Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: One Week ^,^
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:47, 22 Mar 2008    Temat postu: Fic: One Week ^,^

Kategoria: love


Zweryfikowane przez Richie117

Cytat:
Nie mogłam przestać się uśmiechać, kiedy to czytałam Więc postanowiłam, że muszę się tą radością z Wami podzielić Taki prezent na Zajączka...
Ale najpierw kilka słów wyjaśnienia...
Po pierwsze: z notki autora wynika, że ten fik został zainspirowany piosenką "One Week". Odszukałam ją na youtube'ie - oczywiście zilustrowaną hilsonowymi kawałkami Zobaczcie to koniecznie: [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych] - UWAGA: grozi wybuchami śmiechu (uwaga 2: to nie są moje klipy - tylko wrzuciłam je do siebie, bo z YT je wywalili )
Po drugie: narratorem tego fika jest House we własnej osobie! Tak więc dla mnie jest to podwójne "wyzwanie" - nie tylko muszę przetłumaczyć tekst, ale jeszcze wczuć się w House'a... Cóż, mam nadzieję, że tego nie spieprzę i że się Wam spodoba...
Jak to się mówi po angiesku - Enjoy :!: :!: :!:


Tytuł: One Week ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor:BeachBum84
Tłumaczenie: moje
Para: House&Wilson (spox, nie będzie żadnych "scen"... no, prawie :wink: )



Niedziela:

To było coś małego. Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie co zrobiłem, to było tak małe i bez znaczenia. Jednak stało się. I to doprowadziło Wilsona do furii. Wchodził do pokoju i wychodził, wrzeszcząc o czymś bez sensu.

Wstałem, żeby dowiedzieć się o co chodzi. Czułem się trochę zamroczony. Zauważyłem, że ciągle trzymam butelkę piwa, więc ją odstawiłem. Okay, więc jestem pijany. Mogłem powiedzieć cokolwiek, co wkurzyłoby Wilsona. Nie kontroluję tego, co mówię, kiedy jestem pijany... albo, właściwie nigdy.

Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Wilsona - spuścił głowę i opierał się rękami o blat.

- Odejdź, House. Nie chcę z tobą rozmawiać - miał zdenerwowany głos.

- Co jest? - spytałem, przysuwając się trochę bliżej.

Wilson się odwrócił.
- Żartujesz, prawda? - zapytał z niedowierzaniem.

- Wydajesz się zdenerwowany.

Wilson zaśmiał się nieszczerze i przeszedł obok mnie. Poszedłem za nim.

- Wydajesz się wściekły - zaproponowałem.

- Jestem wściekły! - odparł.

- Wściekasz się na mnie?

Wilson znów się zaśmiał. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Tak, House. Wściekam się na ciebie.

- Ale dlaczego?

Wilson potrząsnął głową. Wykrzywił wargi w nerwowym uśmiechu i odwrócił się.
- Idę do łóżka. Ty możesz spać na kanapie.

Kanapa? Chyba nie mówił poważnie. Wróciłem do salonu. Kanapa wydawała się mała i przygnębiająca, i zimna, i samotna. Noga bolała mnie lekko. Usiadłem i wziąłem tabletkę. Wyglądało na to, że Wilson jest na mnie naprawdę wściekły. Dokończyłem piwo i poczułem smutek. Wilson nie mógł oczekiwać ode mnie, że będę tu spał.

Nie, Wilson mnie kocha. Jestem pijany, może źle go zrozumiałem.

Poszedłem do mojego pokoju. Wilson wyciągnął się w poprzek łóżka, nie zostawiając dla mnie miejsca. Może mówił poważnie.

Wilson zignorował mnie, kiedy przebierałem się w piżamę. Patrząc na niego, poczułem zaniepokojenie. Jakim prawem wścieka się z powodu czegoś, czego nawet nie pamiętam, że powiedziałem... czy zrobiłem... czy cokolwiek? Usiadłem na brzegu łóżka i brutalnie popchnąłem nogi Wilsona, aż znalazły się po jego stronie.

Wilson jęknął z niezadowolenia i teraz ja również byłem wściekły. Spróbowałem popchnąć go jeszcze trochę, ale się nie ruszył.
- Może powinieneś przejść na dietę, chyba trochę przytyłeś - powiedziałem.

Wilson warknął. Gdybyśmy nie byli tak rozgniewani, pewnie bym się roześmiał. Wilson przeturlał się na swoją stronę, plecami do mnie. I zabrał ze sobą większość koca.

Położyłem się i spróbowałem wygodnie ułożyć. Wyrwałem kawałek koca z jego uścisku. Obaj westchnęliśmy wściekle.

Uspokoiłem się, gdy próbowałem zasnąć. Nie mogłem uwierzyć, że się na mnie wścieka. Co za dzieciak!

- Dobranoc - powiedziałem cicho. Zmarszczyłem brwi, gdy nie dostałem odpowiedzi. Wilson jest na mnie naprawdę wściekły. To on zawsze mówił "Dobranoc".

cdn...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 14:09, 03 Mar 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:54, 22 Mar 2008    Temat postu: Re: Fic: One Week (Hilson ^,^)

Richie117 napisał:

Nie, Wilson mnie kocha.


jaka pewność xD od 5 minut wysilam wszystkie szare komórki, by wymyślić co takiego House zrobił Wilsonowi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:59, 22 Mar 2008    Temat postu:

Ciężko zdenerwować Wilsona.... Może być ciekawie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 15:10, 22 Mar 2008    Temat postu:

To takie w stylu House'a : powiedzieć coś, co doprowadziło Wilsona do wściekłości i jeszcze nie pamiętać co .

Richie117, fajne tłumaczenie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:10, 22 Mar 2008    Temat postu:

Będzie ciekawie - obiecuję
Ale jeśli ktoś sprawdzi o co chodzi i napisze o tym na forum, to nogi powyrywam... :!:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 15:11, 22 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 15:13, 22 Mar 2008    Temat postu:

I płynnie z uśmiechów przeszłaś do gróźb .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Sob 16:02, 22 Mar 2008    Temat postu:

House'owy pamiętnik to dopiero niedziela, już nie mogę się doczekać kolejnych dni

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 16:24, 22 Mar 2008    Temat postu:

obiecujące
Swoją drogą często zastanawiałem się, co się dzieje w głowie House'a
Powrót do góry
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:11, 22 Mar 2008    Temat postu:

Em. napisał:
I płynnie z uśmiechów przeszłaś do gróźb .


Niech nikt nie bierze tego do siebie - chciałam tylko zapobiec ewentualnej katastrofie
Jeszcze dziś kolejna część *tłumaczy i nie może przestać się uśmiechać*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:10, 22 Mar 2008    Temat postu:

Ciekawe co House zrobił Jimmiemu? A fik bardzo dobry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:12, 22 Mar 2008    Temat postu:

raczej nie zjadł lunchu, nie podebrał recept, nie obraził żony (żon), nie pożyczył i nie oddał 10 tys, nie obraził pacjenta.. bo to było a Wilson jakoś się nie obrażał zbyt długo.. a może jednak? kto by tam za House'm zadążył

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:24, 22 Mar 2008    Temat postu:

martuusia - brawo - diagnoza przez odrzucanie fałszywych opcji

Tym, który są ciekawi, zdradzę... Nie, nie o co chodzi, tylko że ja zaczęłam się domyślać motywów po przeczytaniu "Środy"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:38, 22 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Odsłona druga...


Poniedziałek: ([link widoczny dla zalogowanych])

Kiedy obudziłem się rano, Wilsona już nie było. Nie widziałem go, dopóki nie dotarłem do szpitala - a nawet tam widziałem go tylko dlatego, bo czekał na windę, nie wiedząc, że ja w niej jestem.

- Dzień dobry, Słoneczko - powiedziałem do naburmuszonego Wilsona. Nie odpowiedział.

Spojrzałem na niego z zaciekawieniem, niewyraźnie przypominając sobie, że był na mnie wściekły, zanim poszliśmy spać.

- Ciągle zły? - spytałem. Wilson skrzyżował ramiona na piersi.

- Poważnie? Nie gadasz ze mną?
Winda się zatrzymała i Wilson wyszedł, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem.

Stałem jak ogłuszony. Przytrzymałem drzwi, żeby się nie zamknęły i wyszedłem z windy.

- Dobra! Niech będzie po twojemu! - wrzasnąłem przez korytarz. Wpadłem do mojego własnego biura. Jeszcze tego pożałuje. Ja, Gregory House, nie jestem kimś, kogo się ignoruje!

---------------------------------------------

Ochłonąłem, kiedy spędziłem trochę czasu w moim biurze. Być może jeszcze za wcześnie, żeby wypowiadać wojnę. Może Wilson po prostu potrzebuje jednego dnia, żeby opanować swoje emocje. Mimo to zacząłem snuć plany, tak na wszelki wypadek.

Jest południe i jestem głodny. Sprawdziłem gabinet Wilsona. Nie było go tam. Sprawdziłem klinikę. Nie było go tam. Sprawdziłem laboratorium i kilka sal jego pacjentów. Nie ma.

Poszedłem na dół do kafeterii i poczułem gniew wzbierający w mojej piersi, kiedy zobaczyłem, że Wilson je lunch z jakąś pielęgniarką. Wilson wyglądał czarująco, a pielęgniarka nachylała się w jego stronę. Śmiała się z każdego beznadziejnego dowcipu, jaki Wilson opowiadał. Zamierzałem go zignorować i samemu zapłacić za lunch. Sprawdziłem w kieszeni i stwierdziłem, że nie mam dość pieniędzy, żeby zapłacić za lunch. Z drugiej strony, ignorowanie Wilsona i tak niczego by go nie nauczyło.

Pomaszerowałem do stolika Wilsona. Po prostu wsunąłem głowę między nich. Ten gest oznaczał, że powinien dać mi pieniądze. Wilson spojrzał na mnie, a pielęgniarka wyglądała na zmieszaną.

- Przepraszam? - powiedziała pielęgniarka.

- Wybaczam. Możesz już iść - odparłem.

Wyglądała na urażoną, i Wilson dotknął jej dłoni.
- On wcale nie miał tego na myśli - powiedział do niej.

- Naprawdę? [to House - po angielsku to widać, a po polsku nie :? - przyp. tłum.]

Wilson pytająco uniósł brew.

- Widzę, że ciągle się do mnie nie odzywasz. Jeśli już mnie z nią zdradzasz, to przynajmniej mógłbyś mi dać pieniądze na lunch - powiedziałem.

- Zdrada? To tylko lunch - zdziwiła się pielęgniarka.

- Właśnie. Lunch, który on powinien zjeść ze mną.

Wilson starał się nie okazać, że go to bawi. Myślał, że jestem zazdrosny. Cóż, może byłem zazdrosny. Troszeczkę. Nie to było najważniejsze. Byłem głodny, a zadaniem Wilsona było zapewnić mi jedzenie. Znów wyciągnąłem rękę.

Wilson wciąż się na mnie gapił.
- Nie chcesz być odpowiedzialny za to, że umieram z głodu, prawda? - spytałem.

Wilson wzruszył ramionami i podał mi swój portfel. Uznałem to za małe zwycięstwo. Odszedłem bez słowa.

- Tak po prostu dałeś mu swój portfel? - usłyszałem pytanie pielęgniarki.
Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem, jak Wilson znów wzrusza ramionami.

Postanowiłem ukarać Wilsona, ładując mnóstwo żarcia na swoją tacę. Niemal znów poczułem zadowolenie, gdy podchodziłem do kasy. Byłem zadowolony, dopóki nie otworzyłem portfela Wilsona i zobaczyłem, że jest pusty. Żadnej gotówki, w ogóle nic użytecznego!

- Portfel-przynęta. A to sukinsyn - wymamrotałem.

Kasjerka wyglądała na zmieszaną.
- Proszę to zostawić. Zaraz wracam - powiedziałem.
Poszedłem tam, gdzie siedział Wilson i odkryłem, że już wyszedł. Wściekły, wyszedłem z kafeterii. Może uda mi się wkręcić Cameron, żeby kupiła mi lunch.

--------------------------------------------

Kiedy wróciłem do domu, usłyszałem, że Wilson robi coś w kuchni. Nachyliłem się do kuchennych drzwi i obserwowałem go. Nie zauważył mojej obecności.

- Kochanie, wróciłem! - powiedziałem głośno, dramatycznie radosnym głosem.
Wilson wciąż mnie ignorował. Zobaczyłem, że podrzuca na patelni kawałek kurczaka. Tylko jeden kawałek kurczaka. Wilson zrobił małe przedstawienie, wyciągając jeden talerz i kładąc go na kontuarze. Potem poszedł do lodówki i wyjął jedno piwo. Podszedłem do pieca i zajrzałem do garnków. W jednym podgrzewały się warzywa. Akurat dla jednej osoby.

Wilson patrzył na mnie ze skrzyżowanymi ramionami.
- Nie martw się - powiedziałem, odkładając pokrywkę na garnek. - Nie zamierzam z tym nic zrobić. Nawet jeśli zasługujesz na to, po tej sztuczce z pustym portfelem, którą odstawiłeś w szpitalu.

Wilson uniósł brew. Nie ufał mi. Tylko wzruszyłem ramionami.
- Jak chcesz. Wychodzę. Zostawiam cię, żebyś mógł zjeść swój posiłek w spokoju.

Twarz Wilsona złagodniała nieco, kiedy go mijałem. Sprawiał wrażenie, że jest gotów się poddać, ale potem spojrzał krzywo, jakby sobie przypomniał, że wciąż jest na mnie wściekły.

- Chcę tylko zabrać swój portfel, zanim wyjdę - powiedziałem, idąc do salonu.
Złapałem bezprzewodowy telefon i cicho wrzuciłem go pod kanapę. Wyjąłem portfel z kieszeni i trzymając go w górze przeszedłem przez kuchnię, żeby mu pokazać, że nie wziąłem jego portfela. Uśmiechnąłem się, kiedy Wilson sprawdził mimo wszystko swoją kieszeń.

Zrobiłem poważniejszą minę, gdy Wilson spojrzał na mnie zmieszany.
- Zrozumiałem aluzję - powiedziałem, wskazując ja pojedyncze piwo i talerz, stojące na stole.
Spuściłem wzrok i zacząłem stukać laską w podłogę. Starałem się wyglądać na smutnego i zranionego, gdy zerknąłem na Wilsona.
- Nie czekaj na mnie.

Powstrzymałem się przed pośpiechem, żeby zobaczyć, czy Wilson okaże skruchę, kiedy odejdę. Wyszedłem z mieszkania i czekałem. Dałem mu wystarczająco dużo czasu, żeby przygotował swoją kolację. Potem wyjąłem swoją komórkę i wybrałem numer telefonu w mieszkaniu.

Usłyszałem, że Wilson idzie do salonu, zanim cicho otworzyłem drzwi. Zakradłem się do kuchni i zobaczyłem gotowy kolację na talerzu. Złapałem piwo i wsunąłem je pod pachę, a potem zabrałem talerz z jedzeniem. Wsunąłem głowę z kuchni i zobaczyłem Wilsona leżącego na brzuchu, próbującego sięgnąć pod kanapę. Wyglądał tak słodko, że zatrzymałem się dłużej, niż powinienem.

Telefon przestał dzwonić, gdy Wilson przyłożył go do ucha. Spojrzał na wyświetlacz, a potem w górę, na mnie. Cholera. Czerwony alarm. Pognałem wzdłuż korytarza tak szybko jak mogłem i zatrzasnąłem drzwi sypialni. Roześmiałem się, gdy usłyszałem, jak Wilson dobija się do drzwi. Musiał być bliżej, niż sądziłem.

- House! To moje! - wrzeszczał Wilson, szarpiąc za klamkę. Trzymałem ją, więc nie mógł mnie dorwać.

- Widzę, że znowu ze mną rozmawiasz! - powiedziałem beztrosko.

- House! - wrzasnął.

Nie mogłem się powstrzymać i zaśmiałem się. Piwo wysunęło się spod mojego ramienia i upadło na podłogę. Wyciągnąłem rękę i postawiłem talerz z jedzeniem na szafce. Pomagając sobie laską, przyciągnąłem do siebie krzesło. Ustawiłem je pod klamką i podniosłem piwo z podłogi. Wilson ciągle walił w drzwi.

- Może jeśli przeprosisz za wręczenie mi fałszywego portfela w czasie lunchu, wpuszczę cię do środka - powiedziałem, otwierając piwo.

- Jesteś skończonym dupkiem - odparł Wilson z drugiej strony drzwi.

- Może jeśli powiesz "proszę", oddam ci twoją kolację. Ale nie piwo, piwo jest moje! - pociągnąłem łyk piwa. - Mmmmmmmm, piwo!

- Czasem cię nienawidzę - powiedział Wilson, zanim usłyszałem, że odchodzi.

Złapałem talerz i poszedłem do łóżka. To nauczy Wilsona jeść razem ze mną.

cdn...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:53, 22 Mar 2008    Temat postu:

robi sie ciekawie... o zjedzony lunch tu chyba nie chodzi Jimmi jest zbyt zdenerwowany.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 19:55, 22 Mar 2008    Temat postu:

Richie117, no ja nie mogę... To jest bezbłędne - ja bym nie potrafiła z Housem wytrzymać ani jednego dnia .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:56, 22 Mar 2008    Temat postu:

jejuś jaki House jest tutaj ... wredny (jakże łagodne określenie) Richie117: powiedz mi na ucho co House zrobił Wilsonowi xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:59, 22 Mar 2008    Temat postu:

No cóż, House próbuje nauczyć Wilsona pokory Chyba piowinno być odwrotnie...
Richie117 takie fiki mogłabym czytać codziennie! Kurcze, źle ze mną, już nawet Hilson mi się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:02, 22 Mar 2008    Temat postu:

martuusia napisał:
jejuś jaki House jest tutaj ... wredny (jakże łagodne określenie) Richie117: powiedz mi na ucho co House zrobił Wilsonowi xD

Tak na ucho, to powiem, że chodzi raczej o to, czego nie zrobił...
A głośno powiem, że ci, którzy MUSZĄ wiedzieć, niech sprawdzą w oryginale :wink:
Albo... przysyłajcie swoje typy na PW - jeśli ktoś trafi, to odpowiem

Saphira182 napisał:
Richie117 takie fiki mogłabym czytać codziennie! Kurcze, źle ze mną, już nawet Hilson mi się podoba

Ja też bym mogła I conocnie
I jeśli ty uważasz, że z Tobą jest źle, bo Hilson Ci się podoba, to co jest ze mną, skoro ja ich uwielbiam :?:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 20:06, 22 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:05, 22 Mar 2008    Temat postu:

no to teraz mnie zagięłaś... pół nocy nie prześpię żeby wymyślić o co chodzi... a na śniadaniu wielkanocnym będę miała wory pod oczami

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:03, 23 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Odsłona trzecia... I nadal zachęcam do snucia domysłów...


Wtorek: ([link widoczny dla zalogowanych])

Miałem wspaniały sen. Była w nim czekolada i Wilson, i bita śmietana, mmmmmm... To był bajeczny sen. Tak było, do czasu, aż ktoś brutalnie wyrwał mnie z mojego niezwykle rozkosznego snu, robiąc wiele hałasu.

Otwarłem oczy, zegar wskazywał 6. rano. Jęknąłem głośno i rozejrzałem się, próbując znaleźć źródło głośnego dźwięku.

Odkryłem, że źródło znajduje się przy drzwiach. Gałka odpadła, odbiła się od krzesła i spadła na podłogę. Usiadłem i z zaciekawieniem patrzyłem na drzwi. Coś popchnęło je, by je otworzyć. Cóż, raczej ktoś. Zobaczyłem rękę Wilsona, wsuwającą się przez szparę. Drzwi uchyliły się ledwo na tyle, by mógł to zrobić. Usłyszałem, że mruczy głośno z niezadowolenia, gdy szukał czegoś po omacku. Starałem się nie śmiać. Jego ręka trafiła wreszcie na krzesło i usunęła je z drogi. Drzwi otwarły się na oścież.

- Dzień dobry - powiedziałem z, byłem tego pewien, bardzo rozbawioną miną.

Wilson wyglądał na zaskoczonego, widząc, że nie śpię. W jednej ręce trzymał śrubokręt. Wyglądałby trochę groźnie, gdyby nie jego otwarte usta. Zamknął usta i położył śrubokręt na szafce. Potem bez słowa podszedł do szafy.

- Wybacz, Greg, że budzę cię o tak bezbożnej godzinie i niszczę twoje drzwi - zaproponowałem.
Przysięgam, próbowałem być tylko pomocny, nie sarkastyczny... Okay, może byłem trochę sarkastyczny.

Wilson westchnął.
- Wybacz, House, że jesteś takim dupkiem, że zamknąłeś mnie poza naszym pokojem. Zmuszając mnie w ten sposób do zniszczenia drzwi naszej sypialni, żebym mógł zabrać czyste ubrania, żebym ja mógł dobrze wyglądać w pracy.

- Mam uczucie, że to nie były szczere przeprosiny.

Wilson zignorował mnie i wyciągnął trochę ubrań z szafy.

- Wiesz, może gdybyś przeprosił, wszystko mogłoby wrócić do normy.

Wilson się odwrócił.
- Ja? Ja powinienem przeprosić? To wszystko twoja wina!!

- Moja wina? Czemu?

- Powinieneś wiedzieć czemu! - krzyknął Wilson i odwrócił się z powrotem do szafy.

- Oh, daj spokój! To nie fair. Słuchaj, jest jeszcze wcześnie. Mamy jeszcze mnóstwo czasu, zanim będziemy musieli pojechać do pracy. Może moglibyśmy się pocałować i pogodzić. I przez "pocałować i pogodzić" mam na myśli "uprawiajmy szalony, gorący sex przez następne kilka godzin".

- Jesteś niewiarygodny, House - powiedział Wilson, wychodząc ze swoimi ubraniami.

- To znaczy, że nie?

--------------------------------------------------------

- Więc czego się dowiedzieliście? - spytałem, rozglądając się po pokoju konferencyjnym.

- Że Wilson jest na ciebie wkurzony - odparł Foreman.

- Yeah, yeah. Do tego sam odszedłem. Ale dlaczego jest na mnie wkurzony?

Cała trójka wzruszyła ramionami.
- Nie powiedział - powiedział Chase.

- Chyba zaczął coś podejrzewać - dodała Cameron.

- Powiedziałem wam, że macie być subtelni. Tajemniczy. Mieliście jedną misję! Jaki właściwie jest powód trzymania służących, jeśli wy nie potraficie dokończyć prostej misji! - powiedziałem, krążąc po pokoju. - Znaczy, posłałem was do niego z czysto onkologicznym przypadkiem, żeby Wilson mógł zacząć gadać o raku. Potem, kiedy Wilson straciłby czujność, bo skupiłby się na pacjencie, mieliście subtelnie zadać kilka pytań i zebrać wskazówki. Wilson odpowiada bardziej szczerze, kiedy jest rozkojarzony, ponieważ nie jest w stanie kontrolować swoich reakcji w tym samym czasie.

- Zakładam, że mówiąc: "Hej, Wilson, powiedz nam, czemu się wkurzasz na House'a, żebyśmy przestali się zgrywać i zaczęli leczyć pacjenta", nie zrobiliśmy tego, co trzeba?

Wycelowałem oskarżająco laską w Foremana.
- Wyleję cię, jeśli naprawdę to powiedziałeś. Którego słowa w "subtelnie i tajemniczo" nie zrozumiałeś?

- Nie powiedział tego - zaprzeczyła Cameron.

Skierowałem laskę w stronę Cameron.
- Ty byś tak powiedziała.
Opuściłem laskę i odwróciłem się do Chase'a.
- Ty uczestniczysz e moich grach, ponieważ doceniasz swoją pracę. Czy Foreman był tak dosłowny?

- Nie. Byliśmy bardzo subtelni - odparł Chase. Uniosłem brew. - I tajemniczy - wymamrotał Chase, przewracając oczami.

- Więc dlaczego wam się nie udało?

- Czy przyszło ci do głowy, że to może nie być nasza wina?Może powinieneś pamiętać, dlaczego ludzie wkurzają się na ciebie? - spytała Cameron.

- Gdybym miał to wszystko śledzić, w moim mózgu nie byłoby miejsca na nic innego!!

Foreman głośno westchnął.
- Słuchaj, Wilson był podejrzliwy i to nie była nasza wina. Chciałem powiedzieć, jak długo ten człowiek cię zna? Jesteśmy twoim zespołem, a poprosiliśmy o opinię w, jak sam powiedziałeś, czysto onkologicznym przypadku. Powinniśmy po prostu przekazać mu tą sprawę. Nie powinniśmy iść do niego we trójkę.

- W porządku. Wynoście się i znajdźcie przypadek, który jest mniej oczywisty. Znajdźcie kogoś, czyje objawy można wyjaśnić zespołem paraneoplastycznym. Nawet lepiej, jeśli będzie mieć raka, bo wtedy nie będziemy musieli mieć z nim do czynienia.

- Czy nie będziemy musieli go najpierw zdiagnozować, żeby wiedzieć, czy ma raka i czy to rzeczywiście zespół paraneoplastyczny? - Cameron wyglądała na zmieszaną.

- Szczegóły, szczegóły - powiedziałem, machając ręką. - Nie ważne. Idźcie i znajdźcie wszystkich pacjentów z bólem głowy czy czymkolwiek. Może któryś z nich będzie miał guza mózgu czy coś.

- Chcesz, żebyśmy poszukali pacjentów z rakiem, żeby zawalić Wilsona robotą? Może będzie lepiej, jeśli zaczniemy naświetlać ludzi, żeby zachorowali na raka, i dać mu setki nowych pacjentów. Więcej ciężkiej pracy na pewno go zmusi, żeby ci wybaczył - powiedział dramatycznie Foreman.

- Nie żartuj sobie z moich planów! Cóż, może to był zły pomysł. Okay, idźcie się bawić gdzie indziej. Muszę wymyślić jakąś intrygę.

Kiedy wyszli, poszedłem do swojego biura. Usiadłem i oparłem nogi na biurku. Czułem, że to może chwilę potrwać. Próbowałem zaplanować, co powiem, ponieważ wiedziałem, że będę potrzebował wielu argumentów, żeby plan zadziałał. No dobra, poszedłem na żywioł. Podniosłem słuchawkę i wybrałem numer.

- Halo?
Byłem zaskoczony, że nie rozpoznała numeru i nie zignorowała telefonu.

- Hej, Julie. Tu Greg... Yeah, Greg House... słuchaj, nie rozłączaj się. Nie dzwoniłbym, gdyby to nie było ważne - zacząłem bawić się laską, czując się jakbym grał w jakimś kiepskim filmie. - Tak, ważne według standardów innych ludzi... Martwię się o Wilsona...

cdn...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 13:28, 23 Mar 2008    Temat postu:

"Nie dzwoniłbym, gdyby to nie było ważne - zacząłem bawić się laską, czując się jakbym grał w jakimś kiepskim filmie. - Tak, ważne według standardów innych ludzi..."

Umarłam i zmartwychwstałam . Boskie, bawię się coraz lepiej . Tłumaczenie świetne.

A mnie naprawdę dopada jakaś psychoza. Bawię się z moim bratem Power Rangerami. Mam czerwonego i żółtego. Czy udawanie, że czerwony [Nick] jest Housem, a żółty [Chip] jest Wilsonem jest normalne?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Nie 13:29, 23 Mar 2008    Temat postu:

poniedziałkowa akcja z kolacją i wtorkowy poranek z intrygami mnie totalnie rozwaliły jak dla mnie to Wilson się obraził, bo House zapomniał o ich rocznicy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:43, 23 Mar 2008    Temat postu:

Em. napisał:
A mnie naprawdę dopada jakaś psychoza. Bawię się z moim bratem Power Rangerami. Mam czerwonego i żółtego. Czy udawanie, że czerwony [Nick] jest Housem, a żółty [Chip] jest Wilsonem jest normalne?

Wszystko jest normalne... relatywnie :wink:

Ja doszłam do wniosku, że w moim związku z owczarkiem, to ON jest House'em, bo zajmuje wygodne miejsce na fotelu, a MNIE wygania na KANAPĘ


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 14:44, 23 Mar 2008    Temat postu:

Richie117, czyżbyś też wolała fotele?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:08, 23 Mar 2008    Temat postu:

Em. - "też"? Mózg mi trochę wysiada... Czy to miało do czegoś nawiązywać?
Bo w moim wypadku to sprawa wygląda tak, że ten mój fotel jest zajeb... wygodny i kosztował kupę forsy, a kanapa... no cóż :? Ma się nijak do kanapy House'a...
Na szczęście do łóżka chodzę razem z Rexem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin