Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bez powietrza [16/16]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 21, 22, 23  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:46, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Cześć i czołem.
Przepraszam Was, że musieliście tyle czekać...
Dziś kolejna porcja fluffu...
Enjoy!

część 15

Dużo by dał, by te trzy dni trwały wiecznie, By mógł zostać już na zawsze na tym odludziu. Miał tutaj przyjaciół, miał ukochaną osobę, czego mógłby chcieć więcej? Wiedział jednak, że wkrótce przyjdzie mu się zmierzyć z rzeczywistością, wrócić do normalnego życia. Możliwe, że wróci też do pracy – w końcu House wygrał zakład z Cuddy. Będzie jeździć do szpitala, wykonywać tysiące badań, przeprowadzać rozmowy, przekazywać wiadomości – najczęściej te najgorsze – że pacjentowi zostało kilka miesięcy życia. Będzie pocieszał, uśmiechał się, czasem milczał.
Kochał swoją pracę i nie zamieniłby jej na żadną inną, ale gdy myślał o medycynie, onkologii, prawie drzemiąc wyciągnięty na plaży, słuchając szumu fal, wydała mu się ona tak daleka, tak prozaiczna, że aż nierealna.
Po powrocie wszystko wyda mu się pewnie cholernie nudne. Takie samo, jak przed wyjazdem.
Nagle usłyszał dobiegający z prawej strony gderliwy głos:
- Czy to słońce nie może zgasnąć? Przecież tak się nie da leżeć.
Momentalnie oprzytomniał i omal nie wybuchnął głośnym śmiechem. Jak, u licha, mógł myśleć, że życie będzie nudne? Przecież wszystko, choć z pozoru takie samo, będzie zupełnie inne, bo ON jest z nim! Cały świat ma teraz inne barwy niż przed tygodniem.
Czasem Wilson bał się, że za chwilę się obudzi i zorientuje, że ostatnie wydarzenia były tylko snem, że House nigdy mu nie powiedział, że go… Chwila. House nie powiedział mu, że go kocha. Mruknął tylko kiedyś, że „on też”. Ale Wilson podświadomie czuł, że jego uczucie jest w pełni odwzajemniane.
Wstał z ręcznika, obsypując House’a piaskiem, wysłuchał litanii przekleństw i ruszył w stronę morza. Trzeba się trochę poruszać. Foreman, który jak zazwyczaj ćwiczył ostrego crawla, z chęcią przystał na propozycję wyścigów, w których oczywiście odniósł druzgocące zwycięstwo.
James, wychodząc zmęczony z wody, pomyślał, że życie jest piękne.

Ostatniego wieczoru tych wakacji, cała piątka siedziała na plaży. Mimo że gwiazdy już dawno pokazały się na niebie, żadne z nich nie planowało powrotu do domków. Było tam duszno i gorąco – zupełnie inaczej niż na smaganej chłodnym wiatrem plaży. Przezornie zabrali ze sobą koce, gdyby przyszło im do głowy spędzić tu całą noc. Teraz, owinięci w nie, siedzieli w milczeniu, wpatrując się w niebo, morze lub gasnące powoli ognisko. Każdy wspominał miniony czas. Nie myśleli o powrocie, wszystkie myśli kierowali ku przeszłości.
Gdy miesiąc temu czworo tych lekarzy dowiedziało się o przymusowych wakacjach, uznali to za kolejny zwariowany pomysł Gregory’ego House’a. Każdy jechał tu z innym nastawieniem, ale nikt nie przypuszczał, że może być aż tak miło. Zresztą – trudno im się dziwić. Niewiele pomysłów tego szalonego diagnosty okazywało się być miłe w skutkach. Zbyt dobrze pamiętali majonezową aferę, walkę o zmianę miejsca parkingowego czy wykładziny, by do wyjazdu szykować się bez lęku.
W miarę upływu czasu wszystkich ogarniała senność.
Chase przesypywał w dłoniach biały piasek.
Jeszcze tego by brakowało, żebym zawdzięczał mu zaręczyny – myślał z rozbawieniem. Ale tak było. Wiedział, że w ferworze pracy nie potrafiłby oświadczyć się „tak jak należy”. Teraz, gdy najsłodsze dla niego słowo „tak” wciąż brzmiało mu w uszach, czuł wdzięczność wobec House’a. I zupełnie nie zakłócało jej wspomnienie ostrych słów i oskarżenia, jakie usłyszał od szefa tuż po powrocie z lasu. Martwił się o Wilsona, to jasne, nie można mieć do niego pretensji.
Chase czuł się jak zakochany nastolatek. Czasem z niedowierzaniem patrzył na śpiącą obok Cameron. Całując ją, czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Widząc jej roześmianą twarz, nie mógł doczekać się chwili, gdy zobaczy ją w białym welonie, ślubującą mu przed Bogiem miłość aż do śmierci. Wiedział, że te wakacje zapamięta na zawsze.

Cameron czuła się podobnie. Jej uczucie było spokojniejsze i poważniejsze od uczucia narzeczonego, ale równie mocne i prawdziwe. W czasie tego miesiąca pokochała Chase’a dwa razy mocniej niż do tej pory. Nie posiadając się ze szczęścia przyjęła jego oświadczyny. Teraz marzyła już o domku z ogródkiem i gromadce blondwłosych dzieciaków.
Doceniła też wartość przyjaźni, jaka łączyła ją z Wilsonem i Foremanem. Była im ogromnie wdzięczna za pomoc w odnalezieniu narzeczonego w tę straszną noc. Na samo jej wspomnienie wzdrygnęła się i przysunęła do drzemiącego już Chase’a. Ten przykrył ją swoim kocem i przytulił do piersi. Dziewczynę ogarnęło ciepło i tak dobrze znane poczucie bezpieczeństwa.
Czego można chcieć więcej? – z taką myślą zasnęła.

Foreman również był zadowolony z wyjazdu. Czuł się tu niejako odpowiedzialny za Cameron – zaczął ją traktować jak swoją młodszą siostrę. Co skłoniło do tego człowieka, który niedawno mówił jej prosto w oczy, że nigdy nie będą przyjaciółmi – nie wiadomo. Może po prostu zwyciężyła sympatia do młodej lekarki. A może spełniło się jego życzenie – stał się zupełnie niepodobny do swojego zwierzchnika.

House siedział z podkurczoną jedną noga na kocu.
Obrzucił spojrzeniem trójkę lekarzy. Głośno nigdy by się do tego nie przyznał, ale w głębi duszy czuł zadowolenie, że przyczynił się w pewnym stopniu do ich uśmiechów. Chcąc nie chcąc – uszczęśliwił cały ten tercet.
Sam natomiast czuł się tak spokojny, że wydawało mu się to aż niemożliwe. Jego szczęściem była osoba znajdująca się metr od niego. Życie ze świadomością, że Jimmy należy tylko do niego było… genialne! Nie podejrzewał się o tak silne uczucie. Jednak gdy czuł dłonie Wilsona na swoim ciele, pocałunki, którymi zostawał obdarowywany w najmniej spodziewanych momentach, nachodziła go pewność, że dla tego czekoladowookiego lekarza oddałby absolutnie wszystko. Choć oczywiście nie widział potrzeby poinformowania przyjaciela o tym. Po co gadać bez przyczyny. Zresztą – Jimmy na pewno to wiedział.
- Greg… - usłyszał ściszony głos. – Spadła gwiazda, widziałeś? Pomyśl życzenie.
Udał, że się zastanawia.
- Hm… gwiazdko kochana, ześlij mi tu jakiś napalony sobowtór Cuddy..
- Niezbyt możliwe. A gdybyś tak raz w życiu miał być poważny – nie odpuszczał Wilson – to o co byś poprosił?
- O nic.
- O nic?
- Mhm – spojrzał mu w oczy. – Teraz nie miałbym już o co prosić.
James uśmiechnął się lekko.
- A ty? Co chciałbyś dostać? Oprócz alimentów od tabunów byłych żon.
Onkolog zastanowił się. Czego mógłby chcieć, teraz, gdy jest już tak szczęśliwy?
- Żeby ten wieczór nigdy się nie skończył – wymruczał wreszcie.
- Rany, ile można gapić się w gwiazdy? Przypuszczam, że po pięćdziesięciu latach nawet tobie by się to na pewno znudziło. – Zamilkł.
Po chwili znów się odezwał, choć tym razem innym tonem. Tonem, jakiego Wilson nigdy jeszcze nie słyszał. Cichym, łagodnym, niepewnym…?
- Wiesz, że się skończy. Ale przyjdą inne, równie miłe wieczory. I będą trwały dokładnie tyle, ile trwać powinny. Będą się kończyć, by potem znów rozpocząć na nowo. A każdy z nich spędzony z tobą będzie dla mnie losem wygranym na loterii, Jimmy. – Wziął głęboki oddech. – Ja cię, do licha, muszę kochać, nigdy nikomu nie gadałem takich bzdur.
I zanim uradowany i zaskoczony Wilson znalazł jakąś odpowiedź, dodał:
- Kolorowych koszmarów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dedos
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:07, 21 Wrz 2008    Temat postu:

aaa super bardzo mi się podoba ten fik House taki uczuciowy hehe ciekawi mnie ostatnia część czy się coś zmieni... however, dzięki anyway

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:10, 21 Wrz 2008    Temat postu:

dzięki, dedos
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba
Cytat:
House taki uczuciowy hehe

czasem się zdarza
Cytat:
czy się coś zmieni...

Zależy, w jakim sensie ;> ale co nieco na pewno.
pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:00, 21 Wrz 2008    Temat postu:

ach

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:16, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Aż smutno się robi, gdy człowiek pomyśli, że to już przedostatni rozdział...

- Czy to słońce nie może zgasnąć? Przecież tak się nie da leżeć.
Rozsądnie House prawi! Smażenie się na plaży wcale nie jest takie przyjemne xD. Do morza raz!

Wstał z ręcznika, obsypując House’a piaskiem,
Oczywiście obsypał go z pełną premedytacją... xD

Teraz, owinięci w nie, siedzieli w milczeniu, wpatrując się w niebo, morze lub gasnące powoli ognisko.
Jaki śliczny obrazek, ja też tak chcę... Morze, gwiazdy (i szukanie Wielkiego Wozu ), świetne połączenie.

Teraz marzyła już o domku z ogródkiem i gromadce blondwłosych dzieciaków.
Jak to jest, że wszyscy marzą o dzieciach? Przecież to wrzeszczące bachorki są... xD

A może spełniło się jego życzenie – stał się zupełnie niepodobny do swojego zwierzchnika.
Nie mogę uwierzyć w sympatycznego i wcale niepodobnego do House'a Foremana. Nie w tej rzeczywistości ;D.

Po chwili znów się odezwał, choć tym razem innym tonem. Tonem, jakiego Wilson nigdy jeszcze nie słyszał. Cichym, łagodnym, niepewnym…?
Jakie słodkie. Jak Wilson potrafi człowieka zmienić... czy raczej otworzyć.

Ja cię, do licha, muszę kochać, nigdy nikomu nie gadałem takich bzdur.
Ha! A jednak powiedział xD.

***

Cytat:
Zielono-czarne są najpiękniejsze. Mają swój urok.
Innymi słowy, na cmentarze trzeba wybierać się w lecie .

Cytat:
Kat, nie wierz jej! To podpucha!
Też coś. My już ustaliłyśmy, że mój kot zaprzyjaźni się z psem Kat i będzie sielanka . (I jak można mi nie wierzyć, buuu). (Ale rybkę zabierz, koniecznie!)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Nie 17:18, 21 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:25, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Kolorowych koszmarów.

ale... no jak to? to on pozwoli mu spać w ostatnią noc????


(nadal planuję rozwinąć moje komentarze... tylko nie wiem, kiedy )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dedos
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:08, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
to on pozwoli mu spać w ostatnią noc????

celne spostrzeżenie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:33, 21 Wrz 2008    Temat postu:

motylku, bardzo dziękuję za rozbudowany komentarz, który mówi naprawdę wiele

Cytat:
Aż smutno się robi, gdy człowiek pomyśli, że to już przedostatni rozdział...

Może jeszcze kiedyś coś stworzę... módl się o Wena dla mnie

Cytat:
Smażenie się na plaży wcale nie jest takie przyjemne xD

Jest przyjemne... i to jak...szczególnie jeśli ma się miłe towarzystwo... *rozmarza się, wspominając wakacje*

Cytat:
Oczywiście obsypał go z pełną premedytacją... xD

Eee tam... prawie niemożliwe

Cytat:
Jaki śliczny obrazek, ja też tak chcę...

I ja, i ja! Przycupnęłybyśmy sobie koło tej zacnej piątki, na pewno by nas nie zauważyli

Cytat:
Jak to jest, że wszyscy marzą o dzieciach?

House nie marzy (Ale ja tak! )

Cytat:
Nie w tej rzeczywistości ;D

Nie ten wymiar
Cytat:

ak Wilson potrafi człowieka zmienić... czy raczej otworzyć.

jedno i drugie.
I może nie tyle Wilson... co miłość

Cytat:
A jednak powiedział xD.

Nie byłabym sobą, gdyby nie powiedział

Cytat:
Innymi słowy, na cmentarze trzeba wybierać się w lecie

Absolutnie! (Więc czemu Wszystkich Świętych jest w listopadzie?!)

Cytat:
My już ustaliłyśmy, że mój kot zaprzyjaźni się z psem Kat i będzie sielanka

I don't belive it!

Cytat:
Ale rybkę zabierz, koniecznie!

mhm, wsadzę ją do kieszeni ^^

Cytat:
ale... no jak to? to on pozwoli mu spać w ostatnią noc????

Richie, ja wiem, że to straszne, ale tam na dworze było chłodno...
Cytat:

nadal planuję rozwinąć moje komentarze... tylko nie wiem, kiedy

Spoko najważniejsze, że czytasz

pozdrawiam, any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuki
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 02 Wrz 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:37, 21 Wrz 2008    Temat postu:

I jak kcę palnąć fajny komentarz, nie jestem zdolna.


<333


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:50, 21 Wrz 2008    Temat postu:

anyway napisał:
Richie, ja wiem, że to straszne, ale tam na dworze było chłodno...

no właśnie - powinien go rozgrzać, a nie pozwolić, żeby zamarznął


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:22, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Zacznę od tego, że nie cierpię spadających gwiazd ("to meteoryty, słoneczka!", jak uwielbia powtarzać profesor W. - szkoda, ze House tego Wilsonowi nie powiedział). Uwielbiam za to wieczory na plaży. Pięknie widoczne niebo, szum morza, chłodny wiatr znad wody... Kocham morze. Kocham plaże. Aż mi się zachciało wrócić do Lloret.

Przedostatni odcinek jest dawką tego, co Ci wychodzi bardzo dobrze - fluffu. XD Mam nadzieję, że powrót do domu również będzie udany, że nie rozbiją się gdzieś na bezludnej wyspie i nie spotkają Daniela Faradaya czy któregoś z innych seksownie Zagubionych. XD (Bo jeszcze by ktoś zawrócił House'owi w głowie i Jimmy zostałby na lodzie... z misiem polarnym.)

Chcę zobaczyć minę Cuddy, gdy się o wszystkim dowie. Howgh.
Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:40, 21 Wrz 2008    Temat postu:

same ohy i ahy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:31, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Katty, Ty też? Znaczy mam te spadające meteoryty na myśli Bo od kiedy poznałam "prawdę", to uparcie trzymam się właściwego nazewnictwa, chociaż w fiku to by koszmarnie wyglądało I jeszcze trzeba pamiętać, że Księżyc nie świeci
Taaa... Romantyzm przede wszystkim


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:32, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Może jeszcze kiedyś coś stworzę...
Stwórz . Ja w razie czego postaram się ściągnąć Twojego Wena siłą woli (a może skusi się na czekoladkę?).

Cytat:
I ja, i ja! Przycupnęłybyśmy sobie koło tej zacnej piątki, na pewno by nas nie zauważyli
Oczywiście, że by nas nie zauważyli! Schowałybyśmy się za... krzaczkiem. Taak, za krzaczkiem na plaży . I koniecznie z lornetką i termosem z kawą.

Cytat:
Nie byłabym sobą, gdyby nie powiedział
I dobrze, że powiedział. A w jakim stylu!

Cytat:
Absolutnie! (Więc czemu Wszystkich Świętych jest w listopadzie?!)
Żeby ludzie mogli poodgarniać sobie liście

Cytat:
mhm, wsadzę ją do kieszeni ^^
Hmm... A może do słoika?

Spadające meteoryty... są ładne, no.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:13, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
I jak kcę palnąć fajny komentarz, nie jestem zdolna.

Serduszka pod twoim postem mówią same za siebie
Dziękuję

Cytat:
no właśnie - powinien go rozgrzać, a nie pozwolić, żeby zamarznął

Myślę, że aż tak źle nie było
Poza tym - Kaczątka spały... zbyt głośne odgłosy mogłyby im przeszkadzać.

Cytat:
Zacznę od tego, że nie cierpię spadających gwiazd

To ja się przyznam, że jeszcze nigdy żadnej nie widziałam...

Cytat:
Kocham morze. Kocham plaże.

Ja też. Nie ma nic piękniejszego niż plaża z delikatnie szumiącym morzem...

Cytat:
Przedostatni odcinek jest dawką tego, co Ci wychodzi bardzo dobrze - fluffu

Kocham Hilsonowy fluff Zwłaszcza, że w serialu teraz nie ma na niego szans...
Cytat:

Mam nadzieję, że powrót do domu również będzie udany, że nie rozbiją się gdzieś na bezludnej wyspie i nie spotkają Daniela Faradaya czy któregoś z innych seksownie Zagubionych.

A wiesz, o tym nie pomyślałam ^^ A ten polarny miś mnie rozwalił Ale House by mu tego nie zrobił, nie ma mowy.
Za to może Foreman kogoś by sobie znalazł... Takiego Sawyera na przykład ^^

Cytat:
Chcę zobaczyć minę Cuddy, gdy się o wszystkim dowie
A ja chcę zobaczyć minę Wilsona, gdy ten się dowie, że Cuddy mimo wszystko jest w ciąży

Cytat:
same ohy i ahy

Heh xD
Dzięki, ceone
Cytat:

chociaż w fiku to by koszmarnie wyglądało

"meteoryt leci... pomyśl życzenie" xD
Cytat:

Romantyzm przede wszystkim

Romantyzm rlz!!!
Cytat:

Ja w razie czego postaram się ściągnąć Twojego Wena siłą woli (a może skusi się na czekoladkę?)

Dziękuję Ale o czekoladce nawet nie myśl! Od miesiąca jestem na diecie, mój Wen także i dobrze mu z tym, więc gdybyś zaproponowała mu coś słodkiego, zwiałby ode mnie! Postaw mu kawę

Cytat:
Taak, za krzaczkiem na plaży

Jak znajdziesz gdzieś takowy, daj mi znać ^^

Cytat:
A w jakim stylu!

Starałam się trochę uhouse'owić ten styl...
Cytat:

Żeby ludzie mogli poodgarniać sobie liście

faktycznie, pasjonujące Już prędzej, żeby o godzinie 17 widać już było pięknie świecące w ciemnościach znicze:p

Cytat:
Hmm... A może do słoika?

Po ogórkach kiszonych!

pozdrawiam, any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:30, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Ja też. Nie ma nic piękniejszego niż plaża z delikatnie szumiącym morzem...
To ja jeszcze dodam: plaża, morze, zachód słońca. Ewentualnie plaża, morze i rozgwieżdżone niebo . Oooch, jak chciałabym być tam z nimi

Cytat:
Postaw mu kawę
Kawa raz! Z dietetycznym słodzikiem!

Cytat:
Jak znajdziesz gdzieś takowy, daj mi znać ^^
Wykopiemy jakiś z lasku i same przyniesiemy xD. Na środku plaży będzie wyglądał bardzo naturalnie!

Cytat:
Starałam się trochę uhouse'owić ten styl...
I to było fajne house'owe wyznanie miłości xD.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:19, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Czasem Wilson bał się, że za chwilę się obudzi i zorientuje, że ostatnie wydarzenia były tylko snem, że House nigdy mu nie powiedział, że go… Chwila. House nie powiedział mu, że go kocha. Mruknął tylko kiedyś, że „on też”.


No nie to po prostu mnie rozwaliło

Cytat:
Jeszcze tego by brakowało, żebym zawdzięczał mu zaręczyny – myślał z rozbawieniem


No tak faktycznie, przecież Chase no.. nigdy mu niczego nie zawdzięczał, a tu nagle taka niespodzianka.

Cytat:
Teraz marzyła już o domku z ogródkiem i gromadce blondwłosych dzieciaków.


Ja chcę zobaczyc ich dzieci, ja chce zobaczyć ich dzieci [ strajkuje].

Cytat:
- Hm… gwiazdko kochana, ześlij mi tu jakiś napalony sobowtór Cuddy..


Jedyny i niepowtarzalny House,. To co, że kocha Wilsona, zawsze musi mieć gdzieś na uboczu coś zapasowego na wszelki wypadek.

Świetna częsc ficku , no to teraz została już tylko ostatnia .. Nieeeee


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:13, 23 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Ewentualnie plaża, morze i rozgwieżdżone niebo Oooch, jak chciałabym być tam z nimi

Tak strasznie żal się zrobiło...też chcę tam być!!!
Cytat:
Kawa raz! Z dietetycznym słodzikiem!

Mruczy coś o piątkowym wieczorze, kiedy to planuje obejrzeć 02x5
Cytat:
Na środku plaży będzie wyglądał bardzo naturalnie!

I zaślepieni miłością House i Wilson w żadnym wypadku go nie zauważą!
Cytat:
I to było fajne house'owe wyznanie miłości xD.

Heh dzięki

Cytat:
No nie to po prostu mnie rozwaliło

W ogóle sposób myślenia Jimmy'ego często rozwala...
Cytat:
nigdy mu niczego nie zawdzięczał, a tu nagle taka niespodzianka.

No tak, bo nawet pracę dostał dzięki protekcji taty.
Ale to były wakacje pełne cudów
Cytat:
Ja chcę zobaczyc ich dzieci, ja chce zobaczyć ich dzieci

Z takimi prośbami prosto do Shore'a
Cytat:
To co, że kocha Wilsona, zawsze musi mieć gdzieś na uboczu coś zapasowego na wszelki wypadek.

No tak, w końcu nie byłby sobą, gdyby odpowiedział poważnie.
Cytat:
no to teraz została już tylko ostatnia .. Nieeeee

Taaaaak...
A przy okazji - pojawi się ona jutro rano.
dzięki, Holly
pozdrawiam, any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:32, 23 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Mruczy coś o piątkowym wieczorze, kiedy to planuje obejrzeć 02x5
To ja tę kawę dostarczę lepiej w sobotę, kiedy Wen zdąży ochłonąć po odcinku i będzie gotów do działania.

Cytat:
I zaślepieni miłością House i Wilson w żadnym wypadku go nie zauważą!
Po prostu czytasz mi w myślach xD.

Cytat:
Cytat:
Ja chcę zobaczyc ich dzieci, ja chce zobaczyć ich dzieci
Z takimi prośbami prosto do Shore'a
Ooo, a ja nie chcę zobaczyć ich dzieci . Byłby z nimi tylko kłopot i niepotrzebnie zabierałyby czas ekranowy xD.

Pozdrawiam,
mari


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Wto 14:33, 23 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:37, 23 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
To ja tę kawę dostarczę lepiej w sobotę, kiedy Wen zdąży ochłonąć po odcinku i będzie gotów do działania.

Świetnie. Mam wielką nadzieję, że Wen to doceni i mnie odwiedzi. Tęskno mi za nim...
Cytat:
Po prostu czytasz mi w myślach xD.

Jak my się zgadzamy ^^
Cytat:
byłby z nimi tylko kłopot i niepotrzebnie zabierałyby czas ekranowy

...przeznaczony dla Hilsona!!!
buźki ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:52, 24 Wrz 2008    Temat postu:

No i nadszedł ten dzień.
Ostatnia część.
Wiem, że może się nie spodobać, ale nie byłabym sobą, gdybym trochę tu nie namieszała
Tak więc - miłego czytania


część 16

Z pozoru nic się nie zmieniło.
Razem pracowali, razem jadali lunche.
House jak zawsze chamski i nieczuły, Wilson – współczujący i kulturalny.
Poza tym, że obaj byli doskonałymi lekarzami, nic ich nie łączyło.
Cały szpital zachodził w głowę, jak to możliwe, że ze sobą są. Ktoś sugerował chorobę tropikalną. Kilka pielęgniarek – schizofrenię, na którą musiał cierpieć Wilson. Trzy z nich zwolniły się – były zbyt zakochane w przystojnym onkologu, by znieść jego widok w objęciach tego wrednego doktorka. House bowiem zachowywał się tak, jakby chciał obwieścić całemu światu, że James Wilson należy tylko i wyłącznie do niego, wprawiając Jimmy’ego w najwyższą konsternację poprzez np. gwałtowny pocałunek w trakcie podkradania mu frytki, czy też wrzask na korytarzu: „Tylko dziś wracaj wcześnie, kupiłem nowy wibrator!”.
I tylko opalony, radosny doktor Marks oznajmiał wszem o wobec, że „wcale się Wilsonowi nie dziwi, bo doktor Greg to taki miły, grzeczny człowiek, nie ulega wątpliwości, że ci dwaj chłopcy zostali dla siebie stworzeni”.
Cuddy bez słowa protestu przyjęła Wilsona z powrotem. Po pierwsze – z powodu przegranego zakładu, a po drugie – była tak radosna, że miała ochotę uszczęśliwić cały świat. Wiadomość o związku lekarzy przyjęła z lekkim zdziwieniem i zakłopotaniem, ale stwierdziła, że tylko Wilson da radę wytrzymać z Housem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc zbyt dużego wyboru diagnosta nie miał, jeśli nie chciał reszty życia spędzić samotnie.
- Ale jeśli będziecie deprawować pacjentów, uprawiając waszą chorą miłość na terenie szpitala, to każę was wykastrować – dodała.

Drugiego dnia po powrocie lekarzy, idąc korytarzem, administratorka usłyszała krzyk:
- Hej, kto się okazał taki głupi i poddał twojemu szantażowi psychicznemu, płodząc ci pasożyta?
Wrócił. Trzeba się przyzwyczaić – pomyślała pobłażliwie.
- Myślisz, że cały szpital i tak nie wie, że chodzi o ciebie? – odkrzyknęła, wprawiając House’a w zaskoczenie i odeszła, nawet się nie odwracając.

Wszyscy zastanawiali się, co naprawdę miało miejsce we Francji.
Pierścionek na palcu Cameron, nieschodzący z twarzy Chase’a uśmiech i świetne zgranie trójki młodych lekarzy pozwalało się domyślać, że nawet mimo obecności House’a spędzili miło czas.
Zachowanie diagnosty prawie się nie zmieniło. Tak samo unikał pacjentów, wyzywał pielęgniarki, urządzał awantury Cuddy. Zauważono jednak, że nikt z drużyny nie bywa już na niego wściekły, że częściej widywało się całą czwórkę w szpitalnej świetlicy, grającą w piłkarzyki lub oglądająca telewizję.
House uświadomił sobie, że lubi kaczątka. Tak po prostu. I zobaczył, że jego też można lubić. Jak szefa, starszego kumpla. Jak to kiedyś oznajmił Wilsonowi:
- Nie pomyślałbym, że te gnojki mogą okazać się fajnymi gnojkami. I że praca z nimi nie będzie nudna.
James tylko się uśmiechnął.
Sam już wcześniej zauważył, że House odzyskuje wiarę w przyjaźń, w drugiego człowieka. Do swojego świata wciąż wpuszczał tylko jego, ale czasem rąbek siebie uchylał także na rzecz trójki lekarzy, na przykład przez rozważania na temat życia i śmierci czy utraty pacjenta.

Wilson był bezapelacyjnie szczęśliwy. Miał House’a i niczego więcej nie potrzebował. Wychodząc do pracy już marzył o powrocie, bo wiedział w dziewięćdziesięciu procentach, że zastanie w domu przyjaciela drzemiącego przed telewizorem czy brzdękającego na gitarze lub pianinie.
Witał go pocałunkiem, po czym oddalał się w stronę kuchni, by coś przekąsić i pozmywać gigantycznych rozmiarów stos naczyń. Potem wracał do pokoju i oddawał się przyjemniejszym zajęciom. Często kochali się do późna w nocy, później zasypiając tak, jak obaj lubili – ze splecionymi palcami dłoni. Czasem też, gdy House’owi dokuczała noga lub gdy kolejny pacjent Wilsona umierał, przesiadywali na kanapie, wsparci o siebie plecami. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, a gdy z Jamesem było naprawdę źle, House grał cicho na gitarze jego ulubiony utwór – „Nothing else matters” Metalliki.
- Jimmy, masz mnie – żartował – and nothing else matters.
Wydawało się, że nie ma na świecie szczęśliwszych ludzi.
- Cholera, czasem się zastanawiam, co ty właściwie we mnie widzisz. Wiem, jestem wyjątkowo przystojny i inteligentny, ale czy to ci wystarczy? – spytał któregoś wieczoru diagnosta, bawiąc się kosmykiem włosów leżącego obok przyjaciela.
- Sam nad tym kiedyś myślałem i nic nie wymyśliłem – odrzekł leniwie Wilson. – Widocznie kocha się nie za coś, a mimo wszystko – dodał, całując House’a w czoło.

Pewnego popołudnia Wilson oznajmił przyjacielowi, że Cuddy prosiła go, by został ojcem chrzestnym jej dziecka.
- Nie przeszkadza jej, że jesteś homoseksualnym Żydem? Niebyt dobry przykład dla dziecka... Zgodzisz się?
- Już się zgodziłem.
- Mnie natomiast Cameron zaprosiła na swojego świadka na ślubie – House przewrócił oczami. – Żadne wymówki na nią nie działają.
- Już cię tam widzę, w smokingu… z iście pogrzebową miną. Bo będziesz tym świadkiem, nie?
- Powiedziałem jej, że muszę przedyskutować to z tobą. Jutro oznajmię, że wykazywałeś tak ogromną zazdrość, że wspaniałomyślnie odstąpiłem ci tę rolę.
- Tylko spróbuj – Wilson pogroził mu palcem. – Skoro prosiła o to ciebie, to znaczy, że chce ciebie. Zabiję cię, jak wspomnisz jej coś o mnie.
- Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco – odrzekł House, odwracając się, by nalać sobie drinka. Nagle poczuł obejmujące go w pasie ramiona i gorący oddech na szyi.
- Przekonać cię inaczej? – usłyszał.

***

Siedział tu już trzecią godzinę. Trudno go było odciągnąć od tej wąskiej drewnianej ławeczki. Nie zważał na deszcz, wiatr, noc…

Minął już rok, a on wciąż miał wrażenie, jakby działo się to przed kwadransem.
Siedział z pacjentem w gabinecie, gdy zapikał jego pager. Kiedy przeczytał wiadomość, wydało mu się, że cały pokój zawirował. House znajdował się na sali operacyjnej. Wątroba w końcu nie wytrzymała. Kolejna dawka Vicodinu okazała się być zabójcza.
Jak w amoku rzucił krótkie „przepraszam” i wybiegł z gabinetu.
Pod salą operacyjną zastał zapłakaną Cuddy.
- Powiedzieli, że nie ma szans. A nowej wątroby nie dostanie.
Poczuł, jak cały świat wali mu się na głowę.

***

Zdążył jeszcze zobaczyć się z przyjacielem.
- Miałeś wtedy rację, Jimmy – usłyszał. – Bez miłości to jak bez powietrza. Ty byłeś każdym moim oddechem.
James nie powstrzymywał łez. Najważniejsza dla niego osoba gasła w oczach, a on nic nie mógł na to poradzić.
- Nie możesz odejść! Kocham cię! – zdołał wykrztusić.
- Wiedziałeś, że tak się kiedyś stanie… Życie jest drogą do śmierci. Ty uczyniłeś moją drogę najpiękniejszą. Te sześć lat z tobą to coś, o czym mogłem tylko śnić – głos House stawał się coraz cichszy, mówił z wyraźnym trudem. – Trzymaj się, Jimmy. Dziękuję ci. Kocham…- po tych słowach zamknął oczy, a na monitorze kontrolującym pracę jego serca pokazała się prosta linia.
W tej chwili życie Wilsona straciło sens.
Wyszedł z sali, nie zwracając uwagi na Cuddy, Chase’a, Foremana i Cameron stojących z szacunkiem w drzwiach.
Nie pamiętał, jak dotarł do mieszkania. Spojrzał na rozrzucone ciuchy House’a, na brudne naczynia, fiolkę z Vicodinem. Podświadomie spodziewał się, że Greg wyjdzie zaraz z łazienki, rzuci komentarz co do jego późnego powrotu, a potem obejmie i pocałuje.
Myśl, że nigdy już ni poczuje jego dłoni ani ust na swoim ciele sprawiła, że ugięły się pod nim nogi. Klęknął na podłodze i rozpłakał się głośno.

***

Potem był pogrzeb.
Stojąca obok niego w pierwszym rzędzie Cuddy z synem Jimmy’m, Cameron i Chase z dwójką dzieci, Foreman z narzeczoną, a także Stacy. Wszyscy ci, którzy najwięcej znaczyli dla diagnosty. Wszyscy, którzy kochali go najbardziej. Byli z nim do końca.
Z całej ceremonii nie pamiętał nic. Łzy zasłaniały mu widok.

***

Przez następne dwa miesiące niemal spał na cmentarzu. Żadne wysiłki Cuddy nie zdołały go odciągnąć od czarnego nagrobka. Bywały też momenty, gdy był bliski połknięcia kilku tabletek nasennych za dużo, ale czuł, że musi żyć, bo dopóki on żyje, żyje też w nim Greg.
Później przyszedł czas zamknięcia w mieszkaniu. Godzinami siedział z twarzą wtuloną w koszulę House’a. Wciąż czuć było z niej jego wodę kolońską. Przyjaciele odwiedzali go niemal codziennie, ale widząc jego pragnienie samotności, po dwudziestu minutach żegnali się i wychodzili.
Rana w jego sercu przestawała krwawić, ale tępy ból miał nie zniknąć już nigdy. Jego cierpienia nie dało się opisać słowami.

Po czterech miesiącach bezczynności, wrócił do szpitala. Zrezygnował jednak z praktykowania onkologii – nie mógł już rozmawiać o śmierci, to przekraczało jego siły. Dołączył do pracującej wciąż na izbie przyjęć Cameron. Po pracy jechał na cmentarz, po kilku godzinach wracał do domu.
I tak było do dziś.
Wiedział, że przenigdy nie pokocha już kogoś innego. Jego miłość została pogrzebana rok temu w ciemnej ziemi. Żył wspomnieniami sześciu najpiękniejszych lat jego istnienia – lat spędzonych u boku House’a.
Czasem zjawiała się nadzieja, że może istnieje jakieś przyszłe życie. Bo przecież miłość nie może tak po prostu umrzeć. Liczył, że dane mu będzie jeszcze raz spojrzeć w te przenikliwie niebieskie oczy, oczy które tak kochał, a które na zawsze już miały pozostać zamknięte.
Starł ostatnią zabłąkaną łzę z policzka.
Zmówił półgłosem kadisz – starą żydowską modlitwę za zmarłych.
- Trzymaj się, Greg - powiedział , odchodząc od czarnego, granitowego nagrobka z widocznymi białymi literami „Dr Gregory House. Spoczywaj w pokoju.


Strasznie mi żal, że to już koniec, bo fantastycznie mi się pisało tego fika, potem wrzucało i czytało Wasze komentarze.
Chciałabym w przyszłości stworzyć jeszcze coś podobnych rozmiarów, czekam tylko na dobry pomysł. Parę plącze się po głowie, ale wymagają jeszcze doszlifowania i udoskonalenia.
Przy okazji jeszcze bardzo Wam dziękuję, że byliście, że czytaliście i dopingowaliście mnie. Z takimi ludźmi jak Wy aż chce się rozmawiać.
Dziękuję przede wszystkim Poziomce, za naszego wspaniałego big perwera, za każdego wysłanego buziaka, w ogóle za wszystko jestem jej wdzięczna i ona o tym wie; Kat i marengo za dłuugie rozmowy i namiętne shippowanie przez nich trójki Kaczątek; Richie - za to, że zaglądała i dawała o sobie znać; dedos, vicodin_addict, yourico i wszystkim, których nie wymieniłam za to, że czytali i komentowali. Dzięki
I... do przeczytania gdzieś indziej

any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:24, 24 Wrz 2008    Temat postu:

przeczytałam. nie spodziewałam sie takiego zakończenia.pięknie zakończyłaś go . to prawda:Miałeś wtedy rację, Jimmy – usłyszał. – Bez miłości to jak bez powietrza.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:30, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Pierwsza reakcja: fluff! ^^ Uroczy, słodki fluff. Reakcja druga: ANGSSST! any, muszę przyznac, że żaden rozdział nie ubawił mnie tak setnie, jak ten. Przez całą "smutną" część leżałam na biurku i kwiczałam. (Wybacz, ale fluff wychodzi Ci chyba lepiej niż smęcenie.)

Cytat:
rzy z nich zwolniły się – były zbyt zakochane w przystojnym onkologu, by znieść jego widok w objęciach tego wrednego doktorka.

Hardcore'owe te pielęgniarki. XD

No i opalony Marks, i Cuddy, i ogólna szczęśliwość = joł! XD

Cytat:
- Nie możesz odejść! Kocham cię! – zdołał wykrztusić.

NIEEE! Aman, nie zostawiaj mnie!

Cytat:
- Wiedziałeś, że tak się kiedyś stanie… Życie jest drogą do śmierci. Ty uczyniłeś moją drogę najpiękniejszą. Te sześć lat z tobą to coś, o czym mogłem tylko śnić – głos House stawał się coraz cichszy, mówił z wyraźnym trudem. – Trzymaj się, Jimmy. Dziękuję ci. Kocham…- po tych słowach zamknął oczy, a na monitorze kontrolującym pracę jego serca pokazała się prosta linia.

Rohit, przecież wiesz, że Cię kocham. Kocham Cię i zawsze będę kochał. Teraz nie mogliśmy być razem tak długo, jakbym chciał, ale z każdym nowym życiem, z każdym następnym wcieleniem... Będziesz mój. Na zawsze.

(Taaak, za dużo bolly. XD)

Jestem niereformowalna i śmiałam się z rozpaczy Wilsona jak głupia. Ale naprawdę mi się podobało! W szczególności małe, blondwłose Chasiątka.
...
Tylko ta Stacy tam niepotrzebnie przyszła, spuła rodzinną, szpitalną atmosferę.

Świetne zakończenie, żadnego nadmiaru lukru. Kooocham Cię za ten ANGSSST! XD
Kat.
(Czyli na co Twojego mam teraz czekać?)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:38, 24 Wrz 2008    Temat postu:




i jak ja mam teraz oglądać 5x02???





chyba wprowadzę nową ramkę "dedfik" i każę wstawiać pod karą śmierci




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:32, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Richie117 napisał:




chyba wprowadzę nową ramkę "dedfik" i każę wstawiać pod karą śmierci






ZRÓB TO <b>RICHIE</b>!

Jak tak można było!?!?



Teraz mam depresję... taki śliczny, cudny ficzek i TAKI koniec...

<b>Richie</b> wprowadź tą ramkę bo wpadnę w depresję jak jeszcze raz przeczytam coś z takim zakończeniem...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 21, 22, 23  Następny
Strona 18 z 23

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin