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań.

Ten fragment jest... świetny. Jak z resztą cały fik.
I to by było na tyle z mojego komentarza, który miał być konstruktywny choć w 1%.
Ach, wiem. Podziwiam cię - piszesz genialnie.
Życzę Wena,
n.m.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez neko.md dnia Śro 18:30, 16 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:35, 18 Cze 2010    Temat postu:

Czas nadrobić zaległości, wiec zaczynamy.

Cytat:
Maazel! Kocham twoje komentarze. Bardzo.

Cóż ewidentnie widać, ze masz spaczony gust, ale o gustach się nie dyskutuje

Odniosę się do twoich wyjaśnień dotyczących Lucasa. Mam wrażenie, ze scenarzyści po tym jak zamknęli Housa w psychiatryku, doszli do wniosku, ze teraz trzeba zrobić Huddy, ale ktoś wyskoczył ze wspaniałym pomysłem pomęczenia jeszcze widzów i przedłużenia wątku. W taki sposób wepchali Lucasa, bo był lubiana postacią, a poza tym pojawienie się kogoś nowego, mogło by się nie spodobać, zresztą była mała sugestia wcześniej, ze Huddy podoba się Lucasowi. Tak oto cały szósty sezon był swego rodzaju odwleczeniem Huddy, stworzeniem niezbyt udanego Luddy i zdegradowaniem i spłyceniem osobowości Housa i Cuddy.

Jeśli chodzi o druga cześć, to tak jak już pisałam, zastosowałaś ten motyw z numerowaniem nocy, podoba mi się bo to jakby określa czas kiedy dzieje się dana sytuacja. Mam wrażenie, ze historia, która chcesz nam opowiedzieć, będzie właśnie z takiej perspektywy. Każda noc będzie ich nocą, ale zapewne, każda będzie inna i rzuci zupełnie nowe światło na ich relacje, tudzież związek czy romans.

To jak Cuddy bije się z własnymi myślami, a raczej pragnieniami opisałaś wspaniale. To jak opisujesz uczucia Cuddy, potwierdza, to co napisałam po pierwszej części, a mianowicie, ze ich znajomość ma taki slodko-gorzki charakter. Udało ci się dobrze oddać ta postać, może nawet lepiej niż scenarzystom. Twoja Cuddy, to takie połączenie dwóch osobowosci. Cuddy pierwsza jest odpowiedzialna panią administrator, matka i kobieta będącą w związku, który daje jej poczucie bezpieczeństwa i oparcie. Pierwsza Cuddy ma jasno sprecyzowane priorytety, którymi są: rodzina, praca i jej związek. Szuka odpowiedzi, a może jak sama napisałaś, zastanawia się gdzie popełniła błąd, kiedy wszytko przybrało taki a nie inny obrót. Jest to dominująca cześć jej osobowosci, która usprawiedliwia swoje zainteresowanie House'm przyjaźnią i długą znajomością. Druga Cuddy, to chyba nawet bardziej Lisa, która 20 lat wcześniej zakochała się w Greg'u. Jest idealistka, marząca o rodzinie, o byciu z mężczyzna, którego kocha... O tym, jakby to było mieszkać z Housem pod jednym dachem, budzić się przy nim, kłaść spać przy nim.
Może to moje chore urojenie, ale ja to tak odbieram. Tak czy inaczej bardzo mnie interesuje, która Cuddy okaże się bardziej dominująca w tym opowiadaniu.

Wilson, stary dobry Wilson. Zaserwowałaś nam takiego kanonicznego Wilsona, który wie co powiedzieć, kiedy zatrzymać coś dla siebie i zawsze wiedzącego jak dodać ci otuchy i wesprzeć.

Monolog Housa jest niepowtarzalny i tak boleśnie szczery. Jestem sobie wstanie wyobrazić, takie wyznanie w serialu. Może i w bardzo dziwny sposób, ale nawet tutaj House wyznał, a raczej się przyznał, ze czuje coś do niej albo czul, bo teraz naturalnie temu zaprzecza. Ten fragment razem z tym poprzedzającym, gdzie House odszyfrowuje cel wizyty Cuddy, są chyba najbardziej emocjonalnymi momentami, dlatego wybacz, ze nie napisze nic więcej. Nie dam rady powiedzieć nic poza tym, ze oba fragmenty mnie urzekły forma, tym co przekazały i tym jak wpływają na cala historie. Powiem tylko, ze podoba mi się ten sarkazm z altruizmem, bo jest namiastka takiego Housa jakiego widać na pierwszy rzut oka.

Cala postać Housa, robi na mnie piorunujące wrażenie. To jak stara się od nowa wyznaczyć sobie swoje priorytety czyli muzykę, medycynę, przyjaźń Wilsona i bezuczuciowe relacje z kobietami tudzież dziwkami. Po szóstym sezonie jest to taki jakby ukłon w stronę starego Housa.
Zdanie które swoja prawdziwością razi aż po oczach to:

Cytat:
Odpowiedzi. Tego chciał przez całe życie. Odpowiedzi na trudne pytania. Wolności. Chociaż wolność nie istnieje.


W tych kilku słowach, jest tyle gorzkiej, ale prawdy. Nigdy nie jesteśmy wolni, jesteśmy więźniami naszych umysłów i pragnień, a przed żadnym z nich nie można uciec.

Gehnn, jesteś moja mistrzynią jeśli chodzi o opowiadania, które dają do myślenia, ba wręcz do niego zmuszają. Każde słowo jest przemyślane i w połączeniu z kolejnym daje czytelnikowi wyjątkowo rzeczywisty obraz. Całość posiada wspaniały klimat, z idealnie wyważonymi proporcjami rożnych emocji, które pojawiają się podczas czytania.
Ciężko jest napisać coś mądrego i odpowiedniego pod fikiem, który posiada jakąś głębsza i wielowymiarowa perspektywe patrzenia na jakaś historie.

Wybacz ewentualny bełkot i chaotyczność oraz to, ze tak wielu rzeczy nie napisałam, ale czasem nie wiem co powiedzieć, żebyś dobrze zrozumiała co ma na myśli.

Z wyrazami wielkiego podziwu, mazel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin