Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Młoda lwica [Z, +18]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:22, 01 Lut 2009    Temat postu:

Fik całkiem fajny. Trochę literówek się przewija, ale ogólnie wychodzi na plus. I wiem, że to nie błąd, ale straszliwie męczy mnie czytanie wyboltowanych dialogów. Kurczę, naprawdę tego nie lubię.
A w III części na początku Lisa kładzie głowę na blat aż trzy razy. To na pewno miało tak być? Bo nie ma żadnej uwagi, że po każdym położeniu Lisa podnosi głowę. Kładzie ją coraz głębiej w ladę? : >


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
superstitious<33 girl.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 01 Lut 2009    Temat postu:

wzruszyłam się . To takie smutne a zarazem pełne miłosci i uczucia. pisz szybciutko strasznie mi sie podoba

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:50, 01 Lut 2009    Temat postu:

Nie martwcie się, to jeszcze NIE KONIEC!

PART IV

zainspirowane poniższym fragmentem:
Eve: Every life is sacred.
Dr. House: Come on. Talk to me. Don't quote me bumper stickers.
Eve: It's true.
Dr. House: It's meaningless.
Eve: It means that every life matters to God.
Dr. House: Not to me. Not to you. Judging by the number of natural disasters, not to God either.



Słyszał jak maszyna cichutko chroboce w pokoju. Czuł zapach jej perfum. Wiedział, ze siedziała tuż obok. Starał się oddychać powoli i miarowo, ale jej obecność bardzo na niego działała. Emocje gotowały się w nim. Od czasu do czasu przełykała łzy. Chciał otworzyć oczy, ale nie mógł popsuć swojego planu. Ktoś wszedł do pokoju.
- Śpi? – Głos Foremana nie zdradzał żadnych emocji.
- Tak… - Za to głos Cameron był nimi przepełniony.
- Czemu tu siedzisz? Mamy pacjentów, nie możemy pracować sami z Chasem.
- Poradzicie sobie.
- Allison…
- Chyba podszedł bliżej niej. – Wiem, że jest Ci ciężko. Ale… Spójrz na niego. – House czuł, ze lekarz patrzy się wprost na niego. – Jest stary i marudny… A ty… Masz przed sobą całe życie. I chcesz je zmarnować?
- Miał rację…
- Kto?
- Chase. Jesteś nudny. Wynoś się.
- Ale Cameron…
- Uwierz mi, ze się stąd nie ruszę, dopóki nie przyjedzie Cuddy. Jego mózg pracuje na wzmocnionych obrotach, więc nie zdziwiłabym się, gdyby teraz coś knuł.
- Gdzie jest Cuddy?
- Pojechała z Wilsonem do domu. Nie patrz się tak na mnie, to nie tak jak myślisz. Ktoś musiał jej pomóc w pakowaniu.
- Pakowaniu? Wyjeżdża gdzieś?
- Osłabiasz mnie. House niby odgradza się od ludzi i nie lubi gdy ktoś wkracza w jego życie, jego strefę. A tymczasem sam zrobił z jej domu graciarnię.

Foreman zaczął się śmiać i wyszedł. Cameron podeszła bliżej łóżka i usiadła na brzegu. Położyła mu rękę na piersi, a drugą gładziła jego twarz. Czuł jej oddech na swoim czole. Nagle przycisnęła swoje usta do jego skóry, potem do powiek, policzków, a w końcu do ust.
House był zaskoczony. Nie wiedział co ma zrobić.
Cameron podniosła się i stanęła obok łóżka.
- To był pierwszy… I ostatni pocałunek. Obudź się, marudny królewiczu.
Nagle ktoś wszedł do pokoju. Po nerwowych krokach i mocnych perfumach poznał, ze to Cuddy.
- Dr Cameron! I jak z nim?
- Bez zmian. Albo śpi albo udaje.
- Raczej to drugie, ale jest zbyt uparty, by się obudzić.
– Położyła mu rękę na czole. – Ma gorączkę. Oby nie wdało się zakażenie.
- Lub jego mózg pracuje na zwiększonych obrotach.
– Obie zaczęły się śmiać. Gdyby mógł, posłałby im jakiś jadowity komentarz, ale nie chciał popsuć swojego genialnego wejścia. Słyszał jak wychodziły. Myślał nad tym co zobaczył kiedy był w stanie śmierci klinicznej. Zaledwie parę minut dla niego było przeszło godziną. Wiele się dowiedział. Ale nie żeby specjalnie się tym przejął.
Ktoś wszedł. Nie rozpoznał kroków ani zapachu, ale biorąc pod uwagę wszystkie osoby, które chciały go odwiedzić z własnej woli to mógł być tylko Wilson. Usiadł na fotelu obok łóżka.
- Nie wiem dlaczego wszyscy tak żywo reagują kiedy coś się z tobą dzieje złego. Powinni się cieszyć… Potrzebujesz mnie tak jak ja Ciebie. Jesteśmy przyjaciółmi, choć sam nie wiem na jakich zasadach ta przyjaźń się opiera. Niby obywasz się bez ludzi, ale nagle twój mózg wysyła ci impuls. Przez chwilę zachowujesz się, jakby ktoś cię poraził prądem, ale potem przychodzisz i udajesz, ze wcale nie zależy ci na tym, by tu być. – Wstał i zaczął chodzić po pokoju. – Cholera, jak to dobrze, ze śpisz. W końcu mogę się na tobie powyżywać!
- Cholera, jak to źle, ze przyszedłeś. Tak mój plan powiódłby się.
– House podniósł głowę i otworzył oczy. – Jestem głodny. Masz jakieś kanapki?
- Ho… House?! Ale jak… Ty nie spałeś?
- Jasne, ze nie. – Podparł się na łokciach i usiadł. - Masz pozdrowienia od Amber.
- Ale ty…
- Wilson usiadł na fotelu. – Ty… Yyy… Widziałeś się z Amber?
- Cholera, ona ma dar przekonywania.
– Popatrzył na Jamesa. – Tylko mi tu nie płacz. Ona też tego nie lubi. Czyli jednak jest Bezwzględną Zdzirą.
- Ty się uśmiechasz!
- Wcale nie! Przynieś mi coś do jedzenia. I nie wpuszczaj tu Cuddy.
– House położył głowę na poduszkach. Brakowało mu Vicodinu. Rozejrzał się po pokoju. Gdzieś tu musiały być jakieś tabletki. Odrzucił kołdrę i zerwał wenflon. Chwycił się krzesła stojącego obok łóżka i wstał. Pokuśtykał powoli na korytarz. Jakaś pielęgniarka zatrzymała się i wytrzeszczyła oczy. Popatrzył na nią i skrzywił się.
- Mam coś na twarzy? – Pokręciła głową. – To co się gapisz?
Pielęgniarka zmrużyła oczy ze złości i odeszła. House rozejrzał się. Nie widział żadnego wroga na horyzoncie. Pokuśtykał do apteki.
- Vicodin, dwie dawki.
- Ale pan jest pacjentem.
– Starszy mężczyzna w kitlu odwrócił się w stronę regałów.
- Jestem lekarzem, tylko… Chcę dwie dawki Vicodinu.
- Ma pan receptę?
- Nie… Ale mogę ją wypisać.
- Też umiem wypisywać podrobione recepty.

House otworzył drzwi i wszedł do magazynu.
- Co pan robi?
- Wypisuję sobie recepty.
– Wyciągnął rękę w stronę półki, ale aptekarz chwycił go za nadgarstek.
- Proszę wyjść albo zawołam ochronę.
- Może pan wołać, ale i tak wezmę to po co tu przyszedłem.
- Proszę wyjść!

Wyrwał rękę z uścisku i uderzył mężczyznę, który potoczył się na regały wywracając je na House’a. Barwne buteleczki i tabletki wszelkiego rodzaju posypały się na deszcz. A jak na ironię Vicodin stał w drugim magazynie.
Pielęgniarki pospieszyły z pomocą, ale na widok House’a ich zapał się ostudził. Zaraz za nimi pojawili się w równych odstępach czasu Cameron, Cuddy, Foreman i Wilson. Chase wolał nie tracić czasu.
- House! – Cuddy dostała furii.
- A ty myślałaś, ze kto? Święty Walenty? – Próbował wygrzebać się spod regału, ale dokuczał mu ból. Nadbiegli ochroniarze. Wyciągnęli najpierw zakrwawionego aptekarza, który cały czas wykrzykiwał „To wariat!”, a dopiero potem Grega. Nie mógł ustać na nogach, szwy na twarzy puściły. Był na głodzie i to jeszcze bardziej pogarszało jego wygląd. Foreman i Wilson położyli House’a na łóżku, a w sali przypięli go do specjalnego łóżka z podwójnymi pasami, które ledwie sekundę temu rozszalała Cuddy kazała przywieźć z innego oddziału. Zaaplikowali mu zestaw kroplówek, a Cameron zabrała się za zszywanie ran.
- Będziemy musieli Cię zabrać na prześwietlenie. – Starała się nie patrzeć mu w oczu. Czuła, że nieustannie ją obserwuje.
- Nigdzie mnie nie zabiorą, czuję się świetnie. – Był wkurzony. Cieszyła się, ze pasy są podwójne.
- Tak, poza ewentualnie złamanymi miednicą i nogami nic ci nie jest.
- Ałaaaa! Cholera, postaraj się być delikatna.
- Przepraszam.
– Pochyliła głowę starając się już w ogóle na niego nie patrzeć.
- Nie przepraszaj tylko daj mi ten cholerny Vicodin! – Szarpnął głową. Szwy znowu puściły. Opuściła ręce.
- Daj mi skończyć to co zaczęłam. To moja praca.
- Ty przeszkadzasz mi w całkowitym zrelaksowaniu się! Daj mi te tabletki.
- Nie dam!
– Popatrzyła na niego gniewnym wzrokiem. Ściągnęła usta i zaczęła zszywać go od nowa, lecz szarpnął głową zanim zdążyła wbić igłę. – Przysięgam, ze zostanę tu dopóki ty nie zaśniesz lub dopóki ja nie wbije ci się tą igłą w mózg. – Nie opuściła wzroku kiedy próbował ją telepatycznie zmusić do poddania się. W końcu odrzucił głowę na poduszki.
- Dotknij mnie tylko, a zobaczysz.
- Uważaj, bo ja ci zacznę grozić.
– Wyciągnęła igłę, ale odwrócił twarz plamiąc poduszkę krwią. – Zaraz przyjdzie Cuddy sprawdzić jak się czujesz. Jeśli zobaczy, ze dalej się z tobą nie uporałam, to ona przyjdzie tu z wiertłem, przykręci cię do tego łóżka i zaszyje twoją paskudną gębę. Więc siedź w spokoju.
- Marudna księżniczka…
- Mruczał ze złością pod nosem. Spojrzała na niego w osłupieniu.
- Co powiedziałeś?
- Nic.
- Ty… Ty nie spałeś.
– Zacisnęła wargi i przysunęła do niego igłę. Dla pewności chwyciła go za brodę. Szarpnął się mocniej sprawiając, ze ukłuła się. Zdesperowana zrobiła pierwszą rzecz jaka jej przyszła go głowy.
Przycisnęła wargi do jego ust. Oboje byli tym faktem mocno zaskoczeni. Czuła jego krew na swoich ustach. Chciała oderwać się od niego, ale położył rękę na jej dłoni. Zaciekawiona wysunęła język i sprowokowała go, by otworzył usta. Nie protestował. Igła wypadła jej z ręki.
- House, jak się… - Wilson stanął jak wryty. Cameron oderwała się od Grega i schyliła się, by podnieść igłę, a House położył głowę na poduszce i udawał, ze śpi.
- Aha… Czyli, ze wszystko w porządku. – Rzucił jeszcze raz okiem na Allison klęczącą na podłodze i dalej szukającą igły i wyszedł.
Odchrząknęła i usiadła na krześle. Popatrzyła się na niego. Na ustach igrał mu bezczelny uśmiech.
- Mogę dokończyć?
- Ale co?

Odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się.
- Chcę cię zszyć, byś wyglądał jako tako.
- Qui pro quo, Clarice.
– Uśmiechnął się jeszcze szerzej i ułożył grzecznie na poduszce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:55, 01 Lut 2009    Temat postu:

Kallien napisał:
I wiem, że to nie błąd, ale straszliwie męczy mnie czytanie wyboltowanych dialogów. Kurczę, naprawdę tego nie lubię.


Jak kto lubi ^^

Kallien napisał:
A w III części na początku Lisa kładzie głowę na blat aż trzy razy. To na pewno miało tak być? Bo nie ma żadnej uwagi, że po każdym położeniu Lisa podnosi głowę. Kładzie ją coraz głębiej w ladę? : >


najwidoczniej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:12, 01 Lut 2009    Temat postu:

Suuuper
Prosze o więcej
I to bardzo szybko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:18, 01 Lut 2009    Temat postu:

Aaa, wspaniała część
Czekam na c.d. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:36, 01 Lut 2009    Temat postu:

Ale akcja Swietnie, świetnie ;** A najlepsze zakońzenie kiedy się zorientowała, ze on nie spał ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:09, 02 Lut 2009    Temat postu:

pocałunki cudoOOOoowne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
superstitious<33 girl.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:50, 02 Lut 2009    Temat postu:

świetne. ta czesc chyba najbardziej mi sie podoba pisz dalej czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Calleigh
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:30, 02 Lut 2009    Temat postu:

Wilson i jego reakcja bezcenne:)
czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:34, 04 Lut 2009    Temat postu:

Wow Nie sądziłam, że to już piąta część... ^_^

PART V

Zainspirowane piosenką Stinga pt. "Until". Polecam
I z góry przepraszam za "nagromadzenie" Cuddy i jej uczuć. Dopiero co wyrwałam się z działu Huddy i jestem na świeżo, więc wybaczcie
Następnym razem będzie bardziej Hameronkowo


Myśleli, ze o niczym nie wiedziała. Lecz nie bez powodu była oczami i uszami całego szpitala. Widziała jak Wilson osłupiał, kiedy stanął na progu sali, a potem wyszedł zakłopotany.
I nagle poczuła coś, do czego ani ona, ani tym bardziej House by się nie przyznali.
Nie chciała nazywać tego uczucia, bo to by było tak, jakby przyznawała się do niego.
Nie bała się ich okazywać (w przeciwieństwie do Grega), ale uważała, że przyklejanie komuś lub czemuś etykiet automatycznie i niezaprzeczalnie uznaje istnienie tego czegoś. A niektóre rzeczy miały na zawsze pozostać w ukryciu.
Siedziała na kanapie, obejmowała łydki rękami i opierała głowę na kolanach. Myślała. Przydałaby jej się ta cudowna piłeczka House’a. Wszyscy wierzyli, ze ma jakąś cudowną moc, chociaż sam właściciel w żadną magię czy inne bzdury nie wierzył. Oboje byli jak oświeceniowi uczeni, który wierzyli w siłę rozumu. Lecz czasem odzywała się w niej romantyczna dusza. Po prawdzie, to wstydziła się tych chwil. Wstydziła się być taka jak Cameron, która zdawała się nie dostrzegać całego zła i wciąż nosiła uśmiech na ustach. Miała wystarczająco dużo siły i chęci, by zmienić House’a.
Jedyną przeszkodą była ona sama, administratorka i kochanka rzeczonego lekarza.
Bo tego… nie można było nazwać związkiem. Nie wypowiedzieli żadnych wiążących słów przysięgi, nie obiecali sobie miłości aż po grób. Nawet nie drażniło jej to. Lecz z drugiej strony nigdy nie spróbowała okazać mu przywiązania. W końcu byli dorośli i nie mieli czasu na gierki.
Cameron… Ona stała na pograniczu jakiejś bajki i świata rzeczywistego. Nie znała słowa „niemożliwe”, a jeśli nawet spotykała na swojej drodze przeszkodę, to albo za wszelką cenę starała się ją zwalczyć, albo próbowała ją obejść. Nigdy się nie poddawała, nie odpuszczała, nie rezygnowała. Chciała wciąż więcej od życia. I na pewno nie bałaby się spróbować przywiązać do siebie House’a. Młoda lwica dojrzała do tego, by odebrać pozycję przywódczyni stada.
Cuddy poczuła się pokonana i nie widziała sposobu, by zwalczyć ją, usunąć na drugi plan.
Do gabinetu wszedł Wilson. Był zły, cholernie zły. Zdziwiło ją tą. Lecz wiedziała, że i tak jej nie powie, w czym rzecz. Ostatnimi czasy był zamknięty w sobie, trudno było wyciągnąć z niego jakąkolwiek informację. Usiadł na fotelu przy biurku i siedział. Nie potrzebowali słów. Potrzebowali spokoju i planu.

Czuła się jak w siódmym niebie. Wargi miała nabrzmiałe od pocałunków. House nie dał jej skończyć szycia. W końcu zawołała pielęgniarkę, która bez ceregieli unieruchomiła głowę pacjenta, kilkoma sprawnymi ruchami założyła szwy i nałożyła opatrunek. House patrzył na Allison z miną zbitego psa. Nie lubiła tego. Spuściła głowę i wyszła, chcąc wszystko przemyśleć. Po drodze wpadła na Lisę.
- Doktor Cuddy!
- Dzień dobry…
- O dziwo, ona była równie speszona. Popatrzyły sobie w oczy i jednocześnie w ich głowach pojawiło się jedno: „House!”.
Cuddy dumnie uniosła głowę i wyminęła Cameron. Nie zamierzała przegrać. Nie z takim podlotkiem. Allison nie odrywała od niej wzroku. Poczuła niepokój.

Gdyby miał wybierać, wolałby Cuddy. Świetnie się z nią rozumiał, mieli te same priorytety. Lecz z Cameron nie miał szans. Gdyby House byłby właśnie z nią, to już nikt nie miałby nad nim kontroli. Allison była marzycielką, wierzyła w przemianę Grega, jego przejście na jasną stronę życia. Dawałaby mu wolną rękę, by okazać swój dowód dozgonnej miłości. Lecz jego ustatkowanie się było niemożliwe. Prędzej ten zatwardziały ateista uwierzyłby w Boga. Wilson wszedł do gabinetu i wtedy jego wszelkie nadzieje prysły jak bańki mydlane. Cuddy zrezygnowała. Nie płakała, nie rwała włosów z głowy, nie szalała. Wydawała się normalna. Lecz jej ciało krzyczało: ,,Nie mam już siły!”.
Był zły, nie mógł pogodzić się z przegraną. To tak jakby umarł mu pacjent, którego leczył już kilkanaście lat. A kiedy w końcu pokazuje się światełko w tunelu, przychodzi Kostucha i zabiera go bez walki. Jej bronią jest szybkość i zaskoczenie.
To ich powaliło.
Nagle przyszła mu do głowy myśl. Można byłoby uznać, że House jest w stanie śmierci klinicznej. Kostucha stoi przy drzwiach, lecz pomiędzy nią a pacjentem jest jeszcze on i Cuddy i tylko ich szybko interwencja może pomóc umierającemu.
Uśmiech zajaśniał mu na twarzy, a Cuddy poczuła się tak, jakby nagle zza zimowych chmur wyskoczyło słońce oblewając ich gorącą falą.
Wilson wyłożył jej swoją teorię. Potrzebowali tylko czasu.

Zmierzała do sali z naręczem świeżych bandaży. Potrzebowała w końcu jakiejś wymówki, by móc na niego popatrzeć!
Już z daleka słyszała podniesione głosy. House i Cuddy wszczynali kolejną bitwę.
- Masz się wynieść z mojego mieszkania! Nie chcę robić z niego graciarni!
- Moje płyty to nie graty!
- Ale ty ich w ogóle nie słuchasz!
- Słucham! Tylko w tajemnicy...

Cameron nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Odwróciła się na pięcie i pobiegła na immunologię. Tam odpoczywała najchętniej.

Cuddy czuwała w pokoju House’a całą noc. Wystąpiły komplikacje, pojawiła się gorączka, obawiali się zakażenia. Drżała ze strachu. Kątem oka dostrzegła skradającą się Cameron. Nie chciała, by ona tu siedziała, kiedy Greg się obudzi.
Nie miała pojęcia co tak naprawdę do niego czuje. Bała się zaufać, nie chciała cierpieć. Nie wiedziała jak on zareaguje na nagłe zwiększenie dawki czułości. Miłość podobno leczyła z wszelkich cierpień, lecz nie miała pojęcia, jak on poczuje się po zaaplikowaniu tego nowego narkotyku.
Ciekawe, jak by się to wszystko potoczyła, gdyby jego noga była zdrowa. Z pewnością jego charakter nie zmieniłby się, ale może nie byłby taki rozgoryczony i przestraszony. Tak, bo on bał się zaufać, powierzyć komuś swój los w czyjeś ręce po raz kolejny. Może Stacy byłaby znośniejsza. Może ona sama nigdy nie odważyłaby się pocałować House’a przy wszystkich ludziach. To były jego urodziny, pocałunek tylko okazyjny, w policzek. Lecz wszystko potoczyło się nie tak jak trzeba. Chciała się odsunąć, lecz on przylgnął do niej całym ciałem. I nagle świat przestał dla niej istnieć, był tylko Greg, a raczej jego usta. Nieprzyzwoicie miękkie i kuszące, nie pasujące do stalowoniebieskich oczu i cynizmu. Nawet teraz przez jej ciało przebiegł dreszcz podniecenia.
Zamknęła oczy i starała sobie wyobrazić, jak całował Cameron. Na pewno nie mógł położyć jej ręki na głowi lub plecach, bo był cały skrępowany pasami. Próbowała odgadnąć, czy jego usta były miękkie, czy ona oddała pocałunek, czy był delikatny, czy kiedy oderwali się od siebie czuł jeszcze smak jej pomadki na swoich wargach, a w głowie miał zamęt. Tak, pocałunki były jak narkotyk. Sama uzależniła się od dotyku jego ust na swoim ciele, wciąż pragnęła ich więcej. Chciała być budzona co rano muśnięciem delikatnym jak powiew letniego wietrzyka o poranku.
Cholera, znowu odezwała się w niej romantyczka. Pochyliła głowę i oparła ją na kolanach płonąc ze wstydu. Czuła się winna. Lecz po chwili znowu popatrzyła na jego usta. Czuła się jak mała dziewczynka, która dotyka kruchych porcelanowych zabawek. Kusiły, choć wiedziała, ze jeśli ją ktoś zobaczy, to zostanie skarcona. Ale teraz było teraz. Chciała się napatrzeć, by móc śnic o tych ustach.

Czuł jej obecność. Chichotała pod nosem. Chyba spała. Mógł na nią wreszcie popatrzeć. Siedziała skulona na fotelu obok. Jedną rękę zarzuciła na podkurczone nogi i oparła na niej głowę, a drugą trzymała na swoim obojczyku nieświadomie odchylając materiał bluzki i ukazując delikatną skórę.
Bał się przywiązania, bo wiedział, że w pewnym momencie tak bardzo zawierzamy drugiej osobie, że nie dopuszczamy do siebie myśli, iż ta osoba może kiedyś pomylić się, choćby nieumyślnie, i zaszkodzić nam. Bał się bólu, jak każdy. Nie chciał okazywać słabości. Dlatego tylko kiedy nikt nie widział, mógł prowadzić ze sobą bój.
Nie wiedział co czuł do każdej z nich. Sprawy, których nie dało się logicznie wytłumaczyć, były ciężkie dla niego. Chciał się po prostu kiedyś obudzić i zobaczyć, że wszystko samo się wyjaśniło i poukładało. Ale to było możliwe tylko w snach. Nie chciał pochopnych decyzji, bo wtedy mógłby spieprzyć życie nie tylko sobie. Mógłby zaprzepaścić okazję, o której tyle razy mówił Wilson, choć dla niego samego wydawała się abstrakcyjna.
Miłość. Obezwładniające uczucie, głupie i ślepe, niezrozumiałe w swych poczynaniach i nieprzewidywalne, powalające największych mocarzy i najświetniejsze umysły. Nie chciał mu się poddawać, ale jak na razie źle mu wychodziło. Najdziwniejsze jest to, że od czasu Stacy nie pokochał nikogo, a tu nagle kiełkują w nim dwa zalążki. Musiał zdecydować, który z nich uśmiercić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Śro 11:37, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:01, 04 Lut 2009    Temat postu:

świetne, świetne, brak słów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:44, 04 Lut 2009    Temat postu:

Super.
Nawet to Huddy aż tak bardzo nie przeszkadzało
zwłaszcza po zapowiedzi hameronka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:06, 04 Lut 2009    Temat postu:

trochę za mało hameronkowe
House wybierze na pewno Cuddy, a wtedy Cam będzie musiała stoczyć z nią walkę dwóch lwic o jednego najprzystojniejszego lwa w całym stadzie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:52, 04 Lut 2009    Temat postu:

Jen napisał:
a wtedy Cam będzie musiała stoczyć z nią walkę dwóch lwic o jednego najprzystojniejszego lwa w całym stadzie xD


pomyślę nad tym, to by było ekscytujące ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m90
Łyżka Lifepaka
Łyżka Lifepaka


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakamarki opolszczyzny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:18, 04 Lut 2009    Temat postu:

Miałam zaległości, przegapiłam poprzednią część, ale chciałam się do niej odnieść.
Cytat:
- Qui pro quo, Clarice. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej i ułożył grzecznie na poduszce.

Po tym zdaniu ślubowałam ci w myślach dozgonną miłość. ;D
Mój cudowny Hannibal!

Co do części nieco huddzinkowej, nie mam nic przeciwko, czasem człowiek musi sobie odmienić, bo by mu się zbrzydło. ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:33, 04 Lut 2009    Temat postu:

m90 napisał:
Cytat:
- Qui pro quo, Clarice. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej i ułożył grzecznie na poduszce.

Po tym zdaniu ślubowałam ci w myślach dozgonną miłość. ;D
Mój cudowny Hannibal!


Aaaaa!!! Kocham, kocham, kocham cię za te słowa o Hannibalu
i Hannibala też kocham


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:30, 06 Lut 2009    Temat postu:

PART VI

Zainspirowane piosenką Bloc Party pt. "The Prayer"

Miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, czy wolno jej mieć nadzieję, czy może powinna już dawno się poddać. Kiedy zobaczyła Cuddy i jej oczy… Uświadomiła sobie, że może zapędza się za daleko. W końcu House nie jest wolny. Ale z drugiej strony nie związał się żadną obietnicą, a przynajmniej tak myślała, bo po prostu to do niego pasowało. Nagle ktoś otworzył drzwi i powoli wszedł do pokoju. Przystanął i zapewne rozglądał się. Wcisnęła się mocniej w fotel.
- Nie bawimy się w chowanego, Cameron. I zmień w końcu te perfumy, są okropne. – House odwrócił się i wyszedł. Oparła brodę o kolana.
„ Cholera, musiał się przyczepić do perfum”.
Wyszła na korytarz i poprawiła włosy. Nagle jej uwagę przyciągnęła rudowłosa kobieta w jeansach i granatowej bluzce na ramiączkach. Odwróciła się w stronę Cameron i pomachała do niej ręką.
- Allison, cały szpital cię szuka specjalnie dla mnie! – ruda uśmiechnęła się szeroko. Była tak ujmująca, ze wszyscy wokół również się uśmiechnęli.
- I po to nawet House ruszył się z gabinetu? – szły powoli w stronę Diagnostyki. – Jen, co ty tu robisz?
- Przyjechałam w odwiedziny do matki i pomyślałam, że odwiedzę również ciebie. – Znowu się uśmiechnęła. Minęły gabinet House’a. Były tak zagadane, że nawet nie zauważyły, a wpadłyby na niego, kiedy chciał wyjść na korytarz.
House rozejrzał się ze zdziwieniem i pokuśtykał za nimi. Obserwował tyłek Cam i tej drugiej. Była sexowna, miała bujne rudy włosy i była wyższa od swojej koleżanki. Nagle przystanęły, więc niby przypadkiem wpadł na nie.
-Wow! Uważajcie jak chodzicie!
- Nie mogłeś nas ominąć? – Oczy Jen zapłonęły, a Cam zwęziły się.
- Nie mogłem! Jestem kaleką! – Rzucił jej w twarz. - Co ona tu robi? – Zwrócił się do Allison. – Jeszcze zarazi nam pacjentów! – Zrobił wielkie, zmartwione oczy i poszedł do swojego gabinetu.
- Kto to jest?
- House.
- Aha… Sexowny. Ale ma kłopoty z mózgiem. – Jen odwróciła się i weszła do gabinetu, gdzie siedzieli Chase i Foreman.


Wparował do gabinetu Cuddy jak burza. Nawet nie podniosła głowy znad biurka, bo nie robiło to już na niej żadnego wrażenia.
- Cameron nie żyje.
- O mój Boże, tak mi… - Podniosła na niego zasmucone oczy.
- A przynajmniej umrze za jakieś dziesięć minut, jeśli nie będzie się stosować do regulaminu. – Zrobił oburzoną minę. Cuddy otworzyła szeroko usta. – Zamknij buzię, bo ci jeszcze zęby wypadną. – Pokiwał głową, usiadł na kanapie i oparł nogi o stolik.
- Ale… jak to nie stosuje się? I od kiedy tak bardzo przejmujesz się takimi… - Otworzyła szeroko oczy. – Niemożliwe.
- Co?!
- Muszę powiedzieć o tym Wilsonowi. – Uśmiechnęła się i wyszła. Chciał ją zatrzymać, ale nie zdążył.
Tymczasem Cuddy pobiegła do Jamesa.
- Wilson, w życiu nie uwierzysz co się stało. – Wparowała do jego gabinetu.
- Boże, po co ja zamontowałem tu te drzwi, skoro nikt nie puka… - Spuścił głowę i podsunął jej kanapki.
- Nie, dziękuje. House właśnie się oburzył…
-Hej, hej! Ploteczki o nim to nie mój dział. Pielęgniarki maja swoją stację ze dwa metry od mojego pokoju.
- Ale to dotyczy Cameron.
- To mów. – Przysunął się bliżej.
Kiedy wyłożyła mu cały problem, popatrzył na nią zdziwiony. – No i?
- I ty się jeszcze pytasz? On po to do mnie przyleciał, bo mu zaczęła zawadzać ta Jennifer… A jeśli mu ktoś zawadza, to…
- O mój Boże. To znaczy, ze…
- Że co? – House wziął sobie kanapkę i oparł się o futrynę. – Mówcie, mówcie, jestem ciekawy. – Zaczął powoli żuć, ale zamarł. – Hej, udawajcie, ze mnie tu w ogóle nie ma! – Patrzył na nich z wyczekiwaniem.
- To udawanie będzie bardziej wiarygodnie wyglądało jeśli stąd wyjdziesz. – Cuddy wstała, wypchnęła go na korytarz i wyszła za nim zamykając drzwi. Wilson oparł głowę na dłoniach i sięgnął po kanapkę.
- O mój Boże… House napalił się na kogoś innego niż Cuddy, Cameron, Stacy, Kate i Amber. To robiło się już nudne. – Zaczął się śmiać.


Jadły z Jen lunch w stołówce, kiedy nagle przysiadł się do nich House. I jak gdyby nigdy nic zaczął jeść sałatkę warzywną (!) i to kupioną za własne pieniądze. Widelec, który Cameron podnosiła do ust zatrzymał się w miejscu. Gapiła się na niego jak na kosmitę. W pewnym momencie otworzył szeroko usta i również zaczął wlepiać w nią oczy. Jen obserwowała wszystko z rosnącym zainteresowaniem. Nagle Cameron opuściła rękę i pochyliła się nad talerzem.
- Zamknij usta, bo ci jedzenie wypadnie, a to nie będzie zbyt efektywne ani tym bardziej sexowne. – Jen śmiała się do rozpuku.
- Co ty tak z tym sexem wyjeżdżasz od rana? – Cameron starała się mówić cicho, by nie słyszała tego reszta stołówki.
- Nie uprawiasz to nie wiesz. – Uśmiechnęła się do House’a figlarnie, który, o dziwo, też się uśmiechnął. – Odwróciła się do Cam. – Nie uważasz, ze on jest sexy? – Powiedziała do niej jak gdyby House’a tam w ogóle nie było. Allison patrzyła to na Grega, to na nią, ale nie odpowiedziała. – Czy uważasz, że jesteś sexowny? – Jen obróciła się w jego stronę.
- Boże, kobieto, jesteś niewyżyta czy co? – House udał oburzonego, ale uśmiechnął się.
Cameron osłupiała. - Jesteś starym pierdołą, House. I odczep się od nas. – Nawet nie wiedziała skąd wzięły się u niej takie słowa. Wzięła przyjaciółkę za rękę i poprowadziła do wyjścia.
Tymczasem diagnosta rzucił w kąt sałatkę, łyknął podwójną dawkę Vicodinu i oparł brodę na dłoniach.


Wilson podrywał właśnie nową pielęgniarkę kiedy przed oczyma mignęła mu burza ognistoczerwonych loków. Jego głowa automatycznie się obróciła, a nogi podążyły za Cameron i Jennifer. Nagle Jen odwróciła się i stanęła z nim twarzą w twarz ze swoim nieodłącznym uśmiechem.
- Dzień dobry. – Powiedziała jak gdyby nigdy nic, a potem poszła za Allison. James osłupiał. Wpadł jak burza do swojego gabinetu. Tam czekał już na niego House.
- Wreszcie! Myślałem, ze nigdy się nie doczekam! – położył się na kanapie i odłożył laskę.
- Matko Boska… Ona rzeczywiście jest… Genialna.
- Wiem, te płomienie…
- Te kształty…
- Prosta i twarda…
- Idealna…
- I taka… Wesoła!
- O czym ty mówisz? – House, udając zdziwienie, podniósł głowę.
- A ty? – Wilson był naprawdę zdziwiony.
- O mojej lasce, idioto.
- Boże… A widziałeś Jen? Żywy ogień!
- Moja laska też ma płomienie! Z czym ona jest gorsza od tej… Tej… Jak jej na imię?
- Nie udawaj. To Jen. JEN. Boska Jen.
House podniósł brwi do góry. – Żartujesz, prawda?
- Ale z czym?
- Że niby ja…?! Napalony na nią?
- Ale przyznaj, musiała cię nakręcić, skoro tutaj przyszedłeś.
- Chciałem kanapkę.
- Dopiero co byłeś na stołówce. Z nią.
- Z NIMI. Podlotek też był. Sałatka mi nie wystarczy.
-Wow.
- Co?
- Cameron to PODLOTEK? Przypominam sobie jasno… Tak, tak jakby to było wczoraj! – Popatrzył na niego z udawanym zachwytem. – Wybierałeś dla niej kwiaty! Ooooo tak… A teraz… TO?
- Co?
- Co co?
- Hę?
- Możesz mówić po ludzku?
- Ty zacząłeś.
- Nieprawda.
- Prawda.
- Nieprawda!
- Zamknij się i daj mi kanapkę!
Wilson usiadł w fotelu i patrzył w sufit. House jadł i myślał. Do gabinetu wpadła Cuddy.
- House! Dlaczego jej nie wyrzuciłeś?
- Jen jest spoko. – Greg zdawał się nie przejmować słowami szefowej, a Wilson w zamyśleniu pokiwał głową.
- Spoko? Jeszcze pół godziny temu chciałeś ją wyrzucić razem z Cameron, a teraz ten rudzielec jest SPOKO?!
- Zazdrosna?
Cuddy zawyła ze złości i wybiegła.


Siedziała przed białą tablica i gryzła skuwkę od mazaka. Patrzyła się na trzy pośpiesznie nakreślone słowa:
Cameron House Cuddy
- Jak to się dalej potoczy?
- Powinnaś dopisać jeszcze mnie. – Jen usiadła obok niej. – Jak bardzo ci na nim zależy?
- Nie zależy.
- Gdyby tak było, to pośrodku napisałabyś kogoś innego, na przykład tego miłego i zakłopotanego lekarza.
- To przyjaciel House’a.
- Przyjaciel?! Jakim cudem jeden nie zabił jeszcze drugiego?
- Jejku, jest jeszcze tyle rzeczy, które cię zadziwią, siostrzyczko. – Popatrzyła na Jennifer i zmazała tablicę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Pią 17:50, 06 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:59, 06 Lut 2009    Temat postu:

Atmosfera się zagęszcza a ja się gubię w intrydze.
Zapowiadana była walka dwu lwic, do walki, nawet początkowego stracia, nie doszło. A teraz do akcji wkracza trzecia, prawdziwa lwica.
House już nie jest rozdarty między dwiema kobietami. Stracił cały swój charakter.
Jego zachowanie i zachowanie Cuddy po poprzedniej części jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe.
Nie było nic wcześniej? Czym były części 1-2 i 5? Nie widzę związku.
Widzę brak konsekwencji w prowadzeniu postaci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:46, 06 Lut 2009    Temat postu:

PART VII

( zamieszczam już dziś dla tych osób, które nie zrozumiały poprzedniej części )

House stał przed gabinetem i przyglądał się jak Cameron maże tablicę. Widział też burzę rudych włosów przy stoliku. Jen siedziała tyłem do drzwi. Dziwna dziewczyna. Zachowuje się swobodnie, lecz jakby wymuszenie. Wprowadza zamieszanie do szpitala, próbuje coś pokazać, ale nikt nie wie, a już z pewnością ona sama, co to niby ma być. Patrzył na Cameron i czytał z ruchu jej warg. Była rozgoryczona i smutna. Nawet uśmiech Wielkiego Słońca, jak nazywał Jennifer w myślach, nie pomagał. Zdziwił się kiedy Allison nazwała tę kobietę siostrą. Chciał wiedzieć, czy to prawda, ale nie mógł się teraz ujawniać. Różnice między nimi były ogromne. Cameron jest drobna i niepozorna, chce pomóc całemu światu i o swoje dobro dba na końcu, wytyka mu błędy, co jest dla niego bolesne. Odkrywa jego duszę i rozkłada na części pierwsze. Intryguje go jej radość życia. Pomimo krzywd i trudów jest wesoła. Zaraża tym jednych, a drugich, w tym jego, denerwuje. Dlaczego? Bo sam nie potrafił być taki sam? A może życie za bardzo mu dokopało?
Przypomniał sobie jej nadgarstek. Zalała go fala nieznanych uczuć. Pamiętał dotyk jej skóry i delikatny zapach, Miała inne perfumy niż zazwyczaj. Rozdrażniło go to, ale jednocześnie podnieciło. Gdyby nie obecność śpiącej Cuddy w pokoju, inaczej by się to wszystko potoczyło. Nie byliby teraz z Cameron w stanie cichej wojny.
Jennifer… Przy niej był inny. Wyzwalała w nim nieznane dotąd instynkty. Czuł się jak samiec modliszki – wiedział, że w końcu zostanie przez nią pożarty, ale i tak zbliżał się coraz bardziej. Kiedy będzie już za późno, oboje osiągną to do czego dążyli, a on pogrąży się w agonii. Przerażała go ta wizja, tak bardzo, że aż postanowił trzymać się z daleka. Wstydził się swojego zachowania. Była o wiele młodsza od niego, lecz powalała go tą swoją młodością i świeżością, przypierała do muru. Był bezbronny. On, który patrzył na wszystkich z góry i szydził z nędznych prób podrywania go przez Cameron; on, który bał się wykonać krok dalej w związku z Cuddy.
Cuddy…? Otrząsnął się. Przecież był z nią! Tak mało wnosił w ten związek, że zapomniał o nim. To było karygodne. Nawet nie miał pojęcia jak to zakończyć. Ale wiedział, że i tak będzie miał przerąbane. Nagle ktoś zapukał w szybę. Podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Cameron. Była taka przestraszona. Przymknął powieki i odszedł.

Zauważyła go już wcześniej, ale była ciekawa co zrobi. Nagle jakby się wyłączył. A po chwili znów się ożywił. Pokręcił głową. Coś było nie tak. Podeszła i zapukała w szybę. Uniósł głowę.
Oddałaby wszystko, by zatrzymać wyraz jego oczu. Zdążyła go uchwycić przez niecałą sekundę. Zaskoczenie i strach, zauroczenie i głęboko skrywane pragnienia. Czuła się jakby zajrzała mu prosto w umysł i przeczytała wszystkie sekrety.
A po chwili znów był tym samym Housem. Nieczułym, zimnym, cynicznym zrzędą. I znowu, po raz setny w tym tygodniu zadała sobie pytanie: „Dlaczego on?”
Usiadła obok Jen. Przypomniała sobie te kilka dni, kiedy House wracał do siebie. Ten pocałunek, który dla niej był już ostatnim, ponieważ obiecała sobie, ze nigdy nie straci głowy.
Przed oczami jeszcze raz stanęła jej ta sala, on, pozornie bezbronny i zagubiony i ona, skulona na fotelu obok:

Cuddy głęboko spała. Jej ręka była wyciągnięta w stronę House, który spał, a przynajmniej tak to wyglądało. W pokoju panował delikatny półmrok. Podeszła do łóżka i zaczęła poprawiać pościel. Potem nerwowo obejrzała się na śpiącą lekarkę i przysiadła na krańcu posłania. Już podnosiła rękę, by dotknąć jego twarzy, lecz złapał ją za nadgarstek.
- Ani słowa. – Szeptał. Poczuła się strasznie dziwnie. Nastrój panujący w pokoju był bardzo intymny.
- A Cuddy…?
- Była tak rozhisteryzowana, ze kazałem zaaplikować jej podwójną dawkę środków nasennych.
- Zwariowałeś? Przecież mogłeś…
- Nic jej nie będzie. Przynajmniej nie gnębi mnie po nocy jak ty. – Popatrzył na nią uważnie. - Czego chcesz? Nie jestem twoim pacjentem.
Chciała wstać lecz cały czas ją trzymał. Delikatnie, ale zdecydowanie.
- Puść mnie.
- Nie wykręcaj się od odpowiedzi.
Milczała. Niespodziewanie pociągnął ją ku sobie. Cameron w porę zorientowała się o co mu chodzi i podparła się drugą ręką, tuż przy jego głowie, by nie spaść z łóżka i nie narobić hałasu. Ich usta były bardzo blisko. Przymknęła oczy. Tak bardzo tego pragnęła. Tu i teraz. Nagle House cicho się zaśmiał. Odepchnął ją od siebie i złożył na jej nadgarstku delikatny pocałunek, muśnięcie.
Zadrżała i odsunęła rękę. Widziała zaskoczenie w jego oczach i strach. Czemu tak się bał? A może to tylko jej obecność? Bał się, obserwowała to codziennie, z dnia na dzień coraz częściej. Denerwowało ją to.
Nagle Cuddy poruszyła się.
- House…
Cameron zerwała się uciekła.


-Allison? – Jen potrząsnęła nią. – Obudź się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:51, 06 Lut 2009    Temat postu:

Muszę się zgdzic z egile.
Gdzie tu logika?

Nie mniej jednak ciekawy fik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:07, 06 Lut 2009    Temat postu:

Opuściłam aż dwqie części Ale juz nadrobiła To było piekne Raczej cudowno-piekne-czarująco-magiczno-wzruszające Czekam na ciag dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:28, 06 Lut 2009    Temat postu:

No, Pinky.
Już lepiej, jeśli chodzi o wytłumaczenie reakcji House'a (choć to z VI części nadal jest z nieba wzięte, może ją wyciąć, skrócić o wątki z Housem?).
Wciąż pozostaje kłopot z wprowadzeniem postaci Jen i jej niejasną rolą, niejasnym zachowaniem i burzą jaką wzbudziła u wszystkich.
W jakim celu się pojawiła?

Przynajmniej jestem piekielnie ciekawa, co zrobisz z tym ambarasem w dalszych częściach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:00, 07 Lut 2009    Temat postu:

bardzo wzruszająca część, czekam na następną

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:30, 07 Lut 2009    Temat postu:

Najbardziej podobało mi się to co było pod koniec tej części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin