Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bez powietrza [16/16]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 21, 22, 23  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:53, 27 Sie 2008    Temat postu:

:smt040

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:27, 27 Sie 2008    Temat postu:

Awh, jak miło zobacyzć kolejną część. Jak to się przyjemnie czytało, i ten humor.


- Doktor Cuddy! Wiesz, że w tym brązie wyglądasz jak kupa noworodka?
Przez to zdanie właśnie zadłaiwłam się obiadem Ehhś, ten House i jego humor xD

Mam nadzieję, że Cuddy w końcu zatrudni Wilson'a z powrotem. I ja nie chcę, żeby Wilson się wyprowadził od Hosue'a. To bd zue. Zuezuezue.

Czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:35, 27 Sie 2008    Temat postu:

Jak miło, następny rozdział!

Była siódma rano, a on majstrował spinką do włosów przy zamku w szufladzie Cuddy. Jeszcze jeden delikatny obrót…udało się!
Kiedyś House potrzebował pomocy Foremana, teraz widzę, że zdążył się podszkolić. I dobrze! Nie ma to jak samodzielnie otworzona szuflada Cuddy. Jaka satysfakcja...

A przy okazji – wie ktoś, jak się nazywa nasz jedyny od niedawna onkolog i gdzie ma pokój?
Mają tylko dwóch onkologów? Chyba Cuddy powinna przejrzeć listę personelu i zatrudnić jeszcze kilka osób

- Dzień dobry, doktorze, jestem Greg House, pracuję tutaj w skrzydle naprzeciwko – House odetchnął, gdy nie dostrzegł w oczach Marksa ani cienia zrozumienia.
- Dzień dobry, wybaczy pan, ale nie kojarzę.

Iiiii, on nie zna House'a! W jakim świecie ten facet żyje?

House obiecał sobie, że po powrocie do domu będzie godzinę płukał usta w płynie do mycia naczyń, by usunąć tę całą słodycz, z którą teraz mówił.
O tak, zdecydowanie powinien to zrobić. Po tym wszystkim, co nawygadywał temu niczego nieświadomemu doktorkowi...

- Wiem – House uśmiechnął się grzecznie
House - grzecznie. To tak, jakby mówić wegetarianin - hamburger . Oto dowód na to, jak on musi Wilsona lubić, że się tak dla niego poświęca .

- Ale jeśli opuścisz choć słowo, dopilnuję, żeby każdy w szpitalu dowiedział się, co wyczyniałeś z Kate z radiologii w schowku na pościel.
Jak zwykle jest na bieżąco i potrafi zrobić z informacji dobry użytek

To mówiąc, House wyszedł i ruszył w stronę stołówki. Tam wyciągnął w kieszeni kartę płatniczą Wilsona i zapłacił za lunch.
Ha! House zawsze znajdzie sposób, żeby naciągnąć Wilsona na jedzenie, nawet gdy Wilson jest tego radośnie nieświadomy

- Doktor Cuddy! Wiesz, że w tym brązie wyglądasz jak kupa noworodka?
Porównanie tak subtelne, jak to tylko House potrafi

- Zapomnij. – Zawahała się – A jak on się czuje? Chyba nie jest podłamany?
Teraz się martwi? Teraz? Lepiej niech leci do Wilsona i błaga go o wybaczenie

- Skąd! Za kwadrans ma spotkanie z jakimś kumplem, chyba nazywa się bin Laden, czy jakoś tak… podobno ma to związek z naszym szpitalem i jakimś dużym ŁUBUDU.
Świetne to jest! Się uśmiałam...

W ogóle na tym rozdziale nieźle się uśmiałam. Bardzo fajny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:01, 28 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
I ja nie chcę, żeby Wilson się wyprowadził od Hosue'a. To bd zue. Zuezuezue.

Niestety - kiedyś to musi nastąpić

Cytat:
Jaka satysfakcja...

No ba!

Cytat:
Mają tylko dwóch onkologów? Chyba Cuddy powinna przejrzeć listę personelu i zatrudnić jeszcze kilka osób

Widocznie Wilson był tak dobry, że nie potrzebowali większej ilości onkologów A tak na poważnie - nie miałam pojęcia, jak mógłby pozbyć się reszty, gdyby było ich więcej...

Cytat:
Iiiii, on nie zna House'a! W jakim świecie ten facet żyje?

W świecie starszych, nie interesujących się młodymi doktorami, lekarzy ^^ Różnica pokoleń, rozumiesz...

Cytat:
Po tym wszystkim, co nawygadywał temu niczego nieświadomemu doktorkowi...

Ale jakie dobre wrażenie na nim zrobił!

Cytat:
Oto dowód na to, jak on musi Wilsona lubić, że się tak dla niego poświęca .

Ze zwykłej sympatii tak by się nie poświęcił

Cytat:
Porównanie tak subtelne, jak to tylko House potrafi

Pewnie, kultura górą

Cytat:
Lepiej niech leci do Wilsona i błaga go o wybaczenie

Ona jest ZUA do szpiku kości!

Cytat:
Świetne to jest! Się uśmiałam...

:smt003

Cytat:
W ogóle na tym rozdziale nieźle się uśmiałam. Bardzo fajny

Cieszę się w końcu śmiech to zdrowie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:52, 28 Sie 2008    Temat postu:

Inka napisał:


- Zapomnij. – Zawahała się – A jak on się czuje? Chyba nie jest podłamany?
- Skąd! Za kwadrans ma spotkanie z jakimś kumplem, chyba nazywa się bin Laden, czy jakoś tak… podobno ma to związek z naszym szpitalem i jakimś dużym ŁUBUDU.



No tu to już spadałam z krzesła :smt040 :smt005 :smt005


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:42, 28 Sie 2008    Temat postu:

Mam nadzieję,że się zbytnio nie potłukłaś

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:28, 29 Sie 2008    Temat postu:

Ahoj. Jest następna część.
Miłego czytania.

część 5

Nic nie robienie na dłuższą metę mogło okazać się paskudnie nudne, ale przez pierwsze dwa tygodnie wydawało się być całkiem przyjemne. Wilson wreszcie poodpisywał na wszystkie zaległe listy, spotkał się nawet z mamą, która przejazdem była w Princeton.
Powoli zaczął godzić się ze swoją nową sytuacją. Jedynie jego wiara w człowieka została poważnie zachwiana. Nie mógł zrozumieć, jak Cuddy mogła się tak zachować. Znali się od lat, lubił ją, szanował jako szefową, był przekonany, że wytworzyła się między nimi nić przyjaźni. Może właśnie ta przyjaźń skłoniła Cuddy do prośby o taką „przysługę”? James starał się ją zrozumieć… samotna, od lat pragnąca dziecka, prowadząca szpital i jeszcze użerająca się z Housem. Był w stanie zrozumieć jej prośbę, ale nie reakcję na odmowę. Wymyśliła najgłupsze usprawiedliwienie, jakie tylko mogła.
Skoro zawiodłem jako człowiek, to zawiodę jako lekarz. Komedia – myślał.
Nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą, że przez ułamek sekundy rozważał możliwość przyjęcia tej propozycji. Jedna noc… Ale jakby potem żył? Gdyby się udało, Cuddy zaszłaby w ciążę i urodziła jego dziecko. Jak kiedykolwiek mógłby temu dziecku spojrzeć w oczy? Nie, to chore.
Poza tym… przecież był jeszcze Greg. Może to i absurdalne, ale idąc do łóżka z Cuddy, Wilson czułby, że zdradza House’a.
- Rany, jakie to wszystko jest popieprzone – jęknął, przecierając oczy.
Brzęknął dzwonek u drzwi. Wilson wstał z fotela i wyszedł do przedpokoju, żeby wpuścić gościa, którym okazała się być Cameron.
- Cześć, wejdź.
- Witaj, co słychać?
- Czuję się prawie jak na emeryturze. Napijesz się czegoś?
- Poproszę kawę – Cameron ziewnęła. – Od dwudziestu czterech godzin nie zmrużyłam oka.
- Co tym razem wymyślił House? – krzyknął z kuchni Wilson.
- Nie chce wierzyć, że świnka to po prostu świnka. Uparcie doszukuje się czegoś dziwnego – odkrzyknęła.
- No tak, cały on.
- A ty jak się czujesz? – Cameron spojrzała na niego z troską. – Cały szpital dzięki House’owi plotkuje o tym, czemu wyleciałeś.
- Można się było tego spodziewać. Jakoś sobie radzę. Chociaż tęsknię za szpitalem, za wami – uśmiechnął się. – Co u Chase’a i Foremana?
- U Chase’a nic nowego…a Foreman robi drugą specjalizację, z pulmonologii.
- Nieźle, może się przydać. A co wyczynia House? Bo nie wierzę, żeby był grzeczny.
- Słyszałeś o doktorze Marksie, prawda?
- Nie, nic nie wiem. Nie widziałem się z Housem od prawie dwóch tygodni. Cały czas miałem coś do zrobienia i jakoś tak się mijaliśmy.
- Poważnie? A niektórzy myślą, że mogłeś maczać w tym palce. House podrobił podpis Cuddy i odegrał przed Marksem komedię, dając mu dwa miesiące urlopu i rezerwując sześciotygodniowy pobyt na Madagaskarze. A Cuddy powiedział, że Marksowi umiera matka. Teraz w szpitalu nie mamy żadnego onkologa i to my musimy się zajmować wszystkimi poważniejszymi przypadkami.
Wilson dopiero teraz zauważył, jak źle wyglądała. Podkrążone oczy, blada…
Oszołomiony usiłował zebrać myśli.
- Wykurzył jedynego onkologa?
- Może liczył, że Cuddy ugnie się i poprosi, żebyś wrócił.
- No to się przeliczył. Ale zaraz… - Wilson zastanowił się. – Sześć tygodni w tropiku to cholerny wydatek, nie wierzę, żeby House… - nagle zbladł. Przypomniał sobie, jak któregoś wieczoru, oddając marynarkę do pralni, znalazł w kieszeni swoją kartę płatniczą. Zdziwił się, bo powinna być w portfelu, ale zrzucił to na karb roztargnienia. Teraz zrozumiał, że ktoś pomógł jego karcie się tam dostać, wcześniej robiąc z niej użytek. – Zabiję go. Zaczekaj chwilkę, muszę zadzwonić.
Wybrał numer banku.
- Dzień dobry, nazywam się James Wilson, chciałbym sprawdzić stan swojego konta. Numer konta to…
Cameron rozejrzała się po mieszkaniu. Było przeciwieństwem mieszkania House’a. Wszystko dopasowane, stonowane. Dominował kolor bordowy z szarymi dodatkami.
To chyba prawda, że przeciwieństwa się przyciągają. Oni są tego najlepszym dowodem – pomyślała, lekko się uśmiechając.
Wilson odłożył słuchawkę. Jego oczy groźnie błyszczały.
- Oczywiście. Za wszystko zapłacił moimi pieniędzmi. Ja go kiedyś wypatroszę.
- Wiesz, jaki on jest… To nie pierwszy taki jego wybryk – powiedziała Cameron uspokajającym tonem.
- Wiem. – Wilson westchnął. – Przyzwyczaiłem się. Nie jestem zły.
- Ja już będę szła – dziewczyna wstała. – Wszystkim nam cię brakuje. Wciąż mamy nadzieję, że wrócisz… może House coś wykombinuje – pocałowała przyjaciela w policzek. – Trzymaj się, James.
- Dzięki, Cam. Do zobaczenia – uśmiechnął się Wilson.
Planował zaczekać do wieczora, pojechać do House’a i go opieprzyć. Co prawda, bardziej z reguły, niż z potrzeby serca, ale jednak. Poza tym… tęsknił za nim. Chciał znowu choć na chwilę zatopić się w tych przenikliwie niebieskich oczach. I dać mu delikatnie do zrozumienia, że cieszy się, że dla niego House wyprawił dr Marksa na Madagaskar.
Uciął sobie drzemkę, później przebrał się, dopił kawę i wyruszył do domu przyjaciela.
Przez okno zobaczył jego plecak rzucony niedbale na szafkę, co znaczyło, że House wrócił już z pracy. Nie chcąc narażać przyjaciela na kuśtykanie do drzwi, Wilson użył własnego klucza. Zaraz po wejściu zorientował się, że coś jest nie tak. Wszystkie światła były pogaszone, a Greg siedział na podłodze pod ścianą. Nie zareagował na wejście przyjaciela. Oczy miał otwarte, ale patrzył gdzieś w bok.
Wilson zamknął drzwi, podszedł do przyjaciela i usiadł obok niego. Dopiero teraz zobaczył, że diagnosta trzyma w ręce słuchawkę od telefonu.
- Co się stało? – spytał krótko.
House dopiero po dłuższej chwili odwrócił głowę i spojrzał mu w oczy.
- Mój ojciec miał zawał – powiedział nieswoim głosem. – Nie żyje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Nie 9:37, 09 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:17, 29 Sie 2008    Temat postu:

OŁ!MAJ!GOD! Dlaczego, dlaczego zakończyłaś w takim momencie. I teraz do wtorku bd siedzieć na dizałce i zdychać, bo nie zobaczę następnej części D:

Ogólnie nowa część bardzo ciekawa, naprawdę bardzo przyjemnie się czyta.
Hosue płacący za urlop Marks'a za pieniądze Jimmy'ego, no nie, to mnei rozwaliło xD

Cammy całująca Wilson'a w policzek ;3 Aww to było takie ... miłe xd

I na końcu smutny House. Aww Wilson do jasnej cholery ja chcę zpbacyzć jak go pocieszaszzzzz ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:45, 29 Sie 2008    Temat postu:

No House jak to House moż na było się spodziewać, że ,,pożyczy" pieniądze od Wilsona, ale takiego zakończenia się nie spodziewałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:05, 29 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
OŁ!MAJ!GOD! Dlaczego, dlaczego zakończyłaś w takim momencie

Bo ja serca nie mam :smt003

Cytat:
I teraz do wtorku bd siedzieć na dizałce i zdychać, bo nie zobaczę następnej części D:

:smt056
Liczę, że jakoś wytrzymasz...

Cytat:
Aww to było takie ... miłe xd

W końcu się przyjaźnią

Cytat:
I na końcu smutny House. Aww Wilson do jasnej cholery ja chcę zpbacyzć jak go pocieszaszzzzz ;p

:smt017 O ile dobrze kojarzę, to nie zobaczysz...nie będzie pocieszania

Cytat:
takiego zakończenia się nie spodziewałam.

Ha!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pią 16:05, 29 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:08, 29 Sie 2008    Temat postu:

Oho, i poważniej się zrobiło . Rozdział jak zwykle mi się podobał.

Poza tym… przecież był jeszcze Greg. Może to i absurdalne, ale idąc do łóżka z Cuddy, Wilson czułby, że zdradza House’a.
Ochh, absurdalne... Kiedyż Wilsona oświeci, że to wcale nie takie absurdalne...

- Poproszę kawę – Cameron ziewnęła. – Od dwudziestu czterech godzin nie zmrużyłam oka.
Dziewczyno, jaką kawę, weź idź do domu i myk do łóżka!

- Nie chce wierzyć, że świnka to po prostu świnka. Uparcie doszukuje się czegoś dziwnego – odkrzyknęła.
Bo to na pewno nie jest po prostu świnka! Albo - nie tylko świnka House wie, co mówi

- U Chase’a nic nowego…a Foreman robi drugą specjalizację, z pulmonologii.
No proszę, jak Foreman idzie w ślady House'a. W końcu on też ma dwie specjalizacje.

Teraz w szpitalu nie mamy żadnego onkologa i to my musimy się zajmować wszystkimi poważniejszymi przypadkami.
A House oczywiście znalazł mu takie miejsce, gdzie jest tak spokojnie, że nawet telefony nie działają. Kontaktu zero, a Cuddy niech sobie pluje w brodę. Dobrze jej tak.
Inna sprawa, że pacjentom jest już mniej dobrze .

Ha! I znowu, oczywiście, koszty pokrywa Wilson. I znowu jest tego nieświadomy. Mam nadzieję, że ta wycieczka była w jakiejś promocji - chociaż pewnie nie.

No i ojciec House'a. Chyba nie będzie się przejmował jego zejściem zbyt długo? Ostatecznie i tak za nim nie przepadał. (Albo ja jestem bardziej nieczuła od House'a ).

Inka napisał:
Cytat:
I na końcu smutny House. Aww Wilson do jasnej cholery ja chcę zpbacyzć jak go pocieszaszzzzz ;p


O ile dobrze kojarzę, to nie zobaczysz...nie będzie pocieszania
Z jednej strony trochę szkoda, z drugiej to nawet dobrze, bo to znaczy, że sprawy będą się rozwijały powoli .

Pozdrawiam i... no i chyba wiadomo co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:03, 29 Sie 2008    Temat postu:

o rany, co za część . aż tak chartkorowoło .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:43, 30 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Oho, i poważniej się zrobiło . Rozdział jak zwykle mi się podobał.

No tak trochę.
I bardzo się cieszę, że się podobał.

Cytat:
Kiedyż Wilsona oświeci, że to wcale nie takie absurdalne...

Już całkiem niedługo.

Cytat:
Dziewczyno, jaką kawę, weź idź do domu i myk do łóżka!

Może nie chciało jej się wracać samej...bo Chase chyba ciągle w szpitalu

Cytat:
No proszę, jak Foreman idzie w ślady House'a

Staje się taki, jak House.

Cytat:
Inna sprawa, że pacjentom jest już mniej dobrze .

A kto by tam o pacjentów dbał

Cytat:
I znowu jest tego nieświadomy. Mam nadzieję, że ta wycieczka była w jakiejś promocji - chociaż pewnie nie.

Znając House'a - na pewno nie ^^

Cytat:
Chyba nie będzie się przejmował jego zejściem zbyt długo?

Będzie się przejmował krótko, ale dość intensywnie.

Cytat:
Z jednej strony trochę szkoda, z drugiej to nawet dobrze, bo to znaczy, że sprawy będą się rozwijały powoli .

Albo bardzo gwałtownie w ostatnich częsciach Jeszcze nie wiem...

Cytat:
o rany, co za część . aż tak chartkorowoło .

:smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:53, 30 Sie 2008    Temat postu:

W końcowowakacyjnym szoku znalazłam chwilę, by usiąść i przeczytać. I powiem, że baaardzo mi się podoba.
...
Dobra, nie kocham slashy miłością bezwarunkową. Ale żyję i żyje mi się coraz lepiej, heloooł! XD

Dużo humoru w każdej części zdecydowanie jest wielkim plusem. Trochę fluffowatości od czasu do czasu też nie przeszkadza.

Moi faworyci do Tekstu Opowiadania:
Cytat:
a potem pracowity tydzień (psychomanipulacja Lisą Cuddy)

Go team House normalnie!

Cytat:
- To zły pomysł, House. Nie powinieneś przecież…
- Taak, teraz wykręcaj się moją nogą. Kiedy ostatnio tam byłem, w golfa grali rękami.
- Kiedy ja tam ostatnio byłem, gracze stali na nogach.
- Kiedy ostatnio byłem tam z tobą, byłeś mniej marudny.

Jak ja się bardzo cieszę, że tu opisów nie było! Dialog zyskał na zabawności w stanie surowym.

Cytat:
- Jeśli planujesz mieć taką minę przez cały dzień, to może powieś sobie na plecach kartkę z napisem „zostałem wylany”, bo ludzie będą myśleli, że masz przykurcz mięśni twarzy – powiedział House (...)

Powiem jedno: LOUL! Było po francusku, bo... No bo.

Cytat:
- Skąd! Za kwadrans ma spotkanie z jakimś kumplem, chyba nazywa się bin Laden, czy jakoś tak… podobno ma to związek z naszym szpitalem i jakimś dużym ŁUBUDU.

No po prostu <loul666>. XD Absolutnie najlepszy tekst całego opowiadania! Za tę wypowiedź będę Cię, Inko, kochać wiecznie!

...

Znalazłam błąd w moim ulubionym rozdziale czwartym!
Cytat:
Nie musisz mi dziękować, że cię t dowiozłem całego – mruknął James.

Bez tego "t".

Cytat:
- Czy coś się stało?
Proszę się nie obawiać. Po prostu nasza kochana pani dziekan zauważyła, że od trzynastu dni nie wziął pan dnia wolnego i uznała, że czas to zmienić.

Brakuje pauzy dialogowej na początku.

Cytat:
Zwykle irytował się, gdy tracił w ten sposób posiłek, ale tym razem dopuścił.

Odpuścił. Jimmy odpuścił House'owi, bo House to House i wszyscy go kochamy.

Pięknie. I ten zuy cliffhanger na końcu ostatniego rozdziału, oj nie ładnie tak męczyć Czytelników. (Co ja mówię, przecież męczenie Czytelników to frajda! XD)

Bardzo (nie)cierpliwie czekam na dalszy rozwój wypadków.
K.C. Blake (ja)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 9:38, 31 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:30, 30 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
A kto by tam o pacjentów dbał
Postaram się zapomnieć o tym zdaniu, gdy kiedyś znajdę się jeszcze w szpitalu ;D

Cytat:
Będzie się przejmował krótko, ale dość intensywnie.
Ale nie zdradzasz za dużo fabuły, prawda?

Cytat:
Może nie chciało jej się wracać samej...bo Chase chyba ciągle w szpitalu
Wracając do tego niedbania o pacjentów , mogła go zaciągnąć do domu za krawat, w końcu mają innych lekarzy

Cytat:
Albo bardzo gwałtownie w ostatnich częsciach Jeszcze nie wiem...
Jakkolwiek będzie, na pewno będzie ślicznie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:00, 31 Sie 2008    Temat postu:

Inka, moja Ukochana!!! Jak ja za Tobą tęskniłam!!! :smt058

Wróciłam, przeczytałam i tyle tego jest, że pewnie niestety nie uda mi się skomentować wszystkiego co bym chciała.

Więc tak, część o golfie była całkiem fajna i jedyne czego żałuję to tego, że nie wylądowali w tym kinie. :smt003

Co dalej? :smt017 Aha. Przez chwilę zastanawiałam się, z czego House zapłacił za wycieczkę na Madagaskar (wyginam śmiało ciało! :smt005 ) ale olśniło mnie. House to House, nigdy się nie zmieni. :smt001 ( i całe szczęście)

Cytat:
- Skąd! Za kwadrans ma spotkanie z jakimś kumplem, chyba nazywa się bin Laden, czy jakoś tak… podobno ma to związek z naszym szpitalem i jakimś dużym ŁUBUDU.
Umarłam. :smt005 :smt005 :smt005 Normalnie, powaliłaś mnie tym fragmentem na kolana. :smt003

A część 5? Biedna zmęczona Cameron, ale sio! to House ma się troszczyć o Jimmy'ego.
A co do kończąco-szokującej wiadomości, to czy House nie powinien się cieszyć? ;P

Bosssssko. :smt058 Czekam na kolejną część. I to baaaaardzo niecierpliwie. :smt003


PS. Skoro już wróciłam, to może omówimy kwestię ślubu. ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:58, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Na początku pozwolę sobie wrzasnąć z radości:
POZIOMKA WRÓCIŁA!!!!

No. Już się uspokoiłam. Więc ad rem.

Cytat:
Ale nie zdradzasz za dużo fabuły, prawda?

No właśnie nie wiem... Ale cóż - co się stało, to się stało...

Cytat:
Jakkolwiek będzie, na pewno będzie ślicznie

Mam tylko nadzieję, że się nie rozczarujesz...

Cytat:
Absolutnie najlepszy tekst całego opowiadania! Za tę wypowiedź będę Cię, Inko, kochać wiecznie!

*rumieni się* Dziękuję, bardzo dziękuję )
I ciekawych faworytów wybrałaś do tekstu opowiadania - chyba wybrałabym tych samych.

Katty, dzięki za wskazanie błędów, wszystkie (chyba) poprawiłam.
I co do męczenia czytelników - wieeeelka frajda ^^

Cytat:
Inka, moja Ukochana!!! Jak ja za Tobą tęskniłam!!!

Jestem pewna, że ja bardziej!

Cytat:

Umarłam.:smt005 :smt005 :smt005 Normalnie, powaliłaś mnie tym fragmentem na kolana.

Śmiech to zdrowie

Cytat:
to House ma się troszczyć o Jimmy'ego.

lub też odwrotnie xD

Cytat:
A co do kończąco-szokującej wiadomości, to czy House nie powinien się cieszyć? ;P

Szczegóły później...

Cytat:
Czekam na kolejną część. I to baaaaardzo niecierpliwie.

Już niedługo, kochana


Cytat:
PS. Skoro już wróciłam, to może omówimy kwestię ślubu. ;D

Masz rację, wypadałoby się tym zająć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:34, 01 Wrz 2008    Temat postu:

No i jest kolejna część. Z racji daty, dedykowana wszystkim, którzy przekroczyli dziś próg szkoły...
Miłego czytania

część 6

Siedzieli tak długi czas, zanim James przerwał milczenie.
- Kiedy pogrzeb?
- Za trzy dni, w Princeton.
- Tutaj? – zdziwił się Wilson. – Przecież nie macie tu żadnej rodziny.
- Pewnie myślą, że ja tez niedługo pójdę do piachu. Poza tym, cała rodzina pochowana jest gdzieś na północy, a transport zwłok jest drogi.
- Pójdziesz?
House nie odpowiedział. W zamyśleniu oparł głowę o ścianę. Nagle spytał:
- Gdyby twój ojciec umarł, jakbyś się czuł?
Zdziwiony Wilson zastanowił się. Kochał swojego tatę. Przypomniał sobie setki wspólnie rozegranych partii tenisa, wycieczek rowerowych. Pamiętał radość na twarzy ojca na wiadomość, że syn dostał się na medycynę. Do tej pory utrzymywali ze sobą bliski kontakt.
- Nie wiem… na pewno byłbym cholernie smutny, tęskniłbym za nim… i poszedłbym na pogrzeb – popatrzył na przyjaciela znacząco.
- A gdyby twój ojciec był inny? Gdyby nigdy nie traktował cię jak syna? Zawsze jak podwładnego. Gdyby nigdy ci nie powiedział, że coś zrobiłeś dobrze, nawet jeśliby chodziło o umycie szyb w samochodzie? Gdyby zamiast rozmawiać z tobą o dziewczynach i oglądać mecze, non stop nawijał o tym, jakie masz szczęście w życiu i jaki jesteś niewdzięczny? – mówił House podniesionym głosem, ze wzrokiem utkwionym we własnych dłoniach.
- Nie wiem… nie umiem ci powiedzieć, nigdy o czymś takim nie myślałem… - Wilson był na wskroś przepełniony współczuciem, ale wiedział, że gdyby tylko je okazał, przyjaciel zrobiłby się całkowicie niedostępny. Nie cierpiał litości.
- Przez ostatnie kilka lat nawet z nim nie gadałem. Po zawale zadzwonił do mnie tylko żeby mi powiedzieć, że mam cholerne szczęście, że żyję. A wiedział, co to za życie. – House zacisnął zęby. – Nie…jakoś nie czuję potrzeby, by pójść z nim w jego ostatnią drogę.
James podświadomie czuł, że House zmieni zdanie i pojawi się na pogrzebie. Choćby po to, żeby po raz ostatni spojrzeć ojcu w twarz i powiedzieć, że nie miał racji. Że on, Greg, nie jest i nie będzie szczęśliwy.
House zerknął na Jamesa.
- Już po pierwszej. O tej porze zazwyczaj śpisz.
- Zazwyczaj tak – zgodził się Wilson. – Ale nie wtedy, gdy jestem potrzebny kumplowi.
Diagnosta skinął głową. To chyba miało oznaczać podziękowanie. Wilson nie dodał, że najchętniej spędziłby tak całe życie. Po ciemku, z Housem obok. Może gdyby jeszcze tylko przesunął rękę o kilka centymetrów w lewo, gdzie znajdowała się dłoń Grega…
Marzenia piękna rzecz… - pomyślał.

Po kolejnej chwili ciszy, House spytał:
- Chcesz coś zobaczyć?
- Jeśli to nie ma zębów ani pazurów – odparł przyjaciel.
- Nad twoją głową jest włącznik światła. Na stole leży album. Jesteś młody, więc się przejdziesz. A potem zrobimy test na twoją inteligencję.
Wilson podniósł się z podłogi. Zapalił światło i przyniósł stary album w skórzanej oprawie. Zakurzony, wyglądał na nieruszanego od dawna.
- Przejrzyj. Zobaczymy, co zauważysz – powiedział House.
James otworzył album. Na pierwszym zdjęciu zobaczył małego chłopca w objęciach kobiety, chyba jego matki.
- To ty? – upewnił się.
House kiwnął głową.
To były zdjęcia z jego dzieciństwa i młodości. Jako dziesięciolatek z ojcem na ławce. Może piętnastoletni z rodzicami nad wodą. Już dorosły przed gmachem uniwersytetu. Wilson chętnie przyjrzałby się dokładniej, jak ta kochana twarz zmieniała się z biegiem czasu, ale wiedział, że powinien szukać czegoś innego.
- Chodzi o twojego tatę, tak? Na żadnym zdjęciu się nie uśmiecha…
- Wyobrażasz sobie, że mieszkałem z nim tyle lat, a ani razu nie widziałem, żeby się uśmiechnął? Do mnie, do mamy, do kogokolwiek… Oj, nie wprowadził on dobrze swojego syna w dorosłe życie – zadrwił.

Wilson odniósł album, z powrotem zgasił światło mrucząc coś o oszczędności prądu i krótko poklepał przyjaciela po ramieniu. Znów zapadła cisza.
Przypomniał sobie te kilka sytuacji, w których spotkał ojca House’a, raz nawet uścisnął mu dłoń. To było chyba wtedy, gdy przyjechał do Nowego Jorku po spędzającego (po raz ostatni) z rodzicami Boże Narodzenie, Grega, któremu zepsuł się samochód. Jego tata miał takie same oczy. Lodowato niebieskie. Z taką różnicą, że nie można w nich było dostrzec delikatnych iskierek humoru, które od czasu do czasu zapalały się w oczach przyjaciela. Pamiętał, że czuł się przy tym człowieku jak podejrzany o morderstwo. Skrzywił się na samą myśl o życiu z nim w jednym domu przez kilkanaście lat.

Rozległo się pikanie pagera. House przeczytał wiadomość, po czym dźwignął się na nogi.
- Nasza świnka to nie świnka – powiedział. – Jadę naliczać sobie nadgodziny. Zawsze to mniej przychodni. – Zarzucił na t-shirt koszulę i wyszedł, zostawiając Wilsona samego. Ten, niewiele myśląc, ułożył się na kanapie, nie zdejmując nawet butów. Był padnięty. Podziwiał House’a, że po czymś takim był w stanie jechać do pracy. Jakby nigdy nic. Ale w końcu to on… James był pewny, że przyjaciel nikomu nie powie o śmierci taty. Sam postanowił iść na pogrzeb. I tak nie miał nic lepszego do roboty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pon 13:25, 01 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:38, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Ooo, czyli dedykowana też mnie!

EDIT. Oj, jak ja kocham House'a posiadającego jakiś album ze zdjęciami, niby nic wielkiego, a jednak ukazuje nieco sentymentalną stronę jego osobowości. I to wspólne siedzenie po ciemku, empatia aż wycieka z ekranu.

I, prawdę mówiąc, nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by ktoś się ani razu nie uśmiechnął w ciągu kilkunastu lat. Po prsotu abstrakcja.

Nevertheless, czekam na ciąg dalszy. Weny życzę.
Kat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pon 12:48, 01 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:23, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Wreszcie się doczekałam!

Choćby po to, żeby po raz ostatni spojrzeć ojcu w twarz i powiedzieć, że nie miał racji. Że on, Greg, nie jest i nie będzie szczęśliwy.
Bo Greg musi mieć ostatnie słowo. Nie odpuści, to nie w jego stylu.

- Zazwyczaj tak – zgodził się Wilson. – Ale nie wtedy, gdy jestem potrzebny kumplowi.
Diagnosta skinął głową. To chyba miało oznaczać podziękowanie. Wilson nie dodał, że najchętniej spędziłby tak całe życie. Po ciemku, z Husem obok. Może gdyby jeszcze tylko przesunął rękę o kilka centymetrów w lewo, gdzie znajdowała się dłoń Grega…

Jakie słodkie... Normalnie zaczęłam się uśmiechać od ucha do ucha i nie mogłam przestać. I wyobraziłam ich sobie, siedzących po ciemku, w ciszy. Cisza też mówi
A marzenia, piękna rzecz... mogą się zamienić w rzeczywistość, rzecz jeszcze piękniejszą PS Jakim Husem?

James otworzył album. Na pierwszym zdjęciu zobaczył małego chłopca w objęciach kobiety, chyba jego matki.
- To ty? – upewnił się.

Ha! I Wilson zaliczył test na inteligencję

Wilson odniósł album, z powrotem zgasił światło mrucząc coś o oszczędności prądu i krótko poklepał przyjaciela po ramieniu. Znów zapadła cisza.
O oszczędności prądu, akurat . Przy świetle nie mógłby siedzieć obok House'a z rozmarzoną miną

- Nasza świnka to nie świnka – powiedział. – Jadę naliczać sobie nadgodziny. Zawsze to mniej przychodni.
A Cameron mu nie wierzyła, nieładnie... O, ale mam teorię, dlaczego: po prostu latała po onkologii, próbując zdziałać coś konstruktywnego, więc to było myślenie życzeniowe: jeśli będę wierzyć, że świnka to tylko świnka, to okaże się to prawdą ;d

Ten, niewiele myśląc, ułożył się na kanapie, nie zdejmując nawet butów.
A potem House wróci, zastanie śpiącego Wilsona i... *powraca do rzeczywistości* ...i go obudzi!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:33, 01 Wrz 2008    Temat postu:

marengo napisał:
Wreszcie się doczekałam!

) Cierpliwość zawsze była przydatna

marengo napisał:
Nie odpuści, to nie w jego stylu.

No pewnie, że nie.

marengo napisał:
Jakie słodkie... Normalnie zaczęłam się uśmiechać od ucha do ucha i nie mogłam przestać. I wyobraziłam ich sobie, siedzących po ciemku, w ciszy. Cisza też mówi
A marzenia, piękna rzecz... mogą się zamienić w rzeczywistość, rzecz jeszcze piękniejszą PS Jakim Husem?

Jak ja lubię wywoływać uśmiechy
A widok tej dwójki po ciemku sprawia, że się rozmarzam...
Kto wie, czy się nie zamienią ;>
Husa zmieniłam dzięki za poinformowanie o błędzie

marengo napisał:
Ha! I Wilson zaliczył test na inteligencję

Jego poziom inteligencji nie pozwoliłby mu nie zaliczyć tego testu

marengo napisał:
O oszczędności prądu, akurat . Przy świetle nie mógłby siedzieć obok House'a z rozmarzoną miną

Pewnie...
A wyobrażasz sobie tę rozmarzoną minę...? *odpływa*

marengo napisał:
A Cameron mu nie wierzyła, nieładnie... O, ale mam teorię, dlaczego: po prostu latała po onkologii, próbując zdziałać coś konstruktywnego, więc to było myślenie życzeniowe: jeśli będę wierzyć, że świnka to tylko świnka, to okaże się to prawdą ;d

No niestety, w tym przypadku to myślenie okazało się niesłuszne

marengo napisał:
A potem House wróci, zastanie śpiącego Wilsona i... *powraca do rzeczywistości* ...i go obudzi!

Niestety, to jest najbardziej prawdopodobna opcja

Katty B. napisał:
I, prawdę mówiąc, nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by ktoś się ani razu nie uśmiechnął w ciągu kilkunastu lat. Po prsotu abstrakcja.

Masz rację, może i abstrakcja...Ale nie pałam sympatią do ojca House'a, więc staram się go przedstawić w jak najgorszym świetle.

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pon 13:36, 01 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:15, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Hurra, hurra! Kolejna część. :smt003
Co prawda nie dedykowana mnie, ale z racji okoliczności nawet mnie to cieszy (ach te studenckie wakacje ).

Cytat:
Wilson był na wskroś przepełniony współczuciem, ale wiedział, że gdyby tylko je okazał, przyjaciel zrobiłby się całkowicie niedostępny. Nie cierpiał litości.
Całe szczęście, że Wilson zna House tak dobrze (House co prawda zna Wilsona jeszcze lepiej a raczej warto by powiedzieć na wylot, ale co tam :smt003). Jeszcze by Jimmy palnął coś swoim cudownym ale współczującym tonem i House by się zamknął na cztery spusty w swojej fortecy. :smt011

Cytat:
Wilson nie dodał, że najchętniej spędziłby tak całe życie. Po ciemku, z Housem obok. Może gdyby jeszcze tylko przesunął rękę o kilka centymetrów w lewo, gdzie znajdowała się dłoń Grega…
Marzenia piękna rzecz… - pomyślał.
:smt007 Słodko... Splecione dłonie Jimmy'ego i Grega... *rozmarzyła się* Ale, ale! W końcu marzenia się spełniają, więc kochany Jimmy, nie trać wiary. :smt040

Cytat:
Wilson odniósł album, z powrotem zgasił światło mrucząc coś o oszczędności prądu i krótko poklepał przyjaciela po ramieniu. Znów zapadła cisza.
:smt005 Cóż za cwaniak z tego Wilsona. Tu niby oszczędność prądu, a potem myk myk i już jest bliziutko House'a. :smt016

Cytat:
Pamiętał, że czuł się przy tym człowieku jak podejrzany o morderstwo. Skrzywił się na samą myśl o życiu z nim w jednym domu przez kilkanaście lat.
Brrrr... Okropne... Poor House... On z nim musiał żyć...

Cytat:
Zarzucił na t-shirt koszulę i wyszedł, zostawiając Wilsona samego.
Powinno być: House zrzucił koszulę i t-shirt i wszedł... O przepraszam! I rzucił się na Wilsona, który wcale się nie opierał. :smt003

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:40, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Inka napisał:

Masz rację, może i abstrakcja...Ale nie pałam sympatią do ojca House'a, więc staram się go przedstawić w jak najgorszym świetle.


Ach, mnie chodziło o to, że po prostu nie mogę zrozumieć/strawić postaci Johna, a nie że Twój fragment o uśmiechaniu był abstrakcyjny. Powiem, że był bardzo IC dla tatusia. XD

Inka napisał:


marengo napisał:

A Cameron mu nie wierzyła, nieładnie... O, ale mam teorię, dlaczego: po prostu latała po onkologii, próbując zdziałać coś konstruktywnego, więc to było myślenie życzeniowe: jeśli będę wierzyć, że świnka to tylko świnka, to okaże się to prawdą ;d


No niestety, w tym przypadku to myślenie okazało się niesłuszne


A od kiedy jest tak, że to Cameron ma rację, a nie House, co? To dopiero byłaby abstrakcja!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pon 14:45, 01 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:07, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Katty B. napisał:
Inka napisał:


marengo napisał:

A Cameron mu nie wierzyła, nieładnie... O, ale mam teorię, dlaczego: po prostu latała po onkologii, próbując zdziałać coś konstruktywnego, więc to było myślenie życzeniowe: jeśli będę wierzyć, że świnka to tylko świnka, to okaże się to prawdą ;d


No niestety, w tym przypadku to myślenie okazało się niesłuszne


A od kiedy jest tak, że to Cameron ma rację, a nie House, co? To dopiero byłaby abstrakcja!
Czy też nieskuteczne . I nie mówmy, że nigdy nie miała racji, też stawiała poprawne diagnozy...

Cytat:
A wyobrażasz sobie tę rozmarzoną minę...? *odpływa*
Ja odpływam i bez rozmarzonej miny, a z rozmarzoną... oj...

Cytat:
Cierpliwość zawsze była przydatna
Ale wiesz, moje pokłady cierpliwości nie są niewyczerpane

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:59, 01 Wrz 2008    Temat postu:

marengo napisał:
Katty B. napisał:
Inka napisał:


marengo napisał:

A Cameron mu nie wierzyła, nieładnie... O, ale mam teorię, dlaczego: po prostu latała po onkologii, próbując zdziałać coś konstruktywnego, więc to było myślenie życzeniowe: jeśli będę wierzyć, że świnka to tylko świnka, to okaże się to prawdą ;d


No niestety, w tym przypadku to myślenie okazało się niesłuszne


A od kiedy jest tak, że to Cameron ma rację, a nie House, co? To dopiero byłaby abstrakcja!
Czy też nieskuteczne . I nie mówmy, że nigdy nie miała racji, też stawiała poprawne diagnozy...


No też nie chodzi o to, ze nie postawiła poprawnej. Ale jeśli jest konflikt pt. "House mówi tak, Cameron mówi inaczej", to zawsze - a w każdym razie w ponad 97% - rację ma House. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 21, 22, 23  Następny
Strona 3 z 23

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin