Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Zapomniany początek [18/18]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:21, 24 Gru 2014    Temat postu: Fic: Zapomniany początek [18/18]

Kategoria: friendship/love

Zweryfikowane przez Richie117

Cytat:
Ho, ho, ho! Czy są tu jakieś (nie)grzeczne Hilsonki?

W tym roku zjawiam się z nieco nietypowym prezentem - zamiast tradycyjnego one-shota uznałam, że z okazji Gwiazdki ruszę z dłuższym tłumaczeniem... a dokładniej z tym dawnodawno temu obiecywanym, aniołkowo-diabełkowym fikiem. W końcu święta to idealna pora na takie klimaty, right?

Ponieważ fabuła ficzka jest dosyć nietypowa, to żeby ułatwić Wam czytanie i wprowadzić trochę odmiany, część tekstu będzie pisana kolorową czcionką. I tu muszę Wam powiedzieć, że miałam dylemat z wyborem koloru; wypróbowałam kilkanaście, wiele z nich było fajnych, ale żaden nie przypadł mi jakoś szczególnie do serca, dlatego – jeśli chcecie – zerknijcie na paletę kolorów [link widoczny dla zalogowanych] i dajcie znać, czy któryś z nich chcielibyście zobaczyć w kolejnych rozdziałach.
Druga sprawa jest taka, że Autor/ka (co sam/a przyznaje) nie jest mistrzem w angielskiej gramatyce, więc ja od czasu do czasu musiałam improwizować, żeby ten tekst brzmiał jakoś przyzwoicie – jednak jak zawsze starałam się zachować to, co Autor/ka miał/a na myśli. Aha, i jeszcze w związku z tematyką fika próbuję używać pasującego to tejże tematyki słownictwa... mam nadzieję, że udaje mi się osiagnąć zamierzony efekt, ale jak to jest, to ocencie sami *obgryza nerwowo paznokcie*
No, to chyba tyle z uwag technicznych

Wszystkiego Hilsonowego na Święta i Nowy Rok!!!

Enjoy!



Tytuł: Zapomniany początek ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: Freckle359


Rozdział 1


Kutner był bardzo milczący w ciągu ostatniej godziny. Siedział po prostu przy głównym stole, z głową przechyloną na bok. Miał zamyślone spojrzenie, ale jego oczy nie przestawały się poruszać, kreśląc kształty w znajdującym się przed nim powietrzu. Taub pytająco uniósł brew. Zazwyczaj jego współpracownik mówiłby o czymś - o nowym przypadku, nowej grze, do diabła, nawet o nowym konwencie. Ale nie, jego współpracownik po prostu siedział i wpatrywał się w przestrzeń.

To nie dawało Taubowi spokoju.

Mieszając kawę, podszedł do stołu i zajął miejsce obok Kutnera, mrużąc oczy.
- Co jest... kot odgryzł ci język?
Kutner wzdrygnął się lekko, jakby zaszokował go widok Tauba obok siebie. Wyglądało na to, że do tego stopnia pogrążył się we własnych myślach, iż w ogóle nie usłyszał zbliżającego się Tauba. Młody mężczyzna uśmiechnął się szeroko i skinął głową swojemu koledze, po czym z powrotem skupił się nad tym, co widział przed sobą.
- Coś wpadło ci w oko? - zapytał Taub. Pociągając łyk ze swojego kubka, patrzył, jak Kutner kiwa głową i wskazuje palcem przed siebie, na główny obiekt swojego skupienia przez minioną godzinę. Zerknąwszy we wskazanym kierunku, Taub uniósł brew i westchnął z irytacją, podnosząc wolną rękę, by potrzeć dłonią czoło.

Kutner patrzył przez okno na House'a i Wilsona.

House i Wilson byli odwróceni do nich plecami, oparci o kamienną balustradę, zabijając czas obserwowaniem ruchliwego wejścia do ich szpitala, które znajdowało się poniżej. Nie wyglądali na zajętych rozmową - po prostu cieszyli się swoim towarzystwem. Nie było w tym nic dziwnego. Nie, co BYŁO dziwne to to, że ktoś najwyraźniej wyciągnął ze składzika starą tablicę House'a, tą przezroczystą, i ustawił ją w tak idealnym miejscu, że można było widzieć obu mężczyzn zarówno przez jej powierzchnię ORAZ przez okno. Sprawa przedstawiała się jeszcze BARDZIEJ osobliwie, ponieważ ktoś wziął czarny ścieralny marker i na szklanej powierzchni tablicy narysował... Ta osoba narysowała skrzydła na plecach obu mężczyzn.

Biorąc przykład z Kutnera, Taub przekrzywił głowę, otwierając szeroko oczy. Tam, gdzie opierał się Wilson, rysunek przypominał Anielskie skrzydła z delikatnych piór, które rozpościerały się nad onkologiem, rzucając na niego cień, natomiast House otrzymał zwyczajną parę czarnych nietoperzych skrzydeł złożonych na jego plecach.

- Nieźle, co? - Kutner wyszczerzył zęby w uśmiechu, dumny ze swojego dzieła.
Taub zamrugał, po czym wymamrotał: - Ty to zrobiłeś? Po co? Aż tak ci się nudziło? Chociaż przyznam, że dobrze to ująłeś. House to diabeł, a Wilson musi mieć cierpliwość świętego, skoro nadal się z nim przyjaźni.

Kutner przytaknął, splatając palce pod brodą. - Co ty na to, gdybym ci powiedział, że House i Wilson nie są tymi, za kogo się podają? Że oni nie są tacy jak my, nie, oni są czymś znakomitszym! Że może Wilson i House byli przyjaciółmi, jeszcze zanim ty i ja się urodziliśmy! Co byś powiedział na coś takiego??

- Wróć do rzeczywistości, o czym ty mówisz?

Taub patrzył, jak Kutner podnosi z podłogi swój plecak i szpera w nim z uszczęśliwioną miną.
- Nudziłem się kilka dni temu i zacząłem pisać opowiadanie o House'ie i Wilsonie. Opowiadanie o tym, że nie są ludźmi, tylko należą do aniołów i demonów! House jest demonem, a Wilson jest aniołem, i przypadkiem na siebie trafiają! Napisałem o wszystkim, o ich przyjaźni, o ich mocach, nawet o tym, jak to się stało, że dzisiaj są tym, kim są. Póki co ta historia robi furorę w internecie.

- Musisz ograniczyć spożywanie cukru - mruknął Taub, a sekundę później z jego ust wyrwało się zduszone oof, kiedy ręcznie wykonana książka trafiła go w klatkę piersiową, zmuszając go, by ją chwycił, zanim spadnie mu na kolana. Próbował coś wyjąkać, spoglądając na książkę, ale Kutner zdążył już zerwać się od stołu i stojąc w drzwiach na korytarz, powiedział:
- Przeczytaj i powiedz mi, co o tym sądzisz! Już czas na dyżur House'a w klinice, a dzisiaj ja wyciągnąłem najkrótszą słomkę. Myślę, że będę mówił z brytyjskim akcentem, no wiesz, żeby porobić sobie jaja z pacjentów. Na razie!

Taub siedział osłupiały, wytrzeszczając oczy z niedowierzania. Uznawszy to za dziecinadę, rzucił książkę na szklany stół. Znał lepsze sposoby na wykorzystanie swojego czasu niż czytanie durnowatego opowiadania, które napisał Kutner. Mógłby pomagać Foremanowi, mógłby szukać nowego przypadku dla swojego szefa. Do diabła, mógłby się zdrzemnąć! Odstawił kubek i podniósł się ze swojego miejsca. Może mógłby wpaść do świetlicy i złapać jakąś małą przekąskę, zanim uda się na izbę przyjęć.

Jego palce zacisnęły się na oparciu krzesła, na którym dopiero co siedział. Mrużąc oczy, wpatrywał się w ręcznie wykonaną książkę. Jego stopa stukała lekko o podłogę.

- Niech to szlag.

Ponownie odsunąwszy krzesło od stołu, Taub usadowił się z powrotem i sięgnął po książkę, przerzucając okładkę.

Zobaczmy, co ten Kutner wysmażył.


To był taki piękny dzień. Niebo było błękitne, białe chmury tak idealne, że wyglądały jak namalowane. Ciepłe powietrze tańczyło z łagodnym wietrzykiem, który sprawiał, że zielone źdźbła trawy kołysały się w leniwym rytmie. W taki dzień jak ten można by było położyć się na powierzchni Ziemi i zwyczajnie oddać się słońcu i jego delikatnym pocałunkom.

Dzień, na który można by było patrzeć i się zachwycać.

Lecz w tym przypadku nie było mowy o czymś takim.

James wzdrygnął się na rozciągający się przed nim widok, jego palce zacisnęły się pod wpływem wysiłku, jaki wkładał w utrzymanie spokoju, w zachowanie zimnej krwi. Jednak przerażający obraz, który miał przed sobą, był zbyt trudny do zignorowania.

Przed nim ścieliło się miasto, dusze tułały się jego ulicami, zagubione, konające. Krew bryzgała z ich ust przy każdym okupionym męczarnią kaszlnięciu. Rodziny szlochały i zmagały się, by ocalić swoich członków, matki tuliły swoje chore dzieci, podczas gdy mężczyźni wrzeszczeli i walczyli, obwiniając się nawzajem o to, że spotkał ich taki los.

Ale James wiedział, co się działo. Stał w towarzystwie swoich dwóch pobratymców, będących kimś w rodzaju jego opiekunów. Kiedy się narodził, Matthew i Albertowi powierzono zadanie wychowania go w wyznawanym przez nich porządku i nauczenia go wszystkich zasad, które 'Cud' jak on powinien był znać i żyć według nich.

James złożył na plecach swoje nieskazitelnie białe, pokryte piórami skrzydła, pragnąc odgrodzić się od koszmarnego widoku. Jego klatka piersiowa zacisnęła się i zwinęła z bólu i poczucia winy. Te dusze cierpiały, były umierające.

- Przerwij to, błagam cię - wyszeptał, podnosząc błagalnie brązowe oczy na swojego patrona. Jednak Albert pozostał niewzruszony, jego wyprana z emocji twarz wyrażała spokój, czarne zaczesane gładko do tyłu włosy odsłaniały jego blade oblicze.

- Nie mogę - odpowiedział lekceważąco. - Przysłano nas tutaj z zadaniem do wykonania, aby sprowadzić na nich to przeznaczenie. Musisz się nauczyć, James, że 'ON' zawsze ma jakiś plan, a my nigdy nie poddajemy go w wątpliwość. Musisz się nauczyć, że na tym świecie panuje równowaga. Za każde życie, które stwarza Matthew, ja muszę zabrać inne.

- Ale w taki sposób? - syknął James. Zaciskając kurczowo powieki, podniósł ręce, by zasłonić uszy przed wrzaskami, ale jego ramiona zostały schwytane i zepchnięte z powrotem na dół wzdłuż jego boków. Matthew trzymał go mocno, próbując go pocieszyć, złagodzić jego ból.

- Oni muszą się nauczyć - szepnął Matthew. Jego dłonie gładziły gęste włosy Jamesa.

- Pozwólcie mi ich uzdrowić. Pozwólcie mi znaleźć jakąś duszę i wyjawić jej właściwą drogę, pozwólcie mi to zakończyć! - wykrzyknął James, tylko po to by zastygnąć w bezruchu, kiedy spoczęło na nim zimne spojrzenie Alberta.

- Muszą się nauczyć bez niczyjej pomocy, James - stwierdził stanowczo. - Ich dusze są w niebezpieczeństwie, że staną się własnością 'Mrocznego Pana', a to jest dla nich szansa, aby na nowo przystąpiły do nas. Wyniknie z tego dobro, zapewniam cię. Matki zwiążą się bardziej ze swymi dziećmi i nie będą ich porzucać, jak czyniły to wcześniej. Ojcowie będą kochać swoje rodziny, zamiast je przeklinać. Ludzie będą potrafili patrzeć na siebie nawzajem i nie potępiać się wzajemnie za swoje preferencje czy uprzedzenia. Zapanuje między nimi pokój, gdy tylko to się skończy.

- Jak to możliwe, że pokój będzie rezultatem tylu śmierci?

- Nasz stwórca działa niezgłębionymi metodami, młodzieńcze. Nawet ja nie w pełni je rozumiem, ale nie będę kwestionował jego poczynań. To by było proszenie się o karę. - Wyciągnął rękę i dotknął palcami podbródka Jamesa, unosząc jego twarz, by spojrzał na niego, by ich oczy mogły się spotkać.

- Nie zamartwiaj się. 'ON' wyda ci rozkaz, byś powrócił na tę Ziemię i odnalazł człowieka, który zdoła uzdrowić ich wszystkich. Wkrótce będziesz mógł dać im... cud. - James patrzył na niego bezradnie, patrzył, jak Albert obraca się ponownie w stronę miasta i skinieniem dłoni zsyła na żyjących następną falę śmierci.

- Nie potrafię tego oglądać... Muszę stąd odejść. Muszę odejść! - Spróbował się wyrwać, lecz Matthew go przytrzymał. Kiedy się odezwał, w jego głosie pobrzmiewała troska:
- James, musisz zostać. Nakazano ci, abyś trzymał się przy nas. Nie znasz jeszcze tego śmiertelnego świata wystarczająco dobrze, byś latał tam samodzielnie.

- Nie jestem dzieckiem, mógłbym uchodzić tutaj za dorosłego - zaprotestował James, zwracając się do swojego drugiego dozorcy, Matthew, o blond włosach i zielonych oczach.
- Jednak twój umysł nie posiada dostatecznej wiedzy, mój chłopcze. Połowę swojego życia spędziłeś w domu, znasz jedynie prawa i zasady Niebios. Tutaj sprawy wyglądają inaczej. Przebywają tutaj demony i spróbują one upolować każdego anioła, który ośmieli się zostać tu w pojedynkę.

- Zatem zabierzcie mnie do domu! Nie życzę sobie zostać tutaj i na to patrzeć. Oni umierają, a ja nie mogę stać tu i udawać, że to w porządku. Bo tak nie jest!

Matthew sapnął z zaskoczenia, kiedy dłoń Alberta zakreśliła w powietrzu szybki łuk, uderzając Jamesa w twarz, aż ich podopieczny zatoczył się do tyłu.

- Nigdy nie wygłaszaj takich opinii!

James powoli dotknął swojego czerwonego policzka, jego oczy rozszerzyły się z niedowierzania. Popatrzył na swoich dozorców. Matthew z niepokojem gniótł w dłoniach połę swojego płaszcza, a Albert mierzył go gniewnym spojrzeniem.

- Nigdy nie kwestionuj naszych rozkazów, NIGDY, James!

Dygocząc, James nie mógł tego dłużej znosić. - Wybaczcie mi... Ale nie mogę! - Odepchnąwszy swojego opiekuna, rzucił się do ucieczki. Matthew wykrzyknął słowa sprzeciwu, wyciągając ręce, aby go zatrzymać. Jednak James poruszał się prędko. Rozpościerając szeroko skrzydła, zamachał nimi i wzbił się w przestworza, zostawiając tamtych w tyle, uciekając przed śmiercią i makabrą.

Matthew zakrył usta w odruchu paniki, odwracając się w stronę Alberta.

- Zostanie ukarany - wyszeptał, patrząc na Alberta, który niespiesznie kiwnął głową.
- Znajdź go. Sprowadź go z powrotem.
Anioł o blond włosach przyglądał się, jak jego młody przyjaciel odlatuje, a jego sylwetka staje się coraz mniejsza z każdym trzepotem skrzydeł.

- Albercie... być może nie powinniśmy byli go tutaj zabierać.

- On musi się uczyć, Matthew, a teraz będzie musiał zrozumieć skutki swojego wyboru. Znajdź go i sprowadź z powrotem. Jeśli odnajdziesz go szybko, to może tamci okażą mu litość...

*******************

Nadal ich słyszał. Ich krzyki, ich płacz. Zakrył dłońmi uszy, kiedy podmuch wiatru, który uderzył go w locie, otarł łzy, jakie spłynęły z jego oczu. Mógłby ich ocalić, miał moc, by ich ocalić! Lecz on tylko stał tam i pozwalał ginąć kolejnym żywym istotom. To była jego wina, powinien był uciec i wyjawić swój sekret jednej z dusz, powinien był wyszeptać lekarstwo. Powinien był zrobić COKOLWIEK, aby położyć kres temu cierpieniu.

Nie wiedział, jak długo leciał. W tym momencie wszystko przesuwało się obok niego z tak wielką prędkością. Nie troszczył się o to. Chciał po prostu znaleźć się jak najdalej, chciał się ukryć. Chciał wrócić do domu. Otworzywszy oczy, patrzył, jak białe chmury, które majaczyły nad jego głową, zaczynają szarzeć, a do jego uszu dotarły pierwsze odgłosy przetaczającego się grzmotu.

'Kara...'

Niebiosa wiedziały, że uciekł przed swoim zadaniem. Wiedziały i szukały go. Ogarnięty strachem, zaczął szukać jakiegoś miejsca, gdzie mógłby się schować. Zatrzymawszy się w locie, pozwolił sobie zawisnąć w powietrzu i rozejrzał się, spanikowany. Nie widział niczego, oprócz podłużnego obszaru porośniętego drzewami - miał pod sobą las. Niebo robiło się czarne, błyskawice przecinały jego powierzchnię niczym kościste szpony, które sięgały, aby go pochwycić. Co miał teraz zrobić? Zaszlochał cicho - co miał teraz zrobić?

Nagle w plecy uderzył go ból. Obrócił się szybko, obawiając się, że jednemu z aniołów, wysłanych aby go złapać, nareszcie się to udało. Nie ujrzał niczego poza powietrzem. Zdezorientowany, zmarszczył brwi. Kolejne uderzenie, tym razem w tył głowy, szarpnęło nim w dół, sprawiając, że wrzasnął i odwrócił się, rozkładając szeroko skrzydła, by zadać cios temu komuś lub czemuś, co go atakowało, lecz i tym razem niczego nie ujrzał. Grzmot ryknął głośniej, a z góry zaczęły spadać krople deszczu.

'O nie.'

Potrzebował schronienia, i to szybko. Wiatr się wzmagał, a jego skrzydła zaczęły poruszać się z wysiłkiem, walcząc o utrzymanie go w powietrzu. Mokre pióra posklejały się ze sobą, ciągnąc go w dół i uniemożliwiając dalszy lot.

Pozostali wkrótce go znajdą. Zawloką go z powrotem do tamtego miasta i zmuszą go, żeby patrzył, żeby zrozumiał ich porządek, ich reguły. Będzie musiał okazać posłuszeństwo, będzie musiał słuchać ich rozkazów.

Wrzask wyrwał się z jego gardła, kiedy jego prawe skrzydło zostało nagle schwytane i szarpnięte w dół. Miał wrażenie, jakby ktoś usiłował oderwać je od jego łopatki.

- Puść mnie! - krzyknął, ale uścisk tylko się nasilił, a on poczuł paznokcie wnikające w mokre pióra, szczypiące skórę pod nimi. James spróbował się uwolnić, lecz cokolwiek go trzymało było potężne i po jeszcze jednym, ostatnim szarpnięciu ciało Jamesa zaczęło spadać w kierunku powierzchni Ziemi. Trzepocząc lewym skrzydłem, usiłował wyrównać lot i odzyskać wolność, ale został pociągnięty mocniej, będąc zmuszonym lecieć w dół. Jego ciało zderzyło się z konarami, kiedy rzucono nim w poniższy las, gałązki drapały go i raniły przez całą drogę, dopóki nie uderzył w pokryte glebą podłoże. Ubity grunt wycisnął mu powietrze z płuc.

Uścisk na jego skrzydle zniknął, a on leżał na ziemi, wytrzeszczając oczy pod wpływem szoku. Jego ciało dygotało lekko, walcząc o odzyskanie straconego oddechu, jego skrzydła rozciągnęły się, próbując złagodzić ból. Został odnaleziony... Aniołowie zamierzali go osłabić, zanim zawloką go z powrotem do Nieba, gdzie miał poddać się swojej karze. Krople deszczu zaczęły spadać i lądować na jego obojętnym obliczu, kiedy wpatrywał się w wyrwę pozostałą po jego upadku, która poprzez drzewa, liście i konary pozwalała mu widzieć rozciągające się powyżej niebo.

Był zgubiony...

Zamknąwszy oczy, wciągając w płuca powietrze, z którego został ograbiony, James poddał się i pozwolił, by jego ciało zwiotczało w oczekiwaniu. Podczas gdy czekał, krople deszczu muskały swoimi zimnymi ustami jego twarz i tors, wsiąkając w jego ubranie, pogrążając w błocie jego skrzydła. Zajęło mu to chwilę, lecz w końcu zauważył, że woda nie uderza już dłużej w jego głowę.

Uniósł powieki i spojrzał w górę, by sprawdzić, co było nie tak. W dalszym ciągu słyszał padający deszcz, nadal czuł go na swoich nogach, ale jego twarz i klatka piersiowa nie doświadczały już tego kojącego kapania. Kiedy podniósł wzrok, jego oczy rozszerzyły się gwałtownie na widok odpowiedzi.

Para skrzydeł rozciągnięta ponad nim powstrzymywała padający deszcz. Źrenice Jamesa poruszyły się, wyrażając trwogę, a zarazem ciekawość. Te skrzydła... nie przypominały jego własnych ani skrzydeł pozostałych. Nie. Były nieskazitelnie czarne, długie, o wyraźnie zarysowanych krawędziach, jak gdyby można było dostrzec ich szkielet. Naczynia krwionośne pulsowały powoli pod powierzchnią stwardniałej skóry, drgając od czasu do czasu.

Nie mogąc się powstrzymać, wyciągnął rękę, pozwalając swojej pokrytej błotem dłoni ich dotknąć. Nigdy wcześniej nie widział takich skrzydeł. Były ohydne, a mimo to... piękne. Sprawiały raczej wrażenie, jakby uległy poparzeniu... Jego palce zetknęły się z szorstką powierzchnią i przesunęły się wzdłuż jednej z żył, aż rozległo się chrząknięcie, które go przeraziło.

Błyskawicznie cofnął rękę i odchylił głowę, podążając za usłyszanym odgłosem. To, co mu się ukazało, sprawiło, że rozdziawił usta ze zgrozą. Stała nad nim męska postać z uśmiechem rozbawienia na twarzy. Para niebieskich oczu... łagodnych, głębokich niebieskich oczu, które przenikały na wskroś duszę Jamesa... wpatrywała się w niego. Ten mężczyzna... był starszy, zmarszczki widoczne na jego czole oraz pod oczami dodawały mu lat, ale nie powodowały niemiłych doznań, gdy się na niego patrzyło. Drobny zarost pokrywał jego zapadnięte policzki i skórę wokół ust, wzmacniając wrażenie zaniedbanego wyglądu. Dotychczas James przebywał wśród zbyt wielu innych, którzy byli czyści i schludni, by poznać drugą istotę taką jak ta - zaniedbaną i brudną, pokiereszowaną i obszarpaną. To sprawiło, że jego mięśnie naprężyły się, a szczęki zacisnęły. To było coś nowego - przerażało go to, a jednak... Jednocześnie budziło to jego ekscytację.

- Witam.

Jamesowi na moment zabrakło tchu na dźwięk głosu mężczyzny. Jego głos był głęboki, zachrypnięty. Spowodował, że kości Jamesa rozpłynęły się, a jego uszy błagały o jeszcze jedno słowo. W domu nigdy nie słyszał podobnego głosu. O nie. James pozwolił swoim oczom przesunąć się w górę, ku mokrym włosom mężczyzny - były one krótkie i zmierzwione, o brązowej barwie, gdzieniegdzie poznaczone śladami szarości i bieli. Nie sprawiały one, że wyglądał starzej, tylko mądrzej. Policzki Jamesa zaróżowiły się, gdy przyłapał się na tym, że uznał nieznajomego za bardzo piękną istotę.

Dopóki nie dostrzegł czegoś jeszcze.

Jego oczy otwarły się szerzej, a źrenice się skurczyły, kiedy raz jeszcze ogarnął go lęk. Zobaczył je, wystające spomiędzy krótkich włosów. James zakwilił i zacisnął palce, wbijając je w błoto pod sobą, usiłując zachować spokój.

Rogi... Dwa czarne, szpiczaste rogi.

- Demon... - powiedział bezgłośnie sam do siebie. To spowodowało, że stojący nad nim mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, a z jego ust wydobył się głęboki chichot. James nie mógł oderwać od niego wzroku. Pierwszy raz w życiu spotkał się twarzą w twarz z prawdziwym Demonem.

- Jak to miło z twojej strony, że 'wpadłeś'.



Bonusik
Ten obrazek leży na moim kompie od tak dawna, że nie jestem w stanie wyśledzić, czy jest on jakoś powiązany z niniejszym fikiem, ale tak czy owak prawie idealnie do tego fika pasuje:



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 4:59, 09 Kwi 2016, w całości zmieniany 17 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:00, 25 Gru 2014    Temat postu:

Rozpływam się w zachwycie ♡
Nie jestem w stanie napisać nic, co oddałoby moje uczucia.
W każdym razie, czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:37, 26 Gru 2014    Temat postu:

uwaga, uwaga! po raz pierwszy od zawsze cieszę się z kategorii +13!!!
Tak, znudziła mi się hilsonowa era

Jeśli chodzi o kolory, to jak dla mnie, możesz nas zaskakiwać z rozdziału na rozdział

Cytat:
Wilson, rysunek przypominał Anielskie skrzydła z delikatnych piór, które rozpościerały się nad onkologiem, rzucając na niego cień,
i wydaje się Wilson bardziej anielski niż Castiel

Cytat:
natomiast House otrzymał zwyczajną parę czarnych nietoperzych skrzydeł
szkoda, że nie otrzymał takiego diabelskiego ogonka

Cytat:
- Co ty na to, gdybym ci powiedział, że House i Wilson nie są tymi, za kogo się podają?
może są parą superbohaterów gejów i mają dwójkę dzieci?

Cytat:
Że może Wilson i House byli przyjaciółmi, jeszcze zanim ty i ja się urodziliśmy!
House i Wilson to tak naprawdę Adam i Steve!

Cytat:
- Nudziłem się kilka dni temu i zacząłem pisać opowiadanie o House'ie i Wilsonie.
indeed, dobry sposób na zabijanie czasu

Cytat:
Napisałem o wszystkim, o ich przyjaźni, o ich mocach, nawet o tym, jak to się stało, że dzisiaj są tym, kim są.
lol, ciekawe jakie moce będzie miał House

Cytat:
sekundę później z jego ust wyrwało się zduszone oof, kiedy ręcznie wykonana książka trafiła go w klatkę piersiową
noo, to jak widzę nie opowiadanie, tylko już cała książka

Cytat:
James nie mógł oderwać od niego wzroku.
czyżby niewinny aniołek-James się zakochał

Cytat:
Pierwszy raz w życiu spotkał się twarzą w twarz z prawdziwym Demonem.
I to jeszcze takim pięknym!

W sumie na razie to taki sort of wstęp, no i jak rozumiem, rzecz będzie się działa i w PPTH, i w tej krainie, gdzie House jest diabełkiem? Rzeczy z tej krainy mnie w sumie ciekawią Kurde... jakoś inaczej sobie wyobrażałam ten aniołkowo-diabełkowy fik, ale nie wiem dokładnie jak. I tak się zastanawiam, czy jakbym znalazła tego fika na ff.net, to czy dalej bym czytała po tym pierwszym rozdziale. No i nie wiem Ale ufam Twojej ocenie, soł, jak wrzucasz to tutaj, to pewnie znaczy, że warto A w takim razie czekam na następny rozdział!
Weny!


AAA, no i czy ten kwiatek z obrazka może znaczyć, że House-demon zakocha się w Wilsonie-aniołku, i będą żyć razem długo i szczęśliwie, mimo przeciwności losu?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Pią 22:41, 26 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:51, 27 Gru 2014    Temat postu:

Rouen napisał:
Rozpływam się w zachwycie ♡
Nie jestem w stanie napisać nic, co oddałoby moje uczucia.
W każdym razie, czekam na więcej
awwww, bardzo miło mi to słyszeć
Rozdziały tego fika są dość krótkie, więc mam nadzieję, że uda mi się je wrzucać w przyzwoitym tempie

***

advantage napisał:
uwaga, uwaga! po raz pierwszy od zawsze cieszę się z kategorii +13!!!
Tak, znudziła mi się hilsonowa era
omg, this is straszne!
coś mi się wydaje, że poczebujesz nowego shipa, bo jeszcze zupełnie stracisz zainteresowanie erą *ekhem, jim&blair, ekhem*

advantage napisał:
Jeśli chodzi o kolory, to jak dla mnie, możesz nas zaskakiwać z rozdziału na rozdział
srsly? bo myślałam raczej o trzymaniu się jednego koloru, żeby nie przesadzić z tym urozmaiceniem, ale skoro tak chcesz, to ok

advantage napisał:
i wydaje się Wilson bardziej anielski niż Castiel
to co powiesz na to:
[link widoczny dla zalogowanych]?

advantage napisał:
szkoda, że nie otrzymał takiego diabelskiego ogonka
bo Kutner zilustrował tylko początek swojego fika, a w tymże fiku aby dostać diabelski ogonek, House musi złapać aniołka i oddać go w ręce swoich zwierzchników...

advantage napisał:
może są parą superbohaterów gejów i mają dwójkę dzieci?
tjaaa, jedno dziecko jest starsze i nazywa się Taub, a drugie, młodsze, to Kutner

advantage napisał:
House i Wilson to tak naprawdę Adam i Steve!
oł, I know! House jest Adamem, a Wilson-Steve został zrobiony z kawałka mięśnia jego uda

advantage napisał:
indeed, dobry sposób na zabijanie czasu
lucky Kutner, nie musi się przejmować prawami autorskimi i może sprzedać swoje dzieło

advantage napisał:
lol, ciekawe jakie moce będzie miał House
jedną już poznaliśmy - moc uwodzenia niewinnych aniołków

advantage napisał:
noo, to jak widzę nie opowiadanie, tylko już cała książka
well, mnóstwo fików jest tak długich, że byłyby dłuższe od nie jednej książki

advantage napisał:
czyżby niewinny aniołek-James się zakochał
aniołki muszą kochać wszystkich

advantage napisał:
I to jeszcze takim pięknym!
wiadomo, że co złe prawie zawsze jest piękne

well, wstęp jak wstęp - normalny początek fika and yeah, dobrze rozumiesz, ale dopiero pod koniec będzie dużo o chłopakach w PPTH, resztę czasu spędzimy w AU stworzonym przez Kutnera, soł mam nadzieję, że Twoja ciekawość zostanie zaspokojona.
Hmmm, to jakbyś wymyśliła, jak sobie wyobrażałaś tego fika, to koniecznie mi napisz
Wut? UR saying, że pierwszy rozdział nie wygląda obiecująco? Ja już nie pamiętam, co sobie myślałam, kiedy go czytałam, ale na pewno zwróciłam uwagę na tego fika, bo autor/ka oznaczył/a go na +18 (imo trochę na wyrost, dlatego to tutaj zmieniłam), a potem to już musiałam doczytać do końca. I mi się dosyć podobało, ale przede wszystkim chciałam wam przedstawić fika z chłopakami w trochę niezwykłej scenerii

Dzięęęki

advantage napisał:
AAA, no i czy ten kwiatek z obrazka może znaczyć, że House-demon zakocha się w Wilsonie-aniołku, i będą żyć razem długo i szczęśliwie, mimo przeciwności losu?
cusz mogę powiedzieć... dwa razy yesss, mniej wiecej

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 10:54, 27 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:59, 31 Gru 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
omg, this is straszne!
coś mi się wydaje, że poczebujesz nowego shipa, bo jeszcze zupełnie stracisz zainteresowanie erą <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif"> *ekhem, jim&blair, ekhem*
nieeee, chyba mi się całkiem era znudziła w sensie dwóch facetów... bo czytam teraz tylko fiki House/OFC
A tego pierwszego epa jeszcze nie widziałam

Richie117 napisał:
srsly? bo myślałam raczej o trzymaniu się jednego koloru, żeby nie przesadzić z tym urozmaiceniem, ale skoro tak chcesz, to ok
no dla mnie noł problem Możesz też zostawić cały czas taki jak ten

Richie117 napisał:
to co powiesz na to:
[link widoczny dla zalogowanych]?
LOL, ma w sobie coś z Wilsona

Richie117 napisał:
bo Kutner zilustrował tylko początek swojego fika, a w tymże fiku aby dostać diabelski ogonek, House musi złapać aniołka i oddać go w ręce swoich zwierzchników...
hahah serio? Ale jak tak, to mam nadzieję, że House ma przynajmniej ten przedni ogonek

Richie117 napisał:
tjaaa, jedno dziecko jest starsze i nazywa się Taub, a drugie, młodsze, to Kutner
no nieeee, takie brzydkie dzieci by nie wyszły mając tak pięknego ojca! (yeah, założyłam, że Wilson to mama )

Richie117 napisał:
oł, I know! House jest Adamem, a Wilson-Steve został zrobiony z kawałka mięśnia jego uda
genialne

Richie117 napisał:
lucky Kutner, nie musi się przejmować prawami autorskimi i może sprzedać swoje dzieło
chyba, że House dorwie je pierwszy i skończą się marzenia Kutnera

Richie117 napisał:
jedną już poznaliśmy - moc uwodzenia niewinnych aniołków
oooo, taką moc ma nawet House-lekarz!

Richie117 napisał:
well, mnóstwo fików jest tak długich, że byłyby dłuższe od nie jednej książki
tak! i takie są najlepsze

Richie117 napisał:
aniołki muszą kochać wszystkich
ale pożądają tylko diabełków

Richie117 napisał:
wiadomo, że co złe prawie zawsze jest piękne
House-diabełek na pewno nie jest taki zły

Richie117 napisał:
well, wstęp jak wstęp - normalny początek fika
no tak, jakoś źle to ujęłam

Richie117 napisał:
Hmmm, to jakbyś wymyśliła, jak sobie wyobrażałaś tego fika, to koniecznie mi napisz
kurczę, myślałam, że te aniołki i diabełki będą takie bardziej metaforyczne niż tak na serio jak w fiku. W sensie no że nie będzie tego innego świata, a wszystko będzie sie działo w szpitalu i w normalnym życiu chłopaków

Richie117 napisał:
Wut? UR saying, że pierwszy rozdział nie wygląda obiecująco? Ja już nie pamiętam, co sobie myślałam, kiedy go czytałam, ale na pewno zwróciłam uwagę na tego fika, bo autor/ka oznaczył/a go na +18 (imo trochę na wyrost, dlatego to tutaj zmieniłam), a potem to już musiałam doczytać do końca. I mi się dosyć podobało, ale przede wszystkim chciałam wam przedstawić fika z chłopakami w trochę niezwykłej scenerii
no kurde... mam nadzieję, że to tylko przez jakąś chwilową awersję do hilsonowej miłości, a nie forever... no i serio jakoś się cieszę, że nie bedzie ery. Jak przez jakiś czas nie będę czytać ery, to potem powinno mi się zachcieć No i ciągle chce przeczytać te fiki The Riververse

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Śro 17:02, 31 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:53, 01 Sty 2015    Temat postu:

advantage napisał:
nieeee, chyba mi się całkiem era znudziła w sensie dwóch facetów... bo czytam teraz tylko fiki House/OFC
this is even moar straszne!!1! albo ja się w dzieciństwie naczytałam za dużo harlequinów i teraz czuję znudzenie na samą myśl o het-porno (chociaż muszę przyznać, że w przypadku J&B jakoś szczególnie nie zależy mi na erze... oni są wystarczająco interesujący poza sypialnią )

advantage napisał:
A tego pierwszego epa jeszcze nie widziałam


advantage napisał:
no dla mnie noł problem Możesz też zostawić cały czas taki jak ten
just great! nie ma to jak poprosić o konkretną radę i ją otrzymać

advantage napisał:
hahah serio? Ale jak tak, to mam nadzieję, że House ma przynajmniej ten przedni ogonek
co do House'a to nie pamiętam na pewno, ale Wilson... uh-huh... um...

advantage napisał:
no nieeee, takie brzydkie dzieci by nie wyszły mając tak pięknego ojca! (yeah, założyłam, że Wilson to mama )
a jeśli oni im zmienili wygląd, żeby zachować w tajemnicy, że są dziećmi superbohaterów?

advantage napisał:
genialne
dzięki

advantage napisał:
chyba, że House dorwie je pierwszy i skończą się marzenia Kutnera
ewentualnie House zażąda części dochodu ze sprzedaży

advantage napisał:
oooo, taką moc ma nawet House-lekarz!
to on uwiódł jakiegoś niewinnego aniołka?! bo chyba nie masz na myśli Cameron

advantage napisał:
ale pożądają tylko diabełków
bo diabełki stanowią największe wyzwanie

advantage napisał:
House-diabełek na pewno nie jest taki zły
bo z tą diabełkowatością House'a to w ogóle skomplikowana sprawa

advantage napisał:
kurczę, myślałam, że te aniołki i diabełki będą takie bardziej metaforyczne niż tak na serio jak w fiku. W sensie no że nie będzie tego innego świata, a wszystko będzie sie działo w szpitalu i w normalnym życiu chłopaków
oh, I get it... or not anyway, to też będzie skomplikowane

advantage napisał:
no kurde... mam nadzieję, że to tylko przez jakąś chwilową awersję do hilsonowej miłości, a nie forever... no i serio jakoś się cieszę, że nie bedzie ery. Jak przez jakiś czas nie będę czytać ery, to potem powinno mi się zachcieć No i ciągle chce przeczytać te fiki The Riververse
okej, okej, chyba wiem, co czujesz, bo czasem mnie ogarnia zwątpienie przy sentinelowych fikach, kiedy czytam zbyt wiele tworów tej samej autorki I czymam kciuki, żeby Ci szybko przeszła ta awersja
A Riververse możesz czytać śmiało, bo tam też ery nie ma... chyba że Tobie się w ogóle chłopaki znudzili


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:10, 07 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:
Heloł, oto zjawiam się z drugim rozdziałem naszego anielsko-demonicznego fika

Wybaczcie, że kazałam Wam tyle czekać. Naprawdę miałam szczere chęci uwinąć się z tym w okolicach Sylwestra, ale tegoroczne (ubiegłoroczne?) Święta wyjątkowo wykończyły mnie i moją wenę
Serio, kto to widział, żeby w ciągu DWÓCH TYGODNI były tylko CZTERY względnie normalne dni?!

Dobrze, że świąteczne zamieszanie z poplątaniem już się skończyło i może moja wena zabierze się wreszcie do przyzwoitej pracy

Ale dosyć o mnie – najwyższy czas zająć się Demonem Gregiem i uchylić rąbka jego tajemniczej historii...

Enjoy!



Rozdział 2


Taub otarł usta serwetką, przewracając kolejną stronę książki. Ile czasu zajęło Kutnerowi napisanie tego wszystkiego? Czy w trakcie pisania korzystał z opracowań naukowych? Taub nie był w stanie wyobrazić sobie, jak jego roztrzepany kolega siedzi bez ruchu i zwyczajnie koncentruje się na pisaniu, nawet czegoś tak głębokiego.

Podniósł swoją na wpół zjedzoną [link widoczny dla zalogowanych] i odgryzł następny kęs, pozwalając, by jego oczy powróciły do wydrukowanych słów, przechodząc do drugiego rozdziału.


- Nie zabijaj mnie...

Demon uniósł z wolna cienką brew, słysząc słowa Jamesa. Przechylając głowę, parsknął śmiechem, po czym wyciągnął do niego rękę, aż z rękawa jego płaszcza wysunęły się palce ukryte w rękawiczce.

- Nie zabiję cię - zapewnił, sprawiając, że serce Jamesa zwolniło, uspokojone. Jednak to poczucie ulgi nie trwało długo. Kiedy James podniósł rękę i złapał wyciągniętą ku niemu dłoń, do jego uszu dotarł szept demona:

- Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Płaczliwy skowyt wydobył się z gardła Jamesa, gdy dłoń w rękawiczce chwyciła go i zaczęła wyciągać go z błota. Niebieskie oczy mężczyzny były tak ciepłe, że James prawie potrafił uwierzyć we wszystko, co od niego usłyszał... Prawie. Ta delikatna dłoń w rękawiczce, która trzymała go tak mocno, która podniosła go z taką łatwością, zwiotczała nagle, a James stęknął, kiedy znowu wylądował na ziemi, ochlapując błotem swoje ubranie i twarz.

- Co, na niebio...

- Ciii... On tu jest.

James zmarszczył czoło i odepchnął się od podłoża, by usiąść, lecz natychmiast upadł, kiedy ziemia pod nim raptem się rozstąpiła. Okrzyk czystego strachu wyrwał się spomiędzy jego warg, a jego głowa obracała się gorączkowo, gdy patrzył, jak demon podnosi obie ręce i opuszcza je gwałtownie. Dłonie demona żarzyły się morderczym odcieniem czerwieni. Błoto zabulgotało, a ciało Jamesa zaczęło się w nie zapadać. Anioł wrzasnął, trzepocząc skrzydłami i wymachując ramionami, żeby się wydostać, lecz nagle poczuł silny nacisk na swoim ciele, jakby ktoś uderzył go w klatkę piersiową, spychając go z powrotem w dół.

- Nie ruszaj się!

James był już do połowy zanurzony w rozpadlinie pełnej gęstego błota, jego twarz zastygła w wyrazie paniki.

- D-dlaczego to robisz? - zapytał błagalnym tonem, wierzgając nogami w poszukiwaniu oparcia w gęstej mazi i rozpaczliwie sięgając rękami ku krawędzi dołu, żeby wydostać się z pułapki.

- Chcesz tam wrócić? - spytał demon, krzyżując ramiona na piersi.

- Słucham?

Demon spojrzał w górę. Ziejąca wyrwa w koronach drzew, która powstała w trakcie upadku anioła, ukazywała ciemne, wirujące chmury i bezustanny deszcz.

- Wyglądało na to, że próbowałeś uciec. Pomagam ci się ukryć.

- A-ale...

- Słuchaj, nie musisz oddychać, więc po prostu zamknij oczy i się odpręż. Obiecuję, że cię stamtąd wyciągnę, kiedy skończę.

James wpatrywał się w niego niezdecydowany i pokręcił głową. To była prawda, Anioły rzeczywiście nie musiały oddychać, aby żyć, ale myśl o byciu całkowicie zanurzonym w dole wypełnionym błotem... To było nie tylko przerażające, to było BRUDNE!

- Spójrz na mnie!
Głowa Jamesa poderwała się ponownie i anioł spostrzegł, że mężczyzna, który zmuszał go do zanurzenia się w błotnistym dole, klęczy przed nim na brzegu rozpadliny, zaciskając ubrane w rękawiczki dłonie na rozmiękłej ziemi.

- Obiecuję, że cię wyciągnę, ale o ile nie chcesz, żeby tamten koleś cię znalazł i zawlókł z powrotem tam, skąd uciekałeś, sugeruję, żebyś mnie, do cholery, posłuchał i się rozluźnił! - Demon wyszczerzył zęby, odsłaniając swoje małe, ostre kły. Oczy obu istot spotkały się na moment - błękitne wyrażały żądanie, brązowe niepokój. Jedynie odgłos padającego deszczu zakłócał ciszę.

- Naprawdę wolałbym... - zaczął wolno James - żebyś nie używał tamtego słowa.

Oczy demona rozszerzyły się na chwilę, po czym drobny, drwiący uśmieszek przemknął po jego wargach.

- Ależ z ciebie [link widoczny dla zalogowanych].

James zamknął oczy i miał nadzieję, że w ostatecznym rozrachunku nie wyniknie z tego nic złego. Był gotów zawierzyć demonowi - demonowi, którego poznał zaledwie kilka minut wcześniej. Zaczerpnął głęboki oddech, jego ciało rozluźniło się, a błoto zaczęło ciągnąć go w dół, sprawiając, że przeszły go ciarki, gdy poczuł, jak błoto i woda brudzą jego skórę. Wkrótce jego ciało zanurzyło się całkowicie, ostatnie bąbelki powietrza wypłynęły na powierzchnię, a potem wszystko znieruchomiało. Demon wypuścił przeciągłe westchnienie i potrząsnął swoją mokrą głową. Nadal nie w pełni rozumiał, dlaczego to robił.

Zazwyczaj miał wszystko gdzieś. Po prostu cieszył się spokojem, jaki znalazł w tych lasach - słońce świeciło jasno, a zapach czystego powietrza koił jego wzburzony umysł. I nagle chmury pociemniały, zaczęła się ulewa, a daleko na horyzoncie zauważył nadlatującą postać. Wyczuł, że jest to anioł. Jego klatka piersiowa zacisnęła się, twarz przybrała okrutny grymas, a skrzydła rozpostarły się szeroko. Planował zwyczajnie się ukryć i przeczekać, aż ta skaza na jego pięknym dniu przeleci obok niego, kiedy coś sobie uświadomił: ten anioł był wystraszony.

Lekko przekrzywił głowę w zamyśleniu. Tylko ktoś w tarapatach mógłby mieć taką minę. Jego rozum wziął się do pracy, a zmysły zaczęły działać na wyższych obrotach. Tam był ktoś jeszcze. Nawet poprzez deszcz demon czuł jego zapach. Jego wargi rozciągnęły się w paskudnym uśmiechu. Poznawał ten zapach. Och, jak dobrze go znał. Tak więc, machnąwszy skrzydłami, poleciał w kierunku anioła w opałach, przygotowując się na zabawę, lecz im bardziej zbliżał się do celu, tym silniej jego zmysły domagały się jego uwagi. Kiedy znalazł się na tyle blisko, by wyciągnąć rękę i dotknąć skrzydeł przestraszonego anioła, coś usłyszał.

- Ukryj mnie...

Szept dotarł do jego uszu. Głos był tak cichy, tak delikatny... tak bardzo przepełniony lękiem i bólem. Lecący nad nim anioł uciekał przed czymś, a sądząc z widocznych znaków - uciekał przed kimś. Nie namyślając się, demon złapał skrzydło anioła i zaciągnął go na dół, żeby go ukryć, żeby mu pomóc.

I tak oto znalazł się w tej sytuacji. Oby tylko na koniec jego wysiłek się opłacił. To wszystko, co miało dla niego znaczenie.

Złożywszy skrzydła na plecach, czekał i uśmiechnął się do siebie, gdy usłyszał drugą parę trzepoczących skrzydeł oraz czyjś głos krzyczący z daleka. Wkrótce spotkają się twarzą w twarz i prawdziwa zabawa będzie mogła się rozpocząć.

Matthew rozglądał się, dysząc nieznacznie. Jego ubranie nasiąknęło wodą, a włosy ociekały deszczem. Wiedział, że James jest gdzieś blisko, wyczuwał jego obecność. Nieposłuszeństwo i ucieczka Jamesa wytrąciły Alberta z równowagi. Matthew bał się o jego młodą duszę - czekała go sroga kara, jeśli jemu nie uda się wkrótce go znaleźć. Jeżeli dopisze mu szczęście, da radę wytropić Jamesa i błagać o litość dla niego, powołując się na to, iż James był ciągle zbyt młody, żeby zrozumieć. Miał szansę go wybronić, jednak to mogło zadziałać tylko wówczas, jeśli zdoła go odszukać.

Otarł wodę z twarzy, a jego zmysły weszły w stan najwyższego pogotowia, kiedy poczuł aurę Jamesa. Znajdowała się... pod nim? Popatrzył w dół i zmarszczył brwi na widok lasu, który zdawał się rozciągać na przestrzeni wielu kilometrów. Czy James się ukrywał? Machnąwszy skrzydłami, podążył za tym tropem, aż wypatrzył sporą wyrwę o kształcie człowieka, która była wręcz przesiąknięta zapachem Jamesa. Wyglądało na to, że James wpadł w panikę i zanurkował w dół, licząc na znalezienie kryjówki.

- James! - zawołał. - Musisz ze mną wrócić!

Wślizgując się w szczelinę, spłynął na ziemię, ale powitała go jedynie duża kałuża błota. Rozglądał się powoli, ściągnąwszy usta. Nadal czuł obecność Jamesa, ale go nie widział. Zrobił kilka kroków. Jego ciało zaczęło pałać żółtą poświatą, jego oczy zapłonęły. Krople deszczu zdawały się zastygnąć w powietrzu. Przechyliwszy głowę na bok, Matthew nadstawił uszu i słuchał, przysłuchując się ciszy. Dobiegające skądś 'pulp' przykuło jego uwagę. Jego głowa poderwała się niczym trzaskający bicz. Żółta poświata zbladła, kiedy jego oczy zatrzymały się na małej błotnej sadzawce. Powierzchnia wody była nieruchoma i niczego nie zdradzała. Jednak on wiedział.

Wyciągnął ręce, a jego palce rozżarzyły się, sprawiając, że błoto wzburzyło się i rozstąpiło na boki. Wiedział, że James się ukrywa, wiedział, że James tam jest.
- Znalazłem cię.

- Nabrałem cię.

Oczy Matthew rozszerzyły się gwałtownie, zaś rozdzielone błoto nagle uwolniło się z jego mocy i z powrotem wypełniło swój zbiornik. Koncentracja anioła została zburzona przez dźwięk tego ochrypłego głosu...

- Nie...

Odwracając się powoli, znalazł się twarzą w twarz z demonem. Niedowierzanie zawrzało w jego oczach.

- Greg...

Greg, Upadły Anioł. Matthew stał, jakby nogi wrosły mu w ziemię, jego szeroko otwarte oczy wyrażały oszołomienie i, jeżeli Greg się nie mylił... Tak, widać w nich było strach.

- Matthew. Dawnośmy się nie widzieli.

Zeskoczywszy ze zwalonego pnia drzwa, na którym się usadowił, Greg pokonał dystans dzielący go od anioła i stanął obok niego. Twarz demona wykrzywiła się w posępnym grymasie.
- Co tam u ciebie słychać? Nadal sprawiasz kłopoty?

- Co ty tu robisz, Greg? - zapytał stanowczo Matthew, zwijając dłonie w pięści.

- Co tu robię? - odparł Greg. Krzyżując ramiona na piersi, roześmiał się głośno. Jego skrzydła rozpostarły się szeroko za jego plecami, przez co anioł cofnął się o krok. - To jest MÓJ dom, kretynie. Zostałem potępiony i skazany na życie tutaj, więc właściwe pytanie brzmi: co TY tu robisz?

- Nie muszę odpowiadać na twoje pytania. - Matthew obrócił się i ponownie wyciągnął ramiona w stronę błotnego dołu, lecz w tym samym momencie jego ciało zostało pchnięte z ogromną siłą. Ból przeszył jego plecy, kiedy uderzył w drzewo, którego pień pęknął, aż posypała się kora. Syknięcie wyrwało się spomiędzy zaciśniętych zębów anioła, gdy podparł się na rękach, zanim jego ciało runęło na ziemię.

- Och, jestem innego zdania.

Matthew podniósł wzrok i zobaczył Grega tuż nad sobą. Jego oczy żarzyły się czerwienią, wyrażając bezgraniczną wściekłość. Klękając, Greg chwycił w dłonie pierzaste skrzydła anioła. Jego ukryte w rękawiczkach palce zaczęły głaskać ich powierzchnię.
- Nie masz pojęcia, ile jesteś mi winien.

Matthew wpatrywał się w niego wytrzeszczonymi oczami, po czym wyszeptał:
- Złapałeś go, prawda?!

Greg wskazał palcem przez ramię. - Tego anioła o brązowych oczach, który przyleciał tu wcześniej? Aha! Znalezione, niekradzione.

- Masz mi go zwrócić! Jestem jego opiekunem! - Głos Matthew grzmiał z oburzenia. Tego się właśnie obawiał. James nigdy wcześniej nie stanął twarzą w twarz z demonem, nie doszedł jeszcze do tego poziomu szkolenia. Świadomość, że jego podopieczny znalazł się w rękach Grega, napełniła przerażeniem serce anioła.

- Nie jesteś bardzo dobrym opiekunem, skoro zgubiłeś go w ten sposób - zakpił Greg, splatając ramiona.

- Masz mi go zwrócić! - wrzasnął ponownie Matthew, odpychając się od ziemi, by z powrotem stanąć na nogach. - Jeżeli tego nie zrobisz, Greg, będę zmuszony odnaleźć pozostałych, a wtedy ODBIERZEMY ci go, nawet jeśli będzie to oznaczało rozszarpanie twojej Duszy na strzępy.

- Śmiało, zrób to.

Matthew lekko opadła szczęka, a jego głos się załamał, kiedy znowu wykrzyknął: - Ja... ja mówię poważnie, Greg, wrócę tu z pozostałymi!

- Sprowadź ich - wyszeptał Greg. Wyciągnąwszy przed siebie ręce, zaczął zdejmować palcami swoje rękawiczki, obnażając dłonie na oczach anioła. Z twarzy Matthew odpłynęły wszystkie kolory, kiedy zauważył czarne ślady na palcach i dłoniach Grega. Wyglądało na to, że ręce demona zostały dotkliwie poparzone i w dalszym ciągu podlegały procesowi gojenia. Unosząc dłonie, Greg warknął głosem, który ociekał zgryźliwością:

- Idź i sprowadź ich, Matthew. Wróć tam z podkulonym ogonem i przyznaj się im, że JESZCZE RAZ zawiodłeś, wypełniając rozkazy. Wprost nie mogę się doczekać, ponieważ tym razem to TY zostaniesz strącony z nieba!

Matthew zrzedła mina i odwrócił wzrok, ogarnięty poczuciem winy i bólem. Pamiętał tamten dzień - starał się zablokować to wspomnienie, ale został przeklęty i musiał pamiętać. Pamiętał, jak oglądał ten dzień sądu, pozwalając, by inny anioł wziął na siebie winę za jego pomyłkę.

- Proszę... Mój stary przyjacielu. Zwróć mi Jamesa. On jest wyjątkowy i został stworzony, aby czynić dobro. Potrzebujemy go.

- Nie jestem twoim przyjacielem - żachnął się Greg, ciskając swoimi skórzanymi rękawiczkami, aż plasnęły o pierś Matthew, przez co anioł się wzdrygnął.

- A jeśli chodzi o Jamesa... tak brzmi jego imię, zgadza się? James należy teraz do mnie.

Matthew pokręcił głową i usiłował przemówić mu do rozsądku, lecz każde wypowiedziane przez niego słowo trafiało w próżnię. Greg nie miał zamiaru pozwolić mu się zbliżyć do tamtej rozpadliny wypełnionej błotem. Podejmując ostatnią próbę, Matthew zaczerpnął powietrza i zaatakował. Otaczające go drzewa wygięły się, kiedy gwałtownie wyciągnął ramiona, a z jego dłoni wystrzeliły zygzaki błyskawic, celując w klatkę piersiową Grega. Zamierzał odzyskać Jamesa. POTRZEBOWAŁ odzyskać Jamesa.

Pioruny uderzyły w pusty obszar, a Matthew zawarczał, szczerząc zęby. Jego ciało obróciło się szybko w odruchu paniki. Wymachując rękami, ciskał błyskawicami w różnych kierunkach, atakując wszystko, co się ruszało. Greg posiadał umiejętność poruszania się z zawrotną prędkością, zatem Matthew nie mógł tracić czasu. Słyszał szelest w koronach drzew, widział drgające gałęzie, na których jeszcze przed chwilą znajdował się Greg. Matthew musiał go dopaść, musiał powalić go na ziemię.

Wrzasnął, gdy grunt pod nim się rozstąpił, a on sam runął do tyłu. Właśnie z tamtej strony nadciągnął Greg, zderzając się z plecami Matthew i przygniatając go do ziemi. Dłonie demona zagłębiły się w anielskie blond loki, wciskając jego twarz w błoto, unieruchamiając szamoczące się ciało.

- Wychodzisz z wprawy! Mógłbym fikać przed tobą koziołki, a ty nie byłbyś w stanie mnie trafić!

Greg słuchał odgłosów szarpaniny z zawziętym uśmiechem. Ciężkie bańki powietrza wypływały na powierzchnię, kiedy anioł usiłował unieść głowę z błota, miotając się i rzucając całym ciałem. Jednym szybkim szarpnięciem Greg wyciągnął Matthew z dołu i rzucił nim w poprzek polany. Jego czarne skrzydła rozpostarły się szeroko, a ciało przykucnęło, przygotowując się na kolejny atak. Lecz Matthew tylko złapał się za klatkę piersiową, kaszląc i wypluwając grudki błota, które znajdowały się w jego gardle. Spoglądając na Grega, miał łzy w oczach, a jego dolna warga zaczęła drżeć. Greg jednak stał się nieczuły na ten widok - nie tym razem. Nigdy więcej.

Nie mówiąc ani słowa, Matthew zakaszlał po raz ostatni, po czym zatrzepotał skrzydłami, uciekając w pośpiechu. Wleciał w tę samą wyrwę, przez którą wcześniej przybył na dół, i zniknął.

Greg zachował czujność, dopóki nie nabrał pewności, że Matthew jest już daleko. Jego ciało dygotało z napięcia, ale zmysły powiedziały mu, że jest bezpieczny... na razie. Opuściwszy ramiona wzdłuż boków, stanął wyprostowany. Wypuścił głębokie westchnienie.

W co on się właśnie wpakował?

Jego skrzydła złożyły się, gdy deszcz zaczął ustawać, pozwalając promieniom słońca przebić się przez grubą warstwę chmur. Greg podniósł ręce, chcąc zetrzeć krople wody, które ciągle utrzymywały się na jego czole, ale znieruchomiał ze wzrokiem utkwionym na swoich zrujnowanych dłoniach. Nie został pobłogosławiony mocą uzdrawiania... więc potrwa to nieco dłużej, zanim jego skóra w pełni się zagoi i wróci do swojej gładkiej świetności. Nadal pamiętał tamten dzień oraz ból, którego wtedy doświadczył. Poczucie zdrady. Wyraz oczu Matthew, kiedy Greg został oskarżony... tamto spojrzenie złamało Gregowi serce.

Ulga.

Zwinął palce, dotykając wnętrza dłoni, i odwrócił się, spoglądając na dół z błotem. W dalszym ciągu miał Jamesa... Zacisnął wargi z namysłem, a potem się uśmiechnął.

A zatem Matthew miał się opiekować tą młodą duszą...

- Och, cena, jaką zapłaci za swoją porażkę, będzie najsłodszą zemstą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:00, 08 Sty 2015    Temat postu:

Cudowne! Nie mogłam się oderwać.
Zastanawiam się, co Greg zrobi z James'em.
Jednak jeszcze bardziej nurtuje mnie, za co został wyrzucony z nieba.
No nic, czekam na więcej ♡


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:10, 08 Sty 2015    Temat postu:

Richie117 napisał:
this is even moar straszne!!1! <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/.gif"> albo ja się w dzieciństwie naczytałam za dużo harlequinów i teraz czuję znudzenie na samą myśl o het-porno (chociaż muszę przyznać, że w przypadku J&B jakoś szczególnie nie zależy mi na erze... oni są wystarczająco interesujący poza sypialnią )
wcale nie takie straszne, serio A jeden z tych fików by Ci się całkiem spodobał: House jest w związku z taką dziewczyną, a Wilson… z Cuddy i mają razem dziecko
Btw, w harlekinach jest takie erowe hardcorowe porno, czy to tylko takie romanse? Tak mnie zaciekawiło, bo wiem, że moja babcia ma całą półkę tego, ale ja nigdy nie czytałam

Richie117 napisał:
ale obejrzę!

RIchie117 napisał:
just great! nie ma to jak poprosić o konkretną radę i ją otrzymać
lol, sorki Ale teraz widzę zmieniłaś kolor, to na trzeci rozdział może być jeszcze inny

Richie117 napisał:
co do House'a to nie pamiętam na pewno, ale Wilson... uh-huh... um...
okeeej, poczekam aż się to w fiku wyjaśni

Richie117 napisał:
a jeśli oni im zmienili wygląd, żeby zachować w tajemnicy, że są dziećmi superbohaterów? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">
och. No to im się udało

Richie117 napisał:
ewentualnie House zażąda części dochodu ze sprzedaży
nawet jak się tak wzbogaci, to Wilson dalej będzie kupował jego lunche

Richie117 napisał:
to on uwiódł jakiegoś niewinnego aniołka?! bo chyba nie masz na myśli Cameron
Nie Cameron, myślałam raczej o milionach zakochanych fanek na świecie

Richie117 napisał:
bo z tą diabełkowatością House'a to w ogóle skomplikowana sprawa
oh yeah, teraz już wiem, że House-diabełek w jakiejś części jest też aniołem

Richie117 napisał:
oh, I get it... or not anyway, to też będzie skomplikowane
po prostu się nie spodziewałam, że to będzie fik z takim supernaturalnym światem

Richie117 napisał:
okej, okej, chyba wiem, co czujesz, bo czasem mnie ogarnia zwątpienie przy sentinelowych fikach, kiedy czytam zbyt wiele tworów tej samej autorki I czymam kciuki, żeby Ci szybko przeszła ta awersja <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif">
A Riververse możesz czytać śmiało, bo tam też ery nie ma... chyba że Tobie się w ogóle chłopaki znudzili
ja jak znajdę świetną autorkę, to mogę czytać i czytać, bo to się nie nudzi Niee, chłopaki nie. Ale na razie zostaję tylko przy friendshipowych fikach. No i dzięki za kciuki

*
Ja też się chce szybko dowiedzieć za co Greg został wyrzucony!

Cytat:
- Wyglądało na to, że próbowałeś uciec. Pomagam ci się ukryć.
No i nawet Greg-diabełek zrobił dobry uczynek, dla James wszystko

Cytat:
To było nie tylko przerażające, to było BRUDNE!
Wilson jest zawsze Wilsonem

Cytat:
Nadal nie w pełni rozumiał, dlaczego to robił.
Miłość od pierwszego wejrzenia?

Cytat:
I tak oto znalazł się w tej sytuacji. Oby tylko na koniec jego wysiłek się opłacił. To wszystko, co miało dla niego znaczenie.
Taaaaak, żeby Wilson się jakoś odwdzięczył

Cytat:
- Tego anioła o brązowych oczach, który przyleciał tu wcześniej? Aha! Znalezione, niekradzione.
po pierwsze, zapamiętał kolor oczu już po jednym spotkaniu. No i po drugie, Wilson sam pozwolił się "skraść"

Cytat:
Pamiętał, jak oglądał ten dzień sądu, pozwalając, by inny anioł wziął na siebie winę za jego pomyłkę.
oooo, soł Greg i Matthew mają jakąś wspólną przeszłość... Byli kochankowie? Greg się z miłości poświęcił

Cytat:
- Proszę... Mój stary przyjacielu. Zwróć mi Jamesa. On jest wyjątkowy i został stworzony, aby czynić dobro. Potrzebujemy go.
a nie było przypadkiem tak, że został stworzony, by robić dobrze??

Cytat:
Greg jednak stał się nieczuły na ten widok - nie tym razem. Nigdy więcej.
Wyraz oczu Matthew, kiedy Greg został oskarżony... tamto spojrzenie złamało Gregowi serce.
To na pewno są byli kochankowie!

Okej, historia się rozkręca, to czekam na trzeci rozdział. W którym pewnie Greg robi z Jamesem same zue rzeczy
No to weny!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Czw 18:12, 08 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:02, 09 Sty 2015    Temat postu:

Rouen napisał:
Cudowne! Nie mogłam się oderwać.
Zastanawiam się, co Greg zrobi z James'em.
Jednak jeszcze bardziej nurtuje mnie, za co został wyrzucony z nieba.
No nic, czekam na więcej ♡
awww, dziękuję - w imieniu swoim i autorki
No tak, to dwa bardzo dobre pytania, na które w tej chwili nie pamiętam odpowiedzi... Postaram się pospieszyć z kolejnym rozdziałem

***

advantage napisał:
wcale nie takie straszne, serio
okej, skoro tak mówisz

advantage napisał:
A jeden z tych fików by Ci się całkiem spodobał: House jest w związku z taką dziewczyną, a Wilson… z Cuddy i mają razem dziecko
WAT???

advantage napisał:
Btw, w harlekinach jest takie erowe hardcorowe porno, czy to tylko takie romanse? Tak mnie zaciekawiło, bo wiem, że moja babcia ma całą półkę tego, ale ja nigdy nie czytałam
nooo... 50 Shades to to nie jest, ale w każdej książce znajdą się 2-3 dość szczegółowe sceny seksu, przeważnie bez jakichś ekscesów. Najlepiej jak przeczytasz w wolnej chwili jakiegoś harlequina, to wtedy się dowiesz ocb w 90% z nich, bo one są pisane według jednego szablonu

advantage napisał:
ale obejrzę!
jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, right?

advantage napisał:
Ale teraz widzę zmieniłaś kolor, to na trzeci rozdział może być jeszcze inny
yea, skoro już zaczęłam zmieniać, to będę się tego czymać. Przy okazji przypomniałam sobie o jednej książce z dzieciństwa, w której każda historia była drukowana innym kolorem

advantage napisał:
nawet jak się tak wzbogaci, to Wilson dalej będzie kupował jego lunche
za to on będzie zabierał Wilsona na kolacje przy świecach i takie tam

advantage napisał:
Nie Cameron, myślałam raczej o milionach zakochanych fanek na świecie
tylko czy myśmy rzeczywiście były takie niewinne?

advantage napisał:
po prostu się nie spodziewałam, że to będzie fik z takim supernaturalnym światem
dobra, to teraz skumałam. Ale mam nadzieję, że nie jesteś zawiedziona tą niespodziewaną fabułą

advantage napisał:
ja jak znajdę świetną autorkę, to mogę czytać i czytać, bo to się nie nudzi Niee, chłopaki nie. Ale na razie zostaję tylko przy friendshipowych fikach. No i dzięki za kciuki
mhm, też bym tak mogła, ale w takim przypadku wolę się oderwać, żeby mieć jakieś świetne fiki na ciężkie czasy ufff, to tyle dopsze, że chłopaki nie!! and niemazaco

advantage napisał:
Ja też się chce szybko dowiedzieć za co Greg został wyrzucony!
i ja, i ja!!! bo serio nie pamiętam szczegółów

advantage napisał:
No i nawet Greg-diabełek zrobił dobry uczynek, dla James wszystko
idk czy dobry uczynek motywowany niecnymi chęciami nadal jest dobry

advantage napisał:
Wilson jest zawsze Wilsonem
chyba że rzuca się z siekierą na stado zombiaków, żeby ratować House'a

advantage napisał:
Miłość od pierwszego wejrzenia?
more like 'od pierwszego usłyszenia'...

advantage napisał:
Taaaaak, żeby Wilson się jakoś odwdzięczył
... żeby grzecznie dał się wymienić na prawdziwe diabelskie rogi i ogon

advantage napisał:
po pierwsze, zapamiętał kolor oczu już po jednym spotkaniu. No i po drugie, Wilson sam pozwolił się "skraść"
no co? House zawsze był spostrzegawczy i po drugie - yup, kiedy już Greg ściągnął go sobie z nieba

advantage napisał:
oooo, soł Greg i Matthew mają jakąś wspólną przeszłość... Byli kochankowie? Greg się z miłości poświęcił
naaah, jeśli dobrze pamiętam, to aniołowie nie bywają kochankami (U know, grzeczny anioł powinien kochać wyłącznie Boga), ale jakaś przyjaźń na pewno odegrała tam swoją rolę

advantage napisał:
a nie było przypadkiem tak, że został stworzony, by robić dobrze??
cusz, autorka wyraziła się nieprecyzyjnie: "created for good", więc zinterpretowałam to tak, żeby pasowało do kategorii wiekowej

advantage napisał:
To na pewno są byli kochankowie!
can't wait, co powiesz, kiedy się dowiesz, kto teraz jest kochankiem Grega

advantage napisał:
czekam na trzeci rozdział. W którym pewnie Greg robi z Jamesem same zue rzeczy
more like James doprowadzi Grega do załamania nerwowego

dziękować


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 11:03, 09 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:28, 22 Sty 2015    Temat postu:

Nie zapomniałam o horum! tylko sesja mnie dobija... taka pierwsza od zawsze, że muszę się uczyć w nocy

Richie117 napisał:
WAT???
yay, wiedziałam, że Ci się spodoba double dates jeszcze się fajnie czytało, ale wuddy sex to już musiałam pominąć

Richie117 napisał:
nooo... 50 Shades to to nie jest, ale w każdej książce znajdą się 2-3 dość szczegółowe sceny seksu, przeważnie bez jakichś ekscesów. Najlepiej jak przeczytasz w wolnej chwili jakiegoś harlequina, to wtedy się dowiesz ocb w 90% z nich, bo one są pisane według jednego szablonu
z opisów tych książek wynika, że mają lepszą fabułę od 50 Shades, I mean nie ma głupich nastolatek

Richie117 napisał:
jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, right?
nooo to daje sobie czas do końca lutego

Richie117 napisał:
yea, skoro już zaczęłam zmieniać, to będę się tego czymać. Przy okazji przypomniałam sobie o jednej książce z dzieciństwa, w której każda historia była drukowana innym kolorem
i na koniec wyjdzie całkiem tęczowy fik

Richie117 napisał:
za to on będzie zabierał Wilsona na kolacje przy świecach i takie tam
ale deser już w domu

Richie117 napisał:
tylko czy myśmy rzeczywiście były takie niewinne?
no cusz... nigdy do niczego zuego między nami a House'em nie doszło, a myśli nie powinny się liczyć, soł całkiem niewinne

Richie116 napisał:
dobra, to teraz skumałam. Ale mam nadzieję, że nie jesteś zawiedziona tą niespodziewaną fabułą
nieee, zawsze to fajnie przeczytać coś nowego

Richie117 napisał:
mhm, też bym tak mogła, ale w takim przypadku wolę się oderwać, żeby mieć jakieś świetne fiki na ciężkie czasy ufff, to tyle dopsze, że chłopaki nie!! and niemazaco
o niee, to ja tak nie myślę, bo jak zostawie na póżniej, to co będę czytać teraz?

Richie117 napisał:
i ja, i ja!!! bo serio nie pamiętam szczegółów
czyli może jednak kategoria powinna być +18?

Richie117 napisał:
idk czy dobry uczynek motywowany niecnymi chęciami nadal jest dobry
niecne chęci nie są złe, soł dobry A te chęci są pewnie zue

Richie117 napisał:
chyba że rzuca się z siekierą na stado zombiaków, żeby ratować House'a
on musi bardzo dobrze skrywać swoją drugą naturę jak tylko raz się ujawniła

Richie117 napisał:
more like 'od pierwszego usłyszenia'...
Ale ważne, ze już na zawsze

Richie117 napisał:
... żeby grzecznie dał się wymienić na prawdziwe diabelskie rogi i ogon
no nieeee, to House ma jakieś szutczne? przecież House nie może mieć żadnej częsci ciała sztucznej

Richie117 napisał:
naaah, jeśli dobrze pamiętam, to aniołowie nie bywają kochankami (U know, grzeczny anioł powinien kochać wyłącznie Boga), ale jakaś przyjaźń na pewno odegrała tam swoją rolę

okej, wszyscy tam tacy grzeczni... a jednak House musiał zrobić coś zuego

Richie117 napisał:
cusz, autorka wyraziła się nieprecyzyjnie: "created for good", więc zinterpretowałam to tak, żeby pasowało do kategorii wiekowej
ech, no to wychodzi na to, że jednak do "czynienia dobra"

Richie117 napisał:
can't wait, co powiesz, kiedy się dowiesz, kto teraz jest kochankiem Grega
ooo, kto? czekam na rozdział, który o tym wspomina!

Richie117 napisał:
more like James doprowadzi Grega do załamania nerwowego
na pewno do załamania? nie do orgazmu? szkoda

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:30, 23 Sty 2015    Temat postu:

advantage napisał:
Nie zapomniałam o horum! tylko sesja mnie dobija... taka pierwsza od zawsze, że muszę się uczyć w nocy
ow ow ow, poor you ale dzięki, że dałaś znać, że żyjesz, bo już się martwiłam, że zniknęłaś jak pozostali
to czymam kciuki, żebyś uporała się z tą straszną sesją (i jutro zabieram się wreszcie za next rozdział tłumaczenia, bo tak mnie wciągnęły sentinelowe fiki, że w ogóle nie miałam do tego głowy )

advantage napisał:
yay, wiedziałam, że Ci się spodoba double dates jeszcze się fajnie czytało, ale wuddy sex to już musiałam pominąć
that was soooo cruel!!! *foch* mogłam ómrzeć na widok takiego pomysłu... chyba uratowało mnie tylko to, że dawno temu czytałam death!fika, w którym House umarł, a Wilson był z Cuddy i chyba też mieli dziecko
a teraz jeszcze mi piszesz o wuddy-sexie... to nawet gorsze niż HuS! mam nadzieję, że poor Wilson wcześniej się zaszczepił przeciwko wściekliźnie i tężcowi

advantage napisał:
z opisów tych książek wynika, że mają lepszą fabułę od 50 Shades, I mean nie ma głupich nastolatek
bo prawdopodobnie nic nie ma tak daremnej fabuły jak 50 Shades a harlequiny są za to pełne pielęgniarek/sekretarek/kelnerek/wdów omdlewających z miłości w ramionach lekarzy/dyrektorów/kowbojów/policjantów itd

advantage napisał:
nooo to daje sobie czas do końca lutego
u know, gdybyś tak oglądała po 2 minuty dziennie, to wyrobiłabyś się przed czasem

advantage napisał:
ale deser już w domu
to zależy... jeśli na deser będą zaplanowane lody, to może będzie czeba zająć się nimi już w samochodzie, bo do domu mogą nie dotrwać

advantage napisał:
no cusz... nigdy do niczego zuego między nami a House'em nie doszło, a myśli nie powinny się liczyć, soł całkiem niewinne
if you put it like this..

advantage napisał:
o niee, to ja tak nie myślę, bo jak zostawie na póżniej, to co będę czytać teraz?
heh, ja po prostu dobieram się do kolejnej autorki, ale może mi jest łatwiej, bo z Jimem i Blairem nawet drabbelki i miniaturki świetnie się czyta

advantage napisał:
czyli może jednak kategoria powinna być +18?
well, będzie jeden taki moment, który zasługuje na +18, ale nie będzie to dotyczyło powodu wyrzucenia Grega z Nieba

advantage napisał:
niecne chęci nie są złe, soł dobry A te chęci są pewnie zue
przeglądnęłam na szybko trzeci rozdział i się pogubiłam w motywach Grega, soł odpuszczam ocenianie jego dobrego uczynku, dopóki fabuła się nie rozwinie

advantage napisał:
no nieeee, to House ma jakieś sztuczne? przecież House nie może mieć żadnej częsci ciała sztucznej
nie sztuczne, tylko te jego różki są takie bardzo malutkie - a za aniołka dostanie większe no i ogonek, którego teraz wcale nie ma

advantage napisał:
okej, wszyscy tam tacy grzeczni... a jednak House musiał zrobić coś zuego
um... nope, to nie Greg coś zrobił, tylko ktoś go wrobił... To już tak jakby wynika z poprzedniego rozdziału (albo ja jestem taka mondra, bo trochę pamiętam dalszy ciąg)

advantage napisał:
ech, no to wychodzi na to, że jednak do "czynienia dobra"
ewentualnie tam miało być "good sex" tylko autorce umknęło to kluczowe słowo

advantage napisał:
ooo, kto? czekam na rozdział, który o tym wspomina!
do tego rozdziału jeszcze chyba dość daleko, więc możesz spróbować zgadnąć podpowiem, że Kutner wykorzystał kogoś, kto pojawia się w serialu

advantage napisał:
na pewno do załamania? nie do orgazmu? szkoda
yea, maybe szkoda, ale dzięki temu jest piekielnie śmiesznie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:37, 27 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:
Jestem okropna! Obiecywałam – sobie i Wam – że nie będziecie musieli długo czekać na kolejne rozdziały, i jak zwykle zawaliłam Ugh, postaram się poprawić, ale nie mam pojęcia, co mi z tego wyjdzie

Drobna uwaga techniczna: chociaż nie lubię tego robić, to pod koniec rozdziału umieściłam bezpośrednio w tekście drobne wyjaśnienie dotyczące tłumaczenia; niezbyt elegancko to wygląda, ale imho to jedyny sposób, żeby nikomu nie umknął zabawny dialog (mam nadzieję)

Enjoy!



Rozdział 3


- WIEDZIAŁEM, że z tym gościem jest coś nie tak!

Taub przygryzł paznokieć kciuka, patrząc zmrużonymi oczami na książkę leżącą na jego kolanach. Wokół niego rozbrzmiewało echo odgłosów wydawanych przez urządzenie do rezonansu magnetycznego. House przyłapał go wcześniej przy stole konferencyjnym i przegonił go, żeby poszedł się dąsać gdzie indziej.

W ten oto sposób Taub znalazł się w przyjemnie cichym, mrocznym pomieszczeniu, słuchając brzęczenia rezonansu po drugiej stronie zabarwionych na zielono okien. Wpatrując się w zadrukowane kartki, przewracał je, myśląc... Co Matthew zrobił Gregowi? A co ważniejsze, co Greg zamierza zrobić z Jamesem? Biedaczysko.

Odchyliwszy się na krześle i oparłszy nogi na blacie, wrócił do czytania, starając się znaleźć odpowiedzi na pytania, które krążyły mu po głowie.


To było dziwne... Towarzyszące temu uczucie było... w pewnym sensie miłe.

James przechylił głowę ku górze, pozwalając, by gęste błoto opływało jego skórę, wsączało się w niego, przywierało do niego. Z początku napełniało go to obrzydzeniem i James zapragnął wyskoczyć z rozpadliny, aby deszcz zmył je z jego skóry. Jednakże po paru chwilach chłodna substancja wydała mu się niemal... przyjemna.

Miał wrażenie, jakby ta ciemna ciecz próbowała usunąć całe napięcie z jego umysłu, wślizgując się pod jego ubrania, przeciągając swoimi zimnymi palcami przez jego włosy, studząc jego rozgorączkowanie wywołane strachem swoim uspokajającym pulsowaniem. W głowie Jamesa zapanowała pustka, a on sam zastygł w bezruchu, pozwalając, by dół go pochłonął, a błotne odmęty zawirowały wokół niego. Możliwe, że każdą sekundą tonął coraz głębiej i głębiej, lecz w tym momencie naprawdę go to nie obchodziło.

Te chwile dały mu czas, by się odprężył, dały mu czas do namysłu. Kiedy wróci do domu, będzie miał poważne kłopoty. Ucieczka od opiekunów i kwestionowanie woli ich Stwórcy stanowiło prostą drogę do bycia ukaranym. Ukrywanie się i odmowa powrotu do Nieba było czymś jeszcze gorszym. Jamesowi zdarzało się oglądać innych, którym wymierzano karę - bardzo ciężko było to przegapić. Anioły stróże przytrzymywały grzesznika przed obliczem ich Stwórcy, dopóki ten nie zadecydował o jego losie. Czasami było to kilka dni w zamknięciu bez światła słonecznego, czasami zesłanie na Ziemię z zadaniem zgromadzenia pewnej liczby śmiertelnych dusz, które umożliwią grzesznikowi ponowne przejście przez niebiańską bramę. Niektóre anioły przysięgały, że najgorszym losem była przemiana w człowieka. Komu przypadł ten los, temu wymazywano pamięć i odsyłano go na Ziemię, gdzie miał się zestarzeć i umrzeć, i nigdy więcej nie stać się tym, kim niegdyś był. Taki ktoś po śmierci przemieniał się w ducha i nigdy nie odzyskiwał swoich skrzydeł.

Inne anioły twierdziły, że najokrutniejszą z kar była przemiana w demona. James nigdy nie widział, na czym to polegało, ale słyszał opowieści na ten temat. Grzesznika skazywano na bycie 'upadłym aniołem', a następnie wypędzano. James nie rozumiał, jak to się działo, ale w chwili gdy skazany anioł opuszczał tereny Nieba, jego skrzydła traciły wszystkie pióra i stawały się czarne jak węgiel, zaś jego aureola pękała na pół i rozbijała się na głowie skazanego. Brzmiało to tak boleśnie, a niektórzy mówili mu nawet, że takie było w istocie, oraz że niektóre anioły, odchodząc, nie były kompletną całością.

Czy tak miał wyglądać jego los? Jamesa nie cieszyła taka perspektywa... A skoro mowa o demonach. Gdzie był tamten mężczyzna? Chyba o nim nie zapomniał, prawda? Wierzgając powoli nogami, James walczył z pragnieniem wypłynięcia z powrotem na powierzchnię, by wynurzyć głowę i zobaczyć, co tam się dzieje. Czy odnalazł go jeden z aniołów wysłanych przez Alberta? Jeśli tak, to czy demon próbował go przepłoszyć? Nie... To nie było coś, co zrobiłby demon. Serce Jamesa zatrzymało się. 'O rany... On będzie chciał go zabić!' Jeżeli to, czego się nauczył, było prawdą, demony były gotowe zrobić wszystko, żeby zabić anioła. Wymachując rękami, zaczął płynąć ku powierzchni. Musiał go powstrzymać! Nie obchodziło go, czy tamten anioł miał go schwytać - nie mógł pozwolić, aby demon zabił Nieskalanego!

W chwili gdy jego głowa wyłoniła się z gęstej mazi, James gwałtownie zaczerpnął powietrza i zakaszlał, młócąc ramionami o mętną powierzchnię i usiłując wydostać się na brzeg. Potrząsnąwszy głową, wykrzyknął:

- Demonie!?

- Hej! Ja mam imię! Myślałem, że wy, anioły, powinniście stale przestrzegać 'manier' i całować każdego po tyłku czy coś w tym stylu.

- Nie bluźnij! - James splunął, próbując pozbyć się z ust smaku błota. Otworzywszy oczy, rozejrzał się i znalazł swój cel. Demon siedział w kucki na skraju sadzawki, wyciągając rękę w pozbawionym zapału wysiłku, żeby wydostać go na brzeg. - No chodź, nie mam całego dnia.

Przysunąwszy się bliżej, Greg złapał pokrytą błotem dłoń Jamesa i wyciągnął go z sadzawki, pozwalając zasapanemu aniołowi paść na ziemię obok siebie. Wycierając rękę o nogawkę spodni, Greg wstał i westchnął, przypatrując się z góry swojej nowej zabawce. James, a przynajmniej tak nazwał go Matthew. Greg zastanawiał się, jaką moc i zdolności posiadał ten anioł. One również mogły okazać się przydatne. Dlaczego właściwie on uciekał?

- Imię?

Greg zamrugał, kręcąc głową przez chwilę.

- Co takiego?

James usiadł, ciągle dysząc. Jego dłonie ścierały błoto z jego twarzy i włosów, co stanowiło podsycany nadzieją gest, by doprowadzić się do porządku.
- Powiedziałeś, żebym nie nazywał cię 'demonem'. Wobec tego... Jak ci na imię?

Odwracając nieco wzrok, Greg westchnął. Pamiętał, że niektóre anioły dawało się bardzo łatwo przekabacić albo oszukać, ale na to potrzeba było trochę czasu i mnóstwo przebiegłych słownych gierek. Jednak ten anioł, James, natychmiast z marszu zaufał Gregowi. Jaka szkoda, pomyślał, po czym odwrócił się do niego plecami.
- Możesz mi mówić Greg.

Zaczął oddalać się od błotnej sadzawki, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Zastanawiał się, ile czasu upłynie, zanim Matthew powróci z pozostałymi, żeby go wytropić. Kiedy nad tym myślał, usłyszał stłumiony odgłos kroków, co sprawiło, że odwrócił się i zerknął za siebie. James zatrzymał się w pół kroku, a jego brązowe oczy otworzyły się szeroko niczym u niepewnego dziecka.

- Co ty robisz? - zapytał Greg.

- Idę... za tobą?

- Czemu? - Twarz Grega wyrażała osłupienie. Pierwsza zasada, jakiej uczyło się w Niebie, dotyczyła tego, żeby nigdy nie ufać demonowi, bez względu na to, jakie słodkie słówka by szeptał, ani jak bardzo cierpiałby z bólu. Ich dusze były splamione grzechem i nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć.

- Czemu nie? - odparł James, wzruszając ramionami. Jeszcze raz strząsnął błoto z włosów i podszedł bliżej. Zatrzepotał skrzydłami, żeby także stamtąd usunąć gęste grudki. - No, więc co się stało?

- Co masz na myśli?

- Ukryłeś mnie w ziemi. Nie byłem w stanie niczego usłyszeć. Czy przyleciał jakiś anioł?

- Gdzie tam. Chciałem po prostu pogrzebać cię żywcem i sprawdzić, jak długo to potrwa, zanim się zorientujesz.

Oczy Jamesa rozszerzyły się gwałtownie. - Co takiego? Przecież powiedziałeś, że ktoś mnie gonił!
Greg rozciągnął usta w figlarnym uśmiechu, poruszając wymownie brwiami. - Och, wy małej wiary! My demony bez przerwy kłamiemy. - Podjął swój marsz, śmiejąc się na głos z oburzonego sapnięcia, które wydał z siebie anioł.

- Jak możesz być taki okrutny? Mogłem tkwić w tamtym dole całymi tygodniami i o niczym nie wiedzieć!

- Hej, nie zauważyłeś, że masz do czynienia z demonem? Jesteśmy znani z takich posranych numerów.*

- Greg, proszę, to takie brzydkie słowo.

- "Demon"? Taa, wiem, ale trzeba przyjąć to, kim się jest, miłować swoich ziomków, czy coś takiego. No co? Czyżby zmienili już prawo tam na górze, w krainie [link widoczny dla zalogowanych] i tęczy?

- Kraina tęczy? To twoja tajna nazwa na określenie Nieba?

- Och, na miłość Boską.

- Greg, nie wypowiadaj jego imienia nadare...

- Hej! Czy muszę ci znowu przypomnieć?! Jestem demonem i lata mi to koło dupy! - Greg obejrzał się przez ramię, gromiąc spojrzeniem młodszego mężczyznę. Na jego oczach twarz anioła poczerwieniała ze wzburzenia, a dłonie przesunęły się i oparły na biodrach. Jednak cokolwiek James zamierzał powiedzieć, nie wydostało się to z jego ust, i anioł zwyczajnie w dalszym ciągu szedł za nim.

- Dokąd idziemy?

- JA idę do domu. Ty natomiast idź sobie, dokąd chcesz.

*******************

Greg robił się coraz bardziej wkurzony.

Przez minione dwadzieścia minut marszu zatoczył pełne koło. Nie miał dokąd pójść w tym momencie, a jedyną rzeczą, jaką miał ochotę zrobić, było położyć się na ziemi i cieszyć się ostatnią pozostałą godziną światła słonecznego przed zapadnięciem nocy - jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Nie z tą ciągnącą się za nim kulą u nogi!

James nie przestawał deptać mu po piętach. Z początku próbował nawiązać przyjazną rozmowę, pytając o to, kim był ten anioł, który przyleciał go odszukać, i co się działo, kiedy on znajdował się w błotnistej rozpadlinie. Każde zadane przez niego pytanie otrzymało odpowiedź w postaci milczenia. Wkrótce James dał sobie spokój z pytaniami i po prostu podążał śladem demona, przyspieszając kroku, ilekroć Greg zaczynał iść szybciej.

Zaczynało mu to działać na nerwy. Rozpostarłszy skrzydła, Greg skoczył i wzbił się w powietrze. Chrzanić to. Chciał zostać sam. Usłyszał, jak James zaczął krzyczeć, i jęknął, słysząc, że anioł również poderwał się do lotu. Następny dźwięk, który dotarł do uszu demona, wywołał grymas na jego ustach. Oglądając się przez ramię, zobaczył, że James nie radzi sobie najlepiej. Skrzydła anioła były zbyt sztywne i za ciężkie od zaschniętego błota, które pozlepiało jego pióra. Przy każdym machnięciu skrzydłami powietrze prześlizgiwało się pod nimi i James nie był w stanie utrzymać się na powietrznych prądach, które pomogłyby mu lecieć. Greg patrzył, jak anioł szamocze się niczym pisklę, dające z siebie wszystko, by unieść się nad ziemię i dotrzeć do swojej matki. Twarz Jamesa wykrzywił wyraz paniki. Myśląc szybko, po prostu ponownie złożył skrzydła na plecach i zaczął biec, usiłując dotrzymać demonowi tempa na piechotę, skoro nie potrafił wzlecieć w powietrze.

Co, u diabła, było nie tak z tym kolesiem?

Greg leciał wolno, spoglądając w dół na Jamesa, który puścił się za nim w pogoń, przeskakując przez zwalone drzewa i skowycząc za każdym razem, gdy obrywał jakąś gałęzią. Wypatrzywszy przed sobą prześwit w koronach drzew, Greg wylądował z powrotem na ziemi i zaczekał, aż James do niego dobiegnie.

- Co ty wyprawiasz? Dlaczego się nie oczyścisz, żebyś mógł odlecieć i przestać zawracać mi głowę?

James zmarszczył brwi, a przez pęknięcia w zaschniętym błocie było widać, że jego policzki się zaróżowiły. Sięgnął ręką do tyłu i chwycił jedno ze swoich skrzydeł, nerwowo wyskubując grudki ziemi i próbując je strzepnąć.

- Z mocą wiąże się odpowiedzialność. Fakt, że posiadam moc, która umożliwia mi oczyszczenie się samą siłą woli, nie oznacza, że powinienem używać jej dla własnych samolubnych korzyści.

- Nie wmawiaj mi takich bzdur. No, dalej, Jimmy, przejdź się na ciemną stronę. Bądź pazerny.

James popatrzył na niego z oburzeniem, ale powoli jego usta ułożyły się w nieśmiały, chłopięcy uśmiech, który sprawił, że Greg poczuł ucisk w klatce piersiowej.
- Jimmy... Podoba mi się to imię.

- Że co? Nie. Jesteś jakiś dziwny.

Greg odwrócił się i znowu ruszył przed siebie. Po chwili westchnął głęboko, kiedy kroki Jamesa rozległy się tuż za jego plecami. Jego nowa zabawka nie chciała się od niego odczepić. Wcześniej nie planował, że zatrzyma go przy sobie. Doszedł do wniosku, że James wyskoczy z błota, rozpłacze się i odleci, a on będzie mógł bez przeszkód udać się w swoją drogę, zanim Matthew wróci w towarzystwie swoich małych [link widoczny dla zalogowanych].

Oglądając się za siebie, skinął ręką, dając znak młodemu mężczyźnie, żeby podszedł bliżej.

- Dlaczego za mną idziesz? Nie powinieneś raczej, dajmy na to, próbować ocalić moją czarną duszę czy coś?

- Nie, to strata czasu.

- To niezbyt anielska postawa.
James tylko uśmiechnął się do siebie, pozwalając, by jego ciało odprężało się z każdym krokiem.
- Nie, serio pytam, z jakiego powodu to robisz? Zawsze jest jakiś powód.

- Muszę ci się odwdzięczyć.

Greg uniósł brwi, słysząc taką odpowiedź. - Odwdzięczyć mi się? Za co?

- Za to, że mi pomogłeś. Gdy byłem w potrzebie, wyciągnąłeś do mnie rękę i wskazałeś mi bezpieczne schronienie. Według mojego kodeksu, muszę ci się odwdzięczyć.

- ... Ależ to gejowskie.
[notka tłumaczki: ang. słowo gay oznacza zarówno 'gej/gejowski' jak i 'radosny'. Chyba nie da się po polsku oddać tej gry słów, dlatego okażcie wyrozumiałość temu kulawemu tłumaczeniu ;) ]

- W rzeczy samej. Cóż to za 'radosny' dzień, że znalazłem demona skłonnego pomóc aniołowi.

- Nie, nie chodziło mi o 'gejowski' w sensie 'radosny'. Miałem na myśli gejowski w sensie... no, wiesz, GEJOWSKI.

- Tak. Zgadzam się! To taka rzadkość! Nigdy bym się nie spodziewał, że przy pierwszej okazji, kiedy spotkam się twarzą w twarz z demonem, będzie on na tyle uprzejmy, żeby mi pomóc. To doprawdy gejowski dzień!**

Greg ukrył twarz w dłoniach. No nie... Trafił mu się głupi anioł. James uśmiechał się jak idiota, nie wiedząc, o czym myślał Greg. Westchnąwszy, Greg wymamrotał:
- Czyli zostawisz mnie w spokoju, gdy tylko mi się odwdzięczysz. I nic poza tym?

James pokiwał głową. Greg zastanawiał się przez chwilę, ściągnąwszy usta, po czym na jego twarz wystąpił zuchwały uśmiech.
- Oho... To dopiero będzie zabawa.



Cytat:
* oryg. "Hello? Demon. We're known for this kind of shit." - wstawiam ten odnośnik, bo ta wypowiedź w oryginale (zwłaszcza jej pierwsza połówka) bawi mnie do łez, ale gdybym to przetłumaczyła dosłownie (czyli w zasadzie zostawiła tak, jak jest), to wydaje mi się, że brzmiałoby to głupio i niezrozumiale

** wyjaśnienie zostawiłam Wam już w tekście, ale gdyby ktoś chciał to lepiej ogarnąć, tak to wyglądało w oryginale:
"... How gay."
"It is indeed. What a 'happy' day to find a demon willing to help an angel."
"No, not 'gay' as in happy. I meant gay as in....well you know GAY."
"Yes. I agree! It's so rare! Why, I never thought the first time I come face to face with a demon he would be nice enough to help me. What a gay day it is!"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 10:56, 27 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:04, 27 Sty 2015    Temat postu:

~ Co Matthew zrobił Gregowi? A co ważniejsze, co Greg zamierza zrobić z Jamesem?
Zadawałam sobie dokładnie te same pytania! Właściwie, pierwsze zadaję sobie nadal
~ To było dziwne... Towarzyszące temu uczucie było... w pewnym sensie miłe. 
Tak, James, masz rację, to jest naprawdę dziwne. Anioł lubujący się w błotnych kąpielach.
~ Możesz mi mówić Greg.
A co z House'm? :c
~ Greg, proszę, to takie brzydkie słowo. 
A potem, w ludzkim życiu, nazywa House'a dupkiem. Hipokryta!
~ JA idę do domu. Ty natomiast idź sobie, dokąd chcesz.
No i potem się dziwi, że Jimmy za nim łazi. Gdzie indziej wolałby pójść niż za naszym demonem ♡
~ Że co? Nie. Jesteś jakiś dziwny.
Mówię o tym od początku przecież! Anioł lubujący się w błotnych kąpielach
~ To doprawdy gejowski dzień!
Jimmy, wygrywasz nagrodę za najbardziej nieadekwatny do sytuacji tekst ever. Prześlemy pocztą
~  Oho... To dopiero będzie zabawa. 
Niewątpliwie *zaciera rączki*
Czekam na więcej, weny do tłumaczenia 


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:53, 28 Sty 2015    Temat postu:

Rouen napisał:
~ Co Matthew zrobił Gregowi? A co ważniejsze, co Greg zamierza zrobić z Jamesem?
Zadawałam sobie dokładnie te same pytania! Właściwie, pierwsze zadaję sobie nadal
odpowiedź na pierwsze pytanie już w następnym rozdziale, więc cierpliwości

Rouen napisał:
Tak, James, masz rację, to jest naprawdę dziwne. Anioł lubujący się w błotnych kąpielach.
może w ten sposób ujawniła się odrobina próżności Wil... Jamesa - no wiesz, podobno błoto świetnie działa na cerę

Rouen napisał:
~ Możesz mi mówić Greg.
A co z House'm? :c
gdybym odpowiedziała, to byłby ogromny spoiler na razie poprzestańmy więc na tym, że anioły (nawet te upadłe) nie mają nazwisk.

Rouen napisał:
~ Greg, proszę, to takie brzydkie słowo.
A potem, w ludzkim życiu, nazywa House'a dupkiem. Hipokryta!
oj tam, oj tam... może on w ten zawoalowany sposób wyraża uznanie dla seksownego tyłka House'a?

Rouen napisał:
~ JA idę do domu. Ty natomiast idź sobie, dokąd chcesz.
No i potem się dziwi, że Jimmy za nim łazi. Gdzie indziej wolałby pójść niż za naszym demonem ♡
bwahahaha, no właśnie! Greg sam się o to prosił

Rouen napisał:
~ To doprawdy gejowski dzień!
Jimmy, wygrywasz nagrodę za najbardziej nieadekwatny do sytuacji tekst ever. Prześlemy pocztą
yeah, nieadekwatny... ale za to jaki proroczy!

Dzięęęki wielkie jeśli wena zechce współpracować, to postaram się wyrobić na przyszły tydzień


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 8:55, 28 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:17, 29 Sty 2015    Temat postu:

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, RICHIE! Jako skromny prezent wręczę Ci nową fotkę RSLa, z nadzieją, że jeszcze jej nie widziałaś, soł [link widoczny dla zalogowanych]

Richie117 napisał:
ow ow ow, poor you <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif"> ale dzięki, że dałaś znać, że żyjesz, bo już się martwiłam, że zniknęłaś jak pozostali
to czymam kciuki, żebyś uporała się z tą straszną sesją <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif"> (i jutro zabieram się wreszcie za next rozdział tłumaczenia, bo tak mnie wciągnęły sentinelowe fiki, że w ogóle nie miałam do tego głowy )
noł, noł, nie zniknęłam. Nawet myślałam nad kolejnym rozdziałem WMN i coś mi się napisało to wkrótce powinnam wrzucić
jeszcze tylko ustny niemiecki i wolność, mam nadzieje I nie dzięki za kciuki!

Richie117 napisał:
that was soooo cruel!!! *foch* mogłam ómrzeć na widok takiego pomysłu... chyba uratowało mnie tylko to, że dawno temu czytałam death!fika, w którym House umarł, a Wilson był z Cuddy i chyba też mieli dziecko
a teraz jeszcze mi piszesz o wuddy-sexie... to nawet gorsze niż HuS! mam nadzieję, że poor Wilson wcześniej się zaszczepił przeciwko wściekliźnie i tężcowi
ooooo to jak tak stawiasz sprawę, to więcej nie będę o tym wspominać! No nieee, przecież House umierający to gorszy scenariusz niż wuddy i huddy razem wzięte! Wilson był bardzo zadowolony z tego związku, więc raczej żadnej choroby nie złapał

Richie117 napisał:
bo prawdopodobnie nic nie ma tak daremnej fabuły jak 50 Shades a harlequiny są za to pełne pielęgniarek/sekretarek/kelnerek/wdów omdlewających z miłości w ramionach lekarzy/dyrektorów/kowbojów/policjantów itd
jeszcze się okaże, że te nastolatki już są lepsze

Richie117 napisał:
u know, gdybyś tak oglądała po 2 minuty dziennie, to wyrobiłabyś się przed czasem
lol, ale nie, usiąde kiedyś i obejrze cały za jednym razem

RIchie117 napisał:
]to zależy... jeśli na deser będą zaplanowane lody, to może będzie czeba zająć się nimi już w samochodzie, bo do domu mogą nie dotrwać
no tak, jak coś to w domu można zjeść drugi raz

Richie117 napisał:
if you put it like this..
ofkors o wiele fajniej by było nie być aniołkiem, tylko móc robić zue rzeczy z Gregiem, no ale cusz

Richie117 napisał:
heh, ja po prostu dobieram się do kolejnej autorki, ale może mi jest łatwiej, bo z Jimem i Blairem nawet drabbelki i miniaturki świetnie się czyta
oj nieee, to ja muszę mieć dłuuuugie fiki, żeby mi czytanie zajęło parę dni

Richie117 napisał:
well, będzie jeden taki moment, który zasługuje na +18, ale nie będzie to dotyczyło powodu wyrzucenia Grega z Nieba
hmmmm, ale te aniołki takie grzeczne, to +18 musi dotyczyć Grega

Richie117 napisał:
przeglądnęłam na szybko trzeci rozdział i się pogubiłam w motywach Grega, soł odpuszczam ocenianie jego dobrego uczynku, dopóki fabuła się nie rozwinie
ja tym bardziej odpuszczam i czekam na więcej rozdziałów

Richie117 napisał:
nie sztuczne, tylko te jego różki są takie bardzo malutkie - a za aniołka dostanie większe no i ogonek, którego teraz wcale nie ma
lol przeczytałam, że jego nóżki są bardzo malutkie i zaczęłam go sobie wyobrażać nie jako demona seksu, tylko jakiegoś karła

Richie117 napisał:
]um... nope, to nie Greg coś zrobił, tylko ktoś go wrobił... To już tak jakby wynika z poprzedniego rozdziału (albo ja jestem taka mondra, bo trochę pamiętam dalszy ciąg)
no tak… ja czasami nie umiem czytać ze zrozumieniem

Richie117 napisał:
ewentualnie tam miało być "good sex" tylko autorce umknęło to kluczowe słowo
a nie ma sequela +18?

Richie117 napisał:
do tego rozdziału jeszcze chyba dość daleko, więc możesz spróbować zgadnąć podpowiem, że Kutner wykorzystał kogoś, kto pojawia się w serialu
omg, tylko niech to nie będzie Tritter… ani Taub… ani Foreman. Ani Kutner. Ani Lucas. Ani Vogler. Ani mąż Stacy. Ani Cole. Ani ten, który wymyślił polio w 4x06. Resztę przeżyję

Richie117 napisał:
yea, maybe szkoda, ale dzięki temu jest piekielnie śmiesznie
aktualnie to mnie chyba nawet bardziej cieszy

I tak Ci szybko idzie z rozdziałami, nie ma co narzekać

Cytat:
Inne anioły twierdziły, że najokrutniejszą z kar była przemiana w demona.
ale potem przynajmniej bez wyrzutów sumienia mogą robić zue rzeczy

Cytat:
- Hej! Ja mam imię! Myślałem, że wy, anioły, powinniście stale przestrzegać 'manier' i całować każdego po tyłku czy coś w tym stylu.
pewnie całują po tyłku jak już się zakochają i są w związku

Cytat:
- Powiedziałeś, żebym nie nazywał cię 'demonem'. Wobec tego... Jak ci na imię?
chce wiedzieć co krzyczeć w TYCH momentach

Cytat:
- Hej, nie zauważyłeś, że masz do czynienia z demonem?
i to jeszcze takim pięknym Pewnie to go właśnie rozprasza i zapomina o wszystkim

Cytat:
- Greg, proszę, to takie brzydkie słowo.
lol, Wilson pięciolatek

Cytat:
- Greg, nie wypowiadaj jego imienia nadare...
spędza czas z demonem, a ciągle jest taki grzeczny

Cytat:
Jego nowa zabawka nie chciała się od niego odczepić.
powinien się cieszyć, że nie ucieka. Tak to przynajmniej ma się czym bawić

Cytat:
To doprawdy gejowski dzień!
spotkanie Gregusia i Wilsona nie może być opisane inaczej

Ciekawi mnie jakie to moce i zdolności ma Wilson-aniołek! Powiedz, że wkrótce się to wyjaśni Na razie zakładam, że chodzi o to, że został stworzony do "good sex"

Weny na następny rozdział!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:16, 01 Lut 2015    Temat postu:

awwww, advantage, dziękuję!!1! (tylko skąd Ty wiedziałaś, że mam urodziny? )
fotki nie widziałam, soł thanks again Mrrrr, bad-ass RSL
ktoś fotoszopowo-uzdolniony mógłby zamiast tego kolesia wstawić LE i tekst RSLa: Whatever I do, I do for Hugh

advantage napisał:
noł, noł, nie zniknęłam. Nawet myślałam nad kolejnym rozdziałem WMN i coś mi się napisało to wkrótce powinnam wrzucić
jeszcze tylko ustny niemiecki i wolność, mam nadzieje I nie dzięki za kciuki!
good, że nie! and YAY! więc to jednak prawda, że sesja pobudza wenę do działania
omatko, to niemieckiego też się musicie uczyć? bleh

advantage napisał:
ooooo to jak tak stawiasz sprawę, to więcej nie będę o tym wspominać! No nieee, przecież House umierający to gorszy scenariusz niż wuddy i huddy razem wzięte! Wilson był bardzo zadowolony z tego związku, więc raczej żadnej choroby nie złapał
ale umierający House i huddy to nie takie złe połączenie... I mean, skoro House się uwolni od tej pijawki, to koszty nie grają roli
well, to brzmi jakby Wilson złapał kiłę układu nerwowego i dlatego nie dociera do niego rzeczywistość

advantage napisał:
jeszcze się okaże, że te nastolatki już są lepsze
jak to mówią: wszystko ma swoje zady i walety

advantage napisał:
lol, ale nie, usiąde kiedyś i obejrze cały za jednym razem
no cusz, to ja czekam

advantage napisał:
no tak, jak coś to w domu można zjeść drugi raz
lucky guys, dwa desery po jednej kolacji

advantage napisał:
oj nieee, to ja muszę mieć dłuuuugie fiki, żeby mi czytanie zajęło parę dni
odkąd stwierdziłam, że od takich długich fików nie potrafię się oderwać, tylko je czytam aż skończę, to dla waszego dobra wolę je odkładać na inną okazję... a później stwierdzam, że czytanie 10 fików po 1000słów zajmuje tyle samo czasu, co jeden fik na 10 tys. słów

advantage napisał:
hmmmm, ale te aniołki takie grzeczne, to +18 musi dotyczyć Grega


advantage napisał:
lol przeczytałam, że jego nóżki są bardzo malutkie i zaczęłam go sobie wyobrażać nie jako demona seksu, tylko jakiegoś karła
ołłł, poor U *odruchowo myśli o pewnym dość niskim demonie seksu *

advantage napisał:
no tak… ja czasami nie umiem czytać ze zrozumieniem
czyżby Ciebie też rozproszył ten piękny demon?

advantage napisał:
a nie ma sequela +18?
nope może Kutner planował go napisać, ale mu wena uciekła i dlatego się zabił

advantage napisał:
omg, tylko niech to nie będzie Tritter… ani Taub… ani Foreman. Ani Kutner. Ani Lucas. Ani Vogler. Ani mąż Stacy. Ani Cole. Ani ten, który wymyślił polio w 4x06. Resztę przeżyję
serio przeżyłabyś np... Doktora Froterkę? ale nie, me hates to say this, ale chodzi o jedną z osób, które wymieniłaś

advantage napisał:
I tak Ci szybko idzie z rozdziałami, nie ma co narzekać
tjaaa, 4 strony w 3 tygodnie, to się nazywa zawrotna szybkość

advantage napisał:
ale potem przynajmniej bez wyrzutów sumienia mogą robić zue rzeczy
I guess, kiedy już były demonami, to zmieniały zdanie

advantage napisał:
pewnie całują po tyłku jak już się zakochają i są w związku
nah, wątpię czy nawet wtedy anioły pozwalałyby sobie na takie perwersje

advantage napisał:
chce wiedzieć co krzyczeć w TYCH momentach
yup, bo krzyki "o mój boże" byłyby dość niestosowne

advantage napisał:
lol, Wilson pięciolatek
ktoś tam przecież wspominał, że James jak na anioła jest jeszcze dzieckiem

advantage napisał:
spędza czas z demonem, a ciągle jest taki grzeczny
spoko, pobędą ze sobą dłużej, to się poprawi... to znaczy, pogorszy

advantage napisał:
powinien się cieszyć, że nie ucieka. Tak to przynajmniej ma się czym bawić
um... Greg zawsze ma się czym bawić, tylko przy aniołku trochę się wstydzi

advantage napisał:
Ciekawi mnie jakie to moce i zdolności ma Wilson-aniołek! Powiedz, że wkrótce się to wyjaśni Na razie zakładam, że chodzi o to, że został stworzony do "good sex"
póki co wiadomo, że James ma moc uzdrawiania... co do reszty, to srsly nie pamiętam, o co chodzi i kiedy o tym będzie. Muszę się brać za tłumaczenie, to się wszystkiego dowiemy

Dziękować soł macz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:05, 07 Lut 2015    Temat postu:

Ciekawe czy House i Wilson dowiedzą się o tej historii Kutnera... i jeśli tak to jaka będzie ich reakcja Mam nadzieje, że obecnym kochankiem diabelskiego Grega nie jest ani Tritter ani Vogler (obu nie znoszę). Kutner by chyba sam siebie tam w takiej roli nie umieścił. Chociaż kto go wie Chase odpada? Może Lucas? Najbardziej wiarygodne, ale znając Kutnera to Foreman by mnie nie zdziwił. Czekam na dalszy ciąg i rozwiązanie tej sprawy. I oczywiście na Hilsona Oby tylko Wilson nie został na koniec demonem. Mimo wszystko. Chociaż Wilson demon z oczami jak w Supernatural to jest fajne wyobrażenie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:10, 10 Lut 2015    Temat postu:

Richie117 napisał:
awwww, advantage, dziękuję!!1! (tylko skąd Ty wiedziałaś, że mam urodziny? )
fotki nie widziałam, soł thanks again Mrrrr, bad-ass RSL
ktoś fotoszopowo-uzdolniony mógłby zamiast tego kolesia wstawić LE i tekst RSLa: Whatever I do, I do for Hugh
mówiłaś mi, że książka Hju ma premierę w Twoje urodziny i zapamiętałam no a książka ofkors się nie pojawiła… Fajna kartka urodzinowa by była jakby można było wstawić zdjęcie solenizantki, a zamiast pistoletu jakiegoś kwiatka
No i nie ma za co!!!

RIchie117 napisał:
good, że nie! and YAY! więc to jednak prawda, że sesja pobudza wenę do działania
omatko, to niemieckiego też się musicie uczyć? bleh <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif">
tak, trzeba było wybrać drugi język Yeah, jak się nie chce uczyć, to nagle się robi wszystko inne

Richie117 napisał:
ale umierający House i huddy to nie takie złe połączenie... I mean, skoro House się uwolni od tej pijawki, to koszty nie grają roli
well, to brzmi jakby Wilson złapał kiłę układu nerwowego i dlatego nie dociera do niego rzeczywistość
grają! Serio, ja chyba wole huddy od śmierci House’a

Richei117 napisał:
jak to mówią: wszystko ma swoje zady i walety
a za parę dni się przekonamy się czy lepsza jest książka 50 twarzy, czy film

Richie117 napisał:
no cusz, to ja czekam
wkrótce! Na razie kończe Lostów

Richie117 napisał:
lucky guys, dwa desery po jednej kolacji
jeszcze lepsza opcja to trzy desery

Richie117 napisał:
odkąd stwierdziłam, że od takich długich fików nie potrafię się oderwać, tylko je czytam aż skończę, to dla waszego dobra wolę je odkładać na inną okazję... a później stwierdzam, że czytanie 10 fików po 1000słów zajmuje tyle samo czasu, co jeden fik na 10 tys. słów
ja też się nie potrafię oderwać, ale właśnie to jest takie fajne. Jak fik się nie kończy i można czytać i czytać w nieskończoność czasowo pewnie faktycznie wychodzi tak samo, ale jak dla mnie to 10 krótkich fików nie wciąga tak, jak jeden długi

Richie117 napisał:
ołłł, poor U *odruchowo myśli o pewnym dość niskim demonie seksu *
o Taubie???

Richie117 napisał:
czyżby Ciebie też rozproszył ten piękny demon? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">
omg, Greguś demon mógłby mnie rozpraszać codziennie

Richie117 napisał:
nope może Kutner planował go napisać, ale mu wena uciekła i dlatego się zabił
albo House znalazł przypadkiem ten sequel i Kutner wcale nie popełnił samobójstwa

Richie117 napisał:
serio przeżyłabyś np... Doktora Froterkę? ale nie, me hates to say this, ale chodzi o jedną z osób, które wymieniłaś
ej… lepszy on niż Tritter albo Vogler! O kurde… no to pewnie odpadają mąż Stacy, Tritter i Vogler, bo to przedkutnerowe czasy. Taub też nie, bo mi się nie wydaje, że wtedy Kutner dałby to do czytania Taubowi Tamci dwaj też nie, bo za mało znaczący… Czyli zostają Foreman, Lucas i sam Kutner. To może właśnie Kutner sam sobie stworzył romans z House’em? A jeśli mam wybierać między Foremanem a Lucasem, no to kurde, jednak Lucas

Richie117 napisał:
tjaaa, 4 strony w 3 tygodnie, to się nazywa zawrotna szybkość
ale przynajmniej to dokładne, staranne tłumaczenie

Richie117 napisał:
nah, wątpię czy nawet wtedy anioły pozwalałyby sobie na takie perwersje
no racja! Anioły to tak po bożemu muszą!

Richie117 napisał:
yup, bo krzyki "o mój boże" byłyby dość niestosowne
jeszcze Greg by się obraził, bo Wilson myśli o kimś innym

Richie117 napisał:
spoko, pobędą ze sobą dłużej, to się poprawi... to znaczy, pogorszy
yeah, o to chodzi!

Richie117 napisał:
um... Greg zawsze ma się czym bawić, tylko przy aniołku trochę się wstydzi
a przecież może poprosić aniołka, żeby pobawił się z nim

Richie117 napisał:
póki co wiadomo, że James ma moc uzdrawiania... co do reszty, to srsly nie pamiętam, o co chodzi i kiedy o tym będzie. Muszę się brać za tłumaczenie, to się wszystkiego dowiemy
spoko, przeczytam w rozdziałach. To weny na tłumaczenie!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Wto 21:13, 10 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:45, 14 Lut 2015    Temat postu:

Faberry napisał:
Ciekawe czy House i Wilson dowiedzą się o tej historii Kutnera... i jeśli tak to jaka będzie ich reakcja
cholerka, nie pamiętam, czy się dowiedzą, ale fik kończy się plot twistem

Faberry napisał:
Mam nadzieje, że obecnym kochankiem diabelskiego Grega nie jest ani Tritter ani Vogler (obu nie znoszę). Kutner by chyba sam siebie tam w takiej roli nie umieścił. Chociaż kto go wie Chase odpada? Może Lucas? Najbardziej wiarygodne, ale znając Kutnera to Foreman by mnie nie zdziwił. Czekam na dalszy ciąg i rozwiązanie tej sprawy. I oczywiście na Hilsona
czy zdradzę za dużo, jeśli powiem, że dobrze kombinujesz? i zrobię, co w mojej mocy, żebyś nie musiała za długo czekać

Faberry napisał:
Oby tylko Wilson nie został na koniec demonem. Mimo wszystko. Chociaż Wilson demon z oczami jak w Supernatural to jest fajne wyobrażenie
naaah, do tego raczej nie dojdzie. I jak dla mnie to dobrze, bo szkoda by mi było tych jego czekoladowych oczu

***

advantage napisał:
mówiłaś mi, że książka Hju ma premierę w Twoje urodziny i zapamiętałam no a książka ofkors się nie pojawiła… Fajna kartka urodzinowa by była jakby można było wstawić zdjęcie solenizantki, a zamiast pistoletu jakiegoś kwiatka
damn, a ja zapomniałam, że to mówiłam argh, przydałoby się nakopać do tyłka temu, kto wymyślił premierę tej książki i narobił nam nadziei meh, gdyby ktoś okaleczył tę fotkę moim zdjęciem, to RSL przystawiłby pistolet do własnej głowy

advantage napisał:
tak, trzeba było wybrać drugi język Yeah, jak się nie chce uczyć, to nagle się robi wszystko inne
cholera, to jak ktoś ogarnia tylko jeden język na raz (jak ja), to miałby przesrane chyba że byłby do wyboru język migowy
dziwne, że jakoś nikt nie zaczyna się uczyć, żeby uniknąć robienia wszystkiego innego

advantage napisał:
grają! Serio, ja chyba wole huddy od śmierci House’a
eee tam, Huddy to śmierć House'a rozciągnięta w czasie

advantage napisał:
a za parę dni się przekonamy się czy lepsza jest książka 50 twarzy, czy film
i co, sprawdzałaś?

advantage napisał:
wkrótce! Na razie kończe Lostów
no comment

advantage napisał:
ja też się nie potrafię oderwać, ale właśnie to jest takie fajne. Jak fik się nie kończy i można czytać i czytać w nieskończoność czasowo pewnie faktycznie wychodzi tak samo, ale jak dla mnie to 10 krótkich fików nie wciąga tak, jak jeden długi
może doczekam czasów, kiedy będę mogła bez wyrzutów sumienia oddać się takim długim fikom... na razie tylko gromadzę je na kompie

advantage napisał:
o Taubie???
nooooooł! o kimś ze zgrabniejszym noskiem i bujniejszą fryzurą

advantage napisał:
albo House znalazł przypadkiem ten sequel i Kutner wcale nie popełnił samobójstwa
buuuu, byłoby o wiele lepiej, gdyby zamiast uśmiercać autora, wprowadził ten sequel w życie

advantage napisał:
ej… lepszy on niż Tritter albo Vogler! O kurde… no to pewnie odpadają mąż Stacy, Tritter i Vogler, bo to przedkutnerowe czasy. Taub też nie, bo mi się nie wydaje, że wtedy Kutner dałby to do czytania Taubowi Tamci dwaj też nie, bo za mało znaczący… Czyli zostają Foreman, Lucas i sam Kutner. To może właśnie Kutner sam sobie stworzył romans z House’em? A jeśli mam wybierać między Foremanem a Lucasem, no to kurde, jednak Lucas
tak sobie pomyślałam, że szkoda, że Kutner nie poznał Trittera, bo to byłby niezły pierwowzór Alberta anyway, myślisz we właściwym kierunku

advantage napisał:
ale przynajmniej to dokładne, staranne tłumaczenie
no już mnie tak nie rozpieszczaj, nooo...

advantage napisał:
jeszcze Greg by się obraził, bo Wilson myśli o kimś innym
albo Bóg by się zjawił i zaproponował trójkącik

advantage napisał:
a przecież może poprosić aniołka, żeby pobawił się z nim
na to przyjdzie jeszcze czas

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 10:31, 15 Lut 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:51, 14 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:
Wiem, wiem, znowu zawaliłam wszelkie terminy... ale tym razem nie miałam na to żadnego wpływu anyway, to dłuższa historia, którą wyjaśnię przy następnej okazji.

Jednak żeby nie zostawiać Was z pustymi rękami w Walentynki, wyszłam z siebie i skończyłam przynajmniej nowy rozdział tego fika Jednocześnie obiecuję, że ficzek, który planowałam na tę okazję, pojawi się w najbliższych dniach (jeśli nie przeszkodzą mi w tym żadne zóe moce... )

Anyway anyway, przed Wami rozwiązanie zagadki, kim dla Grega był Mathew i jak się przyczynił do tego, że Greg został demonem

Enjoy!


PS. Zauważycie pewnie, że w tym rozdziale 'Mathew' jest pisany przez jedno “t”, chociaż wcześniej było pisane przez dwa “t”. To robota Autorki, ja się trzymałam jej pisowni. Podobnie ma się sprawa z pisownią wielkimi/małymi literami wszelkich słów odnoszących się do Boga, aniołów i demonów - Autorka narobiła niezłego zamieszania, w które nie ingerowałam. (Swoją drogą... rozumiem błędy gramatyczne, a nawet literówki – chociaż podobno ktoś to betował *facepalm* - ale z tymi wielkimi i małymi literami to już jest szczyt niechlujstwa, którego nie da się usprawiedliwić nieznajomością języka -_- )



Rozdział 4


"Zostałeś obwiniony o popełnienie zbrodni zasługujących na najcięższą karę, moje dziecko. Czy uklękniesz i okażesz skruchę, aby ocalić swą duszę?"

Greg wzdrygnął się, wpatrzony w jasną światłość przed sobą. Jego ciało zostało popchnięte w dół przez dwóch stróżów. Wokół niego zgromadził się tłum Aniołów. Obserwowali to, co się działo - niektórzy z politowaniem, niektórzy z ekscytacją, niektórzy ze wzburzeniem. Odwrócił głowę od jasnej światłości, przeczesując wzrokiem tłum. Jego oczy prześlizgiwały się po wszystkich tych nijakich twarzach, póki nie znalazł tego, kogo szukał.

'Mathew', powiedział bezgłośnie, a jego twarz przybrała wyraz pełen nadziei. Wmieszał się w orzekanie wyroku w sprawie, która zupełnie go nie dotyczyła, jednak nie potrafił znieść widoku ani myśli o Mathew poddanym karze, zatem działając pochopnie, Greg wystąpił przed Mathew i powiedział ich stwórcy o występku, którego się dopuścił później niż Mathew, mając nadzieję, że oszczędzi przyjacielowi piekielnych czeluści... Reakcją na jego zachowanie był rozwścieczony krzyk ich stwórcy na wieść o uczynku Grega, zbrodnie popełnione przez Mathew już prawie odeszły w zapomnienie, a cała kara skupiła się teraz na nim. Tak oto znalazł się w tej sytuacji - zaproponowano mu szansę, by okazał skruchę i odszedł oczyszczony z wszelkiej winy, jeżeli tylko zwróci to, co ukradł. Lecz to oznaczało, że musiałby przyznać się do błędu i odwołać swoje słowa, musiałby się wycofać i ponownie obarczyć Mathew tym cierpieniem... tym bólem. Greg patrzył na Mathew pośród tłumu. I czekał.

Jego oczy rozszerzyły się, gdy wyraz twarzy Mathew zmienił się z przerażenia w ulgę. Usta blondwłosego anioła rozciągnęły się w uśmiechu i stał tam, szczęśliwy, obejmując się ramionami. Mathew cieszył się, że został uwolniony od zarzutów... nawet jeśli ceną za to była dusza Grega.

Greg nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł zrozumieć. Gniew z wolna wypełnił jego pierś i rozszedł się żyłami po całym ciele, niczym krusząca się tama. Nie będzie taki jak inni, on w niczym ich nie przypominał. Unosząc wargi i odsłaniając zęby, spojrzał z powrotem w lśniącą światłość i wrzasnął. Jego ciało szarpnęło się, przytrzymywane silnymi rękoma, jego białe, pierzaste skrzydła rozpostarły się ponad nim.

- Nigdy!


*******************

- Greg?

Nieznacznie wzruszył ramionami przez sen, mamrocząc pod nosem. Jego policzek zagłębił się w chłodną trawę, na której leżał. Niech szlag trafi te wspomnienia. Zwyczajnie nie mógł przespać w spokoju jednej nocy, w czasie której tylko jednolita, czarna ciemność przewijałaby się przez jego pozbawiony treści umysł.
- Greg?
Słaby głos zabrzęczał przy jego uchu, sprawiając, że Greg warknął i opędził się ręką. Przeklęte robale, ten świat był ich pełen, a on ciągle nie rozumiał, w jakim celu zostały stworzone. Jasne, zabawnie było patrzeć, jak kobiety wrzeszczą, a nawet jak niektórzy faceci zwiewają gdzie pieprz rośnie, ale była pewna granica.

Czyjaś dłoń dotknęła jego ramienia i potrząsnęła nim delikatnie, zakłócając jego rozmyślania i zmuszając go do otwarcia oczu. Słaba łuna pomarańczowego światła uświadomiła mu, że rzeczywiście trwała noc. Dogasające obok niego ognisko rzucało wokół swoją ciepłą poświatę, która pozwoliła Gregowi zobaczyć - kiedy obrócił się na plecy - kto go obudził.

James klęczał przy nim z miną dogłębnego zaciekawienia na twarzy.
- Cholera - mruknął Greg. - Naprawdę myślałem, że byłeś jedynie wytworem moich snów.

- Snów? - James usadowił się na ziemi obok Grega, pozwalając swojemu towarzyszowi usiąść, ziewnąć i przeciągnąć się, unosząc ramiona nad głowę, żeby pozbyć się skurczu w kręgosłupie. Kilka godzin wcześniej Greg zaprowadził go nad staw, w którym mógł się wykąpać i usunąć zaschnięte błoto ze swojej skóry i ubrań. James był mu za to bardzo wdzięczny. Kiedy uznał, że skończył, stanął goły na brzegu stawu; jego odzież leżała rozłożona na teraz już zimnej trawie, czekając aż słońce wzejdzie ponownie i ją wysuszy. Wyglądało na to, że gdy się kąpał, zapadł zmierzch i rozpostarł się wokół nich. Odwrócił się, żeby porozmawiać z Gregiem, ale zobaczył, że jego nowy przyjaciel ułożył się na boku przy trzaskającym ognisku. Pozbierawszy swoje ubrania, James przeniósł je w pobliże ogniska, mając nadzieję, że wyschną szybciej, i poszedł usiąść blisko demona.

Z jakiegoś powodu nie czuł strachu przed tym mężczyzną. Mówiono mu, by lękał się wszystkich demonów i nigdy nie tracił czujności, mając z nimi do czynienia. Demony dążyły do wykradania Aniołom dusz i sprawiania, że stawały się czarne jak ich serca - wszystko po to, by zasłużyć na posiadanie ogona. Według pogłosek, jeśli czarna dusza zgromadziła wystarczającą liczbę anielskich dusz, wówczas przyznawano jej ogon, dzięki czemu mogła osiągnąć prawdziwe potępienie i być w stanie wpływać na najczystsze z istot oraz bez trudu kontrolować umysły śmiertelników zamieszkujących ziemię albo zrobić coś jeszcze gorszego.

Doprowadzić do tego, że ich potęga wzrastała dziesięciokrotnie.

Jednak Greg jak na razie nie zrobił nic, by zawładnąć jego umysłem. Co było dziwne to to, że jego demon sprawiał wrażenie, jakby próbował przed nim uciec. W tym miejscu jedno pytanie cisnęło się na usta... Dlaczego on w dalszym ciągu podążał za Gregiem, skoro wiedział to wszystko?

- Co to ma być, do diabła?! Gdzie są, kurwa, twoje ubrania?!

- Greg! Zważaj na swoje słowa! To, że jesteś demonem, nie znaczy, że powinieneś używać przy mnie takiego ohydnego języka.

- Jeśli jeszcze raz uraczysz mnie tą pogadanką, z moich ust posypią się wszystkie wulgarne słowa, jakich nauczyłem się na tej planecie.

James otworzył usta, by zaprotestować, jednak uznał, że lepiej tego nie robić, i z powrotem je zamknął. Greg uśmiechnął się zarozumiale, czując swoją wygraną w tej potyczce, a jego wzrok zsunął się z twarzy anioła na resztę jego ciała. James siedział nago obok niego, prezentując swoją równą i gładką klatkę piersiową... aczkolwiek wyglądało na to, że opiekunowie zadbali o jego ćwiczenia fizyczne. Jeśli się dobrze przyjrzeć, tu i ówdzie można było dostrzec słabe kontury kształtujących się mięśni. Greg musiał przyznać... stwórca uczynił Jamesa bardzo... przystojnym. Oczy demona powędrowały niżej, po czym zatrzymały się na podbrzuszu Jamesa. Greg uniósł jedną brew. Ach, tak, zgadza się. Anioły nie posiadały tych samych narządów, co śmiertelnicy. Greg prychnął pod nosem. Zupełnie jakby patrzył na nagą [link widoczny dla zalogowanych]. Jakie to smutne. Jednak nawet jeśli tam nic nie było... James nadal wyglądał aż nazbyt dobrze i samo to sprawiło, że Greg się zarumienił. Chwyciwszy za swój płaszcz, zsunął go z pleców i rzucił Jamesowi - który wzdrygnął się, uderzony znienacka ciężkim materiałem - mamrocząc:
- Załóż to i ukryj swój wstyd.*

- Wstyd? Co masz na myśli? Nie ma nic wstydliwego w nagim ciele, w takim stanie zostaliśmy powołani do życia, nie ma powodu, żeby to ukrywać. - Lecz nawet mówiąc te słowa, James włożył płaszcz, który zawisł luźno na jego ramionach i opadł mu fałdami na kolana.

- Cóż, a jednak to wstyd, kiedy brakuje ci jedynej rzeczy, dzięki której życie jest przyjemne - stwierdził Greg. Sięgając do tyłu, pomasował się po łopatkach i westchnął. Uznawszy, że na razie nie ma potrzeby nigdzie lecieć, sprawił, że jego skrzydła wniknęły pod skórę na plecach - czemu towarzyszył kłąb czarnego dymu - przez co zdejmowanie i wkładanie ubrań stawało się odrobinę łatwiejsze. Najwyraźniej James także opanował ten talent, bo gdy Greg mu się przyjrzał, zauważył, że nigdzie nie ma ani śladu po jego białych, pierzastych skrzydłach.

- Brak jednej rzeczy? Co masz na myśli? - zapytał James, przekrzywiając głowę.
Greg zamrugał, po czym odwrócił wzrok, mrucząc: - Nic takiego, zapomnij, że cokolwiek mówiłem.

Siedzieli w milczeniu. Greg wpatrywał się w ciemność nocy, natomiast James obserwował demona, bezwiednie skubiąc palcami rękawy płaszcza. W pewnym momencie pochylił głowę, a jego wargi wygięły się w leniwym uśmiechu. Zapach, jaki pozostał na płaszczu, zapach Grega... był tak bardzo odmienny od innych znanych mu zapachów. Nie pachniał słodyczą ani czystością jak jego dom. O nie. Był mroczny... pikantny... piżmowy. Zamykając oczy, James wziął głęboki oddech, pragnąc pamiętać ten zapach, nawet kiedy zostanie zabrany z powrotem.

Powoli zmarszczył brwi, a z jego piersi wydobyło się głębokie westchnienie. Przyłapał się na tym, że... nie chce opuszczać boku demona. Było to bardzo osobliwe, ale Greg był inny. Zupełnie jakby Greg go rozumiał. Gdy jego spojrzenie ponownie spoczęło na demonie, zauważył pewną różnicę. Greg nie miał na dłoniach swoich rękawiczek i po raz pierwszy James miał okazję zobaczyć ręce Grega w całej okazałości. Ten widok ścisnął go za serce.

Ręce demona były poharatane i poparzone, czarne ślady ciągnęły się wzdłuż jego dłoni i palców. Wyglądało to tak, jakby Greg sięgnął do ogniska i próbował schwytać płomienie. Wyciągając rękę, James położył ją na zrujnowanym ciele, co sprawiło, że Greg wzdrygnął się i gwałtownie obrócił głowę, mierząc go wściekłym spojrzeniem. James prędko cofnął dłoń, a drugą szczelniej otulił się płaszczem, jakby usiłował się pod nim schować. Lecz jego potrzeba zaspokojenia ciekawości była o wiele silniejsza.

- ... Co... ci się stało?

Greg uniósł nieco jedną brew, a następnie podniósł dłonie. Stęknął cicho. Stracił swoje rękawiczki podczas rozmowy z Mathew, a potem zapomniał je podnieść i z powrotem założyć. Jego palce zwinęły się w luźne pięści. Nienawidził swoich dłoni. Skrzydła i rogi wystarczająco przypominały mu o jego przeznaczeniu, a teraz jego dłonie miały z niego drwić, dopóki w pełni się nie zagoją.

- To jest moja kara - wymamrotał.

- Co się stało?

Greg obejrzał się na swojego nowego, przymilnego kumpla, który zdawał się przysunąć bliżej niego, ani na chwilę nie odrywając oczu od jego pokiereszowanych dłoni.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytał, przypatrując się badawczo łagodnej twarzy anioła.
James podniósł wzrok, brązowe tęczówki spotkały się z błękitnymi. Wciągając głęboko powietrze - nie zważając na dobre czy złe następstwa - James skinął głową.

Opuszczając ręce na kolana, Greg potrząsnął głową i znowu spojrzał gdzieś w dal. Ile razy powtarzał w myślach tę historię? Zbyt wiele, by je zliczyć.

- Kiedy mieszkałem w raju, zostałem powołany, by dawać początek zdarzeniom w życiu śmiertelników, które miały ich albo zdruzgotać, albo uradować. Byłem jednym z ich 'przeznaczeń', że się tak wyrażę. Jednak chociaż miałem pod swoją kontrolą tysiące żywotów, to w rzeczywistości niczego nie kontrolowałem. Każde życie zostało zaplanowane, jeszcze zanim trafiło w moje ręce. Nasz... twój stwórca miał plany wobec konkretnych dusz, a naszym zadaniem było dopilnować, by te plany się wypełniły.

- Połowę zdarzeń, jakie zapoczątkowałem na tym świecie i pośród rodzaju ludzkiego najchętniej bym cofnął. Ale nie zostaliśmy stworzeni obdarzeni wolną wolą, nie mamy prawa kwestionować powierzonych nam zadań ani woli naszego twórcy... Lecz jednego dnia to się zmieniło. - Przymykając powieki, Greg uśmiechnął się ze smutkiem.

- Żyła wtedy pewna kobieta, piękna, o najbardziej życzliwej duszy, jaką kiedykolwiek stworzono. Obserwowałem ją od czasu do czasu, odkąd była dzieckiem, aż wyrosła na dojrzałą kobietę, i cieszyłem się z tego, jak układało się jej życie. Miała wybuchowy temperament i potrafiła złamać człowieka jak zapałkę, ale miała najbardziej zdumiewający uśmiech... Jedynym marzeniem w jej życiu było zostać matką, posiadać dziecko, które należałoby wyłącznie do niej. Jej los nie był w pełni zaplanowany, więc doszedłem do wniosku, że jej życzenie się spełni i będzie mogła żyć długo i szczęśliwie. Byłem w błędzie.

- ON zstąpił i zainicjował specjalne zdarzenie, które miało wystąpić w jej życiu. Jej przeznaczeniem było nie urodzić ŻADNYCH dzieci. Byłem rozwścieczony. ON obwieścił, że w tym zdarzeniu kobiecie będzie doskwierało cierpienie, gdyż nigdy nie weźmie w ramiona własnego dziecka, ale po latach zmagań podźwignie się i w pojedynkę założy fundację, dzięki której narodzą się tysiące dzieci, a w ostatecznym rozrachunku - tysiące nowych dusz trafią do raju. Chciwe dzieło, mające zapewnić nam więcej wyznawców. Po tym, jak ON ustanowił swoje prawo, my musieliśmy się podporządkować. Jaki mieliśmy wybór? Zatem przez trzy lata patrzyłem, jak ta kobieta szlocha i podupada na ciele. Każde leczenie, jakie znosiła, każde działanie, jakie podejmowała. Jej wiara bywała zachwiana, a jej ból jedynie wzrastał. Nie wiedziałem, jak długo miała cierpieć, zanim podejmie się wypełnienia głównego zadania w swoim życiu. Jednak ona trzymała się dzielnie, a ja słyszałem jej głos. Nie ustawała w modlitwach, prosząc o cud.

Roześmiał się pozbawionym wesołości śmiechem. - Smutne, hm? Modliła się do tego samego nieba, które odmawiało jej spełnienia tego jednego życzenia, dzięki czemu mieliśmy zyskać tysiące nowych wyznawców. Przeklęty egoizm, a ja się, kurwa, na to godziłem. - Greg zamilkł, a James poczuł nagły impuls, żeby przysunąć się do niego i go objąć, zamknąć go w swoich ramionach i siłą woli odpędzić dręczące go poczucie winy. Lecz zanim zdołał choćby drgnąć, usłyszał, jak Greg wymamrotał: - Właśnie wtedy to się stało.

- Co takiego?

Greg powoli obejrzał się na Jamesa, jego mina wyrażała gniew i ból. - Okazało się, że spodziewa się dziecka.
James otworzył szeroko oczy i rozchylił usta ze zdumienia.
- Nie byłem jedynym, który cierpiał razem z nią. Jeszcze jeden anioł nie mógł znieść jej trwającego cierpienia, a to jemu powierzono opiekę nad nią. Słyszał każdą wypowiadaną przez nią modlitwę i nie mógł znieść tego, że nie zostają one wysłuchane. Więc pewnej nocy, kiedy kobieta leżała pogrążona we śnie, złamał zakaz i dotknął jej brzucha, i dał jej nowe życie. Po paru tygodniach odkryła nowinę o swoim dziecku i zapłakała łzami radości, że pomyślałbyś, iż rzucono jej do stóp cały świat. Miała zostać matką... A ON wpadł we wściekłość. Jego plan zdobycia wyznawców legł w gruzach. Co z bólem i zgryzotą, na których miała się wspierać, aby założyć swoją fundację?! Akt chciwości pośród aniołów, by obdarzyć tę kobietę jej własnym dzieckiem, zniweczył szansę na pozyskanie dusz ze sporej części świata. ON nie będzie tego tolerował. I tak wziął sprawy we własne ręce.

Greg wyszczerzył zęby, jego zaciśnięte palce wbiły się w dłonie, dość mocno by przebić skórę do krwi. - Czekał sześć miesięcy, aż rosnące w niej dziecko zaokrągliło jej brzuch i mogła poczuć, jak kopie w jej łonie. Czekał, aż wypełniła się cała radość, którą czuła, po czym wyciągnął rękę i wysłał swojego sługusa, by dokończył jego dzieła. - Słowa Grega ociekały kwasem, jaki zdołał w sobie zgromadzić. - Wysłał Alberta, żeby zabrał jej dziecko... Doprowadził do tego, że poroniła.

James zakrył usta dłońmi, ogarnięty czystym szokiem i falą mdłości. Nagle obraz kobiety tak pełnej życia, obejmującej swój brzemienny brzuch z żarliwością, jaką każda matka czuje dla swojego nienarodzonego dziecka przedzierzgnął się w obraz szlochającego strzępka istoty ludzkiej, która obejmuje swój płaski brzuch, czując ból i przerażenie, leżąc w kałuży własnej krwi.

- Zabrał jej dziecko i obmyślił, że jej nagła rozpacz zadziała na jego korzyść. Miała trwać w żałobie przez jakiś czas, ale później zrobiłaby to, czemu miał służyć jej żywot... Jednak ona była inna. Była niepokorna... Miesiąc po tym, jak zabrano jej dziecko, odebrała sobie życie. Cóż warte jest życie, kiedy wszystko, czego pragnąłeś, zostało ci odebrane? Ta wieść wprawiła go w konsternację i zażądał, by sprowadzono przed jego oblicze anioła, który obdarzył ją dzieckiem, i oskarżono go o zbrodnię stracenia tamtych wyznawców. Jednocześnie dusza tej kobiety miała na wieki wieków trwać w próżni i już zawsze cierpieć z bólu i żalu po utraconym dziecku.

- Kto to był? - wyszeptał James. - Kto był tym aniołem, który obdarzył ją dzieckiem?

- Mathew.

Oczy Jamesa rozszerzyły się z wolna, gdy patrzył, jak Greg podnosi z ziemi kamień i rzuca nim, pozwalając, by zmarszczył gładką taflę jeziora.
- Cechowała go słabość ducha, nie chciał zostać ukarany, ale nie chciał też, żeby ona cierpiała. Ja również tego nie chciałem. Nie wiedziałem, że ścigają go, aby go osądzić, ponieważ ja... ja... ja udałem się odszukać tamto dziecko. - Znowu spojrzał na swoje dłonie, jego palce zdążyły się rozluźnić. Wyruszyłem do krainy nienarodzonych dzieci i zacząłem szukać jej zapachu. Odnalazłem go, doskonałego małego chłopca. Miał blond włosy i zielone oczy. Był taki maleńki i taki piękny, jak mogliśmy odebrać takie życie nie czując przy tym żalu? Zabrałem go spod tamtej bramy i udałem się w próżnię, przysięgając sobie, że nie pozwolę, by ta kobieta więcej cierpiała. Wcześniej siedziałem z założonymi rękami i pozwoliłem, by czysta, niewinna kobieta cierpiała w imię naszego zysku - nie zamierzałem zrobić tego ponownie.

- Śmiertelnicy, który popełnili samobójstwo, jeżeli nadal mają w sobie zbyt wiele bólu, nie mogą przejść przez bramę do raju i nigdy nie poznają prawdziwego uczucia pokoju. Zrozum, Jimmy, jeśli zagubiona dusza na tym świecie doświadcza tak wielkiego cierpienia i nikt nie jest w stanie jej pomóc, jeśli ta dusza uzna, iż śmierć z własnej ręki może dać jej ten pokój, wówczas przeniesie się do raju. Co prawda nie zdołała znaleźć szczęścia na swoim świecie, ale znajdzie je w naszym, ponieważ Jego zarządzenie brzmiało: "nie ma takiego prawa ani werdyktu, które mogą odprawić taką duszę. Nawet jeśli pochodzą od was". Jeśli przejdzie się przez ten próg... jest się bezpiecznym. Zatem, mając to dziecko, poszukałem jej i znalazłem ją dokładnie w tym samym pokoju, gdzie je straciła, tulącą w objęciach sponiewieraną i pokrytą krwią pluszową zabawkę, którą kupiła swojemu nienarodzonemu dziecku. Popadła w obłęd. Siedziała w tym pustym pokoju, kołysząc się i nucąc jakąś melodię. Próbowałem jej dosięgnąć, ale była stracona, poza moim zasięgiem. Nie wiedziałem, co robić. Ale wtedy jej dziecko zaczęło płakać.

- Zdawało się, że próbował dosięgnąć swojej matki, czuł jej ducha i chciał być z powrotem w jej ramionach, gdzie było jego miejsce. To podziałało, bo kobieta przestała nucić i usiadła, nasłuchując. To był cud, bo kiedy odwróciła się i spojrzała na niego, jej oczy napełniły się łzami, a na jej twarzy ukazała się utracona nadzieja, zapomniane marzenie. Wyciągnąłem dziecko w jej stronę, pozwalając mu płakać i sięgać ku niej drobnymi rączkami. Trochę to trwało, lecz w końcu wzięła go na ręce, a wtedy dziecko ucichło i uśmiechnęło się do niej. To był widok, którego nigdy nie zapomnę. Przytuliła dziecko tak blisko do swojego bijącego serca, a ja poczułem, jak jej cierpienie powoli słabnie. Spojrzała na mnie i uśmiechając się przez łzy, wyszeptała: "dziękuję". I tak po prostu zniknęła, razem ze swoim dzieckiem. Ponownie połączeni, oboje przekroczyli próg raju, by spędzić ze sobą resztę wieczności, bez strachu że kiedykolwiek zostaną rozdzieleni.

- Kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem zebrany tłum i powiedziano mi, że znaleziono Anioła, który złamał zakaz. Podszedłem bliżej i ujrzałem Mathew pośrodku zgromadzenia, przestraszonego i bezradnego.

- Czy wy... znaliście się wcześniej?

Greg zmrużył oczy. Nie tylko dosłownie. - Tak. Można powiedzieć, że niegdyś byliśmy przyjaciółmi. Zobaczyłem go i wiedziałem, co zrobił, i nie sądziłem, że zasługuje na karę. Więc przepchnąłem się przez tłum i stanąłem u jego boku, i powiedziałem naszemu stwórcy, że to niewłaściwe, by odmawiać kobiecie rozkoszy z posiadania dziecka, żeby pomogła przysłużyć się naszej sprawie. Możesz sobie wyobrazić, jaki był wstrząśnięty, kiedy kolejne z jego dzieci nie zgodziło się z jego werdyktem. Nakazał mi odstąpić, aby mógł wymierzyć karę Mathew. Bałem się o niego i nie chciałem, by zesłano go do piekła. Nie zastanawiając się, wyznałem swój niedawny uczynek.

- Zbrodnia Mathew odeszła w niepamięć w tym samym momencie, w którym wyrzekłem te słowa. Wkrótce to mnie oskarżono i mnie powiedziano, żebym okazał skruchę. Nikt nie przyszedł mi z pomocą, Mathew wtopił się w tłum, jak przystało takiemu tchórzowi jak on, zostawiając mnie na śmierć, a TWÓJ Stwórca przeklął mnie, bym stał się tym, czym było moje serce. Grzesznikiem.

Mroczny, paskudny uśmiech zatańczył na ustach Grega, a jego głos opadł, szepcząc, mamrocząc Jamesowi do ucha, przyprawiając go o dreszcz: - Stąd mam te poparzenia...Wiesz, jak naprawdę anioł staje się demonem? - Greg uznał milczenie i nieruchomą postawę swojego kompana za odpowiedź przeczącą i mówił dalej. Jego ciało zadygotało, gdy jego skrzydła pojawiły się nagle, wystrzeliwszy z jego pleców, trzepocząc lekko w ciepłym nocnym powietrzu, zanim złożyły się, a ich czarna, skórzasta powierzchnia zawisła przed szeroko otwartymi oczami Jamesa.

- W tej samej sekundzie, kiedy ON orzeknie twoją karę, tracisz czucie w całym ciele. On cię paraliżuje. Nie możesz umrzeć, ale możesz to poczuć. W momencie, gdy twoje ciało wiotczeje, grunt pod tobą rozstępuje się i zaczynasz spadać. On strąca cię z raju, a kiedy spadasz w kierunku ziemi, nie możesz się ruszyć, więc nie możesz zwolnić prędkości, z jaką opadasz. Im szybciej lecisz w dół, tym mocniej uderzają w ciebie podmuchy wiatru, a gdy zbliżasz się do powierzchni, zaczynasz czuć gorąco. Twoje skrzydła się palą, Jimmy. Kiedy spadasz, twoje skrzydła stają w płomieniach, a ogień trawi każde pióro, nadając bladej skórze węglową czerń, która nie jest już gładka, tylko szorstka i twarda. Nie możesz tego powstrzymać, dopóki nie dotrzesz na sam dół. Zanim się tam znajdziesz, twoje skrzydła są zniszczone i pokryte pęcherzami, i nawet wtedy ciągle nie możesz się ruszać. Twoje ciało uderza o ziemię, aż jej powierzchnia kruszy się i pęka, a od siły uderzenia twoja aureola roztrzaskuje się na kawałki. Ostre krawędzie rozbitych fragmentów, z pomocą siły upadku, wbijają się w twoją głowę, wnikając głęboko. Dopiero kiedy w pełni znajdujesz się na ziemi, a twoje skrzydła i korona są zrujnowane, jego moc znika, a ty odzyskujesz kontrolę nad swoim ciałem. I wtedy... Wrzeszczysz. Ból i agonia, smutek i wściekłość, które cię przepełniają, wydostają się na zewnątrz w postaci wrzasku, od którego pęka szkło, a wszystkie te emocje sprawiają, że twoje nowe rogi robią się czarne. WŁAŚNIE TAK stajesz się demonem, Jimmy.

Unosząc dłonie ku oczom anioła, Greg warknął: - Moje dłonie uległy poparzeniu, kiedy spadałem w dół, i trochę to potrwa, zanim się wygoją. Właśnie dlatego tak wyglądają, mój mały Jimmy.

Opuszczając ręce z powrotem na kolana, Greg z uniesioną brwią spoglądał na swojego milczącego towarzysza, pozwalając, by dotarło do niego wszystko, co przed chwilą powiedział.

- No, to powiedz mi, Jimmy, co teraz myślisz o swoim raju?



Cytat:
* ukryj swój wstyd - oryg. hide your shame - pogooglałam trochę i znalazłam, że używane w angielskich tłumaczeniach Biblii słowo "shame" w polskich przekładach zostało przetłumaczone jako "sromota", jednak 'ukrywanie wstydu' także funkcjonuje, tyle że poza przekadami Biblii, więc wybrałam tutaj słowo "wstyd", żeby pasowało do reszty dialogu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:07, 15 Lut 2015    Temat postu:

Rozumiem, rozumiem No proszę czyli najlogiczniejszy wybór jest najpewniejszy Szkoda, szkoda, ale to nadal ciekawy widok

Bardzo się cieszę, że jest kolejna część Szkoda mi Grega strasznie a ten Matthew to tchórz. Najpierw zrobił to co uważał za słuszne a potem gdy nadarzyła się okazja wycofał się opuszczając Grega. Mam nadzieje, że Wilson go pocieszy Ta kobieta która bardzo chciała mieć dziecko i które potem straciła skojarzyła mi się z Cuddy. Swoją drogą Stwórca pokazany jako niemal kalkujący wszystko egoista. Co przyniesie więcej korzyści. Interesujące.
James ponadto zbuntował się podobnie jak jego nowy demoniczny towarzysz i może Greg go uratuje? Bo coś podejrzewam, że Jamesa jeszcze pozostałe anioły wezmą w obroty i doprowadzą przed oblicze Stwórcy. Nie czytałam tego ff w oryginale dlatego tylko tak przypuszczam.
Siły do kolejnych części nie mogę się doczekać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:41, 16 Lut 2015    Temat postu:

Faberry napisał:
Szkoda, szkoda, ale to nadal ciekawy widok
pozostaje nam zadowolić się Wilsonem jako demonem seksu, którego oczy przybierają niemal zupełnie czarną barwę, kiedy House go podnieca

Faberry napisał:
Mam nadzieje, że Wilson go pocieszy
tego możesz być pewna

Faberry napisał:
Ta kobieta która bardzo chciała mieć dziecko i które potem straciła skojarzyła mi się z Cuddy.
być może taki był zamysł Autorki, bo ja też miałam takie skojarzenie...

Faberry napisał:
Swoją drogą Stwórca pokazany jako niemal kalkujący wszystko egoista. Co przyniesie więcej korzyści. Interesujące.
indeed. W zasadzie taką wizję Boga znajdujemy w Starym Testamencie

Faberry napisał:
James ponadto zbuntował się podobnie jak jego nowy demoniczny towarzysz i może Greg go uratuje? Bo coś podejrzewam, że Jamesa jeszcze pozostałe anioły wezmą w obroty i doprowadzą przed oblicze Stwórcy. Nie czytałam tego ff w oryginale dlatego tylko tak przypuszczam.
dobrze przypuszczasz to znaczy o tym, że James trafi 'na dywanik', bo czy Greg będzie go ratował, to nie pamiętam

dzięki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Faberry
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Lut 2015
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:26, 16 Lut 2015    Temat postu:

Wybacz, że nie cytuje, ale korzystam z Internetu w telefonie.

Wilson demon seksu jest najlepszy Bardzo dobrze, że pocieszy czekam na to
Możliwe w takim razie. Tak, tylko tu przez Kutnera.
W końcu niestety biedak musi. Byłoby nawet dziwne gdyby nie. Rozumiem, jednak licze, że go uratuje a może to James uratuje Grega w jakimś momencie?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:24, 22 Lut 2015    Temat postu:

okej, nie ma sprawy

Faberry napisał:
W końcu niestety biedak musi. Byłoby nawet dziwne gdyby nie.
cóż, inna opcja mogłaby być taka, że Greg odda Jamesa swojemu Mrocznemu Panu, a wtedy Bóg straciłby wszelką władzę nad swoim Cud-aniołkiem

Faberry napisał:
Rozumiem, jednak licze, że go uratuje a może to James uratuje Grega w jakimś momencie?
hmmm... ale właściwie dlaczego? To znaczy, gdyby James został potępiony, to obaj mogliby żyć długo i szczęśliwie, i przez całą wieczność uprawiać demoniczny seks

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin