Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: When Your Day Is Night Alone [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:44, 22 Lut 2010    Temat postu: Fic: When Your Day Is Night Alone [Z]

Kategoria: love (ale dopiero w 5. części ;] )

Zweryfikowane przez Richie117

Cytat:
Ten fik zmusił mnie do zdecydowania, czy bardziej niecierpię narracji w czasie teraźniejszym, czy może jednak bardziej uwielbiam genialne fiki. Skoro to czytacie, to już wiecie, co wygrało
A poza tym słysząc, że w 6x10 House będzie Wilsonem dla Wilsona, zastanawiałam się, jak to będzie wyglądać. I nadal się zastanawiam, bo House był tam House'em, a Wilson - Wilsonem (o ile chłopaki w ogóle jeszcze są sobą w tym sezonie, jak i zresztą w poprzednim ). Za to tutaj chłopaki definitywnie zamienili się rolami i doskonale się w tym sprawdzili, szczególnie House

Dobra, to ja już dłużej nie przynudzam. (Czy ktoś w ogóle czyta te wprowadzenia? )

Enjoy!



Tytuł: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: Juliabohemian

Całość tłumaczenia w formacie .pdf [link widoczny dla zalogowanych]


<center>*****</center>

"Before your criticize someone, you should always try walking a mile in their shoes. Because then you're a mile away, and you have their shoes."*


<center>I. When Your Day Is Night Alone** (część pierwsza)</center>

<center>*****</center>

James Wilson jest rannym ptaszkiem. Nawet będąc dzieckiem, budził się jako pierwszy z domowników. Kiedyś szczycił się wypełnianiem narzuconego samemu sobie zadania, którym było włączanie ekspresu do kawy jego rodziców. Podobała mu się myśl, że wstaną obudzeni zapachem kawy. Nawet mając osiem lat, Wilson wykazywał troskliwość w sposób, który później u większości dorosłych budziłby podejrzliwość.

James Wilson nigdy nie jest nieobecny. Kiedy kończył szkołę podstawową otrzymał nawet za to nagrodę. W ciągu siedmiu lat, kiedy do niej uczęszczał, ani razu nie był chory. Był on nawet zadowolony, że ten jeden tydzień, kiedy dopadła go ospa wietrzna, miał miejsce w czasie letnich wakacji, pomiędzy drugą a trzecią klasą. Ów trend idealnej frekwencji utrzymywał się w gimnazjum, liceum oraz w college'u. Wydawało mu się, że to zwyczajnie niewłaściwe, by zapisać się na zajęcia, zapłacić za nie, a następnie nie być na nich obecnym. Mógłby przegapić istotną lekcję, przez co musiałby się starać, żeby nadrobić materiał. Poza tym, byłoby to okazywanie braku szacunku dla nauczyciela.

<center>*****</center>

Kiedy po raz pierwszy zdarza się, że jego budzik zaczyna dzwonić, a wstanie z łóżka wymaga potwornego wysiłku, Wilson to lekceważy. Ma już prawie czterdzieści lat. Nie odżywia się tak dobrze, jak powinien. Gotowanie dla jednej osoby jest bolesne i nawet mimo tego, że lubi gotować, czasami nie warto zawracać sobie tym głowy. Pije zbyt dużo kawy i przepracowuje zbyt wiele godzin. Całkiem niedawno stracił dziewczynę i technicznie rzecz biorąc, wciąż jest w żałobie. Każdą z tych rzeczy można obarczyć winą, a nawet jeśli to nie przez nie, to normalne, że od czasu do czasu jest się zmęczonym.

Zapisuje się na rutynowe badania kontrolne, które nie ujawniają niczego, czemu warto by się przyjrzeć, oprócz faktu, że od ostatnich badań przytył cztery kilogramy. Nadal nie ma nadwagi, w żadnym wypadku, zatem nie wydaje mu się, by był to powód do zmartwień. Ale kupuje sobie opakowanie Centrum od A do Z oraz pastylki z wapniem. Zaczyna nastawiać budzik o godzinę wcześniej, by każdego dnia przed pracą móc zrobić sobie dwukilometrowy spacer. Biorąc pod uwagę logikę i optymizm, na których oparte są te działania, w pełni oczekuje, że zobaczy natychmiastową poprawę swojego stanu zdrowia.

Tego ranka, kiedy budzi się obolały, przypisuje to całemu temu spacerowaniu. Nie boli go jakaś szczególna część ciała, ani nie jest to ostry ból, który byłby przejawem jakiegoś urazu. Wilson nie przypomina sobie, żeby cokolwiek zwichnął lub naciągnął. Jednak ta dodatkowa aktywność oznacza wykorzystywanie mięśni, które prawdopodobnie zaniedbywał. To ma sens, że owe mięśnie będą protestować przez jakiś czas, póki jego ciało się nie przyzwyczai.

Tego ranka, kiedy budzi się i dociera do niego, że zaspał, Wilson jest szczerze zdezorientowany. Nie chodzi o to, że nie zdarzało mu się to wcześniej. Chodzi o to, że taki przypadek jest zwykle spowodowany przez noc spędzoną na spożywaniu dużych ilości alkoholu. Wie, że nastawiał budzik. Najwyraźniej zadzwonił on o zwykłej porze. Ale z jakiegoś powodu Wilson go nie słyszał. I nawet teraz, dwie godziny po tym, kiedy normalnie by wstał, nadal jest zmęczony i boli go całe ciało.

Zwleka się z łóżka, ponieważ musi. Jest za późno, by zadzwonić i poprosić o zwolnienie, nie żeby w ogóle tak postąpił. Dwa miesiące urlopu po śmierci Amber były wystarczającym pobłażaniem samemu sobie i Wilson ma wrażenie, że dopiero co nadrobił zaległości w papierkowej robocie.

Zatrzymuje się po drodze do pracy, żeby kupić koktajl ze świeżych owoców z witaminą C i żeń-szeniem. Przed pójściem do swojego biura wstępuje do szpitalnej apteki, by nabyć tubkę bezzapachowego kremu przeciwbólowego, ponieważ wie, że House nigdy nie przestanie go wypytywać, jeśli poczuje od niego zapach [link widoczny dla zalogowanych].

Wilsonowi udaje się dotrzeć do gabinetu i wmasować zaledwie odrobinę kremu w jedną łydkę, zanim jego spokój zostaje zakłócony. Jednak nawet bez niezwykle przykrego mentolowego zapachu, który dałby mu do myślenia, House wie, że coś jest nie w porządku.

- Gdzie się podziewałeś? Musiałem sam kupić sobie śniadanie.

- Och, żal mi ciebie - mamrocze Wilson, nagle żałując, że nie zrezygnował ze swojego zdrowego napoju i nie kupił po prostu swojego zwykłego cappuccino pełnego kofeiny. Początkowy zastrzyk adrenaliny zdążył się już wyczerpać i jeśli zaraz czegoś znowu nie zrobi, wkrótce straci przytomność.

- I nie odpowiedziałeś na moje pytanie...

- Ja... zaspałem - odpowiada niemrawo Wilson.

House opada na krzesło po przeciwnej stronie biurka Wilsona.

- Och. Jak jej na imię?

- Komu?

- Kobiecie, z którą zaspałeś?

- House, nie ma żadnej... po prostu zaspałem.

- Masz kaca?

- Nie. Jest czwartek.

- I gdybyśmy byli w kraju Amiszów, to by mogło mieć znaczenie.

- Ja nie mam kaca.

- Coś cię boli - stwierdza House, co jest bardziej dokonaniem obserwacji, niż okazaniem troski. Jego zaciekawiona brew wygina się w charakterystyczny łuk, co oznacza, że House jest oficjalnie zaintrygowany.

- Skąd możesz to...?

- Garbisz się... Nie ma mowy, żeby twój materac już się zniszczył, chyba że rytualnie go spaliłeś. Ale wówczas z pewnością kupiłbyś nowy.

- Plecy mnie bolą - mówi Wilson, kopiąc się w myślach, ponieważ wie, że to jedynie sprowokuje kolejne pytania.

- Ponieważ...?

- Ostatnio... trochę więcej ćwiczyłem. W zeszłym miesiącu zrobiłem sobie badania i chyba przytyłem o kilka...

House kpiąco kiwa głową.

- No tak, to [link widoczny dla zalogowanych] naprawdę daje wycisk górnym partiom ciała.

- Nie chodzi o... jiu-jitsu.

- [link widoczny dla zalogowanych]?

- Nie.

- Intensywny aerobik?

- Nie... House, nie. Ja tylko... spacerowałem.

- Uszkodziłeś sobie plecy... spacerując? Niosłeś worek cementu?

- Nie...

- Wlokłeś za sobą [link widoczny dla zalogowanych]?

- Że co? House, nie. Tylko... spacerowałem.

- Mhm... a więc masz jeszcze jakieś objawy? To znaczy poza zmęczeniem i drażliwością.

- Nie mówiłem nic o zmęczeniu.

- Zaspałeś.

- Nie usłyszałem budzika.

- Co zwykle zdarza się, jeżeli jesteś głuchy... albo w śpiączce... albo kiedy jesteś zmęczony. Poza tym masz cienie pod oczami i osiągnąłeś dziewiątkę na Administracyjnej Skali Upierdliwości Cuddy. Mówię tylko...

- Mam pracę do wykonania.

- A, no tak... co sobie myślałeś, przychodząc z dwugodzinnym spóźnieniem? Nie jesteś... mną.

- House, spadaj.

- To od jak dawna cierpisz na to zmęczenie?

- House... spadaj.

<center>*****</center>

Kiedy House wraca w porze lunchu, nie chodzi mu nawet o lunch. Zwykle House nadaje jedzeniu pierwszorzędny priorytet, szczególnie gdy w grę wchodzi jedzenie Wilsona. Ale kiedy ma pacjenta, jedzenie często ustępuje miejsca diagnostyce. Obecnie jego pacjent wykazuje objawy, które można by w prosty sposób wyjaśnić [link widoczny dla zalogowanych], ale na zdjęciach nie widać żadnego guza. Dlatego właśnie House wpada do gabinetu Wilsona ze wspomnianymi zdjęciami, mając nadzieję na kilka szybkich uwag, żeby móc wysłać swojego pacjenta na blok operacyjny i skończyć pracę na ten dzień.

Znajduje Wilsona śpiącego, z głową ułożoną delikatnie na złożonych ramionach pośrodku jego biurka.

- Hmm... - mówi do siebie House, cicho odkładając na bok zdjęcia. Nie budzi Wilsona. Zamiast tego mierzy mu puls, dotyka jego głowy, sprawdzając czy nie ma gorączki oraz sprawdza, czy jego węzły chłonne nie są spuchnięte. Oczywiście Wilson nie ma gorączki, a jego węzły chłonne są w normie. Jego tętno wynosi sześćdziesiąt uderzeń na minutę, co idealnie odpowiada pracy serca w czasie spoczynku.

Dziwne jest to, że House nie jest szczególnie znany ze swojego delikatnego dotyku, a jednak żadne z jego ciekawskich badań nie wyrywa Wilsona ze snu.

House wraca do własnego biura, bez zdjęć, i tam wymazuje treść z białej tablicy i zaczyna zapisywać coś nowego.

Foreman marszczy brwi, ponieważ to on tak bardzo nalegał na poszukanie jakiegoś konkretnego dowodu, zanim będą na ślepo kroić głowę pacjenta. No cóż, technicznie rzecz biorąc, dostaną się tam poprzez jamę nosową. Ale chodzi o zasady.

- Co się stało z tamtym pacjentem?

- Ja... umówiłem go na operację mózgu.

- Więc Wilson uważa...

- Aha - przerywa mu House, mając nadzieję, że usunie wszystkie pozostałe wątpliwości.

- Czy nie powinniśmy jednak...

- Spokojnie. To tylko jego przysadka. Co gorszego może się stać?

Foreman i pozostali członkowie zespołu jedynie gapią się na niego. House korzysta z ich milczenia i wskazuje na tablicę.

- Nowy pacjent... czterdziestoletni mężczyzna, nagły atak nadmiernej senności w czasie dnia, brak zażywania narkotyków... o którym bym wiedział, wysoka drażliwość i bóle mięśniowe bez widocznej przyczyny.

- [link widoczny dla zalogowanych] jest zwykle spowodowana narkolepsją - odzywa się Kutner. - Powinieneś mu zrobić rezonans głowy, może wykonać szczegółowe [link widoczny dla zalogowanych].

House patrzy zmrużonymi oczyma na swojego podwładnego. Oczywiście, narkolepsja przyszła mu do głowy. Ale to trochę naciągana teoria, a Wilson przekroczył już wiek typowy dla pojawienia się tej choroby.

- Pacjent... nie ma żadnego z pozostałych objawów.

Taub wtrąca się do rozmowy, stukając długopisem.

- Czy pacjent był za granicą?

- Nie w Afryce, dokąd - jak przypuszczam - zmierzałeś tym pytaniem. Ale był w Kanadzie. Myślisz, że może to mieć związek z hokejem?

- Może to tylko depresja - podpowiada Trzynastka. Kiedyś nie byłaby skłonna, do wykluczania objawów z powodu ich psychologicznych przyczyn. Radzenie sobie z własną chorobą przypomniało jej, że to umysł kontroluje ciało, a nie na odwrót.

- Pacjent przyjmuje [link widoczny dla zalogowanych], siedemdziesiąt pięć miligramów dziennie od ponad roku.

- Mimo to - mówi Trzynastka - to więcej niż wystarczający okres czasu, żeby jego ciało wytworzyło tolerancję na lek. Powinieneś podnieść dawkę do stu pięćdziesięciu miligramów i zobaczyć, czy będzie jakaś poprawa... i powinieneś zlecić profil toksyn, żeby wykluczyć narkotyki.

House milknie na chwilę, w pewnym sensie zaintrygowany reakcją swojego zespołu.

- A więc uważacie, że przyczyna tego wszystkiego... tkwi w jego głowie?

- Depresja jest znana z objawiania się fizycznymi symptomami - stwierdza Foreman. - Myślałem, że wiesz o tym równie dobrze, co wszyscy.

- A co jeśli to depresja jest symptomem?

Foreman wzrusza ramionami.

- Symptomem czego?

- Gdybym to wiedział, nie potrzebowałbym białej tablicy i markerów... i waszej czwórki. Tak właściwie...

- To może być [link widoczny dla zalogowanych] - wtrąca Kutner. - W college'u znałem dziewczynę, która była zmęczona przez cały czas, zawsze miała rozmaite bóle i w końcu lekarze powiedzieli jej, że cierpi na fibromialgię.

- Jasne - prycha kpiąco Taub. - Z tego, co słyszałem, ta choroba jest niemożliwa do zdiagnozowania. Dźgasz osobę w osiemnaście miejsc i jeśli powie, że boli, to znaczy, że ma fibromialgię. Poza tym leczy się to antydepresantami, a House powiedział, że pacjent już je zażywa.

- Są inne kryteria diagnostyczne - poprawia go Kutner - i inne kuracje, na przykład przynoszące ulgę w bólu, leki przeciwzapalne, masaże, gorące kompresy...

- Od jak dawna pacjent odczuwa ból? - Kutner zwraca się ponownie do House'a. - To może być wynik jakichś obrażeń... albo ćwiczeń. Może trochę się przetrenował i po prostu zapomniał. Zbierający się kwas mlekowy może powodować ból mięśni nawet dwa czy trzy dni później.

House uśmiecha się lekko. Wyobraża sobie grupę wojowników Ninja, wyskakujących z krzaków i atakujących Wilsona w czasie jego [link widoczny dla zalogowanych] przez podmiejską okolicę.

- Ból pojawił się... całkiem niedawno. Pacjent nie uprawia żadnych forsownych ćwiczeń ani nie zajmuje się żadną aktywnością, która powodowałaby u niego ryzyko... odniesienia obrażeń.

Trzynastka wstaje jako pierwsza.

- A więc gdzie jest nasz pacjent? Powinniśmy zebrać dokładniejszy wywiad zanim zaczniemy przeprowadzać na nim jakieś konkretne badania.

- Jest w pokoju obok - mówi House, wskazując na ścianę. - Tylko postaraj się go nie przestraszyć. Właśnie śpi.

<center>*****</center>

Pół godziny później Wilson wyłania się ze swojego gabinetu, żeby rozmówić się z House'em na temat tego, czemu został osaczony przez czworo dociekliwych lekarzy.

- House, powiedz swojemu zespołowi, że nie jestem chory.

- Hmm... nie mogę.

- Czemu nie?

- Bo dopiero co spędziłem jakieś dwadzieścia minut, przekonując ich, że jesteś.

Wilson wzdycha i wówczas zauważa białą tablicę zapełnioną objawami. Samo określenie "czterdziestoletni mężczyzna" wystarcza, żeby się wzdrygnął. Nie ma jeszcze czterdziestu lat. Jeszcze przez co najmniej pięćdziesiąt dni będzie miał trzydzieści dziewięć.

- No to ich... odprzekonaj.

- Możesz mieć narkolepsję. Możesz stracić przytomność w czasie prowadzenia samochodu i umrzeć. Kto wtedy kupi mi lunch?

- Nie mam narkolepsji.

- Jesteś pewien? Masz na to dowód?

- Nie... nie mam na to dowodu, tak samo jak nie mam różowych oczu. To również chcesz zbadać?

- Zrób mi tę przyjemność. Żadne z badań nie jest inwazyjne. Przecież nie podejrzewam, że masz raka prostaty... co, tak przy okazji...

Wilson unosi w górę obie ręce.

- Nie. House... nie. Doceniam twoje... dosyć niekonwencjonalne metody okazywania troski. Ale... nic mi nie jest.

- Pozwól mi chociaż wykonać [link widoczny dla zalogowanych].

- Nie.

- [link widoczny dla zalogowanych]?

- Nie.

- Czemu... Obawiasz się, że czego się dowiesz z rutynowego badania krwi?

- Ja się wcale... To jak dawanie myszy ciasteczka. Nudzisz się i szukasz czegoś, co mogłoby się stać twoją obsesją. Jeżeli żaden z moich wyników nie będzie poza normą, to zażądasz wykonania kolejnych badań. Jeżeli któryś z wyników będzie poza normą, to zażądasz... wykonania kolejnych badań.

- Póki co się z tobą zgadzam.

- House, nie.

I House odpuszcza. Dawno, dawno temu, prawdopodobnie walczyłby bardziej zaciekle. Ale biorąc pod uwagę wszystko, przez co przeszedł ich związek przez ostatnie dwa lata czy coś koło tego, decyduje się po prostu odpuścić. A przynajmniej ogranicza swoje dochodzenie do rzeczy o biernej naturze, jak śledzenie Wilsona z daleka, wyciąganie jego medycznych akt i badanie próbek krwi, które znalazł w laboratorium.

Poza tym House wie, że jeśli Wilsonowi rzeczywiście nic nie dolega, przezorność nie zawadzi. Ale jeśli coś faktycznie jest nie tak z Wilsonem, wówczas to tylko kwestia czasu, zanim uwidoczni się kolejny objaw.

<center>*****</center>

Cierpliwość House'a zostaje nagrodzona miesiąc później, kiedy Wilson po raz kolejny nie pojawia się w pracy. Jednak zamiast dzwonić czy czekać, House wskakuje na swój motor i jedzie do mieszkania Wilsona.

Samochód Wilsona stoi zaparkowany przy krawężniku. House puka przez jakieś pięć minut, zanim przeczesuje obszar w pobliżu drzwi w poszukiwaniu zapasowego klucza. Oczywiście klucz znajduje się na kratce przewodu wentylacyjnego, prawdopodobnie pozostawiony tam przez dziewczynę Wilsona, zanim nastąpił jej przedwczesny koniec. House zastanawia się, czy Wilson w ogóle zdaje sobie sprawę, że klucz tam jest. House chichocze. To by wyjaśniało, w jaki sposób wojownicy Ninja weszli do środka i pobili Wilsona w czasie snu.

I w normalnych warunkach Wilson prawdopodobnie byłby zirytowany, że House pozwolił sobie włamać się do jego domu, a przynajmniej zażądałby wyjaśnień. Ale gdy House wchodzi do sypialni, znajduje Wilsona siedzącego na łóżku, zlanego potem, oddychającego z trudem i trzymającego się kurczowo za nogi.

- Uh... - Twarz House'a wykrzywia się w odpowiedzi na cierpienie Wilsona albo dlatego, że mężczyzna jest niepokojąco wdzięczny z powodu jego przybycia.

House lubi uważać, że jest kompletnie niezdolny do współczucia, że oglądanie innych ludzi odczuwających ból nie robi na nim żadnego wrażenia. Prawda jest taka, że taki widok sprawia po prostu, iż czuje się on niezwykle nieswojo, przez co generalnie unika osób, które może coś boleć, jak na przykład wszystkie istoty ludzkie. Z tego samego powodu, kiedy sam czuje ból, unika ludzi. Potrafi dostrzec odbicie własnego cierpienia w ich oczach.

W końcu pyta Wilsona, czy wszystko z nim w porządku, ponieważ niepowiedzenie niczego i wyłącznie słuchanie drżących oddechów Wilsona, kiedy ten usiłuje wciągnąć smarki z powrotem do nosa, jest odrobinę żenujące.

Wszystko, co Wilson jest w stanie mu powiedzieć, to że "to boli".

- No cóż, tak jakby domyśliłem się, że to boli, kiedy... - House urywa, nadal mając poczucie nieprzystosowania. Ból jest objawem około pięciu tysięcy chorób, z których żadnej nie potrafi określić z miejsca, w którym stoi. Jeżeli Wilson chce, żeby zadzwonił po karetkę, żeby mogli pojechać do szpitala i rozpocząć badania, to House byłby bardziej niż szczęśliwy mogąc to zrobić. Jeżeli Wilson chce jedynie, żeby House siedział przy nim i trzymał go za rękę, więc on mógłby jęczeć i płakać, być może House musiałby to przemyśleć.

- Uh... masz. - House wyjmuje Vicodin i rzuca dwie tabletki Wilsonowi, który przyjmuje je z przerażającym entuzjazmem. Zanim Wilson ma szansę okazać jakąkolwiek werbalną wdzięczność, House idzie do kuchni w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby on popić tabletki.

House siedzi na brzegu łóżka i czeka, a kiedy dochodzi do wniosku, że Wilson jest chyba wystarczająco spokojny, by dać inteligentną odpowiedź, zadaje pytanie:

- A zatem od jak dawna... boli?

Wilson pociąga kolejny łyk soku pomarańczowego, który House mu przyniósł i wypuszcza jeszcze kilka drżących oddechów. Nie jest przyzwyczajony do Vicodinu, więc lek zaczyna działać dosyć szybko. W przeciągu minuty, Wilson uspokaja się na tyle, by mówić.

- Zaczęło się zeszłej nocy. To jakiś ból mięśniowy... czuję go w plecach, biodrach i łydkach... Wziąłem trochę [link widoczny dla zalogowanych] przed pójściem do łóżka. Nic mi nie było aż do piątej rano. Spróbowałem wstać... a moje nogi były po prostu unieruchomione...

Wilson milknie, głównie po to, by złapać oddech. Kilka łez spływa mu po policzku i House instynktownie odwraca wzrok.

- Mógłbyś... to znaczy, na skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo?

- Osiem... dziewięć... nie mam pojęcia. Kiedy miałem jedenaście lat złamałem nadgarstek. To było dosyć bolesne. Ale to było bardziej jak... sam nie wiem... To nie jest taki sam ból... to... sam nie wiem...

- Inne objawy? Nadal odczuwasz zmęczenie?

Tak naprawdę House pyta tylko dla formalności. Wie, że Wilson odczuwa zmęczenie, ponieważ ciągle zdarzają mu się nieobecności. Coraz częściej spóźniał się do pracy przez ostatni miesiąc i wychodził wcześniej niż zazwyczaj, kiedy tylko jego rozkład zajęć na to pozwalał. Widać to po jego twarzy, po sposobie w jaki chodzi oraz w fakcie, że w czasie przerwy na lunch ucina sobie drzemki, zamiast faktycznie zjeść posiłek.

- Mhm.

- Jest lepiej czy gorzej?

- Gorzej.

- Zatem... pozwolisz mi teraz wykonać kilka badań?

Wilson ani trochę nie wygląda na zachwyconego z tego powodu. Ale kolejne dziesięć miligramów Vicodinu osłabia jego opór i Wilson przytakuje. Przysypia w karetce, budzi się tylko na chwilę, kiedy przybywają do szpitala i drzemie przez następną godzinę, kiedy po raz kolejny budzi go ból.

<center>*****</center>

cdn...



Cytat:
* (dosłownie, bo polski odpowiednik niezupełnie da się tu wpasować) "Zanim kogoś skrytykujesz, powinieneś zawsze spróbować przejść milę i jego butach. Ponieważ wtedy jesteś o milę dalej i nadal masz jego buty" – odrobinę zmieniony przez Juliębohemian cytat Friedy Norris (dokładnie brzmi on: “Before you criticize someone, you should walk a mile in their shoes. That way, when you criticize them, you are a mile away from them and you have their shoes.” - "Zanim kogoś skrytykujesz, powinieneś zawsze spróbować przejść milę i jego butach. W ten sposób, kiedy będziesz go krytykować, jesteś oddalony od niego o milę i nadal masz jego buty.")

** fragment tekstu Everybody Hurts R.E.M


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 3:53, 18 Kwi 2010, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milea
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Mighty Boosh
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:39, 22 Lut 2010    Temat postu:

oj nie nie nie nie... nie zgadzam się na fiki z tajemniczą chorobą, która zapewne wykończy Wilsona!

ale muszę przyznać, że fik mnie bardzo zaciekawił podejrzewam, że House stanie się jeszcze bardziej opiekuńczy

wiesz, że Cię uwielbiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyza
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza rogu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:44, 22 Lut 2010    Temat postu: Re: Fic: When Your Day Is Night Alone [1/4]

Richie napisał:
Czy ktoś w ogóle czyta te wprowadzenia?

W drodze wyjątku ja dzisiaj przeczytałam całe

Cytat:
James Wilson jest rannym ptaszkiem.

Ja też jestem!

Cytat:
Kiedy kończył szkołę podstawową otrzymał nawet za to nagrodę.

Pojawił się na jej rozdaniu? xD (Uzależnienie od demotów - Ironia losu - mieć 100% frekwencji i nie pojawić się na rozdaniu nagród)

Cytat:
Poza tym, byłoby to okazywanie braku szacunku dla nauczyciela.

OMG, gdzie się pojawiły te czasy?

Cytat:
Kiedy po raz pierwszy zdarza się, że jego budzik zaczyna dzwonić, a wstanie z łóżka wymaga potwornego wysiłku, Wilson to lekceważy.

Obawiam się, że nie rozumiem tego zdania

Cytat:
jeśli poczuje od niego zapach Ben Gay.

Celowo wybrałaś ten preparat, prawda? xD

Cytat:
- Gdzie się podziewałeś? Musiałem sam kupić sobie śniadanie.



Cytat:
Zwykle House nadaje jedzeniu pierwszorzędny priorytet, szczególnie gdy w grę wchodzi jedzenie Wilsona.

Chyba się zakochałam w tym zdaniu

Cytat:
Wyobraża sobie grupę wojowników Ninja, wyskakujących z krzaków i atakujących Wilsona w czasie jego żwawego spaceru przez podmiejską okolicę.



Cytat:
przez co generalnie unika osób, które może coś boleć, jak na przykład wszystkie istoty ludzkie.

Genialne zdanie xD

Cytat:
Zanim Wilson ma szansę okazać jakąkolwiek werbalną wdzięczność, House idzie do kuchni w poszukiwaniu czegoś, czym Wilson mógłby on popić tabletki

Tu chyba jest błąd... *nieśmiało*

*zakochana*
Cudowny tekst, cudowne rozwinięcie, cudowne zakończenie. No, może niezbyt cudowna fabuła, bo trochę smutna, ale cudowna Kocham twoje teksty, Richie!

Weny!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcyza dnia Pon 8:45, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Pon 17:57, 22 Lut 2010    Temat postu:

Czytałam, czytałam i oderwać sie nie mogłam! Chociaż tak jak milea nie przepadam za chorym Wilsonem... Ale świetny styl ma Kolejna perełka przez Richie wynaleziona

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:35, 22 Lut 2010    Temat postu:

Ja również średnio lubię czytać o biednym, chorym Jimmy'ym... Tzn... w sumie lubię, ale odpowiadałoby mi bardziej gdyby Wilson leżał w łóżku, a House opiekowałby się nim... leżąc obok, najlepiej nago

Wiem, jestem nienormalna, ale cóż

Richie, jak zwykle świetne tłumaczenie! Nie mogę się doczekać, jak sytuacja się rozwinie i czy naprawdę zamienią się rolami

Cytat:
jeśli poczuje od niego zapach Ben Gay.


O tak, ja i mój nos dobrze znamy zapach tej maści... House wyczułby Jimmy'ego na drugim końcu PPTH

Cytat:
- Gdzie się podziewałeś? Musiałem sam kupić sobie śniadanie.


A Greg jak zwykle

Weny na wydajne korniczki

EDIT:

Gaszzz, Agusss, jaki avatar, damn!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Pon 18:40, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:18, 23 Lut 2010    Temat postu:

milea, chyba nie sądzisz tak naprawdę, że JA mogłabym zajmować się fikiem o tajemniczej chorobie wykańczającej Wilsona oł noł Wilsonowi nic nie będzie, relatywnie
...
no i słuszenie podejrzewasz Ale House to zrobi na swój House'owy sposób



****

Narcy napisał:
W drodze wyjątku ja dzisiaj przeczytałam całe

good to know

Narcy napisał:
(Uzależnienie od demotów - Ironia losu - mieć 100% frekwencji i nie pojawić się na rozdaniu nagród)

ja byłam taka pomylona, że nawet kiedy koniec roku wypadał po Bożym Ciele i połowa klasy się nie zjawiła, to ja się przywlokłam

Narcy napisał:
Cytat:
Kiedy po raz pierwszy zdarza się, że jego budzik zaczyna dzwonić, a wstanie z łóżka wymaga potwornego wysiłku, Wilson to lekceważy.

Obawiam się, że nie rozumiem tego zdania

serio, czy tylko tak dla jaj? Jeżeli serio, to pozwól, że przełożę to z polskiego na nasze - Wilson zlekceważył pierwszy raz, kiedy zdarzyło się, że budzik zaczął dzwonić, a on musiał się potwornie wysilić, żeby wstać z łóżka.
...
czy ja już mówiłam, że nienawidzę narracji w czasie teraźniejszym?

Narcy napisał:
Celowo wybrałaś ten preparat, prawda? xD

taaa, jasne jako tłumaczka nie miałam nic do gadania przy wybieraniu czegokolwiek. A tak na marginesie, to w ogóle nie słyszałam nigdy o tym preparacie i się zdziwiłam, że można go kupić w Polsce pod tą nazwą

Narcy napisał:
Chyba się zakochałam w tym zdaniu

tjaaa, po polsku można je w zajefajny sposób zinterpretować

Narcy napisał:
chyba jest błąd... *nieśmiało*

ależ śmiało, śmiało - ja nie mam uprzedzeń przy wytykaniu błędów, tylko nie chce mi się tego za każdym razem pisać
i dzięki za wyłapanie serio, w tej pokręconej narracji zawsze musi się wkraść jakiś błąd

Narcy napisał:
Cudowny tekst, cudowne rozwinięcie, cudowne zakończenie. No, może niezbyt cudowna fabuła, bo trochę smutna, ale cudowna

zgadzam się co do całej tej cudowności. A dalej będzie lepiej... tzn gorzej... tzn no... bardziej cudownie



****

Agusss, a ja niestety koffam chorego Wilsona. Bo House jest wtedy taki cudoffny
*niecnie planuje najbliżesze części Gimme z chorym (sort of) Wilsonem*


****

NiEtYkAlNa napisał:
odpowiadałoby mi bardziej gdyby Wilson leżał w łóżku, a House opiekowałby się nim... leżąc obok, najlepiej nago

ech no, nie wszystko na raz cierpliwości, a poczytasz o Wilsonie w łóżku, i o opiekującym się nim House'ie, i o House'ie leżącym obok... a potem nawet nago

NiEtYkAlNa napisał:
Wiem, jestem nienormalna, ale cóż

taaak, ja też

NiEtYkAlNa napisał:
O tak, ja i mój nos dobrze znamy zapach tej maści...

serio? więc dobrze trafiłam z tym mentolem? bo słówko użyte w originale musiałam utłumaczyć na podstawie opisu olejku eterycznego otrzymywanego z jakiejś dziwnej rośliny



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:52, 23 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
NiEtYkAlNa napisał:
O tak, ja i mój nos dobrze znamy zapach tej maści...

serio? więc dobrze trafiłam z tym mentolem? bo słówko użyte w originale musiałam utłumaczyć na podstawie opisu olejku eterycznego otrzymywanego z jakiejś dziwnej rośliny


Hell yeah

Jest wiele gatunków roślin, które zawierają mentol, tutaj nie wiem jaką akurat masz na myśli. Są dwa, a raczej były dwa rodzaje maści ben gay, zielona i czerwona - ta druga podobno została wycofana. Była przeznaczona do stosowania przed treningiem i zawierała również kamforę, a druga - zielona jest na bóle mięśni i obciążonych stawów. Sama miałam okazję używać przy urazie barku lub naderwaniu ścięgna. Uuuuwierz, taka inhalacja miętą, że mimowolnie powiększa się objętość płuc

Koledzy nawet na obozie przekonali jednego chłopaka, żeby posmarował się... tam biegał jak poparzony

btw, trenowałam Taekwon-do

Cytat:

NiEtYkAlNa napisał:
Wiem, jestem nienormalna, ale cóż

taaak, ja też


no to się zgrałyśmy

Cytat:
ech no, nie wszystko na raz cierpliwości, a poczytasz o Wilsonie w łóżku, i o opiekującym się nim House'ie, i o House'ie leżącym obok... a potem nawet nago


Kamień z serca



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyza
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza rogu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:55, 23 Lut 2010    Temat postu:

Richie napisał:
Narcy napisał:
Celowo wybrałaś ten preparat, prawda? xD

taaa, jasne jako tłumaczka nie miałam nic do gadania przy wybieraniu czegokolwiek. A tak na marginesie, to w ogóle nie słyszałam nigdy o tym preparacie i się zdziwiłam, że można go kupić w Polsce pod tą nazwą

No kurczę xD Przeczytałam całe wprowadzenie, a nie doczytałam, że to tłumaczenie

Richie napisał:
zgadzam się co do całej tej cudowności. A dalej będzie lepiej... tzn gorzej... tzn no... bardziej cudownie

Nie mogę się doczekać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:58, 23 Lut 2010    Temat postu:

Jeeej, ile ja mam zaległości w czytaniu! *____*
To dobrze, nie będę się nudzić

Cytat:
(Czy ktoś w ogóle czyta te wprowadzenia? )

Ja! *___*
Lubię wprowadzenia


Cytat:
W ciągu siedmiu lat, kiedy do niej uczęszczał, ani razu nie był chory.

U mnie nie było miesiąca, kiedy nie byłam na zwolnieniu

Cytat:
Zapisuje się na rutynowe badania kontrolne, które nie ujawniają niczego, czemu warto by się przyjrzeć, oprócz faktu, że od ostatnich badań przytył cztery kilogramy.

Nie podoba mi się to. Zazwyczaj takie optymistyczne patrzenie na wszystko wróży źle

Cytat:
Zamiast tego mierzy mu puls, dotyka jego głowy, sprawdzając czy nie ma gorączki oraz sprawdza, czy jego węzły chłonne nie są spuchnięte.

Jej, słodkie *-*

Cytat:
odzywa się Kutner.

KUTNER!
Boże, tak go nie lubiłam, ale się za nim niesamowicie stęskniłam

Cytat:
Możesz stracić przytomność w czasie prowadzenia samochodu i umrzeć. Kto wtedy kupi mi lunch?


No tak, biedny House umrze z głodu

Cytat:
znajduje Wilsona siedzącego na łóżku, zlanego potem, oddychającego z trudem i trzymającego się kurczowo za nogi.

Ratuj go!



Wiedziałam, że tamto zdanie nie wróży nic dobrego, wiedziałam!
I lubię czytać o chorym Wilsonie, niech i on pocierpi!

Weny?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:29, 24 Lut 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa napisał:
Hell yeah
Jest wiele gatunków roślin, które zawierają mentol, tutaj nie wiem jaką akurat masz na myśli.

Jupi
no cóż, autorka użyła w oryginale słówka "wintergreen" i tak po nitce do kłębka trafiłam na tę stronkę:
[link widoczny dla zalogowanych]
a o maści też sobie poczytałam. Gaaad, przez te wszystkie fiki robię się taaaka mondra

NiEtYkAlNa napisał:
Koledzy nawet na obozie przekonali jednego chłopaka, żeby posmarował się... tam biegał jak poparzony

bosh... nie wiem, co mnie bardziej przeraża - koledzy czy ten chłopak

NiEtYkAlNa napisał:
btw, trenowałam Taekwon-do

łał To w razie czego będziesz nas bronić przed zóymi Huddzinkami i jeszcze Em. się zawoła, bo ona też coś takiego trenowała, o ile mnie pamięć nie myli



****

Narcy napisał:
No kurczę xD Przeczytałam całe wprowadzenie, a nie doczytałam, że to tłumaczenie

najs jakby co, tak na przyszłość, to moje tłumaczenia od własnych fików można już po temacie rozróżnić - tłumaczenie zawsze zaczyna się od "Fic", a własne tfory już nie

****

Izoch napisał:
Jeeej, ile ja mam zaległości w czytaniu! *____*
To dobrze, nie będę się nudzić

*zerka na licznik przeczytanych tematów Izoch*
...
tak to jest, że jak się szwenda po Horum, to się ma zaległości w czytaniu

Izoch napisał:
Ja! *___*
Lubię wprowadzenia

ja też lubię - bardziej czytać, niż pisać

Izoch napisał:
U mnie nie było miesiąca, kiedy nie byłam na zwolnieniu

*zazdrości*

Izoch napisał:
KUTNER!
Boże, tak go nie lubiłam, ale się za nim niesamowicie stęskniłam

o, to tak jak ja chociaż może nie tęsknię za nim tak, jak za starym zespołem i w ogóle starym House'em

Izoch napisał:
I lubię czytać o chorym Wilsonie, niech i on pocierpi!

a co równowaga we wszechświecie musi być - a nie że tylko House cierpi, a Wilson zakochuje się jako pierwszy

Izoch napisał:
Weny?

well, przyda się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:55, 24 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
tak to jest, że jak się szwenda po Horum, to się ma zaległości w czytaniu

Obiecuję poprawę...
Kiedyś

W ogóle ostatnio coś mnie przerzuciło na motyw House/Chase. Ponownie obiecuję poprawę! Jedynym słusznym shipem jest Hilson przeca! * *

Cytat:
*zazdrości*

No ba Ale w wakacje niestety też mnie dopadało

Cytat:
chociaż może nie tęsknię za nim tak, jak za starym zespołem i w ogóle starym House'em

A ja wolę zespół numer trzy! W sensie, ten obecny, z Chasem włącznie A co do House'a, to tęsknię tylko za Vicodinem. Podoba mi się obecny

Cytat:
równowaga we wszechświecie musi być - a nie że tylko House cierpi, a Wilson zakochuje się jako pierwszy

Właśnie! Niech teraz Wilson się pomęczy! Już jest na dobrej drodze *patrzy na fragment z Vicodinem*.

Właśnie zobaczyłam autorkę. To ta od "Chciałbym, żebyś tu był", nie? *zerka na profil Julii*
Taaaak!

Się rozpisała dziewczyna, chyba jej się nudziło Ale w sumie dobrze, niech się nudzi xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:47, 25 Lut 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
W ogóle ostatnio coś mnie przerzuciło na motyw House/Chase. Ponownie obiecuję poprawę! Jedynym słusznym shipem jest Hilson przeca!

wybaczam, wybaczam
Ja od Chouse'a zaczynałam moje fikowanie Tzn od tłumaczenia elfchick, i tam znalazłam linki do stronek z fikami, a potem już było z górki Besides... Chase jako sex-zabawka House'a albo obu chłopaków nawet może być ale wszelkie głębsze Chouse'owe uczucia to już niet

Izoch napisał:
Ale w wakacje niestety też mnie dopadało

heh... mnie dopada WYŁĄCZNIE w wakacje

Izoch napisał:
A co do House'a, to tęsknię tylko za Vicodinem. Podoba mi się obecny

buuu, definitywnie nie lubię House'a jako potulnego misia-pysia Gdzie sarkazm? Wyrafinowane psikusy? Teraz Lucas podstawia House'owi nogę na oczach całej kafaterii, a House ep później wchodzi z Lucasem w układy przeciwko Cuddy Serduszko mi krwawi, jak widzę takiego House'a

Izoch napisał:
Właśnie! Niech teraz Wilson się pomęczy! Już jest na dobrej drodze *patrzy na fragment z Vicodinem*

a ja patrzę na to Twoje "Ratuj go! " i się wzruszam do łez *sniff*

Izoch napisał:
Się rozpisała dziewczyna, chyba jej się nudziło Ale w sumie dobrze, niech się nudzi xD

teraz już nie jest tak dobrze, niestety. Julia pisze jakieś głupoty, dokarmiane 6. sezonem. Aż mnie pogięło, jak zobaczyłam w jej streszczeniu, że "House nie radzi sobie z Vicodinowym odwykiem i szuka wsparcia u swojego przyjaciela Nolana"
z przykrością stwierdzam, że ten oto fik jest chyba ostatnim jej autorstwa, który tłumaczę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 6:48, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:01, 25 Lut 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
wybaczam, wybaczam

o, dzięki Ci!

Cytat:
Ja od Chouse'a zaczynałam moje fikowanie Tzn od tłumaczenia elfchick, i tam znalazłam linki do stronek z fikami, a potem już było z górki Besides... Chase jako sex-zabawka House'a albo obu chłopaków nawet może być ale wszelkie głębsze Chouse'owe uczucia to już niet

Póki co najwięcej spotykam się z Chasem jako seks-zabawką
Ale ostatnio trafiłam na fik, który póki co mnie niesamowicie wzrusza. I House jest tam taki czuły i opiekuńczy! Tylko długi trochę, ale kto by na to patrzył

Richie napisał:
buuu, definitywnie nie lubię House'a jako potulnego misia-pysia Gdzie sarkazm? Wyrafinowane psikusy? Teraz Lucas podstawia House'owi nogę na oczach całej kafaterii, a House ep później wchodzi z Lucasem w układy przeciwko Cuddy Serduszko mi krwawi, jak widzę takiego House'a

No, dobra, wątek Lucasa i reakcja House'a na niego to najgorsze, co mogli dać. Ale mimo wszystko, będę go broniła w tym sezonie! No, póki nie schrzanią tak, że się zrażę całkowicie.

Richie napisał:

a ja patrzę na to Twoje "Ratuj go! " i się wzruszam do łez *sniff*

Bo House ma go ratować, no a jak!
A z drugiej strony, i tak będzie się chłopak męczył
Chociaż można zrobić coś, co zaproponował Morfeusz w którymś temacie: Wyciąć mu wszystko, zaszyć - na pewno mu się polepszy

Richie napisał:

Aż mnie pogięło, jak zobaczyłam w jej streszczeniu, że "House nie radzi sobie z Vicodinowym odwykiem i szuka wsparcia u swojego przyjaciela Nolana"

O Boże
No to faktycznie coś się popsuło.
Ale może jakieś perełki jeszcze sąąą?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:22, 26 Lut 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
Póki co najwięcej spotykam się z Chasem jako seks-zabawką

z takimi włosami to on się do niczego innego nie nadaje

Izoch napisał:
Ale ostatnio trafiłam na fik, który póki co mnie niesamowicie wzrusza. I House jest tam taki czuły i opiekuńczy!

*foch* House może być opiekuńczy TYLKO dla Wilsona

Izoch napisał:
No, dobra, wątek Lucasa i reakcja House'a na niego to najgorsze, co mogli dać. Ale mimo wszystko, będę go broniła w tym sezonie! No, póki nie schrzanią tak, że się zrażę całkowicie.

good for you przynajmniej masz mniejszego stresa przy oglądaniu niż ja
ja się zraziłam już przy 6x01, kiedy House dał się zaszantażować i stwierdziłam, że to już nie jest House, którego znam. Good old House nie bał się więzienia, ani utraty licencji, byle tylko nie poddać się autorytetom, a Nolanowi bez sensu się poddał i jeszcze dał sobie wmówić, że tamten wypadek pacjenta był jego winą (a guzik prawda, bo to wszystko przez pracowników spychiatryka, którzy nie upilnowali - bądź co bądź - pacjentów )

Izoch napisał:
A z drugiej strony, i tak będzie się chłopak męczył

na szczęście House mu osłodzi te męczarnie

Izoch napisał:
Chociaż można zrobić coś, co zaproponował Morfeusz w którymś temacie: Wyciąć mu wszystko, zaszyć - na pewno mu się polepszy

czytałam fika, w którym Wilson był zombie... zjadł House'owi czapkę i obgryzł mu kuchenny stół... Nie wiem, czy uznać to za polepszenie

Izoch napisał:
Ale może jakieś perełki jeszcze sąąą?

na pewno nie wśród fików opartych na 6. sezonie - których zresztą już z powodu samych streszczeń nie czytam (a osoby, które czytają, utwierdzają mnie w przekonianiu, że dobrze robię) Kilka niezwiązanych z serialem jest nawet ciekawych, ale te z kolei nie wypadną zbyt dobrze po polsku
Ale przecież na Julii świat fików się nie kończy, a ja mam tyle fików wytypowanych do tłumaczenia, że już wszystkich nie ogarniam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:25, 26 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
Jak zwykle linki do trudnych terminów ukryte pod słówkami w tekście.

Enjoy!




<center>I. When Your Day Is Night Alone (część druga)</center>


Początkowe testy nie ujawniają niczego jednoznacznego. Tarczyca Wilsona działa doskonale, tak samo jak jego nerki i wątroba. Poziom wapnia, skład surowicy i białek, a także opad są w normie. Brak [link widoczny dla zalogowanych]. Brak [link widoczny dla zalogowanych]. Nawet poziom cholesterolu nie przekracza normy. Liczba płytek jest podwyższona, ale to tylko zapalna reakcja na ból.

- Ból nie pojawia się bez powodu - protestuje House i żąda, żeby jego zespół wykonał pełny skan organizmu.

Przewracają oczami, ale wykonują polecenie. Skanowanie całego ciała zajmuje kilka godzin i nie jest do końca rozstrzygające.

Pielęgniarka podaje Wilsonowi środek usypiający, ponieważ mimo tego, że jest on nadal zmęczony, nadal również odczuwa ból. Trudno jest uzyskać dokładne zdjęcia, kiedy pacjent skręca się w agonii.

- Znaleźliśmy tylko bardzo niewielką [link widoczny dla zalogowanych] - donosi
Foreman trzy godziny później - nie jest wystarczająca, by wskazywać na cokolwiek, co mogłoby powodować ból mięśni i zmęczenie. Nie ma żadnych guzów, nieprawidłowych tkanek, ani żadnego rodzaju... strukturalnych anomalii czy ognisk zapalnych.

House jest naprawdę rozczarowany. Nie chodzi o to, że chciałby, żeby Wilson był chory. Ale liczył na jakieś wyniki, które wyjaśniłyby objawy, co w rezultacie dałoby określoną diagnozę czegoś, co można albo leczyć, albo wyleczyć.

- Wilson powinien zostać zbadany - stwierdza Foreman - fizycznie... Trzeba sprawdzić każdy centymetr jego ciała, czy nie ma śladów ukąszeń... niezwykłych piegów, guzków, siniaków...

House kiwa głową. Wykluczyli wszystko, co nieoczywiste. Może przegapili coś oczywistego, jak choćby to, że jedna z niedorzecznie szerokich brwi Wilsona jest w rzeczywistości kleszczem.

- Idź... zajmij się tym.

Foreman zwleka, ponieważ nie jest to reakcja, jakiej się spodziewał.

- Uh... nie wydaje ci się, że Wilson czułby się swobodniej, gdyby ktoś inny... obmacywał jego nagie ciało?

- Masz rację. Niech Trzynastka to zrobi.

- Co powiesz na kogoś, kogo on nie zna.

- Nie wydaje mi się, że w tym budynku znajduje się ktoś taki... A może boisz się, że twoja dziewczyna nie będzie mogła oprzeć się Wilsonowi, kiedy zobaczy go w szpitalnej koszuli?

- Wiesz, że nie o to mi chodziło.

- Wezwij doktor Ellison z Reumatologii i powiedz jej, że czeka na nią pacjent.

<center>*****</center>

Wilson próbuje leżeć nieruchomo, kiedy doktor Ellison ugniata jego skórę. Lekarka jest dosyć delikatna, ale nawet najlżejszy ucisk powoduje ból. Gdy prosi go, żeby usiadł, jej palce wędrują do jego karku i kiedy zaczynają wywierać tam nacisk, Wilson się odsuwa.

- Czy to boli?

- Tak - wysykuje Wilson, darując sobie komentarz, że to głupie pytanie. Wie, że ona wykonuje swoją pracę, a to, że on odczuwa ból nie upoważnia go do bycia nieuprzejmym.

- Na skali od jednego do dziesięciu...

Wilson mamrocze pod nosem. Jego ramy odniesienia do bólu są ograniczone. Zastanawia się, czy przypadkiem nie przesadza, czy może nie boli go aż tak bardzo, jak mu się wydaje i czy nie zachowuje się po prostu jak mazgaj.

- Siedem... osiem. Naprawdę, nie mam pojęcia.

Kobieta kontynuuje badanie, powtarzając swoje pytanie za każdym razem, kiedy Wilson reaguje gwałtownie na dotknięcie którejkolwiek partii jego ciała. Na koniec wzdycha i cofa się o krok.

- [link widoczny dla zalogowanych] od 1990 roku uwzględnia wywarcie nacisku na osiemnaście określonych punktów na ciele pacjenta... Jeżeli odczuwa on ból w jedenastu lub ponad jedenastu z nich, wówczas spełnia on kryteria diagnostyczne dla fibromialgii.

Wilson słyszał o fibromialgii. Ale nie wie zbyt wiele o tej chorobie, poza tym, że objawy mogą się znacznie różnić, że trudno ją zdiagnozować i że nie ma na nią tak naprawdę lekarstwa. Nie jest pewien, czego oczekiwał. Ale na pewno nie tego. Myślał, że to może być rak, może jakiś mały guz, w jednym z narządów, który wywołuje [link widoczny dla zalogowanych], a może
[link widoczny dla zalogowanych]. Jego ciotka na to chorowała i zapanowała nad tym przy pomocy sterydów.

- Więc... co teraz?

- Możemy zwalczać objawy, na początek małą dawką leków na uśmierzenie bólu, być może zwiększyć ci dawkę
[link widoczny dla zalogowanych].

Wilson nie chce narzekać. Ale od lat zajmuje się opieką paliatywną własnych pacjentów. Wie, że każdy środek na uśmierzenie bólu powoduje senność, a nie ją łagodzi.

- Co ze zmęczeniem?

- Być może zobaczysz jakąś poprawę, przy zastosowaniu dodatkowych leków antydepresyjnych.

Wilson zazwyczaj nie poświęca wiele energii na hipotetyczne sprawy. Ale aż do teraz w pewnym sensie zakładał, że cokolwiek mu dolega, będzie tymczasowe, a jego życie wróci do normy w jakimś nieokreślonym momencie w przyszłości. Myśl, że być może zobaczy jakąś poprawę, nie jest zbyt obiecująca.

- Co się stanie, jeżeli nie będzie poprawy?

Lekarka stara się brzmieć uspokajająco.

- Najpierw spróbujmy z lekami, a potem zobaczymy.

<center>*****</center>

Tylenol i [link widoczny dla zalogowanych] są dosyć efektywne przez jakieś dwa tygodnie. Wilson przyjmuje minimalną dawkę, wykorzystuje szczyt swojej determinacji i daje radę docierać na czas do pracy. Ale tak naprawdę jest to efekt placebo wynikający z podniesienia dawki antydepresantów. Nadal jest wyczerpany i nic się nie zmienia. W piątkowe wieczory kładzie się spać niemal w tym samym momencie, gdy wraca do domu. Zostaje w łóżku do poniedziałkowego poranka, kiedy to zmusza się do ponownego wstania.

- Potrzebujesz czegoś silniejszego - mówi House, kiedy Wilson narzeka, że jego samochód stoi zbyt daleko od wejścia do szpitala.
Bez jaj, myśli Wilson. Pozwala sobie na nieco więcej kodeiny - na taką ilość, jaką w zasadzie od samego początku przepisała mu jego lekarka. Ale skoro niższa dawka przestawała już na niego działać, ta nowsza jedynie przemienia go w zombie.

Pracuje wolniej, przyjmuje mniej pacjentów w klinice, udaje mu się uporać z mniejszą ilością obowiązków. Samo angażowanie się w zwyczajne, codzienne czynności zaczyna stawać się olbrzymim wysiłkiem. Wilson uświadamia sobie, że ma ogromne zaległości w pracach domowych. Jego mieszkanie stało się zaśmiecone, a on ubiera się w rzeczy, których nie zakładał od lat, tylko po to, by odwlec zrobienie prania. Zapomina opłacać rachunki, zapomina uzupełniać notatki w kartach pacjentów, opuszcza posiłki, ponieważ samo jedzenie to zbyt wielki kłopot.

Zaczynają pojawiać się mniej rzucające się w oczy objawy - [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych], kłopoty z krążeniem i mrowienie w kończynach, a nawet najsubtelniejsza zmiana pogody przyprawia go o obezwładniający ból głowy. Oczywiście mówi o tym wszystkim doktor Ellison. A ona odpowiada, że to wszystko normalne, spodziewane i że jedyne, co on może zrobić z tymi objawami, to leczyć je indywidualnie, kiedy się pojawią.

Wilson radzi sobie przez około cztery miesiące, biorąc wyłącznie kodeinę. Doktor Ellison wypisuje mu receptę na [link widoczny dla zalogowanych]. Wilson wmawia sobie, że go nie potrzebuje, że nie jest aż tak źle, chociaż oczywiście jest aż tak źle, a on go naprawdę potrzebuje. To tylko sprawia, że Wilson ma jeszcze większe wyrzuty sumienia, kiedy się przełamuje i realizuje receptę.

<center>*****</center>

Wilson jest kompletnie wycieńczony - do tego stopnia, że nie ma już dłużej siły wykonywać swojej pracy. Nawet mu już na tej pracy nie zależy, chociaż zawsze mu zależało. Bez względu na to, co działo się w jego życiu - brał ślub, rozwodził się, czy ktoś mu umierał - jemu zawsze zależało na jego pacjentach.

Więc Wilson czuje się niewiarygodnie żałośnie, kiedy w końcu dosięga dna, dokładnie w tym samym momencie, w którym House wchodzi do jego gabinetu.

Wilson widzi, że House wpada w panikę, że starszy mężczyzna czuje się nieswojo w tej sytuacji. To jest jak ta krótka chwila zwłoki, pomiędzy momentem, w którym zwierzę orientuje się, że weszło w pułapkę i tym, w którym zastawiona sieć zamyka się wokół niego, po czym unosi je w górę, między gałęzie drzewa.

Wilson potyka się o własne nogi, okrążając biurko, by w porę powstrzymać House'a, zanim ten rzuci się do drzwi.

- Jestem taki zmęczony. - To wszystko, co potrafi powiedzieć i brzmi to o wiele bardziej kiepsko, niż by tego chciał. Wtula się w klatkę piersiową House'a, niezwykle uspokojony samym wczepieniem się w poły marynarki drugiego mężczyzny. Już ten bliski fizyczny kontakt z drugą osobą jest wystarczający, żeby Wilson zaczął płakać. Minęło już sporo czasu, odkąd ktoś po prostu go przytulił.

House'owi zajmuje około piętnastu sekund zorientowanie się, że jakkolwiek nazwać to, co właśnie robią, nie skończy się to we właściwy sposób. Wilson w dalszym ciągu trzyma się go kurczowo.

- Uh... w porządku - odzywa się House, a jego dłonie niezdarnie klepią Wilsona po plecach. Jest przy tym równie czuły, co policjant przeszukujący kogoś w poszukiwaniu broni. Mija kolejna minuta i Wilson nie daje mu żadnego znaku, że jest gotów się od niego odczepić.

- Może... przeniesiemy się z tym na kanapę...

- Wybacz - mówi Wilson, w końcu podnosząc wzrok.

House wykonuje drobny ruch, jego usta wykrzywione są w grymasie. Widzi, że Wilson jest zażenowany. On sam również jest zażenowany, ale w inny sposób, co tylko sprawia, że cała sytuacja jest jeszcze bardziej niezręczna.

- Będziesz musiał mnie puścić...

Wilson odsuwa się, ponieważ dociera do niego, że House'owi prawdopodobnie trudno jest chodzić z kimś przyczepionym do jego piersi w taki sposób. Kiedy obaj siedzą na kanapie, Wilson ponownie wycofuje się w swoją własną przestrzeń osobistą, opiera łokcie na kolanach i ukrywa twarz w dłoniach.

- Chcesz o tym porozmawiać - mówi House. To nie jest pytanie. House po prostu zakłada, czego chce Wilson i liczy na pominięcie kilku kroków bezsensownych podtekstów. Wie również, że jeśli spróbuje się teraz wycofać, Wilson oskarży go o bycie niewrażliwym, co będzie prawdą. Ale biorąc pod uwagę napięcie, w jakim trwał ich związek w ciągu ostatnich kilku lat, House sądzi, że może nadszedł czas, by wyjść ze swojej bezpiecznej strefy, przynajmniej na metr albo dwa. W końcu zawsze będzie mógł się wycofać, jeżeli Wilson rozklei się na dobre.

- Nie wiem - przyznaje Wilson. - Ja... nie wiem nawet, co czuję. Boję się, że... to już się nie poprawi.

- Prawdopodobnie nie - mówi cicho House, spoglądając na dywan.

- To tak jakby... chorować na grypę, przez cały czas. Nie mogę pracować w tym stanie.

- No to nie pracuj.

- To nie takie proste.

House milczy. Naprawdę nie wie, co powiedzieć. Jego zdaniem Wilson powinien zrezygnować z funkcji szefa oddziału, być może rozważyć złożenie podania o miejsce parkingowe dla osoby niepełnosprawnej i że powinien rzeczywiście spróbować zażywać taką dawkę hydrokodonu, jaka została mu przepisana. House wie, że Wilson nie chce usłyszeć żadnej z tych rzeczy.

Zamiast tego mówi: - Zabieram cię do domu.

- House... co takiego? Nie, jest dopiero... nie ma nawet południa.

- Weź swój płaszcz.

Wilson niechętnie ustępuje. Droga do windy i przez parter jest boleśnie powolna.

A House wstępuje po drodze do biura Cuddy, żeby zabrać formularz zwolnienia z powodu niezdolności do pracy.

<center>*****</center>

W mieszkaniu Wilsona jest ciemno. House nie była tam już od jakiegoś czasu. Nie spotykali się ze sobą zbyt często poza pracą w ciągu ostatnich kilku miesięcy. House'owi to nie przeszkadza, ponieważ to nie tak, że Wilson zdradza go z innym przyjacielem, czy choćby z dziewczyną. Wilson zdradza go z chronicznym zmęczeniem i chronicznym bólem. House spędził wystarczająco dużo czasu z tymi szczególnymi kochankami, by wiedzieć, że one zawsze postawią na swoim.

Wszędzie panuje bałagan, przynajmniej według standardów Wilsona. Normalna osoba uznałaby to za przyjemny nieład. House otwiera lodówkę, a potem kuchenne szafki. Wygląda na to, że ostatnimi czasy Wilson niezbyt często chodził po zakupy. Nie ma tam dosłownie nic do jedzenia. House odwraca głowę, kiedy spostrzega, że Wilson nie stoi już obok niego.

Wilson leży w poprzek łóżka, nadal mając na sobie buty i płaszcz.

- Nie potrafię się rozgrzać - skarży się.

- Weź gorący prysznic - sugeruje House. - Albo zrób sobie kąpiel.

Wilson już się nad tym zastanawiał. Ale samo myślenie o wystawianiu swojego mokrego ciała na działanie powietrza i o próbie wytarcia się, zanim dreszcze powrócą, tylko wszystko pogarsza.

- I tak znowu będzie mi zimno.

- Podkręć termostat.

- Jest ustawiony na 20 stopni.

House staje w nogach łóżka i zdejmuje Wilsonowi buty. Ściska w dłoni stopę ubraną w skarpetkę.

- Nic dziwnego. Twoje nogi są zimne jak lód.

- Mmph - odpowiada Wilson, pocierając podeszwami o narzutę. To nie pomaga. Jego dłonie też są jak z lodu.

- To przynajmniej wejdź pod koc - doradza House.

Wilson wyplątuje się z marynarki i spycha ją na podłogę. Tego dnia nie ma na sobie krawata, jedynie koszulę i ubrany na nią sweter. House szpera po szufladach, póki nie znajduje drugiego koca i dodaje go do tego, którego Wilson już używa.

- Nadal mi zimno - narzeka Wilson.

- Jeżeli powiesz o tym komukolwiek, jesteś trupem - ostrzega House.

Wilson zbiera się, żeby zapytać: "o czym?", kiedy House pozbywa się własnych butów i wsuwa się pod przykrycie.

- Masz zamiar mnie rozgrzać?

- Ten sposób sprawdza się w telenowelach - mówi House, starając się ułożyć w wygodnej pozycji. - Oczywiście... zazwyczaj przynajmniej jedną z osób jest seksowna kobieta.

- Wybacz...

House ignoruje przeprosiny, zamiast tego dokonując spostrzeżenia:

- Dobry Boże. Ta narzuta jest różowa.

Ponownie ten bliski kontakt wydobywa emocjonalną reakcję z Wilsona, który nie ma pojęcia, kiedy stał się takim mięczakiem. Nawet reklamy w telewizji doprowadzają go teraz do płaczu. Ale zdaje on sobie również sprawę, że prawdopodobnie to miłe zachowanie House'a nie potrwa długo, jeżeli odważy się zwrócić na to uwagę czy przedyskutować to w jakikolwiek sposób. Więc kiedy kilka uronionych w milczeniu łez spływa po jego twarzy, Wilson próbuje się odprężyć i uznać gest House'a za to, czym on jest.

<center>*****</center>

Wilson budzi się pięć godzin później, słysząc odgłos odkurzania. Jego pierwszą myślą jest to, że nie ma mowy, żeby House odkurzał - i ma rację. To nie House. To Hiszpanka w średnim wieku z agencji Allied House Cleaning Services. Kobieta uśmiecha się do niego, kiedy wychodzi on z sypialni w poszukiwaniu swoich leków i szklanki wody.

House siedzi na kanapie z nogami opartymi na stoliku do kawy, oglądając jakiś reality show.

- Twoje proszki są w łazience.

- Och - mówi jedynie Wilson, nie pytając, skąd House tak dokładnie wie, czego on szuka. Wygląda na to, że łazienka została już posprzątana. Wszystkie pojemniki z jego lekami stoją w starannym rządku przy umywalce. Na lustrach nie ma smug, a wanna znowu jest biała, choć nie była taka od jakiegoś czasu. Wilson już czuje się lepiej i zastanawia się, co to o nim świadczy, że czerpie tak wielką radość ze świadomości, iż jego wanna jest czysta.

Wilson połyka dziesięciomiligramową tabletkę hydrokodonu i odkręca wodę. Dodaje nawet odrobinę płynu do kąpieli o kwiatowym zapachu, który zapewne kupiła Amber. Wie prawdopodobnie będzie potem pachniał jak kwiaty bzu, ale naprawdę go to nie obchodzi. Kiedy wanna jest wystarczająco pełna, gramoli się do środka i pogrąża się w wodzie, dopóki nie jest niemal kompletnie zanurzony.

Rozlega się pukanie do drzwi, tuż przed tym, zanim uchylają się one na kilka centymetrów. House wsuwa głowę do pomieszczenia, z początku mając zamknięte oczy. Ostrożnie otwiera jedno i rozgląda się dookoła.

- Um... muszę się odlać i... normalnie skorzystałbym ze zlewu... ale Esmeralda ciągle sprząta w kuchni.

- W porządku - mówi Wilson, zastanawiając się, czemu House zachowuje się tak dziwnie. Zdarzało się już, że sikali, stojąc obok siebie. Zdarzało się również, że brali prysznic obok siebie. Nawet sypiali już w jednym łóżku. Aczkolwiek Wilson nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek przytulał się do House'a, usiłując się ogrzać. No i nie można zapominać o tym niezdarnym uścisku w jego biurze, który miał miejsce wcześniej tego dnia. Pomiędzy tym a drzemką pod różową narzutą, House jest prawdopodobnie gotów wybuchnąć.

House pogwizduje nerwowo podczas sikania. Stoi plecami do Wilsona, by dać im obu złudzenie prywatności. Następnie wzdryga się, spłukuje wodę, myje ręce i wychodzi bez słowa.

<center>*****</center>

Kiedy Wilson wychodzi z łazienki, sprzątaczki już nie ma. Mieszkanie jest nieskazitelnie czyste. Najwyraźniej House zrobił zakupy przez internet, ponieważ na kuchennym blacie stoją trzy wielkie pudła. Jest w nich głównie ryż, sosy do makaronu, zupy w puszkach i inne rzeczy, które nie zepsują się zbyt szybko.

- Wow. - To wszystko, co Wilson potrafi powiedzieć. Nie przywykł do tego, że House jest miły, że postępuje wbrew sobie, by się o niego zatroszczyć. Zatem albo House jest o wiele sympatyczniejszy, niż on kiedykolwiek zdawał sobie sprawę, albo on sam jest o wiele bardziej żałosny, niż mu się wydawało. Prawdopodobnie chodzi o obie te kwestie.

Wilson w milczeniu pokazuje House'owi, gdzie wszystko poukładać. Ale kiedy usiłuje pomóc z odkładaniem zakupów na miejsce, House nakazuje mu iść i usiąść na kanapie.

Wilson pyta go bezczelnie:

- To... co na kolację?

- [link widoczny dla zalogowanych].

- Sam ją ugotowałeś?

- Tak, poleciałem do Chin, kiedy ty brałeś tę dziewczyńską kąpiel z bąbelkami.

- Uznam to za "nie".

<center>*****</center>

Jedzą powoli i w milczeniu. House wydaje się czekać na właściwy moment, by poruszyć temat zdrowia Wilsona.

- Przefaksowałem formularze dotyczące twojej niezdolności do pracy do doktor Ellison.

Wilson mruga. Jest wdzięczny, że House poświęcił czas na zrobienie tego. Ale nadal jest zły i zdezorientowany. Wie, że House ma rację. Nie może pracować w takim stanie. Nie widzi po prostu sensu w pójściu na czasowe zwolnienie. Od kiedy poznał swoją diagnozę, sporo się dowiedział na temat fibromialgii. To niezwykłe, jak interesujące staje się coś, co bezpośrednio ciebie dotyczy. Wie, że to wysoce nieprawdopodobne, że mu się polepszy. Nie będzie tak, że wyzdrowieje i dojdzie do siebie, a później wróci do pracy. W istocie, z biegiem czasu prawdopodobnie będzie się czuł
coraz gorzej.

- Ile czasu mi daje?

- Na początek trzy miesiące.

- Co będzie potem? - pyta Wilson, czując dławienie w gardle. Zastanawia się, kiedy zaczął tak bardzo przejmować się czasem.

- Nie wiem.

Wilson odkłada miskę i widelec na stolik do kawy. Chce powiedzieć, że nie ma pojęcia, jak przez to przebrnie, że obawia się, iż już nigdy nie będzie w stanie praktykować medycyny czy poświęcić swoich ograniczonych zasobów energii na cokolwiek poza próbami przetrwania dnia.

Zamiast tego mówi: - Jestem przerażony.

House nie wie, co na to odpowiedzieć. Nigdy nie był dobry w pocieszaniu ludzi, nawet jeżeli chodziło o osoby, na których naprawdę mu zależało.

Więc zostaje na noc i znów pomaga Wilsonowi się ogrzać.

<center>*****</center>



Berry, Bill & R.E.M. "Everybody Hurts." Automatic For The People. Warner Bros. 1992.
"When your day is night alone...
If you feel like letting go... When you think youve had too much of this life... Well hang on."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:28, 26 Lut 2010    Temat postu:

Umierająca ja przyszła Ci skomentować

Cytat:
*foch* House może być opiekuńczy TYLKO dla Wilsona

Wilson chyba też się gdzieś wplątał ;p
Ale mówię Ci, przecudowne jest Tylko żebym czas miała - 42 rozdziały, z czego ostatni ma dziewięć, nie mówiąc o innych... Póki co, na trzydziestym jestem. I nadal mi się nie nudzi, chociaż w sumie początek był naj
Niestety zaczyna to iść w kierunku Chaserona... Ale tam, przeboleję

Okej, resztę zostawię, komentuję Dwójkę *___*

Kurde, kolejna część ze słowami, których nie rozumiem
Potem zabłysnę na lekcjach

Cytat:

Pielęgniarka podaje Wilsonowi środek usypiający, ponieważ mimo tego, że jest on nadal zmęczony, nadal również odczuwa ból. Trudno jest uzyskać dokładne zdjęcia, kiedy pacjent skręca się w agonii.


Nie podoba mi się to, że on tak cierpi


Cytat:
- Uh... nie wydaje ci się, że Wilson czułby się swobodniej, gdyby ktoś inny... obmacywał jego nagie ciało?

- Masz rację. Niech Trzynastka to zrobi.



Cytat:
- Czy to boli?

Łaskocze -.-'

Cytat:
- Co się stanie, jeżeli nie będzie poprawy?

Takie zdania od razu świadczą, że będzie coś nie tak.
Nie zaglądam do oryginału, wolę niespodziankę. Chociaż mnie korci, by sprawdzić, co to jest *-*

Cytat:
Zapomina opłacać rachunki, zapomina uzupełniać notatki w kartach pacjentów, opuszcza posiłki, ponieważ samo jedzenie to zbyt wielki kłopot.

Boziu, Wilson!
On umrze z głodu
I to, że sumienny lekarz zapomina o notatkach w kartach pacjentów jest okropne!

Cytat:
Wilson widzi, że House wpada w panikę, że starszy mężczyzna czuje się nieswojo w tej sytuacji.

No nie dziwię się...
Sytuacja dla House'a musi być beznadziejna. Jego najlepszy przyjaciel cierpi, robią mu wszystkie badania, które nic nie wykazują, a on nie ma pomysłu, co mu może być, chociaż normalnie miałby pięćdziesiąt możliwości.

Cytat:
Wilson ponownie wycofuje się w swoją własną przestrzeń osobistą, opiera łokcie na kolanach i ukrywa twarz w dłoniach.

Eeej...
Aż bym poszła i go utuliła, przykro mi, że tak cierpi

Cytat:
Zamiast tego mówi: - Zabieram cię do domu.

- House... co takiego? Nie, jest dopiero... nie ma nawet południa.

- Weź swój płaszcz.

Och, to jest takie... czułe *-*


Cytat:
- Jeżeli powiesz o tym komukolwiek, jesteś trupem - ostrzega House.

Wilson zbiera się, żeby zapytać: "o czym?", kiedy House pozbywa się własnych butów i wsuwa się pod przykrycie.

- Masz zamiar mnie rozgrzać?

OJEJ!
Cofam tamto, to jest dopiero czułe, urocze i takie mrau! *___*


Cytat:
- Dobry Boże. Ta narzuta jest różowa.

Współczuję

Cytat:
- Chińska zupa z jajek.

Zobaczyłam zdjęcie...
No cóż, ja bym się nie odważyła zjeść tego o.O



Jej, jaki House jest... Taki... Taki... Taki jejciu. Nie spodziewałabym się tego po nim (mimo, że czytam tamto opowiadanie, w którym właśnie taki jest ).
Z Wilsonem coraz gorzej. Nie podoba mi się to. Miał cierpieć dla sprawiedliwości, ale jak nie pomaga nic na ten ból, to już nie podoba mi się całkowicie. I jeszcze taki całkowicie rozbity jest, nic nie jest w stanie robić... To jest piekielnie przykre

Kolejna część równie szybko, tak? ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:27, 26 Lut 2010    Temat postu:

Przyszła umierająca, to teraz czas na naukowca

bosh, to jest wspaniałe! Tylko mi smutno Mam tylko nadzieję, że to nie angst i że Jimmy nie umrze Richie, powiedz, że nie

Cytat:
Trudno jest uzyskać dokładne zdjęcia, kiedy pacjent skręca się w agonii.

poor Jimmy

Cytat:
Nie ma żadnych guzów, nieprawidłowych tkanek, ani żadnego rodzaju... strukturalnych anomalii czy ognisk zapalnych.

To wspaniale!

Cytat:
Trzeba sprawdzić każdy centymetr jego ciała


House powinien to zrobić

Cytat:
Może przegapili coś oczywistego, jak choćby to, że jedna z niedorzecznie szerokich brwi Wilsona jest w rzeczywistości kleszczem.

Gaaaad,

Cytat:
Wtula się w klatkę piersiową House'a, niezwykle uspokojony samym wczepieniem się w poły marynarki drugiego mężczyzny.

to jest sweet

Cytat:
- Zabieram cię do domu.

Aha, aha, aha

Cytat:
- Nie potrafię się rozgrzać

House, do dzieła! Go!

Cytat:
Tego dnia nie ma na sobie krawata, jedynie koszulę i ubrany na nią sweter.

how sexy

Cytat:
- Masz zamiar mnie rozgrzać?

Pewnie, że ma zamiar

Cytat:
- Tak, poleciałem do Chin, kiedy ty brałeś tę dziewczyńską kąpiel z bąbelkami.



Cytat:
To niezwykłe, jak interesujące staje się coś, co bezpośrednio ciebie dotyczy.

True.

Cytat:
Więc zostaje na noc i znów pomaga Wilsonowi się ogrzać.



Byłam w połowie komentarza i komputer mi się wyłączył ale już, nadrobione.
Piękne House jest taki kochany


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyza
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza rogu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:36, 26 Lut 2010    Temat postu:

Poor Wilson
Normalnie moja empatia skoczyła do 5000 metrów nad poziomem morza.
I wydaje mi się, że ostatnie zdanie:
Cytat:
Więc zostaje na noc i znów pomaga Wilsonowi się ogrzać.

jest dwuznaczne
Weny do tłumaczenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:57, 27 Lut 2010    Temat postu:

Izoch - jeśli kiedyś skończą mi się fiki Hilsonowe, to i za Chouse'a się zabiorę. Chociaż wątpię, żeby mi się skończyły

Izoch napisał:
Nie zaglądam do oryginału, wolę niespodziankę. Chociaż mnie korci, by sprawdzić, co to jest *-*

nie zaglądaj - tym razem nie będzie żadnych niespodzianek

Izoch napisał:
Eeej...
Aż bym poszła i go utuliła, przykro mi, że tak cierpi

ja teeeż bym poszła Na szczęście House jest na miejscu

Izoch napisał:
Cofam tamto, to jest dopiero czułe, urocze i takie mrau! *___*

spoko, będzie tego więcej

Izoch napisał:
No cóż, ja bym się nie odważyła zjeść tego o.O

przynajmniej to nic wietnamskiego. Wietnamczycy jedzą wszystko, co ma 4 nogi oprócz stołu

Izoch napisał:
I jeszcze taki całkowicie rozbity jest, nic nie jest w stanie robić... To jest piekielnie przykre


House pozamiata rozbitego Wilsona na szufelkę i poskleja go do kupy Chociaż styl w jakim to zrobi bardziej przypomina wessanie kawałków Wilsona do odkurzacza

Izoch napisał:
Kolejna część równie szybko, tak? ^^

się zobaczy... *idzie sprawdzić, jak korniczki stoją z pracami nad Gimme*

****

Nitka napisał:
Mam tylko nadzieję, że to nie angst i że Jimmy nie umrze Richie, powiedz, że nie

w zasadzie to jest angst, od samego początku... ale na szczęście nie death!fik Komu umknęła moja deklaracja, to powtarzam - po "5 stadiach żałoby", nie tłumaczę/nie piszę/nie czytam death!fików. Never!

Nitka napisał:
House powinien to zrobić

przy pierwszym czytaniu miałam nadzieję, że House pójdzie. I przy drugim też Ale co się odwlecze, to nie uciecze

Nitka napisał:
Gaaaad,

indeed a już myślałam, że nic nie pobije "gąsienic, które zamienią się w motyle i będą rozpraszać House'a"

Nitka napisał:
Aha, aha, aha

jaaasne, od razu - Wilson zmęczony jest. I jego też

Nitka napisał:
True.

sometimes... and czasami nie. Ja wolę nie szukać, żeby się jeszcze bardziej nie nakręcać

Nitka napisał:
Byłam w połowie komentarza i komputer mi się wyłączył

poor you mój komp też mi tak robi - ale lepiej że się przegrzewa i wyłącza, niż gdyby się spalił na amen

Nitka napisał:
Piękne House jest taki kochany

Dzięki A House będzie jeszcze bardziej kochany

****

Narcy napisał:
I wydaje mi się, że ostatnie zdanie: (...)jest dwuznaczne

jeszcze nie. Ale cierpliwości



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:21, 08 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
w zasadzie to jest angst, od samego początku... ale na szczęście nie death!fik Komu umknęła moja deklaracja, to powtarzam - po "5 stadiach żałoby", nie tłumaczę/nie piszę/nie czytam death!fików. Never!

Ja jestem jakaś niewidoma, trzeba czytac dokładniej wstępy To suuuuper! Jeszcze bardziej się cieszę na tego fika w takim razie

Cytat:
jaaasne, od razu - Wilson zmęczony jest. I jego też

No, nieee

Cytat:
Dzięki A House będzie jeszcze bardziej kochany

, Ja chcę to już przeczytać, Richieeee *kwęka*

Weny i pogoń korniki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Pon 16:21, 08 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:16, 09 Mar 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa napisał:
Ja chcę to już przeczytać, Richieeee

tjaaa, ja też kcem juuuż

korniki gonią się same - do innej pracy chociaż tam też będzie sick!obolały!Wilson...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:50, 17 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
boooooosh, jak nie wrzucę tego rozdziału w dwóch częściach, to nie wrzucę go nigdy...
A skoro wrzucam, to good for you

Enjoy!



<center>II. I Don't Want To Start Any Blasphemous Rumors* (część pierwsza)</center>

James Wilson oficjalnie nie jest już rannym ptaszkiem.

Nie jest to zmiana, której dokonał z wyboru.

To bardziej tak, jak z kotami - posiadają one całkowitą zdolność do pływania, a jednak są skłonne, by to robić tylko wówczas, kiedy ktoś wrzuci je do wody.

Wilson jest kotem w wodzie, a brzegu nie ma nigdzie w zasięgu wzroku.

<center>*****</center>

Wszystkie obawy w kwestii przeciągnięcia swojego zwolnienia chorobowego na dłużej niż pierwsze trzy miesiące jakie mógł odczuwać Wilson, znikają w chwili, gdy nadchodzi wyznaczony termin, a on zdaje sobie sprawę, że jego stan w ogóle się nie poprawił.

Pomimo ogólnego zmęczenia i apatii, rzeczywisty akt zapadnięcia w sen jest pewnym wysiłkiem. Trwanie w uśpieniu stanowi niemal takie samo wyzwanie. Samo ułożenie się na tyle wygodnie, by zasnąć, jest wyzwaniem. Każdego wieczoru Wilson pozostaje na nogach odrobinę dłużej w nadziei, że zwłoka w położeniu się do łóżka zagwarantuje mu sen, po którym będzie bardziej wypoczęty. Oczywiście wcale tak nie jest. Ale to nie powstrzymuje go przed kolejnymi próbami.

Kiedy przywyknie się do pozostawania na nogach przez całą noc i spania w ciągu dnia, ciężko jest porzucić to przyzwyczajenie. W końcu Wilson stwierdza, że dopóki budzi się przed południem, a jego pierwszy posiłek składa się z produktów śniadaniowych, dopóty wciąż może uważać to za poranek.

Ale prawda jest taka, że sam siebie oszukuje. Czuje się niewiarygodnie winny, wręcz zawstydzony. Za każdym razem, gdy gramoli się na łóżko o trzeciej nad ranem, po kilkugodzinnym oglądaniu programów telewizyjnych, które tak naprawdę wcale nie były godne uwagi, wmawia sobie, że to wszystko jego wina. To jego wina, że przeżył jeszcze jeden cały, kalendarzowy dzień i w zasadzie nic nie osiągnął. Teraz nie nadaje się kompletnie do niczego.

Wilson sądzi, że jeśli po prostu wystarczająco mocno się postara, będzie w stanie położyć się do łóżka o właściwej porze i obudzić się rano, zupełnie jak kiedyś. Jest błędnie przekonany, że wystarczająca siła woli może pokonać podlegającą jej fizjologię. Uważa, że jeśli rzeczywiście wystarczająco mocno się postara, nie będzie potrzebował tylu godzin snu. Jeżeli przestanie zażywać tak dużo środków przeciwbólowych, wówczas będzie bardziej przytomny, a jeżeli tylko to przezwycięży, to w ogóle nie będzie potrzebował tych leków. Będzie mógł pójść na masaż albo na fizykoterapię, wymoczyć się w gorącej wodzie albo zastosować miejscowy środek znieczulający. Wtedy będzie zdolny znowu wykonywać swoją pracę.

A jednak żadne z tych tak zwanych spostrzeżeń nie powstrzymuje go przed siedzeniem do późna, tylko po to, by obejrzeć jeszcze jeden odcinek jakiegoś komercyjnego programu, który efektywnie oderwie go od jego niedoli. To błędne koło trwa, codziennie zbliżając Wilsona o jeden krok do racjonalizacji i o jeden krok oddalając go od życia, które kiedyś znał.

Teraz samo udanie się do skrzynki na listy, do której trzeba zejść po kilku schodkach i przejść na drugą stronę budynku, kwalifikuje się jako wycieczka, przez co Wilson chodzi tam ledwie co trzeci dzień albo rzadziej. Wilson robi rzeczy, które kiedyś uznałby za niedopuszczalne, jak pójście do sklepu jedynie w spodniach od dresu i t-shircie, czasami pozwalając sobie na rezygnację z bielizny i skarpetek.

Przy każdej okazji, kiedy może coś załatwić bez wysiadania z samochodu, Wilson robi to bez zastanowienia. Teraz większość jego posiłków składa się z fast foodów albo czegoś, co można przygotować w mikrofalówce. Jeśli nie planuje faktycznie wysiadać z samochodu, zdarza mu się pojechać boso albo mając na sobie spodnie od piżamy, albo i to, i to. Może się już nie przejmować myciem zębów czy czesaniem, ani nie goli się tak często jak kiedyś. Teraz, kiedy nie pracuje, zwyczajnie nie ma powodu, by dbać o swój wygląd.

Niemal zawsze, kiedy House telefonuje albo wpada z wizytą, Wilson leży w łóżku. Kiedy nie leży w łóżku, siedzi przy komputerze układając pasjansa albo serfując po internecie w poszukiwaniu informacji na temat fibromialgii, z których żadna nie wydaje się Wilsonowi zachęcająca. Kiedy nie zajmuje się tamtym, siedzi przed telewizorem. Teraz House ma klucz do drzwi, co doskonale odpowiada Wilsonowi, ponieważ to oznacza, że nie musi wstawać, żeby go wpuścić. Obecnie znaczna część ich rozmów odbywa się, kiedy Wilson leży w łóżku, a House siedzi na jego krawędzi.

I Wilson jest skrycie pod wrażeniem cierpliwości House'a. Ponieważ bywają dni, kiedy Wilson jest wściekły na cały świat, na tyle wściekły, że byłby skłonny olać konsekwencje i powiedzieć każdemu, żeby wypierdalał do diabła. Chociaż wydaje się być kompletnie nieświadom ilości bluźnierstw, które same z siebie trafiają do jego wypowiedzi, Wilson wie, że umyślnie zachowuje się niegrzecznie wobec House'a. Podświadomie testuje, jak wiele zniesie drugi mężczyzna, zanim wpadnie w złość i posunie się do przemocy.

Zdarzają się momenty, gdy oczy House'a ujawniają zaledwie przebłysk zranienia, być może nawet rozczarowania czy zakłopotania. Czasami House zostaje tylko tak długo, by wypakować jedzenie, które kupił po drodze albo żeby upewnić się, że Wilson ciągle żyje. Ale jak dotąd nigdy sam nie zaczął kłótni z Wilsonem, ani nie zrobił oraz nie powiedział niczego, by przerwać jego agresywne zachowanie.

Czego Wilson zdaje się nie być świadomy to to, że nikt poza House'em już do niego nie dzwoni, ani go nie odwiedza. Nie ma żadnych innych znajomości. Nawet jego pozostali koledzy ze szpitala dali sobie spokój z próbami skontaktowania się z nim. Z początku kilkoro z nich to robiło - oczywiście Cuddy, Cameron i kilku jego rówieśników z oddziału onkologii. Ale jego niechęć do odbierania telefonu oraz oddzwaniania dość skutecznie ich zniechęciła. A on nawet nie był w mieszkaniu House'a odkąd postawiono mu diagnozę.

Odosobnienie Wilsona zmienia jego pojmowanie rzeczywistości, sprawiając, że popada on w paranoję. Wilson wie o tym, ale i tak ma to gdzieś. Nie potrafi nawet wziąć się w garść na tyle, żeby się przejmować. Przeraża go to, że nie potrafi nawet wziąć się w garść na tyle, żeby się przejmować.

<center>*****</center>

Pewnego dnia, około pierwszego tygodnia czwartego miesiąca swojego zwolnienia, Wilson samowolnie stwierdza, że problemem muszą być leki na depresję. Od ponad roku zażywa Duloksetynę i wcale nie czuje się lepiej. Z pewnością nie jest szczęśliwy, jakkolwiek by to rozumieć. A skoro te pigułki zostały stworzone właśnie do tego celu, możliwe, że albo nie działają, albo że przynoszą więcej szkód niż pożytku. Być może to one mieszają w jego cyklu snu i czuwania albo powodują huśtawki nastrojów, albo zakłócają efektywność działania leków przeciwbólowych.

Tak właściwie Wilson nigdy wcześniej nie przeprowadzał na sobie odtruwania z żadnej spośród [link widoczny dla zalogowanych]. Zatem posiada spore medyczne przeszkolenie, ale nie ma żadnego osobistego doświadczenia, z którego mógłby skorzystać. Obiera logiczną drogę, mądrze zmniejszając dawki ze stu pięćdziesięciu miligramów dziennie do siedemdziesięciu pięciu miligramów, potem do siedemdziesięciu pięciu co drugi dzień i tak dalej. Zakłada, że - teoretycznie - uchroni go to przed odczuwaniem wszelkich paskudnych efektów ubocznych odstawienia leków.

Kłopot z teoriami polega na tym, że są one wyłącznie teoriami. Objawy [link widoczny dla zalogowanych] zaczynają się po pierwszych dwudziestu czterech godzinach, które Wilson próbuje przetrwać bez leków. Wydawało mu się, że zmienne nastroje dokuczały mu już wcześniej, a nawet że zachowywał się przesadnie emocjonalnie. Ale nie jest przygotowany na nieprzewidywalne napady płaczu. I nie są one nawet reakcją na jakiś konkretny bodziec. Po prostu się zdarzają. W jednej chwili Wilson czuje się dobrze, a w następnej nie panuje nad własnym ciałem.

Z całą pewnością nie jest przygotowany na pojawiające się w przypadkowych momentach impulsy elektryczne, które przepływają przez jego mózg, co przypomina doznanie towarzyszące powtarzającemu się nieustannie porażeniu prądem przez urządzenie gospodarstwa domowego o niewielkiej mocy. Zakłócające spokój - to odpowiednie określenie, by je opisać. Stają się one bardziej dokuczliwe, kiedy Wilson się kładzie, i sprawiają, że zapadnięcie w sen jest prawie niemożliwe.

Następnie pojawia się drżenie mięśni, podobne do tego, które jest związane ze spożyciem zbyt dużej ilości kofeiny, obezwładniający lęk, przeplatający się ze strachem i rozpaczą oraz mroczne, niepokojące koszmary, które często wyrywają go ze snu i sprawiają że boi się ponownie zamknąć oczy.

Prawdopodobnie jedynym nie do końca złym efektem ubocznym - przynajmniej w porównaniu z resztą - jest radykalny wzrost jego [link widoczny dla zalogowanych]. Przez pierwsze dwa tygodnie po odstawieniu Duloksetyny, Wilson masturbuje się co najmniej raz i nie mniej niż trzy razy każdego wieczoru. Dzieje się to nawet bez udziału jakiegokolwiek pobudzenia wzrokowego. Może siedzieć na kanapie, oglądając jakiś zwyczajny program, kiedy nachodzi go ochota, a wtedy wsuwa rękę do spodni i zaczyna walić konia.

Cztery czy pięć pociągnięć ręką później ejakuluje w swoją dłoń. Dzieje się to tak szybko, że nawet nie daje zaspokojenia. A mimo to Wilson wciąż miewa mokre sny, nawet po tym wszystkim. Zupełnie tak, jakby znowu miał dwanaście lat, z wyjątkiem tego, że po każdym orgazmie przepełnia go olbrzymie poczucie pustki i wyrzutów sumienia. Zupełnie tak, jakby zhańbił się pragnieniem, by poczuć się dobrze. Zasługuje na bycie ukaranym za to, że zachował się tak samolubnie, iż posunął się na tyle daleko, żeby się dotknąć i sprawić by do tego doszło.

Wilson nigdy wcześniej nie traktował poważnie żadnego z kulturowych tabu dotyczących masturbacji i z całą pewnością nie wpajali mu tego ani rodzice, ani rówieśnicy. Zatem nie jest pewien, skąd biorą się te odczucia. Przerażające jest to, że kiedy ochota powraca - a zawsze się tak dzieje - Wilson nie może się powstrzymać przed ulegnięciem jej. I czasami natychmiastowe poczucie winy, będące rezultatem orgazmu, jest wystarczająco realne i silne, żeby doprowadzić go do łez.

Wilson jest przekonany, że to nie jest normalne, żeby dorosły mężczyzna płakał po orgazmie. Dobrym wyjściem byłoby, gdyby Wilson opowiedział komuś o tych objawach, jednak są one dosyć krępujące, może nawet za bardzo. Dobrym wyjściem byłoby, gdyby powiedział swojej lekarce przynajmniej o tym, że przestał zażywać antydepresanty. Jednakże Wilson podświadomie zaczął postrzegać ją jako wroga i nieprzychylną siłę. Sposób, w jaki lekceważyła ona jego dotychczasowe objawy, nie daje Wilsonowi wielkich nadziei, że będzie ona w stanie w ogóle mu pomóc. Prawdopodobnie nalegałaby, żeby znowu zaczął brać Duloksetynę albo jeszcze gorzej - powiedzieć mu, że to wszystko dzieje się w jego głowie.

<center>*****</center>

I jakby tego wszystkiego było mało, w okolicach końca czwartego miesiąca zwolnienia, Wilson stwierdza, że zaczyna przybierać na wadze. W rzeczywistości wcale tak nie jest. Traci jedynie masę mięśniową, co zazwyczaj ma miejsce przy braku aktywności fizycznej. Ale Wilson ma wrażenie, że jest gruby, wręcz odrażający. Jego rozwiązaniem jest zmuszenie się do uprawiania joggingu. Nie przychodzi mu do głowy, że powinien narzucić sobie wolniejsze tempo albo zacząć powoli i stopniowo przejść do bardziej forsownych ćwiczeń. Pewnego wieczora po prostu zakłada dres i zaczyna biec chodnikiem.

Z początku sprawia mu to przyjemność, co wynika z działania naturalnych [link widoczny dla zalogowanych]. Ignoruje bóle sprzeciwu swojego ciała. Zmusza się do przebiegnięcia dwóch kilometrów, a potem dwóch kolejnych. Myśli: "Jestem lepszy. Mogę to pokonać. Po prostu nie starałem się wystarczająco mocno".

Kilka godzin później, gdy nachodzi go migrena, Wilson zaczyna mieć wątpliwości. To tak, jak gdyby ciało karało go z jakiegoś powodu - albo ono, albo Bóg. Być może Bóg nie chce, żeby wyzdrowiał. Być może Bóg go nienawidzi i nie chce, żeby żył normalnym życiem.

I pomimo faktu, iż Wilson wie, że [link widoczny dla zalogowanych] nie są zatwierdzonym lekiem na migrenowe bóle głowy, połyka ich więcej niż Vicodinu. [link widoczny dla zalogowanych] za cholerę nie pomaga. Tak więc nadzieja Wilsona w tym, że albo ból w jego głowie osłabnie, albo on sam w końcu osiągnie stan nieprzytomności.

Do południa następnego dnia nie następuje żadna zmiana, a Wilsonowi daleko jest do utraty przytomności. Jakimś cudem nadal boli go głowa, ale jest kompletnie naćpany. Za bardzo kręci mu się w głowie, żeby mógł chodzić i ma kłopoty z wyraźnym widzeniem. Wymiotuje kilka razy. Wie, że powinien spróbować coś zjeść, żeby uspokoić swój żołądek. Ale sama myśl o jedzeniu przyprawia go o nudności. Jego głowa roztapia sześć woreczków z lodem, a on sam bierze chyba z dwadzieścia pryszniców niemal o temperaturze wrzenia. Ale to przynosi jedynie niewielką ulgę. Ból pozostaje niezmienny i utrzymuje się na nieznośnym poziomie przez ponad dwadzieścia cztery godziny.

Jego tętno jest przyspieszone do tego stopnia, że Wilson powinien być przerażony, co jest rzeczywiście dziwne. Biorąc pod uwagę ilość zażytego Vicodinu, jego serce powinno bić wolno albo o wiele wolniej, niż to ma miejsce. Wilson wie, że powinien się niepokoić, iż dostanie udaru lub ataku serca. Ale naprawdę trudno jest mu przejmować się czymkolwiek innym oprócz bólu.

Wilson nie potrafi sobie przypomnieć tego, że zemdlał na podłodze w salonie. Ale kiedy budzi się w szpitalnym łóżku, może jedynie przypuszczać, że to House był osobą, która go znalazła.

<center>*****</center>


cdn...

Cytat:
* fragment piosenki Blasphemous Rumors Martina Gore'a


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 8:53, 17 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:25, 17 Mar 2010    Temat postu:

Hai! Kusiło mnie, żeby poczekać, aż dodasz wszystkie rozdziały, żebym mogła przeczytać w ciągu... ale ciekawość okazała się silniejsza

Cytat:
Nawet mając osiem lat, Wilson wykazywał troskliwość w sposób, który później u większości dorosłych budziłby podejrzliwość.


Ohmy. Uwielbiam takiego Wilsona

Cytat:
(...) od ostatnich badań przytył cztery kilogramy.


Powinien więcej ćwiczyć. Jest pewna grupa ćwiczeń, prosta i przyjemna do wykonywania - potrzebujesz tylko łóżka i...

Ciekawe jak House poradziłby sobie bez Wilsona, gdyby spotkał ich jakiś kataklizm... Nie miałby nawet gdzie kupić jedzenia! (To jest spojlerem Strzeż się!)

...co to znaczy, kiedy już czwarty dzień boli Cię głowa i masz wszystkiego dość?
Jest czwartek!

Cytat:
- Co zwykle zdarza się, jeżeli jesteś głuchy... albo w śpiączce... albo kiedy jesteś zmęczony.


Jaką stratą dla fikcyjnego świata Princeton byłoby, gdyby House został kimś innym... ironiczny, złośliwy ogrodnik? Sprzedawca w sklepie spożywczym?

Jak dobrze, że mogę niemal w ciemno założyć, że go wyleczą Bo chyba nie chciałabyś tłumaczyć czegoś przeraźliwie smutnego, kończącego się sceną na cmentarzu? :> (Okej, nie czytałam poprzednich komentarzy, jeśli ktoś już o to spytał, to wybacz ^^')

Cytat:
House jest naprawdę rozczarowany. Nie chodzi o to, że chciałby, żeby Wilson był chory. Ale liczył na jakieś wyniki, które wyjaśniłyby objawy, co w rezultacie dałoby określoną diagnozę czegoś, co można albo leczyć, albo wyleczyć.


Jak dobrze to rozumiemy.

Cytat:
Może przegapili coś oczywistego, jak choćby to, że jedna z niedorzecznie szerokich brwi Wilsona jest w rzeczywistości kleszczem.


Przypomniał mi się jakiś stary film klasy B (C? Nie jestem pewna, krew wyglądała jak keczup), w którym facet zamieniał się w muchę

...przytulanie! *___* House rozgrzewający Wilsona jest uroczym, opiekuńczym, kochanym House'm

Cytat:
Wilson już czuje się lepiej i zastanawia się, co to o nim świadczy, że czerpie tak wielką radość ze świadomości, iż jego wanna jest czysta.


No właśnie, co to świadczy o człowieku? Bo odczuwam podobną przyjemność, kiedy rzeczy są czyste - ale z drugiej strony nie mam oporów przed tygodniowym gromadzeniem bałaganowego chaosu wszędzie naokoło siebie
A dziewczyńskie kąpiele z bąbelkami nie są dziewczyńskie! Poza tym, są o wiele bardziej normalne niż kąpiele bez wody w towarzystwie martwej dziewczyny przyjaciela! House powinien być bardziej wyrozumiały

Cytat:
Wilson jest kotem w wodzie, a brzegu nie ma nigdzie w zasięgu wzroku.


*_* ...jest kotem w wannie z bąbelkami!

Oh. Oh. Ten opis w 3 rozdziale jest paskudnie przygnębiający. Biedny Jimmy A House powinien się nim bardziej zainteresować, zamieszkać razem czy coś.

Wypada powtórzyć mi się na temat Twojego tłumaczenia Ani przez moment nie czuje się, że tekst jest pisany w innym języku i tłumaczony. Czas teraźniejszy wychodzi Ci niesamowicie zgrabnie i podczas czytania zapomniałam, że wszystko dzieje się właśnie w ten sposób Zdolna z Ciebie bestia!

Weny, czasu, weny, itd ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:35, 18 Mar 2010    Temat postu:

333 napisał:
Kusiło mnie, żeby poczekać, aż dodasz wszystkie rozdziały, żebym mogła przeczytać w ciągu... ale ciekawość okazała się silniejsza

no i dobrze, że się okazała w końcu czytanie całego fika na raz i pozbawianie się możliwości tego oczekiwania w napięciu na kolejną część zabija całą zabawę

333 napisał:
Jest pewna grupa ćwiczeń, prosta i przyjemna do wykonywania - potrzebujesz tylko łóżka i...

i... kogoś do pary? :>
...
a po co w zasadzie łóżko? Jak głosi tytuł jednego z fików (którego jeszcze nie czytałam): "Beds are for sissies" Wilson od razu może przejść do poziomu hard

333 napisał:
Ciekawe jak House poradziłby sobie bez Wilsona, gdyby spotkał ich jakiś kataklizm... Nie miałby nawet gdzie kupić jedzenia! (To jest spojlerem Strzeż się!)

mamusia Cię nie uczyła, że spoilery się zakrywa na biało?
um... *iz confused* Chyba nie chcesz napisać fika o kanibalizmie, co? *stresuje się*

333 napisał:
Bo chyba nie chciałabyś tłumaczyć czegoś przeraźliwie smutnego, kończącego się sceną na cmentarzu? :> (Okej, nie czytałam poprzednich komentarzy, jeśli ktoś już o to spytał, to wybacz ^^')

wybaczam i po raz setny powtarzam: Nie czytam, nie piszę i nie tłumaczę death!fików!!! 'Romeo i Julia' i 'Pięć stadiów' wystarczą mi na całą resztę Hilsonowego życia (ale za korniczki nie ręczę )
...
and... jak już było powiedziane - fibromialgia jest z tych nieuleczalnych chorób niestety

333 napisał:
Przypomniał mi się jakiś stary film klasy B (C? Nie jestem pewna, krew wyglądała jak keczup), w którym facet zamieniał się w muchę

mam nadzieję, że nie masz na myśli tej "Muchy" z 1986 roku... Do tej pory przeraża mnie ten film

333 napisał:
...przytulanie! *___* House rozgrzewający Wilsona jest uroczym, opiekuńczym, kochanym House'm

indeed

333 napisał:
No właśnie, co to świadczy o człowieku?

Ja nie wiem Sama czuję się nieswojo w extra-wysprzątanym mieszkaniu, np przed wyjazdem na wakacje =='

333 napisał:
Poza tym, są o wiele bardziej normalne niż kąpiele bez wody w towarzystwie martwej dziewczyny przyjaciela! House powinien być bardziej wyrozumiały

House zostawił sobie wyrozumiałość na później

333 napisał:
*_* ...jest kotem w wannie z bąbelkami!

no raczej nieeee

333 napisał:
A House powinien się nim bardziej zainteresować, zamieszkać razem czy coś.

no wiesz?! jeszcze ktoś by pomyślał, że są parą czy coś

333 napisał:
Ani przez moment nie czuje się, że tekst jest pisany w innym języku i tłumaczony.

to przez te wszystkie nadużycia... Gdybym dostała to do betowania, to bym nie wiedziała, czy to te same teksty, czy tylko jakieś luźno powiązane fiki *nienawidzi nadużyć, ale czasem nie ma wyjścia, jak ich użyć*

333 napisał:
Czas teraźniejszy wychodzi Ci niesamowicie zgrabnie i podczas czytania zapomniałam, że wszystko dzieje się właśnie w ten sposób

więc gdybym to przetłumaczyła na czas przeszły, nikt by nie zauważył różnicy
okeeej, dziękuję za uznanie sama też sobie świetnie radzisz z tym czasem (gdybyś tylko nie wykorzystywała go przeciwko chłopakom *patrzy groźnie* )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:08, 18 Mar 2010    Temat postu:

Ja tylko chciałam wtrącić, że czas teraźniejszy w narracji - a w szczególności drugoosobowej - jest kochany i mruu i w ogóle. Czas PRZYSZŁY w narracji, to dopiero hardkor. *napisała tak prawie pięciotysięcznika, wie*

Richie, najmilsza. Jako sucker na ogół fików Julii (z powodów, które chyba znasz ) czytałam to parę tygodni temu. I nawet nie wiesz, jak się uradowałam widząc, że to tłumaczysz. Po prostu... Moja ulubiona twórczyni h/c i moja ulubiona tłumaczka, po prostu widok, który sprawił, że serducho zaczęło mi bić jak szalone.

Fik jest naprawdę dobrze przetłumaczony. Świetnie oddałaś niesamowitą dynamikę dialogów, które pisze Julia i - co jest nawet ważniejsze, bo i trudniejsze do wykonania - ich dowcip. O samej treści nie będę mówić, znasz mnie i wiesz, gdzie są moje guziczki - a ten fik przyciska je wszystkie. Cieszę się, że wzięłaś go na tapetę i również bardzo za to dziękuję.

Powodzenia!
Kat.

P.S. Jeszcze chciałam tylko pisnąć, że... KUUUUTNEEER!!! <3333 To jest takie dziwne, czytanie o nim czy oglądanie odcinków z nim wiedząc, co się stanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin