Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Almost A Romeo And Juliet Story (Hilson, OMG !!!) [+18]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:24, 02 Mar 2008    Temat postu:

Bruno, Ty znasz ten fik już na pamięć - przyznaj się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 20:43, 02 Mar 2008    Temat postu:

Okej okej... rozgryzłaś mnie
nie prowokuj bo zacznę cytować Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:12, 02 Mar 2008    Temat postu:

Bruno, nie cytuj, bo jeszcze się okaże, ile nadużyć popełniłam przy tłumaczeniu :wink:

Em., kłaniam się w pas Prolog był prologiem :wink: Do końca tygodnia powinna być reszta i wszystko się wyjaśni (a jeśli nie chcesz czekać, to przejrzyj oryginał - chociaż to zepsuje zabawę )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 21:12, 02 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 22:15, 02 Mar 2008    Temat postu:

Ja uwielbiam psuć zabawę wszystkim łącznie z samą sobą, ale myślę że uda mi się jakoś wytrzymać .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 17:39, 03 Mar 2008    Temat postu:

Ja też uwielbiam psuć zabawę
Em. napisac Ci koniec ?

Nie no żart
Richie twoje tłumaczenie jest genialne
jakbym zaczęła rzucać cytatami to tylko i wyłacznie in English


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:34, 03 Mar 2008    Temat postu:

Bruno napisał:

Richie twoje tłumaczenie jest genialne
jakbym zaczęła rzucać cytatami to tylko i wyłacznie in English

Thx
No i właśnie o ten inglisz mi chodzi - bo ktoś by się doszukał nieścisłości :wink:

PS. Jutro exam *boi się cholernie* - niezależnie od wyniku, będę mieć nareszcie czas na tłumaczenia
Zastanawiam się nawet na Balkonem Wilsona


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 21:21, 03 Mar 2008    Temat postu:

Richie117, trzymam za ciebie kciuki .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:29, 05 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Zadedykowane Em. i jej kciukom, które przyczyniły się do zdania przeze mnie egzaminu
Thx, Em.


CZĘŚĆ II

Późnym rankiem zjawiła się reszta zespołu. Cuddy przydzieliła im nowy przypadek - 25-letniego mężczyzny, Michaela Dolana. Przyjechał na ostry dyżur z powodu ciągłego zmęczenia i osłabienia. House był już znudzony tą sprawą. 25-letni mężczyźni byli najzdrowszym z gatunków.

- To nudne. Odeślij go Cuddy - powiedział, rzucając akta na stół.

Foreman przewrócił oczami.
- Chase właśnie poszedł zrobić test na neuropatię obwodową.

- Czemu? - House uniósł brwi.

Foreman westchnął.
- Bo jeśli to właśnie mu dolega, będziemy mogli go leczyć.

- Dlaczego sądzisz, że na to właśnie choruje? - House pociągnął łyk kawy.

- Gdybyś przeczytał jego kartę, wiedziałbyś, że gwałtownie stracił na wadze i uskarżał się na drętwienie prawej ręki i lewej stopy. To strzał na ślepo, ale możemy go leczyć.

House pociągnął kolejny łyk.
- Wiem o tym. Nawet jeśli badanie potwierdzi neuropatię obwodową, prawie zawsze jest jakaś ukryta przyczyna tej choroby.

- Nie zawsze - odparł Foreman.

- Dlatego powiedziałem "prawie zawsze". Jeśli wyniki będą pozytywne, rozpocznij leczenie i przyjmij go na oddział. - House podszedł do drzwi.

- Dlaczego? - Foreman się zmieszał.

House otworzył drzwi, ale jeszcze obejrzał się za siebie.
- Bez powodu - odpowiedział.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

House zdecydował się spytać Wilsona o fachową opinię, kiedy otrzymał od Cameron wyniki badania. Była słodka jak zawsze, nie powiedziała nic więcej oprócz "Cześć", wręczając mu dokumenty na korytarzu. Jej ton rozdrażnił go z jakiegoś powodu. Wziął wyniki, które zresztą potwierdzały diagnozę, i wszedł do gabinetu Wilsona, jak zwykle bez pukania.

Wilson czytał książkę, czy raczej wielką, oprawioną w skórę księgę. Robił przy tym notatki, i House'owi skojarzył się z dzieciakiem, uczącym się do szkolnego sprawdzianu. Uśmiechnął się do siebie, ale nie powiedział ani słowa, czekając, aż Wilson odezwie się pierwszy.

- Tak? - Wilson przybrał profesjonalną postawę.

Patrzył na House'a opartego o ścianę i trzymającego laskę obiema rękami. House się nie uśmiechał, ale nie wyglądał też na rozgniewanego, co było dobrym znakiem. Wilson zastanawiał się, czy powinien uśmiechnąć się do niego, czy byłoby to zbyt żenujące? Obaj czekali, aż któryś wykona pierwszy ruch. Nie tyle w kwestii rozpoczętej właśnie rozmowy, co ich życia, a w szczególności - tych uczuć bardzo zbliżonych do miłości.

- Mam pacjenta, 25 lat, mężczyzna, badania wykazały neuropatię obwodową - House patrzył Wilsonowi w oczy, ale gdy wzrok Wilsona stał się przeszywający, musiał odwrócić głowę.

- No i? - Znów wpatrywali się w siebie. Rozmowa o pacjencie szybko zmieniła się w pojedynek spojrzeń. Przegrany miał wyznać drugiemu miłość.

- I co? Właśnie powiedziałem ci o moim pacjencie. Powinieneś wykazać trochę więcej współczucia, neuropatia obwodowa może być bardzo bolesna. - House podszedł bliżej do biurka, a Wilson wstał.

- Cóż, widzę, że to zmierza do nikąd. Jesteś gotowy powiedzieć mi, na czym ci zależy? A może powinienem iść z tym do Cameron? Jestem pewien, że ona wpadnie na jakiś świetny pomysł. - Wilson spuścił rękawy koszuli.

- Twoja potrzeba rozmawiania o każdej malutkiej sprawie jest bardzo denerwująca - powiedział, sprawiając wrażenie znużonego.

- Jeśli mi teraz powiesz, nigdy więcej o tym nie wspomnę - usta Wilsona złożyły obietnicę, ale jego oczy jasno mówiły, że kłamie.

House wyszedł, kierując się do swojego biura, ale Wilson poszedł za nim.

House wiedział, że musi coś powiedzieć. Rzucić mu jakąś kość, albo będzie o tym słuchał przez wieczność. Zastanawiał się, co powiedzieć. Nie chciał wyjść na potrzebującego dupka, ale wiedział, że musi powiedzieć coś dobrego.

- Zależy mi na moim fortepianie.

- I?

- Na moim motorze.

- I?

- I ile jeszcze razy zamierzasz powiedzieć "i", kiedy coś powiem?

- Aż przestaniesz kłamać i powiesz mi wreszcie, na czym naprawdę ci zależy.

House wziął głęboki oddech i spojrzał na Wilsona.
- Zależy mi... na tobie. Czy to chciałeś usłyszeć?

Wilson uśmiechnął się. To był absurdalnie zdumiewający uśmiech.
- Mnie też na tobie zależy, House.

- Nie róbmy z tego telenoweli*, ok? - House próbował uniknąć tego, co chciał teraz zrobić.

Wilson przysunął się nieco bliżej biurka House'a, a House odwrócił się, udając, że niczego nie zauważył. Ale zauważył i natychmiast poruszył się na swoim krześle, przygotowując się, żeby wstać. Zastanawiał się, co by się stało, gdyby faktycznie podniósł się i stanął przed Wilsonem. Myśli pędziły przez jego głowę. Powinien zakończyć to i wyjść zdenerwowany? Powinni się uściskać? A może nawet pocałować? Nie wiedział, co byłoby stosowne. Był tym odrobinę przerażony, co było bardzo, bardzo niepodobne do niego. Ale musiał zdecydować. Tak więc jednym niezgrabnym ruchem złapał laskę opartą o biurko, wstał i chwiejnym krokiem podszedł do Wilsona, który obserwował go, stojąc nieruchomo.

Nie zostało już nic do powiedzenia. Stali po prostu naprzeciwko siebie, bardzo blisko, tak blisko, że mogli nawzajem poczuć ciepło swoich ciał. Wilson wpatrywał się w House'a, który desperacko próbował wymyślić, co powinien powiedzieć albo zrobić. Z jego twarzy dało się odczytać, że jest to dla niego bardzo trudne. Również dla Wilsona było to trudne, ale on był na tyle przekonany, że to właśnie jest właściwe, że lepiej potrafił to ukryć.

Na chwilę przed tym, jak Wilson chciał się wreszcie odezwać, House pochylił się wolno i musnął wargami usta Wilsona, a potem delikatnie pocałował go w szczękę. Dotyk zarostu House'a na jego twarzy nie był tak szorstki, jak Wilson oczekiwał. To było uczucie bliskości, jakiej nigdy nie spodziewał się dzielić z House'em.

Wilson zaczął gorączkowo szukać ust House'a i nagle połączył ich głęboki pocałunek, któremu obaj dali się ponieść. House wypuścił z ręki laskę i Wilson usłyszał głuchy trzask, gdy uderzyła o podłogę. Ale nie odważył się odsunąć od House'a ze strachu, że o to może mu chodzić. House podniósł dłonie do twarzy Wilsona i przesunął kciukami po jego kościach policzkowych, a potem pogładził rękami jego włosy.

House pierwszy przerwał pocałunek. Uśmiechnął się i odsunął od Wilsona, który zarumienił się jak uczennica.

- Jaki jest twój pokój w hotelu? - spytał House w zamyśleniu. Podniósł laskę i wrócił za biurko, jakby nic się nie wydarzyło.

Wilson wciąż był trochę oszołomiony, ale zdołał odpowiedzieć:
- Myślę, że jest w porządku. Mieszkam w nim nie po raz pierwszy. Co się właściwie stało?

- Pocałowaliśmy się. Zamieszkaj ze mną - House zmierzał prosto do sedna.

- Po jednym pocałunku chcesz, żebym znów z tobą został?

- Chcę żebyś ze mną zamieszkał. To duża różnica, Jimmy. No i mam nadzieję, że to nie był nasz pierwszy i ostatni pocałunek.

- Zamieszkać z tobą? Jako kto? Twój chłopak?

House zachichotał. Wilson musiał mieć odpowiedź na wszystko.
- Yeah.

Wilson uśmiechnął się, najwyraźniej odpowiedź go zadowoliła.
- Mówisz o telenoweli.

- O naprawdę niestosownej, homoerotycznej telenoweli. Jimmy, jedźmy teraz do domu - powiedział niemal błagalnie House.

- Jest ciągle wcześnie. A ty masz pacjenta - Wilson zachował resztki rozsądku.

- Do domu. Teraz. Razem. Z tobą. - powiedział House, omijając biurko i zabierając kurtkę z wieszaka.

- Wezmę swoje rzeczy. Spotkamy się na parkingu. - Wilson poszedł za House'em, obejmując go ramieniem. Miał nadzieję, że to właściwe. I miał rację.

- Jesteś szalony, skoro tego chcesz, nawet na krótką chwilę - zawołał do niego House, gdy oddalił się korytarzem.

Wilson tylko machnął ręką. Wiedział, że to prawda. Oszalał. Jego przeszłość i to, jaki House był w ogóle - różniło ich tak wiele, że to prawie nie miało szans powodzenia, ale obaj uznali, że warto spróbować.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

cdn...

Cytat:
* telenowela - w oryg. "after school special" - is a type of American television program intended to be viewed by adolescents when they returned home from school, usually at about 4:00 pm (wikipedia)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 13:21, 03 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 20:53, 05 Mar 2008    Temat postu:

Richie117 napisał:
Zadedykowane Em. i jej kciukom, które przyczyniły się do zdania przeze mnie egzaminu
Thx, Em.


Wzruszyłam się, jeszcze nikt nie zadedykował mi tłumaczenia Hilsonowego fika - gratulacje z powodu egzaminu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 20:58, 05 Mar 2008    Temat postu:

[quote="Richie117"]
Cytat:

- Do domu. Teraz. Razem. Z tobą. - powiedział House, omijając biurko i zabierając kurtkę z wieszaka.



Ah ten House taki dosadny

świetny kawałek
i jak laska upadała...takie mroczne

już nie mogę się doczekać następnej części

Richie
nie bój się
nie będę cytować
dam wszystkim się nacieszyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:54, 06 Mar 2008    Temat postu:

Em., ja wiem, że Ty byś wolała fika Huddy z dedykacją Ale do takiego jednego się dopiero zabieram...

Ehhh, Bruno... Ja też się nie mogę doczekać "następnej części"... A jeszcze lepiej, żeby ktoś przetłumaczył ją za mnie :wink:
A ten dosadny fragment o wiele lepiej wygląda w oryginale:
"Home. Now. With. You." (polski ma za dużo przyimków :? )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 19:53, 07 Mar 2008    Temat postu:

Nom ale to cały Hałs
uwielbiam takie fiki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:16, 07 Mar 2008    Temat postu:

Ja tesh je uwielbiam
Dziś w nocy kończę tłumaczenie... Jeśli przeżyję ten fragment w sypialni, to jutro powinno być


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 20:47, 07 Mar 2008    Temat postu:

Ave Richie117
Ja bym nie przeżyła
choć czytałam go chyba z 1000000 razy
jeździ ze mną ( cały fik ) na każde zawody i jak tylko się denerwuje biorę go do ręki i czutuje to wprawia mnie w taki nostalgiczny nastrój z którego zaraz wybija mnie trenerka rycząc - Monika! Rzucaj się! Niżej na nogach! i potem taką jakąś satysfakcję czuję, że jednak wszystko nie jest skończone


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:38, 09 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Wdech... Wydech... Wdech...
Kurka... I tak nic nie pomaga


CZĘŚĆ III

Sypialnia była pierwszym pomieszczeniem, do którego udali się gdy dotali do domu. House był już twardy, co było brutalnie widoczne przez cienkie sztruksy, które miał na sobie. Wilson prawie mu dorównywał, gdy House pochylił się i pocałował go namiętnie i szorstko. House rozpiął swój pasek szybciej, niż myślał że jest w stanie, i ostrożnie zsunął spodnie i bokserki, odsłaniając okropną, szpecącą bliznę, na widok której większość - jeśli nie wszystkie - kobiet odwracała wzrok z obrzydzeniem, albo robiły swoje wokół niej, bojąc się jej choćby dotknąć, jakby mogły się zarazić. Nawet prostytutki patrzyły z odrazą, chociaż ich praca, w pewnym sensie, polegała na akceptowaniu nieakceptowalnego.

Wilson również zdjął spodnie i bokserki, a gdy je zrzucał, House zaczął rozwiązywać jego krawat i rozpinać koszulę. Dwaj mężczyźni wpadli w taki szał rozbierania, że każdy byłby pod wrażeniem.

House pierwszy usiadł na łóżku, starając się ukryć swoją nogę przed spojrzeniem Wilsona, który nigdy tak naprawdę nie widział, co zrobiła z nią blizna. Wilson nigdy nie widział tej szramy, a House nigdy nie proponował, że mu ją pokaże, nawet nigdy mu o niej nie mówił. Widział ją tylko raz z daleka, chociaż nie pamiętał w jakich okolicznościach.

Podłoga zatrzeszczała, gdy Wilson podszedł do House'a, który trzymał dłoń na swojej nodze, próbując ukryć przed nim bliznę. Ale Wilson nie dbał ani o to, jak wyglądała, ani jak straszna była. Ta blizna była częścią House'a, i kochał ją. Złapał rękę House'a i odsunął ją na bok. Potem własną dłonią zaczął wodzić po wypukłościach i wgłębieniach szramy, obserwując jak House wzdrygnął się i odprężył pod łagodnym dotykiem.

Wilson spojrzał na House'a i uśmiechnął się, zamin nachylił się i delikatnie ucałował jego udo. Przeniósł spojrzenie na jego członek, swobodnie położył na nim rękę i zaczął go pocierać i ciągnąć jednocześnie. Obchodził się z nim tak, jakby to była najcenniejsza rzecz na świecie. House jęknął cicho i zacisnął dłonie na prześcieradle. Wilson był w tym tak cholernie dobry, że House ledwie mógł to znieść.

Gdy tylko usta Wilsona otoczyły członek House'a, stróżka spermy spłynęła po jego brodzie, co jeszcze bardziej podnieciło House'a. Wilson czuł, że House drży lekko z każdym jękiem i podrażnił go jeszcze trochę czubkiem języka. Gdy Wilson zacisnął palce odrobinę mocniej, słyszał najcichsze z jęków, jakie wymykały się z ust House'a. I gdy House doszedł, wprost na miękkie brązowe włosy Wilsona, był głośny, głośniejszy niż Wilson się spodziewał. Jego jęk był przenikliwy, i ten wyraz uniesienia wywołał uśmiech Wilsona, gdy podniósł się, wciąż trzymając rękę na szramie. Uśmiechał się też, widząc, że House po raz pierwszy jest tak zażenowany.

House zrewanżował się Wilsonowi, gdy leżał na łóżku. Było z nim tak samo jak z House'em, z tą różnicą, że mógł poruszać biodrami w tył i w przód przy każdym ruchu dłoni House'a na jego członku. Współpracował z House'em i przez cały czas nie przestawał się uśmiechać. Nie musieli posuwać się dalej, nie było im to potrzebne.


Trzy miesiące później

Byli niczym para doskonała. House wciąż zachowywał się jak sukinsyn, ale złagodniał odrobinę dzięki Wilsonowi. A Wilson całkowicie akceptował wszystko, co House robił albo czego nie robił.

Nadal się nie pieprzyli i nie planowali tego. To nie było konieczne, żeby ich związek był prawdziwy. Całowali się, dotykali i przytulali, i to im wystarczało. House często próbował przygotować śniadanie dla Wilsona, który lubił spać tak długo jak to możliwe, ale zwykle przypalał wszystko, co zrobił. Wilson czasami wstawał, żeby mu pomóc albo żeby samemu zrobić śniadanie. Obaj cieszyli by się z kawy, ale nadal kontynouwali zabawę w przygotowywanie śniadania dla siebie nawzajem.

Wilson każdego dnia jadł lunch w swoim gabinecie razem z House'em. Rozmawiali o planach na weekend albo o tym, który film wypożyczą na wieczór. Jeździli razem do i z pracy, słuchając płyty z klasycznym rockiem, którą Wilson podarował House'owi z okazji ich pierwszego wspólnego miesiąca. Najczęściej zostawali razem na noc. Wilson gotował wieczorami, jeśli akurat nie zamawiali jedzenia. Dzielili się sześciopakiem piwa i oglądali telewizję tak jak kiedyś, tyle że teraz często tulili się do siebie, kradnąc sobie pocałunki w czasie reklam.

Wszystko było perfekcyjne. Żaden z nich nigdy nie czuł się szczęśliwszy, a House ograniczył vicodin. Wszystko było perfekcyjne, aż pewnego wieczoru, gdy obejmowali się na kanapie, oglądając powtórkę O.C., zadzwonił telefon.

- Yeah? - powiedział House głośno do słuchawki, uśmiechając się do Wilsona.

- Zastałam Jamesa? - spytała kobieta po drugiej stronie.

- Kto mówi? - House spojrzał na Wilsona, który właśnie siadał.

- Melanie. A ty to pewnie Greg. Jestem jego nową dziewczyną, i cieszę się, że mogę w końcu z tobą rozmawiać - powiedziała rozbawionym głosem.

House zaczął się trząść i rzucił słuchawką. Jak do diabła to się mogło stać?

- Kto dzwonił? - spytał niewinnie Wilson.

- Melanie.

- Oh.

- To wszystko, co masz do powiedzenia? Oh? Jak długo to trwa, Wilson? Jak, cholera, długo? - krzyczał House.

- Zamierzałem ci powiedzieć.

- To nie wystarczy.

Wilson wstał i założył kurtkę, zamierzając pojechać w jedyne miejce, gdzie spotka się z akceptacją, do szpitala, zostawiając House'a oszalałego z zazdrości.

Zaledwie kilka minut później, House podążył za nim na swoim motocyklu. Zatrzymali swoje pojazdy na parkingu PPTH. House siedział na swoim motorze i obserwował, jak Wilson wysiada z auta i zpaina kurtkę.

Z tyłu motocykla była mała skrytka, w której House schował mały pistolet do obrony. I gdy sięgał po niego, usprawiedliwił swoje działanie ochroną własnego serca.

I tak, 16. września, James Wilson został dwukrotnie postrzelony, w prawą rękę i w klatkę piersiową. Miało to miejsce dokładnie o 11:24 w nocy, przed Princeton Plainsboro Teaching Hospital, właściwie na parkingu. Wilson był wciąż przytomny, leżąc na chodniku. Jego ciało i umysł były w szoku. Nie czuł bólu, nie zdawał sobie sprawy, że krew wypływa z jago ciała - w tym momencie wiedział tylko dwie rzeczy. Wiedział, że płacze po raz pierwszy od długiego czasu. I wiedział, kto go postrzelił. Widział postać mężczyzny, stojącego nad nim. Mężczyzna szybko ukrył broń w kieszeni. Nikt nie widział, co się wydarzyło, ale ludzie już zaczęli gromadzić się wokół nich. Zaalarmowały ich strzały.

Tym człowiekiem, człowiekiem, który tak bezlitośnie strzelał do niego, był z całą pewnością Greg House, jego powiernik, jego najlepszy przyjaciel, a przez ostatnie 3 miesiące - jego kochanek. A teraz, walcząc o każdy kolejny oddech, Wilson patrzył, jak House pomimo bólu nogi, pada na kolana. Ukrył twarz w dłoniach i, kołysząc się w tył i w przód, płakał razem z Wilsonem. Dźwięk, jaki wspólnie wydawali, był najsmutniejszą pieśnią, jaką kiedykolwiek słyszeliście.

Kiedy wieźli go przez szpitalny hol, kierując się na chirurgię, wszyscy szeptali podejrzliwie, patrząc na House'a, idącego tak szybko jak tylko był w stanie obok noszy, doskonale wiedząc o ciągle jeszcze ciepłej broni w jego kieszeni.

Kilka sekund przed tym, jak mieli się rozstać, Wilson otworzył oczy i spojrzał na niego. House wciąż płakał, i był więcej niż zaskoczony, gdy Wilson uśmiechnął się do niego przez łzy. Otworzył nieznacznie usta, żeby coś powiedzieć - nie do House'a, ale do wszystkich wokół.

- House... - zaczął, z trudem łapiąc oddech już po pierwszym słowie.
Wszyscy pochylili się nad nim, by go usłyszeć.

- House próbował go powstrzymać. Próbował mnie ocalić - powiedział cicho, zamykając na powrót oczy.

House nie mógł się poruszyć. Nie wierzył, że Wilson to powiedział. Wiedział z całą pewnością, że Wilson mógł kłamać, oszukiwać, nawet kraść dla niego. Troszczył się o House'a bardziej niż o siebie, i chciał go chronić. Ale tym razem House nie chciał ochrony. Chciał krzyczeć: "To ja! Ja go postrzeliłem!" Ale zamiast tego po prostu stał tam. Nie był w stanie się ruszyć. Nie był w stanie się odezwać. Nie był już w stanie nawet płakać.

Czekał cierpliwie ponad trzy godziny, aż zjawił się lekarz w niebieskim uniformie i z maską w ręce. Lekarz usiadł naprzeciko House'a i przedstawił nowiny. Zabrzmiały chłodno i nieczule, tak jak tego chciał.

- Przykro mi, zrobiliśmy wszystko, co możliwe.

To właśnie House chciał usłyszeć. Poszedł do sali, w której ciało Wilsona czekało, aż zabiorą je na dół. Wszystko stało się tak szybko. Ale House'owi wystarczyło. Pamiętał, jak pierwszy raz byli razem trzy miesiące temu. Ich związek zbiegł się w czasie z jedną z najtrudniejszych spraw House'a. U człowieka z neuropatią obwodową zdiagnozowano makroglobulemię Waldenstroma, i wkrótce po tym zmarł.

Wyciągnął z kieszeni spodni buteleczkę vicodinu, usiadł przy ciele Wilsona i połknął jedną po drugiej pozostałe 35 tabletek.

Zmarł w ciągu dwudziestu minut, leżąc przy Wilsonie, ściskając jego dłoń i modląc się o to, by wszystko zostało im wybaczone i żeby znów mogli być razem.

~~ THE END ~~


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 13:30, 03 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 20:01, 09 Mar 2008    Temat postu:

Richie117, wybacz ja się nie bardzo wzruszyłam. Tak po prostu - ani to specjalnie piękne, ani dopasowane - Greg w Boga nie wierzy... I to tak trochę nie miało sensu, że z zazdrości go zabił, zbyt dramatyczne jak dla mnie. Umieranie obok zwłok ukochanej osoby, wiedząc że się ją zabiło i jeszcze wierząc w "zostanie razem" dobiło mnie zupełnie. Jak dla mnie PRZESADZONE i nietrzymające się kupy.

Tłumaczenie świetne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:29, 09 Mar 2008    Temat postu:

Dzięki za uznanie Em. (Chociaż było kilka zdań, które za diabła nie trzymały się kupy, więc improwizowałam)

Eh, o gustach się nie dyskutuje... Mnie ten fik po prostu rozwalił po pierszym czytaniu
Może to nietrzymające się kupy zachowanie House'a wynika z ograniczenia vicodinu? Albo miłość go odmieniła? - Nie analizowałam tego, bo jek dla mnie, romantyczki, to było piękne
A co do tego "modlenia' - w oryginale było "praying", czyli również "błagać"... Cóż, kwestia tłumaczenia :wink:

Na pociechę (?) zdradzę, że teraz na tapecie mam [link widoczny dla zalogowanych] , chciaż jakiś dziwny jest ten fic...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 20:38, 09 Mar 2008    Temat postu:

Ja jako obrzydliwa realistka psuję wszystkim romantyczny nastrój - wybacz, byłam niedelikatna .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 20:39, 09 Mar 2008    Temat postu:

Richie ty wiesz co ja myślę o tym fiku.
umarłam razem z nimi.
Piekny. I choć może rzeczywiście trochę przesadzony i przesłodzony to ja - cholerna romantyczka zapłaciłam za kolejne czytanie go szczerymi łzami po raz 1000000

i gratuluję tłumaczenia. było na prawdę ciężkie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:40, 09 Mar 2008    Temat postu:

Wybaczam, Em.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 20:36, 13 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 20:44, 13 Mar 2008    Temat postu:

Richie, przeczytałam jestem równie łatwa, jak Cameron
Po zastanowieniu wnioski mam dwa.
Po pierwsze wrażenia podobne, jak po Tajemnicy Brokeback Mountain (pewnie tytuł przekręciłam), czyli zaszokowana nie jestem, ale poruszona również nie.
Po drugie, tylko uszy mi płoną, bo tak odważnych scen erotycznych jeszcze na tym forum nie było

A romantyczny bohater wygląda tak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seraf
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Marsa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:47, 13 Mar 2008    Temat postu:

Narenika napisał:
uszy mi płoną, bo tak odważnych scen erotycznych jeszcze na tym forum nie było

narenika ja po 1 zdaniu przestalem czytac jakie to obrzydliwe House i Wilson nie dość że razem to jeszce w takiej scenie...nawet huddzinki nic takiego nie robily...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 20:51, 13 Mar 2008    Temat postu:

Seraf, jesteś facetem hetero, nie dziwne, że Cię odrzuca. Kobiety są w stanie o wiele więcej znieść i stolerować. A wiesz, że w fazie dojrzewania przechodzi się przez fazę fascynacji własną płcią? Kobiety przechodzą ją bezboleśnie, bo mamy społeczne przyzwolenie nawet na spanie we wspólnym łóżku. Chłopakom trudniej, bo mogą się co najwyżej po plecach poklepać. Może stąd różnica w tolerancyjności?
Ja swoją tolerancyjność pielegnuję i hoduję. Mam dzieci, you never know..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Pią 9:24, 14 Mar 2008    Temat postu:

dziwny ten fic.. Historia opowiedziana w nim jest piękna i wzruszająca ale jakoś to nie trzyma się kupy, jakby autor miał świetny pomysł ale nie bardzo wiedział jak się za niego zabrać. ale czyta się przyjemnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Pią 11:16, 14 Mar 2008    Temat postu:

Pierwsze - najważniejsze - REWELACYJNE TŁUMACZENIE!!! Gratulacje! Drugie - scena łóżkowa całkiem wporzo. Trzecie - ja to chyba naprawdę jestem cynikiem potwornym, ale w miejscach, w których domyślam sie, że powinnam uronić łzę wzruszenia, parskałam śmiechem.. Przepraszam - ja generalnie nie jestem taka nieczuła, ale ten mój śmiech naprawdę nie był z góry zamierzony. Powtórzę jeszcze tylko - tłumaczenie super!
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin