Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Zapomniany początek [18/18]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:33, 07 Lis 2015    Temat postu:

Zdarzało mi sie podpisywać u kolegów z komisji. Znowu brakowało ludzi, heh.

Wiem i kiedyś zaglądałam. Ty sie o to nie martw akurat.

Szkoda, licze, że jeszcze wróci. Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:15, 09 Lis 2015    Temat postu:

Ciekawe, dlaczego brakowało. Czyżby ludzie czuli się przytłoczeni tą fortuną, którą mogą zarobić?

Na pewno wróci, tylko nie wiem kiedy. Dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:19, 09 Lis 2015    Temat postu:

Raz dali więcej bo było mało ludzi. Następnym razem dali mniej a ludzi było sporo bo myśleli, że stawka będzie ta sama. Nie po rezygnowali więc byli a teraz pewnie mniej też również z tego powodu.

Jasna sprawa, nie ma za co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:12, 16 Lis 2015    Temat postu:

.

Rozdział 14


Rozlegające się zewsząd głosy z początku były tylko niewyraźnym szemraniem. James siedział przed złotą bramą, spuściwszy swoje szeroko otwarte oczy. Blondwłosy Władza wpatrywał się w niego z góry, jakby James przelał niewinną krew u jego stóp.

Głosy przybierały na sile, szemranie stawało się głośniejsze. James rozejrzał się ukradkiem, a jego policzki oblały się rumieńcem wstydu. Inne anioły zaczęły gromadzić się przy wrotach, wskazując na niego palcami. Rozmawiały ze sobą, ich twarze wyrażały odrazę, rozczarowanie, poczucie zdrady.

Patrzyli na niego tak, jak patrzyli na grzeszników na ziemi. Niektórzy kręcili głowami, niektórzy zasłaniali usta. Inni tylko wykrzywiali wargi w groźnym grymasie i odwracali się do niego plecami - nie należał już do nieskalanych. Nie był już mile widziany. Cóż on takiego zrobił?

Tłum gęstniał coraz bardziej, a głosy zdawały się rozbrzmiewać coraz głośniej i głośniej, niczym grzmot. James zacisnął mocno powieki i zakrył uszy. Chciał zniknąć, chciał, żeby tamci zniknęli. Chciał, żeby zamilkli, chciał, żeby odeszli! Odejdźcie! ODEJDŹCIE!!

- MILCZEĆ.


Tłum zaczął się rozstępować, twarze przybrały wyraz obojętności. Brama rozżarzyła się delikatnym światłem, a na jej progu stanęła jakaś postać. James otworzył oczy, cofając dygoczące dłonie od swoich uszu. Podniósł wzrok i ujrzał, że do blondwłosego anioła dołączył drugi mężczyzna. Wyglądał inaczej - James nigdy wcześniej nie widział tego anioła. Stał sztywno, mrużąc brązowe oczy, czarny zarost wokół jego ust i na brodzie drgał, gdy anioł zaciskał wargi. Jego skóra była koloru prażonych nasion kakaowca. Miał na sobie jasnoniebieską elegancką koszulę, bladoszara kamizelka opinała jego twardy tors. Dopasowane spodnie ciągnęły się wzdłuż jego nóg aż do jego czarnych butów. Skrzydła na jego plecach rozpostarły się szeroko, zmuszając gapiów do cofnięcia się w tył.

- Eriku - szepnął blondwłosy anioł.

- Robercie - odparł tamten, ruszając naprzód. Zbliżył się do Jamesa i nagle młody anioł poczuł obezwładniający przypływ potęgi. Każde włókno nerwowe wrzeszczało na niego, aby uciekał i szukał kryjówki, lecz jego oczy nie były w stanie oderwać się od tego mężczyzny. Nowo przybyły anioł, Eric, zatrzymał się przed nim, przeszywając go badawczym wzrokiem.
- James - przemówił, a jego głos był niski, srogi i nieznoszący sprzeciwu. James zmarszczył brwi, jego ramię drgnęło nieznacznie. - Widzę to... twój grzech.

- Co takiego zrobiłem? - wymamrotał James, drżąc na całym ciele.

Eric uklęknął przed nim powoli, wyciągając ku niemu ciepłą dłoń i dotykając lekko jednej z rąk Jamesa.
- Dopuściłeś się aktu chciwości, James.

Zgromadzone anioły znowu zaczęły szemrać, zapanowało wśród nich poruszenie, któremu towarzyszył szelest ich ubrań. James potrząsnął głową.
- A-ale ja wróciłem!

- Nie - oznajmił ze spokojem Eric. Ująwszy dłoń Jamesa w swoją, podniósł ją do poziomu ich oczu, po czym ją odwrócił. - Nie wróciłeś.

James zerknął na swoją rękę, a jego oczy rozszerzyły się. Wewnątrz jego dłoni, w zgięciu kciuka, widniała czarna smuga, cienka kreska znacząca jego skórę.

Znamię Grega.

- James, stałeś się chciwy. Czas, który spędziłeś na ziemi, odmienił cię, a w nowym ogrodzie twojego życia zostało posiane nowe ziarno. - Eric przyglądał mu się, mrużąc lekko powieki, jakby próbował wejrzeć w jego umysł, w jego duszę. - Ziarno chwastu o niebieskich oczach.

Wypuściwszy dłoń Jamesa, Eric wstał z ramionami zwieszonymi wzdłuż boków.
- Twój towarzysz pokazał ci wiele rzeczy, otworzył twój umysł, a przez to naraził na niebezpieczeństwo twoją duszę. Mimo że powróciłeś i sprawiłeś, że to znamię zniknęło, chwast w twoim przeznaczeniu rozrósł się do pokaźnych rozmiarów, a teraz obraca głowę, kierowany potrzebą, pragnieniem tak czystym, że pała wściekłością. Chciałeś pozostać na ziemi. - Eric cofnął się o krok, zostawiając Jamesa, który wpatrywał się bezradnie w swoją naznaczoną dłoń.

- Bez względu na to, jak bardzo byś tego teraz chciał, twoja dusza odmówi pozbycia się tego znamienia demona. Teraz twoja dusza łaknie czegoś, czego my nie mamy. Chciwość, chcesz zostać razem z nim.

James przyciągnął swoją rękę bliżej ku sobie, przyciskając wnętrze dłoni do swej piersi. Wykorzystał swoją moc do pozbycia się znamienia, by Gregowi nie stała się krzywda. Zamknął oczy, w których zgromadziły się łzy. To była prawda. Poczuł to, niczym ukłucie wewnątrz swojego serca. Chciał powrócić do tamtego świata i odnaleźć Grega, objąć ramionami jego ciało i odetchnąć głęboko jego zapachem. Wykorzystał swoją moc do pozbycia się znamienia, jednak jego chciwość sprawiła, iż mały fragment znaku pozostał, aby na zawsze miał coś, co należało do Grega, coś, na co mógłby spoglądać nocami i marzyć. Popełnił grzech.

- Robercie. - Głos Erika był jak kubeł zimnej wody wylany na jego wspomnienia. Unosząc wzrok, ścisnął mocno swoją dłoń, podczas gdy Eric odwrócił się, patrząc zmrużonymi oczami w zaniepokojone oczy Roberta.

- Sprowadź Grega z powrotem do domu.

*******************

- I co ja mam teraz robić?

Lucas przeciągnął się, ziewnął i podrapał się po głowie. - To proste, podąsasz się trochę, przez miesiąc będziesz płakał co noc, dopóki nie zaśniesz, a potem na nowo pozbierasz się do kupy i znajdziesz sobie innego anioła, żeby ściągnąć na niego potępienie.

- Ja się nie dąsam ANI nie płaczę.

- Tylko tak mówisz, ale dobrze wiesz, że to nieprawda. - Lucas wyszczerzył się w uśmiechu, na co Greg przewrócił oczami:
- Poza tym... chyba już mi nie zależy na zdobyciu ogona.

- Co takiego? Daj spokój! Nie pozwól, żeby coś takiego stanęło ci na drodze do celu!

- Chciałem zostać demonem czystej krwi, żeby odegrać się na Mathew. W zasadzie już to zrobiłem, nie ma potrzeby, żebym dalej to ciągnął.

- Greg, nie dawaj za wygraną, być może razem możemy...

Kurz. Greg mocno zacisnął powieki, kiedy raptem obłok kurzu podniósł się z ziemi i wypełnił powietrze. Zakrywając prędko usta, sięgnął po Lucasa, który wrzasnął z zaskoczenia. Silny powiew wiatru uderzył w nich obu, ciskając nimi w różne strony.
- Greg! - zawołał Lucas, oślepiony kłującym piaskiem. Przypominało to bycie schwytanym w środek trąby powietrznej, która otoczyła ich szczelnie, nie dając oddychać. Nasłuchiwał, usiłując otworzyć oczy, żeby zobaczyć cokolwiek i zorientować się w sytuacji. Poprzez ryczący wiatr i kurz usłyszał jakiś dźwięk, stęknięcie, po którym nastąpiła seria przekleństw, brzmiących bardzo podobnie do głosu Grega.

Zawierucha ustała równie nagle, jak się zaczęła. Potrząsając głową, Lucas zakaszlał i przetarł twarz. W jego głowie panował mętlik.
- Greg?! Co to, do diabła, było?

- Puszczaj mnie!

Pomimo dotkliwego bólu, oczy Lucasa natychmiast otworzyły się szeroko. Jego ciało zakręciło się wokół własnej osi, a to, co mu się ukazało, wydobyło z jego piersi ryk wściekłości. Greg szamotał się zawieszony w powietrzu z rękami unieruchomionymi za plecami. Blondwłosy anioł, z którym mieli do czynienia wcześniej, stał przed nim, trzymając Grega w niewoli. Robert obejrzał się na Lucasa. Jego oblicze wyrażało żal i smutek, a jednak szarpnął za anielskie pęta, sprawiając, iż demon wrzasnął głośno.

- Uwolnij go! - zażądał Lucas.

- Nakazano mi sprowadzenie Grega z powrotem do domu. Tako rzekł Pan i władca - wyszeptał cicho Robert, na co wargi Grega wykrzywiły się w groźnym grymasie:
- Niebo nie jest już moim domem. Wyrzuciliście mnie.

- Nie chciałem tego robić - odparł szeptem Robert, a jego twarz drgnęła boleśnie. - Takie otrzymałem polecenie... Nie miałem wyboru.

- Tako rzekł pan i władca - dodał kpiąco Greg, a w jego ciele zaczęło wzbierać gorąco. Robert zacisnął wargi i już miał ponownie przemówić, kiedy zaskoczyła go eksplozja. Tuż przy nim ukazała się ognista kula, liżąc ubranie Roberta. Greg spróbował się wyzwolić i jego ucieczka niemalże zakończyła się sukcesem, lecz Robert objął ramieniem jego uszkodzone skrzydło i szarpnął za nie, powodując, że z ust Grega wyrwał się ostry krzyk.

- Zwróć mi Grega! - ryknął Lucas, zaś jego ciało rozżarzyło się czerwienią. Płomienie zatańczyły wokół czubków jego palców, ogon brutalnie uderzał o ziemię. Sama obecność Roberta parzyła skórę Lucasa, ale demon prędzej skończyłby pokryty bliznami niż pozwolił bez walki pojmać swojego przyjaciela. - Greg jest moim podopiecznym! Odzyskałeś swoje złote dziecko, więc teraz oddaj mi mojego wychowanka! Nie masz prawa odbierać nam upadłego anioła!

- Mimo to muszę wrócić razem z nim - odrzekł Robert, na co Lucas posłał w jego stronę kolejną salwę płomieni, które trafiły w anioła, przypiekając jego policzek i wypalając niewielką kępkę jego włosów.
- Jeśli zabierzesz go do nieba, powiem o tym panu i władcy ciemności, a on sprowadzi Grega z powrotem! Upadła dusza należy do nas i musi pozostać na powierzchni podniebnego świata, żadna istota czystego światła nie może zabrać jej z powrotem do nieba! Tak mówi wyznanie wiary!

- Tako rzekł Pan i władca: sprowadź Grega do jego domu.

Wystarczyło jedno szarpnięcie i głos Grega rozbrzmiał przenikliwym krzykiem czystego bólu, jaki przeszył jego uszkodzone ciało, po czym demon i anioł zniknęli Lucasowi z oczu.

- Greg! GREG!!!

*******************

- Co zamierzacie z nim zrobić?!

James zaczął panikować. Eric nie zwracał na niego uwagi, stojąc przed ziejącym otworem, jaki pozostawił po sobie Robert. James próbował rzucić się w pogoń, powstrzymać go, zanim dotrze do Grega, ale Eric rozkazał Stróżom, by schwytali Jamesa niczym latawiec targany silnym wiatrem i unieruchomili go na miejscu. Jego skrzydła były jak sparaliżowane, ramiona zostały rozpostarte na boki, nie mógł się poruszyć.
- Proszę! Usuńcie ze mnie to znamię! Ukarzcie mnie, ale nie róbcie mu krzywdy!

- My nie możemy cię dotknąć. - Eric westchnął, splatając ramiona na piersi. - Jesteś Cudem, James. Twoja wola jest znacznie silniejsza od mojej. Nie jestem w stanie usunąć tego znamienia.

- Więc poproś o to naszego ojca! On je usunie!

- On może ci pomóc tylko wówczas, gdy będziesz prawdziwie wierzył. Twoje ziarno chciwości otoczyło cię murem, którego nasz pan i władca nie potrafi sforsować. Nie, musisz zrobić to sam, zanim nasz ojciec będzie mógł ci pomóc.

Jamesa ogarnął strach. Oni nie chcieli pozwolić mu wrócić do ziemskiego świata. Chcieli, aby przeszedł przez bramę, lecz żeby mógł ją przekroczyć, musiał być nieskalany, musiał mieć czyste konto. W jego głowie rozległy się szepty, o czym rozmawiali Albert z Gregiem?

- Odejdźcie, nie możecie usunąć znamienia, którym go naznaczyłem.

- Nie mogę go usunąć... Lecz jeśli cię zabiję, wówczas więź zostanie zerwana.


- Nie! Eriku, proszę, nie róbcie tego!!

- Nie ma innego sposobu.

Oczy Jamesa rozszerzyły się ze strachu i przerażenia, kiedy Robert wynurzył się z mglistego podłoża. Spróbował rzucić się naprzód, gdy pojawił się Greg. Na moment usta Jamesa rozciągnęły się w uśmiechu na widok jego upadłego przyjaciela, lecz wkrótce mina młodego anioła zrzedła, gdy Robert wypuścił go z rąk, pozwalając Gregowi runąć na kolana. Ciało demona natychmiast skuliło się w ciasny kłębek. Cierpiał z bólu, Greg cierpiał z bólu. James szarpnął się, krzycząc:
- Greg! Greg, uciekaj! Wydostań się stąd!

Ale Greg tkwił w bezruchu, zatapiając palce głęboko we własnych bokach. Czyste powietrze, światło, niebiańskie tereny przyprawiały go o mdłości. Mimo iż ciągle był półaniołem, grzechy, które popełnił, zło, którego się dopuścił, sprawiały, że niebo wywracało i skręcało mu żołądek, usiłując zmusić go, by zwymiotował swoją czarną duszę. Posykując i zaciskając zęby, Greg podniósł głowę ponad wirujące pasma białego dymu, pozwalając swoim oczom rozejrzeć się i sprawdzić, gdzie porzucił go Robert.

Jego spojrzenie zatrzymało się na Jamesie i obezwładniający przypływ ulgi uderzył w jego pierś. Miał przed sobą Jamesa, swój cud. Im dłużej patrzył, tym szerzej otwierały się jego oczy. James był brutalnie przetrzymywany. Mina na jego twarzy wyrażała lęk. Jak oni śmieli traktować go w ten sposób? Warcząc, Greg powoli podniósł się do pionu, usiłując przezwyciężyć falę mdłości, która wezbrała w jego gardle.

- Greg.

Podniósł wzrok na tego, który przemówił, a jego barki wznosiły się i opadały przy każdym głębokim oddechu. Eric spoglądał na niego z góry.
- James nie może wejść na niebiańskie włości. Pozostawiłeś znamię na jego skórze. Usuń je, a ja odeślę cię, skąd przybyłeś, z naszym błogosławieństwem.
Greg warknął na niego, po czym, próbując rozprostować swoje skrzydła, wymamrotał:
- James sam je usunął, nic więcej nie mogę zrobić.

- Nie. James popełnił grzech Chciwości. Zachował niewielką cząstkę twojego znaku na swoim ciele. Być może kierowała nim potrzeba pamiętania o tobie, jednak ten występek nie może zostać zignorowany. Zrzeknij się swojego prawa do niego, Greg... albo będę zmuszony...

- "I rzekł Pan: Jako że odmawiasz uwolnienia mojego ludu, na cały kraj Egipski..."

Po raz pierwszy w czasie jego niebiańskiego żywota z oblicza Erika zniknął spokój, ustępując miejsca czystej wściekłości. Głowa Grega odskoczyła do tyłu pod wpływem uderzenia anioła, aż demon stracił równowagę i upadł na plecy. Eric obnażył ręby, jego palce zapulsowały bólem. Greg leżał przez chwilę na ziemi, a potem parsknął śmiechem. Wzdłuż jego szczęki popłynęła strużka krwi.

- Niegdyś nazywałem cię bratem, stałem za tobą, kiedy dawałeś szansę światu pod nami, by okazał skruchę, tak jak zawsze tego pragnąłeś - wykrzyknął Greg, podpierając się na przedramionach.

Eric wrzasnął, fala energii uderzyła we wszystkich, którzy go otaczali, grożąc powaleniem ich na ziemię. Ciało Grega zostało poderwane w górę, jego ramiona były rozpostarte szeroko, a nogi złączone razem. Stał przed nimi, śmiejąc się, niczym piekielny policjant kierujący ruchem. James także krzyknął, a łzy napłynęły mu do oczu, gdy obserwował tę scenę.
- Przestańcie!

- Usuń swoje znamię, Greg - powtórzył swoje żądanie Eric.

Greg podniósł głowę. Jego oczy przeobrażały się powoli, ich błękit odpływał, ukazując czerwone tęczówki, które pałały śmiercionośnym blaskiem.
- Jak się czujesz, Eriku? Tamten mały popis w świecie śmiertelników załatwił ci całkiem niezły awans. Czy to było warte tych wszystkich niewinnych dusz, które zabrałeś? Czy to było warte zesłania wszystkich tych plag?

- Milcz! - Pięść Erika trafiła ponownie w szczękę Grega, sprawiając, że starszy mężczyzna zachłysnął się powietrzem i splunął własną krwią. - To był twój dom! - wrzasnął Eric, wskazując na Jamesa, którego zmuszono, by uklęknął. - Spójrz! Cały ten ból i zniszczenie! Jakie męki przeżywam w duszy, patrząc na niego, na jego niewinność ponoszącą konsekwencje twojej zawziętości i dumy!
Greg powoli pokręcił głową, obraz przed jego oczami stał się rozmazany. Ból przeszył jego plecy, a on krzyknął, zaciskając palce, jakby próbował rozszarpać nimi powietrze. Coś chwytało go za skrzydło i ciągnęło je, grożąc oderwaniem go od jego pleców. Zaciskając powieki, naprężając mięśnie, usiłując umknąć przed bólem, demon potrząsnął głową i ryknął:

- Nie puszczę Jamesa wolno!

James krzyknął rozpaczliwie, widząc, co się dzieje. Ciało Grega wyginało się do tyłu, jego skóra rozciągała się, jakby za chwilę miała rozerwać się na strzępy. Tamci byli gotowi go zabić! A to wszystko przez jego chciwość.

- Greg! Ty, którego nazywałem swoim przyjacielem, dlaczego musisz ściągać na siebie kolejny cios? - zaszlochał James. Czuł wszystko to, co Greg. Od oglądania tego dosłownie pękało mu serce. Pochyliwszy głowę, szlochał otwarcie. Jego łzy kapały na ziemię, kiedy załkał i wykrztusił: - Proszę, pozwól mi odejść...

Greg poczuł, że coś trzasnęło w jego ramieniu, powodując, iż nieznośny ból przeszył jego rękę aż do barku. Doznanie przypominało wetknięcie ręki do ogniska. Greg syknął i zakaszlał, a prawa strona jego ciała opadła bezwładnie. Jego ciało domagało się uwolnienia, błagało o puszczenie go wolno, lecz Greg tylko zamknął oczy i wrzasnął, chcąc, żeby wszyscy go usłyszeli, żeby usłyszał go pan i władca.

Żeby usłyszał go James...

- Niechaj moje serce stwardnieje i mniejsza o wysokość ceny, jaką przyjdzie mi zapłacić! Niechaj tak będzie, ale NIGDY NIE PUSZCZĘ JAMESA WOLNO!

Ciało Grega zostało uwolnione i po raz kolejny runęło na ziemię. Demon chwycił mocno swoją złamaną rękę, walcząc z szokiem, który próbował ogarnąć jego ciało. Z góry zaczęły docierać do niego głosy, układające się w śpiewną intonację:

- "Tako rzekł pan i władca..."

Kierując ku górze przesycone bólem spojrzenie, Greg patrzył, jak wokół gromadzą się anioły, które wyszły przez bramę. Ich puste oczy obserwowały go, ich usta poruszały się, mówiąc jednym głosem, recytując monotonnie, przywołując, z każdą chwilą przybierając na sile:

- "Tako rzekł pan i władca..."

- Proszę - wyszeptał James, a jego ciało zawisło bezwładnie w rękach Stróżów. - Proszę... Greg... pozwól mi odejść...

Eric zbliżył się, by stanąć przed Gregiem. Jego dłonie zacisnęły się w pięści. Biorąc głęboki wdech, uniósł prawą rękę w powietrze i pstryknął palcami. Jego dłoń rozżarzyła się bielą, po czym w jego zaciśniętych palcach zmaterializował się miecz.

- Ty... którego niegdyś nazywałem bratem - szepnął Eric, a jego ręka sprowadziła ostrze w dół, przystawiając jego czubek do gardła Grega, dotykając lekko jego skóry. - Jak... Jak mogłeś znienawidzić nas do tego stopnia? Czy tego właśnie chciałeś?
Śpiew aniołów stał się jeszcze głośniejszy, ból w ramieniu demona przeszedł w słabe pulsowanie. Greg oderwał wzrok od ostrza i zerknął na miejsce, gdzie znajdował się James. Patrzył, jak jego przyjaciel dygocze i szlocha, wycieńczony i obolały po niedawnych zmaganiach. Jego znamię nadal było widoczne na ciele Jamesa, nawet po tym, jak młody anioł usunął je mocą swojej woli. James nadal chciał go zobaczyć, James nadal chciał być razem z nim. Ten drobny fakt sprawił, że Greg poczuł się bardzo szczęśliwy, nawet jeśli miał zapłacić za to własnym życiem. Greg nie mógł dać za wygraną, nie tym razem.

Młody cud podniósł powoli głowę. Jego usta drżały. Jego brązowe oczy były pełne łez i otwarte szeroko, a policzki i nos zrobiły się czerwone. Sprawiał wrażenie takiego zagubionego, wyglądał tak uroczo. Greg nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się do niego.
Greg, powiedział bezgłośnie James, jego głos zagłuszał przez śpiew aniołów. Jeśli umrzesz... zostanę sam.

Kłębiąca się czerwień wyblakła w oczach Grega, które na powrót stały się niewinnie błękitne, lśniąc niewypowiedzianym zachwytem i żalem. Osunąwszy się na siedzenie, demon nie odrywał spojrzenia od swojego młodego przyjaciela, po raz ostatni chłonąc jego widok, by wreszcie odpowiedzieć: Nigdy nie będziesz sam...

- Kocham cię!
Greg wytrzeszczył oczy. James szarpnął się nieznacznie w trzymających go dłoniach, a jego skrzydła zatrzepotały.
- Greg! Kocham cię!

Starszy mężczyzna przez moment siedział w bezruchu, wstrząśnięty, zanim uśmiechnął się radośnie. Eric cofnął ostrze od jego gardła i podniósł je wysoko w powietrze. Jednak Greg patrzył tylko na Jamesa, całą swoją uwagę skupił na swoim cudzie.

- Oto dlaczego - szepnął Greg, wypuszczając swoje złamane przedramię ze sprawnej ręki, żeby wyciągnąć ją chwiejnie w kierunku anioła. - Oto dlaczego... nie mogę puścić cię wolno.

Z oczu Grega wreszcie popłynęły łzy, a James wrzasnął, gdy Eric wymierzył ostateczny cios.



Taub odłożył książkę, a jego ręka sięgnęła pospiesznie ku szafce przy łóżku.
- Przeklęte alergie - mruknął do siebie, wyciągając garść chusteczek. Przyciskając je do twarzy, pociągnął nosem i szybko starł mokre ślady ze swoich policzków. - … Niech cię szlag, Kutner.

.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:39, 17 Lis 2015    Temat postu:

Cieszę się niezmiernie, że oto kolejny rozdział
Do rzeczy - mogłabym powiedzieć jak Taub, który się wzruszył do tego stopnia. Choć osobiście nie płakałam Niemniej żal mi ich obu, jak Romeo i Julia, tylko że w anielsko-demonicznych klimatach. Swoją drogą Eric taki ważny i sztywny gość, mający władzę i chyba żadnych uczuć. W każdym razie niezbyt przyjemnych. Wiem, że to anioł i wierzy w swoje, ale taki służbistyczny. Nie waha się zabić Grega. Chłopaków mi żal, al. pewnie niedługo wygrają, mam nadzieje. Nie daj się Greg! Nie daj się James! I jeszcze 'jeśli umrzesz zostanę sam". No i Lucas.

Czekam na kolejny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:57, 20 Lis 2015    Temat postu:

ja również się cieszę, że nareszcie się z tym uporałam. No, to zostały jeszcze 4

Hehe, the same here Autorka chyba trochę przesadziła z tym zapłakanym Taubem... Albo może gramatyka Kutnera była tak samo kiepska jak ta autorki i to wycisnęło Taubowi łzy z oczu - w takie uzasadnienie jestem w stanie uwierzyć

Romeo i Julia? Oni przynajmniej nie byli rodzeństwem, jak - praktycznie rzecz biorąc - Greg i James

Eric to wykapany Foreman, jeszcze jak Ty go tak podsumowałaś Jeśli Autorce zależało na zgodności z oryginałem, to Eric i Kutner wyszli jej, moim zdaniem, najlepiej.

Yeah, chłopakom w tym fiku przyda się dużo współczucia, skoro mają tak przerąbane, ale później będzie się można cieszyć z happy endu

Jak zawsze - postaram się spieszyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:15, 21 Lis 2015    Temat postu:

Powodzenia dalej:)

Możliwe, ale Taub w sumie mógł się wzruszyć Ostatecznie, w końcu miłość chłopaków naszych jest piękna

Nie traktuję ich jak rodzeństwo więc...

Taki jest tu Foreman, no i w serialu też, choć tam ma więcej uczuć dobrych wg mnie.

Ciągle kłody pod nogami, ale czekam na szczęście ich obu w swoich ramionach

Trzymam kciuki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:54, 23 Lis 2015    Temat postu:

Dzięki

No, ewentualnie mógł, jednak mi Taub nie przypomina typowej fangirl, która szlocha nad piękną miłością

A jednak fakt pozostaje faktem

Czy ja wiem? Nie przypominam sobie zbyt wielu dobrych uczuć u Foremana z 8. sezonu, kiedy - tak jak anioł Eric - miał władzę nad House'em...

Jeśli ja nie będę miała zbyt wielu kłód pod nogami, to się w końcu doczekasz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:18, 26 Lis 2015    Temat postu:

Nie ma za co

Mi też nie, ale nie wykluczam ewentualności wzruszenia Może wzruszysz się bardziej nad faktem, że zna opowiadanie Kutnera a House i Wilson nie. A przynajmniej jeszcze nie

Może i tak, ale ostatecznie lubię incesty (Narnia, Supernatural, Gravity Falls, wszystkie slashowe) więc ostatecznie jeśli mam tak na to patrzeć to spoko

Foreman to kolejna skopana postać, ale pamiętam czasy jak go polubiłam w pierwszym sezonie Nie od razu, ale jednak. Można powiedzieć, że 'ślizga' się na moim sentymencie. Jeśli o serial chodzi.

Powodzenia zatem raz jeszcze i trzymam kciuki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:57, 29 Lis 2015    Temat postu:

Nieee, ten fakt mnie nijak nie wzrusza, zresztą House i Wilson nie potrzebują znać opowiadania Kutnera

Incest w Narnii? U mean, Piotr i Edward? Omfg, nigdy bym o tym nie pomyślała Z drugiej strony, czytałam Narnię, jak miałam ze 12 lat, soł... O shipowaniu Sama z Deanem słyszałam, ale jakoś mnie ten pomysł nie pociąga. Idk, czy to chodzi o incest, czy po prostu nie pasują mi postacie - tak czy siak mnie ten ship nie przekonuje

Nigdy nie przepadałam za Foremanem, choć z pierwszych Kaczuszek najbardziej przypadł mi do gustu. W sumie według mnie akurat postać Foremana była napisana najlepiej od początku do końca - w tym sensie, że TPTB nie majstrowali za bardzo przy jego charakterze i nie dorzucali mu jakichś nieprawdopodobnych wątków. Ofkors, był nudny i wredny, ale chociaż wiarygodny.

Uh, a ja tu nadal bezowocnie próbuję wygospodarować czas, żeby się zabrać za tłumaczenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:04, 30 Lis 2015    Temat postu:

House i Wilson dobrze wiedzą, że są dla siebie stworzeni

Też się nie spodziewałam, ale kilka lat temu trafiłam na ff na LJ jakimś. Kilka części. Spodobały mi się i jestem nawet bardziej niż za Wicestem. Peter i Edmund, Edward jest w tym nieszczęsnym Zmierzchu. Zresztą z tego co wiem to parują go z Jake'em. Z SPN na razie jestem niestety do tyłu. Za to mnie nie przekonuje Destiel. Co kto lubi i woli. Lubię Wincest, ale też bez przesady.

Nie zmieniali jego charakteru bo pewnie im się już nie chciało, rozwalanie Hilsona było takie męczące i Huddy... xD A tak na serio - Foreman swoje wady ma i też kilka rzeczy u do zarzucenia, ale jednak lubię.

Na spokojnie, trzymam kciuki

Kilka fajnych rzeczy, może już coś lub wszystkie widziałaś? Znalezione na tumblru i grafice w Googlach.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:38, 02 Gru 2015    Temat postu:

Na pewnym poziomie świadomości na pewno

Tiaa, dobre fiki potrafią zmienić sposób myślenia. Odkąd przeczytałam parę niezłych Chousów, nawet Czejs zyskał w moich oczach Racja, Edmund! Pomyliłam imiona z rozpędu, bo o Edwardzie i Zmierzchowych shipach w ogóle wtedy nie myślałam Ja powoli nadrabiam SPN, jestem w połowie 8. sezonu O widzisz, a mi się akurat Destiel podoba, chociaż nie na tyle, żeby czytać te fiki.

LOL, łatwiej uwierzyć w lenistwo House'owego TPTB niż w to, że mogli coś celowo zrobić dobrze Well, jak sama napisałaś - co kto lubi

Thx

Dzięki za linki. Od wieków nie rozglądałam się za House'owymi fanartami, więc tych nie znałam. Bardzo fajne (tylko z tym napakowanym SuperJimmym ktoś imo przesadził)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:06, 03 Gru 2015    Temat postu:

Tak

Mogą, ale też nie zawsze. Jestem na nie dla niektórych shipów i nie czytam ff, a nawet gdyby był super to pewnie mojego myślenia by nie zmienił. Chouse jest fajny Nie ma sprawy Nie mam nic do Destiela, po prostu mnie osobiście nie rusza. To znaczy duet fajny, ale nic więcej.

Nie chciało im się marnować czasu na Foremana i Tauba, tyle tylko, że wcisnęli ich razem do mieszkania. Tak jest



Nie ma za co. Przesadził, ale dla mnie to taka parodia trochę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:43, 08 Gru 2015    Temat postu:

Tylko że jeśli nie czytasz tych fików, to nie możesz być pewna, czy by Cię nie przekonały Ale ofkors rozumiem i nie zachęcam do czytania czegoś, czego nie chcesz. Chouse jest fajny, jeżeli ktoś ciekawie i rozsądnie opisze dynamikę między nimi - przynajmniej ja tego potrzebuję, skoro serialowego Chase'a zapamiętałam jako dzieciaka, który nie nadawałby się do dojrzałego związku z House'em.
W Destielu zainteresowało mnie na moment erotyczne wykorzystanie anielskich skrzydeł... cóż, jestem zua!

Hmmm... Tauba też spartaczyli z tym jego skomplikowanym życiem uczuciowo-rodzinnym

yea, wiem, że to parodia, ale ja tam wolę realistyczny stuff:
[link widoczny dla zalogowanych]*5bH*5douse+MD+stuff/*5bH*5douse+FanArts/euclase/House-Wilson


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:45, 08 Gru 2015    Temat postu:


Skoro nie wyrobiłam się z niczym specjalnym na Mikołajki, to do tego rozdziału dorzucam mały bonusik: ilustrację do niniejszego fika, zrobioną przez samą Autorkę


[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]



Rozdział 15


Greg klęczał, czekając na cios. Nigdy nie podobała mu się koncepcja bycia zabitym przez anioła, a tym bardziej nie pociągało go umieranie na niebiańskich włościach, ale nic nie było idealne. Prędzej pozwoli przelać własną krew i zadławi się swoimi mrocznymi wnętrznościami grzechu, niż dobrowolnie odda Jamesa.

Jedno uderzenie serca przeszło w kolejne, a Greg nadal nie poczuł żadnego bólu.

Przez głowę przemknęła mu myśl, że być może już nie żyje, że cięcie było tak silne i szybkie, iż nawet o nim nie wiedział, ani nie miał szansy go poczuć. To oznaczało, że gdy otworzy oczy, ujrzy swoje własne piekło, a może nie zobaczy niczego, tylko nieprzeniknioną, czarną ciemność, pustkę. Bo co tak naprawdę działo się z upadłą duszą po jej śmierci? Tak więc, biorąc głęboki oddech, Greg otworzył oczy, by zobaczyć, co na niego czeka.

Na widok tego, co miał przed sobą, zawirowało mu w głowie.

W dalszym ciągu klęczał na ziemi. Skupiwszy wzrok na fioletowym stroju, który miał na sobie Eric, Greg zmarszczył brwi. Czyżby ciągle żył? To nie miało sensu! Podążył oczyma ku górze i jego ciało cofnęło się gwałtownie, gdy raptem zorientował się w sytuacji.

Miecz Erika nadal był skierowany w jego stronę, lecz tylko wisiał w powietrzu, zastygły w bezruchu. Ledwie kilka centymetrów dzieliło ostrze klingi od jego szyi, oczy Erika były zmrużone, jego stężała mina wyrażała wściekłość. Anioł stał nieruchomo, ciepłe pomarańczowe światło lśniło wzdłuż konturu jego ciała. Przypominał posąg. Co się stało?

Cofając się ostrożnie, Greg odsunął swoją szyję od śmiercionośnego ostrza, a następnie rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś wyjaśnienia. Zauważył, że obok niego, wytrzeszczając oczy, stoi Robert, niemal równie znieruchomiały, co mężczyzna naprzeciwko nich. Greg także przestał się poruszać, nareszcie pozwalając sobie usłyszeć coś szokującego - ciszę. Wcześniejszy śpiew ustał, żaden z aniołów się nie odzywał. Jedyne, co docierało do jego uszu, to delikatny szum wiatru, który tańczył wokół nich. Greg objął nieco mocniej swoją złamaną rękę i wstał z ziemi, a jego sponiewierane skrzydła z trudem ułożyły się na jego plecach. Jego ciało było wycieńczone i poobijane. Błagało Grega, żeby się położył i odpoczął, odetchnął głęboko i odzyskał oddech, którego nie potrafił utrzymać. Krople potu pokrywały jego twarz, spływając strużkami po jego policzkach. Spoglądając ponad ramieniem Erika, zapatrzył się na porażający widok.

James stał, dygocząc na całym ciele, a z jego szeroko otwartych oczu płynęły łzy. Obok niego leżeli jego ochroniarze, obaj pozbawieni przytomności. James stał tam silny i zawzięty, jego opuszczone wzdłuż boków ręce zacisnęły się w pięści. Jego ciało pulsowało, pałając tym samym ciepłym pomarańczowym światłem, które emanowało z Erika. Jednak to światło było znacznie gorętsze, Greg był w stanie to poczuć. Każdy świetlny impuls posyłał w jego stronę falę, która niczym palec głaskała jego ciało. Greg czuł to i mógł tylko westchnąć, gdy ogarnęła go ulga.

James dokonał cudu.

Na widok Grega, który miał zostać zgładzony na jego oczach, na myśl o zobaczeniu krwi przelanej tylko dlatego, że James nie zgadzał się na rozstanie z demonem, coś wewnątrz Jamesa pękło i każdym włóknem swojej istoty młody anioł wysłał falę energii tak silną, tak przepełnioną rozpaczą, że powaliła ona obu ochroniarzy, dzięki czemu odzyskał wolność. Działał szybko, nie przejmował się tym, co go spotka w związku z jego zachowaniem, był gotów ponieść każdą karę, jaką mu wyznaczą. Ale nie zamierzał pozwolić, by jego przyjaciel zginął. Zatem z okrzykiem na ustach zamknął oczy i skoncentrował całą swoją moc w swoich dłoniach, czując, jak jego palce mrowią i pieką od gorąca, i z resztkami nadziei cisnął kulę energii w stronę Erika, trafiając go w plecy, powstrzymując go tuż przed tym, jak jego ostrze dotknęło szyi Grega.

A teraz, ze łzami płynącymi mu z oczu patrzył, jak Greg stoi i spogląda na niego. Podczas gdy pozostali zakrywali usta, Greg zwyczajnie się uśmiechnął. Ten czuły widok sprawił, że w piersi Jamesa eksplodowały miłość i pragnienie tak wielkie, aż otwarcie załkał. Greg zrobił krok w jego kierunku i podniósł swoją zdrową rękę. Otwierał dla niego swoje ramiona, jego błękitne oczy prosiły go, aby wrócił. James pognał do niego ze zdławionym okrzykiem, wyciągając przed siebie ręce, chcąc go objąć, chcąc go dotknąć, jeszcze zanim nogi zaniosły go do celu. Wydawało mu się, że trwało to zbyt długo, ale nareszcie, po wszystkim, czego doświadczyli, James znalazł się w ciasnych objęciach ramion Grega, przyciskając twarz do jego piersi. Jego własne ręce otoczyły tors demona i przytuliły go mocno, zatapiając palce głęboko w jego koszuli. Jego ciałem wstrząsnął szloch, a Greg po prostu go trzymał, wtulając twarz w jego gęste włosy i wciągając głęboko w płuca jego zapach.

James był bezpieczny, znowu byli razem.

Uniósłszy dłoń, Greg zanurzył palce we włosy Jamesa, trzymając go blisko, chłonąc z samolubną chciwością jego zapach, jego ciepło. Usta demona dotykały wszystkich miejsc, jakie były w stanie dosięgnąć, niczym spragniony człowiek przy źródle wody. Greg nie mógł się nim nasycić. James obejmował go jeszcze przez chwilę, po czym pozwolił swoim dłoniom na wędrówkę. Jego palce w pośpiechu objęły twarz Grega, dotykając jego czoła, muskając kciukami jego spierzchnięte wargi. Odchyliwszy głowę, James dotknął swoim czołem czoła Grega, przesuwając palcami po jego twarzy, przeczesując rzadkie kosmyki jego włosów, pragnąc, doznając, potrzebując Grega jeszcze bliżej, aż będą oddychali tym samym powietrzem.
- Kocham cię - szepnął James, pozwalając, by kolejny przypływ łez stoczył się po jego twarzy.
Greg nigdy nie widział niczego piękniejszego. Przymykając powieki, nieco bardziej pochylił głowę i ocierając się nosem o nos Jamesa, odparł ściszonym głosem:

- Kocham cię...

Pół-szloch, pół-śmiech wydobył się z ust Jamesa, zanim przykryły je wargi Grega.

Robert pośpiesznie ukrył swój uśmiech. Chociaż większość pozostałych odwróciła wzrok, niektórzy spoglądali z ogromną tęsknotą na tę demonstrację miłości tak czystej, tak przepełnionej pożądaniem i emocjami, że żadna istota - anioł czy demon - nigdy nie zdoła jej pojąć... chyba że również jej doświadczy. Odwróciwszy się plecami do tej sceny, spojrzał na Erika, który nadal tkwił w bezruchu z wyciągniętym mieczem. Zaciskając usta, wyciągnął rękę i dotknął pokrytego zarostem podbródka, czując gorąco zaklęcia Jamesa.
- Nigdy się z tym nie pogodzisz, co? - szepnął, wpatrując się bladoniebieskimi oczami w czarne źrenice towarzysza.

Rozległ się grzmot, a Robert szybko cofnął swoją dłoń od twarzy drugiego anioła. Otaczające ich białe chmury zaczęły przybierać ciemniejszą barwę. Robert wiedział, co to oznacza. Czym prędzej odsunął się od Erika, a w chwilę później światło, które trzymało anioła w bezruchu, zniknęło i ostrze miecza przecięło puste powietrze.

Greg oderwał wargi od ust Jamesa, oddychając głęboko, jego palce objęły twarz młodego anioła. Patrzyli sobie w oczy, James był wystraszony, a Greg zaniepokojony. Co przytrafi im się tym razem?

Mała żółta kulka światła zdawała się pojawić znikąd, powoli zataczając kręgi wokół anioła i demona. Greg zmarszczył brwi, odwracając głowę, by przyjrzeć się temu zjawisku. Wkrótce świetlistych kulek było znacznie więcej. Krążyły i wirowały wokół siebie nawzajem, błyszcząc niczym robaczki świętojańskie. Greg usłyszał, jak James nagle wciąga powietrze w płuca, i odruchowo rozpostarł skrzydła, owijając nimi ich obu. Nie wiedział, co się dzieje, ale James przywarł do niego z takim lękiem, że mógł myśleć wyłącznie o najgorszym.

- Hss! - Greg wzdrygnął się, a James zakwilił z przerażenia. Chmara kuleczek zaczęła go żądlić! Tańczące światełka przyczepiały się do skrzydeł Grega, a on miał wrażenie, jakby maleńkie kły zatapiały się w jego skórę. Użądlenia przybierały na sile, a każde kolejne paliło mocniej od poprzedniego. Jego ciało zaczęło dygotać, światło stawało się coraz jaśniejsze. James mówił coś do niego, lecz jego myśli były zaprzątnięte chęcią walki z tym nowym doznaniem i zapewnieniem bezpieczeństwa jego cudowi. Kulki światła stapiały się ze sobą, rozprzestrzeniając się, pochłaniając ich.

James wydał płaczliwy jęk, czując, że Greg sztywnieje pod jego palcami. Był przerażony. Nie chciał myśleć, co się z nimi stanie, nie chciał być tego świadkiem. Łzy zebrały się pod jego zaciśniętymi powiekami, na dźwięk westchnienia bólu, jakie wyrwało się Gregowi. To przez niego Greg cierpiał.

Małe kulki światła zaczynały parzyć, sprawiając mu ból. Jego ciało zaczęło dygotać, kiedy z trudem usiłował zachować panowanie nad sobą. Jedyne, co musiał zrobić, to wytrzymać, jeśli dzięki temu to światło nie dotknie Jamesa. Wówczas wszystko będzie w porządku. Próbował w to wierzyć, powtarzał to sobie raz za razem, opierając brodę na głowie Jamesa, jedną ręką obejmując jego szyję, a drugą otaczając plecy młodego anioła, próbując go ukryć, próbując stopić ich ciała w jedno. W jaki sposób mógłby ich stamtąd wydostać? Jak ma nakłonić tamtych, żeby zostawili Jamesa w spokoju i po prostu pozwolili im odejść?

- Puść.

Greg powoli otworzył oczy, zaciskając wargi w wąską kreskę. Czyjś głos, łagodny, kojący szept dotarł do jego ucha. Jego pomruk przetoczył się przez głowę Grega niczym chłodna woda w upalny dzień. Ten szept posiadał taką moc, a zarazem taką czułość, że Greg niemal zapragnął mu ulec, dać się zamknąć w jego objęciach.

- Puść go...

- Nie - syknął Greg, obnażając kły. Jego ciało zaczęło drżeć, jego organizm usiłował zapanować nad bólem, próbując znieczulić go na działanie światła, jednak ono stawało się zbyt potężne.

- Jeżeli we mnie wierzysz, puść go.

- Zostaw go w spokoju! - wrzasnął Greg, wtulając twarz w gęste włosy Jamesa. - Nie pozwolę ci go zabrać!

- Zaufaj mi - wyszeptał głos, a wtedy Greg poczuł, że palący ból zaczął słabnąć, chociaż światło nadal żarzyło się z tą samą jasnością. Otworzywszy oczy, Greg podniósł wzrok, obserwując białe chmury, które wirowały łagodnie ponad nimi. Jego oblicze przybrało wyraz dezorientacji, gdy pojawiły się białe płatki i wirując, opadały wokół nich, oblewając ich swoim zapachem. Greg poczuł nagle, że jest spokojny i rozluźniony.
- Nie mogę go stracić - zwrócił się szeptem do tych płatków, patrząc, jak spadają, czując gładki, aksamitny dotyk, gdy jeden z nich wylądował na jego policzku.

- Uwierz we mnie, a wszystko będzie dobrze. Zaufaj memu imieniu, a w nagrodę otrzymasz raj.

- Nie mogę go stracić - powtórzył Greg głosem przesyconym niepokojem i zwątpieniem. Płatki tańczyły, ocierając się o jego lśniące skrzydła, napełniając jego nozdrza silnym zapachem wanilii.

- Nie trać wiary we mnie, moje dziecko. Zaufaj mi, a wszystko zostanie naprawione... Zaufaj mi.

Greg spuścił wzrok na Jamesa i patrzył, jak jego młody przyjaciel trzyma się go kurczowo, podczas gdy jego bezustannie płynące łzy wsiąkały w koszulę demona, mocząc jego klatkę piersiową. Mógłby po prostu go trzymać, tak jak James trzymał się jego, i mieć nadzieję, że to się kiedyś skończy. Zacisnąwszy palce, Greg trzymał swojego anioła. Głos szeptał do niego, raz po raz powtarzając swoje słowa. Greg czuł strach i niepokój. Nie chciał, żeby James odszedł, pragnął zatrzymać go przy sobie, pragnął budzić się każdego ranka i oglądać uśmiech Jamesa, i całymi dniami prowadzić z nim niekończące się sprzeczki. Pragnął Jamesa.

Uniósłszy powieki, Greg zaczerpnął głęboki oddech i



Kutner wolno odchylił się na krześle, zaciskając wargi.

Nienawidził pisarskiego zastoju.

Pocierając szczękę z ciężkim westchnieniem, wpatrywał się z dezaprobatą w swój laptop. Taub go zabije, jeśli nie wykrzesze z siebie kolejnego rozdziału. Od poprzedniego minęło już kilka tygodni, głównie z powodu nowego pacjenta, którym House kazał im się zająć. Mimo iż to była główna przyczyna, Kutner nie chciał, by Taub wiedział, że dopadł go ciężki przypadek pisarskiego zastoju. Nienawidził takich dni. Każdego dnia zastanawiał się i uśmiechał do pomysłów, które kiełkowały w jego głowie, łączył wszystkie detale, robił notatki dotyczące każdego wątku fabuły, jednak w chwili, gdy siadał i kładł ręce na klawiaturze, nic z tego nie wychodziło. Zupełnie jakby jego umysł się zacinał, a palce protestowały. Nie chciały pisać, były zmęczone.

Tak więc po paru próbach Kutner uznał, że pora skończyć na dzisiaj i zrobić sobie przerwę. Być może tydzień bez pisania wyjdzie mu na dobre i pozwoli mu z powrotem usiąść i napisać następny rozdział. Mógłby wykorzystać ten czas, żeby poobserwować House'a i Wilsona i zobaczyć, czy któraś z ich małych akcji nie stanie się inspiracją dla nowego rozdziału.

*******************

Kutner opierał się o betonową balustradę balkonu, który dzielili House i Wilson, zapatrzony w krajobraz. Jego myśli błądziły bez celu. Miał kilka pomysłów, a jeden szczególnie chodził mu po głowie, lecz on był niezdecydowany, nie miał pewności, czy ten pomysł był wystarczająco realistyczny.

Odchylając głowę i zwracając twarz ku błękitnemu niebu, zamyślił się. Czy House naprawdę pozwoliłby odejść Wilsonowi? Gdyby zapytał ludzi, którzy go znali, odpowiedzieliby mu, że nie. Bardziej prawdopodobna była wiara, że House spławiłby każdego i ze wszystkich sił trzymał się Wilsona, nawet gdyby miało to sprowadzić na niego śmierć. Tak daleko sięgały jego samolubność i chciwość. Kutner odkrywał, że w jego fabule znajduje się coraz więcej dziur. Nikt nie uwierzyłby tak naprawdę, że chodzi o House'a, bez względu na to, jakimi słowami spróbowałby to ująć. Jeżeli rzeczywiście się kogoś kocha, to czy można naprawdę pozwolić tej osobie odejść, nie wiedząc, co przyniesie ze sobą przyszłość?

- Jeżeli masz nadzieję... Nie, jeżeli masz "wiarę", to wówczas wszystko jest możliwe.

Kutner zerknął na dół, gotów wyrzucić ten pomysł ze swojej głowy, kiedy zauważył swoje dwie muzy w ludzkiej postaci. Wyglądało na to, że się kłócili, co nie było żadną nowością, ale Kutner patrzył dalej. Twarz House'a wykrzywiał grymas gniewu i niedowierzania, zaś Wilson wyglądał na wykończonego, zmęczonego. House chwycił ramię swojego przyjaciela, powstrzymując go przed odejściem, a Wilson zwyczajnie nie przestawał mu się wyrywać. House nie zamierzał go puścić. Kutner wydął wargi, widząc, że jego pomysł się nie sprawdzi, skoro prawdziwy House nie mógł zrobić nawet tego. Zrezygnował z tego pomysłu i zaczął się odwracać, kiedy coś przykuło jego uwagę. Wilson zwiesił ramiona i obrócił się, by spojrzeć na przyjaciela. Jego twarz wyglądała na starszą niż w rzeczywistości, a oczy wyrażały smutek. To była przegrana walka. House przypatrywał mu się z wyższością, jego oblicze wyglądało niczym wykute w kamieniu. Nie zamierzał dać się złamać, jego pewność siebie miała pozostać niezachwiana. Kutner wychylił się nieco mocniej, zafascynowany tą sceną. Wilson wypuścił głębokie westchnienie i podniósł rękę, dotykając palcami dłoni, która mocno ściskała jego ramię. Nie odezwał się ani słowem, tylko po prostu przytrzymał rękę House'a. Wargi Kutnera rozchyliły się w odruchu zdumienia, kiedy z twarzy House'a opadła cała powaga, a jego zimne jak kamień spojrzenie skierowało się ku ziemi i uciekło gdzieś w bok. Jego ręka cofnęła się z ramienia Wilsona i spod jego dłoni, na powrót zwisając wzdłuż jego boku.

Kutner nie wiedział, co stało się później, bo odwrócił się i praktycznie rzucił się biegiem do gabinetu, gdzie wygrzebał z plecaka swój notatnik. Musiał to napisać, musiał uzupełnić swoje notatki.

*******************

Nareszcie był w stanie usiąść, z rozłożonymi przed sobą notatkami i pomysłami, które napływały mu do głowy. Był gotów pisać, był gotów stworzyć następny rozdział.

A jednak wątpił w siebie. Co będzie, jeśli nikt w to nie uwierzy? Jeśli jego czytelnicy powiedzą mu w komentarzach, że wybrał zły pomysł, że dokonał złego wyboru?

Zamykając oczy, Kutner zaczerpnął głęboki oddech.

- Miej wiarę, a raj będzie należał do ciebie - szepnął pod nosem. Musiał podjąć to ryzyko w imię dobrej literatury. Położył palce na klawiaturze i zaczął stukać w klawisze.


Uniósłszy powieki, Greg zaczerpnął głęboki oddech i puścił Jamesa.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:13, 09 Gru 2015    Temat postu:

Też prawda, ale są shipy których szczerze nie lubię i nawet dobrze napisane ff tego nie zmienią. Destiela nawet lubię, ale jako duet nie ship. Jak wcześniej pisałam. Co doChouse'a to zgadzam się w zupełności. FF powinien być dobry i dobrze napisany.

Jeszcze te jego córki z takim samym imieniem xD

Dziękuję

Bardzo się cieszę, że już kolejny rozdział Chłopcy wyznali sobie miłość, całowali się i mam wrażenie, że Robert jest za nimi. W ogóle jak James Erica powstrzymał. Nie pozwoli, choć mam jeszcze nadzieje, że Greg da po mordzie za Jamesa. Obojętnie komu. Zresztą potem chyba nawet Stwórca ich zaakceptował, nie wiem jak to inaczej ująć. Miał go puścić, jeśli wierzy. Jeżeli ma wiarę. Swoją drogą Kutner nie mógł dalej ruszyć a wystarczyło, że zobaczył ich podczas kłótni i to co było dalej a zaufał sam sobie i pisał dalej.
Nieprzerwanie czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:41, 11 Gru 2015    Temat postu:

Na przykład Huddy? Choć dobrze napisane Huddy oznaczałoby zrobienie z Cuddy zupełnie innej kobiety, czyli praktycznie przestałoby to być Huddy Whatever, sama nie wiem, na ile moja teoria jest słuszna, bo mam aż za dużo do czytania o shipach, które mnie obchodzą, żebym miała czytać o innych shipach, 'z nadzieją' że mi się spodobają

Tiaa, to był ostatni sygnał, że scenarzystom kończy się inwencja

Niemazaco

Miło mi Yea, gdyby to od Roberta zależało, to pewnie pozwoliłby im odejść i cieszyć się miłością... LOL, też bym chciała, żeby Greg urządził tam w niebie małe piekło, ale nie pamiętam, czy będzie miał okazję I jeszcze zobaczymy, jak to jest z tą akceptacją Stwórcy...
Rozumiem sytuację Kutnera, bo mi też wena zwiała, odkąd w serialu zabrakło dobrej inspiracji, ech
Kiedyś się doczekasz
Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:47, 12 Gru 2015    Temat postu:

Na przykład, choć są takie które są gorsze dla mnie. Też nie czytam o shipach co mnie nie obchodzą Choć samą Narnię lubię i wtedy się zaciekawiłam

I to jak.
BTW - ostatnio widziałam fotkę z ósmego sezonu gdzie House był z córkami Tauba i skojarzyło mi się z Gimme W sensie dzieci, dwie dziewczynki i w ogóle



Zasłużenie Tak by było, mam takie nieodparte wrażenie Chciałam bardzo by tak było, to bronienie swojego Jamesa. Cóż, pewnie nie tak happy jakby być mogło. Przykro
Trzymam kciuki

Jeśli chodzi o Zmierzch Aktorzy mają nawet swoją nazwę - Taybert. Od Roberta i Taylora. Nawet się całowali kiedyś tam na jakieś gali
[link widoczny dla zalogowanych]
manip.
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie ma za co


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faberry dnia Sob 12:14, 12 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:54, 14 Gru 2015    Temat postu:

To które są te gorsze? Może jakiś będę znała Damn, aż mam ochotę przeczytać Narnię jeszcze raz

Yeah, widok House'a z dziećmi trochę myział moją wenę, ale jednocześnie gópi serialowy Wilson gasił mój zapał w zarodku


Tak czy siak, będzie wystarczająco happy moim zdaniem Mhm, mi też jest przykro
Thx


Okeeej, to musi być jeden z tych shipów gorszych od Huddy... Ten od wilkołaka wygląda nawet nieźle, ale na widok Pattisona aż się boję, że dostanę raka oczu Nigdy nie zrozumiem, co jego fanki w nim widzą, bleh!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:01, 15 Gru 2015    Temat postu:

Z Glee (Sebastian/Blaine) czy z Pingwinów, albo Ron i Draco. Jak ktoś lubi to nie mam nic przeciw, co kto woli. Jednak osobiście nie cierpie. Jeszcze kilka, nie zawsze slashowe.
Czytaj Jeśli ochota nie minęła

Zawsze plus a zachowanie Wilsona na minus. Szkoda, że tak się działo. Jednak wciąż mam nadzieje

Happy Hilson zawsze na tak

Mi Robert Pattinson nie przeszkadza, ani ziębi ani grzeje. Tylko tak patrząc na nich to Taylor, ten od wilkołaka zawsze sprawiał wrażenie takiego plastikowego z wyglądu. Charakteru nie znam bo nie czytałam wywiadów ani nie oglądałam. To znaczy żadnego z panów.
Jakedward bo tak się nazywają, podpisywani na tumblru w każdym razie są lepsi od Huddy. Pewnie głównie dlatego, że mam sporo sympatii do par wampir/wilkołak. Nawet w takim wydaniu. No i w ogóle lubię takie tematy.

BTW - czytałaś może książkę 'Rzecz o zbłąkanej duszy" Sergiej Sadow?
Tam właśnie jest o aniołach i diabłach/demonach. Dwa tomy, jedna z lepszych książek jakie czytałam. Napisana z humorem, diabły, przynajmniej niektóre nie są znów takie złe a anioły, podobnie znów nie wszystkie, takie dobre. A siły muszą połączyć. Polecam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:10, 16 Gru 2015    Temat postu:

Okej, więc nie znam żadnego Właściwie gdybym miała nie cierpieć jakiegoś shipa, to tylko wówczas, gdy realizują go w filmie/serialu, rujnując moje marzenia... Wszelkie shipy fanowskie albo lubię, albo są mi obojętne.
Ochota nie minęła, ale mam na półkach tyle książek, których jeszcze nie czytałam, że głupio mi tracić czas na to, co już znam

Well, nadzieja umiera ostatnia, jak to mówią... jeśli kiedyś wróci do mnie wena, to na pewno jej nie zignoruję

Mnie RP odstręcza swoim wyglądem a'la ćpunek-narkomanek. Taylor faktycznie mógłby być wcieleniem lalki Kena, ale w filmie nawet dawał radę... Prywatnie ja też się nimi nie interesowałam, bo generalnie rzadko interesuję się aktorami (zbyt duże ryzyko rozczarowania i zniechęcenia do fikcyjnej postaci )
Gdyby brać po uwagę tylko książki, to nie miałabym nic przeciwko temu shipowi, bo jeden z drugim jako postacie są całkiem fajni, a że nie zależy mi na Belli z Edwardem, to Jakedward w niczym by mi nie przeszkadzał.

Nope, nie czytałam tego. I w bibliotekach u mnie też tego nie ma, czyli nie skombinuję tych książek. A szkoda, bo brzmią ciekawie (znalazłam ebooki, ale na kompie to ja wolę czytać fiki...) Za to też mogę Ci coś polecić - serię "Kłamca" Jakuba Ćwieka; są tam pogańscy bogowie, anioły, święty Mikołaj i inne takie, a to wszystko w klimacie jak z SPN i z dużą dawką humoru


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:25, 17 Gru 2015    Temat postu:

Dla mnie np. gorszym od Huddy jest Wuddy. O dziwo! Osobiście nad Wuddy się nie zastanawiałam, ale widziałam grafiki na tumblru. Jak szukałam różnych rzeczy nie tyle z Hilsona, ale z House MD. Za to Wameron nawet nie byłby zły ani mdły, ale mojej ukochanej pary hetero z House MD której nawet w serialu nie było Wilteen nie przebije
W Glee Seb leciał na Blaine'a, ale chłopak tego drugiego, Kurt, skutecznie go bronił Swoją drogą wtedy 'narodził się' wśród fanów ship Kurtbastian, którego i ja jestem fanką a w serialu nie było a szkoda. Byłoby gorąco i ciekawie Ron/Draco jest okropny, typowy i szablonowy. Bez iskry i tego czegoś. I tak dalej.
Czytaj nowości Też mam na półkach książki których jeszcze nie przeczytałam.

Nadal mam nadzieje

Rozumiem, nigdy tak na to nie patrzyłam Nie wiem też za bardzo jak obecnie wygląda. To znaczy twarz znam, tylko jak się nosi etc. Poza HP i Zmiechrzem to go nie znam. Na niektórych zdjęciach Taylor tak wygląda, tylko że znów nie wiem jak tam teraz. Panom źle nie życzę i było mi szkoda Roberta gdy odtwórczyni roli Belli go zdradziła. Widziałam ten jej film ze względu na Chrisa Hemswortha (którego darzę sympatią) i znam fankę Pattisona więc wiem Ale ogóle to nie interesują mnie. Może poczytaj ff

Może jeszcze się uda kiedyś E-booków nie czytam, też ff tylko na kompie i nie tylko na kompie. Dziękuję! Będę się orientować, teraz zabieram się za Terry'ego Pratchetta.

edit: znalezione, jak zwykle nie wiem czy widziałaś
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faberry dnia Czw 11:49, 17 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:34, 20 Gru 2015    Temat postu:

Naah, dla mnie Huddy nadal jest gorsze. Cuddy chciała 'pana idealnego', którym mogłaby rządzić, a Wilson byłby happy, mogąc się jej podporządkować, czyli w Wuddy oboje wygrywają. Nie żebym tego chciała, to tylko moja subiektywna ocena. Wamerona jakoś sobie nie wyobrażam; no, może przelotny romans byłby fajny, ale na dłuższą metę zagłaskaliby siebie nawzajem na śmierć. Wilteen pewnie by się udało, gdyby nie choroba Trzynastki, bo wiemy, jak Wilson źle znosi takie rzeczy.

Raaany, niezłe rzeczy się dzieją w tym Glee Too bad, że ten serial nie jest w moim guście. Przynajmniej fani nadrabiają braki zostawione przez scenarzystów LOL, mam nadzieję, że fani Ron/Draco nie piszą mpregów, bo dzieci tej pary byłyby straszne
Heh, dobra połowa zawartości moich regałów to nieczytane książki Well, zobaczę, co mi ostatecznie wpadnie w oko.

"było mi szkoda Roberta gdy odtwórczyni roli Belli go zdradziła." - wait, whut? to znaczy, że oni byli razem na serio? Meeeh, oni wszyscy są poza kręgiem moich zainteresowań, więc kompletnie nic o nich nie wiem i nie czuję potrzeby, żeby wiedzieć (nawet wszystkich "zmierzchów" jeszcze nie obejrzałam). Uh-huh, z pewnością poczytam, tuż po tym, jak zabraknie innych ciekawych fików

Albo kupię wreszcie tablet i zacznę czytać ebooki. Niemazaco Pratchett jest świetny. Gdybym miała zbędną kasę ( ) od razu zamówiłabym to - [link widoczny dla zalogowanych]

Nope, nie widziałam, dzięki Heh, ciekawe, czy te podobne pozy to przypadek czy zrobili tak specjalnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:36, 21 Gru 2015    Temat postu:

Osobiście myślę, że Wilson nie wytrzymałby z Cuddy. Jest jaki jest, ale jednak... Zgroza to zgroza! Wameron jak dla mnie nawet fajny, ale tak, właśnie na dłuższą metę to nie bardzo. Wilteen Możliwe, ale i z chorobą mogliby być razem. Tylko potem Wilsonowi znów byłoby ciężko. No i wcześniej.

Od czwartego sezonu Glee zrobiło się strasznie mdłe i przekombinowane. Ostatni, szósty sezon był lepszy, ale znów nie jak pierwsze trzy. Fani nadrabiają nie tylko tam Też mam nadzieje. Zresztą jestem za Blaise/Ron.

W każdym razie miłego czytania

Z tego co wiem tak, ale nie wiem czy w celach marketingowych czy tak na poważnie. W każdym razie laska od Belli przespała się z reżyserem filmu o Śnieżce. Więcej nie znam. O ile zabraknie

Zbieram to i chcę czytać, ale póki co zawsze jest coś innego do ogarnięcia, ale już zaczęłam!

Nie ma za co Śliczne to Jedno z moich ulubionych. Ciekawe, ale Hugh chyba to zdjęcie sprzed House MD a co do Roberta to nie jestem pewna bo w pierwszym sezonie taki był, ale też możliwe, że przed. Zresztą nie orientuje się w sesjach a samego RSL mało jako takich sesyjnych zdjęć.

edit: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faberry dnia Pon 14:07, 21 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:07, 24 Gru 2015    Temat postu:

To jeszcze zależy od tego, którą Cuddy bierzemy pod uwagę - tę lepszą z początku serialu, czy tę wredną sukę z końca. Anyway, jestem przekonana, że Cuddy nie doprowadziłaby Wilsona do takiej psychicznej ruiny, jak zrobiła to z House'em. Wameron pasowałby po Wilteen, bo oboje mogliby porównywać swoje doświadczenia ze związku z umierającą osobą...

Heh, taki już 'urok' seriali, które mają kilka sezonów, że brakuje świeżych pomysłów. W "House'ie" 4. sezon też był chwytaniem się brzytwy, a później dobijanie do dna i lekka poprawa w 8. sezonie. Pomyśleć, że gdyby "House" skończył się o połowę wcześniej, odszedłby w blasku chwały, tak jak się na to zapowiadało, zamiast skończyć jak skończył...
Omg, musiałam sprawdzić, kim jest ten Blaise Rany, skąd wy bierzecie pomysły na takie shipy?

Dzięki

Ja bym obstawiała, że to chwyt reklamowy, ale kto ich tam wie... Hehehe, prędzej zabraknie mi życia niż samych tych fików, które mam na kompie

Wow, zazdroszczę!

Yeah, śliczne, ale wolę fotki, na których panowie są nieco starsi Jest jeszcze możliwość, że zdjęcia robił ten sam fotograf i stąd podobne pozy. Niestety, też się nie orientuję, bo jak już rozglądam się za fotkami, to rzadko sprawdzam ich źródła

Omatko, jedna z najstraszniejszych fryzur RSLa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 7 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin