Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kolory życia [Z+epilog]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:51, 04 Paź 2008    Temat postu:

O rany!

Przyszłam do pracy i.... nie miałam pojęcia co narobiłam jednym stwierdzeniem!


Napisałam tylko, że myślałam żeby przerwać, bo... ten fik stał się trudny dla mnie ze względu na to jak głęboko weszłam w poszczególne postaci i ... sama się przestraszyłam!
Myślałam o tym, żeby go skrócić i zakończyć szybciej niż to było w planach.

Ale ze względu na to co piszecie - "zepnę się" i rozwinę go tak jak pierwotnie myślałam.

Dziękuję wszystkim!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:14, 04 Paź 2008    Temat postu:

kropka_35 napisał:
"zepnę się" i rozwinę go tak jak pierwotnie myślałam.


Bardzo się cieszę
Piękny jest Twój fik - wybaczam nawet Huddy - czasem aż brakuje słów, żeby wyrazić zachwyt nad tym, co napisałaś.
Zastanawia mnie, co zrobi House, czego wcześniej by nie zrobił


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:23, 04 Paź 2008    Temat postu:

To dobrze że sie zepniesz i napiszesz wszystkie części tak jak było w planie....
i niech Ci już przez głowę nie przechodzą myśli o jakimkolwiek przerywani pisania!!!!!!!!!!
Ewentualnie możesz poszerzyć fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:24, 04 Paź 2008    Temat postu:

cieszę się, że napiszesz wszystkie kolory
nie cierpię huddy, ale wyszło nawet, nawet


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:43, 05 Paź 2008    Temat postu:

Witajcie!

Jest mi niezmiernie miło podrzucić następną część do czytania.
Dedykuję ją tym, którzy przekonali mnie do pozostania przy pierwotnej części fika.

Obiecuję że pojawią się wszystkie kolory


6/12: POMARAŃCZ

Właśnie kończyła się pakować. Spojrzała jeszcze raz na listę rzeczy, którą zrobiła rano, żeby niczego nie przeoczyć. Pukanie do drzwi wyrwało ja z podróżnego zamieszania. Westchnęła ciężko podchodząc do drzwi, przekonana, że zobaczy w nich Chase’a. Była zła na niego, ale może bardziej jeszcze zła na siebie. Ich ostatnie spotkanie uświadomiło jej jak bardzo „ich” związek stał się tylko „jego” związkiem, i jak bardzo czuł się pewnie w „ich” związku. Pewnie oznaczało ostatnio kompletne ignorowanie jej przeżyć, jej uczuć, jej planów, jej decyzji. Czasami miała wrażenie, że służy mu jako smakowity kąsek do jego życia.

Otworzyła drzwi.
- Mam nadzieję, że przyszedłeś mnie przeprosić! – powiedziała szybko i roześmiała się – Przepraszam spodziewałam się kogoś zupełnie innego.
- O! Mała sprzeczka małżeńska? Mamusia i tatuś mieli ciężką wymianę zdań? – zapytał szczerze zaskoczony powitaniem House.
- Na pewno nie odbije się to na dziecku. Jest duże i zrozumie – odpowiedziała – Wejdź.
- Czyżby tatuś okazał się być niemiły dla mamuśki? – spojrzał na nią tak, że nie wytrzymała i znów się roześmiała
- Przyszedłeś pytać jak się ma nasz związek?
- Myślę, że parę szczegółów z niego mogłoby mnie zaintrygować
- Brakuje ci pikanterii? Znając ciebie myślę, że masz już jakąś teorię na temat naszego związku.


Patrzyła jak zamyka drzwi i zdejmuje kurtkę. Nieśmiertelny brązowy t-shirt zastąpił... czerwony t-shirt z nieokreślonym designem, koszula - jak zwykle czysta, ale nie uprasowana, ciemne jeansy doskonale dobrane do sylwetki i buty – ostatni krzyk mody od nike. Mimochodem zaczęła się zastanawiać czy widziała go kiedyś elegancko ubranego. Nie żeby nie miał coś w sobie w tych nieco zmiętych, ale nadających mu charakteru ubraniach. Właściwie to miał dużo w sobie. Może to i te jego krótsze niż zwykle włosy wystrzępione w różnych kierunkach i nie dające się ułożyć w żaden porządny wzór nadawały mu chłopięcego wyrazu i sprawiały że zmniejszał się dystans różnicy wieku między nimi. Przyszło jej na myśl, że tak naprawdę nigdy nie zwróciła na to uwagi. Tak naprawdę nigdy jej to nie obchodziło.

Pierwsze lody przełamane pomyślał zdejmując kurtkę.
- Wyjeżdżasz – wskazał laską na nie zamkniętą walizkę stojąca na środku jej małego salonu.
- Wyjeżdżam – potwierdziła – chcę...
- Tak, wiem – przerwał jej - To ten twój sposób na rozprawienie się z twoim życiem.
Popatrzyła na niego zaskoczona.
- Przyszedłeś...
Znów jej przerwał
- Zapytać czy wrócisz.
Miał trudny wzrok. Można było się pod nim rozsypać albo zapaść pod ziemię. Wyczuwał każde drżenie, niepewność, wahanie. Miało się wrażenie że skanuje wzrokiem od stóp do głów. Nie warto kombinować, udawać, kłamać. Zawsze dojrzy i wykorzysta każdą nieszczelność duszy i uderzając precyzyjnie sprawi, że rozkruszysz się jak kiepskie szkło.
- Jak widzisz zabieram tylko małą walizkę.
- A St. Jude w Minnesocie?
– zapytał
Zdziwiła się.
- Czy wszyscy już wiedzą, że dostałam list z zaproszeniem na rozmowę? Czy tylko ty i Cuddy?
- Nie powiedziałaś też Chase’owi?

Westchnęła i zawahała się.
- Wstawię wodę. Zapowiada się ciekawe popołudnie.
Pokuśtykał za nią do kuchni i rozsiadł się na krześle przy niewielkim stoliku. Nalewała wodę do expresu, wyciągała kubki, szykowała łyżeczki...
- Czy mogę prosić taką samą kawę sprzed dwóch tygodni? – delikatnie nawiązał do ich obfitej w gwiazdy nocy.
- Jasne – mruknęła pod nosem. Zapachniało w kuchni. Kubki, kawa, stół, krzesło... Usiadła naprzeciw niego. Czerwień koszulki podkreśliła niebieskość jego tęczówek. Uparcie wpatrywał się w jej oczy szukając potwierdzenia swoich spostrzeżeń.
- Chase nie wie – powtórzył.
- Nie wie – odpowiedziała
- Nie wie bo?
- Nie wie bo nie miałam zamiaru przyjmować tej pracy.
- Król domowego ogniska poczułby się zazdrosny, że mamuśka została doceniona bardziej niż on? –
zakpił.
Zamiast się obruszyć – zaśmiała się.
- Wydaje ci się że jesteś wyrocznią naszego związku?
- Jako wyrocznia zasugeruję zmianę tatuśka
- Nie pytasz mnie o zdanie? Może mi się podoba?
- A może to twój zawór bezpieczeństwa?


Popatrzyła na niego znad kubka z kawą. To była ta precyzja uderzenia House’a, której jeszcze niedawno bała się najbardziej na świecie. Wchodził bezceremonialnie w jej obszary i rozbijał misterne układanki jej życia. Wyrywał z myślowych torów, zmuszał do działania wbrew sobie, podejmowania decyzji, pokazywał światy tak różne od jej. Wiła się, uciekała, była moralną przeciwwagą, spierała się, kombinowała... Teraz nawet się nie zdenerwowała, nie obruszyła, nie próbowała moralizować. Postawiła na kompletną szczerość. Zawsze rozkładało go to na łopatki.

Obserwował bacznie jej reakcję. Zdziwiły go jej spokojne oczy. Patrzyła na niego znad kubka z kawą. Kiedy go odstawiła okazało się, że się uśmiechała.
- A jeśli nawet – to czy ma to dla ciebie jakieś znaczenie? – zapytała zaczepnie

Odpowiedział uśmiechem. Miała go!
- Lepiej powiedz co cię naprawdę do mnie sprowadza?

Znów go miała. Co miał jej powiedzieć? Że tak naprawdę wiedział-nie wiedział po co do niej przyszedł? Nie widzieli się dwa tygodnie. Nawet nie chciał przypadkowego spotkanie gdziekolwiek. Być może nie byłoby go teraz, gdyby nie mgliste wspomnienie Cuddy, że wyjeżdża, że dostała nową propozycję, że... no właśnie.. że.. że co?
- Być może jak wrócisz – mnie nie będzie – zawahał się. Jego wzrok powędrował na ściany jej kuchni, żeby być z dala od jej wzroku. Tak jest bezpieczniej, pewniej – przez jakiś czas...
Cisza zdominowała przestrzeń między nimi.
Patrzyła w jego uciekającą od jej wzroku twarz. Dawała mu czas na wypowiedzenie słów, które przychodziły mu bardzo ciężko. Patrzyła jak męczy się na jej krześle. Nigdy nie wychodziły mu najmniejsze emocjonalne odruchy, zwierzenia, rozmowy. Jego droga przez mękę... pomyślała. Jak na ironię – jej też.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął pomarańczowe pudełko. Trzymał je w otwartej dłoni tuż przed jej kubkiem z kawą.
- To dla ciebie – jego wzrok znów natrafił na jej oczy. Był pewniejszy siebie i przenikający do głębi - Weź je, proszę...
- Dajesz mi je, bo...
Przerwał jej
- Podsunęłaś mi pomysł. Stałaś się niejako gwarantem jego wykonania. Ja... idę na detox...
- Detox... –
powtórzyła. Od dłuższej chwili przyglądała mu się bacznie nie do końca rozumiejąc jego zawikłany przekaz.
- Chcę spróbować alternatywnych sposobów leczenia bólu. Do tego muszę być czysty i potrzebuje detoxu – wypowiedział to w końcu.
Wyciągnęła rękę i wzięła pomarańczowe pudełeczko. Było pełne do połowy.
- Jesteś pewien, że chcesz dać mi je teraz?
- Chciałem ci je dać tuż przed moim wyjazdem. Ty wyjeżdżasz pierwsza, a ja być może lada dzień...


Zrób coś czego nigdy byś nie zrobił...

Zrozumiała. Serce waliło jej jak młot. To było wyznanie stulecia. Chciała coś zrobić, chciała coś powiedzieć... Podstawił jej kubek. Sięgnęła po dzbanek z kawą. Ciszę przerwał dźwięk lejącego się do kubka napoju. Sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła przysuwając mu kubek. Cudowna pieszczota stykających się palców podaj-odbierz kubek. Nie zabrała ręki tak szybko jak powinna, nie odsunął się naturalnym rytmem przyciągania do siebie kubka. Chwila, w której czubki jej palców smakowały skórę jego dłoni. Chwila, w której nie odwróciła wzroku, kiedy wwiercał się w jej oczy z siłą Niagary.
5 sekund, w których zmieściła się jej cała czułość i jego pragnienie wyciągnięte z czeluści serca, żeby ktoś był w jego zmaganiu, w jego walce. Nadzwyczaj dobrze to zrozumiała.
- Greg... – zaczęła. Potwierdzić że będzie blisko? Zapytać czy potrzebuje jej obecności?
- Gdybym... – znów jej przerwał. Wzrok powędrował na jej dłonie, które jeszcze niedawno smakowały jego dłonie – Gdybym wiesz... potrzebował nagle Voldemorta... Mogę zadzwonić?
- Możesz – odpowiedziała. Sam nie wiedział jak, ale ulga jaką poczuł uniosła się nagle w powietrzu. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął mały przedmiot. Jego biały IPod nagle znalazł się na jej stole. Popatrzyła na niego pytająco.
- Wyjeżdżasz. To moja gwarancja twojego powrotu.
- Wrócę i bez tego –
zaprotestowała.
- Nie mogę pozwolić na to, żebyś żegnając Króla Gwiazd zapomniała o małej gwieździe z konstelacji Skorpiona.
Zaśmiała się - Antares – pierwsza gwiazda z konstelacji Skorpiona jaką udało mu się odnaleźć i nazwać na niebie.
- Muszę się zbierać jeśli mam zdążyć na samolot.
- Odwiozę cię [b]- zaproponował
[b]- Ok –
zgodziła się – Pod warunkiem, że nie jest to motor!
- Nie jest - odpowiedział
Patrzył jak zmywa kubki, dopakowuje walizkę, dopina suwaki, nakłada kurtkę i wkłada do torebki jego IPoda i jego tabletki. Uśmiechnął się.

Samolot miękko wyrównał poziom. Odetchnęła z ulgą. Nigdy nie lubiła tego momentu w którym szalejące ciśnienia zatykało jej uszy. 3 godziny lotu i będzie po wszystkim. Sięgnęła do torebki. Jej palce natrafiły na podłużnego IPoda. Uśmiechnęła się i wsadziła słuchawki do uszu. Muzyka biła ją po uszach i uderzała w czułe miejsca. Jego muzyka. Jego część siebie, która podróżowała z nią samolotem. Jego uczucia zamknięte w muzyce, której słuchała, którą jej podarował. Muzyka... Dlaczego muzyka? Wsłuchiwała się w kolejne utwory odkrywając coraz szersze kręgi jego wrażliwości. Muzyka, której słuchasz jest jak radar wychwytujący głębiny duszy i określający wrażliwość. Zatapiała się tym co rozbrzmiewało w jej uszach. Cały on... myślała. Muzyka. Uśmiechnęła się.

Pokazał jej kolejną cząstkę siebie. Być może tą, której nigdy nie udało mu się wypowiedzieć. W szpitalu miał sterty płyt układanych pieczołowicie. Dlaczego nie sięgnęła po nie wcześniej?

Trzy lata pracy z nim nie odsłoniły go tak bardzo jak tych kilka ostatnich, najgorszych chwil, które każde z nich przeżywało oddzielnie, każde na swój sposób. Jak na ironię te wydarzenia splotły ich drogi, sprawiły że zbliżyli się do siebie z prędkością światła, czego nie udało jej się nigdy wcześniej zrobić. Szczelnie zamknięte i zapieczętowane drzwi stanęły otworem. Jego drzwi czy moje myślała. Mijał rok jak zamknęła House’owy rozdział swojego życia. On te drzwi miał zawsze zamknięte...

Paradoks... Stanęła jej przed oczami walka o zwrócenie jego uwagi, walka o to by ją pokochał, walka o cząstkę jego uczuć. Oparła głowę o zagłówek fotela. Już wiedziała dlaczego wtedy nic z tego nie wyszło, ale na razie nie chciała o tym myśleć.


-------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pon 13:49, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:04, 05 Paź 2008    Temat postu:

świetne
głębsza analiza jutro, bo idę spać
dobranoc #)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:56, 05 Paź 2008    Temat postu:

Pokazał jej kolejną cząstkę siebie.- dwoje ludzi z różną przeszłością chcą być razem i zaczynają się poznawać. pięknie napisane.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:02, 06 Paź 2008    Temat postu:

no więc
bardzo podoba mi się pomysł z oddaniem tabletek i ipoda
uwielbiam takie symboliczne gesty
mam nadzieję, że cam szybko wróci

życzę wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:49, 06 Paź 2008    Temat postu:

Niezły miał plan z tym ipodem, musi wrócić bo sumienie karze jej oddać Dobre...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:00, 08 Paź 2008    Temat postu:

Kolejna część. Trudny odcinek dla mnie. Kosztował mnie dużo "wyciśniętych na wierzch" emocji. Mam nadzieję, że wybaczycie mi niedoróbki i pewne niedopowiedzenia. Zostawiam je waszej wyobraźni.
Kolejne odcinki będą jeszcze trudniejsze dla mnie ze względu na opis toczących się wewnętrznych napięć poszczególnych bohaterów. Ale nie marnujmy już czasu: do dzieła!



7/12: KIR


Rozsypane zdjęcia... Zbierała je jak drogocenne skarby. Pieczołowicie wygładzała zagięte w pośpiechu rogi, segregowała, oglądała. Czuła się dziwnie. Myślała, że w tej szafie wspomnień utopi się we łzach. Tymczasem upchane w szafie przedmioty oddawały jej całą czułość czasu spędzonego z Michaelem. Dawał jej siebie na nowo pomimo czasu jaki upłynął od jego odejścia. Kolejne zdjęcia, kolejne obrazy, kolejne wspomnienia... Impreza na której się poznali i ich pierwszy taniec. Zdjęcie zrobił im jego najlepszy przyjaciel. Michael już wtedy omiatał ją tym wzrokiem, którego nie rozpoznała, bo nie przypuszczała, że wyłowił ją z tłumu znacznie wcześniej... Miałaś niewiarygodnie cudowne spojrzenie... powiedział jej potem. Kolejnej nocy zabrał ją na pierwsze gwiazdy. Pamięta jak rysował jej całe gwiazdozbiory na niebie... Pamięta jak dziś - nigdy nie zrobił fałszywego kroku, nigdy do niczego jej nie zmusił, nigdy niczego od niej nie oczekiwał. Ofiarowywał jej nowe horyzonty, nowe życie, nową wyobraźnię, nowe scenariusze... Nie mieli wiele zdjęć. Te, które oglądała ocalały, bo zachowała je jej mama.

Michael nigdy nie pozwolił sobie zrobić zdjęć w szpitalu…

Szafa na strychu stała się azylem jej najcenniejszych wspomnień. Uczelnia, kajaki, Kanada, wieczory pełne gwiazd.... jej aparat fotograficzny – pierwsza i zapomniana dawno pasja; jego kolejna luneta i ogromny atlas nieba.

Zamarła, gdy przeglądając kartki natknęła się na kopertę. Wyrysowany gwiazdozbiór Andromedy przypomniał jej pewną noc spędzona pod październikowym niebem. Nazywał ją tym imieniem tylko w najintymniejszych chwilach, od wspomnień których mrowiła się jej skóra na grzbiecie.
Mój Perseusz…. Pomyślała z drżeniem otwierając kopertę.

Jeśli otwierasz ten list – to znaczy, że znów zatęskniłaś za niebem. To dobrze. Ile to czasu upłynęło zanim usłyszałaś moje ostatnie kocham? Kilka dni? Miesiąc? Długi rok?... Chciałbym ci to powiedzieć również i dziś, kiedy otwierasz ten list. Mam nadzieję, że przestałaś lękać się nocy. Odchodząc bałem się, że poddasz się jej i nie będziesz chciała odnajdywać gwiazdozbiorów życia, których nie zdążyłem ci pokazać, albo nie zdążyliśmy ich odkryć razem. Jest ich tak wiele.... I tak wiele jeszcze do odkrycia przed sobą...
Bardzo chciałbym teraz trzymać Cię w ramionach... tak jak wtedy w Kanadzie... Pamiętasz późniejszą wyprawę do kanionu? Aż skóra mi cierpnie na samą myśl co wtedy robiliśmy... Pamiętasz nasz rejs statkiem po krainie tysiąca jezior? Chcieliśmy kupić sobie wyspę i wybudować na niej dom...

Ale nie piszę tego listu, by rozpamiętywać przeszłość i zatapiać cię w jej cieniach. Pragnąłbym, abyś zawsze patrzyła w niebo i pozwalała się zaskakiwać życiu.
Unikaj wędrowania bezpiecznymi korytarzami. Nie są dla ciebie. W ciebie wpisane jest ryzyko życia i pasja dawania najlepszej części z ciebie światu. Na pewno nie raz cię zrani. Nie bój się mimo to iść dalej...

Wiem, że znajdzie się wielu facetów, którzy będą chcieli cię pochwycić. Pozwól na to jednemu z nich.. chyba że... nagle się okaże, że to ty będziesz chciała pochwycić kogoś niesamowitego... Chwytaj!

Dziękuję za twoją obecność, za to że zostałaś, za chwile dzielonego szczęścia i radości, za to że podjęłaś ryzyko bycia moją żoną, kiedy moja gwiazda gasła... Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą, bo wyzwoliłaś ze mnie to wszystko co było najlepsze...
Chociaż nie... jest coś czego żałuję najbardziej na świecie – że nie dane mi było spędzić z tobą więcej czasu. Mam nadzieję na całą wieczność...

Twój Perseusz

Ps. Zerknij na stronę 92.... :-)



Jej świat nagle stał się mglisty. Obraz nagle się rozmazał. Łzy wielkie i ciężkie jak groch spadały na jej ręce. Nie wiedziała, że w duszy ma takie ogrody uczuć. Odkrywała to siedząc nad atlasem pełnym gwiazd i listem... Nie pozwoliła sobie nigdy na takie łzy. Dzielnie zniosła wszystko – łącznie z pogrzebem... Zamknęła w sobie wszystko co dało się zamknąć. Pochowała na dnie szafy stojącej na strychu w domu rodziców najcenniejsze marzenia, morze tęsknoty i uczucia... Wymuszony spokój zatruł jej wspomnienia. Nie chciała nic wspominać, nie chciała nic pamiętać... Ale życie było przewrotne. Po wielu latach powróciła do punktu wyjścia, kiedy dowiedziała się o chorobie Michaela...

To była zima... szykowała mu prezent gwiazdkowy, mieli wyjeżdżać na przerwę świąteczną do domów. Cieszyła się na te święta, na wszystko nowe co się przed nią otworzyło... Wszedł cicho do jej pokoju. Nie usłyszała jego kroków. Dopiero gdy przyciągnął ją do siebie znad otwartej walizki do której pakowała swoje rzeczy. Powinna to zobaczyć w jego oczach. Nie zobaczyła. Za szybko ją pochwycił i przyciągnął do siebie. Za szybko zdobył jej usta. To było tak desperackie, tak mocne jakby nie chciał jej wypuszczać z ramion, jakby chciał się w nich skryć... Alis, moje życie gaśnie... właśnie tak powiedział jej wtedy. Nie zrozumiała. Gaśnie? Jak to gaśnie.. pytała szeroko otwartymi oczyma. Guz mózgu. Nowotwór. Góra pół roku... Nie śmiała się poruszyć w jego ramionach. Nie śmiała wypowiedzieć żadnego słowa... Trzymała go najmocniej jak umiała bojąc się że jak go puści – oboje rozpadną się na kawałki trudne do zebrania w całość. Całowała jego twarz, tuliła do siebie mocno.... Co to? Pytała, gdy pozwalając mu się przytulać jak nigdy dotąd wyczuła w kieszeni spodni płaski przedmiot. Pierścień z okularu teleskopu... – odpowiedział – miał być moim pytaniem... w nowy rok. Decyzja była szybsza niż jej własna myśl. Tak, chcę – odpowiadała, przekonywała. Czuła się silna i pewna w jego kruchości i bezbronności. Nie chcę żebyś cierpiała – mówił. I tak będę cierpiała bez względu na to czy wyjdę za ciebie czy nie – odpowiadała. Sama nie wiedziała jak to się stało, że się zgodził. Kolejne miesiące przeplatane radością i zmaganiem, bólem i nadzieją...

Razem z nim odkrywała cudowne chwile życia, żeby za chwilę spadać na samo dno cierpienia. Dał jej całą swoją siłę....

Łzy... jak bardzo bolą oczy... jak bardzo ogromna gula w gardle blokuje szloch. Ciało domagało się oddechu, płuca krzyczały, a gula w gardle ciągle blokuje dostęp powietrza. Jeden, drugi spazm... poddaj się, poddaj wyzwalającej sile łez. Niech płyną...
Poczuła jak ogarniają ja dobre i ciepłe ręce. Poddała się. Łzy były coraz większe i coraz większa była jej wewnętrzna bezradność spowodowana nadmiarem gromadzonych uczuć... Jak bolało... odejście jej pierwszego mężczyzny, jej miłości, jej męża, jej początku i końca dziewczęcego marzenia...
- Mamo... dlaczego to tak boli....
- Wreszcie –
usłyszała – wreszcie... Płacz dziecinko. Nawet nie wiesz jak bardzo ci potrzeba tych łez...

Kiedy wszystko ucichło i opadł ostatni szloch dogrzebała się w sobie do tak obcego uczucia, że aż trudno było je nazwać. To była cisza.

To był tydzień pełen wewnętrznych zmagań. Porządkowanie uczuć było najtrudniejszą rzeczą z jaką przyszło się jej zmierzyć. Zabrało jej siły, ale odbudowało ducha i nadało charakteru. Czas spędzony z rodzicami pozwolił jej psychicznie i fizycznie odpocząć. Dawno nie rozmawiała z nimi tak jak teraz. Dawno nie było tak jak teraz...

Dwa dni przed powrotem do Jersey pojechała na cmentarz. Kiepska ze mnie była żona... myślała idąc alejką. Nie byłam tu od kilku lat. Ostatnio tuż przed wyjazdem do nowej pracy. Wybrała możliwość odbycia stażu najdalej jak się dało od tego miejsca. Do dziś nie wiedziała tak naprawdę dlaczego House ją przyjął. Kiedyś próbowała tego dociec, ale dowiedziała się że była za ładna na studiowanie medycyny, bo mogła mieć w życiu wszystko zamiast zakuwać do egzaminów i wykazywać się na roku. Kiedyś tego nie rozumiała. Przyjęła to wręcz jako seksistowską obelgę rzuconą w twarz. Teraz? Teraz wiedziała że był to przewrotny i specyficznie House’owy sposób na powiedzenie jej, że tak naprawdę podziwia ją za lata nauki, a nie korzystanie z możliwości bycia „tylko” urodziwą i załatwiania sobie życia tylko „tą” możliwością. Uśmiechnęła się. Teraz wszystko było inne... Lata spędzone w pracy z Housem nabrały innego znaczenia. Dlaczego wtedy nie umiała tak czytać między wierszami jego słów? Dlaczego wtedy nie umiała trzymać ich relacji tak jak teraz? Ta nieumiejętność sprawiła, że wcale go nie znała. A jeśli go nie znała to jak mogła myśleć, że go kocha?

Jest. Tablica z imieniem, datą urodzin i śmierci i maleńkim dopiskiem Żegnaj mój Perseuszu...

Chłód ostatnich, październikowych dni dawał się we znaki. Niebo spowite od rana ciemnymi chmurami nie wróżyły nic dobrego. Maleńka lampka w rękach, pod pachą jego album nieba.
- Cześć.... Dawno mnie nie było... – mruczała pod nosem. Do siebie, do niego...?
Odpowiadał jej szum liści. Lekki powiew wiatru smagał delikatnie jej policzki. Zamknęła oczy.

W szpitalu zrobiło się cicho. Powoli życie kładło się do snu. Kolejne noce przy łóżku Michaela, który był coraz słabszy. Raz mniej, raz bardziej przytomny w zależności od bólu i morfiny którą otrzymywał. Tej nocy przytulała go tak jak wtedy gdy powiedział jej że jego życie gaśnie. Odkrywała na nowo każdy szczegół jego zmęczonej twarzy. Delikatny zarys czoła, subtelność łuku brwiowego nieco opadającego w dół, cienie pod oczami, lekko zapadłe policzki i krój ust – zawsze miękkich i tak łagodnych... Nikt nie powinien tak umierać – myślała wtedy.
- Cześć - powiedział jej kiedy otworzył oczy – jesteś...
- Jestem – odpowiadała siląc się na okazanie mu spokoju
- Jesteś najlepszą częścią mojego życia – wyszeptał jej wtedy. Coraz trudniej przychodziło mu oddychanie. Oboje wiedzieli, że koniec jest bliższy niż cienie wieczornego miasta układającego się do snu.
Odwzajemniła słowa pieszcząc jego twarz.
- Muszę iść – powiedział nagle
- Gdzie – zapytała
- Gwiazdy czekają... – był coraz słabszy. Jego dłoń zawędrowała na jej policzek. Przykryła ją swoją dłonią. Delikatny uścisk dłoni....


Poczuła jak ściska się jej serce. Zdała sobie sprawę, że od kiedy odszedł Michael za wszelką cenę próbowała przejąć kontrolę nad uczuciami, facetami, życiem... Nie pozwolić sobie na ujawnienie słabości, upadek. Kontrolować odruchy i zachowania. Zawsze zachować stoicki spokój, iść wytyczonym, bezpiecznym szlakiem…

- Przepraszam mój Perseuszu… - wyszeptała. Maleńka lampka zapłonęła na jego grobie... Uśmiechnęła się. Takie same zapalali podczas ich gwiezdnych nocy. Otworzyła atlas na 92 stronie… Zasuszony fragment kwiatka z jej ślubnego bukietu, kolejna mapa nieba z zaznaczonym na czerwono szlakiem drogi mlecznej i zdanie: nie bój się podążać za niewiadomym, spełniać marzenia i odkrywać nowe światy. Warto!

Tyle chciała mu powiedzieć, a zdołała tylko ukryć twarz w dłoniach. Jej serce biło coraz spokojniejszym rytmem.

Duży wykrzyknik wyrysowany na 92 stronie krzyczał na nią. Znów się rozpłakała. Michael... co ja zrobiłam ze sobą i swoim życiem… wyjęczała w myślach
Najgorszą, a jednocześnie najcenniejszą z uświadomionych prawd stało się zrozumienie faktu, że to nie ona była tą, która wspaniałomyślnie poświęciła się jemu, ale że to on oddał jej siebie i nawet po śmierci dawał się jej ciągle na nowo, z mocą która powalała na ziemię i uczyła ogromnej pokory.


Samolot łagodnie wylądował. Powitało ją rześkie wieczorne powietrze Jersey. Tydzień obfity w górę przeżytych emocji pozostawił w jej oczach ślady.

Witaj świecie… moje pole walki… moja rzeczywistości.. – pomyślała zarzucając szalik na szyję. Ostatni dzień października pachniał nowym wyzwaniem, a w kieszeni rozdzwoniła się nagle jej komórka. Spojrzała na wyświetlacz. Kolejna sprawa, która nie może czekać. Otworzyła klapkę telefonu:
- Cześć – powiedziała – wróciłam.

------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 17:13, 10 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Salamandra13
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 27 Wrz 2008
Posty: 5486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z głębi umysłu Derrena
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:49, 08 Paź 2008    Temat postu:

piękne... takie wzruszające... Ma ktoś na sali chusteczkę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Uthar
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 14:38, 08 Paź 2008    Temat postu:

No wybitny fick sie szykuje... szkoda że będzie tylko 12 cześci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:55, 08 Paź 2008    Temat postu:

to był chyba najlepszy rozdział, jaki od dawna przeczytałam.
od daaawna... niesamowite i inspirujące!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:00, 08 Paź 2008    Temat postu:

kiedy czytałam tą część myślałam "kurczę, ile ona tych łez ma?". Płakała i płakała. co drugi akapit beczała.

To było takie... dziwne.

Ale ogólnie mi się podobało


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:05, 08 Paź 2008    Temat postu:

piękny.....pełen smutku i romantyzmu . Chwile spędzone tam dały jej siły na ważną walkę o szczęście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:52, 08 Paź 2008    Temat postu:

Mam nadzieję, że wybaczycie mi również moje "gwiezdne szaleństwo".

Zobrazuję wam co mogli oglądać Alison i Michael.

Czego szukać?
Oczywiście Andromedy i Perseusza!


.

Wiem, że jest to WIELGACHNE zdjęcie, ale jak już się napatrzycie to zdejmę je, żeby nam nie przeszkadzało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:01, 08 Paź 2008    Temat postu:

znalazłam obydwie
fajny pomysł


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:15, 08 Paź 2008    Temat postu:

piękne i wzruszające
nie wiem co powiedzieć

dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:19, 08 Paź 2008    Temat postu:

spoko, piękna ta część.
Znalazłam obie gwiazdy.....
i jeszcze swój znak z zodiaku ale to swoja droga
ciekawe co będzie teraz skoro już rozprawiła sie z przeszłością mam nadzieje ze to pomoże zbudować jej przeszłość ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:29, 10 Paź 2008    Temat postu:

Czytałam te dwie części przy muzyce Celine Dion i wiesz co ? Ładnie mi się to skomponowało. To jest takie smutne i wzruszające... Po prostu śliczne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:47, 10 Paź 2008    Temat postu:

Znalazłam, zwizualizowałam sobie to wszystko dzięki Tobie, ale... gdzie ciąg dalszy? Zaglądam co chwilę i nie ma i nie ma
Pięknie piszesz, jeździsz po emocjach, ale.. to chyba o to chodzi, nie?
Dalej, dalej kropko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:24, 11 Paź 2008    Temat postu:

**prosi o następny kolor**

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:16, 11 Paź 2008    Temat postu:

Nisia napisał:
.., ale... gdzie ciąg dalszy? Zaglądam co chwilę i nie ma i nie ma
Pięknie piszesz, jeździsz po emocjach, ale.. to chyba o to chodzi, nie?
Dalej, dalej kropko


Oj tak, tak.... Ten fik przez to staje się strasznie smutny i płaczliwy. Mam nadzieję, że się nie zniechęcicie

Ana12 napisał:
**prosi o następny kolor**



nie wiedziałam, że nie możecie doczekać sie kolejnych części
Więc.......... JEST!


8/12: BRĄZ

Otuliła się szczelniej szalem. Listopadowa pogoda sprzyjała rozrastającej się wokół nostalgii, a wieczory pachniały grzanym winem popijanym w zaciszu pokoju. Ławka w parku na której siedziała znała marzenia i tęsknoty nastolatków. Wyrysowane serca, imiona, czułe słowa na pewno mogłyby opowiedzieć niejedna historie miłosną czy zapłakać nad niejednym zawodem.

Zobaczyła go z daleka. Trochę przygarbiony z lekko przechyloną głową szedł w jej kierunku. Postawiony kołnierz kurtki, skrawki szalika wydobywające się z kołnierza przy silniejszych porywach, ręce ukryte w kieszeniach i torba przewieszona przez ramię poruszała się w rytmie stawianych kroków. Uśmiechnęła się. Miał wygląd romantycznego kochanka, ale gdy podszedł bliżej i spojrzał na nią swoimi brązowymi oczyma wysupłała z nich smutek i rezygnację.

- Witaj Jimmi – objęła go i pocałowała w policzek. Odpowiedział serdecznym uściskiem, który trwał dłużej niż powinien. Zanotowała w pamięci, że lekko się uśmiechnął.
- Cześć... – przyglądał się jej przez chwilę dokładnie – Co się stało z twoimi oczyma?
- Dokładnie o to samo chciałam zapytać ciebie! –
uśmiechnęła się szeroko – a co ci się w nich nie podoba? – zapytała figlarnie
- Wszystko mi się podoba – odpowiedział – szczególnie ten.. – szukał odpowiednich słów - nieokreślony błysk? Błysk..? – próbował znaleźć odpowiednie słowo. Po chwili westchnął i rozłożył ręce – no właśnie... nieokreślony.. – uśmiechnął się lekko
Zaśmiała się
- To samo powiedziała mi mama, kiedy wyjeżdżałam.
- Idziemy? -
Zapytał podając jej ramię – zamówiłem stolik, zapraszam cię na małe co nieco. W taka pogodę spacer nam nie wyjdzie.
- Idziemy –
odpowiedziała wsuwając rękę pod jego ramię – za kilka godzin zaczynam dyżur. Jestem głodna i chętnie coś zjem.


- Myślałam, że wyjechałeś –
powiedziała, gdy kelner podsunął im menu – żałowałam, że nie zdążyłam się z tobą zobaczyć i pożegnać przed wyjazdem.
- Chciałem odpocząć. Dlatego odszedłem miesiąc wcześniej, ale teraz sprawy się trochę przeciągnęły w Mercy. Mam stawić się w pracy w połowie grudnia.
- Przymusowy postój?
- Tak –
potarł ręką czoło.
Zapadła cisza. Cameron obserwowała jak Wilson bawił się małą łyżeczką. Zdawał się taki spokojny, pewny siebie i... Cameron nie mogła tego nazwać. Wyciszenie? Rezygnacja?
Łyżeczka, która się bawił nagle spadła na ziemię. Zdążyła zobaczyć jego zaciśniętą pięść drugiej ręki, którą się podparł, gdy sięgał na podłogę.
- Bezradność czyni nas podatnym na jeszcze większe zranienia – powiedziała gdy podniósł na nią wzrok – Ucieczka tylko ją pogłębi... Jimmi, w twoich oczach widzę morze bezradności...

Kiedy dowiedział się od Cuddy, że wyjechała przypomniał sobie trochę wymuszoną przez House’a rozmowę z nią w szpitalu. Była szczera z nim do bólu, a najbardziej zaskoczyło go że nie próbowała go do niczego nakłonić. Jako jedyna zaakceptowała jego wybór. Oczywiście nie omieszkała powiedzieć swojego ale... Właśnie owo niedopowiedziane ale... prowadziło go na spotkanie z nią. Wiedział, że porusza się po wąskiej granicy, przechylając się niebezpiecznie raz na stronę rozpaczy i bezsilności, raz na stronę zdrowego rozsądku i spokoju. Po raz pierwszy uciekał przed wszystkim, co było do tej pory najważniejszą częścią jego życia, od czegoś co nazywał całym swoim życiem, wszystkimi doświadczeniami. Próbował wmówić sobie, że przecież nie zostawi wszystkich, że będzie mógł się spotykać, są telefony, e-maile… Kłamca! Krzyczała w nim dusza. Dobrze wiedział, że jeśli wyjedzie, bezpowrotnie zamknie dotychczasowy rozdział życia wraz z ludźmi, którzy byli mu bliscy. Najtrudniejsze było to, że nie miał siły na nowe, które się przed nim otwierało. Nowa praca, nowi ludzie, nowi pacjenci, nowe miejsce, nowe wyzwania... i stare wspomnienia i uczucia, które zamknął w sobie. Nie dawał rady zamknąć w szklanej kuli całych wspomnień i najlepszych chwil. Kula dławiła mu gardło i przywracała całą masę wspomnień.

Nie wiedział, że taki potrafi być. Odkrył jakąś cześć siebie, której nie chciał, nie akceptował, nie umiał sobie z nią poradzić. Moralizator, wzorowy pracownik i obrońca praw pacjentów potrafił bez mrugnięcia okiem odrzucić jedyną przyjaźń, na którą teraz zrzucał odpowiedzialność za swoje nieudane życie, porażki małżeńskie i żałobę, która nosił.

Rozsiewasz wokół siebie nieszczęście, bo sam nic innego nie odczuwasz. Manipulujesz ludźmi, bo nie umiesz znieść żadnego normalnego związku międzyludzkiego. A ja ci to ułatwiałem. Przez lata. Gierki, pijaństwo, telefony w środku nocy... Niewiarygodne z jakim stoickim spokojem mógł to powiedzieć. Niewiarygodne jak łatwo przyszły mu słowa wypowiedziane na pożegnanie… W tamtej chwili stał się Housem. Sukinsynem Housem. Bez uczuć, cyniczny, trafiający w sedno, raniący najgłębszą istotę więzi zbudowanej między nimi: Jeśli czegokolwiek nauczyłem się od Amber, to tego, że muszę dbać o siebie. Nie jesteśmy już przyjaciółmi, House. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek nimi byliśmy.

Niech poczuje się samotny, zdradzony, opuszczony...

Jak doskonale pamięta tamten wieczór w którym wrodzone poczucie empatii uświadomiło mu, że House być może taki był, bo nosił wcześniejsze zranienia... House… jak wielkie jest twoje poczucie odrzucenia, bólu, zawód zaufania i miłości, skoro to co ja czuję pozwoliło mi stać się tym kim się stałem… To była tylko chwila. Za chwilę wrzucił ją w odmęty złości i żalu.

Odkrycie zranionego House’a nie przyniosło mu ulgi. Początkowo wściekł się. Ile czasu można trwać w koszmarnym zranieniu i nie pozwolić sobie na uzdrawiające chwile w życiu? Terapię? Pomocną dłoń?

A czy on sam chciał tego dla siebie? Uzdrawiającego uścisku przebaczenia, nawet najtrudniejszej rozmowy z Housem? Nie chciał. Odpędzał go od siebie nie próbując wysłuchać. Wysiłek jaki House podjął tuż przed wyniesieniem ostatniego pudełka z jego osobistymi rzeczami tylko go rozjuszył.

Bronić się, bronić. Za wszelką cenę. Przed Housem, jego chaosem, jego destrukcyjnym działaniem.

Ale...

Gdyby nie House nie przeżywałby tego co przeżywa. Gdyby nie House nie poznałby Amber i nie doświadczyłby całego wachlarza, całej pełni uczuć, których nigdy nie był w stanie sobie nawet wyobrazić. Gdyby nie House nigdy nie poznałby czaru oczekiwania na nią, łopotu serca na jej widok i pasji kochania, gdy oddawała mu się w całości.

Gdyby nie House nigdy nie poznałby oceanu miłości i dna piekła. Byłby spokojnym i pewnym siebie Wilsonem-idiotą zaliczającym kolejne małżeństwa i rozwody, ratującym kolejnych pacjentów, żyjącym bezpiecznie w swojej skorupce. Dlaczego żeby poznać cały czar życia trzeba nieraz doświadczyć koszmaru upadku?

Idiota….


O ile wtedy wszystko było takie pewne, o tyle teraz stało się kolejnym cierpieniem. Tym razem podjętym z własnego, nieprzymuszonego wyboru.

Czego się spodziewał? Znał Grega nie od dziś. Przypominał sobie jak budowała się między nimi niezwykłą więź. Pozwolił mu podejść do siebie bliżej niż komukolwiek. Widział jego rozsypujące się życie z chwilą odejścia Stacey. Koszmar sarkazmu podniósł wtedy osobowość Grega do poziomu Himalajów. Nieprzystępny, zdystansowany, trafiający w samo sedno problemu wredny sukinsyn. A jednak ich więź potrafiła przetrwać wiele. I jak mgła opada po wschodzie słońca, tak morze uczuć Wilsona przywiodło mu najlepsze chwile z Gregiem, kiedy szukał u niego wsparcia po każdorazowych wpadkach małżeńskich, depresji rozlewającej się na serce i umysł, wspólnych szczeniackich dowcipów... Chcesz wiedzieć co zrobić? Idź do House’a: usłyszysz to co cię wyzwoli, choć boli jak cholera. Jako jedyny sprawiał że Wilson zatrzymywał się przez chwilę nad swoim życiem i podejmował jakąkolwiek refleksję przestając się ukrywać za profesjonalizmem zachowania, ubioru i pracy.


- Bezradność czyni nas podatnym na jeszcze większe zranienia – usłyszał słowa Cameron gdy ich oczy zetknęły się nad stolikiem z rozłożonym menu – Ucieczka tylko ją pogłębi. Jimmi, w twoich oczach widzę morze bezradności...

Skąd wiesz co mam w oczach…?

Milczał. Bał się cokolwiek wypowiedzieć ze względu na to, że tak naprawdę trudno to wszystko wypowiedzieć i wytłumaczyć. Poczuł jej dłoń na swojej. Pochyliła się lekko w jego stronę.
- Jimmi… nie uciekaj. Możesz uciec od House’a, od tych miejsc, ale nie uciekaj od siebie.
- To boli… -
zaczął i zamilkł
- Boli i będzie bolało. Na końcu świata odnajdziesz skrawki obecności Amber. Każda laska, wypisywana recepta przypomni ci House’a, a szpital w którym będziesz pracował wszystkie chwile życia – zarówno te najlepsze i najgorsze.
- A ty? –
zapytał – radzisz sobie?
- Już tak – odpowiedziała – Ostatni tydzień był potrzebny mojemu życiu jak powietrze.

Mimo tłumu gości w restauracji, Wilson miał wrażenie, że są tylko sami. Cały świat ucichł, a on sam czuł, że zapada się w jakąś bliżej nieokreśloną otchłań. Do ich stolika podszedł kelner opóźniając moment roztrzaskania się Wilsona o samo dno własnych, skomplikowanych uczuć. Powrócił na chwilę do rzeczywistości.

- Jak… ? – zapytał Wilson, kiedy zostali sami. Spojrzała na niego pytająco – Jak… udało ci się… wiesz…
- Nie udało mi się, jeśli masz na myśli najprostsze rozwiązanie. To nie jest jak kanapka do zjedzenia: wyjmiesz album, pooglądasz obrazki i wszystko jest ok
– powiedziała wprowadzając Wilsona w zdumienie – zaakceptowałam wydarzenia przeszłości, spotkanie, miłość, chorobę Michaela i jego odejście i … przebaczyłam samej sobie.
Spojrzał na nią zdumiony
- Przebaczyć sobie?
- Myliliście się wszyscy –
odpowiedziała – a najbardziej ja.
Spojrzał na nią pytająco.
- Cały czas myślałam, że to ja jestem ta pokrzywdzoną, że los spłatał mi figla, że... - zamilkła - że jestem niesamowita, bo zdecydowałam się zostać z umierającym człowiekiem, który już niewiele mógł mi dać oprócz cierpienia. Tymczasem odkryłam, że on dał mi dużo więcej niż ja zdołałam mu ofiarować kiedy byliśmy razem. Wzięłam to po jego śmierci. Całe morze miłości. Byłam zbyt skupiona na sobie i swoim cierpieniu. Jak się okazało on stracił więcej niż ja. Był do tej pory najlepszą częścią mego życia. Najtrudniejsze było przebaczyć sobie, że nie doceniło się faktu istnienia przy moim boku takiego człowieka. Wszystko wygląda inaczej jeśli spojrzysz na to z drugiej strony. Życie ma dwie strony: moją i twoją. Jeśli spróbujesz zrozumieć moją stronę - zrozumiesz siebie.

Wilson milczał. Słowa Cameron odkrywały mu drugie dno życia. Dno, które nazywało się Amber, House, Cameron, Lisa… Mógłby tu wymieniać mnóstwo imion. Zabolało go boleśnie wymienianie imion jego żon… jego największych porażek, do których nie był w stanie się przed nikim przyznać.

Podprowadził ją w pobliże szpitala.
- Dziękuję -wyszeptał przytulając ją na pożegnanie.
- Jimmi - mam coś dla ciebie - sięgnęła do torebki i wyjęła pomarańczowy przedmiot. Zabrzęczały znienawidzone przez Wilsona tabletki. Wzdrygnął się.
- Zabierz je - powiedział stanowczo, zbyt stanowczo.
- Weź je. Dostałam je od House'a. Nie mogę ci powiedzieć dlaczego, bo obiecałam mu to. Ale chcę żebyś to wziął i zrobił z tym porządek.
- Co z nim? -
zapytał cicho niepewnie biorąc małe pudełeczko
- Jest w przedsionku piekła -odpowiedziała - pomyśl o tym zanim uciekniesz od wszystkiego co stanowi dla ciebie jakąkolwiek wartość i od tego co kochasz. Jeśli chcesz: wyjedź, ale nie zostawiaj za sobą nie zamkniętej przeszłości.

----------------------------



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Sob 13:19, 11 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:50, 11 Paź 2008    Temat postu:

trudno coś powiedzieć.....
.... Bo mnie zatkało!
A to rzadko się komuś udaje wiec gratuluje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:51, 11 Paź 2008    Temat postu:

pięknie opisane uczucia dwojga ludzi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 3 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin