Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kolory życia [Z+epilog]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:10, 29 Wrz 2008    Temat postu:

ach te gwiazdy... czekam z niecierpliwością na kolejny kolorek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:49, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Świetny fik, bardzo mi sie spodobał
Pisz dalej pisz czekam......


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:50, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Przepraszam, nie dałam rady wczoraj. Życie naprzynosiło mi nieoczekiwanych niespodzianek i wrzucam dopier dziś.
Prosze o przebaczenie i obiecuje poprawę

4/12: SREBRO


- Jesteś źle ubrany – powiedziała lustrując jego motorowa kurtkę – potrzebujesz czegoś cieplejszego.
Bezceremonialnie otworzyła jego szafę i wprawnym ruchem zaczęła przeczesywać wieszaki w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego do spędzenia przynajmniej połowy wrześniowej nocy pod gwiazdami. Patrzył na jej poczynania z rosnącym rozbawieniem.
- Zamierzasz przeszukać mi całą szafę?
- Gdybyś mi pomógł byłoby szybciej
- Hej królowo nocy ze szpitalnego gwiazdozbioru... tutaj –
wskazał laską na stojąca nieopodal skrzynię – założę się, że tam znajdziesz coś ciekawego.
Puściła mu rozbawione spojrzenie.
- Czarnoksiężnik i skrzynia. Brakuje jeszcze szklanej kuli i czarnego kota
- Nie mylisz mnie ze złą wiedźmą? –
zapytał zaczepnie
- Jeszcze chwila i ja stanę się złą wiedźmą jeśli nie wyciągniesz czegoś z tej skrzyni, w której ja nie powinnam grzebać, bo tylko ty wiesz co tutaj schowałeś. Znalazłam. Nie będziesz marzł – rzuciła w niego ciepłym polarem znalezionym w skrzyni.
- Myślałam, że chowasz tu swoje mikstury, egipskie papierzyska pokryte hieroglifami albo cyrografy, a tu proszę, pozory mylą. Jest jakaś metoda w twoim bałaganie – wyprostowała się nagle. W ręku trzymała jego śmieszną czapkę, którą dostał od Wilsona na gwiazdkę. Wystawały z niej rękawiczki. – Weźmiemy jeszcze to – machnęła jakąś bluzą, której nie miał na sobie od dwóch lat i zatrzasnęła wieko skrzyni. Popatrzyła na niego i zawahała się. Znowu miał ten swój wyraz twarzy, który rozszerzał dystans między nimi..

Sam nie wiedział dlaczego zgodził się na tę szaloną wyprawę. Kiedy patrzył na nią jak szpera w jego dawno nie otwieranej skrzyni przyszło mu do głowy, że może jej po prostu powiedzieć, że się rozmyślił i że nie chce nigdzie jechać. Już zaczął wyszukiwać w głowie jakiegokolwiek pomysłu czy powodu, żeby omówić, choć zdecydowanie łatwiejsze wydawało się po prostu wypchnąć ja na korytarz, bezceremonialnie zamknąć jej drzwi przed nosem i pozostać w domu.

– Nie chcesz nigdzie iść prawda? – usłyszał nagle jej pytanie. Stała przed nim z jego śmieszną czapką w rękach. Ciche westchnienie wysupłało się z jego gardła. To była ta chwila: powiedzieć jej żeby zmiatała i że nie ma ochoty na żadne gwiazdy. Nie musi rozumieć. On nie musi się tłumaczyć.
- Idziemy. Szkoda nocy – powiedział nagle wbrew sobie – mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Nie wiem –
przyznała – ale chcę zrobić coś czego jeszcze do niedawna nigdy bym nie zrobiła.
- Mówisz o oglądaniu ze mną gwiazd? –
zapytał
- Nie – odpowiedziała – mówię o rozprawianiu się ze swoim życiem.

Patrzył jak droga umyka im za szybą samochodu. Mieszkał tu tyle lat, a zdążył zapomnieć, że miasto może być takie piękne. Już zapomniał co to znaczy szalonym pomysłem zarwać noc, bo akurat do głowy wpadł mu pomysł uczynienia czegoś fajnego. Nagle przypomniał sobie jak kilka lat temu Stacey zamiast odwieźć go do domu po wykańczającej nerwy pracy zabrała go w nieznane. Odkrył wtedy smak budzącej się wiosny, kiedy czekali na wschód słońca opatuleni jednym śpiworem z termosem kawy. Prawie poczuł unoszący się zapach kanapek, które wtedy przygotowała. Serce skuliło mu się do mikroskopijnych rozmiarów. Oparł rękę o szybę samochodu i popatrzył na Cameron. Już nie potrafił jej odgadnąć tak jak kiedyś. Ta książka, w której czytał kiedyś jak na dłoni. Teraz bywała nieodgadniona. Czyżby się starzał i zmysły stawały się przytępione? Traciły swój blask? Nagle samochód stanął.
- Koniec podróży. Wysiadka – zakomenderowała, wysupłała się z pasów i ruszyła w stronę bagażnika.
Przekładając nogę spróbował wyjść z małego samochodu Cameron. Udo boleśnie dało znać o sobie. Przytrzymał się drzwi żeby nie upaść i na chwilę przymknął oczy. Cholera... trzeba było zostać w domu.. Odszukał tabletki schowane w kieszeni. Jego zawór bezpieczeństwa przed bólem, jego deska ratunkowa przed samym sobą.

Zanim wygramolił się z samochodu zdążyła wytaszczyć z bagażnika kilka rzeczy. Mały koc. Jakiś koszyk. Dwa rozkładane siedzenia. Podszedł do niej i zaniemówił. Stał na wzgórzu. Nigdy tu nie był. Za nim rozlewała się panorama miasta, a przed nim .... morze gwiazd. Można było w nich utonąć. Miał ochotę wpaść pomiędzy nie jak do basenu pełnego wody i przepłynąć całe długości. Dlaczego nigdy wcześniej nie patrzył w niebo? W niebo? Co za bzdura...
- Proszę – usłyszał. Przed nim stała Cameron. W wyciągniętej ręce trzymała kubek z kawą. Nad kubkiem unosił się kłębuszek pary. Pachniała cudownie. Z rozkoszą wciągnął jej zapach w nozdrza. Wyciągnął ręce i przygarnął kubek. Delikatnie grzał mu ręce.
- Leki trzeba popijać – zaskoczyła go. Musiała widzieć jak pośpiesznie łyka tabletki.
- Boli... Dziękuję – odpowiedział i pociągnął solidny łyk. Zawsze umiała parzyć dobra kawę. Przyglądał się jak w świetle samochodowych świateł ustawia pochodnie i je zapala. Delikatne światło rozświetliło mrok nocy. Wyłączyła światła i zabrała się do skręcania teleskopu. Przyglądał się jej z zaciekawieniem jak sprawnie dopasowuje odpowiednie części. Nigdy jej takiej nie widział. Wydawało mu się, że przez ten krótki czas zaczął odkrywać ją na nowo. Nie wiedział, że ma taka pasję. Prawie wcale jej nie znam... Prawie nic o niej nie wiem... pomyślał. Wypił kolejny łyk i spojrzał znów w stronę nieba. Czyste migoczące srebro wirowało mu nad głową. Wciągnął olbrzymi haust powietrza i zamknął oczy...

- Będzie trochę niewygodnie, ale tylko trochę. Chodź – zawołała - zapoznam cię z teleskopem.
Dopił kawę i pokuśtykał w jej stronę. Usadowił się na krześle, które przed chwila zdązyła rozstawić. Położyła mu na kolanach atlas.
- Będziemy szukać tego – wskazała na jedną z map – To Jowisz. Wisi tuż nad czerwonawym, silnie migoczącym Antaresem z konstelacji Skorpiona. Patrz – pokazywała palcem dziwne miejsca na mapie – blisko zenitu znajduje się gwiazdozbiór Pegaza z Andromedą. Tam wysoko jest Trójkąt Letni złożony z trzech niebieskawych gwiazd. Najjaśniejsza z nich – Vega świeci w prawym górnym wierzchołku.

Popatrzył na mapę i przyłożył oko do małego oczka teleskopu. Rozświetlone srebrem niebo zdawało się wisieć na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło sięgnąć. Po raz drugi zaniemówił tego wieczoru. Mało rzeczy sprawiało, że stawał wobec nich bezradny jak dziecko.

- Hm... – oderwał oko od okulara i spojrzał na nią bezradnie - Nie wiem czego szukać.
Roześmiała się.
- Dużo tego na niebie prawda? Zatem od początku - obróciła teleskop i zajrzała w maleńki wizjer. Jeszcze raz ustawiła ostrość. Chwilę popatrzyła w niebo i oddała mu urządzenie.
- Poszukaj najjaśniejszej gwiazdy...
Ponownie przyłożył swoje oko do teleskopu. Poszło łatwiej. Udało mu się odszukać i za pomocą Cameron ponazywać poszczególne gwiazdy. Potem szukali gwiazdozbiorów i konstelacji. Kiedy udało im się umiejscowić Trójkąt Letni zaproponowała przerwę. Usiedli na kocu. Zanurkował z głowa w jej koszyku.

- Ten układ jeszcze przypomina lato. Ale już niedługo.... Hej! – zareagowała gdy zobaczyła jak jego ręce dokonują spustoszenia w koszyku.
- Spokojnie. Wystarczy dla wszystkich – powiedziała wyciągając z magicznego koszyka jakieś smakołyki. Popatrzyła nagle na niego – pobiliśmy nasz rekord.
- Jaki rekord? –
zapytał odbierając z jej rąk małe zawiniątko. Było ciepłe i pachniało czymś nieokreślonym. Nalewała kolejny kubek kawy z termosu. Postawiła przed nim i spojrzała mu w oczy.
- Jesteśmy obok siebie już od dwóch godzin, a ty ani razu nie nazwałeś mnie dziwacznie, nie próbowałeś obrazić, rzucać epitetami, wyśmiewać, sarkastycznie komentować i Bóg wie co jeszcze.
Odwijał ciepłe zawiniątko smakując zmysłami to wszystko co się tam znajdowało. Ona smakowała swoją kawę.
- W taką noc smakuje wszystko, nawet twoje jedzenie – odparł po chwili ciszy przerywanej jedynie jego mruczeniem nad jedzeniem. Co to ma być? Zastanawiała się obserwując go bacznie. Dezaprobata czy aprobata. Poprosił o kawę. Zanim mu ją podała zdążył wcisnąć na głowę śmieszną czapkę od Wilsona.
- Zauważyłem że twój teleskop ma wygrawerowane imię - patrzył na nią. Wyciągnęła rękę i podała mu kawę. Uśmiechnęła się. Ignorował pytanie – to znaczy że trafiła w jakiś maleńki, czuły punkt.
Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Sięgnęła po kanapkę. Warto ryzykować i rzucać na szalę jego sarkazmu najcenniejsze wspomnienia? Pociągnęła wielki łyk kawy, żeby zapobiec zakrztuszeniu się kęsem kanapki, która nagle utkwiła jej w gardle.
- To mój pierścionek zaręczynowy – odpowiedziała – prosiłam, żeby wygrawerował na nim swoje imię.
Spojrzał na nią. W świetle pochodni jej oczy błyszczały. Bał się, że za chwile się rozbeczy i będzie musiał coś zrobić. Nie rozbeczała się.
- Michael studiował astronomię. Znał każda gwiazdę. Uczył mnie rozpoznawania każdej z imienia. Uczył mnie egzystowania w nocy. Dopiero kilka dni temu dotarło do mnie że chodziło mu o to żebym zrozumiała, że w życiu pojawią się noce, w których będzie się wydawało, że nic nie widać, że nie ma dla ciebie żadnej nadziei, że obojętnie jakiego dokonasz wyboru - przegrasz. Tymczasem niebo jest pełne życia, pełne światła. Nawet najczarniejsza noc potrafi odbić blask gwiazd. –Jej łagodny głos uspokoił go. Płaczu nie będzie. Zauważyła, że przygląda się jej badawczo. Spojrzała mu w oczy - Przedwczoraj wyciągnęłam ją po raz pierwszy od chwili kiedy Michael zmarł - jej serce skurczyło się nagle do rozmiaru jednodolarówki. Wracała do wspomnień tak bolesnych, że czuła jak życie uchodzi z niej samej. Przytuliła policzek do ciepłego kubka.
- To ten twój sposób na rozprawienie się z twoim życiem? – zapytał i zaraz potem chciał uciec na drugi koniec miasta, do swego bezpiecznego domu klnąc swoją dociekliwą naturę. Wiedział, że wkracza w nieznane i... przestraszył się tego. Ta rozmowa nie mogła skończyć się dobrze. Zamarł gdy usłyszał jej następne słowa. Prawie rozstąpiła się pod nim ziemia. Aby ukryć zmieszanie podstawił jej pusty kubek w niemej prośbie o jeszcze jedna porcję kawy.
- Być może pierwszy krok. Byc może to jakiś sposób na uporanie sie i zmierzenie z tym z czym mimo upływu czasu nie udało mi się zmierzyć – odpowiedziała nalewając mu kolejny kubek – jest kilka spraw. Między innymi musze rozprawić się ze sobą i z trzema mężczyznami mojego życia. Na pewno jednego muszę pożegnać, drugiemu dać kosza, a o trzeciego powalczyć - jej szczerość zaskoczyła go. Patrzył jak zakręca termos. Noc, gwiazdy, nie wiadomo jakim cudem ciepłe kanapki i kawa, której zapach unosił się nad nimi i słowa, które zapadły w otchłań niesamowitego nieba. Zaczął rozcierać bolącą nogę. Myśli krążyły jak szalone po jego głowie. Kręcił w palcach znów dziwnie pusty kubek.
- Nie wiedziałem... – to była próba wychylenia się ze swojej pieczary,
- Bo i skąd mogłeś wiedzieć. Nigdy nie rozmawialiśmy.
- Rozmawialiśmy codziennie –
znów podstawił jej pusty kubek
- Nie rozmawialiśmy. Wymienialiśmy zdania, diagnozy i riposty - szepnęła nalewając mu kawę - teraz rozmawiamy. Pewnie do momentu, aż któreś z nas schowa się do swojej pieczarki i przestanie ryzykować.
- Z nas dwojga ty teraz ryzykujesz najbardziej – odpowiedział rozkoszując się ciepłem kubka i tym niesamowitym zapachem. Uśmiechnęła się.
- Ryzyko jest wpisane w życie – odpowiedziała - ty ryzykujesz codziennie stawiając diagnozy, wykonując badania, zlecając leczenie...
- To nie to samo –
przerwał jej
- To samo. Gdy nie ryzykujesz pacjenci umierają. Jeśli nie ryzykujesz w życiu nie dostajesz nic albo jakieś ochłapy. Jeśli ryzykujesz - często dostajesz więcej niż się spodziewasz.
- Albo spadasz na samo dno.
- Bywa i tak. Klęska jest wpisana w ryzyko, ale to nie znaczy, że życie nie przyniesie niespodzianek.
- Michael był twoim ryzykiem?
– zapytał
- Tak – przyznała – olbrzymim.
Zapadło milczenie. Oparł się na rękach podniósł głowę. Morze srebrnych gwiazd sprawiało, że miał ochotę natychmiast się w nich zanurzyć i... zapomnieć. Widział w nich taki spokój i porządek...
- To pozorne... - usłyszał
- Co? - zapytał nie odrywając oczu od nieba.
- Gwiazdy i to niewinnie wyglądające niebo - wpisała się w tok jego myślenia - tam w górze ciągle toczy się życie. Jedne gasną, drugie się zapałają. Ziemia obracając się ukazuje nam inne oblicze nieba. Gdybyśmy wrócili tu jutro wyglądałoby inaczej.
- Ale jest piękne -
przyznał
- Jak każdy człowiek, w którym toczy się ta sama walka. Coś gaśnie, coś się zapala, coś się zmienia... Jak w objawach u pacjenta na które czekasz z niecierpliwością choć mogą być przykre i oznaczać coś złego. Zawsze coś się zmienia.
Spojrzała na niego. Już nie patrzył w niebo. Bezradnie przebierał palcami...
- Jimmi odszedł – powiedział tak cicho, że ledwie odcyfrowała to zdanie. Opuszczone kąciki ust i półprzymknięte oczy oznaczały walkę z gulą, która nagle rozrastała mu się w piersiach i gardle jak wulkan. Ciężko nawet przełknąć ślinę, żeby nie zacharczeć i nie zdradzić rosnącego napięcia w całym ciele. Ledwo dostrzegalny spazm wstrząsnął jego ciałem. Już wiedział dlaczego tak nie chciał tu przyjeżdżać. Był na skraju wyczerpania. Zawsze pomagał mu alkohol i większa dawka tabletek, które służyły mu za parawan. Teraz mógł tylko się skryć w mroku dogasających pochodni i mieć nadzieję, że tylko srebro gwiazd jest świadkiem jego nagłej i nieoczekiwanej słabości, że ona tego nie zauważyła.

Zauważyła. Nie chciała spłoszyć jedynej w swoim rodzaju chwili, w której odsłaniał się. Zresztą.. czy były jakieś słowa pasujące do tej sytuacji? Obserwowała jego bezradną walkę z całym światem nagromadzonych uczuć – i to był najpiękniejszy obrazek jaki widziała od lat! Zdawała sobie sprawę, że dla niego to istna tortura. Czy był gotów na więcej? Znowu ryzyko, które trzeba podjąć. Nie jest gotowy – pomyślała. Nabrała powietrza w płuca.

- Nie widziałeś jeszcze gwiazdozbioru Lutni, Łabędzia i Orła – powiedziała głosem zdradzającym cholerne wzruszenie. Wyciągnęła rękę – gwiazdy czekają.

W innych okolicznościach pewnie uściskałby ją. Spojrzał na nią. Spodziewał się... Właściwie czego się spodziewał? Triumfującej Cameron nad jego słabością? Jakże był jej za to wdzięczny, za te nowe gwiazdy i nowe gwiazdozbiory, dla których nagle wyraził nadmierne zainteresowanie. Szybko dopił kawę. Gula w gardle zdawała się zmniejszać, choć cały wulkan o mało jeszcze nie rozsadzał mu piersi.


- Jimmi jest na wyciągnięcie ręki – powiedziała już pod jego drzwiami, kiedy je otwierał. Obiecała pożyczyć mu teleskop i właśnie wnosiła podłużną tubę do jego domu. Serce trzepotało w niej bardziej niż była w stanie to pokazać. Po raz kolejny ryzykowała tej nocy. To było ryzyko, w którym wiedziała, że mogła wszystko stracić i zyskać niewiele.

Na sekundę zamarło w nim życie. Znów opadły my kąciki ust, ale nie spuścił wzroku. Złapał ją za ramię. Spojrzała w jego przeraźliwie smutne i błagające o jakikolwiek ciąg dalszy oczy.
- Pyta o ciebie. Walczy o ciebie ze sobą. Potrzebuje czasu – postawiła tubę na ziemi. Puścił jej ramie i zakrył usta ręką. Znów ten sam spazm wstrząsnął jego ciałem. Nie bardzo wiedział co z sobą zrobić, ale jego oczy błagały o więcej. Cofnął się i oparł plecami o drzwi. Poczuł przeraźliwy ból w nodze.

Patrzyła jak powoli osuwa się na ziemię. Klęła siebie w duchu, że cokolwiek zaczynała. Powinna zamknąć gębę i po prostu pożegnać się i wyjść. Czy ryzyko było warte świeczki?
Nie ma dobrego albo złego czasu na powiedzenie czegoś więcej. Na zmniejszenie albo zwiększenie bolesnej rany zadanej przez cokolwiek lub kogokolwiek.

Nadal trzymał rękę przy ustach zagryzając na niej ból. Boleśnie walczył ze spazmami ogarniającymi całe ciało. Poczuł ciepłe ręce ogarniające jego głowę i zobaczył nad sobą jej trójkolorowe wzruszone oczy... Miał ochotę schować się w wyprodukowanym przez siebie schronie i nigdy go nie opuścić. Wszystko co miał zdradziło go i oszukało. Niebotyczna łza rosła mu w kąciku prawego oka. Chciał ja wytrzeć, odrzucić, a najlepiej udawac że jej nie ma.

Zauważyła. Wytarła ją kciukiem.

- Alison... nie wiem co robić - teraz on ryzykował szepcząc przez prawie nieruchome wargi.
- Zrób cos czego nigdy byś nie zrobił. Porozmawiaj z nim tak jak nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałeś. To jedyne co przyszło jej do głowy. Jeśli zawodziły znane środki, to może te nieznane czy nigdy nie używane zdadzą egzamin?

Spojrzał jeszcze raz na jej twarz. Poddał się ledwo wyczuwalnej pieszczocie jej rak. Widział jej wzruszenie i spokój. Wypuścił powietrze, które zalegało w jego płucach. Powoli uspokajał oddech. Patrzył na nią przerażony. Wielki Greg House upokorzony!
- Greg - usłyszał swoje imię - ofiarowałeś mi dziś coś najcenniejszego na świecie.
Spojrzał na nią pytająco.
- Swoją słabość - odpowiadała jego oczom - Zrozumiem jeśli nie będziesz mnie chciał widzieć przez jakiś czas, bo teraz czujesz się odkryty i upokorzony. Chcę żebyś wiedział, że tego co sie tu stało nigdy nie wykorzystam przeciw tobie.

--------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Wto 21:17, 30 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:37, 30 Wrz 2008    Temat postu:

oni oboje zaryzykowali przebywając obok siebie. odkryli swe dusze i nie wiedzą co dalej zrobić. pięknie, romantyczny opis miejsc i zjawisk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:47, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Prześliczna część.
Bardzo mi się podoba to, jak przedstawiasz Cam. Silna, mądra kobieta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:31, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Pięknie napisane. Już sie nie mogę doczekać jaki jest następny kolor

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:09, 01 Paź 2008    Temat postu:

zakończenie
całość piękna, aż nie wiem co napisać
czekam z niecierpliwością


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:25, 01 Paź 2008    Temat postu:

o boże to było takie... wzruszające!
ciekawa jestem co teraz zrobi House!
Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Salamandra13
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 27 Wrz 2008
Posty: 5486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z głębi umysłu Derrena
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:01, 01 Paź 2008    Temat postu:

świetne! nie rozpiszę się, bo wszystko co chciałabym powiedzieć, zostało wymienione...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:19, 01 Paź 2008    Temat postu:

no właśnie to jest głupie, kiedy chcesz coś skomentować i wszystko co miałeś do powiewdzenia napisał ktoś inny...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:39, 01 Paź 2008    Temat postu:

Chyba będziemy się i tak wszyscy powtarzać, bo chyba wszystkim się bardzo podoba. Mi na pewno

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:39, 01 Paź 2008    Temat postu:

każda część jest coraz lepsza, JAK TY TO ROBISZ..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:03, 03 Paź 2008    Temat postu:

Dobry wieczór!
Kolejna cząstka kolorów życia - zaskakująca nawet dla mnie....




5/12: Żółty

Miała wrażenie, że przed chwila zamknęła oczy. Znajomy dźwięk postawił ją na nogi. Spojrzała nieprzytomnie na pikający pager. Świat wzywa! Ukryła twarz w dłoniach próbując zetrzeć resztki niedospania. Jak dobrze, że wstawiła tu ten fotel znaleziony gdzieś w szpitalnych otchłaniach. Był niewiarygodnie wygodny. Można było na chwilę się zdrzemnąć i nie trzeba było potem rozcierać zdrętwiałych rąk czy nóg.

Jeszcze kilka godzin temu jej ER-ka przeżyła trzęsienie ziemi. Co chwila zmieniała rękawiczki, szyła, składała, sklejała, tamowała krew, aplikowała zestawy przeciwbólowe, kroplówki. Stan kilku pacjentów był krytyczny. Trzeba było zwołać wszystkie zespoły operacyjne. Jeszcze jej szumiał w uszach koszmarny dźwięk karetek dowożący rannych. Dlaczego wszystkie tragedie świata dzieją się w nocy? Mgła i nieostrożność kierowcy tracka doprowadziła do koszmarnego karambolu na autostradzie. Zanim udało im się opanować ER-kowy koniec świata - zastał ją świt i zdążyła się wymienić kolejna zmiana pielęgniarek. Postanowiła tylko na chwilę zamknąć oczy. Chwila trwała niecałą godzinę. Spać, spać! wrzeszczał jej organizm. Posłusznie wstała z fotela i udała się w stronę wołającego świata.

W jej gabinecie rozszedł się zapach kawy. Przyjechała nad ranem pomóc w wypełnianiu papierów i koordynowania całej akcji. Szpital - to jej całe życie. Jej radość i udręka. Kochała swoja pracę i drobiazgowo dobierała ludzi do pracy w szpitalu. Nie może być przypadkowości tu, gdzie gra toczy się o ludzkie życie. Miała nosa do lekarzy. Nigdy jej nie zawiódł. To dlatego miała u siebie jednych z najlepszych lekarzy w kraju i wciąż podnosiła poprzeczkę. Sprawnym ruchem rozsunęła żaluzje. Mgła ustępowała. Rodził się nowy dzień. Nieśmiałe jesienne słońce próbowało przebić się przez resztki mgieł. Uśmiechnęła się: dzień zwiastował kolejne wyzwania, a ona kochała te poranne chwile, które niezakłócone jeszcze rytmem dnia pozwalały jej na odrobinę kobiecej intymności.

Pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Drzwi się uchyliły i zobaczyła w nich Cameron.
- Wejdź - powiedziała. Dzbanek z kawą zabulgotał. Westchnęła i podeszła do szafki - Kawy?
- Uhm -
Cameron skinęła głowa i podeszła do Cuddy
- Poproszę... Jestem na granicy snu i uzależnienia od kawy. Jeszcze trochę i będziesz musiała poszukać kogoś na moje miejsce. To zdecydowanie niezdrowy napój.
- Kawa dobrze przyrządzona nie jest zła
- powiedziała i podała Cameron kubek.
- Jaki spokojny poranek - powiedziała Cameron wpatrując się w niebo za oknem - a jeszcze trzy godziny temu miałam wrażenie, że zmagam się z tornadem.
Zapach i smak kawy pobudzał jej nerwy i pomagał stanąć na nogi. Spojrzała na Cuddy.
- Stało się coś? -zapytała - wezwałaś mnie.
- Właściwie nic -
odpowiedziała - złożyłaś podanie o tygodniowy urlop. To ja chciałam zapytać czy coś się stało?
Cameron uśmiechnęła się.
- Stało się bardzo wiele dla mnie - odpowiedziała - choć dla ktoś innego to nic takiego. To tylko tydzień...
- Wiem, że otrzymałaś propozycję pracy w szpitalu dziecięcym St. Jude w Minnesocie. Wiem, że jeszcze im nie odpowiedziałaś...
- Cuddy popatrzyła badawczo na młodą lekarkę.
Cameron westchnęła.
- Tak. Jakiś tydzień temu. Ale to nie z mojej inicjatywy. Zainteresowały ich moje badania i artykuły z dziedziny immunologii. Mają tam jeden z lepszych oddziałów dziecięcych w kraju i proponują ciekawe warunki. Skąd wiesz?
- Dbam o moich lekarzy
- odpowiedziała - Chcesz odejść?
Cameron zawahała się. Propozycja była nader kusząca. W związku z tym, co się w niej i obok niej działo tak naprawdę nie podjęła jeszcze decyzji. Decyzja była radykalna i wiązała się z kompletną zmianą jej życia. W tej chwili decyzji o takich konsekwencjach podejmować nie chciała. Na to przyjdzie swój czas.
- Prośba o urlop nie jest z tym związana. Ja po prostu chcę odwiedzić kilka miejsc i zajrzeć do rodziców. Jest też pewna szafa na strychu, do której muszę zajrzeć.
Cuddy zdziwiła się
- Czyżby mała wyprawa w przeszłość?
- Całkiem wielka
- uśmiechnęła się - to tylko tydzień. Obiecuję wrócić.
- Ok -
Cuddy spojrzała na nią z uśmiechem - ostatni tydzień października jest twój. Przygotuj Brendę i módl się żeby kolejna drogowa afera czy też inna katastrofa o charakterze epidemii nie schrzaniła ci urlopu.
- Dzięki -
Cameron odetchnęła zaczynając zbierać się do wyjścia - obiecuję wrócić.
- Cameron -
Cuddy machnęła granatowymi teczkami - Dziękuję za to. Świetna robota. Jestem pod wrażeniem twojej pracy na ER-ce.
Cameron roześmiała się.
- Mówisz to po to żeby mieć gwarancję że wrócę? - zapytała zaczepnie.
- Nie -
teraz Cuddy się roześmiała - Chcę ci powiedzieć, że jesteś naprawdę dobra w tym co robisz. Powodzenia.

Kolejne noce przypominały mu jakim jest kretynem i idiotą. Przeklinał te cholerne gwiazdy i tamtą noc, która odsłoniła milimetrowy skrawek jego duszy. Wypracowany przez lata dystans i mistrzostwo celnych ripost rozbiło TO wydarzenie z Wilsonem i Amber w roli głównej, które w innych okolicznościach nie powinno zrobić na nim wrażenia. Ludzie umierali, ludzie odchodzili, ludzie się nienawidzili i kłamali. To było jak kwantyfikator. Baza na której zbudował swój zamek i po której stoczył się jak po równi pochyłej. Minęło dwa tygodnie, a on wciąż unikał ER-ki i jej szefowej. Miała rację. Po tym jak się odsłonił tamtej pamiętnej nocy czuł się upokorzony i zdradzony przez samego siebie. Mimo to gdzieś w swoich czeluściach był jej wdzięczny, że dała mu czas. Pewnie jeszcze rok, dwa lata temu nie dawałaby mu spokoju i chodziła krok w krok. Teraz jest inaczej. Widział to w jej wzroku, zachowaniu, słyszał w słowach...

Głupi fotel... czy musiał wtedy wylądować w jej gabinecie?

Od dwóch dni noga nie dawała mu spokoju. Miał ochotę wbić w nią całą dawkę morfiny i odpłynąć. Jimmi tak do końca nigdy mu nie wierzył, że bolało, że trzeba było szukać rozmaitych środków na to, by zaradzić wyjącemu z bólu ciału. Że był w stanie zaaplikować sobie wszystko, żeby na chwilę wyrwać się z siebie i odpłynąć, zapomnieć. Noga potrafiła drażnić, rwać, boleć... Cholerna dziura w nodze...
Czy tylko dziura? Coś pytało go od środka. Przecież przed tą piekielną dziurą w nodze był takim samym upierdliwym dupkiem - tylko nieco młodszym.

Zrób coś czego nigdy byś nie zrobił. Porozmawiaj z nim tak jak nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałeś... Propozycja niemożliwa do zaakceptowania. Bo jak można zrobić coś czego nigdy wcześniej się nie robiło? Jak rozmawiać, jak umiało się tylko TAK rozmawiać - półsłówkami, z nutą inteligentnego dowcipu ukrywającego rzeczywisty stan, z odpychającym sarkazmem i drażniącym tonem wyższości, zawsze udowadniając, że ma rację...

Trzasnęły drzwi. Do gabinetu wpadł Kutner z zieloną teczką pacjenta i tym czymś nieokreślonym w twarzy co sprawiało, że wyglądał jak mały chłopiec knujący w głowie bliżej nieokreślone, ale szalone figle. Te jego niesamowite pomysły dotyczące pacjentów sprawiały, że diagnozowanie stawało się czasem zabawne.

Podniósł głowę i wyciągnął rękę po teczkę
- Co masz?
- Wyniki. Nie jest dobrze. Nerki wysiadły. 13-tka ratuje sytuację i dializuje. Jak tak dalej pójdzie będziemy mieli półmartwego pacjenta.

House popatrzył w zadrukowane wynikami kartki. Cholera. Coś tu się nie zgadza... Nerki to zasłona dymna. Śmierć wisi gdzie indziej. Zrobić coś czego nigdy nie robił... Uśmiech zakwitł na jego twarzy..
- Rentgen
- Rentgen.. -
powtórzył Kutner niepenie
- Sprawdź poziom elektrolitów i...
Tym razem Kutner uśmiechnął się od ucha do ucha
- Jasne! Chcesz oba czy wystarczy jeden?
- Oba. A jak już stwierdzicie to co ja wiem teraz - podajcie immunosupresanty. Założę się że nasz pacjent nigdy nie pomyślał, że może mieć problemy z wątrobą, a nie ze świądem.



Zrób coś czego nigdy byś nie zrobił...
Czego bym nigdy nie zrobił? Myślał siedząc na swojej kanapie i masując jedna ręka bolącą nogę; druga bawił się pomarańczowym pudełeczkiem. Nagle pokrywka odskoczyła i zawartość rozsypała się wokół niego. Patrzył na wirujące tabletki. I wtedy czas stanął w miejscu. To było jak objawienie. Potem ścisnęło go w żołądku, a serce podjechało mu do gardła. Znieruchomiał. To była jedyna odpowiedź na propozycję Cameron. Ale załatwi to jutro. Dziś po prostu spróbuje zasnąć... Pokuśtykał do sypialni. Zwinął się w kłębek próbując postawić tamę myślom, które - jakby ktoś wstrzyknął im adrenalinę - zaczęły go usilnie atakować. Jęknął. Nie, proszę. Spać, spać... Jutro...


Sobotni wieczór. Dla lekarza, którego pager mógł zawarczeć w każdej chwili, smakował jak wolność. Modlił się idąc do Cameron, żeby ten przedmiot milczał. Długo wyczekiwana wolna sobota od otwierania i zszywania ludzkich ciał. To co było pośrodku tego, zawsze było niewiadomą. Szedł ściskając w ręku podłużne zawiniątko. Miał ją. Uchwycił. Sam nie wiedział jak to się stało. Kiedy już prawie położył krechę na ich związku - sama przyszła do niego. Świat potrafił zaskakiwać. Był gotów wyszarpać ją każdemu, kto tylko zbliżyłby się do niej na milimetr. Należała do niego. Wytrąciła go ta historia z Housem, ale nie na długo. Nie lubił Amber, miał gdzieś swojego dawnego szefa. Nie do końca rozumiał dlaczego Cameron tak mocno się tym przejęła? Przeszłość jest jak smok, którego powinno się zamknąć w klatce i nigdy nie wypuszczać. Przygotował się. Nie chciał niczym zmącić wieczoru, który tak starannie dla niej zaplanował. Wspólne wyjście, kolacja, a potem... na samą myśl uśmiechał się szeroko... Czekała gotowa do wyjścia. Mój cudowny świat myślał, kiedy całował ja na powitanie i wręczał podłużny podarunek...


Usłyszała motor parkujący na podjeździe. To mógł być tylko on. Nikt w sąsiedztwie nie jeździł na ryczących smokach. Podeszła do drzwi zanim zdołał zapukać.
- House?
- Mam sprawę
- powiedział bez ogródek
Wpuściła go do mieszkania. Niech to będzie warte zmarnowania sobotniego wieczoru pomyślała i udała się do kuchni.
Kiedy wróciła z herbatą w dłoniach siedział na jej kanapie i wlepiał się w jedno z jej babskich czasopism rozłożonych na stoliku.
- Całkiem niezły ranking... biustonoszy - ­wskazał na czasopismo na którym pierwsza strona krzyczała o procentowym udziale kobiecych miseczek w ludzkiej populacji
- Pożyczę ci je jak będziesz wychodził - zażartowała - Co?- zapytała widząc że rozgląda się dziwnie po salonie wydając nieokreślone bliżej mruczenie.
- Szukam ulotnej nadziei, że gdzieś znajdę coś więcej niż... ranking biustonoszy. Wiesz... jakaś książka z dziedziny medycyny, no może mały thriller medyczny? Albo biografie sławnych ludzi?
Jego zaczepka doprowadziła ją do śmiechu
- Szukasz biblioteki?
- Szukam sposobu na to żebyś dała mi wolne.
- To jakaś epidemia? Wczoraj po to samo przyszła Cameron.
- Cameron?
- zdziwił się.
- Tak. Wyjeżdża jutro wieczorem. Dałam jej trochę wolnego. Mam nadzieję że wróci.
- Wróci? -
zapytał nieprzytomnie.
- Otrzymała niezłą propozycję pracy w szpitalu dziecięcym St. Jude w Minnesocie. Co prawda mówiła, że wróci, ale z tego co wiem - propozycja jest kusząca.
Nagle poczuł się tak jakby wyparowało z niego powietrze. Na pewno jednego muszę pożegnać, drugiemu dać kosza, a o trzeciego powalczyć - przypomniały mu się jej słowa wypowiedziane w trakcie nocy pod gwiazdami. Domyślił się, że chodziło o Michaela.
- A ty? - wyrwał go głos Cuddy - zamierzasz odwiedzić nieistniejące plemię Majów na wyspie cośtam-cośtam?
- Zamierzam spróbować alternatywnych sposobów leczenia bólu - gdyby słowa miały magiczną moc zabijania - Cuddy zapewne leżałaby na środku własnego salonu z dziurą w piersi. Nie była w stanie zareagować. Wieczność się zatrzymała. Patrzył na nią swoimi do niemożliwości błękitnymi oczyma, a ona nagle zapragnęła go przytulić, ale nie śmiała się ruszyć.
- To twój kolejny wybieg? Pomysł na odzyskanie Wilsona czy mojego zaufania? - zapytała jak wrócił jej głos.
Zabolało jak cholera. Zresztą czego miał się spodziewać. Peanów wyśpiewanych przez Cuddy na jego cześć? Oszukiwał na ostatnim detoksie. Nie można mu wierzyć.
- To mój pomysł na siebie.
- Robisz to dla siebie? -
zapytała z niedowierzaniem - Wiesz, że do zastosowania jakichkolwiek środków alternatywnych będziesz musiał pójść na detoks.
- Wiem - odparł spokojnie - jestem stary i zmęczony. Nie wiem czy dam radę i czy znowu nie zacznę oszukiwać albo nie ucieknę po dwóch dniach. Chcę spróbować coś zmienić.
- I to nie ma nic wspólnego z Wilsonem? - zapytała - To nie jest sztuczka czy wybieg?
- Ma - odpowiedział - ale w tej drugiej części. Jeśli mi się to uda - może uda mi się też spotkać z Jimmim i... - zachwiał mu się głos i spuścił głowę.
Świat runął w salonie Cuddy. Nie była w stanie nic więcej powiedzieć. Ta cała sytuacja z Housem w jej salonie przerosła wszystko czego mogła nie tylko chcieć, ale i oczekiwać. Wyciągnęła rękę i nieśmiało położyła ja na policzku Grega. Błękit jego oczu rozsypywał jej zasady. Smutek w twarzy sprawiał, że chciała go przygarnąć i trzymać tak przez chwilę.
- Co się stało? - zapytała
- Śmierć zmienia wszystko - odpowiedział - Nigdy nie myślałem, że śmierć przyjaciela który żyje zmieni mnie.

Kolacja, wino, koncert... A teraz u niego w domu kontynuowali spotkanie. Śmiała się. Dawno jej takiej nie widział. Początek nocy zapowiadał się cudownie. Usiadł koło niej i słuchał tonu jej głosu. Opowiadała coś tak cudownie podekscytowana. Bawił się jej włosami splecionymi na karku. Przysunął się i sięgnał jej ust. Pozwoliła mu. Delikatnie buszował po jej twarzy. Czuł jej ciepło i oddech.
Jego usta, jego dłonie, jego nagle napierające ciało...
- Chase... - wyszeptała pomiędzy natarczywością jego ust, a wszędobylskimi palcami, które śmiało wyszukiwały skrawków ciała pod białą koszulą - poczekaj... przestań... -prosiła.
-Alison... - mruczał nie zaprzestając rozpinania guzików jej koszuli. Był delikatnie natarczywy i nie zważał na jej łagodny protest.
Znieruchomiała. Po chwili wyczuł że sam uczestniczy w erotycznym tańcu.
- Co się stało? - zapytał - Nie masz ochoty na śniadanie w moim łóżku?
Żachnęła się.
- Nie słuchasz mnie. Mówiłam, że jutro wyjeżdżam.
- Co? -
zapytał nieprzytomnie
- Mówię po raz trzeci - jutro wyjeżdżam i muszę się spakować.
- Gdzie? -
jego oczy przybrały kolor lodu.
- Pół wieczoru próbuję ci wyjaśnić, że chcę odwiedzić kilka miejsc i zajrzeć do rodziców. Wyjeżdżam na tydzień. To dla mnie ważne, a ty nie słuchasz mnie.
To nie tak miało być. Przecież wszystko przygotował. Miała dziś być tylko z nim. Prawie się wściekł. Odsunął się od niej.
- Chase, nie mam ochoty na dąsy i kłótnie. Wystarczy wrażeń w tym tygodniu - jej twarz wyrażała zniechęcenie i znużenie. - Mam do załatwienia parę spraw. Musisz pozwolić mi je poukładać. Porozmawiamy po moim powrocie.
Sięgnęła po telefon i zamówiła taksówkę. Kiedy wychodziła, wciąż siedział na kanapie z obrażoną twarzą.


Siedziała z nim w jednym pomieszczeniu i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą jej powiedział. House'owa rewolucja myślała.
- Wiesz już gdzie chciałbyś spróbować? - zapytała
- Rozglądam się tu i tam. Chciałbym coś dobrego i nie rzucającego się w oczy - odpowiedział. Nie rzucające się w oczy oznaczało: dyskretnie intymnie, bez zbędnych pytań i ciekawskich oczu
- Chyba mam coś dla ciebie - powiedziała po chwili zastanowienia - Mała klinika niedaleko nas. Tu w Jersey. Jej szefem jest mój kumpel ze studiów - Edwards. Przyjmie cię kiedy będziesz tylko chciał. Mają też najlepszych anestezjologów w kraju. Pomogą ci w szukaniu alternatywy od vicodinu. Zadzwonię do niego.
- Dziękuje -
odparł. Spuścił głowę. Wydał się jej taki bezbronny. Przysunęła się bliżej. Jej ręce znów powędrowały na jego twarz. Poczuł jej dłonie i spojrzał w jej oczy. Zdumiony i zaskoczony tym co robiła poddał się jej pieszczocie. Przygarnęła się do niego i zanurzyła swoją twarz w jego twarzy. Szorstkość szczęki, policzek, skroń, znów policzek i kącik ust. Smakowała je jak wtedy za pierwszym razem, gdy przyszedł zabrać ją na ten koncert Jona Cleary'ego. Do dziś miała wszystkie płyty.
Poddał się jej pocałunkowi. Był zbyt słaby, żeby w jakikolwiek sposób się jej przeciwstawić. To było jak rozpaczliwe szukanie światła w mroku.
- Cuddy, Cuddy - westchnął w jej szyję - proszę... Nie sądzę, że to się dla nas dobrze skończy...
Jej palce wciąż oplatały jego twarz - nie jestem na nic gotowy... Nie jestem w stanie czegokolwiek ci obiecać... Cuddy...
- Niczego od ciebie nie chcę -
szeptała mu w ucho - po prostu bądź...
Poddawał się jej dotykowi, jej obecności, jej zapachowi... Delikatny zawrót głowy... drżenie...
- Cuddy... nie mogę... Lisa... - prosił.
Popatrzyła mu w oczy. Ten sam smutek i ból przeszywał jego twarz. Ale było w nim coś jeszcze.
- Nie mogę ci tego zrobić... - wyszeptał jej prosto w oczy
- Czego? - zapytała
- Zranić najlepszą cząstkę ciebie - odpowiedział.

-----------------------------------------
Ps. Nie mam pojęcia o medycynie. Rozmowa Kutner-House jest przeze mnie wymyślona
Mam nadzieję, że mi wybaczycie......
No może trochę znam się na gwiazdach


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 17:18, 03 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:59, 03 Paź 2008    Temat postu:

rozpłynełam się po przeczytaniu. romantyczny nastrój zapanował w tym dziale

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:14, 03 Paź 2008    Temat postu:

piękny odcinek kropka
kocham twój fik
dzięki za nowy odcinek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:40, 03 Paź 2008    Temat postu:

te dwie części razem wzięte po prostu przepiękne
scena z gwiazdami najpiękniejsza
za to scena Chase/Cameron - smutne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:12, 03 Paź 2008    Temat postu:

no no no
bardo fajna część.......
dzięki za super fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:36, 03 Paź 2008    Temat postu:

śliczne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:54, 03 Paź 2008    Temat postu:

Narobiłam sobie trochę zaległości przez ten szkolny tydzień, ale miło było podac sobie większą dawkę tak wspaniałego fika. House, może nie jest tu taki House'owaty ale to sprawia, że opowiadanie staje się bardziej zaskakujące.
Oby tak dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:41, 04 Paź 2008    Temat postu:

Eithne napisał:

House, może nie jest tu taki House'owaty ale to sprawia, że opowiadanie staje się bardziej zaskakujące.
Oby tak dalej!


Dzięki Eithne!
Cieszę się że się podoba.

I trochę wyjaśnienia odnośnie Hałsowatości House'a:
małym przewodnim mottem opowiadania są własne słowa House'a "Śmierć zmienia wszystko" - wyszłam z założenia, że skoro wszystko - to dlaczego nie jego samego i świat wokół niego?
To dlatego opiera się na propozycji Cameron - zrób coś czego nigdy wcześniej byś nie zrobił.

Myślę, że nie zdradzą nic wielkiego jak powiem, że House jeszcze pokaże swoje oblicze....

ana12, motylek, BuTtErfly...?.!, Jen, ceone


dziękuję za komentarze i dobre słowa. To sprawia, że chce mi się to kontynuować, bo przyznam, że przez moment chciałam zarzucić pisanie.

Poza tym pozdrawiam wszystkie Hameronki i choć scenarzyści na razie nie są dla nas łaskawi to mam nadzieję, że nie powiedzieli w tej kwestii ostatniego słowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 9:00, 04 Paź 2008    Temat postu:

Kropka, absolutnie nie zarzucaj pisania!
Ja każdy odcinek czytam z ogromną przyjemnością, a kilka zdań naprawdę mnie poruszyło. Każdy odcinek powinnam opatrywać długim komentarzem, podkreślającym zdania i frazy, które są niezwykłe i bardzo przemyślane. A ponieważ nie mam czasu na takie komentarze, to nie piszę żadnych, żeby nie pisać ciągle "Super, czekam na kolejny odcinek"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:57, 04 Paź 2008    Temat postu:

kropka_35 napisał:

dziękuję za komentarze i dobre słowa. To sprawia, że chce mi się to kontynuować, bo przyznam, że przez moment chciałam zarzucić pisanie.


Jeszcze ty mi spróbuj zarzucić pisanie, no, no...
Fik jest naprawdę genialny, świetnie zaplanowany i pomyślany. Porzucenie go byłoby bardzo nie na miejscu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:23, 04 Paź 2008    Temat postu:

przyłączam się do Nareniki i Eith
nie możesz przerwać tego fika!!
wszyscy to piszą, ale powtórzę jeszcze raz - twój fik jest naprawdę super, przede wszystkim dlatego, że ukazuje nowe oblicze Housa
więc pisz dalej
życzę weny twórczej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ana12 dnia Sob 10:24, 04 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Uthar
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 10:39, 04 Paź 2008    Temat postu:

Fik jest świetny. Czemu chcesz przerwac pisanie? Bo nie komentujamy? Ja staram sie nie komentować fików. Jak już na końcu bo to powoduje, ze ficki sa mniej czytelne (jesli nie ma oznaczeń odcinków). Po za tym jeden z lepszych fickow jakie czytałem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Tasak Ockhama


Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:44, 04 Paź 2008    Temat postu:

Kropko - jestem naprawdę zachwycona "Żółtym". Dokonałaś czegoś, co dotąd nikomu się nie udało - napisałaś scenę Huddy, która mnie - najbardziej zatwardziałemu betonowi anty-Huddy - się podobała. Powiem więcej - podobałaby się nawet, gdyby skończyła się inaczej... Jestem w szoku.
Napisane ślicznie, no i mrał po prostu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin