Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: One Step Closer Away - O krok bliżej oddalenia [Z]
Idź do strony 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Kto wymyślił najlepszy tytuł?
Marau Apricot "Krok bliższy od dalekiego"
0%
 0%  [ 0 ]
Katty B. "O krok bliżej oddalenia"
45%
 45%  [ 10 ]
Kasinka "Krok bliżej, który (nas) oddala"
22%
 22%  [ 5 ]
rysiaczek "Krok po kroku"
13%
 13%  [ 3 ]
unblessed "Kiedy każdy krok bliżej oddala"
18%
 18%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 22

Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:17, 03 Cze 2008    Temat postu: Fic: One Step Closer Away - O krok bliżej oddalenia [Z]

Kategoria: love

z elementami
Zweryfikowany przez Richie117

Cytat:
No więc wreszcie nadeszła ta, oczekiwana przez wielu, chwila
Jestem przerażona, bo ten fik to wyzwanie dla profesjonalisty, a nie kogoś takiego jak ja
I dlatego, w pierwszym odruchu, bardzo dawno temu, napisałam, że „w życiu nie podejmę się tego tłumaczenia”... Tylko jak bym się czuła, gdybym poddała się od razu na starcie???

Tyle chciałabym napisać o tym fiku, ale pewnie niewielu to zainteresuje, więc powiem tylko to, co mówiłam już wiele razy:
One Step Closer Away to Najlepszy Hilsonowy Fik!!! (z tych, które czytałam)
Jest w nim WSZYSTKO, czego można oczekiwać od Fika. Właściwie można by z tego zrobić kinową wersję „House M.D”
Jest cholernie życiowy, więc nie liczcie na zbyt wiele lukru – a przynajmniej nie prędko...
I kiedyś później będzie Era...

Trochę o wrażeniach po przeczytaniu tego fika było już tutaj

Btw – Czy ktoś ma pomysł na polski odpowiednik tytułu?

Dobra, to ja już się zamykam
Enjoy



Tytuł (gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości): One Step Closer Away ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: Glady/G-Lady/GeeLady

NOTKA AUTORKI: Akcja rozpoczyna się pod koniec 3. Sezonu (ale spoko, spoilerów nie ma – przyp. tłum.). Foreman przyjął ofertę Cuddy objęcia oddziału Neurologii, Chase mu pomaga, a Cameron (która nadal spotyka się z Chase'em) wciąż pracuje u House'a. Cała reszta bez zmian.


********************************************************************************

"... skoczyłem bez namysłu w Morze i tym samym zapoznałem się z badaniem głębin, z ruchomymi piaskami i ze skałami, niż gdybym został na zielonym brzegu, i grał na śmiesznej fujarce, i przyjął herbatę i krzepiącą radę." John Keats.

********************************************************************************

- O co chodzi Wilsonowi?

Doktor Lisa Cuddy, Administratorka Princeton Plainsborough Teaching Hospital, miała nadzieję, że jeśli nie odpowie Gregory'emu House'owi, on odwróci się i wyjdzie z jej gabinetu. Jej biurko było zawalone papierkową robotą, i była w zgorzkniałym nastroju.

- Halo? - House klapnął na krzesło naprzeciwko jej biurka, wieszając swoją najnowszą laskę na poręczy. Laska była zrobiona z ciemnego, kosztownego drewna, ze zgrabną mosiężną rączką w kształcie nagiej kobiety.

Westchnęła, wiedząc, że on nie wyjdzie, dopóki nie powie tego, co ma do powiedzenia. To, że przykuśtykał do jej gabinetu, mówiło wystarczająco dużo. On nigdy nie wlekł nigdzie swojej bolącej nogi bez określonego powodu.

Nie podnosząc wzroku, powiedziała: - House, miałam paskudny dzień i to ciągle nie koniec. Mam masę akt do przejrzenia, a teraz jeszcze jakiś niedołęga siedzi naprzeciwko mnie. Idź odrobić swoje godziny w klinice, tak jak obiecałeś, żebym nie musiała obcinać ci pensji i przysparzać sobie więcej papierkowej roboty.

- Wilson - zaczął, ignorując jej cierpki komentarz - unika mnie.

Biorąc pod uwagę kto się do niej zwraca, była niewzruszona. - Ktoś unika największego wrzodu-na-tyłku w tym szpitalu, a ty jesteś zaskoczony, ponieważ... ?

- Ponieważ Wilson jest sentymentalnym - "Ja tylko chciałem pomóc" - typem faceta, a ja jestem jego najlepszym kumplem. Gdyby to Foreman mnie unikał, rozdawałbym cygara.

Cuddy po raz kolejny poczuła ukłucie żalu, że zatrzymała Foremena jako szefa neurologii. Kroczył dumnie jak kogut, ucierając House'owi nosa przy każdej możliwej okazji, a oddźwięk tego - House - w dalszym ciągu kończył na jej progu.
- Więc idź i z nim porozmawiaj - powiedziała, wracając do swoich dokumentów.

- Próbowałem, dzięki temu właśnie zauważyłem, że mnie unika. Widziałem go dziś dwa razy, a kiedy próbowałem z nim porozmawiać, odchodził w innym kierunku - House tłumaczył cierpliwie, jak gdyby miał przed sobą czterolatka.

- Więc zadzwoń do niego. Nie mam czasu, żeby być waszym arbitrem.

House oparł się mocno na wyściełanych poręczach krzesła i podniósł się na nogi. - Próbowałem. Nie odbiera. Czy on z tobą rozmawiał?

- Nie. Przyszedł jeden raz, zobaczył, że jestem zajęta i kulturalnie stwierdził, że wróci jutro.

House zrozumiał dwuznaczność uwagi, kuśtykając do jej drzwi. - Szlag. Unikający i Gburowaty, dwa krasnoludki. Więc domyślam się, że nie uda mi się zebrać wszystkiego do kupy - rzucił przez ramię.

********************************************************************************

Wilson odprawił swoją ostatnią pacjentkę rutynowymi uspokajającymi słowami: Tak, nowotwór jest zaawansowany, ale przez cały czas pojawiają się przełomowe terapie. Zdobi co w jego mocy, żeby wpisać ją na każde doświadczalne leczenie, które będzie pasowało do jej konkretnej choroby. Tak, może zadzwonić do niego do szpitala o każdej porze, gdyby miała jakieś pytania. Nie, to nie jest żaden problem. Oczywiście, tak. Do widzenia.

House minął kobietę o wychudzonej, bladej twarzy, która wychodziła z gabinetu Wilsona, i wszedł do środka.
- Hej...

- Jestem zajęty - stwierdził Wilson, zanim House miał szansę powiedzieć coś więcej.

House rozsiadł się wygodnie na kanapie Wilsona. - Nie, nie jesteś. Twój najnowszy przypadek rozkładających się zwłok właśnie wyszedł.

- Ona ma raka! - warknął Wilson i natychmiast się uspokoił. Nie zamierzał zabrzmieć tak szorstko. To był tylko House zachowujący się jak House, ale dziś - a właściwie ostatnio - House załaził mu za skórę na przeróżne sposoby i obecnie Wilson czuł, że nie jest w stanie znieść naelektryzowanej osobowości tego człowieka.

House uniósł delikatnie brwi słysząc warknięcie przyjaciela. Próbował wyjaśnić sytuację: - Czujesz się trochę oklapnięty? Cuddy znów dała ci kosza?

Wilson pomyślał, że najlepiej będzie nie wdawać się w spór z House'em. - Nie. Przez ostatnie kilka dni byłem szalenie zajęty i jestem zmęczony jak diabli.

- To jeszcze jeden powód, żeby wyjść i się upić. U Turnbulla jest noc-gdy-możesz-jeść-i-pić-co-chcesz...

- Nie dzisiaj - odparł szybko Wilson.

Na twarzy House'a, któremu właściwie przerwano w połowie zdania, pojawiła się rzadka - i szybko przemijająca - zraniona mina. Zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Skinął głową, akceptując prostą odpowiedź Wilsona i subtelne odprawienie.

Wilson obserwował z wyrzutami sumienia, jak jego przyjaciel wychodzi z jego biura. To, co wiedział, i czego nie powiedział House'owi, pogorszyłoby wszystko. Wilson potarł bolące skronie. Życie stało się bardziej skomplikowane, niż kiedykolwiek się spodziewał, i jeszcze bardziej rozczarowujące. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie wiedział, co ma zrobić.

To ostatnie nie było całkiem poprawne. Wiedział, co musi zrobić; właściwie już zaplanował, co zrobi.

Jedynie nie wiedział, jak powiedzieć to House'owi.

********************************************************************************

- Jesteś pewien, że tego chcesz? - spytała Cuddy szefa swojego oddziału onkologii.
James Wilson skinął głową.

- Potrzebuję tego - potrząsnął odrobinę głową w tył i w przód, jakby próbował przekonać samego siebie. - Ostatnio sprawy układały się... nie najlepiej, i wygląda na to, że moja kariera posuwa się naprzód tak szybko, jak moje życie - uśmiechnął się ze smutkiem. - Stoi w miejscu, innymi słowy.

- Przedyskutowałeś to z House'em? - zapytała Cuddy.

Nie, i nie mam takiego zamiaru. - Tak. To znaczy, mam taki zamiar. Myślisz, że ciężko to przyjmie?

- No cóż - wstała i obeszła swoje biurko. - Pracowaliście na tym samym piętrze przez - ile? - osiem lat? A teraz ty chcesz przenieść swój gabinet do innego skrzydła? Przekonaj mnie, że to NIE MA związku z House'em.

Wilson próbował to wyjaśnić, zarówno sobie jak i Cuddy. - Potrzebuję... przestrzeni. House jest moim przyjacielem, ale on jest... - spróbował znaleźć wytłumaczenie, które dla inteligentnej administratorki zabrzmiałoby jak prawda. Cuddy rzadko zdarzało się coś przegapić. - House jest wyczerpujący. Potrzebuję czasu żeby... odpocząć. Czasu, by zrozumieć czy chcę czegoś więcej, oprócz bycia sumieniem House'a albo facetem, który zawsze go osłania, nawet jeśli jego nie obchodzi, czy to robię czy nie - wzruszył ramionami. - Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale jestem... zmęczony.

Cuddy, której pamięć pełna była doświadczeń związanych z wyciągania House'a z takich czy innych tarapatów, rozumiała problem Wilsona, ale nie jego rozwiązanie.

Przytaknęła. - Okay. Zacznę papierkową robotę. To zajmie kilka tygodni.

Wilson skinął głową z wdzięcznością. - Dzięki.

********************************************************************************

Kiedy następnego dnia House wszedł do gabinetu Wilsona, stanął przed jego biurkiem niczym kipiąca burza, gotowa, by się rozpętać.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że przenosisz się do Południowego Skrzydła?

Twarz Wilsona stała się różowa, nie z powodu zakłopotania spowodowanego tym, że nie powiedział House'owi o swoich zamiarach, ale dlatego, że zamierzał skłamać na temat przyczyny.
- Cuddy mnie przenosi.
Obiecała, że potwierdzi jego kłamstwo. Tchórz! - krzyknęło jego sumienie. - Kłamca! Mięczak!

- Yeah. Spytałem ją. Powiedziała, że zatrudnia nowy zespół i że będą potrzebować twojego pomieszczenia, dopóki nie przyzwyczają się do tego miejsca. Co to ma być, do diabła, za powód? - spytał House, retorycznie, ponieważ sam sobie odpowiedział. - Jeśli jakiś nowy idiota musi przyzwyczaić się do Princeton, może "przyzwyczajać się do niego" równie dobrze w Południowym Skrzydle, co tutaj.

Wilson zgodził się w milczeniu. To było głupie kłamstwo i - jak zauważyła Cuddy - skoro od dawna nie zatrudniła żadnych nowych pracowników, House z pewnością się zorientuje. Ale, upierał się Wilson, to da mu czas na dokończenie rzeczywistej przeprowadzki, a potem będzie już za późno, by House mógł uknuć jakiś plan, żeby ją przerwać. Poza tym, to da mu czas na wymyślenie lepszego kłamstwa, które powie House'owi, kiedy ten połapie się w ich obłudzie.

Wydawało się, że zawsze gdy on i Cuddy uknuli jakieś kłamstwo czy dwa, odnosiło się to do House'a. Wszystko dla dobra Grega, powiedział sobie Wilson. Racja? Tak będzie łatwiej dla House'a na dłuższą metę.

Tak. Zgadza się.

- Zmiana horyzontu jest dobra dla duszy - zażartował Wilson. Co za idiotyzm!

- Racja. A życie to kolejka górska - będę rzygał!

Wilson próbował zachichotać, ale bardziej przypominało to lekki kaszel. Przez kilka sekund starannie układał książki i teczki w kartonach. House stał i patrzył.

- Jak będziemy chodzić na lunch albo dyskutować na temat rozmiaru stanika najnowszej gorącej pielęgniarki? - spytał House.

Dla jego kalekiego przyjaciela przejście całej drogi do Południowego Skrzydła bez odczuwania ogromnego bólu będzie trudne. I o to chodziło.
- Wciąż będziemy robili te rzeczy - skłamał Wilson.
Będzie musiał przygotować sobie słoik wypchany gotowymi wymówkami, dlaczego nie jest w stanie bardzo często towarzyszyć House'owi w czasie wyżej wspomnianego koleżeńskiego lunchu. Wilson, jesteś tchórzliwym sukinsynem.

House spojrzał na swoją laskę. Był to podświadomy gest, do którego często uciekał się, gdy stawiał czoło rzeczom, których albo nie rozumiał, albo nie mógł nic z nimi zrobić.
- Będziesz musiał tutaj przychodzić.

- Oczywiście.

House nadal nie ruszył się w kierunku drzwi gabinetu Wilsona.

Wyjdź, House, i pozwól mi spalić się w moim własnym wstydzie. Wilson poczuł na sobie wzrok House'a i wiedział, że House podejrzewa, iż za jego przeprowadzką kryje się coś więcej.
- Więc...

Wilson skulił się w duchu. Oto nadeszło - pytanie, które musiało pozostać bez odpowiedzi.

- ...co słychać poza tym? - spytał cicho House.

Pytanie, by go wybadać. Albo, być może, zaniepokoić. Niespodziewane. I niezwykłe. Wilson wydusił z tego wszystko. Cokolwiek, by uniknąć, uzbrojonej w żądło, prawdy.
- Czy ty naprawdę pytasz o moje zdrowie i życie?

House wyglądał na trochę zakłopotanego. - Jasne.

Wilson poczuł się pewniej. - Wszystko jest... świetnie. Tak mi się wydaje. Normalnie. Zastanawiałem się nad odwiedzeniem moich rodziców. Kupili nowy dom i chcą mi go pokazać. Może wyjadę w przyszłym miesiącu na parę tygodni... - Wilson stwierdził, że House był już znudzony tą rozmową. Niecierpliwie stukał laską o płytki.

Wilson spojrzał na zegarek. - Och, mój pacjent przyjdzie za jakieś pięć minut... - miał nadzieję, że to będzie wystarczające, żeby zachęcić House'a do pospiesznego wyjścia.

Chociaż to rzadko odnosiło sukces, tym razem zadziało.

- Do zobaczenia później.

House skinął głową, ale nie odpowiedział. Wyszedł, nieco powoli, jak gdyby niechętny, by zakończyć tą jedyną, krótką rozmowę, którą odbył z Wilsonem w ciągu ostatnich czterech dni.

Wilson położył dłonie na biurku i westchnął z ulgą. Potem usiadł i czekał na swojego pacjenta, który nie pojawił się przez następne trzydzieści minut. Nawet Cuddy nie miała pojęcia, czemu tak naprawdę przenosi swoje biuro. Naprawdę. Ale miała dość wyczucia, żeby nie pytać.

********************************************************************************


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 2:12, 14 Lut 2011, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misha
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:32, 03 Cze 2008    Temat postu:

aaa! wreszcie "One Step..." tyle o nim słyszałam a teraz sobie przeczytam*cieszy się jak małe dziecko*
Cytat:
Laska była zrobiona z ciemnego, kosztownego drewna, ze zgrabną mosiężną rączką w kształcie nagiej kobiety.

taa i czemu się nie dziwię? lubię się czepiać szczegółów

zaraz, zaraz Wilson ucieka od House'a? Co to w ogóle ma znaczyć?
taki trochę tajemniczy ten początek...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:43, 03 Cze 2008    Temat postu:

Tak, mój ulubiony komentarz do "One Step...":

"Ale z Wilsona kaanaaalia..."

Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. I podobnie jak u Mishy; dlaczego nie dziwi mnie nowa laska House'a?
A może polski tytuł "One Step..." mógłby brzmieć "Krok bliższy od dalekiego"?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:47, 03 Cze 2008    Temat postu:

Richie, wydrukowałam to, przeczytam i coś napiszę, bo jest tak gorąco że przed kompem wsiadam *rozpływa się z gorąca*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Wto 14:32, 03 Cze 2008    Temat postu:

Richie <ściska, przyciska i wyciska> Taaak się strasznie cieszę, że jednak zdecydowałaś się to tłumaczyć!

Co do tłumaczenia: mignął mi tu i tam brakujący przecinek, ale w sumie nic, co by przeszkadzało. Natomiast merytorycznie jest naprawdę świetne! Tłumaczenie w ogóle bardzo dobrze Ci idzie, a przy tym, mogę się założyć, że podwójnie wychodziłaś z siebie, żeby było doskonałe i ci się to udało

Co do treści: Tak, tak, tak. Mamy intrygę! "Wilson Kanalia" to coś nowego, dlatego tak fajnie się czyta, kiedy to House jest na tej straconej pozycji xD

I dołączam się do fanclubu dziewiczej laski House'a. Powinni mu dać taką w serialu.

Nie mogę się do czekać następnych części, goreję bynajmniej nie z upału xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:08, 03 Cze 2008    Temat postu:

Huragius napisał:
Richie <ściska, przyciska i wyciska> Taaak się strasznie cieszę, że jednak zdecydowałaś się to tłumaczyć!

mogę się założyć, że podwójnie wychodziłaś z siebie, żeby było doskonałe i ci się to udało

Też się cieszę, że się zdecydowałam... I strasznie się boję tego potocznego angielskiego, który (tak mi się wydaje) w tym fiku aż się przelewa :?

Ta, brawo - rozgryzłaś mnie
Że zacytuję Wilsona z Kociego Fika: "Chcę, żeby było idealnie"
Czasami aż mam wrażenie, że chcę być "bardziej House'owa od House'a" (dawniej - bardziej święta od papieża )

Jeśli nie wystąpią nieprzewidziane okoliczności, to kolejne części będą się pojawiać codziennie, bo będzie ich sporo, a w połowie licpa chcę wyjechać na wakacje (beznetowe niestety ) i nie mogłabym was zostawić w zawieszeniu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 15:50, 03 Cze 2008    Temat postu:

Richie, jesteś genialna! I ten fik też się tak zapowiada Ale zajrzałam do oryginału i... podziwiam cierpliwość...
Powrót do góry
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:42, 03 Cze 2008    Temat postu:

okay, tu zapewne będę stałym bywalcem, skoro to jeden z Twoich ulubionych fików ;*
a przecież nikt nie ma takiego gustu do fików jak Ty ;*

i poprawilam Ci troche braki myslnikow i takich tam

Jestem przerażona, bo ten fik to wyzwanie dla profesjonalisty, a nie kogoś takiego jak ja Wink
kochana, proszę mi takich głupot nie wygadywać, ten dział został opanowany przez Ciebie! ;*

On nigdy nie wlekł nigdzie swojej bolącej nogi bez określonego powodu.
heh zabrzmiało to jak "ech znów ten dupek" ;D

Na twarzy House'a, któremu właściwie przerwano w połowie zdania, pojawiła się rzadka - i szybko przemijająca - zraniona mina. Zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Skinął głową, akceptując prostą odpowiedź Wilsona i subtelne odprawienie.
ach wyobrazilam sobie ta mine... jakie słit strasznie... kochany kochany House, zraniony...

Wszystko dla dobra Grega, powiedział sobie Wilson. Racja?
ach ach ach *_* moje hilsonowe serducho i psychika stawiają mi przed oczkami już takie sceny i przypuszczenia, dlaczego on sie przenosi, że hej!



Richie, ja wiem, że Ty lubisz mieć kilka rozdziałów w przód, ale... błagam! kiedy kiedy kiedy kiedy?
jutro?
dziś?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez evay dnia Wto 16:42, 03 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:26, 03 Cze 2008    Temat postu:

evay, zakładam, że nowa część będzie jutro. Znasz Richie, ona się będzie z nami droczyć

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:38, 03 Cze 2008    Temat postu:

Mirage - ten Fik (tak, celowo napisałam z wielkiej litery - bo nagle doszłam do wniosku, że tak trzeba) jest tylko 2 razy dłuższy od "Kontraktu" - przynajmniej obiętościowo
Ale ten język...

evay... to nawet nie chodzi o to, że to mój ulubiony Fik... Tylko jak go pierwszy raz przeczytałam, to odechciało mi się wszystkich innych fików, bo stwierdziłam, że są płytkie i niepotrzebne... :?

Apricotko - jakbym się z wami droczyła...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:59, 03 Cze 2008    Temat postu:

to...?
oj, nie chcę wiedzieć ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tenebrae
Forumowy Baobab


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:05, 03 Cze 2008    Temat postu:

Witam serdecznie i nisko się kłaniam (na Hameronku mi się dostało za brak ogłady i wychowania, więc dmucham na zimne )

Opowiadanie zapowiada się całkiem nieźle, ale trudno coś konkretnego powiedzieć na podstawie jednego odcinka.
Nie mogę się wypowiedzieć na temat tłumaczenia, bo nie bardzo mam czas na zajrzenie do oryginału, jednak momentami czytanie szło mi dość opornie. Z wyżej wymienionego powodu, nie mogę określić na jakim poziomie translatorskim jesteś, ale kiedyś (sto lat przed Indianami ), kiedy sama trochę tłumaczyłam miałam pewne problemy, bo za bardzo trzymałam się oryginału, a to niestety nie idzie w parze z jakością odbioru polskiego tłumaczenia. Coś, co dobrze brzmi w języku oryginalnym, nie musi tak brzmieć po polsku... dlatego czasem warto zrobić małe odstępstwo, coś dodać a coś zabrać - Ale, tak jak mówiłam więcej będę mogła powiedzieć, kiedy znajdę już czas na oryginał.
Jest jeszcze coś o czym muszę wspomnieć... Ktoś wcześniej się tutaj wypowiadał, że w niektórych miejscach brakuje przecinków, ja natomiast odniosłam wręcz przeciwne wrażenie, bo niektóre przecinki wydają się zupełnie zbędne, nawet ja, (kompletna noga w poprawnym przecinkowaniu) mogę to stwierdzić.
Np.
Cytat:
Życie stało się bardziej skomplikowane, niż kiedykolwiek się spodziewał, i jeszcze bardziej rozczarowujące.

Wydaje mi się, że nie powinno być tutaj przecinka przed "i", bo po nim nie następuje żadne zdanie wtrącone.
hmmm... tak, jakby na tyle... mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoim komentarzem i nie odebrałam weny . Co złego, to nie ja... - chociaż, to stwierdzenie to ponoć brak dobrego wychowania
Mam nadzieję, że mój komentarz był dość kulturalny i nie zostanę po nim zlinczowana (jak to miało miejsce na Hameronku -cóż ja biedna poradzę, że mi ciężko utrzymać klawiaturę w ryzach)
Dobra kończę już ten bełkot, bo co za dużo, to niezdrowo.
Życzę WENA i niech House'owa moc będzie z Tobą, a Jego laska(ta drewniana oczywiście) niech trzyma nad Tobą pieczę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 20:25, 03 Cze 2008    Temat postu:

Fik jest o tyle [a raczej aż tak] dobry, że zrobiło mi się żal House'a. Wilson ma jakiś swój powód i oczywiście uważa, że tak będzie lepiej dla Grega. Nienawidzę ludzi, którzy pod pozorami "tak będzie dla niego lepiej" dbają tylko o swój tyłek, ale... ale to jest Wilson i jego na pewno nie nienawidzę. Tak więc nie mogę się doczekać, co będzie dalej.

Richie, skoro to jest rekomendowane przez ciebie, to musi być genialne. Gratuluję podjęcia się tłumaczenia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:23, 03 Cze 2008    Temat postu:

gratuluje bardzo realistyczny opis uczuć i ich obu. ale jak wilson tak mówi to aż martwie się o house
gratuluje tłumaczenia , intresujący fick


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:18, 04 Cze 2008    Temat postu:

Spoko, Tenebrae My tutaj nikogo nie linczujemy

Kocham konstruktywne komentarze (i kocham z nimi polemizować :wink: )

Jak wspominałam wcześniej, wychodziłam ze skóry, żeby to tłumaczenie wyszło idealnie i może za bardzo przkombinowałam w niektórych miejscach. Ale Autorka często wali takie zdania, że muszę je nawet na kawałki dzielić, żeby było jako-tako wiadomo, o co chodzi :? Robię, co mogę, żeby to wyszło gładko, ale czasami nie potrafię czegoś pominąć, bo się boję, że wtedy jakieś zadnie straciłoby zamierzoną głębię... Tym niemniej nie trzymam się oryginału za wszelką cenę - jeśli pojawia się jakiś zwrot albo powiedzenie, które w polskim nie występuje, to szukam jakiegoś zamiennika. Tyle, że bawię się w tłumaczenie dopiero cztery miesiące i ciągle się uczę

A propos przecinków... Miałam przyjemność trafiać na polonistki, które miałby bzika na punkcie interpunkcji i z konieczności się zaraziłam :? Więc czasem trochę przesadzam
Co do podanego przykładu:
Życie stało się bardziej skomplikowane, niż kiedykolwiek się spodziewał, i jeszcze bardziej rozczarowujące.
zastanawiałam się, czy dawać przecinek przed tym "i" czy nie... I doszłam do wniosku, że można, bo on zamyka zdanie wtrącone - pomijając fragment od przecinka do przecinka byłoby tak: Życie stało się bardziej skomplikowane i jeszcze bardziej rozczarowujące.
Przydałby mi się jakiś profesjonalny redaktor

Dzięki za życzenia Wsparcie laski House'a (tej drewnianej oczywiście) może być konieczne

*********************************************************************************

Em. - albo mi się wydaje, albo jesteś pierwsza (poza mną), która żałuje House'a... Współczucie bardzo mu się przyda w tym Fiku, oj, bardzo...

A Wilson... Co bym nie napisała, to wyjdzie jakiś mini-spoiler :? Ale... ale nie traćcie w niego wiary... Chociaż podejrzewam, że to może być strasznie trudne

**********************************************************************************

Dzięki wszystkim za ciepłe słowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:09, 04 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Poor House... Poor Wombat...


[02]
Gdy każdy dzień zbliżał Wilsona do przeprowadzki do Południowego Skrzydła, House zaczął męczyć Cuddy o to samo. Chciał również przenieść swój gabinet.

Tego samego dnia Wilson zaczaił się na Cuddy, kiedy wychodziła ze szpitala.
- Nie możesz mu pozwolić na przeprowadzkę.

Odciągnęła go na bok, żeby pozwolić innym przejść przez drzwi w ciemność.
- Wiem. Ale wymyślił kilka powodów, z którymi trudno się spierać. Możliwość konsultowania się z tobą, na początek...

- Może konsultować się z Foremanem i Chase'em. Ma również Cameron...

- ... Tak - spojrzała wprost na niego. - Ale ty jesteś jego przyjacielem. Jego jedynym przyjacielem - podkreśliła.

To była kolejna sprawa. - Nie mogę już nim dłużej być. To znaczy, jego jedynym przyjacielem. On ma czterdzieści siedem lat...

- ... Jest samotny.

- A kto nie jest? - oparł ręce na biodrach i wyjaśnił swoje przećwiczone, częściowo prawdziwe rozumowanie. - Przez lata byłem w tym szpitalu: "Facetem, który jest przyjacielem tego sukinsyna", "Idiotą House'a" i "Pieskiem salonowym z twarzą palanta". Nie mam żadnych innych przyjaciół. Nie dlatego, że ich nie chcę, ale dlatego, że on kompletnie wysysa ze mnie energię.

- Kiedy on czegoś potrzebuje, jest przy mnie cały czas, dopóki tego nie dostanie. Kiedy ja czegoś potrzebuję, mówi mi, żebym poszedł pogadać z tobą, albo zadzwonił do rabina. To musi brzmieć, jakbym był nastolatkiem, ale nie mogę... - usilnie starał się znaleźć słowa, które wpoją Cuddy, co ma na myśli, tak, by nie miała wątpliwości. - ... Zniszczyłem trzy małżeństwa i w każdym przypadku część problemu stanowił House. I to nie była tak naprawdę jego wina, ponieważ ja pozwoliłem mu się wtrącać. Dopuściłem do tego, że był ważniejszy od mojej żony. Nie tylko czasami, ale często.

Wilson westchnął, pocierając oczy jedną ręką. - Jeśli nie zacznę żyć własnym życiem, sprawy nigdy się dla mnie nie zmienią. Nie chcę pozwolić, by tak się stało. Nigdy więcej, nie po... - spojrzał na Cuddy, wiedząc, że ona wycierpiała prawie tyle, co on. - ... nie po ubiegłym roku. Ja... tego jest zbyt wiele. Po prostu nie mogę już tego znieść.

Cuddy zacisnęła usta. - Odrzucę jego prośbę o przeniesienie. Ale w końcu będziesz musiał powiedzieć mu prawdę.

- Wiem. Po prostu nie chcę go zranić.

- Myślisz, że teraz nie czuje się zraniony?

Wilson wzruszył ramionami. Niezdecydowanie było bolesną dziwką.

********************************************************************************

Małe przeprowadzkowe przyjęcie na cześć Wilsona odbyło się w kafeterii. House podarował mu zestaw krótkofalówek - zachowując jedną dla siebie - żeby, wyjaśnił, mogli rozmawiać ze sobą gdziekolwiek będą. To było typowe - młodzieńczy prezent od jego genialnego przyjaciela.

- Wiesz o tym, że nie możemy ich używać w szpitalu? - przypomniał mu Wilson.

- Thh-poil thh-port - powiedział House, znośnie naśladując kota Sylvestra.
House podarował mu także opakowanie smakowych prezerwatyw. - Dla wszystkich tych nie-przewidzianych pielęgniarek, które będziesz chciał posunąć.

To wywołało wybuch śmiechu u jednych i przewracanie oczami u innych.

Cuddy wręczyła mu nową plakietkę z nazwiskiem i bilet na mecz hokejowy. Foreman, Chase i Cameron złożyli się i ufundowali mu weekendową wyprawę wędkarską na północ stanu.

Koktajle i uściski dłoni krążyły w koło i uroczystość wkrótce zmniejszyła się do kilku osób, które zostały tylko po to, by dokończyć poncz.

House zlizywał lukier ze swoich palców. Zjadł łapczywie trzy kawałki ciasta z czekoladą i poszedł z Wilsonem z powrotem do jego starego biura.

Wilson ułożył swoje prezenty na górze przepełnionego już ostatniego pudła i chwycił je pod ramię.
- To by było na tyle - powiedział niedorzecznie.

- Nie zachowuj się jak nieznajomy - powiedział tylko House.

Wilson wyciągnął rękę, by uścisnąć dłoń House'a i natychmiast zorientował się, że popełnił błąd. House spojrzał na nią, jak gdyby był to pozaziemski dodatek.
- Podajemy sobie ręce? Nie odchodzisz, żeby zbić fortunę, Jimmy. Przenosisz się do innego skrzydła szpitala.

- Racja - zgodził się Wilson, czując się głupio.

- Zadzwoń do mnie później - powiedział House i odwrócił się.
Wilson obserwował go, jak posuwał się w kierunku windy. Nagle zapragnął zapomnieć o całej sprawie i powiedzieć House'owi, że to wszystko było tylko zawiłym żartem. Ale zamiast tego pozwolił drzwiom windy się otworzyć. House wszedł do środka nie oglądając się za siebie.

Wilson poczuł ucisk w żołądku.

Wszyscy kłamią.

********************************************************************************

Po tygodniu wymijających wymówek Wilsona, House rozwiązał swój problem z poruszaniem się, pożyczając silnikowy wózek inwalidzki należący do przykutego do łóżka pacjenta i wkrótce śmigał po korytarzach kierując się do Południowego Skrzydła PPTH.

- A więc? - powiedział głośno, wjeżdżając przez drzwi Wilsona, sprawiając, że Wilson podskoczył, jakby został ukłuty. - To jest twoja nowa kwatera? - House rozejrzał się po małym gabinecie. - Gorsze wnętrze, jeśli chcesz znać moje zdanie. W jaki sposób to jest lepsze od bycia obok mnie?

House podniósł się z wózka, pomagając sobie laską z podobizną nagiej kobiety.

Wilson wzruszył ramionami. - To nie jest takie złe. Trochę mniejsze, ale...

- Nie - House przerwał mu kojącym, wyrachowanym tonem, który mówił: "Jesteś kłamcą". - Nie. Chciałem powiedzieć: W Jaki Sposób To Jest Lepsze Od Bycia Obok Mnie? Mówiąc dokładniej: Dlaczego przeniosłeś tutaj swoje biuro?

Wilson przełknął ślinę.

House zobaczył niezdecydowanie i lęk w oczach swojego przyjaciela.
- To czas Prawdy lub Konsekwencji, a naszym zawodnikiem jest Wilson! - oznajmił House, naśladując Boba Barkera.

Wilson usiadł ciężko na swoim krześle.
- Nie chciałem, żeby moje biuro było dłużej obok twojego.
Zatem niech będą Konsekwencje.

House wyglądał na zawiedzionego. Wkrótce miało się to zmienić w ból. - Dlaczego nie?

Wilson żałował, że nie przygotował się na taki ruch. Pozwolić House'owi uciec się do grzechu kradzieży, by zmusić kogoś innego do oczyszczającej spowiedzi.
- Potrzebuję przestrzeni.

- Miałeś przestrzeń. Więcej przestrzeni, niż w tym schowku.

Schowek...

Zamknięty. Ciemny. Duszny. Nic nie widzieć, nie ruszać się...

Być niewidzialnym.

- Potrzebowałem przestrzeni - Wilson wziął jeden odważny oddech. - ...od ciebie.

House zagapił się na niego. Jego normalnie ożywiona twarz była nie do odczytania. Z powodu szoku?
- Ach - powiedział w końcu. - Mój płyn do płukania ust nie spełnia swojego zadania?

Wilson przesunął zmęczoną dłonią po twarzy. - Myślisz, że byłbyś w stanie potraktować tą rozmowę z odrobiną powagi? Chociaż spróbować to zrobić, ten jeden raz?

House wyglądał przez małe, pozbawione balkonu okno przez sekundę, a potem spojrzał z powrotem na Wilsona.
- Być poważnym, yeah. Podejrzewam, że to o wiele ważniejsze od powiedzenia mi prawdy.

Był na to przygotowany, ale gniew i ból cięły głęboko.

Wilson wstał, krzyżując ramiona.
- Właśnie teraz przechodzę przez coś w moim życiu - wyartykułował, żeby House nie miał żadnych wątpliwości - i nie mogę o tym z tobą rozmawiać.

- Okay. Niepuszczanie pary z ust na ten temat mogłoby być łatwiejsze, niż przeprowadzanie się pół szpitala dalej ode mnie, a potem okłamywanie mnie - ton House'a ociekał sarkazmem. Następnie, bez urazy: - Skąd wiesz, że w ogóle chciałbym o tym usłyszeć?

- Historia - powiedział Wilson.

House zmrużył oczy i przekrzywił głowę w sposób, którego Wilson nienawidził, w sposób, który mówił: "Jesteś idiotą, a ja mam cię nauczyć, jak wielkim".
- Czemu o tym nie pomyślałem? Oczywiście, "historia"! - House uderzył się dłonią w czoło. - Jak głupio z mojej strony. To wszystko wyjaśnia!

- Miałem na myśli twoją historię ze mną. Twoją niezdolność, by okazać najmniejsze zainteresowanie czymkolwiek, co dzieje się w moim życiu - chyba, że jest to bezpośrednio związane z twoimi własnymi narcystycznymi potrzebami i jeszcze je uwydatnia. Nie mogę sobie przypomnieć ani jednego razu, kiedy wpadłbyś do mnie, by zobaczyć, czy wszystko ze mną w porządku. Kiedy zadzwoniłbyś, żeby zaprosić mnie do siebie tylko dlatego, że pomyślałeś, że mogę potrzebować towarzystwa, albo przyjaciela, albo rozmowy... o problemie, który miałem.

- Upijałem cię i wypożyczałem pornosy. W taki sposób ci pomagałem. Może to nie było ckliwe, ale wiesz, że to nie jest...

- ... "w twoim stylu", wiem - dokończył Wilson. - I domyślam się, że w tym tkwi problem - Wilson spojrzał na swoje buty. - House. Dobijam do czterdziestki, i ostatnio zrozumiałem, że nie jestem zadowolony z mojego życia. Muszę to zmienić. Potrzebuję to zmienić. A kolejna zmiana... Chcę pracować. A z tobą tutaj, w samym środku, po prostu nie wydaje mi się to możliwe.

House wpatrzył się w niego, i Wilson mógł zobaczyć gniew, wyciekający z jego zaniedbanych policzków. Oczyszczony z zakłopotania i bólu, House powiedział: - Ja jestem tą zmianą.

Wilson nie był w stanie na niego spojrzeć.
- Tak - padło ledwo słyszalne wyznanie.

House wskazał na nieozdobione ściany gabinetu. - Więc tą przeprowadzką chciałeś pozbyć się mnie, przez pozbycie się samego siebie?

To wyrażenie było jak cios w żołądek Wilsona. Wilson poczuł, jak gdyby odrzucił House'a na bok, tak, jak mógłby to zrobić ze zużytą chusteczką. Pomyślał, że podłoga się rozstąpi i pochłonie go. Skinął jeden raz głową, przygryzając wargę. Najgorsza kanalia jaka kiedykolwiek przyszła na świat nazywa się James Wilson. Sprawdźcie sami.

House wpatrywał się w niego, potem odwrócił wzrok i więcej na niego nie spojrzał. Zamiast tego usiadł na wózku i podjechał nim do drzwi. Nie obejrzał się za siebie ani razu.

- Żegnaj, Wilson.

********************************************************************************


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 14:33, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:37, 04 Cze 2008    Temat postu:

aaaaaaa ale niespodzianka! *_*

(a ja ciagle pisze biedna chora zle mi)


super Cuddy, na ratunek Hilsonowi, uwielbiam ją za to, jaka jest w tym fiku ;* (tzn na początku ;pp)

Przez lata byłem w tym szpitalu: "Facetem, który jest przyjacielem tego sukinsyna", "Idiotą House'a" i "Pieskiem salonowym z twarzą palanta". Nie mam żadnych innych przyjaciół. Nie dlatego, że ich nie chcę, ale dlatego, że on kompletnie wysysa ze mnie energię

Murzynem house'a
w sumie to nie dziwię się, biedny Wombat, każdy musi sobie odetchnąć, zrobić przerwę...

Niezdecydowanie było bolesną dziwką.
woah... piękne zdanie.

ten prezent od House'a... genialny *_* takie słodkie... i dziwię się, że nasz doktorek bardziej o to nie walczył...

Po tygodniu wymijających wymówek Wilsona, House rozwiązał swój problem z poruszaniem się, pożyczając silnikowy wózek inwalidzki należący do przykutego do łóżka pacjenta i wkrótce śmigał po korytarzach kierując się do Południowego Skrzydła PPTH.
buhahahahaha wyobrażam sobie ten widok, prawie jak w tym odcinku, kiedy naprawdę jeździł na wózku ;D rotfl!

swoją drogą biedny House, tak się stara, ma taką naiwną nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie dobrze, a tu... kicha.

House wskazał na nieozdobione ściany gabinetu. - Więc tą przeprowadzką chciałeś pozbyć się mnie, przez pozbycie się samego siebie?
nie, nie, nie, jak mogłeś go "wyciąć" ze swojego życia, Jimmy?! jak mogłeś?

Najgorsza kanalia jaka kiedykolwiek przyszła na świat nazywa się James Wilson. Sprawdźcie sami.
o tak, w tym rozdziale Wilson jest kanalią i to niesamowitą...

strasznie smutno to sie zaczyna...
i naprawde bedzie Era?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:56, 04 Cze 2008    Temat postu:

aaaaaaa ale niespodzianka! *_* - komentarz evay pierwszy

jak zwykle same słuszne uwagi
a co do Cuddy... to ona bardziej niż o Hilsona dba o własny święty spokój - takie mam wrażenie :? a gdzieś tak w połowie... (ble, nic wam nie zdradzę )

Będzie Era... kiedyś...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 12:00, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:05, 04 Cze 2008    Temat postu:

świetny

komentuję, chociaż właściwie nie wiem co tu robię, bo jestem Huddzinką ;P
ale jestem również za ekumenizmem międzyschippowym

biedny Wombacik... trochę go rozumiem...
i biedny House...

i biedna Richie117, bo teraz będę się szybko domagać kolejnych części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Śro 12:56, 04 Cze 2008    Temat postu:

eh, cholera, zaczynam żałować, że czytałam to po angielsku, bo teraz nie odczuwam tak baaardzo tego napięcia O-Co-D-Cholery-Chodzi. Za to dostrzegam więcej wskazówek, na które przy pierwszym czytaniu nie zwracałam uwagi.

Przyczepię się dwóch rzeczy:

Cytat:
- To czas Prawy lub Konsekwencji, a naszym zawodnikiem jest Wilson! - oznajmił House, naśladując Boba Barkera.
- Błąd, przypuszczam, że chodziło o Prawdy?

Cytat:
- Thh-poil thh-port - powiedział House, znośnie naśladując kota Sylvestra.
Przyznam, że zupełnie nie łapię, o co chodzi.

A poza tym jest super, napięcie mi się udziela, emocje są dobrze oddane. Strasznie się cieszę, że będziesz wklejać codziennie, bo mimo, że wiem, co będzie dalej, mogłabym nie wytrzymać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Huragius dnia Śro 12:57, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:43, 04 Cze 2008    Temat postu:

kremówka, wyżej pisałam, że w tym Fiku jest WSZYSTKO...
A co tam... Zrobię mini-spoilerka, żeby zainteresowanie wzrosło - kiedyś będzie... wątek Huddy

kolejna część jutro, pojutrze itd...

****************************************************************

Huragius - thx Oczywiście, że chodziło o "Prawdę" - literówka poprawiona

A propos: "- Thh-poil thh-port - powiedział House, znośnie naśladując kota Sylvestra."
Przyznam, że zupełnie nie łapię, o co chodzi.

Oglądałaś kiedyś kreskówkę z "Sylvestrem i Tweety'm"? Tam właśnie ów kot czasami wydawał dźwięki, które można zapisać tak jak powyżej

"Szkoda", że czytałaś, bo to znaczy, że kolejna osoba nie będzie miała niespodzianki... :wink: I zauważysz, kiedy zrobię gorszy błąd niż literówkowy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Śro 14:51, 04 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
A propos: "- Thh-poil thh-port - powiedział House, znośnie naśladując kota Sylvestra."
Przyznam, że zupełnie nie łapię, o co chodzi.
Oglądałaś kiedyś kreskówkę z "Sylvestrem i Tweety'm"? Tam właśnie ów kot czasami wydawał dźwięki, które można zapisać tak jak powyżej

"Szkoda", że czytałaś, bo to znaczy, że kolejna osoba nie będzie miała niespodzianki... Wink I zauważysz, kiedy zrobię gorszy błąd niż literówkowy...


A faktycznie było coś takiego xD Ale wiesz, ja zawsze więcej uwagi poświęcałam Tweety'emu. Był taaaaki słooodki xD

Co do groźnie brzmiących "gorszych błędów" wierzę, że ich nie popełnisz, za bardzo kochasz tego fika xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:57, 04 Cze 2008    Temat postu:

Tweety to był taki Wilson, a Sylvester taki House... Albo na odwrót... Jak nie zapomnę, to kiedyś do tego wrócę... (zastanawiam się, Huragius, czy wiesz, co mam na myśli... to ma związek z tym, co się dzieje w połowie fika :wink: )

Miłość do tego Fika niestety nie sprawi, że doznam olśnienia, jeśli trafię na zdanie o jakiejś niezrozumiałej treści i będę improwizować... Ale mam nadzieję, że to się nie będzie zdarzać zbyt często :?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Śro 15:27, 04 Cze 2008    Temat postu:

Cóż, Richie, Licentia Translatica jest po twojej stronie, a my wierzymy, że twoje improwizacje pójdą we właściwym kierunku. Z moją znajomością angielskiego ci raczej nie pomogę, ale jeśli mnie jakimś cudem w czymś olśni, to dam znać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 19:03, 04 Cze 2008    Temat postu:

- Nie - House przerwał mu kojącym, wyrachowanym tonem, który mówił: "Jesteś kłamcą". - Nie. Chciałem powiedzieć: W Jaki Sposób To Jest Lepsze Od Bycia Obok Mnie? Mówiąc dokładniej: Dlaczego przeniosłeś tutaj swoje biuro?

- Być poważnym, yeah. Podejrzewam, że to o wiele ważniejsze od powiedzenia mi prawdy.

- Więc tą przeprowadzką chciałeś pozbyć się mnie, przez pozbycie się samego siebie?



Tak się zastanawiam, nie po raz pierwszy z resztą... Kto w tym duecie jest większą świnią i egoistą? Wilson usprawiedliwia swoje dobro i korzyści ulubionym powiedzeniem House'a, żeby uspokoić swoje wyrzuty sumienia. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Richie, jestem pewna, że ten fik mnie niedługo zabije. Ale tłumacz dalej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 1 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin