Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Alternatywna wersja siódmego sezonu [19/19]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:43, 09 Sie 2014    Temat postu:

advantage napisał:
Ciągle jestem w stanie pokoncertowym, a zachwyt Hju mi nie przejdzie do końca życia, soł krzycz jak to się będzie za bardzo ujawniało w komentach
eee tam, znam lepsze od krzyku sposoby na uspokojenie kogoś przesadnie rozentuzjazmowanego...

advantage napisał:
eeeej, to w sumie nie przesądza! Ja znam takiego 100% hetero, który używa balsamu do ust i oliwki do ciała
a skąd masz pewność, że on jest 100% hetero? może to stuprocentowy kryptogej?

advantage napisał:
tylko 3 sezony, to niby nie tak dużo, ale jednak mnie to nie pociąga na tyle, żeby oglądać. Ale jak powstanie kolejny film z ZQ i CP to chętnie obejrzę
okej, ja Cię do niczego nie zmuszam I mam nadzieję, że ZQ zagra w trzecim filmie, bo przed drugim mówił, że dwa mu wystaczą

advantage napisał:
jako że Hju ciagle siedzi mi w głowie, to mogę gadać o nim bez przerwy!!! Nie wiem tylko czy wszyscy chcieliby tego słuchać, bo przecież się jaram nawet jego skarpetkami
that makes me wonder, czy Hju - tak jak House - też używa skarpetek do wypychania bokserek

advantage napisał:
no bez przesady drogi Wilsonie, masz swoje na własność
jakby posiadanie czegoś powstrzymało kiedyś kogoś przed kradzieżą drugiego egzemplarza

advantage napisał:
no cusz… byłyby widoczne, soł byłoby prościej uniknąć ciąży. Tylko trudniej połykać
widoczność niewiele pomoże, gdyby było je trudno złapać i zabić

advantage napisał:
ja na pewno miałam jeszcze zastrzeżenia do niego w tym fiku jak „torturował” House’a, a Foreman podglądał, wiesz o który mi chodzi
nope, nie wiem, tego nie czytałam, ale brzmi jak straszne zóo

advantage napisał:
zawsze to jakaś nowość, w końcu ile jest fików nawiązujących do pierwszych sezonów, a ile do tych końcowych:p Ryli nie widziałaś 8x01?? To nie był taki zły ep
U mean, tu na Horum? Bo tak w ogóle fików do sezonów 5-8 jest cała masa, tylko ja je rzadko czytałam, a jeszcze rzadziej miałam ochotę je tłumaczyć...
Ryli, ryli Nawet jeśli ep nie był zły, to cały pomysł tego epa był z dupy wzięty, a ja i bez tego mam dosyć paczenia na niesprawiedliwe traktowanie House'a

advantage napisał:
może dlatego, że nie była facetem
jedna wycieczka do Tajlandii i dałoby się to naprawić

advantage napisał:
w ogóle ze wszystkim tak jest… w sensie, że jak raz się przez coś straci zaufanie, to potem trudno to naprawić.
tjaaa, tylko w przypadku osób uzależnionych najlepiej by było nie traktować tego jak zawiedzionego zaufania, bo taka osoba nie do końca - albo i w ogóle - nie kontroluje swojego zachowania

advantage napisał:
noł noł, sorry drogi Wilsonie, nie jesteś zaproszony haha
a kto powiedział, że on chce być zaproszony? maybe po prostu nie chciałby puścić House'a!

advantage napisał:
nie będą, bo będą zajęci!
będą zajęci... planowaniem, jak od nas uciec, żeby znowu być razem

advantage napisał:
No i cusz, chyba teraz inaczej pacze na zachowanie Wilsona
good

advantage napisał:
a czasem wystarczy zrzucić z niego ubranie i już będzie przekonany
myślisz, że właśnie dzięki temu Chac z Pstryka przekonał House'a?

advantage napisał:
mieszkanie to lepsza inwestycja, bo zawsze może tam wrócić jakby coś nie wyszło z Wilsonem
albo można tam wrócić z Wilsonem i uprawiać dziki seks

advantage napisał:
jak lubisz pianki, to polecam taki napój: gorące mleko, kakao, kawa rozpuszczalna i na to wrzucić pianki
kiedyś o tym myślałam, ale zawsze zjadałam pianki zanim mi się mleko podgrzało Chociaż kiedyś napchałam sobie pianek, a potem łyknęłam mleka i czekałam aż się pianki rozpuszczą...


advantage napisał:
House zachowujący się jak dziesięciolatek
jest tylko jednen mały problem - 10letni chłopcy jeszcze nie bardzo interesują się seksem

advantage napisał:
a liczą się rzeczy w stylu sprawdzania czy na pewno mam klucze albo czy zamknęłam auto? Bo tak mam ciągle
liczą się

advantage napisał:
oj ja się niczym nie martwię, bo żyje widokiem Hju
no to teraz już by Ci wystarczyło 50zł na dwutygodniowy zapas jedzenia

advantage napisał:
to jeszcze było sort of całkiem normalne, były też dziwniejsze rzeczy
jak np. całowanie Cuddy - kompletnie nienormalne!

advantage napisał:
ofkors, ja uwielbiam jak House jest górą
oh, you perw!!!
btw, czytałam takiego jednego fika, w którym chłopaki z nudów czytali sobie na zmianę porn-kawałki z harlequinów; po kawałku Wilsona House powiedział I don't know if I can top this, a Wilson na to You could bottom

advantage napisał:
W Huddy fikach na Horum są fiki (na pewno w tych: Hailie ma na imię i House, Cuddy, dzieciaki) Oli336, które kiedyś czytałam
... jak to się stało, że czytałaś Huddy?!
Anyway, thanks again Miałam farta, że przed wrzuceniem tego rozdziału trafiłam w książce, którą czytałam, akurat na kawałek z dzieckiem i to mnie natchęło do przerobienia dialogów

advantage napisał:
o jaaa, to nie mogła zapłacić opiekunce, żeby została?? Na pewno by się jej przydała dodatkowa kasa, a chłopaki mieliby wolne
I guess that's the point, że po całym tygodniu z Rachel opiekunka nie chciała siedzieć z nią jeszcze w weekend

advantage napisał:
ciekawe czy znajdzie obrazek Małego Grega w którejś z książek
gdyby poszukała w którejś z książek, które Cuddy trzyma obok łóżka...

advantage napisał:
najlepsze słówko!
awwww, dzięki Mówię tak do mojego psa

advantage napisał:
Niby , ale jednak
the same here

advantage napisał:
Może ten fik się łączy z Gimme??
tjaaa, Gimme jest alternatywną wersją tego fika, w której House nie dość wcześniej powiedział Wilsonowi, że nie chce dzieci

advantage napisał:
Rachel może kupić, ale Gregusiowi zrobić takiego dla dorosłych
Loda dla Rachel Wilson wyciągnie z torby, a dla Gregusia - ze swoich spodni

advantage napisał:
Jakby wrzucił do pralki, to by się nie zorientowała. Nowej pościeli za to na pewno nie pozna
maybe Wilsonowi uda się kupić dokładnie taką samą

advantage napisał:
yeah, Wislon jest jak piekarnik
to House musi pamiętać, żeby nie wkładać Małego Grega na zbyt długo, bo mógłby się przypalić

advantage napisał:
nie nie nie to smutne, że dwóch facetów „nie może” a na faceta i babkę nikt nie zwróci uwagi
może dożyjemy czasów, kiedy to się zmieni... Btw, parę razy rano na osiedlu widziałam taką parkę (i to byli ludzie w średnim wieku, a nie jakieś małolaty!), która tak się obleśnie całowała, jakby to był wstęp do filmu porno, uh

advantage napisał:
koffa, tylko może woli mu to udowodnić w domu!
ale w domu się nie liczy, ma być przy świadkach!

advantage napisał:
Jeszcze 3 rozdziały… soł gdzie tam się znajdzie miejsce na coś angstowego?? No i przecież sezon może się skończyć happy endem, kto powiedział, że tak nie może być?
w dwóch ostatnich a czy ja powiedziałam, że to będzie angst bez happy endu?
Następny rodział już nadchodzi

dzięki

***

Anai napisał:
yeah, poza tym nieważne, jak źle będzie - już nigdy nie będę się musiała uczyć historii i tego nikt mi nie zabierze
to by było trochę bez sensu z jego strony, bo jak przychodził w dzień to przynajmniej zawsze dostawał coś do jedzenia, a wątpię, żeby patrzenie, jak śpię było szczególnie satysfakcjonujące
LOL, widzę, że kochasz historię tak samo jak ja
U know, on może nie tylko patrzeć, kiedy śpisz

Anai napisał:
i właśnie dlatego powinni mieć łóżko w gabinecie Cuddy, żeby się nie musieli cofać w rozwoju
a może oni w nowym miejscu chcieliby zacząć od początku?

Anai napisał:
no dobra, byleby nie za często, bo w końcu ich seksualna reputacja do czegoś zobowiązuje
może z uwagi na ich reputację sąsiedzi nawet nie zauważą, jeśli od czasu do czasu chłopaki będą mieli 10 orgazmów pod rząd zamiast 12

Anai napisał:
och, okej, nie byłam świadoma tego, że worki z piaskiem mają takie bogate życie wewnętrzne
ofkors, że mają! pełno w nich dżdżownic, mrówek i innych takich

Anai napisał:
a jak dalej będzie mnie ignorował, to włamię się do jego mieszkania
wtedy nie oprzesz się pokusie i zamiast zakłócać im zajęcia, będziesz uważnie paczeć

Anai napisał:
o ile nie zaczniesz nagle czytać destielowych fików, to jest duże prawdopodobieństwo, że nie trafisz
no to mnie uspokoiłaś chociaż ostatnio czytałam parę SPNowych PWP, ale tam był gwarantowany happy end

Anai napisał:
lol, chciałam napisać, że w kinach nie puszczają przecież porno bez fabuły, ale właśnie mi się przypomniało, że za kilka miesięcy będzie premiera '50 Shades'
oh dżizasss, a więc to prawda

Anai napisał:
spoko, mi się nie spieszy
nadal go nie przeczytałam, czekaj dalej

Anai napisał:
Moja telenowelowa faza zaczęła się dopiero pod koniec podstawówki, wcześniej raczej trzymałam się kreskówek (well, z wyjątkiem tego dziwnego okresu, kiedy nie chciałam oglądać nic poza Animal Planet )
omatko, jak bardzo inaczej było za moich czasów w okresie podstawówki i wcześniej w tv prawie nie było kreskówek, więc byłam skazana na seriale dla dorosłych, za to w gimnazjum - jak już miałam kablówkę - to prawie wyłącznie oglądałam Cartoon Network

Anai napisał:
o tym nie pomyślałam... cusz, jak nie będzie innego wyjścia, to sobie sama wydrukuję. W końcu nieważna okładka, tylko treść
okej, to zabiorę się za pisanie słownika, kiedy skończę Gimme

Anai napisał:
na szczęście nie znam i niech tak pozostanie
ależ whyyyy??? to był bardzo niecny kinky fik!

Anai napisał:
noł, żadnego usprawiedliwiania, za błędy trzeba zapłacić
maybe on dlatego się zgodził na seks w sypialni Cuddy

Anai napisał:
yeah, ale House trzymał vicodin w domu na długo przed tym, zanim Wilson się o nim dowiedział i wydaje mi się, że już tym sobie 'zasłużył' na jakieś minimum zaufania. Nie mówiąc już o tym, że jak House sam powiedział - jest nałogowcem, jeśli będzie chciał zacząć znowu brać, znajdzie sposób, żeby to zrobić... Idk, rozumiem że obawy Wilsona nie były kompletnie nieuzasadnione, uważam po prostu, że mógł to jakoś lepiej rozegrać
no i tym minimum była zgoda Wilsona na trzymanie vicodinu... tyle że potem Wilson miał problem z zostawieniem tego w spokoju. Cóż, gdyby przez pół sezonu chłopaki nie musieli użerać się z Cuddy i jej intrygami, to mieliby więcej czasu, żeby zająć się tym problemem na spokojnie - jeden odcinek to po prostu za mało, żeby dobrze do tego podejść

Anai napisał:
nawet jeśli tak było, to wow, wybrali najgorszą możliwą realizację... to aż jest w pewnym sensie imponujące
nabrali wprawy, bo od dwóch sezonów psuli genialny serial

Anai napisał:
co za strata, że Cuddy najpierw przyszła z tą prośbą do Wilsona - House wykorzystałby okazję i ustawił się do końca życia
bardziej możliwe, że zażądałby od Cuddy dożywotniego zwolnienia z dyżurów w klinice

Anai napisał:
i wszyscy wiemy, o jakie elementy chodzi
według fika, który ostatnio czytałam - o ochraniacz na kieszeń

Anai napisał:
chill out Wilson, dwuletnie dziecko naprawdę nie zna żadnego znaczenia słowa 'spać' poza tym dosłownym
za to House zna wiele znaczeń tego słowa... i uwielbia dzielić się wiedzą

Anai napisał:
to House w ogóle umie się tak uśmiechać? To jest poważne pytanie
przy Wilsonie na pewno umie - odsłania wszystkie zęby i w ogóle wszystko

Anai napisał:
ale po co pretekst? Wilson jest jego chłopakiem, powinien móc macać go po tyłku bez żadnego specjalnego powodu
to ze względu na zachowanie pozorów przed Rachel

Anai napisał:
jak się nie dowie, to nie zabije
a jak się dowie, to sama się zabije - że House uprawiał seks w jej łóżku, ale nie z nią

Anai napisał:
House powinien się cieszyć, że Wilson nie nalegał na kupienie Cuddy nowego łóżka
albo nowego domu z drugiej strony, ile to by wszystkim oszczędziło kłopotu, gdyby chłopaki wrzucili do pralki Cuddy

Anai napisał:
tjaa, obnoszenie się z takim zglabnym tyłkiem też jest nieprzyzwoite Wilson, a i tak to robisz
nieprawda! Wilson stara się tego nie robić, więc ukrywa swój tyłek pod kitlem albo pod marynarką

Anai napisał:
Ja też kontaktu z dziećmi w wieku Rachel już od długiego czasu nie miałam, ale imo poradziłaś sobie bardzo dobrze i cieszę się, że nie napisałaś tego 'normalnie', bo ten rozdział dużo by stracił bez zglabnego tyłka Wisna
okeeej, skoro obie z advantage twierdzicie, że dałam radę, to jestem już zupełnie spokojna a zglabnytyłek i tak był bezpieczny, bo w oryginale było "niseass"

Anai napisał:
And just so you know, przez to całe gadanie o dzieciach znowu zaczęłam tęsknić za Gimme Gdyby chłopaki mieli dziecko, to jestem na 100% pewna, że House byłby tatusiem od rozpieszczania, a na Wilsona spadłyby wszystkie pozostałe obowiązki
yeah, me too Aż zajrzałam do Gimme-notatnika z pomysłami, ale weny nadal brak and yup, podzielam Twoją opinię i tak by to wyglądało, gdyby sequel Gimme kiedykolwiek powstał

thaaanks


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 10:46, 09 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:51, 09 Sie 2014    Temat postu:

Cytat:
Nieubłaganie zbliżamy się do wielkiego finału sezonu, ale póki co zostało nam jeszcze trochę fluffu i spraw rodzinnych

Jak zauważyła Anai - najbardziej alternatywną rzeczą w tym fiku jest Nolan-dobry-psychiatra. W tym rozdziale pojawia się jeszcze jedna alternatywna postać: Blythe-troskliwa-matka, która rzeczywiście przejmuje się życiem swojego syna i nie uprawia seks-maratonów w pokojach hotelowych Poznamy również rodziców Wilsona - co mi przypomniało, jaka jestem zła na TPTB, że o Cuddy dowiedzieliśmy się praktycznie wszystkiego, a o Wilsonie tyle co nic
Na szczęście fiki mogą wszystko naprawić

Enjoy!



(Do poprzedniego rozdziału - KLIK)


7x16 "Poznaj moich rodziców"


- Okej - powiedział House do swojego telefonu komórkowego. - Też cię kocham. - Rozłączył się i z westchnieniem pomasował sobie skronie.

Wilson wszedł do pokoju. - O której godzinie ląduje jej samolot?

- O trzeciej trzydzieści - odpowiedział starszy mężczyzna, rzucając telefon na szafkę nocną i siadając na łóżku. - Pojedzie taksówką do hotelu, a ja mogę zabrać ją na kolację w drodze z pracy do domu.

Wilson usiadł na łóżku obok niego. - Denerwujesz się?

House wzruszył ramionami. - To moja mama. Kocha mnie. To się nie zmieni, ponieważ jestem w połowie gejem. I dobrze wiesz, że będzie zachwycona, kiedy usłyszy, że chodzi o ciebie. Ona już i tak myśli o tobie jak o swoim zięciu.

Wilson uśmiechnął się na te słowa. - Cóż, muszę przyznać, że wolę ją od moich prawdziwych teściowych. Mama Sam uważała, że jesteśmy o wiele za młodzi, mimo że oboje mieliśmy już skończone studia. Mama Bonnie kochała mnie na zabój, ale była wręcz koszmarna... wyobraź sobie Bonnie do trzeciej potęgi. A mama Julie nigdy mi nie ufała. Sądziła, iż to bardzo podejrzane, że było to moje trzecie małżeństwo. Chociaż wygląda na to, że miała rację. - Uśmiechnął się nieznacznie do swoich wspomnień, podczas gdy House mu się przyglądał.

- A ty się denerwujesz? - zapytał diagnosta.

Wilson obrócił się w jego stronę. - Jestem przerażony - przyznał. - Sam nie wiem, po prostu... To znaczy, moi rodzice już są mną rozczarowani, bo trzy razy się rozwiodłem, a teraz jeszcze pogarszam całą sprawę, spotykając się z facetem... Ale nie zamierzam ich dłużej okłamywać. To jest moje życie. Ty... jesteś najważniejszą częścią mojego życia. Takie są fakty, a ja nie mam powodu, by to ukrywać.

House się uśmiechnął. - Jesteś pewien?

Wilson skinął głową. - Tak.

- Może to bez znaczenia - dodał House - ale jakakolwiek będzie ich reakcja, nie może być gorsza od tego, co powiedziałby mój tata, gdyby jeszcze żył.

Wilson wzruszył ramionami, nie wiedząc, jak powinien na to zareagować, i zapatrzył się w przestrzeń przed sobą. House zrobił dokładnie to samo.

[]

- James! - wykrzyknęła Blythe House, gnając do kuchni, by uściskać Wilsona.

- Cześć, pani House - powitał ją, uśmiechając się do jej syna ponad jej ramieniem. - Jak minął lot?

- Całkiem nieźle. I już cię kiedyś prosiłam, żebyś zwracał się do mnie "Blythe" - zbeształa go z uśmiechem. - Jak się miewasz? Trzymasz Grega z dala od kłopotów?

Wilson udał, że się krzywi. - Prawdę mówiąc, to raczej Greg pakuje mnie w kłopoty. Przepraszam.

Blythe roześmiała się. - Mam nadzieję, że nie chodzi o nic zbyt poważnego. Greg mówił, że zajął się gotowaniem. Domyślam się, że miałeś w tym swój udział.

- No cóż, faktycznie namówiłem go, żeby poszedł ze mną na lekcje gotowania. Naprawdę, wystarczyły jedne zajęcia, żeby jego umiejętności przerosły moje. A skoro o tym mowa... Greg, chodź tutaj i przygotuj sos.

- Pochlebstwami niczego nie osiągniesz, Wilson - odrzekł House, ale i tak dołączył w kuchni do pozostałej dwójki.

- Kłamie - Wilson zwrócił się do Blythe, skinąwszy głową na House'a. - Dopóki rzeczywiście wierzy w to, co mu mówię, pochlebstwa działają za każdym razem.

Blythe znowu zachichotała, kręcąc głową. - Zaczekaj, pomogę ci, jeśli pozwolisz.

Pół godziny później wino oraz wykwintna kolacja zostały podane do stołu.

- Jestem pod wrażeniem, Greg - oznajmiła Blythe, uśmiechając się do swojego syna, kiedy wzięła do ust kęs jedzenia. - To naprawdę przepyszne.

- Mhm, ale nawet ja nie potrafię prześcignąć Wilsona, jeśli chodzi o naleśniki - odparł House, wypijając łyk wina. - Próbuję go przekonać, że trzeba mnie podtuczyć, a on mimo to przygotowuje je wyłącznie na specjalne okazje.

- Brawo - powiedziała Blythe, uśmiechając się do onkologa. - No, to powiedz mi, James - podjęła po chwili - spotykasz się z kimś?

House i Wilson popatrzyli na siebie. Oto nadszedł ten moment.

- Tak - odpowiedział w imieniu Wilsona House. - I tym razem jest to ktoś, kogo w pełni aprobuję - dodał, wywołując prychnięcie Wilsona.

- Och? - zdziwiła się Blythe, taktownie ocierając usta serwetką. - A któż to taki?

Obaj mężczyźni ponownie popatrzyli na siebie, po czym House spojrzał znów na swoją matkę.
- Prawdę mówiąc, mamo, to ja. James i ja chodzimy ze sobą.

Ku uldze obu lekarzy, kobieta uśmiechnęła się. - Greg, to cudowna nowina - powiedziała, poklepując dłoń syna i obdarzając go szczerym uśmiechem. - Więc to dlatego chciałeś, żebym przyjechała z wizytą. Chciałeś osobiście mi o tym powiedzieć. No, to dobrze, cieszę się waszym szczęściem.

House i Wilson uśmiechnęli się do siebie.
- Czyli nie przeszkadza ci, że Wilson jest facetem? - dopytywał się House.

- Ja tylko chcę, żebyś był szczęśliwy - odparła stanowczo Blythe. - I nie sądzę, że z kimś innym mógłbyś być szczęśliwszy niż z Jamesem.

House posłał swojemu kochankowi przelotny uśmiech, przekazując mu bez słów, że jego matka miała rację. Wilson ścisnął jego dłoń leżącą na stole.

- Więc od jak dawna jesteście razem? - zapytała, wracając do swojej kolacji.

- Od ponad pięciu miesięcy - odpowiedział Wilson.

- To chyba najdłuższy okres, przez jaki Wilson był z kimś w związku, nie biorąc ślubu - zażartował House, chociaż jego stwierdzenie było przesadzone.

Wilson spojrzał na niego znacząco, sprawiając, że House prędko zajął się swoim talerzem.
- Ty i Stacy zamieszkaliście razem po tygodniu - przypomniał młodszy mężczyzna, kiedy diagnosta spuścił wzrok. - Może to nie to samo co ślub, ale ja zawsze czekałem przynajmniej parę miesięcy, zanim zrobiłem ten krok.

- A Sam? - przypomniał mu House. - Byliście razem ledwie miesiąc, kiedy się do ciebie wprowadziła.

- Sam to moja pierwsza była żona, z nią to co innego - powiedział Wilson, po czym zwrócił się do Blythe, by wyjaśnić jej sytuację: - Przez jakiś czas spotykałem się z nią na nowo, tuż przed tym, jak Greg i ja zostaliśmy parą. Greg nie może zostawić tej sprawy w spokoju.

- Byłeś idiotą - stwierdził House, wkładając do ust kęs kolacji.

Wilson przewrócił oczami. - Odbyliśmy tę rozmowę mnóstwo razy, House. Przerabianie tego po raz kolejny jest zbyteczne.

- Może ja po prostu lubię słuchać, jak mówisz, że byłeś tak bardzo zakochany we mnie, że aż musiałeś uganiać się za byłą żoną, by przestać o mnie myśleć - zasugerował diagnosta.

- A co słychać u ciebie? - zapytał Wilson Blythe, celowo ignorując House'a.

[]

House wpatrywał się w Wilsona. - Tak chcesz się ubrać?

- A co? - spytał Wilson, patrząc po sobie. Był ubrany w czarne spodnie, srebrny krawat i czarną marynarkę.

- Zamierzasz ujawnić się przed swoimi rodzicami, a nie zabrać ich na bal maturalny - odparł House, przewracając oczami. - Zdejmij marynarkę. - Przeszedł przez pokój, żeby pomóc Wilsonowi przy rozbieraniu.

- Denerwuję się - powiedział obronnym tonem Wilson. - Chcę ładnie wyglądać.

- Taa, bo wtedy oni popatrzą na siebie i stwierdzą: "Och, nasze dziecko jest gejem, ale ponieważ ma na sobie garnitur, automatycznie zaakceptujemy jego nowy styl życia". Albo od razu się z tym pogodzą, albo nie. Twoje ubranie nie będzie miało na to żadnego wpływu.

- Więc w takim razie mogę zostać w marynarce - odrzekł Wilson, uśmiechając się do House'a.

- Nie, bo to jeszcze jedna rzecz, którą wieczorem będę musiał z ciebie zdjąć, zanim będziesz goły - sprzeciwił się House.

- House, zakładając, że moi rodzice się mnie nie wyrzekną, to będą dziś u nas nocować - przypomniał Wilson, obracając się ku niemu. - Nawet gdyby... skakali z radości, że jesteśmy kochankami, nadal nie zamierzam z tobą spać, kiedy oni będą w pokoju obok.

- Moja obecność w sąsiednim pokoju nie powstrzymywała cię przed spaniem z Sam - mruknął pod nosem House.

- Na miłość boską, House, daj już temu spokój! Z kim jestem teraz, z Sam czy z tobą, co?

- Tylko dlatego, że ona cię rzuciła - zauważył House, wzruszając ramionami. - Gdyby Sam nie miała problemu z tym, że za bardzo przyspieszałeś rozwój wypadków, ciągle bylibyście razem.

- Masz rację - przyznał Wilson z westchnieniem. - A gdyby Julie mnie nie zdradziła i nie wykopała mnie z domu, ciągle byłbym z nią. I gdyby Sam nie rozwiodła się ze mną za pierwszym razem, ciągle bylibyśmy ze sobą. I gdyby moja matka nie zerwała ze swoim pierwszym chłopakiem, nigdy nie zostałbym poczęty. Ale życie nie potoczyło się w taki sposób. Teraz jestem z tobą, kocham cię, czuję się przy tobie szczęśliwszy niż kiedykolwiek od śmierci Amber i mam plan, żeby tak już zostało. Twoja zazdrość o Sam jest irracjonalna i nie ma powodu, żeby stale poruszać ten temat.

Wyminął House'a i poszedł do łazienki, żeby wyczyścić zęby nitką, zanim przyjadą jego rodzice.

[]

House spotkał się ze swoją matką w lobby jej hotelu, po czym wrócili do jej pokoju.

- A więc James rozmawia w tej chwili ze swoimi rodzicami? - zapytała, siadając w jednym z foteli.

- Lada moment to zrobi - odpowiedział House, wzruszając ramionami. - Prawie umiera ze strachu, bo myśli, że się go wyrzekną albo co.

- No cóż, miałeś okazję ich poznać - odrzekła Blythe. - Sprawiali wrażenie rozsądnych ludzi?

- Prawdopodobnie. Sprawiali wrażenie, że nie za bardzo mnie lubią. Z drugiej strony, nie lubi mnie wiele osób, które można by uznać za "rozsądne".

- Och, to nie może być prawda.

House nie odpowiedział. Utkwił wzrok w brzydkim obrazie przedstawiającym jakiś krajobraz, który wisiał na hotelowej ścianie i wzruszył ramionami.

- Greg? - odezwała się, a on spojrzał w jej stronę. Blythe miała poważną minę. - Jesteś szczęśliwy? Z Jamesem?

Zastanawiał się nad tym przez chwilę, po czym odpowiedział: - Jestem... szczęśliwszy niż kiedykolwiek, z tego co potrafię sobie przypomnieć.

- To dobrze, prawda? - zapytała, by go ośmielić. - Wczoraj sprawiałeś wrażenie szczęśliwego. Chyba nigdy nie widziałam, żebyś uśmiechał się tyle razy w ciągu jednego wieczoru.

House uśmiechnął się znowu, słysząc jej uwagę. - Jestem w nim zakochany - powiedział po prostu.

- A on kocha ciebie? - spytała Blythe.

- Mhm - odparł House, skinąwszy głową. - Kocha mnie. Myślę, że nie tak bardzo, jak ja kocham jego, ale nie wiem, czy to w ogóle byłoby możliwe.

Jego matka kiwała cały czas głową, wyglądając na lekko zaniepokojoną.
- Dobrze cię traktuje?

- Tak - odpowiedział zdecydowanie House, patrząc Blythe w oczy. - Karmi mnie, pierze moje ubrania, utrzymuje porządek w mieszkaniu. Tak często mówi mi, że mnie kocha, że doprowadza mnie tym do szału, ale dzięki temu to do mnie dociera, więc chyba jest mi to potrzebne. - Zacisnął jedną dłoń na swojej lasce, a drugą na czymś, co znajdowało się w jego kieszeni.

Blythe przyjrzała się dokładnie swojemu synowi.
- A czy ty dobrze go traktujesz?

Z twarzy House'a zniknęły wszystkie emocje, kiedy na chwilę pogrążył się w zamyśleniu. - Ja... sam nie wiem. Czasem dla niego gotuję... Po prostu... nie wiem.

[]

- Ma na imię Rodney - powiedziała Blythe. - Poznałam go na kościelnym spotkaniu. Kilka razy poszliśmy na kolację, ale to nic poważnego.

House skinął głową, lecz zanim zdążył zapytać o coś jeszcze, przerwała mu jego komórka, grając "Dancing Queen."

- To Wilson - powiedział, natychmiast otwierając telefon i wstając z fotela. - Halo? - odebrał, wychodząc na korytarz, żeby porozmawiać na osobności.

- No cóż, zgodzili się z tobą spotkać - powiedział Wilson. Sądząc po głosie, był wykończony. - To znaczy, wiem, że już wcześniej cię poznali, ale... rozumiesz.

- Tak, tak, tak, tym razem mam wystąpić jako twój chłopak. Mniejsza z tym. Wilson, czy ja cię dobrze traktuję?

Po drugiej stronie telefonu zapadła cisza. House spojrzał na swoją komórkę.

- Skąd ci się wzięło to pytanie? - zapytał w końcu Wilson.

- Moja mama mi je zadała - wyznał House, spoglądając za siebie na drzwi pokoju hotelowego. - Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Więc jak? Wiem, że... nigdy nie wywiązuję się ze swojej części domowych obowiązków, każę ci za wszystko płacić, stale gnębię cię z powodu Sam, mimo iż wiem, że to wszystko miało miejsce kilka miesięcy temu... Rzadko kiedy mówię ci, że cię kocham... a teraz, Jezu, wypytuję cię, co sądzisz o tym, w jaki sposób cię traktuję, zamiast zapytać, jak ci poszło z rodzicami.

House usłyszał chichotanie dobiegające z telefonu.

- Cóż, mój tata nadal jest w lekkim szoku i myślę, że trochę to potrwa, zanim oswoi się z tym, co usłyszał, ale moja mama... Ona powiedziała, że miała pewne podejrzenia, odkąd byłem mały. Dla niej nie stanowi to kompletnie żadnego problemu. A odpowiadając na twoje pytanie... Greg, ty... - Wilson westchnął, ale jego głos nie zdradzał rozdrażnienia ani frustracji. W głosie onkologa było słychać, że mężczyzna się uśmiecha. - Chyba pamiętasz, że rozkwitam, kiedy czuję się komuś potrzebny? Owszem, byłoby miło, gdybyś od czasu do czasu pozmywał naczynia, ale przynajmniej nie stawiasz mleka na drzwiach od lodówki.

House uśmiechnął się do telefonu.

- Ty sprawiasz, że moje życie jest interesujące. Zawsze to robiłeś. Nigdy się nie nudzę, kiedy jesteś w pobliżu. Potrafisz mnie rozśmieszyć...

- Dobra, dobra, kapuję, o co ci chodzi - wszedł mu w słowo House. - Wystarczyłoby proste "tak" albo "nie". Nie ma potrzeby, żebyś wdawał się w sentymentalne szczegóły.

- Nie, pozwól mi dokończyć - nalegał Wilson. - Grasz na organach utwory, o których wiesz, że je lubię, czasami przekonujesz mnie, żebym ugotował albo kupił tuczące jedzenie, którego żaden z nas nie potrzebuje, ale które dobrze smakuje. Może niezbyt często mówisz mi na głos, że mnie kochasz, ale wiem, że tak jest, bo widzę to w mowie twojego ciała. Sposób, w jaki czasem na mnie patrzysz, sprawia, że czuję się, jakbym był najważniejszą osobą na świecie. W nocy upierasz się, żeby trzymać mnie w ramionach, i nie masz pojęcia, jak dzięki temu czuję się kochany. Greg... zaspokajasz wszystkie moje potrzeby. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek traktował mnie lepiej niż ty.

House odczekał moment, zanim się odezwał: - Skończyłeś już?

Wilson zaśmiał się cicho do telefonu.

- Co cię tak bawi?

- Nie rozłączyłeś się - odparł niemal oskarżycielskim tonem. - W każdej chwili mogłeś odłożyć telefon, jednak tego nie zrobiłeś. Chciałeś usłyszeć, jak mówię to wszystko.

- Same kłamstwa. Nie wierzę, nigdy nie wierzyłem i nigdy nie uwierzę w cukierkowate wyznania.

- Nie rozłączyłeś się - podkreślił Wilson tonem zaczepki. - Jesteś krypto-romantykiem. Kochasz słuchać jak mówię, jak bardzo cię kocham.

- Rozłączam się w tej chwili - ostrzegł House. - Jeśli chcesz coś jeszcze powiedzieć, masz trzy sekundy, żeby to wtrącić... dwie... jedną...

- Kocham cię, Greg - zdołał wykrztusić Wilson, zanim House przerwał połączenie.

Nie przestając się uśmiechać, House pokręcił głową i otworzył drzwi hotelowego pokoju, żeby pożegnać się ze swoją matką.

[]

- Och, oto i on. - House usłyszał donośny kobiecy głos, ledwie wszedł do restauracji. Jego spojrzenie podążyło za tym głosem i zatrzymało się na trzech osobach, które zajmowały boks w kącie sali. Wilson siedział naprzeciwko swoich rodziców: rozpromienionej, machającej ręką matki oraz raczej przygaszonego ojca.

House niemal chciał się uśmiechnąć, zmierzając w ich kierunku, wywrzeć dobre wrażenie i w ogóle, ale nie do końca potrafił się na to zdobyć.

- Cześć, pani i panie Wilson - powiedział na powitanie, kiedy dotarł do stolika. Zamierzał usiąść obok ich syna, lecz zanim zdołał się poruszyć, pani Wilson wyrwała się z boksu, by serdecznie uściskać House'a.

- Greg, jakże cudownie cię widzieć! - wykrzyknęła, zamykając House'a w swoich ramionach, podczas gdy House stał z rękami zwieszonymi wzdłuż boków, czekając aż ona przestanie. W końcu pani Wilson cofnęła się i dokładnie się mu przyjrzała. - Wiem, że spotkaliśmy się tylko kilka razy - mówiła dalej, wracając na swoje miejsce, ku wielkiej uldze House'a - ale James tak często o tobie opowiada, że mamy wrażenie, jakbyśmy już cię znali.

- Och - mruknął House, dla dobra Wilsona powstrzymując się od wszelkich niezbyt kulturalnych odpowiedzi, i usiadł obok niego.

- Wiesz - powiedziała z namysłem pani Wilson, uśmiechając się ponad stołem do House'a - wcale nas to nie zaskoczyło, kiedy usłyszeliśmy, nasz syn spotyka się z tobą... Trzy rozwody! Nawet kiedy był dorastającym chłopcem, zawsze zastanawiałam się, czy on... cóż... nie ma takich skłonności... ale wydawało się, że jest wystarczająco zainteresowany kobietami, więc doszłam do wniosku, że on sam musi się w tym odnaleźć, a potem, kiedy poznaliśmy ciebie, cóż... Po raz pierwszy spotkaliśmy cię na drugim ślubie Jamesa, tak więc naturalnie nie chciałam nic mówić, to znaczy, James się żenił! - Roześmiała się przenikliwie, po czym ciągnęła: - No i oczywiście ty również spotykałeś się wtedy z tamtą młodą kobietą, a jednak taka myśl przyszła mi do głowy, a gdy drugie małżeństwo Jamesa się rozpadło, zastanawiałam się, czy wobec tego... wyobraź sobie moje zaskoczenie, kiedy powiedział nam, że zaręczył się z Julie! A ty i twoja dziewczyna zerwaliście ze sobą, ale wy dwaj nadal byliście przyjaciółmi. Oczywiście chciałam, żeby związek z Julie był udany, ze względu na Jamesa, ale miałam wrażenie... widząc, jak wy dwaj traktujecie się nawzajem, nawet na ślubie... włożyłam w to całą silną wolę, żeby trzymać język za zębami. Albo wszystko się ułoży, albo nie... Nie chciałam, żeby James popełnił błąd, ale skoro nigdy nie wspomniał mi o tym ani słowem... Tożsamość seksualna to bardzo osobista sprawa i tak, jestem jego matką, ale nawet ja nie mogę mówić mu, kim jest, gdy chodzi o te rzeczy. Zatem po prostu ufałam, że sam odkryje to w swoim czasie, i powie nam, jeśli i kiedy będzie na to gotowy.

Na szczęście w tym momencie zjawił się kelner i pani Wilson musiała przerwać swoją chaotyczną paplaninę, żeby wszyscy mogli złożyć zamówienie. Potem Wilsonowi udało się odwrócić uwagę jego matki pytaniami o jego brata i House'owi oszczędzono zażenowania wywołanego słuchaniem, jak matka jego kochanka szczebiocze o swoich podejrzeniach na temat orientacji seksualnej jej syna.

House sączył wodę i ukradkiem obserwował pana Wilsona. Mężczyzna nie wypowiedział ani jednego słowa odkąd House do nich dołączył - nie żeby miał okazję wtrącić choć słowo - i w skupieniu przeglądał menu napojów, unikając patrzenia na kogokolwiek. Z paru spotkań przy innych okazjach House zapamiętał, że pan Wilson nie był przesadnie rozmownym człowiekiem, ale nie był też aż tak małomówny. Jego obecne zachowanie wyraźnie świadczyło o tym, że - w przeciwieństwie do swojej żony - nie miał absolutnie żadnego pojęcia, iż jego syn posiadał inną orientację niż heteroseksualna, i bynajmniej nie był zadowolony z tego faktu. House domyślał się, że pan Wilson znosił całą tę sytuację bardziej przez wzgląd na żonę niż z uwagi na Wilsona. Nie przejawiał otwartej wrogości, ale też jego postawa nie była do końca przyjazna.

House'owi to tak naprawdę nie przeszkadzało. Dopóki facet nie zatruwał Jamesowi życia, on nie miał nic przeciwko temu, że nie zostanie jego najlepszym przyjacielem.

Kiedy dostarczono im danie główne, pani Wilson ponownie skupiła uwagę na House'ie.

- A więc James mówił mi, że chodzicie ze sobą od około pięciu miesięcy, zgodzisz się, chociaż w pewnym sensie jesteście razem od znacznie dłuższego czasu?

House z Wilsonem wymienili spojrzenia i młodszy mężczyzna odpowiedział na pytanie:
- Chyba można tak powiedzieć, że od zawsze coś między nami było, ale tak naprawdę, mamo, dopiero ponad rok temu zacząłem darzyć go silniejszymi uczuciami i w zasadzie nigdy nie zamierzałem się z tym ujawniać. To był właściwie przypadek, że zostaliśmy parą. Jak już ci mówiłem, zmagałem się z tym przez jakiś czas, nawet kiedy nabrałem pewności, co czuję, ciągle usiłowałem udawać, że tak nie jest. Dopiero od całkiem niedawna jestem w stanie przyznać się przed samym sobą do swoich uczuć. Aczkolwiek nie mogę się wypowiadać w imieniu Grega - dodał, spoglądając na niego kątem oka.

Starszy lekarz dłubał widelcem w swoim jedzeniu.
- Nie wiem, kiedy to się stało - przyznał. - Kiedy byłem ze Stacy, byłem w niej zakochany, zatem to nie mogło się zacząć wcześniej niż po rozstaniu z nią, ale... tak, podobnie jak ty, przez pewien czas udawałem. Robiłem to przez wiele lat, prawdę mówiąc. Ale za sprawą Mayfield... - podniósł wzrok na Wilsona i, ignorując jego rodziców, mówił dalej bezpośrednio do niego: - Kiedy odwiozłeś mnie do Mayfield, to właśnie wtedy... nie chodzi o to, że już wiedziałem, tylko o to, że wtedy... przyznałem się do tego. Przed samym sobą.

Wilson skinął głową ze zrozumieniem, odwracając się ponownie ku swoim rodzicom.
- Myślę, że właśnie wtedy zaczęło to tak naprawdę narastać. Kiedy Greg wprowadził się do mnie po wyjściu z Mayfield.

- A to było... - pani Wilson umilkła, zastanawiając się - kiedy, rok temu?

- Mniej więcej półtora roku - poprawił ją Wilson, wzruszając ramionami.

- Mieszkacie razem od półtora roku - powtórzyła. Jej oczy otwarły się szeroko, a na jej twarzy wykwitł entuzjastyczny uśmiech. - Wobec tego czy nie rozmawialiście o tym, żeby wziąć ślub? - zapytała.

Pan Wilson zakrztusił się swoim piwem. Zaczął kaszleć, a obaj lekarze patrzyli, jak żona klepie go po plecach, dopóki mężczyzna nie oczyścił swoich płuc.

- No cóż, odpowiadając na twoje pytanie, mamo - powiedział Wilson, jakby ich rozmowa nie została przerwana - tak się składa, że jakiś czas temu poprosiłem Grega o rękę. Nadal czekam na jego odpowiedź.

- Och, litości - jęknął House, przewracając oczami. - Zrobiłeś to dla żartu. To było zanim w ogóle zaczęliśmy być razem - wyjaśnił pani Wilson. - Nasza sąsiadka z dołu wpadła mu w oko, ale ponieważ ja byłem bliżej, żeby mnie przele... żeby wejść ze mną w związek, postanowił, że spróbuje ją przekonać, że jesteśmy kochankami, dzięki czemu ona miała się wycofać. Wilson uznał, że wyrazi to najbardziej dobitnie, jeśli zainscenizuje zaręczyny w restauracji pełnej ludzi.

- Hej, to on to wszystko zaczął - wtrącił się Wilson. - Ja powiedziałem jej na samym początku, że nie jesteśmy parą - co wtedy było prawdą. Ale ilekroć Greg się z nią spotykał, udawał, że jesteśmy ze sobą. On od zawsze starał się sabotować wszystkie moje związki.

- Ciekawe dlaczego? - zastanowił się House, rozglądając się po restauracji z udawanym namysłem, po czym mrugnął znacząco do pani Wilson.

Wilson przewrócił oczami.

- Ale odkąd chodzicie ze sobą - podjęła wątek pani Wilson, wskazując palcem to na House'a, to na Wilsona. - Nie rozmawialiście na ten temat?

- Nie - odparł Wilson, odwracając wzrok od swojej matki. - Nie do końca.

- Wydaje mi się, że według niego to przynosi pecha - stwierdził House, wzruszając ramionami. - To znaczy, w końcu wszystkie jego poprzednie związki układały się całkiem nieźle, dopóki się nie chajtnął. Niby czemu ze mną miałoby być inaczej, mam rację?

Wilson zapatrzył się na House'a, który pociągnął kolejny łyk wody i ze wzrokiem skierowanym przed siebie udawał, że nie zauważa spojrzenia swojego kochanka.

[]

Wilson nie spał, tylko leżąc w łóżku wpatrywał się w ścianę sypialni. Ramiona House'a obejmowały go mocno, jak zwykle, jak gdyby starszy mężczyzna bał się, że Wilson mógłby wymknąć się w środku nocy i uciec, jeśli on by go nie trzymał. Wilson zacisnął dłoń na jego palcach.

- Greg? - zapytał szeptem.

- O ile nie zmieniłeś zdania co do uprawiania seksu, to się zamknij - wymamrotał House. - Ja tu próbuję spać.

- Greg, czy ty chcesz wziąć ślub?

Wilson przekręcił się na łóżku, by móc widzieć twarz House'a, kiedy padnie odpowiedź. Przez pewien czas starszy mężczyzna wpatrywał się w niego bez słowa.

- Muszę przyznać, Wilson - odrzekł po chwili diagnosta - to nie było ani trochę tak romantyczne, jak twoje poprzednie oświadczyny.

- To... to nie są oświadczyny - zaznaczył cicho Wilson. - Po prostu pytam. Poruszyłeś ten temat, kiedy rozmawialiśmy z twoją mamą, a dziś przy kolacji z moimi rodzicami również o tym wspomniałeś. Więc zacząłem się zastanawiać, czy... czy to jest coś, czego chcesz. Być może się mylę, nie wiem, czy... małżeństwo leży w twojej naturze... tak jak w moim przypadku. Nie domagam się, żebyś to zrobił. Pytam, czy tego chcesz.

House westchnął, a następnie przez parę minut przyglądał się Wilsonowi.
- Chcę... żebyś... boże, Wilson, naprawdę musimy o tym rozmawiać?

- To pytanie ma tylko dwie odpowiedzi: "tak" albo "nie", Greg. Albo chciałbyś wziąć ślub, albo nie. To nie musi być bardziej skomplikowane.

- Owszem, musi - mruknął House. Przewrócił się na plecy i zatrzymał spojrzenie na suficie. - Wilson... - westchnął ponownie. - Okej, Wilson... szlag...

- Greg - przerwał mu Wilson. - Spójrz na mnie.

House przewrócił się jeszcze raz, obracając się twarzą do młodszego mężczyzny, który przez dłuższą chwilę tylko na niego patrzył, a potem pochylił się do przodu i pocałował go w usta, delikatnie i niewinnie. House zastanawiał się, skąd Wilson zawsze dokładnie wiedział, czego mu trzeba. Poczuł się odprężony i nagle to, co miał do powiedzenia, przestało mu się wydawać absurdalnie sentymentalne. Były to po prostu szczere słowa wyrażające pragnienie, a Wilson był w nim zakochany i nie uzna ich za przesadnie słodkie.
- Wilson... - powiedział powoli, nie przestając patrzeć mu w oczy - chcę, żebyś spędził ze mną resztę życia.

Wilson wpatrywał się w niego, na jego ustach błąkał się uśmiech.
- Czyli... jednak chcesz wziąć ślub.

- To nie jest... dokładnie to, co powiedziałem - zauważył House, odwracając wzrok. - Powiedziałem, czego chcę, ale jak tego dokonamy, to zależy od ciebie. Jeśli uważasz, że najlepszym sposobem na urzeczywistnienie tego jest ślub, to w porządku, możemy wziąć ślub. Jeśli uważasz, że lepszym pomysłem jest nie tykać aktu małżeństwa nawet piętnastometrowym kijem, to tego nie zrobimy. To... to twoja decyzja, Wilson. Nie wiem, co będzie konieczne, aby skłonić cię, żebyś został, ale cokolwiek to jest, to właśnie zrobimy.

- Greg... - powiedział łagodnie Wilson, a House pozwolił mu przeczesać palcami swoje krótkie włosy. Po chwili wyszeptał: - Greg, ja również chcę spędzić z tobą resztę życia. Nie wydaje mi się, żebyś kiedykolwiek lubił wesela, a ja uczestniczyłem w nich tyle razy, że wystarczy mi ich aż do śmierci, dosłownie, ale naturalnie gdybyś chciał, moglibyśmy...

- ... Nie chcę wesela - wtrącił House. - Masz rację. Nie lubię ich. A co ze stroną formalną? Myślisz, że dzięki podpisaniu papierka będziesz bardziej skłonny trzymać się mnie, czy że to sprawi raczej, że zaczniesz się gdzieś włóczyć?

Młodszy mężczyzna popatrzył starszemu w oczy. - Nie sądzę, że podpisanie papierka będzie miało jakikolwiek wpływ na czas trwania naszego związku. To by nam dało więcej praw jako parze, ale nie o to chodzi w tej rozmowie.

- Racja, zatem jeżeli się na to zdecydujemy, zrobimy to z przyczyn prawnych, a nie osobistych. A więc w porządku. Wszystko ustalone. Dobranoc, Wilson.

- Czekaj, jeszcze nie skończyłem - powstrzymał go Wilson, a House stęknął i otworzył oczy. Wilson uśmiechał się do niego. - Posłuchaj - powiedział - chcę być z tobą aż po kres naszych dni i nie sądzę, że moglibyśmy zrobić cokolwiek, by zwiększyć szanse na wprowadzenie tego pragnienia w życie, ale gdybyś zechciał... Może dobrze by było, gdybyśmy... wymienili przyrzeczenia i obrączki? - Popatrzył na House'a z nadzieją. - Nikogo by przy tym nie było, tylko my, taka prywatna uroczystość. Jeżeli jesteś przeciwny, to nie musimy tego robić, ale... wydaje mi się, że to mogłoby nas do siebie zbliżyć.

House spojrzał na niego. - Czy to były oświadczyny? - zapytał.

Wilson zachichotał. - Tak, to chyba były oświadczyny.

Badawczy wzrok House'a przez chwilę przesuwał się po obliczu Wilsona, po czym diagnosta wolno skinął głową.
- No dobra.

Twarz Wilsona pojaśniała. - Naprawdę?

- Mhm, jeśli tego właśnie chcesz.

Wilson pocałował go, a House oddawał pocałunek przez kilka chwil, dopóki Wilson się nie odsunął.
- Moi rodzice nadal są w pokoju obok - przypomniał.

- Racja - odrzekł House. - Cóż, w takim razie... mogę już iść spać?

- Tak - odpowiedział z uśmiechem Wilson.

- Nareszcie - mruknął House, przekręcając się na drugi bok i ciągnąc za sobą ramię Wilsona. Teraz, kiedy był do niego odwrócony plecami i młodszy mężczyzna nie mógł go widzieć, diagnosta uśmiechnął się.



Specjalny dodatek od Autorki


Promo (Udaję, że to serial, pamiętacie?):

Wilson: "Greg?"
Foreman: "Wilson, wszędzie cię szukam. Nie orientujesz się przypadkiem, gdzie jest House? Nie odbiera swojej komórki."
Wilson: "Nie wrócił wczoraj do domu..."
Cuddy: "Wilson, jestem pewna, że nic mu się nie stało. Może nie usłyszał telefonu albo zostawił komórkę w plecaku, czy coś w tym stylu."
Wilson: "Lisa, naprawdę się martwię. A jeśli... a jeśli on znowu bierze narkotyki?" You are the dancing queen, young and sweet, only seventeen... House: "Wilson! Wilson, nie mogę dosięgnąć telefonu..."


.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 10:56, 09 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:41, 10 Sie 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
eee tam, znam lepsze od krzyku sposoby na uspokojenie kogoś przesadnie rozentuzjazmowanego...
spoko, możesz mnie tam zamknąć, kilku moich znajomych będzie Ci wdzięcznych A ja będe w spokoju rozmyślać o tym jak Hju się do mnie uśmiechnął i dotknął mnie w cycka

Richie117 napisał:
a skąd masz pewność, że on jest 100% hetero? może to stuprocentowy kryptogej?
no bo, um… byliśmy w sort of związku. A raczej jakiejś burzliwej relacji fuck buddies, ale you know what I mean, nie lubi chłopców

RIchie117 napisał:
, ja Cię do niczego nie zmuszam I mam nadzieję, że ZQ zagra w trzecim filmie, bo przed drugim mówił, że dwa mu wystaczą
no jak to, nie mógłby tego zrobić fanom! Bez niego to by już nie było to samo

Richie117 napisał:
]that makes me wonder, czy Hju - tak jak House - też używa skarpetek do wypychania bokserek
well… Hju nie musi!! Jedna z dziewczyn z którymi byłam na koncertach stwierdziła, że Hju chodzi tak, jakby miał za duże jaja i mu przeszkadzały, ale ja nic nie zauważyłam takiego

Richie117 napisał:
]jakby posiadanie czegoś powstrzymało kiedyś kogoś przed kradzieżą drugiego egzemplarza
no taaaak, ale mógłby być na tyle dobrotliwy i w tym przypadku się powstrzymać

Richie117 napisał:
widoczność niewiele pomoże, gdyby było je trudno złapać i zabić
ale byłoby na pewno prościej je złapać niż teraz, komuś by się na pewno udało

Richie117 napisał:
]nope, nie wiem, tego nie czytałam, ale brzmi jak straszne zóo
kurde teraz nie znajdę linka, bo to był chyba czyjś LJ, ale na pewno czytałaś, sama mi go podsunęłaś. To było tak, ze House brał prysznic w szpitalu, Foreman zobaczył jego blizny, zamontował kamerkę w jego sypialni i podglądał ich seks, a Wilson mu kapał świeczką na klatę i jakoś tam go inaczej torturował, ale tak, że House to lubił. Kojarzysz?

Richie117 napisał:
U mean, tu na Horum? Bo tak w ogóle fików do sezonów 5-8 jest cała masa, tylko ja je rzadko czytałam, a jeszcze rzadziej miałam ochotę je tłumaczyć...
Ryli, ryli Nawet jeśli ep nie był zły, to cały pomysł tego epa był z dupy wzięty, a ja i bez tego mam dosyć paczenia na niesprawiedliwe traktowanie House'a
I mean tak ogólnie, na ff.net czy jeszcze gdzieś. Co chwilę gdzieś mi się rzuci w oczy nawiązanie do Trittera, Mayfield albo Huddy. A o ósmym sezonie jakoś cisza, albo ja nie trafiam na te fiki Ale to może być też dlatego, że wtedy więcej ludzi pisało fiki, a teraz jak serial się skończył, to ludzie przestali Ja jestem w innej fazie jeśli chodzi o oglądanie Hałsa: bezmyślnie paczę i podziwiam

Richie117 napisał:
]jedna wycieczka do Tajlandii i dałoby się to naprawić
no to może wtedy coś by z tego było! A jakby zostawiła cycki, to chłopaki pewnie cieszyliby się jeszcze bardziej

Richie117 napisał:
a kto powiedział, że on chce być zaproszony? maybe po prostu nie chciałby puścić House'a!
ale może House puściłby jego

Richie117 napisał:
]myślisz, że właśnie dzięki temu Chac z Pstryka przekonał House'a?
I guess, to ma sens

Richie117 napisał:
kiedyś o tym myślałam, ale zawsze zjadałam pianki zanim mi się mleko podgrzało Chociaż kiedyś napchałam sobie pianek, a potem łyknęłam mleka i czekałam aż się pianki rozpuszczą...
ja opiekam nad kuchenką, trochę się spalają, ale w środku są rozpuszczone Chomiki są takie naaaajs

Richie117 napisał:
jest tylko jednen mały problem - 10letni chłopcy jeszcze nie bardzo interesują się seksem
House-dziesięciolatek się interesuje i jest w tym miszczem!!

Richie117 napisał:
]liczą się
soł też sprawdzam często. Lepiej się upewnić, niż olać

Richie117 napisał:
to teraz już by Ci wystarczyło 50zł na dwutygodniowy zapas jedzenia
w koncertowe dni żyłam powietrzem – bo oddychaliśmy tym samym co Hju – to już zaoszczędziłam kase na jedzeniu

Richie117 napisał:
jak np. całowanie Cuddy - kompletnie nienormalne!
ciekawe jakby to wszystko wyglądało, gdyby Cuddy grała inna aktorka

Richie117 napisał:
oh, you perw!!!
btw, czytałam takiego jednego fika, w którym chłopaki z nudów czytali sobie na zmianę porn-kawałki z harlequinów; po kawałku Wilsona House powiedział I don't know if I can top this, a Wilson na to You could bottom
dobra, przyznaje, jestem perw Looool, a masz linka? *prosi*

Richie117 napisał:
... jak to się stało, że czytałaś Huddy?!
Anyway, thanks again Miałam farta, że przed wrzuceniem tego rozdziału trafiłam w książce, którą czytałam, akurat na kawałek z dzieckiem i to mnie natchęło do przerobienia dialogów
LOL, dawno temu czytałam wszystko, no prawie Ale, ale, w Huddy są Twoje tłumaczenia

Richie117 napisał:
guess that's the point, że po całym tygodniu z Rachel opiekunka nie chciała siedzieć z nią jeszcze w weekend
bo to głupie dziecko, wcale się nie dziwie tej opiekunce

RIchie117 napisał:
gdyby poszukała w którejś z książek, które Cuddy trzyma obok łóżka...
ale oby to było zdjęcie jakiegoś innego penia, a nie Małego Grega, bo takich Cuddy nie może mieć!

Richie117 napisał:
awwww, dzięki Mówię tak do mojego psa
yeah, bo to całkiem fajne słowo

Richie117 napisał:
tjaaa, Gimme jest alternatywną wersją tego fika, w której House nie dość wcześniej powiedział Wilsonowi, że nie chce dzieci
no ale jeśli to jest alternatywna wersja siódmego sezonu, to Gimme niech będzie alternatywną wersją ósmego!

Richie117 napisał:
Loda dla Rachel Wilson wyciągnie z torby, a dla Gregusia - ze swoich spodni
tylko żeby się nie pomylił

Richie117 napisał:
maybe Wilsonowi uda się kupić dokładnie taką samą
tylko niech wyrzuci tą starą, bo jakby nie paczeć, Cuddy na niej spała!

Richie117 napisał:
to House musi pamiętać, żeby nie wkładać Małego Grega na zbyt długo, bo mógłby się przypalić
Mały Greg jest już pewnie odporny

Richie117 napisał:
może dożyjemy czasów, kiedy to się zmieni... Btw, parę razy rano na osiedlu widziałam taką parkę (i to byli ludzie w średnim wieku, a nie jakieś małolaty!), która tak się obleśnie całowała, jakby to był wstęp do filmu porno, uh
fuuuu... ale jak rano to może wracali z imprezy i nie mogli się powstrzymać

Richie117 napisał:
ale w domu się nie liczy, ma być przy świadkach!
nieeee why? Inni ludzi są mało ważni, tylko House musi być pewien tej miłości

Richie117 napisał:
w dwóch ostatnich a czy ja powiedziałam, że to będzie angst bez happy endu?
oooooo, mój musk założył, że nie istnieje coś takiego jak angst z happy endem

*
OMG Tak szybko nowy rozdział!!! Btw, w końcu 11 strona, już myślałam, że 10 się nigdy nie skończy
Jaki super fluffowy słodki rozdział! Mój najulubieńszy! Przez rozmowę telefoniczną chłopaków! I te miłosne wyznania


Cytat:
- No, to powiedz mi, James - podjęła po chwili - spotykasz się z kimś?
LOL, pyta Wilsona, a nie swojego syna

Cytat:
- Greg, to cudowna nowina - powiedziała, poklepując dłoń syna i obdarzając go szczerym uśmiechem. - Więc to dlatego chciałeś, żebym przyjechała z wizytą. Chciałeś osobiście mi o tym powiedzieć. No, to dobrze, cieszę się waszym szczęściem.
Blythe w tym fiku to wzór matki każdego geja

Cytat:
Och, nasze dziecko jest gejem, ale ponieważ ma na sobie garnitur, automatycznie zaakceptujemy jego nowy styl życia"
a może to jest właśnie to?? od teraz coming outy tylko w garniturach!

Cytat:
- Nawet gdyby... skakali z radości, że jesteśmy kochankami, nadal nie zamierzam z tobą spać, kiedy oni będą w pokoju obok.
Killjoy

Cytat:
- Moja obecność w sąsiednim pokoju nie powstrzymywała cię przed spaniem z Sam - mruknął pod nosem House
no właśnie, jak on tak mógł!!??

Cytat:
Z twarzy House'a zniknęły wszystkie emocje, kiedy na chwilę pogrążył się w zamyśleniu. - Ja... sam nie wiem. Czasem dla niego gotuję... Po prostu... nie wiem.
Jaki słodziaczek, taki niepewny siebie… a przecież jest taki cudowny

Cytat:
Owszem, byłoby miło, gdybyś od czasu do czasu pozmywał naczynia, ale przynajmniej nie stawiasz mleka na drzwiach od lodówki.
hahahaha miejsce mleka najważniejsze

Cytat:
- Nie rozłączyłeś się - odparł niemal oskarżycielskim tonem. - W każdej chwili mogłeś odłożyć telefon, jednak tego nie zrobiłeś. Chciałeś usłyszeć, jak mówię to wszystko.
no pewnie, że chciał! Czy to nie oczywiste, że jak mówi, ze nie chce tego słuchać, to to znaczy, że chce, tylko jego gópie ego zabrania mu się przyznać

Cytat:
- Jesteś krypto-romantykiem.
i dlatego jak ten romantyzm się ujawnia, to to jest takie słit

Cytat:
Tożsamość seksualna to bardzo osobista sprawa i tak, jestem jego matką, ale nawet ja nie mogę mówić mu, kim jest, gdy chodzi o te rzeczy. Zatem po prostu ufałam, że sam odkryje to w swoim czasie, i powie nam, jeśli i kiedy będzie na to gotowy.
ok, mama Wilsona też nie jest zła W ogóle ich rodzice w tym fiku dobrze to odbierają. Jakiś czas temu czytałam fika, gdzie ojciec Wilsona pobił Wilsona, a potem House jego ojca

Cytat:
tak się składa, że jakiś czas temu poprosiłem Grega o rękę. Nadal czekam na jego odpowiedź.
- Och, litości - jęknął House, przewracając oczami. - Zrobiłeś to dla żartu.
uffff, a już myślałam, że takie coś mnie ominęło

Cytat:
- Muszę przyznać, Wilson - odrzekł po chwili diagnosta - to nie było ani trochę tak romantyczne, jak twoje poprzednie oświadczyny.
biedny Wilson, wychodzi z wprawy

Cytat:
- Wilson... - powiedział powoli, nie przestając patrzeć mu w oczy - chcę, żebyś spędził ze mną resztę życia.
i to jest najważniejsze! Czymam za nich kciuki


CO TO MA BYĆ TO PROMO I GDZIE JEST HOUSE?? Nie bawię się tak, tu się już praktycznie ślub szykuje, a House’owi się coś dzieje nagle? Why?
Baaaardzo niecierpliwie czekam na next rozdział!
Weny i czasu na tłumaczonko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:53, 11 Sie 2014    Temat postu:

advantage napisał:
A ja będe w spokoju rozmyślać o tym jak Hju się do mnie uśmiechnął i dotknął mnie w cycka
WUT???

advantage napisał:
no bo, um… byliśmy w sort of związku. A raczej jakiejś burzliwej relacji fuck buddies, ale you know what I mean, nie lubi chłopców
to nadal o niczym nie świadczy taki Wilson na przykład miał 3 żony...

advantage napisał:
no jak to, nie mógłby tego zrobić fanom! Bez niego to by już nie było to samo
heh, niejedna gwiazda zrobiła swoim fanom coś takiego IDK, trzeba by pogooglać, czy ZQ nadal chce być Spockiem, czy już ma dosyć.

advantage napisał:
well… Hju nie musi!! Jedna z dziewczyn z którymi byłam na koncertach stwierdziła, że Hju chodzi tak, jakby miał za duże jaja i mu przeszkadzały, ale ja nic nie zauważyłam takiego
omfg cusz, nie widziałam jak Hju chodzi, soł nie mam zdania na ten temat, ale jakby co, to pomyślałabym, że tu nie o wielkość jaj chodzi, tylko że RSL zamknął Małego Hju w klatce cnoty

advantage napisał:
no taaaak, ale mógłby być na tyle dobrotliwy i w tym przypadku się powstrzymać
nie mówię, że nie... ale House mógłby się obawiać, że Wilson nie oprze się pokusie

advantage napisał:
ale byłoby na pewno prościej je złapać niż teraz, komuś by się na pewno udało
yeah, może komuś... Ale tu pojawia się kolejny problem: że mogłyby wchodzić między zęby przy robieniu loda

advantage napisał:
kurde teraz nie znajdę linka, bo to był chyba czyjś LJ, ale na pewno czytałaś, sama mi go podsunęłaś. To było tak, ze House brał prysznic w szpitalu, Foreman zobaczył jego blizny, zamontował kamerkę w jego sypialni i podglądał ich seks, a Wilson mu kapał świeczką na klatę i jakoś tam go inaczej torturował, ale tak, że House to lubił. Kojarzysz?
aaaach, teraz wiem, o czym mówiłaś! Wcześniej nie skojarzyłam, bo myślałam, że to jakiś fik tej autorki "pgrabia" z ffn

advantage napisał:
I mean tak ogólnie, na ff.net czy jeszcze gdzieś. Co chwilę gdzieś mi się rzuci w oczy nawiązanie do Trittera, Mayfield albo Huddy. A o ósmym sezonie jakoś cisza, albo ja nie trafiam na te fiki Ale to może być też dlatego, że wtedy więcej ludzi pisało fiki, a teraz jak serial się skończył, to ludzie przestali Ja jestem w innej fazie jeśli chodzi o oglądanie Hałsa: bezmyślnie paczę i podziwiam
mi się trochę fików o 8. sezonie obiło o oczy, a po Finale dość sporo osób "bawiło się" House'em po śmierci Wilsona, ale nie zagłębiałam się w szczegóły. And you're right, teraz aktywnych pisaczy została tylko garstka, zwłaszcza w fikach Hilsonowych
Zazdroszczę bycia w takiej fazie, ja się nie nadaję do bezmyślnego paczenia

advantage napisał:
ale może House puściłby jego
wtedy Wilson wziąłby jego laskę na zakładnika

advantage napisał:
ja opiekam nad kuchenką, trochę się spalają, ale w środku są rozpuszczone
damn, na to nie wpadłam maybe kiedyś spróbuję, tylko zamiast sterczeć przy kuchence, użyję zapalonej świeczki

advantage napisał:
House-dziesięciolatek się interesuje i jest w tym miszczem!!
to by tłumaczyło tę chłopięcą zdolność House'a do osiągania błyskawicznej erekcji i wielokrotnych orgazmów

advantage napisał:
soł też sprawdzam często. Lepiej się upewnić, niż olać
ja się tyle razy wracałam piętro wyżej, żeby sprawdzić, czy zamknęłam mieszkanie, że teraz mój pieseł nie schodzi od razu na dół, tylko paczy na mnie pytająco i muszę mu powiedzieć, że "tak, zamknęłam drzwi"

advantage napisał:
w koncertowe dni żyłam powietrzem – bo oddychaliśmy tym samym co Hju
good, że to nie trwało zbyt długo, bo jak dwie osoby oddychają tym samym powietrzem, to szybciej zużywają tlen i grozi im śmierć

advantage napisał:
ciekawe jakby to wszystko wyglądało, gdyby Cuddy grała inna aktorka
no wiesz, całowanie się ze Stacy, Lydią i Dominiką wychodziło Hju całkiem najs

advantage napisał:
dobra, przyznaje, jestem perw Looool, a masz linka? *prosi*
nie musisz się przyznawać, są na to wystaczające dowody
um... damn, wiedziałam, że nie powinnam była wspominać o tym fiku, bo tak to się skończy *facepalm* U see, ten ficzek należy do serii, którą i tak zamierzam się z Wami podzielić, ale najpierw chcę przetłumaczyć pierwszego one-shota stamtąd, bo jest o czymś, co MUSICIE przeczytać Soooł, poczekasz trochę? Zabiorę się za to zaraz po tym fiku o torturowanym Wilsonie, czyli very soon

advantage napisał:
LOL, dawno temu czytałam wszystko, no prawie Ale, ale, w Huddy są Twoje tłumaczenia
ech Yeah, I know, ale mogę to wyjaśnić! Tamto Huddy-porno to moje trzecie tłumaczenie ever i zrobiłam je w czasach, kiedy wszyscy shipowali huddy i mnie o tego fika ładnie poprosili (na szczęście zaraz potem pojawiły się huddy-pisaczki i mogłam się w całości poświęcić Hilsonowi). Ten dłuższy fik to była cena, jakiej zażądał ówczesny admin W. za przyznanie mi na stałe rangi Onkolog (bo kiedyś to była ranga za ilośc postów). A ta "Huddy-rozmowa" jest huddy tylko w sensie technicznym, bo House rozmawia z Cuddy, ale zdecydowanie nie o rzeczach, które są huddystyczne

advantage napisał:
bo to głupie dziecko, wcale się nie dziwie tej opiekunce
ale w tym fiku była całkiem smart&najs, c'nie?

advantage napisał:
ale oby to było zdjęcie jakiegoś innego penia, a nie Małego Grega, bo takich Cuddy nie może mieć!
tjaaa, na pewno! no chyba że House pozował do jakiegoś atlasu anatomicznego

advantage napisał:
no ale jeśli to jest alternatywna wersja siódmego sezonu, to Gimme niech będzie alternatywną wersją ósmego!
noł, noł, Wilson w 8. sezonie byłby już za stary na ciążę i musiałby gadać o dzieciach z Taubem zamiast z Cameron ale tak w ogóle, to byłoby fajnie, gdyby Wilson w serialu wyhodował sobie macicę, a nie raka

advantage napisał:
tylko żeby się nie pomylił
ciiii, lepiej nie wspominaj głośno o takich rzeczach, bo znowu będzie awantura o propagowanie pedofilii na Horum

advantage napisał:
tylko niech wyrzuci tą starą, bo jakby nie paczeć, Cuddy na niej spała!
bleh, me hopes, że Cuddy zmieniła pościel przed wyjazdem i chłopaki nie spali na używanej *rzyg rzyg*

advantage napisał:
Mały Greg jest już pewnie odporny
you're saying, że jest jak dobrze wypalony gliniany posążek?

advantage napisał:
fuuuu... ale jak rano to może wracali z imprezy i nie mogli się powstrzymać
nope, facet miał ze sobą laptopa i wyglądało na to, że wybiera się do pracy

advantage napisał:
nieeee why? Inni ludzi są mało ważni, tylko House musi być pewien tej miłości
najwidoczniej House będzie pewniejszy przy świadkach

advantage napisał:
oooooo, mój musk założył, że nie istnieje coś takiego jak angst z happy endem
Twój musk chyba zapomniał, że połowa moich fików jest angstem z happy-endem (i Twoje "W mroku nocy" tesz!)

advantage napisał:
OMG Tak szybko nowy rozdział!!! Btw, w końcu 11 strona, już myślałam, że 10 się nigdy nie skończy
Jaki super fluffowy słodki rozdział! Mój najulubieńszy! Przez rozmowę telefoniczną chłopaków! I te miłosne wyznania
bo tym razem naprawdę jestem zdeterminowana, żeby skończyć tego fika! srsly? a ja nie zauważyłam, że utknęliśmy na 10
me is glad you like it agree, rozmowa telefoniczna była sweetaśna ale tłumaczenie tekstów matki Wilsona było pain in the ass

advantage napisał:
LOL, pyta Wilsona, a nie swojego syna
jak House powiedział - nauczyła się, że jego nie powinna pytać

advantage napisał:
Blythe w tym fiku to wzór matki każdego geja
najczęściej tak jest, a przynajmniej tak jest w fikach, które powstały dawno temu, bo teraz to nie wiem

advantage napisał:
a może to jest właśnie to?? od teraz coming outy tylko w garniturach!
i każdy homofobiczny rodzic dostałby zawału, gdyby jego dziecko niespodziewanie ubrało się w garnitur

advantage napisał:
Killjoy
albo w pewnym sensie cockblocker

advantage napisał:
no właśnie, jak on tak mógł!!??
musimy wierzyć, że uprawiając seks z Sam, Wilson był myślami w pokoju obok besides, musiał jakoś uspokoić Małego Jimmy'ego, który się wyrywał do House'a

advantage napisał:
hahahaha miejsce mleka najważniejsze
jak ktoś dba o mleko, to o resztę nabiału, czyli np. o jajka, również się zatroszczy

advantage napisał:
no pewnie, że chciał! Czy to nie oczywiste, że jak mówi, ze nie chce tego słuchać, to to znaczy, że chce, tylko jego gópie ego zabrania mu się przyznać
oczywiście, że to oczywiste... ale Wilson nie przepuści okazji, żeby się z House'em drażnić

advantage napisał:
Jakiś czas temu czytałam fika, gdzie ojciec Wilsona pobił Wilsona, a potem House jego ojca
chyba też to czytałam. A kiedyś trafiłam na mprega, w którym ojciec House'a próbował zabić Wilsona w ciąży i prawie mu się udało

advantage napisał:
biedny Wilson, wychodzi z wprawy
i dobrze, teraz ta umiejętność nie będzie mu już potrzebna

Tjaaa, prawie już zapomniałam, jakie emocje potrafiły budzić serialowe promosy... No cusz, muszę być jak TPTB i niczego nie zdradzę
Za next rodział zabiorę się już jutro, soł w tym tygodniu powinien być

dziękować very macz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 8:54, 11 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:49, 12 Sie 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
WUT??? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/icon24.gif">
I know, prawie seks!!! to było przy autografach, stałam tak bliskoblisko niego, że mogłabym oprzeć policzek na jego klacie, no i mnie dotknął Ofkors, ja wierzę, że to było specjalnie i że chciał, (I mean: nie mógł się oprzeć!!) a nie dlatego, że ludzie się pchali i zrobił to przypadkiem Anyway, jak już stałam tak blisko (z miną jak emotka, którą wstawiłaś) to mi się wyrwało takie głośne "wow" na jego widok i wtedy zwrócił na mnie uwagę. Podsunęłam mu płytę i podpisał i powiedziałam "wow, thank you", a on mi odpowiedział "No, thank you. Thanks for coming" i się uśmiechnął najsłodszym uśmiechem ever, ([link widoczny dla zalogowanych] ) a ja pewnie zrobiłam głupią minę i ómarłam i nie mogłam się nawet ruszyć i tak tam stałam obok niego, bo on jest taaaki onieśmielający. No i można sobie wymyślać setki scenariuszy co się powie jak już się go spotka, a jak przychodzi co do czego, to się stoi i gapi

Richie117 napisał:
to nadal o niczym nie świadczy taki Wilson na przykład miał 3 żony...
hahahahaha, ten ma już jedną i dziecko, a to w ogóle jest historia jak z telenoweli w każdym razie jest dość seksulanie otwarty to może mieć jeszcze dwie a potem się przerzucić na facetów

Richie117 napisał:
heh, niejedna gwiazda zrobiła swoim fanom coś takiego IDK, trzeba by pogooglać, czy ZQ nadal chce być Spockiem, czy już ma dosyć.
weszłam na jedną stronę, gdzie mówił o fabule 3 części, więc pewnie będzie Spockiem No i przeczytałam, że premiera dopiero w 2016

Richie117 napisał:
omfg cusz, nie widziałam jak Hju chodzi, soł nie mam zdania na ten temat, ale jakby co, to pomyślałabym, że tu nie o wielkość jaj chodzi, tylko że RSL zamknął Małego Hju w klatce cnoty
no nie wiem, nie wiem. Bo Mały Hju był chyba dość hmmm… aktywny podczas drugiego koncertu… bo Hju miał z przodu na spodniach plamę niewiadomego pochodzenia, która pojawiła się nagle

Richie117 napisał:
nie mówię, że nie... ale House mógłby się obawiać, że Wilson nie oprze się pokusie
trzeba by się pozbyć Wilsona na jakiś czas… możesz go przechować u siebie

Richie117 napisał:
yeah, może komuś... Ale tu pojawia się kolejny problem: że mogłyby wchodzić między zęby przy robieniu loda
a jakby leciało bardzobardzo dużo na raz, to można się zadławić

Richie117 napisał:
aaaach, teraz wiem, o czym mówiłaś! Wcześniej nie skojarzyłam, bo myślałam, że to jakiś fik tej autorki "pgrabia" z ffn
o, to sorry za zamieszanie

Richie117 napisał:
mi się trochę fików o 8. sezonie obiło o oczy, a po Finale dość sporo osób "bawiło się" House'em po śmierci Wilsona, ale nie zagłębiałam się w szczegóły. And you're right, teraz aktywnych pisaczy została tylko garstka, zwłaszcza w fikach Hilsonowych
Zazdroszczę bycia w takiej fazie, ja się nie nadaję do bezmyślnego paczenia
ja czytałam te z serii „zanim Wilson umrze” i było kilka fajnych. Hwshipper napisała nawet o tym, jak chłopaki spotykają Chrisa i Briana na swojej motocyklowej trasie. Najs ficzek
IDK, może trzeba być pod urokiem Hju, żeby się bezmyślnie paczeć

Richie117 napisał:
wtedy Wilson wziąłby jego laskę na zakładnika
no i House musiałby zostać z nim… Wilson to wie jak zatrzymać przy sobie faceta

Richie117 napisał:
]damn, na to nie wpadłam maybe kiedyś spróbuję, tylko zamiast sterczeć przy kuchence, użyję zapalonej świeczki
yaaay, to jest pomysł

Richie117 napisał:
to by tłumaczyło tę chłopięcą zdolność House'a do osiągania błyskawicznej erekcji i wielokrotnych orgazmów
każdy ma jakiś talent no a on jest jeszcze do tego bogiem seksu

Richie117 napisał:
ja się tyle razy wracałam piętro wyżej, żeby sprawdzić, czy zamknęłam mieszkanie, że teraz mój pieseł nie schodzi od razu na dół, tylko paczy na mnie pytająco i muszę mu powiedzieć, że "tak, zamknęłam drzwi"
a potem możesz mu powiedzieć "oć"

Richie117 napisał:
good, że to nie trwało zbyt długo, bo jak dwie osoby oddychają tym samym powietrzem, to szybciej zużywają tlen i grozi im śmierć
widok Hju utrzymuje przy życiu

Richie117 napisał:
no wiesz, całowanie się ze Stacy, Lydią i Dominiką wychodziło Hju całkiem najs
całowanie ze Stacy w hotelu w 2x10 to jedna z moich ulubionych scen

Richie117 napisał:
nie musisz się przyznawać, są na to wystaczające dowody
um... damn, wiedziałam, że nie powinnam była wspominać o tym fiku, bo tak to się skończy *facepalm* U see, ten ficzek należy do serii, którą i tak zamierzam się z Wami podzielić, ale najpierw chcę przetłumaczyć pierwszego one-shota stamtąd, bo jest o czymś, co MUSICIE przeczytać Soooł, poczekasz trochę? Zabiorę się za to zaraz po tym fiku o torturowanym Wilsonie, czyli very soon
hahaha. Ale jak musimy, no to jasne, czekam

Richie117 napisał:
ech Yeah, I know, ale mogę to wyjaśnić! Tamto Huddy-porno to moje trzecie tłumaczenie ever i zrobiłam je w czasach, kiedy wszyscy shipowali huddy i mnie o tego fika ładnie poprosili (na szczęście zaraz potem pojawiły się huddy-pisaczki i mogłam się w całości poświęcić Hilsonowi). Ten dłuższy fik to była cena, jakiej zażądał ówczesny admin W. za przyznanie mi na stałe rangi Onkolog (bo kiedyś to była ranga za ilośc postów). A ta "Huddy-rozmowa" jest huddy tylko w sensie technicznym, bo House rozmawia z Cuddy, ale zdecydowanie nie o rzeczach, które są huddystyczne
haha spoko dont worry Bo po prostu wszyscy wiedzieli, że jesteś najlepszą fikotłumaczką ever!

Richie117 napisał:
ale w tym fiku była całkiem smart&najs, c'nie?
jeeees, może dlatego, że to fik, a nie serial

Richie117 napisał:
tjaaa, na pewno! no chyba że House pozował do jakiegoś atlasu anatomicznego
Mały Greg jako najpiękniejszy reprezentant penisów

Richie117 napisał:
noł, noł, Wilson w 8. sezonie byłby już za stary na ciążę i musiałby gadać o dzieciach z Taubem zamiast z Cameron ale tak w ogóle, to byłoby fajnie, gdyby Wilson w serialu wyhodował sobie macicę, a nie raka
ooo borze… Ale wtedy byłoby więcej opcji i mógłby powstać sezon dziewiąty

Richie117 napisał:
lepiej nie wspominaj głośno o takich rzeczach, bo znowu będzie awantura o propagowanie pedofilii na Horum
znowu? To już była? Jakoś mnie to ominęło

Richie117 napisał:
bleh, me hopes, że Cuddy zmieniła pościel przed wyjazdem i chłopaki nie spali na używanej *rzyg rzyg*
a w ogóle to po tym wszystkim co im zrobiła w tym fiku, to chłopaki nie powinni się przejmować praniem ani kupowaniem nowej, tylko jeszcze jej tam zostawić pamiątki

Richie117 napisał:
you're saying, że jest jak dobrze wypalony gliniany posążek? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">
byle nie odleciał i nie został takim tylko na ozdobe!

Richie117 napisał:
nope, facet miał ze sobą laptopa i wyglądało na to, że wybiera się do pracy
o mogli się pożegnać w domu jak normalni ludzie, a nie obrzydzać innym życie

RIchie117 napisał:
najwidoczniej House będzie pewniejszy przy świadkach
może jest zdania, ze jak Wilson go tak otwarcie całuje, to jest pewniejszy swoich uczuć

Richie117 napisał:
Twój musk chyba zapomniał, że połowa moich fików jest angstem z happy-endem (i Twoje "W mroku nocy" tesz!)
mój musk zwariował… nie wiem o czym wtedy myślałam. Znaczy, wiem, pewnie o Hju A tak w fikach to najczęściej to jest taki "mildly angsty fluff," a nie taki ostry angst, który się jakoś automatycznie skojarzył z deathfikami. Pewnie dlatego mi się pomieszało

Richie117 napisał:
bo tym razem naprawdę jestem zdeterminowana, żeby skończyć tego fika! srsly? a ja nie zauważyłam, że utknęliśmy na 10
me is glad you like it agree, rozmowa telefoniczna była sweetaśna ale tłumaczenie tekstów matki Wilsona było pain in the ass
już końcóweczka ja zauważyłam, bo przewijałam pół godziny tą 10 stronę bo taka aż za bardzo rozentuzjazmowana, ale wyszło najs

Richie117 napisał:
jak House powiedział - nauczyła się, że jego nie powinna pytać
albo wyczuła, że obydwa pytania mają praktycznie taką samą odpowiedź

Richie117 napisał:
najczęściej tak jest, a przynajmniej tak jest w fikach, które powstały dawno temu, bo teraz to nie wiem
true, matka House’a jest zawsze fajnie przedstawiana

Richie117 napisał:
i każdy homofobiczny rodzic dostałby zawału, gdyby jego dziecko niespodziewanie ubrało się w garnitur
noł, to rodzice nie mogliby wiedzieć, że to tak działa!

Richie117 napisał:
albo w pewnym sensie cockblocker
ale House sobie to odrobi jak tylko rodzice pojadą

Richie117 napisał:
musimy wierzyć, że uprawiając seks z Sam, Wilson był myślami w pokoju obok besides, musiał jakoś uspokoić Małego Jimmy'ego, który się wyrywał do House'a
yeah, pewnie po spotkaniu z Sam nie miał już ochoty na nic ani nikogo

Richie117 napisał:
ktoś dba o mleko, to o resztę nabiału, czyli np. o jajka, również się zatroszczy
i o śmietankę

Richie117 napisał:
oczywiście, że to oczywiste... ale Wilson nie przepuści okazji, żeby się z House'em drażnić
tylko niech nie dopuszcza do sytuacji kiedy House traci nerwy, bo przestaje być zabawnie

Richie117 napisał:
chyba też to czytałam. A kiedyś trafiłam na mprega, w którym ojciec House'a próbował zabić Wilsona w ciąży i prawie mu się udało
a był wtedy happy end? może podrzucić, jak masz linka pod ręką *prosi*

RIchie117 napisał:
i dobrze, teraz ta umiejętność nie będzie mu już potrzebna
któryś raz w końcu musi być ostatnim

Richie117 napisał:
Tjaaa, prawie już zapomniałam, jakie emocje potrafiły budzić serialowe promosy... No cusz, muszę być jak TPTB i niczego nie zdradzę
Za next rodział zabiorę się już jutro, soł w tym tygodniu powinien być
nieeee, nie zdradzaj nic! To czekam na rozdział i once again weny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:29, 16 Sie 2014    Temat postu:

advantage napisał:
I know, prawie seks!!! to było przy autografach, stałam tak bliskoblisko niego, że mogłabym oprzeć policzek na jego klacie, no i mnie dotknął Ofkors, ja wierzę, że to było specjalnie i że chciał, (I mean: nie mógł się oprzeć!!) a nie dlatego, że ludzie się pchali i zrobił to przypadkiem Anyway, jak już stałam tak blisko (z miną jak emotka, którą wstawiłaś) to mi się wyrwało takie głośne "wow" na jego widok i wtedy zwrócił na mnie uwagę. Podsunęłam mu płytę i podpisał i powiedziałam "wow, thank you", a on mi odpowiedział "No, thank you. Thanks for coming" i się uśmiechnął najsłodszym uśmiechem ever, (coś takiego, tylko jeszcze z zębami ) a ja pewnie zrobiłam głupią minę i ómarłam i nie mogłam się nawet ruszyć i tak tam stałam obok niego, bo on jest taaaki onieśmielający. No i można sobie wymyślać setki scenariuszy co się powie jak już się go spotka, a jak przychodzi co do czego, to się stoi i gapi
LOOOOOOL To mogłaś mu powiedzieć, że towar macany należy do macanta i że teraz musi Cię wziąć ze sobą A to "Thanks for coming" aż się prosi o jakąś odpowiedź w stylu your voice always makes me come (zresztą z tego co piszesz, to chyba tak właśnie było ) Bosh, ja nie wiem, czy Ci zazdrościć, czy się cieszyć, że mnie tam nie było, bo ja to bym chyba naprawdę umarła od nadmiaru wrażeń. No i ten Twój Hju wydaje się takim sympatycznym, wyluzowanym facetem, zupełnie innym niż te wszystkie gwiazdy z kijem w dupie

advantage napisał:
hahahahaha, ten ma już jedną i dziecko, a to w ogóle jest historia jak z telenoweli w każdym razie jest dość seksulanie otwarty to może mieć jeszcze dwie a potem się przerzucić na facetów
o, i widzisz, do telenoweli by pasowało, że facet z żoną i dzieckiem nagle okazuje się gejem

advantage napisał:
weszłam na jedną stronę, gdzie mówił o fabule 3 części, więc pewnie będzie Spockiem No i przeczytałam, że premiera dopiero w 2016
a powiedział coś dokładnego? Bo w starym trzecim filmie szukali Spocka, który umarł w drugiej części, a w nowym ST ten wątek odpada... Anyway, może ZQ zostanie, a to gadanie o odejściu miało mu zapewnić większą gażę... And OMG, 2016? przecież to jak za całą wieczność

advantage napisał:
no nie wiem, nie wiem. Bo Mały Hju był chyba dość hmmm… aktywny podczas drugiego koncertu… bo Hju miał z przodu na spodniach plamę niewiadomego pochodzenia, która pojawiła się nagle
oł dżizas Może przed koncertem oprócz whisky Hju wypił jeszcze kilka piw i to dlatego

advantage napisał:
trzeba by się pozbyć Wilsona na jakiś czas… możesz go przechować u siebie
I am ready, bring him to me! To znaczy, nie, me is not ready... właśnie mam malowanie w domu

advantage napisał:
a jakby leciało bardzobardzo dużo na raz, to można się zadławić
albo stracić oko

advantage napisał:
o, to sorry za zamieszanie
spoko, przynajmniej teraz wiem, że nie ma drugiego fika z Foremanem!podglądaczem i Wilsonem!znęcaczem

advantage napisał:
ja czytałam te z serii „zanim Wilson umrze” i było kilka fajnych. Hwshipper napisała nawet o tym, jak chłopaki spotykają Chrisa i Briana na swojej motocyklowej trasie. Najs ficzek
IDK, może trzeba być pod urokiem Hju, żeby się bezmyślnie paczeć
noooł, ja bym się bała je czytać, bo spodziewałabym się fragmentu w stylu House świetnie się bawił i wtedy naszła go myśl, że wkrótce Wilson umrze i już nie będzie miał się z kim bawić
Tjaa, zapewne

advantage napisał:
no a on jest jeszcze do tego bogiem seksu
czy bóg seksu to ten sam koleś, co bóg miłości? Bo wyobraziłam sobie House'a w pieluszcze, ze skrzydełkami i złotym łukiem...

advantage napisał:
a potem możesz mu powiedzieć "oć"
ofkors, albo wersja rozwinięta: "no oć, dziemy do babci"

advantage napisał:
widok Hju utrzymuje przy życiu
a co utrzymuje przy życiu Hju?

advantage napisał:
całowanie ze Stacy w hotelu w 2x10 to jedna z moich ulubionych scen
mam nadzieję, że to tylko dlatego, że nie widzieliśmy sceny Hilsonowego kissa

advantage napisał:
hahaha. Ale jak musimy, no to jasne, czekam
good

advantage napisał:
Bo po prostu wszyscy wiedzieli, że jesteś najlepszą fikotłumaczką ever!
lol, żyłam w otoczeniu proroków i nie wykorzystałam okazji, żeby poznać szczęśliwe numery w totolotku

advantage napisał:
jeeees, może dlatego, że to fik, a nie serial
a w serialu LE wysysała inteligencję z tego dziecka

advantage napisał:
Mały Greg jako najpiękniejszy reprezentant penisów
czy penisy mają swoje wybory Mistera Mokrego Podkoszulka?

advantage napisał:
ooo borze… Ale wtedy byłoby więcej opcji i mógłby powstać sezon dziewiąty
w którym to sezonie House spełniłby swoje wyhalucynowane marzenie o dziecku

advantage napisał:
znowu? To już była? Jakoś mnie to ominęło
bo to zaczęło się w Odcinkach, a potem szybko przeniosło się do ukrytego działu adminek i modów... W każdym razie chodziło o to, że dość niefortunnie podjęłam poruszony przez kogoś innego wątek, że Rachel lizała drewnianą laskę House'a, a Cuddy tą drugą...

advantage napisał:
a w ogóle to po tym wszystkim co im zrobiła w tym fiku, to chłopaki nie powinni się przejmować praniem ani kupowaniem nowej, tylko jeszcze jej tam zostawić pamiątki
a na dokładkę nie spuszczać wody w toalecie

advantage napisał:
byle nie odleciał i nie został takim tylko na ozdobe!
ofkors! chociaż takim na ozdobę też można robić niecne rzeczy

advantage napisał:
mogli się pożegnać w domu jak normalni ludzie, a nie obrzydzać innym życie
no właśnie. I już miałam napisać, że przestałam ich widywać, ale zobaczyłam ich w innym miejscu na osiedlu Aż mi przyszło do głowy, że może oni tylko udają, że idą do pracy, a faktycznie to to jest jakieś role-playing z grą wstępną na dworze i powrotem na seks do domu

advantage napisał:
może jest zdania, ze jak Wilson go tak otwarcie całuje, to jest pewniejszy swoich uczuć
otóż to

advantage napisał:
mój musk zwariował… nie wiem o czym wtedy myślałam. Znaczy, wiem, pewnie o Hju A tak w fikach to najczęściej to jest taki "mildly angsty fluff," a nie taki ostry angst, który się jakoś automatycznie skojarzył z deathfikami. Pewnie dlatego mi się pomieszało
tjaa, namieszałaś Still, fiki z ostrym angstem też miewają happy endy - na przykład "Kontrakt" albo "Uczciwy układ"

advantage napisał:
bo taka aż za bardzo rozentuzjazmowana, ale wyszło najs
thanks najgorzej, że potem Wilson też zaczął gadać jak ona

advantage napisał:
albo wyczuła, że obydwa pytania mają praktycznie taką samą odpowiedź
maybe, na głęboko podświadomym poziomie

advantage napisał:
noł, to rodzice nie mogliby wiedzieć, że to tak działa!
teraz podobne wiadomości szybko się rozchodzą

advantage napisał:
ale House sobie to odrobi jak tylko rodzice pojadą
sure thing! Wilson przez tydzień nie będzie mógł normalnie siedzieć

advantage napisał:
yeah, pewnie po spotkaniu z Sam nie miał już ochoty na nic ani nikogo
całe szczęście, że nie doznał trwałych uszkodzeń

advantage napisał:
tylko niech nie dopuszcza do sytuacji kiedy House traci nerwy, bo przestaje być zabawnie
nie nooo, chyba o coś takiego House by nerwów nie stracił

advantage napisał:
a był wtedy happy end? może podrzucić, jak masz linka pod ręką *prosi*
yeah, jeśli dobrze pamiętam, to House obronił Wilsona szukałam linka, ale autorka chyba usunęła swoje fiki soł zassaj to sobie z moich zbiorów - [link widoczny dla zalogowanych] Me hopes, że stronki będą się otwierać, bo trochę tego dużo, żeby kopiować do worda No i jest to niezbyt niepoukładane, ale chyba jakoś ogarniesz o co chodzi (i w ogóle mam nadzieję, że nie pomyliły mi się mpregi)

A nowy rozdział już tuż-tuż


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 7:34, 16 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:38, 16 Sie 2014    Temat postu:

Cytat:
No, to co? Czas na Finał!

Poprzednio Autorka uchyliła rąbka tajemnicy, co się tu będzie działo, więc ja nie mam już nic do dodania, żeby nie psuć Wam zabawy
I nie traćcie wiary w szczęśliwe zakończenie!

Enjoy!



(Do poprzedniego rozdziału - KLIK)


7x17 "Down by the Side of the Road"*


- Hej - powiedział Wilson do swojego telefonu komórkowego. - Będziesz niedługo w domu?

- Mhm, właśnie wychodzę - odrzekł House, wsuwając do rękawa skórzanej kurtki rękę, w której nie trzymał telefonu. - Przyjadę za piętnaście minut i lepiej żebyś był wtedy rozebrany.

Wilson uśmiechnął się szeroko, zadowolony, że House go nie widzi.
- W porządku, wobec tego do zobaczenia w domu. Kocham cię.

House przewrócił oczami, jednocześnie starając się ukryć uśmiech, i wsunął komórkę do kieszeni. Chwycił swój plecak i kask i wyszedł z gabinetu. Prawie udało mu się dotrzeć do głównych drzwi szpitala, kiedy zaczepiła go Cuddy.

- Doktorze House, tutaj jesteś.

House jęknął z niechęcią. - Gdyby nie ta oto laska, już by mnie tutaj nie było. Skończyłem na dzisiaj, Cuddy. Jest późno, jestem wykończony, a nagi Wilson czeka na mnie w domu, czyli tam, gdzie się w tej chwili wybieram.

- Ta wiedza nie była mi potrzebna - odparła Cuddy. Spróbowała wręczyć mu niebieski folder, ale House zrobił unik.

- House...

- ... Jest dziewiąta trzydzieści. Dopiero co rozwiązałem przypadek mojego pacjenta. A teraz jadę do domu.

- House, ten człowiek umiera - powiedziała Cuddy, stając przed nim i usiłując nakłonić go, by wziął od niej folder. - Proszę, przeprowadź tylko diagnozę różnicową ze swoim zespołem, a potem oni mogą mieć go na oku w ciągu nocy. Nawet bym cię nie prosiła, ale on może nie przeżyć do rana, a ty masz szansę uratować mu życie.

- Nie jestem zainteresowany.

- House. - Cuddy użyła swojego głosu szefowej. Wpatrywała się w niego wnikliwie, aż w końcu House posłał jej spojrzenie pełne czystego obrzydzenia i zabrał folder.

Zmierzając powoli z powrotem do windy, wyciągnął komórkę z kieszeni, by wysłać wiadomość do Wilsona.

"Zmiana planów. Zostałem zmuszony do przyjęcia pacjenta. Nie czekaj na mnie."

Gdy skończył, westchnął i ponownie wsunął telefon do kieszeni, po czym markotnie zajrzał do folderu.

Jego podwładni, sprawiający wrażenie nie bardziej podekscytowanych niż on sam perspektywą pracy po godzinach, byli już w pokoju pacjenta.

- Ciebie też dopadła, co? - odezwała się Trzynastka, pobierając mężczyźnie krew.

- Daj sobie z tym spokój i zacznij myśleć nad diagnozą - rozkazał House. - Im prędzej postawimy diagnozę, tym prędzej wszyscy wrócimy do domów do naszych bliskich. - Spojrzał na Foremana i wzruszył ramionami. - Oczywiście miałem na myśli tych z nas, którzy mają kogoś bliskiego. No, to powiedzcie mi, co powoduje krwawe wymioty, zawroty głowy i...

W tym momencie rozległo się nieregularne popiskiwanie kardiomonitora.

House podniósł wzrok znad karty pacjenta: - ... najwidoczniej zawał serca - dokończył, podczas gdy Chase przywołał pielęgniarkę ze sprzętem do reanimacji, a cały zespół zabrał się do pracy.

- Odsunąć się! - krzyknęła Trzynastka i włączyła defibrylator. Na monitorze pojawiła się płaska kreska. - Odsunąć się!

House zerknął na pacjenta, a następnie na zegarek.

- Odsunąć się!

Płaska kreska nie uległa zmianie.

Zebrani w pokoju wymienili spojrzenia. Trzynastka westchnęła. - Czas zgonu: 21.47.

- No cóż - mruknął House, wzruszając ramionami. - Dowiedzą się, co mu dolegało, podczas sekcji zwłok. I chociaż nie mogłem się wprost doczekać, by spędzić noc w otoczeniu waszych kochających twarzy... chwila, co ja wygaduję? - Pokręcił głową i wyszedł z pokoju.

[]

House kochał swój motocykl. Kochał szybką jazdę. Wiedział, że jest to marny substytut biegania, ponieważ wciskanie pedałów nie wymagało prawie żadnego wysiłku od jego ciała, jednak na motocyklu był w stanie przemieszczać się znacznie szybciej, niż mogły go nieść jego własne nogi. Samochód był równie szybki, ale dwa kółka nie wiązały się z przebywaniem w zamknięciu. House kochał czuć pęd wiatru, kochał świadomość tego, że znajduje się tak blisko drogi, żywiołów, powietrza, świata.

Wilson nienawidził tej maszyny, ale House miał na ten temat inne zdanie. W dodatku nie miał zastrzeżeń co do przekraczania prędkości. Był środek nocy, a dwupasmowa szosa była opustoszała. Jazda z prędkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę* nie stanowiła zbyt wielkiego problemu. Poza tym przecież powiedział Wilsonowi, żeby nie czekał na jego powrót, kiedy myślał, że będzie zajmował się przypadkiem, a jeśli się pospieszy, być może zdąży go złapać, zanim Wilson położy się spać.

Nagle zobaczył przed sobą stojący samochód. Na tym odcinku szosy nie było żadnego oświetlenia, a unieruchomiony pojazd nie miał włączonych świateł, ale reflektor motocykla wystarczył, by House zauważył samochód na tyle wcześnie, żeby uniknąć zderzenia. Jednak nie na tyle wcześnie, żeby zwolnić. Prędkość, z jaką się poruszał, dała mu około milisekundy, by wybrać pomiędzy dwiema możliwościami: zjechać na lewo albo zjechać na prawo. Gwałtowne skręcenie w lewo mogło spowodować kłopoty, gdyby coś nadjeżdżało z przeciwka - nie żeby cokolwiek miało nadjechać o tej porze - ale to uzasadnienie wystarczyło, aby wybór dokonał się sam. House zjechał na prawo.

Jego celem było po prostu ominąć stojące auto, jadąc poboczem, jednak fakt, że pobocze tej konkretnej drogi było tak naprawdę wybrzuszeniem nawierzchni, gdzie asfalt zamienił się w żwir, w połączeniu z prędkością House'a oraz ostrym zakrętem nie sprzyjały realizacji takiego planu.

House lubił jazdę na motocyklu, ponieważ było to prawie jak latanie. Nigdy się nie spodziewał, że rzeczywiście będzie latał. To - szybowanie w powietrzu, podczas gdy jego ciało powoli odrywało się od motoru - to nie było przyjemne doznanie. Wiedział, że lądowanie również nie dostarczy mu przyjemnych doznań. Ale najgorsza rzecz - gorsza od latania, gorsza od lądowania - wydarzyła się tuż po tym, jak rąbnął o ziemię - kiedy jego motocykl wylądował razem z nim. A właściwie - na nim. Mówiąc konkretnie - na jego nodze. Na jego prawej nodze.

[]

Wilson obudził się, a gdy stwierdził, że House nie obejmuje go mocno swoim ramieniem, odruchowo sięgnął ręką za siebie. Niczego nie wyczuł, co sprawiło, że przekręcił się na drugi bok, otworzył oczy i zorientował się, że druga połowa łóżka jest pusta. Pokręcił głową. Było rano, o wiele za wcześnie, by House zdążył już wstać, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że pracował do późnej nocy, a nawet jeśli dręczyła go bezsenność, ten problem zazwyczaj znikał przed wschodem słońca.

- Greg? - zawołał, wstając z łóżka. House'a nie było w łazience ani w połączonym z kuchnią salonie. Wilson wywnioskował, że diagnosta musiał spędzić całą noc w szpitalu. Sprawdził swoją komórkę, lecz jedyną wiadomością od House'a była ta, którą otrzymał poprzedniego wieczora tuż po dziewiątej trzydzieści - o tym, że House musi zostać dłużej. Wilson westchnął i zaczął przygotowywać się do wyjścia, uznając, że zobaczy się ze swoim najlepszym przyjacielem w szpitalu.

[]

House nie był pewien, czy obudził go ból, czy docierający do niego hałas. Leżał na twardej powierzchni i bolała go noga - tyle że nie tam gdzie zwykle, ale wszędzie - prawe ramię dokuczało mu nie do opisania, a oprócz tego bolała go klatka piersiowa. Otworzył oczy, zaczynając przypominać sobie, co się stało. Przytrafił mu się wypadek. Nadal miał na głowie kask i House uświadomił sobie, że to prawdopodobnie ocaliło mu życie. Znajdował się w porośniętym bujną trawą, błotnistym rowie, z kaleką nogą uwięzioną pod motocyklem. Zdjął kask, by móc lepiej widzieć, i rozejrzał się dookoła. Słyszał samochody na szosie, ale ich nie widział, co oznaczało, że nikt z jadących szosą także nie mógł go zobaczyć. To tłumaczyło, dlaczego ciągle tam leżał. Teraz był ranek, a House wiedział, że było około dziesiątej wieczorem, kiedy doszło do jego wypadku.

House uświadomił sobie również, czując ukłucie przerażenia, że nikt nie wiedział, gdzie on jest. Kiedy jego niedoszły pacjent zmarł, nie zawracał sobie głowy wysyłaniem kolejnej wiadomości do Wilsona, by poinformować go, że jednak wraca do domu. Wilson będzie myślał, że House wciąż jest w szpitalu, dopóki sam tam nie dotrze i nie stwierdzi, że go tam nie ma. House spojrzał na zegarek - dochodziła piąta trzydzieści. Miną co najmniej dwie godziny, zanim ktokolwiek w ogóle zauważy jego nieobecność.

Mając nadzieję, że podczas wypadku nie zgubił swojego telefonu, House sięgnął do kieszeni, jednak niczego w niej nie znalazł. Krzywiąc się z bólu, podparł się na łokciu, żeby zobaczyć, czy jego komórka nie leży gdzieś w pobliżu. Dostrzegł ją w odległości zaledwie kilkudziesięciu centymetrów, ale... Wyciągnął rękę, lecz przygniatający go motocykl ograniczał jego swobodę ruchu, a jego dłoń nie sięgnęła nawet blisko telefonu. Wytężając wszystkie siły, spróbował wyciągnąć nogę spod motocykla, to jednak sprawiło tylko, że z bólu zachłysnął się powietrzem i ponownie stracił przytomność.

[]

Wilson zajrzał najpierw do gabinetu House'a, jednak tam go nie było. Wątpił, by diagnosta pracował w klinice o tak wczesnej porze, lecz było możliwe, że zniknął gdzieś, żeby uciąć sobie drzemkę. Nie było go w gabinecie Wilsona - onkolog wstąpił tam wcześniej, by zostawić swoją aktówkę i zabrać kitel - ale mógł być gdzie indziej.

Nie było go w klinice ani na oddziale pacjentów w śpiączce, ani w kostnicy. Wilson sprawdził nawet na dachu szpitala, tak na wszelki wypadek, lecz tam także nie było House'a. W kafeterii nie było po nim śladu, ale tam Wilson natknął się na Cuddy.

- Cześć - powiedział na powitanie, idąc obok niej. - Wiesz, gdzie jest House?

Cuddy zerknęła na zegarek. - Czy to nie trochę za wcześnie jak na niego? Zjawia się w pracy punktualnie tylko wtedy, kiedy przyjeżdża razem z tobą.

- O czym ty mówisz? Był tutaj przez całą noc - dałaś mu nowy przypadek. Chyba o tym pamiętasz.

- Dałam mu przypadek, ale pacjent miał zawał i zmarł kwadrans później - wyjaśniła. - Przypuszczam, że potem House pojechał do domu.

Wilson potrząsnął głową. - Nie było go, kiedy wstałem dziś rano. A jego miejsce na parkingu było puste... - urwał w połowie zdania, mruknął do Cuddy "przepraszam" i opuścił kafeterię. Wyszedł na zewnątrz, żeby sprawdzić miejsce parkingowe House'a przy szpitalu, ale ono również było wolne.

- Nie ma go tutaj - odezwała się Cuddy, która podążyła za Wilsonem na zewnątrz, czego onkolog nawet nie zauważył. Wzruszyła ramionami. - Być może wyskoczył gdzieś na śniadanie albo coś w tym stylu.

- Być może... - odparł Wilson, sięgając do kieszeni po telefon.

[-]

Melodyjne dźwięki "Dancing Queen" wyrwały House'a ze stanu nieprzytomności. Jęcząc, rozpaczliwie usiłował sięgnąć znowu po swoją komórkę, ale jego noga eksplodowała bólem, a jego palce nadal dzieliło od celu prawie trzydzieści centymetrów.

- Wilson - powiedział do głuchego kawałka plastiku. - Wilson, nie mogę dosięgnąć telefonu! Miałem wypadek. Potrzebuję pomocy...

Telefon oczywiście go nie usłyszał, a ponieważ House nie wcisnął klawisza odbierania połączenia, nie usłyszał go również nikt na drugim końcu linii telefonicznej. Diagnosta odwrócił głowę, spoglądając z desperacją na trawiaste wzniesienie, które prowadziło do szosy, skąd dochodził warkot przejeżdżających pojazdów.

- Pomocy! - krzyknął zachrypniętym głosem. - Potrzebuję pomocy!

Zdawał sobie sprawę, że było to równie daremne, co próba mówienia do Wilsona bez odbierania telefonu. Gdyby nie było przejeżdżających samochodów, a ktoś przypadkiem stałby na szosie, to wówczas może dałoby się go usłyszeć, ale przy tym całym hałasie ruchu ulicznego nie było na to szans.

Krzywiąc się, opadł z powrotem na ziemię. Wszystko go bolało i był przerażony. Skoro nikt go nie widział i nikt go nie słyszał... to jak ktokolwiek zdoła go znaleźć?

[-]

- Nie odbiera - powiedział Wilson do Cuddy, wchodząc razem z nią z powrotem do szpitala.

- Wilson, jestem pewna, że nic mu się nie stało - odrzekła Cuddy, kierując się do swojego biura. - Może nie usłyszał telefonu albo zostawił komórkę w plecaku, czy coś w tym stylu. Prawdopodobnie wyszedł na wczesne śniadanie, a teraz siedzi w domu, dopóki nie uzna, że nadeszła odpowiednia pora, by przyjechać do pracy. A skoro o tym mowa, oboje mamy obowiązki, którymi trzeba się zająć. Porozmawiamy później, Wilson.

Weszła do swojego gabinetu, a Wilson - wybierając numer telefonu w mieszkaniu - niechętnie udał się do siebie.

- Halo, dodzwoniłeś się do Jamesa Wilsona i Grega House'a...

- ... Już bardziej nudny nie możesz być?

- House, bądź cicho. Zostaw wiadomość, a my oddzwonimy do ciebie...

- ...
On oddzwoni...

- ...najszybciej, jak to możliwe.


- House, to ja - powiedział do telefonu, starając się, by w jego głosie nie było słychać przesadnego niepokoju. - Proszę, podnieś słuchawkę, jeśli jesteś w domu, nie odbierałeś swojej komórki... no cóż, zadzwoń do mnie, dobrze? Ja... na pewno wkrótce się zobaczymy. Okej, cześć.

Włożył telefon do kieszeni, próbując otrząsnąć się z wrażenia, że coś było nie tak.

[]

House zaczął analizować swoją sytuację z punktu widzenia lekarza. Jego prawa noga była beznadziejnie uwięziona pod blisko półtonowym motocyklem (nie wspominając o tym, że bolała jak skurwysyn), za to lewa noga zdawała się być w całkiem dobrym stanie. Chociaż przez całą noc leżał nieprzytomny, teraz był w pełni świadomy i - co najważniejsze - żywy, zatem nawet jeśli doszło do jakiegoś krwotoku wewnętrznego, nie mógł być on zbyt poważny. Żadna główna tętnica nie została uszkodzona, nie miał kłopotów z oddychaniem, więc nie przebił sobie płuca, aczkolwiek po dokładniejszej analizie uznał, że mógł złamać kilka żeber. Obie ręce były nienaruszone, jeśli nie liczyć siniaków i powierzchownych zadrapań. Źródłem najgorszego bólu była prawa noga - oprócz bólu, który sprawiała zazwyczaj, teraz dołączył jeszcze ból spowodowany tym, że motocykl przygniatał ją do ziemi - oraz prawy bark, na którym najprawdopodobniej wylądował. Nie sądził, że ma złamaną łopatkę, ale bolało jak diabli. Postarał się oprzeć bardziej na lewym boku, żeby wywierać na nią mniejszy nacisk.

Wiedział, że nie minie wiele czasu, zanim jego organizm się odwodni, a choć jego serce zdawało się pracować normalnie jak na zaistniałe okoliczności, to nie było wykluczone, że doznał uszkodzenia wątroby lub nerek, których nie był świadomy.

Zgodnie z tym, co pokazywał jego zegarek, leżał tam od około dwunastu godzin. Fakt, że nadal żył, oznaczał, iż nie wykrwawił się na śmierć, a to z kolei znaczyło, że jego obrażenia nie mogły być zbyt poważne, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, że regularnie przyjmował [link widoczny dla zalogowanych]. Zakładając, że ktoś go znajdzie, były duże szanse na to, że przeżyje. Jednakże House nie miał pojęcia, jak ktokolwiek miałby go znaleźć, skoro nikt go nie widział ani nie słyszał, a on nie mógł dosięgnąć swojego telefonu.

Ponieważ motor spadł razem z nim, na szosie nie został żaden ślad tego, co się stało - nie było nic, co mogłoby przykuć czyjąś uwagę i podsunąć tej osobie pomysł, by wezwała policję, która by to sprawdziła. Ale może gdyby było coś takiego... House nie mógł ruszyć się z miejsca, gdzie uwięził go motocykl, ale był w stanie poruszać rękami i podeprzeć się na lewym łokciu. Sięgnął po kask, który zdjął pod odzyskaniu przytomności i skierował wzrok wzdłuż wzniesienia ku szosie. Gdyby potrafił w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę...

House zebrał wszystkie siły i rzucił kaskiem w kierunku szosy, mając nadzieję - niemal modląc się o to - że ktoś go zobaczy i zechce sprawdzić, skąd się tam wziął.

Kask wylądował blisko szczytu pagórka, skąd natychmiast stoczył się z powrotem na dół i zatrzymał się w błotnistym rowie parę metrów dalej.

House jęknął z frustracją i zastanowił się nad kolejną próbą wołania o pomoc, lecz w ogłuszającym hałasie, jaki dobiegał z szosy, ledwie słyszał własne myśli. Nie było mowy o tym, że ktoś siedzący wewnątrz samochodu będzie w stanie go usłyszeć.

Wiedział, że szanse na odnalezienie go w takich warunkach były bardzo nikłe. Wilson prawdopodobnie do tej pory zauważył jego zniknięcie - i prawdopodobnie odchodził od zmysłów ze zmartwienia (nie bez powodu, przyznał House) - ale nie będzie mógł złożyć doniesienia o zaginięciu przed upływem dwudziestu czterech godzin. A nawet kiedy to się stanie, jak prędko zaczną szukać go tutaj - w rowie ciągnącym się wzdłuż tej szosy? Owszem, być może w końcu go znajdą, ale to może nastąpić już po tym, jak umrze z odwodnienia albo na niewydolność nerek... albo z bólu, który zdawał się atakować każdy centymetr jego nogi. Jeśli zamierzał wyjść z tego żywy, będzie musiał zrobić to sam.

Gdyby tylko House zdołał dosięgnąć telefonu, mógłby zadzwonić po karetkę. Nie mógł dosięgnąć telefonu, ale... jego laska! Gdyby udało mu się dosięgnąć telefonu laską, mógłby przyciągnąć go w zasięg swoich rąk.

Czując się jak idiota, że nie pomyślał o tym wcześniej, House pochylił się do przodu, krzywiąc się pod wpływem bólu w ramieniu i jamie brzusznej, i sięgnął po swoją laskę, która powinna być przymocowana z boku motocykla. Tylko że jej tam nie było. Odnalazł uchwyt - wymacał go palcami - ale nie laskę. House podniósł głowę z zimnej ziemi i rozejrzał się. Wreszcie coś wypatrzył... nie swoją laskę, tylko połowę laski. Leżała na ziemi, jeszcze dalej poza jego zasięgiem niż jego komórka.

House położył się z powrotem na ziemi. Był wyczerpany i spragniony, i wszystko go bolało, i nie widział sposobu, by zaradzić któremukolwiek z tych problemów, leżąc w błotnistym rowie. Skoro nie mógł się ruszyć, póki leżał na nim motor, będzie musiał znaleźć sposób, aby ten motor z siebie zdjąć. Z powodu tego, jak motocykl przygniatał jego nogę, nie potrafił usiąść zupełnie prosto, zatem użył mięśni brzucha, by podnieść się na tyle, na ile to było możliwe, i spróbował podnieść motor.

To było beznadziejne.

Nie dosyć, że maszyna ważyła ponad dwieście kilogramów, a jego półsiedząca pozycja była bolesna i niemożliwa do utrzymania, to jeszcze House był świadom tego, jakie zagrożenie dla zdrowia wynikało z nagłego uwolnienia nogi spod nacisku, zwłaszcza jeśli zrobi to w pojedynkę w niekontrolowanych warunkach. Oczywiście jeżeli wydostanie się spod motocykla, szanse na to, że umrze, były znacznie mniejsze niż gdy pozostanie w tej pułapce.

Po kilku kolejnych nieudanych próbach podniesienia motoru i wysunięcia się spod niego, House ponownie opadł na ziemię, z trudem chwytając powietrze. Nie był w stanie tego zrobić. Może gdyby postarał się jeszcze raz, dałby radę się wyczołgać - nawet jeśli nie całkowicie, to może przynajmniej na tyle, że dosięgnie ręką telefonu.

House oparł obie dłonie na ziemi i spróbował się wyswobodzić, jednak ból wywołany tym wysiłkiem był tak rozdzierający, że diagnosta stracił oddech, do oczu napłynęły mu łzy i znowu stracił przytomność.

[]

- Wilson, wszędzie cię szukam - powiedział Foreman. - Nie orientujesz się przypadkiem, gdzie jest House? Nie odbiera swojej komórki.

Żołądek Wilsona fiknął koziołka. - Jeszcze nie przyjechał? Żadne z was nie było w stanie się z nim skontaktować?

Foreman pokręcił głową, a Wilson z roztargnieniem sięgnął do swojej kieszeni.

- Kiedy ostatni raz go widziałeś? - zapytał, jednocześnie wybierając numer House'a po raz piąty tego ranka.

- Wczoraj wieczorem, około dziewiątej czterdzieści pięć. Cuddy dała nam nowego pacjenta, ale zmarł, zanim w ogóle zabraliśmy się za stawianie diagnozy. No więc pojechaliśmy do domu.

- House nie wrócił wczoraj do domu - odparł Wilson, przygryzając wargę, gdy kolejny raz połączył się z pocztą głosową House'a. - Nie słyszałem, żeby wchodził do mieszkania, a kiedy się obudziłem, nie było go. Myślałem, że po prostu spędził noc tutaj, ale kiedy Cuddy powiedziała, że wasz pacjent umarł... Z początku uznałem, że może jednak wrócił do domu i wyszedł wcześnie, a ja po prostu nic nie słyszałem, ale teraz... - Odłożył telefon i spojrzał na Foremana z wyraźną rozpaczą w oczach. - Foreman, a jeśli coś mu się stało?

Foreman popatrzył na niego badawczo. - Masz na myśli wypadek czy...?

- Nie wiem - odpowiedział słabym głosem Wilson. - Gdyby Cuddy pytała, powiedz jej, że wziąłem wolne na resztę dnia.

- Dokąd idziesz? - spytał Foreman, kiedy Wilson się odwrócił.

- Najpierw zadzwonię do innych szpitali w okolicy i sprawdzę, czy nie przywieziono tam kogoś, kto pasowałby do opisu House'a. Później pojadę do jego starego mieszkania, mimo iż wiem, że House już go nie wynajmuje, a potem zajrzę dla pewności do naszego mieszkania... Sam nie wiem, Foreman - powiedział, wzruszając ramionami. - Nie odbiera swojej komórki. Nie wiem, gdzie on może być. Nie wiem. Ale proszę, zadzwonisz do mnie, jeśli się do ciebie odezwie?

- Oczywiście - odrzekł Foreman, kiwając głową. - A kiedy go znajdziesz, to też daj mi znać, okej?

Wilson przytaknął ruchem głowy i wrócił do swojego gabientu.

[]

Było zimno. I zaczynało się ściemniać.

House obudził się i natychmiast tego pożałował. Ból w jego nodze... ból, jaki zwykle odczuwał oraz pięć innych bólów, których w tym momencie nie mógł nawet zidentyfikować, bo wszystkie one łączyły się w agonię nie do zniesienia...

Wiedział, że zaraz zwymiotuje i obrócił się na bok, żeby się nie zadławić. Poczuł w ustach smak krwi. To nigdy nie był dobry znak. Jęcząc z bólu, ponieważ był zbyt słaby, żeby krzyczeć, House oparł głowę na trawie i błocie. Pragnął już tylko, żeby to się skończyło. Nawet już go nie obchodziło, czy zostanie odnaleziony czy nie. Wilson znalazł sposób, by poradzić sobie ze śmiercią Amber, więc zdoła poradzić sobie ze śmiercią House'a... House nie chciał umrzeć, ale wiedział, że nikt go nie odnajdzie w najbliższej przyszłości, a on nie chciał już dłużej tego znosić... ten ból był po prostu... ponad jego siły...

Pierwszy raz od wypadku House żałował, że miał na głowie kask, bo bez niego być może zginąłby od uderzenia o ziemię.

[]

- Liso, boję się - wyznał Wilson.

Cuddy domyślała się tego z jego wyglądu, ale postanowiła powstrzymać się od komentarza. Jego włosy były rozczochrane, nie miał na sobie marynarki i poluzował węzeł krawata.
- W ogóle się nie odezwał? Nikt go nie widział ani z nim nie rozmawiał?

- Nie - odparł Wilson, kręcąc głową. Był bliski łez. - Rozmawiałem z zarządcą jego dawnej kamienicy i z naszymi sąsiadami, którzy byli w domu, zadzwoniłem do dziesięciu różnych szpitali, do Nolana i do Mayfield... Liso, naprawdę się martwię. A jeśli... - podszedł bliżej niej i zniżył głos: - ... a jeśli on znowu bierze narkotyki? Co, jeśli w końcu coś go przerosło i nie mógł już dłużej wytrzymać, i wybrał się gdzieś, żeby zdobyć jakieś leki przeciwbólowe?

- Naprawdę uważasz, że House by to zrobił? - zapytała, wstając.

- Nie... To znaczy... Boże, mam nadzieję, że nie, ale... Nie rozmawiałem z nim przez cały dzień, nikt go nie widział...

- Rozumiem, że się niepokoisz - powiedziała Cuddy kojącym tonem. - Proszę - dodała, zapisując na samoprzylepnej karteczce numer telefonu - to numer do Lucasa. Jeśli ktokolwiek potrafi znaleźć House'a, to on jest tą osobą. Ja już się będę zbierać. Zadzwoń do mnie, kiedy się czegoś dowiesz, dobrze?

Wilson skinął głową, patrząc na otrzymany numer telefonu. Cuddy w geście współczucia położyła dłoń na jego ramieniu.

- Wszystko w porządku - powiedziała. - House'owi nic się nie stało. Całkiem możliwe, że po prostu poszedł po pracy do baru i zgubił swoją komórkę. Zadzwoń do Lucasa, a potem idź do domu i uspokój się. House w końcu się pojawi.

Wilsonowi zabrakło słów, więc tylko skinął jeszcze raz głową. Wyszedł za Cuddy z jej biura i usiadł na jednym z plastikowych krzeseł w klinice, wybierając numer do Lucasa.

Opuszczając szpital, Cuddy posłała wymuszony uśmiech swoim pracownikom. Takie zniknięcie nie było w stylu House'a. Jasne, zdarzało mu się unikać wszelkiego kontaktu ze szpitalnym personelem, ale jeszcze nigdy tak po prostu nie przepadł, nie mówiąc nikomu, dokąd się wybiera. Poza tym nie unikałby telefonów od Cuddy, swojego zespołu oraz od Wilsona. Cuddy miała nadzieję, że Wilson będzie pamiętał, by do niej zadzwonić, kiedy House się odnajdzie. Nadal zależało jej na nim i również się martwiła.

Jednakże gdy tylko ruszyła w drogę do domu, pozwoliła swoim myślom oderwać się od House'a i popłynąć w kierunku Rachel. Tego dnia był wieczór kąpieli i prawdopodobnie znowu będzie trzeba obciąć jej paznokcie... A gdyby to Rachel kiedyś zniknęła? Nie, o tym nie mogła myśleć. To było zupełnie co innego. Rachel dopiero co przestała być niemowlakiem, a House był dorosłym mężczyzną. Rachel była w domu, bezpieczna, cała i zdrowa, a House będzie cały i zdrowy... Co to było?

Cuddy zazwyczaj wychodziła ze szpitala na tyle późno, że nie utykała w popołudniowych korkach, ale dziś opiekunka musiała wyjść wcześniej, a Cuddy była zdania, że i tak zasługiwała na wolny wieczór. Samochody na tym pasie szosy poruszały się tak wolno, że miała czas zauważyć zaokrąglony drewniany drążek, który leżał na poboczu.

To niemożliwe, pomyślała, kręcąc głową. Wcześniej myślała o House'ie, dlatego teraz zdawało jej się... Lecz gdy znalazła się bliżej tego niezidentyfikowanego przedmiotu, obok którego wszyscy inni po prostu przejeżdżali, jej wątpliwości wzięły nad nią górę i zatrzymała się na poboczu. Tak, pomyślała, podchodząc do zagadkowego obiektu. Była to górna połowa laski, a dolna połowa została w jakiś sposób odłamana... ale oczywiście to niekoniecznie oznaczało...

Cuddy rozejrzała się, schodząc ze żwirowego pobocza na trawę, skąd spojrzała w dół, do rowu, i oddech uwiązł jej w gardle. Wyciągnąwszy komórkę z torebki, wybrała zapisany w telefonie numer szpitala, żeby wezwać karetkę.

Gdy tylko dyspozytor potwierdził odebranie zgłoszenia, pospiesznie zeszła na dno rowu, gdzie widziała szefa swojego oddziału diagnostycznego, rozciągniętego na ziemi pod jego motocyklem. Poczuła ulgę, widząc, że oddychał, o czym świadczyło unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej, i uklękła obok niego.

- House - szepnęła, biorąc w dłonie jego głowę.

House jęknął, słysząc jej głos i czując jej dotyk, a ona powtórnie wypowiedziała jego nazwisko. Wolno podniósł powieki, a Cuddy otarła łzy, które napłynęły jej do oczu.

- House - powiedziała jeszcze raz, uśmiechając się. - Jestem tutaj, wszystko będzie w porządku.

- Wilson - wymamrotał House, spoglądając na nią. - Gdzie jest Wilson...? - I gego powieki znowu opadły, do uszu Cuddy dotarł wyjący sygnał karetki.



Cytat:
* Nie wiem, czy to tylko przypadek, czy Autorka celowo wybrała dla tego rozdziału taki tytuł, ale tak czy siak nie zaszkodzi, jeśli wam powiem, że w repertuarze Johna Prine'a jest piosenka pod tym samym tytułem - "Down By The Side of The Road". Korzystając z tego, zostawiłam tytuł w oryginale, ponieważ jedyne tłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to W przydrożnym rowie, a chyba się zgodzicie, że to sformułowanie brzmi dosyć prostacko

** w oryginalnym tekście jest napisane 10 mil na godzinę, ale ponieważ to w przeliczeniu daje 16 km/h (a z taką prędkością można jeździć na rowerze i zdecydowanie nie jest to przekraczanie prędkości ), jestem przekonana, że Autorka zapomniała dopisać jedno zero



.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 7:40, 16 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:30, 17 Sie 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
LOOOOOOL To mogłaś mu powiedzieć, że towar macany należy do macanta i że teraz musi Cię wziąć ze sobą A to "Thanks for coming" aż się prosi o jakąś odpowiedź w stylu your voice always makes me come (zresztą z tego co piszesz, to chyba tak właśnie było ) Bosh, ja nie wiem, czy Ci zazdrościć, czy się cieszyć, że mnie tam nie było, bo ja to bym chyba naprawdę umarła od nadmiaru wrażeń. No i ten Twój Hju wydaje się takim sympatycznym, wyluzowanym facetem, zupełnie innym niż te wszystkie gwiazdy z kijem w dupie
OMG co napisałaś!!! Twój Hju, Twój Hju, Twój Hju, Twój Hju Taaaaaak, najlepiej najprościej, byle przekazać najważniejsze: bierz mnie!
I know, I know, ale takie odpowiedzi mi przychodziły do głowy dopiero jak już trochę ochłonęłam, soł o parę godzin za późno. Ale to by było bezcenne zobaczyć jak on reaguje na taką odpowiedź
Wszystkie umierałyśmy! Cieszyłyśmy się jeszcze, że udało nam się go powąchać
Yeah, jest mega sympatyczny! I lubi swoich fanów Olewał swojego menadżera, jak koleś mu mówił "no, ostatni i chodź już", a Hju dalej stał i podpisywał. Uśmiechał się, był milutki i odpowiadał jak ktoś go zagadnął No ale to działa do pewnego stopnia, bo w Poznaniu jedna dziewczyna się na niego rzuciła i go przytuliła, ale nawet nie zareagował i dalej podpisywał, i zaraz ją od niego wzięli oderwali na bok. W Szczecinie na początku też było dobre, ale to Ci muszę opowiedzieć od początku Zanim Hju wyszedł, to głupi ochroniarz kazał nam się odsunąć i chciał zamknąć bramę, ale ona się nie chciała zamknąć, bo było nas za dużo i jakiejś czujniki nie działały, no ale jak się kretyn wkurzył i zaczął się drzeć, to musieliśmy się odsunąć. No i ostatecznie zadziałała i zaczęła się zamykać, i wtedy pojawił się Hju (i pisk zachwytu!) i Hju spytał "can we open the gate" i biedny ochroniarz próbował, ale tym razem się nie chciała otworzyć Soł, Hju podszedł i otworzył ją tak na chama rękami, ku radości wszystkich Ach, te bicepsy

Richie117 napisał:
o, i widzisz, do telenoweli by pasowało, że facet z żoną i dzieckiem nagle okazuje się gejem
imo w klasycznej południowoamerykańskiej telenoweli, koleś miałby romans z matką i siostrą swojej żony

Richie117 napisał:
a powiedział coś dokładnego? Bo w starym trzecim filmie szukali Spocka, który umarł w drugiej części, a w nowym ST ten wątek odpada... Anyway, może ZQ zostanie, a to gadanie o odejściu miało mu zapewnić większą gażę... And OMG, 2016? przecież to jak za całą wieczność
Niee, to był jeden z takich mini-artykułów z tak naprawdę niczym konkretnym, pewnie trzeba by się zagłębić bardziej w gogle, żeby coś znaleźć dokładnego

Richie117 napisał:
oł dżizas Może przed koncertem oprócz whisky Hju wypił jeszcze kilka piw i to dlatego
ale szkoda mi go... plama w takim miejscu... No nieeee to nie było żadne nietrzymanie moczu, noł, noł! Jedyna prawdopodobna opcja jest taka, że jak się pocił, to przecierał ręką czoło, a rękę wycierał o spodnie i w to uwierzę

Richie117 napisał:
I am ready, bring him to me! To znaczy, nie, me is not ready... właśnie mam malowanie w domu
ale to dobrze! Jeszcze Ci posprząta

Richie117 napisał:
albo stracić oko
ok, to gorsza opcja

Richie117 napisał:
spoko, przynajmniej teraz wiem, że nie ma drugiego fika z Foremanem!podglądaczem i Wilsonem!znęcaczem
dzisiaj trafiłam na coś gorszego… House wychodzi z więzienia i zostaje niewolnikiem Foremana w PPTH

RIchie117 napisał:
noooł, ja bym się bała je czytać, bo spodziewałabym się fragmentu w stylu House świetnie się bawił i wtedy naszła go myśl, że wkrótce Wilson umrze i już nie będzie miał się z kim bawić
Tjaa, zapewne
yeah, było tak… na szczęście większość kończyła się zanim Wilson zmarł, więc nie było tak strasznie

Richie117 napisał:
czy bóg seksu to ten sam koleś, co bóg miłości? Bo wyobraziłam sobie House'a w pieluszcze, ze skrzydełkami i złotym łukiem...
nope, wygląda more like [link widoczny dla zalogowanych]

Richie117 napisał:
ofkors, albo wersja rozwinięta: "no oć, dziemy do babci"


Richie117 napisał:
a co utrzymuje przy życiu Hju? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">
no jak to, widok jego zakochanych w nim fanek!!!

Richie117 napisał:
mam nadzieję, że to tylko dlatego, że nie widzieliśmy sceny Hilsonowego kissa
yeees ofkors

Richie117 napisał:
lol, żyłam w otoczeniu proroków i nie wykorzystałam okazji, żeby poznać szczęśliwe numery w totolotku
aaa no dobra, bo początki to były.

Richie117 napisał:
a w serialu LE wysysała inteligencję z tego dziecka
w końcu to była jej serialowa córka

Richie117 napisał:
czy penisy mają swoje wybory Mistera Mokrego Podkoszulka?
może mokrej gumki? Bo to jakby nie paczeć, taki penisowy podkoszulek

Richie117 napisał:
w którym to sezonie House spełniłby swoje wyhalucynowane marzenie o dziecku
to ja chce to zobaczyć! House tatusiem

Richie117 napisał:
bo to zaczęło się w Odcinkach, a potem szybko przeniosło się do ukrytego działu adminek i modów... W każdym razie chodziło o to, że dość niefortunnie podjęłam poruszony przez kogoś innego wątek, że Rachel lizała drewnianą laskę House'a, a Cuddy tą drugą...
no ale ej… napisałaś prawdę szkoda tylko obu lasek House’a… bardziej tej, którą zajmowała się Cuddy, bo tak łatwo się jej nie odkupi

Richie117 napisał:
a na dokładkę nie spuszczać wody w toalecie
House był do tego zdolny! Ale porządny pan Wilson

Richie117 napisał:
ofkors! chociaż takim na ozdobę też można robić niecne rzeczy
tylko, że wtedy on już nic nie czuje i nie działa jak należy

Richie117 napisał:
no właśnie. I już miałam napisać, że przestałam ich widywać, ale zobaczyłam ich w innym miejscu na osiedlu Aż mi przyszło do głowy, że może oni tylko udają, że idą do pracy, a faktycznie to to jest jakieś role-playing z grą wstępną na dworze i powrotem na seks do domu
LOL, jeśli tak to sprytnie sobie wykombinowali, a Ty to rozgryzłaś

Richie117 napisał:
otóż to
nie ma się co dziwić, to całkiem hot tak w centrum handlowym… a potem szybki numerek w przymierzalni

Richie117 napisał:
tjaa, namieszałaś Still, fiki z ostrym angstem też miewają happy endy - na przykład "Kontrakt" albo "Uczciwy układ"
sorki już zapamiętam forever, że angst+happy end to możliwa kombinacja

Richie117 napisał:
najgorzej, że potem Wilson też zaczął gadać jak ona
udzielił mu się entuzjazm mamy

Richie117 napisał:
]maybe, na głęboko podświadomym poziomie
pewnie od zawsze to czuła, w końcu chłopaki przyjaźnią się tyle lat

Richie117 napisał:
sure thing! Wilson przez tydzień nie będzie mógł normalnie siedzieć
lepiej jakoś stopniowo, żeby nie robić potem zbyt długiej przerwy

Richie117 napisał:
szczęście, że nie doznał trwałych uszkodzeń
Mały Greg by go przywrócił do zdrowia

Richie117 napisał:
nie nooo, chyba o coś takiego House by nerwów nie stracił
nawet jakby, to piwo albo burbon i seks powinny go uspokoić

Richie117 napisał:
, jeśli dobrze pamiętam, to House obronił Wilsona szukałam linka, ale autorka chyba usunęła swoje fiki soł zassaj to sobie z moich zbiorów - [link widoczny dla zalogowanych] Me hopes, że stronki będą się otwierać, bo trochę tego dużo, żeby kopiować do worda No i jest to niezbyt niepoukładane, ale chyba jakoś ogarniesz o co chodzi (i w ogóle mam nadzieję, że nie pomyliły mi się mpregi)
dziękować, już się pobiera!


Hmmmm… biorąc pod uwagę, że House really wylądował w przydrożnym rowie, to "W przydrożnym rowie" imo wcale nie brzmi tak źle

Cytat:
- Przyjadę za piętnaście minut i lepiej żebyś był wtedy rozebrany.
no jak tooo, przecież Wilson zawsze tak wita House’a

Cytat:
- House, ten człowiek umiera - powiedziała Cuddy, stając przed nim i usiłując nakłonić go, by wziął od niej folder.
taaaaa, po prostu nie chce, żeby House jechał do nagiego Wilsona!

Cytat:
Wpatrywała się w niego wnikliwie, aż w końcu House posłał jej spojrzenie pełne czystego obrzydzenia i zabrał folder.
no i dobrze, ale należało jej się więcej niż takie spojrzenie

Cytat:
Ale najgorsza rzecz - gorsza od latania, gorsza od lądowania - wydarzyła się tuż po tym, jak rąbnął o ziemię - kiedy jego motocykl wylądował razem z nim. A właściwie - na nim. Mówiąc konkretnie - na jego nodze. Na jego prawej nodze.
coooooooooo???

Cytat:
Nadal miał na głowie kask i House uświadomił sobie, że to prawdopodobnie ocaliło mu życie..
I hope, że nie zranił sobie krocza!!! Hju o tym tweetował parę dni temu

Cytat:
Nie było go w klinice ani na oddziale pacjentów w śpiączce, ani w kostnicy. Wilson sprawdził nawet na dachu szpitala, tak na wszelki wypadek, lecz tam także nie było House'a. W kafeterii nie było po nim śladu
nie sprawdził w szpitalnej kaplicy? A tam właśnie czeka House! I ten obiecany ślub!

Cytat:
Włożył telefon do kieszeni, próbując otrząsnąć się z wrażenia, że coś było nie tak.
No to działaj od razu! a nie tylko z Cuddy gadasz

Cytat:
Kask wylądował blisko szczytu pagórka, skąd natychmiast stoczył się z powrotem na dół i zatrzymał się w błotnistym rowie parę metrów dalej.
Jak mieć pecha, to już w 100 procentach

Cytat:
Z powodu tego, jak motocykl przygniatał jego nogę, nie potrafił usiąść zupełnie prosto, zatem użył mięśni brzucha
opłaca się mieć kaloryfer

Cytat:
Pragnął już tylko, żeby to się skończyło. Nawet już go nie obchodziło, czy zostanie odnaleziony czy nie.
no jak toooo Nie ma poddawania się, House!!

Cytat:
House nie chciał umrzeć, ale wiedział, że nikt go nie odnajdzie w najbliższej przyszłości, a on nie chciał już dłużej tego znosić... ten ból był po prostu... ponad jego siły..
jeszcze gorzej, że po takich myślach, to Cuddy się okazała superwybawicielką

Cytat:
jeśli on znowu bierze narkotyki? Co, jeśli w końcu coś go przerosło i nie mógł już dłużej wytrzymać, i wybrał się gdzieś, żeby zdobyć jakieś leki przeciwbólowe?
bosz, zawsze czarne myśli! A może Cię po prostu zdradza!?

Cytat:
Cuddy rozejrzała się, schodząc ze żwirowego pobocza na trawę, skąd spojrzała w dół, do rowu, i oddech uwiązł jej w gardle.
najgorzeeeeeeej, jak to możliwe, że Cuddy go odnalazła?? Wilson nie mógł wpaść na to, że się przejedzie sprawdzić trasę, którą House jeździ ze szpitala do domu??

Cytat:
- House - powiedziała jeszcze raz, uśmiechając się. - Jestem tutaj, wszystko będzie w porządku.


Cytat:
- Wilson - wymamrotał House, spoglądając na nią. - Gdzie jest Wilson...?
uffffff, pierwsze co to pomyślał o Wilsonie, chociaż tyle

Okeeeej, tak jak radzisz, nie tracę wiary w szczęśliwe zakończenie! W końcu House się odnalazł i teraz tylko kwestia czasu aż wydobrzeje przy Wilsonie

Weny na końcowy rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:54, 11 Wrz 2014    Temat postu:

advantage napisał:
OMG co napisałaś!!! Twój Hju, Twój Hju, Twój Hju, Twój Hju [...]
I know, I know, ale takie odpowiedzi mi przychodziły do głowy dopiero jak już trochę ochłonęłam, soł o parę godzin za późno. Ale to by było bezcenne zobaczyć jak on reaguje na taką odpowiedź
Wszystkie umierałyśmy! Cieszyłyśmy się jeszcze, że udało nam się go powąchać
Yeah, jest mega sympatyczny! I lubi swoich fanów [...]
bossssh, przez chwilę się wystraszyłam, że popełniłam tam zóą literówkę
No to wiesz, next time się przygotuj i odpowiedz mu w taki sposób, a jakaś koleżanka niech robi zdjęcia, bo też chcę zobaczyć jego reakcję
Omatko, czyli jeszcze tylko musicie posmakować Hju i zaspokoicie wszystkie zmysły
OMG, ta dziewczyna z Poznania Ale może Hju nie zareagował, bo liczył na to, że jak skończy rozdawać autografy, to zabierze tę dziewczynę ze sobą? A historia ze Szczecina wymiata Awwww, zazdroszczem Ci

advantage napisał:
imo w klasycznej południowoamerykańskiej telenoweli, koleś miałby romans z matką i siostrą swojej żony
no to niech to będzie nieklasyczna telenowela, żeby koleś miał romans z ojcem i bratem

advantage napisał:
Niee, to był jeden z takich mini-artykułów z tak naprawdę niczym konkretnym, pewnie trzeba by się zagłębić bardziej w gogle, żeby coś znaleźć dokładnego
oł okej... ale nie chce mi się szukać, poczekam te dwa lata

advantage napisał:
ale szkoda mi go... plama w takim miejscu... No nieeee to nie było żadne nietrzymanie moczu, noł, noł! Jedyna prawdopodobna opcja jest taka, że jak się pocił, to przecierał ręką czoło, a rękę wycierał o spodnie i w to uwierzę
oj tam, zaraz "nietrzymanie moczu"... Po prostu shit (czy w tym wypadku piss) happens Zresztą wycieranie spoconej ręki w takim miejscu obudziłoby Małego Hju, czyli wracamy do pierwotnej teorii

advantage napisał:
ale to dobrze! Jeszcze Ci posprząta
nieee, sprzątaniem może się zająć ktoś inny, a Wilsona wolałabym wykorzystać do innych rzeczy

advantage napisał:
dzisiaj trafiłam na coś gorszego… House wychodzi z więzienia i zostaje niewolnikiem Foremana w PPTH
hmm... chyba widziałam tego fika, a przynajmniej kojarzę autorkę, która mogła to napisać. Well, Foreman w tej roli nie mógłby być chyba dużo gorszy od Cuddy And anyway, czym ten fik się różnił od fabuły 8. sezonu?

advantage napisał:
yeah, było tak… na szczęście większość kończyła się zanim Wilson zmarł, więc nie było tak strasznie
dla mnie to nadal ZBYT straszne

advantage napisał:
nope, wygląda more like [link widoczny dla zalogowanych]
awwwww... *ślini się* Aczkolwiek to zdjęcie nie jest najlepsze, bo przypomniało mi o [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
no jak to, widok jego zakochanych w nim fanek!!!
no, niech Ci będzie, że to zasługa fanek, a nie czekającego w garderobie RSLa

advantage napisał:
w końcu to była jej serialowa córka
poor dziecko (tzn. dzieci, bo to ponoć bliźniaczki były), zagrało w serialu, żeby odłożyć kasę na studia, a tu cała forsa pójdzie na terapię pourazową

advantage napisał:
może mokrej gumki? Bo to jakby nie paczeć, taki penisowy podkoszulek
no ale gumki się nie moczą...

advantage napisał:
to ja chce to zobaczyć! House tatusiem
a Wilson mamusiem!

advantage napisał:
no ale ej… napisałaś prawdę szkoda tylko obu lasek House’a… bardziej tej, którą zajmowała się Cuddy, bo tak łatwo się jej nie odkupi
cusz, tak to już ze mną jest, że mówienie prawdy nie wychodzi mi na dobre and ofkors masz rację

advantage napisał:
House był do tego zdolny! Ale porządny pan Wilson
to House musiałby go czymś zająć, żeby Wilson po prostu zapomniał

advantage napisał:
tylko, że wtedy on już nic nie czuje i nie działa jak należy
yeah, dlatego trzeba pilnować, żeby nie odpadł

advantage napisał:
LOL, jeśli tak to sprytnie sobie wykombinowali, a Ty to rozgryzłaś
trauma zostanie mi do końca życia

advantage napisał:
nie ma się co dziwić, to całkiem hot tak w centrum handlowym… a potem szybki numerek w przymierzalni
IDK czy w sklepie "wszystko do sypialni" są przymierzalnie... ale na pewno są tam inne fajne miejsca

advantage napisał:
sorki już zapamiętam forever, że angst+happy end to możliwa kombinacja
spoko

advantage napisał:
udzielił mu się entuzjazm mamy
straszne... gdyby to dłużej potrwało, to House musiałby go uciszyć jedynym-słusznym-sposobem

advantage napisał:
lepiej jakoś stopniowo, żeby nie robić potem zbyt długiej przerwy
ale po co jakieś przerwy? w końcu 'trzeba kuć żelazo, póki gorące'

advantage napisał:
Mały Greg by go przywrócił do zdrowia
w przypadku Małego Jimmy'ego raczej duży Greg mógłby więcej zdziałać

advantage napisał:
nawet jakby, to piwo albo burbon i seks powinny go uspokoić
ale najpierw należałoby zakneblować Wilsona, żeby nie powiedział już nic irytującego

advantage napisał:
dziękować, już się pobiera!
niemazaco me hopes, że wszystko działa i że się w tym połapałaś

advantage napisał:
Hmmmm… biorąc pod uwagę, że House really wylądował w przydrożnym rowie, to "W przydrożnym rowie" imo wcale nie brzmi tak źle
maybe, but still... nope
Btw, przypomniał mi się [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
no jak tooo, przecież Wilson zawsze tak wita House’a
może tego dnia było wyjątkowo zimno, więc House wolał mu na wszelki wypadek przypomnieć

advantage napisał:
taaaaa, po prostu nie chce, żeby House jechał do nagiego Wilsona!
jakby było mało, że Cuddy jest suką, to teraz zachowuje się jak suka ogrodnika

advantage napisał:
no i dobrze, ale należało jej się więcej niż takie spojrzenie
gdyby nie to, że House od lunchu prawdopodobnie nic nie jadł, to na pewno by na nią zwymiotował

advantage napisał:
coooooooooo???
awwww chociaż przy całym okropieństwie tego wypadku, ten pomysł jest do bólu przewidywalny

advantage napisał:
I hope, że nie zranił sobie krocza!!! Hju o tym tweetował parę dni temu
U mean wut? że Hju zranił się w krocze?

advantage napisał:
nie sprawdził w szpitalnej kaplicy? A tam właśnie czeka House! I ten obiecany ślub!
ej, to jest genialny pomysł do wykorzystania w jakimś fiku! bo chyba nikt czegoś takiego nie napisał

advantage napisał:
No to działaj od razu! a nie tylko z Cuddy gadasz
jea, tylko co on mógł zrobić, skoro z Supermanem łączy go tylko poza-z-rękami-na-biodrach?

advantage napisał:
Jak mieć pecha, to już w 100 procentach
let's say, że w 99%... pech na 100% byłby wtedy, gdyby kask spadł i walnął go w głowę

advantage napisał:
opłaca się mieć kaloryfer
na pewno się go dorobił podczas seksu z Wilsonem

advantage napisał:
jeszcze gorzej, że po takich myślach, to Cuddy się okazała superwybawicielką
yup, właśnie gdy House myślał, że gorzej już być nie może, okazało się, że owszem - może

advantage napisał:
bosz, zawsze czarne myśli! A może Cię po prostu zdradza!?
Wilson starał się nie oceniać House'a własną miarą

advantage napisał:
najgorzeeeeeeej, jak to możliwe, że Cuddy go odnalazła?? Wilson nie mógł wpaść na to, że się przejedzie sprawdzić trasę, którą House jeździ ze szpitala do domu??
indeed, indeed

advantage napisał:
yeah... a przy tym kawałku - House - szepnęła, biorąc w dłonie jego głowę. miałam nieodparte wrażenie, że Cuddy mogłaby skręcić mu kark

advantage napisał:
uffffff, pierwsze co to pomyślał o Wilsonie, chociaż tyle
pomyślałam sobie dokładnie to samo

Uh, wena na ostatni rozdział była, tylko niesprzyjające okoliczności uniemożliwiały mi tłumaczenie... ech. Ale wreszcie mi się udało i ńju rozdział już oddaję w wasze ręce


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:00, 11 Wrz 2014    Temat postu:

Cytat:
Uuuuuh, ogromne soooorry za tę długaśną zwłokę w 'emisji' drugiej części finałowego epa. Tym razem to nie przez moje obijactwo czy brak weny, tylko cholerny brak czasu Noale nareszcie udało mi się usiąść do tego i dokończyć, i mogę Wam z dumą przedstawić zakończenie Alternatywnej Wersji Siódmego Sezonu

Jak teraz spojrzałam na datę wstawienia pierwszej części tego tłumaczenia (26.07.2011), to aż mnie ciarki przeszły... I pomyśleć, że miałam zamiar wrzucać kolejne rozdziały mniej więcej co tydzień Wobec tego w tym miejscu dziękuję wszystkim, którzy przez ponad trzy lata ( ) wykazywali się cierpliwością i niestrudzenie trwali przy tym fiku

Btw, zwróćcie uwagę, że – tak jak w serialu – House kończy ten sezon operacją nogi, a Cuddy (niestety) odgrywa w tym znaczącą rolę... Autorka naprawdę wykazała się niesamowitą intuicją, uprzedzając pomysły scenarzystów

Enjoy!



(Do poprzedniego rozdziału - KLIK)


7x18 "Vicodin albo nie Vicodin"*


- Lisa! - wykrzyknął Wilson, pędząc w jej stronę. Uściskał ją pomimo wszystkiego, co zaszło między nimi - to ona znalazła House'a i jeżeli on przeżyje, Cuddy będzie osobą, która uratowała mu życie. - Gdzie on jest?

- Właśnie go przywieźli. Chcą rozpocząć operację jego nogi tak szybko, jak to możliwe - powiedziała Cuddy, ściskając ramię Wilsona, by podnieść go na duchu. - James, jego noga wygląda naprawdę kiepsko, ale powinien przeżyć. Leżał tam od wielu godzin i odzyskał przytomność, kiedy go znalazłam. Motocykl spadł na niego oraz na jego niesprawną nogę, przygniatając go do ziemi. Nie mógł się ruszyć, a ponieważ znajdował się w rowie i nie było go widać z szosy, nikt nie znalazł go wcześniej.

- A jak ty go znalazłaś? - zapytał z niedowierzaniem Wilson. - Jeśli nie było go widać...

- Jego laska musiała się złamać podczas wypadku - wyjaśniła Cuddy. - Jechałam do domu i zobaczyłam połowę laski na poboczu... Skoro jeszcze nikt go nie znalazł, a tą samą drogą jedzie się do waszego mieszkania... pomyślałam, że warto to sprawdzić.

Wilson uściskał ją znowu, a ona odwzajemniła mu się tym samym.
- Gdybyś jeszcze kiedyś potrzebowała opiekunki do Rachel - mruknął jej do ucha - przysięgam na boga, Liso, kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować, zrobię to za darmo.

Cuddy zaśmiała się cicho. - Już dobrze. Wiem, że chcesz się z nim zobaczyć, zanim zabiorą go na operację.

Administratorka oczywiście miała rację i oboje szybkim krokiem udali się w głąb korytarza.

Wilson ledwie potrafił dostrzec House'a za stłoczonymi ciałami pracujących nad nim osób, ale to, co widział, wyglądało źle. House był nieprzytomny, a przynajmniej nie ruszał się, a jego noga przypominała bezładną ruinę. Onkolog nie zwracał uwagi na łzy, które zaczęły płynąć z jego oczu na widok mężczyzny, którego kochał, będącego w takim stanie. W tym momencie pragnął jedynie pójść do niego, trzymać go za rękę i powiedzieć mu, że wszystko będzie w porządku - wiedział jednak, że jeśli podejdzie bliżej, będzie tylko zawadzał.

Był również przerażony tym, że coś może się stać. Prognozy dla House'a były dobre - zważywszy na to, jak długo przeżył po wypadku nawet bez opieki medycznej - lecz sprawa z całą pewnością nie była przesądzona. House był poobijany i pokaleczony, i przeleżał prawie cały dzień w błotnistym rowie - w tych warunkach infekcja była niemal gwarantowana, aczkolwiek uleczalna. Motor leżał na nodze House'a przez wiele godzin, ale jego ciężar tylko unieruchomił diagnostę - nie zatrzymał krążenia krwi, tak więc przynajmniej nie trzeba było się obawiać [link widoczny dla zalogowanych]. Greg prawdopodobnie przeżyje. Wilson powtarzał to sobie bez przerwy, kiedy personel medyczny w pośpiechu wiózł jego najlepszego przyjaciela na blok operacyjny, a on sam popędził na galerię, skąd można było obserwować wnętrze sali.

[]

To była kolej Trzynastki, żeby przynieść mu kawę.

Co godzinę od rozpoczęcia operacji jeden z podwładnych House'a zjawiał się w pomieszczeniu obserwacyjnym, gdzie przebywał Wilson, aby przynieść mu kawę, posiedzieć z nim przez chwilę i spróbować dodać mu otuchy pozbawionymi znaczenia frazesami, które wpadały jednym uchem, a wypadały drugim.

Jedyne, o czym Wilson był w stanie myśleć, to tamta chwila, kiedy ich role się odwróciły - kiedy House odmówił, z początku, obecności na galerii podczas operacji wycięcia kawałka jego wątroby, ponieważ "Jeśli umrzesz, zostanę sam".

Ale co będzie, jeśli House umrze? Co wtedy stanie się z Wilsonem? Czy House nie mógł o tym pomyśleć, zanim wyjechał na ulicę tą swoją machiną śmierci?!

Wilson starał się spojrzeć w oczy House'a, kiedy podawano mu narkozę, lecz starszy mężczyzna był już nieprzytomny. Onkologowi przypomniał się moment, gdy to on leżał na stole operacyjnym - mimo iż poprosił House'a, by przyszedł, House mu odmówił, ale później i tak się zjawił... Wilson był gotów odpłynąć w nieświadomość, kiedy podniósł wzrok i zobaczył, że jego najlepszy przyjaciel stoi na galerii. Spojrzał w jego piękne oczy i wiedział, że nawet jeśli rzeczywiście umrze na tym stole, skoro ostatnią rzeczą, jaką widzi, są oczy House'a patrzące na niego, to on nie ma nic przeciwko temu.

I to właśnie wtedy uświadomił sobie, że jest zakochany w swoim najlepszym przyjacielu. Tak, w ciągu następnych miesięcy usiłował temu zaprzeczać, uganiał się za Sam, by zająć myśli czymś innym, ale w momencie gdy ujrzał House'a, który patrzył na niego z pomieszczenia obserwacyjnego, wiedział, że jest w nim zakochany, że kochał go od lat i prawdopodobnie już zawsze będzie go kochał.

- Dlatego nie możesz mi tu teraz umrzeć, Greg - wyszeptał do szklanej ściany. - Nie możesz, bo co by mi wtedy zostało? Straciłem już Amber, a wiesz, jak bardzo ją kochałem. Nie zniosę tego, jeśli stracę także ciebie. Zbyt mocno cię kocham, więc proszę, skarbie, nie umieraj.

- Prawie skończyli - oznajmił głos obok niego. - Skoro tyle już wytrzymał, to powinien z tego wyjść.

Wilson się nie wzdrygnął. Usłyszał ją, kiedy wchodziła, ale teraz naprawdę nie chciał oglądać nikogo z wyjątkiem Grega - przytomnego i czującego się lepiej. Jednak mimo to przyjął kawę, którą mu podała, mruknąwszy przy tym: "dzięki". Człowiek, którego kochał bardziej niż cokolwiek na świecie był ranny i mógł umrzeć, ale to nie oznaczało, że on miałby się zachować nieuprzejmie.

Oboje w milczeniu obserwowali operację, która odbywała się poniżej.

Wilson był wyczerpany, przerażony, prawdopodobnie nie pachniał zbyt dobrze i musiał się wysikać po wypiciu całej tej kawy, ale nie chciał się stamtąd ruszać. Nie mógł wyjść, dopóki Greg był operowany. Co by było, gdyby w ostatniej minucie pojawiły się jakieś komplikacje, a jego by przy tym nie było, żeby... żeby co? Żeby oszaleć z frustracji, ponieważ chirurdzy byli tam na dole, a on był tutaj na górze i nie było nic, co mógłby zrobić? Żeby patrzeć, jak umiera miłość jego życia? Żeby znowu wyszeptać "Kocham cię" do szklanego okna?

Nie, on musiał to zobaczyć. Musiał zobaczyć, że wszystko będzie w porządku. Chciał wiedzieć, że wszystko będzie w porządku, gdy tylko wszystko zacznie być w porządku. A także... a także chciał wiedzieć, jeśli coś będzie nie w porządku, od razu gdy coś będzie nie w porządku.

Ta straszna myśl sprawiła, że jego oczy ponownie napełniły się łzami, które powoli spłynęły wzdłuż zmarszczek na jego twarzy.

Trzynastka ścisnęła go za rękę. - Nic mu nie będzie. Oni tylko składają jego kość udową, a nie przeszczepiają mu serce. Poza tym, niemal skończyli. House na pewno z tego wyjdzie.

Wilson kiwnął głową, ale nie odpowiedział. Chciał mieć nadzieję, ale nie był gotowy... nie chciał budzić w sobie nadziei tylko po to, by legła w gruzach... już nigdy nie móc przytulić Grega, nigdy więcej nie móc słyszeć jego śmiechu ani patrzeć w jego zniewalające oczy... nie móc się z nim zestarzeć, nigdy...

- Zaręczyliśmy się - wyrzucił nagle z siebie, zwracając się do Trzynastki. Szybko spojrzał z powrotem na salę operacyjną. Jeszcze nie rozmawiali o tym, czy kogoś poinformują.

- To... - zaczęła Trzynastka, a potem stanęła blisko niego i uśmiechnęła się. - Wilson, popatrz na mnie. House będzie żył, żeby wziąć z tobą ślub. Za bardzo cię kocha, żeby tego nie zrobić. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby umarł i stracił okazję na poślubienie ciebie.

Z jakiegoś powodu to wywołało uśmiech na twarzy Wilsona i onkolog znowu skierował wzrok na dół, by obserwować chirurgów, którzy kończyli składać do kupy jego najlepszego przyjaciela, jego... narzeczonego.

- Mogę zostać, czy wolałbyś, żebym sobie poszła?

Wilson przypomniał sobie, że za każdym razem, kiedy między nim a House'em dochodziło do kłótni, to ona była osobą, która próbowała nakłonić ich, żeby ze sobą porozmawiali, żeby doszli do porozumienia. Ona pomogła Wilsonowi zrozumieć, że bał się, iż zdradzi House'a, chociaż wcale nie chciał tego zrobić, a także namówiła go, by pozwolił House'owi działać w jego własnym tempie, kiedy chodziło o zrezygnowanie ze starego mieszkania... Ona... ona troszczyła się o House'a i Wilsona.

- Chciałbym, żebyś została.

[]

Miał wrażenie, że jego powieki są niezmiernie ciężkie. Słyszał nikłe popiskiwanie, rozlegające się w regularnych odstępach. Czuł zapach, który kojarzył mu się z pracą. Był w szpitalu. Wiedział o tym. Cuddy go znalazła. Jego noga pulsowała słabo, ale nie bolała tak jak zazwyczaj, zatem był pod wpływem leków - prawdopodobnie morfiny. I coś znajdowało się w jego dłoni. Nie, ktoś trzymał jego dłoń. Wilson? Proszę, niech to będzie Wilson.

Powoli otworzył oczy i po raz pierwszy od wypadku uśmiechnął się. Wilson. Jego Wilson.

Onkolog sprowadził do pokoju House'a fotel ze swojego gabinetu, ponieważ był o wiele wygodniejszy niż znajdujące się tam krzesła. Miał na sobie szpitalny uniform i spał, splótłszy swoje palce z palcami House'a. House użył wolnej ręki, żeby pogłaskać Wilsona po głowie. Poczuł ulgę na jego widok, ale nie był jeszcze gotowy, by go obudzić. Jego noc zapewne była niemal równie fatalna, co noc House'a - zasługiwał na kilka chwil spokoju.

House spojrzał na swoją nogę. Chciał ustalić zakres uszkodzeń, skoro mógł ją wreszcie zobaczyć, jednak noga tkwiła w gipsie. No oczywiście. Wylądował na niej jego motor - jak mógłby jej nie połamać? Przynajmniej nie bolała już tak bardzo. Ból, który odczuwał, był zaledwie dwójką - nie doświadczał tak niskiego poziomu bólu, odkąd wypróbował [link widoczny dla zalogowanych]. Morfina najwyraźniej działała jak trzeba. Dotyczyło to również jego ramienia - House orientował się, że jego bark był uszkodzony, ale nie sprawiał mu on prawie żadnego bólu. Cóż to za ironia losu, że po przeżyciu niemal śmiertelnego wypadku czuł się lepiej niż na co dzień. Oczywiście ból, z którym musiał się zmagać tuż po wypadku... O tym House nie chciał myśleć. Starał się wyrzucić cały wypadek ze swoich myśli - teraz dochodził do siebie. Poświęcił parę minut na przyglądanie się śpiącemu Wilsonowi. Ścisnął jego dłoń, potem wolną ręką jeszcze raz pogłaskał Wilsona po głowie, a następnie po policzku i po ustach.

I wtedy Wilson się obudził.

- Och! - mruknął i rozejrzał się, zdezorientowany. Kiedy jego oczy zatrzymały się na House'ie, jego wargi rozciągnęły się w uśmiechu. - Hej, jak się czujesz?

- Całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że jestem na lekach przeciwbólowych - odpowiedział House.

- Tak się cieszę, że żyjesz - szepnął Wilson, ściskając dłoń House'a i głaszcząc go po twarzy. Na koniec przycisnął usta do jego czoła. - Nigdy więcej nie pozwolę ci jeździć na motocyklu.

- To nie była moja wina - odrzekł z oburzeniem House. - Na środku jezdni stał zepsuty samochód. To samo mogło przytrafić się tobie. Albo może nie tobie, ponieważ ty faktycznie traktujesz poważnie te znaki z wielkimi czarnymi cyferkami, ale każda inna normalna osoba miałaby tak samo przesrane jak ja.

- Nie chcę się teraz z tobą kłócić - odparł Wilson, nie przestając się uśmiechać. - Jestem po prostu... wdzięczny, że nic ci nie jest. Kocham cię.

- Taa, wiem, że tak jest - odpowiedział House, odwracając wzrok i próbując się nie uśmiechnąć.

[]

Można było śmiało powiedzieć, że House się nudził. Nudził się, mimo iż Wilson zgodził się opłacić kablówkę w jego pokoju. Z powodu złamanej nogi nie mógł się ruszyć ze swojego zapomnianego-przez-Boga-i-ludzi łóżka i poszukać sposobu, by zaradzić swemu znudzeniu. W mniej niż tydzień udało mu się zrobić sobie wrogów z tych paru opiekujących się nim pielęgniarek, które nie nienawidziły go już wcześniej, zdiagnozować u siebie infekcję, przekonać Wilsona (wiele razy), żeby uprawiał z nim seks na szpitalnym łóżku oraz rozwiązać przypadek pacjenta, którym zajmował się Foreman - jednak ciągle się nudził. Nie cierpiał przymusowego bezczynnego leżenia. Jedyną dobrą stroną bycia pacjentem w szpitalu było to, że morfina tłumiła jego ból. To znaczy, dopóki Cuddy nie uznała, że pora ją odstawić.

- House, wracasz do zdrowia - wytłumaczyła, kiedy posłał jej spojrzenie, które każdą słabszą kobietę przyprawiłoby o wzdrygnięcie, a potem obudziłoby w niej strach o własne życie. - Twoje kości się zrastają, siniaków już prawie nie widać i nadal dostajesz antybiotyki, żeby zwalczyć infekcję.

- Nadal odczuwam ból - sprzeciwił się House. - Morfina nie eliminuje go całkowicie. Tym razem nie chodzi tylko o zwyczajny ból w udzie, Cuddy, boli mnie cała noga, a poza tym żebra i bark. Jeśli przestaniecie podawać mi leki przeciwbólowe, to natychmiast wrócę do stanu, w jakim mnie znalazłaś w tamtym rowie.

- Nie zamierzam przestać podawać ci leków przeciwbólowych, House - odrzekła Cuddy, przewracając oczami. - Minął zaledwie tydzień, w dalszym ciągu czujesz ból, więc zrobię to, co zrobiłabym dla każdego innego pacjenta. Zamiast morfiny będziesz dostawał [link widoczny dla zalogowanych].

House wpatrywał się w nią, jakby właśnie zasugerowała, żeby zrezygnował z praktykowania medycyny i otworzył przedszkole.

- Czy ty chcesz wsadzić mnie z powrotem do wariatkowa? - zapytał wściekle. - A może wydaje ci się, że skoro posłużyłaś się nazwą "hydrokodon", nie będę wiedział, że mówisz o Vicodinie?

- House - powiedziała, spoglądając na niego ostrożnie. - Przed chwilą powiedziałeś, że odczuwasz ból. Oboje wiemy, że go potrzebujesz.

- Nie potrzebuję Vicodinu! - zaprzeczył, patrząc na Wilsona w poszukiwaniu wsparcia. - Dajcie mi morfinę, dajcie mi [link widoczny dla zalogowanych], dajcie mi [link widoczny dla zalogowanych], ale nie zamierzam brać Vicodinu, nieważne jak go nazwiesz.

- Greg - odezwał się Wilson, ściskając jego dłoń. - Tym razem nie będzie tak jak przedtem. Będą ci go podawać wyłącznie twoi lekarze w szpitalu. Kiedy będziesz gotowy, żeby cię stąd wypisać, zaczniesz znowu zażywać ibuprofen.

- Nie wezmę go, Wilson. Potrzebowałem osiemnastu miesięcy, żeby osiągnąć to, co osiągnąłem. Chyba oszalałeś, jeśli sądzisz, że tak po prostu to wszystko zaprzepaszczę...

- ... House, byłeś uzależniony od [link widoczny dla zalogowanych] - zauważyła Cuddy - a nie konkretnie od Vicodinu. W tej chwili przyjmujesz morfinę, a podanie ci oksykodonu czy kodeiny w żaden sposób nie będzie się różniło od podania ci hydrokodonu. To wszystko są opioidy, ale morfina i oksykodon są zbyt silne jak na twoje obecne potrzeby, natomiast kodeina prawdopodobnie nie będzie zbyt skuteczna w walce z twoim bólem.

- Nie obchodzi mnie to - odparł, piorunując Cuddy spojrzeniem. - Zgadza się, mój organizm był uzależniony od opioidów, ale psychicznie byłem uzależniony od Vicodinu. Nie podejmę znowu takiego ryzyka, Cuddy, nie zrobię tego. Jeżeli nie chcesz mi dać morfiny ani oksykodonu, to daj mi kodeinę.

- Kodeina co najwyżej...

- ... Nie obchodzi mnie to! - powtórzył House. Popatrzył na Wilsona błagalnym wzrokiem. - Potrzebuję tego - powiedział. - Nie pozwól im, żeby znowu podawali mi Vicodin. Wystarczy kodeina. Poradzę sobie z bólem, zażywając kodeinę. Proszę, Wilson.

- Greg - odezwał się Wilson, patrząc uważnie na House'a. - Miałeś wypadek. Kodeina nie pomoże...

- ... Pomoże! - obstawał przy swoim House. - Nie zamierzam brać Vicodinu ani hydrokodonu pod żadną inną nazwą. Nie zamierzam znowu przez to przechodzić.

Cuddy i Wilson popatrzyli na siebie, aż wreszcie administratorka westchnęła:
- Wobec tego pójdę po kodeinę.

[]

Z początku Wilson nie był pewien, co go obudziło. Wtedy spojrzał na House'a i nagle nie miało to żadnego znaczenia.

- Greg, ty krwawisz! - powiedział wystraszony.

- To nic takiego - mruknął House. - Ja tylko... musiałem przypadkowo przegryźć sobie wargę. Śpij dalej, Wilson.

Jednak Wilson zdążył już wstać, żeby zapalić światło, i jeden rzut oka na House'a sprawił, że zebrało mu się na mdłości. Nie chodziło wyłącznie o krew spływającą z jego dolnej wargi - twarz i szyję House'a pokrywała warstwa potu, a prócz tego diagnosta drżał na całym ciele. Kiedy po wypadku przywieziono go do szpitala, wyglądał jak ktoś, kto doznał poważnych obrażeń, ale teraz sprawiał wrażenie fizycznie chorego.

- Greg, trzęsiesz się i pocisz! - powiedział, biorąc chusteczkę, by wytrzeć krew z twarzy swojego kochanka. - Cierpisz z bólu! Podaj mi numer.

- Siódemka - wykrztusił House.

- Kłamiesz - odparł oskarżycielsko Wilson, sprawdzając House'owi puls, mimo iż na kardiomonitorze widniał wyraźny wykres pracy jego serca. - Nie widziałem cię w takim kiepskim stanie od twojego ostatniego detoksu od Vicodinu.

- W porządku, dziewiątka - przyznał House, gromiąc go wzrokiem. - Jesteś teraz zadowolony?

- Nie, Greg, martwię się o ciebie! - odrzekł dobitnie Wilson. - Ty cierpisz, kodeina ci nie wystarcza. Potrzebujesz Vicodinu.

- Nie, nie potrzebuję! - zaprzeczył House, a jego głos drżał równie mocno, co jego ciało. - Nie mogę tego zrobić, Wilson, po prostu nie mogę! Potrafię poradzić sobie z bólem, żyję z nim od ponad dziesięciu lat. Potrafię żyć z bólem. Ale nie potrafię... Nie wiem, czy potrafiłbym przeżyć ponowne uzależnienie się od Vicodinu. - Wpatrywał się prosto przed siebie, a jego ciało nie przestawało dygotać. Wilson nie wiedział, co innego może zrobić, poza wdrapaniem się na szpitalne łóżko obok House'a i otoczeniem ramionami jego drżącej sylwetki, by w jakiś sposób dać ukojenie zarówno jemu, jak i sobie.

[]

Wilson miał mieszane uczucia co do tego, że musi pracować, podczas gdy jego kochanek nadal przebywa w szpitalu, wracając do zdrowia. Nie chciał zostawiać House'a samego, lecz od wypadku minął ponad tydzień, a organizm diagnosty odzyskiwał formę. Jednocześnie nie chciał oglądać go cierpiącego z bólu, jednak House odczuwał ból bez względu na to, czy Wilson był przy nim, czy nie. Poza tym - chociaż Wilson nie przyznałby tego przed nikim, ponieważ czuł z tego powodu okropne wyrzuty sumienia - House był nadzwyczaj drażliwy, odkąd przestali podawać mu morfinę i po pierwszych pięciu wrzaskliwych kłótniach, które nie dotyczyły absolutnie niczego, Wilson nie do końca cieszył się na myśl o przebywaniu z nim w jednym pokoju. Praca stanowiła niemal mile widziany przerywnik.

Cuddy zapukała do drzwi jego gabinetu, po czym weszła do środka, a Wilson powitał ją skinieniem głowy.

- Hej - odezwała się, siadając na krześle. - Jak się trzymasz?

- Bywało lepiej - przyznał Wilson. - Ale nie mogę narzekać, kiedy myślę o tym, przez co on przechodzi. Jest tak cholernie uparty! Rozumiem, że boi się powrotu do uzależnienia, ale on nawet nie przyzna, że potrzebuje Vicodinu. Nie wiem, co mam robić.

- Jest... pewien sposób - odparła Cuddy, niemal z wahaniem.

Wilson popatrzył na nią. - Co takiego? Inny narkotyk?

- Nie... chodziło mi o... cóż, Wilson, jesteś jego pełnomocnikiem medycznym - przypomniała mu Cuddy. - Jeżeli ustalimy, że House nie jest zdolny do samodzielnego podejmowania decyzji, wystarczy nam twoje pozwolenie, żeby podać mu odpowiednie leki.

Kiedy się nie odezwał, administratorka mówiła dalej: - Wilson, nikomu z nas nie podoba się oglądanie go w takim stanie. Wiemy, że tym razem nie mamy do czynienia z jego zwyczajnym bólem, ten ból jest znacznie gorszy. Oboje wiemy, że House potrzebuje Vicodinu.

Wilson pokręcił głową. - Nie mogę tego zrobić. Sam cierpię, kiedy oglądam go w takim stanie, ale to on musi podejmować decyzje w tej sprawie.

- Decyzja, którą podjął, jest zła - upierała się Cuddy. - Odczuwanie tak silnego bólu nie sprzyja jego powrotowi do zdrowia. Wilson, daj spokój. Kochasz go. Oboje wiemy, że w tej chwili Vicodin jest dla niego najlepszym wyjściem.

- Nie - odrzekł Wilson. - House zbyt wiele przez to wycierpiał za pierwszym razem. Nie zamierzam pozwolić, by ponownie do tego doszło.

- Teraz nie będzie tak jak przedtem, będziemy to kontrolować...

- ... Nie to miałem na myśli - przerwał jej Wilson, kręcąc głową. - Prosisz mnie, żebym działał za jego plecami. Kocham Grega bardziej niż kogokolwiek i chcę dla niego jak najlepiej, lecz jeśli się na to zgodzę, on nigdy mi tego nie wybaczy i odepchnie mnie, tak jak to zrobił ze Stacy. Nie mogę na to pozwolić. On potrzebuje mnie w swoim życiu, a ja potrzebuję go w swoim. Nie mogę postąpić tak jak ona, wiedząc, jak to się skończyło. Po prostu nie mogę. Ostatnim, czego mu trzeba, to powtórka tego, co wydarzyło się ze Stacy. Nie wiem, czy tym razem byłby w stanie się po tym pozbierać. Liso, chcę, żeby zmienił zdanie, ale nie zamierzam zawieść jego zaufania. Nie mogę mu tego zrobić. Przykro mi.

[]

Słysząc odgłos otwieranych drzwi, House podniósł wzrok i ujrzał postawnego mężczyznę w kamizelce, który właśnie wszedł do jego pokoju.

- Co ty tu robisz? - zapytał tonem dalekim od uprzejmości.

- Przyszedłem się z tobą zobaczyć - odparł ze spokojem doktor Nolan, siadając na krześle w pobliżu łóżka House'a.

- Nie wiem, czy zauważyłeś - warknął zgryźliwie diagnosta - ale niezupełnie jestem w nastroju na pogaduszki. Noga wykańcza mnie w pięciu różnych miejscach, a ja nie mogę jej nawet pomasować przez ten przeklęty gips. Tak więc możesz od razu podreptać z powrotem do Mayfield. Nie masz tu nic do roboty.

- Doktor Wilson powiedział mi, że chcieli ci podać Vicodin, aby złagodzić ból, ale odmówiłeś.

- Musisz być ze mnie taki dumny - odparował House.

- Zdaję sobie sprawę, jakie to musi być dla ciebie trudne, Greg, lecz chcę, żebyś wiedział, że nie będzie w tym nic złego, jeśli zmienisz zdanie. Byłeś uzależniony od Vicodinu wcześniej, kiedy tak naprawdę go nie potrzebowałeś. Jednak teraz twoje ciało rzeczywiście go potrzebuje. Odczuwasz ból...

- ... Tak ci się wydaje?

- ... znacznie bardziej uporczywy od twojego zwykłego bólu. Jesteś wystarczająco inteligentny, by mieć świadomość, że jest różnica pomiędzy zażywaniem Vicodinu teraz a nadużywaniem go wcześniej.

- Kiedy przeszedłem zawał mięśnia - burknął House - wtedy również go potrzebowałem. Potrzebowałem go, tak jak teraz. I wiesz, jak to się potoczyło. Ja... nie mogę. Nie masz pojęcia, jak trudno jest mi odmówić... kiedy czuję się tak jak teraz... Chcę tych tabletek, ale... ale się boję - przyznał, po czym zrobił przerwę, by znów zwymiotować do metalowej miski.

Nolan poszedł do łazienki i przyniósł mu kubek wody. House wypłukał usta, a potem wypił resztę wody, odwróciwszy wzrok.

- Ta sytuacja jest do dupy - mówił dalej. - Ale uzależnienie się od nowa... byłoby jeszcze bardziej do dupy. Wilson by mnie znienawidził. A ja nie mogę stracić Wilsona. Nie mogę.

- James sam zasugerował, żebyś brał Vicodin - przypomniał Nolan. - Nie zostawi cię z powodu zażywania leków, kiedy są ci potrzebne.

- Mógłby odejść, jeżeli znowu się uzależnię. Nie od razu. Ale kiedyś. Mógłby...

- Tym razem będzie inaczej - podkreślił Nolan. - Nie będziesz mieć fiolki Vicodinu, żeby brać go kiedy chcesz i ile chcesz. Dawkowanie będzie pod ścisłą kontrolą, a kiedy wyzdrowiejesz, lek zostanie odstawiony. Nikt nie traktuje tego jako rozwiązania na stałe, Greg.

- Poprzednim razem też nie miało to być rozwiązanie na stałe - odparł House, oddychając z trudem. - Która godzina?

- Za kwadrans pierwsza. Czemu pytasz?

- Zastanawiałem się, kiedy sobie pójdziesz - odpowiedział House, nie patrząc na Nolana.

- O której dostaniesz następną dawkę kodeiny? - spytał terapeuta.

- O 13.30 - odrzekł natychmiast.

Nolan uśmiechnął się ze smutkiem. - Trzeba być silnym człowiekiem, aby odmówić przyjmowania silniejszych leków, tak jak ty to robisz, kiedy tak wyraźnie widać, że ich chcesz i potrzebujesz. Jednak uważam, że jesteś także wystarczająco silny, aby się na nie zgodzić, a potem przestać je brać, gdy to będzie konieczne. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie, Greg.

[]

Żałował, że się obudził. Nienawidził się budzić. Przynajmniej kiedy spał, nie był świadom bólu. Kiedy ta męczarnia się skończy? Nasilenie bólu nie schodziło poniżej siódemki, odkąd przestał dostawać morfinę. Nieustannie pocił się i miał drgawki oraz nie był w stanie utrzymać niczego w żołądku. Zupełnie jakby na nowo przechodził detoks, tyle że tym razem było gorzej, ponieważ nie mógł chodzić ani rozmasować swojej nogi, by spróbować złagodzić ból.

Cuddy siedziała przy jego łóżku. Obserwowała go, a on posłał jej wściekłe spojrzenie.

- Czego chcesz? - zapytał, nie mogąc znieść tego, że musiała go oglądać w takim stanie.

- Przyszłam zobaczyć, jak się czujesz - odparła, próbując uśmiechnąć się do niego.

- Czuję się wprost wyśmienicie, na wypadek gdybyś nie umiała tego wywnioskować z mojego wyglądu.

Cuddy pociągnęła nosem. - Krzyczałeś przez sen. House, nienawidzę oglądać cię w takim stanie. Wilson również. Nie wiesz, jak bardzo go to rani. Proszę, House - powiedziała błagalnie. - Twój organizm potrzebuje tych leków.

- Nie! - wrzasnął diagnosta. - Nie zrobię tego, Cuddy. Ja... chcę pokazać, że stać mnie na coś więcej.

- Nie możesz kontrolować tego, czego potrzebuje twój organizm!

- Ale mogę kontrolować to, czym go nafaszeruję! - Jego oddech był płytki, a jego oczy nabiegły krwią, kiedy utkwił w niej swoje spojrzenie. - Nie pozwalam ci podać mi Vicodinu. Koniec i kropka.

Administratorka pokręciła głową i wypadła jak burza z jego pokoju. House opadł z powrotem na poduszkę, kurczowo zaciskając dłonie na gipsie, który otaczał jego nogę.

[]

House nie płakał. Dręczył go ból i ten ból sprawiał, że kilka łez wydostało się z jego [link widoczny dla zalogowanych], jednak to nie było to samo, co płacz.

Mimo to, kiedy Wilson przyszedł się z nim zobaczyć, House pokręcił głową.

- Idź stąd - powiedział, odwracając głowę. - Wyjdź. Nie ma potrzeby, żebyś mnie teraz oglądał.

- Greg, nigdzie się nie wybieram - odmówił Wilson, podchodząc bliżej, by usiąść na krawędzi łóżka.

House usiłował patrzeć w przeciwną stronę, lecz Wilson wziął jego twarz w swoje dłonie i kciukiem otarł łzę z policzka diagnosty.
- Jesteś niedorzeczny, jeśli myślisz, że zamierzam posądzić cię o płacz - powiedział łagodnie. - Powinieneś był widzieć mnie, kiedy przywieziono cię tutaj po wypadku... - zaśmiał się cicho, głaszcząc House'a po twarzy.

- To tylko odrobina bólu - mruknął House, unikając wzroku drugiego mężczyzny. - Kim ja jestem, pięciolatkiem z otartym kolanem?

- To coś znacznie więcej niż otarte kolano, Greg - zauważył Wilson.

House w dalszym ciągu nie chciał na niego spojrzeć. Kilka kolejnych łez spłynęło z jego oczu i przygryzł wargę, która znowu zaczęła krwawić.

- Jest bardzo źle? - szepnął Wilson.

- Na dziewięć i pół - wymamrotał House. Odszukał dłonią kolano Wilsona i ścisnął je mocno, jakby to mogło mieć jakiś wpływ na jego własną nogę.

- Och, Greg - mruknął smutno Wilson.

Wreszcie House napotkał jego spojrzenie. Wyglądał na przerażonego i ten strach - albo ból - wywoływał u niego dreszcze.
- Nie chcę ponieść porażki - wyszeptał House.

- Greg, nie ponosisz porażki - odpowiedział szeptem Wilson, głaszcząc jego policzek.

- Myślisz... myślisz, że powinienem wziąć Vicodin? - zapytał.

Wilson popatrzył House'owi w oczy, jedną dłonią trzymając go za rękę, a drugą dotykając jego twarzy.
- Tak - odparł.

House spuścił wzrok i milczał przez dłuższą chwilę.

- Ty... - odezwał się w końcu - ty będziesz musiał mi go podawać. Fiolka nigdy nie trafi do moich rąk. Poza tym... chcę sam na bieżąco decydować, czy go potrzebuję, a jeśli uznam, że nie, to po prostu wezmę kodeinę.

Wilson przytakiwał każdemu słowu, walcząc z samym sobą, by samemu się nie rozpłakać.

- I jeszcze jedno - ciągnął House, ponownie spoglądając na Wilsona. - W kuchni... w szafce, gdzie trzymasz przyprawy... na górnej półce, za mąką kukurydzianą, stoi opakowanie sody oczyszczonej. Chcę, żebyś je wyrzucił, kiedy wrócisz do domu, okej?

Wilson gorliwie pokiwał głową, a House skinął mu w odpowiedzi.
- Greg, jestem z ciebie dumny - wyszeptał Wilson. - I... kocham cię.

- Wiem - wymamrotał House. - Ja... ciebie też. - Zaczerpnął drżący oddech i zacisnął dłoń na kolanie Wilsona. Wilson przykrył dłoń House'a własną dłonią, po czym pochylił się do przodu, by obdarzyć starszego mężczyznę delikatnym, przeciągłym pocałunkiem.

Kiedy się odsunął, House kiwnął głową. - Możesz... pójść powiedzieć Cuddy.

[]

Doktor Lisa Cuddy przemierzała zdecydowanym krokiem korytarze szpitala. W dłoni trzymała biały papierowy kubeczek. W kubku znajdowały się dwie białe tabletki. Przekroczyła próg pokoju pacjenta, w którym House siedział na swoim łóżku, a Wilson zajmował krzesło u jego boku.

Obaj lekarze spojrzeli na nią, kiedy weszła do środka.

Cuddy próbowała posłać im zachęcający uśmiech, jednocześnie wręczając Wilsonowi papierowy kubeczek.

Wilson wziął drżącą dłoń House'a i wytrząsnął na nią dwie pigułki.

House popatrzył na Wilsona, a onkolog skinął głową.

Biorąc głęboki oddech, House odchylił głowę i wrzucił tabletki do ust.


Koniec (nareszcie )



Cytat:
* Muszę Wam powiedzieć, że tłumaczenie tytułów epów/rozdziałów tego fika było najbardziej frustrującą częścią mojej pracy. Jak pamiętacie, tytuły serialowych epów najczęściej pozwalały się interpretować na różne sposoby - zwykle dając się odnieść jednocześnie do pacjenta i do prywatnego stuffu, który dział się w odcinku - i bardzo chciałam trzymać się tego w tym fiku, ale w większości przypadków po prostu nie miałam na to szans
Mówię Wam o tym, bo tytuł tego ostatniego rozdziału jest imo interesujący językowo i niezbyt da się to przedstawić po polsku. W oryginale brzmi on To Vicodin or not to Vicodin, co jest nawiązaniem do Szekspirowskiego To be or not to be (Być albo nie być). Cały trik polega na tym, że w potocznym angielskim - w przeciwieństwie do polskiego - dość popularne (i w ogóle możliwe) jest używanie rzeczowników jako czasowników (np. 'He keyed the door.' - 'Zamknął drzwi na klucz'), więc takie poprawne tłumaczenie musiałoby brzmieć Brać Vicodin czy nie brać Vicodinu, ale w czymś takim trochę trudno się dopatrzyć podobieństwa do cytatu z Szekspira, nie chciałam natomiast napisać Vicodinować albo nie vicodinować, bo to głupio brzmi Na szczęście to już ostatni raz, kiedy musicie się pogodzić z kiepskim tytułem, a ja ze swoją frustracją


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 8:58, 13 Wrz 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:31, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Uffff, w końcu jestem po poprawce i teraz mogę zaszaleć: odpowiadać na posty całą noc

Richie117 napisał:
bossssh, przez chwilę się wystraszyłam, że popełniłam tam zóą literówkę
No to wiesz, next time się przygotuj i odpowiedz mu w taki sposób, a jakaś koleżanka niech robi zdjęcia, bo też chcę zobaczyć jego reakcję
Omatko, czyli jeszcze tylko musicie posmakować Hju i zaspokoicie wszystkie zmysły
OMG, ta dziewczyna z Poznania Ale może Hju nie zareagował, bo liczył na to, że jak skończy rozdawać autografy, to zabierze tę dziewczynę ze sobą? A historia ze Szczecina wymiata Awwww, zazdroszczem Ci
hahahah nie wiem czy bym nawet zauważyła… ale na pewno nie zareagowałabym tak entuzjastycznie
Zapamiętam, że mam to zrobić, ale nie wiem co z tego wyjdzie… bo jak się stoi przy nim, to to odbiera mowę! LOOOOOL, no to już mamy plan na przyszły rok! Kiedyś na twitterze ustaliłyśmy nawet kolejkę… jestem druga Jak tylko następnym razem zadziała winda i wjedziemy na górę, to już będzie łatwo
Noł, noł, jak możesz tak mówić!! No chyba że naprawdę… to muszę go przytulić next time ale w sumie to jest takie heartbreaking, że nie przytula swoich fanów Ale jakby chciał przytulać każdego, to omg Anyway, w Szczecinie wśród fanek max 30 lat znalazł się też "dziadek" and I mean, tak 70-80 lat, zaskoczenie Hju bezcenne
Jedź za rok, chociaż na "po koncercie"

Richie117 napisał:
no to niech to będzie nieklasyczna telenowela, żeby koleś miał romans z ojcem i bratem
taką na pewno by się lepiej oglądało

Richie117 napisał:
oł okej... ale nie chce mi się szukać, poczekam te dwa lata
a tak a propos dat… Druga książka Hju ma premierę 29 stycznia 2015

Richie117 napisał:
oj tam, zaraz "nietrzymanie moczu"... Po prostu shit (czy w tym wypadku piss) happens Zresztą wycieranie spoconej ręki w takim miejscu obudziłoby Małego Hju, czyli wracamy do pierwotnej teorii
jak piss happens, to tak jakby nietrzymanie! Nie podoba mi się to… nic a nic Obie teorie są nieprawdopodobne, ale z dwojga złego już wolę tą z podnieconym Małym Hju… tylko why??????

Richie117 napisał:
nieee, sprzątaniem może się zająć ktoś inny, a Wilsona wolałabym wykorzystać do innych rzeczy
mądrze!! Tylko nie pozwól mu tak szybko uciec

Richie117 napisał:
hmm... chyba widziałam tego fika, a przynajmniej kojarzę autorkę, która mogła to napisać. Well, Foreman w tej roli nie mógłby być chyba dużo gorszy od Cuddy And anyway, czym ten fik się różnił od fabuły 8. sezonu?
A nie pamiętam kto to napisał, ale możliwe, że kojarzysz, bo dużo miała takich niewolnikowych fików. Serialowo jest w stanie przeżyć dość dużo, bo tam to nie jest to tak dosłowne jak w fikach… taaaki męski, cudny House w obroży, wtf?!

Richie117 napisał:
]dla mnie to nadal ZBYT straszne
to tak jak dla mnie House-niewolnik

Richie117 napisał:
]awwwww... *ślini się* Aczkolwiek to zdjęcie nie jest najlepsze, bo przypomniało mi o [link widoczny dla zalogowanych]
Mam jeszcze zdjęcie z tej samej sesji, bardziej pasujące na boga seksu: [link widoczny dla zalogowanych]
No a co powiesz o [link widoczny dla zalogowanych] bogu?

Richie117 napisał:
no, niech Ci będzie, że to zasługa fanek, a nie czekającego w garderobie RSLa
najlepsza opcja: zasługa czekających w garderobie fanek

Richie117 napisał:
poor dziecko (tzn. dzieci, bo to ponoć bliźniaczki były), zagrało w serialu, żeby odłożyć kasę na studia, a tu cała forsa pójdzie na terapię pourazową
ech, no tak… ale może tak do końca się nie załamie… przecież była tak blisko Hju

Richie117 napisał:
no ale gumki się nie moczą...
taki drobny szczegół

Richie117 napisał:
a Wilson mamusiem!
yeah, to już chyba ustalone, że Wilson ma waginę?

Richie117 napisał:
cusz, tak to już ze mną jest, że mówienie prawdy nie wychodzi mi na dobre and ofkors masz rację
przynajmniej na Horum, gdzie mówienie prawdy to jak atakowanie innych i serialu

RIchie117 napisał:
to House musiałby go czymś zająć, żeby Wilson po prostu zapomniał
House na pewno zna setki sztuczek, żeby zająć jakoś Wilsona

Richie117 napisał:
trauma zostanie mi do końca życia
znowu na nich trafiłaś?

Richie117 napisał:
IDK czy w sklepie "wszystko do sypialni" są przymierzalnie... ale na pewno są tam inne fajne miejsca
o, no tak Ale może Wilson chciał coś z ubrań kupić? Koszulę? Nowy krawat do kolekcji?

Richie117 napisał:
straszne... gdyby to dłużej potrwało, to House musiałby go uciszyć jedynym-słusznym-sposobem
słuszny i przyjemny, soł nie ma wad

Richie117 napisał:
ale po co jakieś przerwy? w końcu 'trzeba kuć żelazo, póki gorące'
tylko żeby nie przesadzić, bo jeszcze się Wilson zniechęci i co?

Richie117 napisał:
w przypadku Małego Jimmy'ego raczej duży Greg mógłby więcej zdziałać
ale jak Mały Jimmy ma bliskie spotkanie z Małym Gregiem to też się cieszy! Ale na pewno nie tak bardzo, jak gdy się spotyka z ustami dużego Grega

Richie117 napisał:
ale najpierw należałoby zakneblować Wilsona, żeby nie powiedział już nic irytującego
oh yeah, kneblowanie jako element seksu

Richie117 napisał:
niemazaco me hopes, że wszystko działa i że się w tym połapałaś
yeees, ale jak na razie przeczytałam tylko ten kawałek Cotton Candy, gdzie House czyta bajkę

Richie117 napisał:
maybe, but still... nope
Btw, przypomniał mi się [link widoczny dla zalogowanych]
I know, I know, brzmi tak prostacko, nie literacko, ale to dość wierne tłumaczenie Hahaha, to się nadaje na plakaty do gejowskich barów! I sprzedaż Lecha by wzrosła

Richie117 napisał:
może tego dnia było wyjątkowo zimno, więc House wolał mu na wszelki wypadek przypomnieć
no tak, jak się Jimmy przeziębi, to pewnie przerwa z seksem na pare dni

Richie117 napisał:
jakby było mało, że Cuddy jest suką, to teraz zachowuje się jak suka ogrodnika
too bad, że nie mieszka w budzie

RIchie117 napisał:
gdyby nie to, że House od lunchu prawdopodobnie nic nie jadł, to na pewno by na nią zwymiotował
okazja na pewno się jeszcze powtórzy

Richie117 napisał:
awwww <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif"> chociaż przy całym okropieństwie tego wypadku, ten pomysł jest do bólu przewidywalny
no niby tak, już sam fakt, że House cierpi to wypadku, a tu jeszcze noga boli sto razy bardziej

Richie117 napisał:
U mean wut? że Hju zranił się w krocze?
LOL pewnie się tylko uderzył w tak czułe miejsce. Jak jechał na motocyklu i wjechał w dziurę *szukatweeta* [link widoczny dla zalogowanych]

Richie117 napisał:
, to jest genialny pomysł do wykorzystania w jakimś fiku! bo chyba nikt czegoś takiego nie napisał
omg, no brzmi nieźle, muszę przyznać A jaki Wilson byłby zaskoczony i wzruszony

Richie117 napisał:
jea, tylko co on mógł zrobić, skoro z Supermanem łączy go tylko poza-z-rękami-na-biodrach?
cokolwiek, byle nie stać i nie gadać z głupią Cuddy A nuż by się stał prawdziwym Supermanem

Richie117 napisał:
let's say, że w 99%... pech na 100% byłby wtedy, gdyby kask spadł i walnął go w głowę
no wtedy to już gorzej by chyba być nie mogło

Richie117 napisał:
na pewno się go dorobił podczas seksu z Wilsonem
przyjemniejsze od siłowni

Richie117 napisał:
yup, właśnie gdy House myślał, że gorzej już być nie może, okazało się, że owszem - może
ale z punktu widzenia House’a, to lepiej być odnalezionym przez Cuddy niż w ogóle nigdy… I nigdy nie zobaczyć Jimmy’ego

Richie117 napisał:
Wilson starał się nie oceniać House'a własną miarą
ale to by było... Wilson się spodziewa ćpania na ulicy, a tu się okazuje, że House ma tylko romans

Richie117 napisał:
yeah... a przy tym kawałku - House - szepnęła, biorąc w dłonie jego głowę. miałam nieodparte wrażenie, że Cuddy mogłaby skręcić mu kark <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/chowa.gif">
na pewno nie… już prędzej zrobiłaby tak Wilsonowi i wtedy House mógłby być jej

Richie117 napisał:
pomyślałam sobie dokładnie to samo
podobno great minds think alike

Richie117 napisał:
Noale nareszcie udało mi się usiąść do tego i dokończyć, i mogę Wam z dumą przedstawić zakończenie Alternatywnej Wersji Siódmego Sezonu
Dont worry! No i w sumie tak się skończyło, że teraz nic tylko czekać na ósmy sezon

Mission accomplished! Niby taaaaaka przerwa między początkiem i końcem, ale wcale tego nie czuć. Szkoda tylko, że już koniec… jeszcze ze dwa rozdziały/ odcinki mogłyby być, żeby bardziej rozwinąć jak się potoczy wątek tabletek, no ale ogólnie na plus. Siódmy sezon poprawiony

Cytat:
Człowiek, którego kochał bardziej niż cokolwiek na świecie był ranny i mógł umrzeć, ale to nie oznaczało, że on miałby się zachować nieuprzejmie.
no jasne, tak, tak. Ciekawe co musiałby się dziać, żeby Wilsonowi puściły nerwy i był niemiły

Cytat:
Ta straszna myśl sprawiła, że jego oczy ponownie napełniły się łzami, które powoli spłynęły wzdłuż zmarszczek na jego twarzy.
Przecież Wilson nie ma zmarszczek

Cytat:
już nigdy nie móc przytulić Grega, nigdy więcej nie móc słyszeć jego śmiechu ani patrzeć w jego zniewalające oczy... nie móc się z nim zestarzeć, nigdy...


Cytat:
Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby umarł i stracił okazję na poślubienie ciebie.
nie wybaczyłby sobie, że nie zszokowałby gości półgodzinnym weselnym pocałunkiem

Cytat:
Ona... ona troszczyła się o House'a i Wilsona.
Ktoś musi i dobrze, że to nie Cuddy

Cytat:
Powoli otworzył oczy i po raz pierwszy od wypadku uśmiechnął się. Wilson. Jego Wilson.
yeah, Wilson przy łóżku House’a

Cytat:
- Nigdy więcej nie pozwolę ci jeździć na motocyklu.
Taaa, przecież House już myśli jak model kupić

Cytat:
House wpatrywał się w nią, jakby właśnie zasugerowała, żeby zrezygnował z praktykowania medycyny i otworzył przedszkole.
lucky kids

Cytat:
- Nie wezmę go, Wilson. Potrzebowałem osiemnastu miesięcy, żeby osiągnąć to, co osiągnąłem. Chyba oszalałeś, jeśli sądzisz, że tak po prostu to wszystko zaprzepaszczę...
yay, że House jest taki zdecydowany i wcale nie chce brać vicodinu… tylko szkoda, że przez to musiał pocierpieć

Cytat:
- Nie pozwól im, żeby znowu podawali mi Vicodin. Wystarczy kodeina. Poradzę sobie z bólem, zażywając kodeinę. Proszę, Wilson.
No jak House tak ładnie prosi… no Wilson

Cytat:
- Cierpisz z bólu! Podaj mi numer.
0-700…

Cytat:
- Prosisz mnie, żebym działał za jego plecami. Kocham Grega bardziej niż kogokolwiek i chcę dla niego jak najlepiej, lecz jeśli się na to zgodzę, on nigdy mi tego nie wybaczy i odepchnie mnie, tak jak to zrobił ze Stacy.
Wilson, you attaboy! A Cuddy niech spada na drzewo z takimi radami

Cytat:
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć - odparł ze spokojem doktor Nolan, siadając na krześle w pobliżu łóżka House'a.
A tak czułam, jak się pojawia Vicodin, to pojawia się też Nolan

Cytat:
House usiłował patrzeć w przeciwną stronę, lecz Wilson wziął jego twarz w swoje dłonie i kciukiem otarł łzę z policzka diagnosty.


Cytat:
Biorąc głęboki oddech, House odchylił głowę i wrzucił tabletki do ust.
nie ma jakiegoś sequela? bo mnie ciekawi jakby się skończyło to branie vicodinu... I hope, że to byłby happy end!

Ech, trochę dziwne, że House niby nie może brać tego vicodinu, ale jak podają w szpitalu, to może… No i Wilson go namawia, a wcześniej tak panikował, chociaż House nic nie brał… mój musk chyba tego dzisiaj nie ogarnia

Tłumaczonko jak zawsze GOOD JOB!!!

Ale i tak Vicodinować albo nie vicodinować made my day

No to co, teraz czekamy na kolejnego, równie cudnego, ficzka?

Weny i czasu na cokolwiek, co jest w planach!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:24, 21 Wrz 2014    Temat postu:

advantage napisał:
Uffff, w końcu jestem po poprawce i teraz mogę zaszaleć: odpowiadać na posty całą noc
... co powiedziawszy, stwierdziła, że woli inne szaleństwa niż całonocne odpisywanie na komenty
Ale, ale, U mean, że zaliczyłaś, czy że tylko zdawałaś?

advantage napisał:
hahahah nie wiem czy bym nawet zauważyła… ale na pewno nie zareagowałabym tak entuzjastycznie
Zapamiętam, że mam to zrobić, ale nie wiem co z tego wyjdzie… bo jak się stoi przy nim, to to odbiera mowę! LOOOOOL, no to już mamy plan na przyszły rok! Kiedyś na twitterze ustaliłyśmy nawet kolejkę… jestem druga Jak tylko następnym razem zadziała winda i wjedziemy na górę, to już będzie łatwo
Noł, noł, jak możesz tak mówić!! No chyba że naprawdę… to muszę go przytulić next time ale w sumie to jest takie heartbreaking, że nie przytula swoich fanów Ale jakby chciał przytulać każdego, to omg Anyway, w Szczecinie wśród fanek max 30 lat znalazł się też "dziadek" and I mean, tak 70-80 lat, zaskoczenie Hju bezcenne
ja myślę, że byś zauważyła... i zareagowała żądzą mordu
To może nagraj to sobie na dyktafon? wtedy odebranie mowy Cię nie powstrzyma
Oby Hju nie odkrył tych waszych przyszłorocznych planów, bo jeszcze specjalnie wynajmie pokój w hotelu z niedziałającą windą
Exactly, jakby chciał przytulić wszystkie fanki na koncercie, to by mu to cały dzień zajęło. Ale może huggsa swoje fanki, jak go jakaś pojedyncza zaczepi na ulicy? Hehe, to dobrze, że ten dziadek nie rzucił się Hju na szyję

advantage napisał:
taką na pewno by się lepiej oglądało
a jeszcze lepiej, jakby produkcją zajmowało się HBO, żeby było mnóstwo sex-scenes

advantage napisał:
a tak a propos dat… Druga książka Hju ma premierę 29 stycznia 2015
OMG, w moje urodziny

advantage napisał:
jak piss happens, to tak jakby nietrzymanie! Nie podoba mi się to… nic a nic Obie teorie są nieprawdopodobne, ale z dwojga złego już wolę tą z podnieconym Małym Hju… tylko why??????
noł, noł, żadne "tak jakby", nie można mylić jednorazowego wypadku z chorobą Ale okeeej, nie jest to zachwycająca oBcja And pytasz "why?" Mały Hju był podniecony, czy Why wolisz tę teorię?

advantage napisał:
mądrze!! Tylko nie pozwól mu tak szybko uciec
no ba, przywiążę go do łóżka jego własnym krawatem

advantage napisał:
A nie pamiętam kto to napisał, ale możliwe, że kojarzysz, bo dużo miała takich niewolnikowych fików. Serialowo jest w stanie przeżyć dość dużo, bo tam to nie jest to tak dosłowne jak w fikach… taaaki męski, cudny House w obroży, wtf?!
yea, to na pewno wiem, o jakiej autorce mówisz. Heh, w serialu House też miał sort of obrożę, tylko że na kostce

advantage napisał:
to tak jak dla mnie House-niewolnik
soł pozostaje nam unikać fików, których nie lubimy

advantage napisał:
Mam jeszcze zdjęcie z tej samej sesji, bardziej pasujące na boga seksu: here
LOOOOOOOOL, mina i ułożenie rąk Hju idealnie pasują do tej doklejonej części druga fotka też zaj3bista (tylko coś mi się wydaje, że lekko ją poprawiono fotoszopem )

advantage napisał:
najlepsza opcja: zasługa czekających w garderobie fanek
i nie jesteś zazdrosna?

advantage napisał:
ech, no tak… ale może tak do końca się nie załamie… przecież była tak blisko Hju
czy ja wiem, czy w jej wieku mogła to docenić

advantage napisał:
yeah, to już chyba ustalone, że Wilson ma waginę?
nie wiem, kto to ustalił - ja zawsze zaprzeczałam tym pogłoskom (i chodziło raczej o macicę, tak btw)

advantage napisał:
przynajmniej na Horum, gdzie mówienie prawdy to jak atakowanie innych i serialu
gdyby tylko o Horum chodziło, to chyba bym to jakoś zniosła - ale ja tak mam zawsze i wszędzie

advantage napisał:
House na pewno zna setki sztuczek, żeby zająć jakoś Wilsona
a 69% z nich wymaga pójścia do łóżka

advantage napisał:
znowu na nich trafiłaś?
na szczęście już nie, maybe jesienna temperatura ostudziła ich zapał

advantage napisał:
Ale może Wilson chciał coś z ubrań kupić? Koszulę? Nowy krawat do kolekcji?
a może oprócz pościeli Wilson musiał odkupić Cuddy komplet seksownej bielizny?

advantage napisał:
tylko żeby nie przesadzić, bo jeszcze się Wilson zniechęci i co?
House z jego kreatywnością znalazłby sposób, żeby od nowa zachęcić Wilsona

advantage napisał:
ale jak Mały Jimmy ma bliskie spotkanie z Małym Gregiem to też się cieszy! Ale na pewno nie tak bardzo, jak gdy się spotyka z ustami dużego Grega
masz 100 procent racji

advantage napisał:
yeees, ale jak na razie przeczytałam tylko ten kawałek Cotton Candy, gdzie House czyta bajkę
najważniejsze, że stronki się otwierają, a z czytaniem nie musisz się spieszyć

advantage napisał:
no tak, jak się Jimmy przeziębi, to pewnie przerwa z seksem na pare dni
nie zdąży się przeziębić, bo House go rozgrzeje lepiej niż miska rosołu

advantage napisał:
too bad, że nie mieszka w budzie
i że nie jest na łańcuchu

advantage napisał:
okazja na pewno się jeszcze powtórzy
w ostateczności możemy sobie powspominać tę uroczą scenę z 4x15/16

advantage napisał:
LOL pewnie się tylko uderzył w tak czułe miejsce. Jak jechał na motocyklu i wjechał w dziurę *szukatweeta* [link widoczny dla zalogowanych]
oh my... poor him Gdyby House'owi przytrafiło się coś takiego, to Wilson na pewno by mu zakazał jeździć na motorze

advantage napisał:
ale z punktu widzenia House’a, to lepiej być odnalezionym przez Cuddy niż w ogóle nigdy… I nigdy nie zobaczyć Jimmy’ego
pewnie tylko to sprawiło, że nie umarł na jej widok

advantage napisał:
ale to by było... Wilson się spodziewa ćpania na ulicy, a tu się okazuje, że House ma tylko romans
znając Wilsona (w tym fiku), i tak by zaczął stroić fochy

advantage napisał:
na pewno nie… już prędzej zrobiłaby tak Wilsonowi i wtedy House mógłby być jej
ale ona wie, że House jej nie chce, więc gdyby go zabiła, to nikt by go nie miał...

advantage napisał:
Dont worry! No i w sumie tak się skończyło, że teraz nic tylko czekać na ósmy sezon
kurde, zasugerowałam autorce, że powinna napisać następny sezon, ale widocznie nie miała ochoty

advantage napisał:
Mission accomplished! Niby taaaaaka przerwa między początkiem i końcem, ale wcale tego nie czuć. Szkoda tylko, że już koniec… jeszcze ze dwa rozdziały/ odcinki mogłyby być, żeby bardziej rozwinąć jak się potoczy wątek tabletek, no ale ogólnie na plus. Siódmy sezon poprawiony
ciągle nie mogę w to uwierzyć a może ta przerwa nie była odczuwalna, bo w międzyczasie były inne fiki podejrzewam, że z tabletkami wszystko pójdzie zgodnie z planem - House poczuje się lepiej i przestanie je brać... już raczej chciałabym jakiś rozdział/odcinek ze ślubem Too bad, że nie uwinęłam się z tym "sezonem" szybciej, żeby więcej ludzi mogło docenić poprawki.

advantage napisał:
no jasne, tak, tak. Ciekawe co musiałby się dziać, żeby Wilsonowi puściły nerwy i był niemiły
i żeby, na przykład, rzucił butelką w okno?

advantage napisał:
Przecież Wilson nie ma zmarszczek
może mu się nagle zrobiły, bo poprzedniej nocy nie posmarował się Mleczkiem Gregusia?

advantage napisał:
nie wybaczyłby sobie, że nie zszokowałby gości półgodzinnym weselnym pocałunkiem
albo raczej że ominęłaby go noc poślubna

advantage napisał:
Taaa, przecież House już myśli jak model kupić
kupić to on sobie może całą kolekcję modeli

advantage napisał:
0-700…
a nie przypadkiem 69?

advantage napisał:
Wilson, you attaboy! A Cuddy niech spada na drzewo z takimi radami
tjaaa, Cuddy i jej genialne pomysły... Maybe to był nawet jej plan, że House zniekocha Wilsona jak Stacy, a ona go wtedy uwiedzie

advantage napisał:
A tak czułam, jak się pojawia Vicodin, to pojawia się też Nolan
w końcu nieszczęścia chodzą parami

advantage napisał:
nie ma jakiegoś sequela? bo mnie ciekawi jakby się skończyło to branie vicodinu... I hope, że to byłby happy end!
nope, nie ma sequela, ale - jak już pisałam - na pewno wszystko skończy się happy endem

advantage napisał:
Ech, trochę dziwne, że House niby nie może brać tego vicodinu, ale jak podają w szpitalu, to może… No i Wilson go namawia, a wcześniej tak panikował, chociaż House nic nie brał… mój musk chyba tego dzisiaj nie ogarnia
żaden normalny musk tego nie ogarnie a w serialu było jeszcze gorzej, skoro House zaczął brać Vicodin tak sam z siebie i nie bał się, że dostanie od tego halucynacji czy czegoś TPTB spieprzyło ten wątek, a Autorka zrobiła chyba najlepiej jak mogła, żeby to jakoś poskładać do kupy.

advantage napisał:
Ale i tak Vicodinować albo nie vicodinować made my day
and me it gave cancer

Dziękować very much (i ciągle nie wiem, czy z dłuższych fików mam się brać za sequela do Pstryka czy za ten aniołkowo-diabełkowy fik )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:57, 21 Paź 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
co powiedziawszy, stwierdziła, że woli inne szaleństwa niż całonocne odpisywanie na komenty
Ale, ale, U mean, że zaliczyłaś, czy że tylko zdawałaś? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">
taaa, żebym to jeszcze miała z kim po nocach imprezować w tym imprezowym mieście Krakowie… nie ma tak dobrze Pewnie poszłam spać
Yeah, jak pisałam tamtego komenta to wiedziałam, że już zdałam. Uff

Richie117 napisał:
ja myślę, że byś zauważyła... i zareagowała żądzą mordu
To może nagraj to sobie na dyktafon? wtedy odebranie mowy Cię nie powstrzyma
Oby Hju nie odkrył tych waszych przyszłorocznych planów, bo jeszcze specjalnie wynajmie pokój w hotelu z niedziałającą windą
Exactly, jakby chciał przytulić wszystkie fanki na koncercie, to by mu to cały dzień zajęło. Ale może huggsa swoje fanki, jak go jakaś pojedyncza zaczepi na ulicy? Hehe, to dobrze, że ten dziadek nie rzucił się Hju na szyję
zrób kiedyś taką zóą literkówkę, zobaczymy czy się zorientuję A jak mi odbierze jakąkolwiek zdolność ruchów i nie włączę? To jest bardzo prawdopodobne
W tym roku działała, tylko nikt z nas nie przewidział, że trzeba włożyć hotelową kartę, żeby pojechać na górę, soł Hju pewnie dalej będzie się zatrzymywał w takich hotelach, to nie musi się przejmować, że do niego wpadniemy
OMG wydaje mi się, że wtedy tym bardziej nie, ale nie wiem Kurde! co byśmy zrobiły, gdyby koleś się rzucił, a Hju go przytulił

Richie117 napisał:
a jeszcze lepiej, jakby produkcją zajmowało się HBO, żeby było mnóstwo sex-scenes
OMG może ktoś przeczyta i taki wyprodukuje! *prosi*

Richie117 napisał:
OMG, w moje urodziny <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/mdleje.gif">
yay, zapamiętam

Richie117 napisał:
noł, noł, żadne "tak jakby", nie można mylić jednorazowego wypadku z chorobą Ale okeeej, nie jest to zachwycająca oBcja And pytasz "why?" Mały Hju był podniecony, czy Why wolisz tę teorię?
nie jest, nie jest no i nigdy nie uwierzę, że taki jednorazowy wypadek mu się przytrafił na scenie, oł noł Why podniecony do tego stopnia

Richie117 napisał:
no ba, przywiążę go do łóżka jego własnym krawatem
tak na pierwszą randkę to kinky, ale pewnie on to lubi

Richie117 napisał:
yea, to na pewno wiem, o jakiej autorce mówisz. Heh, w serialu House też miał sort of obrożę, tylko że na kostce
i taką obrożę na kostce jeszcze mogę zaakceptować, o ile nie jest jakieś złowieszcze narzędzie Cuddy czy Foremana czy kogokolwiek, a tak by mogło być w fiku

Richie117 napisał:
LOOOOOOOOL, mina i ułożenie rąk Hju idealnie pasują do tej doklejonej części druga fotka też zaj3bista (tylko coś mi się wydaje, że lekko ją poprawiono fotoszopem )
no nie? Wszystko takie idealne niestety… chyba nawet mu rączkę wyfotoszopowali

Richie117 napisał:
i nie jesteś zazdrosna?
no nie, bo przecież też jestem w tej garderobie!!

Richie117 napisał:
czy ja wiem, czy w jej wieku mogła to docenić
pewnie nie, ale może później zda sobie sprawę jakie to ma znaczenie

Richie117 napisał:
nie wiem, kto to ustalił - ja zawsze zaprzeczałam tym pogłoskom (i chodziło raczej o macicę, tak btw)
lol, no tak macica nie zabiera mu męskości tak bardzo jak wagina

Richie117 napisał:
gdyby tylko o Horum chodziło, to chyba bym to jakoś zniosła - ale ja tak mam zawsze i wszędzie
ja się za bardzo nigdzie indziej nie udzielam, to wspomniałam tylko Horum, ale no tak, zawsze i wszędzie się znajdzie ktoś niezadowolony

Richie117 napisał:
a 69% z nich wymaga pójścia do łóżka
pozostałe można robić w każdym innym miejscu w domu

Richie117 napisał:
na szczęście już nie, maybe jesienna temperatura ostudziła ich zapał
to powinnaś mieć spokój na kilka miesięcy

Richie117 napisał:
a może oprócz pościeli Wilson musiał odkupić Cuddy komplet seksownej bielizny?
I hope, że nie! bo pewnie u mean, że użyli by jakiegoś jej kompletu… noł, noł, tylko nie to

Richie117 napisał:
House z jego kreatywnością znalazłby sposób, żeby od nowa zachęcić Wilsona
a to by pewnie wymagało zrzucenia ubrań

Richie117 napisał:
masz 100 procent racji
albo to takie przewidywalne co lubią mali przyjaciele

Richie117 napisał:
nie zdąży się przeziębić, bo House go rozgrzeje lepiej niż miska rosołu
przytulający się House a jednocześnie nieprzyznający się do uczuć

Richie117 napisał:
i że nie jest na łańcuchu
no podobno nie można mieć wszystkiego

Richie117 napisał:
w ostateczności możemy sobie powspominać tę uroczą scenę z 4x15/16
nagie plecy Hju!!!

Richie117 napisał:
oh my... poor him <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif"> Gdyby House'owi przytrafiło się coś takiego, to Wilson na pewno by mu zakazał jeździć na motorze
ofkors, musiałby chronić swoją ulubioną część ciała House’a

Richie117 napisał:
pewnie tylko to sprawiło, że nie umarł na jej widok
yeah, i może myśl o tym wspominanym ślubie

Richie117 napisał:
znając Wilsona (w tym fiku), i tak by zaczął stroić fochy
a może by się tak przyłączył

Richie117 napisał:
ale ona wie, że House jej nie chce, więc gdyby go zabiła, to nikt by go nie miał...
jak ona na pewno wie, to mnie uspokoiłaś

Richie117 napisał:
kurde, zasugerowałam autorce, że powinna napisać następny sezon, ale widocznie nie miała ochoty
szkoda… ale odkryłam alternatywne wersje odcinków z pierwszego sezonu, każdy inspirowany odcinkiem i slashowy [link widoczny dla zalogowanych] jakbyś chciała

Richie117 napisał:
ciągle nie mogę w to uwierzyć a może ta przerwa nie była odczuwalna, bo w międzyczasie były inne fiki podejrzewam, że z tabletkami wszystko pójdzie zgodnie z planem - House poczuje się lepiej i przestanie je brać... już raczej chciałabym jakiś rozdział/odcinek ze ślubem Too bad, że nie uwinęłam się z tym "sezonem" szybciej, żeby więcej ludzi mogło docenić poprawki.
aaaa no na pewno, w końcu fików nie było mało Jeśli taki jest wybór, to ofkors, co tam tabletki, ślub ważniejszy!!! Not your fault, ludzie nie wiedzą co stracili

Richie117 napisał:
i żeby, na przykład, rzucił butelką w okno?
yeah, niech pokaże swój ognisty temperament!

Richie117 napisał:
może mu się nagle zrobiły, bo poprzedniej nocy nie posmarował się Mleczkiem Gregusia?
musi szybko nadrobić

RIchie117 napisał:
albo raczej że ominęłaby go noc poślubna
nigdy by sobie nie wybaczył… późniejsze noce to już nie to samo

Richie117 napisał:
kupić to on sobie może całą kolekcję modeli
loool za modele to pewnie Wilson sam by zapłacił a zresztą za motocykl też zapłacił

Richie117 napisał:
a nie przypadkiem 69?
najpierw trzeba zadzwonić, 69 potem

Richie117 napisał:
tjaaa, Cuddy i jej genialne pomysły... Maybe to był nawet jej plan, że House zniekocha Wilsona jak Stacy, a ona go wtedy uwiedzie <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/.gif">
looool "zniekocha" jak to fajnie brzmi z planu i tak nic by nie wyszło, bo miłość chłopaków jest odporna na takie rzeczy < 3

Richie117 napisał:
nope, nie ma sequela, ale - jak już pisałam - na pewno wszystko skończy się happy endem
ok, wierzę Ci

Richie117 napisał:
żaden normalny musk tego nie ogarnie a w serialu było jeszcze gorzej, skoro House zaczął brać Vicodin tak sam z siebie i nie bał się, że dostanie od tego halucynacji czy czegoś TPTB spieprzyło ten wątek, a Autorka zrobiła chyba najlepiej jak mogła, żeby to jakoś poskładać do kupy.
ale w serial rozpaczał po stracie Cuddy, kto by się tam przejmował możliwymi halucynacjami… True, autorka fajnie poprawiła sezon

Richie117 napisał:
and me it gave cancer
teraz spotkanie z Wilsonem!

Richie117 napisał:
Dziękować very much (i ciągle nie wiem, czy z dłuższych fików mam się brać za sequela do Pstryka czy za ten aniołkowo-diabełkowy fik )
hmm…. Może za ten aniołkowo-diabełkowy? Bo imo Pstryk to sobie wyobrażam o czym może być mniej więcej, a aniołki i diabełki brzmią naaajs, więc bardziej mnie ciekawią

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:06, 22 Paź 2014    Temat postu:

advantage napisał:
taaa, żebym to jeszcze miała z kim po nocach imprezować w tym imprezowym mieście Krakowie… nie ma tak dobrze Pewnie poszłam spać
Yeah, jak pisałam tamtego komenta to wiedziałam, że już zdałam. Uff
a sama nie możesz? zresztą spanie to też forma szaleństwa
awwww, gratki!

advantage napisał:
zrób kiedyś taką zóą literkówkę, zobaczymy czy się zorientuję A jak mi odbierze jakąkolwiek zdolność ruchów i nie włączę? To jest bardzo prawdopodobne
W tym roku działała, tylko nikt z nas nie przewidział, że trzeba włożyć hotelową kartę, żeby pojechać na górę, soł Hju pewnie dalej będzie się zatrzymywał w takich hotelach, to nie musi się przejmować, że do niego wpadniemy
OMG wydaje mi się, że wtedy tym bardziej nie, ale nie wiem Kurde! co byśmy zrobiły, gdyby koleś się rzucił, a Hju go przytulił
jeśli to zrobię, to wyłącznie przypadkiem, bo świadomie nie byłabym w stanie no to nie wiem... musisz zabrać ze sobą kogoś odpornego na urok Hju i niech Cię wyręczy we włączaniu
A buuuu soł pozostaje wam wyposażyć się w sprzęt do wspinaczki i dostać się do pokoju Hju od zewnątrz
Jak już pojedziesz do Londynu i spotkasz Hju, to być może się dowiesz I know! next time wszystkie przebrałybyście się za 70letnich dziadków

advantage napisał:
yay, zapamiętam
haha, ciekawe, jak Ci pójdzie, bo ja zazwyczaj zapominam

advantage napisał:
nie jest, nie jest no i nigdy nie uwierzę, że taki jednorazowy wypadek mu się przytrafił na scenie, oł noł Why podniecony do tego stopnia
wypadki mogą zdarzyć się wszędzie maybe za kulisami stał RSL i robił nieprzyzwoite rzeczy?

advantage napisał:
tak na pierwszą randkę to kinky, ale pewnie on to lubi
to mi przypomniało jednego fika - [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
i taką obrożę na kostce jeszcze mogę zaakceptować, o ile nie jest jakieś złowieszcze narzędzie Cuddy czy Foremana czy kogokolwiek, a tak by mogło być w fiku
imo to się kwalifikowało jako złowieszcze narzędzie Foremana

advantage napisał:
niestety… chyba nawet mu rączkę wyfotoszopowali
idk jaki jest sens w zatrudnianiu gwiazd do reklamowania produktów odmładzających - przecież ludzie widzą, że taka gwiazda się nie zmieniła, soł wiadomo, że taki krem czy coś nie działa

advantage napisał:
no nie, bo przecież też jestem w tej garderobie!!
ale nie byłabyś sama

advantage napisał:
pewnie nie, ale może później zda sobie sprawę jakie to ma znaczenie
i pewnie w tym samym czasie sobie uświadomi, skąd jej się wzięła fobia przed łosiami

advantage napisał:
macica nie zabiera mu męskości tak bardzo jak wagina
przede wszystkim nie zabiera House'owi ulubionej zabawki

advantage napisał:
ja się za bardzo nigdzie indziej nie udzielam, to wspomniałam tylko Horum, ale no tak, zawsze i wszędzie się znajdzie ktoś niezadowolony
well, ja już nawet nie miałam na myśli internetów, ale tak w ogóle życie...

advantage napisał:
to powinnaś mieć spokój na kilka miesięcy
I hope so

advantage napisał:
I hope, że nie! bo pewnie u mean, że użyli by jakiegoś jej kompletu… noł, noł, tylko nie to
no, rozumiem, że pomysł w zasadzie obrzydliwy, but still, bielizna Cuddy na pewno wyglądałaby lepiej na Wilsonie niżna niej

advantage napisał:
a to by pewnie wymagało zrzucenia ubrań
pod warunkiem, że któryś z nich zdążyłby się ubrać

advantage napisał:
albo to takie przewidywalne co lubią mali przyjaciele
gorzej, jeśli nasze przewidywania są błędne, a oni tak naprawdę lubią się głównie przytulać

advantage napisał:
przytulający się House a jednocześnie nieprzyznający się do uczuć
takie coś jest " " tylko wtedy, jeśli w końcu się przyzna... w przeciwnym razie to cholernie frustrujące

advantage napisał:
nagie plecy Hju!!!
to takie nie fair, że nagie plecy Hju widzieliśmy tuzin razy, a nagie plecy RSLa (i nic poza tym) tylko raz

advantage napisał:
a może by się tak przyłączył
House na pewno by go zaprosił! a nie tak jak evil Wilson - on z dwiema panienkami, a House nocował w samochodzie

advantage napisał:
jak ona na pewno wie, to mnie uspokoiłaś
well, mam taką nadzieję, bo z wariatką jak Cuddy nigdy nie można mieć pewności

advantage napisał:
szkoda… ale odkryłam alternatywne wersje odcinków z pierwszego sezonu, każdy inspirowany odcinkiem i slashowy Here jakbyś chciała
thanks, ale już to znam nawet jeden fik wydawał mi się fajny do tłumaczenia i wtedy chciałam się z Wami podzielić resztą, ale jakoś nie wyszło Soł good, że sama to znalazłaś
Btw, słyszałaś kiedyś o takim zjawisku [link widoczny dla zalogowanych]? Ja się dowiedziałam przypadkiem, kiedy wpadłam na 3 dodatkowe sezony do 'The Sentinel' Fikopisacze są genialni!

advantage napisał:
yeah, niech pokaże swój ognisty temperament!
wtedy zacznie rzucać koktajlami mołotowa

advantage napisał:
musi szybko nadrobić
pewnie dlatego dał się House'owi namówić na seks w szpitalnym łóżku

advantage napisał:
loool za modele to pewnie Wilson sam by zapłacił a zresztą za motocykl też zapłacił
bosz, tak to ujęłaś, że spadłam z krzesła

advantage napisał:
najpierw trzeba zadzwonić, 69 potem
aha, I know, zadzwonić, żeby odwołać prostytutki, bo chłopaki sami sobie poradzą

advantage napisał:
looool "zniekocha" jak to fajnie brzmi z planu i tak nic by nie wyszło, bo miłość chłopaków jest odporna na takie rzeczy < 3
w sumie tak samo jak "znielubi" uh, no ja nie wiem... takiej zdrady House mógłby Wilsonowi nie odpuścić

advantage napisał:
ale w serialu rozpaczał po stracie Cuddy, kto by się tam przejmował możliwymi halucynacjami…
jak wziął pierwszą tabletkę, to Cuddy jeszcze go nie rzuciła ale, ugh, jak sobie przypomnę tę rozpacz House'a... jakby Cuddy była tego warta

advantage napisał:
teraz spotkanie z Wilsonem!
ale Wilson teraz już tylko z House'em bawi się w lekarza

advantage napisał:
hmm…. Może za ten aniołkowo-diabełkowy? Bo imo Pstryk to sobie wyobrażam o czym może być mniej więcej, a aniołki i diabełki brzmią naaajs, więc bardziej mnie ciekawią
zatem niech będą aniołki i diabełki ale najpierw coś na halloween i tamten obiecany ficzek post-8. sezon

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:13, 05 Mar 2015    Temat postu:

Zdecydowanie tak powinien wyglądać siódmy sezon! Bo prawdziwy mimo kilku fajnych rzeczy i garści fajnego Hilsona jest dla mnie najgorszym sezonem w całej serii House MD.
FF świetny i tłumaczenie mistrzowskie

Cuddy sama za siebie nie mogła chyba gdy chciała ich rozdzielić i jeszcze jaką intrygę uknuła. Wolę myśleć, że przez chorobę posunęła się do takich świństw. Dobrze, że potem się zreflektowała, jak już wciągnęła Stacy... Całe szczęście chłopcy przetrwali! Bałam się, że się rozstaną po akcji z Vicodinem, ale uff. W ogóle opieka nad Rachel i House mówiący, że nie sprawią sobie dziecka Oczywiście... jeszcze trochę a Wilson jak się uprze to będzie je miał W końcu byłby 'świetną mamą' dzieci Grega Darzę szczególną sympatią motyw ich rozmowy z rodzinami. Dobrze, że tu wszystko poszło w miarę dobrze a nawet lepiej. Tylko ten ojciec Jamesa trochę zgrzytał. No i wypadek, House powracający do Vicodinu a raczej zmuszony do powrotu. Już go Wilson przypilnuje! Byle nie tak jak poprzednio bo to obu specjalnie na zdrowie nie wyszło choć całe szczęście pokonali przeciwności.
Jeszcze Chase i Hadley wprawiają w zachwyt Lubię ich razem i chciałabym jako parę w serialu. W 22 odcinku owego sezonu byli świetni mimo historii koleżanki Remy a potem już nic, niestety (i do dziś żałuje, że to nie Wilson tam znalazł House'a cierpiącego). Jako pomocnicy Hilsona i przyjaciele Uwielbiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 4:58, 09 Mar 2015    Temat postu:

Całkowicie się zgadzam co do oceny 7. sezonu. I dziękuję, za komplementy pod adresem fika i mojego tłumaczenia

Mhm, Autorka na pewno tyle dała nam do zrozumienia - że za zachowanie Cuddy odpowiadała choroba. Postać Cuddy ma więcej szczęścia, niż na to zasługuje, że mimo wszystko są osoby (nie licząc Huddystek), które nadal ją lubią i starają się ją 'wybielić', po tym, co nawyprawiała w serialu.

W sumie to jestem ciekawa, czy w prawdziwym życiu chłopaki wpadliby na pomysł posiadania dziecka. Bo w fikach to wiadomo, love&fluff, a wszelkie przeszkody da się łatwo rozwiązać, natomiast w realu dziecko byłoby dla nich prawdziwym wyzwaniem

Też jestem zdania, że Trzynastka w serialu lepiej pasowałaby do Chase'a niż do Foremana. To by nam przynajmniej oszczędziło wątku Czesia-kobieciarza No i podzielam opinię, że oboje świetnie się sprawdzają we wspieraniu Hilsona


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:12, 14 Mar 2015    Temat postu:

Dzięki i nie ma za co bo to sama prawda

Najwidoczniej, bo jak i House pewna nie byłam do końca i tylko liczę na to, że to pod wpływem choroby. Osobiście nie lubię Cuddy, ale nie przepadałam za nią od początku. Choć wcześniej była to była, nie było to jeszcze lepiej. Jednak potem - no nie znoszę do dziś. Niemniej Cuddy jako Hilsonową swatkę w ff mogę jeszcze przyjąć.

Ciekawe to, ale myślę, że to możliwe, że zdecydowaliby się na dziecko. Z drugiej strony oboje są lekarzami i obaj oddani swoim pacjentom. Każdy na swój sposób a dziecko jak wspomniałaś to wyzwanie. Niemniej jakby dobrze to przemyśleli a Wilson przekonał House'a (bo wg mnie od niego wyszłaby taka chęć) to Greg wraz z Jamesem odkrywaliby uroki ojcostwa.
Osobiście jestem za takim motywem nie tylko w Hilsonie więc całym sercem wierzę, że mimo przeszkód daliby radę w tym prawdziwym życiu

Z pewnością by oszczędziło. Chaseron i Forteen mi nie przeszkadzali, do czasu. Żałowałam jak Cameron odeszła i rozstania 14, ale potem polubiłam Chase z Hadley i zaczęłam liczyć na coś więcej co szybko mi odebrali.
Chase wspierający House'a a Hadley Wilsona w związku Hilsonowym to fajna sprawa W ogóle Chase czuwający nad ich związkiem to jeden z moich pomysłów a potem będący z Remy Lubię sobie to wyobrażać Mimo, że Chase'a od sprawy Voglera nie cierpiałam i dalej też działał na mnie nieszczególnie to w okolicach trzeciego sezonu polubiłam go. Dalej jeszcze bardziej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:27, 18 Mar 2015    Temat postu:

Fabbery napisał:
Osobiście nie lubię Cuddy, ale nie przepadałam za nią od początku. Choć wcześniej była to była, nie było to jeszcze lepiej. Jednak potem - no nie znoszę do dziś. Niemniej Cuddy jako Hilsonową swatkę w ff mogę jeszcze przyjąć.
dokładnie! wcześniej Cuddy jako wredna szefowa nakręcała dynamikę serialu i miło było patrzeć, jak House się jej sprzeciwiał i stawiał na swoim, a później House został jej popychadłem i dynamika zdechła... A Cuddy-Hilsonową-swatkę lubiłam za starych lepszych czasów, jednak odkąd serialowa Cuddy zaczęła chcieć House'a tylko dla siebie, to już w to jej swatanie nijak nie mogłam uwierzyć

Myślę, że masz rację z tym dzieckiem Byle tylko Wilson szybko wpadł na ten pomysł, zanim obaj osiągną wiek, w którym powinno się być dziadkiem, a niej tatusiem

Fabbery napisał:
Chaseron i Forteen mi nie przeszkadzali, do czasu. Żałowałam jak Cameron odeszła i rozstania 14, ale potem polubiłam Chase z Hadley i zaczęłam liczyć na coś więcej co szybko mi odebrali.
niewiele uwagi poświęcałam temu wszystkiemu, ale popieram. To by na pewno było lepsze niż to, co dostaliśmy
Trzymam kciuki, żeby Twoje wyobrażenia zmieniły się w fiki i żebyś się tu nimi z nami podzieliła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:34, 19 Mar 2015    Temat postu:

Wtedy jeszcze do przyjęcia. Potem zdecydowanie nie. W dobrym ff Cuddy swatkę mogłabym przyjąć i dziś.

Dziękuję Moim zdaniem chłopaki daliby radę Mam nadzieje, ze szybko. Może zaopiekowaliby się dzieckiem, które ktoś porzucił/zostawił/samotny rodzic zmarł w szpitalu? A nie miałoby żadnej innej rodziny. Wilson odkryłby w sobie ojcowskie uczucia i przekonał House'a. I to nie byłoby znów niemowlę tylko może trzyletnie/czteroletnie dziecko. Albo zastępcza matka czy adopcja.

Dzięki, no na pewno lepsze. O ile poprowadziliby to z sensem oczywiście.

Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 4:06, 22 Mar 2015    Temat postu:

Faberry napisał:
Może zaopiekowaliby się dzieckiem, które ktoś porzucił/zostawił/samotny rodzic zmarł w szpitalu? Wilson odkryłby w sobie ojcowskie uczucia i przekonał House'a. I to nie byłoby znów niemowlę tylko może trzyletnie/czteroletnie dziecko. Albo zastępcza matka czy adopcja.
no, opcję, że chłopaki sami zrobiliby sobie dziecko, możemy śmiało wykluczyć
W sumie chodził mi kiedyś po głowie taki pomysł, że chłopaki wynieśli się z Princeton i zatrudnili się w jakimś szpitalu na zadupiu (w międzyczasie wyznając sobie miłość), a tam spotkaliby np. dziewczynkę z domu dziecka i postanowili ją adoptować



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:07, 23 Mar 2015    Temat postu:

Nie wierzysz w magiczną moc House'a?
Fajny pomysł Tylko czemu na zadupiu? Chociaż spokój byłby dla nich zdecydowanie lepszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:03, 28 Mar 2015    Temat postu:

raczej nie wierzę, że Wilson jest aż tak bardzo kobiecy
Dzięki Exactly, zadupie ze względu na spokój. I może trochę zainspirował mnie nowy styl życia Wilsona z fika "Na pokładzie"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:32, 29 Mar 2015    Temat postu:

Ja też nie, ale House jest genialny i kto wie co by wymyślił. Wilson zanim by się obejrzał byłby w ciąży

Nie ma za co Rozumiem to


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:28, 05 Kwi 2015    Temat postu:

Faberry napisał:
Ja też nie, ale House jest genialny i kto wie co by wymyślił. Wilson zanim by się obejrzał byłby w ciąży
słyszałam ostatnio, że wkrótce będzie możliwe przeszczepianie głowy na inne ciało... Na miejscu Wilsona zaczęłabym się bać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:27, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Nie, czegoś takiego House by mu nie zrobił Kocha go takim jakim James jest

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
Strona 11 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin