Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Zapomniany początek [18/18]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:28, 09 Cze 2015    Temat postu:

Jak widać

To już inna sprawa, jeśli chodzi o Hilsona. Niemniej f-ship Foremana z Taubem lubiłam/lubię bardziej nawet od Foremana z Chase'em czy Tauba z Kutnerem. Zresztą potem Foreman, Taub i Chase jako trójka przyjaciół też przypadała mi do gustu Brakowało Kutnera, ale to osobna kwestia.
Straszny? No wiesz, co kto lubi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:35, 11 Cze 2015    Temat postu:

Może f-ship Foremana z Taubem był taki udany, bo to takie dwa sztywniaki, a na dodatek obaj nie przepadali za tym, że House nimi dyrygował (Foreman z powodu swojej ambicji, a Taub z racji swojego wieku). Późniejszy Chase też nie był już taki rozrywkowy jak na początku, no i zaczął aspirować na następcę House'a, więc wpasował się do tamtego duetu. Natomiast Foreman z Chase'em czy Taub z Kutnerem to według mnie zupełne przeciwieństwa...
Yeah, szkoda, że Kutnera nie oglądaliśmy dłużej, bo lubiłam go najbardziej z Nowych Kaczuszek
Jasne, jasne, co kto lubi. To była tylko moja skromna opinia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:37, 11 Cze 2015    Temat postu:

Cytat:
Uh, do trzech razy sztuka, bo od trzech dni usiłowałam skończyć i wstawić ten rozdział Zatem bez przydługich wstępów – przed Wami nowa część, w której Greg ujawni i wprowadzi w życie swój diaboliczny plan pogrążenia Jamesa...

Enjoy!



Rozdział 9


Spoglądając na swoje ubranie, James uśmiechnął się do siebie, nie przerywając wędrówki. Wcześniej Greg przygotował dla niego nową odzież, którą miał założyć. Było to bardzo słodkie z jego strony, mimo iż Greg oświadczył, że zrobił to wyłącznie dlatego, ponieważ James nie przestawał się dąsać. To była prawda, James nie lubił nosić tych samych ubrań dzień po dniu, zwłaszcza gdy były one poplamione i sztywne od błota. Podobnie jak Greg, James miał na sobie odzież, która była osobliwie wygodna, a zarazem dziwaczna. Greg nazwał te spodnie "dżinsami". Materiał, z którego je uszyto, był grubszy i bardziej szorstki niż bawełniane spodnie, które zawsze nosił, i James doświadczał dziwnego uczucia, gdy ta tkanina ocierała się o jego nogi. Prócz tego James miał na sobie t-shirt, jednolicie biały i bardzo miękki. Jamesowi w pewnym sensie spodobał się ten strój. Skończywszy się ubierać, anioł prędko podążył za Gregiem, kiedy jego przyjaciel ruszył w drogę.

Greg nie powiedział mu, dokąd zmierzał, zatem w głowie Jamesa kłębiło się od pytań. Czy Greg prowadził go na inny należący do niego teren? Część jego umysłu obawiała się, że demon może próbować zaciągnąć go do piekła. W głębi serca naprawdę nie wierzył, że o to chodziło.

A przynajmniej taką miał nadzieję.

Miał wrażenie, że wędrują od wielu godzin. Słońce wznosiło się pośrodku nieba, prażąc ich obu swymi gorącymi promieniami.
- Jesteśmy blisko? - zapytał, przeskakując nad przewróconym pniem, który leżał na jego drodze.
Greg obejrzał się przez ramię, jego czarne skrzydła drżały lekko na jego plecach.
- Ciii... Słuchaj. Jesteśmy prawie na miejscu.

James nieznacznie przekrzywił głowę, po czym nadstawił ucho w stronę lasu. Usłyszał ptaki, które śpiewały beztrosko ponad ich głowami oraz szelest spadających liści. Lecz raptem dosłyszał coś jeszcze, czyjś głos, tak delikatny, tak mocny, że serce anioła niemal pękło na pół.
- Greg... co to takiego?

W tym momencie Greg zatrzymał się przed dużym krzakiem róż. Oglądając się na Jamesa, podniósł prawą dłoń i dotykając różanego krzewu, odparł szeptem:
- Cud.
Muśnięte palcami demona gałęzie krzewu zdawały się wyginać i przesuwać, dzięki czemu róże odsłoniły widok, pozwalając Jamesowi ujrzeć twarz osoby, do której należał docierający do niego głos.

Przed drewnianą chatą siedziała mała dziewczynka. Długie, kręcone blond włosy opadały na jej twarz o piegowatych policzkach. James zbliżył się do szczeliny w żywopłocie, patrząc na dziecko oczami rozszerzonymi z podziwu. Nie mogła mieć więcej niż sześć lat i bawiła się wesoło na podwórku. Jej ubranie pokrywały plamy z trawy i błota, lecz jej zielone oczy pałały taką radością i niewinnością, iż poruszyło to do głębi anielską duszę. Przymknąwszy powieki, James wsłuchał się w jej głos. Mała śpiewała tak pięknie, że żadne dziecko, a tym bardziej żaden śmiertelnik, nie powinni być w stanie wydawać podobnych dźwięków. Trzymając figlarnie swoje lalki, śpiewała im, a jej ręce sprawiały, że zabawki tańczyły do słów jej piosenki. James nie mógł uwierzyć, że była człowiekiem, nie, naprawdę wierzył, iż miał przed sobą anioła.

- Ona wkrótce umrze.

James błyskawicznie odwrócił się w stronę Grega. Jego przyjaciel opierał się o żywopłot z ramionami splecionymi na piersi, nie odrywając swoich niebieskich oczu od małego dziecka.
- Kłamiesz - wymamrotał, na co Greg tylko pokręcił głową. Unosząc prawą dłoń, przyłożył palce do czoła, a jego niebieskie oczy nagle zrobiły się czerwone.
- Widzę to w niej... Coś w jej wnętrzu przebudzi się i przejmie kontrolę nad jej ciałem. Z początku będzie to zwykłe przeziębienie, a potem jej stan się pogorszy. Przez kilka miesięcy będzie cierpiała, straci swoje włosy i urodę, trwając w nadziei, że przeżyje, jednak w końcu to, co się w niej zalęgnie, rozprzestrzeni się za mocno, zatruje tak wiele tkanek, że mała umrze, nie doczekawszy swoich następnych urodzin.

- Dlaczego? - Tylko tyle zdołał wykrztusić James. To nieskalane życie, które widział przed sobą, miało niebawem zmarnieć i przepaść, te oczy, które były tak pełne życia, miały zblednąć w obliczu śmierci, gdy te małe usteczka, z których wydobywała się ta radująca duszę muzyka, wydadzą ostatnie tchnienie. - To niesprawiedliwe... Po co mi to pokazujesz? - Oczy Jamesa napełniły się łzami i anioł odwrócił się, prędko ukrywając twarz w dłoniach. Wszystko było zupełnie tak jak wcześniej, kiedy przebywał pod opieką Mathew i Alberta. Miał patrzeć, jak czyjeś nieskalane życie zostaje nagle odebrane.

- Możesz ją ocalić.

James wolno podniósł głowę, by zerknąć ponownie na Grega. Jego demoniczny przyjaciel w dalszym ciągu wpatrywał się w dziecko, jego oczy nadal żarzyły się czerwienią, lecz teraz stał ze złożonymi dłońmi. Palce Grega dotknęły rozkwitniętej róży, sprawiając, że kwiat pomarszczył się i usechł.
- Ja nie mogę jej pomóc... Mój dotyk przypieczętuje jej przeznaczenie i mała umrze przed końcem tego roku. Moc, jaką posiadałem w raju, pozwalała mi decydować o przeznaczeniu jedynie tych dusz, które były pod moją opieką. Jej los został wybrany i przypieczętowany przez innego anioła. Moja dłoń, teraz splamiona grzechem i złem, tylko popchnie ją bliżej ku temu przeznaczeniu i doprowadzi ją do jeszcze większego cierpienia.

- Jednakże ty... - Greg wyciągnął rękę w stronę swojego nowego przyjaciela. Czerwony żar w jego oczach powoli zanikał. - Ty możesz ją ocalić. James, nie masz pojęcia, jak ważny jesteś dla tego świata. Ty jesteś Cudem. Kiedy wszystko jest stracone i nikt nie widzi wyjścia z sytuacji, ty możesz dać im moc, by znaleźli to wyjście i uniknęli najgorszego.

- ...Co mam zrobić? - zapytał bezradnie James. Nie chciał, by to dziecko umarło, by świat nigdy więcej nie usłyszał jej głosu. Znowu spojrzał na dziewczynkę i przyglądał się, jak tańczy, nieświadoma swego przeznaczenia, podnosząc swoje lalki wysoko w powietrze. Nie zauważył poczucia winy, które przemknęło po twarzy Grega, zanim ten wyszeptał:

- Twój dotyk ją ocali. Wystarczy, że przyłożysz dłoń do jej czoła, a dziewczynka obudzi się jutro z bólem brzucha. Jej matka zabierze ją do szpitala, a tam wystarczająco wcześnie odkryją istotę rozwijającą się w jej wnętrzu i życie dziewczynki będzie uratowane.
James zacisnął wargi i wczepił palce w różany krzew, słuchając roześmianego głosu dziecka oraz szeptów Grega.

- Wyrośnie na piękną kobietę o niebiańskim głosie. Codziennie będzie śpiewać na scenie przed tysiącami ludzi, których poruszy jej wdzięk, a wieczorami... będzie śpiewała swoim dzieciom, które odziedziczą jej talent.

Gdy Greg skończył mówić, jego oczy na powrót przybrały postać tych łagodnych błękitnych tęczówek, które teraz zdawały się jeszcze bardziej przyciągać Jamesa. Anioł przygryzł dolną wargę, nie mogąc zebrać myśli. Wreszcie kiwnął głową, a za jego plecami rozpostarły się białe skrzydła.
- Mój dotyk ją ocali? - upewnił się.
Greg przytaknął, przesuwając dłonią wzdłuż krzewu, pozwalając mu zmarnieć, zbrązowieć i uschnąć, robiąc Jamesowi przejście w żywopłocie.
- Twój dotyk będzie jej cudem. Obdarz ją tym darem, James. Zmień jej przeznaczenie.

James popatrzył na Grega ostatni raz, ze zdenerwowania dygocząc na całym ciele. Greg wpatrywał się w niego przez chwilę, a następnie posłał mu łagodny uśmiech i skinął głową, jakby wyrażał aprobatę, jakby mówił mu, że postępuje słusznie. Twarz Jamesa rozluźniła się, a jego wargi także rozciągnęły się w uśmiechu, po czym anioł ponownie skierował wzrok na bawiące się dziecko. Trzepocząc skrzydłami, przekroczył szczelinę w żywopłocie i lekkim krokiem zbliżył się do małej dziewczynki. Dziecko nie widziało go, nie mogło zobaczyć anioła. Greg obserwował całą scenę przymknąwszy nieco powieki. Aureola Jamesa zdawała się błyszczeć w promieniach słońca, zaś jego skrzydła rozłożyły się szeroko. Kontur jego sylwetki wydawał się pałać żółtym blaskiem, a do nozdrzy demona dotarł zapach ciepłego, świeżo upieczonego chleba, przyprawiając go o dreszcze.

Klęknąwszy na trawie, James z uśmiechem spojrzał z góry na młodą dziewczynkę, a ponad nim jego skrzydła rozpostarły się na całą swoją szerokość. Mała nuciła pod nosem, otrzepując z kurzu włosy swojej lalki. Pochylając głowę, James zaczął się modlić, podnosząc lewą rękę. Gdy wyciągnął dłoń w jej stronę, jego skóra zdawała się jaśnieć coraz bardziej. Tak delikatnie jak tylko zdołał, James poruszył dłonią nad głową dziecka. Dziewczynka znieruchomiała na chwilę, a jej ciało się odprężyło. Zamykając swoje zielone oczy, odchyliła głowę do tyłu, wystawiając twarz na promienie słońca i na ciepło, którym emanował anioł, podczas gdy dłoń Jamesa musnęła jej kręcone włosy.

Greg zacisnął wargi na ten widok i poczuł, jak skręca go w żołądku. James dotknął śmiertelnego dziecka i zmienił jego przeznaczenie, mała będzie ocalona... Nagle jego ciało ogarnął chłód, kiedy usłyszał głosy rozbrzmiewające mu w uszach. Ciche głosiki, śmiech. Jak gdyby małe demony zerkały zza jego pleców, śmiejąc się, przyglądając się, skandując mu do ucha.

"Spal jego skrzydła!", mówiły do niego chórem, aż Greg wykrzywił usta, obnażając zęby. "Przemień go! Przemień go!" Potrząsając głową, próbował pozbyć się tego chóru, lecz w jego miejsce pojawił się inny głos. Greg zmrużył powieki, patrząc z bólem, jak James kończy swoje zadanie. Tuż przy jego uchu rozległ się głos Lucasa, mimo że demon nie czuł za plecami ciała swojego kompana.

"Doskonale", zamruczał Lucas, a duma wyczuwalna w jego głosie sprawiła, że Greg prawie zwymiotował. Nie powinien czuć się w ten sposób, powinien być z siebie dumny. Powinien uśmiechać się od ucha do ucha, a jednak potrafił tylko patrzeć z niesmakiem na tę pułapkę, którą zastawił na anioła. "Pozwól mu pójść tą samą ścieżką, którą obrał Mathew, niech spotka go ten sam los." Greg zamknął oczy, kiedy James skończył, zabierając dłoń z głowy dziewczynki.

"Pozwól mu złamać zakaz i niech upadnie. Spal jego skrzydła, spal jego skrzydła..."

Greg otworzył oczy, nareszcie słysząc otaczającą go ciszę swoich własnych myśli. Zamiast radości, czuł jedynie wyrzuty sumienia za to, co zrobił...

James obejrzał się na niego, jego twarz zdobił szeroki uśmiech. Pomachał do swojego przyjaciela, ale Greg tylko stał w milczeniu, z twarzą bez wyrazu, napinając wszystkie mięśnie. Wyprostowawszy się, anioł ruszył radośnie w stronę Grega, składając skrzydła na plecach. Z każdym krokiem Jamesa, Gregowi ściskało się serce, ponieważ słyszał głos, który brzmiał dokładnie jak jego własny, rozlegający się echem w jego uszach. Jego wewnętrzny demon...

"Zniszcz jego skrzydła, żeby już nigdy nie oderwał się od ziemi. Przemień go... Przemień go..."



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 9:49, 13 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:49, 11 Cze 2015    Temat postu:

Nie, Greg! Nie niszcz Jamesa! Wierzę, że on tego nie zrobi. Nie spróbuje go nawet skrzywdzić. Prawda? Te głosy nie mają czego szukać u naszego prawie demona. Lucas, niech spada!
James naprawdę pomógł czy Greg go podpuścił? To znaczy dziewczyna chora naprawdę? Ale chyba tak.
Niedobrze by go tak kusił. Chyba, że w innym celu

Cieszę się, że jest nowy rozdział i oby następny wkrótce

Możliwe, ale mieli swój szczególny urok Chase jako następna House'a lepiej do mnie przemawia niż Foreman. On zastąpił zresztą potem samą Cuddy więc... Przeciwieństwa, ale zawsze jakieś duety. Cieplejsze relacje panowały między Taubem a Kutnerem.
Szkoda, szkoda, że nie było go więcej.
Wiem Faub (?!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:54, 14 Cze 2015    Temat postu:

Nooo... co się stało, to się nie odstanie. A czy Greg osobiście przyłoży rękę do fizycznego skrzywdzenia Jamesa, to się dopiero okaże (muszę dbać o podtrzymanie napięcia, co nie?) Zaglądałam do najbliższych rozdziałów i Lucas się tam znowu pojawia, więc jak to z nim będzie, też jeszcze się przekonamy

Yup, dziewczynka naprawdę była chora (a przynajmniej fik nie mówi o tym, że było inaczej). Greg w tym momencie praktycznie nie zrobił nic złego - przecież opowiedział wcześniej Jamesowi, jaki los spotyka samowolnych aniołów, tylko teraz mu o tym nie przypomniał, a Jimmy'emu w tym całym podnieceniu musiało wylecieć to z głowy. Ciekawe, czy ratowałby to dziecko, gdyby pamiętał, co go może czekać za karę i czy w razie wątpliwości Greg starałby się go przekonać do złamania zakazu - to by rzeczywiście było zue

Cieszę się, że się cieszysz Następny rozdział jest króciutki, więc może uporam się z nim na wtorek.

dzięki

**
Jeżeli kiedyś zabiorę się za oglądanie "House'a" od nowa, to zwrócę uwagę na ten urok
Uh-huh, do mnie nie przemawiają żadne próby zastąpienia House'a! Ani Foreman, ani Chase nie mieli jego wszechstronnej wiedzy, o geniuszu nie wspominając. Dodatkowo Chase mi zalazł za skórę swoim zachowaniem pod koniec serialu, więc już bym wolała widzieć, że Diagnostyka w PPTH (zorganizowana specjalnie dla House'a) została zlikwidowana niż że Chase przejął ten oddział. Ech...
Imo cieplejsze relacje Tauba i Kutnera wynikały z tego, że zdążyli się zaprzyjaźnić, rywalizując o posadę, plus potem ich status był mniej więcej równy. Foreman za to trafił do House'a później niż Chase i był o Chase'a zazdrosny, więc ich ewentualna przyjaźń miała ciężki początek.
Yeah, Faub


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:17, 14 Cze 2015    Temat postu:

Greg! Gdzieś w najbliższych rozdziałach? Musisz, szczególnie, że nie mam czasu zajrzeć do oryginału Ciekawe

Biedna. Dobrze, że jej pomógł choć mu nie wolno. Ciekawe, ale James chce pomagać i jest niewinny więc się nie dziwię, że zapomniał. Inne rzeczy mu w głowie.

Trzymam więc kciuki
Gdybym przez jakiś czas nie odpisywała to znaczy, że nie mogę, ale wrócę
Nie ma za co

To oczywiste, że żaden z nich nie miał takiej wiedzy i geniuszu. Tylko, że Foreman nie pozbył się oddziału diagnostycznego. A przynajmniej nie gdyby kompletnie nie musiał. Chase'a mimo wszystko darzę sympatią choć zachowanie na koniec te mi się nie podobało.
Zapewne tak Widziałam kiedyś nawet ff Foreman/Chase, ale nie czytałam.
Faub f-ship w sumie na tak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:01, 16 Cze 2015    Temat postu:

Jak zawsze mogę tylko obiecać, że postaram się przejść do 'najbliższych rozdziałów' jak najszybciej. Ale gwarantuję, że będzie ciekawie

Yea, poor girl! Mniejsza o to, że była chora - przede wszystkim nie zobaczyła Jamesa i nie wiedziała, że jej dotykał
A Jamesowi faktycznie inne rzeczy w głowie... ratowanie śmiertelników i błękitne oczy Grega

Dzięki
I spoko, będę czekać


Nie byłabym zaskoczona, gdyby Foreman utrzymał oddział diagnostyczny po pierwsze jako "plac zabaw" dla siebie i swoich kumpli, a po drugie - i chyba ważniejsze - bo House wypracował sławę Diagnostyki w PPTH i ta sława będzie przynosiła zyski szpitalowi nawet bez House'a (o ile Chase i reszta niczego poważnie nie spieprzą). Heh, jesteś zbyt wyrozumiała dla Chase'a i Foremana (albo ja mam dla nich za mało litości)
Aż zerknęłam, czy na Horum jest jakiś fik Foreman/Chase, ale według Biblioteczki nie ma takiego A Faubowych fików nie widziałaś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:04, 16 Cze 2015    Temat postu:

Cytat:
I tym sposobem niepostrzeżenie przekroczyliśmy półmetek tego fika
Przed Wami krótki, fluffowy rozdział, zanim fabuła nabierze tempa...

Enjoy!



Rozdział 10


- Ależ to było cudowne uczucie!

Greg siedział na spłachetku rozgrzanej trawy, obserwując z dyskretnym uśmiechem, jak James zachwala i okazuje radość, której doświadczył, realizując swe dzieło. Po uzdrowieniu dziewczynki, anioł ponownie znalazł się u boku Grega, a jego szeroko otwarte oczy wyrażały oszołomienie. Nie rozmawiali ze sobą, James nie był w stanie wyrazić słowami, co właśnie uczynił, ani co w tej chwili czuł.

James dokonał niemożliwego, dotknięciem swojej dłoni odmienił przeznaczenie śmiertelnej duszy, nie lękając bycia pociągniętym do odpowiedzialności za swój czyn. Do tego został stworzony - by pomagać ludziom, by dawać im szansę, gdy nie było żadnej nadziei.

Greg delikatnie złapał anioła za ramię i odciągnął go od drewnianego domku, prowadząc go z powrotem do lasu. Wkrótce wrócili nad jezioro, którego tafla migotała jasno w promieniach słońca. Tam Greg puścił Jamesa, a sam oddalił się, trzymając się na dystans. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć, zaprzątnięty własnymi emocjami. James podszedł do wody, spoglądając na jezioro rozszerzonymi oczami. Nagle poruszył rękami, podnosząc dłonie ku swojej twarzy. Wpatrując się w nie, odwrócił się i przeniósł wzrok na Grega, który uniósł jedną brew.

James uśmiechnął się od ucha do ucha i zwycięsko wymachując pięścią w powietrzu, zawołał donośnie:

- Ależ to było cudowne uczucie!

I tak Greg siedział i patrzył z rozbawieniem, jak jego młody przyjaciel krąży w tę i z powrotem nad brzegiem jeziora, gestykulując z zapałem i wyrzucając z siebie kolejne słowa:

- Widziałeś to, Greg?! Uzdrowiłem ją! Po prostu jej dotknąłem i UZDROWIŁEM ją, ocaliłem ją!

- Wiem o tym.

- Nie mogę w to uwierzyć, nigdy wcześniej tego nie robiłem! Tamci stale mi mówili, że mamy swoje zasady! Ż-że muszę przestrzegać instrukcji!

- Jesteś Cudem, James, ciebie nie obowiązują żadne zasady.

- Chcę dokonać czegoś więcej!

James podbiegł do Grega i rzucił się na ziemię obok niego. - Możemy ocalić tylu ludzi, Greg! Tylko pomyśl, możemy stworzyć zupełnie nowe szczęście.
Greg uśmiechnął się do swojego przyjaciela, widząc ciepłą poświatę na jego śmiejącej się twarzy. W głębi duszy poczuł, że ścisnęło mu się serce na słowo "możemy". James mówił tak, jak gdyby planował zostać u jego boku.

- James, jestem demonem. Ja nie ratuję ludzi, tylko sprowadzam na nich potępienie.

James tylko pokręcił głową, wyciągając dłonie, by objąć nimi twarz przyjaciela. Jego kciuki łagodnie przesunęły się po krótkim, kłującym zaroście na policzkach demona.
- Wiem... ale ja mogę ich ocalić. - Pochylając głowę, James lekko dotknął swoim czołem czoła Grega, zamykając powieki z uśmiechem. - Ty potrafisz odnaleźć te dusze. Możesz wziąć wszystkie złe dusze tego świata i się ich pozbyć, a mnie pozwolić ocalić resztę. Będziemy stanowili równowagę, Greg, tylko ty i ja.

- Jak drużyna, hm? - szepnął Greg. Przymknął oczy, wpatrując się tęsknie w różowe wargi anioła. Pragnął pocałować go ponownie, nigdy wcześniej nie czuł takiej rozpaczliwej potrzeby. James był tak blisko, że Greg chciał dostać się pod jego skórę i owinąć się jego blaskiem, okryć się jego słodkim, czystym zapachem, który zdawał się tańczyć wokół jego młodego przyjaciela.

- Nieee... Jak partnerzy. - James przesunął ręce, jego palce zacisnęły się delikatnie na krótkich włosach Grega, przyciągając go nieco bliżej. Serce anioła przyspieszyło. James nie wiedział dlaczego, nie rozumiał, lecz chciał, aby Greg znalazł się bliżej, chciał objąć go jeszcze mocniej.
- Myślisz, że potrafisz mnie ocalić?
James otworzył oczy i spojrzał na demona. Twarz Grega wykrzywiał przelotny grymas bólu i gniewu. Opuściwszy ręce, James delikatnie otoczył ramionami swojego towarzysza, po czym lekko potarł nosem o jego nos.

- Nikt nie potrafi cię ocalić, Greg - odparł szeptem, ale przy tym uśmiechnął się, sprawiając, że Gregowi zwęziły się oczy. Jakby kierowane własną wolą, ramiona Grega podniosły się, obejmując Jamesa w pasie.

- Ale... mógłbym cię ochraniać.

Jednym szarpnięciem Greg przyciągnął Jamesa do siebie, aż anioł usiadł okrakiem na jego kolanach. James z uśmiechem przytulił Grega do siebie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak związany z niczym ani z nikim, jak z Gregiem. Demon doprowadzał go do szaleństwa i potrafił go rozzłościć, ale jednocześnie otwierał mu oczy na nowe rzeczy, akceptował go i nie próbował go zmieniać czy zmuszać do czegokolwiek.

- Nie chcę tam wracać.

Greg odchylił głowę, by spojrzeć Jamesowi w oczy. Zmarszczył brwi, lecz James tylko przysunął się bliżej, obejmując go mocniej. Twarz anioła wtuliła się w zagłębienie między szyją a ramieniem Grega.
- Nie chcę tam wracać. Chcę zostać tutaj...

- ... z tobą.

Greg był wstrząśnięty, a zarazem podekscytowany. Co on najlepszego narobił? Jego plan by zdemoralizować anioła i dokonać słodkiej zemsty rozpadał się na kawałki, a to wszystko za sprawą paru słów wypowiedzianych przez Jamesa. Nie rozumiał, co się z nim działo, przecież był demonem. Powinien zrzucić anioła ze swoich kolan i zostawić go, by poniósł konsekwencje następstw chaosu, do którego doprowadził, a jednak... nie mógł tego zrobić.

Do jego uszu dotarł szept grzmotu i to sprawiło, że Greg skierował wzrok ku niebu. To, co ujrzał, sprawiło, że jego oczy otwarły się szeroko, a jego ramiona zacisnęły się mocniej wokół młodszego mężczyzny. Czyste błękitne niebo, które lśniło tak jasno, zaczynało blednąć, a szare burzowe chmury wirowały wokół siebie, przybliżając się z każdą chwilą. Echa grzmotu i odległe rozbłyski piorunów odbijały się w jego oczach, a on mógł jedynie przygarnąć Jamesa bliżej do siebie, przycisnąć twarz młodszego mężczyzny do swojego ramienia, by uchronić go przed widokiem nadciągającej nawałnicy.

Mathew w końcu wracał, prowadząc ze sobą wsparcie.

Spuściwszy wzrok, Greg pochylił głowę, muskając wargami ciepłą skórę na szyi Jamesa, co przyprawiło anioła o dreszcz. Zbliżała się bitwa - bitwa, w którą nie zamierzał dać się wplątać - a jednak teraz jedynie tulił do siebie młodego anioła, obserwując spod zmrużonych powiek sunące ku nim chmury rozcinane błyskawicami.

- W porządku - szepnął, a James z niepokojem podniósł na niego wzrok.

- Wobec tego trzymaj się za moimi plecami.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:24, 16 Cze 2015    Temat postu:

Już nie mogę się doczekać

Też prawda Ale ją uratował
Zdecydowanie

Nie ma za co
Dziękuję

Foreman zatrzymał oddział diagnostyki z powodu sławy a potem ratowanie pacjentów. Cóż, lubię ich mimo, że nieraz mnie denerwują.
Tamte widziałam ff to na ff.net a Faubowych nie więc nie wiem czy są f-shipowe czy romansowe

Cieszę się nowym choć krótkim rozdziałem, ale zawsze to więcej Hilsona i jest super
Gregory chce chronić swojego anioła bo to już jego anioł A James taki podekscytowany, ciekawe kiedy do niego dotrze co tak naprawdę zrobił poza uratowaniem. Niech im żaden Lucas ani Matthew nie przeszkadzają! Niech Greg trzyma Jimmy'ego w swoich ramionach na zawsze Zresztą anioł i tak chciałby w nich zostać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:05, 18 Cze 2015    Temat postu:

hehehe, ja teeeż nie

well, ja bym się z tego ratowania na jej miejscu nie cieszyła, ale to tylko ja



Ach, no tak, 'ratowanie pacjentów' też mogło być motywacją Foremana... choć od tego w zasadzie ma cały szpital
Maybe nie widziałaś Faubowych fików, bo nikt nie wpadł na taki ship


Miło mi, że się cieszysz
awww "jego anioł" Greg na pewno się nie spodziewał, że taki będzie efekt jego demoralizacji
Jamesowi ktoś będzie musiał o tym powiedzieć, bo on sam raczej na to nie wpadnie
Too bad, przeszkadzania nie da się uniknąć, więc Greg będzie musiał wypuścić Jamesa z ramion, bo nie da się jednocześnie przytulać i walczyć Na przytulanki jeszcze będzie czas.

Dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:06, 18 Cze 2015    Temat postu:

Sama więc widzisz - nic tylko tłumaczyć

Skoro tak


Owszem cały szpital, ale oddział diagnostyki to jednak oddział diagnostyki a on sam kiedyś w nim był
Możliwe, ale nie wiem co tam teraz na ff.net. Zresztą ff mogą być o f-shipie

Ach
I tylko jego Pewnie nie, ale już należą do siebie Powiedzą pewnie Niech Greg walczy w obronie swojego Jamesa i siebie a James tak samo w obronie Grega Teraz nie ma już strony aniołów ani demonów - jest tylko ich własna strona

Nie ma za co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:44, 21 Cze 2015    Temat postu:

heh, żebym tak jeszcze nie miała innych rzeczy do zrobienia...


Okej, niech będzie, że Foreman ma na tyle ludzkich uczuć, że czuje sentyment do swojego dawnego oddziału
Próbowałam zerknąć na ff.net, ale nadal nie poprawili tej bezsensownej wyszukiwarki i nie znalazłam Faubowych fików


"Tylko jego", jeśli nie liczyć duszyczek w potrzebie Sure thing, będą się bronili nawzajem, w walce i nie tylko
My już wiemy, że Greg i James mają swoją własną stronę, ale oni jeszcze sobie tego w pełni nie uświadomili...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:49, 21 Cze 2015    Temat postu:

Wiadomo, że sie ma, ale ff i tak będziemy czekać a przybajmniej ja będę

Mam nadzieje i myślę, że tak
Rozumiem, może i tak nie ma

Niech sie bronią Ale sobie w końcu też uświadomią


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:10, 24 Cze 2015    Temat postu:

Miło mi i czuję się trochę zmobilizowana Na nieszczęście Rexu ma właśnie problemy jelitowe i konieczność biegania z nim co godzinę na dwór to nie są dobre warunki do tłumaczenia

Uświadomią sobie, kiedy stanie się jasne, że Piekło i Niebo się od nich odwróciły i mają tylko siebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:08, 26 Cze 2015    Temat postu:

Mam nadzieje, że niedługo wyzdrowieje. Wiem jak to jest z chorym pupilem

Biedni, no ale razem a razem są silni:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:09, 28 Cze 2015    Temat postu:

Dzięki, już mu lepiej I chyba wyjaśniło się, skąd te jego problemy, więc może więcej takich kryzysów nie będzie. Teraz tylko ja muszę odespać te szalone dni i będę mogła się zabrać za fikowanie

Ofkors, razem poradzą sobie ze wszystkim i nic ich nie pokona


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:25, 29 Cze 2015    Temat postu:

Cieszę się To dobrze i oby w przyszłości nie miał już więcej takich problemów.

Wierzę w to


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:13, 01 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Nareszcie mam dla Was nowy rozdział, a w rozdziale trochę akcji

Enjoy!



Rozdział 11


- Proszę się nie martwić, to nic poważnego. - Kutner uśmiechnął do niespokojnego dziecka, które siedziało obok niego. Mały, dziesięcioletni chłopiec podtrzymywał swoją zaczerwienioną rękę, a jego matka głaskała go po rudych kręconych włosach. - To tylko trujący bluszcz. Proszę. - Uśmiechając się od ucha do ucha, wręczył kobiecie buteleczkę kremu.

- Krem trzeba nakładać dwa razy dziennie przez tydzień. Zaczerwienienie powinno zacząć znikać. - Kucnąwszy nieco, poklepał lekko palcem nos zapłakanego dziecka. - A ty nie baw się więcej tymi liśćmi, zgoda?

Kiedy chłopiec skinął głową, Kutner wyprostował się i zaczął uzupełniać resztę karty pacjenta, gdy drzwi do gabinetu otwarły się z hukiem. Cała trójka wzdrygnęła się, obracając się w stronę intruza.

- Okłamałeś mnie!

Kutnerowi opadła szczęka, kiedy Taub potrząsnął mu przed twarzą jego książką. Próbował wykrztusić jakąś odpowiedź, lecz Taub z miną wyrażającą oburzenie cisnął książkę na blat. Matka chwyciła mocno swoje dziecko, patrząc na lekarzy rozszerzonymi oczami. Kutner prędko posłał jej zakłopotany uśmiech, po czym przeprosił i wypchnął Tauba na zewnątrz.

- Co ty wyprawiasz? - syknął, zamykając za sobą drzwi. - Przez ciebie ten chłopak o mało się nie zsikał!

- Och... wybacz. Ale ty mnie okłamałeś - stwierdził Taub, splatając ramiona na piersi.

- W jakiej sprawie?

- Powiedziałeś, że to cała książka. Przeczytałem wszystko i brakuje kilku rozdziałów! Przerwałeś akurat w momencie, kiedy miała rozpocząć się bitwa!

Kutner stał przez chwilę bez ruchu, po czym jego wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. - Ty... przeczytałeś moją książkę?

Policzki Tauba nabrały lekko różowego koloru. Lekarz wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. - Nudziłem się.

Kutner tylko uśmiechnął się radośnie, czując dumę wzbierającą w jego piersi.
- Cóż, jeśli chcesz wiedzieć, następne rozdziały mam w domu. Jeszcze ich nie wydrukowałem.

- No to je wydrukuj - burknął Taub i odwrócił się, by odejść.
Kutner podrapał się po policzku, po czym zawołał: - A może po prostu wyślę ci je mailem?

Taub machnął ręką, idąc z powrotem do windy, którą wcześniej zjechał na dół. Gwizdnąwszy pod nosem, Kutner wrócił do gabinetu i czekającej tam przestraszonej rodziny. Miał nadzieję, że uda mu się punktualnie wrócić do domu.


- Są tutaj.

James odrobinę podniósł głowę z ramienia Grega, by zerknąć w górę na niosące problemy niebo. Czysty do niedawna błękit stał się teraz burzowo szary, zwiastując szansę na deszcz wilgotnym wiatrem. James chwycił się mocniej Grega, jego ramiona niemal odcinały dostęp powietrza do płuc demona.
- Nie chcę tam wracać - wyszeptał z błagalnym wzrokiem.
Greg obserwował burzowe chmury, które gromadziły się i rozciągały ponad ich głowami, po czym przeniósł spojrzenie na dwa obiekty, dwie postacie z wolna nabierające konkretnych kształtów. Jego ramiona przyciągnęły Jamesa bliżej, jego palce zagłębiły się w gęste brązowe kosmyki anioła. Nagle poczuł wściekłość, strach... Nie chciał puścić Jamesa, nie chciał, by ktokolwiek inny go dotknął ani go zabrał.

Chciał mieć Jamesa u swego boku i tylko tam.

Trzasnęła błyskawica i Greg rozluźnił ramiona. James jęknął żałośnie, nie chcąc, by Greg wypuścił go z objęć, lecz demon nie dał mu wyboru. Wstał prędko z ziemi, ciągnąc Jamesa za sobą, zmuszając go, aby puścił jego szyję. Utrata ciepła i zapachu Grega sprawiła, że serce Jamesa zamarło, jednak jego starszy przyjaciel złapał go za rękę i pchnął go do tyłu, ustawiając anioła za swoimi plecami. James wyjrzał ponad ramieniem demona, usiłując dostrzec, co lub kto się zbliża. Coś gorącego ukłuło go w palce, aż James syknął i odskoczył w tył. Opuszki jego palców pulsowały czerwienią. James spojrzał na nie, a następnie przeniósł wzrok na plecy Grega, których przed chwilą dotykał. Greg stał wyprostowany, silny i spięty, z rękami wzdłuż boków i palcami zwiniętymi w pięści. Jego ciało płonęło, zdawało się, że jego kontury żarzą się błękitem. James nie widział twarzy demona, ale patrzył z oszołomieniem, jak ramiona Grega zadygotały, a jego ciało zaczęło się trząść.

Greg wydał okrzyk, gdy jego czarne skrzydła rozpostarły się szeroko, rwąc na strzępy tył jego koszuli. Skrzydła demona uniosły się ponad ich głowami i napięły się z taką mocą, że James ze strachu prawie usiadł na tyłku. Prawdziwa potęga Grega przeraziła Jamesa, na moment napełniając jego głowę wątpliwościami.

- Stań za mną - syknął Greg. Nie obejrzał się, by sprawdzić, czy James kiwnął głową, tylko stał bez ruchu, mocno opierając stopy na ziemi.

Dwie sylwetki wylądowały przed nim, z gracją dotykając trawiastego podłoża. Ich białe skrzydła rozłożyły się szeroko, ubrania z szelestem ocierały się o ich ciała, targane porywistym wiatrem.

- Greg - przemówił ozięble Mathew.
Greg pochylił głowę w kpiącym ukłonie i uśmiechnął się ironicznie, błyskając kłami:
- Wygląda na to, że przyprowadziłeś ze sobą przyjaciela - stwierdził. Jego wzrok przesunął się na drugiego anioła, który stał pewnie i sztywno, mrużąc zimne zielone oczy.

- Albercie, nadal zajmujesz się całowaniem tyłka swojego władcy, czy może w końcu dostałeś upragniony awans?

Zaciśnięte wargi Alberta drgały przez chwilę, po czym na jego twarz powrócił spokój.
- Greg - powiedział powoli, splatając ręce za plecami. - Widzę, że się nie zmieniłeś. Nadal jesteś uparty i bierzesz rzeczy, które nie są twoją własnością.

- Cóż mogę powiedzieć? Jestem chciwy.

Albert skwitował mruknięciem tę odpowiedź, po czym wypuścił głębokie westchnienie. - Zwróć nam Jamesa, Greg, to zostawimy cię w spokoju.

- Nie mogę tego zrobić - odparł z zadumą Greg i sięgnął ręką za siebie. Chwyciwszy mocno ramię Jamesa, przyciągnął młodego anioła do swoich pleców i uniósł jego dłoń, trzymając ją przed swoimi ustami. - Zdążyłem już... przywiązać się do niego. - Rozchylając wargi, polizał grzbiet dłoni Jamesa, czując drżenie anioła na swoim kręgosłupie i ani na moment nie przestając obserwować Mathew, którego oczy rozszerzyły się z oburzenia.

- Nie profanuj jego ciała! - Mathew postąpił krok naprzód, lecz Albert gwałtownie wysunął rękę, powstrzymując go.
- James, wróć do nas natychmiast!

- On nigdzie nie pójdzie - warknął Greg, zaciskając palce wokół dłoni Jamesa. Za jego plecami młody anioł zaczął ciężko oddychać, a jego serce łomotało ze strachu. Nie wiedział, co się działo, co to wszystko znaczyło. Jedyne, czego pragnął, to żeby tamci odeszli.

- Demonie - przemówił Albert, wolno odpychając Mathew do tyłu. - Jeżeli go naznaczysz, wydrę duszę z twojego ciała.
Greg sapnął z dramatyzmem, po czym odparł szeptem: - Cóż... skoro tak stawiasz sprawę... Chodź i spróbuj mnie dorwać. - Parsknąwszy śmiechem, wbił zęby w dłoń Jamesa, wywołując okrzyk młodego mężczyzny.
Palce Jamesa przeszył ostry ból i anioł spróbował oderwać dłoń od ust Grega, lecz im mocniej się szarpał, tym głębiej Greg wbijał swoje kły.

Z gardła Mathew wydobył się wrzask sprzeciwu, a Albert zawarczał. Obaj patrzyli ze zgrozą na krew ściekającą po brodzie Grega oraz na łzy spływające z zaciśniętych oczu Jamesa. Otworzywszy usta, Greg wolno polizał ranę na dłoni młodego anioła, a następnie puścił jego ramię. James osunął się na ziemię, tuląc mocno swoją zranioną rękę.
- D-dlaczego? - wyszeptał. Dłoń go paliła, jakby ktoś toczył zapałkę wzdłuż jego ramienia. Dlaczego Greg zrobił mu krzywdę?

- Teraz James należy do mnie.

Podnosząc oczy pełne łez, James przyglądał się, jak Greg bez pośpiechu wyciera krew ze swoich wykrzywionych w groźnym grymasie warg. Jego skrzydła wygięły się do tyłu, więżąc Jamesa w potrzasku ze skóry i kości.
- Odejdźcie, nie możecie usunąć znamienia, którym go naznaczyłem.

James ponownie spojrzał na swoją rękę, a jego usta rozchyliły się ze zdumienia, gdy ujrzał, że jego dłoń zaczęła się goić. Otwarte, pulsujące rany zaczęły się zamykać i zrastać, zostawiając czarne blizny. Został naznaczony... Jego palce poruszyły się powoli, a po chwili policzki anioła pokryły się rumieńcem. Nigdy nie sądził, że poczuje się taki szczęśliwy, będąc ugryzionym przez demona...

Albert zaczerpnął głęboki oddech, po czym uniósł rękę.
- Nie mogę go usunąć - przyznał, zmrużywszy oczy. Jego palce zacisnęły się w pięść, sprawiając, że jego dłoń rozżarzyła się pomarańczową poświatą. W powietrzu rozeszła się wibracja, aż Greg cofnął się odrobinę i rozłożył ramiona, jakby chciał osłonić Jamesa przed wzrokiem przeciwnika. Błysnęło światło, a Albert z okrzykiem wysunął w bok jedno ramię i nagle z jego dłoni buchnęły płomienie, które przez chwilę lizały powietrze, a potem ukształtowały się, tworząc materialny przedmiot. Zaciskając dłoń na rękojeści miecza, Albert pochylił ostrze ku przodowi, celując jego czubkiem w twarz Grega.

- Lecz jeśli cię zabiję, wówczas więź zostanie zerwana.

Greg zasyczał, jego ciało rozjarzyło się czerwienią. Stanął na przeciwko Alberta, szykując się do pojedynku. Zielone oczy spotkały się z niebieskimi. James nigdy wcześniej nie poznał prawdziwego lęku i niepokoju, jakie odczuwał teraz, obserwując stojącego przed nim Grega - chętnego, by walczyć, chętnego, by umrzeć... tylko po to, aby go chronić.

Albert wykonał ruch, a Greg rzucił się na niego. Ludzkie oko nie byłoby w stanie tego zobaczyć, ale James widział wszystko wyraźnie. Każde pchnięcie i cięcie ostrza Alberta, każdy unik i blokowanie ciosu przez Grega. James chciał to powstrzymać. Odepchnąwszy się od ziemi, postąpił krok do przodu, lecz ktoś złapał go za ramię. Mathew uśmiechnął się radośnie, jego mina wyrażała ulgę i strach.
- Och, James, nareszcie możemy zabrać cię do domu - wyszeptał.

- N-nie możecie - zaprzeczył James, szamocząc się, by wyrwać rękę z silnego uścisku. Jednak Mathew trzymał go mocno, spoglądając na anioła rozszerzonymi oczami.
- Nie martw się, młodzieńcze. Kiedy Albert przeleje krew Grega, będziesz wolny, aby wrócić do domu.

- Nie! - wykrzyknął James, wyrywając się. - Nie róbcie mu krzywdy!

- O co chodzi, James? Chyba nie chcesz powiedzieć, że czujesz coś do tego demona!
James pochylił nieco głowę, jego twarz oblała się czerwienią. - O-on nie jest zły, Mathew, był kiedyś jednym z nas.

- Ale teraz jest upadłą duszą, James, nie ma serca, nie powinien dotykać takiej nieskalanej istoty jak ty.

- A tobie wolno mnie dotykać?

Mathew lekko zaskoczyła ta uwaga, słaby uśmiech rozciągnął jego usta. - C-co masz na myśli?

James przytulił do piersi swoją naznaczoną dłoń i skierował na Mathew oczy pałające oburzeniem.
- Greg mi powiedział. Opowiedział mi o wszystkim, co mu zrobiłeś. Rzuciłeś swojego przyjaciela przed oblicze naszego pana i mrocznego władcy, żeby ocalić własną duszę. Jeśli chcesz znać moje zdanie, Mathew, to ty nie powinieneś mnie dotykać.

Mathew znieruchomiał, wstrząśnięty, zanim jego twarz wykrzywiła wściekłość. - Wracasz do domu, James, i niech nasz ojciec ulituje się nad twoją duszą! - doskoczył do Jamesa, a z ust młodego anioła wyrwał się głośny wrzask. Nie chciał wracać.
- Greg!

Mathew otrzymał potężny cios, który powalił go na ziemię. Uderzywszy barkiem o podłoże, Mathew zakrył swoją krwawiącą szczękę. Jego ciało trzęsło się pod wpływem niespodziewanego ataku. James podniósł wzrok, w jego oczach zalśniła nadzieja, że Greg przybył mu na ratunek. Jednak to, co ujrzał, sprawiło, że zmarszczył brwi, ogarnięty niedowierzaniem i szokiem.

- Nie powinieneś wypowiadać imion naszych władców nadaremno.

Lucas wstał powoli, składając skrzydła. Uśmiechnął się szeroko do Mathew, jego pięść otaczała błękitna poświata. Wydając stęknięcie, Lucas uderzył, wbijając stopę w brzuch Mathew. Kopniak odepchnął anioła, posyłając go na przeciwną stronę polany, odsuwając go od Jamesa.

James po prostu stał, oniemiały, opierając się plecami o pień drzewa. Czyżby właśnie ocalił go inny demon?

- D-dziękuję ci - wymamrotał, a Lucas spiorunował go wzrokiem. Splunąwszy na ziemię, obejrzał się na anioła, krzyżując ramiona na piersi.
- Nie zrobiłem tego dla ciebie - oznajmił.

- ... Mimo to, dziękuję.

Lucas wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się, obserwując rozgrywający się przed nim pojedynek.
- Dalej, Greg! - wykrzyknął, wymachując pięścią w powietrzu. - Skop mu dupę!
Czy on... zagrzewał Grega do walki? James także spojrzał i serce mu zamarło, gdy Greg został uderzony mieczem w ramię, co posłało demona na rozciągającą się pod nim ziemię. Chciał ruszyć z pomocą, jednak Lucas go powstrzymał.
- Nic mu się nie stało - powiedział ze zuchwałym uśmiechem, patrząc, jak Greg wstaje i wzbija się z powrotem w powietrze.

- Greg... - szepnął James, mocno tuląc do piesi swoją dłoń.

- Oto mój facet - zamruczał Lucas, a dźwięk ten sprawił, że serce Jamesa stanęło.
- Twój... facet?

Lucas przyglądał się Jamesowi przez chwilę, po czym uniósł brew. - Tak, a kiedy Greg stanie się prawdziwym demonem, zostanie moim towarzyszem i nikt nie będzie tego kwestionował.

- Towarzyszem... - powtórzył James niemal bezgłośnie, czując, że jego ciało drętwieje i robi mu się zimno.
- James - zamruczał Lucas, owiewając gorącym oddechem ucho anioła, od czego ramiona Jamesa zadygotały, a do jego oczu napłynęły łzy. - Nawet z tym znamieniem na twojej dłoni... Greg nigdy nie będzie należał od ciebie.

- Ponieważ już od dawna należy do mnie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 9:20, 30 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:45, 06 Lip 2015    Temat postu:

Dziękuję bardzo za nowy rozdział i w końcu mogę odpisać

Taub jaki ciekawy dalszego ciągu Aż do Kutnera pobiegł choć ten z pacjentem
Biedny James... każdy go chce - albo z powrotem albo zatrzymać. Mam nadzieje, że Greg oczywiście się nie da. A co ważniejsze pokaże im wszystkim, z Lucasem włącznie, że on i James należą do siebie. Na zawsze. Lucas w ogóle gada i James jeszcze pewnie będzie przygnębiony. Szkoda go. Tylko utulić Licze, że Greg popalić da też Lucasowi i nie pozwoli by ten rozwiewał marzenia anioła.

Czekam na ciąg dalszy oczywiście i w miarę możliwości i czasu będę i komentować też


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:09, 08 Lip 2015    Temat postu:

Cała przyjemność po mojej stronie i dzięki za komencik

Yup, kto by się spodziewał, że z Tauba taki zapalony fikoczytacz
A James indeed stał się prawdziwie gorącym towarem, rozchwytywanym przez piekło i niebo Greg będzie się musiał sporo natrudzić, żeby jego aniołek nie wpadł w niepowołane ręce
Szczerze, nie pamiętam, jakie będą następstwa gadania Lucasa, ani co zrobi Greg - pewnie przekonamy się w kolejnym rozdziale...

Jak zwykle mam nadzieję, że nie będziesz musiała długo czekać na ten ciąg dalszy, choć nie mogę nic obiecać, bo lapek focha się coraz bardziej i tym razem nie ominie go wizyta w serwisie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:05, 11 Lip 2015    Temat postu:

Nie ma za co

Zaciekawiła go historia Nie tylko jego
Niech się trudzi, tym bardziej po słowach Lucasa. Obyśmy długo nie czekali by się przekonać

Przykro mi i mam nadzieje, że przestanie strzelać fochy i wizyta w serwisie nie będzie tak droga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:06, 13 Lip 2015    Temat postu:

A innych zaciekawi, co takiego Taub czyta... ale o tym będzie później
Zajrzałam do następnego rozdziału i uh-huh, jednak to nie Lucasa trzeba się obawiać

Thanks Cusz, sama diagnostyka to już 50zł, a później się okaże, czy naprawa będzie mi się opłacać, czy tylko kupię nowego lapka. Ale póki co serwis mają zawalony robotą, soł tylko porządkuję kompa i czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:45, 15 Lip 2015    Temat postu:

Ciekawe co Taub na to i sam Kutner?
Nie? A kogo? Matthew? Jakiś oszołom! Samego Grega już można się bać

Nie ma za co U mnie diagnostyka 30zł. Przynajmniej tam gdzie byłam. Oby jednak szybko uporali się z tym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:38, 17 Lip 2015    Temat postu:

Jak zwykle nie pamiętam, więc żadnego spoilerowania
Nope, Matthew jest tylko pionkiem i Greg by sobie z nim poradził. Next time pojawi się ktoś nowy, wyższy rangą, i um... będzie się działo

Damn, też bym chciała za 30zł Ale nie mam w okolicy innego serwisu, a ten jest chociaż sprawdzony, więc cusz... Heh, jak już oddam lapka, to będzie szybko, a póki co zamiast porządku robię tylko coraz większy bałagan, soł aż tak mi się nie spieszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:28, 19 Lip 2015    Temat postu:

Spoko
Ktoś nowy? Nieźle Czekam więc grzecznie i ciekawa jestem cały czas co tam dalej

Ważne, że serwis sprawdzony. Dasz radę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 4 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin