Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nigdy nie jest za późno [10/? NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:41, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Zauważyłam, że dawno nie skomentowałam tego fika.
Cóż.
Jak każde dzieło Nefrytowej fik jes BOSKI!
W miarę możliwości pożeram każdą nową część z wielką łapczywością.

Propozycja złożona Wilsonowi zaintrygowała mnie. Jeszcze tylko przydałoby się znaleźć w miejsce dla Cameron w szpitalu Walkera. Nefrytowa - wiem, że i na to też przyjdzie pora, a całą historię zakończysz w jak najbardziej zakręcony sposób


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:49, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Eith, czy Ty mnie aby nie przeceniasz????
Cóż dla Cam to wszystko nagle zrobiło się piekielnie trudne. Ona jest w szoku, mimo, że starannie to ukrywa.
Zresztą... kto by nie był???
A House, jak to House potrafi wszystko skomplikować. Zwłaszcza jesli chodzi o uczucia.
Koniec spojlerów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:55, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Nefrytowa,
to rozumiem, że następna część niedługo się pokaże?
Szybciutko, szybciukto


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Na razie nie dam rady nic napisać... i tak dzisiaj przekroczyłam normy wszelakie siedzenia na kompie. W środę sie okaże co i jak. Jak dostane pozwolenie.. nastepna część będzie szybko:) Obmyślana jest szczegółowo:lol:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:03, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Nefrytowa, nie bądź taka skromna i nie przecz, że twoje fiki nie są pokręcone

Cytat:
i tak dzisiaj przekroczyłam normy wszelakie siedzenia na kompie.

Fakt, na kompie musi być dość niewygodnie i zapewne niezdrowo
Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Kiedy jestem przeziębiona mam spaczone poczucie humoru

Nefrytowa, kuruj się spokojnie z dala od kompa, poczekamy cierpliwie na następną część. Trzeba dbać o oczy, a nie udawać, że się o nie dba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nikita1
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:11, 10 Maj 2009    Temat postu:

nefrytowakotka

co z kolejna czescia?:)napwde uieram z ciwkosci:( nie mozesz nas tak trzymac w niepowsnoci!!!!!!!mam nadzije ze w gol w panch jest jakas kolena czesc:))))))))



Może by tak postarać się bardziej?
Język polski nie jest taki trudny Wystarczy przeczytać jeszcze raz i poprawić błędy, a nie kazać się domyślać autorce, co komentujący miał/-a na myśli.
kropka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:22, 10 Maj 2009    Temat postu:

Jest. jak dobrze pójdzie... jutro. Trzymać kciuki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:20, 12 Maj 2009    Temat postu:

Oczywiście, że będę trzymała.
Już nie mogę się doczekac
*zaciera ręce*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smerfetka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:14, 03 Cze 2009    Temat postu:

To pierwszy fik jaki przeczytałam na tym forum i naprawdę go uwielbiam

Z niecierpliwością czekam na CD!! bo miałbyc miesiac temu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nikita1
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:03, 05 Cze 2009    Temat postu:

ja chce nastepna czesc-musi byc:)))))))))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nikita1
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:37, 03 Sie 2009    Temat postu:

Hej co z dalszym ciagiem??????? balagam napisz cos jescze do tego:)te czesci sie tak poprsotu nie moga zmarnowac:(((((((((


To twój trzeci post i mój drugi dopisek.
Postaraj się popracować nad ortografią...
a po drugie... Dobrym zwyczajem jest edytowanie postów, a nie pisanie ich pod sobą.
Następnym razem skorzystaj z opcji "EDYTUJ"
kropka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:38, 04 Sie 2009    Temat postu:

Eeeej, fantastyczny fik ponawiam błagania wyżej proooosze napisz dalej co?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[H]oney^^
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 470
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krawata Jimmiego ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:38, 07 Sie 2009    Temat postu:

Fantastycznie. Uwielbiam twoje ficki, więc oczywistym jest iż czekam na cdn.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:54, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Kiedy w końcu będzie kolejna część ? ;> Nie możesz tak poprostu zmarnować świetnego fika . ;p .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MrLupus
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z nienacka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:54, 01 Paź 2009    Temat postu:

czytam, czytam, a tu nagle sru i koniec. będzie ciąg dalszy ?
[robi oczy kota ze shreka]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MrLupus dnia Czw 17:56, 01 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:40, 17 Paź 2009    Temat postu:

Następna część, mam nadzieję, że się spodoba.
Dedykowane Kropce, która męczyła i drążyła
I podziękowanie dla tejże Kropki za wspaniałe zbetowanie. Nie ma to jak ręka mistrza!!

Restauracyjny ogródek był pełen pielęgniarek i lekarzy, którzy woleli zjeść smaczny obiad w knajpce niż truć się „jedzeniem” w szpitalnej kafeterii. Wszystkie głowy obróciły się w kierunku House’a i Cameron, kiedy weszli do środka. House otworzył usta chcąc rzucić jedną ze swoich słynnych sarkastycznych uwag, ale Cameron złapała go za rękę i pociągnęła silnie do przodu w kierunku drzwi. Wytrącony z równowagi House gwałtownie zamknął usta przygryzając sobie język i przeklinając pod nosem. Cam stłumiła śmiech i już w środku restauracji wysyczała:
– Miałeś już dzisiaj swoje wejście smoka, wystarczy! – Chciała jeszcze coś dodać na widok miny House’a, pełnej urażonej niewinności, ale przerwał jej głos dobiegający gdzieś z boku.
– Doktor Cameron! Co za mila niespodzianka! Ulubiony stolik jest na szczęście wolny. Zapraszam razem z towa... – właściciel głosu, a zarazem właściciel knajpki, Ivan Magdesian urwał wpół słowa i wpatrzył się w House’a. – Doktor House? – spytał niepewnie. – My się nie znamy osobiście, ale w lutym leczył pan moja córkę, a właściwie ocalił jej życie... widziałem w szpitalu... – jąkał się restaurator.
– Ładna, czarnowłosa, Alisha. Tak? – spytał diagnosta marszcząc brwi w skupieniu.
– Tak! To ona! Och, doktor Cameron, nie wiedziałem, że znasz doktora House’a! Zapraszam! Jesteście moimi gośćmi dzisiaj! – Szerokim gestem zaprosił ich na salę i troskliwie usadził przy stoliku. Zniknął na moment na zapleczu, by powrócić z butelką czerwonego wina, które sprawnie odkorkował i nalał do kieliszków.
– Czy zaufacie mi przy wyborze dań? – Spytał z pełnym uwielbienia uśmiechem, wpatrując się w diagnostę.
– Tak, oczywiście... – odparł House, bo Cameron najwyraźniej utraciła zdolność mowy.
– W porządku. – Jeszcze jeden uśmiech i Iwan rozpłynął się w powietrzu.
– Zapamiętałeś imię pacjentki?? – Cameron odzyskała głos.
– Bo ona była ładniejsza niż Angelina Jolie! Trudno było jej nie zapamiętać... – House wyraźnie się rozmarzył, co spowodowało, że Allison dźgnęła go łokciem w żebra. – Auć! W tym stanie jest zabronione napastowanie kalek! – House rozcierał sobie bok.
Ponowne pojawienie się Magdiana spowodowało chwilowy sojusz. Na stole pojawił lawasz i sos jogurtowy, a w chwilę później frykadelki mergińskie i ryż z rodzynkami. Potrawy były bardzo smaczne, a oni obydwoje głodni, więc obiad upływał w milczeniu. House zbierał się na odwagę, ale najwyraźniej odwaga spakowała walizki i wyemigrowała na Madagaskar. Iwan zaserwował najsłynniejszą ormiańską zupę: gandżabur z uszkami, a Cameron zaczerwieniła się gwałtownie, gdy znalazła na swoim talerzu dołwat. House rzucił okiem na jej talerz i kąciki jego ust uniosły się ku górze.
– Ktoś tu miał szczęście. Jakieś ślubne plany, doktor Cameron?
Allison rzucił mu wściekłe spojrzenie, ale nie miał szansy na odpowiedź, bo do stolika podeszli Henry i Wilson. House zamarł, niezdolny do wypowiedzenia słowa po raz pierwszy w życiu. Henry nie przejmując się jego miną, usadowił się wygodnie na krześle pociągając Wilsona za rękaw. Onkolog usiadł posłusznie wbijając wzrok w stół i przeklinając w duchu swojego pecha. Gdyby tylko ruszył rozumem, domyśliłby się, ze Cameron zabierze House’a do swojej ulubionej knajpki.
Pech i głupota.
Na szczęście Magdian nie przejmował się niezręczną cisza jaka zapadła przy stoliku, przyniósł jeszcze jedną butelkę wina i ze stoickim spokojem zaczął podawać dania nowym gościom, szczęśliwy, że choćby w ten sposób może odwdzięczyć się House’owi oraz Walkerowi, którego poznał w szpitalu, gdy przyjechał po córkę.
Na szczęście, Henry był osobą gadatliwą, a Cameron usiłowała dotrzymać mu kroku i rozluźnić nieco ciężki nastrój. Obydwoje osiągnęli jedynie jednosylabowe odpowiedzi od Wilsona i kilka sarkastycznych uwag House’a.
Co i tak było sukcesem.
Walker poczuł zniecierpliwienie. Obydwaj zachowywali się gorzej niż pokłócone kilkuletnie szkraby. Najchętniej przełożyłby jednego i drugiego przez kolano i wlepił kilka klapsów. Wizja dawania klapsów House’owi była tak surrealistyczna, że o mało nie wybuchnął śmiechem. Zerknął na doktor Cameron i w jej oczach dostrzegł identyczne zirytowanie.
Jeśli czegoś nie zrobię, nigdy się do siebie nie odezwą... pomyślał wzdychając ciężko. Oczy mu błysnęły kiedy znowu popatrzył na młoda lekarkę.
– Doktor Cameron, czy będziesz tak uprzejma i dotrzymasz mi towarzystwa na zewnątrz, kiedy oddam się zgubnemu nałogowi palenia? – Spytał.
– Oczywiście! – Cam poderwała się błyskawicznie i zanim którykolwiek z mężczyzn miał czas zareagować, obydwoje zniknęli w drzwiach wyjściowych. W ogródku Walker wybuchnął śmiechem na wspomnienie przerażonej twarzy Wilsona i pełnej niesmaku House’a.
– Może to zmusi ich do podjęcia rozmowy. Jeśli nie, trzeba będzie ich zamknąć w jednym, bardzo małym pomieszczeniu i nie wypuścić, dopóki nie zaczną rozmawiać – stwierdziła rozbawiona Cameron.
– Gorzej niż dzieci – wymruczał Walker obrzucając Cam uważnym spojrzeniem. – Co czujesz do Gregory’ego? – Spytał niespodziewanie.
Cameron dosłownie zatkało.
– Och, wiem, powinienem odtańczyć taniec dworski, kluczyć, zadawać dyskretne pytania... ale mnie to nudzi. Lepiej zapytać wprost i uzyskać odpowiedź, a potem przejść do rzeczy.
– Już wiem od kogo House uczył się bezpośredniości – Cameron odzyskała głos, choć nie do końca. – To bardzo osobiste pytanie, profesorze Walker.
– Tak, tak, wiem – powiedział niecierpliwie Henry. – Widać jak na dłoni, że obydwoje czujecie coś do siebie – uniósł dłoń do góry widząc, że lekarka chce coś powiedzieć. – Proszę, nie przerywaj. Nie jestem głupi. Jestem stary ale nie głupi. Gregory z tego co wiem, żywi do ciebie silne uczucie, na tyle silne, że nie związał się z nikim, mimo że kobiety biegają za nim stadami, chcą złapać go i stać się mamą dla małego. Suzana... to zupełnie inna historia i o tym Gregory musi ci opowiedzieć sam. To będzie dla niego bardzo trudne i bolesne. Natomiast mnie interesuje co ty do niego czujesz...
Cameron wpatrywała się w Walkera z otwartymi ustami. Przez jej głowę przebiegało tysiące myśli, niezbyt logicznych i spójnych. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Owszem, nie związała się z nikim. Pamięć o pewnym niebieskookim lekarzu, który tak dawno ukradł jej serce nie opuszczała jej. W nocy przewracała się bezsennie przeklinając pod nosem i mimo upływu czasu ciągle czuła ciężar ciała House’a w swoich ramionach, gdy znalazła go na schodach prawie nieprzytomnego z bólu. Jego zapach, mieszanka wody kolońskiej, szamponu i czegoś co było specyficzne tylko dla House’a, jego niebieskie oczy zamglone i bezbronne, uścisk dłoni na jej ramieniu... to wszystko prześladowało ją we śnie i na jawie.
I absolutnie wykluczało związek z innym mężczyzną. Miała nadzieję, że kiedyś zapomni.
A teraz on wrócił i wszystko wybuchło z nową siłą.
– Wszyscy wiedzą, że zawsze coś do niego czułam – wymamrotała niewyraźnie. – Powód do plotek i dowcipów: mała, żałosna Cameron zakochana w swoim szefie, który nie zwraca na nią uwagi. Zabawne, prawda? – spytała gorzko. – Minęły dwa lata, a ja jestem w tym samym miejscu.
– Dobrze, to bardzo dobrze – Walker był bardzo zadowolony. – Jako że to nie moje imię, może i na całe szczęście, Gregory wypowiada przez sen, mam nadzieję, że się dogadacie łatwiej, niż oni dwaj – skinął głową w kierunku wnętrza.
– Moje imię?? Skąd wiesz?
– No cóż, kilka razy spał u mnie w domu na kanapie, a Juanita ostatnio zażądała żebym wreszcie coś zrobił, bo jej się serce kroi i najwyższy czas, żeby Gregory przestał być nieszczęśliwy. Z nią akurat wolę nie dyskutować. Przegrywam na starcie. – Skrzywił się zabawnie. – Natomiast... hmm.., żeby sprawy postawić jasno: mam dla ciebie propozycje pracy. Ordynator immunologii odchodzi na emeryturę za niecałe dwa lata, może szybciej. Tak więc, jeśli się zgodzisz i zaczniesz pracować u mnie, za niecałe dwa lata gwarantuję ci posadę szefa immunologii. Czytałem twoje artykuły, są bardzo interesujące. Bardzo proszę, zastanów się nad tym. Nie myśl tylko pod kątem Gregorego. Moim zdaniem marnujesz się na ER, jesteś za dobrym lekarzem, a mój szpital potrzebuje świetnych lekarzy. Jako szpital uniwersytecki mamy duże możliwości. – Zakończył zaciągając się z lubością cygaretką.
Cameron siedziała oszołomiona rewelacjami. Doskonale orientowała się, że Walker przyjechał do PPTH jako łowca głów. Oferta była naprawdę nęcąca i to stanowiłoby duży krok w jej karierze, zwłaszcza, że była to przecież jej specjalizacja. No i House... Pytania bez odpowiedzi.
Jak na razie. Pokiwała głową i powiedziała, że przemyśli sprawę, chociaż była prawie zdecydowana. Szalone? Tak. Ale to był krok w przód.
Obydwoje zadecydowali zgodnie, że najwyższy czas wrócić i sprawdzić, czy Wilson i House nie pozabijali się na wzajem i dokończyć obiad.
Wilson i House rozmawiali cicho, choć widać było pewną niezręczność i powściągliwość. Niemniej: rozmawiali. To, co powiedzieli sobie nawzajem miało zostać ich tajemnicą, mowa ciała przyjaciół mówiła wyraźnie: nie zadawać pytań!
– Doktorze Wilson, jesteś wolny po południu? – Walker uśmiechał się błogo.
– Ja? Tak, a dlaczego? – Onkolog był wyraźnie zaskoczony pytaniem.
– No cóż... Gregory i doktor Cameron mają zamiar zabrać Darrena do zoo, może przyłączysz się do nas? – Było nad wyraz jasne, że Walker ma zamiar uczestniczyć w tej wyprawie.
– Jeśli nie będę przeszkadzał... – wymamrotał Wilson, nie będąc pewien jak ma zareagować. Najwyraźniej Walker miał jakiś diabelski plan na oku.
– Nie będziesz – uciął krótko House przeklinając pod nosem. Co też Henry wymyślił?
– Wspaniale! W takim razie wracamy do szpitala na jeszcze jeden wykład, a miejmy nadzieję bardziej interesujący niż ostatni, a potem pojedziemy do zoo – zadeklarował zadowolony z siebie Walker.
Oczywiście, że miał PLAN.

Plan okazał się być prosty. Prawie zaraz po wejściu do zoo, jak tylko Darren dostał swoją watę cukrową, Walker złapał Wilsona za rękaw, popychając równocześnie wózek w boczna alejkę i znikając z pola widzenia Cameron i House’a, zajętych kupowaniem i płaceniem za lody i watę.
Zdumiony Wilson podążył za Walkerem zastanawiając się o co chodzi. Obejrzał się i nagle uśmiechnął szeroko patrząc na Walkera porozumiewawczo. Oni obaj doskonale mogli zająć się Darrenem, a Cam i House mogli zając się sobą i może wreszcie porozmawiać.
House rozejrzał się w około szukając wzrokiem syna ale wokół kłębił się tłum uniemożliwiający dostrzeżenie oddalających się szybko Walkera i Wilsona wraz z wózkiem Darrena. Westchnął ciężko, bo teraz było jasne po co był potrzebny Wilson. Miał wrażenie że pętla zacieśnia się na jego szyi. Ukradł odrobinę waty z patyka Cam zanim odsunęła swoją watę na bezpieczna odległość, prychając z niesmakiem. House rozejrzał się i skierował się w kierunku zacisznej alejki, na której końcu, ocieniona przez drzewo stała pusta ławka. Opadł na nią ciężko i wbił oczy w ziemię, a potem oparł czoło na rączce laski. Cameron wiedziała, że House czuje się niezręcznie i nie wie jak zacząć rozmowę. Ale nie mogła mu tego ułatwiać. To była jego historia.

Flashback

Po trzech tygodniach od przyjazdu do Boulder, House mieszkał w swoim domu, kompletnie urządzonym i niesamowicie wygodnym. Henry polecił mu jako gospodynię Juanitę, Meksykankę sporo po pięćdziesiątce. ale energiczną i kompetentną. Juanita natychmiast sterroryzowała House’a, na wszelkie protesty odpowiadając długimi tyradami po hiszpańsku. Nie przeszkadzało to House’owi, który znał hiszpański i odszczekiwał się ostro, ale Juanita była lepsza. Właściwie nic mu nie przeszkadzało, oprócz tego, że gospodyni miała manię prasowania jego koszul, a nawet podkoszulków. Na szczęście świetnie gotowała, więc w cichości ducha pogodził się ze swoim losem. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie samotne wieczory i noce pełne wspomnień o Cameron. Oczywiście, zdołał przekonać sam siebie, że tak będzie lepiej dla niej. Ona zasługiwała na kogoś lepszego niż on. Co nie zmieniało faktu, że czuł się cholernie samotny. Nie miał ochoty korzystać z usług prostytutek. Juanita chyba zabiłaby go. Wolno i boleśnie.
Tak wiec pewnego samotnego wieczoru wylądował w barze w centrum Boulder. Wszystkie stoliki były zajęte, ale przy barze, tuż przy ścianie, było jedno wolne miejsce. Zamówił Burbona, a potem wpatrzył się w bursztynowy płyn wirujący w jego szklance. Głośne rozmowy, śmiech, muzyka odgłosy z telewizora uspakajały go i zmniejszały poczucie samotności. Ktoś znienacka stuknął go w łokieć i trochę płynu wylało się na kontuar. House spojrzał w bok i otworzył usta, żeby rzucić ostra uwagę, ale nie powiedział nic. Sprawcą wypadku była ładna, filigranowa brunetka o pięknych, ciemnych oczach. Wymamrotała zawstydzone przeprosiny, a następnie kupiła mu drinka. Przedstawiła się jako Suzana. Zaczęli rozmawiać, nie zwracając uwagi na towarzystwo wokół. Suzana była samodzielnym doradcą podatkowym i pracowała w domu korzystając z internetu. Miała dwadzieścia dziewięć lat i jak stwierdziła, była samotna. Sprawy między nimi wydarzyły się na tyle szybko, że wylądowali u niej w mieszkaniu, a konkretnie w łóżku. Ze stoickim spokojem przyjęła fakt, że House wykrzyczał nie jej imię podczas orgazmu. Zrozumiała, że on kocha kogoś innego, podobnie jak ona. Obojgu odpowiadały niezobowiązujące spotkania, seks, rozmowy. Ona odkryła, że spotkały się dwie zranione dusze, on, że nie musi niczego jej tłumaczyć ani obiecywać. Obojgu taki układ odpowiadał.
Suzana była spokojna, delikatna, inteligentna i House dobrze czuł się w jej towarzystwie. Polubił jej towarzystwo i niezobowiązującą obecność. Nigdy nie chciała od niego czegoś więcej, a i on sam nie mógł jej od siebie zaoferować niczego, oprócz kradzionych chwil spędzanych głównie w jej mieszkaniu. Nigdy nie zaprosił jej do domu, a ona nigdy nie poprosiła o to. Łączył ich seks i niesamowita samotność. Nie spotykali się często, może dwa, trzy razy w tygodniu. Cztery miesiące sielanki, po których Suzana zniknęła bez słowa. Pewnego dnia zastał jej mieszkanie puste, a ona nie odpowiadała na telefony. Nie przejął się tym zbytnio. Była dorosła i miała prawo robić to, co chciała, choć czuł żal, że najzwyczajniej w świecie nie powiedziała o wyjeździe. Jedyną pamiątką, która pozostała po niej, było tylko głębokie poczucie samotności, które powróciło ze zdwojoną siłą. Uciekał przed nią jak mógł, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że cokolwiek by nie zrobił, i tak będzie odczuwał brak kogoś… Tych ramion… Tego ciepła… Całej jej. Jej imię często wymykało mu się spod kontroli. Nawet nuty układały się w jej kształt. Kiedy zapomniał już o swojej przygodzie, Suzana pojawiła się tak nagle jak zniknęła. Stanęła przed nim po sześciu miesiącach w jego gabinecie, wyglądając jak zombie. I była w ósmym miesiącu ciąży twierdząc, że to jego dziecko, co potwierdziły testy. House nagle poczuł się jakby go ktoś uderzył młotkiem między oczy. Problemów było co najmniej dwa: ciąża i choroba Suzany. Ciąża zmieniała wszystko w jego życiu, choroba zmieniała wszystko w jej. Była naprawdę ciężko chora. Jej serce, osłabione w dzieciństwie przez niezliczone anginy, było w strasznym stanie. Nie było mowy o tym, żeby poradziła sobie z porodem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że umiera. Właśnie dlatego wróciła. Nie chciała zostawiać swojego dziecka, syna, bez opieki. To jeszcze bardziej zaszokowało House’a i zareagował w typowy dla siebie sposób: wsiadł na motor i zniknął na cztery dni, jeżdżąc jak szaleniec po okolicy, docierając do Denver i Colorado Springs. Słowo ojciec wyzwoliło w nim kaskadę sprzecznych i bolesnych uczuć. Nie widział się w ogóle roli ojca, nie mówiąc już o roli samotnego ojca. Pierwotny strach przenikał go do szpiku kości. Jego „ojciec” pozostawił na nim swoje piętno i bał się, że będzie taki jak John House. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie nadaje się na ojca. Wiedział jaki jest: złośliwy, sarkastyczny, odpychający i nieszczęśliwy.
Kaleka.
Niemniej nie mógł zaprzeczyć, prostemu, medycznemu i genetycznemu faktowi: dziecko posiadało połowę jego genów. Oczywiście, mógł oddać syna do adopcji, ale w tym samym momencie jak o tym pomyślał zobaczył rozczarowane oczy Henry’ego i zrobiło mu się niedobrze. Walker był jedną z niewielu osób, której nie chciał zawieść. Tak więc wrócił do Boulder i powędrował do gabinetu Walkera, gdzie siedział przez dobrą godzinę nie mówiąc ani słowa. Henry czekał cierpliwie, nie popędzając go i nie był zdziwiony, gdy w końcu House wydusił z siebie, że zaopiekuje się dzieckiem. Walker przyjął to jako oczywistość.
Juanita oszalała z radości równocześnie płacząc nad Suzaną. Jednak kiedy usłyszała o planach oddania małego do dziennego żłobka, jej furia wybuchła z siłą wulkanu. Walker tylko się skrzywił dziękując w duchu, że nie zna hiszpańskiego. Po półtoragodzinnej tyradzie, Juanita została gospodynią i niańką na pełen etat co przyjęła z zadowoleniem, a w domu rozpoczął się remont. House postanowił adoptować poddasze, tak, żeby powstały tam dwa pokoje i łazienka. Jeden pokój miała zajmować Juanita. Sypialnia gościnna została zamieniona na pokój dziecięcy, urządzony w odcieniu łagodnej zieleni i ozdobiony postaciami z Kubusia Puchatka. Wszystko było gotowe i teraz trzeba było poczekać na poród.
Podczas jednej z bezsennych nocy pojechał do Suzany i wtedy ona opowiedziała mu swoją historię. W wieku dziewiętnastu lat spotkała dużo starszego od niej prawnika, w którym zakochała się bez pamięci. Niestety prawnik był żonaty i do tego był katolikiem, więc rozwód nie wchodził w grę. Przez wiele lat ciągnęła ten żałosny romans zrywając i wracając. Na rok przed poznaniem House’a zerwała ostatecznie, przeprowadziła się i usiłowała zacząć nowe życie. Ale kochanek odnalazł ją, oświadczył, że rozwodzi się z żoną, że ją kocha i teraz mogą być razem. Ściągnął ją do Nowego Jorku, wynajął mieszkanie i idylla kwitła. Nie zraziło go nawet to, że Suzana była w ciąży. Suzana była w siódmym niebie. Po sześciu miesiącach sielanki, kochanek zadzwonił do niej z informacją, że jego żona wraca z Europy, wiec ich romans się skończył. Mieszkanie opłacił do końca miesiąca, a potem ma się wynosić. I odwiesił słuchawkę. Suzana była w szoku, czuła, że nie może oddychać, serce biło w oszalałym rytmie. Ostatkiem sił wyszła na korytarz i tam zemdlała. Na szczęście sąsiadka usłyszała hałas, znalazła ją i wezwała pogotowie. Lekarz stwierdził rozległy zawał. Cudem było to, że przeżyła i nie straciła ciąży. Jedynym ratunkiem była dla niej transplantacja, ale organizm nie miał dość siły, by przetrzymać operację, a ciąża jeszcze bardziej komplikowała sprawę. Suzana odmówiła poddania się transplantacji i pojechała do House’a. Powiedziała mu tej nocy, że straciła chęć do życia. Ale nie chciała żeby jej dziecko umarło, zasłużyło na coś więcej niż śmierć z winy matki, stwierdziła. House patrzył na nią, leżąca na szpitalnym łóżku, bladą i wyczerpaną, tylko siła jej woli powodowała, że jeszcze żyła. Pomyślał, że są ludzie bardziej „uszkodzeni” niż on sam.
Na dwa tygodnie przed terminem porodu u House’ pojawił się ginekolog, oświadczając, że albo dokonają cesarki natychmiast albo stracą i matkę i dziecko. Suzana podpisał zgodę na operację i po trzech godzinach na świecie pojawił się Darren Henry House. Jego matka zmarła na drugi dzień po operacji nie odzyskując przytomności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:42, 17 Paź 2009    Temat postu:

*Kropka jest zachwycona dedykacją i cieszy się że mogla pomóc*

Nareszcie!!
Teraz będę cię paskudnie męczyć o kolejną część.

Już ci napisałam że podoba mi się, ale tu napiszę jeszcze raz.
Podoba mi się szczególnie przez pryzmat historii Suzany, rozterek i zbierania się do kupy House'a w chwili, kiedy dowiaduje się, że zostanie ojcem.

Poza tym masz styl, który świetnie się czyta.

Czekam na DALEJ!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:17, 17 Paź 2009    Temat postu:

mi również podoba się ta część ze względu na tę historię House'a w Boulder
przyznam też, że żal mi Suzany
ale on musi opowiedzieć to wszystko Cameron, ona go zrozumie !
ogółem część wspaniała, a to dlatego, bo masz świetny styl !
czekam na cd.
jak widzę to będzie ostatnia część ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:05, 17 Paź 2009    Temat postu:

*nie może nic mówić* odebrało mi mowę! To chyba mówi samo przez się. Nie wiem jak to opisać. Pięknie, cudnie, bosko? To za mało.
Czekam na kolejną część ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:52, 17 Paź 2009    Temat postu:

*odebrało jej mowę*
Wreszcie....

*zastanawia się co powiedzieć/napisać*
Rozwaliła mnie ta część. Ta historia jest świetna. Nie mogę nic więcej wydusić.

Mam nadzieję, że na następną nie będziemy musieli tak długo czekać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mashe
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:03, 15 Lis 2009    Temat postu:

Cóż... Twoje teksty zawsze wzbudzają silne emocje. Ten nie jest wyjątkiem.
A w tej chwili obsesyjnie zastanawiam się, kiedy pojawi się nowa część. Podejrzewam, że to zaczyna być obsesją - dla niektórych opowiadań wchodzę na forum kilkakrotnie i niemal za każdym razem czytam je od nowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:36, 14 Lut 2010    Temat postu:

Walentynkowy drobiazg dla Hameronek a zwłaszcza dla Kropki za cierpliwość




House zamilkł i zacisnął dłonie na rączce laski nadal nie podnosząc wzroku na Cameron. W gruncie rzeczy był przekonany, że ona po prostu wstanie i odejdzie bez słowa. I wcale by się jej nie dziwił. Ta historia z Suzaną, dziecko... Nie każdy chce się obarczyć wychowywaniem cudzego dziecka. A jeśli nawet nie kończyło się to zazwyczaj dobrze. On sam był tego najlepszym przykładem. Nie za wiele mógł jej ofiarować. Nadal był kaleką, nadal dupkiem i do tego miał syna. Westchnął bezgłośnie. Teraz piłka była na polu Cameron. Uśmiechnął się w duchu. Ona zawsze nienawidziła sportowych metafor.
Cam przyglądała się uważnie House’owi. Zdawała sobie doskonale sprawę, że decyzja należy do niej. Ale potrzebowała czegoś od niego. Nawet nie deklaracji, ale czegoś. Położyła delikatnie swoją dłoń na zaciśniętych rękach House’a. Nie zareagował i nie podniósł na nią oczu ale jego ciało spięło się natychmiast.
- Greg.
Mężczyzna drgnął i podniósł głowę, zaskoczony, ale nadal unikał spojrzenia jej w oczy. Westchnęła zirytowana i ujęła jego podbródek w swoją małą i delikatną dłoń, zmuszając go do spojrzenia jej w oczy.
Były jak zawsze niebieskie, szafirowo czyste i malowała się w nich pewna bezbronność.
- Naprawdę uważasz, że po tym co usłyszałam, zerwę się z krzykiem i ucieknę z podkulonym ogonem?
- Wcale by mnie to nie zdziwiło... – wymamrotał niewyraźnie.
- Nie rozumiem, czego się wstydzisz. Masz syna, wychowujesz go , nie oddałeś... widać, że go kochasz. Suzana była dorosła, podobnie jak ty i podjęła swoje decyzje, a ty swoje. Oboje dokonaliście wyborów. A ja nie mam zamiaru uciekać, dlatego że masz syna. – Powiedziała zdecydowanie. – Ale oczekuję czegoś.
Popatrzył na nią pytająco. Nie powiedziała nic, wiedząc, że się domyśli. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że House nie potrafi rozmawiać o uczuciach. Jeszcze nie. Ale jeśli miała skoczyć do głębokiej wody, potrzebowała zabezpieczenia.
House milczał usiłując pokonać nawałnicę uczuć i emocji, i zmusić się do mówienia. Nie było to łatwe, a jego milczenie pogarszało sprawę.
- House... ja wiem, że nie potrafisz mówić o uczuciach. Ale potrafisz je okazać. Widziałam to dzisiaj. – To była ostania lina rzucona mu z jej strony.
A on ją złapał.
Wyciągnął te swoje długaśne ramiona i przytulił ją do siebie, obejmując ją tak mocno, że prawie pozbawił ją tchu. Oparł głowę o czubek jej głowy, leciutko kołysząc Cam w swoich ramionach.
- Nie mam prawa niczego od ciebie żądać czy też chcieć. Ale chciałbym, żebyś pomyślała nad propozycją Walkera – poczuł jak porusza się, zdumiona. – Nie, on mi nic nie powiedział, ale ja go znam. Chciałbym, żebyś pojechała z nami do Boulder, zobaczyła mój dom, poznała Juanitę. I mnie. I Darrena. Tam jest pięknie.
- Dobrze
- Dobrze? Tylko tyle? Zgadzasz się? – Był zdumiony i podekscytowany.
- Mhm.
Roześmiał się i pocałował ją bardzo gorąco i bardzo namiętnie.

Walker i Wilson postanowili wreszcie odnaleźć zaginioną parę i sprawdzić jak się mają rzeczy. Obydwaj byli wymazani lodami i watą cukrową, a krawat Wilsona przypominał ścierkę do podłogi, co wcale mu nie przeszkadzało. Szczęśliwy malec, umorusany jak nieboskie stworzenie, spał spokojnie w wózku, zmęczony. Mężczyżni byli głodni i obaj marzyli o prysznicu. Po dłuższej penetracji odludnych alejek w końcu znaleźli zgubę.
Obaj zatrzymali się jak wryci przyglądając się całującej się namiętnie parze, która nie zwracała uwagi na otoczenie. Obydwaj wyszczerzyli się jak idioci i wycofali ostrożnie z alejki.
- No cóż, chyba awansowałem do roli niańki – stwierdził filozoficznie Walker. – Zjesz ze mną obiad? W hotelu serwują znakomite jedzenie a do tego można załatwić opiekę dla Darrena.
- Bardzo chętnie. I, doktorze Walker? Przyjmuję propozycje pracy.
Walker uśmiechnął się z zadowoleniem. Sadząc po zachowaniu doktor Cameron, ona także przyjmie ofertę. Życie nie mogło być lepsze.
No, może jutro, na widok miny Cuddy.
Walker uśmiechnął się diabelsko.

Cuddy czekała niecierpliwie na pojawienie się Wilsona, który był spóźniony, co było wręcz nie do uwierzenia. Była zdenerwowana jego nieobecnością i zabijała czas spacerując niecierpliwie w lobby. Pojawienie się Wilsona wcale nie poprawiło jej humoru. Wręcz przeciwnie, ponieważ Wilson nie był sam. Na jego rękach znajdował się syn House’a zajęty torturowaniem obrzydliwie zielonego krawata Wilsona, co ten znosił z cierpliwością. Obok niego szedł Walker uśmiechnięty jak zadowolony kocur. Za nimi pojawił się sam House wraz z Cameron, obydwoje lekko uśmiechnięci. Wilson, nie zwracając uwagi na Cuddy oddalił się wraz z maluchem, zmierzając w kierunku żłobka, a Cam i House podeszli do Foremana i Chase’a czekających cierpliwie z boku. Cała czwórka przywitała się i odeszła korytarzem prowadzącym do sali wykładowej.
Walker podszedł do Cuddy i bez słowa wręczył jej dwie białe koperty, uśmiechnął się niczym pirania i zniknął. Cuddy doskonale wiedziała, co znajdzie w kopertach. Weszła do gabinetu i opadła na krzesło równocześnie otwierając koperty. Tak jak się spodziewała obie zawierały rezygnacje z pracy. Cameron ze skutkiem natychmiastowym, Wilson był bardziej łaskawy i dawał jej miesiąc. Utrata Cameron nie była takim ciosem, jak utrata Wilsona. Onkolog był bardzo znany, stosował nowe terapie i odnosił sukcesy. Pacjenci przyjeżdżali do niego z całego kraju i mnóstwo z nich było prywatnymi pacjentami, co oznaczało duże pieniądze dla szpitala. Teraz Wilson odchodził a pacjenci po prostu pójdą za nim
Zarząd będzie wściekły.
Zobaczyła w lobby Walkera i wyskoczyła z biura zatrzymując go.
- Ukradleś mi ich – wysyczała. – Nie daruję ci tego!
- Ja? – Zdziwił się Walker. – On ci ich ukradł, nie ja. Trzeba było nie fingować zwolnienia House’a i nie było by problemu, prawda doktor Cuddy? – I odszedł szybkim krokiem pozostawiając Cuddy samej sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Nie 21:51, 14 Lut 2010    Temat postu:

Rany, Neftyt, czy pisałam Ci, że cię kocham? To teraz piszę (jak najbardziej niewyrafinowany komentator fików ) Uwielbiam fluff, szczególnie jak można uwierzyć w historię i z przyjemnością doceniać jej styl.
Powrót do góry
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:00, 14 Lut 2010    Temat postu:

A ja tam niewiele napiszę, bo się właśnie roztapiam jak gałka lodów waniliowych na słońcu. Tak mnie wszystko ustatysfakcjonowało. I wszyscy.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:09, 14 Lut 2010    Temat postu:

oooooooooooo
No wreszcie.....
Jak ja ci dziękuję za kolejną część!
Nefryt... ale to jeszcze nie koniec, prawda?

Jeszcze będzie wyjazd, nowe miejsce, nowe bejbi.... jeszcze będzie dużo fluffu co?
No przecież Cam musi się spodobać, a Wilson musi w końcu znaleźć szczęście w miłości? Co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 7 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin