Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

KLUCZE V [+18, NZ]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:38, 10 Paź 2009    Temat postu: KLUCZE V [+18, NZ]


Zweryfikowane przeze mnie

To powstało dzięki Nisi i jest dedykowane jej.
Powiem tylko... miłego czytania. Wszelkie głosy mile widziane. Zatem rozprawiajcie się z tekstem


KLUCZE I

Wyciągnął dłoń. Była realna jak on sam. Tak bliska, że jego wskazujący palec mógł swobodnie rysować delikatny profil jej twarzy.
Bezszelestnie.
Właśnie tak pomyślał wyciągając dłoń w jej stronę.
Bezszelestnie przesuwał dłoń wokół policzka zostawiając za sobą delikatną smugę dotyku. Odkrywał w nim swoje miejsce, spokój, czystą radość.

Kilka godzin wcześniej kosztował jej wszystko.
Poznawał każdy jej zakątek. Uczył się jej westchnień reagujących na jego wszędobylstwo. Pozwalał wędrować jej dłoniom po swojej gruboskórności i otwierać najwrażliwsze zakątki.

Odgarnął kosmyki włosów, które opadły na jej twarz. Jej bezbronność wdzierała się w jego sukinsynowatość i odzierała go z jego masek. Była jak klucz, który otwierał dostęp do każdej jego części. Odarła go ze wszystkiego i wypełniła sobą niszcząc jego skrzętnie upchane w zakamarkach samotność i strach.

Klucz 1.
Śmierć

Tam w korytarzu patrzył w jej umierające od smutku oczy i pochylający się profil jej twarzy ku ziemi. Myślał, że się rozpłacze, a ona po prostu umarła. Ogarniała wzrokiem walizkę stojąca nieopodal. Kiedy ją brała w rękę i przechodziła obok niego namacalnie czuł, że wraz z oddalającą się sylwetką umierają poszczególne części jej ciała.
Do końca myślał, że tego nie zrobi. Myślał, że zadziała jak stara, dobra Allison. Że w imię ideałów zrobi wszystko co najlepsze dla wszystkich wokół. Stał się znów starym, manipulującym sukinsynem.
Tymczasem zrobiła coś tak nieoczekiwanego, że stał tam jak porażony i nie mógł się ruszyć za nią, ani powiedzieć czegokolwiek, co sprawiłoby, żeby się zatrzymała.



Zatrzepotała rzęsami kiedy przesunął dłonią po łuku brwiowym. Tyle razy chciał to zrobić. Zatoczyć małe kółko wokół jej powiek i przeciągnąć dłonią wzdłuż wypukłości jej policzka i znaleźć się na wgłębieniu jej szyi i obojczyka. Cudowne miejsce, w które po prostu wsunął nos, kiedy w końcu pozwoliła mu się przytulić.

Otworzyła oczy, kiedy jego palec zawędrował w okolice ust. Zadrżały. Odległość między nimi nagle zawęziła się na odległość jednego westchnienia. Zbyt dużo czasu minęło od ostatniego i jedynego jak do tej pory razu, w którym wchłaniał w siebie jej zapach i przywłaszczał ją w sobie, niezdarnie próbując oddać jej całą swoją łagodność na jaką umiał się zdobyć.
Leżała nieruchomo wpatrując się w niego. Namacalnie czuł jej wzrok skupiony w jego oczach. Czuł jej lekkie spięcie. Nie dziwił się. Jeszcze kilka godzin temu nazwała go zabójcą jej marzenia. Właśnie tak mu powiedziała: zabiłeś mnie. Pozwoliłeś żeby moje życie umarło.
Nagle zapragnął znów poczuć jej bliskość, kobiecą pasję, ramiona oplatające się na szyi, dłonie wędrujące po jego klatce piersiowej.
Nie zdoła jej wynagrodzić nic z przeżytej samotności i doświadczonego bólu.
Może tylko dać jej najlepszą część siebie jaką dzięki niej odkrył. Dlatego splata jej dłoń ze swoją, przyciąga do ust i całuje. Potem przysuwa się bliżej wciąż ogarniając jej twarz wzrokiem. Kiedyś czytali się bez słów. Dziś wie, że wiele z jej dystansu będzie musiał przełamać. Nie może zawieść jej. Jeśli to zrobi – zawiedzie samego siebie.
Pochyla się i szepcze jakieś słowa, które jeszcze poprzedniego wieczoru mogły wydawać mu się śmieszne. Przy niej stają się prawdziwe i realne.
Wie, że jedno z jej czułych miejsc znajduje się w okolicach szyi, poniżej płatka ucha. Pochyla się z tym samym wzrokiem, którym obdarzył ją kilkanaście godzin temu i zanim zdążył odnaleźć tamto miejsce ustami mówi jej coś swoimi oczami.
– Zaufaj mi. – Odczytuje.
Jej spięcie mija w fizycznym kontakcie z nim. Znikają jej szczątki niepewności.
Rozpoczynając wędrówkę ustami po zakamarkach jej szyi przyszło mu do głowy, że ona nie wiedziała czego się po nim spodziewać. Zawsze uciekał zostawiając za sobą coraz większe rany.
Teraz został. Nie chce uciec. Chce w końcu przestać tęsknić i zostawić za sobą jej zamienniki, które nie przynoszą ukojenia, a tylko bardziej komplikują jego pokręcony świat.

Odpowiada.

Czuje jej dłoń poruszającą się w zwolnionym tempie po jego ramieniu, by za chwilę poczuć ją właśnie pośrodku jego klatki piersiowej.

Nie trzeba mówić. Ona wie.

Dobrze. Skoro ona rozumie, to zrozumie i to. Teraz jest czas, żeby pokazać jej to wszystko co czuje, kiedy myśli Allison Cameron.

Klucz 2
Tęsknota

Przyjechał za nią na lotnisko. Chciał… Co chciał? Kiedy ją zobaczył wiedział, że nie może do niej podejść. Była swoim osobistym wrakiem, co sprawił on. Do tej pory manipulowanie ludźmi miał opanowane do perfekcji. Sztuczka miała być prosta. Chase był przynętą, a mroczny sekret miał tylko pomóc jej dokonać, według jego pokręconego mniemania, tego jednego, prawdziwego wyboru. Przez ostatnie dwa lata nie zauważył, że stała się inną kobietą. Myślał, że ją znał. Tymczasem musiał nauczyć się jej na nowo. Wiedział też, że jeśli pozwoli jej przejść na drugą stronę, za żółtą linię i barierki, nie będzie miał możliwości poznania jej od nowa. Czuł się jak ostatni idiota. Ale to było nic w porównaniu z tym, że doświadczył jeszcze większej bezradności nie mogąc zrobić dosłownie nic. To nie było w jego stylu. Zawsze można coś zrobić. Obojętnie co. Byle co. Nagle zabrakło mu odwagi, żeby do niej podejść. Stał tam jak idiota godząc się z własną bezradnością i uczuciem straty, które nagle rozlało się w nim. Stał na lotnisku jeszcze godzinę po jej odlocie gapiąc się w tablicę odlotów. Po kilku miesiącach odkrył, że stał tam mając nadzieję, że nagle w cudowny sposób pojawi się nagle oznajmiając „nie odjechałam”. Nie czuł rozczarowania. Przeciwnie. Zaczął tęsknić, do czego nie umiał się przyznać sam przed sobą.

Nie tylko on zdołał ją poznać cząstkę jej za pierwszym razem. Ona poznała cząstkę jego również. Doświadcza tego w iskrach rozchodzących się pod wpływem jej dotyku. Jej ust. Jej ciała. Jest wszędzie tam gdzie tego pragnie. Zatem będzie jej oddawał z nawiązką wszystko co ma i kim jest.

Wędruje wzdłuż jej ciała. Nigdy nie przypuszczał, że ciało kobiety może wyzwolić coś więcej niż tylko fizyczne pragnienie.
Im bardziej ją ogarnia i oddaje siebie – tym bardziej rozlewa się w nim rzeka uczuć, o której nie miał pojęcia, ze istnieje.
Rzeka uczuć płynie pośrodku niego samego. Jest tak silna, że nie zawsze wie co z nią zrobić. Jak ponazywać geografię uczuć rozlewającą się w zakamarkach mózgu i ciała.
Nagle ogarnia go wzruszenie ściskające gardło. Wilgotnieją oczy. Chce je schować, bo nagość jego uczuć jest gorsza od nagości fizycznej.
Nie pozwala mu uciec od siebie. Prowadzi go w jego bezbronności okrywając pod palcami szczegóły jego twarzy.
– Zaufaj mi – odczytuje tym razem z jej wzroku.
Poddaje się uzdrawiającemu dotykowi i czuje rozlewający się spokój. Wtula głowę w jej ramiona pozwalając, by kolejna rzeka czułości przetoczyła przez niego.
Ma ją tak blisko siebie, a już tęskni
Do tych włosów ją okrywających, które musi co chwilę odgarniać by widzieć jej twarz i oczy.
Do jej twarzy, w której na nowo pojawia się nieśmiały blask, który straciła przez niego.
Do jej oczu, które w niewinny sposób ukazują całą ją i potrafią czytać z niego jak z otwartej ksiązki.
Do jej cudownych dłoni, które uzdrawiają jego sukinsyństwo.
Do jej…

Do niej.
Po prostu do niej.
Jest w stanie zrobić wszystko, żeby tylko znów lśniła swoim blaskiem.

Podnosi się gwałtownie i pociąga ją za sobą. Siedzą naprzeciw siebie. Jego intensywny wzrok sprawia, że delikatnie rumieni się i spuszcza głowę pozwalając, by jej twarz zasłoniła kaskada opadających włosów.

Przeczytała.
– Kocham cię.


Klucz 3
Zdumienie

Nie uwierzył swoim oczom jak ją zobaczył. Stała w hotelu i rozmawiała z recepcjonistą. Wrażenie było tak silne, że wyszedł stamtąd natychmiast. Pojawiła się na sympozjum mimo tego, że jego nazwisko widniało jako jednego z wykładowcy.
Zdumiał się, kiedy nie zobaczył jej potem na sali wykładowej. Przez chwilę pomyślał, że musiał się pomylić, że to nie ona, że to jego mózg zaprojektował jej postać, że to była inna kobieta.
Użył wszelkich możliwych środków, żeby się tego dowiedzieć.
Wydał na to 500 dolarów.
Potem się dowiedział, że przestała praktykować medycynę. Przyjechała do NY po nowe kontrakty. Że mieszka w Londynie.



Przytula ją i rysuje opuszkami palców wgłębienie kręgosłupa. Czuje jej westchnienie. Kolejne milimetry między nimi pokonane, bo ona wtula się w niego jeszcze bardziej, choć myślał, że to już niemożliwe. Chce tak pozostać, bo znajduje najbardziej pasujące na świecie miejsce dla swojego podbródka i policzka. Dotyk to takie cudowne urządzenie. Nie musi patrzeć. Może pozwalać wyczuwać palcami delikatną, wręcz aksamitną fakturę jej skóry, zamyka oczy, bo dzięki temu uruchamiają się pozostałe zmysły. Kolejne wrażliwe miejsce w okolicach prawej łopatki. Czuje jak drży, gdy dosięga właśnie tego skrawka skóry.
Sam zostaje zaatakowany jej poszukiwaniami i zaczyna drżeć pod jej dotykiem. Czuje małe kółka rysowane na swoich plecach. Łagodnie i leniwie. Czuje jej ciało ufnie opierające się na nim. Kiedy jej palce docierają w dół jego pleców napięcie między nimi staje się coraz bardziej nieznośniejsze. Chciałby przekroczyć tę barierę, ale wie, że ona jeszcze nie jest gotowa. Wysupłuje policzek i podbródek z najbardziej pasującego miejsca na świecie i bierze jej twarz w swoje dłonie. Całuje ją. Robi to z największą czułością i delikatnością, zaledwie muskając jej ust. Chce jej oddać tę najwrażliwszą cząstkę siebie, którą odkrył tuż potem jak otworzyła mu drzwi swojego londyńskiego mieszkania.

Klucz 4
Prawda

Nie wiedział co jej powie. To była jedna z tych decyzji, którą się podejmuje bez względu na konsekwencje. Mógł dostać w twarz, mogła go wyrzucić. Potrzebował prawdy między nimi. Niech mu powie, że jest sukinsynem.
Odszukanie jej zajęło mu niecały miesiąc. Co prawda, gdyby przez moment przestał myśleć jak House, pewnie odnalazł ją szybciej. Londyn to wielkie miasto. Zaszyła się – i to skutecznie. Mała, ale dobra firma, sieć kontaktów. Nie wiedział, że dodatkowo znała francuski i że miesiąc pracy dzieliła pomiędzy Dijon a Londynem. Nie wiedział, że znała się na winach. Nie wiedział, że miała własną kafejkę z najlepszą kawą i croissantami. Nie wiedział, że miała nosa do najlepszych win. Nie wiedział…



Delikatność jego warg nie przeszkodziła jej pochłaniać go intensywniej. Czuje jej napierające ciało i wie, że oboje są gotowi, by stawić czoła sobie nawzajem. Przez chwilę oboje nieruchomieją pozwalając wypełnić się sobą nawzajem do końca. Porusza się delikatnie, ale nagle ona bierze go zachłanniej. Czuje jej całe ciało i wie, że swoimi paskudnymi grami stracił zbyt dużo cennego czasu, który mógłby dzielić z nią. Zalewa go jej ocean pragnień. Patrzy głęboko w jej oczy i uspakaja rytm. Długo. Najdłużej jak się da chce ją czuć i oddawać jej co najmniej to samo.
Teraz da jej dużo więcej. Czyta jej sygnały i spełnia wszystkie pragnienia wyczytane z niej. Nie pozostaje dłużna i doprowadza go na szczyty, poza którymi jest ogromna przestrzeń w której najpierw się szybuje, a potem delikatnie opada.
Kiedy wykrzykuje jej imię i odpływa, czuje jak wtula się w niego. Z jakąś desperacją. Nie chce stracić kontaktu z jego ciałem.
Mały, ale rozpaczliwy gest mówi mu więcej niż ostatnie wątpliwości wyczuwane przez jej skórę.
Nie.
Nie chce jej zostawić. Nie chce żyć z dala od niej. Od jej blasku, ramion, oczu. Od jej obecności.
Zrobi wszystko, żeby ją przy sobie zatrzymać. Nie pozwoli odejść. Chciałby tak pozostać z nią do końca świata.
Patrzy w jej oczy.
Tak. Znów go odgadła. Znów sięga do jego ust pieczętując rozpoznaną prawdę, którą pozwoliła mu wyczytać ze swoich oczu.
– Ja też cię kocham.
----------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Sob 16:09, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:42, 10 Paź 2009    Temat postu: Re: KLUCZE [M, +18, Z]

kropka napisał:
Jej bezbronność wdzierała się w jego sukinsynowatość i odzierała go z jego masek. Była jak klucz, który otwierał dostęp do każdej jego części.


GENIALNE, moim zdaniem, porównanie do klucza

co za talent!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:56, 10 Paź 2009    Temat postu:

Kolejne piękne chwile, które jak nikt inny potrafisz nam oddać.
Obyśmy kiedyś doczekali tego w realu... bo jeśli nie, to fani Hamerona złożą się na bilet do Stanów i osobiście dopilnujemy, byś wyreżyserowała nam taki odcinek:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:09, 10 Paź 2009    Temat postu:

Co mam napisać, kiedy słów mi brak?

Podoba mi się rozwinięcie akcji- dokąd rusza Cameron po odejściu ze szpitala. Niesamowicie podoba mi się to co robiła w zamian za pracę lekarza- chociaż nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że porzuca praktykowanie, tak akurat to, co robi w Twojej wersji, kropko, pasuje do niej świetnie.

A to jak opisałaś ich porozumiewanie się prawie bez słów, ich zbliżenie... pięknie. Naprawdę. Chociaż "pięknie" nie pasuje, powinni wymyślić nowe słowo, specjalnie do takich celów- proponuję "kropkowo"
Podoba mi się, że tak mało w tym dosłowności, ale tak wiele treści. I że jest to tak bardzo hameronkowe, tak bardzo składne z tym, jak ja sobie wyobrażam, jak czuję Hameronka, że po porostu mogłoby to być dalszym ciągiem serialu.

Nie lubię pisać komentarzy, a już pod fikami kropki to w ogóle, czuję się taka malutka, a moje zdania takie marne.
W każdym razie, kropko, dziękuję Ci za to, co CZUJĘ w tym momencie, po przeczytaniu tej miniaturki, chociaż nie umiem tego oddać słowami.

A tak w ogóle to sprowokowałaś mnie do męczenia Cię dalej, bo to (męczenie) wychodzi mi jak widać świetnie a i innych zadowoli. Wiesz jak jest, dla dobra ogółu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Sob 23:10, 10 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:12, 10 Paź 2009    Temat postu:

Brak słów .
*nie może mówić i pisać z wrażenia*
Tego nie da się opisać słowami.
Czemu nie serwują nam takich scen w serialu? ;P .
Kropko chyba Ty im powinnaś scenariusze pisać.
Przynajmniej te Hameronkowe .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:28, 10 Paź 2009    Temat postu:

Kochani - naprawdę dziękuję za wasze słowa.
Są dla mnie dowodem, ze tak samo jak ja tęsknicie za hameronkiem i że hameronek ciągle żyje.

marysiaaa i SzatuunZiioom_

chciałabym widzieć takie chwile w serialu


Nisia napisał:
A to jak opisałaś ich porozumiewanie się prawie bez słów, ich zbliżenie... pięknie. Naprawdę. Chociaż "pięknie" nie pasuje, powinni wymyślić nowe słowo, specjalnie do takich celów- proponuję "kropkowo"


Niś... czy wiesz, że mnie wzruszyłaś?

kin napisał:

Obyśmy kiedyś doczekali tego w realu... bo jeśli nie, to fani Hamerona złożą się na bilet do Stanów i osobiście dopilnujemy, byś wyreżyserowała nam taki odcinek:)


z radością bym wam coś takiego zaserwowała w serialu

Nisia napisał:

A tak w ogóle to sprowokowałaś mnie do męczenia Cię dalej, bo to (męczenie) wychodzi mi jak widać świetnie a i innych zadowoli. Wiesz jak jest, dla dobra ogółu


*pozwala się męczyć*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:34, 11 Paź 2009    Temat postu:

Kropko, skoro pozwalasz się męczyć, to ja też od czasu do czasu (nie za dużo, bo co za dużo to niezdrowo) cię trochę pomęczę.

"Kropkowy styl" powinien już chyba od dawna wejść do słownika. Kropkowy fik to taki jak ten, pełen pięknie opisanych uczuć, pełen gestów i... taki po którym przeczytaniu zawsze brakuje słów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Nie 14:36, 11 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:56, 15 Paź 2009    Temat postu:

Nareszcie i ja przeczytałam.
Nisia napisała wszystko, to co ja chciałam. Ponieważ oni się uzupełniają a ona jest katalizatorem dla niego, wyzwala w nim uczucia, bez potrzeby kretyna-psychiatry.
To jest piękne i Kropkowe. I tak mogłoby sie potoczyć w serialu. Nic na siłę, delikatnie i z uczuciem po latach docierają do portu.
*pociąga nosem, bo się wzruszyła*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:19, 22 Paź 2009    Temat postu:




KLUCZE
mnie wciągnęły. I to bardzo. Poddałam się tej historii i pozwoliłam sobie napisać jej lustro.

Macie tu historię Cam opowiedzianą z jej perspektywy i jej świat uczuć.
Pisałam to przy piosence [link widoczny dla zalogowanych].
Dla wszystkich, którzy wciąż widzą hameronka


KLUCZE II

Czuła jego oddech gdzieś powyżej swojej głowy. Czuła jego ramię ogarniające jej talię. Jego klatkę piersiową przyciśniętą do swoich pleców. Jego nogi blisko swoich nóg. Chciała odwrócić się i znów zapaść się w jego ramiona, ale bała się, że jak wykona jakikolwiek ruch, on rozpłynie się w powietrzu i zniknie.
Powoli. Bezszelestnie. Tak żeby nie poczuł – odwróciła się.
Napotkała jego twarz. Zatrzepotał delikatnie powiekami, ale nie otworzył oczu. Bezkarnie mogła robić to, o czym zawsze marzyła. Zawsze chciała zobaczyć jak zasypia. Chciała patrzeć w jego łagodniejące rysy. Mogła gapić się na twarz, która pozbawiona zwykłych masek, zdradziła go dzisiejszego dnia i pozwoliła jej poznać go od nowa.
Przesuwała wzrok po ledwo rysujących się zmarszczkach. Kiedy stanął przed nią, jego czoło zaciskało się. Mogła je dokładnie policzyć - zmarszczki na czole, wokół oczu i te w okolicach ust, które były starannie ukryte pod zarostem.
Jego wargi są niesamowicie łagodne. Chce znów je czuć na swoim ciele, ale wie, że musi pozwolić mu odpocząć. Że ładunek emocji, które każde z nich przeżyło tego dnia musi opaść i wyciszyć się. Sen przynosi ukojenie. Kiedy prawie zasypia – czuje jak przytula się do niej. Robi mu więcej miejsca obok siebie i pozwala na nowo ogarnąć się ramionami.

Uciec
Jej jedynym marzeniem było uciec i zapomnieć. Odejść. Zniknąć. Rozpłynąć się. Umrzeć dla tej reszty świata, którą znała i z którą była związana. Jego słowa, jego zachowanie, jego wyraz twarzy. Jego i Chase’a. Musiała odejść, żeby uratować w sobie resztki godności i marnej jakości uczucia do samej siebie. Innych już nie miała. Nic już nie miała. Byłą lalką. Pustą. Odrzuconą w kąt po niezłej zabawie. Walizka przygięła ją do ziemi. Chciała mieć siłę, żeby z podniesioną głową odejść z miejsca swojej klęski.
Chciała żeby przestał na nią patrzeć, bo to bolało ją najbardziej. Ona tylko chciała zacząć coś innego, gdzie indziej z tym, którego świadomie wybrała i z tym, z którym przeżyła pierwszą katastrofę. Mieli wyjechać. Zacząć od nowa. Z dala od koszmaru. Manipulacja w wykonaniu House’a zabolała ją. Została odarta ze wszystkiego. Zdradzona z każdej strony: od świata uczuć poprzez racjonalne zachowania.
On sprawił, że nie miała nawet siły na to, żeby nienawidzić. Chciała mieć jakiekolwiek uczucia, ale ich nie miała. Ba! Nie umiała ich nawet mieć.
Diagnoza była prosta: wewnętrzna śmierć.
Nie chciała być starą, dobrą Allison, bo jej mózg wrzeszczał na nią: broń się! Uciekaj!
Kiedy koło niego przechodziła z walizką w ręku, której ciężar gatunkowy sięgał co najmniej tony, chciała coś powiedzieć. Nie umiała. Nie chciała też interpretować sygnału, który trwał nanosekundę i brzmiał jakby chciał jej powiedzieć żeby się zatrzymała.
Za późno. Umarła.


Coś delikatnego przesunęło się w okolicach jej twarzy. Powoli otwierała zaspane oczy. Zanim mózg zdołał przesłać jej sygnał zatrzepotała kilka razy rzęsami. Zastygła. Nie chciała płoszyć jedynej w swoim rodzaju chwili, w której czuła łagodny jego dotyk. Rysował jej twarz. Zatoczył małe kółko wokół oczu, przesunął palcem po jej brwiach, zarysował kształt nosa, zatrzymał się dłużej w okolicach ust, które zadrżały pod wpływem jego dotyku. Potem przesunął dłoń w kierunku jej szyi, obojczyka i ramienia. Westchnęła. Wtedy spojrzał w jej oczy. Musiała mieć w nich pytanie, którego nie śmiała mu zadać. W jednej chwili spięła się i zacisnęła palce w pięść.
Przysunął się kilka milimetrów bliżej niej. Wyciągnął rękę próbując spleść jej palce ze swoimi. Wpatruje się w nią z czystą desperacją. Jego palce delikatnie wędrują po jej dłoni próbując zniwelować jej dystans. Jego prosty i delikatny gest mówi jej, że chce zostać. Poddaje się. Rozplata zaciśniętą dłoń i pozwala jego palcom wsunąć się w jej palce. Delikatnie zaciska swoją dłoń na jego. Czuje delikatną pieszczotę jego palców. Potem ze zdumieniem obserwuje jak unosi jej dłoń, przysuwa do ust, całuje i kładzie w okolicach serca.
Prosty gest, który powiedział jej: chcę zostać z tobą.
Wędruje wzrokiem po jego twarzy. Znów ma ochotę na to, by poczuć jego ramiona. Przysuwa się kolejne milimetr i wydaje z siebie ciche westchnienie. Jego łagodne oczy nagle zaczynają niebezpiecznie płonąć. Odkrywa w nich znowu chęć na bliskość, którą wymogła na nim i w konsekwencji nie umiała się teraz jej oprzeć. Pragnie tego samego. Jej oczy przyzwalają.
Co? Co to było w jego oczach?
Pochyla się nad nią, a właściwie gdzieś w okolicach jej szyi. Czuje jego usta tuż przy płatku ucha, a potem jego usta znajdują to miejsce, nieco niżej, które jest tak wrażliwe na jego dotyk.
Już wie: zaufaj mi.
Zadrżała.
Odpowiada twierdząco na jego nieme pytanie, a jej dystans kruszy się. Wyciąga dłoń i wędruje w okolice jego klatki piersiowej. Chce go po prostu dotknąć, ale najbardziej na świecie chce poczuć rytm jego serca.
Słyszy jego westchnienie, które sprawia, że najzwyczajniej w świecie poddaje się jego dotykowi. Postanawia ulec jego prośbie i pozwala mu wędrować ustami wszędzie tam, gdzie on ma na to ochotę.

Zapomnieć
Kiedy zobaczyła jego sylwetkę na lotnisku przeraziła się. Chciała uciec, a mogła tylko udawać, że go nie widzi. Stoi w tej głupiej kolejce, która wydaje się nie mieć końca. Wszystko w niej krzyczy na jego widok, a ból zdrady boli ją bardziej niż jest w stanie to wyrazić słowami. Czuje jak zaciska się jej gardło. Z trudnością odpowiada na pytania, ale wzdycha z ulgą kiedy oddaje na bagaż walizkę ważącą tonę. Czuje jak opada z niej ciężar. Czuje na sobie jego wzrok, a jej uczucia osiągają temperaturę wrzenia. Gdyby była bombą – wybuchłaby na środku lotniska, pośrodku tej głupiej kolejki, przy walizce ważącej tonę.
Myślała że umarła. Myliła się. Była wulkanem poranionych uczuć. I natychmiast musiała coś zrobić, żeby nie wybuchnąć na środku lotniska i nie zmieść sobą wszystkiego. Odbiera bilet i najszybciej jak może przekracza żółtą linię.
Za żółtą linią spędza blisko godzinę w łazience ogarniając się ramionami i próbując nie rozpaść się na najdrobniejsze kawałki. O tym dlaczego się pojawił była w stanie zapytać siebie znacznie później.


Jeszcze nigdy nikt jej tak nie dotykał. Nigdy nie czuła takich emocji. Nigdy dotąd tak bardzo chciała odpowiedzieć na każdą z nich. Jego dłonie rysują każdy zakamarek jej ciała. Jego dotyk wydobywa z niej pełnię kobiecości. Ze zdumieniem ogląda jego wzruszenie, kiedy po prostu pozwala mu buszować po każdym zakamarku ciała.
Jego wzruszenie jest tak subtelne, że prawie przegapiłaby je, gdyby nie spojrzał na nią. Nigdy nie widziała, żeby jego twarz wyrażała taki ładunek uczuć. Jego oczy zaczynają dziwnie błyszczeć. Zmaga się z oddechem, który trudno wziąć. Kiedy on zaczyna uciekać od niej wzrokiem, ona zaczyna rozumieć, że siła jego uczuć jest większa niż myślała. Wyciąga dłonie, bo chce zatrzymać w nich jego wyjątkowy wyraz twarzy. Pozwala jej na to i odkrywa przed nią swój cały świat. Jest nagi, a być nagim w świecie jego uczuć oznacza tylko jedno – zaufał jej. Jego wzruszenie odbija się w niej. Teraz ona nie umie ukryć tej wyjątkowej emocji. Bierze na siebie jego bezbronność i poddaje się jej. Płynie w niej rzeka jego uczuć, która zerwawszy tamę zatapia sobą wszystko. Różnica polega na tym, że jego potop nie zatapia jej. Pozwala się unosić. Szczerość jego gestów sprawia, że pękają jej bariery.

Nagle z łatwością odczytuje jego gesty.

Subtelność z jaką wplata palce w jej włosy i odgarnia kosmyki z jej czoła.
Radość z możliwości buszowania ustami po jej twarzy.
Delikatność palców przemierzających zakątki jej ciała.
Czułość z jaką ją traktuje.
Otwartość z jaką oddaje jej siebie.
Bezbronność, która zaprzecza jego sukinsyństwu.
Bezinteresowność, która sprawia, że daje jej wszystko co ma, nie żądając nic w zamian.

I ten jego wzrok…
Zatrzymuje oddech, gdy w końcu czyta z niego.
- Kocham cię.

Pamięć
Wyprowadziła się natychmiast jak tylko przeczytała, że odbywa się tu lekarskie sympozjum. Z przerażeniem przeczytała w holu informację dotyczącą prelegentów, wśród których spotkała znajome nazwiska. Zaledwie zdążyła się zadomowić. Lubiła NY i lubiła ten hotel. Zawsze zamawiała ten sam pokój z cudownym widokiem. Kilka dni z kontrahentami, małe wycieczki po NY, trochę zakupów i powrót do miejsca, który bardzo szybko stał się jej domem.
Londyn stawał się piękny szczególnie po zmroku, kiedy zapalały się kaskady świateł. Dziękowała Bogu za Kathy, która o nic nie pytała, tylko pozwoliła jej w milczeniu lizać rany, a potem pomogła załatwić mieszkanie, pozwolenie na pracę i popchnęła na nowe tory życia.
Prawie znienawidziła medycynę po tym wszystkim. Nie chciała wracać do miejsca, gdzie wszystko przypominałyby jej PPTH i ludzi, których nie chciała oglądać ani pamiętać.
Jej serce, dusza i ciało pragnęły zmiany. Kathy miała małą cukiernię, która stała się jedną z chętniej odwiedzanych w centrum Londynu, kiedy obie postanowiły rozszerzyć asortyment i wprowadzić wielkie zmiany. Łagodny klimat francuskiej prowincji pachnącej winoroślą powoli postawił ją na nogi. Kilka miesięcy spędzone w okolicach Dijon dodało jej skrzydeł. Nauczyła się rozróżniać wina, oceniać jego wartość i rozkoszować się jego smakiem i zapachem.
Po powrocie do Londynu zatrudniła się w jednym z koncernów, a Kathy zgodziła się wprowadzić kilka rozwiązań na wzór francuskich kafejek. Podziałało. Złapała wiatr w żagle. Nie umiała tylko jeszcze śmiać się tak jak dawniej. Kathy mówiła jej, że wszystko potrzebuje swojego czasu. Jej widocznie jeszcze nie nadszedł.


Siada na łóżku i przyciąga ją do siebie. Poddaje się jego gestom i ląduje na jego kolanach. Nie chce zrobić mu krzywdy, ale on jest stanowczy. Przyciąga ją do siebie i przytula.
Czuje jak wsuwa nos w okolice jej szyi. Łaskocze ją jego broda. Drży po raz milionowy, gdy czuje jego palce wędrujące wzdłuż kręgosłupa. Zaskoczenie przeradza się w poddanie. Niweluje ostatnie milimetry między nimi i przytula się z całej siły. Wzdycha głęboko, gdy jego palce odnajdują jej kolejne, wrażliwe miejsca. Szczególnie to jedno. Pod prawą łopatką. Ogarnia go ramionami i zaczyna rysować na jego plecach małe kółka. Wolno i leniwie. Poddaje się jego pieszczocie i bardzo chce dać mu mnóstwo czułości. Przesuwa dłonie w dół jego pleców i oblewa ją jego gorący oddech. Łapie jego spojrzenie i wie, że on jest gotowy znów ją mieć na osobistą wyłączność. Nie. Jeszcze nie. Zwalnia gesty. Jeszcze chwilę. Chce jeszcze tak pobyć. Właśnie w takiej bliskości, która sprawia, że jej skóra stała się wrażliwsza, a jej obudzone ze snu zmysły oszałamiają ją głębokością odbieranych doznań.
Zaskakuje ją nagle sposobem, w jakim jej twarz znalazła się w jego dłoniach. Cudowna chwila splecionego ze sobą wzroku i jego usta lądują na jej. Delikatnie. Czule. Powoli.
Rozbudza ją. Sprawia, że nagle bardzo chce już go przyjąć. Zachłannie. Pogłębia pocałunek.

Uzdrowić
Nic jej nie mówi. Nagle okazało się, że nie istnieją słowa.
- Jesteś zabójcą mojego marzenia. Zabiłeś mnie. Pozwoliłeś żeby moje życie umarło.
Właśnie to mu powiedziała, gdy stał oszołomiony przed nią i próbował zrobić cokolwiek. Wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
- Odnalazłem cię.
Właśnie tak odpowiedział, gdy się dowiedział, że jest mordercą.
Nie wie co zrobić. Jego własna bezradność przeraża go.
Patrzy jej głęboko w oczy.
- Tak. Zabiłem cię. A potem tak tęskniłem, że jak cię zobaczyłem w NY uciekłem i przeniosłem się do innego hotelu. Nie mogłem znieść siebie samego. Potrzebuję prawdy między nami. Musisz mi pomóc. Sam jej nie odnajdę.
Nie jest w stanie znieść jego obecności. Jego ledwo wykrztuszone przez gardło słowa sprawiają, że namacalnie czuje jak łamie się wpół. Mogłaby przysiąc, że jedna połowa jej ciała roztrzaskuje się o kafelki podłogi w przedpokoju, a druga jakimś cudem jeszcze utrzymuje pion.
Coś mokrego płynie po nieroztrzaskanej części jej ciała.
To łzy. Płyną same.. Bezgłośnie. Nienawidzi ich tak bardzo jak sytuacji, w której się znalazła. Resztkami sił powstrzymuje szloch. Ale łez nie jest w stanie zatrzymać.
Zatrzymuje zdecydowanym gestem jego dłonie, które wyciągnęły się w jej kierunku. Nie chce jego dotyku. Nie zniesie go. Rozpadnie się jeszcze bardziej.
- Przepraszam.
Kiedy brakuje powietrza bierze go tak dużo, ze zachłystuje się nim. Wszystko jest takie ciężkie. Nogi nie są w stanie tego unieść. Serce zaczyna bić koszmarnie oszalałym rytmem. Osuwa się. Pod jego nogi. Nienawidzi siebie za ten gest, w którym pokazuje swoją bezradność i ranę. Prawie dwa lata minęło od nieszczęsnej chwili z walizką, a ona wciąż jest w tym samym miejscu.
- Nie mogłem cię znaleźć.
Słyszy jego głos. Gdzieś z okolic jej poziomu. Usiadł obok niej.
Co ma mu jeszcze powiedzieć? Sukinsynu? Wynoś się? Nie chcę cię widzieć?
- Burzysz mój spokój.
Wykrztusza spomiędzy spazmu, w który przemienił się szloch. Nadal wzbrania się przed jego dotykiem. Przed nim.
- Przyjechałem odpowiedzieć na twoje pytania.
Pewnie, że je ma. Miliony. Ale nie wie czy chce usłyszeć odpowiedzi. Pokrętne, cyniczne, metaforowe.
- Nie wierzę twoim odpowiedziom.
Naprawdę nie wierzy. Boli ją jego obecność, słowa, nawet barwa głosu. Stres jest tak silny, że czuje tysiące igieł wkłuwanych w ciało, a potem nagle zrywa się, biegnie do łazienki i wymiotuje.
Dopiero potem, kiedy już nie ma sił na nic i leży na chłodnych kafelkach łazienki, pozwala się przytulić. Pozwala się zaprowadzić do sypialni. Dopiero wtedy jej płacz się uspokaja i płynie spokojną rzeką. Jego dotyk i głos uspokajają emocje. Pozwala opowiedzieć sobie o wszystkim: o motywach, intencjach, strachu, tęsknocie i bólu.
Kiedy za oknem pojawiły się pierwsze światła nocy, prowokuje go. Kocha się z nim. Jest jak wulkan, który wybucha nagle. Pozwala mu na wszystko i sama oddaje mu wszystko. Chce potem wyrzucić go za drzwi, żeby bolało go tak jak ją. Chce się zemścić i zabić go. Tak jak on ją kiedyś.


Zachłanność z jaką zaczęła mu oddawać pocałunek rozbudza ją do końca. Jest gotowa. Chce. Pragnie poczuć go całego. Napiera silniej na jego ciało. Czuje jego pragnienie i pożądanie. Poddają się sobie nawzajem. Jej emocje biorą górę. Napiera silniej. Ale on spowalnia ruchy i wycisza ją.
- Powoli. Jak najdłużej. Dobrze?
Odpowiada na jego prośbę. Staje się bardziej zmysłowa. W niewidzialny sposób odbierają każdą jego cząstkę. Nagle rodzi się w niej spokój. Jego zapach, obecność, dotyk, słowa, gesty sprawiły, że nagle po raz pierwszy od wielu lat czuje się szczęśliwa, wolna i spełniona. Już nie chce go wyrzucać za drzwi. Nie chce nakręcać błędnego koła niepotrzebnego cierpienia. Chce żeby żył dla niej. Tak jak ona chce żyć dla niego. Odkryła to w momencie, kiedy wpatrywała się w jego zasypiającą twarz. Teraz dostała swoją odpowiedź. Potwierdzenie.
Czuje jego oddech na skórze i słyszy westchnienia, które odbijają się w niej echem.
Potem słyszy swoje imię i czuje jak nieruchomieje w jej ramionach. Sama także odpływa w przestrzeń. Łapie go kurczowo i przytula się. Nie chce żeby odszedł, odjechał. Nie chce go wypuścić z ramion. Chowa się w nim.
Odpowiada jej. Pozwala się schować w ramionach. Znów bariera milimetrów nie istnieje.
Nigdzie nie idę. Nie chcę. Chcę być z tobą. Blisko ciebie. Na wyciągnięcie ręki. Już tęsknię.
Odczytuje go z łatwością. Patrzy w jego twarz i ze wzruszenia nie może wypowiedzieć ani jednego słowa.
- Ja też ciebie kocham – pozwala wypowiedzieć swoim oczom.
--------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 12:42, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:03, 22 Paź 2009    Temat postu:

Przy takich fikach nie można przestać wieżyc w Hamerona.
Jak ja to uwielbiam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Czw 12:21, 22 Paź 2009    Temat postu:

Bardzo piękne, poetyckie, mocne emocjonalnie i podniecające. Super!!!

Doceniam też kompozycję.

Cieszę, że jest druga część - z perspektywy Cam. Nie lubię, kiedy Cam jest tylko uzupełnieniem skomplikowanej postaci House'a - Cam jest autonomiczna i również skomplikowana. No i wierzę w równowagę w związkach, przynajmniej tych udanych :-)))

Napiszesz jakiegoś smuta jeszcze? *prosi*
Powrót do góry
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:32, 22 Paź 2009    Temat postu:

ninka_m napisał:

Napiszesz jakiegoś smuta jeszcze? *prosi*


Ninka? Smuta?
Na pewno ci o smuta chodzi?
Ojej!
To zajrzyj do "Twierdzy". Tam piszę o wielu smutach. Co prawda jeszcze nie skończone, ale koniec czai sie już za rogiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Czw 13:47, 22 Paź 2009    Temat postu:

[quote="kropka"]
ninka_m napisał:


Na pewno ci o smuta chodzi?


mam na myśli erotyk-fik. Twierdzy nie czytałam - przeczytam. Dodam, że lubię też Twoją sagę rodzinną. :-)

No dobra, oczywiście, że najbardziej lubię psychologizujące fabuły. Tego ostatnio tak brak w serialu. Postaci są tak beznadziejnie umotywowane, że tylko charyzma aktorska HL broni samego House. No i nasza - widzów - wyobraźnia.

Masz może ochotę na zbiorowy fik?
Powrót do góry
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:06, 22 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
mam na myśli erotyk-fik.


OMG!
Takiej ery z prawdziwego zdarzenia - to nie umiem napisać, bo zdecydowanie wolę nie dopowiadać i rozgrywać wszystko w przestrzeni uczuć niż fizyczności. Tak jak właśnie w KLUCZACH
Jakby co, to właśnie mój "KISS" zawiera w sobie takie elementy no i... coś tam jest w "Historiach większych i miniaturkach"

Cytat:
Masz może ochotę na zbiorowy fik?


Mogę mieć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:34, 22 Paź 2009    Temat postu:

Jak dobrze że wciągnęły cię klucze! Nawet w szary dzień Hameron wszystko rozjaśnia:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:38, 22 Paź 2009    Temat postu:

Jednak do Hamerona się najlepsze fiki tworzy Taka para, między którą tyle się może dziać, a tyle jest jeszcze nieodkryte i z pozoru tego nie widać
A tak w ogóle, to było świetne. Czysty erotyk. Masz Moc, dziewczyno, ja bym się za takie coś w życiu nie zabrała. Trzeba mieć talent aby pisać w taki sposób i nie stworzyć przy tym czegoś mdłego.

Aha, no i dzień dobry


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:13, 22 Paź 2009    Temat postu:

Och tak. Piękny jest.
Jak ja uwielbiam twoje fiki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:35, 22 Paź 2009    Temat postu:

Brak słów. No Cudo nad cudami! I pytam po raz kolejny. Gdzie Ci reżyserzy mają oczy? Nie widzą, że ten związek byłby najcudowniejszy? Ty naprawde powinnaś tam iść i im pokazać swoje fiki. Oczywiście w wersji angielskiej ;p .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:44, 22 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Jednak do Hamerona się najlepsze fiki tworzy Taka para, między którą tyle się może dziać, a tyle jest jeszcze nieodkryte i z pozoru tego nie widać


Witaj Lady
No i właśnie to jest to co widzę pomiędzy nimi. CO sprawia, że mogę o nich aż tak pisać.
Dzięki za dobre słowa. Długo się zbierałam w sobie, żeby coś takiego napisać, bo... przyznam szczerze - łatwe to nie było.
Zwłaszcza, że dużo ryzykowałam pokazując i jego i ją.
Zaglądaj częściej
Zapraszam.

Cytat:
Gdzie Ci reżyserzy mają oczy? Nie widzą, że ten związek byłby najcudowniejszy? Ty naprawde powinnaś tam iść i im pokazać swoje fiki. Oczywiście w wersji angielskiej ;p .


Szukam tłumacza


Dziękuję wam wszystkim za dobre słowa, które padły pod kątem mojego pisania.
Dla takich czytaczy jak wy - warto pracować po nocach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:57, 23 Paź 2009    Temat postu:

Wreszcie przeczytałam i
Piękny, delikatny i jakże uczuciowy erotyk, pokazujący sytuację z perspektywy ich obojga. Motywy, podjęte decyzje, żal...
Cameron zawsze była i jest zagadką a to sprawia, że House jest nią tak bardzo zainteresowany.
Ja tam bym chciała jeszcze trochę kluczy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:24, 30 Gru 2009    Temat postu:

KLUCZE chodzą za mną i nie dają mi spać
W ten oto sposób zrodziła się kolejna część. Mam nadzieję, że ta historia wciągnie was tak samo jak wciągnęła mnie. Wiem, że w tej historii House już nie jest House, ale czy w filmie to jest ten sam House, za którym tęsknimy?

Pozwalam sobie zatem układać w głowie alternatywę mając nadzieję, że przyjmiecie ją z otwartymi rękami

Cytat:
Ja tam bym chciała jeszcze trochę kluczy...


Spełniam prośbę nefrytowej dedykując to wszystkim tęskniącym za starym Housem i Cameron.
Czy muszę dodawać, że to jeszcze nie koniec tej historii?


Zweryfikowane przeze mnie

KLUCZE III

Poddaje się pieszczocie jego palców, które wędrują w okolicach jej szyi i ramion. Zaraz za nimi wędrują jego usta. Chce ją zapamiętać. Obfotografować ustami te części jej, które nie potrafią nie reagować na niego. Chce ją zapamiętać tak cudownie bliską, chce się jej nauczyć, chce sprawić, że pomimo dzielącej ich odległości, będzie tuż obok - w myśli, wspomnieniu, zapachu i dotyku.
Korzysta z ostatnich, intymnych chwil, jakie serwuje im ta noc. Jutro wraca do Stanów. Do miasta, które jeszcze nie tak dawno uważał za swoje, a które tak naprawdę stało się jego osobistą pułapką. Sam ją sobie stworzył i w nią wpadł. Zrozumiał to tutaj, na obcej ziemi, z dala od wszystkich, o których myślał, że są mu bliscy i stanowią pewnego rodzaju gwarancję stabilności.
Słyszy jej głębokie westchnienie, gdy zaczyna wędrować wzdłuż kręgosłupa. Mruczy jej w ucho jakieś słowa, które nie posiadały do tej pory odpowiedników w jego świecie.
Słyszy jak śmieje się schowana w poduszkę i próbuje odpowiadać na ten zupełnie nowy zestaw słów takich jak czułość, zaufanie, troskliwość, empatia i… miłość.


Doznawał sprzecznych uczuć. Londyn wpływał bardzo dobrze zarówno na niego, jak i na nich oboje. Sam nie wiedział, że z dala od miejsca, które do tej pory stanowiło jego bastion i podnosiło w górę poziom poczucia bezpieczeństwa, może czuć się tak dobrze. Nabrał jakiegoś dystansu. Było to zupełnie nowe doznanie. Jakby to wszystko, co stało się do tej pory oddzieliła od niego jakaś bariera. Przestał czuć się na cenzurowanym, przestał zwracać uwagę na jakieś zaszłości, przestał czuć się obserwowany i kontrolowany. Londyn zwrócił mu ogromną część jego osobistej wolności związanej z miejscem. Nie musiał udawać, nie musiał bronić terytorium – nie miał przed kim.


Odwraca się mimo jego protestów, że nie doszedł jeszcze do części lędźwiowej jej kręgosłupa i posyła mu to spojrzenie, które go wciąż wprowadza w lekkie zakłopotanie.
Lubi jak staje się właśnie taki: miękki, cudownie zmieszany, umykający przed nią wzrokiem, najprawdziwszy na świecie. Wykorzystuje te chwile i uczy go przyjmowania prostych słów: potrzebuję cię, uwierz, przyjmij, nic nie chcę w zamian, cieszę się, że mnie odnalazłeś… i najprostszych gestów.
Przesuwa palcami w okolicach jego powiek. Nie zdołała jeszcze nacieszyć się faktem, że może bezkarnie dotykać i poznawać jego twarz i kosztować ust, które do niedawna potrafiły tylko ją ranić. Teraz dziwnie łagodne wypowiadają przede wszystkim słowo przepraszam i próbują zdobyć każdy zakątek jej ciała.

Wiedziała, że to się kiedyś stanie, że będzie musiał tam wrócić, do swojego domu i pracy. Niecałe trzy tygodnie w Londynie dobiegły końca. To jest dla niej trudne. Nie wiedziała, że tak ją będzie bolała sama myśl o tym, że on wsiądzie w samolot i wróci na stare śmieci, gdzie być może dopadną go wszystkie jego koszmary i wątpliwości, które zawsze z nią wygrywały. Dopiero niedawno oboje odnaleźli się po ogromnej zawierusze emocjonalnej. Dopiero zdołali poznać jakieś cząstki siebie, pokazać sobie nawzajem prawdziwe twarze, z dala od wszystkiego, co niszczyło ich oboje. Chciał ją zabrać ze sobą. "Ochronię cię" mówił, ale ona jeszcze nie była gotowa na powrót i w głębi duszy nie chciała tam wracać. Nie chciała znów oglądać jego maskującej się przed wszystkimi twarzy. Wolała go takiego jak jest teraz. Z czystym kontem nowych relacji, w mieście, które im obojgu dawało ogromne możliwości, a ocean stanowił namacalną barierę oddzielającą ich osobiste koszmary.

Jej lęk jest wyczuwalny przez skórę. Widzi to w jej oczach i wie, że po tym wszystkim, co jej zgotował ma prawo się bać. Próbuje jak umie uspokoić jej emocje. Zachłannie trzyma w ramionach, wypowiada jakieś banalne słowa o tym, że jest jego najlepszym środkiem łagodzącym ból. Otwiera przed nią znak swojego bólu i pozwala go dotykać. Jej dłonie subtelnie pokonują każdy milimetr pokiereszowanego mięśnia. Opowiada jej jak bardzo czuł się zdradzony… i jak bardzo czuł się niezrozumiały… i jak bardzo wszystkich wokół interesowały tabletki niż ból, którego doświadczał…
Tym razem ona szepcze proste przepraszam, bo wie, że były sytuacje, w których go zawiodła. Zamyka jej usta pocałunkiem, bo on też wie, że wielokrotnie ją zawodził i wykorzystał. Nieważne.
Ma takie cudowne włosy, w które po prostu wplata dłonie, kiedy sięga do jej twarzy. Kocha się nimi bawić. Przypomina sobie jak zobaczył ją po raz pierwszy po kilkumiesięcznej przerwie. Wróciła stara/nowa Cameron w kaskadzie jasnych włosów. Co mógł powiedzieć? Wyglądasz jak dziwka. Podoba mi się. Wtedy tylko tak umiał wyrazić zachwyt i zamaskowaną radość, że znów jest obok, jak za starych dobrych lat, kiedy wspólnie toczyli gry na rozmaitych poziomach. Teraz może jej tylko mówić piękna, cudowna… Co prawda jeszcze nie jest łatwo wydobyć z siebie te słowa, ale zupełnie niedawno pokonał pierwszą barierę mówiąc jej …taka dobra… Myśli o jeszcze jednym słowie, ale boi się go wypowiadać. Odpędza uporczywą myśl, która wciska się paskudnie pomiędzy zwoje mózgowe …moja…?


Wzięła wolne, żeby nie stracić ani jednej chwili spędzonej z dala od niego. Wykorzystywała je zachłannie bojąc się, że pewnego dnia po prostu wróci do siebie i nie będzie chciał jej więcej widzieć. Pokazała mu miasto, które ją przyjęło i dało dom. Wywiozła na jeden weekend do Szkocji, a na drugi do Irlandii. Pozwoliła prowadzić samochód z kierownicą po drugiej stronie, a w Irlandii pożyczyła od znajomych motor i pojechali na dwa dni w nieznane.
Zauroczył się krajobrazem i starociami mijanymi po drodze. I… coraz bardziej nią… nową nią… Kiedy chciał wydłużyć urlop o kolejny tydzień… dostał odpowiedź, że jeśli chce jeszcze do czegokolwiek wracać niech zbiera tyłek, bo limit urlopowy i cierpliwości szefa ma już wyczerpany. Dostał jeszcze trzy dni…



Leży tuż obok i nie może napatrzeć się jej zasypiającej twarzy. Nie jest w stanie wyrazić niczym tego, co czuje. Delikatnie dotyka jej policzka, pochyla się i całuje w usta.
Otwiera zasypiające oczy i patrzy wzrokiem z pogranicza jawy i snu. Uspokaja ją jednym gestem. Jego kciuk ląduje gdzieś w okolicach jej skroni i rozpoczyna usypianie.
Uśmiecha się i poddaje pieszczocie jego kciuka. Dziwne… zasypiając myśli o tym, że wciąż czuje go gdzieś obok siebie. Jakby cały czas trzymał ją w ramionach nawet, jeśli go przy niej nie było. To irracjonalne odczucie chodzi za nią cały czas. Nie ma dosyć jego obecności. Stara się być blisko, jakby wyczuwając, że po cudownym początku może nastąpić bolesny koniec. Wie, że on próbuje łagodzić jej lęk i coraz częściej zamyśla się odpływając na dłuższe chwile, które rodzą między nimi dystans. Potem znów wraca. Jest wtedy czulszy i bliższy, ale nie potrafi odpędzić widma jej smutniejącej z dnia na dzień twarzy.


Kiedy w końcu powiedział, że musi wracać, zamarła. Czuł jak spinają się jej mięśnie. Wiedział, że się boi. Odwróciła się nie potrafiąc ukryć smutku. Otoczył ją ramieniem. Nie chciała podać mu dłoni, która nagle zacisnęła w pięść. Długo nie pozwoliła mu jej otworzyć i spleść z jego dłonią. Ponad godzinę leżeli w ciszy wsłuchując się w szelesty nocy. Bała się wypowiadać jakiekolwiek słowa, które wymuszałyby na nim jakiekolwiek decyzje czy deklaracje, próbuje cieszyć się tym, co ma. Najzwyczajniejszą w świecie bliskością, co do której straciła nadzieję, że jest możliwa do osiągnięcia.

Nie pomaga usypianie. Odwraca się do niego i zaczyna swoją grę, której on nie jest w stanie odmówić. Włącza się w nią i dokłada nowe propozycje. Przebiega palcami wzdłuż linii jej brzucha. Odcyfrowuje w jego gestach zestaw nut. Irlandia? Pyta cichutko wspominając jak przekupił muzyków w jakimś barze, który mijali po drodze, żeby pozwolili mu zagrać specjalnie dla niej.
Przytakuje.
Powraca do wygrywania na jej ciele irlandzkiej melodii wymyślonej w motocyklowym powiewie wiatru ogarniającym ich sylwetki. W jego dotyku rodzi się coraz większe napięcie pomiędzy nimi. Uśmiecha się, gdy jej westchnienia przybierają na sile. Zatrzymują się w punkcie, w którym ona przejmuje inicjatywę. Prawie przestaje oddychać, gdy jej dłonie i usta wędrują wzdłuż klatki piersiowej. Zatrzymuje ją na granicy osobistej wytrzymałości i sięga do jej ust. Potem patrzy jej głęboko w oczy i odgarnia kosmyki włosów, które przysłaniają załamania jej cudownych łuków brwiowych. One dodają wyrazistości i niesamowicie podkreślają jej trójkolorową głębię oczu, które pociemniały od nadmiaru doznań. Widzi jak delikatnie rozchyla usta zapraszając go do siebie. Nie potrafi policzyć ile razy tej nocy splatał swoją dłoń z jej. Wraz z tym gestem pochyla się i całuje ją. Przyjmuje go z radością i pogłębia pocałunek. Kiedy znów podnosi twarz żeby zaczerpnąć tchu słyszy swoje imię wypowiedziane w zapraszający sposób. Znów patrzy jej głęboko w oczy i wypełnia sobą. Ich westchnienia splatają się ze sobą w cudownej miarowości ciał. Wszystko pasuje idealnie: jej ciało, imię, włosy, które opadają na jego klatkę piersiową… Nawet to jak mieści się w jego ramionach. Jakby od zawsze była do nich przypisana. Jej kobiecość jest taka krucha i jednocześnie wyrazista. Jej ciało tak subtelne, a jednocześnie pełne ognia, jej oczy dodają blasku jej twarzy i wywołują masę dreszczy… Bliskość, której doświadcza z nią jest tak ogromna, że wypowiedzenie jej imienia obok słowa …moja… wydaje się teraz takie naturalne i odpowiednie…
Patrzy na niego tymi ogromnymi oczyma, w których rysuje się cudowne zdziwienie i rosnąca radość. Zatapia się w jej spojrzeniu i po raz kolejny w ciągu tych chwil spędzonych z nią przywraca z zagubienia samego siebie.

Stoi tuż przy drzwiach. Pożegnania kojarzyły się im obojgu źle. Stoi obok niego zakłopotana. Zawsze to ona odchodziła od niego i zawsze to ona wypowiadała powody odejścia. Tym razem on powinien coś powiedzieć, ale stoi obok niej tak samo zakłopotany jak ona. Wie, że powinien coś zrobić, dać jej jakiś sygnał… Rozmawiali o tylu sprawach… a o tej jednej nie. Ona dokonuje wysiłku i łamiącym się głosem, patrząc w podłogę, wypowiada proste "nie chcę, żebyś odjeżdżał…"
Patrzy na nią i wie, że jeszcze dobrze nie zamknie za sobą drzwi, a będzie za nią tęsknił… Wie, że musi tam wrócić. Musi ostatecznie dokonać rozrachunku z samym sobą.
Patrzy na jej szklane oczy, które jakimś cudem uniknęły potoku łez. Wie, że próbuje być silna przed nim, ale jak zamknie za sobą drzwi – najzwyczajniej w świecie rozpłacze się. Podchodzi bliżej niego i przytula się. Ogarnia ją ramieniem. Czuje cały jej strach i już wie, że ona bardzo pragnie jego obecności przy sobie. Dziwi się, ze jeszcze nie powiedziała mu magicznego słowa „kocham”.
Podnosi głowę i po prostu całuje go w policzek. "Spóźnisz się" – wypowiada nie patrząc mu w oczy, a on zaczyna rozumieć, że ona nie chce go za wszelką cenę i na siłę zatrzymać, że pozwala mu podjąć wolną decyzję bez względu na jej uczucia, że właśnie dlatego - przez wzgląd na niego - nie padło „magiczne” słowo.
Przytakuje i zarzuca plecak na ramię.
Kiedy zamyka za sobą drzwi jego diagnoza dotycząca tęsknoty sprawdza się co do joty.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 7:17, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:53, 30 Gru 2009    Temat postu:

I jest. Chlip, chlip, chlip.

Ciągle boli. Wspomnienie, tęsknota za. Za czym? Za tą namacalną czułością i intymnością jaka jest w twoim tekście, a jaką ja widziałam w spojrzeniach dawnych Cam i House'a. Spojrzeniach zapowiadających, że tak m u s i a ł y b y wyglądać ich wspólne chwile. Pełne czułości i intymności.

Boli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez eigle dnia Czw 0:11, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:03, 31 Gru 2009    Temat postu:

Bardzo, bardzo piękne. I przeraźliwie smutne.
Chociaż mam nadzieję, że poradzą sobie jakoś i będą razem. Pomimo wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Czw 13:04, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:18, 31 Gru 2009    Temat postu:

Na pewno sobie poradzą... Oboje wiedzą o sobie więcej niż przy katastroficznym początku serialu, i nie znają się na tyle, by chcieć poznawać się dłużej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:57, 02 Sty 2010    Temat postu:

Zacznę może tak. Po odejściu Cam, namnożyło nam się fików, które mówiły o jej powrocie i tym ,,co by było gdyby". Jednak zdecydowanie mogę powiedziec że KLUCZE sa z nich wszystkich najlepsze.
Już nieraz pisałam ci, ze przy twoich tworach czuję sie taka malutka. Kropkowy styl już wszedł na stałe do mojego słownika Moge miec tylko nadzieję, ze kiedyś będę choć w połowie tak dobra jak ty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin